Szybko zleciało, prawda? Przy okazji tej rocznicy wróciło bardzo dużo wspomnień. I nawet jeśli dziś uważam, że Epizod I jest najsłabszym filmem z sagi (choć z rewelacyjnymi elementami i scenami) to i tak wiąże się z nim mnóstwo wspaniałych wspomnień oraz przeżyć. I nabrałam ochoty ma wspominkowy temat:]
Ciekawa jestem jak wielu z Was było już wtedy fanami SW, a dla kogo przygoda rozpoczęła się właśnie wtedy, w 1999 roku.
Ja byłam już fanką od lat, a od 1997 taką bardzo, bardzo Więc kolejnego epizodu wyczekiwałam z niecierpliwością. Okres szału wokół „Mrocznego Widma” przypadł na przełom mojej I i II klasy liceum. Dostęp do informacji był wtedy zdecydowanie gorszy niż teraz, więc chodziłam do taty do pracy, na Politechnikę. Tam jasna sprawa, był internet i tam też buszowałam nieśmiało po sieci. To właśnie fraza „star wars” była jedną z pierwszych jakie wpisałam w wyszukiwarce, już przy pierwszym kontakcie z internetem. Czekając na „Mroczne Widmo” zaglądnęłam na oficjalną, do dziś świetnie pamiętam, że w górnym rogu strony była mały Anakin. Od razu w niego kliknęłam zachłanna informacji;] Tak to wyglądało:
http://web.archive.org/web/19990222003100/http://www.starwars.com/
Trafiłam też wtedy na TheForce.Net i tam do działu z twórczością fanów. Wśród moich starwarsowych szpargałów nadal leżą wydrukowane wtedy rysunki przedstawiające Jar Jara, Sebulbę, Obi-Wana, Jinna oraz Anakina. A wśród nich ten, który spodobał mi się niesamowicie, wizja starszego Anakina. Niestety nie udało mi się ich na razie odszukać na stronie.
Muszę przyznać, że ten niesamowity nastrój wyczekiwania, nadziei i ekscytacji nie osiągnął już takiego poziomu przy kolejnych odsłonach SW. To był niezwykły okres. Wspominam go naprawdę z przyjemnością, to oczekiwanie, głowa pełna SW. Najlepszy dowód jest tu, w tym opisie snu sprzed polskiej premiery:
http://gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=99903#281386
Doskonale pamiętam jak po raz pierwszy ujrzałam trailer. Mój brat był chory i leżał w dużym pokoju oglądając telewizję, ja wróciłam ze szkoły i właśnie „skakaliśmy po kanałach”. Na EuroNews coś mi mignęło (to była pierwsza scena ukazująca Theed na Naboo) i tknięta przeczuciem szybko się wróciłam do tej stacji. Co to była za euforia! Ponieważ na EuroNews wiadomości były puszczane cyklicznie, szybko załadowaliśmy kasetę do magnetowidu i czekaliśmy w napięciu, aż trailer zostanie znów pokazany. A potem oglądanie tam i z powrotem, klatka po klatce, analizowanie. Jak moja mama wróciła z pracy została przez nas zaatakowana w przedpokoju i jak potem opowiadała „w ogóle nie rozumiałam co krzyczą, ale wiedziałam, że stało się coś super”. Ja dostałam tylko potem ochrzan, bo mój brat był cały zgrzany, czerwony i skakał zamiast leżeć w łóżku Na tej samej kasecie (mam ją do dziś, chyba sobie nawet teraz na dniach pooglądam) nagrywaliśmy potem inne programy. Była tam Uwaga! (albo coś w tym stylu) z fanami komentującymi premierę „Mrocznego Widma” w Polsce. I oczywiście teledysk do „Duel of the Fates”, który pokazali w jakimś programie w rzeszowskiej TV. Swoją drogą niezłą kampanię miał I epizod, skoro emisja teledysku w jakimś programiku, którego wcześniej nie znałam, w regionalnej TV, miała wtedy tak zapowiadaną premierę, że się o tym dowiedziałam. A to akurat były moje urodziny i byłam zachwycona takim prezentem :] Akurat tej nocy jechaliśmy z rodziną do Sandomierza, to była pielgrzymka papieża. Program był dość późno i mama próbowała zagonić nas z bratem do łóżka, ale my musieliśmy poczekać i zobaczyć to na własne oczy
W tamtych czasach dostawałam strasznie dużo wycinków z gazet od koleżanek z klasy. Niekiedy jeden artykuł w kilku egzemplarzach Sama kupowałam wtedy jak najwięcej gazet, w których znajdowałaby się choć mała wzmianka o „Mrocznym Widmie”. To był szał. Choć niestety poznałam w ten sposób wynik finalnej walki:/ W jednej z gazet był konkurs, przeczytałam pytania i byłam strasznie wściekła. Dwa z nich brzmiały „Kto zabił Qui-Gon Jinna?” i „Kto zabił Dartha Maula?”. Od tej pory nauczyłam się bardzo uważać na spoilery. Kupiłam kasetę z muzyką, książkę, jakieś zeszyty. To było niesamowite, że w koło znów było tyle SW. I te dreszcze przy oglądaniu zwiastuna:] Bilety do kina poleciałam kupić jak tylko się pokazały. Pamiętam jak po raz pierwszy słuchałam muzyki. Przy jednym z kawałków (nie pamiętam tytułu, ale był związany z Maulem) ciarki przeszły mi po plecach, był straszny.
A potem nadszedł ten dzień – premiera :] Jadąc na seans postanowiłam zaszaleć. Pomalowałam twarz jak Amidala i wyszykowałam dwie koszulki (dla siebie i brata) z napisem „Star Wars”. Wtedy pierwszy raz zrobiłam coś takiego. Koszulki były okropne, ale wtedy byłam z tego wszystkiego dumna i bardzo podekscytowana, choć trochę musiałam się przełamać, żeby wyjść w tym makijażu z domu. Bynajmniej nie starałam się rzucać ludziom w oczy, ale siedząca obok w autobusie babcia całą drogę wykręcała szyję gapiąc się na mnie. Do kina poszłam z bratem, Doris i koleżanką, która zabrała się z nami bo został nam jeden bilet. Specjalnie z tej okazji obejrzała wcześniej Starą Trylogię i potem podczas filmu mieszało jej się kim jest Anakin (młody Luke?, syn Luke’a?, ojciec Luke’a?) Pamiętam jak siedzieliśmy przed kinem Zorza na ławkach czekając na seans i przyszła tam inna moja koleżanka, która musiała na własne oczy zobaczyć czy się pomalowałam. Na mój widok wybuchnęła śmiechem, nie mogła uwierzyć, że to zrobiłam. Kiedy tak się śmiała poczułam wielką sympatię do chłopaka, który pojawił się z twarzą wymalowaną na Maula
A później sam seans. Najpierw starwarsowa reklama PZU i szał na sali. A później film. Tak, w pierwszej chwili byłam pod wrażeniem, tak wiele mi się podobało. Choć Jar Jar nie zdobył mojego serca Ale było tam tyle starwarsowych nowości, chłonęłam szczęśliwa każdą scenę. Mimo, że znałam finał pojedynku to siedziałam zafascynowana nieświadomie zaciskając dłonie na ramionach (uświadomiłam sobie co robię gdy zaczęły mnie boleć).
Gdy ja wychodziłam z kina, zaraz obok czekali na kolejny seans nieznani mi jeszcze wtedy promil i inni fani, przyszli założyciele Rzeszowskiej Akademii Mocy Musiało jednak minąć jeszcze trochę czasu nim nasze ścieżki się przecięły;]
Później udałam się na drugi seans, prowadząc na niego dumnie koleżanki z klasy, które dzięki mnie poznały wcześniej trylogię. Z jedną z nich kupowałam potem którąś Cineme na spółkę Ona chciała plakat Matrixa, a ja artykuły o SW.
Pamiętam jak później długo latałam po całym Rzeszowie próbując znaleźć kasetę video z napisami, a nie z dubbingiem.. Długo bym jeszcze mogła pisać, ale i tak już przynudzam.
A jak patrzę na „Mroczne Widmo” z perspektywy tych wszystkich lat? Ten epizod na pewno przyniósł nam wiele wspaniałego: Qui-Gon Jinna, Dartha Maula, rewelacyjne walki na miecze, Starą Republikę ukazaną z rozmachem i przepychem, piękne Naboo i niesamowitą garderobę Amidali, rasę Dugów, pierwowzór Quinlana Vosa, droideki, Duel of the Fates (w ogóle świetną muzykę Williamsa), Mace’a Windu, radę Jedi i więcej. Z drugiej strony dostaliśmy midichloriany niszczące magię, Jar Jara, nierówne dialogi, drewnianego miejscami Anakina itd.
Z biegiem czasu Mroczne podobało mi się coraz mniej, widziałam głównie wady, ale potem odkryłam je na nowo. Nie oglądam go zbyt często, ale nadal potrafię się nim cieszyć. Co więcej z czasem Jar Jar coraz mniej irytuje, a teraz po 10 latach dzięki (przez?) The Clone Wars zaczęłam go... lubić... dziwnie to brzmi, ale chyba taka jest prawda. Lubię Jar Jara z The Clone Wars, a to przekłada się na całość SW. I nie wstydzę się do tego przyznać W Epizodzie I jest go po prostu za dużo.
Myślę też, że „Mroczne Widmo” zyskuje gdy spojrzymy na nową trylogię całościowo, na losy Palpatnie’a, jak wszystko się ze sobą łączy. Poza tym uważam, że ma w sobie jedne z bardziej poruszających scen NT, jak pożegnanie Anakina z matką czy śmierć Jinna. W dwóch kolejnych częściach nie wykorzystano potencjału pewnych wydarzeń i nie oddziaływują już tak mocno. Przynajmniej na mnie
Zresztą jest tu ktoś, kto szczerze, z ręką na sercu może powiedzieć, że absolutnie nic mu się w „Mrocznym Widmie” nie podobało?
A co Wy macie do powiedzenia na temat „Mroczego Widma” w Waszym życiu? :]