Stał na środku ulicy poznaczonej kraterami, odłamkami szkła i odwróconymi śmigaczami. Taksówka powietrzna płonęła 10 metrów od niego, wyrzucając w powietrze słupy czarnego dymu. Gdzieś dalej dzwon uderzał wściekle w podmuchach wiatru.
- Jestem tu, Jedi! - krzyknął Malgus. Jego głos odbijał się echem od ruin.
Za nim rozległ się dźwięk zapalanego miecza, a po nim następny.
Odwrócił się i ujrzał Zabraka wyłaniającego się z jednego z budynków. W każdej dłoni Jedi miał błękitne ostrze. Spoglądał na Malgusa z ukosa.
- Malgus - powiedział Jedi.
Mroczny Lord nie znał jego imienia i niewiele go ono obchodziło. Zabrak był jedynie obiektem jego gniewu, doskonałym celem do wyładowania wściekłości.
Malgus zanurzył się w Mocy, ryknął i rzucił się w dół ulicy. Gniew dodawał mu sił.
Jedi stał bez ruchu. Kiedy Malgus znalazł się 20 metrów od niego, Zabrak uniósł miecze, rozłożył dłonie, po czym opuścił je teatralnym gestem.
Odgłos walących się budynków zbyt późno dotarł do zaślepionego gniewem Malgusa. Lawina betonu i transparistali zwaliła się na niego z obu stron ulicy...
Kanty imperialnego munduru jego ojca wydawały się tak ostre, że mogłyby ciąć mięso, ale jego głos był równie miękki jak brzuch, wylewający się zza spodni.
- Chodź ze mną, Veradunie.
Veradun udał się za ojcem do olbrzymiej menażerii jaka znajdowała się na ziemiach należących do jego rodziny. Ojciec był naukowcem, biologiem w Imperialnych Korpusach Naukowych, kolekcjonował zwierzęta z najróżniejszych światów. Rodzina miała prywatne ZOO, finansowane przez Imperium. Veradun pomagał opiekować się zwierzętami od małego.
Powitały ich krzyki, szczebioty, wycie i duszący zapach zwierząt. Głos ojca przedarł się przez hałas.
- Wiesz dlaczego lubię te zwierzęta?
Veradun potrząsnął przecząco głową. Widział swoje oblicze w okularach ojca.
- Bo możemy się od nich uczyć.
- Czego?
Ojciec uśmiechnął się tajemniczo.
- Chodź.
Położył dłoń na ramieniu chłopca i poprowadził go przez labirynt kryjówek, klatek i zbiorników dopóki nie znaleźli się przy transpalistalowym sześcianie zbiornika z kouhonami. Cienka warstwa piasku, na której widać było kilka luźno położonych kamieni i trochę zrzuconego futra, była wszystkim, co mógł dostrzec. Pofałdowany stawonóg o ciele tak długim jak ramię Veraduna, leżał ukryty gdzieś pod piaskiem. Chłopak obchodził zbiornik dookoła starając się wypatrzyć kouhona. Na próżno.
W międzyczasie jego ojciec wziął z najbliższej klatki szczura i trzymał go nad zbiornikiem w którym znajdował się stawonóg.
- Nakarmiłem go wcześniej - powiedział Veradun.
- Wiem.
Ojciec wrzucił szczura do zbiornika. Zwierzę zamarło w chwili kiedy uderzyło w piasek. Wąchało powietrze, poruszając wąsami.
Piasek obok niego zakotłował się. Szczur wydał odgłos przerażenia, lecz zanim mógł się poruszyć, kouhon wyskoczył, chwycił zwierzę w podobne do nożyc szczypce i przegryzł na pół. Krew zabarwiła piasek na czerwono.
Stworzenie wyszło całkowicie spod piasku, widać było jego łeb z żuchwą i czarnymi, jakby martwymi oczami. Tuziny par nóg unosiły je ponad zakrwawionymi szczątkami szczura. Ale nie jadło, a po chwili znów zakopało się w piasku, nie ruszając martwego zwierzęcia.
- Jak myślisz, dlaczego zabił szczura? - spytał ojciec. - Nie był przecież głodny, sam mówiłeś, że go nakarmiłeś.
- To był instynkt - powiedział Veradun. - Kouhon to dzikie zwierzę.
- Bardzo dobrze, Veradunie. Rzeczywiście kouhon zabija bez powodu. Czy ma to dla ciebie sens?
- Nie, ale... to zwierzę.
Ojciec ukląkł i spojrzał na syna.
- Tak. Ty jednak nie jesteś zwierzęciem. Zachowanie kouhona uczy nas, że bezmyślna wściekłość jest zarezerwowana dla zwierząt, nie ludzi. Dzikość jest dobra jedynie wtedy kiedy jest kontrolowana i służy osiągnięciu celu. Rozumiesz? Veradun rozważył to, po czym skinął głową.
- Wszystko się kończy - powiedział ojciec.
- Jestem tu, Jedi! - krzyknął Malgus. Jego głos odbijał się echem od ruin.
Za nim rozległ się dźwięk zapalanego miecza, a po nim następny.
Odwrócił się i ujrzał Zabraka wyłaniającego się z jednego z budynków. W każdej dłoni Jedi miał błękitne ostrze. Spoglądał na Malgusa z ukosa.
- Malgus - powiedział Jedi.
Mroczny Lord nie znał jego imienia i niewiele go ono obchodziło. Zabrak był jedynie obiektem jego gniewu, doskonałym celem do wyładowania wściekłości.
Malgus zanurzył się w Mocy, ryknął i rzucił się w dół ulicy. Gniew dodawał mu sił.
Jedi stał bez ruchu. Kiedy Malgus znalazł się 20 metrów od niego, Zabrak uniósł miecze, rozłożył dłonie, po czym opuścił je teatralnym gestem.
Odgłos walących się budynków zbyt późno dotarł do zaślepionego gniewem Malgusa. Lawina betonu i transparistali zwaliła się na niego z obu stron ulicy...
Kanty imperialnego munduru jego ojca wydawały się tak ostre, że mogłyby ciąć mięso, ale jego głos był równie miękki jak brzuch, wylewający się zza spodni.
- Chodź ze mną, Veradunie.
Veradun udał się za ojcem do olbrzymiej menażerii jaka znajdowała się na ziemiach należących do jego rodziny. Ojciec był naukowcem, biologiem w Imperialnych Korpusach Naukowych, kolekcjonował zwierzęta z najróżniejszych światów. Rodzina miała prywatne ZOO, finansowane przez Imperium. Veradun pomagał opiekować się zwierzętami od małego.
Powitały ich krzyki, szczebioty, wycie i duszący zapach zwierząt. Głos ojca przedarł się przez hałas.
- Wiesz dlaczego lubię te zwierzęta?
Veradun potrząsnął przecząco głową. Widział swoje oblicze w okularach ojca.
- Bo możemy się od nich uczyć.
- Czego?
Ojciec uśmiechnął się tajemniczo.
- Chodź.
Położył dłoń na ramieniu chłopca i poprowadził go przez labirynt kryjówek, klatek i zbiorników dopóki nie znaleźli się przy transpalistalowym sześcianie zbiornika z kouhonami. Cienka warstwa piasku, na której widać było kilka luźno położonych kamieni i trochę zrzuconego futra, była wszystkim, co mógł dostrzec. Pofałdowany stawonóg o ciele tak długim jak ramię Veraduna, leżał ukryty gdzieś pod piaskiem. Chłopak obchodził zbiornik dookoła starając się wypatrzyć kouhona. Na próżno.
W międzyczasie jego ojciec wziął z najbliższej klatki szczura i trzymał go nad zbiornikiem w którym znajdował się stawonóg.
- Nakarmiłem go wcześniej - powiedział Veradun.
- Wiem.
Ojciec wrzucił szczura do zbiornika. Zwierzę zamarło w chwili kiedy uderzyło w piasek. Wąchało powietrze, poruszając wąsami.
Piasek obok niego zakotłował się. Szczur wydał odgłos przerażenia, lecz zanim mógł się poruszyć, kouhon wyskoczył, chwycił zwierzę w podobne do nożyc szczypce i przegryzł na pół. Krew zabarwiła piasek na czerwono.
Stworzenie wyszło całkowicie spod piasku, widać było jego łeb z żuchwą i czarnymi, jakby martwymi oczami. Tuziny par nóg unosiły je ponad zakrwawionymi szczątkami szczura. Ale nie jadło, a po chwili znów zakopało się w piasku, nie ruszając martwego zwierzęcia.
- Jak myślisz, dlaczego zabił szczura? - spytał ojciec. - Nie był przecież głodny, sam mówiłeś, że go nakarmiłeś.
- To był instynkt - powiedział Veradun. - Kouhon to dzikie zwierzę.
- Bardzo dobrze, Veradunie. Rzeczywiście kouhon zabija bez powodu. Czy ma to dla ciebie sens?
- Nie, ale... to zwierzę.
Ojciec ukląkł i spojrzał na syna.
- Tak. Ty jednak nie jesteś zwierzęciem. Zachowanie kouhona uczy nas, że bezmyślna wściekłość jest zarezerwowana dla zwierząt, nie ludzi. Dzikość jest dobra jedynie wtedy kiedy jest kontrolowana i służy osiągnięciu celu. Rozumiesz? Veradun rozważył to, po czym skinął głową.
- Wszystko się kończy - powiedział ojciec.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,00 Liczba: 10 |
|
Commandor Bacara2011-04-12 14:12:42
Nudy mówisz andy2000? To zrób lepsze. Jeśli będzie lepsze to masz mój podziw a to u mnie nie łatwo zdobyć
Cubeous2011-03-25 12:56:47
Rewelacja!
Lord Eddels2011-03-24 21:45:28
No naprawdę dobre, szacuneczek 9/10
Andy20002011-03-13 08:51:09
nudy
Aldebar2011-03-05 14:06:21
Niezłe. Uwielbiam kiedy szybkie akcje są przeplatane retrospekcjami. Nadaje to prawdziwej głębi postaci i pokazuje jej bagaż życiowych doświadczeń. Czekam niecierpliwie na premierę 'Deceived'!
ShaakTi11382011-03-05 08:59:49
Powiedziałabym, że opowiadanie jest takie bardzo "kempowskie", czuć jego styl. I bardzo dobrze :D Czekam na książkę :)
Świetne tłumaczenie :)
Melethron2011-03-04 16:52:00
Dzięki za tłumaczenie Urthona ;) Co do opowiadania to czytało się bardzo fajnie, oby książka też była na takim poziomie. 9/10
Adakus2011-03-04 16:01:46
Nawet ciekawe, Malgus to kawał sku*wysyna.
Kassila2011-03-04 12:59:58
Dobrze opisana akcja, tempo stonowane retrospekcją. Przyjemnie się czyta.
X-Yuri2011-03-04 12:44:41
Ciekawe, hm.