TWÓJ KOKPIT
0

Z miłości do Imperium :: Twórczość fanów


Zgodnie z rozkazem wkroczył po schodach, stanął naprzeciw monarchy i zgiął się w ukłonie. Po raz pierwszy widział go bez kaptura, chociaż prawdę mówiąc wcale się z tego nie cieszył. Bo Imperator, nie dość, że był zupełnie łysy, to po prostu obrzydliwy. Na pożółkłej skórze nie było nawet najdrobniejszego gładkiego fragmentu, paskudne zmarszczki opanowały całe oblicze Palpatine'a. Trudno też było zignorować jadowicie pomarańczowe oczy, nadające mu wygląd nocnego drapieżnika. Nic dziwnego, że tak rzadko pokazywał się publicznie: odrzucająca aparycja i niski wzrost to dla władcy galaktyki wyjątkowo kiepskie połączenie. Oficjalnie winę za prezencję żywego trupa ponosiła grupa zamachowców Jedi, jednak mało kto w to wierzył - musieliby chyba wykąpać go w kwasie i wcisnąć mu w gałki oczne pomarańczowe soczewki. Podejrzewano raczej, że Palpatine był po prostu chory na jakąś wyjątkowo egzotyczną chorobę, która, nie wiedzieć czemu, nie okazała się na tyle silna, by do reszty wykończyć starca.
- Przepraszam, Wasza Wysokość - oświadczył, prostując się. - Generał Roal Drayfus melduje się na umówioną audiencję.
- Audiencję? - zdziwił się Imperator. - Nie oszukujmy się, generale. Obaj dobrze wiemy, dlaczego pan tu jest.
- Przepraszam, ale nie rozumiem.
- Doskonale pan rozumie... chce pan wygłosić mi całą listę swoich postulatów, czy może się mylę?
Generał był przygotowany na takie przyjęcie. Nawet nie mrugnął.
- Technicznie rzecz biorąc... tak, jestem tu, by przedstawić swoje uwagi odnośnie prowadzonej przez pana polityki - oficjalnie protokół wymagał, by do Imperatora zwracać się cały czas per "Wasza Wysokość", lecz w praktyce tak zakłócało to płynny przebieg rozmowy, że stosowanie przepisowego tytułu ograniczono do powitania i pożegnania.
- Lubię nazywać rzeczy po imieniu - oznajmił Palpatine. - Proszę przejść do rzeczy.
- Oczywiście - odparł Drayfus. - Chciałbym na początek zapytać, co się stało z profesorem Lemeliskiem.
Starzec podniósł brew.
- Co takiego?
- Wcześniej przyjmował pan Bevela Lemeliska, konstruktora Gwiazdy Śmierci, prawda? - zapytał generał, starając się przybrać w miarę grzeczny ton. - Jestem ciekaw, dlaczego…
- Skąd pan o tym wie? - przerwał wyraźnie zdziwiony Imperator.
Drayfus nawet się nie zająknął. Niespecjalnie przemyślał też swoją odpowiedź.
- Widziałem, jak wchodził do windy w otoczeniu ludzi z Wywiadu - skłamał.
Palpatine zmrużył oczy i podniósł się z fotela. Było jasne, że nie dał się nabrać. Podszedł do generała.
- Coś pan powiedział? - wycedził przez zęby.
Drayfus spojrzał mu prosto w oczy, tym razem nie zdołał ukryć strachu.
- Gratulację, generale - rzekł Palpatine bez cienia uśmiechu. - Właśnie odważył się pan zrobić coś, na co nie poważyłoby się wielu: okłamał pan Imperatora. Proszę nie wytrzeszczać tych gał, doskonale wiem, o której przybył pan do Pałacu. Moje spotkanie z Lemeliskiem wtedy już od dawna trwało.
Generał nie zareagował. Odwrócił się, chcąc ostatni raz w życiu spojrzeć na "Senat". Nie spodziewał się, że tak szybko zakończy się to spotkanie. Dopuszczał oczywiście taki finał, lecz miał nadzieję, że zdoła chociaż przedstawić swoje propozycje. A tak wszystko stracone. Nie słyszał jeszcze, by ktokolwiek okłamał Palpatine'a i przeżył. Ba, nie słyszał w ogóle, że ktoś był na tyle głupi, by go okłamać!
Czekał, aż poczuje na gardle uścisk Mocy - to w ten sposób Vader i Imperator najczęściej rozprawiali się z tymi, którzy ich zawiedli - ale jakoś do tego nie doszło.
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię, Drayfus! - krzyknął Palpatine.
Generał posłusznie spojrzał na wykrzywioną z wściekłości twarz starca. Z boku wyglądało to trochę komicznie - Imperator był w końcu od niego o głowę niższy.
- Nie, nie zabiję cię - warknął władca. - Wbrew temu, co ci się pewnie wydaje, nie jestem idiotą - powrócił na fotel. - Ale nie pozwolę z siebie kpić, tego możesz być pewien!
Skinął na jednego z Gwardzistów. Ten podszedł do Drayfusa i z całej siły uderzył go w brzuch. Generał padł na podłogę, usiłując za wszelką cenę złapać oddech i powstrzymać uciekające z żołądka resztki śniadania.
- Będzie miał się pan czym szczycić, generale - mruknął zupełnie już spokojny Palpatine. - Skończyło się tylko na chwilowym bólu brzucha... a to naprawdę niezły wynik. Jestem nawet gotów zapomnieć o tym niemiłym incydencie, jeżeli tylko nie będzie mnie pan więcej drażnił - nachylił się nad wijącym się po posadzce Drayfusem. - Rozumiemy się?
- Tak... uch! - wyjąkał generał. - Bardzo przepraszam, ja... o Boże...!
Imperator zacmokał.
- No, no, proszę nie przesadzać i wziąć się w garść... ty tam! - wskazał na tego samego Gwardzistę, co przedtem. - Pomóż mu.
Odziany w karmazynowy płaszcz strażnik nadspodziewanie delikatnie podniósł chwilę temu uderzonego przez siebie mężczyznę. Drayfus spojrzał na jego maskę - zaczął się zastanawiać, czy elitarna Imperialna Gwardia nie jest aby grupą zaprogramowanych na absolutne posłuszeństwo droidów bojowych.
Po chwili generał jako tako mógł utrzymać się na nogach, a jego płuca zaczęły ponownie przetwarzać tlen w dwutlenek węgla.
- Czy mogę... - zaczął ostrożnie, nie chcąc powtarzać całej sytuacji sprzed momentu. - Czy mogę jednak zapytać o profesora Lemeliska?
- Może pan - Palpatine skinął głową. - Ale nie wiem, po co. Nie wydaje mi się, żebyście się znali.
- Nie znaliśmy, ale... - Drayfus zebrał się w sobie. - nie podoba mi się, że morduje pan personel. Pan i Lord Vader.
Zapadła niezręczna cisza.
- Morduje? - zainteresował się Imperator. - A skąd to panu przyszło do głowy?
- Kiedy Gwiazda Śmierci została zniszczona, wszyscy wtajemniczeni wiedzieli, co czeka Lemeliska. Nie powie mi pan chyba, że puścił go pan z życiem?
Starzec jakby się zastanawiał.
- Co do profesora... po części ma pan rację, rzeczywiście go zabiłem. Po części jednak... nie zabiłem.
- Nie rozumiem - takiej odpowiedzi generał się nie spodziewał. - Co ma pan na myśli?
- Ujmę to inaczej: zabiłem go, ale też dałem mu nowe życie.
Alternatywne wyjaśnienie w najmniejszym stopniu nie spełniło oczekiwań Drayfusa.
- Obawiam się, że dalej nie rozumiem.
- I nie musi pan - uciął Imperator. - Ale z czasem pan zrozumie.
Stało się jasne, że dalsze drążenie tematu Lemeliska było pozbawione sensu. Rozsądku zresztą też.
- Przyszedł pan tu tylko po to, by rozmawiać o jakimś naukowcu? - zapytał Palpatine.
- Zaczynam żałować, że w ogóle zgodziłem się pana przyjąć.
Generał odetchnął.
- Możemy przy okazji poruszyć temat obchodzenia się z personelem - zaproponował po chwili. - Chociaż tu zastrzeżenia mam głównie do Lorda Vadera.
- Nie mam zbyt dużego wpływu na decyzje Lorda Vadera.
I to ja niby kłamię, pomyślał gorzko Drayfus.
- Och, jestem pewien, że Lord bardzo uważnie posłucha wszelkich sugestii... jeśli będą one pochodziły od pana - zrobił krótką pauzę. - Tylko od pana.
- Może pan wreszcie przejść do rzeczy? - zainteresował się wyraźnie zniecierpliwiony Imperator.
- Pozwolę sobie przytoczyć pewien przykład sprzed roku - generał sięgnął pamięcią do tamtego dnia. - Byłem na pokładzie promu w hangarze 39, czekaliśmy na pozwolenie na start. Dostałem rozkaz wynegocjowania na Fondorze niższych cen materiałów do produkcji myśliwców dla Imperium. Przez iluminator widziałem, jak do środka wchodzi Vader. Miał gdzieś lecieć. Okazało się, że nastąpił przeciek w przewodzie paliwowym jego statku - z niczyjej winy. Mechanicy nie zdążyli załatać dziury i zatankować promu. I... - przełknął ślinę. - Vader wpadł w szał: wyciągnął miecz i po prostu poszatkował całą kontrolę lotów. Przeżyli tylko ci, którzy akurat zajmowali się jego statkiem, bo inaczej w ogóle by nie odleciał.
Imperator skinął głową.
- I od tamtego czasu wszystkie niespodziewane usterki usuwane są w trybie natychmiastowym - oznajmił triumfalnie. - Tamci ludzie musieli zginąć, żeby inni pracowali z większą wydajnością. Kto jak kto, ale pan powinien szanować zasadę "cel uświęca środki".
- Oczywiście, że szanuję, ale ta historia ma dalszy ciąg, o którym niekoniecznie pan słyszał - oświadczył Drayfus, czując się już dużo swobodniej. - Kiedy statek Vadera został naprawiony i przybyła rezerwowa kontrola lotów, wydali mu pozwolenie na start, a zaraz potem nam. Zgodnie z planem przylecieliśmy na Fondor. Kilka minut po tym, jak opuściłem lądowisko, dostałem wiadomość, że mój prom wystartował bez żadnych pozwoleń. Skoczył w nadprzestrzeń, zanim pobliski Interdictor zdołał uaktywnić studnię grawitacyjną. Nieco później dowiedziałem się, że cała załoga dołączyła do Rebelii. Wszyscy. Co do jednego - dodał dla podkreślenia wagi swoich słów.
Imperator wzruszył ramionami.
- Zna pan takie przysłowie: "kto przestaje być przyjacielem, nigdy nim nie był"? - zapytał. - Zdrajcą trzeba się urodzić. I rodzi się ich, niestety, całkiem sporo. I nic nie możemy na to poradzić.
Drayfus zamrugał.
- Chce pan powiedzieć, że zrobiliby to nawet gdyby Vader nie urządził w hangarze krwawej jatki?
- Owszem - odparł zdecydowanie Palpatine. - Najwyżej trochę później.
Przypuszczam, że oczekiwali tylko wygodnego pretekstu, a kiedy się nadarzył, skorzystali z okazji.
Rozumowanie Imperatora było może i logiczne - ale dla kogoś, kto nie był świadkiem tamtej rzeźni.
- No dobrze, ale co z innymi przypadkami? - odparował generał. - Słyszałem o wielu sytuacjach, w których Vader zabijał podwładnych, kiedy po prostu coś poszło nie po jego myśli. Czy po tych pokazach siły takie niedogodności przestały występować? Otóż nie! Nawet nie stały się rzadsze. Na pewne rzeczy po prostu nikt nie ma wpływu, ale Lord Vader jakoś nie potrafi tego zrozumieć!
- Poważnie? - uśmiechnął się Imperator. - A widział pan kiedyś, że na przykład za złe warunki pogodowe Lord Vader pociągnął kogoś do odpowiedzialności?
To zbiło trochę Drayfusa z tropu.
- No... nie - przyznał po chwili milczenia. - Ale mnóstwo ludzi...
- Mnóstwo? Co to znaczy mnóstwo? Rebeliantów też jest mnóstwo. Czy gdyby wszyscy oni nagle zaczęli opowiadać, że oddaję cześć jakiemuś bogu zła i ciemności, to by pan im uwierzył?
- Nie... oczywiście, że nie... - generał i tak nie mógł przecież powiedzieć nic innego.
- Czy gdyby mnóstwo Rebeluchów kazało się panu utopić, zrobiłby to pan?
- No nie...
- Sam więc pan widzi! Nie należy uznawać, że ci, co najgłośniej krzyczą, koniecznie muszą mieć rację. Nie mówię oczywiście, że takie rzeczy w ogóle się nie zdarzają. Ale proszę spróbować też zrozumieć Lorda Vadera: nie zdaje pan sobie sprawy, przez jakie piekło przeszedł w życiu ten człowiek. No i jest wielce użyteczny, musimy więc przymykać oko na jego niektóre, że tak powiem, wybryki.
Jeden zero dla Palpatine'a, pomyślał Drayfus ponuro. Wiedział, że rozmówca nie ma racji, ale jego argumenty trudno było obalić.
- Widzę, że nie zmienił pan zdania od czasu opuszczenia COMPNOR-u - dodał władca.
Trudno było się z tym nie zgodzić. Na początku swojej kariery w Imperium Drayfus nie znał jeszcze kulis stylu rządzenia Imperatora, więc, chcąc dać się poznać wśród elity, dołączył do Komisji Zachowania Nowego Ładu - w skrócie COMPNOR - czyli organizacji powołanej w celu szerzenia poparcia dla Palpatine'a i wykorzeniania wszelkich objawów sprzeciwu. Kiedy tylko zrozumiał, że Imperator powoli niszczy swoje dzieło, starał się przekonać dyrekcję odnośnie konieczności wywierania większego wpływu na decyzje przez niego podejmowane. Nie dość, że nic w tym celu nie uczyniono, to przez kolejne miesiące Drayfus musiał dużo ciężej niż inni starać się o awans. Z czasem jednak zyskiwał coraz więcej sojuszników, również w COMPNOR-ze. W końcu, krótko po masakrze, jaką Vader urządził w hangarze 39, demonstracyjnie wystąpił z organizacji w towarzystwie trzydziestu innych kolegów. Niektórzy zaczęli mówić o narodzinach COMSNOR-u - Komisji Ocalenia Nowego Ładu - chociaż zwolennicy Drayfusa nigdy oficjalnie się nie zrzeszyli w żadną grupę.
To właśnie wtedy Palpatine zrozumiał, że niebezpiecznie blisko rośnie mu polityczny przeciwnik. I od tego czasu zaczął go traktować poważnie, a nawet dwukrotnie zaprosił na audiencję.
- Rzeczywiście, nie zmieniłem - przyznał generał. - Ale tylko dlatego, że kocham Imperium i nie mogę patrzeć, gdy toczą go wewnętrzne spory.
- O przepraszam bardzo! - oburzył się Imperator. - Przecież to pan wywołuje te spory!
- Nigdy nie zamierzałem dzielić Imperium - zapewnił Drayfus. - Staram się tylko uchronić je przed upadkiem.
- Przez dziewiętnaście lat jakoś nie upadło. Dlaczego miałoby teraz to zrobić? Generał roześmiał się, lecz szybko się opamiętał - nabrał za dużo pewności siebie.
- Dziewiętnaście lat! Przecież ma istnieć przez dziesięć tysięcy!
Palpatine spojrzał na niego krzywo, a Drayfus tymczasem kontynuował.
- Rozumiem, że nie można po ciężkiej wojnie i nagłej zmiany władzy od razu przejść do porządku dziennego. Ale, jak już pan wspomniał, minęły prawie dwie dekady, a to jednak nie tak znów mało czasu. Wszyscy oczekują złagodzenia polityki, a tymczasem nic się nie zmienia. Wręcz przeciwnie... wie pan, o czym mówię?
Imperator westchnął ciężko, ale nic nie powiedział.
- Pamięta pan nasze ostatnie spotkanie? - zapytał generał. - Pamięta pan, co mu wtedy powiedziałem? Że Doktryna Tarkina to stek bredni.
- I dalej nie rozumiem, dlaczego! - oświadczył wściekle Palpatine.
Drayfusowi odebrało mowę.
- Dla... dlaczego? - wyjąkał.
- Tak! Dlaczego?! Dlaczego uważa pan, że strach nie jest dobrą metodą na trzymanie obywateli w ryzach?! Dla ich dobra zresztą?!
Generał uporządkował myśli.
- Proszę pana... dwieście lat temu Trevers podzielił strach istoty inteligentnej na dwa podstawowe rodzaje: strach, który paraliżuje, i strach, który skłania do działania. Tarkin zapomniał o istnieniu tego drugiego.
Imperator wpatrywał się w Drayfusa, ale nic nie mówił.
- Pozwolił pan na zniszczenie Alderaanu. Chciał pan urządzić pokaz siły, by wszyscy wiedzieli, co grozi za sprzeciwianie się Imperium.
Palpatine przytaknął.
- I co się stało? Podsumujmy: Rebeluchy zwabiły Gwiazdę Śmierci do układu Yavina i tam ją zniszczyły. To się nazywa strach mobilizujący do działania. Miliardy kredytów i lata ciężkiej pracy trafił szlag. Mało tego, wiadomość o Alderaanie zbiegła się z rozwiązaniem Senatu. Bóg jeden wie, ile planet zaczęło skrycie współpracować z buntownikami, a niektóre, jak dobrze wiemy, otwarcie ogłosiły niezależność od Imperium. Trudno też przemilczeć fakt, że w ostatnich dniach od blisko pięćdziesięciu oficerów, w tym wielu naprawdę wpływowych, otrzymałem listy poparcia dla mojej idei. Same straty i tylko jedna korzyść: pozbyliśmy się Organy.
Imperator wciąż milczał.
- Wasza Wysokość, przykro mi to mówić, ale... - generał podszedł dwa kroki bliżej fotela. - ...nauczył pan swoich obywateli nienawiści do samego siebie.
- Myślę, że trochę pan przesadza - mruknął niepewnie Palpatine. - Przecież zadbałem, żeby Alderaan był robotą Rebelii, a Gwiazda zwykłą, pokojową stacją przemysłową...
Generał roześmiał się.
- Tak, pomówmy o propagandzie... która, nawiasem mówiąc, tak trąci propagandą, że nawet największy tuman wie, że to propaganda - rzekł. - Rebelianci rozwalili Alderaana? A jakim cudem mogliby to niby zrobić? Zresztą wszyscy wiedzą, że Organa ich wspierał, dlaczego obraliby na cel akurat jego rodzinną planetę?
Imperator wzruszył ramionami.
- Nie ja się tym zajmuję. To działka Polluksa Haksa.
- Zatem należy zastąpić go kimś kompetentnym... - poradził. - Ale zastąpić, nie zamordować! - dodał po chwili.
Palpatine miał już tego dosyć.
- No dobrze, więc co ja mam w takim razie zrobić z tym Alderaanem?!
Drayfus był na to przygotowany.
- Sugeruję przyznać publicznie, że Imperium rzeczywiście pracowało nad nowym rodzajem uzbrojenia - zaczął. - Ale gdy badania dobiegały końca, inicjatywę przejął Tarkin, który zniszczył Alderaana wbrew pana rozpaczliwym błaganiom, by tego nie robił.
Imperator patrzył na niego z ukosa.
- I kto w to uwierzy?
- Więcej osób niż w to, że to Rebelianci odpowiadają za Alderaan.
- Nie mogę tego zrobić - Palpatine kategorycznie pokręcił głową.
- Dlaczego nie?
- Bo Imperator nie może przedstawiać drugi raz tego samego wydarzenia w innym świetle - odparł. - Zresztą nie zdaje pan sobie sprawy, ilu oficerów dosłownie ubóstwia Tarkina. Sądzi pan, że jak zareagują, gdy zacznę oczerniać pamięć ich mentora?
Imperator mógł mieć rację. Moff Wilhuff Tarkin był niezwykle charyzmatyczny, a do swoich racji przekonywał z pewnością siebie, której mógłby mu pozazdrościć Drayfus, gdy gromadził swoich zwolenników.
- Pozostawiam to pańskiej decyzji - stwierdził w końcu generał.
Palpatine zetknął ze sobą palce obu rąk.
- Dobrze - odparł. - Obawiam się, że zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Mam dzisiaj jeszcze do przyjęcia co najmniej dziesięć osób.
Drayfus kiwnął głową - może jednak do Palpatine'a coś dotarło? Niemniej jednak musiał przypomnieć mu o jeszcze paru innych kwestiach.
- Następna sprawa... ksenofobia.
Imperator skrzywił się.
- Ile razy mam powtarzać, że Imperium nie dzieli istot rozumnych na lepsze i gorsze?!
- Pańskie słowa to trochę za mało - odrzekł generał. - Liczą się fakty.
- A jakie są fakty?
- A takie: dlaczego obcy nie mają praktycznie żadnych szans na uzyskanie jakiejkolwiek wyższej posady w Imperium?
- To nie jest takie proste, jak się wydaje! Wie pan, jak trudno zorganizować dobrze działające państwo, gdy trzeba dostosowywać się do każdego dziwnego wymogu każdej rasy, której przedstawiciel odpowiada w nim za coś ważniejszego niż przynieś-podaj-pozamiataj?! Otóż bardzo trudno! Ludzie są najliczniejsi i właściwie najlepiej się nadają do większości skomplikowanych operacji.
- Ja to wszystko rozumiem - odparł szybko Drayfus. - ale przecież tak nie można tego tłumaczyć opinii publicznej.
- Więc najlepiej nie tłumaczyć w ogóle! Bo chyba pan nie ma żadnego lepszego pomysłu?
Tu mnie ma, pomyślał generał. Rzeczywiście nic mu nie przychodziło do głowy.
- Nie, ale mimo wszystko proponowałbym lekkie złagodzenie podejścia do tych spraw... nie wyrządzi to wielkiej szkody, a może znacznie uciszyć niepokoje społeczne.
Imperator wstał z fotela.
- Nie, nie uciszy - wycedził przez zęby, stając tuż przy Drayfusie. - Wydaje się panu, że polityka to łatwa rzecz, ale tak nie jest! Myśli pan, że co ja robię całe dnie?! Nic tylko przeglądam jakieś bardzo ważne dokumenty, a co jakiś czas zawraca mi głowę jakiś zadowolony z siebie oficerek, który uważa, że pozjadał wszystkie rozumy.
Odwrócił się i podszedł szybkim krokiem do wielkiego okna, gestem odsuwając jednego z Gwardzistów.
- Nie ma pan zielonego pojęcia o rządzeniu galaktyką, generale - powiedział wpatrując się w panoramę miasta. - Szkoda, że ta banda darmozjadów, którzy by za panem w ogień i w wodę skoczyli, tego nie dostrzega.
Teraz chyba nawet dotychczas nieruchomi strażnicy zwracali uwagę na zachowanie swojego pana.
- Rebeluchy siedzą gdzieś tam w dole i knują, jak tu się mnie najszybciej pozbyć. Chciałbym zobaczyć galaktykę rządzoną przez partyzantów i odrapanych wieśniaków, którym ledwie udaje się zapamiętać, po której stronie blastera należy stać, żeby się nie zastrzelić! Naprawdę bardzo bym chciał! - obrócił się w kierunku generała. - A najgorsze jest to, że nowa Rebelia powstaje w samym środku Imperium! Jak ja mam nim dobrze zarządzać, jeżeli wszyscy są przeciwko mnie?! Zawsze coś się komuś musi nie podobać, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zaprzepaścić dorobek dwóch dekad!
Drayfus poczuł się dotknięty. Nie samymi słowami, ale przekonaniem, jakie z nich biło.
- To nieprawda - zaczął. - Już mówiłem, że kocham to Imperium. I, jeśli będzie trzeba, oddam za nie życie. Dostałem dziś nawet list z pogróżkami! - dodał, wyciągając z kieszeni pogiętą kartkę.
- Wielkie mi mecyje! Ja dostaję tuzin takich listów i to w ciągu godzinę! Ale wie pan co? Ma pan rację: niech pan odda życie! - wrzasnął Imperator. - Niech pan zginie! Najlepiej, żeby w ogóle się pan nigdy nie urodził!
Starzec patrzył z nienawiścią na zszokowanego tym wybuchem generała.
- Po co poszedł pan do Akademii Imperialnej? Czemu nie skupił się pan na malowaniu tych obrazów?! Nie rozumie pan, że pańskie działania zagrażają jedności Imperium? Nie rozumie pan, że wkrótce zaczniemy przez pana walczyć między sobą? Tego pan chce? Czemu panu tak na tym zależy?! - krzyczał Palpatine.
- Ja...
- Zresztą nie interesuje mnie to! Do pana i tych pańskich lizusów i tak nic nie dotrze.
Drayfus nie mógł się już powstrzymać.
- A pan jest niby lepszy?! - zaatakował. - Ja mówię to, co trzeba usłyszeć! COMPNOR - to, co chce się usłyszeć! Dlaczego słucha pan ich, a nie mnie?!
- Muszę słuchać wszystkich! - Imperator walnął pięścią w oparcie fotela. - Wszystkich, rozumie pan?! Jestem w końcu Imperatorem! Ale proszę się nie dziwić, że niedobrze mi się robi, jak widzę, że karierowicz pańskiego pokroju wyobraża sobie, że władanie galaktyką to sama przyjemność! Błąd! W polityce nie ma nic przyjemnego!
Generał zmarszczył brwi.
- Więc czemu się pan tym zajmuje? Po co przyjmował pan tę władzę?
- Bo galaktyka wymaga przebudowy, żeby mogła stawić czoło nowym zagrożeniom! A nikt inny i kompetentny zarazem nie był skory tego zauważyć!
Palpatine zaczął przechadzać się przed tronem.
- Łatwo jest uciekać przed odpowiedzialnością, trudniej jest wziąć ją na siebie!
Stanął nagle i odwrócił się w kierunku Drayfusa.
- Nie rozumie pan? Imperium nie wytrzyma kolejnego natłoku problemów związanych z pańskimi poglądami! Nie możemy się reformować, dopóki mamy Rebelię na karku! A na kolejną wojnę domową też nie możemy sobie pozwolić.
Generał wychwycił zmianę tonu Palpatine'a - teraz był raczej smutny niż wściekły.
- Skoro tak panu zależy na Imperium - kontynuował Imperator, wracając na fotel. - niech pan przestanie głosić swoje hasła na prawo i lewo. Wkrótce może być już za późno, a ja nie chcę później być zmuszonym powiedzieć panu "A nie mówiłem?".
Drayfus nie wahał się z odpowiedzą nawet przez sekundę.
- Nie mogę. Nie pozwolę, by to wspaniałe Imperium rozpadło się na skutek źle prowadzonej polityki.
Palpatine patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Rozpadnie się, jeśli się pan nie wstrzyma! - jęknął.
- Nie. Rozpadnie się, jeśli będę milczał - kategorycznie oświadczył generał.
Na twarz Imperatora powrócił gniew.
- Świetnie. Znakomicie. Zapisze się pan w historii jako człowiek, który zniszczył Imperium - warknął, po czym oparł głowę na rękach. - Koniec audiencji. Wynocha.
Zmieszany Drayfus pokłonił się w pas.
- Żegnam, Wasza...
- Powiedziałem precz! - przerwał mu starzec. Wskazał na jednego z Gwardzistów. - Was to też dotyczy! Dajcie mi wszyscy spokój! Chcę być sam!
Cała czwórka strażników bez słowa skierowała się do windy. Generałowi nie uśmiechała się perspektywa przebywania w ich towarzystwie w tak bliskim sąsiedztwie, ale było to z pewnością bezpieczniejsze niż pozostanie teraz w zasięgu wzroku Palpatine'a. Spojrzał na "Senat". Mógł się tylko modlić, by Imperator nie zniszczył w napadzie szału cennego obrazu.
Zbiegł po schodach, wszedł do windy i stanął w samym centrum idealnego kwadratu utworzonego przez odziane w szkarłat postacie. W końcu drzwi się zamknęły, pozostawiając po drugiej stronie samotnego, starego i chorego człowieka.



1 (2) 3 4 5

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 6,80
Liczba: 5

Użytkownik Ocena Data
Vergesso 9 2008-08-24 11:07:56
jabco 8 2008-08-22 21:59:54
BartSkywalker 7 2008-08-21 14:46:44
Kasis 7 2008-08-20 13:44:07
Carno 3 2008-08-21 10:33:41


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (6)

  • Jaro2008-08-24 16:16:30

    Vergesso -> Piękne dzięki za ocenkę. ;) Chyba wniosek jest więc oczywisty - Palpatine mi nie wyszedł i następnym razem muszę nieco uważniej opisywać filmowych bohaterów.

    No wiesz, tak jak powiedziałem, kontynuacji pisać raczej nie zamierzam - no bo o czym by miała być? Tak sobie roboczo ustaliłem, że wszystko poszło zgodnie z planem Palpatine'a, obaj Drayfusowie trafili pod sąd, starszy dostał dożywocie, młodszy - śmierć. Bo jakby uciekł/li, to co dalej? Przecież nie dołączył/liby do Rebelii, nie? ;) Może mimo wszystko jakoś dałoby się w ten sposób poprowadzić akcję, ale mówię - ja nie mam pomysłu. Jeżeli Ty miałbyś koncept i chęci, to śmiało możesz napisać ciąg dalszy, nie zatrzymuję dla siebie praw autorskich. ;D

    Przyznam też, że nie chcę, tak jak Zahn, ryzykować stworzenia grupki bohaterów (Karrde, Thrawn, Mara, C'baoth), wokół której obracałbym się przez resztę życia, nie podejmując innych tematów - wolałbym stworzyć coś zupełnie nowego. I aktualnie pracuję właśnie nad nowym fanfikiem, którego akcja będzie się co prawda rozgrywała na Coruscant, ale to jedyna rzecz, która łączyć będzie oba te opowiadania. Jak wspominałem, bardziej skoncentruję się tym razem na aspekcie psychologicznym (ale, mam nadzieję, nie z tak tragicznym skutkiem jak w "Żalu"). ;)

  • Vergesso2008-08-24 11:06:31

    Mi się bardzo opowiadanie spodobało. Świetny pomysł, dobrze poprowadzona fabuła, próba walki o przyzwoitość udaremniona przez wyciąganie błędów z przeszłości. Na początku faktycznie byłem przekonany, że osobnik w poczekalni przed gabinetem Sidiousa to klon Flighta. Zdziwiłem się mocno, jak się okazało, że to prawdziwy Flight. Tylko jeden minus: odniosłem wrażenie, że Palpatine robi z siebie takiego chamowatego tępaka. To do niego kompletnie nie pasuje. 9/10 ode mnie.
    A dalszy ciąg będzie? Interesuje mnie albo proces, jaki wytoczą Drayfusom, albo udana ucieczka generała albo obu Drayfusów, a może coś jeszcze innego? Jestem ciekaw, co dalej.

  • Jaro2008-08-21 11:16:21

    Carno -> Dziękuję Ci bardzo za dłuższą, konstruktywną opinię. ;) I od razu mówię, że kontynuacji pisać nie zamierzam - aktualnie pracuję nad czymś zupełnie innym, nieco bardziej psychologicznym, mam nadzieję, że pójdzie mi lepiej. Ale pozwolisz, że w niektórych punktach się z Tobą nie zgodzę:

    - traktowanie generała - zwróć uwagę, że tak naprawdę rozmawiał on tylko z Imperatorem (wyższym przecież stażem) i kolegą (porucznikiem, ale jednak kolegą), a w koleżeństwie do protokołu stosować się nie trzeba, prawda?
    - uzyskanie audiencji - myślę, że nie do końca zrozumiałeś - wszystko, cała ta cegła, która audiencję sprowokowała, była podpuchą, po prostu grą Palpatine'a.
    - inteligencja Palpatine'a - no cóż, właśnie przyświecało mi przy tworzeniu tego fanfika pytanie: czy Palpatine jest tak naprawdę geniuszem czy idiotą? W innych tekstach, również kanonicznych, nie przejawiał jakiejś szczególnej inteligencji.
    - stylistyka - mógłbyś bardziej rozwinąć?
    - zabójstwo: no wiesz, na początku jest morderstwo jednego napastnika, a potem śmierć dwóch niewinnych osób plus koszty remontu - czego powinno być bardziej żal?
    - człowiek z zasadami - chodziło mi raczej o to, w jaki sposób był przez innych postrzegany - w końcu raczej mało kto wiedział o tym incydencie z przeszłości.
    - żona porucznika - tez prosiłbym o rozwinięcie, jeśli możesz.
    - socjalizm - no cóż, państwom totalitarnym w rodzaju Imperium bliżej do socjalizmu niż demokracji, co nie?

    Co do obrazu, to bałem się trochę, że część mu poświęcona będzie wyglądać trochę na dodaną ni z gruchy, ni z pietruchy, ale cieszę się, że Ci się podobała - takie chwilowe natchnienie przelane na papier (wirtualny).

    Od razu mówię, że nie zamierzam się usprawiedliwiać wzorem twórców TCW, bo "robiłem film familijny". ;) Ale zależy mi, aby wypunktowano wszelkie "zady" i "walety" mojego opowiadanka, żebym wiedział, czego w przyszłości się strzec, a co rozwinąć.

    Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki! ;)

  • Carno2008-08-21 10:36:46

    ,,ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać"

    Chodziło mi oczywiście o ,,pomiatać" :) Wybaczcie, w robocie to piszę :P

  • Carno2008-08-21 10:33:31

    Opowiadanie niestety bardzo mnie rozczarowało. Mimo w teorii ciekawego pomysłu ( charyzmatyczny generał z masą zwolenników chce wywrzeć nacisk na Imperatora i dokonać reform ) wykonanie pozostawia wiele do życzenia, tak stylistycznie, jak fabularnie. Drayfus wypada niezwykle mało przekonująco, czuje się, że nikt go nie traktuje jako generała, ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać. Uzyskanie audiencji ,,z powodu rozbicia szyby cegłą z dołączonym listem" pozostawię bez komentarza... Sam Imperator, w obu rozmowach, wypada fatalnie - zachowuje się jak stara baba, tudzież jak idiota - i żadna intryga tego usprawiedliwić nie może...nie mówiąc o tym że tej postaci brakuje błysku inteligencji Palpatine'a... A stylistycznie niestety w wielu miejsach opowiadanie siada... Przypomina niestety czasem typ ,,przyszedł, otworzył drzwi, przeszedł przez nie, usiadł"... Aha- rozbiło mnie też początkowo ,,sprAWA BYŁA O WIELE poważniejsza" - zabójstwo rzecz jasna nie jest wystarczająco poważne - dopiero wypadek śmigacza i spowodowanie strat finansowych..tia... Nie mówiąc o tym swoją drogą, że ,,człowiek z zasadami" mordujący z zimną krwią rówieśnika z powodu dziewczyny? Hmmm.... A jak doczytałem o tej żonie tego porucznika, to myślałem, że z łóżka spadnę ( czytałem w łóżku z laptopa wczoraj wieczorem:P).
    Aha, one more thing - Palpatine socjalistą? Zgniły kapitalizm?:D Za dużo ,,Manifestu komunistycznego" Marksa i jego sponsora Engelsa kolego ;)

    Aha - dodaje punkt za obraz ,,Senat". To mi się naprawdę bardzo spodobało, i wypadło bardzo dobrze. Niestety, reszta opowiadania nie dorównała tej części...

    Ocena końcowa : 3+

    Punkt za to, że doczytałem do końca, pół punktu za pomysł rozmowy z Imperatorem ( acz niestety zwalony ), punkt za ,,Senat", oraz punkt na zachętę :)

    Liczę na to, że doszlifujesz swój warsztat przy pisaniu kontynuacji, i przemyśleniu fabuły ;)

  • Kasis2008-08-20 13:49:47

    Dla mnie największym plusem tego opowiadania jest to, że nie skupia się na walkach, fajerwerkach, Jedi itp.
    Ale ma też swoje wady. Nie do końca udało Ci się stworzyć klimat świata SW, za dużo tu naszej Ziemi, naszych zwyczajów i nazw. No i muszę przyznać, że nie podoba mi się w wielu miejscach Imperator. Momentami jego słowa..., no po prostu nie widzę go takiego. Bez względu na jakąkolwiek intrygę.
    Ale ogólnie jest całkiem nieźle:)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..