Recenzja Burzola

---

Coś się kończy, coś się zaczyna, jak powiedział ktoś kiedyś. Trudno czytać „Into The Light” nie myśląc o wszystkich poprzednich „młodzieżowych” książkach serii Wielkiej Republiki. Ostrzegam wiec, że może być trudno oddać się lekturze tej książki, i skupić się tylko na obecnej przygodzie, nie porównując jej do wszystkich poprzednich. Ocena jednej książki przez pryzmat całej serii to jednak duże utrudnienie, łatwiej byłoby skupić się tylko na tym jednym tomie. To, że jest to ostatnia książka z całej serii niesie też kilka konsekwencji. Na plus, że Claudia Grey napisała także pierwszą młodzieżową książkę High Republic, więc mogła do niej swobodnie nawiązywać. Mamy więc ładne domknięcie, nawiązania i rozwiązania wątków z samego początku tej serii. Na minus, ponieważ cała seria młodzieżowych książek opisywała też wiele innych postaci i wątków, a także ponieważ jest jeszcze jedna „dorosła” książka z High Republic, która zamyka całą tę wydawniczą serię, nie wszystkie wątki w „Into the Light” są zamknięte ostatecznie. Mam przez to na myśli, że nie wszystkie oczekiwane do zamknięcia wątki skończyły się całkowicie, albo satysfakcjonująco dla czytelnika.

W końcowej fazie ery Wielkiej Republiki galaktykę nękają conajmniej trzy główne zagrożenia: rozpasani piraci Nihilowie, którzy plądrują połowę znanej galaktyki; niebezpieczne stwory Nienazwane, które wpływają na umiejętności Jedi, więc pokonanie ich jest jednym z najważniejszych wyzwań Zakonu; i wreszcie tajemnicza choroba wysysająca życie z całych planet blight. Nie da się naprawić wszystkich problemów naraz, wiec Rycerze Jedi i siły Republiki muszą jakoś podzielić swoje zadania. „Into the Light” skupia się na tym ostatnim zagrożeniu, wysyłając na ratunek planecie Kashyyyk, która jak dowiedzieliśmy się z poprzednich części też doświadcza tego niebezpieczeństwa.

Dużym wyzwaniem książek i komiksów z serii Wielkiej Republiki, od samego początku, jest to, że prezentują one bardzo dużą grupę bohaterów. Ma to swoje plusy, bo wypełnia galaktykę barwnymi bohaterami, ale ma to też swoje wady, bo czasem ta ogromna grupa zaczyna się czytelnikom mylić i mieszać. W „Into The Light” skupiamy się głównie na postaci Reatha Silasa, ale towarzyszy mu wiele ważnych dla niego postaci: Avon Starros, Amadeo Azzazzo, Cohmac Vitus, Azlin Rell i Burryaga. Do grupy dołącza też załoga statku: Affie, Leox i Geode; a wśród przeciwników powraca Nan i doktor Mkampa. Do zespołu Reatha dołącza też znany z pierwszej książki „W ciemność” Dez Rydan. W obsadzie książki znalazło się też nawet miejsce dla Kelnacci, drugiego wookieego Jedi tamtej ery, którego poznaliśmy w serialu „Akolita”. Po co wymieniać cała listę tych postaci? Bo jak się ma tak dużo postaci, to naturalnym jest, że nie dla wszystkich w książce starczy miejsca. I to nie jest duży problem jeżeli chodzi o głównych bohaterów. Reath jest tu wyraźny, dojrzały, podekscytowany swoimi nowymi umiejętnościami, stał się ciekawą dojrzałą postacią, który ma coraz to większe wymagania. Avon Starros w sumie kontynuuje swoją drogę z wszystkich poprzednich książek, tu po prostu doświadcza nowych przeżyć. Problemy zaczynają się przy postaciach pobocznych, tak jak wcześniej zarówno Cohmac jak i Amadeo mieli dla siebie miejsce; tak jak nawet, często nieobecny, Burryaga miał w „Temptation of the Force” dla siebie trochę miejsca na swoją opowieść, tak tu jest tylko tłem. Niekoniecznie jest to wadą książki, ale trochę żal, bo chętnie spędziłbym więcej czasu też z innymi bohaterami.

Akcja książki prowadzi nas na planetę Kashyyyk i to kolejny ważny aspekt, książka utrzymuje poczucie przygody, odkrywania nowych światów. Umożliwia nam spotkanie z Wookieemi, a zawsze to miłe mieć możliwość odkrycia i poznania bliżej ich kultury. Lesista planeta przepełniona jest czarami i magią, ale też niebezpieczeństwami, i bardzo ładnie wszystkie te aspekty Kashyyyku zostały w książce przestawione. Nie będzie też dużą tajemnicą, że Wielka Republika wprowadziła do świata Star Wars jeszcze jedne bardzo specyficzne drzewa, które zagrażają bezpieczeństwu galaktyki, wyobraźcie więc sobie co może się dziać jeżeli trafią na Kashyyyk.

I szczerze mówiąc, nie jestem pewien, co jeszcze powinienem dodać. Ta książka jest czarująca, kompetentnie opowiada losy bohaterów… i tyle. Nie zrozumcie mnie źle, to jest bardzo przyjemny rozdział w historii galaktyki, ale po tak wyśmienitych i wielowątkowych poprzednich książkach, ta dużo prostsza historia zaskoczyła mnie prostotą. Zaskoczyła mnie tym skupieniem na jednej lokacji, zajęciem się jedną konkretną grupą bohaterów. „Into the Light” to bardzo dobra książka, ale trochę brakuje mi w niej tego samego rozmachu jaki miały poprzednie książki, nawet te młodzieżowe. Książka ma też kilka wątków, które mogą wywołać bardzo emocjonalne reakcje u czytelnika. Ta książka chce, żebyśmy czuli wiele emocji po jej przeczytaniu. A to powoduje, że „Into the Light” dalej podtrzymuje tak ważną w Gwiezdnych Wojnach magię.

Ocena końcowa

Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 8/10 Opis świata SW: 9/10 Rozmowy: 8/10