- Pułkowniku Xavis – powtórzył znudzonym tonem generał Ba’tra. – Nie mogę panu wysłać kolejnych trzech lądowników tylko na podstawie mglistego przeczucia, że coś jest nie tak.
- Z całym szacunkiem, panie generale, ale uważam, że nie docenia pan potęgi Mocy –odciął się Kurt, drapiąc nerwowo bandaż z płynem bacta na piersi.
- Ależ jak najbardziej ją doceniam – zaprzeczył Bothanin. - Doskonale wiem, że to Luke Skywalker i jego Moc zniszczyli pierwszą Gwiazdę Śmierci, Imperatora i Dartha Vadera, ale proszę pamiętać, że Korriban jest pełen jej Ciemnej Strony i nic w tym dziwnego, że tak na pana działa.
- I właśnie dlatego proszę o wsparcie! – wybuchnął Kurt. – Jak pan generał dobrze wie, mój zespół ma bardzo niski współczynnik śmiertelności i nie chciałbym, żeby to się teraz zmieniło. Korriban jest pełen duchów dawnych lordów Sith, a i niewykluczone, że na powierzchni są jeszcze ocalali Reborni...
- A czy dziesięć pełnych oddziałów nie będzie w stanie poradzić sobie z kilkoma sztucznymi pół-Jedi? – wpadł mu w słowo zniecierpliwiony Ba’tra. Czy ma pan tak niskie zdanie o umiejętnościach swoich ludzi?
Kurt ciężko westchnął.
- Jak już mówiłem, nie docenia pan potęgi...
- Przepraszam, pułkowniku, ale jestem obecnie dość zajęty i nie mam czasu na te długotrwałe, choć niewątpliwie pouczające dysputy. Pan również, o ile dobrze mi wiadomo, ma wyznaczone pewne zadanie. Jeszcze raz życzę powodzenia. Ba’tra przerywa połączenie.
Kurt siedział przez chwilę, patrząc się niewidzącym wzrokiem w skrzeczący polowy holoprojektor, po czym jednym ciosem strącił go z zaimprowizowanego ze skrzynki stojaka, dając w ten sposób upust swojej bezsilności.
- Co za głupia kupa pierza – syknęła Eelia, gdy Kurt zrelacjonował jej rozmowę z Ba’trą. – Już teraz nie mamy kontaktu z trzema czwartymi naszej kompanii, a wkrótce poza nasz zasięg wyjdzie reszta.
- Jaka jest sytuacja? – zainteresował się były łowca.
Jego żona przez chwilę stukała palcami o klawiaturę komputerowego notatnika, nim odpowiedziała nieobecnym głosem:
- Oddział Drugi, pod dowództwem Gaila White’a penetruje grobowiec Mava Kiruuna, Oddział Trzeci Hugo Cuttera grobowiec Tulaka Horda, Czwórka tego tam, no...
- Rednecka – podsunął Kurt.
- Rednecka. Zabezpieczają lądowisko. Piątka zajęła się mauzoleum Ajunty Paala, a nam, zgodnie z twoim rozkazem, zostawiłam Markę Ragnosa. Jesteśmy gotowi.
Kurt potrząsnął głową, odpędzając od siebie widmo zmasakrowanej twarzy swojej matki.
- Wydaj rozkaz do wymarszu.
Odgłosy strzelaniny umilkły. Ocalałe z pogromu resztki Oddziału Drugiego stłoczyły się dookoła sarkofagu lorda Kiruuna, by móc strzec wzajemnie swoich pleców. Czterech zwiadowców wysłanych dwie minuty temu właśnie kończyło w mękach swoje życie sądząc po okrzykach i stęknięciach, jakie wydawali.
Porucznik Gail White westchnął ciężko. Oto właśnie stan liczebności jego zespołu zmniejszył się do liczby dwudziestu sześciu; oto właśnie kolejnych czterech ludzi zginęło z ręki czegoś, co nieubłaganie parło w ich stronę. Musiało na nich czekać zaczajone, bo zaatakowało w momencie ich największego rozproszenia. Zabiło już ponad połowę oddziału i wcale nie wydawało się być nasycone.
Cokolwiek to było, nie szkodziły mu strzały z karabinków laserowych – jak się przed chwilą okazało. Co więcej, było tak pewne siebie, że nawet nie usiłowało się skradać. Gdy odgłosy kroków w korytarzu nagle przycichły, Gail dał znak ręką jednemu z ocalałych komandosów, ukrytemu za wielkim zwałem skalnym nieopodal niszy, gdzie chował się sam White. Wziął do ręki mały granat plazmowy, odbezpieczył go i odliczył w myślach do czterech. Potem rzucił go w głąb korytarza jak umiał najdalej, i krzyknął:
- Otworzyć ogień!
Pięć opancerzonych transporterów bojowych sunęło w równym szyku przez smagane wiatrem równiny Korribanu. W każdym z nich siedziało sztywno dziesięciu żołnierzy republikańskich i pilot pojazdu. Kurt, Eelia i Jandi podróżowali w środkowym. Wszystko toczyło się sprawnie, dopóki pilot nie zwrócił uwagi na jeden niepokojący szczegół
- Panie pułkowniku – odezwał się nieswoim głosem.- Nie mogę wywołać nikogo z Oddziału Czwartego.
- Jak to: nie możesz? Ktoś nas zagłusza?
- Nie – poprawił młody oficer. - Jestem pewien, że odbierają moje transmisje. Tylko, że...
- Nikt nie odpowiada. – dokończył cicho Jandi. – Oni mieli zabezpieczyć lądowisko. Tam jest zasięg.
Eelia potwierdzająco kiwnęła głową.
- Nie ma co dramatyzować –stwierdziła.- Może Kurt mógłby coś... – urwała, gdy jej mąż zrobił kwaśną minę.
- Nie mógłbym ich wyczuć. Tutaj jest za dużo Mocy... za dużo zła. Zwykli ludzie są na tym tle praktycznie niewidoczni.
- Trójka powinna niedługo wyjść z grobowca Tulaka Horda. – wtrącił Jandi. - Może powinien pan wysłać ich, żeby sprawdzili, co się stało?
- Dobry pomysł – zaaprobował jego propozycję Kurt. Tylko, dlaczego wciąż miał złe przeczucia?
Seb Redneck doskonale wiedział, kim byli napastnicy; ich wizerunki były dokładnie opracowane na odprawie. Wiedział również, że przy obecnym stanie liczebnościowym jego jednostki – dziesięciu ludzi - nie mają żadnych szans. Zaskoczyli ich doszczętnie, rozbijając jego oddział na kilkuosobowe grupki, które następnie z przerażającą precyzją eliminowali. Było ich czterech, ale ludziom Rednecka udało się z wielkim trudem uśmiercić jednego, bombardując go granatami plazmowymi i zastawiając sprytną pułapkę. Teraz jednak wszyscy czuli, że to koniec.
- Za Nową Republikę, chłopcy!
- Z całym szacunkiem, panie generale, ale uważam, że nie docenia pan potęgi Mocy –odciął się Kurt, drapiąc nerwowo bandaż z płynem bacta na piersi.
- Ależ jak najbardziej ją doceniam – zaprzeczył Bothanin. - Doskonale wiem, że to Luke Skywalker i jego Moc zniszczyli pierwszą Gwiazdę Śmierci, Imperatora i Dartha Vadera, ale proszę pamiętać, że Korriban jest pełen jej Ciemnej Strony i nic w tym dziwnego, że tak na pana działa.
- I właśnie dlatego proszę o wsparcie! – wybuchnął Kurt. – Jak pan generał dobrze wie, mój zespół ma bardzo niski współczynnik śmiertelności i nie chciałbym, żeby to się teraz zmieniło. Korriban jest pełen duchów dawnych lordów Sith, a i niewykluczone, że na powierzchni są jeszcze ocalali Reborni...
- A czy dziesięć pełnych oddziałów nie będzie w stanie poradzić sobie z kilkoma sztucznymi pół-Jedi? – wpadł mu w słowo zniecierpliwiony Ba’tra. Czy ma pan tak niskie zdanie o umiejętnościach swoich ludzi?
Kurt ciężko westchnął.
- Jak już mówiłem, nie docenia pan potęgi...
- Przepraszam, pułkowniku, ale jestem obecnie dość zajęty i nie mam czasu na te długotrwałe, choć niewątpliwie pouczające dysputy. Pan również, o ile dobrze mi wiadomo, ma wyznaczone pewne zadanie. Jeszcze raz życzę powodzenia. Ba’tra przerywa połączenie.
Kurt siedział przez chwilę, patrząc się niewidzącym wzrokiem w skrzeczący polowy holoprojektor, po czym jednym ciosem strącił go z zaimprowizowanego ze skrzynki stojaka, dając w ten sposób upust swojej bezsilności.
- Co za głupia kupa pierza – syknęła Eelia, gdy Kurt zrelacjonował jej rozmowę z Ba’trą. – Już teraz nie mamy kontaktu z trzema czwartymi naszej kompanii, a wkrótce poza nasz zasięg wyjdzie reszta.
- Jaka jest sytuacja? – zainteresował się były łowca.
Jego żona przez chwilę stukała palcami o klawiaturę komputerowego notatnika, nim odpowiedziała nieobecnym głosem:
- Oddział Drugi, pod dowództwem Gaila White’a penetruje grobowiec Mava Kiruuna, Oddział Trzeci Hugo Cuttera grobowiec Tulaka Horda, Czwórka tego tam, no...
- Rednecka – podsunął Kurt.
- Rednecka. Zabezpieczają lądowisko. Piątka zajęła się mauzoleum Ajunty Paala, a nam, zgodnie z twoim rozkazem, zostawiłam Markę Ragnosa. Jesteśmy gotowi.
Kurt potrząsnął głową, odpędzając od siebie widmo zmasakrowanej twarzy swojej matki.
- Wydaj rozkaz do wymarszu.
Odgłosy strzelaniny umilkły. Ocalałe z pogromu resztki Oddziału Drugiego stłoczyły się dookoła sarkofagu lorda Kiruuna, by móc strzec wzajemnie swoich pleców. Czterech zwiadowców wysłanych dwie minuty temu właśnie kończyło w mękach swoje życie sądząc po okrzykach i stęknięciach, jakie wydawali.
Porucznik Gail White westchnął ciężko. Oto właśnie stan liczebności jego zespołu zmniejszył się do liczby dwudziestu sześciu; oto właśnie kolejnych czterech ludzi zginęło z ręki czegoś, co nieubłaganie parło w ich stronę. Musiało na nich czekać zaczajone, bo zaatakowało w momencie ich największego rozproszenia. Zabiło już ponad połowę oddziału i wcale nie wydawało się być nasycone.
Cokolwiek to było, nie szkodziły mu strzały z karabinków laserowych – jak się przed chwilą okazało. Co więcej, było tak pewne siebie, że nawet nie usiłowało się skradać. Gdy odgłosy kroków w korytarzu nagle przycichły, Gail dał znak ręką jednemu z ocalałych komandosów, ukrytemu za wielkim zwałem skalnym nieopodal niszy, gdzie chował się sam White. Wziął do ręki mały granat plazmowy, odbezpieczył go i odliczył w myślach do czterech. Potem rzucił go w głąb korytarza jak umiał najdalej, i krzyknął:
- Otworzyć ogień!
Pięć opancerzonych transporterów bojowych sunęło w równym szyku przez smagane wiatrem równiny Korribanu. W każdym z nich siedziało sztywno dziesięciu żołnierzy republikańskich i pilot pojazdu. Kurt, Eelia i Jandi podróżowali w środkowym. Wszystko toczyło się sprawnie, dopóki pilot nie zwrócił uwagi na jeden niepokojący szczegół
- Panie pułkowniku – odezwał się nieswoim głosem.- Nie mogę wywołać nikogo z Oddziału Czwartego.
- Jak to: nie możesz? Ktoś nas zagłusza?
- Nie – poprawił młody oficer. - Jestem pewien, że odbierają moje transmisje. Tylko, że...
- Nikt nie odpowiada. – dokończył cicho Jandi. – Oni mieli zabezpieczyć lądowisko. Tam jest zasięg.
Eelia potwierdzająco kiwnęła głową.
- Nie ma co dramatyzować –stwierdziła.- Może Kurt mógłby coś... – urwała, gdy jej mąż zrobił kwaśną minę.
- Nie mógłbym ich wyczuć. Tutaj jest za dużo Mocy... za dużo zła. Zwykli ludzie są na tym tle praktycznie niewidoczni.
- Trójka powinna niedługo wyjść z grobowca Tulaka Horda. – wtrącił Jandi. - Może powinien pan wysłać ich, żeby sprawdzili, co się stało?
- Dobry pomysł – zaaprobował jego propozycję Kurt. Tylko, dlaczego wciąż miał złe przeczucia?
Seb Redneck doskonale wiedział, kim byli napastnicy; ich wizerunki były dokładnie opracowane na odprawie. Wiedział również, że przy obecnym stanie liczebnościowym jego jednostki – dziesięciu ludzi - nie mają żadnych szans. Zaskoczyli ich doszczętnie, rozbijając jego oddział na kilkuosobowe grupki, które następnie z przerażającą precyzją eliminowali. Było ich czterech, ale ludziom Rednecka udało się z wielkim trudem uśmiercić jednego, bombardując go granatami plazmowymi i zastawiając sprytną pułapkę. Teraz jednak wszyscy czuli, że to koniec.
- Za Nową Republikę, chłopcy!
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,57 Liczba: 14 |
|
Verdan2005-04-22 09:49:31
Jak zawsze Shedao aplikuje nam ciekawe opowiadanie. Podoba mi się. No i ten klimacik.
Gemini2005-01-27 13:44:24
Mimo rozlicznych błędów "rzeczowych" opowiadanie mi się podoba. Ma niezłą fabułę i zaskakujące - a może i nie - zakończenie. Ocena 7
Carno2005-01-19 23:34:35
Mówiąc krótko: opowiadanko mi się nie podoba. A teraz trochę dłuższy wywód...Na poczatek nieścisłości.
Dominator to jednostka bakurianska a nie NR, NR ją niby zdobyla (Dominator sie poddal) ale okręt został przekazany flocie Bakury jako jednsotka flagowa ich nowo utworzonej floty więc motyw Dominatora w silach NR upada. W ramach rekompensaty za pomoc okazaną przez NR BAkura oddała NR nie DOminatora, ale jeden mysliwice typu TIE.
Siły desantowe są całkowicie nierealne. To był krążownik klasy Carrack! Za duże siły! Pozatym gdzie te wszystkie promy by były? Carrack nie miał przecież pokładu lądowiskowego, tylko rkaty dla mysliwców! A nawet jeżlei byłby ,,zmodyfikowany" to tam było tyle miejsca na chyba z jeden prom...A o innych jednsotkachw składących w skład grupy nie było mowy.
Generał Bar'ta...Generał może stać na czele grupy uderzoniowej, jakiegoś małej flotylli, ale nie na czele jednego orketu, w dodatku lekkiego krażownika! Kapitan by wystarczył w każdym calu...
Najemnick Hugo Carter jest jednym z dowódców oddziałów w tym ff-ie. Mówiłeś mi że jego boecnośc ma pewien sens w świetle póxniejszych wyrazeń, ale ja opieram sie na tym, co mam w tej chwili rpzed sobą. Otóż sapera ( a Hugo był saperem) nie stawia się na czele oddziału. Nie stawia się sapera, snajpera...nie na czele oddziału liczacego 52 osoby.
Eelia jest sisotrą bohatera Rebelii , admirała Hirama Draysona..to przperaszam bardzo, o ile ejst ona młodsza od Hirama? O 20-30 lat? Kurt jest w NEJ młodsyz od Luke'a, a tu ammy duzo wczesniejszy okres, w którym tkai Drayson ma juz córkę w dość pwoaznym wieku ( podchodzaca pod 30) więc Eelia, sisotra Hirama...
Dzieci Kurta na DOminatorze....to ejst najwieksz alipa..nikt nie ma takich przywilejów....nawet taki Ackbar czy Wedge nie mogliby trzymac dzieciaków na pokładzie swych okrętów..anie mówiąc o związanym z tym zagrożeniem...A to ze im się ,,niespecjalnie" to podobało,( narazanie dzieci) faktu nie zmiania...Ogólnie jest to fatalny pomysł.
Wizja i staracenie świadomości przez Kurta..w takich wypadkach pdoczas misji osoba zostaje na pokładzie...i nie rusza do walki,a przynajmniej nie od razu!!! GOści z akcji wycofuje się gdy mają lekką temperaturę, a ty tutaj gościa który mdleje wpychasz w sam środek walki...
Ten cały Bar'ta mówi ,,Niech Moc bedzie z Toba". jeżlei to miał być drwina..cóz, musiałeś ty mi pwoeidizec że to jest drwina..bo zadnym opisem nie dałeś tego do wiadomości!
Bar'ta a wysłanie posiłków..Kurt miał do dyspzoycji blisko 520 ludzi ( KOMANDOSÓW) i ejszcze żąda posiłków? Dziwne, bardzo dziwne..
Ogólnie cały motyw tej misji jest naciągany...bardzo wątplwie jest to, aby Sywalker pzowolił wylądować na planecie wojskowym..w trosc eo ich bepzieczeństwo...Jedi raczej sami by szukali Rebornów aż do skutku, a przynajmniej Luke by się nie zgodził na wojskowych...Pozatym to nie były raczej sprawy NR...i nie było ptorzeby wysyłania jakiś sił, bo ymslano że wsyzsktich już wybito..
Na Korribanie były 4 Rebornów (słownie: czterech). I wyrżneli cos koło setki komandosów...litosci...przecież to były takie ciecie( ci Reborni) że to pozeja...pozatym im by chyba rece pododpadały po wybyciu tej setki...Między Rebornem a Mrocnzym Jedi jest różnica takze wg mnie...Umiejętności i potęgi...
Co do tych Rebornów-ten tekst Kurta ,,czai się zło..niewyobrażalne zło" zupełnie nie pasuje i ejst beznadziejnie...w tym wypadku..gdyby tam był Vader, nyax albo jakiś niezwykle poteżny władca CS ( ŻYWY) to bym to zrozumiał..ale nie co do 4 Rebornów...
,,Ta głupia kupa pierza..."-musiałem sie czepić;P Bothanie mają futro:P
BTW_po scenach z całowaniem widac że się nigdy w życiu nie całowałeś;) bez urazy;)
Ktoś moż epowiedzieć że się czepiam, ale opowiadanko mi sie zupełnie nie podoba i uważam je za zmarnowanie dobrego pomysłu na wątek w biografii Kurta. Gdyby tylko zmienic planee i cel misji..to może by coś wyszło....
A tak....w tym króciutkim tekscie ą dobre momenty <Reborn chyba spostrzegł, jaki błąd popełnił) i głównie za to wystawiam ocenę 5 a nie niższą...
qonik2005-01-18 16:21:27
Niezłe - czuć klimat....
Kyp Durron2005-01-18 15:59:54
Bardzo fajne opowiadanko!
SeventhSon2005-01-18 15:59:52
Niestety nie podoba mi się :/
Lorn2005-01-18 14:26:38
Niezłe i nie przesadnie ckliwe, ma swój (STAR WARSOWY) klimat.
Anor2005-01-18 11:22:57
Tiaaa to jest to co lubię..krótkie sprawne bez przesadnych elaoranctw opowiadanko... Dodatkowo czyta sie jest bardzo szybko i gładko, nie tylko dlatego, ze samo wciąga ale jest napisane na tyle gładkim językiem, ze samo czytanie sprawia przyjemność.
Odpowiadał mni sposób eskalacji napięcia i akcji którego apogeum wypadło na sam koniec...to jest dobra zahęta do kolejnych odcinków:)
Minusem jest jednak rozromantyzowanie Szedałka...trochę tego za dużo jak na taki skrawek fica...choc z drugiej strony rozumiem, że to akurat taki odcinek a nie inny, a szczególnie po końcówce mogę ten nadmierny romanztyzm wybaczyć:) Czekam na kolejne czesci opowieści z serii o Kurcie...
Calsann2005-01-18 11:14:42
hihihi, ale Jaden był Kel Dorianinem :P:P:P:P:P (PS. nie, nie jestem niedoinformowany - to jest ŻART)
Dominator... z Pudzianem mi sie kojarzy:P
Kurt... only Hectic (MDK), eventually Cobain :P
Imiona - za bardzo 'ziemskie' :P:P Kurt, Dave, Alice...
no ale nic, sam piszę (prace zawieszone) fanfic z bohaterem o imieniu Scott Carter :P:P:P
ogólnie moze być, ale wiesz Shedziu że wolę okres przedimperialny :P:P
Admirał Raiana Sivron2005-01-18 10:19:37
Opowiadanie bardzo dobre. Jak dla mnie 9/10 :)
Carno2005-01-18 00:14:38
Ocenę i komentarz dodam, gdy ukaże się wersja poprawiona( a wiem juz że sie ukaże ;))-a uwagi dotyczace obecnej wersji przedyskutowałem z Shedem na privie.
Edi2005-01-18 00:08:39
Bardzo fajne opowiadanie,podobało mi się jeszcze bardziej ponieważ jeszcze nie znam przygód Kurta Xavisa i mam zamair poznać.Czuć mrok.9/10
Shedao Shai2005-01-17 22:52:49
Co do Korribanu, to mea culpa, przynaję się do winy i zostanie do poprawione. Natomiast Reborni byli celowym zabiegiem, taka sama forma byla stosowana w trylogii Miśka, ja się nie wyłamałem i podążyłem tym tropem. To tyle :)
Freed2005-01-17 22:48:48
No cóż, jeśli mam być szczery to opowiadanko to jest całkeim niezłe. Oczywiście wychwyciłem kilka kruczków takich jak na przykład odmiana nieodmiennej nazwy "Korriban" na "Korribanu" lub "Rebornów". Zwłaszcza ci Reborni nie przypadli mi do gustu, bo można było znaleźć parę fajnych polskich odpowiedników na to słowo np. "Odrodzeni" lub coś w tym stylu. Ale to pojedyńcze błędy, które z łatwością można wyeliminować.
Skupiając się natomiast na historyjce i sposobie jej opowiedzenia, to uważam ją za bardzo dobrą. Plusem jest wprowadzenie Korriban, no i trzymanie czytelnika do końca w niepewności - co też mogło zabijać żołnierzy. Zakończenie też jest całkiem niezłe, ale mogłoby być troszkę bardziej mroczne.
Kolejna sprawa to opisy sytuacyjne, skądinąd całkiem niezłe - ale troche skromne były opisy samych miejsc i pomieszczeń. Pewnie z powodu ich braku opowiadanko jest takie krótkie. No ale patrząc na to, że jest to dzieło fana - jeszczę (zaznaczam JESZCZE) nie profesjonalisty, to z pewnością jest to ocena 8/10 :)
Mistrz Fett2005-01-17 22:22:22
Ciekawe opowiadanko, miło mi sie je czytało przed wrzuceniem ;)
Ricky Skywalker2005-01-17 22:14:03
Dobre opowiadanko, miałem przyjemność je czytać i delikatnie poprawić jeszcze przed premierą i pod innym tytułem. Ciekawa pozycja w serii opowiadań z Kurtem w roli głównej. CNW! ;)