TWÓJ KOKPIT
0

Harrison Ford :: Newsy

NEWSY (504) TEKSTY (6)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Kolejna akcja charytatywna

2015-11-30 22:55:55

W zeszłym roku pisaliśmy wielokrotnie o akcji charytatywnej z udziałem J. J. Abramsa i ekipy "Przebudzenia Mocy". Fani, wspierając Force for Change, zebrali ponad 4 mln dolarów. Przypomnieć sobie to możecie w tym miejscu. Nie na darmo o tym wspominamy, bowiem Abrams wraz z ekipą Epizodu VII kolejny raz bierze udział w akcji charytatywnej.

Za pośrednictwem portalu Omaze można przekazać pieniądze, które zostaną podzielone na piętnaście różnych celów. Każdy z nich wybrany został przez inną osobę z filmowej ekipy. Akcję wesprzeć możecie w tym miejscu. Wspierając ją można również wygrać spotkanie z aktorami podczas premiery filmu.

Poniżej natomiast możecie zobaczyć filmiki promujące wspomnianą akcję.




KOMENTARZE (3)

Pentatonix w hołdzie Star Wars

2015-11-27 11:03:02 YouTube

W zeszłym tygodniu podczas tegorocznej ceremonii rozdania nagród American Music Awards 2015, odbyła się krótka chwila poświęcona na uhonorowanie twórczości Johna Williamsa, w tym muzyki z Gwiezdnych Wojen. Najpierw J. Lo. przedstawiła nowy klip z "Przebudzenia Mocy", a potem Harrison Ford (Han Solo) przedstawił krótko twórczość mistrza Williamsa i zaprosił do wysłuchania muzycznej laurki wykonanej przez orkiestrę symfoniczną, oraz najpopularniejszą obecnie grupę wokalną Pentatonix. Zupełnie przez przypadek transmisję z tej ceremonii emitowała stacja ABC, która należy do korporacji Disneya. Całość można obejrzeć poniżej:


KOMENTARZE (8)

Co w prasie piszczy

2015-11-21 08:46:59

Disney ma powody do radości. W samych tylko Stanach sprzedano już bilety na „Przebudzenie Mocy” o wartości 54 milionów USD. I to wciąż na niecały miesiąc przed premierą. Jedna trzecia tej sumy pochodzi z IMAXów. Szacuje się, że liczba ta może dojść do 100 milionów USD. Poprzedni rekord w tej dziedzinie należał do filmu „Mroczny Rycerz powstaje”, ale tam wynosił zaledwie 25 milionów USD. Warto pamiętać, że bilety na premierowy weekend wciąż są dostępne i pewnie długo będą. Nawet przy takich filmach jak „Avengers”, które zarabiają po 200 milionów USD w pierwszy weekend, sprzedane zostaje jakieś 65% procent biletów.

Magazyn „Empire” z okazji „Przebudzenia Mocy” również przygotował serię artykułów o filmie. Niestety nie są aż tak rozbudowane jak te w „Entertainment Weekly”, przynajmniej to co do tej pory ujawniono. Gazeta trafi do sprzedaży 26 listopada, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej. Ale i tak jest parę rzeczy na które warto zwrócić uwagę.

Pierwszy artykuł dotyczy Kylo Rena, w którego wciela się Adam Driver. Jak wiemy nie jest Lordem Sithów, raczej kimś, kto jest sojusznikiem Snoke’a i Najwyższego Porządku. No i ma obsesję na temat Dartha Vadera. Adam Driver twierdzi, że jego postać jest kimś w stylu fanatyka religijnego. On nie postrzega tej postaci jako złej osoby. Ren i mu podobni szczerze wierzą w słuszność swojej sprawy i to, że ich działania są moralnie uzasadnione. Dlatego są tak niebezpieczni i nieprzewidywalni.

Kolejnym bohaterem przedstawianym przez „Empire” jest konstabl Zuvio. Pojawił się już wcześniej przy okazji figurek i kolorowanek, ale dopiero teraz widzimy jak będzie naprawdę wyglądać w filmie. Wiemy, że jest pozbawiony humoru, twardy i pilnuje porządku na jednym ze światów granicznych, czyli na Jakku. „Empire” nie mówi o nim wiele więcej, ale mają dość dobre zdjęcie.



Kolejny artykuł koncentruje się na Andym Serkisie, który wciela się w Snoke’a . Aktor wspomniał, że podczas pierwszego dnia na planie stał na podium wysokości 25 stóp (7,62 metra) i udawał postać, o której niewiele wiedział i zupełnie nie ma pojęcia jak ona wygląda. W scenie towarzyszyli mu Adam Driver i Domhnall Gleeson, których prawie nie widział, ale musiał z nimi grać. Użyto tam także metody „Kongolizera” jak to określa Andy. Chodzi o to, że głos Serkisa wydobywał się z olbrzymich głośników, dzięki czemu wszyscy mieli wrażenie dystansu. Aktor zaś starał się go obniżyć na tyle na ile mógł. Andy używał tej metody na planie „King Konga” stąd nazwa.
I tu ciekawostka, bo we wcześniejszym wywiadzie Serkis mówił, iż Snoke jest wielki i wysoki. Niektórzy uznali, że z pewnością będzie miał ponad 7 metrów wysokości. Ale to nie jedyna możliwość. Być może znów sięgnięto po niewykorzystane projekty Ralpha McQuarriego. Jak choćby ten, który dobrze oddaje dystans. Oczywiście na razie nie ma żadnych wskazówek, która z wersji mogłaby być prawdziwa. Być może żadna.



Niewiele dowiedzieliśmy się też z artykułu o Johnie Boyedze. Młody aktor wspomina, że jak przyszedł do niego człowiek z mieczem świetlnym, to John trzymał ten miecz cały dzień. Ściskał, bawił się nim, cieszył i nie pozwolił nikomu go dotknąć.

Ale nie tylko w „Empire” są nowe artykuły. Greg Grunberg udzielił z kolei krótkiego wywiadu Entertainment Weekly. Wspomniał, o swojej pracy na planie. Gdy J.J. Abrams wciąż krzyczał „ciecie, cięcie”, Greg zaczął sobie oglądać to co już nakręcono. Abrams podszedł do niego i zapytał, co robi i dlaczego ogląda film, jak go dopiero kręcą. Tak nie wolno, powiedział reżyser.
Aktor wspomniał też ,że gra w scenie, gdy przy stole stoi razem z Carrie Fisher i Harrisonem Fordem. Dla Grunberga było to jak spełnienie marzeń i dodał, że Carrie jest wspaniała, a i Fordowi nic nie brakuje. Mówił też, że razem z Abramsem oglądali „Nową nadzieję” w kinie AVCO. Dla przypomnienia taki też kod miał Epizod VII, ale to już wiemy.

Tak w nawiązaniu do nie pokazywania „Przebudzenia Mocy” na różnych ceremoniach wręczenia nagród. Disney dopiął swego, przynajmniej częściowo. AFI przeniosło swoją ceremonię z 7 na 16 grudnia. Wtedy już będzie można pokazać VII Epizod. Oficjalny powód, pod koniec roku wchodzi wiele ciekawych filmów.

Są też artykuły w „Wired”. Również zapowiedzi, bo magazyn się ukaże dopiero 10 grudnia. Pierwszy z nich jest poświęcony kostiumologowi nowego filmu. Michael Kaplan przyznał, że dużą inspiracją był dla niego John Ivy i jego produkty Apple’a. Szturmowcy są biało czarni, są też plastikowi. Jednocześnie trzeba było ukazać, że minęły trzy dekady, tak w naszym świecie jak i w „Gwiezdnych Wojnach”. Technologia się zmieniła. Kostiumy (a jest ich 1500) są prostsze. W szczególności szturmowcy, przy czym ich zbroje mają lepiej być przygotowane do walki niż te z lat 70. Zresztą technologia wyrobu jest inna. Dziś też używa się dużo cieńszego plastyku. Maska Kylo Rena powstała po prośbie Abramsa, by dzieci chciały zobaczyć ten film. Ren natomiast dość mocno emuluje strój Vadera. Kostium kapitan Phasmy początkowo w ogóle nie miał być użyty. Powstał tylko dlatego, że Kaplan miał taki kaprys. Podobało mu się to by połączyć szturmowca z bardziej klasyczną zbroją. Narysował coś takiego. Powiesił na ścianie. Zostało. Aż pewnego dnia zauważyła to Kathleen Kennedy. Stwierdziła, że to jest fantastyczne, pokazała Abramsowi, któremu też się to spodobało, więc stworzył rolę kapitan Phasmy. Co prawda metal, który odbija światło to problem dla filmowców, ale jak Michael zauważa, to nie jego działka. Ważne by kostium wyglądał wspaniale.



Innym wielkim twórcą nowych „Gwiezdnych Wojen” jest Neal Scanlan, właśnie mu poświęcono kolejny artykuł. Neal jak sam twierdzi, był już na emeryturze. Dostał Oskara za „Babe – świnkę z klasą”, stworzył też „Prometeusza” i wiódł sobie spokojne życie, gdy dostał telefon. Tym sposobem odpowiada za stworzenie ponad stu droidów i obcych, zarówno nowych ras jak i tych znanych. 4 lub 5 to całkowicie protetyka, natomiast większość powstało dzięki kombinowaniu metod, w szczególności z animatroniką. Są zarówno stwory proste, gdzie mamy kogoś w kostiumie z animatroniczną głową, ale też duże, obsługiwane przez 5-6 osób.
Scanlan wspomina, że Abrams chciał znaleźć DNA oryginalnej trylogii, dlatego zwrócił się ku fizycznym efektom i ku pracom Ralpha McQuarriego czy Joe Johnstona. Chodziło też o to, by ludzie automatycznie patrząc na nowe postaci czuli, że to są „Gwiezdne Wojny”.
Luggabeast, którego już widzieliśmy na zdjęciach, powstał w dużej mierze pod wpływem filmu Stevena Spielberga „Czas wojny”. W rozmowie między Abramsem a Scanlanem, twórca stworów powiedział, że jest w stanie osiągnąć nawet coś więcej niż tam stworzono (nie we wszystkich scenach konia gra tam koń).
Chociaż efekty w filmie są praktyczne, tym razem Abrams dał wolną rękę Scanlanowi. Niektórym współtwórcom, jak choćby scenografom, zalecał korzystanie z technik z lat 70. Tutaj, przy tej skali, zespół Neala używa nowocześniejszych metod, w tym drukarek 3D. Dzięki temu praca idzie dużo szybciej. Dodatkowo wszystko jest w komputerze, zarówno projekt jak i skan. W sumie jest nawet dużo więcej, ponieważ zespół Scanlana przygotował też makietę głowy Maz Kanaty, która jak wiemy jest postacią cyfrową (w dodatku motion-capture i wciela się w nią Lupita Nyong’o). Praktyczne efekty to także łączenie różnych technik. Dlatego więc najpierw stworzono makietę Maz Kanaty w naturalnej wielkości, a dopiero potem, razem z ruchami Lupity wykorzystano to do animacji.
Efekty cyfrowe pozwalają też na pewne oszustwa. BB-8 w niektórych scenach jest kukiełką, ale to wszystko można ładnie wymazać. ILM dodaje też głębi, poprawia oczy stworów, czy czasem coś domaluje. Dlatego też J.J. nalegał, by wszystko co zostanie zanimowane nie różniło się od stworów animatronicznych.
Scanlan na razie nie ma szans by wrócić na emeryturę. Pracował przy „Rogue One” a teraz intensywnie pracuje nad Epizodem VIII.

Magazyn „Wired” ma też sporą listę zdjęć rekwizytów, można ją obejrzeć tutaj.



Na sam koniec jeszcze jedna informacja. „Przebudzenie Mocy” zostało przygotowane tak, by nie tylko oglądanie w kinach IMAX było wyjątkowym przeżyciem. Warto zwrócić też uwagę na kina w systemie Dolby – zarówno Dolby Vision (obraz) jak i Dolby Atmos (dźwięk).
KOMENTARZE (11)

„Entertainment Weekly” ponownie o VII Epizodzie

2015-11-16 07:12:50

Na początek krótka informacja. John Williams skończył nagrywanie muzyki 14 listopada. Poinformował o tym technik pracujący przy nagraniu. Zatem zostało już tylko skończenie efektów specjalnych.

Kończy się rok, więc w USA rozpoczyna się sezon nagrodowy, a wraz z nim specjalne pokazy filmów, także tych, które do szerokiej dystrybucji wejdą dopiero w przyszłym roku. Takie pokazy będą miały miejsce choćby około 1 grudnia, gdy będą wręczane nagrody krajowej rady recenzentów w USA. Disney zapowiedział, że z tej okazji nie będzie żadnych specjalnych pokazów „Przebudzenia Mocy”. Wszyscy muszą czekać do premiery.

„Entertainment Weekly” znów poświęciło kilka stron na „Przebudzenie Mocy”. Podobnie jak to miało miejsce w sierpniu, przeprowadzili wywiady z twórcami nowego filmu. Pierwszy z artykułów dotyczy Hana Solo.



Harrison Ford przyznaje, że choć kiedyś chciał, by Han Solo zginął, to teraz cieszy się, że ta postać wciąż żyje. Dzięki temu mógł zagrać w kolejnej części sagi, co dało mu możliwość interakcji z młodymi aktorami oraz innego podejścia do Solo. Harrison wspomniał też, że o ile ciężko jest mu stwierdzić, który samolot najbardziej lubi, albo które z pośród swoich dzieci najbardziej kocha, w sumie to nie wie nawet jaki smak lodów jest jego ulubionym, o tyle jednak gdy porównuje role Hana i Indy’ego, to zdecydowanie preferuje tego drugiego. Być może dlatego, że Indiana Jones jest tak inny, a Han Solo, zwłaszcza w „Nowej nadziei” jest bardziej Harrisonem Fordem, niż aktor chciałby przyznać.
Ford zapytany o to, czy Han Solo zmienił się i został mistrzem, twierdzi, iż jego postać nie aspiruje do roli jaką w „Nowej nadziei” odgrywał Obi-Wan Kenobi. Kwestia wiary w Moc, wcale nie jest odrzuceniem postaci starego Solo, a raczej związana jest z jego rozwojem.
Nie mogło też zabraknąć pytanie o Antologię o Hanie Solo. Ford niewiele wie na jej temat, poza tym, że ma dotyczyć młodego Solo. A swojemu następcy radzi rozmawiać z reżyserem, obejrzeć filmy i zrobić to po swojemu.
Rada z rozmawianiem z reżyserem jest o tyle ważna, że jak wspomina Ford, Oscar Isaac zapytał go jak się lata statkiem kosmicznym. (Pisaliśmy o tym w kwietniu). Oczywiście to jedna wielka ściema, to mniej więcej Ford powiedział, ale gdy kręcili „Nową nadzieję” to Harrison bardzo podobne pytanie zadał George’owi Lucasowi. Ten zaś stwierdził, że nie wie, więc trzeba tylko ponaciskać przyciski i udawać. Zresztą „torturowanie” Lucasa to coś, co Ford dobrze pamięta z czasów oryginalnej trylogii. Nie chodzi też o pytania jak coś zagrać, ale też jak wypowiedzieć pewne kwestie. Wiele razy wspominał George’owi by ten pisząc dialogi czytał je na głos, bo to pomaga. Wiele rzeczy da się napisać, ale niekoniecznie można to powiedzieć na głos.



Kolejny artykuł dotyczył księżniczki Lei.
W nowych „Gwiezdnych Wojnach” zobaczymy bohaterów, potwory, magię, niesamowite maszyny. Jest nawet zamek i księżniczka, ale w tym przypadku prawie nikt już jej tak nie nazywa. Obecnie nazywają ją generałem – twierdzi J.J. Abrams. Z wyjątkiem jednego momentu.
Rola Lei się zmieniła, spoważniała. Abrams bardzo się cieszy, że mógł ponownie zjednoczyć Carrie Fisher i Harrisona Forda, w szczególności w ich spotkaniu na lądowisku bazy Ruchu Oporu. W scenie pełnej czułości, ale też smutku. Wynika to także z drogi jaką przeszła Leia. Brakuje jej lekkiego humoru, który pamiętamy z klasycznej trylogii. Jej los jest obecnie zdecydowanie cięższy i poważniejszy. Zdaniem Fisher, Leia jest obecnie bardziej samotna, znajduje się pod dużą presją, wciąż jest bardzo oddana sprawie, ale jednocześnie jest zmęczona, może nawet pokonana, ale też wkurzona. Jednak wciąż się nie poddaje.

Więcej zdradzono na temat Maz Kanaty.
Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział, to ta mała ukryta w środku oficjalnego plakatu postać to Maz Kanata. Potwierdza to J.J. Abrams. Zresztą wszystkie spoty telewizyjne i zwiastun zdradzają na jej temat więcej niż nam się wydaje. Abrams miał pewien pomysł na to jak ta postać działa i co zrobi. Istotne są także gogle, które nosi. To ważny element tej postaci, dlaczego, zobaczymy w filmie. Reżyser potwierdza też, to co donosiło wiele plotek. Kanata była piratką przez długi czas, żyje ponad tysiąc lat. Od stu lat posiada zamek w tej wodnistej dziurze (jak nazwał jej planetę), a w środku jest bar taki jakich wiele w galaktyce. W filmie nie dowiemy się wiele o niej, o tym skąd pochodzi czy do jakiego gatunku należy, ale Abrams uspokaja. Po filmie przyjdą inne publikacje i to się wyjaśni. Czy chodzi o gry, komiksy lub książki, zobaczymy.
Maz ma być mądrym obcym, który w pewien sposób jest powiązany z mistyczną częścią uniwersum. Początkowo chciano zrobić ją za pomocą kukiełki, lecz gdy już wiedziano co czeka Kanatę zdecydowano się na motion-capture. Ponieważ większość postaci w jej zamku to praktyczne efekty, Abrams pilnował by się nie odróżniła od nich rażąco. Musiała być bardziej ruchliwa i odegrać większą rolę niż pozostałe stwory. Byli więc skazani na CGI, ale posiłkowali się też Lupitą Nyong’o. Aktorka cały czas była na planie, a potem miała jeszcze sesje mo-cap. Abrams jest bardzo zadowolony z pracy z nią.
Lupita twierdzi, że rozwijanie postaci mo-cap niewiele się różni od rozwijania normalnego bohatera. Dla niej była to pierwsza rola w takiej formie, więc musiała się wiele nauczyć pod okiem mistrza – Andy’ego Serkisa. Nyong’o wspomina też o oczach, które dla aktorki są ważnym elementem komunikacji na ekranie. Więc, to co dostała traktuje jako dar.



Niejako tym samym płynnie przechodzimy do artykułu o Andym Serkisie i jego roli.
Andy Serkis wspomina zaś, że po raz pierwszy w swojej pracy pojawił się na planie nie wiedząc jak jego postać będzie wyglądać. Tak mocno działa sekretność i tajemnicze pudełko Abramsa, ale nie tylko. Proces powstawania Snoke’a nie był jeszcze zakończony.
Najwyższy Przywódca Snoke to było wyzwanie, gdyż Abrams chciał wycisnąć tyle się da, a nawet pchnąć do przodu technologię motion capture. Więc gdy pierwszy raz Serkis zaczął z nim rozmawiać, jeszcze nie wszystko zostało wypracowane, formuła nie została ostatecznie ustalona. Zaczęło się więc od długie dyskusji jak grać tę postać. Postać się mocno zmieniała nie tylko w trakcie zdjęć, ale też długo po nich. Więc nawet gdy w sieci można znaleźć wczesne koncepty Snoke’a (jak ten poniżej), to dziś są one bardzo odległe od tego czym stała się ta postać.
Oczywiście Serkis był na planie, by złapać interakcję z innymi aktorami, ale proces prac nad jego postacią trwał na długo po zakończeniu zdjęć. Było kilka sesji podczas których Andy przebywał w Londynie w Imaginarium, podczas gdy J.J. Abrams instruował go z Los Angeles. Zmieniały się koncepty postaci, ale też sposób jej odgrywania.
Oczywiście ostateczny wygląd Snoke’a jak również jego motywy pozostaną sekretne aż do 18 grudnia. Ale Serkis trochę powiedział na temat swojej postaci. To nie jest miły facet, raczej w stylu takich, co knują latami i nie są impulsywni. Snoke jest enigmatyczny, w pewien sposób wrażliwy, ale przy tym bardzo potężny. Oczywiście ma swój wielki plan. Poniósł wiele szkód, lecz istnieje jakaś dziwna podatność innych na niego, co zdaniem Serkisa może być częścią jego planu.
Snoke’a nie dałoby się zagrać normalnie w makijażu. Po pierwsze jest bardzo wielki, zwłaszcza w skali z innymi postaciami. Jest wysoki. Również jego twarz jest tak stworzona, że nie dałoby się skorzystać z protetyki. To było by zbyt ekstremalne. Nie wchodząc w szczegóły on ma bardzo specyficzny układ kostny i układ twarzy. Tego by się nie dało zrobić w prawdziwym świecie. Snoke i Kanata to jedyne cyfrowe postaci w „analogowym” obrazie. Snoke jest nową postacią, nowo wprowadzoną. Ale ona doskonale wie, co się działo wcześniej i to, zdaniem Serkisa, w bardzo dużym stopniu.



Kolejny artykuł dotyczy Luke’a Skywalkera.
Luke Skywalker nie jest już bohaterem „Gwiezdnych Wojen”. W kolejnej odsłonie stał się McGuffinem. Czyli tajemniczym przedmiotem (lub osobą), wokół którego dzieje się akcja. Jak „Sokół maltański”. Mark Hamill jest w „Przebudzeniu Mocy”, ale jego nieobecność w zwiastunach, plakatach to celowy zabieg. Abrams mówi, że nie zapomnieli o nim, ale liczą, że fani są ciekawi, co się z nim stało. W końcu miał być ostatnim z Jedi. Czy był niegotowy, jak sugerował Yoda? A może właśnie okazał się bardziej dorosły niż styrany życiem mistrz? Luke jest bardzo ważny w tej historii. A gdzie on jest? Na to odpowie film. A kim jest Luke? To pytanie, które wciągnęło Abramsa na pokład. Zadała mu je Kathleen Kennedy, gdy się jeszcze wahał.
Akcja dzieje się prawie czterdzieści lat po „Powrocie Jedi”, więc dla kolejnego pokolenia bohaterowie dawnych wydarzeń są wręcz mityczni. Słyszeli coś o nich, ale niekoniecznie wszyscy, natomiast trudno im uwierzyć w prawdziwość tych opowieści. Dla Rey, która nie ma normalnego wykształcenia, która żyje na opuszczonej planecie ze zbieractwa, to brzmi niesamowicie. To rzeczy magiczne, ale może gdzieś tam daleko możliwe. Finn natomiast patrzy na Luke’a przez pryzmat swego wykształcenia. W armii stworzonej na ruinach Imperium Skywalker jest wrogiem.
Na pytanie gdzie jest Luke nie chciał odpowiadać też Mark Hamill, mówiąc, że zdradziłby za dużo.
Owszem pojawiły się dziwne plotki o tym, że Luke może być Kylo Renem. Tego jednak gra Adam Driver. Więc chyba nie tam trzeba go szukać.



Ostatni artykuł dotyczył generała Huxa.
Na plakacie widzimy coś co wygląda jak wielka, trzecia Gwiazda Śmierci. J.J. Abrams potwierdza, to jest baza Starkiller, centrum dowodzenia resztek Imperium znanych jako Najwyższy Porządek. To w pewnym sensie jest kolejna Gwiazda Śmierci, ale zdecydowanie bardziej złożona i potężniejsza. To krok naprzód, jeśli chodzi o rozwój technologii. Jak dokładnie jest potężna, zobaczymy 18 grudnia. Natomiast mamy pewne wskazówki. Otóż tam gdzie Imperium, Vader czy Imperator polegli, ich następcy starają się nie popełniać tych samych błędów. Tworzą coś bardziej przerażającego i destruktywnego. Zło wciąga jak narkotyk, a Najwyższy Porządek mocno uzależnia.
Domhnall Gleeson, który gra generała Huxa mówi, że jego postać ma przeczucie pewnej wyższości. Ma też wrażenie, że jest lepszy od tych, którzy go otaczają. Jest przez to bezwzględny. Stosuje też ostrą dyscyplinę by to egzekwować. Junta galaktyczna działa trochę jak mafia, trzeba zabić by awansować. Nie da się tam wspiąć tak wysoko jak Hux w tak młodym wieku nie będąc tak bezwzględnym. (Gleeson ma 32 lata). W dodatku Hux nie nosi broni, on każe innym wykonać brudną robotę. On przede wszystkim pragnie władzy i to bardzo mocno. A jak to zwykle bywa tacy ludzie jak on nie są tymi, którzy powinni tę władzę mieć. Boi się za to pewnej indywidualności, którą stara się zgnieść w innych. Może dlatego, że zawiódł? Hux nie ma też dobrych relacji z innymi przywódcami Najwyższego Porządku. Wydawałoby się, że powinien mieć dobrze dogadywać się z Kylo Renem, ale tak nie jest. Są bardziej wrogimi przyjaciółmi. Obaj pragną władzy i obaj mają inne zdolności. Są w pewnym sensie przeciwieństwem.
Na koniec jedna spekulacja. A co jeśli nazwa Starkiller nie jest tylko nawiązaniem do twórczości Lucasa, a wskazaniem możliwości tej stacji?



Kończąc, zmieniamy temat. W Multikinie jest promocja. Do biletów na „Przebudzenie Mocy” dodają plakat. W dodatku promocja działa też wstecz. Jeśli ktoś zakupił i nie dostał, a ma dowód, może pójść po ten plakat.
KOMENTARZE (42)

Co tam kręcą w Starwarsówku?

2015-11-13 07:15:02

„Transpoting 2” jednak powstaje. O projekcie mówi się od lat, ale teraz już podobno czeterech głównych aktorów musi tylko dopasować swoje terminy. Wśród nich jest Ewan McGregor. Reżyseruje ponownie Danny Boyle. Film będzie bazował na powieści Irvine’a Welsha pt. „Porno”. Być może taki też będzie ostateczny tytuł filmu.

Simon Kinberg się nie poddaje i forsuje sequel „Fantastycznej czwórki”. Film w reżyserii Josha Tranka okazał się nie tylko klapą finansową, ale też zebrał fantastycznie słabe recenzje. Nie spodobał się większości fanów, ani widzów, nie mówiąc o krytykach, ale co oni mogą wiedzieć. Kinberg ma pomysł jak uratować tą serię i to jeszcze z tymi samymi aktorami. Zobaczymy, czy uda mu się przekonać Foxa do swego pomysłu. To się jeszcze okaże.

Colin Trevorrow poza przygotowaniem się do Epizodu IX zajmuje się też innymi projektami. O sequelu „Jurassic World” wiemy, tam będzie producentem, nie będzie tego reżyserował. Razem ze Stevenem zaplanowali jednak nie jeden, a dwa sequele. Dostaniemy więc trylogię (co najmniej). Obecnie Colin pracuje na planie filmu „The Book of Henry”. Ale Colin ma więcej pomysłów. Przeglądał dokładnie swoje szuflady i wyciągnął z nich scenariusz filmu o podróżach w czasie. Warto przypomnieć, że jego debiut reżyserki czyli „Na własne ryzyko” również porusza ten temat. Scenariusz nowego filmu opowiada o naukowcu, który skonstruował wehikuł czasu, a następnie musi go chronić przed bandytami. Naukowiec zmusza swego syna i prawnuka by zbudowali maszynę na nowo, by mogli go uratować. Być może film wyprodukuje Steven Spielberg.

Skoro już przy Stevenie Spielbergu jesteśmy, to on znów zaczyna mówić o piątym „Indiana Jonesie”. Chce go wyreżyserować. I sugeruje, że będzie to jego piąty film z Harrisonem Fordem. Frank Marshall, prywatnie mąż Kathleen Kennedy, oraz producent cyklu, uciął spekulacje na temat znalezienia nowego odtwórcy roli słynnego archeologa. Stwierdził, że to nie jest „James Bond”, nie będzie recastingu. Znajdą inny sposób, by kontynuować serię.

Fordowi zaś zmarła niedawno jego była żona, Mellisa Mathison. Była między innymi autorką scenariusza do „E.T.” a także do najnowszego filmu Spielberga – „Wielkomiluda”.

Domhnall Gleeson zagra w komedii romantycznej „Crash Pad”. Młody chłopak (Gleeson) wdaje się w romans z atrakcyjną kobietą(Christina Applegate), która planuje odegrać się na swoim mężu (Thomas Haden Church). Młodzieniec ma plan szantażowania kobiety, ale jednocześnie zaprzyjaźnia się jej mężem, co komplikuje zamiary. Za kamerą staje Kevin Tent, to jego debiut reżyserski.

Liam Neeson znów ma pełne ręce roboty. Po pierwsze, zagra w dramacie o aferze Watergate. Film pt. „Felt” wyreżyseruje Peter Landesman. Ponadto wystąpi także w filmie „The Revenger” Rubena Fleischera. Wiemy tylko, że będzie to komedia. Na koniec jeszcze thriller – „The Commuter”. Będzie to film o biznesmenie, który codziennie jedzie do pracy koleją, ale pewnego dnia zostaje wplątany w kryminalną intrygę. Produkują twórcy „Non-Stop”. Liam skończył też pracę przy filmie „A Christmas Star”. Tym razem jedynie będzie okazja go usłyszeć, bo wcielił się tam w rolę DJa w radiu.

Riz Ahmed dołączył do obsady najnowszego „Bourne’a”. Film nie ma jeszcze tytułu, ale powinien się pojawić na ekranach w przyszłym roku. W obsadzie już znaleźli się Matt Damon, Alicia Vikander, Julia Stiles, Tommy Lee Jones, Vincent Cassel

Forest Whitaker zagra jedną z ról w miniserialu „Roots” dla stacji A+E Network. Będzie to kontynuacja miniserialu z lat 70. „Korzenie” („Roots”). Serial był już wskrzeszany dwukrotnie. Opowiadał burzliwe losy Amerykanów z dużym naciskiem na problem niewolnictwa. Oprócz Whitakera w nowej odsłonie zagrają Anna Paquin i Johnatan Rhys Meyers.
Na początku 2016 zaczną się z kolei zdjęcia do filmu „The Archbishop and the Antichrist” w reżyerii Rolanda Joffe („Misja”, „Gdy budzą się demony”). Whitaker zagra biskupa Desmonda Tutu, który spotyka się z mordercą szukającym odkupienia (w tej roli Vince Vaughn). Scenariusz napisał Michael Ashton na motywach swojej sztuki.

Powstanie „Hotel Transylwania 3”. Premiera przewidziana jest na 2018. Wiemy tylko, że Genndy Tartakovsky nie wróci jako reżyser, ze względu na inne zajęcia. Na razie nie wiadomo czy i w jaki sposób będzie związany z tym filmem.

Phil Lord i Chris Miller przygotowują pilota serialu „In Time” dla Foxa. Ma to być komedia bazująca na filmie „Wyścig z czasem” z 2011. Na ile będą zaangażowani w ten projekt nie wiadomo.

Samuel L. Jackson zajmie się produkcją filmu na podstawie sztuki „East Texas Hot Links” Eugena Lee, który będzie też reżyserem filmu. Będzie to opowieść o tym jak pewna noc w barze dla czarnoskórych przetestuje siłę lokalnej społeczności. Akcja jest osadzona po wojnie secesyjnej, kiedy to amerykańskie władze ograniczały prawa byłych niewolników.
Jackson podłoży też głos w animacji „Blazing Samurai”. Film opowie historię bohaterskiego psa Hanka (w tej roli Michael Cera), który bierze w obronę kocią społeczność wioski Kakamucho. Głównym złym będzie kot Ika Chu (w tej roli Ricky Gervais). Ponadto w filmie usłyszymy George’a Takeia, Mela Brooksa, Michelle Yeoh i Mel B. Premiera w 2017.

Bardzo zajęty jest też Alan Tudyk. Podkłada głos w czterech kolejnych filmach. Pierwszy z nich to „Dobry dinozaur” Pixara. W tym roku także na ekranach powinien się pojawić animowany film o wiewiórkach „Reds and Grays”. W przyszłym roku usłyszymy go w „Moanie” i „Zwierzogrodzie”.
KOMENTARZE (1)

Banery i wywiady

2015-11-10 07:22:58

Na początek mamy trzy nowe bannery, które powoli pojawiają się w kinach w USA, oczywiście oprócz plakatów. Jeden jest z Rey, drugi z Kylo Renem a trzeci z Finnem.

Z plotek mamy dwie. Otóż w 2014 pojawiła się informacja, że Judi Dench może zagrać Mon Mothmę w „Przebudzeniu Mocy”. Nic takiego nie ma miejsca. Ostatnio aktorka to potwierdziła i dodała, że nawet nie widziała „Gwiezdnych Wojen”. Żadnej z części.

Bob Iger natomiast wypowiedział się na temat Luke’a Skywalkera. Otóż szef Disneya potwierdza, Luke jest w filmie. Nie ma się co martwić.



Powoli pojawia się coraz więcej wywiadów z twórcami filmu. Pierwszy z nich przeprowadzono z J.J. Abramsem, można go przeczytać tutaj.
Abrams zapytany o to jak się ma fabuła „Przebudzenia Mocy” względem pozostałych filmów, przyznał, że zależało im na tym, by opowiedzieć jedną, zwartą historię, która ma swój początek, rozwinięcie i koniec. Ma też swoją historię do której nawiązuje, a jednocześnie pozostawia pewne wątki, które można kontynuować, zupełnie tak jak to miało miejsce w „Nowej nadziei”. Chodzi o możliwości. W pierwszym filmie Luke niekoniecznie był synem Vadera i bratem Lei, ale jednocześnie nie było to niemożliwe.

Abrams dobrze też ocenia współpracę z Lawrencem Kasdanem. Twierdzi, że właśnie wspólne działanie uczy najwięcej przy opowiadaniu historii. Reżyser jest też wdzięczny Disneyowi, w szczególności Bobowi Igerowi i Alanowi Hornowi, za to jak obeszli się z marketingiem. Bał się, że Disney będzie chciał pokazać i zdradzić za dużo, ale oni szanują wizję dzieloną przez Lucasfilm, by ten film poznać dopiero w kinie. Tyle, że ciężko jest też znaleźć równowagę, bo jeśli pokaże się za dużo, można zniszczyć komuś przyjemność z oglądania filmu, natomiast gdy się pokazuje za mało, mogą cię uznać, za napuszonego palanta. A gdzie jest ta granica? Abrams twierdzi, że na to pytanie muszą sobie odpowiadać przy każdym konwencie i każdej możliwej promocji filmu.

O Epizodzie VIII Abrams powiedział, że scenariusz jest już skończony. Co nie znaczy, że nie będzie wciąż poprawiany, bo to zawsze ma miejsce. W każdym razie mieli spotkania z Rianem Johnsonem i Ramem Bergmanem, pokazywali im zdjęcia, prawie dzień po dniu, gdy kręcono film. Byli częścią procesu powstawania, jako obserwatorzy, co wpływało też na Riana tworzącego scenariusz kolejnego filmu. Oczywiście pewne elementy zostały już wcześniej ustalone, choćby przez Kasdana, takie jak pewne relacje, pewne konflikty czy pytania na które należy odpowiedzieć. Abramsowi zależy na tym, by Epizod VIII był bardzo dobrym filmem, w końcu jest jego producentem wykonawczym, stąd względem Riana Johnsona i jego ekipy zachowano pełną transparentność działań. Johnson natomiast poprosił o uwzględnienie kilku rzeczy w scenariuszu, które przydadzą się potem do jego filmu. Zresztą ten scenariusz dość mocno jest zbieżny z kierunkiem, który wyznaczono „Przebudzeniem Mocy”. Choć to wciąż jest film Riana Johnsona i Abrams nie musi twórcy prowadzić za rączkę czy nadzorować.

Praca nad Epizodem VII nie może być oderwana od pozostałych filmów. To jest siódmy film z dziewięciu (przynajmniej na razie). Ważny przy tym jest tu kanon, który tworzą, co trzeba szanować. Ten film choć opowiada własną historię, nie jest wyjęty z kontekstu.

Początkowo Abrams pracował w z Michaelem Arndtem nad scenariuszem. Mówi, że szybko zdecydowali się do tych sesji dołączyć Ricka Cartera, by projektował wszystko o czym mówią. Wtedy też rodziły się takie pomysły jak choćby nowa ręka C-3PO i tak dalej. Potem, gdy przepisywał scenariusz z Lawrencem Kasdanem, więcej zastanawiali się nad tym jak nakręcić „Gwiezdne Wojny”, nie kolejny film, ale „Gwiezdne Wojny”. Jakie sceny chcą. Chcieli choćby Hana Solo w kostiumie, szturmowca, TIE Fightery. To wszystko wplatali w scenariusz.

J.J. jest też podekscytowany pracą z Johnem Williamsem. On wciąż komponuje używając ołówka, zapisując wszystko na kartce. Potem jedzie się do niego, a on gra melodie na pianinie. Robi to tak, że w głowie człowiekowi wydaje się jakby słyszał całą orkiestrę.

Abrams chwali też swoją obsadę, czyli głównie Daisy Ridley, Johna Boyegę, Oscara Isaaca i Adama Drivera. Jak mówi, od razu angażowano ich do trzech filmów, co najmniej trzech. Czyli po raz drugi nie wprost sugeruje w jednym wywiadzie Epizod X i kolejne.



John Boyega natomiast udzielił wywiadu Hollywood Reporter i Cnet. Aktor patrzy na „Przebudzenie Mocy” jako na swoją szansę. Zdaje sobie sprawę, że te filmy pomogły niektórym aktorom (jak Harrison Ford czy Carrie Fisher, która jednak ostatecznie tę szansę zmarnowała), innym przeszkodziły, ale jakoś wyszli na prostą (jak Ewan McGregor czy Natalie Portman), a jeszcze innym zakończyły (jak Jake Lloyd czy Hayden Christensen). Samego siebie Boyega określa mianem fana, nie tylko filmów ale przede wszystkim gier i Expanded Universe. Dodaje też, że podoba mu się postać Finna i jej rozwój. To szturmowiec, czyli ktoś kto nie powinien pożyć zbyt długo. Niewiele wiemy o przeszłości tego bohatera, ale ciekawe są wybory przed którymi staje i to kim się staje. Zapytany o bojkot „Gwiezdnych Wojen” przez to, że jego postać jest czarna, odparł tylko, że liczby mówią same za siebie. Skoro sprzedaż biletów jest tak fenomenalna, to bojkot chyba nie ma najmniejszego znaczenia. Rodzice Boyegi nie za bardzo znali i rozumieli „Gwiezdne Wojny”. Dla nich najważniejsze było to, że ich syn tam teraz gra.

Sam Boyega przyznaje, że zaczął oglądanie filmów od „Mrocznego widma” i wielce zaintrygował go wówczas Darth Maul. Jednak same prequele, choć mu się podobały, nie wciągnęły go aż tak bardzo. Dopiero gdy zobaczył klasyczną trylogię powiedział sobie „Wow”. Dla niego kwintesencją „Gwiezdnych Wojen” jest humor sytuacyjny. Choćby scena w której Han i Luke odbijają Leię z więzienia, a Han prowadzi rozmowę przez interkom. John uwielbia ten moment.

Mówił też, że Finn ma bardzo dużo wewnętrznej charyzmy, ale nie widać tego od początku. Gdy był przesłuchiwany do „Przebudzenia Mocy” John początkowo odgrywał rolę dramatyczną. Tego wymagał tekst. Jednak potem doszedł do wniosku, że coś jest nie tak. To przecież „Gwiezdne Wojny” i tu trzeba czegoś innego. Wrócił do domu, pooglądał sobie na YouTubie filmiki z castingów Marka Hamilla czy Harrisona Forda, co go zainspirowało.

John twierdzi też, że „Przebudzenie Mocy” jest najbardziej bliskie właśnie do „Nowej nadziei”, ze względu na ton, rytm, ale też dialogi, zwłaszcza te Hana i Luke’a. John sugerował też, że kurtka którą nosił na planie ma jakiś sekret i to nie przypadek, że nosił ją także Poe Dameron (Oscar Isaac). Oczywiście nic więcej nie zdradził.

W przeciwieństwie do Samuela L. Jakcsona Boyega nie mógł wybrać koloru miecza świetlnego. Abrams zrobił to za niego. Sam John żartowałby, że wybrałby czarny. Dodał też, że w tym filmie będzie dużo pościgów, zwłaszcza gonienia za Finnem.

„Przebudzenie Mocy” będzie jego pierwszym filmem „Star Wars”, który zobaczy na wielkim ekranie.

W innym wywiadzie natomiast bardzo się cieszył z tego, że Finn będzie miał swój własny temat muzyczny.



Daisy Ridley także odpowiedziała na kilka pytań Hollywood Reporter, w tym samym wywiadzie. Aktorka wspomina, że już samo dostanie roli Rey było dość ciężkie. Przez siedem miesięcy miała cztery czy pięć przesłuchań i co tu dużo mówić, zwłaszcza te pierwsze nie poszły jej najlepiej. Ale miała w sobie jakieś przeczucie, iż musi ten tekst przeczytać. A gdy już dostała rolę, to przez trzy miesiące musiała milczeć. Przyznała się w domu rodzicom i siostrze, ale na tym koniec. Miała też dużą ochotę, by wcześniej obwieścić światu, ze gra w sadze, ale mama ją przytemperowała. Mówiła, że to trochę jak z ciążą. Trzeba to przejść i przeczekać. Rey jej zdaniem jest przede wszystkim normalną dziewczyną, nie jakąś superbohaterką. Główna różnica między Ridley a Rey polega na tym, że Ridley zna swoją rodzinę i jest z nią blisko.

Przez te trzy miesiące Daisy musiała nabrać krzepy, ale też przytyć do roli.

Na planie Daisy trochę się bała rozmawiać z Markiem, Harrisonem czy Carrie zwłaszcza o klasycznej trylogii. Trochę ją to krępowało. Johna nie, od niego dowiadywała się potem ciekawostek. Za to najwięcej na planie rozmawiała z córką Carrie Fisher, czyli Billie Lourd, która jest w podobnym wieku. Daisy przyznaje, że Billie nie gra młodszej wersji Lei, oraz że nie było w ogóle potrzeby by kogokolwiek obsadzać do tej roli. Jedna Leia wystarczy.

Obiecała też, że dowiemy się kim są rodzice Rey. Oczywiście z filmu.

Daisy przyznaje, że na planie sobie śpiewała i nuciła. I że czasem to przeszkadza innym ludziom. J.J. Abrams zaproponował więc jej zakład, że wytrzyma jeden dzień bez śpiewu.
KOMENTARZE (17)

„Łowca androidów” i „Gwiezdne Wojny”

2015-11-06 07:13:11 oficjalna



Jedno z najgłośniejszych dzieł filmowej fantastyki, czyli „Łowca androidów” (Blade Runner) Ridleya Scotta z 1982. To film, który nie mógł wpłynąć zbytnio na klasyczną trylogię, ale który ugruntował pewne wizje miast przyszłości. To coś, co w pewien sposób odcisnęło swoje piętno na sadze. I tym właśnie zajmie się Bryan Young.

Ridley Scott jest twórcą „Łowcy adroidów”, filmu bazującego na powieści Philipa K. Dicka „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, mającego swoją premierę na rok przed „Powrotem Jedi”. Opowiada on historię łowcy androidów imieniem Deckard, którego praca polega na znajdywaniu zbuntowanych replikantów, zbiegłych na Ziemię i wysłania ich „na emeryturę” zanim spowodują więcej problemów czy zabiją kogoś.

To film który porusza w delikatny sposób prawa androidów, interesy korporacyjne czy karę śmierci. Ponadto widzimy tu Harrisona Forda w prawdopodobnie swojej trzeciej najbardziej ikonicznej roli. Jest też kilka ukrytych gagów do „Gwiezdnych Wojen”, jak chociażby to, że Bill George, artysta zajmujący się efektami FX pracował tu nad swoim własnym „Sokołem Millennium” o wysokości pięciu stóp, który jest tak prawdę mówiąc sztuczką ze światła, ostatecznie stał się kilkoma różnymi budynkami.





Wygląd Los Angeles w tej alternatywnej przyszłości jest źródłem największej ilości bezpośrednich inspiracji w późniejszych „Gwiezdnych Wojnach”. Zaczynając od „Mrocznego widma”, pamiętne widoki z „Łowcy androidów” służyły jako pierwsza wersja Coruscant, od budynków sięgających nieba po kosmiczne trasy latających pojazdów. Oczywiście oba filmy były zainspirowane „Metropolis” (niemy film z 1927 o którym pisałem wcześniej) „Łowca Androidów” jest jakby wersją 2.0 tego pomysłu, a prequele tworzą wersję 3.0.

Nie ważne, czy George Lucas chciał złożyć hołd dobrze zrobionemu filmowi, czy odwdzięczyć się za umieszczenie „Sokoła Millennium”, reżyser umieścił dwa samochody policyjne z „Łowcy androidów” podróżujące powietrznymi arteriami Coruscant.



Jednym z najbardziej istotnych budynków w „Łowcy androidów” była główna siedziba Tyrell Corporation, firmy produkującej replikantów a jednocześnie podejmującej kwestionowane decyzje wobec nich. Czy to przypadek, że świątynia Jedi, która stała się centrum dowodzenia armią klonów, ma podobny kształt co ten ikoniczny budynek?

Nawet więcej podobieństw można zauważyć w półświatku Coruscant ukazanym w „Ataku klonów” i odcinkach „Wojen klonów” dziejących się niedaleko poziomu 1313. (O powiązaniach tych odcinków z „Łowcą androidów” pisaliśmy wcześniej.) Olbrzymi neon reklamowy widoczny w krajobrazie Los Angeles w „Łowcy androidów” jest tu pięknie oddany, gdy widzimy Anakina ścigającego Zam Wesell, zaś rury i wieże z których wydobywają się płomienie w krajobrazie Los Angeles widać też w strefie przemysłowej gdzie Zam prowadzi Kenobiego i Skywalkera podczas powietrznej sekwencji.

Cały pościg w „Łowcy androidów”, gdy Deckard goni i wysyła na emeryturę replikantkę Zhorę, ma ten sam wygląd i klimat co pościg Anakina za łowczynią nagród rasy Clawtide w „Ataku klonów”.

Ale nie tylko krajobrazy zostały wizualnie wykorzystane w „Gwiezdnych Wojnach”. Apartament Deckarda z klasycznym oświetleniem noir, w pewien sposób mocno przypomina mieszkanie Cada Bane’a który widzieliśmy w odcinku „Wojen klonów” pt. Hostage Crisis. Krata wentylacyjna wydmuchuje tło gdzie widzimy w obu przypadkach techno krajobraz miasta,

Tematycznie „Łowca androidów” zajmuje się moralnością i etyką klonowania, co jest podjęte także w odcinkach „Wojen klonów” takich jak Deserter czy cykl o Umbarze. Ale najwięcej podobieństw w historii widać pomiędzy szwarccharakterami, Royem Battym (którego grał Rutger Hauer) w „Łowcy androidów” i Anakinem Skywalkerem. Zarówno Roy jak i Anakin pracują by ocalić przed śmiercią tych na którym im zależy. Batty chce wiedzieć jak powstrzymać śmierć swoich znajomych replikantów, w szczególności Pris, granej przez Daryl Hannah. Jest gotowy zamordować każdego by ją ocalić, a nawet wkrada się do przypominającego świątynię Jedi budynku Tyrella by zabić mężczyznę, który go tworzył. Anakin wybiera się na podobną przygodę, szuka sposobu by ocalić swoją żonę Padme (graną przez Natalie Portman) od tego co tylko najgorsze. Podczas gdy szał Roya kończy zdecydowanie mniej żyć niż Akanina, efekt jednak jest podobny.

Podobnie jak w „2001: Odysei kosmicznej”, Ridley Scott przemontował i wydał jeszcze raz „Łowcę androidów” w ciągu lat, tworząc alternatywy wobec oryginalnych wersji, w sposób podobny co George Lucas, który ulepszył „Gwiezdne Wojny”. Wersja reżyserska pochodzi z 1992, a wersja ostateczna trafiła do kin po cyfrowej obróbce w 2007.

Dla tych, którzy chcieliby obejrzeć ten film polecam wersję z 2007. Uważajcie, gdyż ma on rating R ze względu na przemoc i odrobinę nagości. W mojej opinii „Łowca androidów” to film który powinien obejrzeć każdy fan science fiction.



Pisząc o tym, że zarówno Scott jak i Lucas nawiązywali do swoich filmów Bryan Young ma rację. Jednakże kwestia inspiracji samym Los Angeles Scotta, w szczególności budynkiem Tyrell Corporation jest o tyle wątpliwa, że nim „Łowca androidów” trafił na ekrany, istniały już projekty Coruscant. W dodatku zostały one już odrzucone. Pisaliśmy o nich tutaj. Do nich w równym stopniu Lucas powrócił przy prequelach. Film Scotta pewnie też był źródłem inspiracji, ale prawdopodobnie tylko jednym z wielu.
KOMENTARZE (0)

„Powrót Jedi” od jutra w AXN

2015-11-04 17:15:43



Maraton „Gwiezdnych Wojen” na AXN zbliża się do końca. Od jutra zaczną wyświetlać chronologicznie ostatni z dotychczasowych filmów z cyklu, czyli „Powrót Jedi”. Start dokładnie o 22:00. Tym razem reżyserią zajął się Richard Marquand, za scenariusz odpowiadali George Lucas i Lawrence Kasdan. W dramatycznym finale galaktycznej sagi Imperium chce roznieść Rebelię w pył z pomocą potężniejszej wersji Gwiazdy śmierci. Tymczasem rebeliancka flota szykuje zmasowany atak na tę stację kosmiczną. W obecności Imperatora Luke Skywalker staje do ostatecznego pojedynku z Darthem Vaderem. W ostatniej chwili Vader dokonuje doniosłego wyboru: postanawia zgładzić Imperatora i uratować synowi życie. Imperium zostaje pokonane, a Anakin Skywalker odkupuje dawne winy. Wolność galaktyki nareszcie zostaje przywrócona.

Film ten zamknął klasyczną trylogię. Przez wiele lat był też końcówką „Gwiezdnych Wojen”. Dopiero jedenaście lat po premierze „Powrotu Jedi” Lucas oficjalnie przyznał, że pracuje nad prequelami. Już niebawem zaś będziemy mogli poznać dalsze, kinowe losy klasycznego trio. W filmie wystąpili Mark Hamill, Harrison Ford, Carrie Fisher, Billy Dee Williams, David Prowse, Ian McDiardmid, Frank Oz, Peter Mayhew, Anthondy Daniels, Kenny Baker, Warwick Davis, James Earl Jones oraz Alec Guinness.

Epizod VI będzie w AXN powtarzany parę razy. Na razie pierwsze projekcje kształtują się następująco:
5 listopada (czwartek) 22:00 na kanałach AXN i AXN HD
7 listopada (sobota) 21:00 na kanałach AXN i AXN HD
8 listopada (niedziela) 14:35 na kanałach AXN i AXN HD
9 listopada (poniedziałek) 19:15 na kanale AXN White
10 listopada (wtorek) 23:05 na kanale AXN Black
11 listopada (środa) 1:45 na kanale AXN White

Dla przypomnienia, pozostałe filmy nadal są emitowane na AXN co jakiś czas.

Przypominamy także o konkursie związanym z projekcjami.

Następną część cyklu będzie można zobaczyć już w połowie grudnia w kinach.
KOMENTARZE (7)

Nagrywanie muzyki i inne plotki

2015-11-03 07:19:59

Zwiastun i plakat już za nami, a tymczasem niedawno wykopano informację, że mieliśmy dostać przed premierą trzy rzeczy. Dwie już są. Jaka jest trzecia? Źródło sugeruje, że może zobaczymy a raczej usłyszymy jeden utwór, tak jak to było w prequelach. Cóż na razie chyba trzeba to traktować w kategorii chcenia, a nie informacji.

Mamy małe potwierdzenie informacji sprzed tygodnia. Pisaliśmy wtedy, że John Williams będzie miał jeszcze jedną sesję nagraniową i tym razem będzie na niej obecny. Jak się okazało miał tam też dwoje wyjątkowych gości - Johna Boyegę i Daisy Ridley. Oboje wrzucili dowód na Istagram. Tak więc wygląda na to, że muzyka do „Przebudzenia Mocy” chyba już jest nagrana w całości.



„Przebudzenie Mocy” będzie w USA pokazywane też w wersji z taśmy 70mm. Tylko w ograniczonej liczbie 11 kin. To tak w ramach ciekawoski.

Z dziwnych informacji o fabule pojawiły się dwie ploty. Pierwsza jest taka, że podobno przy dubbingu filmu ktoś dostrzegł Yodę. W jakiej formie, czy to rzeźba, hologram czy duch, nie wiadomo. Info poszło w świat, więc dziwne plotki krążą po mediach. Druga kwestia jest jeszcze ciekawsza, otóż niektóre źródła sugerują, że BB-8 jest droidem płci żeńskiej. Ciekawe, czy R2-D2 będzie się do niej przystawiał.

Kevin Smith widział już pewne fragmenty filmu. Cóż dobrze się przyjaźnić z J.J. Abramsem. Smith stwierdził, że film jest czarodziejski. Że to jak wyprawa do źródła młodości. Uczucie podobne do tego, które miał w 1977 gdy po raz pierwszy widział „Nową nadzieję”. Więcej nie chciał niestety zdradzić.

A teraz czas na aktorskie pogaduszki. Peter Mayhew dotychczas niewiele mówił na temat nowego filmu, ale powoli nadrabia zaległości. Po pierwsze wspomniał o Star Wars Celebration w Anaheim. Gdy już puszczono drugi zwiastun zajawkowy, aktor stał na scenie i obserwował publiczność. Piasek i takie tam, nic się nie dzieje, ale gdy tylko pojawił się Han i Chewie, reakcja była tak żywiołowa, że Mayhew wierzy w sukces tego filmu. Skoro taki kawałek potrafił wywołać takie emocje wśród 7000 osób, z pewnością to będzie hit. Ba jak dodał, nawet Kathleen Kennedy się wzruszyła w tym momencie. Peter mówił też o pracy na planie i relacjach z innymi aktorami. Oczywiście jest zaprzyjaźniony z Harrisonem Fordem, co więcej ceni sobie pracowanie z nim, ale Mayhew wspomniał także o młodych odtwórcach. John Boyega zdaniem Petera umie reagować w każdej sytuacji. Ma ciekawą osobowość, ale też duże poczucie humoru. Daisy natomiast jest w jego odczuciu bardziej ułożona, podobnie jak Natalie Portman w prequelach. Jest spokojniejsza, bardziej zwraca uwagę na szczegóły i dopiero nauczy się czerpać przyjemność z tej pracy, jak wszystko pozna. Na Celebration nie zachowywała się naturalnie, prawdopodobnie jej agent kazał przyjąć jej pozę, która wymaga dużo więcej pewności siebie. Ale nawet wtedy Ridley radzi sobie całkiem dobrze.

Daisy zaś odpowiedziała na pytania Carrie Fisher. Cały wywiad znajduje się tutaj i jak to w przypadku Carrie bywa, fajnie się to czyta, ale niekoniecznie dużo nowego się dowiadujemy. Jednym z ciekawszych pytań jest to o aktorki inspirujące Ridley (oczywiście poza Fisher). Znalazły się tam Carey Mulligan i Felicity Jones. No i nie zobaczymy Daisy w złotym bikini. Ridley była przesłuchiwana do roli w filmie kilka razy. Według Carrie pięć, ale to Carrie podała tę liczbę, więc może być ona nieprawdziwa.

Gwendoline Christie powiedziała, że jest dumna ze swojej postaci, bo kapitan Phasma to pierwszy kobiecy czarny charakter w filmach z cyklu. Nie chciała odpowiedzieć wprost, czy zdejmuje hełm w filmie, czy nie. Zapytano więc ją o to, czy gra tylko szyją, odparła wymijająco, że także częściami ciała poniżej. Pewnie ręce, nogi i tak dalej. Ale ma być to postać w stylu Boby Fetta, czyli pewnie niewiele jej zobaczymy na ekranie.

O powrocie Tima Rose’a jako Ackbara pisaliśmy tutaj, ale ostatnio aktor i operator kukiełek miał okazję wypowiedzieć się trochę dłużej. Przyznał, że zaangażowano go w dość intrygujący sposób. Był na konwencie w Australii, dostał mejla od kogoś, kogo zna, zaczął go otwierać, ale wpierw musiał wysłać podpisane certyfikaty o poufności. Od razu wiedział, że chodzi o „Gwiezdne Wojny”.

Powoli pojawiają się kolejne zdjęcia z różnych płatków i innych produktów. Oto kilka z nich.



Na koniec jedno ogłoszenie. Jeśli ktoś wybiera się w kostiumie na premierę, to powinien się zapoznać z obostrzeniami. W niektórych kinach w Stanach już zaczęto kampanię informacyjną. Nie wolno wchodzić w maskach zakrywających twarz uniemożliwiających identyfikację, nie wolno też mieć broni, w tym mieczy świetlnych i blasterów. Pewnie też kuszy Chewbbacy. Dotyczy to zarówno replik i imitacji, jak i działającej broni. Zobaczymy jak to wyjdzie w Polsce. Do premiery pozostało już mniej niż 45 dni.
KOMENTARZE (8)

George Lucas przepytuje Abramsa

2015-10-31 19:15:59

Vanity Fair umieściła filmik z krótkiego wywiadu z J.J. Abramsem. Jego formuła była dosyć ciekawa, bowiem Abrams najpierw odtwarzał na tablecie pytania zadane mu przez różne osoby, a następnie starał się na nie odpowiedzieć. bądź nie. Pytania dotyczyły różnych kwestii, nie tylko "Przebudzenia Mocy" i z większości z nich nie dowiadujemy się niczego ciekawego. Intrygujące jest jednak, że jednym z pytających był sam George Lucas (1:10). Spytał on Abramsa o to, co się stało z wnukami Dartha Vadera. J.J. w swoim stylu udzielił wymijającej odpowiedzi, mówiąc, że to Lucas powinien jemu to powiedzieć - bo Lucas stworzył to wszystko. czyżby to była kolejna sugestia, że zobaczymy w Epizodzie VII następnego Solo lub Skywalkera?



Jimmy Kimmel gościł natomiast u siebie Harrisona Forda. Ford udzielał mu wywiadu przebrany w kostium hot-doga. Zażartował sobie, że Hamilla nie było na plakacie, ponieważ nie było już na nim miejsca. Jedyne co Ford mógł powiedzieć na temat filmu, to to, że jest on na prawdę dobry i nie zawiedziemy się na nim. Nowa obsad: Daisy Ridley, John Boyega, Adam Driver i Oscar Isaac byli wg niego fenomenalni. Ford docenił również George'a Lucasa - który był wg niego autorem pierwszych rozdziałów jego życia/kariery.


KOMENTARZE (16)

"Imperium kontratakuje" od jutra w AXN

2015-10-28 11:21:31



Już jutro na stacji AXN piąta część maratonu "Gwiezdnych Wojen" i zarazem druga część Oryginalnej Trylogii, czyli "Imperium kontratakuje". Seans rozpocznie się o godzinie 22:00. Film wyreżyserował Irvin Kershner na podstawie scenariusza George'a Lucasa, Lawrence'a Kasdana i Leigh Brackett.

Zniszczenie Gwiazdy śmierci nie skłoniło sił Imperium do zaprzestania pościgu za Rebeliantami. Gdy ich baza na mroźnej planecie Hoth zostaje zniszczona, Luke udaje się na Dagobah. Tam przechodzi szkolenie Jedi pod okiem mistrza Yody, który od upadku Republiki żył w ukryciu. Darth Vader próbuje zwerbować Luke'a do służby ciemnej stronie. Zwabia go w pułapkę do Miasta w Chmurach na planecie Bespin. Podczas wielkiego pojedynku na miecze świetlne z Lordem Sith, Luke poznaje szokującą prawdę: złowrogi Vader to w rzeczywistości jego ojciec, Anakin Skywalker.

"Imperium" przez bardzo dużą grupę fanów uważane jest nie tylko za najlepszy film Oryginalnej Trylogii, lecz także całej Sagi. W rolach głównych występują: Mark Hamil, Carrie Fisher, Harrison Ford, Peter Mayhew, James Earl Jones, David Prowse, Billy Dee Williams, Frank Oz, Alec Guinness, Kenny Baker i Anthony Daniels.



Epizod V będzie w AXN powtarzany parę razy. Na razie pierwsze projekcje kształtują się następująco:
29 października (czwartek) 22:00 na kanałach AXN i AXN HD
31 października (sobota) 21:00 na kanałach AXN i AXN HD
1 listopada (niedziela) 15:30 na kanałach AXN i AXN HD
2 listopada (poniedziałek) 19:20 na kanale AXN White
3 listopada (wtorek) 23:05 na kanale AXN Black
4 listopada (środa) 17:10 na kanale AXN White

Za tydzień na AXN zobaczymy "Powrót Jedi”.

Temat na forum.

Przypominamy też o konkursie związanym z projekcjami na AXN, w którym można wziąć udział tutaj.
KOMENTARZE (7)

Premiera, zwiastun i zamek Disneya

2015-10-10 08:17:13

Zaczynamy od tragicznej dla niektórych wiadomości. Bob Iger przyznał niedawno, że na początku „Przebudzenia Mocy” nie zobaczymy logo Disneya z charakterystycznym zameczkiem. Prawdopodobnie od razu będzie logo Lucasfilmu, tak jak miało miejsce w cyfrowym wydaniu sagi. Praktyka ta nie jest żadnym novum, logo Disneya nie pojawia się też w filmach Marvela. Obie firmy należą do Disneya, więc nie było potrzeby dodatkowego przypominania o tym. Pytanie czy zobaczymy w filmie logo Bad Robot? To się jeszcze okaże.

Tymczasem poznaliśmy już datę oficjalnej premiery VII Epizodu. Odbędzie się ona 14 grudnia 2015 w Los Angeles. Znając życie będzie to Chinese Theater, ale tego jeszcze nie potwierdzono. Druga premiera odbędzie się w Londynie jakiś czas później, prawdopodobnie 15 (data jeszcze nie potwierdzona). Na razie nie wiemy, kto dokładnie pojawi się na czerwonym dywanie, ale media spodziewają się J.J. Abramsa, Kathleen Kennedy, Harrisona Forda, Carrie Fisher, Marka Hamilla, Daisy Ridley, Johna Boyegi i Oscara Isaaca, a także Domhnalla Gleesona, Adama Drivera i Gwendoline Christie, czyli ekipy z Comic-Conu. Prasa wysoko też ocenia szanse pojawienia się tam Maxa von Sydowa i Lupity Nyong’o. Do szerokiej dystrybucji film trafi 16 grudnia we Francji, 17 w Wielkiej Brytanii, a 18 w USA czy Polsce.

19 października zaś powinien się pojawić pełny zwiastun. I to w kinach IMAX. Podobno to już pewna i sprawdzona wiadomość. Kina dostaną parę dni wcześniej zaszyfrowane dyski, a dopiero około 19 października Disney dostarczy im klucze (swoją drogą tego dnia w USA rusza sprzedaż biletów, o czym pisaliśmy tutaj. Wcześniej zwiastun najprawdopodobniej zadebiutuje on-line. Niektórzy mówią o czwartku, piątku lub następnym weekendzie. Wiemy na pewno, że zwiastun jest już skończony od przynajmniej tygodnia i został pokazany zarządowi Disneya. Przygotowano też kilka spotów telewizyjnych. Niestety będzie to ostatni zwiastun filmu, nic więcej nie zobaczymy przed premierą, nie liczac oczywiście reklam telewizyjnych.

A teraz zwierzenia tworców. Adam Driver uważa, że aktorzy są zepsuci przez blockbustery, co może być dziwne, gdyż gra w jednym z nich. Jednak zdaniem odtwórcy Kylo Rena w tym wypadku jest inaczej, ze względu na podejście J.J. Abramsa. Praca na planie najbardziej przypominała mu tę z filmu „To nasza młodość”, gdzie zagrał jedną z ról. Choć to diametralnie odmienne obrazy, jednak to co je łączy to dyskusja z reżyserem o samej postaci. W tej rozmowie, od której wszystko się zaczęło, nie było miejsca na efekty specjalne czy omawianie spektakularnych scen, chodziło raczej o charakter Kylo Rena.

Domhnall Gleeson natomiast wyraził obawę, że niektórzy fani mogą nie być w pełni usatysfakcjonowani tym, co zobaczą. Ale taka jest prawda, niezależnie od tego ile serca i wysiłku włożono w ten film.

John Boyega powiedział, że bardzo mu się podoba wewnętrzny konflikt Finna, który ma problemy nie tylko z samym sobą, ale też z mocami. To powoduje, że narracja tej postaci w filmie jest bardzo unikalna, to coś czego jeszcze nie widzieliśmy w sadze. Aktor skomentował też fakt, że pokazano nam Finna zarówno w stroju szturmowca jak i jeszcze innym. Twierdzi, że na razie jeszcze nie mamy pojęcia, o co w tym chodzi, a ci którzy się domyślają pewnych rzeczy mogą się jeszcze zdziwić.

Abrams zaś zdradził, że „Gwiezdne Wojny” to coś co go dużo kosztowało, przede wszystkim nerwów. Odrzucił początkowo propozycję reżyserowania, bo wolał oglądać ten film jako widz w kinie. Nie czuł się na siłach, by sprostać zadaniu. Zresztą nerwy zjadają go cały czas. Po wypadku Forda nie przespał nocy. Teraz też czuje się podenerwowany, bo choć film jest już praktycznie skończony to jeszcze czeka ich premiera i dopiero teraz wszystko zaczyna być prawdziwe. Przestaje być zabawą i marzeniem. To coś z czym reżyser musi się mierzyć. Zwłaszcza, że zdaje sobie sprawę, iż saga dla niektórych to coś bardzo ważnego, to prawie religia. Dodał też, że praca twórcza była pozbawiona wpływu Disneya. Obserwowali, ale nie wtrącali się.

Na koniec garść obrazków promocyjnych, które między innymi na NYCC przygotował Paul Shipper.


KOMENTARZE (43)

Plotki o "Rebels" #43

2015-09-27 19:42:04 Różne

W Internecie ukazał się kolejny zwiastun "Rebeliantów". Prawdopodobnie pochodzi z płyty blu-ray, więc jest duże prawdopodobieństwo, że zostanie wkrótce usunięty, dlatego oglądajcie, póki można. Nowe ujęcia zaczynają się około 2:20.



A do tego jeszcze jedna reklama nagrana kamerką.



Przechodzimy do dwóch aktorskich plotek, które ukazały się w ostatnim czasie. Po pierwsze, serwis StarWars7News przeprowadził wywiad z aktorem Anthonym Ingruberem. Jest on całkiem podobny do Harrisona Forda, a do tego nieźle go naśladuje (poniżej filmik z nim wcielającym się w Hana), więc jest jedną z osób typowanych do tej roli. Okazuje się, że zaproponowano mu rolę w "Rebeliantach" i choć w rozmowie nie powiedział bezpośrednio, że chodzi o Solo, to cały wywiad dotyczył tej postaci, więc prawdopodobnie był to on. W serialu nastąpiły jednak jakieś zmiany w postaci czy też w scenariuszu, więc ostatecznie angażu nie dostał, ale ma nadzieję, że tak się stanie w antologii o Hanie. Co prawda wspomniał pod koniec wywiadu, że nie może zdradzić nic o swoich przyszłych dubbingowych rolach, więc może coś jest na rzeczy. Tym bardziej, że w pewien sposób potwierdza to plotkę z lutego, wedle której w istocie przemytnik z Korelii miałby wystąpić w "Rebelsach" w roli gościnnej. Z drugiej strony, być może owe "zmiany" w serialu miały związek z decyzją o nakręceniu drugiego spin-offa.



Po drugie, Sarah Michelle Gellar napisała, że pojawi się na Comic Conie i wstawiła poniższe zdjęcie, które podpisała: "A teraz, co powinnam włożyć?" Wielu uznało to za dowód, iż aktorka wcieli się w młodą księżniczkę Leię. Potwierdzać tę teorię może jeden z konceptów, na którym widać dziewczynę noszącą hełm bardzo przypominający ten, który założyła Organa, kiedy wcieliła się w Boushha w pałacu Jabby, choć czy trzymałaby jego nakrycie głowy przez tyle lat - nie wiadomo. Przeciwnicy tej teorii mówią, że Sarah mogła się nauczyć od Freddy'ego trollować i zwyczajnie nas zwodzi. Bo rzeczywiście, Prinze w jednym miejscu twierdził, że jej bohaterkę "wszyscy kochają" (ergo już ją znają), a w drugim, że jest to kobieta, która "wykonuje rozkazy, a nie je wydaje" (i, jeśli Leia nie zmieniła się bardzo w przeciągu tych kilku lat, to ten opis po prostu do niej nie pasuje). Sama Gellar napisała, że jest dumna, iż jej postać znajdzie się w kanonie "Gwiezdnych Wojen", co brzmi, jakoby była to nowa bohaterka. Na odpowiedź na to pytanie nie przyjdzie nam długo czekać, bo Comic Con już ósmego października.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (5)

Sony Classical wznawia ścieżki dźwiękowe

2015-09-25 19:12:45 oficjalna

Wraz z premierą nowych „Gwiezdnych Wojen” na rynek trafi wiele innych produktów, by fani mieli większy wybór w sklepach. Sony Classical wyda po raz kolejny muzykę z sześciu poprzednich filmów w trzech nowych kolekcjach. Wszystkie pojawią się 8 stycznia 2016. Muzykę oczywiście skomponował maestro John Williams.



„Star Wars: The Ultimate Vinyl Collection” będzie zawierało ścieżki dźwiękowe z sześciu filmów specjalnej kolekcji płyt winylowych, z okładkami będącymi reedycją oryginałów. Dlatego „Nowa nadzieja”, „Imperium kontratakuje” czy „Powrót Jedi” nawet graficznie będą się mocno różniły od „Mrocznego widma”, „Ataku klonów” czy „Zemsty Sithów”. Okładki prequeli bazowały na plakatach. Zestaw ma kosztować 229,98 USD.



„Star Wars: The Ultimate Soundtrack Edition” będzie zawierać mini albumy z sześciu filmów, plus dodatkową płytę CD z wywiadami z Harrisonem Fordem i Johnem Williamsem. Dodatkowo zostanie dołączona do tego płyta DVD z „Star Wars: A Musical Journey”, specjalnym nagraniem zawierającym najważniejsze tematy i kluczowe sekwencje (było to dołożone do oryginalnego CD z muzyką z „Zemsty Sithów”). Dodatkowo w zestawie znajdzie się plakat. Zestaw w sumie będzie się składał z 10 CD i jednej płyty DVD. Kosztować będzie 74,98 USD.

„Star Wars: The Ultimate Digital Collection” będzie zawierać ścieżki dźwiękowe z sześciu oryginalnych filmów z możliwością do ściągnięcia. Po raz pierwszy zostanie pliki zostaną udostępnione w wersji HD.



Warto przypomnieć, że 18 grudnia 2015 pojawi się ścieżka dźwiękowa z „Przebudzenia Mocy”. Na razie jest już robocza okładka. CD ma kosztować 12,99 USD. Tytuły utworów nie zostały podane. Płyta zostanie wydana przez wydawnictwo Disneya.
KOMENTARZE (7)

We Francji premiera już 16 grudnia!

2015-09-22 07:28:41

Francuzi mają powody do radości. U nich premiera „Przebudzenia Mocy” odbędzie się w środę, 16 grudnia 2015, czyli dwa dni przed Stanami i dzień przed Wielką Brytanią. Oprócz Francji premierę przesunięto na środę między innymi w Maroko, Szwecji czy Włoszech. Teraz pozostaje czekać na ruch polskiego dystrybutora, może i u nas film pojawi się dzień lub dwa wcześniej?

Czasu na przesunięcia premier jest już niewiele. Głównie dlatego, że w Stanach sprzedaż biletów ma ruszyć 19 października, więc ludzie by się mocno zirytowali, gdyby potem przesunięto premierę o dzień lub dwa. W Polsce na szczęście sprzedaż pewnie ruszy później, więc mamy więcej czasu na ew. zmianę.

Z dziwnych plotek. Parę dni temu pojawiła się informacja, że Christopher Ang gra Ewoka w „Przebudzeniu Mocy”. Kontrowersje wzbudził fakt, że aktor ma ponad metr osiemdziesiąt. Szybko jednak zdementowano te doniesienia.

Przechodzimy do wypowiedzi aktorów. Ci powoli zaczynają opowiadać o filmie. Wciąż niewiele, ale jednak coś się rusza. Oscar Isaac wspomniał niedawno zarówno o swoim angażu jak i samej pracy na planie. Kończył właśnie prace nad „A Most Violent Year” w Nowym Jorku, gdy dostał informację, że J.J. Abrams chciałby się z nim spotkać w Paryżu. Oscar wziął samolot, poleciał do Francji, nawet nie wiedząc o jaką rolę się ubiega. Porozmawiali sobie o postaci. Aktor twierdzi, iż Abrams bacznie słucha uwag odtwórców, dzięki temu mają oni możliwość zmienia trochę swojej roli, ale też i lepszego wcielenia się w danego bohatera. Oscar wspomniał, że gdyby Abrams się nie zgodził na proponowane zmiany, to pewnie Isaac nie byłby dziś Poe Dameronem. Aktor zaryzykował i chyba się opłaciło. Zdaniem Oscar fanom powinna spodobać się jego postać, gdyż wnosi ona dużo humoru do filmu. Isaac twierdzi też, że w fabule jest kilka zwrotów akcji i wiele niespodzianek. Podobała mu się też praca z innymi aktorami, w szczególności oglądanie Harrisona Forda i Chewbaccy w akcji, a także Carrie Fisher, która jest jedną z najbardziej rozrywkowych i zabawnych osób jakie zna.

Lupita Nyong’o natomiast opowiedziała o pracy nad Maz Kataną, która była nagrywana w technice motion-capture, co trwało cztery miesiące. Abrams twierdził, że do tej roli potrzebował silniej kobiety. Nie znał wówczas jeszcze Lupity osobiście, ale jej występ w „Zniewolonym: 12 Years a Slave” zrobił na nim na tyle silne wrażenie, że bardzo chciał z nią współpracować. Dla aktorki było to także ciekawe doświadczenie, bo praca w mo-cap daje dużo możliwości, przede wszystkim nie trzeba ograniczać się swoim ciałem i można być choćby smokiem.

Dowiedzieliśmy się też czegoś o akcentach w filmie. Andrew Jack odpowiadał za szkolenie z wymowy nazw własnych, czy posługiwania się językami obcych. Dużo pracy miał też z dwójką głównych aktorów, czyli Daisy Ridley i Johnem Boyegą, nad akcentami i dialektami. Oboje są Brytyjczykami, ale w filmie Boyega ma mówić bardziej po amerykańsku, natomiast z Daisy pracowano nad bardziej szykownym brytyjskim akcentem. Taki akcent w filmach przede wszystkim wykorzystywano wśród mieszkańców Coruscant, więc albo Jakku znajduje się dość blisko dawnej stolicy Republiki, albo zdradzono coś na temat Rey.

W weekend serialowa „Gra o tron” święciła tryumfy, a przy okazji udało się dziennikarzom porozmawiać między innymi z Gwendoline Christie. Ostatnio trochę głośno zrobiło się o kapitan Phasmie, po komentarzach na twitterze, że jej zbroja jest męska, a nie żeńska. Sama aktorka przyznała, że w innej zbroi pewnie łatwiej byłoby zginąć. Dodała też, że granie Phasmy to coś więcej niż tylko wcielanie się w ciało Dartha Vadera jak czynił to David Prowse, którego wspomagał James Earl Jones. Jej zdaniem, postać ta daje większe pole do popisu (dla jednego aktora), bo ma też istotną rolę do odegrania. Było to interesujące wyzwanie aktorskie. Dodała także, że aktorki nie często dostają takie role, w których mogłyby zapomnieć o tym jak wygląda ich twarz. Ona jednak wciela się w taką postać po raz drugi (po Brienne z Tarthu), co jest w pewien sposób wyzwalajace.

Na koniec nowa data premiery kolejnego zwiastuna. Czy znów wzięta z powietrza, nie wiemy, zobaczymy. Podobno będzie to 15 października. Oby.
KOMENTARZE (14)

Scena po napisach „Przebudzenia Mocy”?

2015-09-14 07:23:13

Wśród różnych plotek pojawiła się też ciekawa na Schmoes Know. Otóż twierdzą oni, że ich zaufane źródło sugerowało, iż zobaczymy po napisach „Przebudzenia Mocy” scenę/teaser „Rogue One”. Redaktorzy przekazali tę informację, ale sami podchodzą do niej dość sceptycznie. Po pierwsze byłoby to zerwanie z tradycją sagi, a po drugie chyba dużo lepiej byłoby reklamować tam raczej VIII Epizod (zwłaszcza, że zdjęcia na lokacji ruszają dziś). A co do teasera/zwiastuna „Rogue One” o tym, że coś będzie przed „Przebudzeniem Mocy” plotkowano już dawno temu.

Anthony Daniels wypowiedział się trochę o nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Porównał także George’a Lucasa i J.J. Abramsa. Jego zdaniem Lucas trochę się zmienił przez te wszystkie lata, przez to trudniej się z nim współpracowało. Decyzje podejmował samodzielnie, Abrams natomiast jest dużo bardziej otwarty na ludzi oraz lubi i potrafi ich słuchać. Daniels cieszył się także z możliwości ponownej pracy z klasyczną obsadą, czyli Markiem Hamillem, Carrie Fisher czy Harrisonem Fordem. Aktorowi także podoba się to, jak napisano C-3PO w nowym filmie. To jest dokładnie ten droid, którego pamiętamy. Nie wypowiadał się za to dobrze o całej sekretności. Scenariusz, który dostał był wydrukowany na czerwonych kartkach, by nie mógł zrobić żadnej kopii. Tyle, że źle się to czytało. Czasem czuł się jakby przetrzymywano go na Kremlu, wystarczyło napisać coś więcej i to w sprawach nieistotnych, na twitterze i zaraz odzywał się ktoś z Disneya by usunąć ten wpis. Zdaniem Danielsa granice absurdu zostały tam przekroczone, a niektórzy zapominają, że to tylko film.

John Boyega także miał okazję udzielić pewnego wywiadu. Przyznał, że na razie „Gwiezdne Wojny” zmieniają mu plany, ale jeszcze nie życie. Z różnych powodów musi latać do Los Angeles (do siedziby Bad Robot, gdzie trwa postprodukcja). Aktor mieszka w Londynie, więc jest to dla niego wyprawa. Ale jednocześnie jeszcze filmy nie zmieniły mu samego życia, więc może sobie chodzić po Stanach i nie wzbudza żadnego zainteresowania.

Okazuje się także, że Mark Hamill został uratowany przed wypadkiem na planie. Dokładniej na Skellig Michael (gdzie dziś zaczynają się zdjęcia do Epizodu VIII). Aktor poślizgnął się i spadłby, gdyby nie szybkie działanie przewodnika. Warto dodać, że w podobnym miejscu na tej wyspie zginęły już dwie przypadkowe osoby, więc było groźnie.

Dzięki „Piątkowi Mocy” dowiedzieliśmy się też kilku ciekawych rzeczy o stworach, postaciach czy planetach. Przede wszystkim jeśli chodzi o nazwy. I tak słynny świniak to Happabore. Potwierdza się też informacja o nazwie nowej planety. Będzie się ona nazywać Takodana. Poniżej kilka figurek i ich nazwy.


Happabore

Konstabl Zuvio (Constable Zuvio)

Sarco Plank

Ello Asty

Generał Hux, Kylo Ren, Inkwizytor, Guavian Death Gang Enforcer, PZ-4CO, i Goss Toowers

A na koniec jeszcze garść materiałów promocyjnych.


KOMENTARZE (15)
Loading..