Obi-Wan i Jesson stopniowo opuszczali się pustym, szerokim ledwo na szerokość ramion szybem. Ściskając kolejne szczeble drabiny, Obi-Wan zastanawiał się co zrobią, jeśli dno szybu będzie zablokowane?
W takiej koszmarnej ciasnocie nie mieliby przestrzeni do manewru. Kanibale mogliby zrzucić na dół trochę skał i sprawa byłaby zakończona ...
Nagle dotknął stopami dna. W chwilę później dołączył do niego Jesson i obaj znaleźli się w wielkiej skalnej komnacie.
Używając zdobycznej włóczni, Jesson odsunął Obi-Wana od drabiny w stronę szerokiej niczym boisko do Chin-Breta jaskini. Słaba poświata wydobywająca się z pleśniaków oświetlała część ścian.
Pod nimi stały gigantyczne posągi przedstawiające wizerunki władców X’Tingów w różnych królewskich pozach. Każda statua była wysoka na trzydzieści metrów, a zdarzały się i dwukrotnie wyższe. Kenobi niemal nie dostrzegał w postaciach owadzich cech. Większość z rzeźb była wbudowana w ściany, a ich szeregi zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Kilka stało wolno.
Choć podpierał się włócznią, Jesson utykał i, jak zauważył Jedi, wyglądał na zdenerwowanego.
— Możemy odpocząć jeśli chcesz — zaproponował Obi-Wan.
— Nie — wykrztusił Jesson. — Chcę się oddalić z tego miejsca najdalej jak się da.
Obi-Wan obejrzał się.
— Nie wygląda na to, żeby za nami szli — stwierdził.
Jesson zatrzymał się i zmarszczył brwi.
— Masz rację. Ciekawe dlaczego?
Jedi rozważył możliwości i nie spodobały mu się konkluzje. Co spowodowało, że drapieżcy zaniechali pogoni za świeżym mięsem?
— Czy te posągi są wydrążone?
— Być może — Jesson zawahał się. — Chyba już o tym gdzieś słyszałem. Prawdopodobnie w nich mieszkają. Mogą nas w tej chwili obserwować.
— Więc czemu za nami nie idą?
— Ze strachu. Przed nami albo przed ... Nagle podłoga jaskini wydała się Kenobiemu nazbyt odsłonięta i narażona na atak. — Lepiej ruszajmy.
Jesson skinął głową i poprowadził Obi-Wana w kierunku odległej o kilkaset metrów od drabiny ściany jaskini. Gąbczasta ziemia pod ich stopami przypominała bardziej glinę niż kamieniste podłoże.
— Tędy — rzucił Jesson, a gdy już przemierzyli całą grotę, oparł się o ścianę ciężko oddychając.
Po chwili wytchnienia Obi-Wan zlustrował wzrokiem dystans, który przemierzyli. Ciemność skryła już posągi, a ich kształty były ledwo dostrzegalne. Cóż to by był za widok przy pełnym oświetleniu! Zarysy posągu przez który dostali się do jaskini, choć największego ze wszystkich, rozpłynęły się już w mroku. Być może przedstawiał on wielkiego wodza lub wojownika, a może ostatnią wielką królową, która zapewne zdecydowała się oddać swój lud w ramiona Republiki?
Jesson zatrzymał się i pociągnął łyk wody z niewielkiej flaszki. Potrząsnął głową i kropelki płynu zatańczyły na futrze okrywającym jego tułów.
— Wszystko w porządku? — spytał Obi-Wan.
— Nie — wykrztusił Jesson. Chwilę milczał i dodał niechętnie, jak gdyby słowa kaleczyły mu gardło. — Dziękuję za ratunek.
— Jesteśmy towarzyszami – odparł zwyczajnie Obi-Wan. — Którędy teraz?
— Cóż... wejście, zatrzaśnięte po nieudanej próbie, powinno być za tymi tunelami — Jesson odepchnął się od ściany i pomaszerowali dalej wzdłuż krawędzi pieczary. Za każdym krokiem, stopy Obi-Wana tonęły w łuszczącym się podłożu, co nie było wcale przyjemnym doznaniem. Stopniowo ziemia stawała się coraz twardsza i po chwili znaleźli się na szerokim na metr pasie skały wznoszącym się wzdłuż jednej ze ścian.
Obi-Wan był zadowolony, że ma wreszcie pod stopami coś twardego. Było w tym jednak coś niepokojącego. Co tu się dokładnie wydarzyło? W miarę jak ścieżka stawała się coraz bardziej stroma, trapiło go coraz więcej aspektów tej sprawy.
Posuwali się w górę jeszcze przez parę minut aż w końcu dotarli do zwałowiska skał, które blokowało dalszą drogę. Nie można go było obejść. Obi-Wan zerknął w bok: znajdowali się teraz tak wysoko nad ziemią, że światło emitowane przez jarzeniaka po prostu rozpuszczało się w ciemnościach. Jesson szturchnął go i stuknął włócznią w skałę.
— To właśnie tutaj musiał zginąć mój brat — stwierdził. Miniaturowa lawina, która miała chronić sekretną ścieżkę. Brat Jessona albo miał błędną mapę, albo po prostu popełnił jakiś błąd. Człowiek i X’Ting wdrapali się na rumowisko i Jesson wskazał na ciągnącą się za nim ścieżkę.
— Właśnie tam są te drzwi. Jak na razie, wszystko wygląda w porządku.
— Oby tak było — odezwał się Obi-Wan. — Nie kusi mnie perspektywa powrotu na górę przez posąg.
— Mnie też. W porządku. W każdym razie drogę powrotu znamy. A teraz chodźmy według mapy.
Zeszli po rumowisku, a potem dalej, wzdłuż rampy. W blasku pręta lśniły kolejne posągi X’Tingów w najróżniejszych pozach, którym Jesson bacznie się przyglądał.
— Właśnie tego potrzebujemy – stwierdził. Potem zaczął mruczeć coś pod nosem w upstrzonej kląskaniem i klikami mowie swojego ludu.
Niektóre z wygrawerowanych podobizn przedstawiały X’Tingów, samce i samice, ze skrzyżowanymi dwiema pierwszymi parami rąk i rozstawionymi nogami. Wokół głów tych odzwierciedlonych w naturalnej wielkości wizerunków znajdowały się miniaturowe grafiki w podobnym stylu.
Nagle Obi-Wan uświadomił sobie na co patrzy: na hieroglify będące częścią piktogramów, których źródłem pochodzenia byli X’Tingowie i Cestus. Były bardzo stare, z początków języka pisanego. Jesson odczytywał napisy na ścianie.
— Dźwięki i zapachy — oznajmił. — Nasza kultura bazuje na obojgu z nich. Tu są zapisane reguły pracy i, o ile tylko pamiętam mój staro-X-Tindzki, będziemy w stanie znaleźć dalszą drogę.
Pociągnął nosem wzdłuż ściany, analizował, a następnie cofnął się niemal do skraju rampy. Obi-Wan spojrzał w atramentową pustkę. Znajdowali się jakieś pięćdziesiąt metrów nad podłogą jaskini. Niezgorszy upadek.
— Poświeć wyżej — szepnął Jesson.
Obi-Wan spełnił prośbę. Dostrzegli jeszcze jeden rząd rysunków i Jesson uśmiechnął się.
— Widzisz je? One mówią: nie jesteśmy jednostkami, jesteśmy rojem. Nie będziemy walczyć samotnie, ale ramię w ramię, wspierani przez dawnych bohaterów roju.
Obi-Wan skinął głową. Święte słowa.
— A teraz proszę podsadź mnie — poprosił Jesson, odstawiając na bok włócznię.
Przez chwilę Obi-Wan myślał, że chodzi o przyświecenie, ale nagle zorientował się, że Jesson miał na myśli dokładnie to, co powiedział. Splótł dłonie i X’Ting wspiął się na nie. Balansując w powietrzu i opierając wszystkie cztery ręce o ścianę, starał się coś nimi wyczuć. Nagle jego palce odnalazły to, czego szukały, i Obi-Wan usłyszał ostre kliknięcie.
Ściana się cofnęła i pojawiło się wejście. Jesson podciągnął się i zniknął w otworze. Przez chwilę Jedi zaniepokoił się, ale wtedy ujrzał głowę X’Tinga.
— Tutaj wszystko w porządku. To przejście między komorami — wyciągnął rękę i Obi-Wan podał mu włócznię. Jesson chwycił drzewce, podczas gdy Obi-Wan otoczył się Mocą i doskoczył do wejścia. Potem X’Ting ponownie zniknął w otworze.
Wejście było szerokie na niecały metr i pozwalało na czołganie się, ale na niewiele więcej. Spowiła ich całkowita ciemność i Obi-Wan nie miał innego wyjścia jak podążać za idącym na przedzie Jessonem.
Znajdowali się w głębinach roju. Ściany i sufit pokrywał przeżuty kamień. Niemal pięciokątny tunel rozgałęział się na wiele bocznych korytarzy. Za każdym razem Jesson obwąchiwał ścieżkę, szukając zapachu wskazującego drogę.
Szorstka powierzchnia przeżutej skały groziła obtarciem rąk, a pełzanie na palcach stóp, powoli powodowało coraz większe napięcie w łydkach i ramionach Kenobiego. Zgrzytliwy oddech odbijał się echem w korytarzu, czyniąc wąską przestrzeń jeszcze węższą.
Nagle Jesson wydał z siebie długie i niskie westchnienie. Zarysy owadziego wojownika były ledwo widoczne w słabej poświacie dochodzącej gdzieś z punktu, w stronę którego zmierzali. Nagle X’Ting wydał z siebie kolejny kląskający odgłos zadowolenia i zniknął z widoku.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,57 Liczba: 7 |
|
Jamboleo2014-09-23 20:01:50
Za opowiadanie 10/10
Za tłumaczenie 10/10
Obi-Wan Skywalker2011-09-05 16:48:00
Świetne opowiadanie, gdyby było w książce dałbym jej ocenę o jeden stopień wyżej. Ale jest tu jeden błąd. W książce Obi-Wan dowiaduje się, że Yoda był na Cestusie, jeszcze przed akcją tego opowiadania, ale to mały szczegół.
Bednarz2010-05-08 18:05:59
Świetna historyjka, mimo iż w środek tuneli wkradła się szczypta nudy, przyćmiona błyskotliwym zakończeniem. Jedna uwaga nie koniecznie do tłumacza. Czy te odległości są na pewno w metrach? Aha. No i ciekawe w którym momencie książki "Spisek na Cestusie" dzieje się akcja? 10/10.
Jabba the best2008-08-07 14:48:12
Fajne opowiadanie i wspaniałe tłumaczenie.
Kirdan162006-11-03 21:42:07
Kapitalna historyjka :00
Zuris2006-06-07 08:00:28
Bardzo ciekawy i dobrze przetłumaczony tekst
Bubi2005-11-02 09:00:02
bardzo fajny tekst. Szczególnie podoba mi sie zakończenie. Od razu przypomina mi sie mały uśmiechnięty od jednego wielkiego ucha do drugiego mistrz yoda z TESB :)
Aquenral2005-11-02 08:34:07
I fajnie...