TWÓJ KOKPIT
0

Myśliwy :: Książki

Bie odzyskiwał przytomność. Został posadzony na krześle, jego ręce unieruchomiono za pomocą kajdanek. Jasno oświetlony pokój pachniał olejem silnikowym i gazami z rury wydechowej. Jak wszędzie na planecie, było gorąco. Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do światła, zobaczył pomalowany na czarno statek znajdujący się na zewnątrz hangaru.

Dźwięk zepsutego generatora mocy dudnił w jego uszach. Po chwili zorientował się, że generator był w porządku, a dźwięk rozlegał się w jego głowie. Poza tym wszystko wydawało się w porządku.

- Ach, mój futrzasty bothański przyjaciel się obudził.

Bie powoli rozglądnął się, by znaleźć źródło głosu, a potem skoncentrował się na postaci stojącej przed nim. Efekty ogłuszenia nadal były silne. Nie rozpoznał głosu, ale kiedy przypatrzył się napastnikowi zdał sobie sprawę, że zdjął on zbroję i hełm. Poznaczona potwornymi bliznami twarz odwróciła się w jego kierunku.

- Gdybym był tak brzydki, założyłbym hełm z powrotem.

Jedyną odpowiedzią obcego było przeniesienie wagi ciała z jednej nogi na drugą.

Odzyskując odwagę, Bie spróbował się podnieść, starając się wyglądać groźnie. Skoncentrował się na kontrolowaniu nerwowego poruszania się futra i wyglądaniu na zdeterminowanego.

- Nigdy stąd nie wyjdziesz.

Zabrzmiało to jak: "Nigdy ztąd nie wydziesz".

Obcy uśmiechnął się.

- Nie masz pojęcia ile razy już to słyszałem. A teraz bądź dobrym chłopcem i nie utrudniaj, co ty na to?

Popchnął Bie w stronę statku. Obcy zbliżył się do Bothanina i rzekł:

- Żywy czy martwy, jesteś wart tyle samo. Myślę, że wolałbyś być żywy.

- Cóż, Narissie, widzę, że schwytałeś swojego Bothanina - rozległ się cienki, ale niewątpliwie męski głos, przebijając się przez szum generatorów mocy. Niski humanoid powoli wszedł do hangaru. Był Bimmem - przypominał nieco człowieka, ale był wysoki tylko na metr. Ubrany był w długi, ciemny płaszcz co było niezwykłe jako że Bimmowie lubili jaskrawe kolory, ale miał takie samo wesołe usposobienie jak inni z jego rasy.

Nariss (jeśli faktycznie tak się nazywał) odwrócił się.

- Ponownie jestem twoim dłużnikiem, Crote. To będzie 400 kredytów - wyciągnął zza pasa sakiewkę i wybrał osiem małych, plastikowych dysków.

- Co z nim zrobisz? - zapytał Crote, chowając zapłatę.

Nariss uśmiechnął się, co było przerażającym widokiem i poklepał Bimma po głowie.

- Czasami lepiej, żeby nie wszyscy znali szczegóły, prawda? Ten tutaj jest wart dużo dla pewnego szczodrego Hutta... a także kuszącym celem dla kilku moich współzawodników. To doskonała przynęta.

Stłumione słowo brzmiące jak "Prznęta?" wydobyło się z ust Bothanina. Nariss spojrzał na związaną ofiarę.

- Nie mówiłem do ciebie, przyjacielu. A teraz bądź cicho z łaski swojej. Rozpraszasz mnie. - Ręka łowcy powędrowała do blastera aby podkreślić wagę jego słów.

- Jak mówiłem, to przynęta. Jest kilku "kolegów z branży", którymi jestem osobiście zainteresowany. Nagroda za tego Bothanina jest wystarczająco wysoka aby skusić ich do podążania za nim. A wtedy się dowiedzą, że to pułapka zastawiona przeze mnie. Jestem pewien, że wielu z nich zapomniało już o mnie.

Bimm potrząsnął głową i zachichotał.

- Łowca, który poluje na łowców. Narissie, jesteś jedyny w swoim rodzaju. Zanim jednak dostarczysz gdziekolwiek tą kupę futra, Imperium chce cię wynająć. Mają na oku tą rozpieszczoną księżniczkę, która przyłączyła się do Rebeliantów oraz... teraz uważaj... Hana Solo i jego Wookieego.

- Solo. Najpierw chce go Jabba, a potem Imperium. Ma talent do bycia zauważanym. Kogo potem zdenerwuje? Vadera?

- Tak prawdę mówiąc, to ściga go Vader. Wszyscy najlepsi łowcy są zaint...

- Nieważne. Nie pracuję dla Imperium tylko dla siebie. Moje łowy, moje zasady.

- Ależ Narissie, Fett, Bossk i Dengar są w to zaangażowani. Jeśli chcesz być uznany za jednego z najlepszych, musisz iść.

- Jestem najlepszy, mój mały przyjacielu. Jeśli Fett chce chodzić na smyczy Imperium, to jego wybór.

Crote potrząsnął głową.

- Nie rozumiesz. Nie możesz odmówić komuś takiemu jak Vader.

Nariss spojrzał w oczy Crote'a. Nienawidził narażać Bimma na niebezpieczeństwo. Ale wiedział, że Imperialcy mogą przepytywać go czy coś wie.

Mały osobnik zasługiwał na lepszy los. Na przestrzeni lat wydobywał Narissa z tylu opresji, że ciężko było je zliczyć.

- Muszę to skończyć. Nie widziałeś mnie. Nie wiesz, gdzie jestem. Jeśli ktokolwiek, a szczególnie ci z Imperium, zapytają, powiedz, że zniknąłem bez śladu. Ale nie martw się, będziemy w kontakcie.



1 (2) 3

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 5,00
Liczba: 2

Użytkownik Ocena Data
Melethron 6 2011-04-25 07:23:40
Kassila 4 2011-04-26 11:02:54


TAGI: Bill Smith (3) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (3)

  • Kassila2011-04-26 12:53:16

    Opowiadanie sprawia wrażenie jakby było początkiem czegoś większego. Takie sobie.

  • Melethron2011-04-25 07:24:22

    Dzięki za tłumaczenie Urthona :) Co do samego opowiadania to nie jest jakoś szczególnie porywające, 6/10.

  • Hego Damask2011-04-25 05:54:08

    Nariss wygląda tak, jakby ktoś chciał wiedzieć:

    http://images.wikia.com/starwars/images/3/34/NarissSivLoqesh.jpg

    :D

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..