Przed chwilą zakończył się panel dotyczący "Przebudzenia Mocy" na Comic Conie w San Diego. Wśród jego uczestników byli: Kathleen Kennedy, J.J. Abrams, Lawrence Kasdan, Simon Pegg, John Boyega, Daisy Ridley, Oscar Isaac, Adam Driver, Domhnall Gleeson, Gwendolyn Christie, Carrie Fisher, Mark Hamill i Harrison Ford! Jak widać ekipa była nawet większa niż na Celebration Anaheim, a pojawienie się Forda czyniło ten panel wyjątkowym - gdyż aktor do tej pory unikał imprez gwiezdno-wojennych.
Podczas spotkania wielokrotnie powtarzano, że kładziono nacisk na praktyczne efekty, a nie samo CGI. Na zakończenie panelu zaprezentowano filmik z produkcji "Przebudzenia Mocy", na którym widać, że tak było w rzeczywistości. Możecie go zobaczyć poniżej!
Nie zdradzono zbyt wielu szczegółów odnośni samego filmu, większość czasu była poświęcono opowiadaniu przez aktorów tego jakie mieli wrażenia podczas jego produkcji. Poznaliśmy jednak kilka nazw, które będą nam towarzyszyć przez jakiś czas. Generał grany przez Domhnalla Gleesona nazywa się Hux, a ich główna baza to "StarKiller". Pamiętna postać z pierwszego filmiku z akcji charytatywnej dla Omaze to jest Bobbajo. Poniżej zobaczyć możecie sporo zdjęć i filmik z panelu z oficjalnej i Twittera!
Zaczynamy od wspomnień, przede wszystkim po Christopherze Lee. Geroge Lucas napisał o nim:
– Christopher był wielkim brytyjskim aktorem starej szkoły. Prawdziwym połączeniem z dawnym kinem i prawdziwym dżentelmenem. Będzie nam go brakowało. Kathleen Kenendy także dodała coś od siebie.
– Christopher wniósł grację i powagę do wielu ról, które odgrywał podczas swej bogatej i długiej kariery. Jego występ w roli hrabiego Dooku w Epizodach II i III to jeden z najlepszych w całej sadze „Gwiezdnych Wojen”, a my mieliśmy przywilej i honor, by traktować go jako członka naszej rodziny. Christopher był bardzo pokorny i szczerze uwielbiany przez fanów, a my będziemy za nim bardzo tęsknić.
George Lucas skomentował także śmierć Jamesa Hornera, kompozytora z którym współpracował przy „Willow”, „Kapitanie EO” czy „Pradawnym lądzie”. Horner zginał w wypadku awionetki.
– Poza tym, że był wspaniałym kompozytorem, był też cudowna istotą ludzką.
Przechodzimy do normalnego trybu. Felicity Jones skończyła już prace nad „Inferno” Rona Howarda. Wygląda na to, że miało to miejsce w poprzednim tygodniu. Inny aktor występujący w tym filmie, Irrfan Khan, opublikował 4 lipca na swoim twitterze zdjęcie z ostatniego dnia na planie z Felicity. Trochę się to kłóci z doniesieniami o rozpoczęciu zdjęć do Rogue One ale może tam dopiero zaczęła prace druga ekipa.
Za to Samuel L. Jackson będzie walczył z kosmitami. A dokładniej z Blobem. Będzie to remake klasycznego już horroru SF pt. „Blob – zabójca z kosmosu”. Jackson zagra profesora biochemii walczącego z tytułowym obcym. Zdjęcia rozpoczną się jesienią, za kamerą stoi Simon West.
Trwają też pracę nad filmem „Miss Peregrine’s Home for Peculiar Children” Tima Burtona. Prócz Samuela występują tam także Eva Green, Asa Butterfield, Judi Dench, Terence Stamp, Rupert Everett. Za scenografię odpowiada Gavin Bocquet.
Simon Kinberg wciąż mocno trzyma się „X-Menów”. Na tapecie pojawił się nowy projekt, który wyprodukuje. To „New Mutants”, spin-off serii. Obecnie wiadomo, że reżyserią zajmie się Josh Boone, który będzie też współautorem scenariusza. Fox na razie nie zdradził kiedy ruszyłyby zdjęcia do projektu.
Liam Neeson już oznajmił kiedy zamierza skończyć z kinem akcji. Dał sobie na to dwa lata, jeśli oczywiście zdrowie i inne czynniki pozwolą. Póki co wchodzi w następny projekt – „A Willing Patriot”. Prace nad filmem z różnym szczęściem trwają już prawie dziesięć lat, więc jest to kolejna przymiarka. Reżyseruje Martin Zandvliet. Jest to historia Jasona Kellera, agenta federalnego wysłanego pod przykrywką do Argentyny, Brazylii i Paragwaju, gdzie ma rozbić siatkę terrorystyczną.
Natalie Portman wcieli się w kolejną postać historyczną. Tym razem będzie to Jacqueline Kennedy. Film będzie opowiadał o żonie zamordowanego prezydenta w okresie między jego zabójstwem a pogrzebem. Film produkuje Darren Aronofsky, reżyserią zajmie się Pablo Larrain. Sama Natalie niedawno promowała swój debiut reżyserski „A Tale of Love and Darkness” w Cannes. Film wyprodukował Ram Bergman. Aktorka ponadto podobno zagra także w filmie „Planetarium”. Partnerować ma jej córka Johnny’ego Deppa. Szczegóły są trzymane w tajemnicy. Film wyreżyseruje Rebecca Zlotowsky.
Za to ruszyła promocja kolejnego obrazu w który zaangażowana jest Portman. Pisaliśmy o nim parę razy, mowa tu o „Dumie i uprzedzeniu i zombie”. Premiera w USA zapowiedziana jest na 5 lutego 2016. Na razie pojawiają się pierwsze zdjęcia.
Będzie szansa zobaczyć Natalie Portman w Polsce. Jest ona gościem specjalnym 10. Plenery Film Spring Open, które organizuje Sławomir Idziak (pracował przy debiucie reżyserskim Natalie). Na razie odbywają się zapisy na te warsztaty. Odbędą się one od 26 września do 5 października.
Harrison Ford natomiast być może powróci do kolejnego sequela „Ściganego”. Na razie robione są pewne przymiarki. „Ścigany”, będący adaptacją starego serialu telewizyjnego, to jeden z większych sukcesów Forda w latach 90. Już raz nakręcono drugą część – „Wydział pościgowy”, koncentrując się jednak na roli Tommy’ego Lee Jonesa. Film nie odniósł już takiego sukcesu, nic dziwnego, że przy kolejnej części pojawiają się pomysły by jeszcze raz ścigać Forda.
Przy okazji Forda warto wspomnieć o piątym „Indiana Jonesie”. Doszły do nas dwie sprzeczne informacje. Jedna podobno bliższa Disneyowi. Jakoby piąty film jest planowany na grudzień 2018. Drugą sprzeczną podał Frank Marshall, jeden z producentów a przy okazji też mąż Kathleen Kennedy. Twierdzi on, że na razie nie ma żadnych konkretnych planów czy rozmów w temacie. Nie ma też scenariusza i nie wiadomo, kto mógłby się wcielić w postać archeologa. Tu żadne rozmowy nie były prowadzone.
Steven Spielbrg zakończył zdjęcia do filmu „The BFG” („Wielkomilud”) na podstawie powieści Rolanda Dahla. Premiera jest planowana na 1 lipca 2016. Za scenariusz odpowiada Melissa Mathison, była żona Harrisona Forda i autorka „E.T.”. Za produkcje podobno jest odpowiedzialna znów Kathleen Kennedy i jej mąż Frank Mashall. Zdjęcia robił Janusz Kamiński, a muzykę wciąż podobno ma napisać John Williams. Następny film Spielberga, „Most szpiegów” (oficjalny polski tytuł) wejdzie na nasze ekrany 16 października. Co będzie kolejnym projektem reżysera? Na razie nie wiadomo. Ale warto zauważyć że w sieci pojawiły się szkice koncepcyjne z „Robocalypsy”. Może Steven wróci do tego tytułu? Szkice można obejrzeć choćby tutaj.
Zaczęły się zdjęcia do trzeciego „Star Treka”. Ma on roboczy tytuł „Star Trek Beyond”. Scenarzystą jest Simon Pegg wcielający się także w rolę Scotty’ego. Produkują między innymi J.J. Abrams i Bryan Burk. Cała wspomniana trójka być może pojawi się w jeszcze jednym wspólnym projekcie. Choć „Mission: Impossible – Rogue Nation” jeszcze nie weszło na ekrany kin, a już mówi się o szóstym filmie z cyklu. Znów zagra Tom Cruise, który będzie też jednym z producentów. Producentami pewnie znów będą Abrams i Burk. Zobaczymy, czy w szóstym filmie znów powróci Pegg?
Oscar Isaac wykorzystuje swój czas, zagra w historycznym melodramacie „The Promise” Terry’ego George’a. Nad scenariuszem reżyser współpracuje z Robinem Swicordem. Film ma być historią miłosnego trójkąta w czasach upadku Imperium Osmańskiego. Isaac zagra młodego studenta medycyny, który będzie wzdychał do Any (rola nie obsadzona). Drugim absztyfikantem będzie Christian Bale.
Dawno nic nie było o Bai Ling. Tym razem aktorka zabrała się za to za co powinna, czyli granie, a nie brylowanie. Dołączyła niedawno do obsady „Maximum Impact” Andrzeja Bartkowiaka. Film jest historią rosyjskich i amerykańskich agentów, który muszą współpracować, by uratować porwaną przez azjatyckich gangsterów córkę sekretarza stanu USA. Scenariusz napisał Ross LaManna („Godziny szczytu”). W filmie występują Eric Roberts, Tom Arnold, Kelly Hu i Eddie Griffin.
Sofia Coppola porzuciła ostatecznie projekt nowej wersji „Małej syrenki”. Szczegóły nie są znane, ale oficjalna wersja mówi o różnicach artystycznych. Nad filmem pracowała od ponad roku, obecnie nie wiemy jaki będzie jej kolejny projekt.
Charakteryzator Rick Baker, który pracował przy „Nowej nadziei” oficjalnie ogłosił, że przechodzi na emeryturę. Ma już 64 lata, ale to nie wiek czy stan zdrowia jest powodem tej decyzji. Baker przyznał, że jego zdaniem branża trochę zwariowała, za bardzo liczy się teraz czas i pieniądz, a nie sumienność wykonanej charakteryzacji. Zwłaszcza, że wiele elementów potem i tak poprawia się komputerowo. Dlatego stwierdził, że nie chce tak pracować i woli odpocząć.
Roger Christian postanowił zrealizować pełnometrażową wersję filmu „Black Angel”. Zamiast szukać studia, postanowił poprosić internautów o pomoc i zbiera pieniądze na film w sieci. Można go wesprzeć jeszcze przez parę dni. Chciał uzyskać 100 tysięcy USD, ma już ich więcej.
Jasona Isaacsa już nie usłyszymy jako Inkwizytora, ale będzie szansa go zobaczyć w horrorze „A Cure for Wellness”, gdzie ma zagrać to co mu wychodzi najlepiej, czyli czarny charakter. Za reżyserię filmu zabrał się Gore Verbinski (trzy pierwsze części „Piratów z Karaibów”). Będzie to historia młodzieńca przybywającego do górskiego pensjonatu należącego do pewnego arystokraty. Leczył się tu szef młodzieńca, ale zniknął bez śladu w podejrzanych okolicznościach. Arystokrata zaś ma niecne plany wobec jednej z pacjentek.
Na sam koniec mały wywiad w formie filmu dokumentalnego z Garrickiem Hagonem czyli Biggsem w roli głównej. „Blast it Biggs! Where are you?!” można obejrzeć za darmo na serwisie Vimeo. Zawiera sporo ciekawostek.
KOMENTARZE (0)
Zostało już niecałe pół roku do premiery „Przebudzenia Mocy”.
Zaczynamy od kolejnego wycieku, który pochodzi z francuskiej edycji „Vanity Fair”. Otóż znalazły się tam szkice koncepcyjne strojów trzech postaci. Hana Solo, Poe Damerona i Finna. Nic nowego, gdyż większość z nich albo znamy ze zwiastuna, albo zostały już wystawione na Celebration lub nawet widzieliśmy podobne wersje konceptów. Za wszystkie trzy odpowiada Glyn Dillon.
Nagrywanie muzyki trwa, więc to nie koniec wieści od ekipy Johna Williamsa. Sprawa z Billem Rossem jako dyrygentem wygląda prawdopodobnie następująco. John jest obecny, lub prawie zawsze obecny na nagraniach, napisał i zorkiestrował większość muzyki samodzielnie, jednak jako dyrygent zostawił sobie tylko kilka kawałków, które uznał za najważniejsze. Resztę dyryguje Bill.
Ścieżki na razie nie mają jeszcze nazw czy tytułów, ale od tych którzy słyszeli co zostało nagrane wiemy, że będzie to bardzo różnorodna muzyka, czyli coś więcej niż to czego można było się spodziewać po filmie „Gwiezdnych Wojen”. Jeden z utworów przypomina trochę coś w stylu utworu jazzowego, swingowego, big bandowego, który w dodatku wpada w ucho. Podobno jest on w jakiś sposób związany z postacią Maz (Lupita Nyong’o).
Nagrano także już marsz, ale nie ma marszu imperialnego. Jest coś, co zapewne będzie się z czasem określać jako „First Order March”, znów podobno udany utwór, który występuje w filmie wszędzie tam gdzie pojawia się First Order. Na pocieszenie źródła sugerują, iż jakaś wersja marszu Imperialnego także ma zostać nagrana. Znów można jedynie przypuszczać, że utwór będzie powiązany zapewne z Kylo Renem.
Jest też jeden utwór, które różne źródła określają mianem kantyleny, czyli bardziej operowy utwór z tekstem śpiewanym, melodyjny. Informatorzy twierdzą, że to podobno jeden z najpiękniejszych i najbardziej emocjonalnych utworów jakie Williams kiedykolwiek napisał dla „Gwiezdnych Wojen”. Podobno ma być powiązany ze śniegową planetą i tym, co się tam stanie.
Temat Rey podobno przypomina skrzyżowanie tematu Anakina z „Mrocznego widma” z tematem Lei z „Nowej nadziei”.
Podobno muzyka Williamsa jest bardzo dobra, zwłaszcza, że udało mu się dogadać z J.J. Abramsem, który dokładnie wiedział czego oczekuje od ścieżki dźwiękowej.
Zmieniamy temat. Wygląda na to, że zaczynamy odgadywać kolejne obsadowe niespodzianki Abramsa. Jedną z nich jest podobno Ken Leung, aktor znany chyba najbardziej jako Miles z „Lost – Zagubieni”. Ma na swoim koncie trochę więcej ról, w tym choćby w „A.I. – sztucznej inteligencji” Stevena Spielberga czy „Czerwonym smoku” lub „Godzinach szczytu”. Najważniejsze jest to, że prawdopodobnie wiemy, kogo gra. Ma być jakoby generałem Oporu, a jego strój ma mocno przypominać stroje dowództwa Rebeliantów z „Powrotu Jedi”, lub jeszcze bardziej strój Ackbara prezentowany tutaj.
Greg Grunberg o którym już wiemy, że wystąpił w „Gwiezdnych Wojnach” znów zaczął sugerować i opowiadać pewne rzeczy. Co prawda na wstępie zaznaczył, że dużo powiedzieć nie może. Wspomniał za to sytuację w której zadzwonił do niego jego przyjaciel J.J. Abrams i potwierdził mu, że będzie robił „Przebudzenie Mocy”. Dodał także, że Greg nie musi go błagać, bo reżyser chcę go w tym filmie. Drugim takim ekscytującym momentem dla Grega było, gdy usłyszał po raz pierwszy na planie słowo „Cięcie” wypowiedziane przez Abramsa. Tamte siedem tygodni na planie to jak bycie w niebie. Grunberg dodał także, że w filmie są bardzo ważne praktyczne efekty, kto wie czy nie bardziej niż specjalne, ale naprawdę chodzi tam o historię i rodzinę. Chwalił przy tym nowych aktorów. Jednak Greg nie czytał całego scenariusza. Często aktorom zdarzało się, że nie wiedzieli jaką scenę dokładnie kręcą lub o co w niej chodzi. Mieli tylko swoją kwestię, wszystko inne było bardzo tajemnicze. Prawdopodobnie jednymi z nielicznych osób, które miały okazję przeczytać cały scenariusz byli Harrison Ford i Carrie Fisher. Codziennie rano zaś odbywały się dyskusje o filmie, ale Grunberg w nich nie uczestniczył.
Swoją drogą okazało się, że tajemnicze pudełko Abramsa po części zemściło się także na Alanie Deanie Fosterze, który pracuje nad adaptacją powieściową „Przebudzenia Mocy”. Ma on dostęp do scenariusza, oraz wybranych szkiców koncepcyjnych i wizualizacji produkcyjnych. Zobaczymy, czy to wystarczy by nie porobił zbyt dużo błędów i przeinaczeń.
KOMENTARZE (12)
Na portalu MakingStarWars opublikowano dziś zdjęcia z dwóch scen z Epizodu VII. W pierwszej z nich Han Solo pilotuje Sokoła, a w kokpicie poza nim znajduje się Finn i Rey. Druga scena przedstawia postać graną przez Domhnalla Gleesona (robocza nazwa "Generał") rozmawiającą z kapitan Phasmą.
Portal StarWars7News opublikował natomiast zdjęcia trzech postaci z "Przebudzenia Mocy", które powstały prawdopodobnie podczas specjalnej sesji i miały być wykorzystane jako elementy promocji filmu. Na pierwszym z nich widzimy aktora, Grega Grunberga w stroju pilota X-Winga, pozostałe dwa przedstawiają naszych dwóch znanych przyjaciół: postacie Niena Nunba i admirała Ackbara. Warto pamiętać, że o ile poprzednie zdjęcia pochodzą z planu o tyle te można w łatwy sposób samemu sfabrykować i wcale nie muszą być prawdziwe.
Zaczynamy od najważniejszej informacji. Zgodnie z wcześniejszymi nieoficjalnymi zapowiedziami, „Przebudzenie Mocy” będzie obecne na Comic-Conie w San Diego. Tym razem już potwierdziła to oficjalna StarWars.com. Specjalny panel o Epizodzie VII odbędzie się 10 lipca, a poprowadzą go Kathleen Kennedy, J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Będą też obecni ich specjalni goście, więc spekuluje się o trójce głównych bohaterów, czyli Johnie Boyedze, Daisy Ridley i Oscarze Isaacu, być może także pojawi się ktoś ze starej obsady. Niektórzy sugerują, że może zobaczymy kogoś, kogo brakowało na Celebration Anaheim, czyli albo Harrisona Forda albo Adama Drivera. Na razie wiemy tylko, że będą specjalni goście, zobaczymy jaką strategię tym razem wybiorą Abrams i Kennedy. Spekulacje dotyczą także tego, co zostanie pokazane na panelu.Czy zobaczymy kolejny zwiastun, a może wersję rozszerzona, lub jakiś inny materiał z planu czy w ogóle fragment filmu? Zobaczymy. Lucasfilm podszedł do sprawy bardzo poważnie, na potrzeby panelu wynajęto hol H, gdzie znajduje się 6,5 tysiąca miejsc, uznaje się go za ten w którym odbywają się najważniejsze panele. Nie będzie to jedyny panel o sadze na Comic-Conie, reszta jednak dotyczy bardziej ILM, kolekcjonariów czy wydawnictw. Pośrednio z Epizodem VII będzie też związany panel ze scenografami filmowymi, na którym obecny będzie Darren Gilford.
Warto dodać, że w połowie sierpnia odbędzie się D23 Expo, konwent Disneya, gdzie „Gwiezdne Wojny” mają być jeszcze bardziej obecne. I to tam oczekuje się mocnego uderzenia. Zresztą tam też pewnie poznamy jakieś konkrety o „Rogue One”.
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, kto będzie głównym bohaterem nowej trylogii, to John Boyega postanowił takim osobom pomóc. W sieć wrzucił zdjęcie z głównymi bohaterami trzech kolejnych trylogii.
John Williams niekoniecznie będzie dyrygował muzykami pracującymi nad „Przebudzeniem Mocy” podczas sesji w Sony. Wygląda na to, że w większości nagrań zastąpi go William Ross. Prawdopodobnie maestro na razie nie czuje się na siłach, aby podołać temu zadaniu, acz zapewne przynajmniej za część utworów będzie chciał odpowiadać osobiście. Williams bardzo często sam dyryguje, jednak zdarzyło się mu w przeszłości, że z różnych względów potrzebował pomocy, choćby przy „Parku Jurajskim” czy „Harrym Potterze i Komnacie Tajemnic”.
Billie Lourd, córka Carrie Fisher ponownie wypowiedziała się na temat swojej roli w Epizodzie VII. Ucięła jednoznacznie pewne pogłoski mówiąc, że nie gra córki księżniczki Lei. Wciąż jednak nie wiemy kogo gra.
Powraca pytanie kogo zagra Warwick Davis. Rozeszła się plotka, że wróci jako Wicket, odpowiada za nią jeden japoński magazyn, który opisując obsadę Epizodu VII wspomniał właśnie Davisa i przypominając, iż grał on Ewoka. Warto dodać, że aktor grał też w „Mrocznym widmie”, gdzie wcielił się w dwie inne postaci. Więc na razie powrót Wicketa jest niepotwierdzony.
Ciekawego wywiadu udzielił ostatnio także Toth Gyula, węgierski kaskader, który w był dublerem Adama Drivera w „Przebudzeniu Mocy”. Toth brał udział między innymi w walkach z mieczem świetlnym z jelcem. Wcześniej pracował przy „Grze o tron”, „Herkulesie” i drugich „Avengersach”. I to podczas pracy nad tymi ostatnimi, dostał SMSa by stawił się w Londynie na casting dla kaskaderów. Potrzebowano kogoś wysokiego. Początkowo zastanawiał się kto mu to wysłał, potem okazało się, że jeden z koordynatorów kaskaderskich, z którym pracował. Toth wziął wolne, poleciał do Wielkiej Brytanii. Jak się dowiedział o jaki film chodzi, to zostawił „Avengersów”. Mówiąc o Epizodzie VII jednak wiele nie zdradził, choć zasugerował kilka rzeczy. „Przebudzenie Mocy” to nie jest przypadkowy tytuł, a miecze świetlne w filmie odgrywają istotną rolę. Zresztą właśnie to co najbardziej go zdziwiło na planie to miecz z jelcem, którym walczył. Do ćwiczenia oczywiście używano drewnianej wersji. Kaskader nie za bardzo chciał wypowiadać się specjalnie o tej broni, ale zasugerował jedno, że istnieje powód by miała jelec.
Mówił też castingu w Pinewood, gdzie wpierw musiał podpisać 20 stronicowy dokument o poufności, a potem zawsze miał przy sobie eskortę, a bez kart magnetycznych nie dało się nigdzie wejść. Wszędzie była ochrona. Nie dotyczyło to tylko „Przebudzenia Mocy”, bo kręcono tam także inne filmy. Sama produkcja filmu zdaniem Totha została bardzo precyzyjnie zaplanowana, doskonale wiedział co będzie kręcić w kolejnym tygodniu, co nieczęsto mu się zdarzało w innych pracy nad innymi filmami. Jednocześnie zapewniono pełną sekretność i Gyula nie potrafi sobie nawet ułożyć w głowie o czym jest ten film. Zna tylko kawałki, w których brał udział. Postaci oznaczono kodami, co prawda fani próbowali coś wychwycić choćby dronami, ale nie wiele to dało. To powoduje, że więcej ludzi też jest zainteresowanych tym filmem i tym Toth tłumaczy zeszłoroczne przecieki.
Wypowiedział się też o Abramsie. Jego zdaniem aż 70% scenografii zbudowano, a J.J. bardzo dobrze czuje, że fanom nie przypadły do gustu prequele, więc stara się odtworzyć atmosferę klasycznej trylogii. Także używając bardziej klasycznej technologii.
Gyula rozpoczął pracę na planie „Gwiezdnych Wojen” w kwietniu zeszłego roku. Same zdjęcia z jego udziałem trwały od czerwca do listopada w Londynie, ale nie był zaangażowany ciągle, miał dużo przerw. Jego zdaniem wszyscy na planie zachowywali się profesjonalnie, a w ostatni dzień zdjęć Adam Driver go uściskał na pożegnanie. Większość starej obsady jednak spotkał dopiero na imprezie z okazji zakończenia zdjęć.
KOMENTARZE (5)
Zaczynamy od plakatu. Wciąż nie ma oficjalnego plakatu promującego film, ale w USA zaczynają się pojawiać zastępcze, jak ten widoczny obok. Warto dodać, że podobne w Japonii pojawiły się na początku tego roku.
Druga nowa plota mówi, że trzeci zwiastun „Przebudzenia Mocy” ma się pojawić przy okazji premiery „W głowie się nie mieści” Pixara. Film wchodzi do kin w Stanach w połowie czerwca, w Polsce na początku lipca. Na razie pisało o tym tylko jedno źródło, nikt inny nie potwierdził tej informacji, a osoba która wrzuciła tę wiadomość na twittera usunęła konto. Więc duża szansa, że to zmyłka.
Dosyć dużo nowych informacji o „Przebudzeniu Mocy” pojawiło się w wywiadach dla „Vanity Fair”. Jeden z nich przeprowadzono z Lawrencem Kasdanem, współscenarzystą filmu. Kasdan wspominał o tym jak Lucas wciągnął go w „Gwiezdne Wojny”. Pracował już dla niego nad scenariuszem do „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”, gdy Leigh Brackett zmarła. Lucas zaprosił Larry’ego na lunch, scenarzysta wziął ze sobą „Poszukiwaczy”, a George poprosił go by dokończył mu „Imperium kontratakuje”. Kasdan zdziwił się, bo Flanelowiec nawet nie zajrzał do scenariusza Indiego. Powiedział mu to. Lucas stwierdził tylko, iż przeczyta to wieczorem, jak mu się nie spodoba to rano odwoła swoją ofertę. Ale się spodobało. To rozpoczęło ich bliską współpracę przez kilka lat. Nie tylko przy „Indianie Jonesie”, czy potem także „Powrocie Jedi”, ale też przy debiucie reżyserskim Kasdana – „Żarze ciała”. Larry bardzo dobrze wspomina Lucasa z tamtego okresu, co pomogło mu w pracy nad VII Epizodem. Bawi go też, że jest w podobnym wieku co Mark Hamill i Carrie Fisher, więc te 30 lat zmieniło go w takim samym stopniu jak ich. W tym przemijaniu ukazanym w filmie nie ma więc sztuczności.
Kasdan jest bardzo zachwycony nowym epizodem. Jego zdaniem J.J. Abrams wyreżyserował go w sposób przepiękny. To wielki film, pełen wspaniałych postaci, sekwencji, żartów czy efektów. Jednocześnie nie jest tak długi jak większość współczesnych blockbusterów. Zdaniem Lawrence’a, te filmy mają ten problem, że przez 20 ostatnich minut człowiek czeka już na koniec. Nie chcieli takiego efektu, wręcz czegoś przeciwnego, by widz oglądając „Przebudzenie Mocy” pod koniec pytał siebie „To już wszystko?” i chciał więcej. Łatwo oczywiście mówi się o uzyskaniu takiego efektu, trudniej to osiągnąć. Więc spędzili wiele czasu przeglądając każdą scenę i zastanawiając się czy jest ona potrzebna i czy nie można jej zastąpić czymś lepszym.
„Vanity Fair” wspomina także o powodach odejścia Michaela Arndta. Scenarzysta pracował przy nowej trylogii jeszcze pod okiem George’a Lucasa, co mu szło dobrze. Jednak gdy Kathy dobrała już ekipę, w tym Kasdana i Abramsa, oraz całą masę innych pomocników, zmieniono trochę koncepcję filmu. Postarzono nowe postaci, nie były one już nastolatkami tak jak chciał George (więcej), jednocześnie ciągle pojawiały się nowe pomysły. Disney chciał koniecznie mieć premierę latem 2015, a proces twórczy wymagał wielu zmian w scenariuszu, Arndt nie wyrabiał. Dlatego mu podziękowano, zaś Kasdan i Abrams zaczęli pracę prawie od początku, bazując na tym, co już wymyślono, lecz pisząc scenariusz od nowa. Kiedy w styczniu zeszłego roku Abrams oznajmił, iż scenariusz jest ukończony mówił o jednej z jego wersji. Skończonej fabularnie, ale wciąż udoskonalanej.
O tym, że Apple zainspirowało trochę Abramsa, pisaliśmy już wcześniej. Do tematu trochę wrócił Michael Kaplan, projektant kostiumów. Ten wspomniał także, iż praca nad „Przebudzeniem Mocy” przypominała mu też to co robił w „Łowcy androidów”. Tam używano wiele starych wojskowych mundurów czy masek gazowych i tu też znaleziono miejsce dla takich rzeczy. Oczywiście przerobionych. Natomiast nie używali starych kostiumów z „Gwiezdnych Wojen”, choć te bardzo dokładnie zbadali i obejrzeli. Dodał także, że zależało mu aby kostiumy First Order i Oporu kolorystycznie różniły się bardziej niż Imperium i Rebelii. Zwłaszcza jeśli chodzi o khaki czy oliwkowy, występujące w oryginalnych filmach po obu stronach. Za to choć pokusa była, to w przypadku klasycznych postaci mocno trzymano się sposobu w jaki się ubierały w trylogii. Przy okazji kostiumów warto wspomnieć o kolejnym zdjęciu z produkcji, które krąży ostatnio po sieci, przedstawiającym Oscara Isaaca.
Szefowa Lucasfilmu także jest bardzo zajęta udzielaniem wywiadów i promocją. Kathleen Kennedy wspomniała, iż praca twórców, w tym jej samej, bardzo często polega na podążanie śladami George’a Lucasa. Muszą więc często odtwarzać jego poszukiwania, wiele czasu spędzili na oglądaniu rekwizytów zgromadzonych w archiwach Lucasfilmu, czy analizowaniu prac Ralpha McQuarriego. Producentka dodała także, że przez następne pół roku będą powoli ukazywać elementy nowego filmu, zdradzać je krok po kroku. Jeżdżą po konwentach, ale nie tylko tam będą się pojawiać nowe informacje.
Zdaniem Kennedy te filmy są zawsze bardzo osobiste. Tak miał z nimi George Lucas, ale też w ten sposób działa J.J. Abrams. Nawet Rian Johnson podchodzi do tego bardzo osobiście (pisze scenariusz do Epizodu VIII, który także wyreżyseruje).
Daisy Ridley była wraz z Kathleen Kennedy w Japonii, o czym pisaliśmy, gdzie udzieliła kilku wywiadów. Dowiedzieliśmy się między innymi tego, że praca i przygotowania do roli wymagały od niej intensywnych ćwiczeń fizycznych. Musiała podnosić 70 kilogramową sztangę. Sama lubi uprawiać sport w szczególności pływanie, a także grać w badmintona czy ping-ponga.
Daisy wchodząc w postać Rey nie musiała robić dużych poszukiwań, natomiast przede wszystkim koncentrowała się na swojej kondycji fizycznej. Nauczyła się między innymi Bōjutsu, a trenował ją choreograf z „Gry o tron”. Bōjutsu to japońska sztuka walki polegająca na użyciu długiego kija, czegoś bardzo podobnego do jej broni widzianej na zwiastunach. Obecnie zdaniem Kennedy Daisy jest w tym tak dobra, że nawet postawni mężczyźni na planie się jej bali.
Daisy powiedziała też coś o sobie. Jej ulubiona postać z „Gwiezdnych Wojen” to Luke Skywalker, natomiast pierwszy film z cyklu który widziała to „Mroczne widmo”. Obejrzała je na VHS gdy miała 5 lat. Jej tata zaś jest wielkim fanem „Star Treka”. Próbowano ją też dopytywać o to czy jest Jedi, ale tu nie podała jednoznacznej odpowiedzi.
W innym wywiadzie natomiast zapytano wprost, czy jest córką Hana i Leii. Odparła, że nigdy nie słyszała takiej plotki, po czym zaczęła się śmiać, zapewniając że wszystkiego dowiemy się we właściwym czasie. Można to zobaczyć na tym filmiku.
O Epizodzie VII wypowiedział się też John Williams, który już widział fragmenty i to co zobaczył bardzo mu się podoba. Jego zdaniem to doskonałe rozszerzenie mitologii stworzonej przez Lucasa. Podobno też praca z Abramsem, czyli bardzo młodym człowiekiem z punktu widzenia kompozytora, przypomina mocno relację z Lucasem. Maestro dostaje wolną rękę, bo zna się na swojej pracy. Obecnie widział już 3/4 filmu.
Pip Anderson także wypowiedział się o swojej roli w filmie. Wspomniał, że głównie pracował z Harrisonem Fordem, a także Daisy Ridley i Johnem Boyegą i że przykro mu, ale na planie nie spotkał się z Markiem Hamillem.
Na sam koniec jeszcze jedna rzecz, właściwie to odgrzebana. Otóż Simon Pegg w jednym z wywiadów został zapytany o „Przebudzenie Mocy”. Dziennikarz zastosował pewien fortel i zapytał aktora, czy ten gra może szturmowca. Pegg dał się nabrać i odpowiedział:
– Nie byłem szturmowcem. Daniel Craig był szturmowcem – zamyślił się na chwilę i dodał. – Nie powinienem był tego mówić.
Potem oczywiście tłumaczył, że to plotki, które gdzieś zasłyszał. O tym, że Craig, czyli James Bond, gra szturmowca pisaliśmy już w styczniu, a pierwsze doniesienia o Craigu i jego roli pochodzą jeszcze z września ubiegłego roku. Wiemy na pewno, że aktualny odtwórca roli agenta Jej Królewskiej Mości na pewno na planie był i nie tylko dlatego, że w Pinewood trwały przygotowania do „S.P.E.C.T.R.E.”.
KOMENTARZE (6)
Dziś na nasze ekrany wchodzi film „Wiek Adaline” (The Age of Adaline) Lee Tolanda Kriegera z Harrisonem Fordem. W pozostałych rolach występują: Blake Lively, Michiel Huisman, Ellen Burstyn, Kathy Baker i Amanda Crew.
Film to melodramat z pewnym fantastycznym wątkiem. Urodzona na początku XX wieku Adaline (Blake Lively) jako dwudziestolatka ulega wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. Nieśmiertelność jednak wcale nie jest taka przyjemna. Adaline musi zarówno ukrywać się przed ludźmi próbującymi zbadać jej fenomen, jak i mierzyć się z tym, że jej bliscy się starzeją i odchodzą. W końcu znajduje mężczyznę dla którego warto byłoby zrezygnować z nieśmiertelności...
Powoli rozkręca się machina reklamowa „Przebudzenia Mocy”. Kathleen Kennedy wraz z Daisy Ridley pojechały specjalnie do Japonii, by promować tam film. Na razie nic wielkiego nie powiedziano, ale Kathleen zdradziła aktualny status produkcji. Otóż roboczy montaż filmu jest już skończony. Prace nad CGI są zaawansowane, no i John Williams spokojnie pracuje nad muzyką.
Bob Iger twierdzi, że to dopiero początek, tego co zaplanowano, by reklamować film. Według niego kolejne elementy, w tym przede wszystkim zdjęcia i informacje, będą się pojawiać powoli tak by podkręcać atmosferę, ale nie zdradzać za dużo. Cały plan marketingowy jest rozpisany na wiele miesięcy i pieczołowicie wykonywany. Zatem po kolei będą nam zdradzać następne szczegóły. Na razie Disney i Lucasfilm mogą celebrować mały sukces. Drugi zwiastun zajawkowy Epizodu VII dotychczas na różnych platformach i serwisach odtworzono jakieś 200 milionów razy.
Z kolei J.J. Abrams odniósł się do obecności Jar Jara w Epizodzie VII. Nie do końca wiadomo, czy reżyser mówił poważnie, ale stwierdził, że bardzo lubi to co działo się przy serialu „Lost – Zagubieni”. Tam fani dostawali różne smaczki, które czasem ciężko dostrzec, zaś na ich podstawie budowali sobie własne koncepcje i interpretacje. Reżyser chciałby w „Gwiezdnych Wojnach” stworzyć coś podobnego i padło na Jar Jara. Otóż Binksa prawdopodobnie zobaczymy na Jakku. Gdzieś tam będą spoczywać jego kości. Pewnie parę osób je dostrzeże i się ucieszy, większość jednak nie zauważy tych szczątków. Zresztą twórca sugeruje, iż w filmie znajdzie się kilka smaczków także dla miłośników klasyki kina.
Abrams wspomniał także o pracy i próbie zaangażowania Maxa von Sydowa. Otóż słynny aktor nie miał e-maila, więc J.J. postanowił mu wysłać faks. By bardziej przekonać gwiazdę do współpracy, wielkimi literami napisał „Fax von Sydow”. Miało być to żartem, ale scenarzysta nie jest do końca przekonany, czy zostało to dobrze odebrane. Ostatecznie jednak Max zagrał w filmie i to było dla reżysera ogromne przeżycie. Sydow oczywiście był dżentelmenem w każdym calu i J.J. bardzo chwali sobie współpracę z nim.
Współscenarzysta miał kilka magicznych momentów podczas produkcji tego filmu. Jednym z nich było pierwsze spotkanie z Johnem Williamsem, któremu pokazywał 30 minut filmu. Gdy J.J. dorastał nie mieli w domu nawet kaset VHS, więc jedynym substytutem filmu była muzyka, do której bardzo często wracał. Więc to spotkanie było dla niego bardzo emocjonalne, zwłaszcza, że pokazywał nowe „Gwiezdne Wojny”, które sam wyreżyserował.
Z ciekawostek Salo Gardener, który był statystą w „Nowej nadziei”, dokładniej w kantynie w Mos Eisley jest też statystą w „Przebudzeniu Mocy”. Ma on 92 lata. Tylko, że nie wiadomo dokładnie kogo grał w IV Epizodzie. Podobno był to Trinto Duaba (tak często się uznaje), ale w sieci pojawiają się pewne wątpliwości na ten temat. Teraz ma zagrać nową postać.
Krążą także plotki o nowych lokacjach. Nowych w dwojakim znaczeniu. Pierwsza z nich to jaskinia Hang En w Wietnamie. Podobno to właśnie ją widzimy w scenie, gdy Luke dotyka R2-D2. Jaskinia ta jest drugą największą znaną w Wietnamie i trzecią na Ziemi. Prawdopodobnie dotarła tam tylko druga ekipa. Czy kręcono tam sceny, czy tylko zdjęcia, które wykorzystano jako tło, niestety nie wiadomo. Oczywiście o ile to miejsce faktycznie zostało użyte w filmie.
Natomiast w ostatnim tygodniu kwietnia podobno członkowie drugiej ekipy, w tym kilku dublerów kluczowych postaci, pojawiło się na Islandii. Wykonano tam dodatkowe zdjęcia, nie wiadomo czy chodzi o zupełnie nowe sceny, czy raczej ponowne nagranie istniejących. Na pewno pojawili się tam kaskaderzy udający Daisy Ridley, Johna Boyegę, Petera Mayhew i Harrisona Forda, czy ktoś jeszcze, nie wiemy. Podobno zdjęcia na Islandii wykonano w okolicach jeziora Mývatn i wulkanu Krafla.
Na koniec jeszcze kilka uwag od Domhnala Gleesona. Nauczył się już odpowiadać tak, by nic nie powiedzieć. Ostatnio stwierdził, iż nie wie kogo gra w filmie i nie jest pewien czy w ogóle gra, ale chciałby to zobaczyć. Wtedy może się czegoś dowie. Przynajmniej w ten sposób nie powtarza formułki: „jestem podekscytowany, ale nie mogę o tym mówić”.
KOMENTARZE (17)
Sezon ogórkowy dopiero się rozkręca, a z uwagi na obecną kampanię prezydencką, w tym roku nazwa ta zyskała dodatkowe znaczenie. Jednak dziś zajmiemy się dwoma innymi kandydatami na prezydenta RP. Janusz Korwin Mikke jako pierwszy z kandydatów złożył do PKW podpisy, starczyło, choć krążyły różne żarty na ten temat. Choćby o numerach legitymacji wpisywanych w polu numer dowodu. Polityk nie przejmował się takimi błahostkami, dynamicznie stanął w szranki, zaczynając od wsi Kamyk pod Kłobuckiem, i to jeszcze zanim go oficjalnie zarejestrowano. We wspomnianej wiosce znajduje się hotel Casablanka, gdzie zorganizowano uroczystą inaugurację kampanii. Wszystko jak powinno być, Janusz wyszedł na scenę, a by podkreślić ten doniosły moment puszczono główny temat z „Gwiezdnych Wojen”. Oczywiście ten z „Nowej nadziei”, skomponowany przez Johna Williamsa i nagrany przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną jeszcze w 1977. Dzięki mediom poszło to w świat.
No i doszło, do ZAIKSu. Okazało się, że przedstawiciele partii KORWiN wykorzystali ten utwór nielegalnie. ZAIKS na razie zabrał się za ustalania czy doszło do złamania prawa, jeśli tak, wystąpi z roszczeniami. Na razie chyba jednak na groźbach się skończyło i sprawa przycichła. Może rozliczono się pod stołem, a może tylko długo działają? W każdym razie Korwina niedawno entuzjastycznie przyjęli fani fantastyki na Pyrkonie.
Zupełnie inne podejście do „Gwiezdnych Wojen” ma inny kandydat, Grzegorz Braun. Otóż ma on swoją rewizjonistyczną wizję sagi ukazującą zmagania kogoś w stylu pułkownika Kuklińskiego (Anakin Skywalker), walczącego z UBecją (Jedi), Luke Skywalker zaś to taki Pawlik Morozow, młodociany bohater ZSRR, który dla dobra socjalizmu doniósł na swojego ojca. Całą dziesięciominutową analizę sagi Lucasa można obejrzeć poniżej.
Kończymy z polityką, czas przejść do Starwarsówka. A tam mamy coś o alkoholu. I tym razem nie będzie o Joshu Tranku, lecz o planie „Przebudzenia Mocy”. Otóż podobno jedna z gwiazd pojawiła się tam w stanie wskazującym. Kto to mógł być? Ktoś młody? Skąd, są zbyt podekscytowani. Ktoś ze starszej obsady? Dobry trop. Podpowiadamy, że nie była to Carrie Fisher (choć kto wie, może ona też, ale to nie ona jest bohaterką tej historyjki). Tym razem był to Harrison Ford. Żeby było zabawniej, to w dniu gdy był troszkę podchmielony zdarzył się ten feralny wypadek. Aktor wylądował w szpitalu, ale w konsekwencji nie dostał odszkodowania. Na koniec, gdy już wrócił do studia, to czekała go jeszcze pogadanka z Kathleen Kennedy. Podobno, nie była zadowolona, ale z drugiej strony zna już Forda od lat, wiedziała w co się pakuje.
Na sam koniec ulubienica sekcji plotkarskiej z sequeli, czyli Lupita Nyong’o. Otóż niektóre media rozwodziły się na temat jej domniemanego romansu z Jaredem Leto. Podejrzaną dwójkę wpierw przyłapano plotkujących sobie na ceremonii rozdania Oskarów, a potem spotkali się jeszcze gdzieś gdzie przypadkiem znajdowali się dziennikarze. Teraz wiemy, że gawędziarze romansu nie mają, ale podobno nadają na zbliżonych falach, świetnie się rozumieją i jak zaczną rozmawiać to długo nie mogą skończyć. Nawet na gali. W końcu i tak nie byli nominowani, więc po co się ograniczać?
KOMENTARZE (5)
Jeszcze fani nie ochłonęli po tym jak światło dzienne ujrzała nowa okładka magazynu Vanity Fair a w internecie pojawiły się kolejne zdjęcia aktorów z Przebudzenia Mocy. Na jednym z nich widzimy Adama Drivera jako Kylo Rena co można uznać za oficjalne potwierdzenie plotki o tym, że ten aktor miał wcielać się właśnie w tę postać. Kolejnym potwierdzeniem plotek jest fakt, że Lypita Nyong’o gra postać, która zostanie wygenerowana komputerowo (prawdopodobnie to postać, którą w plotkach nazywa się "Rose").
>
Poniżej prezentujemy również krótki filmik, w którym widać jak ekipa w pocie czoła pracuje nad nowym epizodem:
Vanity Fair obiecuje, że na dniach udostępnione zostaną zdjęcia w lepszej jakości, na których zobaczymy m.in. Adama Drivera, Gwendoline Christie oraz Lupite Nyong’o. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać.
Update
Pokazano również kolejne zdjęcia. Jak się dowiadujemy, postać Lupity będzie wygenerowaną komputerowo piratką, zwącą się Maz Kanata. Nie wiadomo jednak, po której stronie konfliktu się opowie.
Na ostatnim zdjęciu znajdują się John Williams, Kathleen Kennedy, Lawrence Kasdan i J. J. Abrams.
Update 2
Przed chwilą pojawiło się zdjęcie postaci granej przez Gwendoline Christie, kapitan Phasmy.
Wczoraj wieczorem w sieci zaprezentowano okładkę czerwcowego numeru magazynu Vanity Fair, nawiązującą do rozpoczętego dziś Dnia Gwiezdnych Wojen (Star Wars Day). Pokazuje nam ona kilkoro bohaterów "Przebudzenia Mocy" z nieznanej wcześniej fotki promocyjnej autorstwa Annie Leibovitz. Na tle wnętrza kokpitu "Sokoła Millenium" widzimy Hana Solo (Harrison Ford) i jego drugiego pilota, Chewbaccę (Peter Mayhew), a towarzyszą im główne postacie z najnowszego filmu - droid BB-8, Rey (Daisy Ridley) oraz Finn (John Boyega). Ostatnia dwójka pojawia się w strojach, wystawionych jako rekwizyty z Epizodu VII już na Celebration Anaheim, a które prezentowaliśmy w tym newsie>>>. Poniżej możecie zobaczyć samą okładkę:
Zgodnie z zapowiedziami strony internetowej magazynu, w dniu dzisiejszym możemy się spodziewać jeszcze więcej materiałów z "Przebudzenia Mocy": zdjęć, filmików i wywiadów. Postaramy się Was informować o wszystkim na bieżąco!
KOMENTARZE (5)
Tym razem Bryan Young zajął się głośnym filmem Stevena Spielberga „E.T.” (E.T. the Extra-Terrestrial) z 1982. Tu już trudno mówić o inspirowaniu sagi, raczej należy skupić się na inspiracjach sagą.
Wpływ między „Gwiezdnymi Wojnami” a „E.T.” Stevena Spielberga jest prawdopodobnie dużo bardziej wzajemny niż w przypadku wielu innych filmów, które śledziliśmy w tej kolumnie, ale z pewnością nie mniej ważny. Zanim jednak porozmawiamy o filmie, ważne jest by zrozumieć kontekst okresu jego premiery. „E.T.” wyszło w 1982 w mrocznych czasach dla kina pomiędzy premierami „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Han był wciąż zamrożony w karbonicie, Darth Vader mógł skłamać lub nie o swoim ojcostwie, a Boba Fett stał się wrogiem publicznym numer jeden za sprowadzenie Vadera do naszych bohaterów.
„E.T.” to kulturowy fenomen, ale też pierwszy film, który wysadził „Gwiezdne Wojny” z najwyższego miejsca na liście najlepiej zarabiających filmów wszechczasów. Gdy pokonano „Gwiezdne Wojny”, George Lucas wykupił całą stronę reklamową w „Variety” by pogratulować przyjacielowi. W reklamie znajdował się Han i Luke z medalami unoszącego E.T. na swoich ramionach podczas świętowania. Artoo miał nawet naklejony napis „I love E.T.”
„E.T.” opowiada historię chłopca, który wchodzi w kontakt z lubującą pokój obcą formą życia, która została pozostawiana na Ziemi przez swoich towarzyszy. Elliot, którego grał Henry Thomas, buduje wieź z istotą, uczy ją wszystkiego co potrafi i stara się go chronić przed rządem, który chce go zbadać i przeanalizować wnikliwie. Gdy zrozumiał, że najlepszą rzeczą dla E.T. jest odstawienie go do domu, Elliot, jego rodzeństwo i przyjaciele pracują razem pomimo marnych szans, starają się odesłać istotę do domu.
Film w pewien sposób odbija trudy słabo wyposażonej Rebelii starającej się zrobić to co powinno się i mierzącej się z potężnymi instytucjami rządowymi, motyw ten nie będzie bardziej widoczny niż wtedy, gdy wyszedł „Powrót Jedi” rok później. A kto z nas w późniejszych latach nie udawał w jakimś stopniu, że nasze rowery mogą latać na niebie, czy że są to imperialne speedery?
Dodatkowo John Williams jest tu kompozytorem, udało mu się oddać to samo emocjonalne uczucie co w „Gwiezdnych Wojnach”, przynajmniej w kontekście muzycznym.
A gdy Elliot uczy E.T. co to znaczy być dzieckiem wczesnych lat 80. Oczywiście pokazuje mu zabawki z „Gwiezdnych Wojen”.
– To jest Młotogłowy – mówi Elliot trzymając klasyczną figurkę. Potem przeskakuje do straszliwego końca Imperium – to jest Boba Fett.
Mając odpowiedni dystans czasu między tamtym okresem a dziś, łatwo zapomnieć, że wymówione imię Boba Fett po raz pierwszy w kinie padło nie w „Gwiezdnych Wojnach”, a z ust Elliota.
Spielberg w ten sposób sprawił, że dzieciństwo było realistyczne, uwierzytelnił tym samym realia filmu. Oczywiście figurki bardzo dobrze oddają tamten okres. Które dziecko nie miało wtedy obsesji na punkcie „Gwiezdnych Wojen”? Nie bez powodu Ben Afflec używał tej samej techniki w swojej „Operacji: Agro” (najlepszy film 2012).
Ale Spielberg nie oddaje tylko hołdów swojemu przyjacielowi w postaci zabawek. Idzie nawet o krok dalej. Gdy Elliot i jego rodzeństwo bierze E.T. na chodzenie po domach i proszenie o cukierki na Halloween, zakładają na niego białe prześcieradło i wychodzą na zewnątrz. Mijają kogoś przebranego za Yodę i w tym momencie młody kosmita mówi:
– Dom! – krzyczy powtarzając – dom!
Czy to miało znaczyć, ze oryginalnie Yoda przypomniał E.T. któregoś z towarzyszy, czy może E.T. rzeczywiście pochodzi z odległej galaktyki, tego nie możemy być pewni. Ale George Lucas może. W 1999 wraz z premierą „Mrocznego widma” nabraliśmy pewności, ze E.T. nie pomylił się, widząc Yodę. Powiedział „dom”, bo tak sądził. W scenie w senacie na Corsucant, gdy królowa Amidala zgłasza wotum nieufności przeciw przywództwu kanclerza Valoruma, trzech członków rasy E.T. (może nawet sam E.T.) jest zauważalnych. Mają własną senacką platformę i głosują jak reszta. To był moment, w którym musiałem przemyśleć cały film Spielberga, gdy to zobaczyłem. W moim domu „E.T.” jest często oglądanym filmem. Co prawda ma rating PG, ze względu na język i poruszane miejscami tematy, jest też ukochany przez wszystkich, a moje dzieci oglądały je odkąd były brzdącami. Jest miejscami dość mocny i uczy dzieci słów zabawnych, ale nieodpowiednich, jednak z pewnością jest perfekcyjny dla całej rodziny. A z pewnością jest dziś równie aktualny, co w dniu w którym go stworzono. To też dobry punkt wyjścia by pokazać swoim dzieciom „Spokojnego człowieka” Johna Wayne’a. Zaufajcie mi.
Podobieństwo jest widoczne w wielu miejscach, ale kwestia walki z systemem, czy to rządem, czy Imperium to raczej temat aktualny dla pewnego pokolenia, o czym Young chyba zdaje się zapominać. Reszta to nawiązania i żarty, które robili sobie dwaj przyjaciele. Zresztą w artykule Young wspomina o reklamie w gazecie, którą wykupił George. Jednak gubi tu cały kontekst. Steven Spielberg zrobił coś podobnego, gdy Lucas „Gwiezdnymi wojnami” pokonał jego „Szczęki”. To zaczęło pewną tradycję o której pisaliśmy tutaj.
Natomiast co do samego E.T. w senacie, to również o tym pisaliśmy, także o tym z jakiej rasy jest E.T.
A na koniec warto dodać, że w E.T. wystąpił w jednej z ról Harrison Ford, ale sceny z nim usunięto (choć czasem można je znaleźć na dodatkach), a jedną z producentek filmu jest Kathleen Kennedy.
KOMENTARZE (0)
Podobnie jak w przypadku pierwszego zwiastuna, tak i tym razem postaramy się, posiłkując Internetem, rozłożyć go na czynniki pierwsze.
Wpierw widzimy nowe (kolorystycznie) logo Lucasfilmu, a następnie słyszymy muzykę Johna Williamsa, która wprowadza nas w zwiastun. Możemy przypuszczać, że jego muzyka to nowa aranżacja, nagrana jeśli nie do filmu, to przynajmniej na potrzeby zwiastuna.
Rzut oka na planetę Jakku. Ujęcie jest długie, w stylu westernów Johna Forda. Za projekt niszczyciela rozbitego na pustyni odpowiada Doug Chiang. Lokacje zostały nagrane w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Poza niszczycielem w piasku widać też starego X-winga. Pojazd przelatujący przez kadr prawdopodobnie należy do Rey.
Z informacji o DLC do nowego „Battlefronta” wiemy, że bitwa o Jakku ma miejsce jakiś rok po bitwie o Endor. Tu widzimy niszczyciel klasy Imperial, ale to nie jedyny niszczyciel rozbity na tej planecie.
Gdy obraz ulega ściemnieniu Mark Hamill zaczyna mówić swoją kwestię. J.J. Abrams twierdzi, że połączył kwestię specjalnie nagraną na tydzień przed premierą trailera z tą z "Powrotu Jedi". Może stąd pojawia się słowo „has” zamiast „had” w przypadku Vadera. W „Powrocie Jedi” wypowiedź Luke’a jest trochę inaczej zmontowana. Fragment „Ty również masz tę moc” pojawia się przed „Moc jest silna w mojej rodzinie”. Wszystkie wypowiedzi Luke’a pochodzą z dialogu między nim a Leią na Endorze.
Jak widać maska Vadera nie spłonęła do końca na Endorze. Ktoś musiał ją stamtąd zabrać, przypuszczalnie osoba z Imperium. Maska jest wystawiona na jakimś podeście, jakby w muzeum. Przed kamerą stoi postać, która jej się przygląda. Wygląda tak jakby ktoś zbliżał się do maski. Podobnych ujęć w zwiastunie jest więcej.
R2-D2 i Luke przy ognisku. Nie wiemy jaka to jest planeta, raczej nie jest to scena tuż po Endorze, jak próbowały sugerować niektóre źródła. Luke ma tu strój przypominający bardziej Obi-Wana Kenobiego z „Nowej nadziei” oraz nową rękę, która już nie jest pokryta syntetyczną skórą. Dodatkowo ma tam pazury, przypomina to trochę niektóre z starszych konceptów Kylo Rena.
Z dialogów możemy przypuszczać, że ktoś podaje miecz świetlny Anakina Skywalkera Lei (Carrie Fisher). Po prawej stronie widać niskiego obcego. Prawdopodobnie w tę rolę wcieliła się Lupita Nyong’o. Ręka jest bardziej dziecięca, niż należąca do dorosłej kobiety. Być może potwierdza to doniesienia, że Lupita gra jedynie twarzą, a tułów jej postaci gra ktoś niski. O tym, jak Lupita gra w mo-cap pisaliśmy tutaj.
W tle bardzo niewyraźnie widać droidy. Leia ma też jakiś pierścień na ręku.
Tu następuje ściemnienie i informacja, że film pojawi się na Gwiazdkę.
X-wingi lecące w formacji. Prawdopodobnie tło nagrano w Lake District w Anglii (więcej).
Poe Dameron (Oscar Isaac) uśmiecha się. Ma na sobie czarno-czerwony hełm. Jest właścicielem czarnego X-Winga. Sama scena z myśliwcami jest prawdopodobnie częścią tej samej sekwencji, którą widzieliśmy w pierwszym zwiastunie.
Kylo Ren podnosi swój miecz, prawdopodobnie atakuje kogoś. Za nim stoją szturmowcy. To część sceny, która potem jest kontynuowana.
Rey (Daisy Ridley) i Finn (John Boyega) oraz BB-8 uciekają. Zdjęcia zostały nagrane w Abu Zabi. Widzieliśmy te miejsca na zdjęciach, które przeciekły. Finn ma cywilny strój przypominający trochę ubranie Luke’a z końcówki „Nowej nadziei”. Rey ma nową broń, która przypomina jakiś kij, tudzież pałkę mocy czy elektropałkę. Nie rozstaje się z nią w ogóle, w zwiastunie pierwszym widać ją zaczepioną na ścigaczu. Luźno bo luźno, ale przypomina podwójny miecz świetlny Dartha Maula, zawiera pewne łudząco podobne elementy. W lewym górnym rogu widać TIE Fightera, który prawdopodobnie ich ściga.
Kontynuacja sceny z Kylo Renem. Za nim widać szturmowców First Order, a także pożar i jakieś osoby, być może to zakładnicy lub mieszkańcy. Zatem prawdopodobnie ujrzymy pacyfikowanie jakiejś wioski, osady czy miejscowości. Ren wskazuje na kogoś, jakby używał Mocy. Być może jest to te samo miejsce, na które przeprowadzano desant w pierwszym zwiastunie.
Scena na lodowej planecie. W tle widać czarno-białe TIE Fightery oraz wojska First Order, głównie szturmowców i śnieżnych szturmowców. W tle widzimy nowe godło First Order, trochę przypomina ono godło Republiki (z „Ataku klonów”), ale kolorystycznie kojarzy się też z Red Hot Chili Peppers. Samo miejsce jest prawdopodobnie bazą lub fortecą uzbrojoną działami. W loży honorowej znajdują się jakieś osoby, patrząc po stroju nie ma tam Kylo Rena. Są tam także szturmowcy z naramiennikami jak w „Nowej nadziei”, czyżby generałowie lub oficerowie?
Szturmowcy stojący przed lożą zaś spoglądają w jedną stronę, oglądają się za czymś.
Rey wygląda na trochę zdenerwowaną. Nie wiemy na jakiej jest planecie. Być może to coś, co znajduje się przed nią to lód, wskazywałoby to na planetę lodową.
Dwa nowe TIE Fightery przelatują przez dym zniszczonego czegoś. Wygląda to na element potyczki na Jakku.
TIE Fighter atakuje okręt First Order, w tym szturmowców i inne TIE Fightery. Ten strzelający TIE ma nieco inną konstrukcję, w tym zdecydowanie inną owiewkę. Zamontowanie działka też jest dużo niżej niż w TIE, może nawet jest podwieszone pod (taka wieżyczka?). W tle widać nowe statki, które w innej scenie eskortują ten prom o długich skrzydłach.
Finn ściąga swój hełm. Widać na nim jakąś odbitą rękę.
Nowy gwiezdny niszczyciel, prawdopodobnie należący do First Order i Kylo Rena. Wokół niego widzimy też nowy prom, oraz cztery mniejsze jednostki. Prom swoją stylistyką przypomina nieco statki z komiksowego „Dziedzictwa”. Z drugiej strony skrzydła wpasowują się trochę w ewolucje Lambdy.
Chromowany szturmowiec. Podobno w tej roli zobaczymy Gwendoline Christie. Sekwencja jest kręcona w jakiejś bazie, być może to ta sama lodowa planeta, na której widzieliśmy już fortecę. Po lewej mamy coś co wygląda na jakąś skałę i przejście.
BB-8 wygląda na korytarzu „Sokoła Millennium”. Wygląda trochę jakby się zakradał.
Kolejne ujęcie Rey, tym razem już na Jakku.
Wystraszony Finn, któremu rękę podaje Rey. W tle zniszczona osada na Jakku.
TIE Fighter ściga „Sokoła Millennium”, który wlatuje w dysze rozbitego niszczyciela klasy Super. Akcja dzieje się na Jakku. Przy strzałach widać w jaki sposób J.J. Abrams będzie używał swoje rozbłyski, zdecydowanie bardziej subtelnie niż choćby w „Star Treku”. Zresztą ta scena ma też inną dynamikę kamery, co także widzieliśmy już na pierwszym zwiastunie. Zatem zdjęcia będą bardzo zróżnicowane w zależności od sceny.
Nowy wygląd pilota imperialnego (albo raczej First Order), prawdopodobnie w TIE Fighterze.
„Sokół Millennium” dalej lata w superniszczycielu. TIE Fighter wysadza jakąś rurkę. W tej scenie także widać subtelną grę światłem.
Ściemnienie. Słyszymy głos Hana: „Chewie”.
A następnie widzimy Hana Solo (Harrison Ford) w klasycznej koszuli, w czarnym płaszczu, z blasterem w dłoni i Chewbaccę (Peter Mayhew) na pokładzie „Sokoła” oraz słyszymy kwestię: „Jesteśmy w domu”. Kusza Chewbaccy nieznacznie różni się od tej z oryginalnej trylogii. Pod lufą nie ma kolejnego otworu, zaś łęczysko wydaje się nieco węższe. Ustawienie postaci jest identyczne jak w jednej ze scen z klasycznej trylogii.
KOMENTARZE (32)
Kontynuujemy cykl o pierwszym dniu zdjęciowym. Dziś zajmiemy się V Epizodem.
Podobnie jak w przypadku „Nowej nadziei” tak i przy „Imperium kontratakuje” zdjęcia rozpoczęto na lokacji. Tym razem działy się one na lodowej planecie Hoth, którą udawała mała miejscowość zwana Finse w Norwegii. Ponieważ okazało się, że „Gwiezdne Wojny” robią się coraz bardziej popularne, wpierw, 28 lutego 1979 w Oslo zorganizowano konferencję prasową. Zdjęcia miały się zacząć 5 marca 1979. Harrison Ford miał dolecieć później, gdyż sceny z nim przewidziano dopiero na drugi tydzień zdjęciowy. Za to Carrie Fisher bardzo chciała przyjechać, choć nie miała żadnych scen na zewnątrz, to jednak zrobiła wszystko, by nie stracić atmosfery zdjęć na lokacji.
Przez następne dwa dni, obsada i ekipa opuściła Oslo, ale podobnie jak w przypadku „Nowej nadziei”, tak i tym razem nie wszystko szło po myśli producentów. Nie było wystarczającej liczby portierów, którzy mieli przenieść bagaże z hotelu do autobusu a następnie do pociągu. Za dużą część bagaży odpowiadali też Mark i Marilou Hamillowie, którzy spodziewali się, że ich syn Nathan może się urodzić przypadkiem na lokacji, więc się przygotowali do tego. Żeby było ciekawiej, na dworcu ekipa nie trafiła na pociąg na trasie Oslo-Bergen, czekali na innym peronie, a potem gdy się spostrzegli, biegli, by zdążyć.
5 marca 1979 już w Finse pogoda tak mocno się zepsuła, że śniegi zasypały tunele, pociągi więc przestały dojeżdżać, a ekipa filmowa została odcięta od świata. Za to obfite opady tym razem przynajmniej nie kolidowały tak mocno ze zdjęciami, jak to było w Tunezji. Tak przynajmniej wydawało się na początku, bo przecież to tylko więcej śniegu. Niestety okazało się, że z powodu jego nawału nie da się dojechać na lodowiec, gdzie przygotowano już dwie bazy w których miano kręcić zdjęcia bitwy.
W teorii ekipa była przygotowana na mrozy, jednak, jak się okazało, nie na takie. Irvin Kershner, który przejął reżyserowanie od George’a Lucasa, szybko odkrył, że w grubych rękawicach nie da się robić notatek na papierze, a także że jego magnetofon zamarza, gdy próbują go używać, oraz że soczewki kamery szybko zaparowują. Kershner zrozumiał wtedy proroczą radę Lucasa, żeby nie spodziewać się, że wszystko zadziała tak jak zapewniała ekipa.
Irvin jednak był bardzo zdeterminowany, by rozpocząć produkcję planowo. Zdecydowano więc, że zdjęcia rozpoczną się z tyłu hotelu. Mark Hamill występował w scenie ucieczki przed Wampą na pustkowiach Hoth. Dodatkowo w zdjęciach mieli brać udział Denis Lawson (Wedge Antilles), Peter Mayhew (Chewbacca) i Des Webb (Wampa), ale ostatecznie tego dnia nie brali w nich udziału. Oczywiście to Marka wyrzucono na śnieg, zaś większość ekipy przebywała w tym czasie w hotelu.
Kershner uznał, że nie będzie też przedłużać tu zdjęć, więc zadzwoniono do Harrisona Forda z prośbą, by przyjechał jak najszybciej, by wziąć udział w swoich zdjęciach. Wziął on wieczorny samolot z Londynu do Oslo. Tyle, że Finse było wtedy odcięte od świata. Ford pojechał pociągiem do Geilo, ośrodku narciarskiego jakieś 30 mil od Finse. Stamtąd jadąc taksówkami udało mu się dotrzeć do Ustaoset (7 mil bliżej), gdzie czekał na niego kierownik produkcji Bjorn Jacobsen, który przyjechał pługiem śnieżnym i miał ze sobą butelkę wódki. Razem dotarli koło północy do Finse i byli gotowi do zdjęć następnego dnia.
Zaczynamy od nowego wycieku. Na razie nie ma praktycznie żadnych zdjęć z filmu, nie licząc tego, co pojawiło się przy zwiastunie. Nie wiemy też nic o produktach, ale te powstają. Jak choćby puzzle z Kylo Renem. Nie ma informacji kto jest producentem, ale wygląda na to, że mamy tu fragment finalnej wersji maski. Trochę się różni niż koncepty, które już wyciekły.
Na razie pozostaje nam odliczać czas do zwiastuna. Kolejne źródła potwierdzają, że zobaczymy go w czwartek na rozpoczęcie Celebration. Panel będzie transmitowany w 23 krajach, ale nie w Polsce. Transmisja rozpocznie się o 19:00 naszego czasu, ale J.J. Abrams, Kathleen Kennedy i ich goście pojawia się raczej chwilę później. Tak więc do 20:00 powinniśmy zobaczyć jak wygląda drugi zwiastun, a także pierwszy plakat. Premiera plakatu także jest potwierdzona przez różne źródła z wyjątkiem oficjalnych. O tym, że będzie to na Celebration, trochę ironicznie pisaliśmy w lutym.
Tymczasem o filmie wypowiedział się ostatnio Andy Serkis. Aktor przyznał, że nie dotrzymał tajemnic i wygadał wiele spraw swojej żonie. Tłumaczył, że w domu pomaga ona mu ćwiczyć jego dialogi, więc i tak wszystko wie. Oczywiście jak wszyscy aktorzy jest bardzo podekscytowany możliwością grania w sadze, bardzo podoba mu się scenariusz, Abrams jako reżyser i to wszystko, co może powiedzieć.
Doug Chiang także udzielił wywiadu. Opowiadał o tym, że ich praca jest teraz dużo trudniejsza niż wcześniej, gdyż nie ma z nimi George’a Lucasa, który wyznaczał kierunek. Teraz artyści sami muszą dojść do tego jak mają wyglądać „Gwiezdne Wojny” bez ich twórcy. Jednocześnie Chiang, który pracował w Lucasfilmie już przy „Mrocznym widmie” wspomina, że wiele się od mistrza nauczył. Praca bez Lucasa z jednej strony jest bardzo dużym wyzwaniem, ale jego dziedzictwo jest ogromne. Wynika w dużej mierze z sposobu pracy. Z Georgem tworzyli olbrzymi wszechświat, mnóstwo projektów, z których zaledwie niewielka część ostatecznie trafiła do filmu. Teraz często bazują na tym, czego nie wykorzystano.
Oscar Isaac także wciąż promuje „Ex Machinę” i udziela wywiadów. Parę razy opowiedział historię o swoim wujku, którego zabrał na plan. Przyznał też, że sam jest wielkim fanem sagi, także prequeli i opowiadał, że na ostatniej premierze („Zemsty Sithów”) był w kostiumie gonka. Jednak gdy pojawił się na planie, dopiero gdy usłyszał głos Anthony’ego Danielsa zdał sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę. Wspomniał też o tym, że gra pilota (co wiemy ze zwiastuna), więc poszedł po radę do Harrisona Forda, który jak wiemy jest pilotem. Zapytał go o to jak się zachowywać w kokpicie, co robić, na co patrzeć. Ford mu powiedział, że to wszystko jest podróbką, a w dodatku akcja dzieje się w kosmosie, więc z pewnością da sobie radę. Sam Isaac dodatkowo potwierdził, że przygotowywał się do roli pilota, czytając o prawdziwych pilotach myśliwców z czasów wojen, to go inspirowało.
KOMENTARZE (8)
Zaczynamy od wieści związanych z Celebration i panelem o „Przebudzeniu Mocy”. Podobno ma się on nazywać „Rise of the Force”. Otóż wygląda na to, że Lucasfilm i Disney chcą by ten panel był bardzo ważny. Po pierwsze rozpoczną właśnie od niego, poza główną salą, będzie retransmitowany do pozostałych. Dopiero po nim rozpocznie się właściwe Celebration. Ale to nic, retransmisja będzie także dostępna w kilku innych miejscach, niektóre źródła mówią o 23 krajach. Zostaną tam zorganizowane specjalne pokazy. Na razie wiemy o Francji, Niemczech, Holandii, Hiszpanii, Słowenii, Finlandii, Belgii, Austrii, Dani i Wielkiej Brytanii (Londyn, Empire, Leicester Square). O transmisji w naszym kraju na razie nic nie wiadomo. Panel poprowadzą J.J. Abrams i Kathleen Kennedy. Kolejne źródła zaś donoszą o tym, że wtedy będzie swą premierę mieć także pełny zwiastun VII Epizodu, który następnie zostanie dołączony do filmu „Avengers: Czas Ultrona”, pewnie też 16 kwietnia pojawi się w sieci. O tym pisaliśmy wiele razy, pierwszy raz jeszcze w grudniu zeszłego roku. Czego jeszcze należy spodziewać się po panelu? Ano gości. Pewne sugestie wskazują, że będzie to Luke, Leia, Han, Chewbacca, C-3PO i R2-D2. O ile Mark Hamill, Carrie Fisher, Peter Mayhew, Anthony Daniels czy Kenny Baker zostali potwierdzeni jako goście konwentowi, o tyle sensacją byłby tu Harrison Ford, który nie pojawia się często na konwentach. Aktor niedawno wyszedł ze szpitala (po swoim wypadku, więc kto wie, może da radę przybyć na ten jeden panel.
Swoją drogą warto dodać, że oficjalna strona konwentu reklamuje panel „Przebudzenia Mocy” zdjęciem planety Tatooine. Chyba więc trzeba uciąć wszystkie pogłoski, że pustynna planeta widoczna w zwiastunie zajawkowym to coś zupełnie innego.
Z innych wieści. J.J. Abrams po raz kolejny wypowiedział się na temat spoilerów. Przyznał, że poziom prób dotarcia do szczegółów, faktów i wieści jest tak duży, że nawet sobie tego nie wyobrażał. Stąd ta spora (jego zdaniem) ilość wycieków. Natomiast jego marzeniem jest to, żeby ludzie, pomimo wielu pogłosek, z których część jest prawdziwa, a część nie, mogli pójść na film i mogli się nim cieszyć, by mógł ich czymś zaskoczyć, mimo, że mogli przeczytać jakieś spoilery, których wcale nie chcieli poznać. Tym samym J.J. włączył się do dyskusji na temat etykiety spoilerów. Więc może warto czasem zastanowić się, co gdzie się pisze. Sam Abrams dodatkowo potwierdził, że film jest obecnie montowany.
O swojej wizycie na planie opowiedział też Simon Pegg, który jak przyznał, był tam parę razy. Nie mówił tym razem wprost, czy gra czy nie, choć wszystkie źródła wskazują na to, że ma w filmie swój udział. Inaczej byłby jedynym aktorem, który nie grał w filmie, a który się pojawił na imprezie z okazji zakończenia zdjęć. Pegg swoje wizyty na planie wspomina bardzo dobrze, mówił, że nigdy nie był na planie na którym wszyscy byliby tak przejęcie i oddani temu, co robią. Próba wchodzenia w klasyczną trylogię była dla wielu ludzi bardzo emocjonalna. Używają zarówno starych, sprawdzonych technologii, jak i wielu nowych. To nie będą żadne filmy w stylu retro, a raczej technologiczne dzieła. Według Pegga mają one być tym wszystkim, czego pragnęliśmy 16 lat temu, a nie dostaliśmy. Pegg dodał też, że na jedną z wizyt na plan zabrał swoją córeczkę, która spotkała tam BB-8. Usiadła z nim i mówiła do niego. Operatorzy kierowali nim zdalnie. Potem nie chciała wracać, na koniec uściskała go.
Hollywood Reporter zastanawia się natomiast nad tym jak sequele wpłyną na kariery młodych aktorów. Zdaniem redaktorów, sześć filmów wykreowało zaledwie jedną megagwiazdę - Harrisona Forda, a nawet Natalie Portman miała przez nie trudności (więcej). Filmy te też nie pomogły w karierze ani Liamowi Neesonowi, ani Ewanowi McGregorowi, choć też nie zaszkodziły tak bardzo jak Alecowi Guinnessowi (który pod koniec życia został Obi-Wanem, pomimo wielu ról w które się wcielał). Natomiast Mark Hamill, Carrie Fisher, Jake Lloyd i Hayden Christensen kariery filmowej nie zrobili. Czy John Boyega, Daisy Ridley, Domhnall Gleeson, Adam Driver, Oscar Isaac czy nawet Lupita Nyong’o podzielą ich losy? Nie wiadomo. Jeden z agentów kogoś z tej szóstki twierdzi, że kontrakt na „Gwiezdne Wojny” czy udział w innej takiej franczyzie jest trochę jak cyrograf. Z jednej strony wiążą się z tym kolejne filmy, które są kręcone dość często, czasem nawet rok w rok, z drugiej zaś zamyka to drogę do innych franczyz. Ani aktor tego nie chce, ani producenci. W dodatku aktorzy często muszą podpisać kontrakt bez czytania scenariusza, stają się znani z jednej roli, która naznacza ich karierę. W dodatku roli na której zarabiają stosunkowo niewiele. Zarobki nowych aktorów są w widełkach od 65 tysięcy do 125 tysięcy USD. Przy kolejnych filmach ta suma może wzrosnąć, jednak największą wartością udziału w „Gwiezdnych Wojnach” jest rozpoznawalność postaci, którą się gra. Nie każdemu udaje się to przekuć na własną rozpoznawalność, ba może nawet utrudnić to zadanie.
Na koniec jeszcze jedno zdjęcie z produkcji. Przedstawia Marka Hamilla płynącego na lokację na Skellig Michel.