Tegoroczny Pyrkon to już moja czwarta edycja, tej zacnej imprezy, i muszę powiedzieć, że kolejna udana. Ale wnisoki pozostawmy na koniec. Będzie trochę narzekania, trochę wychwalania. Ale od tego jest relacja. Żeby była uczciwa.
Wszystko właściwie zaczęło się od akredytacji która poszła zadziwiająco gładko. Miło było, że zostałem obsłużony przez koleżankę z toruńskiego fanklubu, dzięki czemu nie byłem zmuszony do mozolnego sprawdzania danych. W tym roku opaski zamieniono na materiałowe, co zapewne przyczyniło się do zwiększenia ich wytrzymałości. To z pewnością na plus. Niestety jeżeli chodzi o Targi, to ponownie trzeba było korzystać z kart, o których pisałem już w tamtym roku. Rozumiem, że są bramki i trzeba jakoś przez nie przejść. No ale po co te karty? Strata pieniędzy i tak żeby wejść do któregokolwiek z budynków trzeba było pokazac opaskę na ręku. Nie można było zrezygnować z któregoś elementu? Zwłaszcza, że karty były zawodne i chyba ani razu nie przeszedłem przez bramkę bez pomocy panów w moro.
Teraz kilka słów o szkole noclegowej. Po pierwsze, to udało się załatwić salę dla fanów Star Wars! W końcu od czasów edycji 2010 można było jednocześnie spać, integrować się i żywić się tostami Seva w jednej wspólnej sali. Cudem udało nam się wszystkim pomieścić, jednak trzeba się cieszyć tym co się ma. Zwłaszcza, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Szkoła ponownie okazała się za mała na ponad 6000 konwentowiczów. Przed wejściem do noclegowni słyszałem komentarze, że podobno miała być jeszcze jedna szkoła, jednak z niej zrezygnowano. Ja się pytam dlaczego? W sobotnią noc widziałem nawet ludzi którzy leżeli w śpiworach tuż za wejściem do budynku, przy check-pointcie. Komiczne. Szkoła naprawdę na minus. Na dodatek zabrakło games roomu na miejscu, co było strasznym minusem.
Trzeba jednak zauważyć, że fani jak zawsze dopisali. Mimo popularnego w fandomie sabotowania tego konwentu, widać że wciąż jest popularny pośród nerdów. Zabrakło kilku stałych bywalców, jednak pojawiły się twarze dawno niewidziane, co bardzo cieszy. Można było spotkać się z kilkoma osobami, których staż na Bastionie jest naprawdę legendarny! Integracja jak zawsze była bardzo intensywna, jednak tym razem szczegóły pozostaną tajemnicą. Nawet orgowie w końcu pokazali ludzką twarz i przestali narzekać na korzystających z Mocy fanów. Było na pewno luźniej niż w roku 2010.
Czymże byłby konwent bez programu? Niestety w tym roku program mi nie dopisał. Wziąłem jedynie udział w kilku konkursach, kilku się przysłuchałem i spróbowałem wejść na jedną prelekcję. Jaką? Oczywiście Staszka "Szybki jest" Mąderka. Niestety długo nie wytrzymałem. Sala pękała, ludzie siedzieli wręcz na sobie. Po dziesięciu minutach musiałem wyjść, czego bardzo żałuję bo dotychczas zawsze udawało mi się wziąć udział w jego prezentacjach. Jednak duchota i niewygoda wygrały. Na szczęście inne walki poszły nam o wiele lepiej. Fani Star Wars wzięli udział w obydwu konkursach Sagi na Pyrkonie i w każdym ekipa Bastionowa zajęła wysokie miejsce. Co śmieszne pierwszy konkurs nazywał się "Star Wars dla laików", a w finalnej rundzie zmierzyli się administrator tego serwisu Lord Sidious, redaktor Bolek, prezes fanklubu toruńskiego Ryba, kontra administrator Rusis i Carno. Jak to potem uznał prowadzący, sabotowaliśmy konkurs. Walka była intensywna, a sam finał miał miejsce na korytarzu. Drugim konkursem była kolejna edycja "Gwiezdnego Nokautu", która w tym roku przeszła trochę sprawniej, jednak nie obeszła się bez problemów. Z kolei ten konkurs wygrali Nadiru i Kasa. Ten pierwszy jak zawsze wykazał się niesamowitą wiedzą, a przed samym rozpoczęciem rozgrywki ludzie wręcz bili się kto będzie z nim w drużynie. Braliśmy jeszcze udział w konkursie serii Fallout, ale tu nie ma się czym chwalić. Nie wykazaliśmy się zbytnio.
W sobotę spróbowaliśmy jeszcze jednej atrakcji. Kinect Star Wars, przy którym przeżyliśmy trochę emocji. Rozwalanie Theed jako Rancor to dobry sposób na wyżycie się, a wyścig Podów na Tatooine jest niesamowicie intensywny! Nie mogę się doczekać aż będę miał okazję zagrać w pełną wersję tej gry. Demo było oblegane przez wszystkich praktycznie cały czas i trzeba było odczekać swoje, by w końcu zagrać.
Podsumowując Pyrkon 2012 to kolejna udana edycja, po której zostało wiele wspomień. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Na szczęście w porównaniu z zeszłym rokiem mam trochę lepsze odczucia. Kto wie? Może za rok już będą same plusy? Mam taką nadzieję. Widzimy się za rok.
Zdjęcia dostarczyli: Polish Garrison 501st Legion, Toruńskie Imperium Star Wars oraz Mandus.
Wszystko właściwie zaczęło się od akredytacji która poszła zadziwiająco gładko. Miło było, że zostałem obsłużony przez koleżankę z toruńskiego fanklubu, dzięki czemu nie byłem zmuszony do mozolnego sprawdzania danych. W tym roku opaski zamieniono na materiałowe, co zapewne przyczyniło się do zwiększenia ich wytrzymałości. To z pewnością na plus. Niestety jeżeli chodzi o Targi, to ponownie trzeba było korzystać z kart, o których pisałem już w tamtym roku. Rozumiem, że są bramki i trzeba jakoś przez nie przejść. No ale po co te karty? Strata pieniędzy i tak żeby wejść do któregokolwiek z budynków trzeba było pokazac opaskę na ręku. Nie można było zrezygnować z któregoś elementu? Zwłaszcza, że karty były zawodne i chyba ani razu nie przeszedłem przez bramkę bez pomocy panów w moro.
W sobotę spróbowaliśmy jeszcze jednej atrakcji. Kinect Star Wars, przy którym przeżyliśmy trochę emocji. Rozwalanie Theed jako Rancor to dobry sposób na wyżycie się, a wyścig Podów na Tatooine jest niesamowicie intensywny! Nie mogę się doczekać aż będę miał okazję zagrać w pełną wersję tej gry. Demo było oblegane przez wszystkich praktycznie cały czas i trzeba było odczekać swoje, by w końcu zagrać.
Podsumowując Pyrkon 2012 to kolejna udana edycja, po której zostało wiele wspomień. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Na szczęście w porównaniu z zeszłym rokiem mam trochę lepsze odczucia. Kto wie? Może za rok już będą same plusy? Mam taką nadzieję. Widzimy się za rok.
Zdjęcia dostarczyli: Polish Garrison 501st Legion, Toruńskie Imperium Star Wars oraz Mandus.