TWÓJ KOKPIT
0

Umowa zlecenia :: Twórczość fanów



***

Mężczyzna ze statku warknął i aktywował miecz, szybkimi ruchami posyłając serie z blasterów z powrotem do strzelających. Dwoma naprzemiennymi ciosami ciął najbliższego przez pierś, zwinąwszy się w półobrocie rozpłatał jego towarzysza i oszczędnym ruchem ostrza odbił wiązkę energii wprost w gardło trzeciego, próbującego zajść go od boku. Przez otwarte drzwi wbiegł kolejny, co sprawiło, że odwrócił się gwałtownie i zgiął wpół czując nową falę bólu rozdzierającą bok. Zacisnął zęby i niemal odruchowo ciął mieczem w górę, odrąbując przednią część wymierzonego w policzek blastera, wyprostował się płynnie by kolejnym cięciem podzielić zdumionego przeciwnika na dwie równe połowy. W tym momencie na pokład wpadł z impetem ostatni z napastników. Tuż za nim zza drzwi wyskoczył młody Jedi o długich do ramion włosach, odziany w niezbyt pasującą do znanego wizerunku obcisłą kurtkę i spodnie. Obie ręce miał zaciśnięte na rękojeści błękitnego miecza świetlnego.
Mężczyzna ze statku uniósł lśniącą szkarłatem klingę ułamek sekundy później, przybyli znieruchomieli jednocześnie. Uzbrojonemu w blaster wystarczyło jedno spojrzenie na walające się po pomieszczeniu części towarzyszy. Cofnął się gwałtownie ku drzwiom dokładnie w momencie, gdy z palców Sitha wystrzeliły błyskawice mocy, trafiając z trzaskiem w ścianę obok jego głowy. Wycelowawszy ponownie spostrzegł z lekką satysfakcją, że przez twarz Jedi przebiegł impuls strachu. Chłopak odskoczył, odsłaniając przy tym wyjście i najemnika i mimowolnie dając pole manewru do rzutu mieczem. W tej samej chwili ranny bok znów dał o sobie znać. Drgnął, pochylił się mimowolnie. Dopadłszy drzwi najemnik odwrócił się i uniósł broń wykorzystując moment przewagi, dwa z sześciu blasterowych pocisków przeszły przez ochronne ciosy czerwonej klingi i otarły się o Sitha uszkadzając zatrzask hełmu i wywołując piekący ból w prawej ręce, w miejscu pozbawionym ochrony zbroi, kilkanaście centymetrów poniżej naramiennika. Miecz wysunął mu się z palców, upadł na pokład, potoczył się ku pakunkom. Natychmiast wyciągnął zdrową dłoń i posłał w stronę wyjścia błyskawice. Stojący w nim przeciwnik wrzasnął cienko i runął w drgawkach na ziemię. Jedi cofnął się, czując swąd palonej skóry. Przełknął ślinę, próbując powstrzymać mdłości, po czym uniósł gwałtownie miecz i ruszył do ataku, jednak rękojeść wyskoczyła mu z dłoni wyrwana silnym szarpnięciem i broń poszybowała w stronę mężczyzny odzianego w lekką, czarną zbroję, dezaktywując się w połowie drogi. Chłopak poczuł, jak niewidzialna siła łapie go za gardło i unosi w powietrze. Machnął rozpaczliwie ręką, lecz nacisk zwiększył się jeszcze. Kabina zamazała się, zawirowała. Spróbował uderzyć przeciwnika mocą, skupienie jednak znikało wraz z każdym desperackim ruchem palców drapiących spazmatycznie skórę na szyi. W tej samej chwili uścisk zniknął. Z hukiem wylądował na płycie pokładu. Leżał bezwładnie przez moment, czując na policzku zimny dotyk durastali, po czym podniósł się z trudem na czworaki i zaniósł kaszlem, gwałtownie łapiąc oddech.

-Durny Jedi!- warknął Sith z drugiego końca kokpitu, opadając ciężko na jeden z foteli załogi. Poluzował zbroję, wsunął palce pod jedną z jej płyt i pomacał ostrożnie bok.

Jedi podniósł się chwiejnie i stanął w pochylonej pozycji, nie bardzo wiedząc co robić. Zniknęła maska spokoju. Jego twarz wykrzywiał grymas złości, będącej jednak tylko niewielką częścią emocji, które Sith wyczuwał w przybyłym. Podejrzliwość, urażona duma, strach. Uśmiechnął się lekko, czego Jedi nie mógł ujrzeć. Twarz i głowę zasłaniał mu ciasno przylegający srebrny hełm, o dwóch wąskich, szkarłatnych wizjerach. Ostrożnie odgiął uszkodzony zatrzask, po czym ściągnął go szybkim ruchem. Spod warstwy durastali ukazała się szczupła i upiornie blada, choć mimo tego dość przystojna twarz i lekko podkrążone oczy, połyskujące żółto w półmroku kabiny. Wyglądał na jakieś dwadzieścia kilka lat. W miejscu gdzie rozgrzany pociskiem metal dotykał skóry koło szczęki widniało niewielkie podłużne oparzenie. Uśmiechnął się ponownie. Tym razem Jedi wzdrygnął się na widok tego uśmiechu i cofnął o krok, odruchowo sięgając do pustego zaczepu na pasie.

-Czego chcesz? -w jego głosie drgała złość pomieszana z podejrzeniem. Sith milczał, przypatrując mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

-Czego chcesz?! –powtórzył głośno, po czym wyprostował się i całą siłą woli powstrzymał przed desperackim zerknięciem na drzwi. Sith uniósł brew.

-Pozwolisz, że odpowiem pytaniem. Jak sądzisz, czego mogę chcieć od Jedi, którego oszczędziłem?- w jego głosie brzmiało lekkie rozbawienie. Jedi poczuł dreszcz, cofnął się kolejne pół metra w stronę drzwi, które zamknęły się nagle z przerażającym szczękiem. Spróbował otworzyć je mocą, bez skutku. Natychmiast przybrał pozycję obronną, skrzywił się, czując ból w lewej nodze.

-Nie ma mowy!-warknął ostro w stronę fotela. Z całej siły powstrzymał wybuch złości, gdy wróg parsknął lekceważąco. Skupił swą uwagę na trzymanych przez niego rękojeściach dwóch mieczy, obracających się powoli w palcach okrytych czarnym materiałem rękawic. Zwłaszcza na własnej, srebrnej, prostej podobnej do tej, którą stracił na… Potrząsnął głową.

-Gdy rozmawiasz z Sithem zawsze z góry zakładasz, że spróbuje cię zabić lub przekabacić, prawda?

-Nie spotkałem się dotąd z innym podejściem z waszej strony. I nie sądzę, by kiedykolwiek wyszło poza schemat.

-Mimo twych przykrych doświadczeń z moim zakonem zmuszony jestem coś ci zaproponować.- w głosie dochodzącym z fotela brzmiała nutka rozbawienia.

-Nigdy nie zdradzę…!

-Bądź łaskaw zamknąć się na chwilę, Jedi. -Sith odchylił się lekko na siedzeniu i spojrzał na niego. Chłopak odwrócił mimowolnie wzrok. Patrząc w te płonące oczy czuł drzemiącą za nimi potęgę i własny, rosnący, niemożliwy do opanowania strach. Walcząc przez ostatnie trzy lata na wielu frontach zetknął się z mnóstwem mniej lub bardziej niebezpiecznych przeciwników. Pamiętał walki na Alderaanie i sithów dowodzących oddziałami imperium. Przynajmniej jeden z nich miał tytuł lorda, jak wynikało ze sprawozdań dostarczonych przez informatorów. Pamiętał, jak wraz z mistrzem Sevrem, mistrzynią Satele i oddziałem podległych im rycerzy biegli podczas wymiany ognia po zasnutym dymem polu, jak walczyli z wrogiem, wymieniali ciosy. Nie czuł wtedy strachu, jedynie tłumioną złość i podniecenie walką. Uzbrojonych w szkarłatne klingi przeciwników było kilku, każdy był odziany w pancerz i otoczony masą uzbrojonych po zęby żołnierzy.

Z jakiegoś powodu siedzący na fotelu nieznajomy budził w nim niepokój większy, niż wszyscy spotkani dotąd sithowie razem wzięci. Uspokoił oddech. Tortury nie zdziałają nic. Nie zdradzi zakonu, nie zdradzi mistrzyni Satel, nie zdradzi…

- Wiesz, kto zaatakował nasze statki Jedi, nie sądzę, byś trafił tu przypadkiem. Ktoś musi czekać na twój raport.

Skinął głową po krótkim zastanowieniu, nagle rozumiejąc.

-Nie dasz rady w krótkim czasie przeszukać planety w pojedynkę, idąc na piechotę. Potrzebujesz mnie, by szybciej znaleźć transport. -Pokręcił z niedowierzaniem głową- A gdy już go dostaniesz, zrobisz użytek ze swego miecza, poprzedziwszy zabójczy cios torturami, by wyciągnąć ze mnie informacje na temat planów republiki, prawda?-głos drżał mu lekko ze strachu lub wściekłości.

Sith westchnął z irytacją.

-Gdyby interesowały mnie wasze plany, wydarłbym je z ciebie jeszcze przed naszą rozmową, Shigarze Konshi.

Jedi znieruchomiał, wbił w niego zaskoczone spojrzenie.

-Oczywiście, że znam twoje imię. Jak wielu z nas. Zdobyłeś spory rozgłos w ciągu ostatnich trzech lat. A co do nowego transportu, to wiem, gdzie go znaleźć.

Sith poprawił płytki na piersi, po czym wstał z fotela. Chłopak wyprostował się.

-Jeśli…

-Jeśli chcesz wydostać się z tej planety potrzebujesz statku tak samo jak ja.

-Nie ufam Sithom.-warknął chłopak.

-Ja też nie.-wzruszył ramionami- Robi to tylko dureń lub samobójca. Należy ufać wyłącznie sobie samemu. – zerknął na Jedi, uśmiechnął się nieznacznie na widok jego miny. -Pomińmy więc twe dalsze wątpliwości i przejdźmy do rzeczy. Ruszymy w kierunku bazy na zachód stąd. Sześć kilometrów. Mają tam dwa hangary. Niestety, wszystkie budynki naszpikowane są wieżyczkami, po lewej stronie zabudowań stoją trzy kanonierki. Wszystko chronione polem przeciw radarom.

-Skąd to…

-Przelatywałem nad nimi w momencie, gdy strzelili w mój statek. –skrzywił się, przypomniawszy sobie całą scenę. Niespodziewane połączenie tuż przed przekroczeniem granicy zakłócania transmisji, gwałtowną wymianę zdań, nieudane próby kontaktu za pośrednictwem mocy, utratę koncentracji. Nigdy więcej.-powtórzył w sobie po raz dwudziesty pierwszy.

-Jak zdołali zestrzelić…

-Co powiesz o swoim rozbitym statku, Jedi?-warknął.

Shigar zamilkł, czując rosnącą wściekłość. To twoja wina!-pomyślał.

-Odparcie wszystkich ścigających startującą jednostkę kanonierek wymagałoby manewrowania i jednoczesnej obsługi manualnych dział statku. Wątpię czy mają na automaty.

Jedi odetchnął i skinął głową.-Potrzeba dwóch osób.

-Właśnie.

-Szpiegujesz dla imperium. A gdy tylko opuścimy atmosferę, pozbędziesz się mnie.-warknął.- Masz mnie za idiotę?

Mężczyzna przez dłuższą chwilę patrzył na niego w milczeniu, jakby rozważając odpowiedź. Shigar skrzywił się wściekle.

-Nie wsiądę z tobą na żaden statek. Możesz od ra…

-Jest coś jeszcze. –przerwał mu Sith, ignorując całkowicie jego wypowiedź- Gdy już tam będziemy, przeszukamy w miarę możliwości główne komputery ich bazy. Twoja Rada wysłała cię, by zbadać powody zniknięcia swoich jednostek szpiegowskich. Zapewne węsząc w tym robotę imperium. Cóż, myliła się. Bo moja misja zakładała dokładnie ten sam cel. W ciągu ostatniego miesiąca sześć naszych statków zwiadowczych zaginęło na tej planecie. Chcę, byś dobrowolnie przekazał mi wszystkie informacje, jakie znajdziesz, Jedi, unikniesz w ten sposób nieprzyjemnego przesłuchania. Chcę wiedzieć, co takiego odkryli ci cholerni niezależni badacze, co było powodem zerwania kontaktów z resztą galaktyki i zatrudnienia małej armii najemników. Dostaniesz ode współrzędne i pełne plany budynku będącego tajnym miejscem pobytu Dartha Mortisa na jednej z planet należących do Republiki, wraz z rozmieszczeniem punktów obronnych.

Jedi spojrzał na niego z niedowierzaniem.

-Chcesz zdradzić imperium?

-Imperium i Mortis nie są tym samym. To podstawowa zasada mojego zakonu. Rządzić mogą jedynie najsilniejsi.

-To twój mistrz? Chcesz posłużyć się siłami republiki by go zniszczyć?-Jedi skrzywił się.

- Szybko wyciągasz wnioski. Choć tylko jeden z nich jest poprawny. Nie. Nie jest moim mistrzem. Ale owszem, posłużenie się republiką jest najlepszym rozwiązaniem zarówno dla mojego, jak i twego interesu, Jedi. Z wielu powodów nie mogę osobiście pofatygować się na ową planetę. Nie byłoby to mile widziane przez Imperium. Bo widzisz, trwa wojna, potrzeba silnych przywódców, niezachwianego morale. A Mortis jest jednym z najbardziej wpływowych członków Mrocznej Rady.-Jedi zakrztusił się.-Jeśli przekażesz mi to, czego się dowiesz, nie będę miał powodu, aby cię zaatakować.-kontynuował spokojnie.-Będę miał za to powód, aby cię wypuścić. Nie zamierzam też przekonywać cię do ciemnej strony. Twoja rada niewątpliwie wyczułaby w tobie zmianę i uznałaby informacje na temat Mortisa za podstęp, mimo, że atak z zaskoczenia przeprowadzony na terenie zajętym przez republikę musi się zakończyć jej zwycięstwem. Choćbyście mieli strzelić w niego laserem z orbity. Ale biorąc pod uwagę ilość cywili w okolicy, będzie to z waszej strony raczej atak naziemny. Twoi mistrzowie zlokalizują Mortisa, gdy tylko wejdą do budynku. Wpadnie w szał z powodu zdrady i całkowicie odsłoni swą obecność.

Shigar patrzył na niego przez moment. Twarz Sitha ponownie przybrała nieprzenikniony wyraz.

-Skąd mam wiedzieć, że te wiadomości są prawdziwe?

-Jaki miałbym interes w okłamywaniu cię?

-Może chcesz wciągnąć nas w pułapkę.

-Od czasu zakończenia sojuszu wy, Jedi macie dziwną awersję do informacji pochodzących od Sithów.-zamruczał z ironią.-Nie ufasz mi, zaufaj mocy. To prawdziwe informacje i nie są żadną pułapką. Chcę by lord, którego zdradziłem został zniszczony przez Jedi. Nie czujesz prawdy w tym co mówię?

Jedi milczał przez chwilę, po czym westchnął.

-Czuję. Mówisz prawdę, albo naprawdę wierzysz w to co mówisz. I chyba nie mam wielkiego wyboru. Jeśli uda nam się ukraść statek, chcę skontaktować się z jednym z kapitanów republiki. Nie zdoła tu dotrzeć dostatecznie szybko by cię zaatakować. Zostawisz mnie na Ildatone i odlecisz.

-Mam nieco lepszy pomysł. Wezwę swój własny statek, i zostawię cię na Ildatone razem z tym zdobytym. Dzięki temu będziesz mógł pominąć mój udział w całej akcji, oficjalnie uciekniesz z tej planety sam. Ominą cię długie wyjaśnienia co do natury naszej krótkiej współpracy.

Shigar chrząknął cicho, zamyślił się.

-Zgoda.

Rozmówca podszedł do niego szybko, wyciągnął rękę ze srebrnym cylindrem. Jedi wziął ostrożnie miecz, poruszył dłonią rozsuwając mocą drzwi. Tym razem nie wyczuł oporu. Sith westchnął, po czym podszedł do jednej z przytwierdzonych do ścian szafek. Po krótkich poszukiwaniach wydobył z niej dwie strzykawki z kolto i długi czarny płaszcz. Zarzuciwszy go na zbroję owinął głowę materiałem zakrywając usta i nos, naciągnął kaptur na oczy.

-Maskę łatwo jest zmienić, z twarzą może być problem-mruknął ponuro Sith, złowiwszy pytające spojrzenie Jedi. –Wierz mi, im mniej ludzi zna twą facjatę, tym lepiej. Łatwiej o anonimowość.- Rzucił mu jedną ze strzykawek. Shigar skrzywił się.

-Skąd wiesz o moim stłuczeniu?

-Twój ból łatwo jest wyczuć, Jedi, mimo, że starasz się go ukryć. Nie może nam przeszkodzić w misji.

-Mój medpack zmiażdżył się podczas uderzenia statku.- warknął ze złością chłopak. -Ty też potrzebujesz kolto, jak widzę.-dodał po chwili złośliwie, skinąwszy w jego stronę- A wydawałoby się, że zwykły ból nie może powstrzymać…

-Zwykły ból mógłby podsycić ciemną stronę- stwierdził spokojnie Sith, zdejmując rękawicę- Dać siłę. Ale połączony ból połamanych żeber i postrzału spowolni mnie i stworzy niepotrzebne ryzyko -wbił igłę w skórę zranionej ręki. Jedi spojrzał na niego i zamilkł.

Po kilku minutach marszu zostawili zniszczony statek za sobą.

***

Idąc w stronę domniemanej bazy Shigar nie mógł pozbyć się uczucia, że znów poddaje się czyjejś manipulacji. Zerknął mimowolnie w lewo, na dziwnego towarzysza. Sith przyspieszył nieco, wydawał się nie zwracać uwagi ani na niego, ani na własny, uszkodzony bok. Starając się utrzymać tempo, Shigar ponownie wbił wzrok w otaczające ich drzewa. Po czym ponownie popatrzył w lewo.

-Wiesz jak się nazywam-rzucił- Jak brzmi twoje imię?

-Chodzi ci o jakieś konkretne?-rozmówca uśmiechnął się niezauważalnie pod materiałem zakrywającym usta.

Jedi milczał przez chwilę, zmierzywszy go kolejnym zaskoczonym spojrzeniem.

-Jesteś lordem sithów!

-Doprawdy?-mruknął mężczyzna– Co mnie zdradziło?

Shigar zacisnął usta, czując narastającą potrzebę obrzucenia Sitha kilkoma niewyszukanymi epitetami. Stłumił ją z trudem, oddychając miarowo kilkukrotnie zacisnął i rozluźnił pięść.

- Masz tytuł, to miałem na myśli.-warknął.

-Wiem, co miałeś na myśli.

-Imperium często wysyła swoich przywódców na misje szpiegowskie?

-Zdarza się. Zdarzyło nam się również złapać paru mistrzów Jedi podczas prób infiltracji naszych szeregów.

Shigar skrzywił się. Przez chwilę panowała cisza.

-Muszę wiedzieć kogo wołać w razie konieczności.

-Nie sądzę, byś musiał wołać. Mogę wyczuć twoje intencje. Ciemna strona daje całkiem spore możliwości.- Mężczyzna zerknął na niego z rozbawieniem.

Shigar odpowiedział wyzywającym spojrzeniem, wytrzymując złowrogi wzrok Sitha przez niemal dwie pełne sekundy.

-Zakładam, że „mój lordzie” cię nie zadowoli, Jedi?-spytał niewinnie rozmówca, poprawiwszy czarny naramiennik zdrową ręką.

Chłopak zwolnił nieco.

- Mów mi Vayren. -rzucił Sith po chwili ciężkiego milczenia.

-To twoje dawne imię czy…

-To imię, którym możesz się do mnie zwracać, jeśli zajdzie taka potrzeba.-przerwał mu ostro, po czym zatrzymał się gwałtownie.

-Czemu sta…-Shigar zamilkł, dostrzegłszy za rosnącymi w coraz większych odstępach drzewami zarysy murów i zabudowań. Zaklął bezgłośnie. Powinien był to wyczuć, gdy tylko się zbliżyli, chyba że coś go zablokowało. Spojrzał podejrzliwie na Vayrena.

Sith zignorowawszy go ruszył bezszelestnie naprzód, po chwili przystanął, ukryty za niskim wzniesieniem.

-Ze strony północnej jest tylko jedna wieżyczka, a w zachodnim murze jest wyrwa szerokości pół metra. Nie wyczuwam strażników. Przedostanę się przez mur, ty przeskoczysz nad nim. W chwili, gdy nas zauważą, podniosą alarm, więc staraj się nie rzucać w oczy.

Jedi zawahał się, po czym skinął w milczeniu głową i ruszył w lewo, starając się ukrywać między drzewami. Dotarłszy do północnej części muru obrzucił go szybkim spojrzeniem, odnalazł wieżyczkę, tuż obok wysokiego budynku po wewnętrznej stronie. Wieżyczka była pusta. Widocznie nikt z bazy nie zaniepokoił się jeszcze zniknięciem wysłanego w stronę rozbitych statków oddziałku. Jedi podbiegł ostrożnie do muru. Oceniwszy jego wysokość na jakieś sześć metrów odetchnął głęboko i odbił się od ziemi, wspomagając skok silnym pchnięciem mocą. Wylądował na nim niemal bezszelestnie, zacisnął zęby, czując powracający ból w lewym kolanie i udzie, podczas marszu stłumiony do znośnego poziomu. Podszedł do krawędzi, omiótł wzrokiem niemal pusty obóz. Wieżyczek na innych częściach muru było wiele, ale żaden z obsługujących je ludzi nie mógł go zaważyć, schowanego za pokrytą cienką warstwą durastali, srebrzystą wysoką ścianą. Zeskoczył ostrożnie na ziemię. Niemal wszyscy obecni w bazie skupili się w oddalonym o jakieś czterdzieści metrów budynku, będącego czymś w rodzaju składu żywności i jednocześnie miejscowej kantyny. Część z nich zajęta była głośną partią pazaaka, reszta jeszcze głośniejszym kibicowaniem. W tym momencie zza osłony jednej z wieżyczek wychynęła kobieta odziana w imperialny hełm. Jedi przylgnął do ściany. Obrzuciwszy czujnym spojrzeniem teren wewnątrz obozu odwróciła lufę, wbiła wzrok w drzewa za murem. Przyjrzawszy się uważniej, Shigar szybko zlokalizował wszystkie pozostałe działka. Odwrócił się by zerknąć na mur, drgnął i z trudem stłumił okrzyk na widok stojącego tuż za nim Vayrena. Odetchnął kilkukrotnie, obrzucił Sitha wściekłym spojrzeniem, nie mogąc jednak całkowicie ukryć podziwu. Odziany w czerń mężczyzna uśmiechnął się niezauważalnie.

-Jak…?

-Skup się na misji, Jedi.

Ruszył bezszelestnie w stronę olbrzymiego budynku sąsiadującego z kantyną. Shigar podążył za nim, oglądając się co chwilę na odwrócone tyłem wieżyczki, których właściciele obserwowali zewnętrzną część murów, nie spodziewając się zupełnie infiltracji. Bez przeszkód dotarli do miejsca, gdzie według Sitha powinno się znajdować centrum komputerowe. W tym samym momencie zza drzwi wynurzył się strażnik. Nie zdążył jednak wszcząć alarmu. Zabulgotał za to, uniósł się kilkanaście centymetrów nad ziemię i gładko wpłynął do budynku przed nimi. Shigar zerknął na wyciągniętą w górę rękę Vayrena. Wkroczyli do środka. Wysoki, oświetlony korytarz prowadził do windy, nad której drzwiami wisiał teraz najemnik, rozpaczliwie drąc palcami skórę na szyi. Sith uśmiechnął się i zacisnął pięść. Rozległ się chrzęst miażdżonej tchawicy. Jedi wzdrygnął się i mimowolnie dotknął własnego gardła. Odziany w mundur mężczyzna runął w drgawkach na podsadzkę. Vayren wyminąwszy go bezceremonialnie, ruszył naprzód, nacisnął guzik panelu windy.

Zjechali dwa piętra niżej po czym rozdzielili się.


1 (2) 3 4

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 8,44
Liczba: 9

Użytkownik Ocena Data
Dżej-Zi 10 2014-03-07 10:10:04
strzewka 10 2013-11-19 23:08:52
Qel Asim 10 2013-11-19 21:57:18
Keran 10 2013-11-19 21:33:59
kobango 10 2013-11-19 21:08:46
szprochv 9 2014-03-02 23:56:57
słomiany 9 2013-11-21 12:07:34
NLoriel 7 2013-11-22 10:44:19
Luke S 1 2016-04-26 21:45:38


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (7)

  • Qel Asim2013-11-23 10:08:57

    Lord of Hunger
    Kiedy można się spodziewać kontynuacji? I jeszcze, mam prośbę - jakbyś mi mogła przesłać poprawioną wersję tego opowiadania na maila (podany w profilu), to byłbym wdzięczny :)

  • NLoriel2013-11-22 10:43:54

    Jak dla mnie trochę tu za dużo Mary Sue + TORa (i z tego bierze się, tak mi się wydaje, swoista asymetria tekstu), no i wspomniana już warstwa edytorska aż krzyczy o poprawki (co zresztą jest wspólną cechą wszystkich opublikowanych prac z tego konkursu). Natomiast bardzo duży plus za intrygę. Jestem dobrej myśli na przyszłość, jeśli tylko Autorka przyłoży się bardziej do szczegółów albo zatrudni redaktora/korektę :)

  • Lord of Hunger2013-11-21 22:41:49

    Krótszy fick podsyca głód dalszych wydarzeń. Zostawienie czytelnika na jakiś czas w okrutnej niepewności jest chyba bardziej darksajdowe niż "więcej tekstu w tekście". ;P

  • słomiany2013-11-21 21:05:26

    ha!!! posiłkując się nickiem autorki rozumiem że jest raczej za ciemną stroną mocy, a adepci sithów nie mają zwyczaju przestrzegać żadnych zasad, postępują według własnego uznania. a gdyby nawet cenzorzy interweniowali np. za duża ilość słów w tekście zawsze można by spacje między wyrazami wstawiać nie po każdym słowie ale co drugie, troszkę utrudniło by to czytanie ale większość fanów opowiadania pewnie by to ścierpiała a i miny jury też pewnie musiały by być ciekawe gdyby takowe opowiadanie musieli rozszyfrować.

  • Qel Asim2013-11-21 13:39:27

    słomiany
    Zauważ że konkurs miał zastrzeżoną ilość znaków (lub słów). Opowiadanie musiało być krótkie!

  • słomiany2013-11-21 12:09:06

    powinna być 10 ale dałem 9 tylko dlatego że za krótkie, i też z niecierpliwością czekam na dalszą część.

  • Qel Asim2013-11-20 14:01:11

    Czekam na part II :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..