Tym razem znów zbiorczo, bo nasze aktorki gadają w mediach jak najęte. Carrie o Epizodzie VII i ćpaniu, a dwie pozostałe panie o rozbieraniu, lub o nich mówi się w tym kontekście, więc będzie ciekawie. Tym razem zaczniemy od Carrie Fisher. Otóż niedawno w sieć obiegło to zdjęcie z „Powrotu Jedi”.
Zdjęcie jak zdjęcie, ale widać na nim jednego nieobciętego paznokcia księżniczki Leii, tak zwany coke nail (bynajmniej nie od Coke-Coli, tylko czegoś mocniejszego). Jak wiadomo Carrie w czasie zdjęć do klasycznej trylogii była dość często pod wpływem narkotyków (i ew. innych używek). Więc zaczęły się spekulację, czy Fisher zostawiła sobie tego paznokcia by było jej łatwiej ćpać, czy ze względu na modę. Aktorka się mocno oburzyła takimi sugestiami, stwierdziła tylko, że jak każdy szanujący się uzależniony korzystała ze zwiniętych dolarówek lub małych łyżeczek. I faktycznie tym stwierdzeniem ucięła dyskusję.
Pamiętacie rozbieraną reklamę z Natalie Portman? Otóż została ona wycofana w Wielkiej Brytanii po skargach jakie napłynęły do Advertising Standards Authority (ASA), organizacji zajmującej się standardami reklam w kontekście praw konsumenckich. Skargę na Diora wysłał ich konkurent francuska firma L’Oreal. Według nich wizerunek Natalie Portman został poddany obróbce komputerowej, co miało wyolbrzymiać efekty działania kosmetyków. Christian Dior przyznał, że faktycznie Natalie została poprawiona komputerowo, ale podobno nie po to, by wprowadzić konsumenta w błąd. ASA natomiast stwierdziła, że również prywatni konsumenci skarżyli się na tę reklamę. Na szczęście w Polsce nadal można ją oglądać. A tak swoją drogą Natalie Portman komputerowo poprawiał już George Lucas w „Mrocznym widmie” (głos oraz sukienkę). Natalie nie skomentowała tej sytuacji, gażę już wzięła. Za to powiedziała, co sądzi o Christianie Bale’u, z którym pracowała przy filmie „King of Cubs”. Otóż Bale zdaniem Portman przynosi wstyd zawodowi aktora, marudzi, jest arogantem, nieustannie sfrustrowanym i stresującym się przed każdą sceną. W dodatku nalega by ponownie kręcić sceny, bo nie podoba mu się jak zagrał. Nie szanuje ani jej, ani nikogo innego na planie. Cóż może jest perfekcjonistą? Ciekawe jak ich relacje będą wyglądały na filmie.
Na koniec zaś dla fanów Keiry Knightley. „Anna Karenina” właśnie weszła na polskie ekrany, więc pora poplotkować o aktorce, zwłaszcza, że akurat jest ona na topie. Otóż już na okładce magazynu Allure Keira pokazała swoje piersi...
Aktorka przyznała też, że nie ma żadnych oporów przed pokazywaniem swojego biustu na ekranie (czy w prasie). Według niej jej piersi są tak małe, że ludzie nie są nimi zainteresowani. Za to Keira uparcie nie chce pokazywać swoich pośladków. Przy okazji niewielkich rozmiarów Knightley poskarżyła się, że nieustannie oskarżano ją o ukrywanie anoreksji, do tego stopnia, że przeszła przez fazę zwątpienia i myślała, że może to prawda. Potem jednak zrozumiała, że ma taką budowę ciała i przemianę materii.
Natomiast przy okazji premiery „Anny Kareniny” Keira nie tylko nie pokazała swoich piersi, ale po raz pierwszy od bardzo dawna pokazała się w dość dystyngowanej sukni. Na co dzień aktorka preferuje raczej skromniejsze ciuchy, ale widać czegoś z tego filmu się nauczyła.
I jak wam się podoba Keira w tej kreacji od Chanel?
KOMENTARZE (14)
Tydzień temu przedstawiliśmy wam zebraną listę potencjalnych reżyserów, ale jak łatwo się domyśleć już jest nieaktualna. Po pierwsze Brad Bird potwierdził, że nie jest zaangażowany w „Gwiezdne Wojny”, nie będzie robił Epizodu VII. Wydawać by się mogło, że wzrosły szanse Colina Trevorrowa, ale szybko i on wylał nam kubeł zimnej wody. Jest coś o czym nie może mówić, jakiś film o który się stara, ale nie może nic powiedzieć; jednocześnie powiedział, że szanse na to, że wyreżyseruje Epizod VII są jak 3270 do 1. Zatem i jego moglibyśmy już właściwie skreślić, a wtedy znaczyłoby to, że z listy pięciu reżyserów, których nazwiska wypłynęły dość szybko i którzy podobno dostali treatment scenariusza do wglądu (Bird, Trevorrow, Vaughn, Abrams i Spielberg) nie pozostał w grze nikt. Jedyny klucz jaki nam pozostał, to fakt, że Kennedy prawdopodobnie współpracowała z potencjalnymi kandydatami, ale i tak lista byłaby dość spora. W sieci pojawiają się kolejne spekulacje reżyserskie, czasem z dość dziwnymi kandydatami jak choćby Michaelem Moorem (reżyser filmów dokumentalnych), czy ulubieńcem fanów Kevinem Smithem, który z Kennedy co prawda nie współpracował, ale za to był obecny na Celebration VI.
Dzieje się też po aktorskiej stronie kamery, różne gwiazdy i gwiazdeczki próbują dać o sobie znać, że są gotowi do nowej trylogii. Wcześniej pisaliśmy o Harrisonie Fordzie i Marku Hamillu, pojawiło się też nazwisko Carrie Fisher. Ona nawet powiedziała w jednym z wywiadów, że już jest zaangażowana w nową trylogię, potem to sprostowano. Carrie jak zwykle ma trochę za długi język, oficjalnie nic nie ogłoszono, choć w przypadku wielkiej trójki powrót jest prawie pewny, acz nie wiemy w jakim stopniu. Z jednej strony aktorzy chcą, z drugiej jest pewna presja ze strony fanów, zobaczymy jak to wyjdzie ostatecznie.
Do wielkiej trójki dołączył ostatnio Billy Dee Williams, który także chętnie zagrałby w nowych filmach. Nawet poszły już plotki, że jest dla niego przewidziana rola, swoją drogą ciekawe co będzie z Tendrą (żona Landa).
Druga grupa aktorów to ci, którzy nie wiedzą kogo mogliby grać, ale bardzo chcieliby dostać angaż. Listę otwiera David Tennant, czyli dziesiąty doktor Who. Ostatnio miał swój epizod w „Wojnach klonów”, teraz chciałby pojawić się jeszcze w filmie. Tom Hiddleston („Thor”, „Avengers”) również wyraził zainteresowanie grą w nowej trylogii. Hiddleston ostatnio wystąpił w „Czasie wojny” Stevena Spielberga, który wyprodukowała Kathleen Kennedy. Również jego kolega z planu tych dwóch filmów Marvelowych - Chris Hemsworth (Thor) chciałby zagrać w nowej trylogii. Kolejny „bezrobotny” aktorzyna to bożyszcze nastolatek Robert Pattison (saga „Zmierzch”). Nie tylko stwierdził, że przyjąłby rolę w „Gwiezdnych Wojnach” bez wahania, ale dodał też, że bardzo lubi Jar Jara i nie rozumie, czemu wszyscy się go tak czepiają. Wszyscy oni zgłaszają swoją kandydaturę, choć oficjalny casting nie został jeszcze rozpoczęty. Ale LFL pewnie już dawno trzyma rękę na pulsie.
David Tennant
Tom Hiddleston
Chris Hemsworth
Robert Pattison
Do grania w nowej trylogii zgłosił się jeszcze jeden kandydat. Michael A. Stackpole chciałby zagrać w Epizodzie VII. Spokojnie, pisarz wcale nie chce ważnej roli, chciałby się tylko pojawić jako jeden z pilotów (najlepiej X-Wingów), no i liczy na to, że inni autorzy książkowi się do niego przyłączą. Swoją drogą, wielu pracowników Lucasfilmu pojawiło się w prequelach zwłaszcza na chwilę, w tym Steve Sanseet, Rick McCallum, Ben Burtt, George Lucas, czy Pablo Hidalgo.
Niektórzy oczekują bezpośredniego sequela „Powrotu Jedi” z młodymi aktorami. Wśród plotek pojawiają się już listy, kto mógłby zagrać Hana Solo, Luke’a Skywalkera czy księżniczkę Leię. Listy chyba należy traktować jako ciekawostki, zwłaszcza póki oryginalni aktorzy są w grze. I tak wśród kandydatów na Luke’a pojawiają się Liam Hemsworth, Chris Pine, Anton Yelchin, Andrew Garfield, Ryan Gosling, ale i tak wszystkich na głowę bije Owen Wilson, który już przymierzał się do roli Luke’a Skywalkera. Wilson gra w filmie „The Internship”, z którego pochodzi poniższe zdjęcie. W obrazie, który opowiada o 40-latach, którzy trafiają na staż do filmy komputerowej zarządzanej przez 20-latków, gra także Rose Byrne (czyli Dorme).
Wróćmy jednak do zwariowanej listy. Na Hana Solo typuje się Josha Brolina, Christiana Bale’a, Karla Urbana czy nawet Roberta Downeya Jr. Leią zaś mogłaby być: Keira Knightley czy Natalie Portman. Tego ostatniego już nawet nie ma co komentować.
KOMENTARZE (23)
Już dziś odbywają się wybory prezydenckie w USA. Właściwie niewiele nas to by obchodziło, gdyby nie to, że duża część Starwarsówka mieszka w Stanach i mocno się przejmuje tymi wyborami. Przez to w kampanii zdarzyło się kilka incydentów o których warto wspomnieć.
Kto wygra? Czy będzie to marna podróbka Landa, koleś, który całą wiedzę militarną czerpie z „Ataku klonów”, człowiek tak pokojowo nastawiony, że dostał nagrodę Nobla za to, że nim na dobre dorwał się do atomowej walizeczki nie wywołał jeszcze żadnej wojny ani nie rozpoczął Armagedonu? Czy może raczej podstarzały Han Solo, żywcem wyjęty z karbonitu, wielki przyjaciel zwierząt, który woził swojego psa na dachu samochodu, gdyż myślał, że ma tam wieżyczkę strzelnicą? Na początek facjaty obu panów, w wersji takiej jakiej widzą ich fani Star Wars.
System amerykański jest tak skonstruowany, że choć nie wiemy, kto na kogo głosował, to można się dowiedzieć (oczywiście po jakimś czasie), kto wsparł finansowo danego kandydata. System finansowania partii i kandydatów jest bardziej przejrzysty, więc zarówno partie jak i kandydaci organizują składki na swoją kampanię. Wszystko jest zapisane a potem rozliczone. Dodatkowo organizowane są składki celowe, które nie dotyczą bezpośrednio spraw wyborczych (np. na rzecz demokratyzacji itp.). Takie składki również są podliczane i publikowane. Na razie oczywiście nie mamy jeszcze informacji o tym, jak wygląda obecna kampania prezydencka, ale mamy już komplet informacji sprzed 4 lat i to na nich głównie będziemy się opierać.
George Lucas należy do ludzi którzy raczej nie zajmują się polityką. Przez całe życie ten wielki filantrop na dotacje polityczne przeznaczył w sumie 69900 USD, z tego aż 33100 dostał w ostatnich wyborach komitet Baracka Obamy, którego Lucas zna osobiście. Część z pozostałych pieniędzy niekoniecznie wspierała kandydatów Demokratów, a raczej akcje polityczne. Obamę aktywnie wspiera, nie tylko finansowo, partnerka życiowa Lucasa Mellody Hobson.
Steven Spielberg, pomocnik reżysera w ROTS, zazwyczaj popiera Demokratów i jest znany ze swojej hojności. Na różne kampanie polityczne wydał już ponad milion dolarów, z tego tylko 1000 USD trafiło na konta Republikanów. W obecnych wyborach wsparł Obamę kwotą 35000 USD w 2011 (kwota rozliczona). W kampanii w 2008 wydał na Obamę 30800 USD. Dodatkowo Demokratów i Baracka Obamę wspierała też żona Stevena Kate Capshaw (znana z roli Willie Scott w filmie „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”).
Demokratów popiera finansowo też przyjaciel Spielberga i Lucasa – Francis Ford Coppola, acz on nie przeznaczył ani centa by wesprzeć Obamę. Za to Baracka wsparła jego córka Sofia Coppola (dworka Saché w TPM), kwotą 500 USD. Przeznaczyła też 2750 USD na inne cele polityczne.
Lawrence Kasdan (scenarzysta TESB i ROTJ) również finansowo woli wspierać Demokratów, acz nie tak hojnie jak Spielberg. W poprzedniej kampanii wsparł urzędującego obecnie prezydenta kwotą 4800 USD.
Jimmy Smits jest dość mocno zaangażowany w obóz Demokratów, czasem można go nawet zobaczyć na konwencjach politycznych. Działa, ale pieniędzy nie daje zbyt dużo, w sumie 9400 USD (z tego po 2300 dostali Barack Obama i Hilary Clinton jak jeszcze rywalizowali ze sobą).
Harrison Ford to ciekawy przypadek, gdyż można by go trochę określić mianem swing state. Wychowany w demokratycznym duchu, żartował sobie nawet, że jego religia to Demokraci, przyjaźnił się z Billem Clintonem, ale jednocześnie w ostatnich wyborach finansowo wsparł obu kandydatów – Baracka Obamę i Johna McCaina.
Carrie Fisher choć wpierała Demokratów, zazwyczaj wolała wydawać na inne rzeczy. Dlatego wspomagała polityków niewielkimi sumkami i raczej rzadko. Uzbierało się tego 13750 USD. Barackowi pieniędzy nie powierzyła.
John Williams wspierał finansowo Demokratów (w sumie na kwotę 8500 USD), z tego aż 6000 poszło na konta Johna Kerry’ego w różnych kampaniach. Williams dał też 2000 USD na inne cele.
John Ratzenberger (major Derlin z TESB), należy do niewielkiego grona w Starwarsówku, które raczej popiera Republikanów. Zdarzyły mu się Demokratyczne „wpadki”, ale to już zamierzchła historia. Wsparł Johna McCaina kwotą 3000 USD. W sumie na polityków dał 9525 USD.
James Earl Jones również raz w życiu wsparł Demokratów sumą 599 USD, ale było to w 1993.
Sam Obama zaczął swoją kampanię w 2010, kiedy na wiecu w Ohio (jeden z tak zwanych swing states, czyli stanów w których wygrywają i Republikanie i Demokraci), przestrzegał swoich zwolenników przed kontratakującym Imperium, czyli Republikanami.
Kampania amerykańska składa się z dwóch części, wyłaniania głównych kandydatów w obu obozach. Tym razem Demokraci mieli łatwiej, bo Barack Obama był ich naturalnym kandydatem. Za to poważne przymiarki w obozie Republikanów zaczęły się jeszcze na samym początku 2011. Michael Huckabee, były gubernator Arkansas i były kandydat na republikańskiego kandydata na prezydenta (przegrał z Johnem McCainem), próbował wysondować swoje szanse. No i uznał, że musi jakoś pojawić się w mediach. Akurat Natalie Portman spodziewała się dziecka, więc zaatakował gwiazdę (znaną z popierania Demokratów), że promuje nieodpowiedzialny model rodziny. Dla przypomnienia, Portman wówczas była jeszcze samotną przyszłą matką, choć ślub i tak był w planach. Mike Huckabee swoim wybrykiem zdołał się przebić do różnych mediów, w tym do programu Stephena Colberta, który nabijał się z polityka, twierdząc, że skoro jest przeciw matce Luke’a Skywalkera, to z pewnością współdziała z Imperium. Koniec końców, Huckabee nawet nie liczył się w republikańskim peletonie.
Skoro przy Natalie Portman jesteśmy, to ona nie wspierała wcześniej finansowo Demokratów, ale im sprzyjała. Uczestniczyła też w ruchu „Kobiety dla Obamy”. Na spotkaniu w Las Vegas podkreślała, że mimo iż sama jest szczęśliwą matką, pochwala konsekwentną politykę pro-choice, propagowaną przez prezydenta. Wymieniała także jego rozliczne zasługi i osiągnięcia. No i pozowała z plakietką wspierającą Obamę.
Wróćmy jednak jeszcze do początków kampanii. Inny republikański kandydat, Rick Santorum wpadł na genialny pomysł walki z trawiącą Amerykę epidemią pornografii, która jego zdaniem przyczynia się do mizoginii oraz przemocy wobec kobiet, a także wzrostu prostytucji i handlu żywym towarem. Przemysł pornograficzny postanowił nieoczekiwanie poprzeć tego kandydata, po to by w prawdziwych wyborach mógł przegrać z Barackiem Obamą. Nakręcono nawet reklamówkę, w której gwiazdy filmów dla dorosłych „popierają” w żartobliwy sposób Santoruma. Jedną z gwiazd była Allie Haze, czyli księżniczka Leia w „Star Wars XXX: A Porn Parody”. Krótko potem ośmieszony Santorum wycofał się z wyborów, główną przyczyną były fundusze i małe szanse na zwycięstwo. Sam filmik można obejrzeć tutaj:
Niektórzy jak George Lucas, przyjaźnią się prywatnie z Obamą. Inni bardzo bali się wygranej Republikanów. Jednym z takich gagatków, jest Mark Hamill. Ten nawet przy okazji Comic Conu mówił o polityce. Wyznał, że jeśli nie głosuje się na Baracka Obamę jest się szalonym. Dodał też, że może i Romney jest miłym facetem, ale nie jest... człowiekiem. Jest czymś co tylko imituje ludzkie zachowanie. Potem jeszcze parę razy wypowiadał się na temat Romneya, którego po pierwszej debacie (wygranej przez Romneya) opisał jako wrednego sprzedawcę, któremu nie można ufać w ani jedno słowo. Natomiast później w innym wywiadzie porównał Obamę do Obi-Wana Kenobiego, twierdząc, że obecny prezydent jest bardzo mądry. Może nie tak jak Obi-Wan, ale jest kimś między Kenobim, a Yodą. Na pewno nie jest Lukiem Skywalkerem, żartował Hamill, nie ta liga. Hamill należy do grona osób głośno popierających Demokratów, acz niekoniecznie ich wpierających finansowo.
Inny mocno zaangażowany zwolennik Demokratów to Samuel L. Jackson. Ten przyznawał się zarówno do tego, że jest rasistą i głosował na Obamę, bo ten jest czarny. Potem wściekał się na Boga, że huragan Isaac nie zmiótł Republikanów. Akurat gdy huragan atakował w tym roku Florydę, w Tampie odbywała się konwencja Republikanów. Isaac zakręcił i zaatakował Luizjanę, co wg Jacksona było bardzo niesprawiedliwe. Finansowo wsparł w poprzednich wyborach Baraka Obamę sumą 2300 USD. W życiu wydał na polityków jeszcze 1000 USD, ale czuje się mocno zaangażowany w sprawę. Ostatnio ząś Jackson wystąpił w reklamówce, która ma zachęcać do głosowania na Obamę. Uwaga, Sam wypowiada się tam po swojemu, czyli miejscami jest to język dość niecenzuralny.
Czy Natalie Portman sprawdza się jako matka? Tego nie wiemy, ale wiemy tylko, że przez dłuższy czas starała się chronić swojego synka Alepha przez natrętnymi fotografami. Na szczęście paparazzi poświęcają swój cenny czas i skutecznie polują na celebrytów oraz ich dzieci. Po roku zdjęć Alepha Millepieda w sieci jest już całkiem sporo, czas więc pokazać jedno z nowszych, z lipca 2012, kiedy Natalie cieszyła się ostatnimi chwilami stanu wolnego, a także już z wyjazdu poślubnego, na który pani Millepied udała się już z całą rodziną.
Skoro jednak już przy Natalie i dzieciach jesteśmy, aktorka ostatnio stwierdziła, że na razie nie zamierza mieć więcej dzieci, gdyż zajmują one za dużo czasu, a ona chciałaby się skupić na karierze aktorskiej. Żeby było ciekawiej, kilka dni później stwierdziła, że wiele się dla niej zmieniło odkąd urodziła syna i że jest szczęśliwą matką i żoną, więc zamierza ograniczyć trochę aktorstwo. Jak widać Natalie zmienną jest, ale do tego jeszcze wrócimy.
Dodatkowo wychodzi także coraz więcej ciekawostek na temat ślubu Natalie i Benjamina. Otóż okazało się, że goście zostali uraczeni głównie wegańskim menu, bo tak chciała pani młoda. Nie było też tortu, zamiast tego były makaroniki, francuskie ciasteczka z białek jaj i mielonych migdałów. Benjamin, mąż Natalie, pochodzi z Francji, pewnie dlatego. Nikt oficjalnie nie skomentował (skrytykował) menu, ale jeśli pamiętacie ostatnie zdjęcia skacowanego i zmarnowanego Macaulaya Culkina („Kevin sam w domu”), to podobno wracał on właśnie z tamtego wesela. Może się nie najadł, ale napił na pewno, więc było ostro. Wesele odbyło się w zamkniętym ośrodku, by nikt postronny się nie dostał, więc Culkin raczej do spożywczaka nie wyskoczył. Z weselem jest tylko ten problem, że niestety nawalili tam paparazzi, ale może za jakiś czas ujrzymy więcej ciekawych zdjęć zrobionych przez różnych gości.
Za to sama Natalie nie przestaje nas szokować kolejnymi zmianami i decyzjami, jak ostatnie rozebranie się do reklamy Diora. Tym razem grając w nowym filmie Terrence’a Mallicka „King of Cups” (tytuł roboczy) przefarbowała włosy. Portman nie pierwszy raz zmienia fryzurę na potrzeby filmu, warto przypomnieć choćby „V jak Vendetta”, gdzie zgoliła się na łyso. Swoją drogą ciekawe tylko jak długo pozostanie blondynką. Dla porównania zdjęcie przed i po przefarbowaniu.
Ale i tak mistrzem zmian fryzur wraz z kolejnymi rolami w Starwarsówku wciąż pozostaje Samuel L. Jackson.
KOMENTARZE (15)
Dużo się dzieje ostatnio w życiu Natalie Portman, a to dziecko, a to ślub (o jednym i drugim napiszemy trochę więcej niebawem), ale jest jeszcze wieloletnia współpraca z firmą Dior. I teraz Natalie Hershlag-Millepied znana nam jako Natalie Portman wystąpi w kolejnej reklamie, na zdjęciach promujących nową szminkę. I tu uwaga. Na tych zdjęciach Natalie nie ma na sobie nic, poza szminką. Jak widać, Natalie Portman od teraz nie jest tylko twarzą kosmetyków Diora, ale także ciałem. I tu uwaga, ta nowa szminka należy do linii kosmetyków o nazwie Diorskin Nude Skin-Glowing, nic dziwnego, że spece od PRu właśnie tak chcieli zaprezentować aktorkę. Portman pojawia się w uwodzicielskiej pozie. Podobno sama wybrała odcień szminki, jest to Grege 169.
Natalie Portman została twarzą Diora w roku 2010, jednak współpraca ustała w marcu 2011, za sprawą afery związanej z Johnem Galliano, projektantem, który zasłynął z antysemickich komentarzy. Natalie Portman, jako osoba żydowskiego pochodzenia poczuła się tym urażona i zerwała współpracę z firmą. Dior długo zabiegał, by ponownie przyjęła ich ofertę. Wynegocjowała, że część wpływów z reklamowanych przez nią produktów zasili konto fundacji Free The Children, której jest ambasadorką. Wróciła do reklamowania kosmetyków w sierpniu 2011, jednak ze względu na sprawy osobiste (narodziny Alepha a teraz ślub) nie mogła zbytnio poświęcić się reklamom. Teraz to nadrobiła i to w jaki sposób. No i na koniec oczywiście zdjęcie reklamowe Diora.
W ubiegły weekend Natalie Portman wyszła za mąż. Oficjalnie na ślubie, odprawionym wg żydowskiego obrządku, mediów nie było. No i zdjęć. Ale dzięki Mocy istnieją plotkarskie serwisy, które takiej okazji nie przepuszczą. I ktoś się skusił. Oto pierwsza partia zdjęć ze ślubu Natalie. Proszę zwrócić uwagę na skromną i tradycyjną suknię, która więcej zakrywa niż odkrywa, oraz buty - baletki, czyli nawiązanie do "Czarnego łabędzia". Gwiezdno-wojennych aspektów nie stwierdzono.
Przypominamy, dziś za mąż wychodzi Natalie Portman. I jakby dziecko czy gorączka przedślubna było mało, Natalie musiała zagrozićpozwem sądowym hinduskiemu aktorowi – Saifowi Ali Khanowi. Otóż Saif Ali Khan zaczął opowiadać, że będzie kręcił z Natalie Portman komedię romantyczną, że wszystko już dopięte na ostatni guzik i tak dalej. Natalie nie wytrzymała, cała informacja była nieprawdziwa, więc zareagowała. Przyciśnięty przez prawników Khan zdementował pogłoskę i napisał oświadczenie dla mediów, że to był żart. Dodał też, że w ten sposób chciał odwrócić uwagę od swego życia osobistego, które jest pożywką hinduskich mediów. Zobaczymy, czy te przeprosiny zostaną przyjęte.
KOMENTARZE (0)
Co się odwlecze, to nie uciecze. Natalie Portman, która od roku wychowuje synka Alepha już wcześniej zapowiadała, że do ślubu jednak dojdzie. Miało być w tamtym roku nie wyszło. Wyjdzie w tym roku. Dokładnie 5 sierpnia w Kalifornii odbędzie się skromna uroczystość w gronie najbliższych.
Przypominamy, że Natalie Portman (właściwie to Herschlag, Portman to pseudonim) poznała swojego przyszłego męża Benjamina Millepieda na planie filmu "Czarny łabędź".
Oczywiście jak coś będzie więcej wiadomo o samym ślubie, z pewnością damy o tym znać.
KOMENTARZE (0)
Zagra, czy nie zagra - oto jest pytanie. Od chwili, gdy oficjalnie potwierdzono, że Ridley Scott stanie za kamerą sequela Łowcy androidów, nie milknęły spekulacje na temat tego, czy w filmie pojawi się też Harrison Ford. Sam zainteresowany w kilku wywiadach wyrażał chęć udziału w tym projekcie, ale później poinformowano, że w obsadzie powstającego filmie nie ma dla niego miejsca. Teraz wszystko znów odwróciło się o 180 stopni, bowiem Ridley Scott stwierdził, że chciałby, aby Harrison Ford wystąpił w kontynuacji. Reżyser stwierdził, że "byłoby zabawnie" mieć Forda na pokładzie. Podobno rozmowy się już toczą i aktor faktycznie pojawi się w filmie. Nie będzie to jednak pierwszoplanowa rola (główną bohaterką ma być rzekomo kobieta) i nie wiadomo też, czy Ford znów zagra Ricka Deckarda, czy też inną postać. Ostatnio do projektu dołączył kolejny z twórców kultowego oryginału - scenarzysta Hampton Fancher, który ma przygotować skrypt sequela.
Po aktorskiej przerwie, spowodowanej wychowywaniem pierwszego dziecka, do pracy powraca Natalie Portman. Aktorka wystąpi w dwu nowych produkcjach cenionego twórcy amerykańskiego kina artystycznego - Terrence'a Malicka (Badlands, Drzewo życia). W obu filmach partnerował będzie jej Christian Bale. Nic nie wiadomo o szczegółach pierwszego obrazu Knight of Cups, ale drugi z nich, zatytułowany Lawless, opowiadać ma o trójkącie miłosnym na tle sceny muzycznej teksańskiego Austin. Obsada filmu jest zaiste imponująca, bo na ekranie zobaczymy Rooney Marę, Ryana Goslinga, Haley Bennett i Cate Blanchett, no ale twórcy pokroju Malicka się nie odmawia. Ciekawostką jest fakt, że Malick znany z powolnego tempa pracy (od 1969 zrealizował tylko sześć filmów) teraz nie próżnuje - obok filmów z Portman i Bale'em na premierę czeka także jego dramat Into the Wonder z Benem Afleckiem i Rachel McAdams.
Natalie może również wystąpić w... westernie! Co więcej, będzie nie tylko jego gwiazdą, ale także producentką. Obraz Jane Got a Gun ma opowiadać o kobiecie, która z pomocą kochanka szuka morderców męża. Scenariusz pióra Briana Duffielda krążył po Hollywood od jakiegoś czasu i uchodzi za jeden z najlepszych niezrealizowanych skryptów w Fabryce Snów. Film ma wyreżyserować Lynne Ramsay, twórczyni nagradzanego Musimy porozmawiać o Kevinie.
Portman powróci również do roli Jane Foster w kontynuacji Thora, którą dla Marvel Studios reżyseruje Alan Taylor. Ponownie spotkanie Thora (w tej roli oczywiście Chris Hemsworth) i jego ukochanej Jane ma być jednym z najważniejszych wątków filmu. Do swych ról powrócą Tom Hiddleston (Loki), Stellan Skarsgard (dr Selvig), Idris Elba (Heimdall) i Sir Anthony Hopkins (Odyn). Akcja znów rozgrywać się będzie częściowo w Asgardzie, a częściowo na Ziemi. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie głównym przeciwnikiem Thora, ale dwie kwestie są pewne: zagra go Mads Mikkelsen i nie będzie to Thanos (widziany w scenie po napisach końcowych The Avengers) - zaprzeczył temu Kevin Feige z Marvela. Thor 2 ma wejść do kin 15 listopada przyszłego roku i będzie drugim (po sequelu Kapitana Ameryki) obrazem składającym się na fazę drugą w rozwoju Marvel Cinematic Universe. Później premiery będą miały Iron Man 3 i The Incredible Hulk 2 (z Markiem Ruffalo zamiast Edwarda Nortona), zaś zwieńczeniem serii ma być kontynuacja The Avengers.
KOMENTARZE (16)
Natalie Portman i Johnny Depp występują w klipie do piosenki "My Valentine" Sir Paula McCartneya. Utwór promuje kolejny album ex-Beatlesa zatytułowany "Kisses on the Bottom", który ukazał się w lutym tego roku. Teledysk jest bardzo prosty: Natalie i Johnny "migają" tekst śpiewany przez McCartneya, zaś całość nagrano w czerni i bieli. Portman została zaproszona do występu osobiście przez Sir Paula, bowiem gwiazda kina i dinozaur rocka są dobrymi znajomymi. Klip możecie obejrzeć poniżej.
Z cyklu słynni fani.
W czerwcu, miss Ameryki została Alyssa Campanella, 21-letnia kalifornijka. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że poruszyła serca wielu amerykańskich fanów fantastyki. Nie dość, że przyznała się, że śledzi z zapartym tchem "Grę o tron" to jeszcze jak sama przyznaje, wychowała się oglądając "Gwiezdne Wojny". Niestety z czytaniem jest już dużo gorzej. Miss Ameryki owszem propaguje czytanie książek, ale sama przede wszystkim czyta te historyczne, zwłaszcza związane z jej ulubionymi dynastiami Tudorów i Stuartów. A prócz "Gry o tron" oglądała także "Dynastię Tudorów" i "Camelot". Zabrakło niestety "Wojen Klonów".
Za to kilku fanów widziało w niej nowe wcielenie Mary Jade. Miss USA wygląda tak:
A tymczasem w Polsce...
Gdzie politycy szukają inspiracji?
Grzegorz Napieralski, lider SLD, okazuje się być całkiem spoko gościem. Przegrał wybory, fakt. Czym się teraz zajmuje Grzesiu? Plotkarskie serwisy zapytały się o to jego żony.
- Grześ ma kilka dni wolnego. Relaksuje się, ogląda ''Gwiezdne Wojny". - Stwierdziła małżonka.
Cóż, ciekawe czy kupił sobie sagę na BD i ciekawe, które części oglądał. Może "Zemstę Sithów", albo "Imperium kontratakuje", choć chyba jak jest w wisielczym nastroju to może zdecydował się na "Mroczne widmo".
Dziadek z Rzeszowa promuje polską prezydencję
Za gazeta.pl:
Na YouTube pojawił się film "Polska? Tak!", promujący polską prezydencję w UE. Gwiazdy światowego kina opowiadają o tym, co jest wyjątkowego w Polsce. Film został sfinansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Natalie Portman, aktorka znana przede wszystkim z filmów "Leon zawodowiec", "Gwiezdne Wojny" oraz "V jak vendetta", opowiada o swoich polskich korzeniach: - Mój dziadek jest Polakiem, z Rzeszowa - mówi Portman, której trudno wymówić słowo Rzeszów.
Natomiast rozpętała się ostatnio wokół niego pewna burza medialna i to bynajmniej nie dlatego, że Portman przyznała się do dziadka z Rzeszowa. Otóż twórcy filmiku wykorzystali wywiady z amerykańskimi aktorami, nie mówiąc im o charakterze filmiku. Wiele z osób pojawiających się w tym filmie nie chce mieć nic wspólnego z polityką. Prawdopodobnie sprawa skończy się w sądzie.
W filmie pojawiają się także inne gwiazdy, m.in.: Tea Leoni, Morgan Freeman, Robert Redford, Danny DeVito, Russell Crowe, Tom Hanks, Jim Carrey oraz nieżyjący już Leslie Nielsen.
Atlas najseksowniejszych kobiet świata: Natalie Portman
Magazyn Esquire opublikował niedawno atlas najseksowniejszych kobiet świata. Wytypowano ponad 190 kandydatek, na prawie każdy kraj świata. Reprezentantką Izraela została Natalie Portman.
Co ciekawe reprezentantka Polski została Alicja Bachleda-Curuś, Ukrainy Julia Tymoszenko, a Watykan został zdyskwalifikowany.
Sam wybór kobiety jest jak najbardziej subiektywny i brakuje tu uzasadnienia. O ile w przypadku Natalie Portman trudno dyskutować z tym wyróżnieniem, o tyle w przypadku wielu innych, mniejszych krajów, wybór był dość kontrowersyjny.
KOMENTARZE (0)
Znany w polskim internecie Klub Miłośników Filmu co jakiś czas przygotowuje przeróżne plebiscyty. Tym razem klubowicze wzięli na tapetę najgorsze kontynuacje w dziejach X Muzy. W pierwszej dziesiątce znalazły się dwie produkcje Lucasfilm. Na miejscu siódmym w tym niechlubnym rankingu uplasowało się Mroczne widmo, które jeden z członków KMF opisuje tymi słowy:
Ogromna popularność klasycznej trylogii "Gwiezdne Wojny" sprawiła, że pierwsza odsłona trzyczęściowego prequela do Epizodów IV-VI była bodajże najbardziej oczekiwaną premierą w historii kina. Od czasu technicznie zniewalającego "Titanica" minęły dwa lata, George Lucas zgromadził 115 milionów zielonych na produkcję filmu (w dodatku firma ILM należała do niego), a ludzie odpowiedzialni za casting zebrali na planie grupę świetnych aktorów (Neeson, McGregor, Portman, McDarmid). Niestety, na niewiele się to zdało, gdyż za sprawą fatalnego scenariusza i złego prowadzenia aktorów przez reżysera, "Mroczne Widmo" okazało się tylko... widmem klasyczych odsłon cyklu. Przez bite dwie godziny widz atakowany jest salwami infantylnych scen i motywów, w czym prym wiodą niejaki Jar-Jar oraz żabopodobni przeciwnicy małego Anakina, którego sprawę, choć najistotniejszą dla serii, całkowicie pokpiono. Mimo faktu, że Neeson czy McGregor wielokrotnie udowadniali, że grać potrafią, Lucas nie potrafił wyciągnąć z nich dosłownie nic. Skrypt, aktorstwo, a także kiepskie dialogi i pstrokata scenografia jasno dowodzą, że ktoś zrobił fanów "Star Wars" w bambuko. Jedynymi jasnymi punktami Epizodu I są: utwór skomponowany przez Johna Willliamsa - "Duel of the Fates", a także ciekawa choreograficznie walka Qui-Gona i Obi-Wana z Darth Maulem. Mimo mocno wątpliwej jakości produktu, film doskonale się sprzedał, inkasując na całym świecie zyski sięgające prawie miliarda dolarów. W takiej sytuacji pociesza mnie jedynie fakt, że samemu nie przyczyniłem się w żaden sposób do komercyjnego sukcesu Lucasa i świty. [Anielski Pył] Miejsce czwarte przypadło Indianie Jonesowi i Królestwu Kryształowej Czaszki. Oto opinia jednego z klubowiczów o tej produkcji Lucasa i Spielberga.
Ten upragniony, wyczekiwany od dawien dawna dzień zbliżał się wielkimi susami, a wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że będzie to dzień udany. Przywitany słoneczną i piękną pogodą, wzmocniony pożywnym obiadem, ruszyłem ze śpiewem na ustach do znajdującego się nieopodal miejsca mego bytowania multipleksu. Zręcznie wymijając tłumy krytyków skandujących wrogie hasła, z których część zaprezentowana była w formie pisanej na transparentach, wkradłem się w ciche i mroczne sanktuarium filmu... "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", bo tak nazywało się to epokowe wydarzenie, którego świadkiem chciałem być, zaczynał się dopiero za pół godziny, tak więc mając sporo czasu przysiadłem na zydelku kinowej kanapy pogrążając się w zadumie. Oto bowiem, po niemalże 20 latach wraca w świetle jupiterów idol mojej młodości. Choć trochę podstarzały, lekko przygarbiony i włosy posiadający w kolorze siwym, nie zatracił nic a nic ze swojego awanturniczego stylu życia. Nie dla niego przechadzki po gaiku Akademosa i studiowanie zza biurka zaszyfrowanych inskrypcji na glinianych tabliczkach. To człowiek czynu, ze swoim batem, kapeluszem i błyskiem w oku przeżywa przygody tak niesamowite, że wielu dało się nabrać na ten mit, towarzyszący pracy archeologa, przeklinając później swój parszywy los i Indianę z jakiegoś głębokiego dołu w środkowej części Polski, patrząc się na garść potłuczonych garnków i oczekując ze słabnącą nadzieją ataku ludzi na wskroś złych.
Wracając jednak do ostatniej i najnowszej części przygód wesołego archeologa - kiedy napisy końcowe dotarły do końca ekranu, a salę kinową rozjaśniły jupitery zwiastujące koniec seansu, po policzkach spływały mi łzy. Łzy rozczarowania, łzy wstydu, upokorzenia. Zostałem brutalnie i bez ostrzeżenia "zgwałcony" duchowo, zabito we mnie dzieciaka, który z wypiekami na twarzy zasiadał przed telewizorem, zapominając o bożym świecie. Czułem się jak lump kupujący pornosa, a ciężar mojego zawodu przygniótł mnie do ziemi niczym zmęczonego życiem staruszka. Wszystko, dosłownie wszystko w tym filmie zostało zeszmacone. Wychodzi na to, że powrót do żywych i odgrywanie herosów z lat swojej świetności wychodzi na razie tylko panu Stallone (choć i tu nie do końca), bo patrząc na zmęczone oblicze Harrisona ma się wrażenie, że nie do końca wierzył w sens swojego podrygiwania na ekranie. Choćby nie wiem jak sprawny nie był, sześćdziesięciolatek będzie zawsze wyglądał z lekka nienaturalnie przeskakując z jednej pędzącej ciężarówki na drugą. Powstanie tej części było katastrofą - powinna zostać nakręcona lat dobrych kilka temu, a nie teraz. Może wtedy, nie zniekształcona przez tragiczne efekty specjalne byłaby bardziej strawna, może młodszy Ford nie raziłby tak bardzo, może nie płakałbym jak dziecko, któremu zabrano najukochańszą zabawkę?
Co przyczyniło się do porażki? Przede wszystkim efekty specjalne - jestem zagorzałym przeciwnikiem tych, które wygenerowane komputerowo zabijają klimat filmu. Choćby nie wiem jak widowiskowe były, pozostaną tylko i wyłącznie ciekawostką, która rzadko kiedy zapadnie na dłużej w pamięci. Tu mamy ich aż nadto i ten przesyt jest pierwszym ciosem w nieosłonięte plecy tej zacnej sagi. Później jest jeszcze gorzej - siermiężny humor, beznadziejne postacie (zwłaszcza Shia LaBeouf - nic nie przekona mnie do tego, by uznać go za jakieś objawienie w filmowym światku), absurdalność niektórych scen (zwłaszcza nuklearnoodporna lodówka i jej całkiem konkretny powybuchowy lot) i przede wszystkim świadome zabicie klimatu, jaki był motorem napędowym poprzednich części. To już nie jest chropowata przygodówka, lekko brudna i wciągająca niczym czarna dziura, ale miałki i poprawny pod każdym względem średniak, będący pierwszym gwoździem do trumny dla całej sagi. Pozostaje mieć nadzieję, że osobie, która przystawiła pistolet do głowy George'a i Stevena nakazując im popełnienie tej filmowej katastrofy, zabrakło naboi. I że na tym pierwszym gwoździu się skończy. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" otrzymało KMF-owego HEZEKARA w kategoriach Największe rozczarowanie oraz Najgorsza scena 2008 roku. [Burial] Z całą listą 90 najgorszych sequeli w historii kinematografii według KMF możecie się zapoznać w tym miejscu.
KOMENTARZE (50)
Sofia Coppola ("Mroczne Widmo") wyszła za mąż po raz drugi. W sobotę wieczorem we włoskim miasteczku Bernalda poślubiła swego długoletniego partnera życiowego - Thomasa Marsa.
Ślubu udzielił im burmistrz Leonardo Chiruzzi, a ceremonia odbyła się w Palazzo Margherita - posiadłości ojca panny młodej, słynnego amerykańskiego reżysera Francisa Forda Coppoli. To właśnie z miasteczka Bernalda wyemigrował do USA jego dziadek.
Wśród 80 gości nie było zbyt wielu gwiazd Hollywood, choć na uroczystości nie dało się nie dostrzec Johnny'ego Deppa.
Sofia Coppola, już jako niemowlę, grała w filmach swego ojca, m.in. w "Ojcu chrzestnym" . Aktorskiej kariery jednak nie zrobiła. Znacznie lepiej poszło jej w pracy reżyserskiej. Uznanie, a także cztery nominacje do Oscara i statuetkę za scenariusz przyniósł jej film "Między słowami".
Od wielu lat jej partnerem życiowym jest Thomas Mars - wokalista francuskiego zespołu Phoenix. 40-letnia Coppola ma z nim dwie córeczki. Jej pierwszym mężem, w latach 1999-2003, był reżyser Spike Jonze.
Natalie Portman wraca do kosmetyków
Jak fani Natalie Portman pewnie doskonale pamiętają, aktorka jeszcze przed urodzeniem syna zajęła się promowaniem Diora. Wystąpiła w kilku reklamach, pozowała do billboardów. Teraz wraca znów do pracy, przynajmniej w świecie reklamy. Tym razem reklamuje kosmetyki do makijażu. Nie byłoby w tym nic skandalizującego, gdyby nie to zdjęcie.
Nikt nie twierdzi, że fotografia jest jakaś zła, czy nieprawidłowa. Natalie wygląda na niej rewelacyjnie. W dodatku bardzo przypomina Evę Mendes czy Cindy Crawford. Zdecydowanie bardziej niż na żywo. To efekt przesadnego retuszu i tu pojawia się pytanie, czy twarz ambasadorki marki powinna być jej prawdziwym wizerunkiem? Czy może raczej komputerowo poprawionym.
Kosmetyki trafią już we wrześniu na rynki Azjatyckie i prawdopodobnie Australijskie. Na razie nie ma planów wprowadzenia ich w Stanach czy Europie.
Najciekawszy film w karierze McGregora
Jak donosi Onet.pl:
Ewan McGregor, 40 letni szkot, znany nam przede wszystkim z roli Obi-Wana w nowej trylogii w wywiadzie dla magazynu "Attitude" został zapytany o film, który był dla niego największym i najciekawszym przeżyciem.
- "Moulin Rouge" to było niesamowite przeżycie. Sama obecność na planie zdjęciowym wypełnionym kolorami, muzykąi tancerzami była czymś niezwykłym - wspomina McGregor.
No cóż, widać McGregor wyrósł już z machania mieczem i bardziej podoba mu się śpiewanie u boku Nicole Kidman. Z drugiej strony, z pewnością nie było tam tyle niebieskiego ekranu. KOMENTARZE (0)
Już od prawie miesiąca Natalie Portman jest matką, ale dopiero teraz dowiedzieliśmy się jak nazywa się jej syn. Alef Millepied. Tak przynajmniej twierdzą izraelskie media plotkarskie. Skąd one wiedzą? Tego nie wiemy. Rodzice dziecka nie chcą ani potwierdzić, ani zaprzeczyć doniesieniom. Teraz pozostało czekać na zdjęcia, które załatwią nam jacyś paparazzi.
Alef to pierwsza litera w alfabecie hebrajskim, zapisywana w sposób następujący: א. Według Żydów symbolizuje także jedność z Bogiem.
Natalie Portman ubiera się w sieciówkach
Dawno nie było plotek o naszej nowej mamie. Nadrabiamy. Natalie Portman zapadła się pod ziemię, zajmując się wyłącznie swoim dzieckiem. Nic dziwnego, że plotkarskie redakcje zajmują się wyszukiwaniem i analizowaniem starych zdjęć aktorki, by zapełnić czymś plotkarskie kolumny.
Tym razem padło na to, gdzie ubiera się Natalie Portman. Okazuje się, że podczas rozdania nagród Gotham Independent Film Awards, aktorka na czerwonym dywanie wystąpiła w sukience Lanvin z sieci H&M. Sieć ta jest obecna także i w naszym kraju, więc jeśli ktoś chce wyglądać jak Natalie Portman, nic prostszego. Z pewnością gdzieś blisko Was jest jakiś H&M, można sobie taką sukienkę kupić.
Ewan McGregor stara się być dobrym ojcem
Na nasze ekrany wchodzi właśnie film "Debiutanci" (więcej) z Ewanem McGregorem. Nic dziwnego, że zaczynają się pojawiać o nim plotki, w dodatku w pewien sposób powiązane z filmem. Film jest o trudnych relacjach między ojcem i synem, więc w bulwarówce zaczęto zastanawiać się jakim ojcem jest McGregor.
Sam aktor, który wychowuje swoje dwie biologiczne oraz dwie adoptowane córki wraz z małżonką - Eve Mavrakis, podkreśla, że spędzanie czasu z dziećmi jest dla niego niezwykle ważne. W "New York Timesie" aktor podzielił się nawet pewną radą, którą chce przekazać innym rodzicom.
- Wiem, że zabawa z dziećmi może być nudna, powiedzmy sobie szczerze, opowiadanie w kółko tych samych historii fascynujące nie jest. Ale najważniejszy jest czas jaki się z nimi spędza. Jeżeli zaczynasz się z nimi bawić, to poświęć się całkowicie. Wyłącz telefon, zatrać się w ich świecie. Nawet jeśli będziesz to robić tylko przez krótką chwilę, będzie ona dla ciebie bardzo ważna. Dla nich również.
KOMENTARZE (0)
O tym, że Carrie Fisher przeszła na dietę i schudła już wiemy od dawna. Ale teraz aktorka zaczęła się tym chwalić. W końcu straciła 30 funtów! Dodatkowo jak sama dodaje unormowało się jej między innymi ciśnienie krwi.
Za odchudzenie się podobno odpowiadają nie jakaś cudowna dieta, ale zmiana nawyków żywieniowych. Między innymi zamiast pić słodkich napojów do posiłków, Carrie teraz pije wodę. Podobno nie zjada też już kilograma orzeszków ziemnych dziennie, ale nadal nie odpuszcza sobie wszystkich słodyczy. Śniadanie to zawsze coś słodkiego, jakieś ciasteczko. Druga część diety polega na tym, że Carrie jest w ciągłym ruchu, jeździ po Stanach w trasie promującej jej książkę - "Wishful drinking". Podobno wymaga to od niej wysiłku. Fisher podobno chciałaby stracić jeszcze z 20 funtów.
I jeszcze jedno na koniec. Zdjęcie. Carrie przed dietą i po.
Natalie Portman urodziła syna
Dziś rano świat obiegła wesoła wiadomość. Natalie Millepied (z domu Hershlag) znana wszystkim fanom raczej jako Natalie Portman urodziła syna. Na razie szczęśliwi rodzice nie ujawnili jeszcze imienia dziecka. Dziennikarze plotkarskich czasopism czy witryn internetowych od dawna spekulują jak może się nazywać potomek Natalie. Ona sama zapytana czy dałaby dziecku imię Oskar stwierdziła, że nie. Na Luke'a reagowała również sceptycznie, ale nie kategorycznie, a Your Highness czy Thor odebrała jako dobry żart.
Pawlak i Imperium kontratakuje
Po raz kolejny polski polityk publicznie nawiązuje do Gwiezdnych Wojen. Tym razem jest to wicepremier Waldemar Pawlak.
Wpierw zacznijmy od kontekstu.
Kilka dni temu PSL zapowiedziało poprawkę do prawa bankowego, wprowadzająca spłatę kredytu zaciągniętego w walucie obcej po średnim kursie NBP lub danego banku. Wicepremier Waldemar Pawlak mówił, że PSL bardzo zależy na tym, by to rozwiązanie zostało wprowadzone. PO, która przez długi czas sprzeciwiała się zmianom prawnym w tej sprawie obecnie nie wyklucza nowelizacji, dzięki którym mają spaść spready walutowe.
Waldemar Pawlak skomentował to następującymi słowami.
- Imperium kontratakuje. Imperium bankowe ma zdolnych i sprawnych zawodników od przemodelowania i przesunięcia uwagi od sedna rzeczy. Z wielkim podziwem patrzę, że udało im się wprowadzić premiera na zdradliwą ścieżkę, podmokły teren. Premier dał się zmanipulować i mówił tak, jakby sprawa spreadów była powiązana z podatkami. Temat spreadów nie ma nic wspólnego z podatkami. To jest sprawa wyłącznie między bankami a klientami banków - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN 24 Waldemar Pawlak.
Plotki zawsze rządzą się swoimi prawami. Czasem jest tak, że powstają w wyniku niedokładnego zacytowania sławnej osoby, w tym przypadku Ewana McGregora. Z okazji 40 urodzin Ewan McGregor jakoby oznajmił, że nie będzie się rozbierać w filmach (więcej). To plotka przypomina pewien kawał o tym, że jedno Radio podało, że w Petersburgu rozdają samochody, a prawda była taka, że nie samochody tylko rowery, nie w Petersburgu a w Moskwie i nie dają a kradną. Owszem, Ewan faktycznie wypowiadał się na temat tego, że nie ma oporów grać nago i że jego zdaniem przy młodszych partnerkach trudno grać młodzieniaszka, ale nigdy, przenigdy nie oznajmiał, że nie będzie się rozbierał!
- Nigdy nie podejmowałem decyzji, że nie będę grał w rozbieranych scenach, ale godzę się na nie wyłącznie w sytuacjach, kiedy ma to znaczenie dla roli. -Oznajmił niedawno.
Wygląda zatem, że tylko zajmie się weryfikowaniem scenariuszy i odrzucaniem tych, w których jego zdaniem nagość nie jest potrzebna.
KOMENTARZE (0)
O godzinie 21:30 na antenie TVN rozpocznie się seans thrillera Firewall (2006) w
reżyserii Richarda Loncraine'a z Harrisonem
Fordem w roli głównej. Wciela się on w nim w postać odnoszącego sukcesy na polu
zawodowym i rodzinnym projektanta zabezpieczeń bankowych. Pewnego dnia jego żona i córka
(Virginia Madsen, Carly Schroeder) zostają porwane przez przestępców, których herszt
(Paul Bettany) żąda za ich wolność olbrzymiego okupu. Aby zdobyć pieniądze, główny
bohater musi włamać się do banku, dla którego wcześniej zaprojektował supernowoczesny
system antywłamaniowy.
Także dziś wieczorem na antenie Ale Kino! kultowy obraz Stevena Spielberga
Szczęki (1975) z oscarową muzyką Johna
Williamsa. Małą wyspą Amity wstrząsają ataki rekina-ludojada. Jedynie lokalny szeryf
(Roy Scheider) zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Lokalne władze nie chcą zamknąć plaż,
bowiem jest środek sezonu wakacyjnego. Tymczasem giną kolejni urlopowicze. Szeryf Brody
postanawia stanąć do walki z rekinem, mają u swego boku ichtiologa (Richard Dreyfuss)
oraz posępnego kapitana kutra rybackiego (Robert Shaw). Szczęki stały się
międzynarodowym przebojem, ugruntowały pozycję Spielberga w Hollywood i pociągnęły za
sobą trzy sequele (1978, 1983, 1987), każdy gorszy do poprzedniego. Początek seansu o
22:15.
Z kolei jutro TVN nada V jak Vendetta w reżyserii Jamesa McTeague'a -
ekranizację komiksu Alana Moore'a wyprodukowaną przez rodzeństwo Wachowskich. W roli
głównej zobaczymy Natalie Portman. Akcja
filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości w Wielkiej Brytanii rządzonej przez
faszystowski reżim Norsefire. Sprzeciwia się mu tajemniczy V (Hugo Weaving) - anarchista
w masce Guya Fawkesa. W walce o wolność może liczyć na pomoc młodej Eve (w tej roli
Natalie). Po piętach depcze im inspektor Scotland Yardu (Stephen Rea), coraz bardziej
rozczarowany rządami kanclerza Sutlera (John Hurt). Podobnie jak w przypadku pozostałych
ekranizacji swych komiksów, Alana Moore odmówił umieszczenia swego nazwiska w czołówce.
Start filmu o 21:55.