Bie odzyskiwał przytomność. Został posadzony na krześle, jego ręce unieruchomiono za pomocą kajdanek. Jasno oświetlony pokój pachniał olejem silnikowym i gazami z rury wydechowej. Jak wszędzie na planecie, było gorąco. Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do światła, zobaczył pomalowany na czarno statek znajdujący się na zewnątrz hangaru.
Dźwięk zepsutego generatora mocy dudnił w jego uszach. Po chwili zorientował się, że generator był w porządku, a dźwięk rozlegał się w jego głowie. Poza tym wszystko wydawało się w porządku.
- Ach, mój futrzasty bothański przyjaciel się obudził.
Bie powoli rozglądnął się, by znaleźć źródło głosu, a potem skoncentrował się na postaci stojącej przed nim. Efekty ogłuszenia nadal były silne. Nie rozpoznał głosu, ale kiedy przypatrzył się napastnikowi zdał sobie sprawę, że zdjął on zbroję i hełm. Poznaczona potwornymi bliznami twarz odwróciła się w jego kierunku.
- Gdybym był tak brzydki, założyłbym hełm z powrotem.
Jedyną odpowiedzią obcego było przeniesienie wagi ciała z jednej nogi na drugą.
Odzyskując odwagę, Bie spróbował się podnieść, starając się wyglądać groźnie. Skoncentrował się na kontrolowaniu nerwowego poruszania się futra i wyglądaniu na zdeterminowanego.
- Nigdy stąd nie wyjdziesz.
Zabrzmiało to jak: "Nigdy ztąd nie wydziesz".
Obcy uśmiechnął się.
- Nie masz pojęcia ile razy już to słyszałem. A teraz bądź dobrym chłopcem i nie utrudniaj, co ty na to?
Popchnął Bie w stronę statku. Obcy zbliżył się do Bothanina i rzekł:
- Żywy czy martwy, jesteś wart tyle samo. Myślę, że wolałbyś być żywy.
- Cóż, Narissie, widzę, że schwytałeś swojego Bothanina - rozległ się cienki, ale niewątpliwie męski głos, przebijając się przez szum generatorów mocy. Niski humanoid powoli wszedł do hangaru. Był Bimmem - przypominał nieco człowieka, ale był wysoki tylko na metr. Ubrany był w długi, ciemny płaszcz co było niezwykłe jako że Bimmowie lubili jaskrawe kolory, ale miał takie samo wesołe usposobienie jak inni z jego rasy.
Nariss (jeśli faktycznie tak się nazywał) odwrócił się.
- Ponownie jestem twoim dłużnikiem, Crote. To będzie 400 kredytów - wyciągnął zza pasa sakiewkę i wybrał osiem małych, plastikowych dysków.
- Co z nim zrobisz? - zapytał Crote, chowając zapłatę.
Nariss uśmiechnął się, co było przerażającym widokiem i poklepał Bimma po głowie.
- Czasami lepiej, żeby nie wszyscy znali szczegóły, prawda? Ten tutaj jest wart dużo dla pewnego szczodrego Hutta... a także kuszącym celem dla kilku moich współzawodników. To doskonała przynęta.
Stłumione słowo brzmiące jak "Prznęta?" wydobyło się z ust Bothanina. Nariss spojrzał na związaną ofiarę.
- Nie mówiłem do ciebie, przyjacielu. A teraz bądź cicho z łaski swojej. Rozpraszasz mnie. - Ręka łowcy powędrowała do blastera aby podkreślić wagę jego słów.
- Jak mówiłem, to przynęta. Jest kilku "kolegów z branży", którymi jestem osobiście zainteresowany. Nagroda za tego Bothanina jest wystarczająco wysoka aby skusić ich do podążania za nim. A wtedy się dowiedzą, że to pułapka zastawiona przeze mnie. Jestem pewien, że wielu z nich zapomniało już o mnie.
Bimm potrząsnął głową i zachichotał.
- Łowca, który poluje na łowców. Narissie, jesteś jedyny w swoim rodzaju. Zanim jednak dostarczysz gdziekolwiek tą kupę futra, Imperium chce cię wynająć. Mają na oku tą rozpieszczoną księżniczkę, która przyłączyła się do Rebeliantów oraz... teraz uważaj... Hana Solo i jego Wookieego.
- Solo. Najpierw chce go Jabba, a potem Imperium. Ma talent do bycia zauważanym. Kogo potem zdenerwuje? Vadera?
- Tak prawdę mówiąc, to ściga go Vader. Wszyscy najlepsi łowcy są zaint...
- Nieważne. Nie pracuję dla Imperium tylko dla siebie. Moje łowy, moje zasady.
- Ależ Narissie, Fett, Bossk i Dengar są w to zaangażowani. Jeśli chcesz być uznany za jednego z najlepszych, musisz iść.
- Jestem najlepszy, mój mały przyjacielu. Jeśli Fett chce chodzić na smyczy Imperium, to jego wybór.
Crote potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz. Nie możesz odmówić komuś takiemu jak Vader.
Nariss spojrzał w oczy Crote'a. Nienawidził narażać Bimma na niebezpieczeństwo. Ale wiedział, że Imperialcy mogą przepytywać go czy coś wie.
Mały osobnik zasługiwał na lepszy los. Na przestrzeni lat wydobywał Narissa z tylu opresji, że ciężko było je zliczyć.
- Muszę to skończyć. Nie widziałeś mnie. Nie wiesz, gdzie jestem. Jeśli ktokolwiek, a szczególnie ci z Imperium, zapytają, powiedz, że zniknąłem bez śladu. Ale nie martw się, będziemy w kontakcie.
Dźwięk zepsutego generatora mocy dudnił w jego uszach. Po chwili zorientował się, że generator był w porządku, a dźwięk rozlegał się w jego głowie. Poza tym wszystko wydawało się w porządku.
- Ach, mój futrzasty bothański przyjaciel się obudził.
Bie powoli rozglądnął się, by znaleźć źródło głosu, a potem skoncentrował się na postaci stojącej przed nim. Efekty ogłuszenia nadal były silne. Nie rozpoznał głosu, ale kiedy przypatrzył się napastnikowi zdał sobie sprawę, że zdjął on zbroję i hełm. Poznaczona potwornymi bliznami twarz odwróciła się w jego kierunku.
- Gdybym był tak brzydki, założyłbym hełm z powrotem.
Jedyną odpowiedzią obcego było przeniesienie wagi ciała z jednej nogi na drugą.
Odzyskując odwagę, Bie spróbował się podnieść, starając się wyglądać groźnie. Skoncentrował się na kontrolowaniu nerwowego poruszania się futra i wyglądaniu na zdeterminowanego.
- Nigdy stąd nie wyjdziesz.
Zabrzmiało to jak: "Nigdy ztąd nie wydziesz".
Obcy uśmiechnął się.
- Nie masz pojęcia ile razy już to słyszałem. A teraz bądź dobrym chłopcem i nie utrudniaj, co ty na to?
Popchnął Bie w stronę statku. Obcy zbliżył się do Bothanina i rzekł:
- Żywy czy martwy, jesteś wart tyle samo. Myślę, że wolałbyś być żywy.
- Cóż, Narissie, widzę, że schwytałeś swojego Bothanina - rozległ się cienki, ale niewątpliwie męski głos, przebijając się przez szum generatorów mocy. Niski humanoid powoli wszedł do hangaru. Był Bimmem - przypominał nieco człowieka, ale był wysoki tylko na metr. Ubrany był w długi, ciemny płaszcz co było niezwykłe jako że Bimmowie lubili jaskrawe kolory, ale miał takie samo wesołe usposobienie jak inni z jego rasy.
Nariss (jeśli faktycznie tak się nazywał) odwrócił się.
- Ponownie jestem twoim dłużnikiem, Crote. To będzie 400 kredytów - wyciągnął zza pasa sakiewkę i wybrał osiem małych, plastikowych dysków.
- Co z nim zrobisz? - zapytał Crote, chowając zapłatę.
Nariss uśmiechnął się, co było przerażającym widokiem i poklepał Bimma po głowie.
- Czasami lepiej, żeby nie wszyscy znali szczegóły, prawda? Ten tutaj jest wart dużo dla pewnego szczodrego Hutta... a także kuszącym celem dla kilku moich współzawodników. To doskonała przynęta.
Stłumione słowo brzmiące jak "Prznęta?" wydobyło się z ust Bothanina. Nariss spojrzał na związaną ofiarę.
- Nie mówiłem do ciebie, przyjacielu. A teraz bądź cicho z łaski swojej. Rozpraszasz mnie. - Ręka łowcy powędrowała do blastera aby podkreślić wagę jego słów.
- Jak mówiłem, to przynęta. Jest kilku "kolegów z branży", którymi jestem osobiście zainteresowany. Nagroda za tego Bothanina jest wystarczająco wysoka aby skusić ich do podążania za nim. A wtedy się dowiedzą, że to pułapka zastawiona przeze mnie. Jestem pewien, że wielu z nich zapomniało już o mnie.
Bimm potrząsnął głową i zachichotał.
- Łowca, który poluje na łowców. Narissie, jesteś jedyny w swoim rodzaju. Zanim jednak dostarczysz gdziekolwiek tą kupę futra, Imperium chce cię wynająć. Mają na oku tą rozpieszczoną księżniczkę, która przyłączyła się do Rebeliantów oraz... teraz uważaj... Hana Solo i jego Wookieego.
- Solo. Najpierw chce go Jabba, a potem Imperium. Ma talent do bycia zauważanym. Kogo potem zdenerwuje? Vadera?
- Tak prawdę mówiąc, to ściga go Vader. Wszyscy najlepsi łowcy są zaint...
- Nieważne. Nie pracuję dla Imperium tylko dla siebie. Moje łowy, moje zasady.
- Ależ Narissie, Fett, Bossk i Dengar są w to zaangażowani. Jeśli chcesz być uznany za jednego z najlepszych, musisz iść.
- Jestem najlepszy, mój mały przyjacielu. Jeśli Fett chce chodzić na smyczy Imperium, to jego wybór.
Crote potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz. Nie możesz odmówić komuś takiemu jak Vader.
Nariss spojrzał w oczy Crote'a. Nienawidził narażać Bimma na niebezpieczeństwo. Ale wiedział, że Imperialcy mogą przepytywać go czy coś wie.
Mały osobnik zasługiwał na lepszy los. Na przestrzeni lat wydobywał Narissa z tylu opresji, że ciężko było je zliczyć.
- Muszę to skończyć. Nie widziałeś mnie. Nie wiesz, gdzie jestem. Jeśli ktokolwiek, a szczególnie ci z Imperium, zapytają, powiedz, że zniknąłem bez śladu. Ale nie martw się, będziemy w kontakcie.
Kassila2011-04-26 12:53:16
Opowiadanie sprawia wrażenie jakby było początkiem czegoś większego. Takie sobie.
Melethron2011-04-25 07:24:22
Dzięki za tłumaczenie Urthona :) Co do samego opowiadania to nie jest jakoś szczególnie porywające, 6/10.
Hego Damask2011-04-25 05:54:08
Nariss wygląda tak, jakby ktoś chciał wiedzieć:
http://images.wikia.com/starwars/images/3/34/NarissSivLoqesh.jpg
:D