Chris Miller twierdzi, że są dwie strony medalu. Z jednej sukces, który jest upubliczniony, z drugiej jest wiele rozczarowań i rzeczy, które nie ujrzały światła dziennego. Koniec końców dla nich to przede wszystkim szkoła filmowa, uczą się jak być lepszymi filmowcami. Skończyło się dla nich negatywnie, z powodu dużego niezrozumienia. Ale wciąż pamiętają o wspaniałej współpracy. Kręcili film 90 dni i to coś, czego nie można im zabrać. Współpraca z różnymi departamentami była bardzo owocna, a oni dzięki temu stali się lepszymi filmowcami. Właśnie w ten sposób to widzą, nie jako porażkę, ale właśnie lekcję.
Phil Lord dodaje, że poznali wielu wspaniałych ludzi, w którymi nadal są w kontakcie. Więc ostatecznie jest to pozytywne doświadczenie, które miało ciężki do przejścia rozdział.
Obaj jednak wciąż mają pewne uwagi wobec filmu. Phil Lord dość mocno krytykuje „fan service”. Twierdzi, że dając fanom to, czego oczekują, koniec końców będą rozczarowani. W przypadku tych wszystkich pomysłów trzeba być o dwa kroki do przodu, wyprzedzić fanów. Na tym zdaniem Lorda polega ich praca jako filmowców.
Miller natomiast wspominał, o zamykaniu się na formułę. Takie coś służy kwartalnym zarobkom filmy, ale to nie firmy a ludzie tworzą filmy czy piosenki. Bo to ludzie oglądają filmy, ludzie tworzą filmy, ale też ludzie w kinie je puszczają.