

Dziś Rzeszowska Akademia Mocy (RAM) obchodzi kolejny jubileusz - 25 lat działalności.
Akademia powstała 10 października 2000 roku jako jedna z sekcji Rzeszowskiej Akademii Komiksu (RAK), którą w 1997 roku założył Wojtek Birek. RAK działa przy Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie i zrzesza okolicznych twórców oraz miłośników komiksów.
Marcin "Brighty", Piotrek "DenVer" i Kamil "Kyle", trzej uczniowie szkół średnich, postanowili założyć rzeszowski fanklub Star Wars, a ponieważ dwóch z nich należało do RAKu, więc RAM został jego sekcją i tak trwa do dziś.
Pięć lat temu, w tym miejscu, opisałam pokrótce historię RAMu oraz jego działalność, natomiast dziś oddajmy głos jednemu z "ojców założycieli" rzeszowskiego fanklubu - Brighty'emu:
"Pierwsze co przychodzi mi do głowy na pytanie o zakładanie RAMu, to nasz młodzieńczy poziom entuzjazmu w tamtych czasach i radości ze spotykania ludzi, którzy dzielili z tobą twoją pasję. Gwiezdne Wojny były czymś specjalnym, co każdy z nas osobiście odkrył i jeśli pobudzały twoją wyobraźnię, jest duża szansa, że byłeś w tym samotny. Dla twoich kolegów w klasie był to najprawdopodobniej świat obcy, nieznany, nieinteresujący, może i głupi, dziecinny. Więc spotkanie kogoś "kto też..." kończyło się przegadanymi godzinami i chęcią przegadania następnych.
RAM zakładaliśmy we trzech: Kamil, Piotrek i ja. Kamila znałem już parę lat, jeszcze z podstawówki i SW, i gry komputerowe były naszymi wspólnymi pasjami. Z Kamilem to były niekończące się dyskusje, bo jeśli ja byłem Rebelia, to on Imperium, jeśli ja Luke Skywalker, to on Kyle Katarn, jeśli jak X-Wing, to on TIE Defender... Rozumiecie. I to nie tylko jeśli chodzi o Odległą Galaktykę. Na zawsze pozostanę mu wdzięczny, gdyż był jedną z tych okazji w moim życiu, która pchała mnie jednocześnie do poznawania lepiej uniwersum Lucasa, ale jednocześnie do budowania zdolności krytycznego myślenia i argumentacji. A Kamil, choć rocznikowo młodszy, był często lepiej przygotowany do tych dyskusji niż ja.
Piotrka natomiast poznałem niedługo przed założeniem RAMu, kiedy przed maturą wybraliśmy się (ja, promil i jeden z naszych kolegów) na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Zaczepił mnie ze względu na moją Star Wars-ową koszulkę, które były jeszcze rzadkością i były raczej wykonywane chałupniczo (jak moja). Niepomni trochę na czas i miejsce, natychmiast zaczęliśmy się dzielić naszą pasją z prawdziwym entuzjazmem. I entuzjazm jest tu naprawdę słowem operacyjnym. Jeśli my z Kamilem wpisywaliśmy się w stereotypowy obraz raczej introwertycznego nerda, Piotrek to żywiołowy ekstrawertyk, który powie ci, że świat jest prosty i to tylko ty sobie go w głowie komplikujesz swoim krytycznym myśleniem.
Byłoby prawdziwą niewdzięcznością nie wspomnieć też o roli Wojtka Birka i Rzeszowskiej Akademii Komiksu. Jej spotkania w soboty w Rzeszowskim WDKu (któremu za gościnę również należy się wdzięczność) były dla nas pierwszym i pewnie najważniejszym doświadczeniem fandomu, a Podkarpackie Spotkania z Komiksem pierwszymi naszymi konwentami. Nasza nazwa jest świadomym ukłonem w stronę RAKu, a nasze spotkania nadal najczęściej stanowią część bloku Manga-Komiks-Star Wars.
Dlaczego to akurat nas trzech, wyżej wspomnianych, wzięło w swoje ręce inicjatywę, wybrało datę 10.10.2000 r. i na kartce papieru oświadczyło, że powołują do istnienia rzeszowski fanklub Gwiezdnych Wojen? Jednoznacznej odpowiedzi nie mam. Już od lat znaliśmy się z promilem. Razem z Piotrkiem na spotkania przychodziły jego siostry. Jakimś cudem nawiązały z nami kontakt Kasis z Doris. Kamil miał kilku kolegów w klasie, którzy też byli zainteresowani, więc to środowisko liczyło nawet wtedy już więcej osób.
I najbardziej zdumiewający jest fakt, że ten zadeklarowany na kartce papieru i nigdzie niezarejestrowany fanklub nadal istnieje ćwierć wieku później. Wszyscy założyciele go opuścili, z Kamilem i Piotrkiem straciliśmy kontakt. Ja też na lata opuściłem Rzeszów, a potem w ogóle przeprowadziłem się do Anglii, okazjonalnie odwiedzając spotkania i zachowując jednak kontakt z promilem i Kasis, którzy przejęli odpowiedzialność za RAM. W końcu wróciłem, ale zawsze miało dla mnie znaczenie, że ten klub nie tylko kiedyś istniał, ale istnieje nadal.
Oczywiście sporo się zmieniło. I my i obiekt naszych zainteresowań również. Jestem jednym z tych osobliwych przypadków, które zaczęły swoją przygodę z Sagą, nie od filmów, ale przez to, że trafiłem w bibliotece na książki. I przez parę lat obejrzenie filmów było marzeniem (w telewizji ich nie pokazywali, a odtwarzacza VHS u nas w domu nie było), które zrealizowało się niemal opatrznościowo, kiedy do kin weszła Edycja Specjalna. To, że Disney i Kathleen Kennedy potraktowali kanon, z którym dorastałem i fanów jak Imperium potraktowało Ghorman i jego mieszkańców sprawia, że nie do końca potrafię sobie odpowiedzieć, czy to, czego byłem fanem, jeszcze istnieje i czy mogę i chce się nazywać fanem. Musicie mi pozwolić na, choć tyle biadolenia, nie jestem w stanie myśleć na ten temat z pominięciem tego faktu. Ale tym bardziej jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy mi w tej przygodzie od tak wielu lat towarzyszą, a ostatnio tak dość regularnie muszą się z tym moim biadoleniem mierzyć. Tym bardziej doceniam nasz RAM."

Już jutro spotkamy się w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie by powspominać co wydarzyło się w ciągu tego ćwierćwiecza. Szczegóły znajdziecie tutaj.