TWÓJ KOKPIT
0

wywiad :: Newsy

NEWSY (154) TEKSTY (38)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Wywiad z Jamesem Luceno

2012-01-16 18:51:36

W USA swoją premierę miała najnowsza książka Jamesa Luceno pt. Darth Plagueis. Del Rey i TheForce.Net przeprowadziły wspólnie wywiad z autorem tej książki, którego tłumaczenie poniżej.

P: Co cię wciągnęło do napisania tej książki?

O: Początkowy pomysł, który dostałem od Lucasfilm koncentrował się na opowieści skupionej głównie na Darthie Plagueisie. Tę książkę anulowano, przynajmniej przez jakiś czas. Napisałem już wówczas szczegółowy plan pierwszej wersji powieści, dopiero potem zdecydowano, że sednem tej opowieści będzie Palpatine. Więc kiedy rozmawiałem z Lucasfilmem o tym, by przemyśleli napisanie tej książki, doszliśmy do wniosku, żeby przenieść akcent z Plagueisa na Palpatine’a.

P: Jak blisko pracowałeś z Lucas Licensing nad tą książką. I czy George był w to zaangażowany? Dał ci jakieś rady?

O: George był zaangażowany we wczesnych fazach projektu. Gdy zaproponowano mi napisanie tej książki, napisałem do niego z pytaniem, czy ma jakiś powód, by Plagueis nie mógłby być nie-człowiekiem, a on mi odpisał, sugerując, że Plagueis mógłby być Muunem, dodał też kilka konceptów tej postaci opracowanych przez artystów. Od tego momentu wszystko było akceptowane na najwyższym szczeblu. Pracowałem głównie z prawą ręką George’a w Lucas Licensing, Howardem Roffmanem. To było dziwne uczucie, bo obchodziłem zarówno Del Rey jak i redaktorów z Lucasfilmu, pracując bezpośrednio z Howardem, a samo ustalenie kierunku to był jakiś rok przygotowań. Wysłałem bardzo, bardzo dużo wersji planu, zanim osiągnęliśmy konsensus w sprawie tego, co chcemy opisać w książce. Więc marketingowe stwierdzenie, że to jest kanon na najwyższym poziomie, myślę, że jest prawdziwe. Dużo osób z góry Lucasfilmu nad tym pracowało. Wszystko zatwierdzali osobiście. I wiem, że Howard rozmawiał o wielu kwestiach bezpośrednio z Georgem. Sam się z nim osobiście nie spotkałem, wiele zatwierdzeń przechodziło przez Howarda. Nie miałem przywileju by obserwować, co dokładnie się działo za kulisami.

P: Wspomniałeś krótko, że Tenebrous, Mistrz Sithów z rasy Twi’lek, stworzył wyrwę Mocy, i że próbował stworzyć wirusa, który atakowałby Jedi. To miało być wtrącenie, czy może planowałeś rozwinąć te wydarzenia?

O: Wyrwa Mocy to pomysł, który dział się jakieś 200 lat przed Mrocznym widmem. Nie wiem, skąd go wziąłem. Czy sam go wymyśliłem, czy raczej natknąłem się na ten fakt, że dwieście lat wcześniej zakon Jedi obawiał się powrotu Ciemnej Strony. Zawsze lubiłem się tym bawić i chyba nawet gdzieś o tym wspomniałem, albo w Labiryncie Zła, albo w Czarnym Lordzie. Zgranie w czasie sprawiło, że to właśnie Tenebrous był mistrzem, który otworzył wyrwę. I myślę, że to wspaniała opowieść. Nie rozwinąłem jej co prawda, ale pozostawiłem wiele małych furtek w książce o Plageuisie, które można rozwijać i osadzić o dekady a nawet stulecia wcześniej.

P: Próba Dartha Plagueisa wpłynięcia na midi-chloriany jest jednym z fundamentów tej książki. Co sądzisz o midi-chlorianach, wprowadzonych w Mrocznym widmie. Czy umniejszają one fantastyczny aspekt Mocy?

O: Początkowo nie polubiłem ich. Myślałem, że będą zbytnio ograniczać uniwersum, no i wciąż mam duży respekt do idei Mocy jako czegoś bardziej mistycznego, czym była przed wprowadzeniem midi-chlorianów. Ale odkąd stały się one częścią sagi, nie ma odwrotu. Bazując na wszystkich rozmowach jakie przeprowadziłem z Howardem i ludźmi z Lucas Licensing, wiedziałem, że to będzie kluczowa część powieści. Każdy się z tym zgodził. Myślę, że znalazłem sposób jak wykorzystać midi-chloriany, choć wciąż nie jestem pewny co do nich. To co mi się podobało, to fakt, że pozwoliły mi podejść w sposób bardziej racjonalny, czy nawet naukowy względem Mocy. Dzięki temu, mogłem zmienić Plagueisa w bardziej naukowca lub odkrywcę niż mistyka, choć wciąż uważam go za mistyka. Ale on ma też swoją drugą stronę. Matt Stover zmierzył się z nią w opowiadaniu The Tenebrous Way, gdzie Tenebrous, biorąc pod uwagę swoje pochodzenie, eksperymentował w stylu szalonych naukowców z powieści SF. Myślałem trochę także o "Wyspie zaginionych dusz" H.G. Wellsa (pryp. red. właściwie to tytuł filmu bazujący na "Wyspie doktora Moreau"). To była moja inspiracja dla części charakteru Plagueisa. Wiele z unikalnego sposobu bycia Sithem narodziło się w dyskusjach z Howardem. Ilekroć wspominałem jakieś działanie Sithów, bazując na źródłach EU, dostawałem pytania: "Kto ci to powiedział? Skąd wiesz, że tak to działa? Czy to ustalono w filmach, że Sithowie tak się zachowują?" Więc musiałem wracać do tego, co znamy z filmów i to było moje miejsce wypadowe w kierunku innych źródłem. Od samego początku, było wiadome, że relacja między Plagueisem a Palpatinem będzie inna, niż to co dotychczas widzieliśmy między mistrzami i uczniami Sithów w innych powieściach.

P: Wspomniałeś Matkę Talzin z Sióstr Nocy z Dathomiry. Postać ta pojawiła się w Wojnach klonów. Czy pracowałeś z Davem Filonim i jego zespołem, gdy wprowadzali tę postać? Czy robiliście coś wspólnego w przypadku powrotu Maula?

O: Było wiele rozmów z Davem o Maulu i przeszłości Maula. Napisałem dwa opowiadania dla reedycji Łowcy z Mroku oraz adaptacji Mrocznego widma, właśnie dotyczą Dartha Maula i jego wczesnych lat. Mogłyby być nawet rozdziałami Dartha Plagueisa, ale nie chciałem zmieniać punktu widzenia i przerabiać tej historii pod kątem Maula. Opowiadanie w "Łowcy z Mroku" wyjaśnia wiele o przemianie Maula w Sitha, i właśnie nad tym pracowałem bardzo blisko z Davem, bo on miał własną wizję przeszłości Maula, więc wracałem do niego ciągle i ciągle, aż osiągnęliśmy porozumienie w sprawie tego jak chcemy zaprezentować ten materiał.

P: Jedną z najlepszych rzeczy w tej książce jest to, że w wielu momentach mówi się do siebie "To jest wspaniałe, bo się zgrywa z prequelami". Jeden z moich ulubionych przykładów to gdy Ciemna Strona powstrzymuje Plagueisa przed nazwaniem Kamino Sifo-Dyasowi, podczas gdy mija ich Jocasta Nu. Czy oglądałeś prequele i szukałeś niewyjaśnionych i intrygujących elementów opowieści, które można wykorzystać w tej książce?

O: Wiesz, oglądałem te filmy tyle razu przez te wszystkie lata. Pamiętam, że jak pracowałem nad "Maską kłamstw" wracałem do filmów wielokrotnie, tym razem było inaczej. Nie wracałem do filmów z taką częstotliwością, z wyjątkiem scen, których nie byłem pewien. Starałem się bazować na mojej pamięci i wyobrażeniu filmów, ich atmosferze. Musiałem zrobić mnóstwo przygotowań do tej książki. Poznać setki lat poprzedzającej historii, znaleźć źródło rzeczy, no i poznać szczegółowo opowieść każdego elementu czy wydarzenia. Oczywiście Kamino odegrało ważną rolę, więc musiałem wiedzieć, kto zainicjował kontakt, skąd się wzięły fundusze i tak dalej, poznać każdy z najdrobniejszych szczegółów.

P: Niektórzy twierdzą, że nie podoba im się pomysł by dodawać historię Palpatine’owi w EU, ponieważ obdzieramy go z tajemnicy. Co sądzisz na ten temat? Czy niektóre elementy w Gwiezdnych Wojnach nie powinny być rozwijane?

O: Martwiłem się tym. I szczerze, gdy skasowano projekt, ulżyło mi. Przypomina mi to sytuację z postacią Moriarty’ego z powieści o Sherlocku Holmesie. Tam niewiele wiedzieliśmy o przeszłości Moriarty’ego, a został pomysł, że Moriarty reprezentuje wszelkie zło dla Holmesa jest tym samym, czym Palpatine reprezentujący zło w sadze Gwiezdnych Wojen. Zdawałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa ukazania ludzkiej twarzy Palpatine’a, dając mu właśnie historię. Z drugiej strony zdałem sobie sprawę z faktu, że w sadze dostaliśmy historię Anakina, podczas gdy Vader, zło najwyższe przed prequelami, wówczas także nie był opisany. Ale zobaczyliśmy też jego przemianę. I uznałem, że to właśnie jest szansa na ukazanie postaci, bez umniejszania jej roli znanej z filmów.

P: Gdy pisałeś scenę o pierwszym spotkaniu Plagueisa z młodym Palpatinem, co sądziłeś, że Palpatine powinien powiedzieć? Oglądałeś jakąś scenę z prequeli?

O: Bawiłem się różnymi pomysłami i scenariuszami. Jeden z tych scenariuszy przechodził różne wersje. Kiedyś myślałem, że Palpatine mógłby być zepsutym potomkiem bogatego rodu dorastającym na świecie takim jak Naboo i to zaczęło się jakoś układać z jego postacią i tym, kim mógłby być za młodu. Krok po kroku, zaczynałem go rozpracowywać. Przetworzyłem dużo więcej materiału, niż mogłem ostatecznie wykorzystać. Nie chciałem przedobrzyć, nie chciałem dać za dużo jego historii, gdyż ryzykowałbym uczynienie go zbyt ludzkim. Z filmów i moich konsultacji, nie wynika nic poza prostym faktem, że w przeszłości Palpatine’a musi być bogactwo i jakaś szlachetność, co doskonale widać w jego pierwszym pojawieniu się w Mrocznym widmie w jego karmazynowym apartamencie, w towarzystwie przypominających patrycjuszy ochroniarzy. I pracowałem nad tym, aż do czasu gdy zaczęło mi to grać.

P: Gdy przeczytałem pierwsze kilka rozmów Plagueisa i Palpatine’a, zszokowały mnie podobieństwa między młodym Palpatinem a młodym Anakinem, zwłaszcza ich przeczucie, że są przeznaczeni do czegoś większego.

O: To jedna z tych rzeczy, która się dzieje podczas pisania, dokonuje się odkrycia. Często autor nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi zanim książka zacznie się składać sama, można wtedy spojrzeć za siebie i zobaczyć, że podświadomie zmierzaliśmy do tego miejsca. Jest podobieństwo do Anakina, i myślę, że pod koniec książki Palpatine widzi swoją młodszą wersję w Anakinie, gdy ten jest przedstawiony wraz z Obi-Wanem.

P: Sithowie są głównymi postaciami w wielu twoich książkach. Co twoim zdaniem sprawia, że pisanie o nich jest tak atrakcyjne?

O: Przypomnę tylko o tym, że wielu aktorów woli grać czarne charaktery niż bohaterów, dlatego że czarne charaktery wydają się być bardziej interesujące i głębsze. I myślę, że to Sithowie mają więcej głębi w sadze Star Wars. Lubię Zakon Jedi, lubię pisać o Jedi, ale myślę, że zostali oni już dość dobrze opisani, nie ma nad czym pracować. Kiedyś, gdy obejrzałem Nową nadzieję, miałem inną koncepcję zakonu, ale jak to wygląda zobaczyliśmy dopiero w prequelach. I uważam, że jest w nich mniej tajemniczości niż było w moim wyobrażeniu. I mam wrażenie, że przynajmniej w prequelach, to Sithowie są aktorami, a Jedi tylko reagują. Więc jest więcej możliwości, by dać Sithom motywację. To właściwy sposób myślenia. Jedi mogą jedynie reagować na to, co Sithowie robią według swojego wspaniałego planu.

P: Myślisz, że zasada dwóch to dobry pomysł, czy Bane popełnił błąd?

O: Podoba mi się ten pomysł. I myślę, że był intrygujący i prawdopodobnie działał doskonale przez kilka pokoleń Sithów po Banie. Ale jak mówił Plagueis w książce, przeznaczeniem zasady dwóch było jej odrzucenie w pewnym momencie, gdyż tak działa siła Ciemnej Strony. Do tego dochodziło to, że Lordowie Sithów nie chcieliby odchodzić, ustępować miejsca, czy ukrywaliby swoją wiedzę przed swymi uczniami. Pracowałem trochę nad tym i myślę, że w pewnym momencie nastąpiłaby transformacja w coś zupełnie innego. Podobała mi się zabawa z tymi ruchami.

P: Pisałeś książki w różnych erach. Która jest twoją ulubioną?

O: Myślę, że obecnie okres prequeli. Byłem w nich przez kilka książek. I myślę, że niektóre rzeczy dzieją się trochę zbyt daleko w czasie. Kiedy pisałem "Jednoczącą Moc", myślałem, że skończę tym pewną erę, przynajmniej dla siebie. Nie chciałem już pisać o Hanie, Luke’u czy Lei, zwłaszcza po tej książce. Ale napisałem Sokoła Millennium, to był przykaz by osadzić to w konkretnym czasie. Nie interesuje mnie pisanie po Nowej Erze Jedi, więc wolę erę prequeli, przynajmniej teraz.

P: Czy czujesz, że era prequeli jest mocniej związana z książkami w ogóle?

O: Coś w tym jest. Myślę, że łatwiej uzyskać jakiś odcień filmów właśnie w tej erze. Nie wiem ile jeszcze historii można opowiedzieć o Sithach i ich przygotowaniach. Można się zajmować każdym Lordem Sithów z osobna, ale gdzieś znajduje się punkt przesycenia. Gdy myślę obecnie o Gwiezdnych Wojnach - ogólnie - to jest tam tak wiele książek, gier i innych dodatków, że coraz trudniej jest coś dodać nie powtarzając czegoś, co zrobił ktoś inny. I ciągle mnie to martwi. Czytam wszystko, i niejednokrotnie mam sytuacje w której wpadam na pomysł, biorę czyjąś książkę i mówię do siebie "Oto i jest pomysł, który ktoś mi zabrał". I myślę, że ten problem będzie się pogłębiał w całej marce. W końcu skąd brać nowe pomysły?

P: A co sądzisz o Plagueisie? I jak myślisz, że czytelnicy go będą odbierać po tej książce?

O: Chciałbym by czytelnicy mieli uczucie, że on był bardzo potężnym Lordem Sithów, który niestety związał się z człowiekiem. Myślę, że to ludzie są najbardziej niebezpieczni w swojej nieprzewidywalności. I uważam, że on, jako członek gatunku, który nie jest tak emocjonalny jak ludzie, źle odczytał zamiary swego ucznia. Nie zrozumiał pochlebstw i manipulacji, zwłaszcza gdy Palpatine używał ich jak broni.

P: Dobrze, że wspomniałeś te manipulację, ponieważ myślę że to jak Sidious zabił Plagueisa podczas snu to dobra metafora do tego jak Palpatine, wytrawny polityki, działa by osiągnąć to, czego pragnie.

O: Od samego początku chciałem to jakoś obejść, zmienić. Nie uważałem, by zabicie we śnie było wystarczająco mocnym zakończeniem. Ale znów, to był moment w którym George, no i Howard, mówili "Nie, nie możesz tego zmienić, tak się właśnie wydarzyło". Nie było pojedynku na miecze na koniec, ani nic podobnego. To sprawiło, że musiałem mocniej myśleć nad bronią, jaką Palpatine wykorzystał by powalić Plagueisa. Skoro to nie mógł być miecz świetlny i pojedynek na śmierć, więc musiałem użyć tego, z czym zawsze kojarzył się Palpatine, a on jest mistrzem manipulacji. I myślę, rozwijając, że zrobił to samo całej galaktyce, dając jej złudne uczucie bezpieczeństwa.

P: Masz jakieś plany na następne książki Star Wars?

O: Nie mam konkretnych. Mam pomysły, nad którymi pracuję, ale to zajmie mi jeszcze kilka miesięcy, zanim nabiorą kształtów.

P: Skoro opisałeś już Plagueisa czy jest jeszcze jakaś postać, wydarzenie lub luka do zapełnienia, którą chciałbyś wypełnić?

O: Jest, ale nie chcę o tym mówić. Nie chcę by ktoś podkradł mi ten pomysł.
KOMENTARZE (12)

Wywiad z Mayą Kaathryn Bohnhoff

2012-01-05 08:35:24 RI

Kolejny wywiad książkowy, tym razem z współautorką „Shadow Games”, Mayą, zamieszczono na stronie: http//roqoodepot.com. Jest w nim kilka ciekawych informacji na temat nowej jak i nadchodzących pozycji.

P: Na jakiej postaci z Gwiezdnych Wojen chciałabyś się bardziej skupić?

O: Na C-3PO. Kocham droidy i wspaniale się pisało dwa z nich. Pomocnika Dasha - Leebo, oraz najlepszego przyjaciela Jaxa Pavana - I-5YQ. Chciałabym zobaczyć droidy w czymś więcej niż tylko komediowym ujęciu. C-3PO może mieć zawadiacką stronę, lub być komikiem czy aktorem kostiumowym.

P: Michael ma poważne problemy ze zdrowiem. Jak on się trzyma? I czy fani mogą coś dla niego zrobić, by go wesprzeć?

O: Ma swoje lepsze i gorsze dni. I mam nadzieję, że nastąpi medyczny przełom i uda się go wyleczyć. To co w nim najbardziej podziwiam, to właśnie to, że nie chce się poddać. Jest pełny wspaniałych pomysłów na opowieści i książki, a jednocześnie potrafi zaadaptować się technologicznie, pomimo choroby. Choćby dużo pracuje na swoim iPadzie. A co mogą fani zrobić? Każdy pisarz chcę, by czytać jego książki. A jeśli się spodobały, powiedzcie o tym znajomym, każąc im je przeczytać. Poświęćcie chwile na napisanie dobrych recenzji na Amazonie czy GoodReads. I proście wydawcę o więcej. On pisze ponieważ to kocha. Nie potrafię czytać dzieł Michaela nie dostrzegając jak bardzo kocha on słowa, postaci i czytelnika. To więcej niż świat dla pisarza, gdy fani odwzajemniają tę miłość. I to pomaga dalej pisać. A Michael, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, potrzebuje pisania. Więc warto zainteresować się jego wcześniejszymi dziełami „Mr. Twilight”, „Street Magic”, „Voodoo Child”. No i oczywiście tymi z Gwiezdnych Wojen: „Darth Maul”, seria Medstar, seria Nocy Coruscant (która została wydana w omnibusie przez Sience Fiction Book Club).

P: Kiedy piszecie z Michaelem powieść, jak się do tego zabieracie. Dzielicie się pracą? Wymieniacie postaciami lub rozdziałami?

O: Różnie, najczęściej urządzamy burzę mózgów na temat fabuły, i rozwijamy pomysły, aż będziemy zadowoleni z uzyskanego rezultatu. Kocham to, to ekscytujące. Mnóstwo tam „oo, a co jeśli...?”. Potem rozmawiamy o pierwszym rozdziale, pierwszej scenie i tworzę pierwszy draft. Po trzech do sześciu rozdziałach, wysyłam co mam Michaelowi i razem poprawiamy wszystko, dialogi, postaci itp. Potem kończę draft, wysyłam kilka rozdziałów Michealowi, a on dodaje swoje rzeczy. Jest bardziej doświadczony w pisaniu w Odległej Galaktyce, wie jak działają prawa wszechświata, poprawia elementy fabuły, dopisuje historię w tle i szczegóły. Czasem nawet zaznaczam mu komentarz: „Tu przydałoby się więcej tła” albo „Dla mnie to trochę słabe, czego mi tu brakuje?”. Potem, gdy już mamy draft z którego jesteśmy zadowoleni, rozpoczynamy proces redakcji, on robi pierwszą wersję, a potem przechodzimy to parę razy, aż uznamy, że całość jest gotowa dla naszych redaktorów. Razem z Michaelem napisaliśmy już cztery książki. Pierwsza to „Mr. Twilight”, gdzie on napisał kilkanaście rozdziałów zanim mnie w to wciągnął, razem to skończyliśmy. Dodawaliśmy sceny tu i tam. Gdy skończyliśmy, nie potrafiłam stwierdzić, które elementy napisał on, a które ja, tak zgodne są nasze style.

P: Piszesz w kolejności chronologicznej, czy nie?

O: To zależy, od opowieści ale też tego ile z niej mam w głowię. Zazwyczaj piszę relatywnie chronologicznie, ale zaznaczam sobie miejsca, do których muszę wrócić za jakiś czas, jak historia się rozwinie. Pozwalam sobie też na odskoczenie od ciągłości, gdy jakaś scena jest mocno wyraźna w mojej głowie i przepisuję ją na papier. Tak zrobiłam przy książce, przy której teraz pracujemy. Miałam scenę w głowie, napisałam jakieś zastępcze przejście, a dopiero potem tą scenę.

P: Na swoim blogu wspomniałaś, że Michael wpadł na jakiś pomysł przy „Shawdow Games”, który cię ucieszył i wykonałaś taniec Snoopiego w jego biurze. Mogłabyś powiedzieć o co chodziło?

O: Tak, już mogę. Nawet nie muszę za dużo zdradzać. Redaktor poprosił nas, byśmy użyli rozpoznawalnej postaci, aby na chwilę się pojawiła w powieści. Michael rzekł: „Weźmy Hana Solo, on jest idealny do tego zadania. On i Dash będą brać udział w Bitwie o Hoth”. Ucieszyłam się i zapytałam czy chodzi mu o to, by Han wszedł do kantyny. Michael odpowiedział, że nie chce by tylko przechodził, on chce mu dać rolę drugoplanową. Zapytałam, czy możemy to zrobić, bo kto by nie chciał pisać o Hanie Solo. Skonsultowaliśmy się z Wyrocznią (Sue Rostoni i Leland Chee) i dowiedzieliśmy, się, że możemy. Wtedy wykonałam taniec Snoopy'ego, który normalnie jest zarezerwowany dla nominacji do nagród czy hinduskiego jedzenia.

P: Co wspólnego a co różni Dasha Rendara od Hana Solo?

O: Ci dwaj są w sumie bardzo podobni. Dlatego działają sobie na nerwy. Obaj lubią ekstremalne konkurowanie, są zarozumiali i podejmują bezsensowne ryzyko. Ale Dash ma serce na dłoni. Pomimo swej tragicznej przeszłości nie nauczył się maskować swych myśli i uczuć. Wiele można o nim się dowiedzieć, spoglądając na niego, wiemy co go denerwuje, a co krępuje. Przyznaje, że przywiązałam się do Dasha.

P: Jak ważną rolę odgrywają Han Solo i ksiażę Xizor w „Shadow Games”?

O: Han z pewnością pojawia się na trochę dłużej niż tylko przejście się. Gwarantuję. A Xizor powiedzmy sobie, że wywiera silny wpływ na wydarzenia.

P: Czy Syal Antilles Fel (znana też jako Wynessa Starflare) była rozważana do roli gwiazdy holonetu?

O: Nie. Chcieliśmy postaci, która nie ma swojej historii ustalonej w EU, a czytelnik nie jest z nią związany. Już samo dołączenie Hana Solo wymagało nakładu pracy w przygotowaniu się, no i trzeba było sprostać wysokim oczekiwaniom. Tu chcieliśmy mieć pełną swobodę.

P: A możesz nam opowiedzieć więcej o tej gwieździe holonetu?

O: Nazywa się Javul Charn i jest naprawdę utalentowana, a nie jakąś piękną acz pustą babą. Śpiewa (włożyłam w jej przedstawienie słowa „Midichlorian Rhapsody”), gra, tańczy, wykonuje powietrzne kombinacje. Gdy pojawia się publicznie, używa prawdziwej scenerii i kostiumów, by publiczność miała prawdzie doświadczenie, a nie tylko laser i hologramy. I tu mamy ironię, bo wpakowuje się po uszy w coś, co nie jest na jej poziomie.

P: A co sądzisz o okładce „Shadow Games” oraz jej blurbie?

O: Kocham, kocham, kocham tę okładkę. Jest uderzająca i dramatyczna, ma moje ulubione kolory. Ilustruje zdecydowanie więcej niż tylko scenę z książki. Ukazuje dom luster, przez który Dash musi przebrnąć. Dziwne, ale pasowałaby także do naszej nowej książki z serii Noce Coruscant, acz z zupełnie innych powodów. I tak miało być, tajemniczo. A blurb też mi się bardzo podoba, nie koncentruje się na akcji, tylko uczciwie przedstawia książkę. Sprawia, że chcę ją przeczytać. Raczej wskazuje czego można się spodziewać po niej. I to jest dobre.

P: Dalej pracujecie nad czwartą książką z serii Noce Coruscant? Jaki cel sobie postawiliście z Michaelem przy tej powieści.

O: Chcieliśmy, by czuło się, że to logiczny krok w osobistej sadze Jaxa. Jeśli ma to być ostatnia książka Noce Coruscant, chcieliśmy by to było właściwe zakończenie. Jeśli nie, chcieliśmy by prowadziło do czegoś interesującego i fajnego. Ale przede wszystkim chcieliśmy wywrzeć emocjonalny wpływ na czytelników. Osobiście mam nadzieję, że czytelnicy po skończeniu tej książki będą mieć ją długo w pamięci. Może nawet będą nią zauroczeni. Ironicznie, jest taki komediowy kawałek Stevena Wrighta, który dobrze oddaje to uczucie. Wright pyta się: „Znasz to uczucie, kiedy opierasz się plecami o krzesło i zaraz masz się przewrócić? Ja mam to cały czas.” To uczucie, które chcę by towarzyszyło czytelnikom następnych Nocy Coruscant, ponieważ ja je miałam, gdy to pisałam. Chciałabym też, by się czuli jak na naprawdę dobrym diabelskim młynie z tymi wszystkimi zawrotami w żołądku.

P: Książki z serii Noce Coruscant urzekły mnie tym, że były pełne przygody, ale jednocześnie posiadały interesujące intelektualnie wątki. Czy czwarta część pójdzie tym tropem?

O: Mam nadzieję, że czytelnicy tak to odbiorą. Próbowaliśmy eksplorować to jak nie być Jedi, przynajmniej w kontekście ufania jasnej stronie Mocy. Osobiście fascynują mnie ci użytkownicy Mocy, którzy nie są ani Jedi, ani Sithami. Właściwie to razem z Michaelem jesteśmy zafascynowani jak Moc wchodzi w interakcję ze wszystkim, nie tylko tymi, którzy jej używają. Jest wielu adeptów na różnych stadiach odnalezienia swojej relacji z tą łączącą energią. Chcieliśmy spojrzeć na całą naturę światła i mroku, i zadać pytanie jak długo można być Jedi bez wchodzenia w ciemną stronę, lub przynajmniej tę szarą.

P: Czy w IV Nocach pojawia się Inkwizytorzy?

O: Nieuchronnie.

P: Kto stworzył postać Kajin Savorosa? Na swoim blogu wspomniałaś, że Kajin pojawi się Nocach Coruscant IV. Możesz nam coś powiedzieć o tej postaci?

O: Michael go stworzył i naszkicował też scenę w której go spotykamy w „Ścieżkach Mocy”. Będziemy się do niego odnosić w następnej książce, ale on się nie pojawi wprost. A przynajmniej na razie się nie pojawił.

P: Even Piell był postacią marginalną w Nocach Coruscant. W ostatnim sezonie Wojen Klonów, Even Piell zginął. Jak się czujesz w związku z jego śmiercią? Czy w Nocach Coruscant IV zajmiecie się jego śmiercią?

O: Ehem. Zauważyłeś to, prawda? Początkowo rzucaliśmy sobie mnóstwo pomysłów, wraz z redaktorami, jak odpowiedzieć na to nierozważne zajście w Wojnach Klonów. Hm. Doszliśmy tylko do tego, że w następnych Nocach Coruscant, Jax nigdy nie wspomni swego mistrza z imienia. To rozwiązanie, nawet jeśli władni zdecydują go użyć w potencjalnych dodrukach wcześniejszych powieści, nie dotknie czwartej książki.
KOMENTARZE (4)

Wywiad z Michaelem Reavesem

2011-12-21 18:51:22 RI

Na stronie Del Rey pojawił się kolejny wywiad, tym razem z współtwórcą powieści „Shadow Games”, Michaelem Reavesem.

P: Czy twoim zdaniem za bycie geekiem odpowiada wpływ środowiska i wychowanie, czy raczej - z braku innego słowa - jakiś gen geekostwa?

O: Cóż, to zawsze można się zastanawiać ile w tym natury a ile wychowania, ale jeśli istnieje coś takiego jak gen, lub mitochondrium (względnie midi-chlorian) lub jeszcze coś innego, z pewnością mnie to zdominowało. Gdy dorastałem w latach 50., istniały wówczas dwa główne fenotypy: luzaków i geeków. Nikt nie miał wątpliwości, kto znajdował się na szczycie łańcucha pokarmowego. Oczywiście Internet wszystko to zmienił, bo gdy nawet prezydent USA wie kim jest Kal-El, nikt nie ma wątpliwości, że paradygmat się odwrócił.

P: Masz za sobą wspaniałą karierę. Możemy trochę porozmawiać o twojej pracy dla telewizji? Pracowałeś przy takich serialach jak „Swamp Thing”, „Monsters”, „Dungeons & Dragons”, „Gargoyles” czy „Strefa mroku”, a to tak nie wszystkie. Jednak najbardziej interesuje mnie jak dostałeś pracę przy kreskówce „Dungeons & Dragons”. Czy scenarzyści dostawali wskazówki lub byli jakoś szkoleni w D&D? Spotkałeś Gygaxa czy innych ludzi z TSR?

O: Nie było jakiejś orientacji grupy, z wyjątkiem tego, że mieliśmy się koncentrować na serialu, nie grze. Intencją było używanie powszechnie znanej mitologii jako tła dla Krain, ale żadna z postaci nie miała mieć nic wspólnego z grami. Nikt z nas nawet nie wspomniał, że to zupełnie jak w grze. Dziś gdy ludzie tak łatwo podłączają się do wirtualnego świata, nie pamiętają jak kontrowersyjną rozrywką było RPG w swych niemowlęcych latach. CBS chciało mieć pewność, że w strukturze serialu nie będzie choćby najmniejszego powiewu bałwochwalczej hagiografii czy etymologii.

A co do Gary’ego Gygaxa, nie pamiętam bym go spotkał, ale przysłał mi bardzo przyjemny email, komplementując mój scenariusz do „Requiem”.

P: Napisałeś, wraz z Alanem Burnettem, Paulem Dinim i Martinem Pasko, jeden z uznawanych za najlepszy, animowanych filmów z serii Batman – „Batman: Mask of the Phantasm”. Sam Batman ostatnio przeżywa swój renesans. Więc jeśli mógłbyś adaptować dowolny komiks z serii, który by to był?

O: Upłynęło wiele czasu, odkąd przestałem czytać regularnie komiksy; to nie jest kwestia tego, że ich już nie lubię, ale kto miałby na to czas? Z tego co jednak pamiętam, było kilka interesujących opowieści wydanych przez Elseworlds.

P: Poza pisaniem, wciąż zostałeś fanem. Jakie są twoje ulubione serie? I Czy znalazłeś coś nowego, co cię zainteresowało?

O: Podobają mi się tytuły Vertigo: „Lucifer”, „Hellblazer” i inne. I wszystko co ma związek z Neilem Gaimanem. Niesamowicie się z nim współpracuje, ale nie powtarzajcie mu tego.

P: I jeszcze Megadeth, pisałeś dialogi do jednego z ich teledysków. Jak ci się to udało? Jestem wielkim fanem tej grupy. Czy miałeś szansę rozmawiać z Davem Mustainem lub innym członkiem zespołu?

O: Przy jednym z odcinków serialu „Mosters”, jeszcze w latach 80., pracowałem z reżyserem imieniem Paul Boyington, który także zajmował się teledyskami. Kilka tygodni po skończeniu prac nad serialem, zadzwonił do mnie i zaoferował napisanie dialogów z tła do teledysku przy którym aktualnie pracował. Pieniądze były niewielkie, jakieś 500 USD, ale pomyślałem że fajnie mieć coś takiego w CV. I tyle. Nigdy nie spotkałem nikogo z zespołu, ani innej grupy, szkoda. A teledysk, zapewne jak i piosenka, miał tytuł „Hanger 18”.

P: Przez wiele lat owocnie współpracowałeś ze Stevem Perrym przy wielu powieściach. Jak się poznaliście i jak rozwijała się wasza współpraca? Jaki był wasz najtrudniejszy wspólny projekt?

O: O Boże... to było gdzieś w połowie lat 70., na konwencie WesterCon w Bay Area. On sprzedał już kilka swoich opowiadań, a ja swoją pierwszą powieść („DragonWorld”). Coś między nami zaskoczyło. Potem gdy nazbierało mi się zaległości z robotą książkową i telewizyjną, poprosiłem go o pomoc. Na szczęście okazał się być zarówno dobry jak i szybki.

Wielu początkujących pisarzy pyta mnie o to jakich kwalifikacji poszukuję u nich, gdy przywdziewam czapkę producenta lub redaktora. Odpowiedź jest prosta: szukam kogoś, kogo mógłbym użyć więcej niż raz. Kogoś, kto napisze coś produktywnego i publikowalnego, i zrobi to jeszcze na czas. W skrócie, kogoś kto będzie mi odpowiadał. Tylko tyle, albo aż tyle. Nie ma żadnych sekretnych znaków czy kodów. Szukam tylko osoby, która ułatwi mi życie. Zdziwilibyście się, jak rzadko można taką osobę spotkać. Steve Perry szczęśliwie jest jedną z nich.

A najtrudniejszy wspólny projekt... Ograniczę się tylko do książek, bo o TV mógłbym gadać całą noc. Najtrudniejszy, najbardziej wymagający to „Gwiazda Śmierci”. Z jednego powodu, to duża książka, z mnóstwem przeplatających się wątków, które trzeba jakoś ogarnąć, mnóstwem ograniczeń w kanonie, którego trzeba się trzymać. No i druga połowa ukazywała kilka słynnych scen filmowych, ale z innej perspektywy. No i jeszcze retcony, oraz ukazywanie postaci w innym świetle niż do tego przywykliśmy.

A najtrudniejsze jest oczywiście to, by książka była zgrabnie napisana.

P: Zawsze uważałem, że twoje książki Star Wars są nasycone wspaniałą wyobraźnią i specyficznym ujęciem tematu, choćby seria MedStar. Zanim do nich dotarłem, nawet nie pomyślałem o olbrzymiej ilości ran zadawanych podczas gwiezdnych bitew. W twojej najnowszej powieści – „Shawdow Games”, główną postacią jest gwiazda HoloNetu. Wygląda jakbyś lubił eksplorować nisze w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Czemu?

O: Czemu? Bo drogi rzadziej uczęszczane, są najczęściej bardziej interesujące. Owszem, wspaniale jest pisać o klasycznych bohaterach młodości, by wrócić do tych wspaniałych minionych dni, ale ta droga z czasem jest ograniczająca. Trudno znaleźć nowe ujęcie Jedi. W prequelach są zarówno świętoszkowaci, jak i straszliwie poważni. Palpatine manipuluje Anakinem jak kukiełką, i nie jest to heroiczne.

Ale w galaktyce Gwiezdnych Wojen, jest wielu nieznanych bohaterów. Łatwo jest być zauważonym, gdy jest się przepełnionym midi-chlorianami i jednym machnięciem ręki można powalić regiment. Trudniej jest być jednym z ostatnich Jedi na Coruscant, gdy nie można używać Mocy, by nie przyciągnąć uwagi Dartha Vadera. No i sam zawsze uważałem, że ulice są ciekawszym tłem niż powiedzmy Świątynia Jedi.

Z kolei w MedStarach daliśmy to o co nas poproszono, czyli M*A*S*H* osadzony w Gwiezdnych Wojnach. Sam podstawowy zamysł nie był jeszcze kontrowersyjny - wojna jest zła. Dalej musieliśmy przenieść ten konflikt na postaci. Jest i młoda Jedi, padawanka, która wyciąga miecz do obrony dokładnie raz. Jestem zadowolony z tych książek.

P: Czarne Słońce odgrywa ważną rolę w „Shadow Games”. Są źli, ale zawsze podobał mi się pomysł zestawienia tego zła w „ludzkiej” skórze z tym bardziej duchowym, jakim jest Ciemna Strona Mocy. Jak sobie radzisz z obrazowaniem tych dwóch rodzajów zła?

O: Dla mnie nie są aż tak bardzo różne. Nie uważam zła za jakąś abstrakcję. Jeśli chodzi o mnie (chyba, że każą mi pisać inaczej tonem, którego nie mogę zignorować), Moc jest sama sobie. Trudno ją określić mianem złej czy dobrej. Sam zupełnie nigdy nie rozumiałem, gdy ktoś tłumaczył się mówiąc „Diabeł mnie zmusił to zrobić”. Można dyskutować o różnicach w skali (żywa Moc lub Kosmiczna Moc), ale ostatecznie Moc jest tylko Mocą.

P: Xizor jest jednym z głównych graczy w uniwersum Gwiezdnych Wojen, i zawsze był moim ulubieńcem. Jak to jest bawić się tak ciężkim czarnym charakterem jak on?

O: On ma swój określony styl i postawę, co czyni pisanie go zarówno łatwiejszym jak i trudniejszym (jak większość mocno określonych postaci). Trzeba wyważyć, by być wiernym charakterowi postaci, ale też uczynić ją spontaniczną i oryginalną. Jednakże, Steve uważa, że Xizor został sprawiedliwie potraktowany, a jeśli ktoś miałby się czepiać...

P: Wraz z wciągnięciem do książki Dasha Rendara, postać neutralną moralnie, oraz potężnej organizacji przestępczej jaką jest Czarne Słońce, otrzymaliśmy powieść sensacyjną w kosmosie. Jesteś fanem tego gatunku? Czy mam rację? Czy nie dokładałeś ciągle jakiś elementów zbrodni do tej opowieści?

O: Tak. Maya i ja mieliśmy umowę z Del Rey i LFL, tak by ta książka była skierowana do szerszej publiczności.

P: A jaki jest twój następny projekt w kolejce? Pracujesz nad czymś, czym chciałbyś się pochwalić?

O: Mam sporą liczbę interesujących projektów w kolejce. Z Neilem chcemy zrobić kilka sequeli Interświatu, ale też produkuję film noir o wampirach, który napisałem. Plus podpisałem kontrakt na trzeci film z trylogii bazującej na Space Patrol, serialu SF z dawnych czasów. Taki Star Trek z lat 50. Marc Zicree produkuje reboot pod tytułem „Space Patrol: Millennium”. Powinno być ciekawie.
KOMENTARZE (3)

Wywiad z Jennifer Heddle

2011-11-30 17:14:29

Jennifer Heddle to nowa redaktora w Lucas Licensing, która zastąpiła na tym stanowisku Sue Rostoni. Niedawno na stronie wydawnictwa Del Rey pojawił się krótki wywiad z Jennifer.

P: Ile miałaś lat, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś po raz pierwszy Gwiezdne Wojny i który z filmów jest twoim ulubionym?

O: Najpierw zobaczyłam „Nową nadzieję” latem 1977. Miała trochę ponad pięć lat. Pamiętam jak rodzice wpierw poszli sami na ten film, by się upewnić że jest dobry dla mnie. Inne wspomnienie to jak bawiłam się potem na naszym basenie w ogródku, udając że jestem na Gwieździe Śmierci a ona wybucha. Znaczyłoby to, że uważałam się za imperialną, ale dlaczego, nie mam pojęcia. A mój ulubiony film to „Imperium kontratakuje”, i to nie tylko ze względu na moje długoletnie wzdychanie do Harrisona Forda. To film, w którym wszystkie aspekty idealnie się zgrywają, scenariusz, aktorstwo, reżyseria, czy muzyka Johna Williamsa, najlepsza w serii.

P: A kiedy zaczęłaś czytać książki Star Wars? Która jest twoja ulubiona, może jakaś seria?

O: Zaczęłam czytać książki Star Wars, gdy wyszedł „Dziedzic Imperium”. Potem czytałam większość tego, co wydał Bantam, ale odpuściłam sobie na krótko przed Nową Erą Jedi. Myślę, że jedną z przyczyn zatrudnienia mnie przez Lucasfilm, było to, że jestem wygasłą fanką EU i mogę wnieść świeżą perspektywę dla serii. A wybór ulubionej książki, jest ciężki zważywszy na to ilu nie przeczytałam. Myślę, że „Nowa Rebellia” Kristine Kathryn Rusch to jedna z naprawdę dobrze zrobionych książek. A z nowszych to uwielbiam „Zjawę z Tatooine” Troya Denninga, także dlatego że jestem wielką fanką Hana i Leii. Jeszcze nie jestem pewna co do „Revana” Drew Karpyshyna, ale bardzo mi się podobał.

P: Jakie wydarzenie w EU miało na ciebie największy wpływ jako czytelnika?

O: Znów ciężko odpowiedzieć. Może śmierć Chewbaccy, zwłaszcza, że jak się o tym dowiedziałam to przestałam czytać książki. Powiedziałam wtedy „Basta, to dla mnie za dużo”, teraz muszę odszczekać swoje słowa, zwłaszcza że powstało w między czasie wiele wspaniałych historii.

P: Czy LucasBooks i Del Rey będą kontynuować 9-ksiażkowe serie, czy raczej odpuścicie sobie dłuższe opowieści, koncentrując się na pojedynczych książkach, dylogiach i trylogiach?

O: Myślę, że bezpiecznie jest powiedzieć, że w najbliższej przyszłości odpoczniemy sobie od dłuższych serii, dając czytelnikom czas na wytchnienie. Ale nigdy nie mów nigdy. W końcu Yoda mówił, że przyszłość w ciągłym ruchu jest.

P: Czy w przyszłości planujecie bardziej zintegrować powieści z serialem „The Clone Wars”?

O: Myślę, że wraz z ewolucją kanonu „Wojen Klonów”, ciąży na nas odpowiedzialność. Musimy się upewnić, że wszystko pasuje do siebie, ale również musimy iść naprzód. Ale jeśli pytasz o to czy będą kolejne książki w okresie Wojen Klonów, to jeszcze nie podjęliśmy decyzji.

P: W roku 2009 dzięki „Szturmowcom śmierci” w EU pojawiły się horrory. Teraz, 27 listopada wraz z „Shadow Games” będziemy mieć też thriller. A jaki jest twój ulubiony gatunek, i czy będziesz skłaniać się ku zwiększeniu ilości konwencji w Gwiezdnych Wojnach?

O: Moim ulubionym gatunkiem jest fantasy, a łączenie jej z Gwiezdnymi Wojnami byłoby interesujące. Nie tak trudne, jak się o tym pomyśli, zwłaszcza że cały świat odległej galaktyki pozbawiony techniki byłby czystą fantasy. Zawsze uznawałam klasyczną trylogię jako kosmiczne fantasy, a nie SF.

P: A co myślisz o pełnym reboocie EU?

O: Osobiście? Myślę, że skoro DC i Marvel potrafią to i my damy radę. Lubię alternatywne historię. Ale akurat to nie jest władna podejmować takiej decyzji.

P: Wspomniałaś na Twitterze, że będziesz uczestniczyć w corocznym konkursie nocnych pytań Lucasfilmu. Masz jakieś asy w rękawie, jeśli chodzi o Gwiezdne Wojny? O słabości nie pytam, na wypadek gdyby, któryś z konkurentów to przeczytał.

O: Wspaniałe pytanie. Moje mocne strony to prawdopodobnie wszystko, co jest związane z adaptacjami klasycznej trylogii, imiona, dialogi itp. Czytałam je (zwłaszcza Imperium) ciągle i ciągle. To oczywiście było w czasach przed DVD, w sumie nawet przed VHS. Miałam tylko te książki. A moja wersja Imperium zaczęła się rozpadać od częstego czytania.

P: A czy zaskoczyły cię jakieś dziwne rytuały w Lucasfilmie o których możesz rozmawiać?

O: Najpierw kazali mi zbudować miecz świetlny, potem zesłali w podziemia Lucasfilmu bym zmierzyła się z rankorem. A poważnie, wszyscy są tu bardzo mili i wiem, że to najnudniejsza odpowiedź jaką mogę wam dać. Przepraszam.

P: A możesz zdradzić jakie rady dała ci Sue Rostoni?

O: W sumie to jeszcze nigdy z nią nie rozmawiałam. Mam nadzieję, że to się zmieni w przyszłości. Na razie muszę polegać na tym, by przejść się do fontanny z Yodą przed siedzibą Lucasfilmu, co powinno być moją dawką zen.


KOMENTARZE (33)

Wywiad z Drew Karpyshynem

2011-11-29 19:27:01 RI

Na stronie wydawnictwa Del Rey pojawił się kolejny wywiad, tym razem z Drew Karpyshynem, autorem niedawno wydanej za oceanem powieści The Old Republic: Revan.

P: Napisałeś również kilka powieści z uniwersum Mass Effect. Uważasz się za zapalonego gracza? Jeśli tak, to jakie gry ci się podobają?

O: W ciągu ostatniej dekady nie miałem szansy grać w gry. Pomiędzy moją pracą w BioWare, moimi powieściami i grą w golfa nie mam dużo wolnego czasu. Może grałem w 6 gier w ciągu ostatnich 5 lat.

P: Revan jest Jedi, który stał się Sithem a potem przeszedł na Jasną Stronę. Jak podszedłeś do pisania tej powieści z tak skomplikowanym bohaterem? I w jaki sposób te dwie filozofie wpływają na jego wybory?

O: Myślę, że Revan odrzuca ekstremizm obu tych filozofii. Stara się kroczyć ścieżką między jasnością a ciemności, widząc ich dobre i złe strony. Gdy pracowałem nad serią o Banie, chciałem ukazać niektóre elementy ciemnej strony jako pozytywne, choćby wagę indywidualności czy mierzenie się ze swoim potencjałem. Oczywiście gdy stają się one bardziej ekstremalne, potrafią zawrócić w głowie i stajesz się złym. Ale to samo można powiedzieć o wielu elementach filozofii Jedi. Wyzbądź się wszelkich emocji ze swojego życia, stań się całkowicie racjonalnym, a staniesz się też kimś chłodnym, samotnym i niedostępnym. Revan wybiera sobie różne elementy, tworząc własny moralny kodeks i myślę, że to jest w nim interesujące.

P: Chciałbyś powrócić do opowieści o Darth Zannah i Darth Cognus?

O: Chciałbym kontynuować tę serię, a ci którzy czytali Bane’a wiedzą, że zostawiłem kilka otwartych wątków w tej opowieści. Na razie nie ma planów by pisać książkę o Banie czy Zannah, ale seria była popularna więc nie zdziwiłbym się, gdyby zdecydowano coś do niej dopisać.

P: Możesz nam coś powiedzieć o kolejnej książce związanej z TORem, którą piszesz. Tej przewidzianej na jesień 2012.

O: Nie mogę za dużo powiedzieć, poza tym, że będzie się dziać po wydarzeniach z gry.

P: Jednym z często krytykowanych elementów „The Old Republic”, jest to, że technologia za bardzo przypomina tę z Oryginalnej Trylogii. Co o tym sądzisz? Czy technologia sprzed 4000 lat powinna być prymitywna w porównaniu z tą z ANH?

O: To kwestia konwencji w uniwersum, które osiągnęło technologiczny konsensus. Oni mają napęd nadświetlny od 20 tys. lat, a to prawdopodobnie technologia którą najtrudniej zbudować. Więc jeśli potrafią podróżować między systemami w przeciągu dni i godzin, wszystko inne - broń, pojazdy itp. też powinno być zaawansowane. Rzeczy mogą stawać się szybsze i bardziej wydajne, ale technologia już niewiele się zmieni.

P: Co twoim zdaniem jest bardziej interesujące, Bractwo Ciemności, czy Zasada dwóch?

O: Oczywiście będę tu trochę stronniczy, ale lubię dynamikę Zasady dwóch. Bractwo Ciemności to typowa organizacja, armia. To już nie raz widzieliśmy. Zasada dwóch jest unikalna, ponieważ celem mistrza jest znalezienie takiego ucznia, który go pokona i zajmie jego miejsce. To wprowadza pewien element samopoświęcenia do dość samolubnej filozofii, a my widzimy pewne napięcia między tymi dwoma aspektami.

P: W „Revanie” pokazałeś głównego bohatera, który odchodzi od zasad Jedi, mógłbyś jakoś wyjaśnić jego drogę?

O: Jedi są ograniczeni w swoich relacjach i zobowiązaniach, co dla mnie jest trochę nierealistyczne. To prowadzi do tego, że indywidualne postaci stają się zimne i niesympatyczne. W Imperium, Yoda powiedział Luke’owi by zignorował cierpienia swoich przyjaciół i zajął się nauką, ale Luke zignorował taką radę, dzięki czemu pokonał ostatecznie Imperatora, również dzięki osobistemu przywiązaniu Vadera do swego syna. Więc nie mogę sobie nie zadawać pytania, co by było gdyby Luke posłuchał złych rad Yody, czy cała saga skończyła się inaczej?

P: Darth Bane i Revan mieli pojawić się w „The Clone Wars” w odcinku „Ghosts of Mortis”. Co sądzisz o takich pojawieniach się twoich postaci w późniejszych erach?

O: Bardzo chciałbym zobaczyć Bane’a czy Revana w innych dziełach. Wiem, że wszyscy pracujący przy Gwiezdnych Wojnach respektują postaci, których nie stworzyli, więc nie miałbym się czym martwić. Ale byłoby to ciekawe, by móc ukazać te postaci ludziom, którzy jeszcze ich nie znają, może by ich to zaciekawiło i zmusiło do przeczytania książek, co oczywiście jest dobre.

P: A co twoim zdaniem Darth Bane myśli o Darthie Sidiousie jako dziedzicu zakonu Sithów?

O: Moja całkowicie nieoficjalna opinia jest taka, że byłby rozczarowany Sidiousem. Mam wrażenie, że Imperator nie był zainteresowany znalezieniem kogoś na swoje miejsce, raczej myślał by rządzić wiecznie. Złamał zasadę dwóch wielokrotnie, Maul pracował dla niego, gdy zaczął szkolić Dooku, a gdy Vader był jego uczniem, próbował rekrutować Luke’a. W EU mamy jeszcze sporo innych informacji, o tym, że uczył inne istoty posługiwać się Ciemną Stroną. Zmienił zasadę dwóch w coś, czego nawet Bane by nie rozpoznał. Dlatego jakby zapytać Bane’a, pewnie powiedziałby, że to właśnie dlatego Imperator przegrał.
KOMENTARZE (14)

Roffman o siłach i słabościach marki Gwiezdnych Wojen

2011-10-20 21:09:15

Marketing Week przeprowadziło niedawno wywiad z Howardem Roffmanem, na temat siły i słabości marki Gwiezdnych Wojen. Roffman jest szefem Lucas Licensing, firmy która w przeciągu trzydziestu lat działania, odpowiada za przychód przeszło 20 miliardów dolarów. Firmy, która zatrudnia tylko kilka osób. A sprzedaje głównie Gwiezdne Wojny.

P: Co robicie, by marka Gwiezdnych Wojen była atrakcyjna dla nowego pokolenia?
O: Jednym z najmocniejszych elementów marki Star Wars jest jej ponadczasowość. Rodzice bardzo chętnie wprowadzają w świat sagi swoje dzieci, pokazując im filmy. Ale z drugiej strony ważne jest to, by historia się rozwijała, choćby dzięki Wojnom Klonów.
Pracujemy nad drugim animowanym serialem, który ma mieć ujęcie komediowe. Rozwijaliśmy też serial aktorski. To było ambitne wyzwanie, ale nie udało nam się stworzyć możliwości produkowania odcinków o kinowej jakości przy telewizyjnym budżecie.
Gry komputerowe także są bardzo ważne dla nowego pokolenia. Jesteśmy mocno obecni w sieci. Ale świat cyfrowy to nie wszystko, mamy ponad 100 książek, które wydajemy od lat 90. Rozwinęliśmy mocno opowieść, ponad to, co ukazano w filmach.

P: Czy sektor sieciowy to dobre droga rozbudowy opowieści, zwłaszcza gdy już filmy się skończyły?
O: Głównie przez swoją naturę cyfrowe media, choć podobnie jest z grami czy literaturą, dają większą możliwość rozbudowania nowych postaci, opowieści i sytuacji. Jeśli spojrzymy na The Old Republic, to okaże się, że stworzyliśmy całkowicie nową mitologię Gwiezdnych Wojen, osadzoną tysiące lat przed filmami. I w dodatku skoncentrowaną na dorosłych odbiorcach. To poważna gra w stylu World of Warcraft. Mamy tam zarówno Jedi, Republikę jak i Imperium, które są podobne do tego co znamy, acz szczegóły są nowe. To nie jest obszar, w którym chcemy umieścić mnóstwo produktów, ale z czasem będziemy rozwijać sprzedaż w wielu powiązanych obszarach. Gry sieciowe to zaawansowana dziedzina, która nie ogranicza nas do jakiejś konkretnej grupy wiekowej czy demograficznej. To nowe media, które pozwalają nam masowo dotrzeć do odbiorców w różne sposoby, więc podejmujemy różne inicjatywy ztargetowane na różne segmenty.
Z innych rzeczy, bardziej przeznaczonych dla dzieciaków wydaliśmy niedawno Lego Star Wars 3 i mamy naszą grę sieciową, która jest bardzo popularna wśród dzieci, mimo, że nie podchodzi starszym odbiorcom. Zresztą oni nigdy nie byli naszym odbiorcą w tym przypadku.



P: Czy różnorodność odbiorców Gwiezdnych Wojen jest problematyczna?
O: Tam gdzie możemy, staramy się tworzyć rzeczy odpowiednie dla danych grup wiekowych. Jeśli robi się figurkę, trzeba się upewnić, że sześciolatek będzie mógł się nią wspaniale bawić, a jednocześnie będzie ona mogła zainteresować trzydziestoletniego kolekcjonera. Oczywiście mamy też inne produkty dla kolekcjonerów, które powstają na bazie innych kryteriów.

P: W jaki sposób uznajecie, że dany produkt jest odpowiedni dla marki Gwiezdnych Wojen?
O: Pracując z marką od dawna, wyrabia się pewne intuicyjne wyczucie. Chodzi zarówno o ogół jak i szczegóły. Są oczywiście ogólne wskazówki, ale one zależą od kategorii produktu. Jeśli weźmiemy powieści, najważniejsza jest spójność z uniwersum, tak by stanowiło to jedną wielką, zgrywającą się ze sobą fantastyczną opowieść. Ale już przy T-shirtach mamy większe pole manewru, możemy być satyryczni czy śmieszni, możemy przekazywać różne emocje.
Chętnie wspomagamy też parodie Gwiezdnych Wojen. Przy wydaniu Blu-ray pracowaliśmy z twórcami Family Guya, Robot Chickena i innymi twórcami komiksów, filmów, pisarzami, scenarzystami, by uczcić Gwiezdne Wojny. Wykorzystując tę nowoczesną mitologię wspieramy popkulturę, a to daje nam przede wszystkim większą możliwość wspólnej zabawy.

P: Czy maczasz palce w reklamowaniu produktów?
O: Tak, jeśli mowa o całościowych planach marketingowych. Musimy być pewni nie tylko, że dany produkt jest dobrze reklamowany, ale też że nie kłóci się to z naszymi innymi inicjatywami pod marką Gwiezdnych Wojen. Potem współpracujemy blisko ze sprzedawcami na całym świecie, by mieć pewność, że nasze programy są dobre. Staramy się definiować styl i kierunek, wskazywać choćby jak powinny wyglądać opakowania.

P: A możesz opisać jak Lucas Licensing radzi sobie z produktami o międzynarodowym zasięgu?
O: Rdzeń zespołu to 32 osoby, ale mamy też naszych agentów na całymświecie, to ważne by zarządzać licencjami na poziomie lokalnym. Współpracujemy z firmami takimi jak Hasbro, Lego czy Atari, ale wszystkie ostateczne akceptacje są robione w naszej siedzibie w San Francisco. To znaczy, że procesujemy olbrzymią ilość zatwierdzeń produktów, kampanii czy strategii marketingowych.

P: A w jaki sposób dbacie o utrzymanie przestrzegania praw własności intelektualnej?
O: Mamy mocny i dość agresywny program ochrony naszej własności, a także wszystkiego co na co mamy znaki towarowe czy prawa na całym świecie. Współpracujemy z adwokatami na całym świecie, a także utrzymujemy relację z urzędami celnymi na większości rynków. Na szczęście mamy też wielu oddanych fanów, którzy donoszą nam, gdy zobaczą jakieś nieprawidłowości.

P: A czy ściganie podróbek nie jest trudniejsze w sferze cyfrowej?
O: To rzeczy, które są trudne dla policji. Piractwo filmowe rozprzestrzeniło się w sieci, a my pracujemy z FBI i innymi służbami cały czas. Przemysł sieciowy jest bardzo poważny. To nie tylko filmy, ale też gry, których wyprodukowanie nie jest w cale takie tanie. Ścigaliśmy za nielegalne kopie gier.
KOMENTARZE (0)

John Ostrander i Jan Duursema o ''Dawn of the Jedi''

2011-10-19 22:08:56 ComicBookResources.com

W trakcie tegorocznego Comic Conu John Ostrander i Jan Duursema udzielili wywiadu stronie CBR.com na temat niedawno zapowiedzianej serii pt. "Dawn of the Jedi". Oryginał w języku angielskim znajdziecie w tym miejscu. Przypominamy, że pierwszy numer nowej serii ma się ukazać 1 lutego 2012 roku.

CBR News: John, zacznijmy od początku – jak byś opisał historię, którą opowiadasz w „Dawn of the Jedi” i gdzie jest jej miejsce w Expanded Universe?

John Ostrander:
„Dawn of the Jedi” jest epickie w swoim własnym zakresie i ma swój własny sposób opowiadania. Komiks jest umieszczony w gwiezdnowojennym Expanded Universe, ale został zrobiony tak, by osoby, które oglądały tylko filmy też mogły się połapać o co chodzi. To co zrobiliśmy jest naprawdę ekscytujące, zadaliśmy sobie pytania i znaleźliśmy odpowiedzi. Na przykład, na początku było ustalone, że najlepsi filozofowie, kapłani, naukowcy i wojownicy galaktyki spotkali się na Tythonie zanim Zakon Jedi oficjalnie powstał. Więc, to mogło być trudne, ze względu na to, że podróże nadprzestrzenne nie były zbyt popularne w tamtych czasach, i ponieważ Tython leży w Głębokim Jądrze – miejscu trudnym do podróży nawet w „nowoczesnych ” czasach. Więc pierwszym pytaniem jakie ja i Jan sobie zadaliśmy było – jak oni się tam dostali? I dlaczego Tython?

Początkowo było również ustalone, że miały miejsce Wojny Mocy, rozpoczynające się w 25.793 BBY i trwające dekadę. Pod koniec wojny pewien proto-Jedi pozostawił planetę przez Kataklizm Mocy i wylądował na Ossusie 730 lat później. Więc używamy – czasem wyjaśniając i interpretując – istniejące materiały, by opowiedzieć prawdę jak powstali Jedi. Myślę, że każdy będzie niesamowicie zainteresowany jak to wszystko się zaczęło.

Dla tych którzy się już trochę orientują w przeszłości Gwiezdnych Wojen, „Dawn of the Jedi” będzie miał pogłos i wiele chwil „Aha!” gdy osoby czytające rozpoznają niektóre elementy i zobaczą jak je wykorzystaliśmy.

Opowiadasz historię, która dzieje się na początku Zakonu Jedi, i wspomniałeś o Wojnach Mocy. Kiedy dokładnie historia opowiadana w „Dawn of the Jedi” ma miejsce?

Ostrander:
Akcja rozpoczyna się, gdy czuli na Moc zbierają się na Tythonie w 36.453 BBY. Potem przyśpieszamy do momentu, gdy system Tethon jest skolonizowany. Wydarzenia serii nabierają tempa kiedy dochodzimy do Wojen Mocy w 25.793 BBY.

Wierzę, że będą tam historie dotykające tematów, które miały miejsce przed Jedi, ale wygląda na to, że akcja będzie się toczyła, kiedy Zakon Jedi tworzył się po raz pierwszy. Czy jest jakieś szczególne wydarzenie, dzięki któremu to uformowanie się Zakonu miało miejsce?

Ostrander:
W „Dawn of the Jedi” są dwa główne wydarzenia. Pierwszym z nich będzie spotkanie się czułych na Moc na Tythonie.

Drugim jest rozpoczęcie dzielenia się Zakonu na zwolenników Jasnej i Ciemnej Strony. Będzie to się działo, kiedy inne gatunki zaczną wkraczać do systemu Tython krótko przed rozpoczęciem Wojen Mocy.

Aktualne informacje wskazują, że w „Dawn of the Jedi” miecze świetlne jeszcze się nie pojawiły. Jak Zakon Jedi, lub ich religia wygląda w tym punkcie historii?

Ostrander:
To jest wielkie zagubienie kultury Jedi, gwiezdnowojenna Atlantyda. Kiedy wiele zasad zostało ustanowionych, osoby uczące się Mocy na Tythonie jeszcze nie stały się Jedi. W tej chwili są Je`daii, to termin z Dai Bendu oznaczający mistyczne centrum. Później to będzie zmienione na Jedi. Je`daii zostali sprowadzeni na Tython, planetę silną w Mocy, z całej galaktyki i spędzili tysiąclecia na studiowaniu Mocy, próbując znaleźć swoje miejsce w połączeniu z nią. To nie znaczy, że spędzili cały czas na cichej medytacji. Je`daii są aktywnie połączeni z Mocą, używając siły medytacji ruchowej w życiu codziennym. Nadal odkrywają wiele rzeczy na temat Mocy i siły jaką im ona daje, eksperymentując z różnymi aspektami Mocy, czasami zapomnianymi, bądź zakazanymi (niekiedy celowo) dla późniejszych Jedi. Oni uczyli się na błędach swoich poprzedników Je`daii – niektórych poważnych, naprawdę poważnych błędach.

Je-daii nie widzą podziału na Jasną i Ciemną Stronę; zamiast tego wierzą, że jest potrzebna równowaga pomiędzy tymi stronami. Je`daii są jak Tytani w greckiej mitologii, którzy przybyli przed bogami. Są istotami posiadającymi wielką moc i zdolności, ale nie całkowitą wiedzę. Walczą z ideą równowagi w Mocy i wiedzą, że bycie poza równowagą wpływa na ich siłę i planetę Tython.

Co to znaczy w tym okresie być Jedi – lub Je`daii?

Ostrander:
Je`daii byli na Tythonie przez dziesięć tysięcy lat. By pokazać to z innej perspektywy, to tak jakby nas przenieść do neolitu byśmy zaczęli wszystko od początku. Dziesięć tysięcy lat temu tygrysy szablozębne zaczęły ginąć. Dziesięć tysięcy lat to dużo czasu.

Być Je`daii oznacza łączyć się z Mocą w każdym aspekcie życia. Były cztery poziomy do osiągnięcia, rozpoczynając od Padawana, lub ucznia. Po pewnym czasie zostawało się Podróżnikiem Je`daii, podróżującym z świątyni do świątyni na Tythonie, powiększając wiedzę i umiejętności. Następny poziom to Zwiadowca Je`daii. Mógł on podróżować przez Osiadłe Światy, czasami na prośbę ich rządów, a czasem nie. Będąc zwiadowcą szedłeś tam gdzie mówiła ci Moc – często rządom niektórych światów to się nie podobało. Ostatnim poziomem byli Mistrzowie, włączając w to Mistrzów świątyń.

Czy Sithowie, albo inni słudzy Ciemnej Strony już powstali w tej erze?

Ostrander:
Mamy Sithów, ale jest to rasa Sithów, a nie sekta. Są członkami rasy Sithów zabranymi z Korriban na Tython. Nie oczekujcie, że będą źli. Dopiero później Mroczni Jedi przybyli na Korriban i podbili tamtejszą rasę Sithów, zabierając ich dom w imieniu Zakonu. Będą tacy, którzy znajdą się za blisko Ciemnej Strony, ale będą oni odrzuceni przez Je`daii poza równowagę. Ci, którzy upadną zostaną wygnani na księżyce Tythonu dopóki nie znajdą drogi do równowagi. Ci którzy będą za bardzo po Jasnej Stronie też będą odrzuceni na inny księżyc Titanu, dopóki nie znajdą drogi do równowagi.

Potem są Rakatanie.

Dla tych, którzy nie wiedzą, Rakatanie pierwszy raz pojawili się w grze „Knights of the Old Republic”, i są paskudami. Rakatanie skupiali się na Ciemnej Stronie Mocy i używali jej w ich technologii – w tym hipernapędach. Bezkresne Imperium Rakatan przechodziło przez wiele planet z różnych sektorów galaktyki. Zwykle to były światy „bogate w Moc”. Jan i ja jesteś zafascynowani Rakatanami, ale również mieliśmy kilka pytań. Na przykład „Jak Rakatanie znaleźli te światy?”. Znaleźliśmy kilka odpowiedzi, które zachęciły nas do odkrycia Rakatan i ich kultury. Są paskudnymi naukowcami. To robi z nich ciekawych bohaterów.

Era „Dawn of the Jedi” jest umiejscowiona przed stworzeniem Republiki Galaktycznej. Jak wygląda teraz organizacja rządząca?

Ostrander:
Republika została stworzona w 25,053 BBY, czyli 740 lat po opuszczeniu Tythonu przez Je`daii i tylko dekadę po tym jak wylądowali na Ossusie. Więc nasza historia tylko trochę wyprzedza Republikę. W erze „Dawn of the Jedi”, rakatańskie Bezkresne Imperium było dość aktywne w galaktyce. Mieli możliwość podróży nadprzestrzennych i używali tego do podbijania kolejnych planet w Głębokim Jądrze takich jak Byss.

Dla naszej historii ważniejszy niż sytuacja w galaktyce jest system słoneczny Tython. Pamiętajcie, że dostanie się do, bądź z – lub nawet nawigacja dookoła – Głębokiego Jądra jest bardzo trudne. Jednak Gwiezdne Wojny mają historię swoich bohaterów, podróżujących po wielu miejscach oraz planetach i poznających wiele kultur oraz społeczeństw.

Skupiliśmy się na systemie Tython. W ciągu 10.000 lat od kiedy Je`daii wylądowali na Tythonie, ich potomkowie opuścili Tython i rozwinęli wiele planet i księżyców, znanych jako Osiadłe Światy. Jan i ja włożyliśmy w to wiele serca i stworzyliśmy nowe potencjalne miejsca dla naszej historii. Oczywiście nie użyjemy ich wszystkich, ale wiemy czym są i znamy ich historię, więc mamy miejsca, w których seria może zagościć.

Tą erę uważamy za gwiezdnowojenną mitologię. Kim są główni bohaterowi serii? Kim są nasi herosi i przeciwko komu będą walczyć?

Ostrander:
Pewnie fani „Legacy” pamiętają, że lubimy używać wielu bohaterów i miejsc w naszych historiach. Tutaj nie będzie inaczej. Mamy Je`daii i nie-Je`daii. Mamy szeroki wachlarz możliwości (nie ma Gwiezdne Wojny bez dużej ilości obcych ras) i wyboru bohaterów.

W centrum akcji jest trójka młodych Podróżników Je`daii. Shae Koda jest płci żeńskiej i pochodzi z Dathomiry; jej rodzice zostali zabici przed początkiem naszej historii w wydarzeniu zwanym Wojną Despotyczną. Shae jest młoda, odważna, niespokojna, nierozważna i troszeczkę lekkomyślna. Z nieustanną ciekawością, dotyczącą wszystkiego, nie akceptuje niektórych rzeczy i nie boi się zadawać pytań, nawet na tematy zabronione.

Sek`nos Rath jest młodzieńcem rasy Sith. Urodził się u Je`daii, którzy byli w sektorze dyplomatami. Zyskał potęgę dzięki babci i dziadkowi, którzy oboje byli Mistrzami Je`daii. Lubi przygody. Jest hałaśliwy, śmiały i kochający zabawy – prawdziwy przyjaciel. Kocha również bronie i kobiety każdej rasy. Sek`nos jest uroczy, ale również pędzący; Sek`nos chce dokonać niesamowitych rzeczy.

Tasha Ryo jest Twi`lekańską kobietą. Jej ojciec (nie-Je`daii) nazywa się Baron Volnos Ryo, jest lordem klanu na planecie Shikaakwa, a jej matka, Kora Ryo, jest mistrzynią Kaleth, Świątyni Wiedzy Je`daii. Tasha jest bardzo skupiona i empatyczna, próbuje zrozumieć jaka jest jej rola w tym co robi. Tasha woli nie używać broni, dzięki „pustej ręce” doskonali techniki używania Mocy w ataku i obronie. Jest często rozdarta pomiędzy obowiązkami wobec matki i Je`daii oraz wobec ojca i swojego klanu.

W centrum akcji będzie też Xesh – tajemniczy i potężny, zwany Ogarem Mocy. Jego przybycie na Tython łączy się z większą częścią wydarzeń w serii. Ale mówienie teraz o nim zbyt wiele może wyjawić szczegóły na temat serii. Chcę, by czytelnik sam odkrył jego postać w komiksie.

Będzie jeszcze bardzo wielu bohaterów, by urozmaicić historię, takich jak Twi`lekański Zwiadowca Hawk Ryo, Mistrz Akar Kesh, Rakatanin Predor Skal`nas, Trill, i Je`daii Daegen Lok.

Pytanie dla Jan: Co Cię natchnęło do stworzenia wyglądu nowych bohaterów w nowej serii? Będą tam jakieś szczególne cechy, które chciałaś nam pokazać?

Jan Duursema:
Jak w każdej nowej serii, pierwszym celem było stworzenie bohaterów – bohaterów, których będziesz chciał od razu rozwinąć. W „Legacy” i „Republic” łatwo było wykorzystać istniejące już materiały i dopasować je do naszych celów. Z „Dawn of the Jedi” było już trochę trudniej. Mieliśmy z tym spore kłopoty i przez jakiś czas błądziliśmy. Ale kiedy John i ja rozpoczęliśmy opracowywać szczegóły serii, wymyślanie postaci stało się o wiele łatwiejsze.

Tworzenie Je`daii jest dość zwodnicze. Dzięki czemu Jedi jest Jedi? Dla mnie to miecz świetlny i szata. W tych czasach Jedi nadal używają broni z ostrzami. Mają również szaty. Nie chciałam im dawać tradycyjnych strojów, takich jakie późniejsi Jedi nosili. Zamiast tego chciałam ich ubrać w coś innego, żeby rzeczywiście wyglądali jak poprzednicy. Ten strój będzie strojem treningowym, ale będzie można w nim chodzić również na formalne okazje. Jeśli chodzi o strój codzienny to Je`daii są bardzo zindywidualizowani, a ich stroje często współgrają z charakterem.

Kontynuując ten temat, jak tworzyłaś wygląd technologii i różnych planet, jakie czynniki musiałaś rozważyć, by to wyglądało na wczesny wiek. Jakbyś to porównała z procesem nad „Legacy”, które działo się w przyszłości?

Duursema:
Gdy tworzyłam „Legacy” to patrzyłam w przyszłość. Mogłam pracować na istniejących projektach, zmieniać istniejące statki, budynki, czy bronie. To jedna z rzeczy, jaką zawsze kochałam w „Gwiezdnych Wojnach” – każdy przedmiot ma swoją historię. Było jeszcze oczywiście wiele technologii, z którymi się musiałam sama od początku zmierzyć.

W „Dawn of the Jedi” miał miejsce proces postarzania statków, świątyń, broni i całej reszty. Próbowałam sobie wyobrazić projekty, z których mogły później powstać technologie, jakie powstały. Są statki powietrzne i wiele, wiele innych pojazdów. Sterowce mają prawo występować w tej epoce. Je`daii mają myśliwce Pteron, nazwałam je tak, gdyż przypominały mi Pterozaury. To są szybkie pojazdy – uzbrojone.

Niektóre technologie, takie jak statki-piramidy Tho Yor są tak starożytne, że wyglądają jak kamienie. Są one oczywiście w pewnym sensie rodzajem starożytnej obcej technologii. Ustawienia świątyń zmieniają się wraz ze stylem, niektóre są bardziej zaawansowane, a inne mniej. Je`daii starają się żyć w równowadze ze swoim światem, Tythonem, więc starałam się, by ich przekonania wpływały na wygląd świątyni.

„Dawn of the Jedi” pociągnął za sobą coś więcej, niż tworzenie samej technologii. John i ja musieliśmy się zastanowić jakie planety chcemy, by były w systemie Tython. Te światy bardzo się od siebie różnią. Od Ziemio-podobnych to gorących planet z jaskiniami i grotami, po zimne, ośnieżone światy. Umieściliśmy tam prawie wszystkie możliwe wersje. Mam nadzieję, że będziecie czytać tę serię – zabierzemy was w naprawdę ciekawe miejsca!

Jan wspomniała, że pochodzenie Jedi wiąże się z statkami-piramidami zwanymi Tho Yor. Czy tego typu maszyny już istniały w „Gwiezdnych Wojnach”, czy to będzie ich debiut? I co możesz nam o nich powiedzieć?

Ostrander:
Tho Yor są nowe w „Gwiezdnych Wojnach”. Jest to osiem wielkich statków, które przywiozły na Tython wrażliwych na Moc w 36.453 BBY. Jest jeszcze dziewiąty, większy Tho Yor, który okrywa świątynię Akar Kesh. Je`daii nie są pewni kto zbudował te statki, albo jaki był cel ich twórców, by przywieźć je na Tython. Na Tythonie jest dziewięć wielkich świątyń, źródeł kultury i wiedzy Je`daii. Każdej przypada jeden Tho Yor.

„Dawn of the Jedi” ponownie łączy drużynę twórców „Legacy”. Co sprawia, że wasza współpraca idzie aż tak dobrze?

Ostrander:
Więc, trochę już to robimy. Dziesięć lat! Każde z nas wnosi od siebie coś innego. I oboje kochamy „Gwiezdne Wojny” oraz opowiadać historie.

Duursema: Pomijając fakt, że praca z Johnem to zabawa, jestem święcie przekonana, że wytworzyliśmy wspólny umysł roju. Naprawdę nie mogłam się oprzeć pokusie opowiedzenia o początkach Zakonu Jedi. Praca z Johnem nad „Dawn of the Jedi” była niesamowita!


KOMENTARZE (15)

"Kinect Star Wars" - wywiad z Glennem Gregorym

2011-10-15 22:11:04 TheForce.Net

Choć konwent GamesCom już dawno za nami, do sieci dopiero niedawno wyciekł wywiad z jednym z twórców gry Kinect Star Wars, Glennem Gregorym. W większości mówi on o znanych już faktach odnośnie poruszania się rankorem lub ścigaczem, ale pojawiło się w nim także kilka informacji nie podawanych wcześniej przez inne źródła. Do najważniejszych należą te dotyczące gry w dwie osoby - w przypadku trybu Jedi Destiny drugi gracz będzie mógł dołączyć lub odejść od rozgrywki w każdej chwili (system podobny do tego z LEGO Star Wars), lecz w Podracing Mode będzie to trzeba ustawić przed wyścigiem. Ponadto dowiedzieliśmy się, że wcielając się w kierowcę podów będziemy zaczynali jako niewolnik, a uzyskamy swobodę dopiero po osiągnięciu dużych sukcesów na torach. Glenn wspomniał również, że w przyszłości możemy oczekiwać informacji o walce w przestrzeni kosmicznej.

Cały wywiad został udokumentowany na tym nagraniu:



Przypominamy, że Kinect Star Wars został przełożony i ukaże się najprawdopodobniej dopiero w 2012 r.

Temat na forum
KOMENTARZE (2)

Kolejne wieści na temat "The Old Republic"

2011-08-17 13:18:04 Ten Ton Hammer.com

Na rozpoczętym wczoraj konwencie GamesCom w Niemczech, redaktorzy serwisu Ten Ton Hammer przeprowadzili wywiad z jednym z twórców gry, Jamesem Ohlenem. Oto najciekawsze fragmenty:

- Gdy będziesz miał towarzysza, będzie on miał wyznaczoną rolę, owszem, będzie mógł awansować na wyższe poziomy i zyskiwać z każdym nowe umiejętności, ale to jest już zdefiniowane. Chcieliśmy, żeby postacie nie były tobą; ty ich nie kontrolujesz, są autonomiczne. Nie chcieliśmy więc, żebyś ty decydował jak mają się rozwijać.

- Będzie możliwość dawania im różnych broni i zbroi, tak jak głównej postaci. Powiedzmy, że jeśli postać towarzysza jest podobna do twojej, będziesz mógł dawać jej swoje stare i niepotrzebne ci przedmioty.

- Będziesz mieć też coś do zmieniania ich wyglądu. Na przykład, jeśli twoja towarzyszka jest niebieskoskórą Twi'lekanką, możesz chcieć, żeby miała zieloną skórę albo inny kształt twarzy. Będziesz mógł to zrobić przy pomocy odpowiednich "narzędzi", które będziesz miał ze sobą. Oczywiście nadal będzie mieć to samo imię i zdolności, ale można będzie całkowicie zmienić jej wygląd. Nie zrobilibyśmy tego w grze dla jednego gracza, ale powodem dla którego zrobiliśmy to w MMO, jest to, że nie chcemy, aby ludzie biegali z identycznymi towarzyszami.

Pytanie:

Ale czy będzie jakaś forma nazywania postaci w takich przypadkach, aby nie mieć towarzyszki imieniem Vette, a kolejna będzie się nazywać "Twilekańska Piratka #2002" albo "Vette 2" ?

- Kiedy będą z tobą, ich imiona nie będą się pokazywać. Będzie za to coś w stylu "Towarzysz Jamesa". Zdecydowaliśmy się na to, bo dzięki temu nie będzie wrażenia, że to nierealne. To lepsze niż to, że obaj będziecie widzieć napis "Vette" i pomyślicie sobie: "To głupie". Zadziwiające jaką różnicę robi coś takiego jak imię. A więc jak mówiłem, będzie to coś w stylu, że towarzyszka Richa jest czerwonoskórą Twi'lekanką a moja niebieskoskórą. W związku z tym mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że on też gra wojownikiem Sithów, ma taką samą historię i spotkał taką samą towarzyszkę. Chcieliśmy, żeby nie było to problemem dla graczy.

Pytanie:

Czy gracze będą mogli dzielić się przedmiotami między swoimi własnymi postaciami przez bank znajdujący się na tym samym serwerze a także wymieniać się między frakcjami, jak długo znajdują się na tym samym koncie?

- W tej chwili nie, będziecie musieli to robić przez maila, ale tylko jeśli jesteście w tej samej frakcji. Jest wiele powodów, dla których nie chcemy, żeby różne frakcje komunikowały się ze sobą.

Kłóciliśmy się ze sobą, że to nie jest tak jak w przypadku Hordy i Przymierza z "World of Warcraft". Wszyscy mówimy we Wspólnym, więc moglibyśmy na to pozwolić. Więc na krótko było to możliwe. Ale argumentem przeciwko było to, że ludzie często np. wyzywają graczy z tej drugiej strony. Pomyśleliśmy, że może nie byłoby to złe, ale zaczęliśmy testować z ludźmi z zewnątrz, potem zobaczyliśmy jak wyglądają zapisy rozmów i powiedzieliśmy: OK, to wyrzucamy. Nie chodzi tylko o przekleństwa, powiedzmy, że było powiedziane dużo rzeczy, które nie powinny być mówione. Zwykle nasi testerzy są bardziej dorośli, a jeśli oni tak robili, to pomyślcie sobie co byłoby jakby zostawić taką możliwość. Postanowiliśmy, że tego nie będzie i to kolejny powód, dla którego nie będziesz mógł wysyłać wstrętnych wiadomości do członków przeciwnej frakcji. Nieszczęściem jest to ludzka natura. Nagle członkowie Imperium zaczną wysyłać okropne wiadomości - i naprawdę myślę tu o okropnych rzeczach - więc chcieliśmy tego uniknąć.


- Będzie można używać statku jako przechowalni. Funkcja statku była przez nas testowana i usprawniana. Na przykład statek stawał się miejscem odpoczynku przez krótki czas, potem nie, a teraz rozważamy przywrócenie tej funkcji. Ale to będzie zależało od tego, co powiedzą gracze.

Jest wiele powodów, dla których można zrobić to inaczej. W sensie fikcyjnym ma to sens, ale jedną z rzeczy jaką chcesz robić w grach MMO jest możliwość stworzenia miejsca, gdzie gracze będą się spotykać. Zmagamy się z tym, że jeśli wszystko będzie dostępne na statku, ludzie staną się aspołeczni. Gracze będą zostawać na pokładzie i robić tam różne rzeczy. Ale z drugiej strony statek musi być naprawdę fajny.

Więc będą rzeczy, które będziesz mógł robić tylko na statku, np. zaglądać na mapę galaktyki, rozgrywać bitwy kosmiczne, rozmawiać z towarzyszami i rozwijać ich historie. Będą tam też banki i miejsce do tworzenia różnych rzeczy. Jak widać jest wiele rzeczy do zrobienia na statku. Jednak maili tam na razie nie ma. Ale nie jest to niemożliwe z punktu widzenia technicznego; to decyzja dotycząca wyglądu gry.


- Mamy najbardziej zaawansowaną minigrę ze wszystkich gier BioWare: walkę w kosmosie. To nasza "wielka minigra", i jest ona najbardziej głęboką i interesującą. Jest możliwość ulepszania statku, walka w kosmosie zawiera dużo taktyki, jest wiele różnych wyzwań i wygląda to naprawdę pięknie.

Ze wszystkich minigier, jakie zrobiliśmy, myślę, że ta najbardziej spodoba się graczom. Przyglądaliśmy się też na wszystkie inne możliwe minigry, jak np. pazaaka w KotORze, ale w tej chwili nie planujemy dawać ich do wykorzystania na statku. Nie, żebyśmy nie chcieli, nie możemy po prostu zmieścić wszystkiego w jednej grze, bo mamy ograniczone środki.


- Będzie można grać jako postać neutralna.

Dodatkowo na GC pokazano wczoraj fragment gameplaya związanego z flashpointem zwącym się Eternity Vault. Oto on:



Przypominamy, że wszystkie newsy związane z grą znajdziecie w naszej bazie danych.

Temat na forum.


KOMENTARZE (15)

LucasArts zapowiada poprawę

2011-06-02 17:48:29 MCV

Mniej więcej rok temu Paul Meegan został nowym szefem LucasArts, spółki odpowiedzialnej za produkcję gier spod znaku Gwiezdnych Wojen. Niedawno w swoim wywiadzie dla serwisu MCV stwierdził, że firma ma zająć się projektami nowych gier na wyższym poziomie - wytworzonych samodzielnie przez LucasArts (w przeciwieństwie do takich produkcji, jak The Old Republic studia BioWare czy Star Wars Kinect Microsoftu). Oto wypowiedź Meegana:

LucasArts to spółka o olbrzymim potencjale. Sądzę, że ludzie patrzą na nią i zastanawiają się, czemu ostatnimi laty nie powodziło jej się lepiej.
Lucasfilm posiada niektóre z najbardziej uwielbianych i potężnych marek w świecie rozrywki, mamy wierną społeczność fanów i ludzi uzdolnionych w każdej dziedzinie. Jesteśmy otoczeni przez zdumiewająco bystrych i kreatywnych ludzi u szczytu możliwości.
Przez ostatnie lata LucasArts nie zawsze czyniło dobrą robotę przy tworzeniu gier. Powinniśmy robić gry, które wyznaczałyby naszą średnią, które byłyby konkurencyjne dla najlepszych z naszego przemysłu, ale tego nie robimy. To musi się zmienić.
Naszym priorytetem jest tworzenie autentycznych, wciągających, dobrych jakościowo gier ''Star Wars''.


Fanom Gwiezdnych Wojen pozostaje ufać, że za słowami pójdą czyny.
KOMENTARZE (69)

Shelly Shapiro nadaje

2011-05-29 15:03:15

Forum oficjalnej zostało już zamknięte, a Sue Rostoni, która przez wiele lat informowała nas o nieoficjalnych nowościach, a nawet plotkowała, wylądowała na bruku internetowym, czasem tylko zaczepia się z wywiadami na różnych serwisach internetowych i to wszystko. Ale życie nie lubi pustki, więc jej miejsce postanowiła zająć Shelly Shapiro, a nową tubą został Facebook. Oto zapis pytań i odpowiedzi (tych na które ich udzielono, w dodatku w formie uporządkowanej względem Facebooka).

P: Czy książki Del Reya dojdą kiedyś do miejsca w czasie, w którym zleją się z komiksami z serii Dziedzictwo Dark Horse’a (autorstwa Johna Ostrandera i Jan Duursemy), w których występuje Cade Skywalker? I czy dostaniemy książkę o śmierci Luke’a Skywalkera, skoro już wiemy, że go w Dziedzictwie nie ma?

O: Nie wątpię, że kiedyś zapewne wypełnimy tę przestrzeń historią klanu Skywalker/Solo.

P: Czy będą jakieś kolejne Opowieści z...? Na przykład Nowej Ery Jedi, Wojen Klonów i innych opowiadań, których jeszcze nie zebrano?

O: Więcej Opowieści? Nie planujemy ich teraz, ale to nie znaczy, że ich nie będzie. Na razie planujemy jedynie zebraną kolekcję „Lost Tribe of the Sith”.

P: A myślicie może o powieści, w której pojawiliby się przemytnicy w stylu Hana, Chewie, Mary Jade, Talona Karrde’a czy innych?

O: Też ich lubię. Myślę, że rozważymy przygodowe powieści w przemytniczym stylu w przyszłości. A póki co nie zapomnijcie o „The Old Republic: Decedived”, gdzie jest świetna postać przemytnika.

P: A myślicie o nowych książkach z Wojen Klonów? Lub o jakiejś oryginalnej opowieści może nawet z Georgem Lucasem, który by się pod tym podpisał?

O: Nowe Wojny Klonów: możliwe. A seria sygnowana przez George’a Lucasa, to by było wspaniałe, ale wątpię czy to się wydarzy w jakiejś najbliższej przyszłości.

P: Saga na Blu-Ray pojawi się jesienią tego roku, czy Del Rey chce to wykorzystać marketingowo w jakiś sposób?

O: Oczywiście, mamy plany powiązane z wydaniem Blu-Ray (BD).

P: Czy możemy się spodziewać, że z okazji 20 rocznicy wydania „Ciemnej Strony Mocy” i „Ostatniego rozkazu” pojawi się podobne wydanie jak „Dziedzica Imperium”?

O: Chciałabym zrobić obie, ale myślę że o wszystkim zdecyduje rynek.

P: Czy jest możliwe, że powstaną kolejne książki z Eskadrą Łotrów i Widm po książce Aarona Allstona z 2012?

O: Absolutnie możliwe.

P: Mogłabyś zdradzić jakąś informację o następnej serii książkowej, już po „Fate of the Jedi”?

O: Nie mam bladego pojęcia! Mamy wiele innych pomysłów z którymi musimy się wcześniej uporać.

P: Czy zobaczymy więcej książek z Kerrą Holt? Lub więcej książek Johna Jacksona Millera (poza antologią „Lost Tribe of the Sith”)?

O: To jest możliwe, ale na razie nad niczym nie pracujemy.

P: Jakie masz przemyślenia na temat trylogii pisanej przez jednego autora, w stosunku do serii 9 powieści z trzema różnymi autorami, jak to było dotychczas?

O: Odstawiamy na trochę multiserie z wieloma autorami, myślę że głównie dlatego, by trochę od tego odpocząć. Na razie planujemy uderzać w pojedyncze powieści, dylogie i trylogie, przynajmniej w najbliższej przyszłości.

P: Czy są jakieś szanse na kolejne adaptacje gier?

O: Jak pojawi się odpowiednia gra.

P: Kiedy ma się w końcu pojawić „Fate of the Jedi #9: Apocalypse”?

O: Planujemy na 3 kwietnia 2012. I jeszcze jedno, jak pytacie o plany na przyszłość, zauważcie, że odpowiedzi typu „możliwe”, „zapewne” itp. wcale nie są jednoznaczne. To raczej nie wykluczam, ale nie potwierdzam.

P: Co nas czeka po „Fate of the Jedi”?

O: Podpowiem tylko tyle, że są pewne plany co do opowieści po FOTJ. Na razie tylko nie wiemy w jakiej formie i o czym dokładniej one będą.

P: Gdy zaczynaliście serię FOTJ powiedzieliście, że jedna z głównych postaci zginie. Czy już zdecydowano o kogo chodzi i czy to był wybór zbiorowy, czy czyjś pojedynczy.

O: Właściwie jeśli dobrze pamiętam, to obiecaliśmy, że ŻADNA z głównych postaci nie zginie. Wierzcie lub nie, nie zabijemy zabijamy z łatwością głównych postaci, no i nie cieszymy się z żalu, jaki ogarnia pozostałe przy życiu postaci.

P: Jak wygląda polityka decyzji czy nowa książka będzie wydana w twardej czy miękkiej okładce?

O: Większość nowych powieści wydawanych jest w twardej okładce, przynajmniej ostatnio, a głównie dlatego, że rynek się tego domaga. Nasze próby wejścia w inne formaty miękkich okładek (jak seria Wojny Klonów powiązana z TCW), nie były sukcesem. Więc póki nic się nie zmieni na rynku, spodziewam się, że będziemy wydawać głównie powieści w twardej okładce, przedruki i ... e-booki!

P: Niektórzy pytają, czy ruszycie coś z wydarzeniami po trylogii Bane’a? Macie jakieś informacje w tej sprawie?

O: Chcemy absolutnie by Drew w przyszłości zajął się losem Zannah. Na razie jednak nic nie ustalono.

P: Czy jest możliwe byśmy jednak dostali tę powieść o Bobie Fettcie?

O: Skasowaliśmy tą książkę ze względu na zmiany w kanonie oraz nowy materiał planowany z serialem TV.

P: Jakieś wieści o powieści Alex Irvine?

O: Jest umieszczona w odległej przeszłości i główne postaci to Nomi i Vima Sunrider. Myślę, że to fajnie eksplorować niektóre z tych starszych legend oraz okres, który dotychczas nie był dotknięty przez powieści. No i Alex jest wspaniałym pisarzem, więc spodziewam się epickiej legendy!

P: W serii “Fate of the Jedi” wydaje się jakbyście przygotowywali Bena do wejścia w rolę jego ojca, czyli stanięcia na czele zakonu Jedi. Czy w ten sposób zapowiadacie przyszłe serie lub powieści?

O: Mam nadzieję, że ukażemy przyszłość Bena w zakonie Jedi, przynajmniej kiedyś. Lubię Bena i myślę, że ma niesamowity potencjał, jest wspaniałą, dorosłą postacią. No i jeszcze jest jego kuzynka Allana. Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy ją rozwijać.

P: Czy zobaczymy kiedyś może jakieś adaptacje komiksów z serii Dziedzictwo z Cadem Skywalkerem?

O: Cade Skywalker to naprawdę fajna postać, ale póki co myślę, że mamy tyle możliwości, że szkoda się ograniczać adaptowaniem materiałów Dark Horse’a. Bardziej mnie intryguje bliska współpraca z Dark Horse, tak jak to uczyniliśmy z „Knight Errant”, gdzie każdy z nas rozwinął część większej całości i dopiero razem czyni to nasze dzieła naprawdę bogate i ekscytujące.

P: Jakie czynniki wchodzą w grę w cenach eBooków? One wydają się być trochę zawyżone w porównaniu z brakiem kosztów występujących normalnie w fizycznych książkach. Papier, klej, transport, magazynowanie itp.

O: Chciałabym to rozumieć, ale nie rozumiem. Znaczy rozumiem sytuację, ale żyjemy w świecie wolnego rynku....

P: Shelly, a jak radzisz sobie z problemami z kanonem związanymi z serialem The Clone Wars, w kontekście takich książek jak „Próba Jedi”?

O: Kanon. To jedno z największych wyzwań jakie mamy. Na szczęście mamy Lelanda Chee w Lucasfilm, Opiekuna Holokronu i mistrza retconów. Niektóre rzeczy, niestety, zostają takie jakie były. I wolę to, niż wracanie i poprawianie istniejącego materiału, dostosowując go do najnowszych zmian. Spójrzcie na „Spotkanie na Mimban”, nigdy go nie poprawiono, żyje swoim życiem i tak właśnie być powinno, przynajmniej moim zdaniem.

P: Czy sądzisz, że cała śmierć Luke’a Skywalkera to rzecz rozdmuchana przez fanatyków EU?

O: Mówiąc szczerze nawet nie miałam o tym pojęcia. Większość tak zwanych fanatyków jest wspaniała w swojej miłości do materiału, a ich ekscytacja (także ta negatywna), to oznaka ich miłości.

P: Jak decydujecie, których autorów poprosić do pisania powieści z Gwiezdnych Wojen?

O: Kontaktuje się ze mną wielu autorów, którzy chcą pisać Gwiezdne Wojny. Ja po prostu czytam przykłady ich prac i gdy uznam, że ktoś mógłby spełnić nasze gwiezdno-wojenne oczekiwania, przesyłam te próbki do Lucasfilmu z prośbą o akceptację.

P: Czy możesz nam powiedzieć, dlaczego redaktorzy nie robią swojej roboty dobrze? Zbyt dużo literówek w powieściach. Ale nie tylko o literówki chodzi, w innych czynnościach też odbiegacie od poprzednich redaktorów. Wygląda jakby ta praca nie była ważna, dopóki fani kupują te produkty.

O: Czemu redaktorzy nie robią swojej pracy dobrze? Myślę, że trochę nas obraziłeś tym pytaniem. Wiem jak przykładam się do mojej pracy. I powiem wam, że te książki przechodzą przez różne interakcje, są czytane i jeszcze raz czytane przez wielu ludzi, ale czasem i to nie wystarcza, by wszystko wyłapać. Zapewniam, że każdy błąd jaki znajdziemy naprawiamy, ale jeśli znajdziemy go zbyt późno... W dodatku musimy się trzymać harmonogramu, co niestety też zwiększa ryzyko pozostawienia błędów. Staramy się z wszystkich sił nie dopuścić, by błędy się zdarzały, a ja sama nienawidzę znajdowania podstawowych byków, które przedarły się do finalnej książki.

P: Czy George Lucas ma finalne słowo by powiedzieć gdzie i jak Luke Skywalker zginie, i kiedy wyjdzie ta książka?

O: Oczywiście, że to George Lucas ma finalne słowo na temat śmierci Luke’a! Ale nie mamy obecnie na ten temat żadnych planów.

P: Czy saga Star Wars kiedyś się skończy? Czy tylko poprzestaniemy na tym, by eksplorować historię sprzed komiksów „Dziedzictwo”?

O: Mam nadzieję, że nie! Mamy millennia w przeszłości i przyszłości do wypełnienia!

P: Jak radzicie sobie w książkach z nienaturalną śmiercią młodszych postaci w ostatnich powieściach. Mówię o nienaturalnych okolicznościach, skoro oni teoretycznie żyliby w komisach „Dziedzictwa”, biorąc pod uwagę ile żyją inne postaci z odległej galaktyki.

O: Większość postaci z Gwiezdnych Wojen nie żyje dużo dłużej niż normalni ludzie. 120 lat to byłoby naprawdę imponująco. Jedyne co zmieniliśmy to kwestię starzenia, siły witalne utrzymujemy dłużej niż mają to w większości ludzie z XXI wieku.

P: Kiedy pytaliśmy o Koniec mieliśmy na myśli jakiś punkt w chronologii.

O: Co do jakiegoś krańcowego punktu w historii, szczerze nie widzę tego. Zawsze mogą się wydarzyć nowe rzeczy w tak wielkiej galaktyce. Ale jeśli kiedyś zdecydujemy się ustanowić koniec aktywnych karier Luke’a, Hana i Lei, to będziemy chcieli, by to miejsce przypominało trochę przynajmniej punkt kończący pewną część sagi.

P: Kto jest twoją ulubioną postacią, autorem, książką, filmem? Czy jesteś Sithem, Jedi czy może Mandalorianinem? I jakie jest twoim zdaniem przesłanie Gwiezdnych Wojen?

O: Ciężkie pytania. Przyznaję, że zawsze byłam pod wrażeniem Hana, lubię Jainę, Bena i także Allanę. Kochałam Qui-Gon Jinna. Nie mam ulubionej powieści, to by było jak wybieranie ulubionego dziecka. Mój ulubiony film to Imperium kontratakuje. A znaczenie/przesłanie? Dobre pytanie. Myślę, że chodzi o wszystkie wydarzenia, niezależnie od skali, więc i małe i duże, które krążą wokół ludzkiej istoty i jej relacji czy uczuć z innymi. Ludzkiej, ale wliczając w to także i obcych. No i przez to niezależnie jak wielka byłaby pokusa zła, zawsze jest możliwość odkupienia. To oczywiście czyniłoby mnie Jedi, ale moi koledzy w Random House raczej powiedzieliby, że mam naturę Sitha.

P: Wiesz może kiedy zobaczymy okładkę Revana?

O: Okładka Revana pojawi się mniej więcej, kiedy zostanie skończona. Na razie mamy tylko wczesne stadium szkiców. Ale wiem, że będzie niesamowita. Uwielbiam nasze okładki ze Starej Republiki. Okładki Revana spodziewajcie się gdzieś w połowie lata.

P: Czy są jakieś plany na trzecią, poprawioną edycję Przewodnika po Chronologii?

O: Na razie nie ma planów na trzecią edycję, ale widzę że będzie zapotrzebowanie na nią w przyszłości.

P: Czy zobaczymy więcej książek w stylu „Making of”?

O: Obecnie J.W. Rinzler pisze „Making of the Return of the Jedi”.

P: Mogłabyś nam coś napomnieć o powieści Aarona Allstona o Widmach? Gdzie ona będzie w chronologii?

O: Powieść Allstona o widmach będzie się dziać gdzieś pod koniec „Fate of the Jedi”. Nie mogę się doczekać by ją przeczytać!

P: Kiedyś była dyskusja na temat książki z Palpatinem w roli głównej osadzonej gdzieś w czasach prequeli. Może kontynuacja Plagueisa (niezależnie jak się skończy) byłaby dobrym rozwiązaniem? Pokazałaby nam jakie miał motywacje i tak dalej.

O: Myślę, że kiedy przeczytacie Dartha Plagueisa, każda późniejsza decyzja Palpatine’a będzie dla was jasna, a oglądanie prequeli stanie się bardziej ekscytujące.

P: Czy Del Rey powróci do samodzielnych książek?

O: Oczywiście! Powieść Alex Irvine to jednostrzałowiec, podobnie w przypadku książki Jeffa Grubba. A planujemy kolejne.

P: Jestem od lat czytelnikiem książek Star Wars, ale trochę rozczarowuje mnie brak różnorodności w EU.

O: Myślę, że mamy trochę różnorodności, zwłaszcza gdy spojrzysz, że coraz więcej głównych postaci to nie są ludzie. Saba Sabatyne, wspaniała kobieta Jedi, którą nawet trudno nazwać humanoidem. Uwielbiam ją!

P: Kiedy się skończy kontrakt Del Reya?

O: Nie wiem kiedy się skończy, ale wiem, że mamy obecnie książki zaplanowane aż do roku 2014.

P: Mogłabyś omówić różnice w roli redaktora, gdy pracujesz nad uniwersum dzielonym jak Gwiezdne Wojny, a gdy pracujesz z jednym autorem nad jego własnym uniwersum? I czy mogłabyś opisać w czym twoja rola jest podobna a w czym różna od roli Sue Rostoni z Lucasfilm?

O: Praca redaktora jest zdecydowanie bardziej skomplikowana w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Kiedy pracujemy z jakimś autorem, nad z niczym nie powiązaną książką, cała praca odbywa się między mną a autorem. A sam autor ma zdecydowanie więcej swobody, zwłaszcza z tym co się stanie na danej stronie. Te powieści nie mają aprobowanych zarysów. Tu raczej ja tylko sugeruję jak autor mógłby rozwiązać sprawę danej postaci. W przypadku Gwiezdnych Wojen każdy aspekt musi być zatwierdzony przez licencjonodawcę, czyli Lucasfilm. Więc w tym przypadku z jednej strony muszę lawirować między tym, by pomóc autorowi napisać jak najlepszą książkę, a z drugiej jestem pośrednikiem między autorem a Lucasfilm. Z Sue mamy bardzo podobną pracę, ale to jej zadanie polega na tym, by opowieść, wydarzenia czy postaci bardziej pasowały do uniwersum, kanonu i oczekiwań LFL. Moim jest raczej nadzorować styl i sprawić by opowieść czytało się z zainteresowaniem. Mam nadzieję, że to wystarczy, na to pytanie można by pisać i pisać, ale nie mamy tyle czasu.
KOMENTARZE (0)

Wywiad z Rogerem Christianem

2011-05-08 18:05:37 lookr.tv

Jednym z gości tegorocznego festiwalu filmowego Off Plus Camera, który odbywał się w Krakowie był Roger Christian - jeden z twórców Gwiezdnej Sagi. Dziennikarzom telewizji internetowej lookr.tv udało się przeprowadzić z nim wywiad, w którym opowiada m.in. o pracy na planie SW i współpracy z "Flanelowcem". Christian jest laureatem Oscara za scenografię do Nowej nadziei (wspólnie z Johnem Barry'm, Lesliem Dilleyem i Normanem Reynoldsem) oraz drugim reżyserem Mrocznego widma. Ostatnimi czasy znany jest jednak bardziej ze swej samodzielnej pracy reżyserskiej, a zwłaszcza z realizacji osławionej Bitwy o Ziemię (2000; ekranizacja powieści założyciela sekty scjentologów L. Rona Hubbarda), która przez rzesze krytyków uznawana jest za jeden z najgorszych obrazów SF w historii kina.



Wywiad znajdziecie również w tym miejscu.
KOMENTARZE (2)

John Ostrander o "Agent of the Empire"

2011-05-06 10:21:13 Comic Book Resources

Jakiś czas temu zapowiadaliśmy nową serię komiksową, która ma się ukazać w grudniu tego roku - "Agent of the Empire". Ostatnio strona Comic Book Resources przeprowadziła wywiad z Johnem Ostranderem, autorem serii. Możecie go przeczytać po angielsku w tym miejscu.



Przypomnijmy - główny bohater nazywa się Jahan Cross. Będzie on agentem w służbie Imperium, pracującym dla Armanda Isarda, szefa Wywiadu. W jego podróżach towarzyszyć mu będzie droid-zabójca, IN-GA 44.

Cała drużyna i Dark Horse wyjawiliście nam fakt powstawania serii na C2E2. Bardzo podoba mi się jej koncept, ale czy mógłbyś rzucić nieco więcej światła i powiedzieć czego można się spodziewać po nowym tytule?

Myślę, że w pewnym sensie "Gwiezdne Wojny" są jak kalejdoskop. Odwracasz go i widzisz zupełnie co innego. To właśnie robimy w "Agent of the Empire". Patrzymy na wydarzenia przed "Nową nadzieją" z innego punktu widzenia i przyglądamy się jakie światło padnie na te postaci i zdarzenia. Podstawowe pytanie brzmi: Czy można pracować dla czegoś tak złego, jak Imperium i samemu nie być złym?

Prosta odpowiedź brzmiałaby: "Nie można", ale nie jestem tego taki pewien. Nasz protagonista z całą pewnością potrafi być bezwzględny, ale wierzy w Imperium z powodów, które poznamy później w serii. A ja będę robić to, co zwykle - wypracowywać najbardziej użyteczną historię, jaka nada się do komiksu. Będzie miała znane cechy, lecz będzie całkiem nowa - a przynajmniej taki jest plan.




Opisałeś "Agenta" jako GW z nutką Bonda i Bourne'a.. A skoro Imperium jest tak rozległe, to chyba tylko agenci tego typu będą nadawać się do swojej roboty. Jak wpadłeś na ten pomysł? Czy jesteś fanem wyżej wymienionych serii?

W swojej karierze napisałem bardzo dużo historii szpiegowskich. "Suicide Squad" dla DC Comics to tylko jedna z nich - właściwie, to wyszedł już omnibus z tej serii, który powinien pojawić się w Waszych księgarniach, więc będziecie mieli szansę się wciągnąć. [śmieje się] Jestem wielkim fanem historii i filmów szpiegowskich. Lubię robić też coś, co nazywam narracyjnymi mieszaninami - weź coś z tego gatunku i wymieszaj go z innym. Moja seria "Grimjack" - wyszło wiele zeszytów i omnibus, dzięki wam - też z tego korzysta. Łączy w sobie elementy miecza i magii, oraz filmów noir o prywatnych detektywach. Niektóre motywy z Bonda i Bourne'a mają wiele wspólnego z "Gwiezdnymi Wojnami" - egzotyczne miejsca, potężne czarne charaktery, wartka akcja i tak dalej. Gdy nad tym pracuję, zdumiewa mnie jak bardzo to do siebie pasuje.

Wiele historii w SW to wariacje na temat "Jedi kontra Sithowie". Są wypróbowane i prawdziwe, wiele z nich sam opowiedziałeś, więc skąd zwrot w zupełnie inną stronę?

One są chyba zbyt wypróbowane i prawdziwe. Fani mogą się w końcu tym znudzić, tak myślę. Chcą, rzecz jasna, by "Gwiezdne Wojny" pozostały sobą, ale, całe szczęście, chcą również czegoś nieco innego od tego, co było do tej pory.

Przypuszczam, że tytułowym agentem będzie ten gość z plakatu przedstawionego na C2E2? Kim on jest?

Nazywa się Jahan Cross i pracuje dla Wywiadu Imperialnego, kierowanego przez Armanda Isarda. Miał dziesięć lat, gdy Republika się skończyła, więc pamięta wojny klonów - bardzo żywo. Dla niego jedyną alternatywą dla Imperium jest chaos. Mógłbym powiedzieć więcej, ale wtedy musiałby mnie zabić.

Na plakacie pojawia się też droid w typie femme fatale. Kim ona jest? Czy też jest agentką Imperium?



To IN-GA 44 i jest asystentką Crossa. Ma wbudowanych wiele gadżetów, które okażą się przydatne później. Powiedziałbym wam więcej, ale wtedy to ona musiałaby mnie zabić.

Oczywiście. Na plakacie wyłania się jeszcze jedna postać - Darth Vader. Jaką rolę będzie odgrywał w serii?

Komiks będzie się składał z miniserii. Obecność Vadera na plakacie służy pokazaniu zarówno ram chronologicznych, jak i faktu, że postacie z tej ery również wystąpią. Jacy bohaterowie pojawią się w jakiej serii - to już zależy od samej historii. Nie zamierzam stworzyć opowieści, do której, jak do słoika, wrzucę wszystkich oryginalnych bohaterów. A z drugiej strony - skoro seria dzieje się w takich, a nie innych czasach, to czemu nie użyć tych postaci? Zwłaszcza Vadera.

Czy to on będzie Tym Złym całej serii? W końcu dwóch zawsze ich jest...

Ogólnie rzecz biorąc, nie ma Tego Złego. Mimo że mamy narrację, która będzie stopniowo posuwać się do przodu, to każda miniseria jest ściśle zamknięta. Ale nie mówię, że Vader nie jest "Zły". Pewnie zaniepokoiłby go mój brak wiary.

Obecność Vadera daje nam zbliżone pojęcie o czasie, ale w jakich dokładnie latach dzieje się akcja?

Plan jest taki, by umieścić historię mniej więcej w latach 3 BBY - 0 BBY. Czy wyjdziemy poza 0 BBY? Jest możliwość, ale to zależy od czytelników.

I znowu - skoro jest Vader, to czy jest szansa na inne postacie z Klasycznej Trylogii? Zdaje mi się, że na C2E2 napomknąłeś o Hanie, Lei, a także o jej najlepszej przyjaciółce, Winter Celchu.

No i znowu - to zależy od historii, ale tak, mam plany tego typu, począwszy od pierwszego aktu, a potem zależy jak się wszystko potoczy. Ale pod tym względem umieszczenie w komiksie Luke'a, Yody i Obi-Wana byłoby trudne. Ale cała reszta błaga, by ich tam pokazać. Więc zobaczymy.



Gdy pracujesz nad GW, bardzo często łączysz swe siły z Jan Duursemą. Czy w tym przypadku znowu tak się stanie, czy tym razem rysował będzie ktoś inny?

Jan i ja pracujemy teraz nad nową serią, która zrzuci Was z foteli, gdy tylko usłyszycie tytuł, ale to nie jest "Agent of the Empire". Rysunki robi Stéphane Roux, francuski artysta, który ostatnio przeniósł się do Milwaukee. Robił okładki do kilku komiksów GW [np. do "Jedi - The Dark Side" - przyp. tłum.] i jest naprawdę zdumiewającym artystą. Jest również bardzo podekscytowany serią i zrobił kilka naprawdę fantastycznych szkiców postaci.

Możesz podzielić się detalami na temat tej nowej serii? A jeśli nie, to kiedy dowiemy się o niej więcej? Możne na międzynarodowym Comic-Conie?

Pracuję nad nią z Jan i to Dark Horse i Lucasfilm zadecydują kiedy zostanie ogłoszona, nie ja. To wszystko, co mogę powiedzieć. Bo w przeciwnym wypadku Jahan Cross musiałby mnie zabić. Albo mój edytor, Randy Stradley.

Dobra, ostanie pytanie zanim ktoś zginie. Twoja seria "Legacy - War" zbliża się do końca i powiedziałeś kiedyś, że nie obędzie się bez ofiar. Przed nami epicka konfrontacja między Cadem Skywalkerem a Darthem Kraytem, wyczekiwana od pierwszego zeszytu. Czy można bezpiecznie założyć, że ci dwaj przetrwają?

Nie jest bezpiecznie założyć, że którykolwiek z nich przetrwa wydarzenia z ostatniego zeszytu.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (14)

Drew Karpyshyn i jego Revan

2011-05-04 14:51:15

„Revan” to tytuł trzeciej i finalnej (?) książki z serii „The Old Republic”. Jej autor, Drew Karpyshyn, twórca trylogii Bane’a, scenarzysta TORa i KOTORa odpowiedział na oficjalnej na kilka pytań odnośnie nowej powieści.



P: Jak się czujesz mogąc ujawnić tytuł swojej najnowszej książki z cyklu Gwiezdne Wojny?

DK: Na wstępie chciałem tylko powiedzieć, że praca nad tą książką to była dla mnie nagroda. Knights of the Old Republic (KOTOR) to był mój pierwszy wkład w uniwersum Gwiezdnych Wojen, więc pisząc „Revana” czułem się jakbym wracał do swoich korzeni. Wiem, że wielu fanów przez długie lata cierpliwie czekało na to, by się dowiedzieć, co się stało z Revanem po KOTORze, to chyba najczęściej zadawane pytanie na mojej stronie. Cieszę się, że w końcu ta historia zostanie opowiedziana i że to ja ją opowiem.

P: Do premiery zostało jeszcze kilka miesięcy, ale co możesz nam zdradzić już teraz?

DK: Nazwaliśmy książkę „Revan” bo to jest jego historia. To on jest główną postacią, czytelnicy poznają jego punkt widzenia. Są i inne postaci, niektóre nowe, niektóre stare, ale Revan to główny protagonista.

P: Jak dużo materiału zostało przygotowane podczas prac przy KOTORze? Czy Revana trochę odświeżono, czy raczej trzymałeś się tego, co ustalono wcześniej?

DK: Każdy kto zna grę KOTOR, doskonale wie, że stąpaliśmy po cienkiej linii. Revan zdobył swą legendę i reputację stając się wielkim Jedi, który zmienił się w Sitha, ale z drugiej strony to gracz określał wiele z aspektów charakteru tej postaci. Oczywiście tego nie da się przenieść do książki, gdzie Revan jest główną postacią, więc musiałem skoncentrować się na najważniejszych, uniwersalnych elementach gry, wspomagając się trochę wcześniejszym i późniejszym kanonem. Chodzi o to, że Revan jest mężczyzną i że wybrał jasną stronę, odkupił się pod koniec gry. Z drugiej strony, mogłem sobie określić te szczegóły. Mogłem wejść głębiej w postać, a nie jak to było w grze, gdzie przypominał nie zapisaną tablicę. To była trudna decyzja, ale myślę, że się opłaciła. Fani chcieli wiedzieć co się stało z Revanem po KOTORZe i teraz dostaną tę historię.

P: Jakie inne postaci z KOTORa i KOTORa II zobaczymy?

DK: Nie można opowiadać historii Revana bez eksplorowania jego towarzyszy, oni byli kluczowym elementem rozgrywki KOTORa, dlatego źle bym się czuł nie ściągając kilku do powieści. Oczywiście nie mogłem wpleść wszystkich w powieści, by jeszcze zachować spójność, więc musiałem skoncentrować się na tych, które najbardziej odczuły zmianę Revana w grze. By nie przedłużać, Canderous, T3-M4, Wygnana i Bastila Shan odgrywają znaczącą rolę w powieści (podobnie jak niektóre znaczące postaci z „Star Wars: The Old Republic”).

P: Jaki okres obejmuje „Revan”? I jak to się ma do innych książek „The Old Republic”?

DK: Historia zaczyna się zaraz po zakończeniu gry KOTOR i przechodzi przez KOTORa II a nawet dalej. Obejmuje jakieś pięć lat. Znajdziecie kilka aluzji do wydarzeń KOTORa II, ale koncentrowałem się by moja historia działa się przed, po i między grami, nie chciałem opisywać historii, którą fani już znają. A ponieważ to czas gier KOTORowych, więc jesteśmy jakieś 300 lat przed innymi powieściami „The Old Republic”, choć niektóre wydarzenia będą mieć duży wpływ na kształt uniwersum „The Old Republic”.

P: Jak praca w BioWare wpłynęła na twoją twórczość?

DK: Na początek jest dużo łatwiej nawiązywać w książce do gry. Zamiast próbować pracować z dwudziestostronicowym streszczeniem, miałem tę przewagę, że znałem mnóstwo szczegółów z setek godzin opowieści, którą stworzyliśmy. Znałem i czułem ten wszechświat, znam niuanse gry i potrafię je przywołać. Podobnie bycie głównym scenarzystą KOTOra dało mi dobre zrozumienie Revena i innych postaci. Jak myślę o tych wszystkich latach zanim wypuściliśmy pierwszego KOTORa, to dochodzę do wniosku, że spędziłem więcej czasu nad Revanem niż ktokolwiek inny. Nigdy nie wiedziałem, czy będziemy kontynuować jego historię, ale zawsze miałem to w głowie i czekałem na tę możliwość.

P: A co zyskają czytelnicy „Revana” grając w „The Old Republic”?

DK: Myślę, że powieść da im większe zrozumienie Imperatora Sithów oraz jego Imperium. Imperium Sithów w „The Old Republic” jest inne niż to, które znamy z filmów czy „Opowieści Jedi”, które ukazały nam takie postaci jak Naga Sadow czy Ludo Kressh. Powieść da też kilka szczegółowych informacji i historii na temat kluczowych punktów gry. Nie mogę powiedzieć dużo więcej, ale jak każdy doskonały prequel, książka pokaże nam jak wszystko powstało, dodając dodatkowy wymiar potencjalnemu graczowi.

P: Czytelnicy przede wszystkim kojarzą cię z książek o Darthie Banie. Czy znajdą kilka znanych elementów z tej trylogii, mimo że ta książka jest dużo wcześniejsza?

DK: Nie robiłem żadnych bezpośrednich odniesień do Bane’a czy jego okresu. W końcu dzieli ich jakieś trzy tysiące lat. I myślę, że zarówno historia Revana jak i Bane’a radzą sobie doskonale samodzielnie. Ale myślę, że fani rozpoznają mój sposób podchodzenia do ciemnej i jasnej strony. Nigdy nie będę bawił się w odcienie szarości, to nie o tym są Gwiezdne Wojny. Revan jednak przeszedł przez obie strony i zrozumiał ich negatywne i pozytywne cechy. To temat, który przewija się przez powieść, jak i samą postać, podczas gdy przy Banie starałem się by tamta historia poszła tak mocno w Ciemną Stronę Mocy jak żadna wcześniej.

Tyle jeśli chodzi o oficjalny wywiad. Tymczasem autor, nie bojąc się trochę trudniejszych pytań, zrobił z nich FAQ na swojej stronie.

P: Kiedyś pisałeś, że nie chciałbyś pisać powieści o Revanie, bo książki oparte o gry się nie sprawdzają. Sam pisałeś duże wywody na temat „Tronu Bhaala”. I co teraz?

DK: Tak, pamiętam. Ale to jest trochę inna sytuacja. I nie tylko dlatego, że dano mi całkiem sporą wypłatę za tę książkę. Wciąż uważam, że książka, która będzie opowiadać historię z gry BioWare odniesie porażkę. Ale choć ta moja książka jest o Revanie, to nie jest to tylko stara opowieść w nowej formie. Powieść koncentruje się na tym, co się stało po KOTORze, na przygodach Revana, które są sugerowane w KOTORze II, i na tym co się stało z nim i Wygnaną po KOTORze II. To nowa historia ze znanymi postaciami.

P: Bzdura! Jak znanymi, w grze wybierało się płeć Revana i określało kanoniczne zakończenie.

DK: Dobra, macie mnie. Pisząc tę powieść musiałem podjąć kilka decyzji, ale Revan i tak był już określony przez kanon jako mężczyzna, który odkupił swoje winy pod koniec KOTORa. Na tym bazowałem.

P: Ale wpychasz się w całe moje KOTORowe doświadczenie! Zniszczyłeś moje wspomnienia o mojej ukochanej kobiecej wersji Revana, która przeszła na Ciemną Stronę!

DK: To nie jest pytanie.

P: Dobra, ujmę to inaczej. Czemu niszczysz moje wspomnienia z KOTORa!?

DK: Nie widzę tego w ten sposób. Po pierwsze wciąż możesz się cieszyć KOTORem, nie mam wehikułu czasu, by zmienić grę. A jak grasz, nie musisz przecież grać zgodnie z oficjalną wersją. Więc nic się nie zmieniło. Ale żeby opowiedzieć historię Revana dobrze, muszę trzymać się kanonicznej wersji postaci i wydarzeń.

P: A nie mógłbyś nie określać płci bohatera przez nieokreślone opisy czy dialogi?

DK: Nie, to byłoby nierealistyczne. A już na pewno nie bez napisania najgorszej powieści w historii literatury.

P: Wciąż uważam, że rujnujesz moje wspomnienia. Powinieneś zostawić historię Revana niedokończoną.

DK: Znów, to nie jest pytanie. Ale i tak odpowiem. Niektórzy fani tak twierdzą, ale są też i inni, którzy chcą wiedzieć, co się stało z Revanem. Czują, że jego opowieść nie jest dokończona, a oni czekali przez lata by dowiedzieć co się stało z nim (i z Wygnaną). To trwało latami i jest nieodwracalne. Revan stał się zbyt popularny, by nie mieć własnej powieści. I mówiąc brutalnie i szczerze, myślę, że to właśnie ja powinienem tę powieść napisać. Byłem głównym scenarzystą KOTORa i znam Revana lepiej niż ktokolwiek inny. Nikomu innemu nie powierzyłbym napisania tej powieści.

P: O, a od kiedy to jesteś taki pewny siebie?

DK: Podobnie jak zapotrzebowanie na książkę o Revanie, to się budowała od lat, wielu lat.

P: Czy zamierzasz nabruździć w kanonie z Revanem i Wygnaną tak jak zrobiłeś to z Banem i tymi komiksami Dark Horse’a?

DK: Prawdopodobnie. Postaram się być wierny oryginalnemu materiałowi, który stworzyłem ja lub ktoś inny. Ale tam było tyle szczegółów, że mogłem się walnąć w jednym czy dwóch. Mówiąc poważnie, to już nie jest możliwe by pisząc coś w Gwiezdnych Wojnach, przypadkiem nie skłócić się z innym kawałkiem dziedzictwa, które gdzieś tam zostało ustanowione. Tego jest zbyt wiele, i nikt nie jest w stanie całkowicie tego ogarnąć. Starałem się nie niszczyć kanonu. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić ducha, klimat i magię gry KOTOR w tej powieści. W sercu mam specjalne miejsce dla Revana i nie chcę tego sp***.

P: Nie grałem w KOTORa. Czy połapię się w historii?

DK: Tak. Napisałem to tak, by ktoś kto nie zna historii Revana i Wygnanej mógł śledzić ich losy i czerpać z tego przyjemność. Ale myślę, że najlepszy odbiór będzie wtedy gdy znasz podstawy. Jeśli nie grałeś w gry, sprawdź sobie ich opisy na np. Wookieepedii (uwaga na spoilery!).
KOMENTARZE (0)

Ashley Eckstein opowiada o The Clone Wars i Her Universe

2011-04-12 19:36:06 HerUniverse.com

Aktorka Ashley Eckstein podkładająca głos pod postać Ahsoki Tano w serialu „The Clone Wars” oraz stojąca za powstaniem kobiecej linii ubrań Star Wars HerUniverse, udzieliła ostatnio dwóch wywiadów, dla portali NerdAppropriate.com oraz SciFi.About.com, w których opowiada o Ahsoce, serialu i Her Universe. Poniżej znajdziecie najciekawsze informacje i wypowiedzi z obydwu.


Aktorka odpowiadała oczywiście na pytania dotyczące Ahsoki, której użycza głosu, a która jej zdaniem bardzo zmieniła się od początku serialu. „Po trzech sezonach, naprawdę widać jak dużo nauczyła się od Anakina, od Obi-Wana i od Plo Koona, i widzimy jak daleko zaszła. (…) Naprawdę podoba mi się rozwój jej postaci, zwłaszcza w trzecim sezonie.” I dodaje: „Teraz nie jest już takim zuchwałym pomocnikiem, ale bardziej częścią drużyny.”
Jak mówi, pytanie o przyszłość Ahsoki jest pytaniem numer jeden wśród tych, które są jej zadawane. „Nie mam nic wspólnego z pisaniem The Clone Wars, ale wierzę, że Dave Filoni i jego zespół napiszą najlepsze zakończenie dla całej historii.” Dodała również: „Oczywiście chciałabym, żeby przeżyła i żyła wiecznie, ale koniec końców, to może okazać się nienajlepszym rozwiązaniem.” Podkreśliła też, że nie ma zielonego pojęcia, co stanie się z Ahsoką i że domysły fanów są tak samo dobre, jak i jej.

Aktorka wspominała również jak zaczęła się jej przygoda z serialem. „Tak właściwie to udałam się na przesłuchanie do roli Padmé. Zaledwie wypowiedziałam pierwsze zdanie, przerwali mi i powiedzieli ‘Nie, to nie to. Brzmisz zbyt młodo. Ale mamy nową postać i chcielibyśmy przesłuchać cię do tej roli.’ I to było wszystko, co mi powiedzieli. Nie zdradzili kim była, powiedzieli tylko, że to czternastoletnia dziewczynka. A kwestie były bardzo ogólne – to w ogóle nie były kwestie Ahsoki… Nic mi nie powiedzieli, aż do pierwszego dnia pracy. (…) I dodali ‘Tak przy okazji, to jest wielka tajemnica. Nie możesz nikomu powiedzieć.’ Więc musiałam trzymać to w sekrecie przez ponad dwa lata.”

“(…) Chcieli, żebym nauczyła się islandzkiego akcentu. Udałam się do nauczyciela dialektów i uczyłam się kilka dni, żeby naprawdę opanować islandzki akcent. Kiedy wróciłam na drugie przesłuchanie i powiedziałam kilka pierwszych zdań z islandzkim akcentem, przerwali mi i powiedzieli ‘Nie, czy mogłabyś użyć islandzkiego akcentu?’ Zwykle nie odgryzam się ani nie staram się kogoś poprawiać, ale podniosłam dłoń i powiedziałam ‘Przepraszam, ale akcent, z którym mówię to JEST islandzki akcent. Nie wiem co chcecie, żebym zrobiła.’ Skończyło się tym, że naprawdę się denerwowałam podczas przesłuchania, że nie byłam w stanie dać im tego co chcieli, ale mój wyraz twarzy, ruchy oraz ton głosu były podobne do ich wizji Ahsoki. I wtedy powiedzieli ‘Cóż, spróbujmy, używaj własnego głosu.’ Co, oczywiście, było dla mnie ulgą, bo tak było o wiele łatwiej.”

Eckstein chwali sobie sposób nagrań, kiedy aktorzy razem czytają swoje kwestie, co pozwala im na interakcje. Określiła samą siebie jako Padawankę dubbingu, która dużo nauczyła się od starszych stażem kolegów, takich jak Corey Burton (Hrabia Dooku), James Arnold Taylor (Obi-Wan Kenobi), Tom Kane (Narrator/Yoda) i Dee Bradley Baker (klony).
Powiedziała również, że najtrudniejsze do zagrania były sceny walki. „Nie możemy [ich] zobaczyć, ponieważ animacje powstają po tym jak nagramy nasze głosy… Więc musimy je sobie wyobrażać, a to jest dość trudne, ponieważ czasami instrukcje, które dostaję od Dave’a… Mówi ‘OK, Ashley, wielki ptak przelatuje, podrywa cię, leci 30 stóp w górę, wylatuje z pomieszczenia, spuszcza cię z 30 stóp, turlasz się trzy razy, uderzasz o ścianę – dobra, zaczynaj.’ A ty mówisz do niego ‘Jak TO brzmi?’ I musisz wymyśleć te dźwięki bez oglądania w rzeczywistości tej [sceny]”.



Na pytanie, gdzie chciałaby zobaczyć Her Universe za pięć lat, Eckstein odparła: „Mam nadzieję, że za pięć lat od teraz, Her Universe będzie mieć swoje miejsce w sklepach, dzięki czemu każda fanka s-f będzie mogła wejść do sklepu i wybierać z takiej samej ilości produktów, co mężczyźni. Mam też nadzieję, że będziemy tworzyć nasze własne historie s-f. Ja sama, mam już własną historię z superheroską, nad którą pracuję.”
Podobnie jak w ubiegłym roku, Her Universe, pojawi się na szeregu konwentów w USA. W lipcu, na San Diego Comic-Con będzie można nabyć nowe produkty związane z Gwiezdnymi Wojnami oraz zapowiadane produkty Syfy Gear (związane z serialami stacji SyFy - w Polsce SciFi Universal). W sprzedaży pojawi się nowa biżuteria oraz koszulki w rozmiarach dla dzieci, które będą dostępne już w maju i czerwcu, podczas Disney’s Star Wars Weekends organizowanych w parku Disney Hollywood Studios. To właśnie podczas tych weekendów zostaną zaprezentowane, po raz pierwszy, dwie nowe koszulki.
W chwili obecnej wiele z produktów Her Universe jest przecenionych, a pomiędzy koszulkami pojawiła się jedna, sprzedawana wyłącznie w dużych rozmiarach, związana z „Imperium kontratakuje”.



Ponadto jakiś czas temu, Ashley poprosiła na blogu Her Universe o opinię w sprawie projektu torby dla fanek. Została ona zademonstrowana na poniższym filmiku:



Eckstein opowiedziała również o swoich planach. Niedługo (dwa ostatnie weekendy maja i dwa pierwsze czerwca) poprowadzi show o nazwie The Clone Wars: Behind The Force podczas Disney’s Star Wars Weekends. Zapowiedziała udział „niesamowitych gości” i „kilka niespodzianek”, choć nie chciała zdradzić więcej szczegółów. Warto przypomnieć, że to wtedy nastąpi otwarcie nowej wersji Star Tours. Ashley ma również nadzieję, że także w tym roku będzie mogła poprowadzić panel na konwencie San Diego Comic-Con (ubiegłoroczny był poświęcony kobietom w science-fiction).

Ponadto aktorka opowiadała o fankach i rodzinnym Orlando, gdzie jej ojciec (a potem również i ona) pracował w parku rozrywki Disney World, w którym dodatkowo odbyło się jej ślubne przyjęcie. Co więcej, to w tym mieście, w jednym z teatrów, stawiała pierwsze kroki jako aktorka.
Na pytanie czy chciałaby być zaangażowana w produkcję serialu aktorskiego Star Wars odparła: „Byłabym zaszczycona mogąc być w przyszłości częścią jakiegokolwiek projektu Star Wars. Wspaniale jest pracować dla Lucasfilm!”

Więcej o Ashley Eckstein znajdziecie na jej oficjalnej stronie oraz stronie HerUniverse.com
KOMENTARZE (9)

Wywiad z twórcami serii "Dark Times"

2011-04-04 13:53:29 CBR

Niedawno w serwisie Comic Book Resources ukazał się wywiad z twórcami kolejnej miniserii wchodzącej w skład serii "Dark Times" zatytułowanej "Out of the Wilderness" - Randym Stradleyem, Mickiem Harrisonem i Dougiem Wheatleyem. Poniżej znajdziecie jego tłumaczenie (oryginał tutaj), a o samym komiksie, który ma ukazać się w sierpniu można podyskutować w tym temacie na forum.



CBR: Ostatni zeszyt serii Dark Times ukazał się w czerwcu zeszłego roku. Dlaczego uznaliście, że jest to dobry moment na powrót?

RS: A czy kiedyś jest zły moment?

MH: Doug i ja zawsze pracujemy nad Dark Times w ten czy inny sposób. Data ukazania się nowego numeru jest uzależniona od grafiku Douga. W związku z innymi obowiązkami nie mógł zacząć wcześniej niż w styczniu. Ale już wymyśliliśmy, co będzie w Out of the Wilderness.

CBR: Wiem, że kompletna saga na blu-ray wychodzi we wrześniu. Czy macie nadzieję, że spowoduje zainteresowanie waszymi, niemal powiązanymi z nią, historiami?

MH: To byłoby świetne, ale nie sądzę. Myślę, że fan SW, który zna filmy, ale nie zagłębił się w żadną książkę ani komiks - polubi naszą serię. Mamy Vadera, Imperium, kilku Jedi i interesujących obcych. Co najważniejsze, możecie zorientować się co się dzieje nie zagłębiając się w zawiłości chronologii. Jednak teraz skupiamy się na tym, żeby dać naszym obecnym czytelnikom jak najwięcej za ich pieniądze.

CBR: Randy, Dark Times to ciągle wychodząca seria, ale ta historia zaczęła się od mini historii tak jak było z innymi tytułami SW, np. Legacy. Co powoduje, że takie rozwiązanie jest najlepszym punktem wyjścia do opowieści z SW?



RS: Nie zmieniamy sposobu w jaki opowiedziane są historie w Dark Times, tylko sposób ich przedstawienia. Od początku były to samodzielne opowieści. Każda z serii jest powiązana, jedna prowadzi do drugiej, ale mogą też być czytane osobno - czytelnik nie jest zmuszany do czytania od początku, by się połapać. Np. początek poprzedniego (Blue Harvest) był 13 numerem Dark Times, ale ten, kto czytał po raz pierwszy nie zdawał sobie sprawy, że numer 13 był dobrym punktem wyjścia. Chcemy, żeby nowym czytelnikom było łatwiej.

CBR: Tytuł Out of the Wilderness [Opuszczenie kryjówki - przyp. tłum.] może odnosić się do wielu rzeczy. Jak ma się on do historii zawartej w tej miniserii?

MH: Jak wszystkie dotychczasowe historie związane z mistrzem Jedi Dassem Jennirem, tak i ta opowiada o jego próbach pozostania na ścieżce Jedi w galaktyce, w której Zakon został zniszczony, a Jedi są uciekinierami. Po wydarzeniach z Blue Harvest Jennir wie, że jest z powrotem na dobrej drodze, ale jeszcze nie do końca jest gotów się ujawnić, a także znów używać Mocy. W dodatku znajduje się również w dziczy w tej historii.

CBR: Czy OotW będzie połączone z nadchodzącą serią o Vaderze, która jest w trakcie tworzenia?

MH: Jeśli dobrze rozumiem chronologię, którą dostałem, OotW dzieje się krótko po wydarzeniach z serii Darth Vader and the Lost Command. On i Imperator pojawią się obu historiach [Dark Times i Lost Command - przyp. tłum.], ale nie występuje między tymi opowieściami zależność przyczynowo-skutkowa.

CBR: Z tego co widzieliśmy, ta obecna opowieść o Jennirze zaczyna się od przesłuchania, którego chce dokonać Vader, ale odkrywa, że więzień został zabity. Jaką informację chciał od niego wyciągnąć?

MH: Bez wdawania się w szczegóły, Vader jest opętany myślą o znalezieniu i zabiciu każdego Jedi, który przeżył wydarzenia z Zemsty Sithów. W Blue Harvest Palpatine powiedział Vaderowi o Dassie Jennirze, więc Darth ma zamiar go znaleźć. Ale odkryje (a stanie się to również niespodzianką dla Palpatine'a), że ktoś inny też jest na tropie Jedi i ten ktoś też jest gotów zabić za odkrycie jego kryjówki. Ta historia jest o wszystkich - złych i dobrych - próbujących znaleźć Jennira, podczas gdy on próbuje odnaleźć siebie.

CBR: Dark Times są interesującą serią, gdyż przechodzimy w niej od Dassa Jennira do załogi Uhumele, śledząc na przemian ich losy. Czy się spotkają?

MH: Powiem tyle: załoga Uhumele, wraz ze swoim nowym członkiem, verpińskim Jedi nazywającym się Beyghor Sahdett, szuka Jennira.

CBR: Z tego, co mówisz, będzie kilka osobnych historii w tej miniserii. Co jeszcze możesz nam powiedzieć?

MH: A to ci wyzwanie! Co mogę powiedzieć, żeby nie spojlerować historii? Będą 4 osobne wątki, pokrywające się na końcu z przynajmniej jednym z pozostałych. Mamy Vadera na tropie Jennira, którego chcą też znaleźć kompani z Uhumele, a także tajemniczego nowego gracza, który po trupach ma zamiar dotrzeć do Jennira, a w końcu samego Dasa, który podąża za czymś, co niech pozostanie na razie tajemnicą. Powiem wam, że Jennir użyje tu miecza świetlnego. To coś, czego dotychczas unikaliśmy.

CBR: Doug, widzieliśmy w przeszłości jak zmieniali się bohaterowie na kolejnych rysunkach, a zwłaszcza Dass Jennir, któremu wyrosła broda. Czy będą jakieś niewielkie albo większe zmiany w OotW ?

DW: Nie, przynajmniej jeśli chodzi o głównych bohaterów. Aha, Jennir znowu będzie miał brodę. Ale tylko dlatego, że nie ma jak się ogolić. Zobaczycie.

CBR: Znowu pytanie do Douga: w świecie SW jest dużo zachwycającej technologii, statków itp. oraz oczywiście dużo możliwości jeśli chodzi o sceny walki. Czy jest coś co szczególnie lubisz rysować w tym świecie czy też masz z tym kłopoty?

DW: Lubię rysować wszystko - od scen walki do rozmów. Nic nie jest dla mnie problemem, poza zwykłymi wyzwaniami jak zrobić wszystko najlepiej - zarówno jeśli chodzi rysunki jak i opowiadaną historię.

RS: Przepraszam, że wchodzę ci w słowo, ale chciałem zwrócić uwagę na Pablo Correę, który narysował okładkę tej historii. To prawdziwy artysta, malarz z Paryża, który jest wielkim fanem SW. Wnosi coś szczególnego do okładek - wyglądają jak impresjonistyczne portrety głównych bohaterów.


KOMENTARZE (9)
Loading..