TWÓJ KOKPIT
0

Nie patrz wstecz :: Twórczość fanów

Byli zresztą jeszcze dość daleko od niego, gdy umieszczony w środku krótkodystansowy ładunek wybuchowy eksplodował, zamieniając tę część korytarza w kupę durbetonowych gruzów. Nieprzytomni strażnicy z grupy pościgowej, których fala uderzeniowa rozrzuciła na wszystkie strony, nie stanowili już dla Eileen zagrożenia. Nikt nie zginął, ale przecież nie o to chodziło: wystarczyło, że spowodowała potężne zamieszanie, które na najbliższe kilka minut zaprzątnie uwagę całego personelu.

Tym samym dając jej okazję do ucieczki.

Na wszelki wypadek poruszając się zygzakiem, bez większych problemów przedarła się przez otaczający muzeum ogród. Gdy tylko znalazła się poza terenami należącymi do Instytutu Hanny, odszukała ukryty wcześniej w krzakach swoop. Wskoczywszy na siodełko, po raz ostatni spojrzała na budynek. Odetchnęła z ulgą, pierwszy raz tego dnia pozwalając sobie na uśmiech.

Udało się!

Pozostawało tylko dostarczyć towar do klienta, co w porównaniu z akcją w muzeum powinno być szybką, przyjemną formalnością.

Przekręciła rączkę gazu z myślą, że już za kilka godzin wyruszy na Korelię.



„Czarny Nerf” był jedną z najbardziej parszywych spelun, do jakich zdarzyło się wejść Eileen. Zlokalizowany w jednej z robotniczych dzielnic Koronetu, stołecznego miasta Korelii, był miejscem, gdzie zmęczeni pracownicy okolicznych fabryk mogli zaznać rozrywki, od gier hazardowych zaczynając, na zaspokojeniu najbardziej zwierzęcych pragnień w ramionach ponętnych kurtyzan wszelkich ras, gotowych oddać się za kilka kredytów, kończąc. Brud był wszechobecny: na podłodze, ścianach a nawet stołach dało się dostrzec plamy zaschniętego tłuszczu, lepkie pozostałości jakichś egzotycznych trunków, a nawet ślady krwi. Lokal miał jednak dwie zalety. Po pierwsze, położenie z dala od centrum miasta zwiększało szansę, iż agenci Służby Ochrony Porządku Publicznego nie zrobią nagłego nalotu, w trakcie którego mogliby ją przyłapać na przekazywaniu zdobyczy w ręce odbiorcy. Drugą z pozytywnych cech „Czarnego Nerfa” był fakt, iż zawsze było w nim na tyle ciemno, że niezwykle trudno było dostrzec czyjekolwiek rysy twarzy, co znacznie ułatwiało zachowanie anonimowości.

Mimo tych niewątpliwych zalet, Eileen miała pewność, że nigdy nawet nie pomyślałaby o zawitaniu do tej knajpy, gdyby nie zmusiły ją do tego okoliczności. Miejsce, gdzie miało odbyć się spotkanie w celu przekazania zleceniodawcy skradzionego miecza, zaproponował falleeński pośrednik, który od dłuższego czasu załatwiał dla niej zlecenia. Ponieważ nigdy wcześniej nawet nie słyszała o „Czarnym Nerfie” - nie oponowała; teraz, kiedy znajdowała się już w środku, głupio byłoby wyjść, nie pozbywszy się uprzednio towaru.

Sala okazała się na tyle duża, że trzeba było przejść jakieś dwadzieścia metrów od wejścia, zanim znalazło się przy barze. Nie było to wcale takie łatwe, jak by się wydawało; nie dość, że Eileen była zmuszona kluczyć w ciemności pomiędzy przeróżnymi stolikami i kanapami, pełnymi istot w różnym stadium spicia i przestępować nad śpiącymi na brudnej podłodze, skacowanymi menelami, musiała uważać, czy przypadkiem jakiś napaleniec nie bierze jej za potencjalną dziewczynę do towarzystwa.

Na szczęście, przypięte do jej pasa dwa spore blastery Merr-Sonn Power 5 i przewieszony przez plecy długi futerał o niejasnej zawartości działały odstręczająco nawet na najbardziej rozochoconych pijaków.

Dotarłszy do baru, oparła się łokciem o podniszczony, drewniany kontuar, palcami drugiej ręki wystukując rytm jakiegoś modnego przed kilku laty przeboju. W końcu, po dłuższej chwili, zwróciło to uwagę barmana - starego, grubego Devaronianina. Rogaty obcy zlustrował Eileen nieprzyjaznym spojrzeniem, jakby usiłując przypomnieć sobie, czy ją kiedykolwiek wcześniej widział. W końcu doszedł do wniosku, że raczej nie.

- Czego tu...? - warknął w końcu, ukazując niekompletny już garnitur ostrych jak brzytwy zębów.

Eileen zmrużyła oczy.

- Szukam Cejasa - wyjaśniła krótko, udając, że nie zauważa zaczepki.

Wyraz twarzy Devaronianina stał się jeszcze bardziej odpychający, niż wcześniej.

- Czeka na zapleczu - mruknął, odgiętym kciukiem wskazując niepozorne przejście. - Tamtędy. Prosto, a potem w prawo.

Skinęła głową, nie zadając sobie trudu odpowiedzi. Szybko pokonała krótki korytarzyk i znalazła się na zapleczu. Pomieszczenie wyglądało na puste - choć po prawdzie, w świetle stojącej w rogu małej lampki widziała tylko nieduży stolik i swój własny cień. Reszta komnaty pogrążona była w mroku, w którym mogło się kryć właściwie wszystko.

Poczuła się dziwnie nieswojo. Zdawało jej się, że wszechobecna ciemność krąży wokół niej, oglądając ją ze wszystkich stron. Niepokój dziewczyny narastał, w miarę jak nasilało się przerażające wrażenie, że coś lodowego i oślizgłego porusza się po jej umyśle. Doznanie trwało tylko chwilę i zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Było jednak tak silne, a jednocześnie tak obce, wręcz nierealne, że nie sposób było o nim zapomnieć.

- Cejas? - odezwała się głośno. - Jest tu kto?

Zanim jeszcze skończyła mówić, zrozumiała - a raczej poczuła - że jednak nie jest sama w tym pomieszczeniu. Z wysiłkiem przełknęła ślinę.

- A więc ty jesteś Eileen Tempest - usłyszała nagle. Głos na pewno nie należał do Cejasa - był niepodobny do żadnego, jaki kiedykolwiek słyszała. Jego mroczne i jakby powielone przez echo brzmienie nie pozwalało rozpoznać ani gatunku, ani nawet płci osoby mówiącej. I wprawiło Eileen w jeszcze większy niepokój. - Idealne nazwisko dla kogoś, kto potrafi działać tak skutecznie, jak ty.

Rozejrzała się po pokoju, usiłując zlokalizować właściciela głosu. Bezskutecznie.

- Cejas? - powtórzyła bojaźliwie. Coś jej mówiło, że pośrednik jednak jest w tym pokoju. - Co tu się dzieje?

Tak jak oczekiwała, z mroku wyłoniła się w końcu sylwetka Falleena i od razu zakręciło jej się w głowie. Zrozumiała, że zielonoskóry obcy kolejny raz usiłuje ją uwieść za pomocą swoich feromonów, chociaż zdążyła już wielokrotnie dowieść, iż potrafi się im oprzeć. Była jednak pewna, że ta bezkrwawa walka, której jednym z celów było sprawdzenie siły woli ich obojga, będzie trwać dopóki, dopóty nie skończą się ich wspólne interesy.

- Nic, czym powinnaś się martwić - zapewnił Cejas, zbliżywszy się do dziewczyny. - Nasz klient pragnął cię poznać... osobiście.

Zmarszczyła brwi.

- Odsuń się ode mnie i przestań rozsiewać te zasrane feromony! - warknęła. Upłynęło kilka sekund, zanim Falleen spełnił jej polecenie. Po dłuższej chwili minęły także zawroty głowy. - No, teraz lepiej. - Zmusiła się do uprzejmego uśmiechu. Skierowała spojrzenie w mroczny kąt pokoju, gdzie, jak przypuszczała, kryła się trzecia z obecnych w pokoju osób. - A skoro nasz klient pragnął mnie poznać, mogę chyba liczyć na to, by w rewanżu i on odkrył przede mną swoją tożsamość? Wolałabym wiedzieć, dla kogo pracuję.

Złowieszczy chichot, który rozległ się w pomieszczeniu, wydawał się dochodzić z samego serca ciemności.

- Uwierz, że bezpieczniej dla ciebie będzie, jeśli poskromisz ciekawość - odparła istota. W jej posępnym głosie dało się usłyszeć ukrytą groźbę. - Wszechświat jest tak skonstruowany, panno Tempest, że czasami lepiej jest nie wiedzieć zbyt dużo. To, co wiemy, często obraca się na naszą niekorzyść.

Dziewczyna wykrzywiła usta w ponurym uśmiechu. Ze słów, jakie usłyszała, wynikało jasno, iż poznanie tożsamości tajemniczej istoty mogłoby się dla niej równać z wyrokiem śmierci. Wykonanym natychmiast.

Jedna, właściwie nieistotna informacja nie była warta, by za nią umrzeć.

Z pesymistycznych rozmyślań wyrwał ją głos Cejasa.

- Lubię takie filozoficzne dyskusje, ale nie zapominajmy, dlaczego się tu spotkaliśmy. - Jak podczas każdego spotkania w interesach, Falleen wolał przejść do rzeczy w miarę jak najszybciej. Przeniósł spojrzenie z twarzy dziewczyny na przewieszony przez jej plecy futerał. - Eileen, nadszedł czas, byś zaprezentowała klientowi swoją zdobycz.

Wykrzywiła usta w ironicznym grymasie. Nienawidziła, gdy zwracał się do niej, jak gdyby miał nad nią jakąkolwiek władzę. Wiedząc jednak, że w naturę Falleenów wpisane jest przekonanie o dominacji nad istotami płci przeciwnej, starała się nie reagować - przynajmniej do momentu, aż Cejas zacznie demonstrować swoje wrodzone przeświadczenia w sposób, który naprawdę ograniczałby jej wolność osobistą.

Wtedy dopiero pokaże mu jego miejsce w szeregu.

Na razie lepiej jednak będzie, jeśli pozwoli mu sądzić, że znaczy więcej od niej. Bez słowa ściągnęła z pleców futerał. Przekazawszy pokrowiec Falleenowi, wycofała się bliżej drzwi. Musiała jeszcze poczekać, aż klient oceni przedmiot i przeleje na jej konto uzgodnioną wcześniej kwotę; niemniej jednak wolała zaczekać w miejscu, skąd do wyjścia pozostały już tylko dwa szybkie kroki.

Tymczasem Cejas zniknął w nieoświetlonej części pomieszczenia. Z odgłosu jego kroków Eileen wywnioskowała, że zaplecze kantyny nie jest wcale takie małe, jak wcześniej sądziła. Falleen zatrzymał się dopiero po przejściu ośmiu, może nawet dziewięciu metrów w głąb pokoju; pojedyncze błyski światła, tańczące na wyjętym właśnie z futerału i oglądanym przez kogoś sithańskim ostrzu zdawały się potwierdzać przypuszczenia dziewczyny. Przez chwilę zdawało jej się, że dostrzega także sylwetkę swojego tajemniczego klienta. Gdyby jednak po upływie nawet kilku sekund ktoś poprosił o jej opisanie, nie wiedziałaby, co odpowiedzieć. Nie potrafiłaby z całą pewnością stwierdzić, co właściwie zobaczyła. Wszystko mogło być tylko mglistym złudzeniem.

Wszystko, nie licząc podobnych do dwóch małych płomieni, żółto-pomarańczowych oczu. Choć widziała je tylko przez sekundę, a może dwie - zanim na nowo zniknęły w otaczającym je mroku - miała pewność, że były one realne.

Żadne przywidzenie nie mogłoby być bowiem tak złożone w swej istocie jak ta para oczu: tak chłodne i płomienne, tak ohydne i tak pociągające zarazem. Żadne też nie wywoływało wrażenia, jakby się miało do czynienia z ucieleśnieniem jakiejś niezgłębionej, mistycznej siły. Jakby to jakiś demon mroku przybrał postać istoty z krwi i kości.

Odpręż się, Eileen, uspokajała siebie w duchu. To po prostu jakiś obcy, który chce się zabawić kosztem twoich nerwów. Jeszcze tylko kilka minut i stąd wyjdziesz. Jeszcze tylko chwila.

- Nie ma powodów do obaw, panno Tempest - odezwała się nagle istota, jakby czytając w jej myślach jak w otwartej księdze. - Z mojej strony nic pani nie grozi. Jeśli już, to może pani liczyć na moją wdzięczność.

Mimo przestrachu Eileen pozwoliła sobie na sarkastyczny uśmiech.

- W tym fachu wdzięczność nie przedstawia zbyt wysokiej wartości.

Z ciemności wyłonił się Cejas.

- Mylisz się. - W ustach Falleena zabrzmiało to jak najgorsza obelga. - Niezależnie od tego, kim jesteś, czyjaś wdzięczność może po pewnym czasie zaowocować znacznie bardziej wymiernymi korzyściami, niż możesz sobie wyobrazić.

Dziewczyna spojrzała wymownie w nieoświetloną część pomieszczenia.

- Mam bardzo bujną wyobraźnię - odparła. - A skoro już o korzyściach mowa...

- Możesz być spokojna, Eileen - tym razem jej klient zwrócił się do niej bardziej bezpośrednio. Jakoś nie poprawiło to humoru włamywaczki. - Zapłata już dawno wpłynęła na twoje konto.

Dziewczyna kiwnęła głową. Wyjąwszy komunikator z kieszeni kombinezonu, szybko sprawdziła aktualny stan konta, przekonując się, że istota nie kłamała.

- Myślę więc, że to załatwia sprawę. - Czuła niemal namacalną ulgę, że za chwilę będzie mogła wreszcie odwrócić się i wyjść, nie oglądając się za siebie. - Pomyślnych interesów.

Niespodziewanie, Cejas odciął jej drogę do wyjścia.

Zamarła, z dłońmi na kolbach wiszących u pasa Merr-Sonnów, gotowa do oddania strzału przy najmniejszym fałszywym ruchu Falleena. O co tutaj chodzi, Cejas? W co ty grasz? - zastanawiała się, spoglądając wymownie w chłodne, fioletowe oczy pośrednika.

- Nasz klient jeszcze nie skończył tej rozmowy, Eileen - wyjaśnił zielonoskóry obcy po długiej, ciągnącej się w nieskończoność chwili. - Ma dla ciebie jeszcze jedną propozycję.

Włamywaczka potrząsnęła głową.

- Wybaczcie, ale nie jestem zainteresowana - burknęła, ponawiając próbę opuszczenia pomieszczenia. Cejas jednak nie usunął się z przejścia.

- Zaczekaj, Eileen. Proszę - powiedział, unosząc ręce w pokojowym geście. - Na pewno tego nie pożałujesz.

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, falleeński pośrednik już by nie żył, zamordowany okrutnym wzrokiem dziewczyny. Eileen, podobnie jak Cejas, nie zamierzała ustąpić.

- A myślałem, że mam do czynienia z prawdziwą profesjonalistką - westchnął tajemniczy kontrahent, zatrzymując włamywaczkę w pół kroku. - Z taką, która przynajmniej wysłuchuje oferty, jaką składa jej porządny, uczciwy klient. Naprawdę chce mnie pani rozczarować na koniec tej przemiłej transakcji, panno Tempest?

Uśmiechnęła się z przymusem.

- Mogę wysłuchać tej propozycji, ale nic ponadto.

- Doskonale. - Rozległo się ciche stukanie butów o posadzkę, jakby osoba kryjąca się w ciemnej części pomieszczenia zaczęła się po nim przechadzać. Przygnębiające wrażenie, jakie wywoływał w Eileen jej rozmówca, tylko się pogłębiło. - Jak zapewne się już zorientowałaś, mam równie rzadkie, co kosztowne hobby: zbieranie artefaktów związanych z historią rywalizacji pomiędzy dwiema największymi potęgami, jakie znała galaktyka.

- Pomiędzy Sithami i Jedi - zauważyła Eileen.

- W istocie. - Głos klienta brzmiał tym razem dziwnie łagodnie. - Miecz, który mi przywiozłaś, pochodzi z czasów Drugiej Wielkiej Schizmy i jest jednym z najcenniejszych egzemplarzy, jakie wchodzą w skład mojej małej, prywatnej kolekcji. Ale wciąż nie mam przedmiotu, o który staram się najdłużej: holocronu Jedi.

Eileen rozszerzyła oczy ze zdumienia. Nie do końca rozumiała, po co tajemniczej istocie te wszystkie drogocenne, lecz przy tym bezużyteczne antyki; co innego jednak kolekcjonować miecze, a co innego - poszukiwać holocronu. Urządzenia tego typu, jako trudno dostępne już w okresie, gdy technologia ich tworzenia osiągnęła najwyższy poziom, należały obecnie do najrzadszych przedmiotów w galaktyce. Takich, których odnalezienie graniczyło z cudem.

- Takie coś jest warte fortunę - stwierdziła, wzruszywszy ramionami. - Zresztą, chyba żadne muzeum w galaktyce nie posiada holocronu Jedi.

- To prawda. A jednak, poznałem lokalizację miejsca, gdzie na pewno można znaleźć co najmniej jedno takie urządzenie. - Coraz cichszy głos brzmiał na tyle hipnotyzująco, że początkowy sceptycyzm dziewczyny stopniowo przemieniał się w szczere zainteresowanie. - Miejsce to jest stosunkowo słabo strzeżone i włamywaczka tak dobra, jak ty, nie powinna mieć problemu z dostaniem się do środka. Trudniejsze będzie opuszczenie tak tego obiektu, jak i planety, na której się znajduje. Twoje dokonania w Hanna City każą mi jednak wierzyć, że i z tym problemem sobie poradzisz. Jestem skłonny zapłacić ci naprawdę bardzo dużo, jeśli zdecydujesz się przyjąć to zlecenie. Liczę się nawet z wydatkiem rzędu pół miliona kredytów. Nie obrażę się jednak, jeżeli odmówisz.

To oświadczenie jeszcze bardziej ją zaciekawiło. Nikt przy zdrowych zmysłach nie byłby gotów zapłacić tak ogromnej sumy za urządzenie, które, pomijając wartość kolekcjonerską, mogło posłużyć jedynie do rozwijania umiejętności Jedi. A to by oznaczało, że albo ma do czynienia z szalonym zbieraczem antyków, albo...

Albo jej klient planuje stworzenie własnego odłamu Rycerzy Jedi. Albo Sithów.

Nie, to było niedorzeczne.

Podobnie jak niedorzeczne byłoby zastanawiać się nad ofertą, jaką otrzymała. Niezależnie od tego, jak bardzo jeszcze przed kilkoma minutami chciała opuścić to pomieszczenie, była pewna, że niecodziennie dostaje się szansę zarobienia pięciuset tysięcy kredytów za jedną akcję. A w razie, gdyby odniosła sukces, zyskałaby coś więcej, niż tylko pieniądze...

Sławę... i szacunek.

Może tylko w ramach przestępczego podziemia, ale jednak. Zawsze to dobry pierwszy krok, dzięki któremu mogłaby zacząć odzyskiwać szacunek do samej siebie... by pierwszy raz, od kiedy musiała opuścić dom, mogła przyznać w duchu, że w czymś jest naprawdę dobra.

Pozostawało tylko pytanie, czy rzeczywiście właśnie to konkretne zlecenie może się do tego przyczynić. A ściślej - gdzie właściwie znajdował się ów holocron, że cena za jego dostarczenie była aż tak wysoka?

- No to... dokąd właściwie miałabym się udać?

Pytanie zawisło w powietrzu na dłuższą chwilę, zanim tajemniczy klient zdecydował się w końcu odpowiedzieć. Choć Eileen wciąż nie widziała jego twarzy, coś jej mówiło, że pojawił się na niej właśnie szeroki, triumfalny uśmiech.

- Do biblioteki Jedi. Na Ossus - odezwał się wreszcie. Dziewczyna jedynie skinęła głową, nie mogąc wyksztusić z siebie ani słowa. Ossus! Ossus! Jedyną jej myślą była teraz nazwa, którą kojarzyła dobrze z plotek, jakie w ostatnich tygodniach krążyły po całej galaktyce. Ossus, dawno umarły świat, który właśnie zmartwychwstaje by stać się na nowo - po tysiącach lat przerwy - głównym ośrodkiem szkoleniowym Zakonu Jedi, symbolem jego świetności i potęgi.

Pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech. Rzeczywiście, nie mogłaby wymyślić lepszego sposobu na zdobycie uznania, niż poprzez zwinięcie sprzed nosa Rycerzy Jedi ich cennego holocronu.

- Lepiej miej naszykowane te pięćset tysięcy - przykazała. - Biorę tę robotę.



1 (2) 3 4 5

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,27
Liczba: 11

Użytkownik Ocena Data
Darth Kasa 10 2010-10-14 23:31:02
99-in-the-shade 10 2009-07-19 14:41:33
TC-1011 10 2007-12-03 23:26:01
vixen 10 2007-06-08 16:09:58
Darth Doomsday 10 2007-04-17 18:59:12
Alexis 10 2007-04-17 16:08:36
Nen Yim 9 2009-01-01 12:10:02
mgmto 9 2007-04-21 20:44:51
Mistrz Fett 9 2007-04-16 17:04:46
Hego Damask 8 2007-04-16 19:11:15
Misiek 7 2007-08-02 23:13:28


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (8)

  • 99-in-the-shade2009-07-19 14:41:26

    Hm. Nie wiem, czy zaczynanie od oceny jest najwłaściwszym rozwiązaniem, ale powiem tak: daję 10, tylko dlatego, że na dziesiątce kończy się skala, chętnie oceniłabym wyżej, gdyby się dało. :) A jako że każdą ocenę należy uzasadnić, to pozwolę sobie wyciągnąć najważniejsze plusy tegoż tekstu.
    Pierwszy: wartka akcja. Utwór wciąga od pierwszego akapitu, do tego niesamowicie plastyczne i działające na wyobraźnię opisy sprawiają, że opowiadanie się wręcz "połyka" a nie czyta. ;)
    Następny - sposób przedstawienia głównej bohaterki. Eileen jest dziewczyną z charakterem, a w drugiej części tekstu wyraźnie widać, że nie jest to postać "jednowymiarowa", skupiona wyłącznie na dążeniu po trupach do wyznaczonego celu - jestem zdecydowanie na tak. :D Poza tym zarówno bohaterka, jak i ogólnie główny wątek opowiadania są skonstruowani w sposób dający Autorowi szerokie pole do popisu. IMO można by na tej podstawie napisać nie tylko kilkunastostronicową opowieść, ale wręcz książkę - i to raczej dosyć grubą. xD
    Kolejny - fenomenalnie napisana końcówka. Daje do myślenia i sprawia, że tekst zostaje w głowie dłużej niż kilka chwil po przeczytaniu.
    No dobra, a minusy? Widzę jeden - po lekturze pozostaje uczucie sporego niedosytu i wielkie "co dalej?" Wątek niewykonanego zlecenia (i zapewne tego konsekwencji) aż się prosi o dalsze pociągnięcie; również jeśli chodzi o owego "tajemniczego kontrahenta" w mojej (i podejrzewam, że nie tylko) głowie pojawia się kilka pytań - i nie ukrywam, że chętnie poznałabym na nie odpowiedzi. Póki co do twórczego galopu puścić się może wyobraźnia… Ale mam nadzieję, że kiedyś będę mogła skonfrontować wyobrażenia z rozwinięciem opowiadania. ;>

  • Nen Yim2009-01-01 12:09:00

    Hm…a więc recenzja będzie bardzo subiektywna. Ale takie chyba maja być recenzje, nie?

    Od str technicznej opowiadanie robi wrażenie. Opisy, dialogi – naprawdę dobra robota i przyjemnie się to wszystko czyta. Tak płynnie. :) Sama kiedyś miałam wizję stworzenia opowiadania, i po tej szarpaninie zupełnie inaczej postrzegam takie szczegóły techniczne. Znaczy, doceniam. :P

    Strona fabularna – w porządku. Wciąga, i nie chce się przeskakiwać fragmentów tekstu, myśląc "kiedy się w końcu zacznie coś dziać". I postacie też fajnie zarysowane.

    A ogólnie to….Gdybym oceniała obiektywnie, pewnie byłoby 10/10, ale że patrzę tak po swojemu, daję 9/10. (trudno mi w tym miejscu dokładnie sprecyzować, czego opowiadaniu brakuje).

    Ale czuć, że autor zna się na rzeczy. :D

  • TC-10112007-12-03 23:26:53

    Wymiata jak rozwścieczony Wookie! 10 dałem :)

  • mgmto2007-04-21 20:44:27

    Całkie ciekawie napisane, nawet mi się podoba

  • Alexis2007-04-17 16:08:32

    Suuuper opowiadanie!!! Ekstra powysł i podoba mi się zakończenia. Nie załuwarzyłam jakichś większych błędów 10/10

    A nawiasem. Ile lat ma Eileen? Na początku wydawała mi się dorosła, a potem piszesz, że jest nastolatką.

  • Darth Doomsday2007-04-17 14:05:00

    Opowiadanie jest po prostu cudowne. Mimo błędów na początku (podczas kradzieży miecza), rzuca na kolana. Ricky - rządzisz.

  • Hego Damask2007-04-16 19:11:06

    dobre :) Chociaż jak Fett nie czytałem NEJ :D

  • Mistrz Fett2007-04-16 18:23:37

    Nie jestem niestety do końca zapoznany z NEJ, ani tym bardziej z Dark Nestem i Legacy książkowym. Mimo tego mam rozeznanie, co, gdzie, kiedy i kto ;) Opowiadanie jest napisane bardzo ciekawie, wciąga od początku do końca. Nie mam zarzutów co do stylu pisania, a główna bohaterka jest moim zdaniem przedstawiona rewelacyjnie. No i ten tajemniczy kontrahent ;> Ricky w najlepszej formie! ;)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..