Dużo różnych słów padło po skasowaniu „Akolity”. Wiele osób z obsady jest rozczarowanych, czasem wręcz obwiniają innych, do czego jeszcze wrócimy. Ale są tacy, którzy się tym nie przejmują. Skasowali, trudno, idziemy dalej, a może nawet serial zasłużył na to. Takie profesjonalne podejście prezentuje Carrie-Anne Moss, która wspomniała o tym w wywiadzie dla Comic Book.
To pytanie zadawano jej wiele razy, jak ocenia decyzję o skasowaniu „Akolity”. Natomiast zauważyła, że to trochę dziwne pytanie, bo jak się jest aktorem, często można zagrać w serialu, który został z różnych przyczyn skasowany. Na początku można być zaskoczonym, ale najważniejsze by się tym nie przejmować, nie inwestować swoich emocji w coś, w coś co i tak jest poza nami. To taki mechanizm obronny.
Prawdę mówiąc nawet ogłoszenie do niej nie dotarło zbytnio. Owszem docenia pracę na planie, wszystkich kocha i takie tam, ale nie czytała specjalnie niczego o „Akolicie”. Zajmowała się już innym projektem i ktoś jej w szkole powiedział, że skasowano serial. No cóż, dla niej i tak był już skończony, więc niezależnie od przyczyn, to raczej informacja z którą idzie się dalej. A jak się komuś podobał serial, to dobrze i ją to cieszy.
Jodie Turner-Smith z kolei ma ciut inne zdanie. Według niej sprawę zawaliło studio, które nie wspierało aktorów, gdy spotkali się z rasistowskim hejtem w sieci. Jej zdaniem, gdyby studio zareagowało ostro, zwalczając hejt byłoby inaczej.
Tak warto dodać, że nie jest to do końca prawda, co mówi Turner-Smith. Lucasfilm i Disney z pomocą Ewana McGregora nagrali filmik wspierający Moses Ingram. Tą akcję docenił John Boyega, zauważając zmiany w Disneyu. Natomiast nie przyniosło to żadnych realnych rezultatów.
Za to od strony Leslye Headland i jej scenarzystów słychać ciche głosy, że serial poszedł w innym kierunku niż zamierzali. By nie wskazywać nikogo palcem, poprawki nanosił Dave Filoni. Niestety nie ma on obecnie najlepszej prasy, bo trzeci sezon „The Mandalorian” rozczarował trochę widzów, podobnie jak „Ahsoka”. Może więc jego poprawki również nie pomogły „Akolicie”?
Jedyne co wiemy, to fakt, iż pewne prace nad drugim sezonem trwały, a Lesyle miała na niego pomysł. Zobaczymy, czy kiedyś będzie jej dane dokończyć tę historie może w innej formie?
KOMENTARZE (11)
Zaczniemy od informacji, którą pominęliśmy, celowo zresztą, ale nadaje ona ciekawego kontekstu dzisiejszemu newsowi. Informator Daniel Richtman, który jest co pewien czas dość powszechnie cytowany przez media, bo dawno temu, miał niezłe dojścia jeśli chodzi o animacje, niedawno rzucił kolejne plotki o „Gwiezdnych Wojnach”. Niestety w kwestii seriali aktorskich, czy filmów trudno mu obecnie dowieść wiarygodności, ale klikalność jest ważna. Więc jeśli Richtman powiedział, że nie będzie czwartego sezonu „The Mandalorian” (co mniej więcej wiemy od dawna, na razie nie powstanie i nie wiadomo, czy w ogóle do tego wrócą w tej formie), przyjęto to za dobrą monetę. W końcu, mniej więcej się to zgadza z wiedzą, którą mamy. Natomiast dodał jeszcze jedną rzecz. Jego zdaniem „The Mandalorian & Grogu” to będzie zamknięcie historii Mandaloriana. Potem będą jakieś kontynuacje pewnych wątków, ale ta historia z tymi postaciami dobiega końca. To ma być pożegnanie z Mandalorianinem i Grogu. To poszło w świat. Patrząc na zaangażowanie Pedro Pascala wydaje się to wielce prawdopodobne.
Ale teraz na konwencie Dragon Con wypowiedział się aktor Giancarlo Esposito, mówiąc że sytuacja wygląda wręcz odwrotnie. Rozmowę zapisało Culture Slate. On mówi wprost, to nie koniec. To dopiero początek. Disney szuka sposobu jak powtórzyć sukces MCU i Mandoverse jest na najlepszej drodze by to zrobić. Postaci z różnych seriali spotkają się w końcu w jednym filmie, czy serialu. Będąc blisko z Jonem Favreau i Davem Filonim Esposito wie, że oni mają bardzo wyraźną wizję tego, co chcą zrobić. I zamierzają kontynuować film o „Mandalorianie”. Więc jak to zaskoczy, będzie jeszcze jeden, a potem może zrobić się z tego trylogia lub nawet więcej filmów. Czas Nowej Republiki to okres, który zamierzają rozwijać w Lucasfilmie, a „The Mandalorian” to jego podstawa.
Na ile wierzyć z kolei Esposito? Na tyle, że pewnie w Lucasfilmie chcą to kontynuować. I liczą, że się sprawdzi. Ale wszystko będzie weryfikowane po premierze, gdy będziemy wiedzieć jak został przyjęty ten film i jakie wygenerował wyniki. Obecnie Bob Iger stawia na dwie rzeczy, rozrywkę i cięcie kosztów. Projekty Disneya mają bawić i zarabiać pieniądze, reszta jest mało ważna.
Natomiast z plotek, a raczej ich sprawdzeniu, informacja o tym, iż Ezra Bridger pojawi się w „The Mandalorian & Grogu” była chyba fałszywa. Źródło, które to puściło, przyznało, że chyba coś źle zrozumiało.
Miejmy nadzieję, że na Celebration zobaczymy już większy zwiastun „The Mandalorian & Grogu”. Premiera filmu w maju 2026, zdjęcia trwają.
KOMENTARZE (10)
Prawdę mówiąc szansę na drugi sezon „Akolity” obecnie były niewielkie. Ale Forbes rzuca zupełnie nowe światło na sytuację serialu. A ta wygląda dużo gorzej, niż było to wcześniej prezentowane.
Przede wszystkim wcześniej słyszeliśmy, że budżet serialu to 180 milionów USD. Być może taki właśnie był planowany budżet, ale na pewno serial tyle nie kosztował. Forbes dotarł do realnych danych Disneya i wychodzi, że serial ten kosztował 230,1 miliona USD, czyli jakieś 50 milionów USD więcej. Jak się doda do tego spadek zainteresowania serialem po dwóch pierwszych odcinkach, „Akolita”, który miał być największym sukcesem Disney+ w tym roku, faktycznie jest największym rozczarowaniem włodarzy.
Forbes delikatnie sugeruje, że kwota 230,1 miliona USD może być niepełna, bo to są koszty, które podliczono jeszcze w trakcie postprodukcji (inne źródła podnoszą ten fragment, ale nie dostarczają realnych szacunków). Natomiast zauważają, że wcześniej Disney mówił, iż serial zmieścił się w planowanym budżecie. Warto też dodać, że kręcenie serialu w Wielkiej Brytanii, z powodu tamtejszego wsparcia przemysłu filmowego, gwarantowało zwrot nawet do 25% kosztów.
Jeśli chodzi o wybujałe koszta serialu to wiele osób zastanawia się, gdzie podział się budżet. Pieniądze poszły głównie na efekty specjalne, scenografię i rekwizyty. Faktycznie budowano sztuczny las, czy całkiem spore sceny do kręcenia walk. Jednocześnie cały czas zakładano, że będą kolejne sezony. W takich wypadkach pozwala się zwiększyć budżet serialu, licząc, że wykorzysta się to w kolejnych sezonach i tam obniży koszt. Dodatkowo niektóre źródła szacują, że prawie 20% budżetu zostało zmarnowane przez korporacyjny sposób zarządzania w Disneyu i Lucasfilmie. Co wiązało się choćby ze zmianami scenariusza, o które prosił zarząd, co z kolei przekładało się na niedotrzymywanie terminów i konieczność robienia dokrętek.
Obecnie Bob Iger co pewien czas powtarza o konieczności cięcia kosztów produkcji. W tej materii ekipa Leslye Headland niestety się nie popisała.
KOMENTARZE (10)
Daisy Ridley rozmawiała z francuskim magazynem Premiere przy okazji swojej wizyty na festiwalu w Deauville . Częściowo rozmowa odniosła się do jej następnego gwiezdno-wojennego projektu.
Aktorka przyznała, że nikt jej nie zmuszał, by wróciła. Padła zwykła propozycja z pytaniem, czy byłaby zainteresowana. Nie dostała scenariusza, tylko sam koncept. Co więcej, jeśli zamysł by się jej nie spodobał, film by nie powstał. Daisy potrzebowała czasu do namysłu i zajęło to jej jeden dzień. Przypomniała sobie ile frajdy miała na planie tych filmów, a nowa przygoda również wygląda obiecująco. Uznała, że jeśli faktycznie historia nie byłaby warta opowiedzenia, to nie ma sensu wracać, ale tutaj wróciła.
Ridley jest wzruszona jak bardzo Rey ważna jest dla ludzi i chcą zobaczyć jej dalsze losy. W tym tygodniu, w którym udzielała wywiad, rozmawiała z dwiema osobami, które wyraziły swoje zainteresowanie i troskę o Rey. Jej zdaniem będzie super pchnąć sagę dalej.
Sama też widzi, że jest w innym miejscu, ma więcej doświadczenia, ale też możliwości zawodowych niż w czasach „Przebudzenia Mocy”. Chce zobaczyć jak jej życiowe doświadczenie wpływa na Rey.
A tymczasem Daniel Richtman twierdzi, że projekt jej filmu, czyli „New Jedi Order”, jak go określają, jest wstrzymany. Podobno studio uważa, że scenariusz wymaga dalszych poprawek. Co więcej w Disneyu podobno są wątpliwości, czy warto w ogóle wchodzić w ten projekt. Zdaniem Richtmana zdjęcia, które niby były planowane na przyszły rok, mogą być opóźnione lub w ogóle nie dojść do skutku. Natomiast w przypadku Richtmana warto przypomnieć, że pomijając tematy związane z animacjami, raczej strzelał i analizował sytuację, ale czasem też kolportował kołomyje i bzdury. Niemniej jednak sporo mediów znów jego doniesienia potraktowało poważnie, więc o skasowaniu filmu z Rey można przeczytać w wielu miejscach. Natomiast poczekajmy na razie na bardziej sprawdzone źródło.
KOMENTARZE (9)
Wygląda na to, że „Łotr 1” nawet po latach generuje problemy. Wydawało się, że film, pomimo problemów produkcyjnych, został dobrze przyjęty i raczej jest dobrze pamiętany, ale jak się okazuje nie przez wszystkich. Firma Tyburn Film Productions właśnie pozwała Disneya z powodu wykorzystania tam obrazów przedstawiających wizerunek Petera Cushinga.
Firma Tyburn Film Productions powołuje się na umowę, którą zawarła z Cushingiem, która dała możliwość zawetowania jakiegokolwiek użycia obrazów przedstawiających aktora, choćby z wykorzystaniem efektów specjalnych. Zatem odtworzenie cyfrowe aktora jak najbardziej pod to podchodzi. Zwłaszcza, że ani Lucasfilm, ani Lunak Heavy Industries (firma powołana do produkcji „Łotra 1”) nie prosiły o zgodę Tyburn Film Productions.
Zdaniem Lucasfilmu, wykorzystali jedynie fragmenty produkcji z 1977. Co więcej, poprosili o zgodę także spadkobierców Cushinga. Carrie Fisher dała im jeszcze zgodę na użycie jej wizerunku, jak jeszcze żyła. Zmarła tuż przed premierą filmu.
Obecnie użycie cyfrowych efektów i sztucznej inteligencji do odtwarzania zmarłych aktorów jest jednym z dyskusyjnych tematów w Hollywood, więc nic dziwnego, że Tyburn Film Productions sobie o tym przypomniało akurat teraz. Na razie jeszcze nie wyznaczono daty procesu.
Dla przypomnienia, „Łotr 1” miał swoją premierę 8 lat temu.
KOMENTARZE (11)
Skasowanie „Akolity” uruchomiło lawinę plotek i przedziwnych teorii. Według nich nożyce Disneya poszły w ruch i tną gwiezdno-wojenne projekty jak popadnie. Jedne mówią o tym, że seriale skończą się na drugim sezonie „Ahsoki”, inne, że cięcia dotyczą także filmów.
Problem tkwi w tym, że ciężko dziś z jednej strony bagatelizować kompletnie informacje, a z drugiej wszystko traktować poważnie. Dobry przykład to związany z „Akolitą” problem ze sklepem DisneyStore z którego zniknęły produkty powiązane z serialem. Wiele osób mówiło, że to znak, iż Disney usuwa wszystko, co jest związane z serialem. Inne, że to raczej normalne i tam te produkty z serialami nie utrzymują się długo. Disney wkroczył do gry i produkty związane z „Akolitą” wróciły. Co prawda tylko koszulki, ale zawsze. Pokazuje to, że trudno dziś znaleźć właściwy punkt ciężkości tego, co się dzieje.
I tu wchodzą informacje o tym, że wśród skasowanych filmów znalazł się film Taiki Waititiego. Za wieści odpowiada Cosmic Book News. Problem z tym newsem polega na tym, że nie wiadomo, na ile oni faktycznie coś wiedzą, a na ile analizują sytuację (i ta analiza może być całkiem prawdopodobna, choć raczej nie ma to powiązania z sytuacją „Akolity”).
Po pierwsze Taika Waititi pracuje nad swoim filmem od ponad czterech lat. Po drodze odeszła od niego Krysty Wilson-Cairns, która była współscenarzystką. Wszystkie wieści od Waititiego wskazują, że jego scenariusz wciąż nie jest na tyle zaawansowany, by móc ruszyć dalej. Natomiast nie pomogło mu na pewno przyjęcie filmu „Thor: Miłość i grom”. Wciąż był to kasowy hit, ale nie wszystkim podeszło, mówiąc delikatnie, nazywano go totalnym bałaganem. Prawdę mówiąc już wcześniej Lucasfilm pozbywał się twórców, którym powinęła się noga.
Warto tu dodać, że nie zawsze pomaga czarująca osobowość Taiki, który nie bywa zbyt poważny i lubi trollować. O ostatnim „Thorze” mówił, że zrobił go dla pieniędzy i nie interesowały go komiksy, których nie czytał. Przy filmie gwiezdno-wojennym wspomniał, że ma nadzieję wkurzyć wielu fanów, a także sugerował, że jak dostarczy scenariusz to nie wie czy ten film w ogóle powstanie.
Natomiast bardziej prawdopodobne jest to, że film utknął gdzieś w procesie twórczym na linii z Lucasfilmem. Pomijając kwestię Davida Benioffa i D.B. Weissa, wszystkie kasacje w Lucasfilmie odbywają się w sposób stonowany. Projekty trafiają na półkę, na czas nieokreślony. Czasem ich twórcy dowiadują się, że ktoś inny przejął dany projekt (jak w przypadku „Lando” Justin Simien dowiedział się z prasy), a czasem twórcy mimo wszystko nie poddają się i nadal próbują namawiać Lucasfilm do swojego projektu (ostatnio robiła tak Patty Jenkins).
I choć Lucasfilm w 2026 zamierza wypuścić dwa gwiezdno-wojenne filmy (i trzeci w 2027), to na razie wiemy o pięciu, które są w jakimś etapie zaawansowania i jakoś posuwają się do przodu. To film „The Mandalorian & Grogu” (zdjęcia trwają) Jona Favreau, film o Rey Sharmeen Obaid-Chinoy, film Dave’a Filoniego, a także filmy Shawna Levy’ego i Jamesa Mangolda. Wcześniej był wśród nich też film Taiki, więc możliwe też, że fakt odłożenia go na półkę wcale nie jest decyzją z ostatnich dni. Warto dodać, że Jeff Sneider mówi wprost, że Lucasfilm pracuje nad nowymi projektami, tak filmowy mi jak i serialowymi, lecz na razie nie chcą nic zdradzać publicznie. Możliwe, że z zapowiedziami czekają na Celebration Japan.
KOMENTARZE (21)
W sieci jest sporo głosów i opinii na temat tego, co się stało z „Akolitą”. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie brakuje specjalistów, którzy narzekają na fandom, lub upolitycznienie produkcji i niechęć drugiej strony. Inni zauważają, że zabawki związane z serialem zniknęły z oficjalnego sklepu Disneya i wieszczą rychłe wycięcie serialu z Disney+. Ten temat przegadali John Rocha i Jeff Sneider rzucając kilka ciekawych faktów, które lepiej obrazują proces. Nie zawsze się zgadzają, ale mają też swoje źródła, bliżej Lucasfilmu i tym samym wiedzę. Oczywiście jak dobrze wiemy, Sneider ma ją zdecydowanie większą.
Zacznijmy jednak od Johna Rochy. Oznajmił on na twitterze, że Leslye Headland nie tylko zebrała scenarzystów do pracy nad drugim sezonem jeszcze w lutym, to jeszcze od miesiąca szukano już reżyserów, weryfikując ich harmonogramy. Aż do momentu, gdy wiadomo, przyszło skasowanie. Rocha twierdzi ponadto, że według jego źródeł w Disneyu nie używa się języka „skasowany”, a mówi o tym, że serial nie został przedłużony.
BREAKING: According to my sources at Disney and Lucasfilm, the studio was IN FACT putting together a Season 2 writers room for #TheAcolyte back in February with Leslye Headland. AND had been quietly inquiring about the interest level and availability of directors for a Season 2… pic.twitter.com/qHreX9d0v8
Rocha wrzucił swoje wieści w sieć na twitterze, za nim podali je dziennikarze. Ostatecznie spotkał się w swoim podcaście ze Sneiderem i przedyskutowali to w szczegółach.
Rocha był trochę zdziwiony tym, w kontekście wypowiedzi Leslye, że nie pracowali nad drugim sezonem. I tu właśnie wszedł Sneider, mówiąc, że właściwie jedno i drugie niespecjalnie się ze sobą kłóci. Bo przy dużych produkcjach w firmach takich jak Disney, dostają one zielone światło, takie lekkie i warunkowe, bardzo szybko. Nie po to, by faktycznie zrealizować serial, ale by nie siadać do drugiego sezonu po pierwszym i dopiero wtedy szukać ludzi. Czyli raczej nie tyle angażują ich bezpośrednio w samą produkcję, co raczej ściągają i dbają o to, by w razie decyzji, mogli natychmiast usiąść do pracy. Jednak decyzja zależy od wielu czynników, a najważniejszy jest taki, serial musi się zwrócić. Musi mieć oglądalność.
Sneider powiedział wprost, że z tego, co słyszał, Leslye Headland doskonale rozumie tę sytuację. Zrobiła serial jaki chciała, publiczność nie dopisała, kończymy zabawę, nikt na nikogo się nie obraża. „Akolita” nie spełnił oczekiwanych rezultatów, więc nikt nie wyłoży na niego pieniędzy.
Tu John Roca trochę zaprotestował, mówiąc, że z tego, co słyszał, to wcale nie jest o serial taki jaki chciała Headland. Miał być dużo bardziej mroczny i pójść w innym kierunku. Sporo zmienił w nim Dave Filoni wysyłając bardzo wiele uwag i domagając się zmian. Jeff Sneider odparł, że Leslye doskonale wie jak działa ten biznes. Póki nie jest twórczynią z ekstra ligi, będzie dostawała uwagi i musi się podporządkować. Zrobiła serial jaki chciała, w takich warunkach jakie są w Lucasfilmie.
Obaj panowie rozmawiali także o kwestii skasowania, w kontekście słabych wyników „Andora”. Roca stwierdził, że „Andor” miał dużo lepsze wsparcie ze strony Disneya, wliczając to premierę na Hulu, czy zgłaszanie go szybko do nagród filmowych. Jakby dużo bardziej wierzyli w projekt. Tymczasem w przypadku „Akolity” raczej zrobiła się burza o politycznych podtekstach. Sneider twierdził, że możliwe, że tak jest, że marketing nawalił, ale jednocześnie problemem „Akolity” nie jest to, że marketing położył serial, bo dwa pierwsze odcinki miały dobry start. Tyle, że one nie zaciekały ludzi, widownia odeszła. Zabrakło też wielkiego powrotu w finale, który by pokazał, że może warto jeszcze zainwestować w tę produkcję. Obaj stwierdzili, że nawet mniejszości etniczne czy seksualne, które niby dostały swoją reprezentację, niespecjalnie były zainteresowane tym serialem, co ewidentnie nie zadziałało jak liczyli twórcy.
Roca zastanawiał się, czy serial zostanie wycięty z Disney+, tak jak stało się to z „Willow”. Sneider twierdzi, że nie. Mówił, iż w przypadku „Willow” była to próba stworzenia marki, nie wyszło. W tym wypadku jest to część uniwersum, choć serial nie zaskoczył ma swoich fanów, będących fanami „Gwiezdnych Wojen”. Disney i Lucasfilm nie będą chcieli ich alienować, więc jego zdaniem, serial zostanie na platformie.
Na koniec chwilę porozmawiali o innych produktach. Roca uważa, że Lucasfilm i Disney przystopują, że będzie mniej seriali po tym. Sneider powiedział, że nic takiego nie słyszał, ale wie, że my jeszcze wielu rzeczy nie wiemy. Lucasfilm ma projekty o których jeszcze się nie zająknął i one zostaną ujawnione bliżej czasu, gdy będą gotowe. Wiec nie wierzy w przerwę.
Z innych wieści, jest petycja o przedłużenie „Akolity”. Można ją podpisać tutaj, ale zdecydowanie poza pisaniem, lepiej obejrzeć serial parę razy, by podbić jego wyniki.
KOMENTARZE (44)
Niestety nie tylko my patrzymy na wyniki oglądalności „Akolity”. Były one uważnie obserwowane i analizowane przez Lucasfilm i Disneya. Efekt jest taki, że włodarze podjęli decyzję, iż nie będzie drugiego sezonu (jak donosi Deadline.
Od finału „Akolity” minął mniej więcej miesiąc, to wystarczający czas by zgromadzić dane i podjąć decyzję. Ta jednak nie jest zaskakująca, nie tylko z powodu wyników oglądalności. Choć krytycy na Rotten Tomatoes ocenili serial na 78%, fani „Gwiezdnych Wojen” podzielili się. Nie chodzi tu nawet o zorganizowane zaniżanie ocen. „Akolita” miał dobry start, z 4,8 miliona obejrzeń w dniu premiery. Była to najlepsze premiera serialowa na Disney+ w tym roku. Premierowe odcinki globalnie przekroczyły 11 milionów oglądnięć po 5 dniach, co dało wg Nielsena 488 milionów obejrzanych minut i 7 miejsce. W kolejnym tygodniu było nawet 6.
Tyle, że za negatywnymi opiniami, poszło również odejście publiczności. Serial nie tylko wypadł z ratingu Nielsena, ale zaliczał kolejne spadki. Pojawił się po finale, ale ledwo na 10 pozycji (z 335 milionami minut). To zdecydowanie najgorzej przyjęty finał seriali gwiezdno-wojennych.
Budżet serialu, przekraczający ponad 100 milionów USD także nie pomagał. Choć Leslye Headland miała pomysły na drugi sezon, zarówno przekazane Lucasfilmowi, jak i rozrzucając pewne sugestie w samym serialu, okazało się, że jedyne co ma w sprawie drugiego sezonu to nadzieja. A to było zdecydowanie za mało.
KOMENTARZE (79)
„Załoga rozbitków”, bo tak brzmi polski tytuł serialu, trafi na Disney+ już w grudniu. Serial ten jest zachowany w klimacie filmów z lat 80. Głównie mówiono o „E.T.” czy „Goonies”, ale okazuje się, że to nie jest jedyna inspiracja. Jedną z nich, którą krótko widać w zwiastunie jest „Kapitan EO”.
„Kapitan EO” to musical SF z 1986, który jest też pierwszą koprodukcją Lucasfilmu i Disneya. Powstał na potrzeby atrakcji w parkach Disneya i był pierwszą produkcją 4D, czyli prócz 3D, były tam też efekty choćby zapachowe czy dymne (i lasery). W roli głównej w filmie wystąpił słynny i popularny w latach 80. muzyk Michael Jackson. Producentem i jednym ze scenarzystów zaś było złote dziecko Hollywoodu i spec od SF, czyli George Lucas. Reżysera także dobrze znamy, to przyjaciel George’a, czyli Francis Ford Coppola.
„Kapitan EO” był wystawiany w parkach Disneya aż do 1998. Potem w 2010 wrócił, ale atrakcję zdjęto w 2015.
Jednym z pomocników tytułowego kapitana EO, którego grał Michael Jackson, był futrzak. I to właśnie jego można zobaczyć na zwiastunie „Załogi rozbitków”. Zobaczymy, czy to nawiązanie, czy może coś więcej.
Tymczasem polski oddział Disneya zaprezentował plakat i polski zwiastun serialu.
Justin Simien jak pamiętamy był ogłoszony jako jeden z twórców serialu „Lando”. Niestety lata minęły, serial wciąż nie powstał, a Simien pożegnał się z projektem. Jego miejsce zajął Donald Glover, czyli także odtwórca głównej roli. Simienowi z pewnością nie pomógł „Nawiedzony dwór”, który delikatnie mówiąc okazał się klapą. Pamiętamy, że Lucasfilm po cichu potrafił usuwać reżyserów, którym omsknęła się noga. Teraz Justin w rozmowie z Colinder wspomina o serialu i swoich odczuciach.
Simien przyznał wprost, że prace nad serialem były dość mocno zaawansowane. Mieli swoją biblię, ale również mieli już ukończone scenariusze (nie wiadomo, czy wszystkie). Jego zdaniem projekt był gotowy by pójść dalej, ale nie było mu to dane. Jak dodał, mocno przeżył stratę tego projektu, wspominał nawet o terapii. Przede wszystkim mówi o żalu jaki czuje. Jak sam mówi, nie miał nigdy dzieci, ani tym bardziej nie stracił dziecka, ale ból który czuje, wydaje mi się właśnie takim bólem. To jest tak, że w projekt angażuje się swoje serce, swoją duszę, a potem traci nad wszystkim kontrolę, której właściwie nigdy się nie miało. Nie od nas zależy, czy ten projekt umrze, czy będzie żyć dalej i to właśnie prowadzi do uczucia żalu.
Powiedział też, że musi się nauczyć żyć z tym żalem i pójść dalej. Są rzeczy, które zostaną. Doświadczenia, które zdobył z pewnością pomogą mu w kolejnych projektach. Ma żal, że nie może ze sobą zabrać postaci czy elementów marki, nad którymi pracował. Choć ta twórczość w dużej mierze jest jego, z powodów prawnych, nigdy jej nie odzyska. Jest zdecydowanie za późno na to.
Bardzo krótko wspomniał też o tym, jak go zwolniono. O czym niestety, jak wiemy, nie poinformowano go wprost. Z mediów dowiedział się, że to Glover przejął kontrolę. Wówczas wszystko, całe uśpienie prac, stało się bardzo jasne.
Obecnie Simien trafił do innej marki, pracuje nad „Star Trekiem”, ale doskonale wie, że nigdy nie uzyska tu pełnej kontroli nad projektem. Chce się cieszyć pracą i współpracą, wiedząc, iż ten nowy projekt także może nigdy się nie zrealizować.
Co się dalej dzieje z „Lando”, tak naprawdę nie wiemy. Może jakieś światło rzuci tutaj prezentacja Disneya na D23 w najbliższy weekend.
KOMENTARZE (6)
Reżyser Lee Isaac Chung promuje właśnie swój najnowszy film “Twisters”, przy okazji udziela oczywiście wywiadów, a tam nie zabrakło pytań o „Gwiezdne Wojny”, a przede wszystkim o serial „Skeleton Crew”.
Chung przyznał, że udało mu się wyreżyserować zaledwie jeden odcinek. Dodał, że zakochał się w tych dzieciakach, które jego zdaniem są fenomenalnymi aktorami i wspaniałymi istotami ludzkimi. Sporo też pracował z Judem Law nad swoim odcinkiem. Nie może się też doczekać, kiedy ludzie zobaczą, co wyszło. Zdaniem reżysera jest świetnie.
Wspomniał również, że twórcy serialu, czyli Jon Watts i Chris Ford doskonale sobie poradzili z historią opowiadającą o młodych, dorastających ludziach, którzy jednocześnie są dzieciakami i muszą się zabawić. To jest ich serial. Lee z niecierpliwością czeka na premierę i to jak, całość spodoba się widzom.
Ci ostatni jednak muszą poczekać trochę na premierę na Disney+. Na razie nie została jeszcze oficjalnie zapowiedziana, ale liczymy, że Disney zmieni to niebawem. Obecnie szykujemy się na początek 2025.
KOMENTARZE (6)
Collinder uaktualnił swoje doniesienia sprzed tygodnia. Wówczas stwierdzili, że „The Acolyte” zadebiutuje latem. Teraz mają już dokładną datę. Ich zdaniem pierwszy odcinek serialu pojawi się na Disney+ 5 czerwca 2024.
Datę tą potwierdzają ich źródła, z zaznaczeniem, że jest ona ustalona obecnie. Disney i Lucasfilm mogą zaktualizować swoje plany, co często w takich przypadkach serialowych ma miejsce. I to w obie strony, ale zazwyczaj to kwestia dni lub kilku tygodni, nie miesięcy. Ta data to mniej więcej miesiąc po premierze finału „Parszywej zgrai”. Więc zwiastun powinien najpóźniej pojawić się koło 4 maja.
Dodatkowo Collinder zdradza, że muzykę do serialu skomponuje Michael Abels, który jest najbardziej znany z ścieżek do filmów „Nie!”, „To my”, „Uciekaj” czy serialu „Allen kontra Farrow”.
Chodzą słuchy, że podobno Leslye Headland nie próżnuje i już czeka, kiedy będzie mogła na nowo zebrać ekipę scenarzystów, by pójść dalej z kolejnym sezonem. Na tę chwilę „The Acolyte” jest jednak swoistym eksperymentem, który idzie dalej niż poprzednie seriale, odchodząc od centralnej części gwiezdnej sagi. W Lucasfilmie czekają jak zostanie to przyjęte.
KOMENTARZE (10)
Jak donosi Collinder bardzo wyczekiwany serial Leslie Headland ma zadebiutować latem na Disney+. Nie podali żadnych innych informacji.
Natomiast jeden z informatorów, Daniel RPK, któremu parę razy coś zdarzyło się trafić, ale miał też kilka wtop na swoim koncie, twierdzi, że zwiastuny do seriali „The Acolyte” i „Skeleton Crew” są już gotowe, co więcej mają niedługo zadebiutować. Nie wchodził w szczegóły. Informacje te pojawiły się tuż przed finałem Super Bowl... prawdopodobnie dlatego, że część osób liczyło iż tam właśnie zadebiutuje zwiastun do „The Acolyte”.
Problem ze stwierdzeniem Daniela RPK jest taki, że to samo mógł powiedzieć nie mając żadnego informatora. Oba zwiastuny bowiem pokazano na Celebration w zeszłym roku. I zbliża się moment, w którym zwłaszcza ten do „The Acolyte” się pojawi.
Natomiast coś powoli rusza się w sprawie „The Acolyte”, Collider potwierdza mniej więcej to okno, którego znów wszyscy się spodziewali. Serial zadebiutuje jak skończy się „Parszywa zgraja”. Ale podobno w drgnęło coś w trendach w sieci w związku z tym serialem. Trudno na razie to zauważyć, ale jednak. Natomiast komentatorzy już zdążyli się podzielić na dwie grupy. Jedni twierdzą, że wszystko wskazuje, że będzie to najlepszy serial Disneya i przebije „Andora” (jeśli nie technicznie to w powszechnym odbiorze liczbowym). Pojawiła się nawet sugestia, że to może być jeden z najlepszych seriali tego roku. Drudzy zaś przewidują, że będzie to kolejny gwóźdź do trumny „Gwiezdnych Wojen” i czeka nas kolejna porażka.
Nam pozostaje czekać na zwiastun, a potem oby latem, móc ocenić samemu ten serial.
KOMENTARZE (19)
Temuera Morrison zajmuje się obecnie promocją filmu „Aquaman i Zaginione Królestwo” w reżyserii Jamesa Wana. Przy tej okazji udzielił wywiadu #Newshub. Wywiad ten można obejrzeć poniżej, początek dotyczy „Księgi Boby Fetta”.
Tutaj padło pytanie, o drugi sezon. Morrison stwierdził, że na tę chwilę nic na ten temat nie wie. Mówił, że oczywiście jest zainteresowanie, także ze strony fanów, ale ostatni okres dla Disneya i Hollywood wiąże się również z ograniczeniami budżetowymi. Chodzi głównie o strajki, ale i wyniki Disneya i Disney+, gdzie Bob Iger zarządził pewne cięcia. W tym kontekście aktor nie ma pojęcia, czy cokolwiek się ruszy w temacie.
Natomiast warto obejrzeć fragment filmiku, gdyż Morrison wspomina pracę z Robertem Rodriguezem i mówi o wspólnym śpiewaniu. Następnie sam wykonuje gwiezdno-wojenną piosenkę o banthach, Pike’ach, Bobie i Tatooine.
Właściwie stało się to, co sugerowały plotki. Wygląda na to, że drugiego sezonu „Andora” nie zobaczymy w przyszłym roku. Będzie trzeba na niego poczekać, aż do 2025. Dziś Disney zapowiedział, co nas czeka w 2024 na Disney+. Z gwiezdno-wojennych produkcji zapowiedziano jedynie dwie – „The Acolyte” i „Skeleton Crew”. Zabrakło drugiego sezonu „Andora”, ale także animacji – kolejnych odsłon „Parszywej zgrai” i „Opowieści Jedi”.
Warto dodać, że w przypadku produkcji nie Lucasfilmu, zostały tu wymienione kolejne sezony, jak również produkcje animowane. Wciąż jest możliwe, że nie jest to lista kompletna i faktycznie czekają nas jeszcze niespodzianki, o których Disney na razie nie chce mówić.
Tu trzeba nadmienić, że w przypadku drugiego sezonu „Andora” nie ukończono zdjęć do serialu. Niby zostało już niewiele do nakręcenia, ale jednak przerwano je i do tej pory nikt nie wrócił na plan. Na chwilę obecną nie ma żadnych wieści, kiedy zdjęcia zostaną wznowione. Wcześniej Tony Gilroy sugerował, że uda się zachować analogiczny harmonogram, jak poprzedni sezon, licząc, że zobaczymy go już jesienią. Możliwe, że w tym wypadku Lucasfilm i Disney wolą dmuchać na zimne, dać czas na realizację zdjęć, a dopiero potem ustawić odpowiednio kalendarz premier.
KOMENTARZE (21)
Na razie to nie jest żadna oficjalna informacja. O tym, że „Skeleton Crew” będzie przesunięte na przyszły rok wiemy już od jakiegoś czasu. Między innymi z powodu strajków, Disney musiał trochę inaczej poukładać swój harmonogram, więc premiera serialu, która miała być pod koniec tego roku, się przesunęła na przyszły.
Dotychczas myśleliśmy, że będzie to raczej początek przyszłego roku. Ale zakładając nawet, że mamy teraz miesiąc lub dwa do potencjalnej premiery, Disney milczy. Promocja serialu nie ruszyła. Bespin Bulletin i MSW twierdzą, że ich źródła sugerują, iż serial zostanie przesunięty względem pierwotnej daty nawet o rok. Czyli należy się spodziewać premiery między świętem Dziękczynienia a Bożym Narodzeniem 2024.
Nie są znane powodu przesunięcia produkcji Jona Wattsa i Christophera Forda. Możliwe, że z jakiegoś powodu będą potrzebne jakieś dokrętki, albo z powodu strajków inaczej chcą rozkładać akcenty Mandoverse. Dla przypomnienia, „Skeleton Crew” miało nawet zwiastun pokazany na Celebration.
MSB i Bespin Bulletin sugerują, że następnym serialem, który pojawi się na Disney+ będzie „The Acolyte”. I nastąpi to gdzieś w drugim kwartale 2024, albo nawet w sierpniu 2024. Potem ma być „Skeleton Crew”, zaś drugi sezon „Andora” i czwarty „The Mandalorian” wylądowałby w 2025. Wciąż jednak są to tylko plotki, Disney póki co nie ujawnia swoich kart.
KOMENTARZE (6)