Kolejnym bardzo istotnym elementem filmu są efekty specjalne. Industrial
Light and Magic po raz kolejny udowodnił, że nie ma sobie równych. Efekty w
„Mrocznym Widmie” czy „Władcy Pierścieni” nie są w stanie konkurować
z „Atakiem klonów”. Po raz pierwszy nie tylko tworzono nowe światy, jak
Kamino czy Geonosis, nie wspominając o kolejnych pięknych obszarach stolicy
Republiki – Coruscant, ale tym razem Lucas postanowił także tworzyć
komputerowo pogodę, deszcz, mgły, kurz, pył w czasie bitwy, to wszystko
nadaje „Atakowi” niewyobrażalnej realności, takiej której nie miał nigdy
żaden film (fantastyczny oczywiście) wcześniej. Również generowane
komputerowo postaci, takie jak klony, Yoda, Geonosianie czy Kaminoanie, a nawet
epizodyczny Jar Jar Binks, są zrobione na bardzo wysokim poziomie. O ile
zwiastuny, te internetowe budziły pewne obawy co do jakości tych efektów, o
tyle w filmie prezentuje się to znakomicie. Po Yodzie widać proces starzenia
się, przez ostatnich dziesięć lat, teraz coraz bardziej przypomina Yodę
znanego z klasycznej trylogii. Mało tego Yoda jest bardziej realny niż
kiedykolwiek wcześniej, nie chodzi tu tylko o jego miny, czy sposób poruszania
się, ale także takie szczegóły jak przypadkowe mrugnięcia okiem. No i
oczywiście Yoda w akcji, scena jest po prostu niesamowita.
Można by się zastanawiać czy „Atak klonów” dostanie Oscara za efekty specjalne. No cóż rzeczą wątpliwą jest by do końca roku, ktoś mógł technicznie dorównać ILMowi, ale pamiętajmy, że Oscar za efekty specjalne od lat nie przypada temu filmowi, w którym one są naprawdę najlepiej zrobione, ale temu w którym są najlepiej zastosowane, najlepiej widoczne, rzucają na kolana. W „Ataku klonów” znów tych efektów jest tyle, że trudno stwierdzić co jest prawdziwe a co nie. Niemniej jednak trzymam kciuki.
Również efekty dźwiękowe jak zwykle są na najwyższym poziomie. Jako ciekawostkę można tylko powiedzieć, że to co słyszymy na ekranie ma mało wspólnego z rzeczywistością, bo odgłosy łodzi podwodnej które współtworzą ryk Reeka, czy odgłosy ptaków i żab robiące za dźwięki elementy dźwięków statku Jango Fetta – „Slave I”, raczej logicznie nie pasują, ale w filmie tego nie słychać, ba myślę nawet, że to dobrze, iż tak właśnie zrobiono. Teraz każdy próbujący się wgłębić w kulisy powstania filmu, będzie trochę zdziwiony. Kolejną zaleta jest to, że Lucas nie poprawia już głosu Natalie Portman. Należy tu także wspomnieć jeszcze o akcentach i dialektach oraz językach. Jest ich znacznie więcej niż było to w „Mrocznym Widmie”. Nie tylko Neimoidianie mówią innym akcentem, niż reszta galaktyki, także i Kaminoanie mają własny specyficzny sposób mówienia, uwarunkowany przez ich budowę ciała. A co do języków, to poza basiciem (czyli angielskim lub polskim w wersji dubbingowanej), pojawia się ich cała masa, z językiem huttów na czele. Wiele nowych postaci, takich jak Shu Mai, Poggle Mniejszy czy Wat Tambor także mówią od czasu do czasu we własnych językach. Język Geonosian jest niesamowicie zrobiony, w ogóle cała ich owadzia kultura robi olbrzymie wrażenie.