Zależy Wam na tym, żeby uświetniać takie wydarzenia? Chodzi mi oczywiście przede wszystkim o premiery kinowe, ale mogą też być gier, seriali, książek etc.
A Ci z Was co teraz narzekają, to może mają jakieś przyjemne wspomnienia, nawet jeśli obecnie bojkotują premiery.
Ja lubię w jakiś sposób podkreślić wagę takiego wydarzenia. Od dawna mam takie ciągoty żeby zrobić coś specjalnego przy okazji różnych istotnych dla mnie wydarzeń, w tym niektórych popkulturowych premier, z Gwiezdnymi Wojnami na czele. W zależności od czasu i pomysłów, różnie to wypada, ale zwykle zwiększa frajdę z premiery, a często pozostają po tym fajne wspomnienia.
Jest tyle możliwości, a właściwie wystarczy drobiazg.
Najbardziej oczywisty sposób na świętowanie zbliżającej się premiery to, moim zdaniem, po prostu jeszcze więcej Star Wars na co dzień (i skupianie się na okresie, tematyce których dotyczy premiera): oglądanie filmów i seriali, czytanie książek, opowiadań czy komiksów, granie, studiowanie przewodników, słuchanie muzyki, itp.
Podoba mi się też twórcze czekanie: fanarty, fanfiki, rękodzieło, ludzie często przygotowują nowe kostiumy na taką okazję.
Albo jedzenie. Czy to kupne czy przygotowane we własnym zakresie, na bogato lub symbolicznie. Tematyczne żarcie jak np. to proponowane na Star Wars Day jest jednym z moich ulubionych sposobów (/News/21939,Odrobina_slodkosci_na_majowe_okazje.html).
Ja, ograniczona ostatnio czasowo, chciałabym w najbliższych dniach przynajmniej obejrzeć epizody V, VI i VII (zwłaszcza ten ostatni) i cosik poczytać. No i pewnie niedługo zabiorę się za świąteczne pierniczki, więc jak zwykle część będzie starwarsowa i odłożona na wyjście do kina :]
Poniżej wspominam też dawne celebrowanie.
A jak to jest u Was? Wystarczy Wam, że po prostu idziecie do kina i wrzucicie na grzbiet koszulkę z logo SW? Czy jednak staracie się zamienić ten czas w małe święto Star Wars?
[Część wspominkowa posta ]
W przypadku Edycji Specjalnej w 1997 r. nie myślałam o tym, samo wydarzenie było zresztą wystarczająco niesamowite i cudowne. Wtedy wszystko było celebracją Gwiezdnych Wojen
Ale już w 1999 r., obejrzałam specjalnie przed samą premierą kolejny raz Trylogię i postanowiłam jakoś podkreślić swoje uwielbienie SW wyglądem, ale nie posiadałam wtedy żadnych koszulek. W temacie na 10lecie „Mrocznego widma” (/Forum/Temat/13407) opisałam co zrobiłam:
Pomalowałam twarz jak Amidala i wyszykowałam dwie koszulki (dla siebie i brata) z napisem „Star Wars”. Wtedy pierwszy raz zrobiłam coś takiego. Koszulki były okropne, ale wtedy byłam z tego wszystkiego dumna i bardzo podekscytowana, choć trochę musiałam się przełamać, żeby wyjść w tym makijażu z domu.
„Atak klonów” to było pierwsze wyjście na premierę o północy, a wcześniej całe to czekanie z innymi fanami. Ale miałam maturę na głowie i jeśli chodzi o wygląd nie zaszalałam (popielaty sweterek z golfem raczej nie kojarzy się jakoś specjalnie z SW ). Ale ten udział, pierwszy raz w ogólnoświatowej premierze to było wydarzenie! Więcej o tamtych czasach w temacie na 10lecie AOTC (/Forum/Temat/17427).
Rok 2005 – „ostatnia okazja” na premierę nowego epizodu w kinie ;P Razem z innymi członkami Rzeszowskiej Akademii Mocy organizowaliśmy premierowy pokaz o północy. Opisałam to wydarzenie tutaj: /Forum/Temat/19802. Mój strój był inspirowany Padmé, długa suknia itd. Najbardziej dumna byłam z fryzury. Zorganizowałam sobie dwa doczepiane warkocze i z pomocą mamy upięłam je mniej więcej tak, jak Padmé ma pod koniec filmu, na Mustafar.
Potem się okazało, że to jednak nie jest ostatnia okazja do świętowania premiery SW w kinie. W 2008 znów coś tam organizowaliśmy z okazji premiery „The Clone Wars”. Tym razem przebrana byłam w kostium Jedi Starej Republiki własnego projektu i wykonania.
Przed premierą „Mrocznego widma 3D” (2012) byłam bardzo szczęśliwa, że znowu można świętować powrót Gwiezdnych Wojen na wielki ekran i moje małe celebrowanie to nawet zaowocowało kilkoma newsami pod hasłem „Rozgrzewka przed Mrocznym widmem”. Czytanie odpowiednich pozycji, planowanie jak się „wystroić” do kina. Wtedy z braku czasu RAM niczego nie organizował, choć były propozycje. Ale do kina wybraliśmy się grupką, a ja oprócz wrzucenia na siebie koszulki z Padmé znów wykonałam makijaż a’ la Amidala.
Samo wyjście do kina na „Przebudzenie Mocy” i „Łotra 1” było skromnie celebrowane, ze względu na życiowe zmiany i brak czasu (o czym pisałam tutaj: /Forum/Temat/20524 i tutaj: /Forum/Temat/22507). Na ep. VII to nawet koszulki nie włożyłam. Ale przed premierą RO to już był full wypas Zaopatrzyłam się w czekoladki „Amidala” z Lidla na tę okazję , koszulkę zdążyłam włożyć i „Tarkina” czytałam sobie przed premierą. Skromne było to celebrowanie przy ostatnich dwóch filmach, ale radość z wyjścia do kina i tak przeogromna :]
[Koniec części wspominkowej]
(Ten wątek to jeden wielki recykling moich starych wpisów i newsów No cóż, jestem zwolennikiem odzysku.)