Chewbacca skierował dziób pojazdu w niebieską, kwadratową paszczę tunelu i zaczął się powoli opuszczać w czeluści centrum zatrzymań. Malla wyciągnęła karabin blasterowy spomiędzy foteli i zaczęła omiatać wzrokiem przestrzeń pod nimi.
- [To model dla komandosów] - objaśnił ją Chewbacca. - [Odbezpiecza się automatycznie, gdy tylko chwycisz za łoże i położysz palec na spuście.]
Malla wypróbowała uścisk na broni i skinęła głową.
- [Nie ufam sobie z tym czymś] - schowała broń do kabury umieszczonej za fotelem pilota i zaczęła patrzeć przez przednią szybę. - [ Jestem pewna, że masz plan]
Chewbacca przytaknął.
- [I to całkiem niezły] - minął bardzo ostry zakręt, służący uniemożliwieniu penetracji miejsca na pełnej szybkości i oznajmił - [Znaleźć Lumpy'ego i zabrać go do domu. Kiedy „odrzuceni” zorientują się, że to my pilotujemy ich śmigacz, będą mogli próbować go zabić. Dlatego musimy działać szybko i uderzać mocno.]
Chewbacca minął kolejny ostry zakręt i, poprzez otwartą wrota bezpieczeństwa, wlecieli do olbrzymiego garażu. Oświetlony tym samym przyćmionym światłem co wejście do tunelu, garaż był wypełniony zdewastowanymi śmigaczami, beczkami z karboplastiku i walającymi się stertami jakichś gratów.
Na przeciwko tunelu, znajdował się ledwo dostrzegalny kształt, przypominający dwupiętrowy mostek, którego transpastalowy panel obserwacyjny pokryty był brudem i usiany śladami po blasterowych strzałach.
Drugi śmigacz zaparkował przy stanowisku obok mostka. Czterech „odrzuconych” stało za pojazdem, szarpiąc się z młócącą powietrze futrzaną kulą, którą próbowali zawlec przez otwarte drzwi bezpieczeństwa w głąb centrum przesłuchań. Gdy się zbliżyli, Chewbacca dostrzegł guzy i siniaki na zakrwawionych twarzach prześladowców swojego syna.
- [Patrz jaki im daje wycisk] - podleciał śmigaczem do sąsiedniego stanowiska. - [Naliczyłem dwa złamane nosy i przemieszczoną szczękę.]
Malla spojrzała na niego z dezaprobatą.
- [To nie jest dziecięca przepychanka, Chewbacca] - podniosła się z fotela i przeszła na tył śmigacza. - [Żeby tak walczyć, Lumpy musi być bardzo przerażony.]
- [Trochę strachu nie zaszkodzi. Później będzie bardziej ostrożny] - Chewbacca zatrzymał śmigacz. - [Wiesz co robić?]
Skinęła głową.
- [Walić mocno, szybko i wrócić z Lumpy'm]
- [I z notesem Księżniczki Lei, jeśli go znajdziemy] - Chewbacca wstał i wślizgnął się do wieżyczki strzelniczej. - [Będę Cię osłaniał.]
Malla wybiegła przez tylne drzwi śmigacza, wykrzykując ostrzeżenia i przekleństwa. Zanim Chewbacca zdążył unieść lufę ciężkiego blastera, była już przy „odrzuconych,” rozrzucając wychudłe ciała na boki i odtrącając kościste dłonie od syna. Chewbacca wystrzelił kilka razy w podłogę, żeby postraszyć uciekających przez drzwi bezpieczeństwa dwóch niedobitków. Oswobodzony Lumpy podniósł się na nogi i rzucił się za swoimi porywaczami.
- [Tędy!] - Lumpy wskazał ręką w kierunku drzwi. - [To jest...]
Malla złapała małego za ramię i szarpnęła go w kierunku śmigacza. Lumpy wyrwał się z jej uścisku. Strach najwidoczniej niczego go nie nauczył.
- [Lumpy!] - zaryczał Chewbacca. - [Chodź...]
- [To pułapka!] - Lumpy chwycił Mallę za rękę i próbował bezskutecznie zaciągnąć ją w stronę drzwi bezpieczeństwa. - [Szybko!]
Chewbacca obrócił się, żeby zlustrować resztę garażu i dostrzegł jak w dalekich rogach pomieszczenia otwierają się małe panele.
- [Uciekaj!]
Nakazał Malli ruchem ręki uciekać, a sam wypadł z wieżyczki w chwili, kiedy drzwi bezpieczeństwa zaczęły się zasuwać. Rzucił się na tył śmigacza i wystrzelił w górną prowadnicę. Drzwi się zablokowały.
Promienie z działek zaczęły trafiać w pancerz śmigacza, trzęsąc nim i przelatując przez niego na tyle często, by nie pozostawić żadnych wątpliwości, jaki byłby los tych, którzy chcieliby się tam ukryć. Malla i Lumpy dotarli do drzwi bezpieczeństwa i przeszli się przez zmniejszającą się szczelinę. Chewbacca pognał za nimi, uderzając w drzwi ramieniem i przeciskając się przez nie bokiem.
Dostał się w sam środek wiru rykoszetujących laserowych ładunków, młócących naokoło futrzanych ramion i fruwających ciał „odrzuconych.” Potem dostrzegł rząd bladych twarzy próbujących dostać się do środka z wejścia naprzeciwko i otworzył ogień z ciężkiego blastera.
Twarze zniknęły.
Następnie uderzył kolbą broni w czaszki dwóch kolejnych „odrzuconych,” posyłających w ściany blasterowe strzały, w miarę jak Lumpy próbował skierować ich ręce w stronę podłogi. Potem odwrócił się i ujrzał Mallę składającą na pół ostatniego przeciwnika - tyle, że w przeciwnym kierunku.
Potem, zostawiwszy ją, by osłaniała tyły, Chewbacca przestąpił nad kilkoma rozrzuconymi na ziemi ciałami i zajrzał przez drzwi do wnętrza ponurego bloku więziennego przeznaczonego dla około stu zatrzymanych. Przez centralną część pomieszczenia biegła mała grupa „odrzuconych,” uzbrojonych w przestarzałe karabiny blasterowe E-11.
Chewbacca uniósł swój ciężki blaster i potrząsnął głową, a kiedy tamci się zatrzymali i zaczęli kierować na niego lufy broni, ściął ich wszystkich.
Dopiero wtedy się zorientował, że i on, i jego rodzina znajdują się w pewnego rodzaju przedsionku, strefie przejściowej dla więźniów, ze stanowiskami strażników po lewej i rzędem ogłuszającym kajdanek po prawej.
Z garażu dobiegały nieustanne staccato laserowych działek, których strzały odbijały się od podłogi i od czasu do czasu trafiały w wybrzuszające się już drzwi bezpieczeństwa.
- [Wszyscy cali?] - spytał Chewbacca.
- [Ja... raczej tak] - oznajmił Lumpy. - [Tak mi się wydaje.]
- [Jesteś cały we krwi] - powiedziała Malla, zbliżając się do małego. - [Niech na Ciebie spojrzę.]
Już miał na to pozwolić, ale dostrzegł spojrzenie Chewbaccy i cofnął się.
- [To nie moja krew] - Lumpy spojrzał w kierunku dudniących od strzałów drzwi, a potem popatrzył na Chewbaccę. - [Dobrze, że wiedziałem o tej pułapce, prawda? Gdy...]
- [Jeszcze nie uciekliśmy, Lumpy] - stwierdził Chewbacca, rozglądając się po niewielkim pomieszczeniu w poszukiwaniu wyjścia. Drzwi prowadzące do stanowisk strażników były zatrzaśnięte, pozostawiając blok więzienny jedyną możliwą alternatywą, a tej Chewbacca chciał za wszelką cenę uniknąć. - [Później się wytłumaczysz.]
Twarz Lumpy'ego zmarkotniała.
Chewbacca zignorował wyrzuty sumienia, które poczuł, nie pozwalając małemu dokończyć i, zaglądając przez zabrudzoną szybę obserwacyjną do stanowiska strażników, zlokalizował panel kontrolny. Zagoniwszy Mallę i Lumpy'ego w róg pomieszczenia, przycisnął wylot lufy swojego ciężkiego blastera do transpastalowej ściany i naparł na niego z całych sił.
- [Lumpy, nigdy tak nie rób] - ostrzegł. - [Chyba, że będziesz musiał.]
- [Ale czy odrzut nie spowoduje …]
- [Spowoduje.]
Chewbacca zamknął oczy i nacisnął spust. Po chwili oślepionego błyskiem z lufy, odrzuciło go na ścianę po przeciwnej stronie. Następnym wrażeniem, którego doświadczył, było zsuwanie się po ścianie na podłogę z dzwoniącymi uszami i nozdrzami wypełnionymi zapachem przypieczonego futra. Jedno ramię miał uniesione do góry a napięcie mięśni między łopatkami odczuwał w niemniejszym stopniu niż uderzenie ogłuszającą pałą.
- [Możesz wstać?] - zapytał łagodny głos. Głos Malli.
Chewbacca otworzył oczy i przekonał się, że wciąż ma nogi. Potem rozpoznał niewielkie pomieszczenie, w którym byli nadal uwięzieni, a po chwili pamięć ostatnich chwil gwałtownie powróciła. Podniósł z podłogi upuszczoną broń, podniósł się z trudem na nogi i popatrzył na stanowisko strażników. W miejscu, gdzie przyciskał blaster do transpastali, znalazł dziurę wielkości pięści podczas gdy szyba obserwacyjna stała się nieprzezroczysta z gorąca.
- [Gdzie Lumpy?]
Malla wskazała gestem na drzwi do stanowiska strażników, które były już otwarte. Chewbacca przeszedł przez nie i znalazł czekającego wewnątrz Lumpy'ego, który pilnował drugiego końca pomieszczenia.
Kiedy dołączyła do nich Malla, Chewbacca podszedł do panelu kontrolnego, zamknął wejścia do bloku więziennego i do pomieszczenia strażników, a potem strzałem z blastera zniszczył konsolę.
Odwrócił się do Lumpy'ego.
- [A teraz opowiedz mi o tej pułapce.]
Lumpy był zachwycony.
- [Naprawdę?]
Chewbacca był rozdarty pomiędzy wyłojeniem małemu skóry za nieposłuszeństwo i pochwaleniu go za uratowanie im życia - po prostu nie wiedział, która droga pozwoli im trzymać Lumpy'ego pod kontrolą, zanim nie wydobędą się z tarapatów.
Ostatecznie ograniczył się do skinienia głową.
- [Kiedy wciągnęli mnie do śmigacza] - zaczął Lumpy -["On" podkreślił, że będziecie za nami podążać.]
- ["On"?] - spytała Malla.
- [Ich droid] - wyjaśnił Lumpy. - [Przynajmniej tak mi się wydaje, że "On" jest ich - wszyscy się zachowują jakby byli własnością "Onego." Droid powiedział, że wie jak myślą Wookie, i że będzie gotowy kiedy za mną pojedziecie. Więc kiedy tu przylecieliśmy, i "On" kazał swoim zbirom żeby trzymali mnie na parkingu dopóki nie nadlecicie, wiedziałem, że zastawia pułapkę.
- [Ten droid…] - Chewbacca zajął miejsce Lumpy'ego przy wyjściu, za którym widoczny był pusty korytarz z dwójką drzwi od strony garażu i zepsutą turbowindą na końcu. Wiedział, że winda jest zepsuta, gdyż ktoś wepchnął zdezelowaną drabinę w jej szyb. - [Jak wyglądał "On"?]
- [Pająkowaty, z błyszczącym korpusem i mnóstwem długich nóg] - opisał Lumpy.
- [Wygląda na to, że to jakiś droid przesłuchujący serii IT] - doszedł do wniosku Chewbacca, próbując zrozumieć, jak przestarzały robot-oprawca mógł dokonywać takich rzeczy. - [Dobrze się spisałeś. Roboty serii IT są bardzo sprytne - a to jest ważny powód, żebyś od teraz postępował tak jak mówię.]
- [Nie martwcie się] - odezwał się Lumpy.
- [Jesteśmy zmartwieni] - powiedziała Malla. - [Gdybyś nas wcześniej posłuchał, nie wpadlibyśmy w takie kłopoty.]
- [Ale wtedy nie wiedzielibyśmy, gdzie jest notes komputerowy Księżniczki Lei…]
- [Lumpy!] - Chewbacca spuścił wzrok na małego. - [Martwisz mnie.]
Nie czekając na odpowiedź, Chewbacca ruszył korytarzem. Mimo, że był zaniepokojony tym, co robot typu IT mógł zaplanować na wieczorny bankiet, najważniejszą była dla niego ucieczka z całą rodziną z centrum zatrzymań. Danie się zabić, próbując osiągnąć status bohaterów, nie ocaliłoby nikogo.
Oboje drzwi w korytarzu okazały się być zamknięte od zewnątrz, więc jedyną możliwą drogą ucieczki mogła być jedynie turbowinda.
Chewbacca w każdej chwili spodziewał się gromady „odrzuconych,” wypadających zza pleców lub z szybu windy, ale udało im się dojść do końca korytarza bez przeszkód.
Nakazał Malli i Lumpy'emu odczekać chwilę, podczas gdy sam wspiął się na prowizoryczną drabinę, by się upewnić, że w pobliżu nikogo nie ma. Już nie słyszał łomotu blasterów w garażu, ale dochodziły stamtąd inne dźwięki: przytłumiony warkot i ściszone okrzyki, oraz niewątpliwy skrzek wydającego rozkazy droida.
Wspiąwszy się na drabinę, znalazł się w tym samem, przypominającym mostek pomieszczeniu, które miał okazję widzieć wcześniej; teraz przyglądał się ciemnym stołom, konsolom kontrolnym i stanowiskom blasterów.
Kiedy obiekt był nowy, panele obserwacyjne po obu jego stronach umożliwiały niezakłócony widok zarówno na garaż, jak i na blok więzienny. Teraz transpastal była tak umazana, że mógł jedynie dostrzec mgliste kształty i upiorne sylwetki.
Na jasno oświetlonym stole w środku pomieszczenia, niewielki, przypominający ptaka droid pochylał się nad notesem elektronicznym, bucząc, piszcząc i migotając, gdy jego manipulator tańczył nad klawiaturą. W przeciwieństwie do wszystkiego w centrum zatrzymań, korpus droida był lśniący i wypolerowany, a jego serwomotory nasmarowane i dobrze utrzymane.
Chewbacca zniżył się na drabinie i zwrócił do Lumpy'ego.
- [Czy z IT był jeszcze drugi robot?] - szepnął.
Lumpy skinął głową.
- [Tak, mały slicer] - odparł równie cicho. - [To on był ze złodziejami w mieszkaniu Solo.]
Chewbacca kiwnął głową ze zrozumieniem. Przypomniał sobie podobnego robota, który krył się za rurami nadciśnieniowymi, zanim porwano Lumpy'ego, poza tym, obecność slicera mogła z pewnością wyjaśnić obejście systemu alarmowego w mieszkaniu. Nie mówiąc już o tym, że mógł on nakazać robotom sprzątającym zatarcie śladów włamywaczy w elektrowni. Jego obecność nie wyjaśniała tylko faktu, w jaki sposób, taki wart milion kredytów robot znalazł się w rękach „odrzuconych.”
- [Slicer pracuje właśnie nad jakimś notesem elektronicznym…]
- [To na co czekamy?] - wyrwał się Lumpy Wskoczył na prowizoryczną drabinę i zaczął się wspinać. - [Za nim!]
Tym razem Chewbacca był na to przygotowany.
- [Na dół!] - ściągnął Lumpy'ego z drabiny i postawił go zdecydowanie na ziemi. - [Jeszcze sprawisz, że ktoś zginie.]
Oczy Lumpy'ego zaokrągliły się, zbierając na płacz, a jego warga zaczęła drżeć. Chewbacca od razu poczuł się winny, ale bycie szorstkim wydawało się jedyną drogą wyjścia z sytuacji. Wycelował palec w twarz małego.
- [Nie jesteś gotowy] - powiedział stanowczo. - [Zostaniesz ze swoją matką. Zrozumiano?]
Lumpy skinął głową i z ponurą miną zaczął wpatrywać się w podłogę.
Chewbacca spojrzał na Mallę, wywrócił oczy i spytał.
- [Dacie sobie tu radę?]
- [W razie czego, wiemy gdzie Cię szukać] - odparła Malla. - [Ale pośpiesz się.]
Chewbacca zmierzwił Lumpy'emu futro, wspiął się po drabinie i zaczął podchody, niczym Wookie na łowach. Kiedy był już na tyle blisko, by być pewnym trafienia w cel, podniósł blaster i wymierzył go w robota. Kiedy zbliżył się na odległość trzech kroków, zatrzymał się i chrząknął.
Slicer kontynuował pracę.
- Jestem zajęty.
Chewbacca wystrzelił, chybiając o włos obudowę jednostki centralnej. Ramiona manipulatora zatrzymały się, a automat podskoczył obracając się w kierunku Wookiego.
- O co chodzi? - zażądał wyjaśnień. Zarejestrowawszy gatunek Chewbaccy, droid przeszedł na Shyriiwook. - [Mam tu nieprzekraczalny termin.]
- [Nie dokończysz tej pracy] - poinformował go Chewbacca. - [Wyłącz się, to może przetrwasz, żeby zostać przeprogramowanym.]
Droid opadł na notes komputerowy.
- [Zaprogramowano mnie na autodestrukcję na wypadek schwytania, ale nie musi do tego dojść. Mogę wyprowadzić Cię z tego miejsca żywym.]
- [To oznacza, że stąd wyjdziesz, a stanie się tak tylko wtedy, gdy przewieszę Cię sobie przez ramię] - Chewbacca postąpił naprzód i zaczął przyglądać się jego obudowie. - [Co z Ciebie za model? ISB jeden-dwadzieścia?]
- [Jeden-dwadzieścia?] - zadrwił robot. - Proszę mnie nie obrażać. Mój procesor jest pięćdziesiąt koma trzydzieści dwa razy szybszy niż u jeden-dwadzieścia.]
- {Więc musisz być wyposażony w GwendoLyn-Sześć] - stwierdził Chewbacca.
- [Zgadza się] - odrzekł dumnie robot. - [Tachyonowe ścieżki zapisu, pamięć kwantowa i biodyski]
- [Niezły jesteś] - zauważył Chewbacca. "I do tego musiałeś zostać wyprodukowany przez MerenData, imperialnego dostawcę droidów, w ciągu ostatnich dwóch lat." - [Musiałeś kosztować Ysannę Isard całą kompanię szturmową.]
- [Nie wiedziałem] - przyznał szczerze droid, który pomimo swoich możliwości przetwarzania danych, całkiem sporo o sobie powiedział. - [Koszty nigdy nie były moją priorytetową funkcją.]
Chewbacca uśmiechnął się, słysząc zwierzenia droida.
Poprzednia dyrektor imperialnego wywiadu, Ysanne Isard, była przez jakiś czas spoiwem łączącym Imperium pod nieobecność Palpatine'a. Na szczęście dla Nowej Republiki, zginęła półtora roku temu, kiedy jej prom eksplodował, pod koniec Wojny o Bactę.
Gdy Chewbacca składał w pamięci elementy spiskowej układanki, usłyszał za sobą delikatny szmer - prawdopodobnie jakiś ślimak odpadł od ściany. Najważniejsze było to, że wreszcie zrozumiał elementy planu Isard. Wysłać slicera, żeby uaktualnił oprogramowanie droida typu IT, który wciąż krył się w zakamarkach tajnego, imperialnego ośrodka zatrzymań, a potem usiąść i patrzyć jak wykonuje on swoją nową priorytetową dyrektywę: zniszczyć rząd odbudowującej się Nowej Republiki.
- [Słyszałem, że Ysanne Isard nigdy nie martwiła się o koszty] - zauważył Chewbacca, cały czas celując w robota. - [Ale jak…]
Chewbacca przerwał, czując na krzyżu dotyk lufy blastera.
- Myślę, że już dość się nagadaliście - stwierdził chrypliwy głos.
- [Chyba tak.]
Chewbacca pociągnął za spust, niszcząc slicera, notes i większość stołu, a potem odwrócił się w stronę napastnika, odskakując w bok i wysuwając ramię, by odepchnąć od siebie jego blaster. Poczuł szarpnięcie w łokciu i usłyszał trzask kruchej czaszki, ale już po chwili przyglądał się lufie broni kolejnego „odrzuconego.”
Ten okazał się ludzką samicą, równie bladą i obszarpaną jak pozostali, ale wyższą, o ostrym nosie i lodowatymi białymi oczami.
Wskazała na blaster, który trzymał w ręku.
- Rzuć to!
Za nią pojawiły się nagle dwie kosmate sylwetki, które zaczęły cicho skradać się w jej kierunku.
Chewbacca potrząsnął głową.
- Drugi raz nie powtórzę.
Rzucił broń na podłogę.
- Dobrze. Gdzie dwójka pozostałych?
Chewbacca wzruszył ramionami.
Oczy kobiety zwęziły się i wycelowała mu w głowę blaster.
- A więc nie ma powodu, żebyś…
Przerwał jej ostry głos robota typu IT, dobiegający z komlinku u jej pasa.
- Melduj. Widziałem rozbłyski strzałów.
Ostrożnie, nadal trzymając wycelowany w głowę Chewbaccy blaster, podniosła do ust komlink. Był to model krótkiego zasięgu, wykorzystujący wiązkę bezpośrednią, i przez to idealny w otaczających ich głębinach miasta.
- Miałeś rację - odezwała się kobieta. - Wookie przyszedł dokładnie do slicera. Załatwił go.
Malla skorzystała z rozproszenia kobiety i dała ostatnie dwa kroki do przodu. Pomimo to, Chewbacca zaczął mieć dziwne wrażenie, że wpadł w kolejną pułapkę. Po cichu zaczął błagać kobietę, żeby wspomniała, że także notes Księżniczki Lei został zniszczony.
Zamiast tego, kobieta spojrzała na swego nieprzytomnego partnera i dodała.
- Ratha też.
- To bez znaczenia - stwierdził IT. - ISB wykonał swoje zadanie. Już potrafię wykorzystać notes Księżniczki. Czy wyeliminowałaś Wookiech?
- Jeszcze nie.
Malla sięgnęła ponad ramieniem kobiety odtrącając blaster i w tej samej chwili zakrywając jej drugą ręką usta. „Odrzucona” zaczęła się szarpać, ale szybko skończyła, gdy Chewbacca pogroził jej palcem. Lumpy pojawił się chwilę później, z blasterem jej partnera w ręku.
- To na co czekasz? - pogroził IT. - Czy mam Cię znowu przypalać?
Chewbacca wskazał na blaster w ręku syna i podniósł trzy palce. Lumpy wystrzelił trzy razy w najbliższy stół, a Chewbacca zaczął wyć udając ból.
- Tak jest o wiele lepiej - stwierdził IT. - Upewnij się, że są martwi i wracaj do garażu. Czas „odrzuconych” nadchodzi. Kiedy Rebelianci przejdą do przeszłości, Wasza lojalność zostanie hojnie wynagrodzona.
Chewbacca uśmiechnął się szyderczo, odebrał kobiecie komlink i zmiażdżył go w dłoni.
- [Strach i nadzieja] - Chewbacca wyciągnął rękę i uderzył za uchem kobietę, która natychmiast zapadła w sen. - [Oto narzędzia oprawcy i tyrana. Kiedy słyszy się te słowa razem, czas by sięgnąć po kuszę.]
Lumpy skinął głową nadal wpatrując się w podłogę.
Chewbacca zmarszczył brwi.
- [O co chodzi? Jeśli jesteś zły, miej przynajmniej odwagę spojrzeć mi w oczy.]
- [Nie jestem zły] - Lumpy napotkał spojrzenie Chewbaccy, ale nie było w jego oczach iskierek buntu, jedynie przeprosiny, a może nawet wstyd.
- [Chciałem Ci po prostu pokazać. To wszystko.]
- [Co takiego pokazać?]
- [Że dam sobie radę sam] - odparł Lumpy. - [Jak Ty i Han.]
- [Ach...]
Zdumiony Chewbacca potrząsnął głową. Malla miała rację - buntownicze zachowanie Lumpy'ego miało na celu bardziej zadowolenie ojca niż przekonanie się o swojej własnej wartości. Nie wróżyło to dobrze rrakktorrowi Lumpy'ego w ciągu najbliższych paru lat, ale znaczyło, że Lumpy ma szlachetne serce, które szczęśliwie pomoże mu bezpiecznie kroczyć poprzez mroczne ścieżki, i to o wiele skuteczniej niż jakikolwiek rrakktorr.
Chewbacca zmierzwił małemu futro na głowie.
- [Mój synu, z pewnością się pogubiłeś. Nie Twoja to wina.]
- [Naprawdę?] - Malla i Lumpy odezwali się w tej samej chwili.
- [Czy ukradłeś notes elektroniczny Księżniczce Lei?] – odpowiedział pytaniem Chewbacca. - [Oto jak się mają sprawy dotyczące rodziny Solo. Gdybyś nie poszedł za złodziejem, sytuacja wyglądałaby o wiele gorzej. Moglibyśmy stracić cały Rząd Tymczasowy.]
To spostrzeżenie wydawało się niezmiernie ucieszyć Lumpy'ego.
- [Więc można powiedzieć, że właściwie uratowałem Nową Republikę?]
Chewbacca uśmiechnął się.
- [Póki co, jeszcze nie.] - sprawdził komlink i, nadal nie mając sygnału, ruszył w kierunku panelu obserwacyjnego. - [Najpierw musimy ukraść śmigacz i wydostać się stąd.]
Malla rzuciła przeciągłe spojrzenie na zepsutą turbowindę.
- [Nie moglibyśmy się po prostu tamtędy wspiąć?]
- [Chciałbym, żeby się dało] - odrzekł Chewbacca. - [Ale nawet gdybyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy, zabrałoby to nam godziny, a poza tym to jest centrum zatrzymań. Prawdopodobnie nie ma ono połączenia z poziomami powyżej.]
- [A my musimy odzyskać notes Księżniczki Lei] - dodał Lumpy.
- [Jeśli będziemy w stanie] - powiedziała Malla. - [Jest tylko tak dużo …]
- [Nie, musimy] - podkreślił Lumpy, wyglądając przez dziurę po blasterowym strzale. - [Już ładują zemex.]
Chewbacce zaschło w gardle.
- [Zemex?]
Lumpy spojrzał na niego.
- [Zapomniałem Wam powiedzieć. Jak lecieliśmy tunelem, IT kazał jednemu z „odrzuconych” przygotować zemex do załadowania.]
Malla podeszła do Chewbaccy.
- [Czy to źle?]
Chewbacca skinął głową.
- [To imperialny gaz bojowy.]
Spojrzał przez dziurę na garaż. Na środku pomieszczenia, kilku „odrzuconych” wyjmowało siedzenia z przedziału pasażerskiego jednego z okrytych czarnym pancerzem śmigaczy. W pobliżu mostka, kilkunastu dalszych ostrożnie przenosiło durastalowe pojemniki z zemexem na koniec platformy przeładunkowej. Ze sterczącym czubkiem i czterema podpórkami, utrzymującymi je w pionie, cylindry wyglądały jak prymitywne bomby.
Trzymając w wysięgniku notes Księżniczki Lei, mały robot starannie nadzorował załadunek. Jego korpus był tą samą, błyszczącą, naszpikowaną czujnikami kulą, typową dla standardowego droida przesłuchującego klasy IT-O, ale ten dźwigał na sobie jeszcze narzędzia swojej profesji - nakłuwacze, palniki, skalpele laserowe - a wszystko to na swoich wieloprzegubowych nogach, przypominających odnóża jakiegoś insekta.
Malla westchnęła i spojrzała na Chewbaccę.
- [Coś mi się wydaje, że los Nowej Republiki jest w naszych rękach.]
- [Tak] - ta odpowiedź przeraziła Chewbaccę, ale istotnie tak było. Musiał powstrzymać droida co znaczyło, że rodzina musiała mu pomóc; nie sądził, że bez jego pomocy, Malla i Lumpy, jakże niedoświadczeni w poruszaniu się po tego szczególnego rodzaju dżungli Coruscant, zdołają powrócić do bardziej cywilizowanych poziomów miasta. - [Życie Hana także. Ma być na bankiecie.]
Malla skinęła głową.
- [Myślę, że musimy to zrobić.]
- [IT to nasz problem] - stwierdził Chewbacca. - [Nie możemy mu dać okazji, żeby ponownie aktywował działa w garażu.]
- [Dlaczego nie możemy go od razu poczęstować blasterami?] - spytała Malla.
- [Ponieważ powrót do domu to najważniejsza część misji] - odezwał się Lumpy - [chyba, że jest się na tyle szalonym, żeby wcielać się w postać stojącą po stronie Imperium.]
Malla poczekała, aż Chewbacca to przetłumaczy.
- [Nie możemy dać się tu uwięzić] - powiedział Chewbacca. - [Kiedy zacznie się strzelanina musimy być jak najbliżej śmigacza.]
Chwilę milczenia przerwał Lumpy.
- [Wiem jak to zrobić]
Chewbacca słuchał cierpliwie, a tak mu się przynajmniej wydawało, jak Lumpy wyjaśnia, w jaki sposób dla odmiany zwabić w pułapkę droida.
Kiedy mały skończył, Chewbacca potrząsnął głową.
- [Nie zgadzam się] - oświadczył. - [Myślałem, że już wyrosłeś z odgrywania bohatera.]
Lumpy zmarkotniał, opuścił głowę i powiedział.
- [Wyrosłem. I też się boję.]
- [To dobrze] - oznajmił Chewbacca.
Malla pomyślała przez chwilę i zwróciła się do męża.
- [To oznacza, że masz lepszy pomysł.]
Przez chwilę milczeli, gdy Chewbacca próbował wymyślić coś mądrego.
Wreszcie Malla oświadczyła.
- [Tak myślałam] - odwróciła się do Lumpy'ego. - [Do dzieła. Czego jak czego, ale tego droid się nie spodziewa.]
Lumpy zamrugał nerwowo.
- [Naprawdę?]
Gdy Malla potwierdziła, Lumpy odwrócił się do Chewbaccy.
Chewbacca spojrzał na Mallę i mruknął pozwalająco.
- [Nie mam lepszych pomysłów, więc chyba zostałem przegłosowany.]
Lumpy podszedł do dość sporego otworu, pozostałości po trafieniu z działka, znajdującego się nad platformą przeładunkową. - [W takim razie do zobaczenia wkrótce.]
- [Będę Cię osłaniał] - odpowiedział Chewbacca. - [Jeśli Cię złapią…]
- [Wiem, wiem. Nie płaszcz się przed nikim] - dokończył Lumpy. - [Droidy przesłuchujące nie są wcale lepsze od zabijaków wśród naszej rasy. Sprawy idą ku gorszemu, jeśli dasz im to, czego chcą.] - skończywszy mówić, Lumpy zaczął się przeciskać przez otwór. Ani Chewbacca, ani Malla nie objęli go, nie powiedzieli mu także jak bardzo go kochają. Oznaczało to, że wcale nie myślą o tym, że już go nigdy nie zobaczą. Po prostu zajęli pozycję dziesięć metrów od niego przy innym, mniejszym otworze, gdzie trudniej można było ich dostrzec i zaczęli się przyglądać ostrożnie opuszczającemu się w dół Lumpy'emu.
Widok podejmującego tak wielkie ryzyko syna był dla Chewbaccy niemal nie do zniesienia, a co gorsza, nawet Malla zgodziła się, że jest to konieczne dla zapobieżenia niszczycielskiemu ciosowi wymierzonemu w Nową Republikę. Zastanawiał się, jak często przyjdzie borykać mu się z podobnymi myślami w ciągu najbliższego roku lub dwóch.
Gdy stawiał na szali jedynie swoje życie, myśli miał skupione, a nerwy opanowane. Teraz jego umysł galopował w poszukiwaniu innych rozwiązań dla kwestii, w której czas na podejmowanie decyzji dawno minął. Ręce trzęsły mu się tak widocznie, że musiał zdjąć palec ze spustu, żeby przypadkowo nie wystrzelić.
Zaczął mówić w tym samym momencie co Malla.
- [Ty pierwsza] - powiedział.
- [Mam tylko małe pytanie] - odezwała się Malla. - [Jak często zdarzają się takie rzeczy?]
- [W pobliżu rodziny Solo?] - choć następne słowa miały być bolesne, wypowiedział je bez wahania. - [Zbyt często, żeby Lumpy mógł zostać.]
Malla wzięła go za rękę. - [Dziękuję, że to powiedziałeś.]
- [Ale i tak musi się nauczyć walki na pięści] - dodał z uśmiechem Chewbacca. - [Kiedy się z tym uporamy, dopilnuję, żeby przylecieć na Kashyyyk, żeby go przez parę tygodni pouczyć. Przez ten czas, Hanowi powinno się udać trzymać z dala od kłopotów.]
Malla uśmiechnęła się.
- [W porządku. A więc, do zobaczenia w domu.]
Pazury u nóg Lumpy'ego zazgrzytały po transpastali, kiedy poszukiwał łączenia o podstawy panelu obserwacyjnego. Odgłos tak zaskoczył „odrzuconych,” że jedna z grup niemal upuściła pojemnik z zemexem. Wszystkie oczy spojrzały w kierunku hałasu. Lumpy odnalazł łączenie, którego szukał, i zniżył się, żeby zaczepić na nim ręce.
IT zawył.
- [Zatrzymać go!]
Lumpy rozhuśtał się, skoczył i zniknął z widoku, gdzieś pod platformą.
- [Czas na nas] - powiedziała Malla.
Wybiegli z pokoju, zeszli obok zepsutej turbowindy, podbiegli do najbliższych drzwi i zastawszy je zamkniętymi, zastygli w oczekiwaniu. Chwilę później usłyszeli przerażony głos Lumpy'ego dochodzący zza ściany, ale był on zbyt przytłumiony, żeby dało się go zrozumieć. Po chwili droid IT odezwał się nakazującym tonem, dał się słyszeć ryk nieprzekonanego Lumpy'ego i drzwi się otworzyły.
Malla wciągnęła małego do środka. Chewbacca otworzył ogień, kładąc pokotem pół tuzina „odrzuconych.” Dym i iskry zaczęły się wydobywać z otworu w boku trafionego droida, który zaczął przemieszczać się wzdłuż niskiego sufitu, a następnie uniósł się wyżej, pomiędzy krokwie w centralnej części garażu. Cały czas ściskał notes Księżniczki Lei.
Chewbacca rzucił się naprzód. Jego szarża kompletnie zaskoczyła „odrzuconych” i ci, którym nie udało się uciec lub rozproszyć, zginęli. Zauważył droida IT, lawirującego szaleńczo nad platformą przeładunkową, i ponownie wymierzył broń w jego kierunku. Strzał rozrzucił na wszystkie strony kawałki obudowy, paralizatory i skalpelowate odnóża robota. Nie mógł jednak dostrzec części elektronicznego notesu.
Fala blasterowych igieł pomknęła ku niemu z platformy. Chewbacca odpowiedział ogniem, tracąc z pola widzenia IT, ale ograniczając zabójczą falę do chaotycznej strużki. Następnie przebiegłszy wraz z Mallą i Lumpy'm przez platformę, schronił się za pojemnikami z zemexem.
„Odrzuceni” wstrzymali ogień.
- [Niczym mallakin, który kryje się za katarnem] - zauważyła Malla. - [Ale jak wydostaniemy się z gniazda?]
Chewbacca wysunął głowę do góry. Dziesięć metrów dalej, zauważył lufy kilkunastu blasterów, skierowanych w ich stronę sponad śmigacza, którego wcześniej ładowali „odrzuceni.”
- [Zabierzemy gniazdo ze sobą] - Chewbacca podał Malli blaster. - [Strzelaj w podłogę i wystrasz ich.]
- [A co z notesem?] - spytał Lumpy. - [Dopóki go nie odzyskamy…]
- [IT przyjdzie do nas] - oznajmił Chewbacca. - [Jesteśmy zagrożeniem dla jego priorytetowej dyrektywy. Nie może nas pozostawić przy życiu.]
- [Mogłeś to ująć inaczej] - westchnęła Malla.
Chewbacca podniósł jeden z ciężkich pojemników z gazem i ułożył go sobie w dłoni. Ważył prawie tyle co skuter, ale Wookie był prawie w szale bojowym i nie miał problemu z jego ciężarem.
- [Za . . mną.]
Chewbacca ruszył w kierunku śmigacza, a Lumpy i Malla podążali za nim, również kryjąc się za pojemnikiem.
Przerażeni „odrzuceni” pozostali na swych stanowiskach za śmigaczem, przeglądając się z niedowierzaniem i rozdziawionymi ustami zbliżającym się Wookiem. Kiedy Malla zaczęła strzelać w ich kierunku, wyszli z transu i rozpierzchli się, szukając drogi ucieczki.
Gdy cała trójka zbliżyła się do śmigacza, IT, a raczej to, co z niego zostało, spłynęło z góry i zatrzymało się na głowicy pojemnika. Nadal miało trzy wysięgniki, a jeden z nich ściskał notes Księżniczki Lei. Ale brakowało mu większości obudowy korpusu, z którego wnętrza wystawały spalone przewody i stopione płytki drukowane.
Droid skierował mechaniczne oko na Chewbaccę i odezwał się niemal niezrozumiałym skrzekiem.
- Użyłeś go jako przynęty ... swoje własne potomstwo?
Chewbacca zatrzymał się przy tylnych drzwiach śmigacza i, nie spuszczając robota z oczu, skinął głową.
- Nie przewidziałem... tego. - gdy mówił, jedno z jego ramion przesunęło się w kierunku korpusu. - A ty nie przewidziałeś, że ...
Ale Chewbacca to przewidział; już wcześniej zauważył pierścienie grzewcze, znajdujące się w płaskiej końcówce ramienia. Gdy niewielki palnik zapalił się do życia, upuścił pojemnik z gazem i rzucił się na robota, łapiąc go u podstawy tnącego ramienia i uderzając nim o maskę śmigacza.
IT obrócił palnik wokół własnej osi, wypalając długą i głęboką ranę na zewnętrznej stronie zaciśniętej dłoni Wookiego. Ręka Chewbaccy mimowolnie rozluźniła uścisk, ale w tym samym momencie jego druga dłoń pomknęła w kierunku zbliżającego się do pojemnika z gazem robota. Tym razem złapał go za końcówkę wysięgnika.
- [Przytrzymaj go nieruchomo] - dobiegł go głos Malli.
Wepchnęła lufę blastera w otwór w zdewastowanym korpusie robota i pociągnęła za spust. IT zniknął w eksplozji niebieskiego światła, która sprawiła, że Chewbacca jeszcze przez jakiś czas mrugał oczami, próbując pozbyć się plam przed oczami, jednocześnie wytrząsając dopalające się resztki ze swojego dymiącego gdzieniegdzie futra na ręku.
- [Czy nie słyszałaś, jak mówiłem Lumpy'emu, żeby nigdy tak nie robił?] - rzucił.
- [Chyba, że będzie musiał.] - poprawiła go Malla. Wyciągnęła z uścisku Chewbaccy wysięgnik droida, wciąż zaciskający się na elektronicznym notesie Lei, i rzuciła go na przód śmigacza. - [A ja musiałam. A w ogóle, to przestań się skarżyć i weź nas do domu.] - popchnęła Lumpy'ego do śmigacza i podążyła za nim.
- [Dom] - Chewbacca wgramolił się na fotel pilota i uruchomił silnik, ruszając w kierunku tunelu, którym tu przybyli z taką szybkością, że musiał zwinąć stateczniki, gdy wchodził przechyłem w ostre zakręty. - [Do zobaczenia w domu.]
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,00 Liczba: 8 |
|
Obi-Wan Skywalker2011-11-28 17:59:57
Ach, dam 8/10. Fajnie, że dowiadujemy się, że Chewie też ma uczucia, też może być śmieszny i też ma własne problemy. Nie podobało mi się, że mały droid zastawia pułapkę, mogącą zniszczyć Nową Republikę i przypadkiem znajduje ją nie kto inny jak Chewbacca. Poza tym Denning - jak zawsze - dobrze wypadł. :)
Bednarz2010-05-10 18:11:03
Opowiadanie nie porywa ale jako chwilowy przerywnik między książkami, nie mam nic przeciwko. I z mojej strony pochwała dla tłumacza za tytuł. Brzmi zdecydowanie bardziej klimatycznie. 7/10.
Lord Jabba2009-03-22 15:51:43
Fajne opowiadanie.Plus za klimat dolnych poziomów Coruscant.
SALVO2006-10-20 15:39:04
Takie sobie.
Burzol2006-10-08 23:22:07
Ach, ci Wookiees. Ach te Wookie. Ach, ach.
Bardzo sympatyczne to opowiadanko. Sympatyczne, bo wreszcie jest o Wookiech i dzięki niemu od razu przypominają się trzy sceny z historii galaktyki: wielka małpa w kantynie w Mos Eisley, która nazywa siebie drugim pilotem Hana Solo; radosna Woocza rodzina w Holiday Special, i wreszcie wielki księżyc spadający na Sernpidal. Tyle było Chewiego w SW. Dobrze, że powstało to opowiadanko.
Freed2006-05-28 19:56:25
Bo "Daleko od lasu" brzmi bardzo średnio. ;]
Jaro2006-05-28 18:38:14
opowiadania na razie nie chciało mi się czytać, ale już widzę minus dla tłumacza - tak jak w "Bane'ie", tak i tu, zbytnia dowolność w tłumaczeniu tytułu. Czemu nie ma po prostu "Daleko od lasu" (ew. "domu")