Roal Drayfus wysiadł ze śmigacza i zablokował drzwi kartą identyfikacyjną. Co za dzień, pomyślał. Kilkunastominutowa rozmowa z Imperatorem z rana potrafi doszczętnie zrujnować nastrój do samego wieczora. W pracy nie rozmawiał z nikim na ten temat, nie chciał znowu przez to przechodzić. Nie potrafił zliczyć, ile kaw dzisiaj wypił i ile razy niecierpliwie spoglądał na zegar w oczekiwaniu na koniec zmiany. Kiedy wreszcie to nastąpiło, ledwie doszedł do wozu. Nawet nie zauważył, kiedy się ściemniło.
Nienawidził tej roboty. Nic tylko przeglądać raporty i skargi ze strony personelu wojskowego z połowy galaktyki. Rzeczy, które w tych papierach wyczytywał, często wołały o pomstę do nieba - na przykład dzisiaj kapral z obozu, którego nazwy nie potrafił nawet wymówić, wnosił o zmianę koi swojego oddziału, gdyż zostawiały one "trwałe ślady na ciałach żołnierzy". Jasna cholera! To dzisiejsze wojsko faktycznie składa się z samych mięczaków, pomyślał. A służba nawet nie jest obowiązkowa! Niektórym wydaje się, że zaciągnięcie się do armii oznacza chwałę, kobiety i bogactwo. A rzeczywistość oczywiście prezentuje się gorzej. Dużo gorzej. Zrezygnowany wszedł do budynku i zagadnął portiera, który siedział za szybą, przeglądając gazetę.
- I co, panie Drins? Szybkę pan wymienił?
- Oczywiście, panie generale, oczywiście - odparł szybko Drins, wstając z krzesła i lekko się kłaniając. - I jeszcze raz przepraszam za całe zajście. Wie pan, pan mieszka na drugim piętrze, to dla chuliganerii tak samo jak na parterze.
- W porządku, w końcu nic się nie stało. Dziękuję - odparł Drayfus i skierował się na schody.
- Aha, zdaje się, że pan Flight czeka na pana pod mieszkaniem - przypomniał sobie portier.
- Tak? Ciekawe po co... - zdziwił się generał, po czym trzasnął się w czoło. - No jasne, skleroza nie boli.
Zupełnie zapomniał. Wszystko przez tą cholerną audiencję, przecież byli dziś wieczór umówieni na partyjkę sabaka. Wspiął się na drugie piętro i wszedł w korytarz po prawej. Pod numerem 28 rzeczywiście czekał na niego Flight, już w cywilnym ubraniu. W dłoni trzymał talię kart.
- Cześć, Trey! - odezwał się generał z uśmiechem.
- Cześć - Flight również się uśmiechnął. - Co tak długo?
- To co zwykle: papierzyska i nadgodziny, za które nie dostanę nawet zakichanego decykredyta. I, wstyd się przyznać, ale zupełnie wyleciał mi z głowy nasz sabak...
Flight machnął ręką.
- Mnie też się czasem to zdarza. Ale jak się nie czujesz na siłach, możemy to odłożyć do jutra, spokojna głowa.
- Nie no, daj spokój - Drayfus wyciągnął kartę magnetyczną i wsunął ją w czytnik, otwierając drzwi. - Tylko się opłuczę i jedziemy z tym koksem.
Weszli do środka. Drayfus zapalił światło i gestem zaprosił towarzysza, by usiadł na fotelu w małym salonie, sam zaś wszedł do łazienki. Odkręcił kran i opłukał się.
- No i... - zaczął, wycierając się w ręcznik. - …nie jesteś zupełnie ciekaw, jak mi poszło?
- A co ci miało pójść? - zapytał z salonu Flight.
Generał zamrugał i wyszedł z łazienki. Spojrzał na gościa ze zdziwieniem.
- Dobra, dosyć wygłupów, dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Flight również wyglądał na mocno zdziwionego.
- Chciałbym, ale nie mam pojęcia, o czym ty mówisz...
- Przestań się zgrywać!
- Nie zgrywam się do jasnej cholery! Stary, piłeś coś dzisiaj?
- Jak może cię w ogóle nie interesować moja rozmowa z Imperatorem?
Gość przestał spoglądać na Drayfusa jak na przyjaciela, który mówi o czymś dziwnym - teraz patrzył na niego jak na zwykłego czubka.
- Rozmawiałeś z Imperatorem?
- To nie jest teraz ważne... - zdenerwował się generał. - Ale tak, rozmawiałem z nim. I ty doskonale o tym wiesz.
- Niby skąd?! Nic mi o tym nie mówiłeś!
- Jak to nic nie mówiłem?! Rany boskie, przecież spotkaliśmy się dzisiaj w Pałacu - tuż przed moją audiencją!
- Co... - porucznik wytrzeszczył oczy. - Nie wiem, z kim ty rozmawiałeś, ale na pewno nie ze mną, Roal! Ostatni raz gadaliśmy wczoraj wieczorem przez komunikator i wtedy zaprosiłeś mnie na sabaka!
- Chyba zwariowałeś.
- Nie, panie generale. Jeśli ktoś tu zwariował, to ty, nie ja! Zresztą - Flightowi najwidoczniej coś się skojarzyło. - na audiencję trzeba się umówić z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Gdybyś poprosił o nie kilka tygodni temu, dlaczego ja miałbym o tym nic nie wiedzieć? Bo nie powiesz mi chyba, że zaraz po naszej wczorajszej rozmowie poprosiłeś o spotkanie i załatwiono ci je na dzisiaj?
- Nie... poprosiłem o nie rano. Dlatego powiedziałem ci o tym dopiero w Pałacu.
- Po raz kolejny powtarzam... zresztą za chwilę do tego wrócimy. Po kolei: dlaczego poprosiłeś o spotkanie z Palpatine'em?
- Bo jakiś rebeliancki smarkacz rzucił mi w okno cegłą z przyczepioną wiadomością, którą ci zresztą pokazywałem!
- Jakoś szyba nie sprawia wrażenia stłuczonej.
- Bo ją po południu wymienili! Zapytaj Drinsa z portierni, to ci zresztą potwierdzi...
Flight westchnął.
- No dobra, a co było w tej wiadomości?
- Czytałeś ją przecież... a zresztą trzymaj - to mówiąc, wręczył porucznikowi wymiętą kartkę.
Flight zagłębił się w lekturze, po czym spojrzał z przestrachem na generała.
- Powinieneś mieć się na baczności.
- Błagam cię, Trey, przestań do cholery zmieniać temat! Teraz moje bezpieczeństwo to kwestia drugorzędna. Ważne jest to, kto tu z nas oszalał. Widziałeś już tę wiadomość, prawda? Poznajesz ten tekst?
- Poznaję... - zaczął Flight.
- No widzisz!
- ...ale nie od ciebie - dokończył. - Pracuję z pułkownikiem Sallerem, wspomniał mi dziś, że rano znalazł pod drzwiami list. Miał go przy sobie i przeczytał mi: o ile dobrze pamiętam, treść była mniej więcej taka sama.
Drayfus prychnął z rezygnacją.
- Wróćmy do tej naszej teoretycznej porannej pogawędki. Twierdzisz, że spotkaliśmy się w Pałacu? - zapytał porucznik.
- Ja nie twierdzę, ja wiem!
- No to muszę cię poinformować, że ja - Flight systematycznie podnosił głos. - w życiu nie byłem w tym cholernym Pałacu!
- No to widać, że sam nie wiesz, co robisz i gdzie jesteś!
- A ty może jesteś bardziej wiarygodny, co? Umawiasz się na audiencję i jakoś dziwnym trafem od razu ci jej udzielają. O czym rozmawiałeś z Palpatine'em?
- Wytknąłem mu błędy w rządzeniu! Znasz przecież moje poglądy!
Porucznik przełknął ślinę.
- Krytykowałeś Palpatine'a?! Czyś ty do reszty zdurniał? Jakim cudem wyszedłeś stamtąd żywy?
Drayfus wzruszył ramionami.
- Boi się mnie zabić. A co do mojej krytyki… wydaje mi się, że potrzebuje czasu, by dotarły do niego rozsądne argumenty.
Gość wybuchnął śmiechem.
- Do Palpatine'a? Prędzej banthy zaczną latać! I nie wierzę, że mimo wszystko cię nie zabił.
- Jakoś jednak żyję!
- Kolejny dowód, że nic takiego nie miało miejsca... no dobra, a co ze mną? Co ja w ogóle robiłem w tym Pałacu?
- Mówiłeś coś, że kazali ci sprawdzić system.
Flight zamrugał.
- Chłopie, ja pracuję w zupełnie innym sektorze! Znam się trochę na komputerach, ale system Pałacu Imperialnego to dla mnie czarna magia! Specjalistów to oni mają na miejscu. Po co mieliby mnie do tego mieszać, w niczym bym im nie pomógł! Nie zaciekawiło cię to?
Drayfus zaczął się zastanawiać. Obecność przyjaciela w Pałacu nie wzbudziła w nim żadnych podejrzeń.
- Więc uważasz mnie za idiotę?
- Chyba powoli zaczynam - odparł porucznik.
Generał spojrzał w sufit.
- Może cię... nie wiem, zahipnotyzowali. Wiesz: pstryk - robisz to co ci każę, pstryk - wracasz do zdrowych zmysłów...
- Posłuchaj sam siebie! Naprawdę w to wierzysz?
- A co ja do cholery mam o tym myśleć?! Spotkałem się z tobą, a ty nic nie pamiętasz. Byłeś w Pałacu, chociaż nie powinieneś...
Flight położył ręce na kolanach.
- I co zamierzasz?
- Na pewno jest jakiś sposób, żeby udowodnić, że byłeś w Pałacu!
- Niby jaki?
- Zaraz... przed wejściem do Pałacu trzeba wpisać kod identyfikacyjny. Powinieneś być zapisany w systemie!
- Po pierwsze: nic takiego tam nie znajdziesz, po drugie: jak niby sprawdzisz zapisy?
Drayfus triumfalnie wyciągnął z kieszeni kartę magnetyczną, którą otwierał drzwi.
- Identyfikator generalski otwiera nie tylko drzwi w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wstał i podszedł do komunikatora stacjonarnego. Wsunął kartę do otworu, po czym zaczekał, aż zapaliła się zielona dioda.
- Generał Roal Drayfus prosi o dostęp do wewnętrznej sieci Pałacu Imperialnego - odezwał się do maszyny.
- Czekaj, przetwarzanie danych... - odpowiedział metaliczny głos. - Pozwolenie udzielone. Witam pana, generale. Czego chciałby się pan dowiedzieć?
- Otwórz zapisy odwiedzających.
- W jakim przedziale czasowym?
- Dzisiaj.
- Proszę czekać... zapisy otworzone. Liczba wchodzących: 507. Liczba wychodzących: 491.
- Poszukaj Treya Flighta.
- Proszę czekać... znaleziono jeden pasujący wynik.
Drayfus odwrócił się do gościa z miną "A nie mówiłem?". Porucznik był blady jak ściana – pewnie myślał, czy to jednak nie on oszalał. Generał wrócił do sprawdzania danych.
- Czy Flight opuścił teren Pałacu?
- Potwierdzam.
- Podaj mi przedział czasowy jego wizyty.
- Wejście zarejestrowano o ósmej czterdzieści trzy czasu lokalnego. Wyjście zarejestrowano o dziewiątej dwadzieścia jeden czasu lokalnego.
- Podaj cel wizyty.
- Pomoc przy znalezieniu i usunięciu wirusa klasy B z wewnętrznego systemu.
- Czy cel został osiągnięty?
- Przykro mi, brak danych.
Drayfus nachylił się niżej.
- Czy ten wirus w ogóle istniał?
- Przepraszam, nie rozumiem pytania.
- Czy zarejestrowałeś obecność tego wirusa?
Z głośnika popłynęła cisza, a po niej jedno słowo:
- Zaprzeczam.
Generał pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
- Kto wydał polecenie sprowadzenia Flighta do Pałacu?
- Przykro mi, te informacje są zastrzeżone.
Drayfus popatrzył chwilę na komunikator, po czym wyprostował się i wyciągnął kartę.
- Dziękuję, to wszystko.
Odwrócił się i spojrzał na gościa, który wpatrywał się tępo w stolik.
- No i co? - zapytał generał.
- Co "co"? – odpowiedział pytaniem na pytanie Flight. - Dobra, wierzę, że mnie spotkałeś w Pałacu... a raczej kogoś bardzo do mnie podobnego.
- Tylko mi nie mów, że ktoś mógłby się do ciebie do złudzenia upodobnić!
- A masz jakieś inne wytłumaczenie?
Drayfus przewrócił oczami.
- Już mówiłem: hipnoza, pranie mózgu i Bóg wie co jeszcze.
- To nie mogłem być ja, ile razy mam ci to powtarzać?!
- Jak chcesz to udowodnić?
- Jak mogę to udowodnić... - spojrzał na list, który wcześniej odłożył na stół. - Wiem! Zadzwoń do pułkownika Sallera! Cały dzień pracował w pobliżu i wie, że nigdzie nie wychodziłem!
Drayfus znowu zerknął na komunikator.
- No dobra, ale na czas naszej rozmowy...
- ...mam wyjść z pokoju, wiem - dokończył Flight. - Zawołaj mnie, jak skończysz.
- Weź szklankę i przystaw do drzwi, będziesz mógł wszystko słyszeć. Wiesz, żeby potem nie było wątpliwości... - generał wskazał na barek.
Porucznik wstał, wziął szklankę i wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Drayfus wcisnął przycisk na komunikatorze, z którego rozległ się ten sam metaliczny dźwięk.
- Centrala Komunikacji Coruscant, czym mogę służyć?
- Proszę z rezydencją pułkownika Ferosa Sallera.
- Już łączę, proszę pana - w głośnikach dał się słyszeć długi sygnał.
Po chwili na komunikatorze pojawił się ćwierćmetrowej wysokości hologram przysadzistego, kompletnie łysego mężczyzny owiniętego ręcznikiem.
- Pułkownik Saller, słucham.
- Witam, pułkowniku. Roal Drayfus z tej strony.
Saller uśmiechnął się szeroko.
- Pan generał, co za miła niespodzianka! Jak zdrówko?
- Dziękuję, dobrze. Przepraszam, że niepokoję, pułkowniku. Zna pan niejakiego Treya Flighta, prawda?
- Tak, znam go - przytaknął pułkownik - Właściwie to nawet się przyjaźnimy. O ile wiem, panowie też żyjecie w dobrej komitywie?
- Faktycznie, dość dobrze się znamy. Chciałbym zapytać, o której godzinie opuścił on stanowisko w odpowiedzi na wezwanie z Pałacu Imperialnego.
Saller zamrugał.
- Przepraszam, ale nie rozumiem. Trey wychodził dzisiaj chyba tylko do toalety i zawsze wracał w ciągu pięciu minut.
Drayfus westchnął w duchu. O co tu do diabła chodzi?
- O której zaczął pracę?
- Przyszedł około ósmej, a skończył, zgodnie z planem, o wpół do czwartej. I gwarantuję, że nie opuszczał budynku na krok.
Generał pokiwał głową.
- Rozumiem, pułkowniku. Bardzo mi pan pomógł. Aha, niech pan się nie przejmuje tym listem, też go dziś dostałem.
Saller uśmiechnął się serdecznie.
- To nie pierwszy taki świstek w mojej karierze i pewnie nie ostatni - odrzekł.
- W takim razie dziękuję i dobranoc.
- Zawsze do dyspozycji. Dobranoc panu - odparł Saller, a jego holowizerunek po chwili rozpłynął się w powietrzu.
Drayfus podszedł do drzwi i zastukał w nie. Flight wślizgnął się do środka i odstawił szklankę na stolik. Generał położył ręce na biodrach.
- No to mamy dwóch Treyów Flightów.
Porucznik potrząsnął głową.
- Wiedziałem, że przyjście dzisiaj do ciebie to był kiepski pomysł - rzekł z rezygnacją w głosie. - Chciałem tylko pograć w sabaka, a muszę rozwiązywać jakieś detektywistyczne układanki! - rozejrzał się po pokoju. - Dasz coś do picia?
Drayfus myślami był gdzie indziej. O co tu chodziło? Albo Saller i Flight go okłamywali, albo ktoś wprowadził do sieci Pałacu fałszywe dane, a następnie podstawił kogoś łudząco podobnego do porucznika. Obie wersje wydawały się równie nieprawdopodobne. I pozbawione sensu.
- Roal! - krzyknął Flight. - Mówię do ciebie!
- Co...? Przepraszam, zamyśliłem się. O co chodzi?
- Pytałem, czy dasz coś do picia. Jak chcesz, to sam się obsłużę.
- Nie, nie, już podaję... - Drayfus zaczął otwierać barek. - Na co masz ochotę?
- A czym dysponujesz?
Generał odsunął się, by na etykiety butelek spadło trochę światła.
- Whisky. Johriańska, koreliańska, lemeliańska...
Urwał. Gdzieś w mózgu zapaliła mu się czerwona lampka.
- Daj tą koreliańską, jestem tradycjonalistą... Roal?
Drayfus stał jak zaczarowany, wpatrując się w lemeliańską whisky. Coś mu to przypominało... ale co?
I nagle przyszło oświecenie.
- Lemelisk.
Flight spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Słucham?
- Lemelisk - powtórzył generał, odwracając się powoli. - Bevel Lemelisk. Był dzisiaj u Palpatine'a. Przyprowadził go Wywiad.
Gość miał już najwyraźniej tego dosyć.
- Kto to do cholery jest Bevel Lemelisk? - wycedził przez zęby.
- Już ci przecież tłumaczyłem... a tak, to nie byłeś ty... - generał postarał się skoncentrować. - Bevel Lemelisk to jeden z głównych, jeśli nie główny, konstruktor Gwiazdy Śmierci. Był na audiencji u Imperatora i miał odpowiedzieć za zniszczenie stacji.
Flight wzruszył ramionami.
- Czyli już nie zobaczymy go wśród żywych. Nie rozumiem, jaki to ma w ogóle związek...
- Niekoniecznie - przerwał mu Drayfus. - Palpatine powiedział mi, że... zaraz, jak on to ujął... "zabił go, ale też dał mu nowe życie".
Porucznik zaczął jęczeć jak zarzynany Hutt.
- Boże, ratuj! Jestem informatykiem, a nie humanistą! Rodzice musieli mi łopatologicznie tłumaczyć znaczenie nawet najprostszych przysłów! Skąd mam wiedzieć, o co chodziło Palpatine'owi?!
Generał zachował zimną krew.
- Myślę, że wytłumaczenie jest całkiem proste... zastanów się przez chwilę, to ma związek z tobą.
Flight dmuchnął sobie w nos. Widać było, że był już kompletnie wyczerpany. Po kilkunastu sekundach spojrzał jednak na generała z szeroko otwartymi z przerażenia oczami.
- Nie... nie myślisz chyba... - wyjąkał.
- Dokładnie tak myślę.
- Ale... jakim cudem? Nie, to bzdura, klona się nie tworzy w jeden dzień!
Drayfus przyjrzał mu się.
- Nie zapominaj, że w całą sprawę jest zamieszany sam Palpatine. Mógłbyś ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że dla tego faceta jest coś niemożliwego?
Porucznik oparł ciężko głowę na fotelu.
- Dasz mi wreszcie tą whisky?! - wrzasnął niespodziewanie. Generał rzucił się do barku, wziął szklankę i postawił ją na stole obok drugiej. Wziął butelkę koreliańskiego alkoholu, otworzył ją i polał do obydwu naczyń. Porucznik wychylił błyskawicznie swoją porcję, a zaraz potem ciężko odetchnął.
- Aaach... nie ma to jak zimna gorzała... no dobra, więc twierdzisz, że Palpatine mnie sklonował. Załóżmy, że jakimś cudem udało mu się wyhodować tego klona w krótkim czasie. Ale skąd miałby moją próbkę krwi?
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,80 Liczba: 5 |
|
Jaro2008-08-24 16:16:30
Vergesso -> Piękne dzięki za ocenkę. ;) Chyba wniosek jest więc oczywisty - Palpatine mi nie wyszedł i następnym razem muszę nieco uważniej opisywać filmowych bohaterów.
No wiesz, tak jak powiedziałem, kontynuacji pisać raczej nie zamierzam - no bo o czym by miała być? Tak sobie roboczo ustaliłem, że wszystko poszło zgodnie z planem Palpatine'a, obaj Drayfusowie trafili pod sąd, starszy dostał dożywocie, młodszy - śmierć. Bo jakby uciekł/li, to co dalej? Przecież nie dołączył/liby do Rebelii, nie? ;) Może mimo wszystko jakoś dałoby się w ten sposób poprowadzić akcję, ale mówię - ja nie mam pomysłu. Jeżeli Ty miałbyś koncept i chęci, to śmiało możesz napisać ciąg dalszy, nie zatrzymuję dla siebie praw autorskich. ;D
Przyznam też, że nie chcę, tak jak Zahn, ryzykować stworzenia grupki bohaterów (Karrde, Thrawn, Mara, C'baoth), wokół której obracałbym się przez resztę życia, nie podejmując innych tematów - wolałbym stworzyć coś zupełnie nowego. I aktualnie pracuję właśnie nad nowym fanfikiem, którego akcja będzie się co prawda rozgrywała na Coruscant, ale to jedyna rzecz, która łączyć będzie oba te opowiadania. Jak wspominałem, bardziej skoncentruję się tym razem na aspekcie psychologicznym (ale, mam nadzieję, nie z tak tragicznym skutkiem jak w "Żalu"). ;)
Vergesso2008-08-24 11:06:31
Mi się bardzo opowiadanie spodobało. Świetny pomysł, dobrze poprowadzona fabuła, próba walki o przyzwoitość udaremniona przez wyciąganie błędów z przeszłości. Na początku faktycznie byłem przekonany, że osobnik w poczekalni przed gabinetem Sidiousa to klon Flighta. Zdziwiłem się mocno, jak się okazało, że to prawdziwy Flight. Tylko jeden minus: odniosłem wrażenie, że Palpatine robi z siebie takiego chamowatego tępaka. To do niego kompletnie nie pasuje. 9/10 ode mnie.
A dalszy ciąg będzie? Interesuje mnie albo proces, jaki wytoczą Drayfusom, albo udana ucieczka generała albo obu Drayfusów, a może coś jeszcze innego? Jestem ciekaw, co dalej.
Jaro2008-08-21 11:16:21
Carno -> Dziękuję Ci bardzo za dłuższą, konstruktywną opinię. ;) I od razu mówię, że kontynuacji pisać nie zamierzam - aktualnie pracuję nad czymś zupełnie innym, nieco bardziej psychologicznym, mam nadzieję, że pójdzie mi lepiej. Ale pozwolisz, że w niektórych punktach się z Tobą nie zgodzę:
- traktowanie generała - zwróć uwagę, że tak naprawdę rozmawiał on tylko z Imperatorem (wyższym przecież stażem) i kolegą (porucznikiem, ale jednak kolegą), a w koleżeństwie do protokołu stosować się nie trzeba, prawda?
- uzyskanie audiencji - myślę, że nie do końca zrozumiałeś - wszystko, cała ta cegła, która audiencję sprowokowała, była podpuchą, po prostu grą Palpatine'a.
- inteligencja Palpatine'a - no cóż, właśnie przyświecało mi przy tworzeniu tego fanfika pytanie: czy Palpatine jest tak naprawdę geniuszem czy idiotą? W innych tekstach, również kanonicznych, nie przejawiał jakiejś szczególnej inteligencji.
- stylistyka - mógłbyś bardziej rozwinąć?
- zabójstwo: no wiesz, na początku jest morderstwo jednego napastnika, a potem śmierć dwóch niewinnych osób plus koszty remontu - czego powinno być bardziej żal?
- człowiek z zasadami - chodziło mi raczej o to, w jaki sposób był przez innych postrzegany - w końcu raczej mało kto wiedział o tym incydencie z przeszłości.
- żona porucznika - tez prosiłbym o rozwinięcie, jeśli możesz.
- socjalizm - no cóż, państwom totalitarnym w rodzaju Imperium bliżej do socjalizmu niż demokracji, co nie?
Co do obrazu, to bałem się trochę, że część mu poświęcona będzie wyglądać trochę na dodaną ni z gruchy, ni z pietruchy, ale cieszę się, że Ci się podobała - takie chwilowe natchnienie przelane na papier (wirtualny).
Od razu mówię, że nie zamierzam się usprawiedliwiać wzorem twórców TCW, bo "robiłem film familijny". ;) Ale zależy mi, aby wypunktowano wszelkie "zady" i "walety" mojego opowiadanka, żebym wiedział, czego w przyszłości się strzec, a co rozwinąć.
Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki! ;)
Carno2008-08-21 10:36:46
,,ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać"
Chodziło mi oczywiście o ,,pomiatać" :) Wybaczcie, w robocie to piszę :P
Carno2008-08-21 10:33:31
Opowiadanie niestety bardzo mnie rozczarowało. Mimo w teorii ciekawego pomysłu ( charyzmatyczny generał z masą zwolenników chce wywrzeć nacisk na Imperatora i dokonać reform ) wykonanie pozostawia wiele do życzenia, tak stylistycznie, jak fabularnie. Drayfus wypada niezwykle mało przekonująco, czuje się, że nikt go nie traktuje jako generała, ale jak jakiegoś szeregowca, którym można pamiętać. Uzyskanie audiencji ,,z powodu rozbicia szyby cegłą z dołączonym listem" pozostawię bez komentarza... Sam Imperator, w obu rozmowach, wypada fatalnie - zachowuje się jak stara baba, tudzież jak idiota - i żadna intryga tego usprawiedliwić nie może...nie mówiąc o tym że tej postaci brakuje błysku inteligencji Palpatine'a... A stylistycznie niestety w wielu miejsach opowiadanie siada... Przypomina niestety czasem typ ,,przyszedł, otworzył drzwi, przeszedł przez nie, usiadł"... Aha- rozbiło mnie też początkowo ,,sprAWA BYŁA O WIELE poważniejsza" - zabójstwo rzecz jasna nie jest wystarczająco poważne - dopiero wypadek śmigacza i spowodowanie strat finansowych..tia... Nie mówiąc o tym swoją drogą, że ,,człowiek z zasadami" mordujący z zimną krwią rówieśnika z powodu dziewczyny? Hmmm.... A jak doczytałem o tej żonie tego porucznika, to myślałem, że z łóżka spadnę ( czytałem w łóżku z laptopa wczoraj wieczorem:P).
Aha, one more thing - Palpatine socjalistą? Zgniły kapitalizm?:D Za dużo ,,Manifestu komunistycznego" Marksa i jego sponsora Engelsa kolego ;)
Aha - dodaje punkt za obraz ,,Senat". To mi się naprawdę bardzo spodobało, i wypadło bardzo dobrze. Niestety, reszta opowiadania nie dorównała tej części...
Ocena końcowa : 3+
Punkt za to, że doczytałem do końca, pół punktu za pomysł rozmowy z Imperatorem ( acz niestety zwalony ), punkt za ,,Senat", oraz punkt na zachętę :)
Liczę na to, że doszlifujesz swój warsztat przy pisaniu kontynuacji, i przemyśleniu fabuły ;)
Kasis2008-08-20 13:49:47
Dla mnie największym plusem tego opowiadania jest to, że nie skupia się na walkach, fajerwerkach, Jedi itp.
Ale ma też swoje wady. Nie do końca udało Ci się stworzyć klimat świata SW, za dużo tu naszej Ziemi, naszych zwyczajów i nazw. No i muszę przyznać, że nie podoba mi się w wielu miejscach Imperator. Momentami jego słowa..., no po prostu nie widzę go takiego. Bez względu na jakąkolwiek intrygę.
Ale ogólnie jest całkiem nieźle:)