TWÓJ KOKPIT
0

Jedna z wielu dróg :: Twórczość fanów

Stało się. Han Solo bezpiecznie odleciał. Luke Skywalker stał się niewolnikiem Imperium. Imperator z początku nie popierał owego paktu jaki zawarł jego sługa, ale w końcu sam przyznał, że jest warty ceny.
Rebelia nie ustała, ale nie stanowiła tak wielkiego zagrożenia jak kiedyś. Imperium z łatwością pokonywało ocalałe grupy Rebeliantów, aż pozostała tylko jedna pod wodzą Garma Bel Iblisa. Chodziły słuchy, że Mon Mothma, przywódczyni Sojuszu, dołączyła do owej grupy. Również generał Lando Calrissian wraz ze statkiem "Sokołem Milenium" podobno wszedł w jej skład. Ocalały generał Solo też. To wszystko mogłoby rozjaśnić nadzieję w sercu młodego Skywalkera i dodać mu sił w ciężkich chwilach. Niestety Imperator i Ciemny Lord tłumili wszystkie wieści pochodzące z galaktyki i żadna do niego nie dotarła.
A czas mijał...

Skywalker po raz kolejny upadł na twardą podłogę, pchnięty przez miecz Lorda Vadera.
Znajdowali się w ogromnej sali w kształcie sześciokąta, ściany miały metalowo szary kolor. Nie było tu okien, jedynie drzwi. Pokój był dobrze oświetlony przez lampy w suficie, w sam raz do walki.
- Wstawaj! - rozkazał Lord.
- Nie mam już siły - powiedział siadając Luke.
Irytowało go to, że wciąż kazał mu trenować walkę na miecze świetlne. Kazał mu również uczyć się posługiwać innymi rodzajami broni, na tysiącach planet o trudnym środowisku oraz pilotażu, strategii... wszystkiego co miało coś wspólnego z walką. Skywalker nie pamiętał kiedy ostatnio robił coś innego. Luke wiedział, że aby przeżyć musiał się zgodzić na te treningi. Jedi używali miecze do walki, od początku szkolenia uczyli się nimi posługiwać. Zawsze wierzył, że miecz świetlny jest narzędziem pokoju, ale teraz powoli zmieniał zdanie.
- Miałeś siłę do walki, więc masz ją teraz. Bierz broń!
- Tak , mistrzu.
Powiedział tak do niego, bo to brzmiało lepiej niż "ojciec". Choć i to słowo czasami wychodziło mu z ust, ale bardzo rzadko. Do wielkiego Lorda Dartha Vadera nie można było odzywać się na "ty" jeśli nie chciało się stracić życia.
Podniósł miecz i przygotował się na atak. Vader uderzył, ale jego uczeń sparował cios. Dwie klingi o zielonym i czerwonym ostrzu zwarły się. Potem ten drugi zaatakował. Ciął prosto w dół, a Lord wykonał zasłonę, zrobił unik i pchnął nisko. Luke zablokował cios. W tej chwili Skywalker odbiegł i kierował się w stronę ściany. Odbił się od niej i skoczył wysoko. Wykonał salto wyciągając jednocześnie miecz do zadania ciosu. Na nic to się zdało. Czarny Lord stanął w klasycznej obronie i sparował cios.
Jego syn po raz kolejny natarł, ale tym razem z podwójną prędkością. Uderzał raz po raz w dół i w górę. Próbował zdekoncentrować przeciwnika używając tych samych ruchów. Ale Vader był na to przygotowany i ciął po środku, niestety z marnym skutkiem. Odskoczyli od siebie i zaczęli okrążać się.
Ciemny Lord był dumny ze zwinności syna. Nauki przynosiły doskonałe efekty. Uśmiechnął się pod maską.
Wyprowadził grad ciosów, a każdy uderzał w klingę Luke'a. Tamten tylko na to czekał, po wielu dniach nauki rozpoznawał jego taktykę. Zaczynał poznawać niektóre natarcia i uniki, a dzięki pomocy mocy coraz szybciej. Poznanie wroga to pierwszy krok do zwycięstwa. Przyklęknął i zadał cios w nogi Lorda. Ten odskoczył, ale nie na tyle by zachować równowagę i potknął się. Miecz wyleciał mu z ręki.
Skywalker skierował zieloną klingę w stronę maski przeciwnika. Ten pojedynek on wygrał.
Cofnął się, zwycięstwo należało do niego, ale Lord Vader nie lubił przegrywać, a jeszcze bardziej - poniżenia. Potem nadchodziła chęć zemsty.
Pokonany wstał.
- Dobrze. - powiedział.
W tej chwili użył mocy i przyciągnął do siebie oba miecze, a Skywalkera pchnął na ścianę. Ten uderzył i poczuł ból. Lord rzucił w jego stronę miecz świetlny o zielonym ostrzu. Wbił się w ścianę kilka centymetrów od twarzy. Zaskoczony Luke spojrzał na broń. W tym samym czasie Vader użył drugiego miecza, który trafił w przeciwległe miejsce.
- Podejdź tu.
Skywalker szybko się uspokoił i wykonał rozkaz pilnie śledząc, czy przeciwnik nie zamierza wykonać następnego ataku. Kiedy był już blisko, tamten rzekł:
- Nigdy nie patrz na broń, która mogła cię zabić, a tego nie zrobiła, bo wróg może mieć następną. Takie ruchy prowadzą do dezorientacji, a później do śmierci, synu. Szybkie reagowanie to podstawa walki.
- Tak, mistrzu.
Drzwi się otworzyły, do sali wszedł gwardzista w czerwonym stroju. Oboje spojrzeli na niego.
- Imperator wzywa. - powiedział i wyszedł.
Lord Vader popatrzył na Luke'a .
- Idź do swojego pokoju i odpocznij.
Czarny Lord przywołał swój miecz i ruszył do drzwi. Nim wyszedł jego uczeń zagadnął go.
- Mistrzu. - powiedział, ale widząc, że ten nie reaguje spróbował jeszcze raz. - Ojcze.
Ciemny Lord zatrzymał się, ale nie odwrócił.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Więc mów.
Skywalker trochę zdezorientowany ciągnął dalej.
- Uważaj jak będziesz u Imperatora, czuję nadchodzące niebezpieczeństwo i śmierć. Krążą wokół niego, ale nie wiem dokładnie co to jest.
Gdy rozmowa dobiegła końca Vader bez słowa wyszedł.

Luke położył się na podłodze. Był wycieńczony tymi treningami. Zastanawiał się jak długo znajduje się w tym więzieniu. Od dawna stracił rachubę.
Planeta, na której się znajdował, nazywała się Vjun. Kamienista z ciągłymi burzami, tak wielkimi, że czasem dało się słyszeć gromy nacierające na zamek Lorda Vadera. Wspaniała dla długich rozmów z ojcem. A było o czym rozmawiać. Czarny Lord zapoznawał go z realiami Imperium. Zabierał go też na niektóre misje militarne. Ostatnia rozegrała się w Gromadzie Tion. Cały obszar został włączony do Imperium, tak jak Przestworza Huttów, Wspólny Sektor i inne regiony cieszące się niezależnością. Potem Vader sprawdzał czego się nauczył, chodziło o strategie walki.
Zdjął czarne rękawice do walki i włożył za pas. Na lewej dłoni widniał czarny znak. Symbol niewolnika Imperium.
Powiedział do niego "ojcze", przecież przyrzekł sobie, że nigdy tego nie zrobi, ale w inny sposób na pewno by go nie wysłuchał. Od kilkunastu dni czuł to nadchodzące niebezpieczeństwo, wiedział, że pochodzi od jakiejś osoby władającą ciemną stroną mocy. Niestety mgła tajemnicy nie odsłaniała wszystkiego.
Po co mu to powiedziałem?, myślał . Przecież potrafi sam o siebie zadbać.
Wstał, wziął miecz i wyszedł z sali.

Lord Vader nie przykładał zainteresowania do słów syna, ale ich nie zapomniał. Chłopak miał większe zdolności do posługiwania się mocą. Wiedział, że mógł zobaczyć więcej niż on.
Niebezpieczeństwo i śmierć, myślał.
Wszedł do tymczasowej sali tronowej. Na jej końcu znajdował się tron Imperatora, a przy ścianach stali gwardziści.
Ciemny Lord podszedł i uklęknął.
- Wstań i powiedz mi jak sprawuje się twój uczeń. - rzekł władca.
- Jego zdolność posługiwania się mieczem jak i inną bronią rośnie z dnia na dzień, panie. Roboty bojowe nie stanowią dla niego zagrożenia. Jest doskonale zwinny, a niebezpieczeństwo tylko potęguje jego instynkt.
- Dobrze, ale nawet twoje nauki nie sprawiły, że zainteresował się ciemną stroną.
- Nie, panie.
Imperator zamyślił się.
- Jutro będzie walczył z moimi gwardzistami i sprowadź tu swojego pierwszego ucznia.
Po wyjściu Lorda, Palpatine miał wiele do przemyślenia. Młody Skywalker nie chciał przejść na ciemną stronę. To dziwne, że wytrzymał tak długo. Może nigdy nie dane mu było zostać Sithem. A co do Vadera też miał wątpliwości, jego lojalność nie była już tak pewna odkąd zajął się szkoleniem syna. Może czas już zmienić protegowanego?
- Słyszałaś wszystko, Maro? - zwrócił się do rudowłosej kobiety stojącej w mroku.
- Głośno i wyraźnie panie.
- Zostaniesz tutaj przez pewien czas i będziesz mnie ściśle informować co się dzieje w pałacu mojego sługi.

Następnego dnia Skywalker znowu stał po środku sali bojowej, ale tym razem było inaczej. Czuł na sobie czyjś wzrok, wiedział do kogo należy i wcale mu się to nie podobało.
Rozmyślania przerwało wejście czterech gwardzistów uzbrojonych w długie piki mocy. Okrążyli go. Luke nie był uzbrojony, więc broń musiał odebrać przeciwnikowi.
Skoncentrował się. Czerwona gwardia słynęła z perfekcyjnej zdolności zabijania. Podobno zabijali nawet Jedi. Od lat chronili najwyższego władcę, słuchali tylko jego poleceń i tylko przed nim odpowiadali.
Najpierw natarł wojownik stojący z tyłu, Skywalker schylił się i chwycił za pikę. jednocześnie posyłając jego właściciela na gwardzistę stojącego przed nim. To był znak dla pozostałej dwójki. Rzucili się na Luke'a. Tamten mając już broń zrobił unik i rozbroił ich.
Cofnął się pod ścianę. Pozostali gwardziści już stali na nogach. Ten, któremu zabrał pikę mocy wyjął spod płaszcza ciężki miotacz. Wszyscy kierowali się w stronę Skywalkera. Skoczył i używając broni, przeciął miotacz na pół. Obrócił się i nogą uderzył w głowę przeciwnika stojącego z boku powalając go jednocześnie.
Zostało jeszcze trzech, pomyślał. Pewnie też mają ukryte miotacze.
Dwumetrowe piki mocy i ciężkie miotacze stanowiły typowe uzbrojenie Imperialnej Gwardii, ale również mogli ukrywać inną broń.
Używając mocy wyrwał im miotacze i mocno cisnął o ścianę. Wojownicy ruszyli na Luke'a ze zwiększoną prędkością. Uderzali w dół, górę i na boki, niestety bez żadnego skutku. Skywalker robił uniki i cofał się. Używając piki blokował ciosy i odsyłał z większą siłą. Po pewnym czasie gwardziści leżeli na podłodze, ale wciąż żyli.
Skywalker nie chciał ich zabijać, służyli Imperatorowi, to prawda, ale byli jeszcze jednymi pionkami w jego grze, tak jak on.
Nagle pierwszy, którego rozbroił obudził się i szybko ruszył na Luke'a. Miał w ręku następny miotacz, nie duży tak jak pierwszy, ale i jego strzał mógł zabić.
Skywalker zaskoczony puścił pikę mocy i chwycił za blaster. Wyrywali go sobie nawzajem. W końcu wystrzelił. Zabity gwardzista opadł na ziemię.
W tej chwili wszystko zaczęło poruszać się w zupełnie innym tempie. Dwaj wojownicy podnieśli się i ruszyli na Luke'a z podniesionymi pikami. Tamten chwycił jedną z nich i skierował w stronę boku drugiego przeciwnika. Następnie użył jej do pokonania pierwszego. Dwa trupy opadły na podłogę.
Luke próbował zrozumieć co się stało, oczywiście zabijał już wcześniej, ale nigdy z taką determinacją i chłodem. Popatrzył na czwartego wojownika, zaczynał podnosić się.
- Nie. - powiedział Skywalker.
Używając mocy złamał pikę na pół i wyszedł.

W swojej sali tronowej Imperator Palpatine obserwował całe zajście.
- Może jednak myliłem się co do młodego Skywalkera. - powiedział do Vadera uśmiechając się. - Nie popełniłem błędu pozostawiając go pod twoją opieką.
Śmiech Imperatora był słychać w całej sali.

Skywalker szedł przez wielki korytarz z równie mrocznymi kolumnami jak on sam. Miał dość. Trzymali go tutaj nie wiadomą ilość czasu, może nawet kilka lat. Zastanawiał się co robi teraz Han? Wiedział, że nadal żyje, to jedno dodawało mu otuchy. Zatrzymał się. Przed sobą zobaczył wysoką postać.
- Mistrzu. - ukłonił się.
- Nie zadręczaj się synu. Pojedynek to prosta rzecz, tylko jeden może przeżyć. To byli przeciwnicy.
- Przeciwnicy! - wybuchnął.. - To byli ludzie! I zasługiwali na życie! A ja ich zabiłem! Nie dla obrony, ale dla przetrwania! A to wielka różnica! Jedi by tak nie postąpił!
Te słowa zdenerwowały Czarnego Lorda, chłopak chyba nie zrozumiał aluzji.
Wyciągnął rękę, jego syn poczuł na gardle zaciskająca się pięść. Luke skupił się. Stali tak niewiadomą ilość czasu, siłując się na moc. Aż w końcu Vader uniósł i puścił Skywalkera. Mocno uderzył w podłogę, jęknął z bólu. Ciemny Lord podszedł do niego i przycisnął nogą do posadzki.
- Pewnie sądzisz, że jestem sadystą? - powiedział. - Ale osoba pozbawiona litości i współczucia nie musi być pozbawiona rozsądku. Zrozumiano! - nacisnął mocniej.
- Tak, mistrzu. - powiedział uczeń próbując pohamować krzyk bólu.
- Imperator nie ufa mi tak jak kiedyś. - ciągnął Lord. - Przysłał kogoś na przeszpiegi sądząc, że tego nie zauważę, mylił się. Wiem co robi i gdzie jest ów agent, a ja postaram się, żeby wiedział to co trzeba.
- Dlaczego mi to mówisz? Skąd wiesz, że komuś tego nie powiem?
- Komu? Imperatorowi? Nie sądzę. Jesteś ograniczony Luke. Nie masz dokąd, ani do kogo pójść. Zostałem ci tylko ja. Pogódź się z tym. Wstawaj i idź.
- Tak, mistrzu.
Uczeń Vadera wykonał rozkaz. Ciemny Lord patrzył jeszcze chwilę jak odchodzi, a potem sam odszedł w przeciwnym kierunku, pogrążony w mrocznych myślach.

Luke szedł i próbował się uspokoić, ale wciąż słyszał słowa swojego mistrza. Pierś bolała coraz mocniej. Zatrzymał się i oparł o ścianę. Co ma zrobić teraz? Otworzył się na moc.
Mylisz się ojcze, myślał. Moc jest ze mną, a to najlepszy towarzysz.
Musi znaleźć tego agenta. Nie wiedział jeszcze dlaczego, cóż... Nie wszystkie odpowiedzi nadchodzą po zadaniu pytania.

Mara Jade, odziana w głęboką czerń, szła cicho przez jeden z korytarzy pałacu Mrocznego Lorda. Miała kody do wszystkich zabezpieczeń i drzwi w zamku, więc bez trudu mogła dostać się do jakiegokolwiek miejsca. Moc również pomagała. Jak dotąd nic nie świadczyło, żeby Lord Vader miał jakieś plany sprzeczne z wolą Imperatora. Ale wątek zdrady istniał, może nie tu, ale istniał. Mara czuła go gdy była w pobliżu swojego pana. Na początku sądziła, że to minie. Przyszłość jest ciągle w ruchu, widziana dzisiaj, nie musi być taka sama jutro. Lecz niebezpieczeństwo nie minęło. Ostrzegała swojego władcę, ale nie chciał słuchać. Cóż, był silniejszy mocą od niej i na pewno wiedział więcej. Ale to nie uspokajało Jade.
Nagle ktoś złapał ja za rękę. Spróbowała ją wykręcić, jednak przeciwnik był na to przygotowany. Złapał za drugą i przytrzymał mocno.
- Nie chce ci zrobić krzywdy, chcę tylko porozmawiać! - powiedział.
Akurat, pomyślała.
Pchnęła go na pobliską ścianą sądząc, że to ją uwolni od mocnego uścisku. Nie pomogło, wróg pociągnął ją za sobą. Dopiero teraz rozpoznała z kim walczy. W słabym świetle zobaczyła twarz. Jasne włosy, niebieski oczy, przystojna twarz z kilkoma bliznami po mieczu świetlnym. Ubrany w ciemny imperialny mundur bez odznaczeń i w rękawice stał Luke Skywalker, uczeń Lorda Vadera. To komplikowało sprawę, nie mogła go zabić, ale jeśli doniesie o tym swojemu przełożonemu zabawa skończona.
Luke przyglądał się agentowi, choć miał gogle i szal na głowie, które całkowicie zasłaniały twarz, wiedział, że jest kobietą. Czuł to dzięki mocy. Korzystając z wahania przeciwnika obrócił go i uderzył w tył głowy. Jego ciało opadło na podłogę. Pochylił się nad nim i zdjął szal.
Bujne czerwone loki rozsypały się, ujrzał przed sobą piękną kobietę. Przeszukał jej kieszenie i znalazł miotacz, miecz świetlny i mały podręczny notes. Zawierał plany pałacu, kody, umiejscowienie kamer i zabezpieczeń.
Nieźle, pomyślał.
Lord na pewno śledził każdy jego ruch, ale teraz miał dane, które pomogą mu się schować i przejść niezauważenie. Wziął ciało dziewczyny i ruszył.

Mara śniła, nie sen lecz koszmar. Chcieli go zabić, wszyscy. A ona nie mogła nic zrobić, była za słaba. Bezsilna. Nie.
- Panie uciekaj! - krzyknęła.
- Spokojnie, to tylko sen. - głos należał do Luke'a Skywalkera. Chwycił ją za ramiona.
- Nie! Muszę go uratować!
- Maro! Maro Jade uspokój się!
Po chwili zorientowała się w sytuacji. Była w jasno oświetlonym pokoju, podobnym do kabin żołnierzy w akademii na Carridzie. Leżała na łóżku, przykryta ciepłą kołdrą, a jej ekwipunek był na pobliskim stoliku. On, nazwał ją po imieniu, ale jak...
Wyrwała się z jego objęcia i szybko wstała, lecz po chwili zakręciło się jej w głowie. Skywalker spostrzegł to i podtrzymał ją.
- Przepraszam. - powiedział. - Za mocno uderzyłem. Jak się czujesz?
Kiedy Jade już spokojnie siedziała na pryczy zapytała:
- Gdzie jestem?
- W jednej z nielicznych kryjówek w pałacu, dowiedziałem się o nich z twojego notesu. Widzę, ze Imperator nie ufa Lordowi tak bardzo, żeby pozostawić mu cokolwiek bez jego interwencji.
- Przecież dane były zaszyfrowane, skąd wiedziałeś co oznaczają!?! Skąd wiedziałeś jak mam na imię!?!
Luke wzruszył ramionami, on sam nie znał odpowiedzi. W jednej sekundzie dane same napłynęły mu do głowy. Popatrzył na nią.
- Śnił ci się koszmar. To Imperator ginął.
Milczała, zresztą po co w ogóle z nim rozmawiała. Popatrzyła w inną stronę, miała wrażenie, że jego niebieskie oczy widzą wszystko. Nie chciała tego, posiada tajemnice, o których tacy jak on nie powinni wiedzieć.
- Ja też miewam takie sny. Gdy umiera ktoś obdarzony wielką mocą to się czuje, nawet gdyby nie wiadomo jak się skrył. To zdrada zabije Imperatora.
- Skąd to wszystko wiesz? To pewnie ty za tym stoisz, zabijesz go jak psa! Nie pozwolę na to!
Skywalker nie zwracał uwagi na jej krzyki i oskarżenia. Spokojnie postawił krzesło naprzeciw Mary i usiadł.
- Już mówiłem, że wiem to z moich snów albo wizji, jak wolisz. Nic nie wiem o planach Imperatora, nie mam też sposobności go zabić. Moje możliwości są ograniczone. Ale mogę ci powiedzieć, że to nie ja chwycę za topór, który ma zgładzić Palpatina.
- Imperatora. - poprawiła Jade.
Luke zmieszał się trochę, w innych okolicznościach zasłużyłby na karę. Nie pozwalano mi zwracać się do władców po imieniu, to była jedna z lekcji. Uświadamianie, że nie stał na równym poziomie co oni, ale pod nimi. Kamery i inne urządzenia śledziły każdy jego ruch oraz wypowiedziane słowa. Czasami udawało mu się zniknąć, ale to nie trwało długo. Lecz teraz nikt na niego nie patrzył. Nie było go. Lord Vader mógł zacząć coś podejrzewać.
Wstał i zwrócił się do Mary.
- Twoje życie jest w niebezpieczeństwie, Vader wie, że tu jesteś, więc uważaj na siebie. Gdybyś miała kłopoty pomogę ci jak tylko będę mógł.
Ruszył w kierunku drzwi, ale zanim wyszedł Jade powiedziała do niego:
- Moje życie nie jest ważne, a moja przyszłość to służba Imperatorowi. Pamiętaj o tym.
- Moja to służba Lordowi. - powiedział cicho Luke i odszedł zostawiając zdziwioną Marę Jade.

Lord Vader i jego uczeń znajdowali się w wielkiej sali przypominającej bibliotekę. Podświetlane panele komputerowe ciągnęły się długimi rzędami. Obok nich stało proste biurko z terminalem komputerowym. Zdziwiony Skywalker rozejrzał się.
- Po co tu jestem? - zapytał mistrza.
- Żeby się uczyć. Pokazałeś, że jesteś doskonały w walce, teraz musisz pokazać, ze twój umysł dorównuje ciału, a nawet przewyższa go. Powinieneś wiedzieć Luke, że wiedza to potęga.
- Tak, mistrzu. - odpowiedział, ale po chwili dodał. - Nie obiecywałem ci, że będę uczył się ciemnej strony.
- Pliki nie zawierają wiadomości o ciemnej stronie, ale o maszynerii, kosmologii, biologii i innych rzeczach. Wiedza to szerokie pojęcie synu.
- Tak, mistrzu. - powiedział, a widząc niezadowolenie Lorda dodał. - Wybacz mój błąd.
Vader kiwnął z pochwałą głową.
- Szybko się uczysz.
To była pochwała, ale dla ucznia Lorda była zupełnie czymś innym. Odwrócił głowę w stronę biurka.
Koniec z walką na miecze, myślał. Może to nawet dobrze.
Usłyszał dźwięk rozsuwanych drzwi. Do biblioteki wszedł wysoki Firrerrenianin w białej szacie. Uklęknął naprzeciw Lorda.
- Wstań Hethriru. - polecił.
Ów humanoid należał do rasy rzadko spotykanej. Z wyglądu przypominał człowieka, ale złocisty kolor skóry temu przeczył. Miał złocistorude włosy z cynamonowymi pasmami, jego oczy były czarne, tak czarne jak wyczuwalna wokół niego atmosfera strony zła. Rasa Hethrira została wybita dawno temu przez Imperium, słyszał również, że Firrerrenianie nigdy nie wymawiają swoich imion głośno. Wierzą, że wiedza ta daje rozmówcy władzę nad osobą, która się przedstawiła.
- Przedstawiam ci mojego pierwszego ucznia, ciemnego Jedi Hethrira.
Skywalker nic nie zrobił, tylko patrzył na istotę stojąca przed nim, a raczej przez nią. Coś nie pasowało mu do służalczej postawy Hethrira. Był ciemnym Jedi, a nie lordem Sith? Poza tym widział za nim inną małą postać, posłuszną, słabą i łagodną.
Więc nie tylko ja jestem niewolnikiem, pomyślał Luke.
Ciemny Jedi również obserwował Skywalkera i to dokładnie. Wiele o nim słyszał. Kilka razy walczył z jego panem i przeżył, a to wielka sztuka. Zniszczył Pierwszą Gwiazdę Śmierci i niezliczonych przeciwników.
- Poznanie syna mojego mistrza to zaszczyt. - powiedział. - Będziesz mu równie oddany jak ja.
- Chyba bardziej.
Odpowiedź zdziwiła obu władających ciemną stroną, nie bardziej niż Luke'a. Powiedział to bez zastanowienia, ale to była prawda.
- Możesz odejść Hethriru. - powiedział Lord Vader.
Ten ukłonił się i odszedł.
- A ty - zwrócił się do syna. - zacznij od tych plików. A wiec, że będę sprawdzał czy nauczyłeś się czegoś pożytecznego. Czasem też sprawdzę czy twoje zdolności w szermierce nie uległy obniżeniu.
Uczeń nic nie odpowiedział, jedynie ukłonił się.
Gdy ciemny Lord odszedł zaczął się zastanawiać. Dlaczego Lord przedstawił mu Hethrira? Od razu wyczuł, że ciemny Jedi nie darzył go sympatią. Zyskał kolejnego wroga. Był pierwszym uczniem. Luke posiadał większy potencjał mocy i nawet bezgraniczna lojalność Hethrira nie potrafiła go przebić. Zacznie się niebezpieczna rywalizacja, w której nagrodą będzie pochwała mistrza i ich życie. Skywalkerowi bardziej zależało na tym drugim. Lord chciał sprawdzić, czy podoła takiemu zadaniu. Chciał ocenić jego doświadczenie, zdolności i coś więcej.
A Mara? Co z nią? Czy mógł ją nazwać sprzymierzeńcem, czy też wrogiem? Od tej chwili będzie się bardziej starała ukryć swoją obecność w zamku. Na pewno powie swojemu władcy o tym czego się dowiedziała w ostatnim czasie. Niedobrze zrobił spotykając się z nią, ale nie żałował tego. Zawsze rozmawiał tylko z Lordem, Imperatorem lub którymś z ich mrocznych sług. Oczywiście Mara również była pracownikiem tego drugiego, ale nie uważał ją za złą. Była poszkodowana, tak jak on.
Spojrzał w stronę biurka, westchnął, czas wziąć się do roboty.

Dni mijały...

W bibliotece pełnej wiedzy panowała głęboka cisza. Skywalker z rozkazu swojego mistrza miał w niej przebywać. Luke wzbogacał swoją wiedzę, wręcz pochłaniał każdy plik z danymi jaki mu podsunięto, a Lord Vader, tak jak powiedział, sprawdzał czego się nauczył. Czasami powracał do szkolenia swojej kondycji w walce. Ale teraz jego głowy nie zajmowały napływające dane lecz wizja.
Kilka ciemnych postaci znajdowało się w równie ciemnym pokoju. Gdzie się znajdowało owe pomieszczenie nie wiedział, twarze i kształty były rozmazane. Natomiast to co od razu nasuwało się do głowy brzmiało SPISEK.
- Jak długo uda nam się to ukrywać? - spytała głos, pewnie należący do kobiety.
- Tyle ile trzeba. - zapewnił męski głos.
- Wojsko z dnia na dzień jest coraz w lepszej gotowości. W końcu nawet sama Gwardia Imperator go nie pokona. - powiedziała inna kobieta, teraz mógł dostrzec, że miała miedzianorude włosy.
- Imperator z dnia na dzień staje się coraz bardziej pewny siebie i coraz bardziej szalony. - powiedział jakiś starzec. - Czekając, możemy ryzykować, że prędzej to on nas zniszczy niż my jego. Lecz również może to utwierdzić władcę, że nie żywimy wobec niego innych planów.
- To nie brzmi dobrze. - powiedziała ciemnowłosa kobieta.
- Skończcie wypowiadać swoje lęki i obawy. - powiedział najprawdopodobniej przywódca. - Znaliśmy ryzyko naszego planu już od początku. Wchodząc raz na tę drogę nie można z niej zejść. Istotnie porażka wydaje się bardziej prawdopodobna, lecz nagroda jest wielka.
- Wszyscy o tym doskonale wiemy. Kiedy Imperator będzie martwy galaktyka będzie należała do nas.
- Ukrywamy się od dawna i nie odkrył nas do teraz. - potwierdził starzec.
- Wszystko to brzmi pięknie. - rzekł pierwszy mężczyzna. - Lecz jest jeden problem. Należymy do największych umysłów Imperium. Mamy władzę, pieniądze, oddanych pracowników. - na to ostatnie położył nacisk. - Imperator również.
- Wiemy o kogo ci chodzi. Co z Vaderem?
- Luke . - usłyszał głos obok siebie i poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
- Tak? - odpowiedział trochę przestraszony.
Obraz spiskowców oddalił się i znikł.
Skoncentrował się na chwili obecnej. Nadal znajdował się w bibliotece. Siedział na biurku, tyłem do drzwi, dlatego nie zauważył, że ktoś wchodzi. Ale to nie tłumaczyło, że nie usłyszał. Powinien bardziej uważać. Spojrzał na swoje ramię. Ręka, która go dotknęła, należała do Lorda Vadera. Szybko wstał.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - poczym dodał. - Mistrzu.
Chyba nie tylko, pomyślał Lord.
Po chwili ciszy jego uczeń odezwał się.
- Czy Hethrir ma tytułu lorda?
Interesujące pytanie. Czy wreszcie podjął właściwą decyzję? Nie, chodziło o coś innego.
Już od dawna był dumny ze swojego syna. Jego zdolności były niesamowite, większe niż jego własne.
- Nie, nie ma.
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony. - Przecież posiada duży talent. Czuję to.
- Sith nie zna strachu. A on w nim jest, choć głęboko ukryty. Dopóki go się nie pozbędzie nigdy nie będzie lordem Sith. Jedyny tytuł na jaki może sobie pozwolić to ciemny Jedi. - po chwili dodał ,pochylając się jednocześnie w stronę ucznia. - Posiada strach , a ty nie, synu.
Ten nie cofnął się. Stał i patrzył.
Dobrze, pomyślał Vader.
- A teraz choć.
Wyszli z biblioteki. Idąc długim korytarzem Luke myślał o tym co zobaczył w swojej wizji. Spiskowcy nie odkryli, że podsłuchuje. Wiedział, że rozmowa toczy się w czasie teraźniejszym. Więc to co mieli w planach, dopiero ma się zacząć. Chcieli zabić Imperatora. Czy to w ogóle możliwe?
"Należymy do największych umysłów Imperium."
A więc aż tak daleko to zaszło? Sami najbardziej lojalni słudzy chcieli śmierci swojego pana. Przypomniał sobie sen Mary. Ona również przeczuwała klęskę Palpatina. Od dawna jej nie widział.
Popatrzył na idącą przed nim czarną postać.
Spiskowcy nie wiedzieli co zrobić z Lordem Vaderem, więc nie należał do spisku, ale czy o nim wiedział? Zapytał go o status Firrerrenianina. Postać jednego ze zdrajców doskonale do niego pasowała. Jeśli należał do spisku to dlatego, że pragnął większej władzy i tytułu lorda.
Weszli do wielkiej sali, gdzie uczył się szermierki. Na środku stał sam Hethrir ubrany w biały strój do walki, w ręce trzymał miecz świetlny. Luke zrozumiał co ma się stać. To będzie bitwa na śmierć i życie.
Vader nic nie tłumaczył, po prostu podał Skywalkerowi jego miecz i stanął z boku.
Miecze zostały włączone i biało odziany wojownik zaatakował. Ostrza zderzywszy się zaskwierczały jak diamentowa piła przerzynająca metal. Ciemny Jedi zrobił jeden wypad, potem drugi, uskoczył i przeszedł do ofensywy, usiłując ciąć w nogi wroga. Ten zahamował cios. I sam zaczął atakować. Ostrze kierował głównie w stronę rąk trzymających miecz świetlny, aby rozbroić przeciwnika.
Skywalker swoją siłę czerpał z mocy, Hethrir również, ale nie działał z nią w harmonii. Naginał ją zgodnie ze swoją wolą. Luke przeciwnie, nie czynił jej swoim niewolnikiem. Współdziałał w doskonałej pracy zespołowej.
Pojedynek trwał i chwilowo miał wyrównany przebieg, ale to drugi uczeń był silniejszy z dwóch walczących. Żądza mordu i chęć zwycięstwa była niczym w porównaniu z determinacją Luke'a. Walczyli, robili wypady, atakowali, parowali cięcia. Obaj byli zwinni i szybcy. To był taniec śmierci
Luke pokonywał już Lorda w walce. Niemożliwe było, żeby jego przeciwnik wygrał. A to oznaczało, że będzie musiał zginąć i to z jego ręki. Nie chciał tego. Na razie zachowywał spokój, ten którym szczycili się rycerze Jedi, ale jak długo uda mu się to robić?
W pewnym momencie miecze zwarły się ze sobą. Skywalker mógł zobaczyć niebezpieczne błyski w oczach Firrerrenianina.
" Przestań" wysłał wiadomość do umysłu Hethrira. " Przecież wiesz, że tylko jeden może zwyciężyć. Jeśli odmówimy walki oboje będziemy żywi."
" To ja będę żywy. A ty martwy" odpowiedział. " To ja powinienem być synem mistrza, a nie ty. Nie potrafisz wziąć tego co ci daje. A jest tego dużo. Nawet ja nie miałem aż tyle."
Przez ciemnego Jedi przemawiała zazdrość.
Co mógł mieć taki ktoś jak Luke, że Vader całą uwagę zwracał na niego ?myślał. Ja już od dawna robiłem wszystko dla swojego władcy, jak i dla Imperatora. Zniszczyłem rodzinną planetę, aby pokazać lojalność do Imperium. Uczestniczyłem w wielu niebezpiecznych misjach, które choć pełne śmierci i cierpienia kończyły się sukcesem.
Walka trwała dalej, przypominała bitwę dwóch braci o względy surowego ojca.
" Należysz do spisku, który chce zniszczyć Imperatora." Luke przesłał myśl do głowy przeciwnika.
Ten nie przestawał nacierać, ale nie robił już tego z tak doskonałą precyzją jak na początku. Wiadomość go zaskoczyła.
" Swojego mistrza również zabijesz? Widać miałem rację, gdy mówiłem, że to ja będę bardziej mu oddany."
Słowa rozgniewały ciemnego Jedi. Użył całej swojej siły i zwalił Skywalkera na podłogę.
Mógłby wstać i zaatakować, przeciąć Hethrira na połowę, ale nie chciał.
Firrerrenianin chwycił miecz w mocnym uścisku. Skierował ostrze w stronę gardła leżącego.
Luke'owi całe życie przeleciało przed oczami. Był gotowy na śmierć, ale wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Ciemny Jedi został pchnięty mocą i uderzył w ścianę. Skywalker popatrzył w przeciwnym kierunku. To Lord Vader stał z wyciągniętą ręką.
Co teraz będzie? pomyślał Luke.
Lord powoli opuścił dłoń. Dwoje walczących podniosło się, podeszło do Vadera i uklękło.
- Hethrir, wyjdź! - rozkazał.
Wypełnił jego rozkaz. W sali zostali uczeń i mistrz.
- Wstań!
Luke powoli i ostrożnie wstał. Nie takiego końca spodziewał się Lord Vader. .
- Za dużo sobie pozwalasz, Luke.
- Powinienem być już martwy. Po pojedynku tylko jedna osoba może być żywa. Zwycięstwo należy do Hethrira.
- Nie sprzeciwiaj się!
- Nie robię tego! Jedynie stwierdzam fakty! - po czy powiedział ciszej. - Widać jest silniejszy ode mnie, dlatego wygrał.
- Może potrafisz oszukać Imperatora, ale nie mnie.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Hethrir należy do spisku, który chce zabić Imperatora. - powiedział Skywalker.
Słowa nie zdziwiły Vadera, ale zainteresowały. Każdy myślał o obaleniu władcy, przejęciu Imperium, nawet on. Czym ten spisek miał się różnic od innych?
- Ten się spełni. - odpowiedział Luke wyczuwając myśli ojca. - Widziałem to.
- W takim razie, dlaczego go nie zabiłeś?
- Nigdy nie uważałem się za sługę Imperatora. Nie muszę go ratować.
- Odważne słowa, ale to on stoi nad tobą. Jego wola jest dla ciebie rozkazem i nic tego nie zmieni. Wiec również, że ten wybryk z Hethrirem nie ujdzie ci na sucho. A teraz idź!
- Tak mistrzu. - powiedział, poczym ukłonił się.
Wyszedł.
Lord Vader powiedział, że Imperator stoi nade mną, ale czy stoi również nad nim samym?
" Skywalkerze?"
Usłyszał w swojej głowie głos Mary Jade. Chciała się z nim spotkać.

Zastał Marę w tym samym pokoju co ostatnio. Siedziała na pryczy.
- Witaj. - powiedział Luke. - O czym chciałaś porozmawiać?
- Słyszałam co mówiłeś o tym Firrerrenianinie.
Luke oparł się o ścianę.
- To on za tym wszystkim stoi.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Miałem wizję. Do spisku należą jeszcze trzy kobiety i trzech mężczyzn, wliczając w to Hethrira.
- Kim oni są? Jak wyglądają?
Nie odpowiedział od razu, skrzyżował ręce na piersi.
- Dlaczego chcesz go uratować, przecież wiesz, że to niemożliwe?
- Mogłam się tego po tobie spodziewać. - wstała i podeszła do niego. - Myślisz, że jest tyranem, ale ja w niego wierzę. On jest nadzieją dla tego świata.
- Może był, ale teraz nie jest. - powiedział prostując się. - Znam dzień jego śmierci. Nawet jeśli oni zostaną powstrzymani, kto inny to zrobi. Bo...
Nie dokończył. Znowu mu się wyrwało. W jednej sekundzie wiedział coś o czym inni dowiadywali się całe lata.
- A więc to koniec. - powiedziała Mara. - Gdy mu o tym powiedziałam kazał mi milczeć. Nie dopuszcza do siebie myśli o zagrożeniu.
Dziwnym sposobem wierzyła w słowa ucznia Vadera. Jej pan był zgubiony, a ona nie mogła nic zrobić. Jej koszmar zaczynał się spełniać.
Była zrozpaczona. Ukrywała to bardzo dobrze, ale Luke poczuł to mimo wszystkich jej starań. Zrobiło mu się jej żal. Jej wiara w Imperatora była mocna. On też kiedyś miał taka wiarę. Wierzył w ojca. Wierzył, że wszystko jest możliwe. Dotknął jej ramienia chcąc dodać trochę otuchy.
- Na pewno ma jakiś pracowników, którzy są mu bezgranicznie oddani i maja do niego łatwy dostęp. Jeśli chcesz go uratować porozmawiaj z nimi i ostrzeż przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
Wiedział, że to nic nie da. Nie było dla niego nadziei, ale to mogło dać siłę Marze. Popatrzył w jej zielone oczy.
- Nie wiem kim są zdrajcy, ale stoją na wysokich stanowiskach. Mają również armię. Bądź ostrożna.

Idąc korytarzem Skywalker myślał o rozmowie z Jade.
" Jedi nie zna nienawiści, nie zna zemsty i zawsze pomaga poszkodowanym."
Pomagał Marze, nie Palpatinowi. Nic nie mogło mu pomóc, nawet jeśli cała społeczność galaktyki wybaczyłaby mu jego terror.
Pozostawał jeszcze problem z Vaderem. Szóstka zdrajców nie wiedziała co z nim. Mógł być dobrym sojusznikiem albo zająć miejsce Imperatora. Wtedy powstałby nowy spisek.
Zamyślił się tak bardzo, że nie zauważył wielkiej postaci stojącej na jego drodze. Prawie na nią wpadł.
- Mistrzu. - powiedział kłaniając się.
- Gdzie byłeś?
- Ja... - nie dokończył, Lord uciszył go gestem podniesionej dłoni.
- Pokorna postawa na nic ci nie pomoże. Nie spotykaj się z nią więcej.
Zanim Luke zdołał cokolwiek odpowiedzieć Vader zniknął. Jego słowa zdziwiły Skywalkera. Sądził, że potrafił ukryć obecność Mary i swoją. Ale...

Dni mijały. Skywalker nie spotkał Mary Jade więcej. Postacie spiskowców przybierały kształty, ale nadal nie mógł ich z nikim skojarzyć. W tym czasie poszerzał swoją wiedzę i zdolności. Po bitwie z Hethrirem nie doczekał się riposty od Czarnego Lorda. Widać było, że jego myśli zajmowały inne sprawy. W końcu pałac Vadera odwiedził sam Imperator Palpatine.

- Wstańcie. - polecił władca Imperium.
Lord Darth Vader i jego dwaj uczniowie powstali z kolan. Znajdowali się w tymczasowej sali tronowej. Pod ścianami stali czerwono ubrani gwardziści. Pomieszczenie było dobrze oświetlone. Lecz nawet to światło nie potrafiło stłumić mroku Imperatora.
Całą swoją uwagę Palpatine kierował na młodego Skywalkera, stojącego po prawicy ojca.
- Lordzie, Hethriru, możecie odejść! - rozkazał.
Luke spojrzał w stronę Vadera. Lordowi nie spodobała się wola Imperatora. Skywalker odprowadził go wzrokiem.
- Więc, młody Skywalkerze zostaliśmy sami. Umiesz klęczeć przed swoim władcą, a czy potrafisz poświęcić swoje życie dla niego?
- Sam zdecyduję dla kogo będę się poświęcać.
- Wielkie słowa. - powiedział z ironią. Nie spodobała mu się odpowiedź ucznia Vadera. - Podobno spotykasz się z moją agentką.
Słowa wyraźnie poruszyły Luke'a.
- Byłeś głupi sądząc, że nic mi nie powie. Wiem wszystko. Vader został już ukarany, ty również byłeś, a Hethrir niech planuje swoją zdradę, w ogóle mi nie zagraża.
Luke zamyślił się. Kiedy został ukarany? Nic takiego sobie nie przypominał. Imperator przybył kilka dni temu, ale nie spotykał się z nim. Ten czas spędzał w bibliotece albo na sali treningowej.
- Nie trudź się przypomnieniem tej rzeczy. To było cierpienie i lepiej nie pamiętać. Tak jak innych. - zaśmiał się.
Skywalker pojął o co chodziło. Wymazano mu pamięć, nie, to złe słowo, zablokowano. Wspomnienia istniały w jego głowie, ale potrzebne było hasło, aby do nich wejść. Już je znał, a informacje zaczęły nadchodzić.
- Naprawdę nie pamiętasz? Teraz powinieneś. - widać Palpatine dobrze się bawił.
Fragmenty przeszłości zaczynały napływać mu do głowy. To była ta sama sala. Pamiętał obciętą dłoń, nie jego, ale ojca. Hethrir też tam był. Chodziło o poniżenie nauczyciela przy uczniach. Pamiętał, że się przestraszył. A potem nastąpił błysk piorunów kierujący się w jego stroną.
"Tak jak innych."
Więc robiono mu to nie pierwszy raz. To dlatego nie wiedział jak długo się tu znajduje. Raz myślał , że rok, a potem dwa. Wszystko to nie brzmiało logicznie, więc przestał liczyć dni i noce.
Luke zdusił chęć rzucenia się na Imperatora. Nic by to nie dało.
- Możesz wyjść mój sługo.
Poddany ukłonił się, a władca nie przestawał się śmiać.
Możesz mieć moje ciało, myślał Skywalker, ale nigdy nie będziesz miał mojej duszy.

Zapomniał. Chwilę kary. Innych rzeczy też nie pamiętał, a szczególnie walki nad Endorem. Powinien pamiętać. Przecież to wtedy utracił przyszłość i ... ojca. Miał wrażenie, że nawet te wspomnienia jakie posiadał nie były prawdziwe. Spróbował przypomnieć sobie co się wtedy stało. Nic. Pustka. Ale inny obraz powstawał w jego głowie. Ostatnia kara, jak powiedział Palpatine. Był tam ktoś jeszcze. Z tyłu, postać w zniszczonym ubraniu i tłumiącym strach wyrazie twarzy. Miał złotą skórę. To był syn Hethrira.
- Skywalkerze.
Odwrócił się. To była Mara Jade.
Rozejrzał się. Był tak zajęty myślami, że nie kontrolował swoich ruchów. Stał na środku pokoju, który nazywał swoim. To tu odpoczywał po każdy dniu ciężkiej pracy. Przypominał celę. Kilka lamp, skromna łazienka, łóżko z w miarę ciepłą pościelą.
Kiwnął jej na powitanie głową, ale nic nie powiedział. Usiadł na łóżku i spojrzał na swoją lewą dłoń. Znak niewolnika. Pamiętał, że miał go już od samego początku, ale nie przypominał sobie w jaki sposób go dostał. Nie lubił patrzeć na ten symbol, dlatego często nosił rękawiczki. Teraz leżały na podłodze. Kiedy je zdjął? Na dłoni widniało też kilka blizn. Miał je na całym ciele. Na treningach o wypadek nie trudno. Ale czy wszystkie powstały w taki sam sposób?
Jade patrzyła na Skywalkera. Mówiono jej, że kiedyś należał do rebeliantów. A ich nienawidziła z całego serca, tak jak oni jej pana. Jednak człowiek siedzący przed nią w ogóle nie przypominał żadnego z tych buntowników. Chciał pomóc, a przecież wiedziała, że on nie darzy Imperatora sympatią.
- Wszyscy mnie zdradzają. - powiedział przerywając ciszę. - To nie zrobi różnicy jeśli ty też to zdradzisz.
W pałacu nikomu nie mógł zaufać. Potem pojawiła się Mara, w jednej chwili zabłysła się nadzieja. Przynajmniej tak sądził. Dlaczego myślał, że coś się zmieni na lepsze? Jade jest agentem Imperatora.
Znowu się zaczyna, pomyślała dziewczyna. Popada w depresje.
- Co znaczy "znowu"?
Wstał i podszedł do zaskoczonej Mary.
- Nie czytaj moich myśli. - powiedziała twardym tonem.
- Co znaczy "znowu"?
Nie odpowiedziała od razu .
- Niektóre lekcje są bardzo ciężkie. I... - przerwała na krótki czas, poczym ciągnęła dalej beznamiętnym tonem. - Niektóre pozostawiają pewne urazy, które nie pozwalają normalnie funkcjonować.
- A ten ostatni raz?
- To był tylko przykład, nic aż tak strasznego tam się nie zdarzyło. Wierz mi, widziałam gorsze rzeczy.
- Ale dlaczego !?!
Mara z trudem powstrzymała się od cofnięcia o krok do tyłu
- Podobno przez wiele dni krzyczałeś i nie mogłeś przestać.
- Jak długo tu jestem?
- Pięć lat.
To niemożliwe. Owszem wiedział, że przebywa tu sporą ilość czasu, ale 5 lat!
Luke miał dosyć, wyszedł z pokoju.
Jade patrzyła na puste pomieszczenie jaki po sobie zostawił. Zadawała sobie pytanie, dlaczego robiło się jej żal Skywalkera?



1 (2) 3

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 8,50
Liczba: 10

Użytkownik Ocena Data
Sharon 10 2010-07-09 15:01:20
Tommy_Xardas 10 2006-04-07 23:06:29
Wedge 10 2005-04-29 19:46:49
Qsmier 10 2005-04-28 12:33:22
Jaya 9 2005-06-19 17:41:02
Padme Solo 8 2020-11-26 15:04:09
Hego Damask 8 2006-11-13 13:53:00
Mistrz Fett 8 2005-04-28 18:54:49
ooryl 7 2005-05-20 23:06:38
Krogulec 5 2005-04-28 12:36:55


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (5)

  • Alexis2007-04-08 17:27:09

    Fajnie napisane. Postacie nie są zbyt podobne do pierwowzoru, ale i tak mi się podoba. 10/10

  • Hego Damask2006-11-13 13:56:17

    dobre :)

  • Tommy_Xardas2006-04-07 23:05:57

    Ładna historia, niewątpliwym plusem jest obecność Wojtka Chewe, chociaż nie doczytałem do końca, szczerze mówiąc SW to nie do końca mój klimat, wolę średniowiecze, magów, nekromantów itp. W sumie miałbym do autorki(której poczynania śledzę od pewnego czasu) pewną sprawę, tylko coś kontaktu nie mogę nigdzie znaleźć i na tutejszym forum nie ma chyba opcji wysyłania PW. pozdr darkskrim@interia.pl

  • Hox Reek2005-06-06 18:20:22

    No ciekawe, ciekawe... Co raz bardziej interesujecie się inną historią Endora... Jak dla mnie 10/10, chociaż Thrawn mógłby wygrać eh...

  • Krogulec2005-04-28 12:36:41

    dobrze napisane i ogólnie technicznie bardzo dobre, jednak sama historia wogóle mi się nie podobala, kompletnie inne ukazanie postaci i to wszystkich, gdyby nie nazwiska nie rozpoznal bym nikogo , traktuję to jako wariację na temat endora...

    5 na 10...

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..