- Też mi argument! Macie chyba okresowe badania lekarskie, prawda?
- No niby tak...
- Kiedy ostatnio?
Flight oblizał wargi.
- Przed miesiącem.
- Robili wam jakieś zastrzyki?
- To chyba jasne, musieli sprawdzić, czy nie jesteśmy zakażeni.
- Sam więc widzisz. Podejrzewam, że Imperium trzyma w bankach próbki krwi całego personelu - na wypadki takie jak ten.
- No właśnie: jakie wypadki? - Porucznik wstał i wściekłym krokiem podszedł do okna, wpatrując się w nieokreśloną gwiazdę. - Po jaką cholerę ta cała farsa, Roal? O co tu chodzi?
Ta kwestia od początku nie dawała spokoju generałowi: odkrył metodę, ale nie cel.
- Wiesz przecież, że w kręgach sympatyków Imperatora jestem niepopularny - zaczął ostrożnie. - Może chodziło o jakieś informacje?
Flight nie wydawał się przekonany.
- A co niby mieliby od ciebie wyciągnąć? Wiesz coś, czego nie wie Palpatine, a wiedzieć powinien?
Drayfus wzruszył ramionami.
- Wszystko to wyłożyłem mu na audiencji. Przypuszczam raczej, że szuka na mnie haka.
Porucznik zerknął na holowizor, chociaż widać było, że myśli intensywnie, a odbiornik nic go nie obchodzi.
- To logiczne - przyznał. - Ale jednego nie tłumaczy: po co to wszystko?
- Jak to? - żachnął się generał. - Przecież mówię: szukają na mnie haka!
- Właśnie o to chodzi: po co? Po co zadawać sobie tyle trudu dla jakiegoś generała? Czemu cię po prostu nie zabili?
Drayfus odetchnął powoli.
- Wybacz mi brak skromności, ale nie mogę się zgodzić. Nie jestem "jakimś" generałem. Moje poglądy przysporzyły mi nie tylko przeciwników, ale również wielu zwolenników. Jak zareagowaliby, gdybym nagle zniknął?
Flight dopiero po chwili zrozumiał, że to nie było pytanie retoryczne.
- Dołączyliby do Rebelii...?
Generał pokręcił głową.
- Doskonale znają moje zdanie w tej sprawie: do końca życia walczę z Rebeluchami. Przypuszczam raczej, że utworzyliby wewnętrzny ruch przeciw Palpatine'owi. Imperium groziłby rozpad. I on doskonale sobie z tego zdaje sprawę, otwarcie dziś o tym mówił.
Porucznik lekko się uśmiechnął.
- Widzę, że wszystko to sobie ładnie rozrysowałeś... no i faktycznie trudno cię posądzić o zaniżone poczucie własnej wartości.
- Ja tylko stwierdzam fakt.
- Obawiam się, że twoje wróżby są trochę na wyrost. Nie zaprzeczam, że zwolenników masz. Ale ilu zgodziłoby się na narażanie zdrowia i życia w obronie głoszonych przez ciebie tez?
- Historia nas nauczyła, że męczennicy zawsze udowadniali słuszność bronionych przez nich idei.
Flight podniósł brew.
- Chłopie, masz ambicje! A kto powiedział, że cię sprzątną? Mogą cię gdzieś zamknąć i tyle cię będą widzieli!
- Czy snucie ewentualnych scenariuszy ma teraz jakieś znaczenie? - dygresja zaczynała się przedłużać. - Wiemy, że Palpatine uznał mnie za zagrożenie. Wyhodował twojego klona, z którym prowadziłem dziś luźną pogawędkę. Ale nie wydaje mi się, żebym powiedział coś kompromitującego mnie, Imperium albo Palpatine'a...
- Myśl, stary, myśl! Od tego może zależeć twoje życie! - ponaglał go gość. - Pamiętaj, że Palpatine może zaprezentować opinii publicznej choćby jedno wyrwane z kontekstu zdanie!
Generał znowu pokręcił głową. Miał już zupełny mętlik w głowie, za nic nie mógł zebrać myśli.
- Przecież w ten sposób może zmontować z wyrazów jakiekolwiek stwierdzenie!
- Uważne ucho wychwyci takie manipulacje. Nie, Palpatine nie będzie ryzykował podważenia jego "niezbitych" dowodów, bo to już zupełnie zrujnuje jego wizerunek i przyspieszy to, o czym mówiliśmy. Jeżeli nic nie powiedziałeś, możesz się spodziewać kolejnych spotkań z moim klonem. Ale jeśli powiedziałeś...
- Mówię, że nic sobie nie przypominam! Chociaż...
No tak! Jak mógł o tym zapomnieć! Chyba z pięć minut otwarcie przedstawiał swoje zamiary odnośnie usunięcia Palpatine'a z urzędu! A najlepsze było to, że sam klon przestrzegał go przed podsłuchami! Ale z niego dureń! Dureń, dureń, skończony, stary, cholerny dureń!
- Chyba jednak mogłem coś palnąć – przyznał, po czym powtórzył Flightowi słowa, które wypowiedział do niego w Pałacu.
Wraz z kolejnymi szczegółami oczy porucznika zamieniały się w spodki.
- ...i to już chyba wszystko.
- Jesteś pewien?
Flight wstał z fotela, podszedł do Drayfusa i znienacka uderzył go w szczękę. Generał padł na ścianę i zaczął desperacko tamować upływ krwi z korzenia wybitego zęba. Zastanawiał się równocześnie, ile razy dzisiaj jeszcze oberwie.
- Co ty... kurwa... wyrabiasz?!
- To na pewno wszystko? - pytał wściekle porucznik. - A może jeszcze wszem i wobec rozgłosiłeś, że bardzo kochasz Rebelię, a Mon Mothmę zaliczyłeś blisko cztery tysiące razy?!
Splunął na kucającego pod ścianą Drayfusa.
- Rzygać mi się chce, jak widzę, że pomagam takiemu małpojaszczurowi... choć z drugiej strony to obelga - dla małpojaszczurów!
Generał rozmasowywał policzek.
- Świetnie się składa. Do dupy z twoją pomocą - wskazał na drzwi. - Spieprzaj. Nie chcę więcej oglądać twojej zasmarkanej mordy, szczeniaku!
Flight nie ruszył się z miejsca, łypał groźnie na gospodarza.
- Głuchy czy głupi? Kazałem ci spieprzać z mojego domu?! To bądź tak łaskaw i rusz dupę, zanim zapoznam ją z moimi buciorami. Już z nie takimi jak ty sobie dawałem radę!
Porucznik bez słowa zabrał ze stołu swoją talię do sabaka, obrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając mocno drzwiami.
Drayfus podniósł się z podłogi i opadł ciężko na fotel. Chwycił szklankę whisky i opróżnił ją, uważając, by alkohol nie podrażnił uszkodzonego korzenia. Następnie cisnął nią mocno o ścianę - rozleciała się w drobny mak.
Na reakcję sąsiada nie trzeba było długo czekać.
- Cholera jasna, niektórzy wstają wcześnie do pracy! - odezwał się przytłumiony głos zza ściany. - Skończysz z tą rozwałką, Drayfus, czy mam wezwać policję?! Mam gdzieś, czy jesteś generałem! Ostrzegam: sikasz pod złe drzewo, ja mam znajomości!
- Przymknij gębę, Trolei - mruknął Drayfus tak cicho, że sąsiad na pewno go nie usłyszał. - I wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić te swoje "znajomości"...
Co ja mam teraz zrobić, zastanawiał się.
I w tej samej chwili wypadł z mieszkania na korytarz. Flight juz prawie docierał do klatki schodowej.
- Czekaj! - zawołał. - Poniosło mnie, wiem... Daj spokój, wracaj do środka!
Porucznik zmierzył go niechętnym wzrokiem, pokręcił głową, po czym z wyraźnie kwaśną miną ruszył w kierunku generała.
- Po co? - zapytał, gdy już doszedł. - Zaraz się pewnie okaże, że Palpatine sklonował wszystkich mieszkańców Coruscant... bo o tym też pewnie zapomniałbyś wspomnieć, co? Ot taki drobny szczególik, kto by tam na niego zwracał uwagę...
- Przepraszam! W porządku?! - zapytał generał, czując powracającą wściekłość.
- Przepraszasz? A niby za co? Za to, że wyrzuciłeś mnie z mieszkania? Miałeś prawo, w końcu nieźle ci przypieprzyłem. A to, że Palpatine ma teraz przeciw tobie kupę dowodów... no cóż, twoja sprawa. Nawarzyłeś piwa, a teraz musisz je wypić, jak mawiają na Kuat.
- Do tego właśnie potrzebuję ciebie.
- Jasne, tak się składa, że mam przy sobie podręcznik pana I. Dioty pod tytułem "Co zrobić, gdy władca galaktyki ma mnie na talerzu?". Mogę ci streścić pierwsze rozdziały nawet tutaj, ten korytarz tworzy całkiem niezły klimat.
Generał westchnął.
- Pojąłem aluzję. Właź - rzekł, wskazując na otwarte drzwi.
- Dzięki. Nawiasem mówiąc - odparł Flight, wkraczając do mieszkania. - I. Diota to nie jest pseudonim artystyczny.
- No dzięki za informację...
Obaj wrócili na fotele. Szkło pod ścianą nie uszło uwadze porucznika.
- Coś ci ta szklanka zrobiła?
- Nie. Ale ręce mnie świerzbiły i, po prawdzie, dalej trochę świerzbią...
- Jak chcesz, mogę znowu sobie pójść. Tym razem prosto do domu.
- Przestań zachowywać się jak dziecko! - warknął generał. - Ty przynajmniej masz wszystkie zęby!
Flight musiał się uśmiechnąć.
- No dobrze... wróćmy do tematu: wpadłeś w niezłe gówno.
- No to przekazanie elementarnej wiedzy mamy za sobą - mruknął Drayfus. - Przejdź do rzeczy. Swoją drogą, aż się dziwię, że jeszcze mnie nie zaobrączkowali.
Porucznik wzruszył ramionami.
- Stworzenie szczegółowego raportu trochę trwa. Spodziewam się, że na pierwsze strony trafisz jutro z samego rana.
- I pewnie wtedy do mnie zapukają?
- Może nawet wcześniej. Więcej nie potrafię powiedzieć.
Patrzyli na siebie w milczeniu.
- Myślisz, że nic się nie da zrobić? - zapytał po chwili generał. - Może da się to jeszcze jakoś odkręcić.
Flight spojrzał na gospodarza z litością.
- O ile nie dysponujesz jakimiś boskimi mocami, o których mi nie mówiłeś, albo wehikułem czasu, to obawiam się, że nic z tego.
- Więc muszę zwiewać?
- Właściwie... - porucznik ostrożnie dobierał słowa. - tak. Ale gdzie mógłbyś się udać, to niestety nie mam pojęcia. Narażanie któregoś z twoich ludzi nie byłoby zbyt dobrym posunięciem dla twojego wizerunku. A praktycznie każdy nastawiony zarówno przeciwko Palpatine'owi, jak i tobie, jest po stronie Rebelii... za którą raczej nie przepadasz.
- Prędzej dam się posiekać Gwardii niż będę prosić o pomoc jakiegoś Rebelucha - stwierdził dobitnie Drayfus.
- Bez brawury, komandosie, bo ci żyłka pęknie. Masz jakąś alternatywę?
Nastąpiła kolejna pauza.
- Tak - stwierdził nagle generał. - Jedną.
- To znaczy? - Flight podniósł brew.
Drayfus gestem wskazał na komunikator.
- Cztery dni temu odebrałem pewną wiadomość... chyba dobrze będzie, jak ją zobaczysz.
Podszedł do maszyny i otworzył holograficzne menu. Wybrał skrzynkę odbiorczą i pierwszy na otwartej liście plik. Nad komunikatorem zmaterializowała się pomniejszona postać. Była bogato odziana, dość przysadzista, wyglądała na co najmniej siedemdziesiąt lat. Na idealnie gładkiej czaszce nie znajdował się nawet pojedynczy włos. Dolny fragment szaty znaczyły nachodzące na siebie litery D, T i M.
- Cześć... - zaczął mężczyzna, jąkając się. - Nie było łatwo cię znaleźć... chociaż sporo o tobie ostatnio słyszałem.
Gidir Drayfus wyglądał zupełnie inaczej niż w holonetowych wywiadach, których ostatnio często udzielał. Nie biła od niego pewność siebie, wprost przeciwnie. Po raz pierwszy przypominał zwykłego staruszka, którym przecież był.
- Uznałem, że powinieneś wiedzieć... - kontynuował prezes Drayfus Tibanna Mines. - Twoja matka nie żyje. Wczoraj był pogrzeb.
Flight spojrzał na generała, na którego twarzy nie widać było nawet cienia smutku.
- Zmarła we śnie, prawdopodobnie zawał - Gidir spojrzał na stopy. - Pochowaliśmy ją na cmentarzu rodzinnym, wiesz gdzie... Jeżeli chciałbyś ją odwiedzić... Gdybyś w ogóle przelatywał przez Chandrillę, odwiedź mnie. I... odeślij sygnał zwrotny, kiedy odsłuchasz tę wiadomość, dobrze? Chcę wiedzieć, czy... czy...
Drayfus senior pociągnął nosem i wcisnął coś spoza pola widzenia holokamery. Obraz zamigotał i znikł.
Porucznik spojrzał na generała.
- No proszę...
Gospodarz wyłączył komunikator i wrócił na fotel.
- Dobrze się złożyło, prawda? - zapytał.
Flight najwyraźniej nie zrozumiał.
- Co się dobrze złożyło?
- Mam gdzie się przyczaić przez jakiś czas.
- Co? - porucznik otworzył napoczętą butelkę whisky i wlał trochę do jedynej już szklanki na stole. - Ojciec poprosił cię o wizytę, a nie o ściąganie mu na łeb całego Wywiadu!
- Ano tak, byłbym zapomniał: pojednanie nad grobem matki... - mruknął Drayfus do siebie.
- O czym ty mówisz?
- Nie powiesz mi, że się na to złapałeś? - zapytał, wskazując na komunikator.
- Na co?
- Drogi Treyu - zaczął generał tak, jakby zwracał się do niezbyt rozgarniętego dziecka. - nie rozmawiałem z moim ojcem od prawie trzydziestu lat.
Flight powoli kiwnął głową.
- Mój ojciec - ciągnął dalej Drayfus. - jest prezesem jednej z najważniejszych firm Gildii Wydobywczej. Imperium od dawna usiłuje przejąć Drayfus Tibanna Mines. Wyciąga coraz silniejszą artylerię i jeżeli wkrótce się coś nie zmieni, za parę lat DTM stanie się kolejnym państwowym przedsiębiorstwem. Mój konflikt z Palpatine'em oczywiście nie został przez media nagłośniony. Ale dostatecznie wpływowa elita - w tym, rzecz jasna, Gildia - doskonale zna całą sytuację. I wie, że mam dostatecznie dużo zwolenników, by przejąć kontrolę nad Imperium - zerknął za okno. - Dlaczego mój kochany staruszek nagle przypomniał sobie o mnie po trzech dekadach?
Porucznik nie był najwyraźniej przekonany co do złych intencji Drayfusa seniora.
- Przecież gdyby nie on, do dziś tkwiłbyś w mamrze.
Generał zacmokał.
- Och tak, przecież liczy się tylko syn, prawda? Co tam wieczna opinia wyrodnego ojca w oczach całego wszechświata?
Spojrzał Flightowi w oczy.
- Mój ojciec to typ cholernego kapitalisty. Jeśli ma gdzieś w środku jakieś uczucia, to skierował je na żonę. Mnie nie zostało nic. Ale nieważne. Nie potrzebuję miłości tego sukinsyna!
Zerwał się z fotela i zaczął krążyć między drzwiami a oknem.
- Na początku nie było tak źle. Chciał, żebym przejął rodzinny interes. Ale ja interesowałem się sztuką, a on miał nadzieję, że z czasem mi przejdzie. Ale nie przechodziło. Kiedy groziło mi niezdanie do następnej klasy z powodu matematyki, wpadł w szał. Na koniec roku jakoś udało mi się podciągnąć, ale i tak całe wakacje musiałem ślęczeć w pokoju nad książkami. Ale malarstwo nigdy nie przestało mnie fascynować. W końcu musiałem wybrać studia. Możesz sobie wyobrazić jego reakcję, gdy się dowiedział, że nie złożyłem papierów do żadnej szkoły biznesu, a tylko do CASP.
Porucznik podniósł brew.
- Ale przecież w końcu się chyba zgodził?
Generał lekko się zmieszał.
- Można powiedzieć, że... nie dałem mu wyboru. Kiedy matka powiedziała, że mam się trzymać zdania ojca, poszedłem na spacer po firmowym parku, żeby odreagować wściekłość. Zauważyłem jakiegoś dziennikarza. Upozorowałem płacz, a gdy zapytał, co się stało, powiedziałem, że ojciec nie pozwala mi realizować marzeń.
Flight skrzywił się.
- Nie pokochał cię za to, prawda?
- Miałem osiemnaście lat, ale nie wyobrażasz sobie, jaka siła drzemie w rozwścieczonym przedsiębiorcy. Dość powiedzieć, że sprawił mi takie lanie, że po raz pierwszy od czasów dzieciństwa zlałem się w majtki.
Porucznik nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Ja się twojemu ojcu nie dziwię... - mruknął.
- No ale potem - ciągnął Drayfus. - musiał mi jednak opłacać te studia, żeby media choć trochę mu odpuściły. Wydaje mi się, że nawet się trochę ucieszył, jak parę miesięcy później... zresztą wiesz. Ale oficjalnie był wściekły. Wykreślił mnie z testamentu i od tego czasu w ogóle nie rozmawialiśmy. Widziałem go później tylko w HoloNecie. Aż do teraz.
Flight siedział bez słowa.
- Kto jest przyjacielem DTM - generał wrócił na fotel. - jest przyjacielem Gildii. Mój ojciec, tak samo zresztą jak wszyscy jej inni członkowie, ma pewnie nadzieję, że wspierając moje ewentualne dojście do władzy uzyska gwarancję, że Imperium przestanie prowadzić agresywną politykę wobec prywatnych firm i nie uzyska monopolu na wydobycie tibanny.
- Ale wszystko się teraz zmieniło - zauważył porucznik. - Od jutra jesteś ścigany. Myślisz, że Gidir przyjmie cię tak chętnie, jak się o tym dowie, czy może raczej z radością odda cię w ręce Wywiadu?
Drayfus przegryzł wargę.
- Tego nie mogę oczywiście wykluczyć - przyznał. - Ale zapominasz o jednym: kapitaliści lubią ryzyko, jeżeli może ono przynieść im duże zyski. Doskonale wie, że mam sporo zwolenników, którzy mogą podjąć inicjatywę na własną rękę. Myślę, że będzie gotów udzielić mi azylu w zamian za obietnicę uwzględniania interesów Gildii po obaleniu Palpatine'a.
Porucznik westchnął.
- Naprawdę sądzisz, że będzie wierzył, że macie jakieś szanse? I że po objęciu tronu dotrzymasz swojej obietnicy?
- Inaczej musiałbym uwierzyć w szczerość wyznania, jakiego przed chwilą byłeś świadkiem - wzruszył ramionami generał.
- Więc podjąłeś już decyzję?
Drayfus przez chwilę się zastanawiał.
- Tak - oświadczył. - Natychmiast lecę na Chandrillę.
- Przecież nawet nie masz statku!
- Skorzystam z promu przy Placu Współpracy. Odlatują co godzinę, jednym z przystanków jest Chandrilla. Która jest teraz?
Flight zerknął na zegarek.
- Dziewiąta trzydzieści cztery... jak się pospieszysz, to zdążysz na dziesiątą.
- No to do roboty.
Generał wstał, podszedł do komunikatora i podniósł pokrywę. Wyjął ze środka kartę pamięci, położył ją na podłodze i zmiażdżył nogą. Zebrał resztki i wyrzucił je do sedesu w łazience, po czym spuścił wodę. Wyciągnął z szafy dużą walizkę, otworzył ją i rozłożył na środku pokoju. Z tej samej szafy wyciągnął jakieś ubrania, które wrzucił na dno torby. Z bufetu wybrał kilka butelek i je też zapakował. Z łazienki wziął szczoteczkę i pastę do zębów. Obok holowizora znajdowała się niewielka kolekcja płyt z muzyką – chwilę później i one wylądowały w walizce.
Całe pakowanie zabrało raptem dwie minuty.
- Jak sprawisz sobie nowy komunikator, informuj mnie na bieżąco.
- Jesteś pewien? Mogą cię obserwować. To niebezpieczne nie tylko dla ciebie, ale też dla mnie.
- Gdyby inwigilowali wszystkich twoich zwolenników, musieliby stworzyć dwa nowe Wywiady i wszystkie trzy skierować na nich - uspokoił go Flight. - A ja raczej znam się na zabezpieczeniach, prawda? W końcu jestem informatykiem.
Generał kiwnął i rozejrzał się po pokoju.
- Chyba nic ważnego nie zostawiłem... Dobra, jak mam zwiewać z Coruscant, to musimy się zbierać - gestem wskazał na korytarz. - Po drodze odwiozę cię do domu. Porucznik wziął swą talię i tęsknym wzrokiem spojrzał na barek.
- Słuchaj... mogę zatrzymać ze dwie whisky? Ciężko je ostatnio dostać, nie mówiąc już o tym, że są cholernie drogie.
Drayfus machnął ręką.
- Bierz, bierz, jak ktoś ma się nimi uchlać, to lepiej ty niż kolesie z Wywiadu. Chodź wreszcie, nie mamy czasu!
Flight zwinął drugą flaszkę koreliańskiej, a także beadacjańską, po czym zamknął barek i wyszedł z mieszkania. Generał zapiął torbę, założył ją na ramię, rozejrzał się smutnym wzrokiem po salonie, wyłączył światło i zatrzasnął drzwi.
- Ani słowa dopóki nie znajdziemy się w moim wozie - rzekł, gdy dochodzili do schodów. - Drins może jeszcze siedzieć na dole, a z pewnością zainteresuje go, dlaczego wybywam tuż przed terminem spłaty czynszu.
Ale Drins najwidoczniej poszedł już spać, okienko portierni było zamknięte na klucz.
- Może wyślę mu forsę, jak trochę przycichnie - mruknął generał, kierując się do zaparkowanego przed budynkiem śmigacza. Otworzył pojazd, wrzucił walizkę do bagażnika, a następnie obaj wsiedli do środka.
- Coś mi tu nie gra - stwierdził porucznik, gdy jego towarzysz odpalał silnik. - Czemu ciągle żyję?
- Co?
- Znaczy... skoro mnie sklonowali, to czemu nie załatwili? Mogli przewidzieć, że się spotkamy.
- Pewnie chcieli uniknąć zabijania moich znajomych - Drayfusa w tym momencie zupełnie to nie obchodziło. Skoncentrował się na włączeniu się do ruchu powietrznego. - Cóż, pewnie i tak nigdy się tego nie dowiemy.
- Chyba masz rację...
Flight mieszkał przy ulicy imienia poległych bohaterów wojen klonów. Dotarcie tam zabrało im lekko ponad dziesięć minut.
- No, jesteśmy - oświadczył generał, parkując przy bloku F-119. - Dam ci znać, jak będę na Chandrilli.
- Mam nadzieję - porucznik otworzył drzwi śmigacza. - Pewnie nieprędko się spotkamy...
- Co do tego raczej nie ma wątpliwości - przyznał Drayfus. - Zdaje się, że oprócz wybitego zęba zawdzięczam ci również życie.
- Aż tak bym się jeszcze nie rozpędzał - odparł Flight z uśmiechem. - Będę od rana oglądał HoloNet, wiadomość o tobie powinna pojawić się dość wcześnie. Przekażę ci później szczegóły, jak będziemy gadać przez komunikator. A za to - wskazał na policzek generała. - przepraszam.
- No to ja chyba jestem winny przeprosiny za to, że cię wywaliłem z domu.
- Jeśli nie chcesz przepraszać samego siebie za spóźnienie na prom, lepiej już odlatuj - Flight wyciągnął rękę. - Powodzenia, stary. Przyda ci się.
- Mam nadzieję, że jednak nie - odrzekł Drayfus. - Na twoim miejscu przez najbliższe tygodnie uważałbym, gdzie stawiam kroki. Palpatine wciąż może coś kombinować.
- A kiedy on czegoś nie kombinuje?
- No fakt, nigdy... dobra, sam mówiłeś, że nie mam czasu. Do usłyszenia!
- Do usłyszenia - powtórzył Flight i wysiadł. Pomachał generałowi na pożegnanie i ruszył w kierunku drzwi frontowych, trzymając pod pachą obie butelki whisky.
Drayfus poderwał śmigacz i odleciał na południe, w kierunku Placu Współpracy. Zerknął na rozciągające się w dole Coruscant - na tej planecie spędził lwią część życia. Nagle uświadomił sobie, jak bardzo zmarnował ten czas - nigdy nie pomyślał o stworzeniu pejzażu tego niesamowitego świata, stolicy galaktyki, Imperialnego Centrum. Nie starałby się w nim, wzorem Karotha, krytykować kogokolwiek lub cokolwiek. Usiłowałby jedynie oddać swoistą magię, jaką tworzyły przelatujące bezustannie pojazdy i non stop zmieniające się neony reklamowe. Ale skoro już, być może, nigdy nie powróci na tę planetę jako wolny obywatel, prawdopodobnie nie będzie mu dane przelać tej myśli na płótno.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,80 Liczba: 5 |
|
Jaro2008-08-24 16:16:30
Vergesso -> Piękne dzięki za ocenkę. ;) Chyba wniosek jest więc oczywisty - Palpatine mi nie wyszedł i następnym razem muszę nieco uważniej opisywać filmowych bohaterów.
No wiesz, tak jak powiedziałem, kontynuacji pisać raczej nie zamierzam - no bo o czym by miała być? Tak sobie roboczo ustaliłem, że wszystko poszło zgodnie z planem Palpatine'a, obaj Drayfusowie trafili pod sąd, starszy dostał dożywocie, młodszy - śmierć. Bo jakby uciekł/li, to co dalej? Przecież nie dołączył/liby do Rebelii, nie? ;) Może mimo wszystko jakoś dałoby się w ten sposób poprowadzić akcję, ale mówię - ja nie mam pomysłu. Jeżeli Ty miałbyś koncept i chęci, to śmiało możesz napisać ciąg dalszy, nie zatrzymuję dla siebie praw autorskich. ;D
Przyznam też, że nie chcę, tak jak Zahn, ryzykować stworzenia grupki bohaterów (Karrde, Thrawn, Mara, C'baoth), wokół której obracałbym się przez resztę życia, nie podejmując innych tematów - wolałbym stworzyć coś zupełnie nowego. I aktualnie pracuję właśnie nad nowym fanfikiem, którego akcja będzie się co prawda rozgrywała na Coruscant, ale to jedyna rzecz, która łączyć będzie oba te opowiadania. Jak wspominałem, bardziej skoncentruję się tym razem na aspekcie psychologicznym (ale, mam nadzieję, nie z tak tragicznym skutkiem jak w "Żalu"). ;)
Vergesso2008-08-24 11:06:31
Mi się bardzo opowiadanie spodobało. Świetny pomysł, dobrze poprowadzona fabuła, próba walki o przyzwoitość udaremniona przez wyciąganie błędów z przeszłości. Na początku faktycznie byłem przekonany, że osobnik w poczekalni przed gabinetem Sidiousa to klon Flighta. Zdziwiłem się mocno, jak się okazało, że to prawdziwy Flight. Tylko jeden minus: odniosłem wrażenie, że Palpatine robi z siebie takiego chamowatego tępaka. To do niego kompletnie nie pasuje. 9/10 ode mnie.
A dalszy ciąg będzie? Interesuje mnie albo proces, jaki wytoczą Drayfusom, albo udana ucieczka generała albo obu Drayfusów, a może coś jeszcze innego? Jestem ciekaw, co dalej.
Jaro2008-08-21 11:16:21
Carno -> Dziękuję Ci bardzo za dłuższą, konstruktywną opinię. ;) I od razu mówię, że kontynuacji pisać nie zamierzam - aktualnie pracuję nad czymś zupełnie innym, nieco bardziej psychologicznym, mam nadzieję, że pójdzie mi lepiej. Ale pozwolisz, że w niektórych punktach się z Tobą nie zgodzę:
- traktowanie generała - zwróć uwagę, że tak naprawdę rozmawiał on tylko z Imperatorem (wyższym przecież stażem) i kolegą (porucznikiem, ale jednak kolegą), a w koleżeństwie do protokołu stosować się nie trzeba, prawda?
- uzyskanie audiencji - myślę, że nie do końca zrozumiałeś - wszystko, cała ta cegła, która audiencję sprowokowała, była podpuchą, po prostu grą Palpatine'a.
- inteligencja Palpatine'a - no cóż, właśnie przyświecało mi przy tworzeniu tego fanfika pytanie: czy Palpatine jest tak naprawdę geniuszem czy idiotą? W innych tekstach, również kanonicznych, nie przejawiał jakiejś szczególnej inteligencji.
- stylistyka - mógłbyś bardziej rozwinąć?
- zabójstwo: no wiesz, na początku jest morderstwo jednego napastnika, a potem śmierć dwóch niewinnych osób plus koszty remontu - czego powinno być bardziej żal?
- człowiek z zasadami - chodziło mi raczej o to, w jaki sposób był przez innych postrzegany - w końcu raczej mało kto wiedział o tym incydencie z przeszłości.
- żona porucznika - tez prosiłbym o rozwinięcie, jeśli możesz.
- socjalizm - no cóż, państwom totalitarnym w rodzaju Imperium bliżej do socjalizmu niż demokracji, co nie?
Co do obrazu, to bałem się trochę, że część mu poświęcona będzie wyglądać trochę na dodaną ni z gruchy, ni z pietruchy, ale cieszę się, że Ci się podobała - takie chwilowe natchnienie przelane na papier (wirtualny).
Od razu mówię, że nie zamierzam się usprawiedliwiać wzorem twórców TCW, bo "robiłem film familijny". ;) Ale zależy mi, aby wypunktowano wszelkie "zady" i "walety" mojego opowiadanka, żebym wiedział, czego w przyszłości się strzec, a co rozwinąć.
Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki! ;)
Carno2008-08-21 10:36:46
,,ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać"
Chodziło mi oczywiście o ,,pomiatać" :) Wybaczcie, w robocie to piszę :P
Carno2008-08-21 10:33:31
Opowiadanie niestety bardzo mnie rozczarowało. Mimo w teorii ciekawego pomysłu ( charyzmatyczny generał z masą zwolenników chce wywrzeć nacisk na Imperatora i dokonać reform ) wykonanie pozostawia wiele do życzenia, tak stylistycznie, jak fabularnie. Drayfus wypada niezwykle mało przekonująco, czuje się, że nikt go nie traktuje jako generała, ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać. Uzyskanie audiencji ,,z powodu rozbicia szyby cegłą z dołączonym listem" pozostawię bez komentarza... Sam Imperator, w obu rozmowach, wypada fatalnie - zachowuje się jak stara baba, tudzież jak idiota - i żadna intryga tego usprawiedliwić nie może...nie mówiąc o tym że tej postaci brakuje błysku inteligencji Palpatine'a... A stylistycznie niestety w wielu miejsach opowiadanie siada... Przypomina niestety czasem typ ,,przyszedł, otworzył drzwi, przeszedł przez nie, usiadł"... Aha- rozbiło mnie też początkowo ,,sprAWA BYŁA O WIELE poważniejsza" - zabójstwo rzecz jasna nie jest wystarczająco poważne - dopiero wypadek śmigacza i spowodowanie strat finansowych..tia... Nie mówiąc o tym swoją drogą, że ,,człowiek z zasadami" mordujący z zimną krwią rówieśnika z powodu dziewczyny? Hmmm.... A jak doczytałem o tej żonie tego porucznika, to myślałem, że z łóżka spadnę ( czytałem w łóżku z laptopa wczoraj wieczorem:P).
Aha, one more thing - Palpatine socjalistą? Zgniły kapitalizm?:D Za dużo ,,Manifestu komunistycznego" Marksa i jego sponsora Engelsa kolego ;)
Aha - dodaje punkt za obraz ,,Senat". To mi się naprawdę bardzo spodobało, i wypadło bardzo dobrze. Niestety, reszta opowiadania nie dorównała tej części...
Ocena końcowa : 3+
Punkt za to, że doczytałem do końca, pół punktu za pomysł rozmowy z Imperatorem ( acz niestety zwalony ), punkt za ,,Senat", oraz punkt na zachętę :)
Liczę na to, że doszlifujesz swój warsztat przy pisaniu kontynuacji, i przemyśleniu fabuły ;)
Kasis2008-08-20 13:49:47
Dla mnie największym plusem tego opowiadania jest to, że nie skupia się na walkach, fajerwerkach, Jedi itp.
Ale ma też swoje wady. Nie do końca udało Ci się stworzyć klimat świata SW, za dużo tu naszej Ziemi, naszych zwyczajów i nazw. No i muszę przyznać, że nie podoba mi się w wielu miejscach Imperator. Momentami jego słowa..., no po prostu nie widzę go takiego. Bez względu na jakąkolwiek intrygę.
Ale ogólnie jest całkiem nieźle:)