TWÓJ KOKPIT
0

Operacja Przypływ :: Książki

- Wszyscy spokój – powiedział Vannar, rzucając Kerze spojrzenie i uspokajająco kiwając głową. – Parę rzeczy musiało się zmienić odkąd byłem tu ostatnio. – Podszedł do niesprawnej konsolety. – Dlaczego nie mieliby trzymać cylindrów aktywacyjnych na statku? Czemu załoga nosi je ze sobą?

Trandoshanin Mrssk odezwał się jako pierwszy:

- Z powodów bezpieczeńssstwa. Daiman nie ufa ssswoim ludziom. Obawia ssię dezercji.

- Albo tego, że przejdą na stronę wroga – odważyła się dodać Kerra.

Vannar odchylił się na krześle i odetchnął.

- To ma sens. Piloci Daimana poddawani są większej indoktrynacji niż personel naziemny. Jeśli obawia się, że ktoś może ukraść transportowiec, to jest rozwiązanie.

Kerra oparła się o drzwi. Podejrzewali, że poza identyfikatorami potrzeba było dodatkowej ochrony. Ale wydawało jej się, że polegała ona na nie przekazywaniu koordynatów lotu i nadprzestrzeni nikomu oprócz pilota. Jedi mieli własne koordynaty na i z Chelloi. Ale tego się nie spodziewali.

- Nie wyglądała na ważną rzecz – powiedziała, potrząsając głową. – Poza tym była unieruchomiona po katastrofie. – Rozejrzała się. – Ale dałabym radę ją wyjąć.

- Nie możesz myśleć o wszystkim, Kerro. Niespodziewane wypadki się zdarzają – pocieszył ją Vannar. Kilka osób spojrzało na nią z sympatią.

- Mamy pojazd, którym przybyliśmy – odezwał się Dorvin. – Brakuje nam części do tego nawikomputera, ale może moglibyśmy polecieć własnym statkiem, nie używając transportowca Daimanitów?

- Nie pozwolą nam zbliżyć się do Chelloi – odparował Vannar. – Musimy wyglądać jakbyśmy byli częścią ich floty.

Mieli tylko godzinę na dostanie się do systemu Chelloi, sabotaż terminalu dostaw i ucieczkę. Walcząc, zwróciliby uwagę Daimana, który nakazałby wzmocnienie obrony planety. Nie, musieli wyglądać jakby byli w konwoju od początku do końca. Nie było innej drogi.

Treece wyprostował się. – Odwołujemy operację.

- Mistrzu, nie! – Kerra wyprostowała się gwałtownie. Znała plan alternatywny, pomogła go opracować. Jeśli nie mogliby dotrzeć do Chelloi mieli powrócić do Republiki i postarać się zestrzelić transportowce wyruszające z rudą z Oranessanu na Chelloę. To było nieco gorsze rozwiązanie. Na pewno udało by się zestrzelić dwa statki, a wtedy Daiman zmieniłby trasę. Musieli postępować zgodnie z pierwotnymi założeniami.

- Kerro, nie wiem, co jeszcze możemy…

- Możemy nadal dotrzeć na Chelloę! Być może udałoby nam się porwać statek z rudą w ten sam sposób jak porwaliśmy poprzednią załogę!

- To był mały statek, z niewielką ilością ludzi – odparł Vannar.

Statki przewożące rudę to zupełnie inna sprawa, miały na pokładzie broń. Dlatego właśnie kradzież takiego bardziej się opłacała.

- Możemy też wrócić i postaram się odzyskać ten cylinder!

- Za daleko, Kerro. Poza tym sama powiedziałaś, że statek był zniszczony. Gdybyśmy nawet odzyskali cylinder, mógłby nie zadziałać.

- Ale możemy chociaż spróbować!

- Przepraszam was na chwilę. – Vannar spojrzał na świadków tej wymiany zdań i wyprowadził Kerrę na zewnątrz, na korytarz.

- To nie są moi rycerze, Kerro – rzekł szeptem. – Wiesz o tym dobrze. Są, że tak powiem, wypożyczeni. Obiecałem pani kanclerz, że nie zaryzykuję ich życia z niepewnym planem.

Jedi spojrzała na wyjście, a potem ponownie na Vannara.

- Przebyliśmy długą drogę. Jesteśmy tutaj. Musimy coś zrobić. Nie możemy zawrócić – powiedziała.

- Czy mówisz za wszystkich? – Spojrzał jej w oczy. – Bo mi wygląda na to, że mówisz za siebie. A wiem, że jeden Jedi nie poradzi sobie w przestrzeni opanowanej przez Sithów. Nie przejdziesz niezauważona. Nigdzie.

Wytrzymała jego spojrzenie, po czym odwróciła wzrok. To był Vannar, którego znali inni – głos rozsądku i autorytet. Często go słyszała, ale rzadko zwracał się w ten sposób do niej.

Nagle usłyszeli nowy głos dobywający się z kokpitu. Weszli do środka.

- … ruszcie się lepiej, Transporcie Cztery! – to był głos kontrolera Sithów z wieży usytuowanej z drugiej strony wielkiego hangaru. Jej załoga nie mogła dostrzec walki, jaką stoczyli wcześniej przez deszcz i ciemność, ale wiedzieli, że transportowiec jeszcze nie wystartował. – Ruszcie się, bo inaczej sami was ruszymy!



1 2 3 (4) 5

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,00
Liczba: 3

Użytkownik Ocena Data
Jabba the best 10 2010-11-13 19:54:46
Lord Jabba 9 2011-02-23 14:56:40
Jamboleo 8 2014-07-04 12:28:28


TAGI: John Jackson Miller (68) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (1)

  • Jamboleo2014-07-04 12:29:00

    Dobre uzupełnienie książki Błędny Rycerz.

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..