TWÓJ KOKPIT
0

wywiad :: Newsy

NEWSY (154) TEKSTY (38)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Wywiad z Johnem Jacksonem Millerem

2011-03-21 17:09:54 Newsarama

Serwis Newsarama przeprowadził wywiad z Johnem Jacksonem Millerem, twórcą m. in. serii Knights of the Old Republic. Autor odpowiadał na pytania związane z nową serią komiksową Knight Errant: Deluge, będącą kontynuacją książki Knight Errant i powiązanego z nim komiksu Knight Errant: Aflame.



N: Opowiedz coś o Kerze Holt, tym którzy nie czytali książki ani pierwszej miniserii komiksowej.

JJM: Kerra Holt jest młodą Jedi, która żyje tysiące lat przed Epizodem 1, w czasach w których jest wielu różnych Lordów Sithów walczących o dominację na Zewnętrznych Rubieżach. To naprawdę Wieki Ciemności, jako że Republika i Jedi zostawili wiele terytoriów bez swojej opieki. Kerra Holt pochodzi właśnie z takiego świata, dokładniej z planety zwanej Aquilaris. Kiedy napadli Sithowie, Kerra została uratowana przez Vannara Treece'a, jednego z niewielu Jedi, którzy wyruszyli na te terytoria. Treece zabrał ją do Republiki i wyszkolił, aby została żywą bronią - a jako już dorosła, Kerra próbuje tego, czego nie mogła dokonać jako dziecko: walczy z Sithami. Ale jej pierwsza misja z Treecem okazuje się niewypałem, co możemy zobaczyć w serii Aflame. Wszyscy oprócz niej giną, zostawiając ją samą sobie. W desperacji Kerra próbuje umrzeć w chwale, zabierając ze sobą jednego z Lordów Sithów - aż zdaje sobie sprawę, że łatwiej będzie uratować ludzi, którzy znaleźli się w centrum konfliktu.

W powieści, która toczy się między Aflame a nową serią Deluge, Kerra zdaje sobie sprawę, że o tej misji łatwiej było mówić niż ją wykonać. Nie wystarczy uratować ludzi, wszędzie w przestrzeni Sithów czai się niebezpieczeństwo. Półśrodki nie są dobre. Każdy, którego uratuje, musi wrócić do Republiki. To dodatkowy ciężar dla kogoś, kto przybył do przestrzeni Sithów w nadziei toczenia bitew i walki; to duże brzemię dla kogoś, kto ma 18 lat. Kiedy zaczyna się Deluge, Kerra powraca w końcu na Aquilaris, odpowiadając na wezwanie o pomoc. To szansa, której szukała, szansa na zarobienie paru punktów i znalezienie osobistej satysfakcji. Ale nadchodzą dla niej trudne czasy. Ludzie żyjący w kontrolowanych przez Sithów Zewnętrznych Rubieżach są załamani. To nie nastrój do buntu czy rewolucji. Wielu ludzi było niewolnikami przez całe życie, a dodatkowo kwitnie handel narkotykami, bo chcą zapomnieć o ciężkim losie. Kerrze przydałaby się jakaś pomoc...

I dajemy jej ją. W Deluge spełnia się jej sen: dostaje pomocnika, któremu może ufać. Nowi sojusznicy przybywają z Republiki. Są to kapitan Jen Devaad i jej Szwadron Diabłów, drużyna przygotowana do misji ratunkowej znanej jako Wdzięczna Pomoc. Są w pewnym sensie podobni do tych, których Kerra straciła w tamtej katastrofie; są tymi, których szukała. Innym pomocnikom, których miała w książce, np. Jarrowowi Rusherowi nie mogła do końca ufać, bo pracowali dla Sithów. Deevad taka nie jest. Dla Holt to szczególnie radosny moment - szansa na powrót na ścieżkę, którą chciała kroczyć. Okładka pierwszego numeru, narysowana przez Joe Quinonesa wygląda jak patriotyczny plakat z czasów II wojny światowej - Kerra powraca do walki!

N: Widzieliśmy dużo rycerzy Jedi w kanonie SW - do jakiej kategorii należy Kerra?

JJM: Kerra różni się od Luke'a Skywalkera i Zayne'a, bohatera serii KOTOR - tamci są otwarci i przyjacielscy. Z powodu czasów, w których żyje, Kerra uważa na swoje uczucia i myśli, broni ich. Samo przebywanie z nią jest męczące. Myślę o dzieciach, które są trenowane do dojścia do czegoś, w swoim dalszym życiu; to właśnie Kerra. I podobnie jak niektóre z nich, Kerra nie godzi się z tym, że może jej powinąć się noga, że coś jej nie wyjdzie. Jej naturalne zdolności potrzebują bodźca. Kiedy Kerra ma za dużo na głowie, trochę się zagalopowuje; czasem poddaje się rozpaczy. Moim zadaniem, jako pisarza, jest rzucanie jej pod nogi tylu przeszkód ile mogę. Jest też nieco oddalona od zakonu, nie tylko przez region geograficzny, miejsce jej urodzenia. Trafiła do Akademii, aby szlifować swoje zdolności, nie uczyć się filozofii. Jest to złe, bo kiedy zmuszona jest do podejmowania decyzji, uzyskanie wskazówek od Jedi mogłoby jej pomóc.

N: Do czego odnosi się tytuł podserii, Deluge? [Potop - przyp. tłum.]

JJM: Najprostsze wyjaśnienie, to nazwa narkotyku, który zażywają ludzie, których Kerra spotyka; ciężko jest im pomagać, kiedy go zażywają i to stanowi dodatkową frustrację dla niej. Ale jest też inne znaczenie - nadchodzi nowa inwazja, z kompletnie innego kierunku. Pokazaliśmy nienawiść Sithów do Sithów - teraz pokażemy innych oportunistów, chcących wykorzystać sytuację.

Jak widzieliśmy, Huttowie są w wielu aspektach podobni do Sithów - są pewne różnice, ale Huttowie stanowią takie samo zagrożenie. Czytelnicy książki Star Wars Atlas mogli zobaczyć, że w tym czasie największym regionem kontrolowanym przez Sithów jest Przestrzeń Huttów. Zostawiamy otwarte pytanie, kto kontroluje kogo. I są gotowi się wyłamać: jeden z najbardziej nieustraszonych Huttów, Zodoh, dostrzega szansę w zamieszkach w Sektorze Grumani. Może albo kontrolować wojnę między Lordami Daimanem i Odionem oraz ich rywalami, albo samemu zostać królem! A więc mamy zbliżającą się powódź: plagi w sąsiedztwie i plagi z zewnątrz!

N: W wielu aspektach Knight Errant: Deluge jest powrotem Kerry do domu. Ale kiedy widziała Aqulilaris ostatnio, planetę właśnie najechali Sithowie, a teraz, po wielu latach, znajduje się pod ich twardym panowaniem. Jak to się ma do tego, co pamięta z dzieciństwa?

JJM: Całe miejsce się zmieniło. Wiele razy przechodziło z rąk do rąk Sithów, a teraz żyje tam jeszcze mniej ludzi niż przedtem. Przed inwazją był to przyjazny świat - rodzaj wodnego raju. Teraz produkuje jedzenie dla tych z Lordów, który aktualnie go kontrolują. Teraz jest nim Daiman z pierwszej serii, Aflame. Spotyka przyjaciela z dzieciństwa, który pokazuje jej, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie opuściła planety - ale dostrzega też pozytywne cechy w kapitan Devaad. Jest ona starsza od Kerry, ale pod wieloma innymi względami są podobne - tak samo jak Kerra walczy i pomaga, kiedy jej szwadron dostarcza żywność i zapasy innym. To dwie nowe relacje - i obie zmienią Kerrę i to jak siebie postrzega, oraz jak widzi swoją misję. Czy Devaad naprawdę podąża w tym samym kierunku co ona? Czy Kerra poświęci swoją osobistą niepodległość aby stać się częścią czegoś większego - czy też ważniejsze dla niej będzie kierowanie się własnym sercem i osądami? Okaże się w Deluge.

Powiem wam jedną cudowną rzecz: dzięki niej mogłem zrealizować swoje marzenie: to historia, w której mamy dużo walk myśliwców. Poza statkami Szwadronu Diabłów nasi artyści: Ivan Rodriguez, Iban Coello i Sergio Abad stworzyli wiele fajnych statków. Jest nawet jeden, który pozwoli czytelnikom przemyśleć to, czy stworzenie myśliwców było dobrym pomysłem...

N: Czy są postacie, które czytelnicy mogą znać z innych serii, np. poprzedniego Knight Errant albo kanonu SW?

JJM: Mamy kilka takich postaci, wspomnianych w powieści. Nie trzeba jej czytać przed Deluge, ale dzięki powieści można poznać je lepiej. Mimo tego, że akcja Deluge toczy się po wydarzeniach z książki, nie chodzi o to, by łączyć wątki. Jest wiele historii z tego okresu, które można opowiedzieć. Nie zawsze opowiadamy, te których spodziewa się czytelnik - inaczej gdzie byłoby miejsce na niespodzianki? Wydaje mi się, że Deluge dodaje coś do historii z Knight Errant - między innymi, można się dowiedzieć, co dzieje się poza liniami frontu.




Temat na forum.
KOMENTARZE (3)

Wywiad z Stephenem Stantonem

2011-03-04 20:14:48 Starwars.com

W dniu dzisiejszym Oficjalna przeprowadziła wywiad z Stephenem Stantonem. Jest to postać dobrze znana fanom, wcielił się on bowiem w Obi-Wana w „Empire at War” i „Battlefront II”. Grał on też w kilku grach, np. w „Mass Effect”, czy „Bio Shock” . W TCW użyczał już głosu Masowi Ameddzie i Viscusowi, a teraz wcielił się w Tarkina.

Postaci z Klasycznej Trylogii jest w TCW ledwie kilka – jak to jest, gdy otrzymuje się rolę ulubieńca publiczności, przyszłego Wielkiego Moffa?



Byłem podekscytowany, zaszczycony i, nawiasem mówiąc, nieco zdenerwowany. Peter Cushing i Tarkin to ikony same w sobie. Jedną sprawą jest zgłoszenie się do roli, a drugą dostanie jej i wywiązanie się z obietnic danych ludziom, którzy wcześniej wykreowali postać.

Widzimy, jak Anakin i Tarkin zaczynają się nawzajem szanować – czy to początek „pięknej przyjaźni”?

Cóż, jest to z całą pewnością początek jakiejś relacji między tymi dwoma. Tylko scenarzyści wiedzą jak ona się potoczy. Osobiście, lubię jak nie wiem, co się wydarzy, bo to daje mi możliwość doskonalenia pracy aktorskiej. W ten sposób, gdy widzę scenariusz po raz pierwszy, to muszę zareagować tak, jak zrobiłby to Tarkin w nieoczekiwanej sytuacji. To staje się dla mnie prawdziwe… I mam nadzieję, że dla publiczności też.

Co było największym wyzwaniem przy naśladowaniu głosu Cushinga?

Jedną z najtrudniejszych rzeczy było mówienie w taki sposób jak on, ale jako osoba młodsza. Zacząłem więc oglądać filmy, w których występował. Były to horrory z lat 50-tych i 60-tych. Ale nawet w nich już był w średnim wieku. Wziąłem więc podstawową kadencję jego głosu i postarałem się wyobrazić jakby brzmiał, gdyby miał około 35 lat. A później zmiękczyłem go, by brzmiał bardziej ludzko, w opozycji do Tarkina, który jest Wielkim Moffem i który zaczął igrać z Ciemną Stroną. Ale po tym procesie prawdziwym wyzwaniem było dla mnie utrzymanie jego głosu przez cały odcinek, by spełnić wizję naszego reżysera, Dave’a Filoniego.

Gdyby istniał jakiś cytat Tarkina, który mógłbyś wskrzesić w TCW, to który?

Właściwie, moim ulubionym cytatem jest ten, do którego rzadko kto się odnosi. Chodzi mi o scenę, w której Vader przyprowadza Leię i widzimy, jak Gwiazda Śmierci zbliża się do Alderaana. To te klasyczne słowa: „Jesteś zbyt ufna” („You’re far too trusting”) , po których wydaje on rozkaz zniszczenia planety. Gdy miałem te kilkanaście lat, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.

Ostatnie pytanie – czy grałeś w kapciach, jak robił to Cushing (z powodu boleśnie małych butów na planie „Nowej nadziei”)?

Mówiąc szczerze, usłyszałem o tej historii dopiero parę lat temu. Nie, nie grałem w kapciach – ale starałem się o rolę w piżamie, w moim domowym studiu, rzecz jasna. Czy to się liczy?

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (4)

Scott Allie o "Jedi - The Dark Side"

2011-02-18 14:52:05 CBR

Jakiś czas temu pisaliśmy o nowej serii komiksowej, która w maju ukaże się w sklepach. Chodzi o „Jedi - The Dark Side”, opowieść, której głównym bohaterem będzie Qui-Gon Jinn. W związku z tym strona Comic Book Resources zamieściła artykuł, w którym wypowiada się Scott Allie, scenarzysta. Wywiad z nim możecie również przeczytać w tym newsie.

Przed „Dark Side” Allie napisał główny akt ”Empire”, oraz kilka pomniejszych historii, na przykład w 50 numerze „Republic” .Randy [Stradley] i ja mówiliśmy o tym, co chcielibyśmy zobaczyć w gwiezdnowojennym komiksie. Mieliśmy kilka ogólnych pomysłów, które stawały się coraz konkretniejsze w miarę postępu naszych rozmów, aż w końcu powiedział: „Chciałbyś to napisać?” Randy to świetny edytor i daje mi szansę rozwijać skrzydła, więc zgodziłem się. Mówiliśmy o historiach, które trwałyby trochę czasu. To dla mnie szansa zrobić coś, czego naprawdę chcę, rozwinąć ponadczasową postać. Poza tym, mój syn uwielbia prequele, więc dzięki temu będziemy się jeszcze lepiej dogadywać.

Jak wiedzą fani, Dark Horse zrobił mnóstwo komiksów, które mają ogromną rozpiętość czasową – od tysięcy lat przed Anakinem Skywalkerem i jego treningiem z Obi-Wanem, do ponad wieku po pokonaniu Dartha Vadera. W „Dark Side” akcja jest umiejscowiona relatywnie blisko filmów. Dla Alliego oznacza to pozostawanie wiernym prawdom, które są mocniej ugruntowane, jeśli chodzi o ogólną widownię. Ale Lucasfilm ma dość ścisły kanon dotyczący całej historii Odległej Galaktyki. Czyli masz do czynienia z tworami innych ludzi, nieważne w jakim okresie dzieje się akcja. W tym wypadku, jak ja to widzę, mam tę przewagę, że posiadam bogactwo ustaleń z filmu, z którym więcej ludzi jest obeznana. Moja opowieść dzieje się na długo przed Epizodem I, powiedzmy, dwadzieścia lat. Qui-Gon zmieni się i wyewoluuje przez pierwszy akt, w stosunku do tego, jaki jest w filmie.

Prócz jego niezwykle istotnej roli w historii Anakina – będącej przecież centrum „Gwiezdnych Wojen” – Qui-Gon nie ma zbytnio rozbudowanej mitologii dotyczącej własnej osoby, co daje Alliemu więcej pola do popisu. On nie tylko wytrenował Obi-Wana, on także sprawił, że Anakin został przyjęty na Jedi, mimo sprzeciwu Rady. To był jego błąd. A więc, owszem, Qui-Gon miał wielki wpływ na Galaktykę. Wyzwaniem dla scenariusza jest tutaj stworzenie młodego, bystrego Mistrza, który byłby bardzo pewny swoich decyzji, a popełniłby taki fatalny błąd. Niewiele o nim wiemy, ale wiemy kim był w okolicach Epizodu I. W tym czasie można opisać go jednym słowem: stoik. Więc jak można stworzyć ciekawą postać, która, gdy widzimy ją następnym razem w filmie, daje się sprowadzić do tego jednego słowa? Co przeszedł, że taki się stał? Kim on jest?

Scott poświęcił wiele czasu, by odpowiedzieć sobie na to pytanie. Perspektywa Qui-Gona zmienia się w trakcie trwania serii. Jest młodym Mistrzem pełnym pasji, który w charakterystyczny sposób boryka się ze swoją łącznością z Mocą. Ma wobec siebie bardzo wysokie wymagania i nie jest zadowolony. Oczekuje, że Moc da mu zrozumienie wszechświata, dzięki któremu będzie wiedział co robić, a wcale tak nie jest. Jinn jest mądry, potężny, może być zaciekły w boju, i ma nutkę ostrego temperamentu. Silne więzy łączą go z kilkoma osobami z jego otoczenia, a jednak czasem potrafi być ślepy na ich emocje.


Padawan Qui-Gona – poprzedzający Obi-Wana – nie jest postacią całkiem nową, ale nie wszyscy czytelnicy go znają. To bohater, którego znają fani EU, pochodzi on z książek z serii „Uczeń Jedi”. Nazywa się Xanatos i ma kompleks ojcowski, a Qui-Gon nie ma dostatecznego zrozumienia, by sobie z tym poradzić. Bardzo chce on zaimponować Mistrzowi, ale jest w nim wiele gniewu, co zagraża ich misji, mającej na celu rozwiązanie zagadkowego morderstwa.

Prócz chęci rozbudowania historii Jinna, Allie mówi, że „Dark Side” będzie się również skupiać na walce na poziomie personalnym, a nie galaktycznym, ponieważ tego właśnie oczekuję od tej opowieści. Myślę, że wszyscy tego chcą. Chcecie poczuć więź z postaciami, chcecie wierzyć, że stawka jest dla nich wysoka, i chcecie się jakoś odnieść do ich konfliktu. Qui-Gon, próbujący zrozumieć własną relację z Mocą, jest głównym motywem historii i sądzę, że to dobry motyw. Myślę, że mogę sprawić, by był dobry. Bohaterowie, z którymi będzie się stykał – ich życie i śmierć – będą tą precyzyjną obsadą, która go idealnie otacza. Nie sądzę, by osoby oglądające Epizod IV przejęły się tymi biednymi ludźmi na Alderaanie. Przejmowały się Hanem, Leią, Lukiem i uważały, że oni też przejmowali się sobą nawzajem. Niebezpieczeństwo i pożądanie między głównymi postaciami muszą być przedstawione w sposób intensywny i emocjonalny. Dlatego właśnie myślę, że „Imperium” było lepsze od pierwszego filmu. Luke nie chciał ocalić Galaktyki, tylko przyjaciół. I całkowicie wierzyliście w jego miłość do nich, czuliście ją. Wracając, to nie jest dokładny wątek „Dark Side”, ale chciałem w podobny sposób skupić się na osobistych relacjach i potrzebach. Jest wątek polityczny, jak w filmie, ale nie zwracacie na niego uwagi. Obchodzi was tylko tych kilka osób.

Skoro akcja dzieje się w takim, a nie innym okresie, prócz Qui-Gona zobaczymy też kilku innych Mistrzów. Yoda jest w pierwszym zeszycie, wraz z Mistrzem, którego nazwałem kilka lat temu, Micahem Giiettem. Dooku był Mistrzem Jinna na wiele lat przed początkiem serii, więc pojawi się od czasu do czasu, ponieważ kocham Christophera Lee, a dziwnym trafem hrabia jest ulubionym bohaterem mojego syna. Mace Windu też będzie. To nie będzie jakiś pochód „gwiazd”, które występują tylko na chwilę, ale jeśli potrzeba mi kogoś, by zrobił konkretną rzecz, to używam postaci już istniejącej, jeśli tylko tak się da.

„Dark Side” będzie pierwszą wycieczką w świat GW artysty Mahmuda Asrara – autora takich pozycji jak „Dynamo 5” i „Adventure Comics”. Patrick Thorpe, edytor z Dark Horse’a, powiedział mi w zeszłym roku, bym poszukał Muhmada i od tego czasu nie mogłem się doczekać rozmowy z nim. Była ona świetna; Randy i ja zaczęliśmy już składać historię, więc mogłem mu zdradzić kilka szczegółów. I jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mahmud ma mocny, klasyczny styl komiksowy, z ostrą kreską. Nadaje on postaciom nutkę życia i sprawia, że wszystko jest przystępne dla komiksiarzy, którymi, zgaduję, są fani „Star Wars”. Tak myślę, że każdy czytelnik komiksów jest potencjalnym fanem SW.

Mahmud naprawdę pięknie oddaje podobieństwo Qui-Gona, ale robi z niego postać, a nie przekalkowaną głowę. Mam bardzo ścisłe oczekiwania co do tego, w jaki sposób aktorzy powinni być przedstawiani w komiksach. Asrar w głównej mierze tworzy klasyczne komiksowe strony, pełne akcji, ale jeśli trzeba, to prawdziwe i pełne wyrazu – rzeczy są w doskonałych proporcjach. Gdy bohaterowie mają jakieś uczucia, to wierzycie w to. Czujecie to. No i tworzy świetne statki, oraz rozpoznawalne postaci, co jest ważne, gdy wszyscy dookoła latają w szatach.


Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (7)

Wywiad ze scenarzystą ''Jedi – The Dark Side''

2011-01-29 10:22:37 MTV.com

Wraz z zapowiedzią nowej serii komiksowej "Star Wars: Jedi - The Dark Side", która według oficjalnego opisu ma: śledzić losy Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, który jest wysłany aby zapobiec wojnie domowej na ojczystej planecie Xanatosa, jego ucznia, którego szkolił przed Obi-Wanem Kenobim, pojawił się też wywiad ze scenarzystą tego komiksu - Scottem Allie. Jest to autor znany fanom między innymi z komiksu Empire: Betrayal.

MTV: Istnieje już dużo różnych historii Star Wars, bardzo wiele z nich jest pisanych na bieżąco. Co wyróżnia "Star Wars: Jedi - The Dark Side" od innych opowieści z Gwiezdnych Wojen?

Scott Allie Chcieliśmy opowiedzieć historię samotnego bohatera na krańcu galaktyki, który bez zajmowania się wielkimi galaktycznymi problemami, będzie miał przygody na dużo bardziej osobistym poziomie.

MTV: W jaki sposób zdecydowaliście się na Qui-Gon Jinna jako głównego bohatera?

Allie: Szukaliśmy postaci w typie Clinta Eastwooda. Zawsze dobrze jeżeli można połączyć komiks filmami Star Wars, żeby nawiązać kontakt z czytelnikami, ale historia Luke'a i wielu innych postaci jest zaplątana w różne inne historie. Po wielu dyskusjach, Randy Stradley - nasz redaktor - zauważył, że jest taka postać, której historia jest powiązana z podstawą istnienia Dartrha Vadera, który naprawdę jest podstawą całej mitologii Star Wars, i będzie dobrym kandydatem: Qui-Gon.

MTV: Pamiętając co dotąd wiemy o historii Qui-Gona, jak ta historia będzie pasować do jego całej biografii?

Allie: Cóż, Qui-Gon pasuje ponieważ łatwo jest spojrzeć na Epizod I i zastanowić się co takiego robił 10 czy 15 lat wcześniej. Cofamy się do wczesnego rozdziału jego życia i opowiadamy dosyć ważną historię tego jak Qui-Gon jest Mistrzem Jedi.

MTV: Czyli będzie już Mistrzem Jedi?

Allie: Tak jest już i Jedi i Mistrzem - ma nawet padawana.

MTV: Jak dużą historię zaplanowałeś? Czy istnieje szansa, że komiks stanie się bieżącą serią?

Allie: Na początek robimy pięć zeszytów, ale mamy zarysowaną dłuższą historię, jednak nie jestem pewien czy potraktujemy je jako długą serię, czy jako miniserię.

MTV: Muszę zapytać, ponieważ znam cię jako człowieka zajmującego się wszystkimi komiksami Jossa Whedona wydawanymi przez Dark Horse: czy od dawna kusiło cię wskoczyć do innego popularnego uniwersum i dodać coś do tak popularnej mitologii? Czy jesteś ukrytym fanem Star Wars i ja o tym nie wiedziałem?

Allie: (Śmiech) Nie jestem, ale mam pięcioletniego syna, więc oglądałem prequele dużo więcej razy niż ludzie w moim wieku. Mój syn kocha je tak bardzo, że oglądamy Epizody 1-3 w kółko. Znam je na pamięć. Jest też seria książek młodzieżowych zatytułowanych "Uczeń Jedi", opowiadających o Obi-Wanie, kiedy był młody i trenował z Qui-Gonem. Czytałem je mojemu synowi i było to zarówno bycie dobrym tatą, jak i służbowe badania. Wciąż mam jednak dużo do nauczenia się, nawet jeśli w tym okresie nie ma zbyt wielu historii. Nie mogę wiedzieć wszystkiego, ale na szczęście są Randy i ludzie z Lucasfilmu, którzy nie zapomną o niczym.

MTV: Wspomniałeś o chęci powiązania komiksów z uniwersum filmowym. Czy zobaczymy jakieś znaczące postaci z filmów. Może Sithowie?

Allie: Nie, Sithów nie będzie. Żeby pojawienie się postaci z filmów Star Wars miało sens, to musi być specjalne, a Sithowie nie mogą wyskakiwać w każdej historii. Yoda jest w pierwszym zeszycie gdy opowiada o misji Jedi, na którą mają wyruszyć. Jest kilku członków Rady Jedi, którzy mogli żyć w tamtym czasie, oraz coś czego nie wiemy oglądając tylko filmy, ale o czym dowiadujesz się zagłębiając się w rozszerzenia uniwersum, to fakt, że Qui-Gon tak naprawdę trenowany był przez Hrabiego Dooku. Mój syn uwielbia Hrabiego Dooku, a ja uwielbiam Christophera Lee, dlatego cieszę się, że mogę zmierzyć się z jego postacią. On będzie miał znaczenie w tej historii, w pewnym momencie. Mace Windu, Yoda i inni też żyli w tym okresie.

MTV: Co z dostępnością? Czy ktoś taki jak ja, który lubi dobry komiks Star Wars, ale nie czytał wszystkich powieści EU, będzie wiedział o co chodzi?

Allie: Dawno temu napisałem pierwsze cztery zeszyty długiej serii "Star Wars Empire". Wtedy pomysł był taki, żeby zadowolić czytelników Star Wars, którzy wiedzą wszystko na ten temat i znajdą każdą najdrobniejszą nieścisłość, ale naprawdę napisać komiks dla milionów ludzi, którzy znają filmy, ale nie mają encyklopedycznej wiedzy na temat pozostałych spraw. Moim celem jest nie zrobienie czegoś w tym komiksie, czego nie można by natychmiast zrozumieć. Nie chcę czytać niczego, co wymaga ode mnie olbrzymiej dodatkowej wiedzy, żeby przebrnąć przez pierwszą stronę, i tak samo nie będę tak pisał.

Ponadto w sieci pojawiła się alternatywna okładka autorstwa Stéphane Roux:


Temat na forum
KOMENTARZE (6)

Rozmowa z Johnem Jacksonem Millerem

2010-12-17 18:30:13 TFAW.com

Chcielibyśmy przedstawić Wam wywiad z Johnem Jacksonem Millerem, scenarzystą komiksu "Knight Errant" i powieści o tym samym tytule. Rozmowę możecie znaleźć pod tym linkiem; ponieważ w sporej mierze pokrywa się ona z tą przedstawioną w tym newsie, poniżej przedstawiamy tylko nowe fragmenty w formie opisowej.

Na początku Miller opowiada o tym, jak zaczął pracę w przemyśle komiksowym. Zaczął jako redaktor w magazynie biznesowym, a potem związał się z Comics Buyer's Guide - specjalnym periodyku, który przedstawia sprzedaż komiksów w Stanach. John nadal prowadzi podobną stronę, The Comics Chronicles. Później, w roku 2003, związał się z Marvelem, a następnie z Dark Horse, dla którego napisał "Rycerzy Starej Republiki". Co ciekawe, jego przygoda z "Gwiezdnymi Wojnami" nie zaczęła się of filmu, lecz od adaptacji komiksowej Marvela.

Później John wspomina, że dzięki możliwości pisania na Oficjalnej krótkich historii do KOTOR-a, jest w stanie obecnie napisać swoją pierwszą prawdziwą książkę, "Knight Errant". Zaproponowano mu to, gdy napisał kilka opowiadań z cyklu "Lost Tribe of the Sith". Sam pomysł na "Błędnego Rycerza" wyszedł od Randy'ego Stradleya, który powiedział: Zróbmy serię, która dzieje się na pokolenie przed Darthem Banem, gdy jeszcze jest mnóstwo Sithów. Weźmy też samotną Jedi, porzućmy ją, i zobaczmy, co zrobi z tymi wszystkimi Sithami..

Książka pojawi się w księgarniach 25 stycznia - dokładnie pięć lat po premierze pierwszego zeszytu "Rycerzy Starej Republiki". Do jej czytania nie będzie niezbędna znajomość komiksu - i vice versa. Miller zaznacza, że w komiksach nie można wchodzić za bardzo w psychikę bohaterów, podczas gdy w książce trudniej ukazuje się akcję. Autor mówi, że wolał najpierw napisać scenariusz do pierwszego aktu komiksu, zanim wziął się za powieść.

Jeśli chodzi o główną postać, Kerrę Holt, Miller mówi, że jej działania będą powodowały cały szereg reakcji łańcuchowych. Należy też pamiętać, że ma ona tylko osiemnaście lat, tyle samo, co Zayne w "Rycerzach". Przy porównywaniu tych dwóch postaci, John zwraca uwagę na to, że Kerra jest o wiele bardziej kompetentna, a ponadto nie lubi kryć się i przebierać. Autor policzył, że we wszystkich zeszytach KOTOR-a, Carrick i Gryph mieli po dziesięć różnych kostiumów, a Jarael dziewięć. Holt, ponadto, będzie poddawała się impulsom i zabijała, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Autor nie chce na razie zdradzić, w jakie konkretnie miejsca Kerra będzie dalej podróżować, ale wyrysował sobie mapkę i przekazał ją swoim współpracownikom, Jasonowi Fry i Danielowi Wallace'owi (są to autorzy "The Essential Atlas"). Książka i komiks nie są przeznaczone wyłącznie dla zagorzałych fanów; można rozpocząć ich czytanie bez szczególnie bogatej wiedzy o EU. Jednak pojawią się liczne nawiązania, zwłaszcza w powieści, przy czym nie będą to rzeczy w stylu: "O, to jest restauracja z sieci Grypha, która ma już trzy tysiące lat". Takie rzeczy są po prost za ciężkie do przewidzenia, mówi autor.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (5)

Haden Blackman o Bobie w TFU II

2010-11-11 10:43:47 Dark Horse

Na oficjalnej stronie wydawnictwa Dark Horse ukazała się ciekawa wypowiedź Hadena Blackmana, dotycząca komiksowej adaptacji niedawno wydanej gry "The Force Unleashed II". Blackman szczegółowo wyjaśnia jakie były powody uczynienia z Boby Fetta głównej postaci tej historii. Jego wypowiedź możecie przeczytać poniżej.

Rzadko jest tak, że pamiętam gdzie, kiedy i jak przychodzi mi do głowy pomysł, a zwłaszcza pomysł dotyczący gry. Proces jej tworzenia oparty jest na współpracy: najpierw ktoś rzuca pomysł, który potem jest rozszerzany, zmieniany, nabiera kształtu, aż wszyscy w pokoju zapominają jaki w ogóle był na początku. Nie ma to większego znaczenia, ponieważ gdy proces już trwa, to owa idea należy do wszystkich.

Ale to pamiętam dokładnie: jak Boba Fett trafił do „The Force Unleashed II”. Zdecydowaliśmy już jakie motywy będą w grze, oraz z grubsza mieliśmy historię: powrót Starkillera po jego domniemywanej śmierci, ponowne spotkanie Mistrza Koty i podróż w poszukiwaniu obiektu swej miłości, Juno Eclipse. Wiedzieliśmy też, że głównym antagonistą będzie Darth Vader i że nie cofnie się przed niczym, by odzyskać kontrolę nad byłym uczniem. Ale wciąż mieliśmy puste miejsca i niewykorzystanych bohaterów, a co najważniejsze, nie wiedzieliśmy kto poprowadzi imperialne siły, które będą miały za zadanie wywabienie Starkillera z ukrycia.

I pewnego dnia, gdy kręciłem się po biurze, sprawdzając prace koncepcyjne, przeczesując nowe poziomy gry, sprawdzając storyboardy dla filmików i bawiąc się z naszym ulepszonym systemem namierzania, odszukał mnie Ian Dominiquez, projektant, który pracował również przy poprzedniej grze. Zna „Gwiezdne Wojny” chyba lepiej ode mnie – ażeby to udowodnić, wiedzcie, że ma tatuaż z Darthem Vaderem. Przymaszerował do mnie i zapytał:

Co z Bobą Fettem?

Co z Bobą Fettem?

A co, jeśli to on poprowadziłby poszukiwania Starkillera?

Szczerze mówiąc, nie bardzo podobał mi się pomysł włączenia go do gry. W obu jej częściach chcieliśmy sprawić, by ludzie byli szczęśliwi, dzięki ukłonom w stronę EU (dlatego w scenie utworzenia Sojuszu Rebeliantów pojawiają się: Bail Organa, Mon Mothma i Garm Bel Iblis). Nie chcieliśmy wciskać znanych postaci tylko dlatego, że możemy. Moim drugim zmartwieniem był fakt, że ten imperialny oddział miał małą (aczkolwiek kluczową) rolę w historii. Obawiałem się, że w takim wypadku Boba nie będzie mógł dać z siebie tego, co najlepsze.

Lecz poza tym wszystkim powstało coś jeszcze - przyszli do nas członkowie ekipy i wyjaśnili nam to ze „starwarsowego” punktu widzenia („Vader zawsze wynajmuje Bobę!”). Ostatecznie przegłosowali mnie i zmusili do zmiany zdania, może po trochę z obu tych rzeczy… Ale byłem za to wdzięczny, bo spotkanie Vadera i Boby było dla mnie najciekawszym momentem do napisania w scenariuszu. I odnowiło to moją fascynację postacią, która tak różni się od Vadera i Starkillera.

A gdy przyszła pora na ustalanie scenariusza do komiksu, przedstawiłem Randy’emu Stradleyowi trzy opcje: bezpośrednia adaptacja gry, jak w przypadku pierwszej części; historia opowiadana osobiście przez Starkillera; albo historia opowiadana z perspektywy Boby Fetta, o tym, jak chciał zwabić ucznia do Vadera. Bezpośrednia adaptacja była najprostszą opcją, ponieważ mieliśmy już cały scenariusz do wstawek filmowych.

Lecz dostrzegłem, że „opcja Fetta” to ciekawe wyzwanie – czy będziemy w stanie pokazać związki z grą, które zadowolą fanów serii, ale czy komiks będzie na tyle dobry, że sięgną po niego osoby, które z TFU nie miały do czynienia? I jeszcze, co ważniejsze, czy będę mógł wymyślić dobrą historię dla Boby, postaci tak dobrze już zdefiniowanej. Aby sprostać temu drugiemu wyzwaniu, postanowiłem zacząć od nowa – czyli wrócić do podstawowych motywów w grze. W grze Starkiller odbywa bardzo osobistą podróż, w celu znalezienia ukochanej kobiety, o której nie może przestać myśleć i która być może pomoże mu w odzyskaniu tożsamości. Jak dla mnie, wiara, że miłość może wszystko naprawić, niezbyt pasuje do takiego cynika, jakim jest Boba Fett, ale prezentowanie go z ofiarą, która może faktycznie wierzyć w te rzeczy może dla niego stanowić wyzwanie na wielu poziomach.

Podsumowując, myślę, że udało nam się nieco „wślizgnąć” w historię Fetta, pokazać dlaczego w filmie Vader tak na nim polega. Ale co najważniejsze, myślę, że udało nam się wystawić go na różne niebezpieczeństwa – zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne – które go sprawdzają i zmuszają do podejmowania prawdziwych i znaczących decyzji, które są o wiele istotniejsze od jego niewielkiej roli w grze.


Zapraszamy do dyskusji na forum
KOMENTARZE (7)

Wywiad z Robem Chesneyem

2010-11-10 09:44:52 Dark Horse

Jakiś czas temu na oficjalnej stronie Dark Horse'a ukazał się wywiad z Robem Chesneyem, scenarzystą internetowego komiksu ”Threat of Peace”, który od kilku miesięcy jest już dostępny w papierowej formie. Rob opowiada w nim o tym, jakie zadania stoją przed nim, oraz o powiązaniach komiksu z grą.



Jakie istnieją wyzwania związane z pisaniem w tym mało udokumentowanym okresie „Gwiezdnych Wojen?”

To dobra rzecz, gdy ma się przed sobą czystą kartkę, zwłaszcza, jeśli chce się opowiedzieć epicką, imponującą historię, a to właśnie chce zrobić BioWare zarówno w grze, jak i komiksie. Największym wyzwaniem na początku jest zachowanie stylu „Gwiezdnych Wojen” – tego ducha, którego kochają ludzie. Lecz jednocześnie ma to być na tyle odmienne, by było „jak nowe” i nadawało epoce unikalny charakter.

Kolejnym trudnym zadaniem jest poprowadzenie różnych historii w różnych typach mediów tak, by nie kłóciły się ze sobą, ale by jednocześnie każda z nich miała szansę zabłysnąć. Pomiędzy grą, komiksami, powieściami i trailerami jest wiele ruchomych elementów. Główny scenarzysta BioWare, Daniel Erickson, jest ogniwem spajającym wszystkie te media i ciężko pracuje, byśmy i my byli rzetelni. My sami również dbamy o to, by był w nich obecny duch „The Old Republic”.


Czy przeczytałeś jakieś inne komiksy z „Gwiezdnych Wojen”, zanim zacząłeś pisać TOR-a?

Przeczytałem niemal wszystkie z nich – a jeśli popatrzycie ile tego się zebrało, to zdacie sobie sprawę, że to całkiem sporo. Fakt, że dostałem szansę na bycie częścią tego wszystkiego, przyprawia mnie o dreszcze. Moje ulubione serie to „Dziedzictwo” i „Rycerze Starej Republiki”, może dlatego, że bardzo wciągam się w te historie. A poza tym, są bardzo zabawne i świetnie się bawię, gdy je czytam.

Jeśli chodzi o „Threat of Peace”, chcieliśmy napisać coś, co byłoby inne od wyżej wymienionych serii. Częściowo, pomysł na bohaterów i szybko rozgrywające się wydarzenia, wziął się z potrzeby osadzenia tej historii z dala od innych komiksów Star Wars, które obecnie wychodzą.


Czy podchodzisz do sprawy pisania komiksu inaczej, niż do pisania gry?

Oczywiście. Jeśli chodzi o grę, to scenariusz do niej trzeba napisać tak, by to gracz był bohaterem i by to on decydował dokąd zmierza cała historia. A to jest coś zupełnie odmiennego, niż opowiadania lub komiksy. Jeśli chodzi o „Threat of Peace”, to chcieliśmy, prócz wprowadzenia w realia tego okresu, napisać inspirującą historię, oraz przedstawić bohaterów, którzy są archetypami poszczególnych klas w grze.

Gdy tworzysz swojego bohatera w RPG, to dobrze jest, jeśli masz jakiś wzorzec, do którego możesz go porównać i z którym możesz go skontrastować, co pozwoli ci lepiej określić kim jest twój heros. W naszym przypadku mamy wzorce Luke’a, Hana i Vadera, ale są to wzorce w czystej postaci. W „Threat of Peace” chcieliśmy przedstawić nieco innych bohaterów, którzy mogą zachęcić graczy, by spojrzeli na tworzone przez siebie postacie inaczej.


Co jest takiego niezwykłego w erze Starej Republiki w porównaniu do innych momentów w historii „Star Wars”?

Najfajniejsze jest to, że wciąż tworzymy tą erę i zapraszamy do tego procesu członków społeczeństwa naszej strony, fanów, oraz graczy. Ten okres jest tak oddalony od filmów, że wszystko może się zdarzyć. Ustaliliśmy na tę chwilę znany wzorzec: wielkie i dominujące Imperium Sithów walczy z osłabioną Republiką Galaktyczną, która jednak wciąż ma nadzieję. Historia rozwija się w komiksach i grze, ale chcemy, by szła dalej. Chcemy, by się zmieniała i ewoluowała, oraz by fani śledzili ją razem z nami.



Czy postacie z komiksu pojawią się w grze?

Tak; właściwie, chcieliśmy, by w komiksie pojawiło się jak najwięcej bohaterów z gry. Największe wyzwanie związane z tym polegało na tym, że postacie te na potrzeby TOR-a są opisywane przez innych scenarzystów, więc musieliśmy pracować razem i odpowiedzieć sobie na pytanie: „Co ta postać robiła w czasie splądrowania Coruscant i tuż po Traktacie?” Inni pisarze zasługują na oklaski za tak dobre opisanie tych bohaterów i dopasowanie ich do komiksu.

Taka sytuacja jest bardzo korzystna dla graczy. Gdy spotka się te osoby w grze, już będzie się mniej więcej wiedziało kim one są, a to dodaje wiele głębi do rozgrywki. Obsada bohaterów jest całkiem pokaźna, a ci, którzy pojawiają się w komiksie, to kluczowi gracze. Satele oczywiście wystąpiła również w trailerze. Mamy po prostu nadzieję, że komiks sprawi, że fani zainteresują się tą erą, oraz, że stworzyliśmy prawdziwe postacie.


Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (3)

Wywiad z J.J. Milerem

2010-10-25 03:11:25 Bastion

Jak na pewno pamiętacie w sierpniu tego roku w Stanach Zjednoczonych odbył konwent poświecony w całości Gwiezdnym Wojnom, Celebration V. Samą imprezę i atrakcje jakie były jej udziałem opisaliśmy już szerzej w naszej relacji, przygotowanej przez Lorda Sidiousa. Na tym jednak nie koniec.

Podczas Celebration V nasz wysłannik miał okazję zamienić kilka słów z Johnem Jacksonem Millerem, scenarzystą komiksowym oraz pisarzem, autorem m.in. komiksowego cyklu Knights of the Republic, eBooków Lost Tribe of the Sith, współtwórcą podręcznika RPG Knights of the Old Republic Campaign Guide, obecnie pracującym nad nową komiksową i zbliżająca się książkową serią Knight Errant. W przeprowadzonym wywiadzie J.J. Miller opowiada nieco o swoich byłych, aktualnych i przyszłych projektach. Zapis rozmowy z tym autorem znajdziecie tym miejscu.
KOMENTARZE (3)

Nowa minseria komiksowa - "Legacy - War"

2010-08-06 11:36:34 MTV

Wszyscy myśleliśmy, że wraz z pięćdziesiątym zeszytem „Legacy” seria dobiegnie końca. Tak się jednak nie stanie – dziś bowiem MTV zamieściło wywiad z Johnem Ostranderem i Jan Duursemą, w którym ujawniają oni, że powstanie nowa miniseria – „Legacy – War”. Będzie się ona składała z sześciu zeszytów. Poniżej możecie przeczytać rozmowę z twórcami oraz zobaczyć okładkę pierwszego zeszytu. Przestrzegamy jednak przed spoilerami, pochodzącymi również z końcówki oryginalnej serii.

MTV: Czy w „Legacy – War” zobaczymy jakieś nowe czarne charaktery? Jakiekolwiek nowe postaci?

Ostrander: Zależy, co rozumiecie pod pojęciem „nowe”. Darth Krayt nie jest „nowy”, ale przez pewien czas był martwy, a teraz powrócił. Ma teraz nowy cel: zemsta. Ta historia jest bardziej o rozwiązywaniu spraw z istniejącymi bohaterami – za pomocą zemsty.

Duursema: John i ja przez chwilę myśleliśmy o dodaniu nowego czarnego charakteru lub dwóch, ale stwierdziliśmy, że nie potrzeba, skoro najgorszy z Sithów oparł się śmierci i powrócił, by ścigać nie tylko tych dobrych, lecz także złych. Krayt jest wściekły, ale „odnowiony” i ma nową wizję jak zreorganizować Galaktykę i przywrócić równowagę Mocy – wizja ta nie oszczędza nikogo. Nienawiść nigdy wcześniej nie płonęła w Sithach tak jasnym płomieniem.

Lecz Krayt nie jest jedynym, który pragnie zemsty i który poświęci wszystko, by osiągnąć swój cel. Inni wyczuwają, że w tej wojnie liczy się wszystko albo nic i zobaczymy co zechcą poświęcić… Ci, którzy przeciwstawiają się Kraytowi, będą musieli dokonać straszliwego wyboru – takiego, który zaciera granicę między dobrem a złem.


MTV: Czy „Legacy – War” to następna strona w istniejącej opowieści? Innymi słowy, czy będzie do akt, który będzie prowadził do następnego, czy może zakończy on historię Cade’a i jego przyjaciół?

Ostrander: „War” jest oddzielną historią. Nie ma gwarancji, że wszyscy przeżyją. Zwykle to jest taki bajer, ale teraz mówię, by czytelnicy wzięli to sobie do serca. Czy może być jakiś następca? To zależy od liczby sprzedanych zeszytów, reakcji i planów Dark Horse’a. Jednakże nie mamy planów dla „Legacy” po tym wszystkim. Właśnie tak to tworzymy.

Duursema: Żałuję, że nie mogę powiedzieć, że to jest początkiem całkiem nowej historii, ponieważ mam pomysły na tysiące opowieści, ale zaplanowaliśmy „War” tak, że jest końcem serii. Zniszczenie jest na porządku dziennym i jedynie kilku przeżyje. Ci, którym się to uda, będą na zawsze odmienieni.

MTV: Czy nadal będziemy widzieli wskazówki, które pomagają nam wypełnić lukę między „Legacy” a najnowszymi książkami? Takim przykładem jest Roan Fel, Imperator i Jedi w pewnym sensie, co sugeruje, że Jagged Fel i Jaina Solo postanowili założyć rodzinę w Imperium.

Ostrander: Takie rzeczy się zdarzają, jeśli wymaga tego historia. Naszym głównym celem jest wprowadzenie odpowiedniego klimatu. Te wskazówki, albo „easter eggs” zdarzą się lub nie, zależy jak się wszystko potoczy.

Duursema: Myślę o jednej wskazówce dotyczącej rodziny Felów, która może okazać się całkiem interesująca. W sumie, to nigdy nie powiedzieliśmy, że Jagged i Jaina są protoplastami dynastii – mimo że jest taka możliwość…

MTV: Możecie podzielić się podpowiedziami w jakim kierunku pójdzie ten akt?

Ostrander: Wszędzie tworzą się sojusze, jeszcze gdzie indziej się zdradza. Z powodu swoich doświadczeń Krayt ma nową wizję Galaktyki – albo jak osiągnąć swój główny cel – i to jest przerażające. Cade ma wizję wstrząsającego konfliktu, z którego może nie wyjść cało, albo zostanie permanentnie zmieniony. Nie on jeden będzie kuszony przez Ciemną Stronę. Postacie przewijające się przez całą historię będą musiały dokonać ostatecznych wyborów – niektóre z nich mogą być fatalne w skutkach. Status quo na początku nie będzie statusem quo na końcu. Nie obiecuję wszystkim szczęśliwego zakończenia.

Duursema: Pierwszy zeszyt wrzuci nas w sam środek wydarzeń. Przygotujcie się na wielką bitwę Sithów. Wielką.

Cade Skywalker jest bardziej trzeźwo myślący i skupiony. Impreza się skończyła. Nie ma więcej uciekania i chowania się. Przeznaczenie ugryzło go ostrymi, lśniącymi zębami. Jak Krayt, ma inspirowaną Mocą wizję, która popycha go do podjęcia kilku ciężkich decyzji, które zachwieją jego życiem. Czy wspomniałam, że ci, którzy noszą karmazynowe zbroje Imperatora będą zawiązywać dziwne sojusze i podejmować straszliwe decyzje?




MTV: Czy zobaczymy więcej nawiązań do różnych historii i czasów z „Gwiezdnych Wojen”, jak to było w przypadku „Vectora”?

Ostrander: Mamy już trochę takich nawiązań, jak Yuuzhan Vongowie z Nowej Ery Jedi, czy też używanie takich Jedi jak Krayt (A’Sharad Hett), T’ra Saa, czy K’Kruhk z Wojen klonów. I znów, to zależy czego historia będzie wymagała/potrzebowała/co będzie najlepsze dla niej.

Duursema: „Vector” był niezwykły, ponieważ przewijał się przez różne czasy, aż do przyszłości. W „War” nie będzie czegoś takiego. To, co się stało w „Vectorze” wpłynęło na wiele postaci i echa tego mogą być słyszane w „War”. W „Legacy” cały czas staraliśmy się czerpać z przeszłości „Gwiezdnych wojen”. Niektóre z długowiecznych postaci, jak T’ra Saa i K’Kruhk, wciąż słyszą echa Wojen klonów i rozpoznają je w nowym konflikcie.

MTV: Które z postaci chcecie najbardziej rozwinąć? Jak myślicie, który z bohaterów będzie miał najciekawszą historię, na którą z niecierpliwością będą czekać fani?

Ostrander: Jest wielu bohaterów, z którymi uwielbiam się bawić podczas tworzenia „Legacy”. Cade nie jest płytką postacią, a reszta załogi „Mynocka” – Delia Blue i Jariah Syn – są tacy świetni. Wujek Cade’a, Bantha Rawk, jest moim ulubieńcem, a jego historia ma wielkie znaczenie. Oczywiście Nyna Calixte jest jedną z najbardziej złożonych i tajemniczych postaci w całej serii i czytelnik będzie chciał zobaczyć co zrobi (i co się jej stanie). Roan Fel i Imperialni Rycerze od początku serii byli bardzo popularni i bardzo ważni. Roan i drużyna będą mieli naprawdę spory udział w nadchodzących wydarzeniach. Każdy, kto czytał nasz komiks, wie jak bardzo lubię pisać o Stazim, więc spodziewajcie się, że i on dostanie swoją rolę. Jedi i Ukryta Świątynia będą miały wielkie, wielkie znaczenie.

Poza tym, robimy wszystko, by tą historię mogli też przeczytać nowi czytelnicy. Wszystko, co lubicie w „Gwiezdnych wojnach” – Jedi, Sithów, pojedynki na miecze, bitwy kosmiczne, bohaterów, łajdaków, złoczyńców, piękne kobiety, obcych, a nawet R2-D2 – jest tu, w „Legacy”. Mnóstwo zwrotów akcji, mnóstwo świetnych bohaterów. To nie są dobre gwiezdnowojenne komiksy – to są po prostu dobre komiksy.


Duursema: Chcę rozwinąć wszystkich bohaterów! „Legacy” jest pełne postaci, które uwielbiam rysować i rozwijać. Zmiana wyglądu Krayta była interesującym wyzwaniem zarówno wizualnie, jak i pod względem całej historii. Zaprojektowałam całe mnóstwo jego wizerunków, ale tym, który przemówił do mnie najbardziej, był on sam wolny od pasożytów Yuuzhan Vongów i mający kontrolę nad własnym ciałem – Darth Krayt jako Sith w pełni swej potęgi, mający Moc za przewodnika i chcący ustawić Galaktykę po swojemu. Nie potrzebuje więcej sługi, by ten zapewniał mu bezpieczeństwo – a to nie wróży dobrze dla Dartha Wyyrloka. Duża walka.

Cade w interesujący sposób zmieni się w 50 zeszycie i echa tego będą słyszalne w „War”. Imperator Roan Fel ma w tym znaczący udział, tak samo Imperialny Rycerz Antares Draco. Bantha Rawk podejmie trudną decyzję dotyczącą swojego życia i przeznaczenia.


Pierwszy zeszyt pojawi się na półkach w amerykańskich sklepach 15 grudnia i będzie kosztował 3,50 $. Rysunkami zajmie się Jan Duursema, tuszem Dan Parsons, a kolorami Brad Anderson. Na koniec jeszcze przeczytajcie oficjalną zapowiedź:

Nie można na długo uspokoić złego Sitha! Darth Krayt powrócił zza „grobu” jeszcze silniejszy, jeszcze bardziej zły i jeszcze bardziej zdeterminowany, by zmiażdżyć Galaktykę pod swoim butem. Otaczają go imperialni Roana Fela, Sojusz Galaktyczny, Jedi, a nawet część z jego sprzymierzeńców i wydaje się, że Krayt może być łatwo pokonany – lecz jego przeciwnicy nie doceniają potęgi Ciemnej Strony! Jeśli Cade Skywalker zamierza kiedykolwiek uciec od swojego dziedzictwa, teraz nadszedł odpowiedni moment!

Zapraszamy do dyskusji na forum
KOMENTARZE (33)

Wywiad z J.J. Millerem

2010-05-01 11:37:35 TheForce.net

Twórcy ForceCasta, internetowej audycji poświęconej w całości Gwiezdnym Wojnom, przeprowadzili wywiad z Johnem Jacksonem Millerem, komiksowym scenarzystą oraz pisarzem. W wywiadzie J.J. Miller opowiada o swoich przeszłych, teraźniejszych i przyszłych projektach czyli zakończonej serii Knights of the Old Republic, cyklu e-booków Lost Tribe of the Sith (ostatni tom znajdziecie tutaj), nadchodzących komiksach i książce Knight Errat oraz o miniserii Mass Effect: Redemption opartej na popularnej grze Mass Effect. Warto przy okazji dodać, że wyłącznie dla członków Hyperspace udostępniono niedawno krótkie opowiadanie autorstwa Millera pt. "The Secret Journal of Doctor Demagol", nawiązujące do komiksowego Knights of the Old Republic.
Całą audycje w języku angielskim możecie odsłuchać na stronie ForceCasta lub ściągnąć plik bezpośrednio z tego miejsca.
KOMENTARZE (8)

Miller o swoich projektach

2010-03-30 11:32:14 RI

W ostatnim czasie John Jackson Miller udzielił kilku wywiadów, w których opowiadał o swojej pracy i projektach. Poniżej kompilacja tych wywiadów.

Czego można spodziewać się po „Knight Errant” (o nowej serii pisaliśmy tutaj i tutaj)? Tytuł jest dużo mówiący, w pewien sposób nawiązuje do słynnych błędnych rycerzy jak Don Kichot czy Sir Lancelot. To co ważne w ich losach to właśnie wędrowanie i szukanie przygody. To samo będzie w nowej serii, gdzie młoda Jedi, Kerra Holt, podczas misji wyląduje w przestrzeni kontrolowanej przez Sithów. Tam właśnie zacznie się jej przygoda, należy pamiętać, że to czasy (około tysiąc lat przed Mrocznym widmem), gdzie Sithowie nie tylko walczą z Republiką, ale także i z samymi sobą. Będzie więc dużo zajęć, dla samotnej kobiety w dodatku osadzonej na tym nieprzyjaznym terytorium. Zobaczymy ją na terenach, które Republika opuściła. Jedi powinni strzec prawa i sprawiedliwości w galaktyce, ale nie zawsze im to wychodzi. To ciężkie zadanie zwłaszcza na terytorium wroga, które ogarnęła wojna i chaos. Więc może raczej powinni tam stać się przykładem, inspirować innych, przywracać im nadzieję. To też duże wyzwanie, bo czy istoty mieszkające pod butem Sithów potrzebują nadziei czy może raczej pomocy? Czy ważniejsza jest walka z wrogiem, czy może coś mniej widzialnego, jak pomoc konkretnej istocie? Kerra będzie musiała znaleźć równowagę między idealizmem a pragmatyzmem.

Podobnie rzecz ma się z Sithami. Miller już w serii „Lost Tribe of the Sith” zmierzył się z tematem rodzin Sithów. To ciekawe zagadnienie według niego, bo z ich perspektywy wygląda trochę inaczej. Jak w przypadku Vadera i Luke’a w „Imperium kontratakuje”. Tam Vader myśli o swoim synu, ale nie przeszkadza mu zrobić tego, co zrobił. Tutaj będzie podobnie. Na razie jeszcze za wcześnie by zdradzać głównych graczy, ale wiemy na pewno, że wśród Sithów będzie wielu, którym będzie się marzyć, by stać się Czarnym Lordem, który podbije Republikę. Oczywiście autorowi zależy, by każdy z nich był inny, miał własny pomysł na idealnego Sitha, to ma ich łączyć z Lordem Kaanem czy Darthem Banem, żyjącymi dekadę później. Oni wszyscy wierzyli w swoją wizję zakonu. Ale wiadomo, że wiele wizji Imperium Sithów musi prowadzić do konfliktu. Podobno trwają intensywne prace, by każda z frakcji w zakonie była rozpoznawalna, używała np. własnej indywidualnej technologii.

Wiele elementów wciąż pozostaje jeszcze w fazie projektu. Miller tylko stwierdził, że zobaczymy nowy typ mieczy świetlnych, jakich jeszcze nie widzieliśmy.

Seria „Knights of the Old Republic” nie była planowana na 50 zeszytów. Raczej miała się ciągnąć, dopóki będą pomysły. Podobnie ma być z „Knight Errant”, acz tu autor obiecuje koncentrować się na pojedynczych historiach, zwłaszcza, że pojawi się jeszcze książka. Nie ma natomiast żadnych planów nt. gry komputerowej czy serialu. Natomiast książka jest mimo wszystko osobną historią. Dzieje się już po pierwszych komiksach, ale będzie napisana tak, by wprowadzić czytelnika, który komiksów nie zna. Według planów, komiks pojawi się już jesienią, a pierwsza pełna opowieść (miniseria) powinna się zakończyć w momencie, gdy pojawi się książka (czyli dopiero w przyszłym roku). Tylko, że z planami bywa tak, że się zmieniają, więc zobaczymy, jak to wyjdzie. Cała idea takiego podejścia polega na tym, by zainteresować czytelnika tak komiksowego jak i książkowego dalszymi losami postaci, niejako zmusić do sięgnięcia po inne medium.

Miller wspominał także, że czas KOTORa, czyli jakieś 7 lat przed grą, dało mu możliwość umieszczenia pewnych uśmieszków, ale też ograniczało go. Wiele elementów musieli ustalać z producentami gry, a w dodatku każda zagadka zamieniała się w spekulacje. Dlatego „Knight Errant” został przesunięty na dużo większą odległość od znanych nam historii. Dzięki temu czasy zostaną podobne, ale kluczowe postaci albo się jeszcze nie urodziły, albo są zbyt młode by odgrywać jakąś rolę. To tak jakby porównać Amerykę z lat 60. z czasami Wielkiego Kryzysu. Na oko niewiele się zmieniło, ale rządzą wszystkim zupełnie inne twarze.

Zresztą sam pomysł serii powstał w trakcie dyskusji z redaktorami w Dark Horse. Randy Stradley i Dave Marshall w tamtym roku zastanawiali się nad seriami Gwiezdnych Wojen i doszli do wniosku, że chcieliby jakąś, która jest osadzona przed Banem. Taką, gdzie Sithowie się rozplenili po galaktyce, a Jedi starają się zachować tę resztkę Republiki, która im jeszcze pozostała. Tak narodziła się historia Kerry Holt. Gdy Miller rozpoczął już projektowanie nowej serii, redaktorzy z Del Rey zgłosili się do niego z zapytaniem, czy nie napisałby książki osadzonej w realiach znanych z komiksów. Miało to być dopełnienie ich współpracy, wówczas autor pracował już nad serią „Lost Tribe of the Sith”. Ucieszyło go to, że będzie mógł zintegrować te dwie rzeczy, bo choć Del Rey nie sprecyzował żadnej serii, dla Johna Jacksona wybór był prosty – „Knight Errant”.

Na razie musimy poczekać jeszcze na wygląd Kerry, acz Miller jest dobrej myśli. Powinniśmy ją ujrzeć niedługo. Za to w skrócie nowa seria to odyseja jednego Jedi, pogrążonego w chaosie.

Autor jest zadowolony z serii „Knights of the Old Republic”, to były ciekawe lata, choć nie jest tak, że wszystko poszło tak jak chciał. Cieszy się, że udało się odpowiedzieć na prawie wszystkie pytania, które postawili, ale pozostały pewne rzeczy, które musieli odpuścić. Choćby ucieczka Grypha z Serroco. To miała być osobna historyjka, tyle, że klimatem nie pasowała już do tych, które ją otaczają. Po „Vindication” wiele się zmieniło, woleli wręcz opowiadać nowe historie zamiast zajmować się starymi wątkami. Sam pomysł na tę serię pochodzi od Randy’ego Stradleya. Przyszedł kiedyś i zaproponował, by stworzyć coś w Starej Republice. Jedynym obwarowaniem było, nie dotykanie gry KOTOR. Prawa do niej należą do LucasArts i mogą je jeszcze wykorzystać, więc trzeba podchodzić do tego ostrożnie. Wtedy właśnie narodził się pomysł, by osadzić historię na tyle blisko, by móc ją powiązać z grą, oczywiście jedynie w koniecznym stopniu. Z jednej strony historia została lepiej odebrana, z drugiej powiązano istniejący kanon z grą. Sama historia też zmieniała się w czasie. Początkowo Zayne miał być jednym z uciekinierów Jedi. Tylko zaczęły pojawiać się problemy, po co mieliby się trzymać razem. Dobra, można ich rozdzielić. Ale po co mieliby się znów zebrać razem? To może warto by tylko jeden z nich uciekał. Inny pomysł to przedstawianie postaci skrajnie inaczej niż przedstawia się ich gatunek. Choćby Slyssk czy bracia Moomo.

Wspomniał też trochę o historii „Lost Tribe of the Sith”. Już wcześniej pracował nad opowiadaniami dla Lucasfilm i Del Rey. Zaproponowano mu właśnie rozwinięcie historii tych Sithów, co go ucieszyło. Zawsze lubi próbować nowych rzeczy, a to zdawało się być całkiem niezłym zleceniem. Zwłaszcza, że cała zabawa polegała nie tylko na napisaniu, ale umiejętnym zgraniu się z autorami serii „Fate of the Jedi” czy powieści „Rozdroża czasu”.

Miller opowiedział też o kilku rzeczach związanych z samym pisaniem. Jego typowy dzień wygląda tak, że rano wstaje i zajmuje się internetem oraz swoimi stronami. Dopiero po lunchu zabiera się za pisanie. Dość trudno mu było wpaść w tę rutynę, kiedyś pisał przede wszystkim wieczorami i w weekendy. Poza blogiem (www.farawaypress.com) współtworzy także stronę o komiksach (www.comichron.com). Swoje inspiracje czerpie nie tylko z komiksów, ale przede wszystkim z historii i wydarzeń aktualnych. Czyta dużo publicystyki, obronił magistra z polityki porównawczej, dokładniej studiów nad Związkiem Radzieckim. Niebawem po obronie, ZSRR się rozpadło. Jest też wielkim miłośnikiem historii marynarki brytyjskiej, zwłaszcza od czasów Kompanii Wschodnioindyjskiej do Wojen Napoleońskich. Natomiast zaczął pisać komiksy prawie w tym samym czasie, gdy zaczął je czytać. Wiele historii inspirowało go. Co prawda wówczas przede wszystkim tworzył dla siebie, nie tylko opowiadania, ale też komiksy czy inne czasopisma, jednak w końcu zrozumiał, że choć sprawia mu to przyjemność, nie ma sensu pisać tylko dla siebie samego.

Wspomniał również o specyfice pisania w Gwiezdnych Wojnach. To nie tylko miecze świetlne, czy Moc. Chodzi o to, by niezależnie od ery, czuło się tę specyfikę, coś z filmów powinno pozostać, nieważne jak inna i nowatorska jest historia, czy jak odmienny jest sposób jej opowiadania.

John Jackson Miller stara się też śledzić reakcje fanów na jego dzieła. Jest mocno obecny w internecie (np. Twitter czy Facebook) i z zainteresowaniem czyta, co ludzie sądzą o jego opowieściach. Jego zdaniem całkiem naturalną rzeczą jest to, że ludzie porównują historię, którą dostali z taką jakiej oczekiwali. Wszyscy tak robią, nie tylko z książkami czy komiksami, ale też z filmami. Jednak podchodzi do tego z dystansem. Powtarza za Randym Stradleyem, że Dark Horse nie dostarcza historii jakich czytelnik oczekuje, ale takie jakich potrzebuje. I w tym coś jest, bo dając odbiorcy opowieść taką jaką chciał, nikt nie dostałby nic zaskakującego.

Miller widzi różnice między pisaniem komiksów, a prozy. To są inne media, trzeba do nich podejść inaczej. Stara się swoje pomysły osadzić tam, gdzie najlepiej się nadają.

Powyższy tekst powstał na podstawie informacji zawartych w wywiadach opublikowanych na:
- New Jedi Order
- Comic Books Resources
- blogu J.J. Millera
oraz innych źródeł.
KOMENTARZE (10)

Death Troopers - rozmowa z autorem

2009-11-03 22:48:00 oficjalna

Na oficjalnej przy okazji premiery powieści „Death Troopers” pojawiła się rozmowa z autorem Joe Schreiberem. Uwaga, zawiera ona spoilery do powieści!

P: W jaki sposób pojawiała się możliwość dodania przez ciebie zombich do odległej galaktyki?

JS: Mój redaktor w Del Rey jest zaangażowany w kilka projektów związanych z Gwiezdnymi Wojnami, podczas jednej z rozmów wspomniał, że rozmawiał z kimś na konwencie, że fajnie byłoby otrzymać książkę z zombie w Gwiezdnych Wojnach. Potem mój agent dowiedział się o tym i zapytał, czy bym się tego podjął. To było zbyt dobre, by nie spróbować.

P: Czy jesteś oddanym fanem Gwiezdnych Wojen?

JS: Pamiętam jak mając siedem lat poszedłem z rodzicami by obejrzeć Gwiezdne Wojny, byłem kompletnie oczarowany i oszołomiony tym doświadczeniem. To był prawdopodobnie jeden z pierwszych nie Disneyowskich filmów, które widziałem na dużym ekranie jako dzieciak. I oczywiście zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Pojawiliśmy się trochę spóźnieni, więc pierwsza sceną którą widziałem był Vader wchodzący przez korytarz ze szturmowcami. Próbowałem się desperacko dowiedzieć, o co chodzi od samego początku.



P: Jako fan zarówno Gwiezdnych Wojen jak i horroru, co jest twoim zdaniem najbardziej przerażającą częścią sagi?

JS: Scena w zgniataczu Wszystko, co znajduje się pod wodą i nie można tego zobaczyć, jest przerażające. W filmie doskonale to rozwiązano. „A! Coś otarło się o moją nogę!” to całkowicie horrorowy trop. I został doskonale użyty w tej scenie. Tam już jest napięcie. Bohaterowie są w klaustrofobicznej sytuacji. Każde dziecko wie jak to jest chodząc w wodzie i nie widząc na czym stają twoje stopy, a potem coś się ociera o nogę.

Sama obecność Dartha Vadera ogólnie jest przerażająca. On jest tym, który właściwie znajduje się w chodzącej trumnie, i jest oczywiste, że coś z nim nie tak, choćby ze względu na to, że jego oddech brzmi tak niepokojąco.

P: Co czyni niektóre książki i filmy z gatunku horroru straszniejsze od innych?

JS: W filmowych horrorach zawsze jest duża pokusa nie tylko by pokazać coś obrzydliwego, ale też by przestraszać. Można sprawić by ludzie podskoczyli na fotelach, dzięki głośnemu fragmentowi muzyki, albo gdy postać skacze w twoim kierunku. Ale to nie sprawia, że te filmy zostają zapamiętane przez jednostki, czy w pop kulturę. Popularne historie to te, gdzie atmosfera jest zarówno znana jak i osobliwa jednocześnie. Innym atrybutem są postacie, z którymi łatwo się identyfikować, głównie przez pryzmat własnego doświadczenia.

P: A co czyni z przestrzeni kosmicznej idealne tło dla horroru?

JS: Przedziwna kombinacja nieograniczoności, a przy tym samym klaustrofobiczności i ograniczoności. W przypadku niszczyciela gwiezdnego, chciałem ukazać jak to jest być na pokładzie czegoś tak dużego i pustego, ale jednocześnie czuć ciśnienie kosmosu, które działa na integralność okrętu.

Jak to by było znajdować się na pokładzie czegoś, co jest dalsze niż najdalszy posterunek? Czujesz się, że jesteś sam, mimo, że wiesz, że tak nie jest. I kosmos, który zwłaszcza w wizji Lucasa, z łatwością daje się wprowadzić w klimat horroru.

W wielu opowieściach o zombich prawdziwy strach zaczyna się gdy rozglądasz się po mieście, w przypadku „Death Troopers” - okrętu, a tam nikogo nie ma, ale wciąż masz wrażenie, że ktoś cię obserwuje.

Stephen King zastosował to w „Miasteczku Salem”. Najstraszliwsze części miasteczka, to nie sceny gdy wampiry skaczą i gryzą ludzi, ale gdy przechodzi się przez miasto a tam nie ma nikogo.

P: A co takiego jest w zombich, że stały się tak popularne wśród fanów horroru?

JS: Pozwalają się wykorzystać w wielu różnych sytuacjach. Reprezentują coś znanego, co staje się całkowicie tajemnicze oraz przekształcają się w niemożliwą do zrozumienia wersję samego siebie. One przychodząc i chcą cię pożreć. Nie są zainteresowane rozmową. To nie Dracula Brama Stokera. Nie ma w nich nic romantycznego. To nieokiełznana siła. Clive Barker określił zombie jako „nieskończenie liberalny koszmar”, to ludzie, brudni, ale zainteresowani tylko zjedzenie ciebie, wyzwoleni w pewien sposób.

To co najbardziej przeraża w zombich to fakt prac nad broniami biologicznymi, a to tylko część z tego, co się dzieje na świecie. Nie trudno sobie wyobrazić ludzi zaatakowanych przez sztucznego wirusa, który kontroluje ich długo po śmierci, czyniąc z nich idealną broń.

Oczywiście, każda straszna rzecz, może zostać zepchnięta do takiego punktu, że stanie się absurdem. Ale jeśli umie się tym delikatnie zarządzać, sam pomysł może być bardzo, bardzo przerażający.



P: Kiedy już miałeś pomysł na „Death Troopers”, od razu chciałeś umieścić w nich dwie z najbardziej ukochanych postaci z oryginalnej trylogii?

JS: Zapytałem otwarcie i odpowiedzieli tak. Pierwszy zarys powieści, który napisałem, był mocno skoncentrowany na Hanie i Chewieim. Wszyscy mówili mniej więcej: „To nie jest przerażające, to jest pełne akcji. Największy problem w użyciu tych postaci jest taki, że wiemy, iż przetrwają”. I mieli rację.

Wtedy zrozumiałem, że muszę stworzyć nowe postaci, które byłby tak sympatyczne, by mogły konkurować z tymi znanymi, no i by nowe mogły być martwe pod koniec powieści.

Kiedy już je stworzyłem, mogłem trzymać znane postaci w książce na dystans, tak by w momencie gdy je wprowadzam, to było jak mała bomba. To dopiero było wyzwanie.
KOMENTARZE (0)

Komiksowe nowinki

2009-07-29 22:14:01 ComicBookResources.com, TheForce.net

Comic-Con, który w miniony weekend odbył się w San Diego obfitował w wiele niespodzianek i nowości z całego świata Star Wars. O wielu z nich informowaliśmy Was w niedawno zamieszczonych newsach. Niestety tym razem obyło się bez wielkich rewelacji dotyczących komiksów. Oczywiście na imprezie nie zabrakło Dark Horse’a. Wręcz przeciwnie. Odbyło się spotkanie z przedstawicielami wydawnictwa, na którym zadawano wiele pytań. Można było również zdobyć autografy wielu komiksowych twórców, jak i spotkać Randy’ego Stradley’a w towarzystwie księżniczki Leii w skąpym stroju niewolnicy. Jeżeli jednak chodzi o komiksy SW to nie przedstawiono zbyt wielu nowych informacji. Oto chyba najważniejsze z nich:

- Komiksy Star Wars trafią na iPhony. Dark Horse zapowiedział, że planuje w ten sposób wydać kilka pozycji. Na początku będą to: "Empire: Betrayal", dwa zeszyty "Legacy: Broken", a także "The Clone Wars: Shipyards of Doom". W przyszłości być może pojawią się kolejne tytuły, których akcja będzie rozgrywać się w tych samych czasach, a także "The Force Unleashed".


- Dwa nowe pojedyncze komiksy SW. Między październikiem, a grudniem, w ramach przygotowywanego projektu obejmującego różne serie komiksowe, Dark Horse wyda dwa nowe one-shoty, których akcja będzie rozgrywać się w świecie Star Wars. Na forum wydawnictwa Stradley zdradził, że będzie to zerowy numer Invasion (zawierający dodatkowe, nie publikowane dotąd sześć stron) oraz Purge 2 czyli nowa historia Vadera przeciwko Jedi. Każdy z tych komiksów ma być dostępny w cenie 3,50$ za zeszyt.
- Dodatkowo Stradley zapytany czy nie mógłby czegoś zdradzić na temat nadchodzących zeszytów Legacy powiedział, że wyjdzie kilka pojedynczych zeszytów wyjaśniających dlaczego nie ma więcej Mandalorian w okresie, w którym rozgrywa się akcja Legacy. W nadchodzących komiksach czytelnicy mogą spodziewać się również próby zamachu na admirała, który będzie starał się ponownie zjednoczyć Jedi i Sojusz Galaktyczny.

To by było na tyle wiadomości z samego Comic-Conu. Przed samą impreza pojawiło się jednak w sieci jeszcze kilka ciekawych informacji.

Pierwsza z nich jest niestety przykra. John Ostrander, scenarzysta komiksowy dobrze znany również w Polsce z takich pozycji jak m.in. Republic, Legacy, od kilku lat cierpi na jaskrę, która może spowodować całkowitą utratę wzroku. W związku z tym ten komiksowy weteran poddał się serii operacji oraz leczeniu, które mają uchronić go przed ślepotą. Aby pomóc Ostranderowi jego fani organizują akcje charytatywną mającą zebrać fundusze potrzebne na leczenie. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w tym miejscu. Miejmy nadzieję, że autor tak wielu komiksów powróci do zdrowia, aby nadal dostarczać swoim czytelnikom kolejne przygody.

Kolejna wiadomość jaką dla Was przygotowaliśmy dotyczy dwóch wywiadów przeprowadzonych z twórcami Invasion, którzy przybyli specjalnie do San Diego z dalekiej Australiii. Rozmowy w języku angielskim znajdziecie tutaj i tutaj.

Można się z nich dowiedzieć m.in.:
- o pracy wkładanej przez Toma Taylora i Colina Wilsona w nową serię;
- zdecydowano, że Galfridianowie będą rodziną królewską, by bardziej podkreślić ich związek z rodzinną planetą;
- w serii pojawią się znane już np. z gier komputerowych pojazdy;
- nad spójnością serii z resztą EU czuwa Leland Chee, który pilnuje kanonu Gwiezdnych Wojen;
- twórcy zdają sobie sprawę z możliwości popełnienia błędów, które są nieuniknione w sytuacji gdy poruszają się po okresie opisanym szczegółowo przez serię książek, mimo to starają się unikać podobnych przypadków;
- potwierdzono, że niebieskoskóra Panha pochodzi z rasy Chissów;
- twórcy śledzą fora internetowe przy czym dużą uwagę przywiązują do negatywnych opinii, których nadmiar może zamienić ich w Emo;
- w komiksie pojawią się znane już technologie Yuuzhan Vongów jak na przykład uścisk bólu;
- Tom Talyor chciałby kiedyś przedstawić historię Panhy i Wookieego z prequela;
- zdaniem scenarzysty Invasion ma potencjał na bardzo długą serię, tymczasem zakończono już prace nad scenariuszem do drugiej historii;

Ostatnia informacja jaką dla Was mamy dotyczy cyklu Dark Times, który nie tak dawno został wznowiony. Zapewne niektórzy z Was zauważyli, że po ukazaniu się pierwszego numeru historii zatytułowanej „Blue Harvest” premiery kolejnych części zostały przesunięte. Z tymi opóźnieniami związany jest również szereg innych problemów. Dobra wiadomość jest jednak taka, że drugi numer powinien ujrzeć światło dzienne w sierpniu, a kolejne zeszyty według obecnych zapowiedzi mają się pojawiać co miesiąc.
KOMENTARZE (15)

Wywiad z Randym Stradley'em

2009-03-18 13:05:28 Eucantina.net

W sieci pojawił się kolejny ciekawy wywiad z Randym Stradley'em, redaktorem odpowiedzialnym za linię Star Wars, a także wiceprezesem do spraw publikacji w wydawnictwie Dark Horse. Tym razem na Eucantina.net Stradley ponownie opowiada o nadchodzącym cyklu "Invasion" jak również o pozostałych, obecnie wydawanych seriach . Opisuje swoją pracę nad komiksami ze świata Star Wars, a także przybliża jak wygląda współpraca ze scenarzystami, rysownikami czy przedstawicielami Lucas Licensing i Lucasfilmu. Przedstawia również jakie czynniki wpływają na podejmowane przez niego decyzje oraz na co musi uważać aby nie osłabić zainteresowania czytelników kolejnymi wydawanymi pozycjami. Za całym wywiadem w języku angielskim możecie zapoznać się tutaj.
KOMENTARZE (3)

Komiksowe wywiady na video

2009-03-10 11:16:21 Dark Horse i newsarama.com

W sieci pojawiły się dwa nowe wywiady video dotyczące komiksów. Jeżeli ktoś z Was do tej pory nie miał okazji zobaczyć jak wygląda Stradley, Dursema lub Ostrander to teraz ma okazję to nadrobić.
W pierwszym wywiadzie przeprowadzonym z Randym Stradley’em i zamieszczonym na stronie wydawnictwa Dark Horse, redaktor odpowiedzialny za linię Star Wars opowiada głównie o nowej serii Invision, ale także o pozostałych pozycjach wydawnictwa. Chociaż większość podanych przez Stradley’a informacji była już znana wcześniej, pojawiła się jedna nowa. W maju i czerwcu na oficjalnej stronie Star Wars pojawią dwie części historii (a nie jak podawaliśmy wcześniej jedna) wprowadzającej czytelnika do cyklu Invasion, które będą dostępne bezpłatnie online. Podobny zabieg mogliśmy zaobserwować niedawno przy okazji powrotu komiksu Dark Times. Więcej informacji na temat nowej serii znajdziecie tutaj. Natomiast z samym wywiadem możecie się zapoznać poniżej.



Kolejny wywiad został przeprowadzony z twórcami serii Legacy dostępnej również w Polsce, czyli scenarzystą Johnem Ostranderem i rysowniczką Jan Dursemą, którzy współpracują ze sobą nad komiksami Star Wars już od około dekady. Autorzy popularnych historii komiksowych powiedzieli, że praca nad cyklem Legacy dostarcza im wiele radości. Chociaż opowiadane przez nich historie są konsultowane z Lucas Licensing mają oni obecne więcej swobody w eksploatowaniu do tej pory nieznanego okresu, niż to miało miejsce podczas tworzenia serii Republic rozgrywającej się pomiędzy Epizodem II i Epizodem III. Obecnie ta znana komiksowa para pracuje nad czterdziestym trzecim numerem Legacy. W wywiadzie zdradzono również nieco informacji na temat fabuły kolejnych numerów, które zostaną dalej przedstawione w formie spoilera. (Początek Spoilera): W Legacy #37-40 Cade powróci do swoich korzeni i trafi na Tatooine. Spotka członków swojej rodziny, zarówno tych znanych mu wcześniej jak i do tej pory nieznanych. Najprawdopodobniej spotka się również ze swoją matką Morrigan Corde.(Koniec Spoilera)
Cały wywiad został zamieszczony poniżej.


KOMENTARZE (5)

Wywiad z Randym Stradley'em na temat komiksów SW

2009-02-16 12:02:47 newsarama.com

Na stronie Newsarama.com zamieszczono interesujący wywiad z Randym Stradleyem, starszym redaktorem odpowiedzialnym za linię Star Wars oraz wiceprezesem do spraw publikacji wydawnictwa Dark Horse. Stradley wypowiada się w nim na temat nowych projektów wydawnictwa, które niedawno podano do wiadomości publicznej.
Z całym wywiadem w języku angielskim możecie zapoznać się tutaj, tymczasem poniżej prezentujemy informacje, o których była mowa w tekście, w skróconej formie. Część z tych tematów została już poruszona na naszym serwisie przy okazji innych wiadomości.

Stradly zapytany o to jak się ma zainteresowanie tematyką Star Wars odpowiedział, że wydaje się ono być dobre i silne. Sprzedaż utrzymuje się na stałym poziomie, a w niektórych segmentach rynku rośnie. Kiedy prequele zjawiły się w kinach dało się zaobserwować spadek sprzedaży. Była to wyraźna zależność: podaż i popyt. Kiedy ludzie mogli zdobyć tyle Star Wars ile chcieli (filmy, zabawki, gry, komiksy, książki, itd.), dokonywali różnych wyborów. Po zejściu filmów z ekranów i gdy odpadły niektóre dodatkowe towary, fani skupili się na komiksach po raz kolejny. Sześć miesięcy po "Zemście Sithów" wydawnictwo zreorganizowało całą linię komiksową wprowadzając nowe serie. W zeszłym roku wydano crossover "Vector". Dark Horse stara się przedstawiać czytelnikom ekscytujące wydarzenia. "The Clone Wars" jest niezwykły, gdyż ma przyciągać nowych (i młodszych) odbiorców.


Chociaż większość komiksów Dark Horse wydaje samodzielnie czasami zdarza się mu publikować komiksy współpracując z Lucasfilmem lub innymi firmami posiadającymi licencję. Dobrym przykładem jest to, co zdarzyło się w zeszłym roku w związku z cyklem Rebellion. Przedstawiciele Hasbro zapytali o plany wydawnictwa oraz poinformowali o swoich. W rezultacie niektóre rzeczy wprowadzone do komiksów jak piloci oraz charakterystyczne myśliwce B-wingi przedstawione w historii "Small Victories" powstały przy udziale Hasbro i stały się częścią ich linii zabawek. Oczywiście wydawnictwo, pracuje również z ludźmi z Lucasfilmu, aby upewnić się, że nowe wydarzenia nie są sprzeczne z już istniejącymi lub by nieumyślnie nienamieszać w planach innego licencjobiorcy. Dzięki temu Dark Horse ma również pewność, że Lucasfilm przypilnuje by inni nie pomieszali im szyków. W The Clone Wars, Dark Horse ma na szczęście Henrego Girloy’a, który jest scenarzystą zarówno komiksów jak i pierwszego sezonu serialu. Dzięki temu trudniej o pomyłkę.

Na pytanie czy Stradley potrafi podać swój ulubiony okres lub taki, który najbardziej chciałby rozwinąć, odpowiedział, że nie wie czy taki posiada. Jego zdaniem Gwiezdne Wojny pełne takich rzeczy jak bitwy, polityczne machinacje, zmieniające się sojusze oraz wielkie wstrząsające galaktyką wydarzenia są na tyle ważne na ile wpływają one na postacie. I odwrotnie, jeżeli w opowieści mamy ciekawe postacie nie trzeba niszczy galaktyki wokół nich, aby stworzyć dobre historie. A obecnie w komiksach wydawanych przez Dark Horse jest kilku bardzo interesujących bohaterów.


Zgodnie z zapowiedzią "Vector" wywarł swój wpływ na wydawane serie komiksowe. W KOTORze Zayne dzięki wskazówkom uzyskanym od Celeste Morne, doprowadził do oczyszczenia swojego imienia i obecnie przygody wkroczyły na zupełnie nową ścieżkę. W Legacy wydarzenia z "Vectora" wstrząsnęły całym Imperium Sithów i otworzyły nowe drzwi do współpracy między Imperium Fela, a Sojuszem Galaktycznym oraz nowe możliwości przed Cadem Skywalkerem. W serii Dark Times, która głównie będzie się skupiała na perypetiach Dassa Jenira nie związanego z "Vectorem", pojawią się również sceny z Darthem Vaderem oraz wyjętą spod prawa załogą statku Uhumele, na których wpływ miała Celeste Morne.

Tymczasem wydawnictwo dodało do swoich planów sześć nowych odcinków serii The Clone Wars, a kwartalik o tym samym tytule nadal będzie się ukazywał. Wojny Klonów pojawią się także w komiksie przygotowywanym na Free Comic Book Day.

Niedługo pojawi się nowa seria Star Wars Adventures przedstawiąca przygody klasycznych bohaterów Star Wars jak Han Solo, Chewbacca i Leia.

Zapytany o nowy crossover w świecie SW, Stradley oznajmił, że szanse na to przedsięwzięcie plasują się na razie w przedziale od 0% do 50%.


Niestety seria Rebellion opisująca wczesne przygody Luke’a, Leii i Han, już nie powróci. Jej miejsce zajmie nowy cykl, którego akcja będzie się rozgrywała w czasie znanym jako Nowa Era Jedi (tutaj także pojawią się wcześniej wspomnieni bohaterowie), dwadzieścia cztery lata po wydarzeniach przedstawionych w Rebellionie. Nowa seria Invasion będzie mówiła o inwazji dokonanej na wielką skalę przez obca rasę zwaną Yuuzhan Vong. Inwazja o, której mowa została już opisana w dziewiętnastu książkach z serii Nowa Era Jedi wydanej w USA przez wydawnictwo Del Ray (polskie wydanie Amber). Komiksy będą opowiadały o wydarzeniach dziejących się pomiędzy i wokół powieści oraz koncentrowały się na czterech członkach rodziny z planety Artorius. Nie zabraknie akcji z momentami poświęcenia i heroizmu. Historia napisana przez Toma Taylora z rysunkami Colina Wilsona zadebiutuje online w maju na starwars.com, natomiast pierwszy zeszyt powinien ukazać się w lipcu. Invasion najprawdopodobniej będzie się ukazywał cyklicznie na zmianę z serią Dark Times, z kilkumiesięcznymi przerwami.

Za kilkanaście dni, 27 lutego na stronie swtor.com zadebiutuje nowy komiks, który będzie dostępny online. The Old Republic, o którym mowa będzie oczywiście nawiązywało do gry o tym samym tytule, tworzonej przez BioWere i LucasArts. Historia zostanie napisana przez jednego ze scenarzystów gry, Roba Chestney’a , a autorem rysunków będzie Alex Sanchez. W komiksie będzie można się zapoznać z postaciami oraz konfliktami jakie gracz będzie mógł napotkać w grze.

Na pytanie czy są jakieś plany na czerpanie zysków z komiksów online, Randy Stradley odpowiedział, że tego typu pozycja mają charakter promocyjny i może w przyszłości będzie można czerpać z tego korzyści finansowe, ale póki co wydawca Star Wars nie zna nikogo kto mógłby robić to teraz efektywnie.
KOMENTARZE (9)
Loading..