Wywiad z Georgem Lucasem przeprowadzony przez Steve'a Sonskiego, który opublikowano w magazynie TV Guide w sierpniu 2007 roku.
TV Guide: Fog City Mavericks - kilka wspaniałych godzin, oglądałem to z prawdziwą przyjemnością.
George Lucas: Wierzę w regionalne kino, kino, które nie jest robione przez ludzi mieszkających w Hollywood, ale tych z miejsc takich jak Austin, Nowy Jork, Chicago, Baltimore czy San Francisco. Jest jeszcze kilka innych mniejszych społeczności filmowych, które egzystują poza głównym centrum, czyli Hollywood, a ich pomysły są tak inne jak miejsca, w których się znajdują, tworzą rzeczy w sposób bardziej kreatywny. Ten film jest o San Francisco i mam nadzieję, ktoś kiedyś zrobi podobny o Nowym Jorku, Austin i innych miejscach.
TV Guide: Ale wygląda na to, że to jest w równym stopniu hołd dla San Francisco, co dla was, filmowców. Zarysowuje wspaniały portret miasta jako inkubatora artystycznej indywidualności.
Lucas: Więc, tak, tyle że to z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy to fakt, że San Francisco ma długą tradycję robienia filmów, nie tylko kręcenia tutaj, ale także goszczenia przemysłu filmowego. Owszem bardzo małego, ale są ludzie, którzy tu żyją i pracują i mają inny ogląd na całość, czerpią pomysły z innych źródle, a i ich filmy powstają inaczej. Co najlepsze mam wrażenie, że wiele z najbardziej udanych filmów Hollywood nie powstało w Hollywood.
TV Guide: A co twoim zdaniem czyni San Francisco tym czym jest? W filmie jest piękne zdanie Johna Lassetera (reżyser Toy Story), który mówi, że to wspaniałe jedzenie, wspaniałe wino, ale bardziej poważnie mnóstwo dyskusji, no i oczywiście duch niezależności oraz pozbawiona konformizmu etyka San Francisco.
Lucas: Jesteśmy woli w sensie instytucji, nie ma tu zinstytucjonowanego systemu tworzenia, a to pozwala na tworzenie wielu rzeczy bez żadnych interferencji. A nawet jeśli przypisze się nam pewne rzeczy, i tak pozostaje tu dużo niezależności. Wszyscy jesteśmy poza pudełkiem, którym jest Hollywood.
TV Guide: Czy mógłbyś kiedyś pracować w Los Angeles, czy raczej myślisz, że nie leży to w twojej naturze?
Lucas: To nie leży w mojej naturze. Nigdy tam nie pracowałem, i nie widzę powodu, dla którego miałbym.
TV Guide: Więc jakiej lekcji byś udzielił młodym artystą walczącym z autorytetami?
Lucas: Więc, że to nie jest kwestia walki z autorytetami. Raczej tego, by zdać sobie sprawę, że nie trzeba jechać do Hollywood by robić filmy. Jest wielu niezależnych filmowców w tym kraju i tworzą we własnych miastach. Rocznie mamy jakiś tysiąc niezależnych filmów. Niewiele z nich trafia do głównego obiegu, o tym zresztą jest także ten film [Mavericks]. Ale tu chodzi o to, że nawet większość filmów z głównego nurtu może powstawać poza systemem. A dla wielu niezależnych filmowców, którzy pracują poza systemem w całym kraju, przesłanie jest proste, zostańcie tam gdzie jesteście. Jeśli osiągniecie sukces, jeśli wasz film trafi do głównego obiegu, nie przeprowadzajcie się. zostańcie w domach. I pracujcie nad własnym tłem, historią, życiem.
TV Guide: a kim są ci młodzi filmowcy, ci regionalni filmowcy, którzy twoim zdaniem powinni być zauważeni?
Lucas: To pytanie w stylu "Jaki jest twój ulubiony film?" Cokolwiek powiem, ktoś inny zawsze się zapytam "Czemu o mnie nie wspomniałeś?" (śmiech).
TV Guide: Wiem, że to trudne pytanie, ale spróbuj.
Lucas: Jest ich wielu. Jest wielu wspaniałych, pracujących filmowców, można ich zobaczyć co roku na Sundance, ale problemem tego typu ludzi jest to, że zostają zassani przez system i tracą swój głos. Moja rada dla nich to aby pozostali poza systemem i starali się pracować sercem, a nie portfelem. A już zwłaszcza jak się jest w tym dobrym. Ci z nas tu w San Francisco, czy Nowym Jorku lub Austin, urządziliśmy się finansowo. Nic nie tracimy pracując tutaj.
TV Guide: Tak, udało ci się urządzić, George.
Lucas: Tak jak i Francisowi [Coppoli] czy Johnowi Lasseterowi... Jeśli ma się talent i umie opowiadać historię to się dobrze wiedzie. A jeśli chce się być osobistym i ezoterycznym i unikać masówki, wtedy można skoncentrować się na opowiadaniu opowieści, która nas satysfakcjonuje. Ale by pojechać, zostać sowicie opłaconym i nie opowiedzieć własnej historii to chyba nie w tym rzecz.
TV Guide: Jak można zauważyć w tym dokumencie, opowiadającym o historii filmowców z San Francisco, są tam niesamowite zbieżności, prawie śmiertelny wypadek samochodowy, który miałeś w wieku 18 lat, tak jak i prawie śmiertelny wypadek autobusu Edwarda Muybridge'a [wynalazca kamery], sprawił że obaj obraliście inne drogi życiowe, niż zamierzaliście, że staliście się filmowcami.
Lucas: [śmiech] Więc, życie czasem zarzuca nas śmiesznymi zakrętami, Można na nie patrzyć równie dobrze jak na objazdy, ale też jak i możliwości. W obu przypadkach musieliśmy na nowo ustalić nasze priorytety, a to ludzie robią dość często w podobnych sytuacjach. I tak kończy się robiąc to, co jest w sercu, to co akurat się chce robić, a nie to, o czym myśli się by zrobić, bo ma się wrażenie, że jest się do tego przeznaczonym i dostało się czas, którego nie można zmarnować.
TV Guide: A czy ty wciąż masz to uczucie w obecnym momencie swego życia?
Lucas: Wciąż czuje się szczęśliwy z powodu tego, co się wydarzyło, i wdzięczny, że udało mi się przeżyć i że mam życie po tamtym wydarzeniu. I codziennie staram się pracować jak najlepiej, od tamtego dnia. Wtedy snułem się po okolicy, nic nie robiąc. To jakby powiedzieć "hej obudź się i zrób coś ze swoim życiem, bo jeszcze się skończy nim o tym pomyślisz."
TV Guide: A największym snem w historii filmowców z San Francisco jest to, że gdyby THX 1138 [ambitna porażka kasowa Lucasa z 1971, która prawie spowodowała bankructwo firmy American Zoetrope Studio, należącej do przyjaciela Lucasa ale i producenta filmu - Francisa Forda Coppoli] było hitem, Coppola mógłby nigdy nie zrobić Ojca chrzestnego.
Lucas: [Śmiech] Możliwe. Czasem trzeba na niektóre rzeczy spoglądać jak na możliwości, przyjąć je nawet jeśli chce się je początkowo odrzucić, trzeba patrzeć z drugiej strony, szerzej. Na szczęście w przypadku Ojca chrzestnego, Francis nigdy nie zrobił tego tylko dla pieniędzy, cokolwiek by inni mówili. Musiał znaleźć coś co kochał. Musiał znaleźć haczyk, który go przyciągnął. Zastanawiał się jak to uczynić swoim. Znał się na Włochach, na mafii, na rodzinie, to były tematy które go interesowały. Więc przemienił je w film. Owszem bardzo różny od książki, no i musiał mocno walczyć wtedy z systemem. Ale udało mu się przetrwać, i obejść wszelkie wpływy. To miał być początkowo tani film gangsterski z Kirkiem Douglasem, a Francis stworzył coś wyjątkowego.
TV Guide: A czy jeszcze zobaczymy ciebie i Francisa pracujących razem?
Lucas: Nigdy nie wiadomo. Jesteśmy podobni, pomagamy sobie. Jesteśmy przyjaciółmi i się komunikujemy. Nie ma w tym nic formalnego, czasem ludzie tak mają, że utrzymują kontakty ze sobą.
TV Guide: A mówiąc o pracy z przyjaciółmi... Ty i Steven Spielberg. Jak idzie praca nad Inidaną Jonesem i Królestwem Kryształowej Czaszki?
Lucas: Bardzo dobrze, w rzeczy samej.
TV Guide: Byłeś zawiedziony tym, że Sean Connery nie przerwał swojej emerytury aby zagrać ojca Indiany?
Lucas: Nie, ostatecznie to nawet lepiej. Na początku miał się tylko pojawić przez chwilę, ale myślę, że z siła Seana Connery'ego ludzie chcieliby aby został przez cały film, a historia rozwijała się w innym kierunku. I myślę, że byłoby niezadowolenie, że ta postać została porzucona w filmie. Ale nawet zagranie tej roli przez innego aktora, a mieliśmy dobrego, nie spełniłoby naszych oczekiwań. Dlatego on nie jest jego ojcem i wszystko się upraszcza...
TV Guide: A więc twierdzisz, że inny aktor nie gra ojca Indiany?
Lucas: To prawda. To kompletnie inna postać, ale przy tym nie rozwijamy jej tak bardzo. A fakt, że po pierwszej części filmu nie jest już potrzebna, nie staje się problemem. Teraz myślę, ze scena, w której Indy żegna się ze swoim ojcem wywołała by reakcje "Co? To go już dalej nie ma?" Tak więc myślę, że wyszło na lepsze. Sean jest na emeryturze i chce na niej być, a ja to rozumiem. [Śmiech] Myślę, że on chce powiedzieć "zobaczcie, ja już z tym skończyłem". Owszem był mocno kuszony, a my dużo z nim rozmawialiśmy, ale pod koniec powiedział: "eh, gram w golfa."
TV Guide: A czy jest coś co byś chciał o tym filmie powiedzieć, poprawić jakieś internetowe bzdury?
Lucas: Nie, nie czytam internetowych bzdur.
TV Guide: To prawdopodobnie zdrowiej.
Lucas: Tak, nie mieszam się w to. A film będzie czym będzie. A w dodatku myślę, że wyjdzie dobrze. Jest śmieszny, ekscytujący i ma wszystko co miały pozostałe. Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. [śmiech]
TV Guide: A możesz nam powiedzieć o dwóch serialach telewizyjnych nad którymi pracujecie?
George Lucas: Jeden jest o Wojnach Klonów, jesteśmy w środku produkcji.
TV Guide: Opowiedz o nim.
Lucas: To mocno przypomina Gwiezdne Wojny, owszem to oczywiste, że jest umiejscowione między Epizodem II i Epizodem III, ale tu raczej chodzi o tym akcji. Niestety to co robimy nie podpada pod żaden typowy rodzaj animacji, która jest albo przeznaczona dla dorosłych, albo groteskowa, albo to coś dla dzieci. To podobnie jak same Gwiezdne Wojny jest po części w każdej z tych grup. Jest tu wiele bitew, a to oczywiście jest jasne, w końcu to są Wojny klonów, czyli obraz wojenny. To raczej coś w stylu animacji telewizyjnej z PG-13, coś czego wcześniej nie tworzono, czego nie da się konwencjonalnie zaszufladkować. Jest bardzo inne, bardzo ekscytujące, i ma mocno wyszukany wygląd. Przypomina filmy fabularne. I wciąż zastanawiamy się nad tym jak to w ogóle wyświetlać.
TV Guide: Czy to prawda, że ma być sto odcinków?
Lucas: Zamierzamy zrobić sto odcinków. Teraz jesteśmy przy numerze 40. Pewnie skończymy między 50 a 60 zanim to zaczniemy puszczać. A to planujemy następnej jesieni, niecały rok od teraz, ale zobaczymy co się wydarzy.
TV Guide: A gdzie chciałbyś to zobaczyć? I w jaki sposób powinno być oglądane? To nie brzmi jak kreskówka na sobotni ranek.
Lucas: Obecnie nie wiem. Owszem na razie ludzie o tym rozmawiają, ale daleko nam do konsensusu. "Gdzie to wyświetlić? Jak?" Z pewnością po 9 i nie może być to kanał dla małych dzieci.
TV Guide: Więc widziałbyś to na kanałach bardziej ogólnych, czy na Sci Fi Channel lub czymś w tym stylu?
Lucas: Cóż, to jedna z tych rzeczy. Telewizja jest bardzo uporządkowana do małych szczegółów, ale gdy one się nie zgadzają, nikt nie wie co z tym zrobić. A ja jak zwykle jestem poza pudełkiem. "Nie mamy dla was opakowania" [śmiech]. Ale to są Gwiezdne Wojny i do tego bardzo dobre, więc liczę, że w ten lub inny sposób ludzie zaczną wychodzić z pudełka i znajdą dla nas dom.
TV Guide: A co z serialem aktorskim?
Lucas: Pracujemy nad tym. Powoli przymierzamy się do rozpoczęcia pisania scenariuszy.
TV Guide: A jak się on będzie miał w stosunku do Wojen Klonów i do filmów?
Lucas: Więc, Wojny Klonów mają wszystkie główne postaci, Yodę, Anakina, Obi-Wana czy Imperatora, czyli głównie z filmów, są więc prawie jak filmy. Serial aktorski jednak nim nie jest. Będzie w uniwersum Gwiezdnych Wojen, więc będą tam postaci, które wcześniej odgrywały niewielką rolę, i tu poznamy ich historię. Będzie osadzony między epizodami III i IV, kiedy panowało Imperium. Tak jak w Epizodzie IV, Imperator i Vader są znani, ludzie o nich mówią, ale nie widzimy ich, bo akcja odgrywa się w innym miejscu niż oni się znajdują. Owszem są szturmowcy, ale nie ma Jedi. To będzie inne, bardzo ekscytujące, to część uniwersum nigdy wcześniej nie eksplorowana. Z jednej strony mamy sagę, i jej wymagania, choćby Darth Vader, bo to jego historia od momentu gdy miał 10 lat, aż do śmierci. Tam trudno zboczyć z drogi, ze względu na opowieść, nie można sobie jakby skręcić w 10 aleję i zobaczyć co tam jest, ale teraz serial na to pozwala.
TV Guide: Zamierzasz to wyprodukować? Zamierzasz nakręcić kilka odcinków? Czy może wpierw dogadać się ze stacją?
Lucas: Nie, zrobimy to dokładnie tak samo jak z animowanym, czyli najpierw napiszemy cały pierwszy rok, rozpoczniemy zdjęcia, nakręcimy cały rok, a dopiero jak będziemy mieć coś do pokazania, zobaczymy gdzie to się umieści. Chcemy mieć sto odcinków, jak w animowanym. Ale tym razem będzie łatwiej umieścić je w telewizji, bo to w końcu serial aktorski.
TV Guide: Więc chcecie to nakręcić zanim podpiszecie umowę? Czy jak ma to działać?
Lucas: Tak nakręcimy to nim podpiszemy umowę, robiąc serial i wierząc, że go sprzedamy. Robimy go sami dla siebie i sami go finansujemy, nie potrzebujemy umów ani nic w tym rodzaju. Tylko zamierzamy go potem sprzedać.
TV Guide: A więc będzie czekać aż stacja pokroju HBO powie "weźmiemy wszystkie sto?"
Lucas: Tak, ale prawdopodobnie to tak nie zadziała. [Śmiech] Może i ktoś mógłby, ale zazwyczaj biorą po 13 czy 26 odcinków i patrzą co się dzieje, wtedy biorą następną grupę. A jeśli grupa nie odniesie się do ich oczekiwań to pójdziemy do innej stacji. Lucasfilm ma działać jak firma produkująca.
TV Guide: Tak, tyle że normalnie stacja kontraktuje pilot, scenariusz lub wybiera... Znasz proces.
Lucas: Tak, ale mam też pewność, że to dobre, a ja mam zamiar zrobić coś na prawdę dobrego, więc nie boje się o tę część. A jeśli przyjdzie najgorsze, cóż będę miał produkt na półce. [Śmiech]
TV Guide: Jest jeszcze cały rynek DVD.
Lucas: Owszem. Ale oto sposób jak to się robi w San Francisco: po pierwsze to jest coś, co ja chcę zrobić, więc zamierzam to zrobić. a jak się z tym ma system, jak mam w niego wejść i układać, by zarobić swoje pieniądze, to cała gama problemów z którymi nie mam zamiaru się zmagać na tym etapie. Ja tylko chcę zrobić, to co zamierzam zrobić. To jak z Gwiezdnymi Wojnami, zrobiłem pierwszy film, acz chciałem zrobić trzy, gdyby pierwszy nie był sukcesem i tak chciałbym zrobić jakoś pozostałe. Moim zadaniem było zrobić je wszystkie trzy i to dlatego zależało mi na prawach do sequeli, bo nie chciałem by ktokolwiek inny to kontrolował, nie chciałem by mnie kontrolował. A zamierzenie było takie, że gdyby pierwszy nie przyniósł zysku, nie przekonałbym studia do zrobienia kolejnych, a tak nawet nie musiałbym.
TV Guide: I jak wielu już zauważyło przede mną, przewidziałeś aby zapewnić sobie prawa do sequeli czy produktów...
Lucas: Jak mówiłem wiele razy, wcale nie byłem tak bystry, po prostu byłem zdesperowany. Z mojego punktu widzenia chciałem zrobić film i nazwać go "Tragedią Dartha Vadera". I to miał być jeden film, tyle że byłby zbyt długi i zbyt drogi, więc podzieliłem go na trzy. Wtedy wiedziałem, że nie chcę go odkładać na półkę, że chcę w jakiś sposób go zrobić. Nie ważne jak, nieważne z kim, chciałem go zrobić. I to nie dlatego, że chciałem nakręcić sequele, chciałem by historia była zakończona, i chciałem się upewnić, że będzie wyglądać tak jak ja tego chcę.
TV Guide: Poluzowałeś kajdany pozwalając ludziom robić różne rzeczy z materiałem Gwiezdno-wojennym. Internet stał się forum dla każdego, ale były czasy gdy podchodziłeś niechętnie do tych rzeczy, a to obecnie się zmieniło.
Lucas: To nie jest kwestia zmiany zamiarów, a raczej tego, że wcześniej koncentrowałem się na filmach i nie chciałem w żaden sposób ich narażać. A kiedy skończyliśmy te ostatnie trzy, byliśmy o wiele bardziej przychylni działaniom fanów i nie tylko, także dlatego, że my już swoje skończyliśmy... To co zostało stało się częścią kultury, więc nie można ludziom zabronić się do nich odwoływać. Ja osobiście lubię komedię. Jest mnóstwo świetnie zrobionych filmików i parodii Gwiezdnych Wojen w sieci, które są po prostu komiczne.
TV Guide: Ale to powoduje, że one też żyją. Moja córka odkryła sagę właśnie w ten sposób, być może nie odkryłaby jej inaczej. To było "Oni się tu z czegoś nabijają. Z czego, Tato? Z jakiego filmu?"
Lucas: I to właśnie dlatego ja mam też z tego wiele śmiechu. No i kocham animację, zawsze chciałem to zrobić, zawsze chciałem eksplorować inne aspekty Gwiezdnych Wojen, których wcześniej nie musiałem ruszać. Więc telewizja wydaje się być doskonałym miejscem do tego. Mogę się tu poruszać bardziej wolno i bardziej eksperymentalnie. Robiliśmy podobne rzeczy [w 1992-1993] z Kronikami Młodego Indiany Jonesa. A teraz pierwsza cześć z trzech serii przygód trafiła na DVD, a to wielka rzecz bo jest tam wiele dokumentów i mnóstwo materiału z planu.
TV Guide: Wygląda to na jakąś złotą erę w TV dla SF i fantasy. To więc chyba dobry moment dla ciebie by robić rzeczy, które kochasz robić?
Lucas: Tak. I jestem tym bardzo podekscytowany. Właściwie to nie mogę się doczekać, jestem bardzo podniecony animowaną serią, bo to coś, co pchnie całą animację 3-D w nowym kierunku. A serial aktorski to dopiero wyzwanie, ponieważ konceptualnie jest to ciekawsze niż wszystko, co robiliśmy wcześniej.
TV Guide: A i jest jasne dla ludzi, że mówiąc o 3-D, nie masz na myśli 3-D z okularami...
Lucas: nie, nie. To animacja 3-D typu Toy Story. Jedyną rzeczą tego typu w TV był Jimmy Neutron.
TV Guide: Dobrze, ale skoro jesteśmy już przy TV to porozmawiajmy o niej trochę. Czy jest jakaś TV, którą lubisz oglądać?
Lucas: Oglądam trochę TV, ale niezbyt dużo. Głównie informacje i tego typu rzeczy, no i History Channel jak mam być szczery. Lubię też seriale w stylu Law & Order. No i lubię Jona Stewarta. [smiech]
TV Guide: Lost lub Herosi, ludzie się spodziewają czegoś w tym stylu po serii George'a Lucasa?
Lucas: Oglądam je. Ale w przypadku ciągnących się serii mam tendencje aby czekać aż wszystkie się ukażą na DVD i obejrzeć je razem, bo to przykład, że jak straci się jeden odcinek, to jest to na prawdę strata. One są dla mnie jednak trochę kłopotliwe. Ale są jeszcze inne rzeczy, które zmuszały mnie by śledzić nowe odcinki co niedzielę, to był Rzym czy Deadwood. Kocham te seriale.
TV Guide: To musisz być wnerwiony na HBO za końcówkę Deadwood.
Lucas: Tę złość to czuje raczej a propos Rzymu [Śmiech]. Owszem kocham Deadwood, ale Rzym bardziej. I na litość boską, oni dopiero rozpoczynali serię. August był wielkim imperatorem, i nikt dobrze nie opowiedział jego historii. Owszem pewnie powiedzą "Ale on był zły", czego nie chcę ... Nie chcę się tu wypowiadać. Ale myślę, że poszli na skróty zmieniając aktora grającego Augusta w połowie serii, a przecież on miał 19 lat kiedy przejął władzę. A w rzeczy samej nie był tak zły jak go malowano. A jego 50 lat na tronie było najwspanialszymi 50 latami Rzymskiej historii i cywilizacji, kiedy imperium zaistniało. Rozwijało się przez czasy Cezara, a potem gdy August umarł, zaczęło się zwijać.
TV Guide: Rzym i Deadwood były bardzo drogimi serialami. Deadwood częściowo był finansowany przez Paramount.
Lucas: Wiem, ale one są bardzo dobre. [Śmiech] I przynoszą pieniądze! Częścią problemów moim przypadku jest to, że 100 % nakładów ponoszę sam, przez to jest to mniej atrakcyjne dla studia filmowego czy sieci telewizyjnej. Ale oni nadal mogą zarobić wiele pieniędzy bo ich pierwszym źródłem dochodu są reklamy. Pierwszego Indianę Jonesa odrzucono wszędzie, każde studio w Hollywood, ponieważ był zbyt drogi, i bali się, że nie zarobi. A wiem, że Paramount zbił na tym fortunę.
TV Guide: Dziękuję za wywiad.
TV Guide: Fog City Mavericks - kilka wspaniałych godzin, oglądałem to z prawdziwą przyjemnością.
George Lucas: Wierzę w regionalne kino, kino, które nie jest robione przez ludzi mieszkających w Hollywood, ale tych z miejsc takich jak Austin, Nowy Jork, Chicago, Baltimore czy San Francisco. Jest jeszcze kilka innych mniejszych społeczności filmowych, które egzystują poza głównym centrum, czyli Hollywood, a ich pomysły są tak inne jak miejsca, w których się znajdują, tworzą rzeczy w sposób bardziej kreatywny. Ten film jest o San Francisco i mam nadzieję, ktoś kiedyś zrobi podobny o Nowym Jorku, Austin i innych miejscach.
TV Guide: Ale wygląda na to, że to jest w równym stopniu hołd dla San Francisco, co dla was, filmowców. Zarysowuje wspaniały portret miasta jako inkubatora artystycznej indywidualności.
Lucas: Więc, tak, tyle że to z czego większość ludzi nie zdaje sobie sprawy to fakt, że San Francisco ma długą tradycję robienia filmów, nie tylko kręcenia tutaj, ale także goszczenia przemysłu filmowego. Owszem bardzo małego, ale są ludzie, którzy tu żyją i pracują i mają inny ogląd na całość, czerpią pomysły z innych źródle, a i ich filmy powstają inaczej. Co najlepsze mam wrażenie, że wiele z najbardziej udanych filmów Hollywood nie powstało w Hollywood.
TV Guide: A co twoim zdaniem czyni San Francisco tym czym jest? W filmie jest piękne zdanie Johna Lassetera (reżyser Toy Story), który mówi, że to wspaniałe jedzenie, wspaniałe wino, ale bardziej poważnie mnóstwo dyskusji, no i oczywiście duch niezależności oraz pozbawiona konformizmu etyka San Francisco.
Lucas: Jesteśmy woli w sensie instytucji, nie ma tu zinstytucjonowanego systemu tworzenia, a to pozwala na tworzenie wielu rzeczy bez żadnych interferencji. A nawet jeśli przypisze się nam pewne rzeczy, i tak pozostaje tu dużo niezależności. Wszyscy jesteśmy poza pudełkiem, którym jest Hollywood.
TV Guide: Czy mógłbyś kiedyś pracować w Los Angeles, czy raczej myślisz, że nie leży to w twojej naturze?
Lucas: To nie leży w mojej naturze. Nigdy tam nie pracowałem, i nie widzę powodu, dla którego miałbym.
TV Guide: Więc jakiej lekcji byś udzielił młodym artystą walczącym z autorytetami?
Lucas: Więc, że to nie jest kwestia walki z autorytetami. Raczej tego, by zdać sobie sprawę, że nie trzeba jechać do Hollywood by robić filmy. Jest wielu niezależnych filmowców w tym kraju i tworzą we własnych miastach. Rocznie mamy jakiś tysiąc niezależnych filmów. Niewiele z nich trafia do głównego obiegu, o tym zresztą jest także ten film [Mavericks]. Ale tu chodzi o to, że nawet większość filmów z głównego nurtu może powstawać poza systemem. A dla wielu niezależnych filmowców, którzy pracują poza systemem w całym kraju, przesłanie jest proste, zostańcie tam gdzie jesteście. Jeśli osiągniecie sukces, jeśli wasz film trafi do głównego obiegu, nie przeprowadzajcie się. zostańcie w domach. I pracujcie nad własnym tłem, historią, życiem.
TV Guide: a kim są ci młodzi filmowcy, ci regionalni filmowcy, którzy twoim zdaniem powinni być zauważeni?
Lucas: To pytanie w stylu "Jaki jest twój ulubiony film?" Cokolwiek powiem, ktoś inny zawsze się zapytam "Czemu o mnie nie wspomniałeś?" (śmiech).
TV Guide: Wiem, że to trudne pytanie, ale spróbuj.
Lucas: Jest ich wielu. Jest wielu wspaniałych, pracujących filmowców, można ich zobaczyć co roku na Sundance, ale problemem tego typu ludzi jest to, że zostają zassani przez system i tracą swój głos. Moja rada dla nich to aby pozostali poza systemem i starali się pracować sercem, a nie portfelem. A już zwłaszcza jak się jest w tym dobrym. Ci z nas tu w San Francisco, czy Nowym Jorku lub Austin, urządziliśmy się finansowo. Nic nie tracimy pracując tutaj.
TV Guide: Tak, udało ci się urządzić, George.
Lucas: Tak jak i Francisowi [Coppoli] czy Johnowi Lasseterowi... Jeśli ma się talent i umie opowiadać historię to się dobrze wiedzie. A jeśli chce się być osobistym i ezoterycznym i unikać masówki, wtedy można skoncentrować się na opowiadaniu opowieści, która nas satysfakcjonuje. Ale by pojechać, zostać sowicie opłaconym i nie opowiedzieć własnej historii to chyba nie w tym rzecz.
TV Guide: Jak można zauważyć w tym dokumencie, opowiadającym o historii filmowców z San Francisco, są tam niesamowite zbieżności, prawie śmiertelny wypadek samochodowy, który miałeś w wieku 18 lat, tak jak i prawie śmiertelny wypadek autobusu Edwarda Muybridge'a [wynalazca kamery], sprawił że obaj obraliście inne drogi życiowe, niż zamierzaliście, że staliście się filmowcami.
Lucas: [śmiech] Więc, życie czasem zarzuca nas śmiesznymi zakrętami, Można na nie patrzyć równie dobrze jak na objazdy, ale też jak i możliwości. W obu przypadkach musieliśmy na nowo ustalić nasze priorytety, a to ludzie robią dość często w podobnych sytuacjach. I tak kończy się robiąc to, co jest w sercu, to co akurat się chce robić, a nie to, o czym myśli się by zrobić, bo ma się wrażenie, że jest się do tego przeznaczonym i dostało się czas, którego nie można zmarnować.
TV Guide: A czy ty wciąż masz to uczucie w obecnym momencie swego życia?
Lucas: Wciąż czuje się szczęśliwy z powodu tego, co się wydarzyło, i wdzięczny, że udało mi się przeżyć i że mam życie po tamtym wydarzeniu. I codziennie staram się pracować jak najlepiej, od tamtego dnia. Wtedy snułem się po okolicy, nic nie robiąc. To jakby powiedzieć "hej obudź się i zrób coś ze swoim życiem, bo jeszcze się skończy nim o tym pomyślisz."
TV Guide: A największym snem w historii filmowców z San Francisco jest to, że gdyby THX 1138 [ambitna porażka kasowa Lucasa z 1971, która prawie spowodowała bankructwo firmy American Zoetrope Studio, należącej do przyjaciela Lucasa ale i producenta filmu - Francisa Forda Coppoli] było hitem, Coppola mógłby nigdy nie zrobić Ojca chrzestnego.
Lucas: [Śmiech] Możliwe. Czasem trzeba na niektóre rzeczy spoglądać jak na możliwości, przyjąć je nawet jeśli chce się je początkowo odrzucić, trzeba patrzeć z drugiej strony, szerzej. Na szczęście w przypadku Ojca chrzestnego, Francis nigdy nie zrobił tego tylko dla pieniędzy, cokolwiek by inni mówili. Musiał znaleźć coś co kochał. Musiał znaleźć haczyk, który go przyciągnął. Zastanawiał się jak to uczynić swoim. Znał się na Włochach, na mafii, na rodzinie, to były tematy które go interesowały. Więc przemienił je w film. Owszem bardzo różny od książki, no i musiał mocno walczyć wtedy z systemem. Ale udało mu się przetrwać, i obejść wszelkie wpływy. To miał być początkowo tani film gangsterski z Kirkiem Douglasem, a Francis stworzył coś wyjątkowego.
TV Guide: A czy jeszcze zobaczymy ciebie i Francisa pracujących razem?
Lucas: Nigdy nie wiadomo. Jesteśmy podobni, pomagamy sobie. Jesteśmy przyjaciółmi i się komunikujemy. Nie ma w tym nic formalnego, czasem ludzie tak mają, że utrzymują kontakty ze sobą.
TV Guide: A mówiąc o pracy z przyjaciółmi... Ty i Steven Spielberg. Jak idzie praca nad Inidaną Jonesem i Królestwem Kryształowej Czaszki?
Lucas: Bardzo dobrze, w rzeczy samej.
TV Guide: Byłeś zawiedziony tym, że Sean Connery nie przerwał swojej emerytury aby zagrać ojca Indiany?
Lucas: Nie, ostatecznie to nawet lepiej. Na początku miał się tylko pojawić przez chwilę, ale myślę, że z siła Seana Connery'ego ludzie chcieliby aby został przez cały film, a historia rozwijała się w innym kierunku. I myślę, że byłoby niezadowolenie, że ta postać została porzucona w filmie. Ale nawet zagranie tej roli przez innego aktora, a mieliśmy dobrego, nie spełniłoby naszych oczekiwań. Dlatego on nie jest jego ojcem i wszystko się upraszcza...
TV Guide: A więc twierdzisz, że inny aktor nie gra ojca Indiany?
Lucas: To prawda. To kompletnie inna postać, ale przy tym nie rozwijamy jej tak bardzo. A fakt, że po pierwszej części filmu nie jest już potrzebna, nie staje się problemem. Teraz myślę, ze scena, w której Indy żegna się ze swoim ojcem wywołała by reakcje "Co? To go już dalej nie ma?" Tak więc myślę, że wyszło na lepsze. Sean jest na emeryturze i chce na niej być, a ja to rozumiem. [Śmiech] Myślę, że on chce powiedzieć "zobaczcie, ja już z tym skończyłem". Owszem był mocno kuszony, a my dużo z nim rozmawialiśmy, ale pod koniec powiedział: "eh, gram w golfa."
TV Guide: A czy jest coś co byś chciał o tym filmie powiedzieć, poprawić jakieś internetowe bzdury?
Lucas: Nie, nie czytam internetowych bzdur.
TV Guide: To prawdopodobnie zdrowiej.
Lucas: Tak, nie mieszam się w to. A film będzie czym będzie. A w dodatku myślę, że wyjdzie dobrze. Jest śmieszny, ekscytujący i ma wszystko co miały pozostałe. Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. [śmiech]
TV Guide: A możesz nam powiedzieć o dwóch serialach telewizyjnych nad którymi pracujecie?
George Lucas: Jeden jest o Wojnach Klonów, jesteśmy w środku produkcji.
TV Guide: Opowiedz o nim.
Lucas: To mocno przypomina Gwiezdne Wojny, owszem to oczywiste, że jest umiejscowione między Epizodem II i Epizodem III, ale tu raczej chodzi o tym akcji. Niestety to co robimy nie podpada pod żaden typowy rodzaj animacji, która jest albo przeznaczona dla dorosłych, albo groteskowa, albo to coś dla dzieci. To podobnie jak same Gwiezdne Wojny jest po części w każdej z tych grup. Jest tu wiele bitew, a to oczywiście jest jasne, w końcu to są Wojny klonów, czyli obraz wojenny. To raczej coś w stylu animacji telewizyjnej z PG-13, coś czego wcześniej nie tworzono, czego nie da się konwencjonalnie zaszufladkować. Jest bardzo inne, bardzo ekscytujące, i ma mocno wyszukany wygląd. Przypomina filmy fabularne. I wciąż zastanawiamy się nad tym jak to w ogóle wyświetlać.
TV Guide: Czy to prawda, że ma być sto odcinków?
Lucas: Zamierzamy zrobić sto odcinków. Teraz jesteśmy przy numerze 40. Pewnie skończymy między 50 a 60 zanim to zaczniemy puszczać. A to planujemy następnej jesieni, niecały rok od teraz, ale zobaczymy co się wydarzy.
TV Guide: A gdzie chciałbyś to zobaczyć? I w jaki sposób powinno być oglądane? To nie brzmi jak kreskówka na sobotni ranek.
Lucas: Obecnie nie wiem. Owszem na razie ludzie o tym rozmawiają, ale daleko nam do konsensusu. "Gdzie to wyświetlić? Jak?" Z pewnością po 9 i nie może być to kanał dla małych dzieci.
TV Guide: Więc widziałbyś to na kanałach bardziej ogólnych, czy na Sci Fi Channel lub czymś w tym stylu?
Lucas: Cóż, to jedna z tych rzeczy. Telewizja jest bardzo uporządkowana do małych szczegółów, ale gdy one się nie zgadzają, nikt nie wie co z tym zrobić. A ja jak zwykle jestem poza pudełkiem. "Nie mamy dla was opakowania" [śmiech]. Ale to są Gwiezdne Wojny i do tego bardzo dobre, więc liczę, że w ten lub inny sposób ludzie zaczną wychodzić z pudełka i znajdą dla nas dom.
TV Guide: A co z serialem aktorskim?
Lucas: Pracujemy nad tym. Powoli przymierzamy się do rozpoczęcia pisania scenariuszy.
TV Guide: A jak się on będzie miał w stosunku do Wojen Klonów i do filmów?
Lucas: Więc, Wojny Klonów mają wszystkie główne postaci, Yodę, Anakina, Obi-Wana czy Imperatora, czyli głównie z filmów, są więc prawie jak filmy. Serial aktorski jednak nim nie jest. Będzie w uniwersum Gwiezdnych Wojen, więc będą tam postaci, które wcześniej odgrywały niewielką rolę, i tu poznamy ich historię. Będzie osadzony między epizodami III i IV, kiedy panowało Imperium. Tak jak w Epizodzie IV, Imperator i Vader są znani, ludzie o nich mówią, ale nie widzimy ich, bo akcja odgrywa się w innym miejscu niż oni się znajdują. Owszem są szturmowcy, ale nie ma Jedi. To będzie inne, bardzo ekscytujące, to część uniwersum nigdy wcześniej nie eksplorowana. Z jednej strony mamy sagę, i jej wymagania, choćby Darth Vader, bo to jego historia od momentu gdy miał 10 lat, aż do śmierci. Tam trudno zboczyć z drogi, ze względu na opowieść, nie można sobie jakby skręcić w 10 aleję i zobaczyć co tam jest, ale teraz serial na to pozwala.
TV Guide: Zamierzasz to wyprodukować? Zamierzasz nakręcić kilka odcinków? Czy może wpierw dogadać się ze stacją?
Lucas: Nie, zrobimy to dokładnie tak samo jak z animowanym, czyli najpierw napiszemy cały pierwszy rok, rozpoczniemy zdjęcia, nakręcimy cały rok, a dopiero jak będziemy mieć coś do pokazania, zobaczymy gdzie to się umieści. Chcemy mieć sto odcinków, jak w animowanym. Ale tym razem będzie łatwiej umieścić je w telewizji, bo to w końcu serial aktorski.
TV Guide: Więc chcecie to nakręcić zanim podpiszecie umowę? Czy jak ma to działać?
Lucas: Tak nakręcimy to nim podpiszemy umowę, robiąc serial i wierząc, że go sprzedamy. Robimy go sami dla siebie i sami go finansujemy, nie potrzebujemy umów ani nic w tym rodzaju. Tylko zamierzamy go potem sprzedać.
TV Guide: A więc będzie czekać aż stacja pokroju HBO powie "weźmiemy wszystkie sto?"
Lucas: Tak, ale prawdopodobnie to tak nie zadziała. [Śmiech] Może i ktoś mógłby, ale zazwyczaj biorą po 13 czy 26 odcinków i patrzą co się dzieje, wtedy biorą następną grupę. A jeśli grupa nie odniesie się do ich oczekiwań to pójdziemy do innej stacji. Lucasfilm ma działać jak firma produkująca.
TV Guide: Tak, tyle że normalnie stacja kontraktuje pilot, scenariusz lub wybiera... Znasz proces.
Lucas: Tak, ale mam też pewność, że to dobre, a ja mam zamiar zrobić coś na prawdę dobrego, więc nie boje się o tę część. A jeśli przyjdzie najgorsze, cóż będę miał produkt na półce. [Śmiech]
TV Guide: Jest jeszcze cały rynek DVD.
Lucas: Owszem. Ale oto sposób jak to się robi w San Francisco: po pierwsze to jest coś, co ja chcę zrobić, więc zamierzam to zrobić. a jak się z tym ma system, jak mam w niego wejść i układać, by zarobić swoje pieniądze, to cała gama problemów z którymi nie mam zamiaru się zmagać na tym etapie. Ja tylko chcę zrobić, to co zamierzam zrobić. To jak z Gwiezdnymi Wojnami, zrobiłem pierwszy film, acz chciałem zrobić trzy, gdyby pierwszy nie był sukcesem i tak chciałbym zrobić jakoś pozostałe. Moim zadaniem było zrobić je wszystkie trzy i to dlatego zależało mi na prawach do sequeli, bo nie chciałem by ktokolwiek inny to kontrolował, nie chciałem by mnie kontrolował. A zamierzenie było takie, że gdyby pierwszy nie przyniósł zysku, nie przekonałbym studia do zrobienia kolejnych, a tak nawet nie musiałbym.
TV Guide: I jak wielu już zauważyło przede mną, przewidziałeś aby zapewnić sobie prawa do sequeli czy produktów...
Lucas: Jak mówiłem wiele razy, wcale nie byłem tak bystry, po prostu byłem zdesperowany. Z mojego punktu widzenia chciałem zrobić film i nazwać go "Tragedią Dartha Vadera". I to miał być jeden film, tyle że byłby zbyt długi i zbyt drogi, więc podzieliłem go na trzy. Wtedy wiedziałem, że nie chcę go odkładać na półkę, że chcę w jakiś sposób go zrobić. Nie ważne jak, nieważne z kim, chciałem go zrobić. I to nie dlatego, że chciałem nakręcić sequele, chciałem by historia była zakończona, i chciałem się upewnić, że będzie wyglądać tak jak ja tego chcę.
TV Guide: Poluzowałeś kajdany pozwalając ludziom robić różne rzeczy z materiałem Gwiezdno-wojennym. Internet stał się forum dla każdego, ale były czasy gdy podchodziłeś niechętnie do tych rzeczy, a to obecnie się zmieniło.
Lucas: To nie jest kwestia zmiany zamiarów, a raczej tego, że wcześniej koncentrowałem się na filmach i nie chciałem w żaden sposób ich narażać. A kiedy skończyliśmy te ostatnie trzy, byliśmy o wiele bardziej przychylni działaniom fanów i nie tylko, także dlatego, że my już swoje skończyliśmy... To co zostało stało się częścią kultury, więc nie można ludziom zabronić się do nich odwoływać. Ja osobiście lubię komedię. Jest mnóstwo świetnie zrobionych filmików i parodii Gwiezdnych Wojen w sieci, które są po prostu komiczne.
TV Guide: Ale to powoduje, że one też żyją. Moja córka odkryła sagę właśnie w ten sposób, być może nie odkryłaby jej inaczej. To było "Oni się tu z czegoś nabijają. Z czego, Tato? Z jakiego filmu?"
Lucas: I to właśnie dlatego ja mam też z tego wiele śmiechu. No i kocham animację, zawsze chciałem to zrobić, zawsze chciałem eksplorować inne aspekty Gwiezdnych Wojen, których wcześniej nie musiałem ruszać. Więc telewizja wydaje się być doskonałym miejscem do tego. Mogę się tu poruszać bardziej wolno i bardziej eksperymentalnie. Robiliśmy podobne rzeczy [w 1992-1993] z Kronikami Młodego Indiany Jonesa. A teraz pierwsza cześć z trzech serii przygód trafiła na DVD, a to wielka rzecz bo jest tam wiele dokumentów i mnóstwo materiału z planu.
TV Guide: Wygląda to na jakąś złotą erę w TV dla SF i fantasy. To więc chyba dobry moment dla ciebie by robić rzeczy, które kochasz robić?
Lucas: Tak. I jestem tym bardzo podekscytowany. Właściwie to nie mogę się doczekać, jestem bardzo podniecony animowaną serią, bo to coś, co pchnie całą animację 3-D w nowym kierunku. A serial aktorski to dopiero wyzwanie, ponieważ konceptualnie jest to ciekawsze niż wszystko, co robiliśmy wcześniej.
TV Guide: A i jest jasne dla ludzi, że mówiąc o 3-D, nie masz na myśli 3-D z okularami...
Lucas: nie, nie. To animacja 3-D typu Toy Story. Jedyną rzeczą tego typu w TV był Jimmy Neutron.
TV Guide: Dobrze, ale skoro jesteśmy już przy TV to porozmawiajmy o niej trochę. Czy jest jakaś TV, którą lubisz oglądać?
Lucas: Oglądam trochę TV, ale niezbyt dużo. Głównie informacje i tego typu rzeczy, no i History Channel jak mam być szczery. Lubię też seriale w stylu Law & Order. No i lubię Jona Stewarta. [smiech]
TV Guide: Lost lub Herosi, ludzie się spodziewają czegoś w tym stylu po serii George'a Lucasa?
Lucas: Oglądam je. Ale w przypadku ciągnących się serii mam tendencje aby czekać aż wszystkie się ukażą na DVD i obejrzeć je razem, bo to przykład, że jak straci się jeden odcinek, to jest to na prawdę strata. One są dla mnie jednak trochę kłopotliwe. Ale są jeszcze inne rzeczy, które zmuszały mnie by śledzić nowe odcinki co niedzielę, to był Rzym czy Deadwood. Kocham te seriale.
TV Guide: To musisz być wnerwiony na HBO za końcówkę Deadwood.
Lucas: Tę złość to czuje raczej a propos Rzymu [Śmiech]. Owszem kocham Deadwood, ale Rzym bardziej. I na litość boską, oni dopiero rozpoczynali serię. August był wielkim imperatorem, i nikt dobrze nie opowiedział jego historii. Owszem pewnie powiedzą "Ale on był zły", czego nie chcę ... Nie chcę się tu wypowiadać. Ale myślę, że poszli na skróty zmieniając aktora grającego Augusta w połowie serii, a przecież on miał 19 lat kiedy przejął władzę. A w rzeczy samej nie był tak zły jak go malowano. A jego 50 lat na tronie było najwspanialszymi 50 latami Rzymskiej historii i cywilizacji, kiedy imperium zaistniało. Rozwijało się przez czasy Cezara, a potem gdy August umarł, zaczęło się zwijać.
TV Guide: Rzym i Deadwood były bardzo drogimi serialami. Deadwood częściowo był finansowany przez Paramount.
Lucas: Wiem, ale one są bardzo dobre. [Śmiech] I przynoszą pieniądze! Częścią problemów moim przypadku jest to, że 100 % nakładów ponoszę sam, przez to jest to mniej atrakcyjne dla studia filmowego czy sieci telewizyjnej. Ale oni nadal mogą zarobić wiele pieniędzy bo ich pierwszym źródłem dochodu są reklamy. Pierwszego Indianę Jonesa odrzucono wszędzie, każde studio w Hollywood, ponieważ był zbyt drogi, i bali się, że nie zarobi. A wiem, że Paramount zbił na tym fortunę.
TV Guide: Dziękuję za wywiad.