TWÓJ KOKPIT
0

Epizod III: Zemsta Sithów :: Newsy

NEWSY (986) TEKSTY (50)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

P&O 45: Kim był Rebeliant, którego dusił Vader?

2013-11-17 13:46:04



„Gwiezdne Wojny” to filmy, w których bohaterowie tła dostają swoje życie. Nic dziwnego, że czasem właśnie oni budzą emocje i wątpliwości wśród fanów. Stąd pewnie to pytanie, pochodzące jeszcze sprzed „Zemsty Sithów”.

P: Kim był aktor, i jak się nazywała postać, rebelianta, którego dusił Vader w „Nowej nadziei”. On mamrotał „To okręt konsularny, jesteśmy w misji dyplomatycznej”.

O: Aktor nazywa się Peter Geddes. Ale jego postać nie została nazwana w czasie produkcji filmu, nadano jej imię dopiero w 1981, podczas produkcji adaptacji radiowej sagi. Tam stwierdzono, że ów rebeliant to kapitan Antilles.

K: Samo imię Raymus pojawiło się później, natomiast kapitan Antilles jest obecny w filmie od 1977. W rozmowie z Lukiem C-3PO stwierdza, że ich właścicielem był kapitan Antilles, w wersji powieściowej jest to jednak kapitan Colton. Poniekąd rozwiązano to w „Zemście Sithów”, gdzie pojawiają się obaj kapitanowie, młodego Antillesa gra Rohan Nichol, natomiast kapitana Coltona Jeremy Bulloch.
KOMENTARZE (6)

Plotki o "The Clone Wars" #37 i "Rebels" #2

2013-11-05 21:03:24 Różne

Dziś chcielibyśmy zaprezentować Wam kolejną porcję plotek, tym razem zarówno z "bonusa"/sezonu szóstego "The Clone Wars", jak i "Rebels". Zacznijmy od tego pierwszego, o którym nadal niestety nie wiadomo nic konkretnego, poza datą premiery w 2014 roku. Powoli jednak wypływa więcej szczegółów na temat historii, które możemy zobaczyć. Tom Kane powiedział kilka słów dla podcastu "The Voice of the Republic" na temat jednego z potwierdzonych aktów - tego z Yodą. Mamy podobno być tam świadkami konfliktu, w który popadnie sędziwy mistrz z Radą Jedi, co zresztą widać na klipie. Prócz tego zobaczymy jak Yodą targają emocje - co się rzadko zdarzało - a także dowiedziemy się nieco "co, jak i gdzie" z ciemną stroną Mocy. Aktor nie wie nic na temat historii na Kashyyyku, więc prawdopodobnie nigdy jej nie ujrzymy.

Podobny los może spotkać akt o Grievousie - wspominany dawno temu przez Filoniego, miał on pokazywać w jaki sposób Kaleeshanin został wybrany na generała Konfederacji. Zapytany o tę sprawę na Twitterze Brent Friedman odparł jedynie, że raczej nie wygląda ona dobrze. Lepiej za to przedstawia się kwestia kolejnej historii o łowcach nagród - Gwendoline Yeo (grała między innymi Cato Parasitti w drugim sezonie) wstawiła na swojego Twittera zdjęcie z aktorami biorącymi udział w nagraniach do odcinków, które zostaną wyświetlone w 2014 roku. Znajdują się na nim między innymi Daniel Logan (Boba Fett) i Dee Bradley Baker (Bossk), można więc założyć, że jest to ekipa odpowiedzialna za łowców.

Być może jest jeszcze jedna historia, o której do tej pory nie wiedzieliśmy. W tym starym, bo pochodzącym jeszcze z Celebration VI, filmie około 36. minuty można zobaczyć jak Filoni opowiada o procesie tworzenia sceny - jest ona zrobiona prostą animacją i przedstawia rozmowę Anakina i Obi-Wana przy ognisku na pokrytej trawą planecie (dialogów niestety nie ma). Chyba najważniejszą informacją, jaką można stamtąd wyciągnąć, jest fakt, że Skywalker ma nowy model, z dłuższymi włosami, bardzo podobnymi do tych, które nosił w "Zemście Sithów". Poniżej kilka zrzutów ekranu.





Kiedy zatem zobaczymy zwiastun? Na razie wszystkie detale są jeszcze ustalane, ale zapytany o sprawę Hidalgo odparł, że trailer będzie dobrym sposobem na oficjalne ogłoszenie nowych odcinków.

Zaczynając plotki o "Rebels" chcielibyśmy zdementować poprzednią: blog Lightsaber Rattling zasięgnął języka u przedstawicielki Lucasfilmu, która zaprzeczyła, jakoby John Williams komponował muzykę do serialu. Z podanych kandydatów w chwili obecnej jedynym realnym wyborem wydaje się Michael Giacchino. Z aktorów należy wspomnieć o Stephenie Stantonie, o którego możliwej roli pisaliśmy tutaj; głos Tarkina już oficjalnie wstawił na Facebooka zdjęcie przedstawiające go podczas pracy w studiu nagraniowym, ubranego w koszulkę "Rebels". Parę słów powiedział też Billy Dee Williams na Rhode Island Comic Conie: choć mówił głównie o tym jak bardzo chciałby powtórzyć rolę Landa w Epizodzie VII, to, wedle jednego z uczestników imprezy, miał też powiedzieć zdanie: "Rebels"... chwila, chyba nie powinienem o tym mówić, prawda? Skłoniło to niektórych do twierdzenia, że i on dołączy do formującej się ekipy aktorów.



Załoga Lightsaber Rattling odkryła coś jeszcze: w filmie wypuszczonym z okazji Comic Conu można dostrzec, że do statku "Ghost" dołączony będzie dodatkowo mniejszy myśliwiec, nazwany "The Wolf" - "Wilk". Jest to kolejny dowód miłości Dave'a Filoniego do tych zwierząt, choć autorzy wpisu teoretyzują czy pojazd nie byłby w jakiś sposób powiązany z postacią z TCW - komandorem Wolffe'em. Ekipa dotarła też do jeszcze jednej ciekawostki, do której jednak należy podchodzić z dużą ostrożnością. Na stronie Hasbro przez krótki czas pojawiły się listy figurek, wśród których znalazły się te oznaczone jako SW REBELS BLASTER, SW REBELS STORMTROOPER, SW HERO SERIES INQUISITOR oraz SW HERO SERIES KANAN. Przyjąwszy, że wymieniony tu Inkwizytor jest Inkwizytorem z "Rebels", a Kanan osobą, można założyć, że będzie on(a) nowym bohaterem serialu. Postać ta nie pojawia się wśród artykułów Wookieepedii, nie było o niej również mowy na panelu poświęconym Imperium, zatem być może będzie ona członkiem Rebelii. Autorzy wpisu podają kilka znaczeń tego imienia - jest ono tradycyjnie żeńskie (choć mężczyźni też mogą je nosić) i po arabsku oznacza "kupca", a hindusku - "las" lub "ogród"; może też pochodzić od biblijnej ziemi Kanaan. Jak wspomnieliśmy, to jedynie domysły, ale warte odnotowania.

Na koniec kolejna teoria: serwis Furious Fanboys twierdzi, że tak zwane "Darth Vader TV specials", o których informacje wyciekły jakiś czas temu, mogą być powiązane z reklamami "Rebels". Mają one przedstawiać bohaterów serialu i twórcy strony twierdzą, że Vader mógłby na przykład opowiadać o nich jako o tych, których ściga Imperium, w swego rodzaju liście gończym. Nie bez znaczenia jest fakt, że premiera obu mediów ma się odbyć w przyszłe lato.

Zapraszamy do dyskusji na forum o "The Clone Wars" i "Rebels".
KOMENTARZE (3)

P&O 43: Dlaczego właściwie Sithowie się mszczą?

2013-11-03 08:57:38



Kolejne stare pytanie od osoby nie obeznanej z książkami. Tym razem dotyczy „Zemsty Sithów” i jednej z najważniejszych kwestii, tytułu i motywu, który za tym stoi.

P: Dlaczego Sithowie chcą się mścić?

O: Sithowie są naturalnymi wrogami Jedi. George Lucas opisuje ich, że Sithowie kiedyś (tysiąc lat wcześniej) kontrolowali galaktykę. Ale ich głód podboju stał się przyczyną ich upadku. Zbyt wielu Lordów Sithów miało zbyt wielką kontrolę nad swymi siłami, a to prowadziło do rozwoju ich ambicji i wzajemnych animozji. W rezultacie zostali pokonani przez Rycerzy Jedi, którym udało się przechylić ostatecznie szalę na swoją stronę i wygrać z Sithami.

Jak mówi Ki-Adi-Mundi w Epizodzie I, Sithowie zostali wybici przed millenium, ale nie wszystkich wymordowano. Jeden pozostały przy życiu Lord Sithów odbudował zakon, który miał odbić galaktykę i dokonać zemsty. Sithowie zrozumieli niebezpieczeństwo wynikające ze zbyt wielkiej liczby członków w zakonie, więc pozostawili swą obecność w sekrecie. Przez wiele lat starannie planowali spisek prowadzący do zemsty. I trzymali się pewnych reguł, z których najważniejsza z nich, to taka, że w jednym czasie będzie tylko dwóch Lordów Sithów, mistrz i uczeń, pracujący w tajemnicy, zasiewający spiski mające na celu ich ponowne powstanie.

W Epizodzie III, Sithowie są już gotowi się ujawnić, nie muszą więcej kryć się w cieniu, ani tym bardziej trzymać zasady dwóch. Darth Sidious, Lord Sithów i mózg operacji, sprawił, że knuty przez tysiąc lat spisek ostatecznie przybrał formę, zakon Jedi upadł, wybito Rycerzy, a także przejęto władzę nad galaktyką.

K: Dużo na ten temat także napisano w Expanded Universe. Przyczyn zemsty należy szukać w trylogii Dartha Bane’a (Droga zagłady, Zasada dwóch oraz Dynastia zła) Drew Karpyshyna, natomiast realizacji całego wielkiego planu w powieści Darth Plagueis Jamesa Luceno. Jednak, co warto zaznaczyć, te pozycje powstały już wiele lat po nakręceniu trzeciego epizodu.
KOMENTARZE (6)

Wywiad z Filonim, część 2

2013-10-31 18:55:25 Oficjalny blog



Oficjalna zaprezentowała drugą z planowanych trzech części wywiadu z reżyserem "The Clone Wars", Dave'em Filonim. Jeśli chcecie przypomnieć sobie część pierwszą, kliknijcie tutaj.

Rozmowę przeprowadzono z okazji premiery piątego sezonu serialu na DVD oraz blu-ray i tu trzeba tytułem dygresji wspomnieć o pewnej nieprzyjemnej sprawie: wiele osób, które zakupiło wydanie na "niebieskiej płytce" skarży się, że w niektórych odcinkach dźwięk jest niezsynchronizowany z ruchem warg postaci w taki sposób, że wręcz przeszkadza to w oglądaniu. Problemu podobno nie ma w wydaniu zbiorczym. Amazon i Warner Bros na razie badają sprawę.

Czy możesz opowiedzieć o walce Maul i Savage vs Sidious? Jak przedstawiliście ją na ekranie i w jaki sposób zrodziła się choreografia?

Cóż, to było jedno z naszych największych wyzwań, ponieważ chcieliśmy mieć epicką walkę na miecze świetlne. Nie mieliśmy żadnej większej przez dłuższy czas i pomyślałem, że to nasza szansa, aby pokazać, że Sidious jest Lordem Sithów przed duże "l". Że nikt nie może z nim konkurować.

Co było świetne, to fakt, że mieliśmy dwie duże walki na miecze pod rząd. Najpierw Vizsla vs Maul, potem Maul, Savage vs Sidious. Można samemu sobie "popalpatine'ować" i sprawić, aby artyści zaczęli ze sobą rywalizować, aby sprawdzić która walka staje się dynamiczniejsza w kolejnych etapach procesu produkcji. I dokładnie to zrobiłem. Nasłałem ich na siebie [śmieje się]. Naprawdę chciałem, aby była to ekscytująca, dynamiczna walka i zorganizowaliśmy specjalne spotkania poświęcone wyłącznie stylowi walki i poszczególnym etapom pojedynku. A po krótkich poszukiwaniach Kilian Plunkett i ja zdaliśmy sobie sprawę, że Sidious prawdopodobnie posiadał dwa miecze świetlne. Ponieważ w trakcie walki z Mace'em Windu [w "Zemście Sithów"] traci jeden, a potem ma kolejny, podczas bitwy z Yodą. Gdy zagłębiliśmy się w archiwa, to mogliśmy z radością przekazać fanom, że w istocie posiadał dwa ostrza. Są bardzo podobne, choć różnią się kolorem i drobnymi detalami. Pomyśleliśmy więc, że dzięki temu mamy wystarczający powód, aby pozwolić walczyć mu dwoma mieczami, dzięki czemu, jak myślę, przerodziło się to w naprawdę ekscytującą, fenomenalną bitwę. Jak wszystko, co robimy, była ona znacznie dłuższa, ale musieliśmy ją skrócić, aby mogła trafić na ekran. Potyczka w pałacu trwała chyba do 3/4 razy dłużej, ale gdy wyszli na zewnątrz, starałem się ucinać jak najmniej. Więcej czasu walczyli też na balkonie.



Jeśli dacie wiarę, to bitwa z Vizslą była również dłuższa. Ciężko w to uwierzyć, ale ucinałem ją wciąż i wciąż. Ostatecznie Sidiousa nikt nie mógł dotknąć. On miał być najsilniejszym, najniebezpieczniejszym gościem. I w pewnym momencie to widać, gdy pod koniec potyczki wyłącza miecze, mówi: "Już z tym skończyłem" i masakruje Maula, by tak rzec [w oryginale gra słów: "mauls Maul" - przyp. tłum]. Uwielbiam tę część, gdy Maul pod koniec błaga, ponieważ o to chodzi w Sithach. Ostatecznie, jeśli ich złamiesz...

... To bardzo się boją.

Tak, bardzo się boją. Od samego początku są motywowani strachem. Dlaczego większość ludzi okropnych i złych, nawet w naszym świecie, jest właśnie taka? Cóż, bo motywuje ich strach i robią okropne rzeczy. A Sidious jest samym diabłem. Nie ma litości.

Ta cała scena, w której Maul pochyla się na umierającym Savage'em, a następnie błaga o litość, bardzo mi przypomina Syna z aktu o Mortis.

O, jasne.

Czy to było celowe? A może to dlatego, że Syn reprezentuje ciemną stronę i jest tu swoista korelacja?

Myślę, że i to, i to. Na pewno część zasług przypada tu Samowi Witwerowi, który grał ich obu, toteż istnieje naturalny rezonans między dwoma bohaterami. Gdy już doszliśmy do pewnego etapu, to chciałem, aby to właśnie Sam grał Maula, ponieważ wcześniej dubbingował Syna. Chciałem zrealizować bardzo szeroki koncept, który zakładał, że wszystko, co zdarzyło się na Mortis, odbija się echem w galaktyce. Maul jest echem Syna i częścią zła we wszechświecie, o którym mówił ten drugi. Jest kilka rzeczy, które ja i Sam zrealizowaliśmy w warstwie głosowej i chcieliśmy, aby Darth brzmiał dokładnie jak mieszkaniec Mortis. Gdy po raz pierwszy natrafiamy na Maula, możemy usłyszeć, że mamrocze niektóre teksty, które Syn wypowiedział wcześniej. A więc na pewno jest między nimi więź, ponieważ obaj są powiązani z ciemną stroną Mocy.

Czy rozmawialiście kiedykolwiek o tym, aby Savage przeżył pojedynek?

Tak, ja powiedziałem to pierwszy. Scenarzyści byli w obozie "weźmy zabijmy Maula", ale George nie chciał tego robić, ponieważ tyle już zrobiliśmy, aby go ożywić. Zatem Savage stał się kozłem ofiarnym.



Sidious nie może się pokazać i pozwolić ludziom wyjść z pokoju. Gdy tylko się ujawnia, to ludzie giną i dzieją się złe rzeczy. Yoda ledwo ucieka [gdy walczy z nim w "Zemście Sithów"], więc Savage musiał zapłacić cenę. Szkoda mi Clancy'ego [Browna], ponieważ tak świetnie go zagrał. Ale w końcu musiał odejść [śmieje się].

Zacząłem trochę im współczuć w chwili śmierci Opressa, mimo wszystkich rzeczy, których Maul dokonał z bratem. Czy na jakimś poziomie troszczył się o niego?

Cóż, kolejna rzeczą, na którą się zdecydowaliśmy podczas tej całej sprawy Maul/Savage, było to, aby Darth porzucił nazywanie Opressa "bratem" i nadał mu miano "ucznia" na początku tego czteroczęściowego aktu. A na koniec znowu mówi do niego "bracie". Dla mnie w nich obu jest coś tragicznego, ponieważ są uczniami. Gdy popatrzy się na te złe postaci, to oczywiście są one złe, ale jak złym można być w porównaniu do Sidiousa? Jeśli się posłucha Iana McDiarmida, to można się od niego dowiedzieć, że w jego postaci nie ma nic, co mogłoby ją odkupić. Inni bohaterowie, jak Darth Vader, mają w sobie iskrę dobra, ale nie Sidious. Zawsze jest to rozróżnienie. I sądzę, nie dając niczego za pewnik, że coś takiego jest w Maulu. Toczy się w nim wewnętrzna walka i stara się on Wam powiedzieć, że w jego historii jest więcej, niż widać na pierwszy rzut oka i w swoim życiu nie doświadczył jedynie wpływu złych sił. Upierałbym się przy twierdzeniu, że gdy spotyka się z Savage'em po raz pierwszy, to wcale nie lubi tego gościa. Coś w tym jest.

Jest chwila, w której Opress mówi: "Nie jestem jak ty, bracie. Nigdy nie byłem". Mamy tu dwie rzeczy: po pierwsze my, jako ekipa scenarzystów, przyznajemy, że Savage nigdy nie będzie Darthem Maulem. Stworzyliśmy drugiego Maula, dzięki czemu sprawiliśmy, że fani zainteresowali się Zabrakami i Darthem, a na koniec George go ożywił. Musieliśmy zatem pozbyć się stworzonego przez nas Zabraka, który był niejako kukłą Maula. Lecz ostatecznie na koniec on sam mówi prosto z serca, że nie jest jak Darth. Nie chce zstępować w głębie, do których jego brat miał zamiar się udać. Właśnie te dwie rzeczy dzieją się z naszym starym kolegą, Savage'em.

Myślę, że to fascynujące, że współczuje się czarnym charakterom w momencie ich końca. To znaczy, można się cieszyć, że zostali pokonani. Nie współczujecie Imperatorowi, gdy umiera. W złych postaciach jest dużo z Golluma. Stają się tacy z powodu ich żałosnej egzystencji oraz żałosnego życia i właśnie coś takiego próbujemy powiedzieć w tym akcie z Savage'em i Maulem. Znowu, jest w nich coś więcej, mają dodatkowy wymiar.



Gdy Maul powrócił, pomyślałem sobie: "To jest przedsmak tego, co stanie się z Anakinem". Na przykład te mechaniczne nogi. Podtrzymuje się przy życiu dzięki nienawiści i staje się tą pokrętną rzeczą. I chyba dobrze to wyszło.

Dzięki. O to chodzi w Sithach. Boją się umrzeć. Strach przyciąga bojaźliwych. Ponieważ dla nich to koniec: jeśli umrą, to będzie po wszystkim. Poza ich egzystencją nie ma dla nich nic, ponieważ całe życie otaczali się potęgą. Gdy życie się kończy, wierzą, że tracą ową potęgę i że wszystko się kończy. Nie żyją po śmierci, jak to uczą się Jedi. Rycerze wierzą, że stajesz się częścią kosmicznej Mocy, ale nie zachowujesz świadomości. Tej sztuki uczy się Qui-Gon i pomysł ten jest rozwijany, gdy Yodzie udaje się z nim porozumieć, a następnie przekazać tę wiedzę. Ale to jest wielka różnica. Sithowie tak bardzo boją się śmierci, bo trzymają się kurczowo życia. I uważam, że to właśnie dlatego godzą się na samookaleczenie i wiedzenie tego pół ludzkiego, pół cybernetycznego życia. Grievous jest tego echem. Maszyna przejmuje nad nimi kontrolę i odseparowuje od natury. A jeśli posiadanie midichlorianów we krwi sprawia, że czuje się Moc, to te istoty są nagle od niej oderwane.

Chciałbym porozmawiać o Ahsoce. Mam wrażanie, że przed ukazaniem czteroczęściowego zakończenia nie czuło się, że jest ona główną bohaterką "The Clone Wars". Tak naprawdę jednak serial opowiada o jej podróży i dorastaniu, a opuszczenie Jedi symbolizuje to, co wojna zrobiła z Zakonem. Czy zawsze zamierzaliście skończyć z nią tak, jak to się stało w finale?

Ja tak [śmieje się]. Zawsze byłem w obozie "Ahsoka żyje", choć, jeśli byłoby trzeba, umarłaby. Nie mam z tym problemu, jeśli wymaga tego historia. Zawsze myślałem, że kwestia jej życia zależy od dwóch rzeczy: a) historii, która byłaby na tyle dobra, by George mógł powiedzieć: "Ok, pozwólmy jej żyć"; b) tego czy fani lubią ją na tyle, byśmy wszyscy mogli powiedzieć: "Ok, pozwólmy jej żyć". To dwie istotne sprawy.

Jej ostatecznym celem było pokazanie, że Jedi zdają sobie sprawę z niedociągnięć Anakina. Nie są na nie ślepi. Yoda szczególnie rozmawia o tym z Obi-Wanem, mówiąc mu: "Znając Anakina, nie będzie chciał, aby ta dziewczyna się przy nim plątała. Będzie się opierał. Ale jeśli przekona go do siebie, to chłopak wytworzy z nią więź, jak ze wszystkim. Jak z R2-D2, Obi-Wanem, Padmé. Ale ona będzie inna, ponieważ on ją wychowa. Wytrenuje ją i będziemy obserwować jej długą drogę jak pokonuje swe lęki i zostaje Jedi. Będzie go szanować i staną się równi, aż nie będzie go potrzebowała. Anakin musi się tego nauczyć, aby mógł pozwolić jej odejść." Yoda wie, że jest to kluczowe dla Skywalkera. Gdy spojrzycie na jej odcinki, na przykład gdy ratuje Plo Koona z "Malevolence", to dostrzeżecie jak uczy się od niego nieposłuszeństwa i kreatywnego wykonywania rozkazów. A potem ponosi porażkę nad Ryloth, gdy wszyscy piloci giną z powodu jej błędu, lecz musi pokonać strach przed obawą, że ponownie ich zawiedzie. Potem widzimy kluczowy akt, w którym Anakin i Lumiara porównują padawanki, Ahsokę i Barrissę. I właśnie ten akt wprowadza nas i fanów, w interesujący stan. Próbowaliśmy zilustrować różnicę w tym jak Skywalker wychowuje i dba o swoją uczennicę, a jak robi to Unduli. Nie to, że Luminara jest obojętna, ale jest bezstronna. Nie to, że o nią nie dba, ale nie jest do niej przywiązana emocjonalnie.

Ostatecznie chcę zadać tu jedno pytanie: czy to naprawdę dobra rzecz? Czy współczucie Anakina jest złe? Czy jego sposób bycia współczującym jest zły? Ponieważ na pewnym poziomie musicie zaakceptować, że Jedi przegrali wojnę klonów. A więc jest coś, co robią nie tak. Jest w nich coś, co jest niewłaściwe, a co sprawia, że ciemna strona poszerza swoje wpływy. Jeśli jest coś, co strąca Imperatora z tronu, to jest to wszechogarniające współczucie i miłość Luke'a do ojca, ponieważ tego Sith nie rozumie. Wracając do Anakina, jest w nim ziarno miłości i współczucia, bez wątpienia w "Ataku klonów". Pierwszym wielkim wyzwaniem Ahsoki jest chwila, w której łapią ją Trandoshanie i porzucają na wyspie [aby móc na nią polować]. Skywalker nie może nic dla niej zrobić, ale ma obsesję na punkcie odszukania jej. Ale udaje jej się przeżyć tak czy siak i mówi mu: "Byłam w stanie to zrobić jedynie dzięki twoim naukom. Ponieważ ci inni padawani, z którymi byłam - ludzie, byli zupełnie pokręceni. Załamywali się." A więc znowu, widzimy tu porównanie tego, co się stało z nią dzięki treningowi Anakina oraz tamtych uczniów, uczonych przez innych Jedi. W finale tego aktu widać jak to ona przejmuje rolę mentorki i uczy młodziki jak przetrwać, robi wiele rzeczy sama, a Anakina nie ma w pobliżu.



Następnie, na początku ostatniego aktu piątego sezonu, ratuje mistrza w taki sposób, w jaki on uratowałby ją. Skywalker jest nieprzytomny, a potem mówi coś w stylu: "Co się stało?" Ona odpowiada: "Uratowałam ci życie, nie przejmuj się." To jest zabawne, on się śmieje i wcale nie wstydzi się z tego powodu. Są drużyną. A więc dochodzimy z nimi do tego momentu i mocno na niego naciskamy. I podczas całego procesu tylko Anakin jest stuprocentowo po jej stronie. Plo Koon to jakieś 75 - 80%, ponieważ mówi: "Nie wierzę, by mogła upaść tak nisko". W Obi-Wanie widzimy Jedi, ponieważ chce pójść na kompromis. Nie wierzy, że Tano popełniła te zbrodnie, ale mocno się kłóci z Radą Jedi, aby ta nie robiła jej tego, co zrobiła. Ufa Mocy, co często oni mówią, gdy nie wiedzą co robią, a potem ją wydalają. Nie może kłócić się z logiką. Nie lubi logiki Tarkina, ale nie potrafi się kłócić z faktem, że nie mogą sądzić jej w swoim zakresie, ponieważ ludność zaczyna wątpić w Jedi. "Jak możecie stawiać ją przed sądem? Jasne, że ją uniewinnicie. Jest Jedi i wy jesteście Jedi". A więc się obnażają i widzimy w jaki sposób. Wszystko to składa się na historię Ahsoki i dostrzega ona to, co widzowie: "Kocham Zakon Jedi. Są dla mnie ważni, zawsze ich szanowałam. Ale jest tu coś nie tak i muszę odejść, aby to zobaczyć". To wszystko widać w "Zemście Sithów", gdy Kanclerz mówi: "Jedi przeprowadzili zamach na moje życie". Gdy zobaczy się te cztery odcinki, to ma się lepsze pojęcie jak to wszystko się układa i jak upośledzona jest Rada Jedi. Te epizody mają na celu nie tylko odprawienie Ahsoki, lecz także wyjaśnienie sceny [w "Zemście Sithów"], gdy Windu, Mundi i Yoda dyskutują nad sprawą aresztowania Kanclerza i jakie ryzyko to będzie dla nich. Przeciętny obywatel Coruscant nie jest już ani pod wrażeniem wojny, ani Jedi, postrzega ich jako zdrajców. Ten akt prawdopodobnie najbardziej łączy się z filmami i ma największy wpływ. Chyba to dlatego właśnie dla mnie działa na wielu poziomach i jest jednym z moich ulubionych, ponieważ tak dobrze towarzyszy filmom.

Ten akt był bardziej gwiezdno-wojenny niż każdy inny. Jest coś w jego wyglądzie oraz ucieczce Ahsoki przed klonami/szturmowcami.

Wiem, prawda? Na pewno wypełniliśmy potrzebę zobaczenia szturmowców ścigających Jedi. I podjąłem bardzo świadomą decyzję, aby w końcu pokazać instytucje wojskowe Republiki, których nie widzieliśmy wcześniej. Trochę czekałem na odpowiedni moment. Ale gdy tam dotarliśmy, powiedziałem: "To jest Gwiazda Śmierci. Chcę podwieszane kładki, a na ścianach eliptyczne światła." Jednym z ujęć, które miałem w głowie, gdy George zaczął po raz pierwszy o tym mówić, to obraz Ahsoki wchodzącej do wielkiej sali sądowej. Wiedziałem, że zrobię to tak, że będzie ona tam podążała, wyraz jej twarzy zmieni się, a kamera obróci się, by pokazać owe masywne pomieszczenie, które ma w sobie wiele z Gwiazdy Śmierci. Rozumiecie, że ani ona, ani Jedi podczas toczenia wojny mogli nie zdać sobie sprawy z tego, jak bardzo wojsko rozrosło się na Coruscant.

Wyrosło dookoła nich.

A teraz tkwią w szczękach maszyny i mają wielkie kłopoty. Najgorsze jest to, że ostatecznie to Jedi są odpowiedzialni za terror. A więc Tarkin niejako stawia na swoim, czy skazać Ahsokę, czy Barrissę. Dostaje to, czego chce. Skazał Jedi za akt terroryzmu.

Byłem w siedzibie Lucasfilmu podczas wyświetlania finału i jednym uchem słuchałem reakcji widzów na konkretne sceny. Zdziwiła mnie nieco odpowiedź na scenę, w której Tano odmawia przyjęcia warkoczyka padawana.

Jasne.

Ponieważ wielu najpierw nabrało głośno powietrza, a potem zaczęło się cieszyć.

Tak! Fantastyczne, co?

Jakie wyciągnąłeś z tego wnioski?

Naprawdę, naprawdę to mnie zaskoczyło. Byłem naprawdę zaskoczony. Nie sądziłem, że ludzie będą przeciwko, ale już na pewno nie myślałem, że będą do tego klaskać. Jest tu pewien element... Staraliśmy się odmalować Jedi w złym świetle, ale na pewno rozumiecie chęć odejścia Ahsoki. Wzięliśmy pewne pokolenie fanów i kazaliśmy im ponownie ocenić cały ten okres czasu, aż do samego końca, gdy są po stronie dziewczyny, która myśli: "Taa, to dla mnie nie zadziała". I ludzie czują to samo właśnie teraz. Często są w sytuacjach, w których nie chcieliby być, może woleliby po prostu odejść, a ona jest tego ucieleśnieniem. Może dzieje się tam coś, czego nie jesteśmy świadomi. Ale sam nie wiem, zawsze mnie to fascynowało. To była zaskakująca reakcja.



George i ja dużo przerabialiśmy te ostatnie sceny. Zmianie uległo ujęcie z Radą, które miało mieć miejsce na zewnątrz Świątyni. I to zdecydowanie George powiedział: "Chcę to rozbić, połowa ma być w środku, połowa na zewnątrz. Na dworze rozmawiają Anakin i Tano". Ważne dla niego było to, aby rozdzielić i pokazać dialog tylko pomiędzy tą dwójką. I doszedłem do wniosku, że to dobra myśl. Ponownie nakręciłem scenę i wyszła fenomenalnie.

Debatowaliśmy o roli Ahsoki na koniec i o tym, że może powinna po prostu wrócić do Jedi i taki był nasz pierwotny impuls. Ale trochę kłóciłem się: "Chwila, poczekajcie. Mamy tu możliwość, by znacznie zmienić jej historię". Zawsze wypatruję takich okazji, bo nigdy nie wiadomo, gdzie mogą nas zawieść i zmienić jej opowieść. Pomyślałem, że po całej historii ludzie będą się spodziewać powrotu Ahsoki, więc czemu tego nie zmienić.

Teraz postrzegam ją jako ikoniczną postać "Gwiezdnych Wojen". Na pokazie dla fanów żartowałeś, że po premierze serialu powiedziałeś Ashley Eckstein, "Na początku ludzie będą cię nienawidzić".

Och, powiedziałem jej to na serio. Nie było dla mnie niespodzianką, że postać spotkała się ze sceptycyzmem i zgorzknieniem. Powiedziałem jej: "Pojawiasz się w chwili, w której ludzie przez ostatnie 30 lat wyobrażali sobie jaki był Anakin Skywalker. Widzieli go w filmach, a teraz będziemy poszerzać jego postać. A nawet w najdziwniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że miał uczennicę. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Ale chciał tego George, więc musimy to zrobić. Spotka się to z silnym oporem". W oryginalnej wersji Ahsoka nie mówiła na mistrza "Rycerzyku", a on nie nazywał jej "Smarkiem". Była to historia dziewczyny zabranej ze Świątyni i wrzuconej w wir wojny. Zmieniono to potem; zadecydowano, że jest to zbyt poważne i musimy zacząć ze śmieszniejszej pozycji. A więc stała się tą zasmarkaną, nieco bachorowatą bohaterką, gadającą do legendy "Gwiezdnych Wojen" [śmieje się]. Myślałem: "To nie może wyjść dobrze". Wszyscy wiedzieliśmy, że balansowaliśmy na krawędzi i że pójdzie to w dwie strony: ludzie będą ją kochać lub nie cierpieć. Ale jako fan wiedziałem co będą w niej nienawidzić. Myślę, że genialną rzeczą w tej postaci jest to, że w 2005 roku George wiedział, że byłem zbyt niedoświadczony, by wiedzieć, że jeśli wystartujemy z tej pozycji, to będziemy mogli doprowadzić ją tam, gdzie jest teraz. Jeśli wrócicie do filmu "Wojny klonów", to zobaczycie, że jest tam jak dziecko. Teraz można wrócić i lepiej przyjąć jej postawę i zachowanie. Ale tak, byłem przygotowany na żółć. Nigdy nikogo za to nie winiłem. Nie można brać do siebie tego, co mówią fani, nie można się tym martwić. Oni to kochają. To nie jest kwestia dobrego czy złego.

Wiedziałem, że sama Ashley odegra wielką rolę w rozrzedzaniu gniewu na Tano. Teraz słucham 35 - letnich ludzi, którzy mówią: "Nie zabijaj jej!" Chyba więc odniosła sukces [śmieje się].

Co niesamowite, to fakt, że dzieci, które wsiadły na pokład razem z serialem, dorastały razem z Ahsoką i widziały jak dorasta ona. A teraz znaczy tak wiele dla wielu.

Tak. To jest szalone. Chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy jak daleko zaszły sprawy. Tak naprawdę to nie sprawiliśmy, że to pokolenie dzieci "ma" tę kreskówkę, tak jak my nie "mamy" Oryginalnej Trylogii. Ludzie zaczną to widzieć po pewnym czasie.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (10)

Wywiad z Filonim, częśc 1

2013-10-16 21:07:50 Różne



Z okazji premiery piątego sezonu „The Clone Wars“ ekipa ze Starwars.com przedstawiła pierwszą część wywiadu z reżyserem Dave’em Filonim na temat jego przemyśleń o piątym sezonie „The Clone Wars” (uwaga zatem na spoilery). Warto też wiedzieć, że podobną rozmowę przeprowadziło IGN. Wywiad został przygotowany przez redaktora kilka miesięcy temu, więc w chwili obecnej wiemy nieco więcej, ale jest tam parę interesujących spraw: materiał bonusowy, którego premiera jest przewidziana na początek przyszłego roku, na pewno spowoduje wiele dyskusji wśród fanów. Klip z Plo Koonem na pustyni to nawiązanie do „Bliskich spotkań trzeciego stopnia“, a zapytany o powrót Ahsoki w „Rebels“, Dave odparł tylko, że „trzeba poczekać i zobaczyć“. W tłumaczeniu pominięto kilka fragmentów.

Wiele się wydarzyło w sezonie piątym, może nawet więcej niż w innych. Rzeczy takie jak śmierć księżnej Satine, Savage’a Opressa, walka Maula z Sidiousem, no i to, co stało się z Ahsoką. Czy plan zakładał, aby wszystko prowadziło do tego momentu, czy też może to był odpowiedni czas, aby podnieść nieco stawkę?

Szczerze mówiąc, to chyba naturalne. Nie sądzę, aby kiedykolwiek istniał plan pod tytułem: „W tym roku zabijemy kilka głównych postaci!“ [śmieje się]. Gdy historia ewoluuje, to po pewnym czasie zaczyna się o to dopominać. Wiecie, pewni bohaterowie nie mogą pojawić się w przyszłości i trzeba sobie jakoś z tym poradzić. A więc jest to raczej naturalny postęp, a w naszej historii pewne rzeczy musiały się zmienić – na Mandalorze,też dla Maula. Tworząc takie sytuacje, zadawaliśmy sobie wiele pytań i znaleźliśmy czas, aby na nie odpowiedzieć.



Wiem, że George Lucas był bardzo mocno zaangażowany w tworzenie historii. Czy w tym sezonie otrzymaliście szczególne instrukcje od niego?

Nieszczególnie. Znaczy się, powiedziałbym, że pomysł na pojedynek Maula i Sidiousa pochodzi od George’a. „Chcę, aby walczyli”. Jeśli chodzi o reżyserię, to, gdzie będą walczyć, otoczenie pojedynku – przedstawienie tego wszystkiego należy do mnie. Siedzimy nad storyboardami, a on ufa mi, scenarzystom i reszcie ekipy, że naprawdę przeniesiemy to na ekran. Myślę, że swoboda i zaufanie to elementy składowe tego serialu. Przekraczamy nowe granice i nie stresujemy się zbyt mocno. Coraz więcej projektujemy i eksperymentujemy, i myślę, że rezultaty to efekt naszej współpracy.

Odwrotnie, czy było coś, czego on nie chciał, a ty musiałeś na niego naciskać?

Nie wiem czy on czegoś „nie chciał”, bo jeśli on czegoś nie chce, to po prostu to się nie dzieje [śmieje się]. Ale jest parę takich rzeczy w tym sezonie… Przykładowo, Bo-Katan nie była postacią, którą powołaliśmy do życia podczas spotkania dotyczącego scenariusza. Stworzyłem ją podczas ostatniego sezonu; w scenariuszu była po prostu „porucznikiem Straży Śmierci”, a ja chciałem silnej Mandalorianki, więc wpisałem ją w tę rolę, a potem powróciła w ostatnim sezonie. Jest tak wiele rzeczy, których przez ostatnie lata nauczyłem się od George’a, że pomyślałem: „To będzie cenny wątek”. W oryginalnym zarysie Bo-Katan i Satine nie były siostrami. Było więc wiele podobnych wątków, które dodaliśmy do historii i mam nadzieję, że dzięki temu zrobiły się lepsze. Nie wiem czy dyskutowano nad nimi tak gorąco, jak my w chwili, gdy powstawały. Pomysł, aby Savage powrócił do swojej oryginalnej formy, wpadł nam po prostu nagle. Wszystkie moje kreacje są oparte na rozmowach, które odbyłem z George’em, a także na tonach rysunków i notatek. Jeśli spojrzycie na oryginalne szkice, które robię, to zobaczycie, że pod względem wizualnym są bardzo bliskie temu, co widzimy na ekranie.

Jedną rzeczą, która podobała mi się w tym sezonie to sposób, w jaki akty zmieniały ton. Na koniec wydawało się, że wszystkie do siebie pasują i byłem pod wrażeniem, że serialowi tak udało się to pokazać. Była historia z młodzikami, która dla mnie była gwiezdno-wojenną wersją „Goonies”, a potem w kolejnej Darth Maul robi okropne rzeczy. Jako pasterz całego serialu, w jaki sposób do tego podchodzisz, że każdy akt jest inny, a jednak wszystkie do siebie pasują?

Cóż, główna sprawa jest taka, że naprawdę nie mogę zmienić tych historii. One są, jakie są. Będzie akt z młodzikiami, z droidami, a potem będziemy obcinać głowy z Darthem Maulem [śmieje się]. To, do czego przykładam uwagę, to sprawienie, aby te historie były gwiezdno-wojenne. Aby dać ludziom do myślenia, podczas tworzenia odcinka szukam odwołań do konkretnego epizodu „Gwiezdnych Wojen”. Jeśli chodzi o droidy i młodziki, pomyślałem sobie: „To musi być <>”. Bo możesz wziąć fragment „Nowej nadziei” i powiedzieć: „To scena, w której Jawowie porywają droidy”. I jeśli tak widzisz „Gwiezdne Wojny”, to są one jedynie głupim filmem dla dzieci, bez złego Imperium. A więc odkryłem, że nasze historie niejako naturalnie wpisują się w te fragmenty. Pracujemy z sekwencjami z filmów i polegam na mojej załodze, gdy mówię im na przykład: „To jest takie uczucie i ton, które chcemy uzyskać”. Gdy robiliśmy Maula, skręciliśmy raczej w stronę „Zemsty Sithów”. Wszystko niejako płynie samo. Gdy podzielicie Sagę na części, to zobaczycie, że zmieniają nastrój i nastawienie podobnie jak epizody naszej serii. Myślę, że gdy widzicie takie odcinki z różnymi postawami w sobotni poranek, to… [śmieje się].



Docierają do nas zabawne reakcje od fanów. Na początku roku widzą zwiastun, który przepowiada ton, w jakim utrzymana jest seria. Ale każdy w fandomie wybiera z trailera coś, co mu się podoba najbardziej i to jest to, co chce zobaczyć najbardziej. A więc, szczerze mówiąc, są fani, których poziom zainteresowania młodymi Jedi lub droidami jest bardzo niski. Chcą, aby Maul wyskakiwał z płonących domów i niszczył wszystko dookoła. Co dziwne, są to prawdopodobnie ci sami fani, którzy nie mogli zrozumieć, gdy powiedzieliśmy o powrocie Dartha. Ale nasi fani ewoluują i zmieniają się dość drastycznie [śmieje się]. A są jeszcze inni widzowie – pewnie młodsi – którzy nie mogą się doczekać, by dowiedzieć się o treningu na Jedi, by polecieć na Ilum. Ponieważ to coś, co zawsze sobie wyobrażali i co ja sobie wyobrażałem jako dziecko, aby móc tam polecieć i to zobaczyć. A więc tak, są ludzie, którzy są jak my, którzy są… no nie wiem czy jesteśmy takimi gwiezdno-wojennymi „ogólnikami”, ale tacy właśnie jesteśmy. Wszystko, co widzimy w „Gwiezdnych Wojnach”, to wycieczka do odległej galaktyki i musicie zaakceptować, że to, co sprawia, że filmy są wyjątkowe, ma różne tony i odcienie. Myślałem o tym jak dorastałem. W pałacu Jabby mamy niemalże „Muppety”. Oglądasz trochę i myślisz „Łał, oglądam Muppety!” A potem przerzucasz się na coś z Imperium i Imperatorem. To jakby zupełnie inny film. A więc znowu, to właśnie chcieliśmy uchwycić w toku historii.

”Gwiezdne Wojny” zawsze były swego rodzaju mieszanką gatunków. Myślę, że epizodyczna natura telewizji pozwala na wyciągnięcie elementów z owych gatunków i powiedzenie: „No dobra, mamy 22 minuty tego”.

Tak. Ale gdybyśmy wciąż robili to samo… Wielu fanów mówi: „Chcę Dartha Maula cały rok”. Zastanawiam się, bo nie wiem jak miałbym zrobić coś takiego. Myślę, że w pewien sposób może sprawiłoby to, że odcinki miałyby lepszą oglądalność. Gdybyście mieli cały rok droidy i ich się spodziewali, myślę, że ludzie byliby zadowoleni z tego powodu. Ale ludzie, którzy chcą czegoś intensywniejszego, dostają w końcu zapowiedź Dartha Maula, to zasiadają każdego tygodnia przed telewizorem i powtarzają: „Gdzie jest Darth Maul? Gdzie Darth Maul? To fajne, ale nie chcę tego oglądać. Gdzie jest Darth Maul?” I ja to rozumiem i o to chodzi. Gdy jesteś fanem i pracujesz w tym przemyśle, to możesz zdawać sobie sprawę z owej konsternacji. Ale gdy jesteś twórcą, musisz nieustannie powtarzać: „Nie, nie, nie, to jest dobre. Obejrzycie to. Będzie dobrze.”

”Zaufajcie mi! Powstrzymajcie rządzę krwi choć na tydzień!”

[Śmieje się]. Prawda? To bardzo trudne.



A więc oczywiście zdajesz sobie sprawę z oczekiwań fanów. Czy to sprawia, że planowanie sezonu staje się trudniejsze? Powiedzmy: „Musimy dać tutaj więcej Maula.” Czy kusi was, aby dać większą ilość bardziej intensywnego materiału z głównymi bohaterami?

Myślę, że nieźle zachowujemy tu równowagę, ponieważ nie staramy się robić zbytniego mordobicia. Cała ekipa, scenarzyści, zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zachować równowagę. Ponieważ czujemy, że pewni bohaterowie muszą spędzić trochę czasu na półce. Wiecie, wpakowujemy ich w te fantastyczne sytuacje, a oni wciąż cudem uciekają. I kto w to uwierzy? Jeśli tak się robi, po pewnym czasie czarne charaktery niejako tracą siłę, a bohaterowie robią się niedorzeczni. Dlatego myślę, że przez to właśnie niektóre postacie w tym roku zapłaciły tak wysoką cenę. Jeśli chodzi o Satine, ile razy była ona uwikłana w historię? Musieliśmy znaleźć rozwiązanie, a natrafiła się idealna okazja, aby zakończyć jej wątek.

George naprawdę naciskał, aby był odcinek o Jedi, o droidach, o polityce. A gdy mówię „odcinek”, mam na myśli „akt”. I wydawało się, że podoba mu się uderzanie w różne tony każdego sezonu. Z powodu ilości historii, które opowiadamy – zasadniczo robimy 26 na sezon, to więcej niż wyświetlamy – istnieje pewna ilość pomysłów, których nie widzicie. W tym sezonie nie ma wielkiego aktu o klonach, ale to jedna z kolejnych historii [w materiałach bonusowych]. Nie pokazywaliśmy też za wiele Matki Talzin i Ventress. Na koniec Asajj odegrała ważną rolę, ale wcześniej mieliśmy dwa sezony pod rząd z odcinkami o Siostrach Nocy. A więc wiecie, wiele z tych wątków ostatecznie ma swój koniec.

Jeśli chodzi o akt z młodzikami, uderzyło mnie to, jak bardzo pobrzmiewa w nich ton filmów familijnych z lat 80. I to, co mi się podobało, to fakt, że Hondo i piraci byli naprawdę przerażający. Złoczyńcy w „Goonies” byli straszni, „E.T.” miał złowrogie chwile. W filmach z tych lat występowały straszliwe czarne charaktery, ale ostatecznie wszystko dobrze się kończyło. Pomyślałem, że akt z młodzikami oddał temu hołd.

Myślę, że na samym początku tworzenia aktu z młodzikami martwiło nas, że szybko może zrobić się kiepski. Że zrobi się zły. Ale próbowałem skupić się na filmach, które lubiłem jako dziecko. Jeden to na pewno „Goonies”, drugi to „Explorers”, nawet rzeczy takie jak „Straceni chłopcy”, gdzie młodzi ludzie dokonują heroicznych czynów. Jest w nich doza wiarygodności, a częściowo można zawdzięczyć to aktorom.

W tej historii mieliśmy szansę na zrobienie czegoś w stylu „Pinokia”, która pokazuje jak źle sprawy się mają dla tych dzieci. Nadchodzi Hondo i jest zarówno straszny, jak i bardzo zabawny. To jeden typ złoczyńcy. Jest jak chytry lis. Może cię zjeść, ale jest w nim coś takiego, że jeszcze cię zwiąże. Myślę, że czymś, co bardzo dobrze sprawdza się w tym akcie, jest to, że zaczynamy oglądać go w chwili bardzo magicznej dla tych dzieci, gdzie zagrożenie kryje się jedynie wewnątrz nich. A potem przechodzimy niejako do kolejnego etapu, gdy niebezpieczeństwo jest zewnętrzne, ale jest ono samolubne, motywowane chęcią zarobienia pieniędzy. I [Hondo i piraci] są zabawni oraz groźni jednocześnie i myślę, że dzieci w pewnym stopniu są w stanie sobie z nimi poradzić. I dopiero, gdy są całkiem same i chcą go przechytrzyć w sposób iście cyrkowy – co przypomina nieco „Dumbo” – wtedy prawdziwe zło, w postaci generała Grievousa, puka do drzwi. Interesujące jest widzieć, że dojrzały tak bardzo w przeciągu czterech odcinków i to w taki sposób, że sprawiają, że jeden ze złoczyńców, Hondo, przestaje zachowywać się jak złoczyńca. Gdy pokazuje się Grievous, to nam przypomina, że to zła, mordercza istota. Z nim się nie negocjuje. Myślę, że właśnie dlatego to naprawdę się sprawdza. Dzieci i aktorzy, którzy je grali, sprzedali nam zarazem swoją naiwność i pomysłowość, ale bez zbytniej przesady.

Próbowałem nieco pozmieniać scenariusz i reżyserować dzięki akcji. Początku części czwartej, gdy mamy pościg czołgów, nie było w takiej formie w scenariuszu. W oryginalnej wersji był to wyścig maszyny przy maszynie, a zabłąkany strzał przelatywał nad ich pojazdem i trafiał w „Crucible”, który wybuchał. Bohaterowie na statku ginęli, a młodziki dały się złapać, ponieważ nie miały jak opuścić planety. Widziały nad swoimi głowami przybycie floty Grievousa, a piraci zostawiali ich na miejscu. Potem spotykały się z nimi ponownie. Taki był oryginalny zarys i scenariusz za nim podążał, ale pomyślałem, że od dłuższego czasu nie mieliśmy większej akcji, ponieważ patrzyłem na to jak na 88-minutową całość. I wiedziałem, że w połowie odcinka będzie wiele rozmów, bo musieli ustalić jak przemkną się koło Grievousa. W tym czasie ja i George rozmawialiśmy dużo o „Indianie Jonesie”. Dwie rzeczy przyszły mi na myśl: ucieczka w „Poszukiwaczach” i walka na szczycie czołgu w „Ostatniej krucjacie”. Więc wziąłem scenariusz i szybko go przerobiłem w taki sposób, że są w czołgu i proszą o pomoc, a okręt wzbija się w powietrze. Tak chyba lepiej narastało napięcie, co George zdecydowanie popierał. Mamy bohaterów z problemem, który robi się coraz gorszy. Bardzo chciałem to pokazać. Dzięki temu akcja ma takie tempo, że jeśli jest źle, to wszystko naraz.



Chciałem skupić się teraz na kluczowych chwilach i detalach z sezonu oraz porozmawiać jak to się stało, że są takie, jak wyewoluowały i co o nich myślisz. (…). Śmierć Steeli Gerrery.

Steelę stworzył George. Chcieliśmy mieć na Onderonie duet brat/siostra, a postać Sawa Lucas wykreował już wcześniej, a teraz chciał go zaangażować i opowiedzieć o nim więcej. W rezultacie stworzyliśmy Steelę [jako jego siostrę], która byłaby naturalną przeciwniczką Ahsoki, przynajmniej w mniemaniu Luksa.

O Steeli powiem to: gdy o niej myślę, to uważam, że może być jedną z rzeczy, których najbardziej żałuję w tym sezonie i chciałbym jej nigdy nie zabijać. Myślę, że odniosła wielki sukces. Dawn-Lyen Gardner zagrała ją genialnie. Pomyślałem, że jest opcja, aby w przyszłości pokazać podobną postać, tak bardzo ją polubiliśmy do chwili, gdy byliśmy gotowi ją zabić. Ale w pokoju scenarzystów mieliśmy przeczucie, że nie możemy opowiedzieć tej historii tak, aby wszystkim uszło na sucho. Nie mogło to rozegrać się tak zgrabnie, za ich wolność ktoś musiał zapłacić cenę i skończyło się na tym, że zrobi to Steela – z różnych powodów.

Była po prostu fantastyczną bohaterką. Myślę, że jej projekt wypadł świetnie. Tak, była bardzo zabawna. Naprawdę żałuję.

Byłem nieźle zszokowany, gdy zobaczyłem jej śmierć. W ogóle się tego nie spodziewałem.

Muszę powiedzieć, to jedna z naszych najlepszych scen śmierci. Jeśli masz zamiar się pokazać, zrób to dobrze. Pracowaliśmy nad nią w montażowni i chciałem, aby scena miała właściwe ujęcia w chwili, gdy myślicie, że Steela już się wykaraska. Na początku, jeśli popatrzycie na tło, ujrzycie wielką scenę z Ahsoką i Luksem. I widzicie ich reakcje na to, co się stało. Kamera przesuwa się dookoła, a potem w dół klifu, gdzie jest Steela. Animacja Luksa jest po prostu fantastyczna. [Nadzorca animacji] Keith Kellogg i wszyscy wykonali fantastyczną robotę. A jedną z rzeczy, w zakresie której dajemy w tym roku krok naprzód, jest pokazywanie emocji postaci. Można teraz odczytać naprawdę subtelne ekspresje, a to są wyrafinowane informacje. Myślę, że nareszcie robimy to dobrze.



Hełm Gregora w stylu Gerry’ego Cheeversa.

Boston wygrał Puchar Stanleya, gdy go projektowaliśmy. I pomyślałem sobie, że to świetnie wygląda. Każdy, kto grał w hokeja, zna maskę Cheeversa. W większości przypadków bramkarze właśnie tak zaczynają malować swoje. A maski bramkarzy zawsze bardzo mi się kojarzyły ze szturmowcami i ich hełmami. Więc pomyślałem, że będzie to naturalny hołd i nie sądzę, aby pan Cheevers miał mi to za złe, a ludzie z Bostonu będą się z tego cieszyć. Chodzi też jednak o to, że wielu o tym nie wie. Mogliby na to patrzeć i nie wiedzieć o co chodzi, co jest dla mnie tragedią [śmieje się]. Ale jeśli znajdzie się jakieś dziecko, które spojrzy na Gregora, a potem na Gerry’ego Cheeversa, to będzie naprawdę fajnie. I wiecie co, czemu nie? Przypomina mi się coś… dorastałem w Pittsburghu i malowałem maski bramkarzy w ramach letniej pracy.

Czy Cheevers zdaje sobie sprawę z hołdu dla swej osoby?

Nie sądzę. To znaczy, może i jest wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, ale nie sądzę. Nie wydaje mi się, aby mógł obejrzeć „Wojny klonów”. Ale kto wie, może któryś z bostońskich fanów wspomniał o tym, a on powiedział: „O czym ty mówisz?” [śmieje się]. (…).

”The Gathering”, w którym młodzi Jedi muszą znaleźć swoje kryształy do mieczy świetlnych i gdzie pokazano jak się je konstruuje.

“The Gathering“ było pomysłem George’a na wyjaśnienie jak Jedi zdobywają swoje miecze i uważał, że dzieje się to, gdy są bardzo młodzi. Nieźle nas zaskoczył gdy powiedział, że kryształ jest bezbarwny, dopóki Jedi go nie znajdzie. A potem pomyślałem, że to naprawdę interesujące. To jedna z rzeczy pochodzących prosto od George’a, który w swoim umyśle jest encyklopedią „Gwiezdnych Wojen“. To ma sens, bo jeśli do jaskini wejdzie zwykła osoba, to znajdzie tam tylko tony lodu oraz kryształów nie do odróżnienia. To niemalże mechanizm obronny. Ale gdy Jedi zestraja się z tym kryształem, który go wzywa, to jest w stanie go znaleźć. I gdy już go ma, ten po prostu wyprodukuje ostrze, które będzie w konkretnym kolorze. To było jedno z ładnych odkryć w tej historii.

Podobało mi się też, że to bardzo duchowa sprawa. Zagrożeniem w jaskini jest to, co weźmiesz ze sobą, jak Yoda mówi Luke’owi. To ma sens w przypadku tych małych dzieci.



Od tego czasu ludzie mnie pytają: „A co, jeśli Jedi zgubią swój miecz?“ Cóż, a) nie powinni go zgubić, ale jeśli tak, to b) istnieje wiele mieczy po rycerzach, którzy polegli przez te wiele, wiele lat, a kryształy są w Świątyni. A więc nie muszą wracać na Ilum, aby zdobyć nowe, bo te od zmarłych będą działały.

Cała ta harmonia i wszystko to specjalna chwila dla tych dzieci, które zestrajają się z Mocą. To nie jest to samo, co zestrajanie się ze swoim mieczem świetlnym. Wszyscy popełniamy ten wielki błąd – przywiązujemy się zbytnio do swoich mieczy [śmieje się]. „O Boże, muszę taki mieć.” Ale pamiętajcie, to są Jedi. Miecz świetlny to tylko rzecz, to nie Excalibur, nie coś super-mega potężnego. Dla nas jest, ponieważ w naszych umysłach staje się symbolem, gdy widzimy jak Luke otrzymuje broń ojca. Ten jest odrobinę ważniejszy, bo należał do rodzica. Ale gdy widzicie jak go traci…

… To nie świruje.

Nie wyrusza na jakąś wyprawę w podziemia Miasta w Chmurach, by odzyskać miecz, nawet zbytnio nie rozpacza, że go stracił. To znaczy, pewnie my, jako dzieci, byliśmy bardziej smutni [śmieje się]. Wszystko to przyszło do nas, gdy opowiadaliśmy historię o mieczach świetlnych, a George miał wiele przemyśleń na ten temat. Wszystko sprowadza się do kwestii samolubność kontra bezinteresowność. To kluczowa sprawa, jeśli chodzi o Sithów i Jedi i sądzę, że dobrze to widać w „The Gathering”.


KOMENTARZE (7)

10 najlepszych utworów muzycznych

2013-10-09 15:05:29 Oficjalny blog



Artykuł z serii „Starwars.com 10” poszedł w trochę innym kierunku i zamiast patrzeć na 10 najlepszych rzeczy z perspektywy in-universe, tym razem prezentuje nam coś, co istnieje niezależnie od świata „Gwiezdnych Wojen” – muzykę Johna Williamsa. Próbek utworów możecie posłuchać na oficjalnym blogu.

Uwaga: Ta lista opiera się na muzyce symfonicznej nagranej razem z dyrygentem (a więc nie ma tu kapeli z kantyny, „Jedi Rocks”, etc.), którą można znaleźć na oficjalnych soundtrackach z filmów. Optowaliśmy za wykorzystaniem jedynie głównych kompozycji, a nie innych aranżacji lub przeróbek – przykładowo, „Yoda’s Theme” jest używany wielokrotnie podczas „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”, ale w naszym głosowaniu uwzględniliśmy tylko główną wersję.

10. „Across the Stars”, „Atak klonów”



Najbardziej zapadający w pamięć utwór z “Ataku klonów”, który brzmi jak klasyczne arcydzieło, ale nadal pozostaje bardzo gwiezdno-wojenne. Jako wielkie, romantyczne dzieło, „Across the Stars” odnosi sukcesy na wielu poziomach – melodia zachowuje równowagę pomiędzy melancholią i uczuciem tęsknoty, a wykorzystanie skrzypiec przekłada się na to, co znaczy zakazana miłość dla Anakina i Padme. Idea piosenki lub kompozycji miłosnej dla „Gwiezdnych Wojen” wydaje się niemożliwa, ale John Williams podszedł do sprawy z opanowaniem.

9. „The Emperor Arrives”, „Powrót Jedi”



Towarzysząca naszemu pierwszemu prawdziwemu spojrzeniu na Imperatora w chwili jego przybycia na Gwiazdę Śmierci, ta kompozycja nie ma w sobie ani życia, ani energii jak w „The Imperial March” lub innych imperialnych utworach. Melodia tutaj jest prosta, mroczna, zapowiadająca coś złego i przewodzona przez – po raz pierwszy w „Gwiezdnych Wojnach” – męski chór, co dodaje Sadze nowego wydźwięku. Utwór jest grany ponownie w punkcie kulminacyjnym filmu i pojawia się w różnych aranżacjach w prequelach. Natarczywość „The Emperor Arrives” sprawia, że są to dźwięki ciemnej strony.

8. „The Asteroid Field”, „Imperium kontratakuje”



W muzyce Johna Wiliamsa chodzi zarówno o emocje i nastrój, jak i o techniczną pomysłowość kompozycji, a „The Asteroid Field” to idealny przykład. Jest to głównie utwór na instrumenty dęte, ma w sobie zawrotne tempo, osiągane dzięki wysokim i niskim nutom, przez które muzyka daje wrażenie jazdy na kolejne górskiej (pewnie dlatego tak dobrze sprawdziła się w Star Tours). Pasuje do chaosu, który prawdopodobnie towarzyszyłby nawigowaniu przez pole asteroid – a spokojny ton, jaki dzieło przybiera w chwili zakończenia sekwencji, jest niemal magiczny.

7. „Battle of the Heroes”, „Zemsta Sithów”



Jako podkład muzyczny do pojedynku Anakina i Obi-Wana z „Zemsty Sithów”, „Battle of the Heroes” jest jedną z najważniejszych kompozycji w całych „Gwiezdnych Wojnach”. Muzyka ta łączy w sobie chór, staccato na instrumentach dętych i szerokie wykorzystanie skrzypiec, jest pełna, lecz ma w sobie uroczysty, choć niespokojny ton. Różni się od innej „pojedynkowej” muzyki z filmów, ale przywołuje w sobie pewne elementy ze starszych dzieł – chór z „Duel of the Fates” i ostrość instrumentów dętych z pojedynku Vadera i Luke’a z „Imperium kontratakuje” – co daje kompozycji siłę, na którą zasługuje.

6. “Princess Leia’s Theme”, „Nowa nadzieja”



Debiutujący w „Nowej nadziei”, lecz powracający w „Imperium kontratakuje”, „Powrocie Jedi” i „Zemście Sithów”, „Princess Leia’s Theme” okazał się jednym z najbardziej zapadających w pamięć utworów w całych „Gwiezdnych Wojnach”. Zarówno delikatna, jak i „szybująca”, ta skrzypcowa aranżacja jest czymś wyjątkowym w filmach, oddala bowiem energię i szybszy rytm znany ze scen akcji. Tylko „Across the Stars” zbliża się do cudowności tej ścieżki dźwiękowej, a gdy myślicie o Lei, pewnie przychodzi Wam do głowy ten kawałek – co jest prawdziwym dowodem jego siły.

5. “Yoda’s Theme”, „Imperium kontratakuje”



Jeśli “The Emperor Arrives” to dźwięki ciemnej strony, to z kolei jest jasna. Odgłosy skrzypiec wzrastają od szeptu do wielowarstwowego crescendo, ale zawsze z życzliwym tonem. Muzyka ta jest spokojna, lecz pewna siebie, silna, lecz nie agresywna – podsumowuje to, co o Jedi mówi Yoda. Aby pokazać jak genialna jest to kompozycja, zauważcie, że w chwili wyciągania X-winga z bagna jest ona emocjonująca i potężna; a potem, w momencie śmierci Yody w „Powrocie Jedi” ta sama melodia emanuje delikatnością. Niesamowita robota.

4. “Binary Sunset”, „Nowa nadzieja”



Jedno z najbardziej ikonicznych dzieł wszech czasów w filmach z Sagi. Dla wielu chwila, w której Luke wpatruje się w zachodzące słońca na Tatooine to czyste „Gwiezdne Wojny” – i prawdopodobnie jak w żadnym innym momencie w Sadze, tutaj muzyka jest niezbędna. Obraz zachodu słońca jest paralelny do przemijającego czasu; Luke robi się coraz starszy i są rzeczy, których chce doświadczyć i które chce zrobić. Czeka na niego cała galaktyka. Muzyka Williamsa znowu buduje i buduje, odzwierciedlając tęsknotę Skywalkera oraz wszystkie jego nadzieje – lecz jest również zabarwiona smutkiem. Jak na tak krótki utwór, jego oddziaływanie jest imponujące.

3. “Duel of the Fates”, „Mroczne widmo”



Najbardziej unikalna ścieżka dźwiękowa prequeli i jedna z najlepszych we wszystkich filmach. Puszczony podczas klimatycznego pojedynku Darth Maul/Obi-Wan/Qui-Gon w „Mrocznym widmie” (i podczas poszukiwań matki Anakina w „Ataku klonów”), „Duel of the Fates” prezentuje nam chór niemal od początku do końca z „uderzeniami” instrumentów dętych i skrzypiec, tempem spowalniającym i przyspieszającym oraz ścianą dźwięku, która rośnie i rośnie. Co interesujące, nie czuje się, aby ten utwór był tematem głównym ani dobrej postaci, ani złej. Jest złożony, jasne i mroczne dźwięki opadają i się wznoszą, nie stając po żadnej ze stron. A skoro tak, to nie ma naprawdę nic porównywalnego w całej Sadze.

2. “The Imperial March”, „Imperium kontratakuje”



„The Imperial March” reprezentuje potęgę Imperium i jest złowieszczym utworem, który prawdopodobnie stał się jednym z najpopularniejszych w „Gwiezdnych Wojnach”; jako symfoniczny leitmotiv, jest jednym z tych, które osiągnęły największy sukces. Muzykę tę słychać przez całe „Imperium kontratakuje” (pierwsza pełna aranżacja następuje w chwili prezentacji imperialnej floty) i w „Powrocie Jedi”, a także kilka razy w prequelach. Podobnie jak inne kompozycje z Sagi, jest uniwersalna – zauważcie scenę śmierci Dartha Vadera, gdzie gra się ją jedynie na harfie i brzmi jak kołysanka. A pełna wersja to mroczna melodia napędzana wojskowym rytmem i natychmiast rozpoznawana, dlatego jest dziś klasykiem.

1. “Main Title”, „Nowa nadzieja”



„Main Title” to synonim „Gwiezdnych Wojen” i to z dobrego powodu – otwiera każdy film eksplozją dźwięku i jest używany cały czas w Sadze. Williams powiedział, że chciał czegoś „idealistycznego, wznoszącego, lecz z wojskową nutą”, a „Main Title” spełnia wszystkie te warunki – jest pełen nadziei i energetyzujący, wypełniony górnolotnymi odgłosami instrumentów dętych oraz skrzypiec i jest to melodia, która od razu wpada w ucho. Od samego początku wiecie, że bierzecie udział w romantycznej przygodzie i nie ma tam nic wymuszonego ani obłudnego. Jeden z najlepszych filmowych motywów głównych wszech czasów.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (10)

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)

Ogólny zarys fabuły pierwszego odcinka "Rebels"

2013-09-30 19:53:35 Różne

Okres przedkonwentowy to zawsze czas wysypu sporej ilości plotek. Mieliśmy już pogłoskę o możliwych aktorach w "Rebels", a teraz przychodzi czas na rewelacje dotyczące fabuły. Najpierw jednak skupmy się na oficjalnej wieści: jak donosi Knights Archive, DisneyPress wydał informację prasową na temat marketingu w swoim nowym serialu. Z opisu wynika, że będziemy tam świadkami tego, jak formował się Sojusz Rebeliantów. W przyszłe lato zostaną wypuszczone cztery krótkie tak zwane interstitiale - jest to rodzaj okna, które otwiera się przed pełnym załadowaniem strony internetowej (zazwyczaj zawiera reklamy lub informację o konieczności zalogowania się). Mają one przybliżyć nam bohaterów "Rebels", możliwe jest zatem, że protagonistów będzie właśnie czterech, a nie pięciu, jak podejrzewaliśmy w newsie z aktorami. Godzinny odcinek pilotowy, którego premiera jest przewidziana na jesień, zadebiutuje nie tylko na Disney Channel, lecz także Disney XD. Wcześniej jednak, na przełomie lata i jesieni, czeka nas spora kampania marketingowa, dzięki której będziemy mogli kupić całą masę produktów z serialu - od zabawek i materiałów papierniczych, poprzez ubrania, a na meblach kończąc.



Teraz przechodzimy do sfery plotek, a konkretnie do jednej sporej, którą puścili w świat gospodarze podcastu Bleeding Cool. Twierdzą oni, że dotarli do informacji, które mają być pokazane za niecałe dwa tygodnie na Comic Conie i choć na konwencie dostaniemy o wiele więcej, to teraz mogą podzielić się z nami tym: wedle nich "Rebels" ma się dziać około siedem, osiem lat po "Zemście Sithów". Luke i Leia, jak łatwo policzyć, byli jeszcze wtedy dziećmi, a więc nie będą bohaterami serii, bo ich czas nadejdzie później. Gospodarze twierdzą też, że znają zarys pilota, w którym - choć jest dość ogólny - znajduje się kilka spoilerów:(Spoiler):Będziemy świadkami rosnącej potęgi Imperium, a w tym konkretnym odcinku przybędzie ono na pewną planetę i założy tam bazę. Dorośli zostają zaciągnięci w szeregi najeźdźcy i stają się wzorowymi obywatelami, lecz grupa nastolatków nie chce na to przystać, więc ucieka na statku "Ghost". Później zobaczymy jak stają się ważną częścią Rebelii. Przez ich okręt ma się przewinąć wielu członków Sojuszu.

Zapytany na Twitterze o tę sprawę Hidalgo powiedział, że należy poczekać do końca Comic Conu. Warto jednak zauważyć, że podana wyżej fabuła zgadza się z opisem panelu "The Might of the Empire", w którym mówi się o Imperium zakładającym bazę na planecie.
(Koniec Spoilera) Na razie czekamy na oficjalne wieści.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (14)

10 najlepszych myśliwców

2013-09-25 18:18:23 Oficjalny blog



Ekipa Starwars.com znowu wybrała co najlepsze w Sadze w drugim artykule z cyklu "Starwars.com 10". Po pojedynkach na miecze przyszedł czas na myśliwce ze wszystkich sześciu filmów.

Uwaga: ta lista nie jest oparta bezpośrednio na specyfikacji technicznej czy sile ognia myśliwców. Ranking został ustalony również na podstawie projektu statków, ich roli w Sadze i, aby postawić sprawę jasno, ich ogólnej fajności. Co więcej, na tej liście znajdują się tylko myśliwce gwiezdne, które są częścią większej floty - dlatego nie ma tu "Sokoła Millennium", "Slave I", Gwiazdy Śmierci, etc.

10. Myśliwiec droidów



Debiutujący w "Mrocznym widmie", myśliwiec droidów jest TIE trylogii prequeli. Jest najbardziej rozpoznawaną bronią powietrzną Federacji Handlowej, a później Separatystów. Sterowane przez mózgi droidów, te myśliwce są szybkie, zabójcze i nie wymagają pilota. Mogą też wylądować, obrócić skrzydła i chodzić, co czyni z nich najbardziej uniwersalny i unikalny pojazd na tej liście - i są to cechy, które dodają im kolejnego wymiaru okropności. Mają chłodny, zakrzywiony projekt i łagodny schemat kolorów, który pasuje do wyglądu droidów bojowych i AAT. Myśliwiec droidów wpisuje się w jedne z głównych motywów "Gwiezdnych Wojen": człowiek kontra maszyna, indywidualność kontra konformizm i demokracja kontra dyktatura.

9.ARC-170



ARC-170, myśliwiec żołnierzy-klonów, odniósł sukces na wielu polach. Gra kluczową rolę w scenach otwierających "Zemsty Sithów", gdy piloci wdają się w walkę nad Coruscant oraz chronią Anakina i Obi-Wana w ich misji uratowania Kanclerza Palpatine'a. Wizualnie to właśnie tu ARC prawdziwie błyszczą. Jest on oryginalny - cięższy od typowego myśliwca, wymagający do obsługi trzech żołnierzy - i jednocześnie sięga do wyglądu oryginalnego X-winga. W rezultacie stanowi estetyczny pomost do Oryginalnej Trylogii.

8. Myśliwiec Jedi (Delta 7)



Widziany po raz pierwszy w "Ataku klonów", myśliwiec Jedi jest pojazdem w kształcie grotu strzały, używanym przez Jedi podczas misji z dala od Coruscant. Nie zaprojektowane do walki w głębokiej przestrzeni kosmicznej, musiały dokować w pierścieniu hipernapędu, aby skoczyć w nadprzestrzeń. (Notatka redakcji: To stało się przedmiotem debaty w drużynie podczas ustalania tej listy - czy konieczność używania pierścienia sprawia, że jest bardziej czy mniej fajny?) Choć "Zemsta Sithów" wprowadziła nowszy model, to Delty-7 pozostały popularne. Ostry koniec wygląda niebezpiecznie i dodatkowo zwiększa prędkość; choć statek najbardziej przypomina A-winga, to wciąż łatwo go zidentyfikować. Gdy pilotuje go Obi-Wan Kenobi przez pole asteroid, ścigany przez Janga Fetta, to Delta robi skręty, przewroty i beczki. Po prostu fajnie ogląda się ten myśliwiec.

7. TIE Interceptor



TIE Interceptor po raz pierwszy pojawił się w "Powrocie Jedi" i jest smuklejszą wersją klasycznego TIE. Z dłuższymi i przełamanymi skrzydłami, Interceptor to wyglądająca najbardziej niebezpiecznie maszyna Imperium - i najszybsza. Były dosłownie wszędzie podczas bitwy o Endor, co dowodziło, że Imperium wciąż przodowało we wszystkich aspektach militarnej dominacji.

6. Myśliwiec N-1



Jak na myśliwiec obsługiwany przez jednego pilota, N-1 z Naboo jest naprawdę oryginalny. Przedstawiony w "Mrocznym widmie", N-1 nie wygląda jak z "Gwiezdnych Wojen" - ani z prequeli, ani z OT - i po latach to właśnie czyni go innowacyjnym. Jest czysty, w pięknych kolorach żółci oraz bieli, a jego gładkie kształty stoją w opozycji do kanciastych pojazdów oryginalnych filmów. Jako owoc talentu projektanta Douga Chianga, N-1 bezproblemowo wpasowuje się w klasyczną, wenecką architekturę Naboo, co tworzy wizualną ciągłość, ożywiającą planetę - i pokazuje jak sprawy się pozmieniały, gdy Imperium przejęło władzę. W punkcie kulminacyjnych "Mrocznego widma" N-1 dobrze sprawuje się w bitwie i jest jedną z najpopularniejszych maszyn prequeli.

5. Y-wing



Jeden z najbardziej charakterystycznych pojazdów Sojuszu Rebeliantów, Y-winga można było często dostrzec podczas ataku na Gwiazdę Śmierci w "Nowej nadziei" i jest obecny w każdym filmie Oryginalnej Trylogii oraz w "The Clone Wars". Y-wing służy jako myśliwiec lub bombowiec i choć jest wolniejszy od swoich kuzynów, X-winga i A-winga, to jest na tyle potężny, by nadrobić swą wolną prędkość. Pod względem estetycznym jest bardzo gwiezdno-wojenny, choć oryginalny, z trójkątnym kokpitem, gniazdem na droida i znoszonym wyglądem pełnym detali.

4. A-wing



A-wing, jeden z kilku statków, który zadebiutował w "Powrocie Jedi", jest najszybszą jednostką we flocie Rebelii i stał się ulubieńcem fanów. Odgrywa kluczową rolę w "Jedi", ponieważ trzy te maszyny niszczą Super Niszczyciel Gwiezdny w klimatycznej bitwie o Endor - mamy tu też klasyczny moment, w którym pilot, pozbawiony kontroli nad A-wingiem, rozbija się na mostku ogromnego krążownika, zabierając ze sobą kilku oficerów. Pod względem projektu jest odpowiednio smukły, z bliźniaczymi silnikami, bez żadnych fanaberii i żadnych gniazd na droidy - A-wing wygląda, jakby zaprojektowano go dla szybkości. Ostatecznie, ma zwodniczo prosty projekt, który wygląda fajnie.

3. Myśliwiec Jedi



Zaktualizowana wersja Delty-7, nowy myśliwiec widać w "Zemście Sithów", gdy Obi-Wan i Anakin pilotują je w sekwencji otwierającej film. Statki te są szybkie jak błyskawica, zdolne do wyprzedzenia pocisków i zadania niezłej ilości obrażeń, co udowadniają, gdy niszczą pola siłowe okrętu hrabiego Dooku i prześlizgując się pomiędzy awaryjnymi grodziami. Pod względem wizualnym ta wersja myśliwca Jedi ma kilka ładnych zmian w stosunku do oryginału: widelcowaty przód, nowy kokpit i wierzchołki skrzydeł oraz działa laserowe wraz z gniazdem na droida wyposażonym w sprężynę (zobaczcie wyskok Artoo, gdy Anakin rozbija się na krążowniku w "Sithach"). To wszystko składa się na jeden z najbardziej interesujących pod względem estetycznym myśliwców w "Gwiezdnych Wojnach".

2. Myśliwiec TIE



To bez wątpienia jeden z najbardziej charakterystycznych projektów w "Gwiezdnych Wojnach" wszech czasów. W kolorze złowieszczej szarości z oknem kokpitu przypominającym sieć pająka i heksagonalnymi skrzydłami - od razu widać, że tym myśliwcem latają źli goście. A dzięki projektantowi dźwięku, Benowi Burttowi, silniki TIE wydają złowieszczy krzyk, który można łatwo rozpoznać. Jeśli chodzi o jego dziedzictwo, maszyna ta zaczęła reprezentować nieskończony zasięg Imperium i jego gniew - ich roje widać w każdym filmie OT i w rezultacie jest to statek, który fani kochają nienawidzić.

1. X-wing



Jeśli chodzi o myśliwce, to X-wing jest synonimiczny z "Gwiezdnymi Wojnami" i nie bez powodu. Debiutujący w "Nowej nadziei" i klimatycznej bitwie z Gwiazdą Śmierci, X-wing natychmiast stał się (nawet jeśli tylko w umysłach widowni) Myśliwcem przez duże "m" Sojuszu Rebeliantów. Od walki o wysoką stawkę z myśliwcami TIE do wyścigu o zniszczenie Gwiazdy Śmierci - X-wing potrafił zrobić to wszystko. I skoro jest to maszyna, której użył Luke Skywalker do zniszczenia stacji bojowej, jego miejsce z historii "Gwiezdnych Wojen" zostało przypieczętowane. X-wing odegrał też wielką rolę w "Imperium kontratakuje" - gdzie służy jako obiekt testu wiary Luke'a w Moc - oraz w "Powrocie Jedi". Ale to projekt był przełomowy, ze skrzyżowanymi skrzydłami i super smukłym kokpitem - w istocie X-wing w chwili swojego debiutu wyglądał jak nic innego w filmach i w prawdziwym życiu, lecz wciąż pozostawał znajomy i zapraszający. Dzisiaj X-wing kładzie się wielkim cieniem na kulturę "Gwiezdnych Wojen" i popularną - czy to służąc jako inspiracja , czy wreszcie przyciągając tysiące widzów na Times Sqare, gdzie mogą zobaczyć replikę z klocków LEGO. Większość fanów marzy o byciu Jedi, ale zapewne śnili również o pilotowaniu X-winga.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (15)

Reedycja sagi w Empikach

2013-09-25 15:17:00

Dziś w sieciach Empik pojawiła się reedycja sagi na DVD, w dwóch wersjach jedna to klasyczna trylogia, druga to prequele. Tym razem wszystkie filmy mają nie tylko dźwięk angielski 5.1, ale także i polski dubbing. Reszta prawdopodobnie bez zmian. Każdy z pakietów kosztuje 99,99 PLN, choć taniej można go kupić na Empik.com. Na razie pakiety te nie pojawiły się w innych sieciach, ani Internecie. Wydawcą oczywiście jest jeszcze Imperial Cinepix. Więcej o reedycji pisaliśmy tutaj.


KOMENTARZE (6)

Reedycja sagi w Polsce

2013-09-11 16:59:28

25 września 2013 w Polsce pojawi się kolejna reedycja sagi na DVD. Będą dostępne dwa pakiety z klasyczną trylogią oraz prequelami. O amerykańskich pakietach pisaliśmy tutaj. Polskie (ale nie tylko, bo dotyczy to prawie wszystkich krajów poza USA) nie będą zawierały Blu-ray, będzie to jedynie wersja DVD. Według Imperiala będzie to wersja sprzed ostatnich poprawek. Prawdopodobnie nie będzie na tych wydaniach lektora. Oficjalnie nie ma go w zapowiedziach, ale na niektórych płytach z prequeli może on się pojawić. Oba pakiety kosztują po 99,99 PLN.



Według niektórych źródeł na rynku powinny pojawić się też ponownie płyty z pojedynczymi epizodami.
KOMENTARZE (18)

P&O 35: Czy zobaczymy AT-ST w Epizodzie III?

2013-09-08 21:12:51



Część pytań dotyczących „Zemsty Sithów” pochodzi jeszcze z czasów sprzed premiery trzeciego epizodu. To właśnie jest jednym z nich.

P: W „The New Essential Guide to Vehicles and Vessels” jest napisane, że AT-ST po raz pierwszy pojawiło się w czasie Wojen Klonów. Czy zobaczymy je w Epizodzie III?

O: Z pewnością nie zobaczysz dokładnie tych samych modeli AT-ST co w Epizodzie V i VI, ale będzie dwunogi zwiadowczy poprzednik tego klasycznego pojazdu. A co więcej, rozszerzony wszechświat Wojen Klonów już nie raz odwołał się do dwunogich machin kroczących. Mamy zatem np. AT-XT (All Terrain Experimental Transport) z gry „Star Wars: Clone Wars”, który także pojawił się w komiksach z cyklu Republic.

K: Na koniec dwa przedstawienia AT-XT z gry i komiksu.





No i nie można też zapomnieć o AT-RT, które pojawiło się w filmie, a jest mu z pewnością najbliżej do AT-ST. Tego jednak wówczas na oficjalnej nie zapowiedziano.


KOMENTARZE (6)

P&O 33: Czy będą w tym roku wydane Gwiezdne Wojny w wersji 3-D?

2013-08-25 14:18:43



Tym razem mamy pytanie z roku 2007, które wciąż pozostaje aktualne.

P: W zeszłym roku dużo mówiono o wydaniu Gwiezdnych Wojen w wersji 3-D w 2007? Czy te filmy pojawią się w kinach w ramach obchodów 30-lecia sagi? Czy to jeszcze aktualne?

O: Na chwilę obecną nie ma ostatecznych planów wprowadzenia Gwiezdnych Wojen w wersji 3-D. I choć sam projekt nas intryguje, Lucasfilm na razie jest zajęty innymi rzeczami związanymi z 30-leciem, a także produkcją nowego serialu animowanego, nowej części Indiany Jonesa oraz innymi projektami rozrywkowymi.

K: W roku 2007 faktycznie to przedsięwzięcie wydawało się jednak mało realne, ze względu na ilość kin, które byłby w stanie poradzić sobie z odtwarzaniem filmów 3-D. To jednak się zmieniło dzięki cyfrowej rewolucji, która miała także miejsce w Polsce. Oprócz klasycznych analogowych projektorów pojawiły się cyfrowe, które potrafiły zarówno wyświetlać obraz 3-D, jak i zwykły. To zaowocowało tym, że prace nad sagą 3-D nabrały tempa. W lutym 2012 mieliśmy premierę „Mrocznego widma 3-D”. Kolejne były w planach. „Atak klonów 3-D” został skończony (i był pokazywany na Celebration Europe II). Plany marketingowe na rok 2014 dotyczące gadżetów wciąż w wielu miejscach bazują na „Zemście Sithów”, która miała wejść do kin w wersji 3-D w przyszłym roku. Jednak wykupienie Lucasfilmu przez Disneya przeniosło premierę 3-D tych filmów na czas bliżej nieokreślony.
KOMENTARZE (15)

„Ojciec chrzestny” i „Gwiezdne Wojny”

2013-08-21 17:00:12 oficjalny blog



Tym razem Bryan Young postanowił wziąć na warsztat jedno z arcydzieł kina lat 70., wcale nie tak odległego „Gwiezdnym Wojnom”, ba, bliższego niż nam się wydaje.

„Ojciec chrzestny” ma głęboki wpływ na cały krajobraz amerykańskiej kinematografii po 1972, roku swojej premiery, a „Gwiezdne Wojny” nie są tu żadnym wyjątkiem.

„Ojciec chrzestny” to mistrzowska eksploracja ludzkiej strony mafii, oraz wpływu jaki wywiera ona na duszę oraz rodzinę, no i był wyreżyserowany przez wieloletniego przyjaciela i mentora George’a Lucasa – Francisa Forda Coppolę.

Półświatek jest ważnym elementem uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, od łowców nagród i najemników, przez nieudolnych kryminalnych biurokratów Federacji Handlowej i kryminalnych szych Huttów.



Być może otyły ślimak Jabba the Hutt jest bardziej fizyczną reprezentacją duszy Don Corleone, ale nie musimy kopać tak głęboko by znaleźć inspirację „Ojcem chrzestnym” w „Gwiezdnych Wojnach”. Poza oczywistymi analogiami między Huttami a Pięcioma Rodzinami, które widzieliśmy w „Ojcu chrzestnym”, być może najbardziej bezpośrednim wpływem jest ustawienie oraz montaż niektórych, kluczowych scen.

W „Nowej nadziei” rozmowa między Greedo i Hanem, bez wątpienia dwoma wrogami, którzy chcą i mogą pozabijać się nawzajem, przebiega wyjątkowo spokojnie. Najciekawszą interakcją w każdym filmie jest zawsze scena gdy protagonista i antagonista siadają i sobie dyskutują, nawet jeśli wmieszane są w to blastery. „Ojciec chrzestny” dał nam najlepszy przykład takiej sceny, kiedy młody Michael, którego szczęka jeszcze nie wydobrzała po tym jak została uderzona ręką McCluskeya, odbywa rozmowę ze skorumpowanym gliną i Sollozzo. Podobnie jak Han, młody Corleone wie, że to sytuacja „on albo ja” i brutalnie zabija złych z zimną krwią.





Ale wpływ „Ojca chrzestnego”, podobnie jak poziom przemocy u sługusów Jabby, nie kończy się na tym. Jabba staje się też swoistą ofiarą stylu „Gwiezdnych Wojen” inspirowanego „Ojcem chrzestnym”. Luca Brasi, jeden z grubszych głównych egzekutorów Don Corleone zostaje zamordowany garotą w klimatycznej scenie zdrady [udawanej]. Ujęcie jak i wyraz twarzy Luci Brasiego dziwne przypomina – księżniczkę Leię duszącą Jabbę swoimi własnymi łańcuchami niewolniczymi w „Powrocie Jedi”.







Ale to nie koniec hołdów dla „Ojca chrzestnego” w postaci Huttów. Najbardziej krzykliwym może być Marlo the Hutt, stworzony w serialu „Wojny klonów”, Marlo nawet nazywa się po Marlonie Brando i bardzo przypomina z wyglądu Don Vito Corleone z „Ojca chrzestnego”, granego przez Marlona Brando. Marlo the Hutt jest jednym z członków rady Huttów, która sama w sobie czerpie z Pięciu Rodzin w „Ojcu chrzestnym”.





Ale to „Zemsta Sithów” może się pochwalić najbardziej dopracowanym hołdem do „Ojca chrzestnego”, podczas sekwencji formowania się Imperium. W „Ojcu chrzestnym” Michael Corleone przewodniczy chrzcinom nowego pokolenia Corleone, które jest przerywane ujęciami jego zbirów mordujących pozostałych przywódców gangów, którzy stali na drodze skonsolidowanej kontroli przestępczego półświatka. To samo można powiedzieć o narodzinach nowego Galaktycznego Imperium, którym przewodził Palpatine. Zgodnie z komentarzem George’a Lucasa do „Zemsty Sithów” ta sekwencja celowo została zmontowana z Anakinem zabijającym przywódców Federacji Handlowej, właśnie jako hołd dla najlepszego obrazu 1972.







Ale zanim George Lucas mógł wetknąć „Ojca chrzestnego” do „Gwiezdnych Wojen”, nakręcił wcześniej „Amerykańskie Graffiti”, które wpłynęło na „Ojca chrzestnego”.

Dodatkowo George Lucas pracował nad „Ojcem chrzestnym” sugerował uwagi i dokładał pewne ujęcia. Pomógł też Coppoli wypracować kilka kreatywnych rozwiązań w czasie montażu, tym samym pomógł stworzyć film takim jakim znamy go dziś. Zdaniem Coppoli, to Lucas pomógł mu stworzyć niesamowicie istotną scenę w szpitalu. Nie było żadnych zdjęć pustych korytarzy, które miały na celu zbudować napięcie przed drugą próbą zabójstwa Vito Corleone. To właśnie Lucas zasugerował, by przeszukać wszystkie ujęcia ze szpitala i tam znaleźć krótkie fragmenty, które zmontowano razem tworząc właśnie pusty korytarz. Nikt na widowni się nie zorientował, a sama scena stała się jedną z najbardziej zapadających w pamięć sekwencji filmu.

To dowód na to, że kreatywność ma swoje cykle, które nieustannie rodzą więcej kreatywności. Wielkie filmy inspirują jeszcze wspanialsze filmy, i nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać, jak bardzo wielkie filmy wpłynęły na „Gwiezdne Wojny”.




KOMENTARZE (4)

Kolejne wydanie sagi w USA

2013-08-05 17:14:41

Wygląda na to, że 20th Century Fox stara się wykorzystać „Gwiezdne Wojny” jak tylko może, zanim większość praw przejdzie do Disneya. Dlatego 8 października w USA pojawi się kolejna edycja filmów. Tym razem będą to dwa combo packi DVD+BD. Pierwszy to jak łatwo się domyśleć oryginalna trylogia, a drugi prequele. Nic nie wskazuje na to, by pakiety te miały jakąkolwiek dodatkową zawartość, po prostu będzie to reedycja wcześniejszych wydań. Będą one kosztować po 59,99 USD.



Na razie brak jakichkolwiek informacji na temat wydania tego w drugim regionie.

Update (2013-08-08) Według oficjalnej wydanie to będzie dostępne jedynie w pierwszym regionie (USA). W innych krajach można spodziewać się jedynie analogicznego wydania DVD, ale dokładnych planów nie zdradzono.
KOMENTARZE (14)

P&O 27: Kim jest Javva the Hutt?

2013-07-14 08:48:04



Tym razem ciekawostka dla ludzi czytających napisy do „Zemsty Sithów”.

P: Oglądając napisy końcowe do Epizodu III jak i I zauważyłem imię Javva the Hutt (Hutt Javva). Kiedy oglądałem film nie widziałem, żadnego Hutta, więc kim on jest i dlaczego jego imię pojawia się w napisach?

O: Jeśli dobrze się przyjrzysz, to zauważysz, że Javva pojawia się w napisach wszystkich prequeli. Javva the Hutt to nazwa kawiarenki umiejscowionej w Industrial Light & Magic. Zasługuje na specjalne miejsce w napisach, ponieważ nieustannie zasila energią artystów pracujących w ILM, podczas gdy tworzyli setki tysięcy efektów wizualnych dla tych trzech filmów.

K: Swoją drogą w napisach końcowych można znaleźć kilka innych ciekawostek. Choćby w „Mrocznym widmie” informację o tym, kto grał Jabbę Hutta.


KOMENTARZE (6)
Loading..