TWÓJ KOKPIT
0

Star Trek :: Newsy

NEWSY (124) TEKSTY (0)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Zmowa milczenia w sprawie E7

2013-06-08 21:01:00

Znów niewiele się dzieje, żeby nie napisać nic, w sprawie nowych filmów. Pojawiło się jedynie kilka ploteczek.

Cały czas nie ma kontraktów dla Marka Hamilla, Harrisona Forda i Carrie Fisher. Cała trójka się ze sobą komunikuje i sprawdzają, czy ktoś już z nich coś podpisał. Na razie jednak do niczego nie doszło. Nawet aktorzy zaczynają się niecierpliwić, cóż ten scenarzysta tam napisał? Carrie przyznała, że dobrze by było ich zebrać na jakiejś imprezie typu Comic-Con i tam załatwić sprawę z wielką pompą.

Dalej trwają dyskusję nad potencjalnymi lokacjami. Tym razem padło na Irlandię, dokładniej na Burren. To malowniczy płaskowyż w północno-zachodniej części wyspy. Za Irlandią przemawiają dwie rzeczy. Pierwsza to dobre (niskie) opodatkowanie dla filmowców, druga to fakt, że żona Abramsa pochodzi właśnie z Irlandii, czyli ma kto lobbować. Z tym, że tę lokację przeglądało właśnie Bad Robot, więc niekoniecznie muszą być tu kręcone „Gwiezdne Wojny”.

Leonard Nimoy, czyli legendarny filmowy Spock ze „Star Treka” w jednym z ostatnich wywiadów został zapytany, co by zrobił, gdyby J.J. Abrams zaproponował mu rolę w nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Odpowiedział spokojnie, że to byłoby ciekawe i zabawne. Szkoda, że nie fascynujące. Natomiast kompan Nimoya z pokładu Enterprise czyli William Shatner (Kirk) sam się wypowiedział o „Gwiezdnych Wojnach”, że mógłby tam zagrać bękarta księżniczki Leii i Jabby. Oczywiście wypowiedź była jak zwykle prześmiewcza. Kolejną samozwańczą kandydatką do roli w sadze jest brytyjska piosenkarka Florence Welch. Ta chciałaby zagrać główną rolę żeńską. Obecnie dziennikarze dość często sami zachęcają aktorów do podobnych spekulacji, choćby w niedawnym wywiadzie zapytano o to Daniela Radclifffe’a, czyli Harry’ego Pottera. Oczywiście był na tak. Jedynie na nie jest ostatnio Joss Whedon (reżyser „Avengers”), który stwierdził, że woli oglądać filmy Abramsa, niż robić je samemu do tego stopnia, że żartował sobie iż mógłby oddać „Avengersów” Abramsowi.
KOMENTARZE (10)

„W ciemność. Star Trek”

2013-06-03 18:00:52

Najbardziej gwiezdno-wojenna pozycja tego roku zawitała do naszych kin. I nie chodzi o to, że „W ciemność. Star Trek” to space opera i kino nowej przygody, a o twórców. W tej produkcji nagromadziło się trochę osób ze Starwarsówka, a będzie ich jeszcze więcej, bo część z nich dołączy do wesołej ekipy nowych filmów. Duża w tym zasługa ILMu i Skywalker Sound, nic dziwnego, że w najbardziej rozpoznawalni są dźwiękowcy: David Acord („Zemsta Sithów”, „Wojny Klonów”), Andy Nelson („Zemsta Sithów”) i Matthew Wood (prequele, „Wojny Klonów”, także jako Grievous) oraz Ben Burtt. Nadzorującym efekty jest Roger Guyett z ILM. Film jest wyprodukowały firmy Bad Robot i Paramount, producentami zaś są Bryan Burk i J.J. Abrams, czyli producenci Epizodu 7. Dla przypomnienia reżyserią obu filmów zajmuje się także J.J. Abrams. Dodatkowo w „Star Treka” byli zaangażowani: Maryann Brandon i Mary Jo Markey (montażystki) oraz Michael Kaplan (kostiumolog); cała trójka według niepotwierdzonych doniesień ma pracować przy „Gwiezdnych Wojnach”.

„W ciemność. Star Trek” to sequel poprzedniej odsłony cyklu, dziejący się w alternatywnym uniwersum.

Kiedy załoga Enterprise zostaje wezwana do domu okazuje się, że niepowstrzymana siła terroru pochodząca z ich własnej organizacji zdetonowała flotę, pozostawiając świat w kryzysie.

W rolach głównych wystąpili: Chris Pine, Zachary Quinto, Zoe Saldana, Karl Urban, Simon Pegg oraz Benedict Cumberbatch.



Temat na forum
KOMENTARZE (14)

Z lamusa konwentowego #1: Pierwsze nie-Celebration

2013-05-09 17:17:30

Chcąc przybliżyć historię konwentów Celebration trzeba cofnąć się trochę wcześniej, do konwentu dziś czasem nazywanego „Celebration 0”, lub „10th Anniversary Celebration”. Oczywiście to nie były oficjalne nazwy, ale z czasem niektórzy o tym zapomnieli.

Cofając się w czasie, trzeba powiedzieć, że koło roku 1987 sytuacja fanów nie wyglądała zbyt wesoło. Od czterech lat nie było nowych filmów, Lucas zaś unikał jak ognia tematu prequeli, nie mówiąc o sequelach. Wydawało się już, że ich nie nakręci. Seriale telewizyjne, które rozwalały uniwersum dodając tam przedziwne rzeczy („Ewoks” i „Droids”) także się kończyły. Spin-offy telewizyjne (Ewoki) pozostawiały wiele do życzenia. Książek nie było. Rynek figurek się załamywał. Marvel także właściwie skończył już serię komiksową. „Gwiezdne Wojny” były prawie martwe. Owszem pojawiały się też pozytywne sygnały, choćby współpraca z Disneyem, która zaowocowała powstaniem Star Tours. Jednak saga nie wyglądała na żywą i zdolną do reanimacji.

Konwenty fantastyki mają swoją długą historię w USA. Także konwenty tematyczne, zwłaszcza te poświęcone „Star Trekowi”, pozwoliły fanom lepiej wpływać na twórców i naprawiać pewne ich błędne decyzje. Gdy jednak mówi się o konwentach i „Gwiezdnych Wojnach” to warto przypomnieć sobie pewną historyjkę dotyczącą Comic-Conu. Tam właśnie w 1976 po raz pierwszy zaczęto reklamować „Nową nadzieję”, właściwie nie mając nic (w tym fotosów, czy zwiastuna). Posiłkowano się plakatem, a potem książką. Jednak zdobywanie serc fanów zaczęło się właśnie od konwentu. Po premierze filmu z pewnością na takich konwentach jak Comic-Con można było znaleźć coś o „Gwiezdnych Wojnach”, ale nie było jeszcze konwentu tematycznego. Nikt nawet nie zdawał sobie sprawy, czy to się sprawdzi. Choć w przypadku „Star Treka” się sprawdzało.

Jednak z okazji 10 rocznicy premiery postanowiono zorganizować pierwszy oficjalny konwent dedykowany „Gwiezdnym Wojnom”. Zorganizował go magazyn Starlog oraz firma Creation Conventions. Lucasfilm dołożył pewnie swoje trzy grosze, ale raczej przyglądał się uważnie przedsięwzięciu i liczył na zyski. Oficjalna nazwa skrócona to „Starlog Salutes Star Wars” z podtytułem „Star Wars 10th Anniversary Convention”. Pełna nazwa zaś brzmiała „A 10th Anniversary Tribute to George Lucas and the Galaxy Far, Far Away Which He Created”. Nic dziwnego, że po latach ludzie woleli to określać skrótowym mianem Celebration.

Konwent odbył się w Los Angles (Kalifornia) w hotelu Stouffer Concourse (adres 5400 W. Centrury Blvd) w dniach 23-25 maja 1987. Jak łatwo się domyśleć główną atrakcją było spotkanie z Georgem Lucasem. Spotkania z Georgem zawsze ściągają największe tłumy i najtrudniej się na nie dostać. Wizyta George’a była historyczna z jednego powodu. Oprócz Flanelowca pojawił się niespodziewanie jeszcze jeden gość, mało znany fanom „Gwiezdnych Wojen”, ale bardzo dobrze znany fanom „Star Treka”. To był Gene Roddenberry, czyli właśnie twórca tej drugiej, kultowej kosmicznej serii. Dziś ten konwent głównie wspomina się z powodu tego wydarzenia.

Ten konwent z 1987 zaczął też wprowadzać pewne tradycje, przejęte później przez Celebration. Jedną z nich była olbrzymia papierowa ściana, gdzie każdy fan mógł zostawić swój podpis. Została ona potem wystawiona między innymi na Celebration IV, obok ustawiono nową, na której kolejni fani mogli się uwiecznić. Inna tradycja to oczywiście okolicznościowe gadżety, w tym plakaty.

Na koniec kilka pamiątkowych zdjęć z konwentu.

Skoro zaś jesteśmy przy konwentach, które nie należą do głównego nurtu warto wspomnieć też o pewnym polskim wydarzeniu. W roku 2000 w Łodzi został zorganizowany konwent o nazwie „Star Wars Celebration 2000”. Oczywiście nie był to oficjalny konwent robiony za zgodą Lucasfilmu, a raczej fanowskie przedsięwzięcie, którego głównym punktem było wspólny seans „Mrocznego widma”. Miano też zorganizować koncert muzyki, ale niestety nie wyszło.
KOMENTARZE (2)

Bez oficjalnej zapowiedzi 4 maja

2013-05-06 17:30:30

Większość fanów liczyła, że 4 maja Lucasfilm/Disney zapowiedzą coś w sprawie nowych filmów, niestety obyło się bez tego. Jednak z różnych plotek pozbierało się kilka ciekawych informacji.

Po pierwsze lokacje, ten temat wraca. Wpierw Kathleen Kennedy wspomniała, że lokacje będą prawdziwe, że film nie będzie w całości kręcony w studiu i że produkcja nie będzie jakoś specjalnie ukrywana przed fanami. Producentka zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani są zaciekawieni procesem i jak łatwo wszystko przedostaje się do Internetu, zwłaszcza gdy kręcą w plenerze. Kathleen wychodzi z założenia, że nie ma sensu kruszyć kopii, lepiej zmienić definicję i uznać, że fani są bardzo ważni. Przynajmniej możemy liczyć na świeże spoilery.

Teraz pojawiają się pierwsze plotkowe konkrety odnośnie lokacji. Pierwszy z nich podała brytyjska „The Sun”. Podobno w grę wchodzi wyspa Skye oraz Highlands, obie w Szkocji. Niedawno w tamtych rejonach był kręcony najnowszy Bond – „Skyfall”, więc mielibyśmy kolejną współdzieloną lokację. Druga informacja pochodzi z Islandii. Podobno tam już dotarli spece od wyszukiwania lokacji z Lucasfilmu. Sam Abrams rzekomo jest zainteresowany Islandią, próbował tu kręcić „Star Treka”, ale nie wyszło. Skończyło się na tym, że „Star Trek 2” ma jedynie tła nakręcone na Islandii.

To nie koniec anglocentrycznych plotek. Otóż podobno po tych wszystkich cięciach w Lucasfilmie i w szczególności w ILM, zaczną na nowo zatrudniać ludzi. ILM podobno ma otworzyć swoją nową filię w Wielkiej Brytanii, dedykowaną do produkcji nowych filmów. Może to potwierdzać informacje, że filmy będą kręcone właśnie tam.

Druga ważna wiadomość to kompozytor. Ostatnio Michael Giacchino, nadworny kompozytor Abramsa stwierdził, że widziałby w tej roli Johna Williamsa, teraz potwierdza to sam J.J. Abrams. Powiedział wręcz, że wierzy w to, że John Williams powróci do „Gwiezdnych Wojen”. Nie jest to oficjalna zapowiedź, ale na razie chyba nic lepszego nie dostaniemy.
KOMENTARZE (9)

Co się kręci?

2013-03-12 17:16:27

Zaczniemy od smutnej wiadomości. W wieku 69 lat zmarł Petro Vlahos, człowiek, który nie był związany z „Gwiezdnymi Wojnami”, ale bez niego trudno je sobie wyobrazić. To twórca techniki blue screen.

Liam Neeson zagra w firmie dla wytwórni Warner Bros. – „Run All Night”. Scenariusz Brada Ingelsby’ego opowiada historię płatnego mordercy (Neeson), który musi chronić rodzinę swego syna przed mafią. W roli syna wystąpi Joel Kinnaman.
Dodatkowo Neeson wystąpi w „A Million Ways to Die in the West”, komedio-westernie Setha MacFarlane’a („Family Guy”, „Star Wars: Detours”, „Ted”). Akcja będzie się dziać w XIX wieku, a głównym bohaterem będzie tchórzliwy farmer (MacFarlane), który daje dyla podczas pojedynku, przez co opuszcza go dziewczyna (Amanda Seyfried). Potem farmer poznaję żonę sławnego przestępcy, która uczy go strzelać, w tej roli Charlize Theron. Początkowo farmer ma zamiar odzyskać swoją dziewczynę, ale zakochuje się w swojej nauczyciele, co powoduje, że do akcji wkroczy jej mąż (Neeson).
Neeson cały czas jest mocno zapracowany, będzie bawił się także w dubbing w animacji „The Nut Job”. Użyczy tam głosu czarnemu charakterowi – szopowi.

Harrison Ford znów będzie grał prezentera telewizyjnego. Tym razem w filmie „Anchorman: The Legend Continues”. Będzie to sequel komedii „Legenda telewizji”. Wcześniej Ford grał prezentera w filmie „Dzień dobry TV”. Premiera nowego filmu zapowiadana jest na 20 grudnia.

Zajęty też jest Steven Spielberg. Po pierwsze w tym roku stanie na czele jury festiwalu w Cannes (15-26 maja). Po drugie zawiesił swój projekt „Robokalipsy”. Po trzecie Kathleen Kenedy zrezygnowała z produkowania „Parku Jurajskiego IV”, więc więcej pracy spadnie na Stevena. Premiera została ustalona na 13 czerwca 2014, film na pewno powstanie w technice 3D. Wcześniej wróci na ekrany pierwszy film cyklu, nowy plakat poniżej. Po czwarte zastanawia się nad filmem o Mojżeszu dla Warnera. „Gods and Kings” prawdopodobnie zostanie wyprodukowany przez Stevena, acz nie wiadomo czy ten go także wyreżyseruje. Po piąte będzie też produkować miniserial o życiu Napoleona Bonaparte. Ten serial powstanie w oparciu o notatki Stanleya Kubricka. Stanley ostatecznie nie zrealizował projektu, wiele ze swoich pomysłów przeniósł do filmu „Barry Lyndon”, którego akcja rozgrywa się 15 lat przed wojnami napoleońskimi. Notatki jednak są na tyle bogate, że Steven nie chce tego odpuścić. Po szóste Spielberg ma pomysł na kolejny serial. Razem z Tomem Hanksem chcą znów opowiedzieć o II Wojnie Światowej („Kompania braci”, „Pacyfik”). Nowy serial ma opowiadać o pilotach amerykańskich bombowców, którzy bombardują Niemcy. Będzie on zatytuowany „Masters of the Air”.



David Fincher („Powrót Jedi”) chce wyreżyserować film na podstawie książki „Gone Girl” Gillian Flynn. Fabuła opowiada o kobiecie, która znika w piątą rocznicę swojego ślubu. Wszystko wskazuje na to, że zabił ją mąż.
To nie wszystko jeśli chodzi o Finchera. Ten zajmie się także adaptacją prozy Juliusza Verne’a – „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Film będzie prawdopodobnie największą i najdroższą produkcją w historii Australii. Sama ulga podatkowa ma wynosić 20 milionów USD. Mówi się, że w jednej z głównych ról wystąpi Brad Pitt.

Wielkimi krokami zbliża się najnowszy film J.J. Abramsa, czyli „Star Trek Into Darkness”. Niedawno pojawił się drugi zwiastun. Film będziemy mogli obejrzeć już w maju.



Na koniec jeszcze mała informacja dla fanów Kevina Smitha. Zaczął on pisać scenariusz do filmu „Clerks III”.
KOMENTARZE (6)

Kolejne ploty o nowych filmach

2013-03-02 20:24:09

Ten tydzień upłynął nam trochę spokojniej niż poprzedni, plotek było mniej, ale to nie znaczy, że się nie pojawiają. Najpierw zaczniemy od aktorów, związanych z filmami J.J. Abramsa. Pierwszy z nich to Simon Pegg, który kiedyś coś sobie żartował na temat nowych filmów, podobno miał dostać rolę. Zaczęły się nawet spekulacje, że mógłby to być Jar Jar nowej trylogii, Pegg jak wiadomo raczej jest znany z komediowych ról. Sam aktor jednak uciął te spekulacje, twierdząc, że nic mu nie zaproponowano. Tymczasem Zoe Saldana, Uhura w „Star Treku” Abramsa, mająca na swoim koncie także „Piratów z Karaibów” oraz „Avatara”, powiedziała, że chciałaby zagrać w nowych filmach i w dodatku nie zamierza czekać, aż ktoś się do niej zwróci, a zadzwoni do Lucasfilmu sama. Dodała także, że chciałaby być jakąś seksowną księżniczką z innej planety.

Chcą także wracać kolejni aktorzy bardziej doświadczeni sagą. James Earl Jones potwierdził, że chciałby wrócić jako głos Dartha Vadera. Nie mówił precyzyjnie czy chodzi mu o sequele, czy spin-offy. Dodał tylko, że chciałby aby wrócił także David Prowse, acz prawdopodobnie ze względu na stan zdrowia aktora raczej nie będzie to możliwe.

Spin-off o Bobie Fetcie wydaje się być interesujący dla innego aktora. Temuera Morrison, czyli Jango Fett, chętnie wcieliłby się w tę rolę. Ciekawe co na to Daniel Logan, który miał chrapkę na rolę Fetta w serialu?

Billy Dee Williams ma prawdopodobnie przebłyski świadomości w przerwach od odurzania się przeróżnymi środkami. Nie dość, że potwierdził, iż chciałby wrócić, podobnie jak wielu innych, to zaczął nawet wertować EU. Uradowany aktor z pewnością odetchnął z ulgą stwierdzając, że choć o przygodach Landa napisano całkiem sporo, to na szczęście go nie uśmiercono. Williams ma tę przewagę, że pracuje przy „Detours”, więc łatwiej jest mu naciskać na szefostwo Lucasfilmu.

Wróćmy jednak do tematu spin-offów. Drew Karpyshyn zdementował ostatnie pogłoski, jakoby byłby zamieszany w pisanie scenariusza do filmu opartego o grze „Knights of the Old Republic”.

Pojawiły się pogłoski, że Alfonso Cuarón („Harry Potter i więzień Akzabanu”, „Ludzkie dzieci”) miałby być ważnym nazwiskiem przy przyszłych „Gwiezdnych Wojnach” (być może epizodach VIII lub IX, ewentualnie spin-offach). Te same pogłoski twierdzą, że nowa trylogia ma być zachowana w tonie oryginalnej.

Dziś zaś dostaliśmy kolejną porcję pogłosek. Po pierwsze data premiery Epizodu VII to 29 maja 2015. Co prawda J.J. Abrams zastrzegł sobie, że nie będzie musiał trzymać się daty, ale jak widać w tych wiadomościach tego nie ujęto. Według tego samego źródła Harrison Ford, Mark Hamill i Carrie Fisher nie tylko się pojawią w nowych filmach, ale podpisali już kontrakty. Jednak nie będą grali oni głównych ról, te ponoć przypadną dziecku i wnukowi/wnuczce Hana i Lei. Gdyby trzymali się EU byłyby prawdopodobnie to Jaina i Allana, ale czy będą się tego trzymać, nie wiadomo. To samo źródło podaje, że J.J. Abrams ma klauzulę na dwa pozostałe filmy z możliwością jej przedłużenia o trzy kolejne. Klauzula to jeszcze nie kontrakt, ale Abrams może być zajęty nowymi Epizodami bardzo długo. Dodatkowo źródło to podaje jeszcze dwie rzeczy, spin-offa o Yodzie nie będzie, bo Lucas go nie chce, natomiast Lucasfilm chce by Timothy Zahn napisał dla nich kolejne książki. Czyżby chodziło o adaptację trzeciej trylogii? Oczywiście to w dużej mierze pogłoski, dopóki nie dostaniemy oficjalnych wieści, należy je traktować z rezerwą.
KOMENTARZE (16)

"Star Wars Into Darkness"

2013-01-29 00:19:39 YouTube

Po raz kolejny fani Gwiezdnych Wojen mogą się wykazać jako osoby niezwykle kreatywne. Ledwo pierwsze przecieki o powieżeniu stołka reżysera J.J. Abramsowi trafiły do internetu zaczęły pojawiać się pierwsze przejawy fanowskiej twórczosci. Jednym z nich jest przeróbka trailera nowego filmu z serii Star Trek, czyli „Star Trek Into Darkness” („W Ciemnośći Star Trek”) na trailer Gwiezdnych Wojen. Poniżej prezentujemy obie wersje:




KOMENTARZE (7)

J.J. Abrams i prawdziwi „Fanboys”

2013-01-26 22:12:38 Stopklatka

Mamy już reżysera Epizodu VII, więc pora na plotki o nim.

Pamiętacie film Fanboys? To historia o tym jak grupa przyjaciół wkrada się do Lucasfilmu by zobaczyć przed premierą „Mroczne widmo”, tylko dlatego, że jeden z nich prawdopodobnie nie dożyje premiery. Podobna historia wydarzyła się naprawdę i to całkiem niedawno, no i najważniejsze, że jest związana z reżyserem Epizodu VII – J.J. Abramsem.

J.J. Abrams kilka lat temu wyreżyserował nowego „Star Treka”, w tym roku na naszych ekranach pojawi się jego sequel. Przy premierze „Hobbita” w USA wyświetlano pierwsze 9 minut nowego „Star Treka”. Fani byli zachwyceni, ale nie wszyscy. Jeden z nich, niejaki Daniel Craft, wielki fan serii, ale także kinofil oraz działacz festiwalowy (pomagał organizować Nowojorski Festiwal Filmów Azjatyckich), bardzo chciał zobaczyć te 9 minut. Nie mówiąc nawet o filmie. Jednak trzy lata wcześniej zdiagnozowano mu białaczkę, a chemoterapia okazała się nieskuteczna. Jego stan zdrowia nie pozwalał mu dotrzeć do kina, a szanse na dożycie do premiery filmu były zerowe. Jego żona, z pomocą przyjaciół, próbowała dotrzeć do producentów filmu, by umożliwili Danowi obejrzeć legalnie te 9 minut. Prośba dotarła także do J.J. Abramsa. On sam jest fanem, wychował się na filmach Lucasa i Spielberga, więc jak mało kto rozumie taką prośbę. Przejął się nią i postanowił zareagować. Zaczął nalegać na Paramount, a następnie zadzwonił do żony Dana, by powiedzieć, że uzyskał zgodę, ale nie na 9 minut, a na cały film (premiera będzie 17 maja 2013, prawdopodobnie wersja robocza). Zazwyczaj Abrams nie jest chętny w zdradzaniu fabuły i pokazywaniu wcześniej swoich filmów, tym razem jednak zrobił wyjątek. Pokaz zorganizowano, oczywiście pewnie podobnie jak w „Fanboys” widzowie mają zakaz wypowiadania się o filmie. Niestety historia ma też swoje smutne zakończenie, kilka dni po pokazie – 4 stycznia 2013, Daniel Craft zmarł. Miał 42 lata.
KOMENTARZE (17)

Promień ściągający z Gwiezdnych Wojen w rękach NASA

2012-11-27 17:39:06 Interia

Chyba musimy przywyknąć do tego, że choć George Lucas nigdy nie przywiązywał większej wagi do technologii i nauk ścisłych, chcąc nie chcąc zainspirował postęp. Zwłaszcza, gdy podobna technologia pojawia się między innymi w Star Treku. Chodzi oczywiście o laserową wiązkę przyciągającą (ang. tractor beam), znaną u nas lepiej jako promień ściągający, a w pewnych Star Trekowych tłumaczeniach jako wiązkę holującą. Wiązka już istnieje, ale na razie tylko w laboratoriach i działa tylko przy mikroskopijnych obiektach. Na razie udało się przesunąć obiekty na odległość 30 mikrometrów, oczywiście wykorzystując tak zwaną wysokoenergetyczną wiązkę Bessela, która różni się od normalnej wiązki lasera tym, że na przeszkodzie nie wygląda jak sama kropka, a raczej jak kropka otoczona koncentrycznymi kręgami. Według teorii wiązka ta może indukować pole elektryczne i magnetyczne na ścieżce obiektu, a to miałoby przyciągnąć obiekt w kierunku przeciwnym do ruchu w wiązki. W efekcie kierując ją na dany obiekt można go do siebie przyciągnąć.

Za ostatnie udane doświadczenie odpowiadają dwaj naukowcy z Nowego Jorku – David Ruffner i David Grier. W maju tego roku podobne doświadczenie wykonano w Singapore's Agency for Science, Technology and Research (A*STAR), wcześniej pracami nad promieniem chwaliło się NASA i Chińczycy. NASA już skontaktowało się z Ruffnerem i Griegerem i zamierza wykorzystać promień ściągający do pobierania próbek z pobliskiej komety.

W „Nowej nadziei”, gdzie pojawia się promień ściągający, jest on całkowicie przeźroczysty, nie widoczny. W Star Treku zaś zazwyczaj bardzo dobrze go widać. Dziś wiemy już, że prawdziwa wiązka będzie czymś po środku, nie będziemy widzieć samej wiązki, jedynie koncentryczne okręgi na przyciąganym obiekcie. A tak ładnie wyglądało to w Star Treku:


KOMENTARZE (12)

Koszulka z Marą Jade i inne nowości

2012-08-16 23:15:02 HerUniverse.com

Wielkimi krokami zbliża się do nas (czy raczej za oceanem) największa tegoroczna impreza poświęcona Star Wars – Celebration VI. Program już ogłoszony, zapowiedzi ciągle napływają, a fani szykują się i oczekują na nowości oraz wieści z imprezy. Her Universe również podało szczegóły na temat swojego udziału w konwencie. Po pierwsze zaprezentowano nowe produkty Star Wars, które trafią do sprzedaży w Orlando.
Pierwszym z nich jest limitowana koszulka z Marą Jade, o którą fanki prosiły od początku istnienia sklepu i która w planach była od dawna. Podczas konwentu można będzie zakupić jedną z 300 koszulek ozdobionych grafiką artystki Cat Staggs. Również w tej ilości dostępna będzie kolejna posrebrzana zawieszka do bransoletki z charmsami. Nowa zawieszka przedstawia R2-D2 i w tym roku była już dostępna podczas konwentu Comic-Con w San Diego. Z myślą o fankach, które na Celebration VI udać się nie mogą, w sklepie Her Universe dostępne będzie kolejne 50 koszulek i 50 zawieszek do kupienia online (od 23 sierpnia). Kolejne dwa topy, które zadebiutują podczas konwentu w Orlando, trafią do normalnej sprzedaży i pozwolą określić przynależność ich właścicielki do Rebelii lub Imperium.



Poza nowymi produktami Ashley Eckstein organizuje dla fanek profesjonalną sesję zdjęciową, będącą odpowiedzią na prośby dziewczyn chcących zostać modelkami Her Universe. Każda fanka, bez względu na wiek i rozmiar, może wziąć w niej udział i pozować w ubraniach Her Universe (dziewczyny, które nie mają własnych, będą mogły wypożyczyć na miejscu). Zdjęcia wykona profesjonalny fotograf Preston Mack i zostaną one opublikowane po imprezie na Facebooku.
Dodatkowo, jak wspominaliśmy Ashley Eckstein poprowadzi panel dyskusyjny pod tytułem "Znęcanie się – co każdy rodzic, nauczyciel i dzieciak wiedzieć powinien". W panelu weźmie udział Carrie Goldman autorka książki na ten temat, będąca równocześnie matką małej Katie, której dokuczano z powodu zamiłowania do Gwiezdnych Wojen.

Przy okazji poniżej można zobaczyć jedną z koszulek dla dziewczynek, której dotychczas nie prezentowaliśmy i przykładowe koszulki z innych kolekcji sklepu, w tym nowych serii, które ostatnimi czasy wystartowały w ramach Her Universe i są świetnym dowodem na to, że firma się rozkręca, a Ashley Eckstein miała rację. Więcej koszulek i gadżetów z serii spoza Star Wars możecie zobaczyć na stronie Her Universe: Star Trek, Doktor Who, Battlestar Galactica, Warehouse 13.



Nowości Her Universe i poczynania Ashley Eckstein możecie śledzić na następujących stronach: HerUniverse.com, Facebook, Twitter, Flickr oraz YouTube.
KOMENTARZE (8)

Fani "Star Wars" i "Star Treka" łączą siły...

2011-12-20 20:33:03 JediAdam za Hatak.pl

Jak donosi JediAdam z serwisu Hatak.pl:

"Trwająca od 36 lat wielka wojna fanów "Star Treka" i "Star Wars" prawdopodobnie zostanie na jakiś czas zakończona. George Takei (Sulu ze "Star Treka") apeluje do połączenia sił przeciwko wspólnemu wrogowi - "Sadze Zmierzch"!

Przez dekady fandomy "Star Wars" i "Star Treka" toczyły wojnę na temat tego, która seria jest lepsza. Najpewniej zmagania będą trwać nadal, ale na horyzoncie pojawiła się nadzieja na chwilowy pokój.

George Takei, czyli słynny Sulu z oryginalnego "Star Treka", mający jednocześnie na swoim koncie epizod w "Wojnach Klonów", opublikował specjalną petycję do fanów obu frakcji, apelując, aby odłożyli na jakiś czas miecze świetlne i fazery, kierując się przeciwko wspólnego wrogowi.

W filmiku z petycją widzimy urywki z niedawnego starcia będącego częścią wspomnianej wojny, w którym Carrie Fisher (księżniczka Leia) toczy słowną batalię z Williamem Shatnerem (Kapitan Kirk). Chwilę później pojawia się George Takei i apeluje do wszystkich fanów "Star Treka" i "Star Wars", aby połączyli siły przeciwko "Sadze Zmierzch".

- Zniknęło poczucie heroizmu, koleżeństwa i epickich bitew. Zamiast tego mamy wampiry, które błyszczą w słońcu, jęczą i chodzą do liceum. Żyjcie długo i szczęśliwie i niech Moc będzie z Wami... zawsze - mówi Takei, podkreślając braterstwo światów poprzez wykorzystanie legendarnych pozdrowień. Oczywiście akcja ma charakter humorystyczny, ale trzeba przyznać George'owi Takei, że w jego argumentach jest wiele prawdy."

Filmiki ze wcześniejszych wymian zdań znajdziecie tutaj: William Shatner oraz Carrie Fisher.

Poniżej możecie obejrzeć wyżej wspomnianą petycję George'a Takei:



A wy co sądzicie, czy taki sojusz ma szanse na "wygraną" w tym konflikcie? :)
KOMENTARZE (15)

NASA pracuje nad promieniem ściągającym

2011-11-16 22:05:00

Technologia kosmiczna z Gwiezdnych Wojen w NASA? A jednak, możliwe.

Za RP.pl:

Pomysł rodem z filmów science fiction wkrótce trafi do prawdziwych misji kosmicznych

Wiązka przyciągająca przedmioty na odległość to jedna z tych technologii, które – wydawałoby się – pozostaną tylko na ekranie. Amerykańska agencja kosmiczna NASA przeznaczyła jednak 100 tys. dolarów na sprawdzenie, czy można ją zastosować w praktyce.

Do czego mogłaby służyć? Na przykład do bezdotykowego pobierania próbek podczas niebezpiecznych misji.

– Choć nadal pozostaje to w domenie science fiction, najlepszym przykładem są tu filmy serii „Star Trek", laserowy system przyciągania to nie jest coś wykraczającego poza nasze technologiczne możliwości – zapewnia sieć BBC dr Paul Stysley z NASA Goddard Space Flight Center. To jego zespół oceni, która technologia najlepiej się do tego nada.

Skoro potrafimy wykorzystać światło lasera do popychania przedmiotów – tak działają m.in. kosmiczne „żagle", dlaczego nie można tak samo przedmiotów przyciągać?

Pomysł nie jest nowy, a optyczne pęsety od dawna stosuje w laboratoriach do manipulowania cząsteczkami czy żywymi komórkami. Ten efekt można wykorzystać do pobierania próbek przez sondy kosmiczne oraz łaziki na powierzchni planet – uważa ekspert NASA.

Inny pomysł zakłada wykorzystanie specjalnie ukształtowanych wiązek lasera. Tzw. wiązka Bessela wygląda jak stopniowo słabnące ku krawędzi koncentryczne kręgi. Odpowiednio ustawiając laser względem obiektu, można sprawić, by działała na niego niewielka siła przyciągająca.

– To przypomina łódź płynącą na powierzchni wody. Częścią tego ruchu są wiry, a niektóre ich części poruszają się wstecz – tłumaczy prof. Ortwin Hess z Imperial College London.

Ten sam pomysł, ale wykorzystujący fale dźwiękowe, został z powodzeniem przetestowany w 2006 roku.

– Obecnie używane techniki pobierania próbek w misjach kosmicznych są bardzo skuteczne, ale drogie i mają ograniczony zasięg – tłumaczy potrzebę opracowania laserowej wiązki przyciągającej dr Stysley. – Optyczny system pozwoliłby z powierzchni obcej planety pobierać próbki jej atmosfery.

To nie pierwszy projekt wiązki ściągającej. Jakiś czas temu głośno było o tym, że pracują nad tym Chińczycy.
KOMENTARZE (0)

Wielkość ma znaczenie?

2011-05-28 22:24:15

Yoda niby mówił, że wielkość nie ma znaczenia. Cóż we wszechświecie Gwiezdnych Wojen może i nie ma, ale jeśli mielibyśmy porównać wielkości okrętów kosmicznych z różnych uniwersów, to właśnie wielkość byłaby dobrym wyznacznikiem. Z prostej przyczyny, trudno porównywać technologie, które w wielu przypadkach nie tylko są wymyślone, ale i sprzeczne z prawami fizyki, nie mówiąc już o wykluczaniu się nawzajem. Poniżej pewne zestawienie wielkości pojazdów, co prawda poza sagą jest głównie Star Trek i Babylon V, ale znajdą się też i pojedyncze pojazdy z innych uniwersów.


KOMENTARZE (0)

Opracowano promień ściągający...

2011-03-10 18:45:00

Jedną z rzeczy, która łączy Gwiezdne Wojny i Star Trek jest technologia zwana promieniem ściągającym, lub wiązką holowniczą. Polega ona na tym, że większy okręt (jak niszczyciel Imperium), mógł ściągnąć mniejszy do swoich hangarów lub jak w Star Treku jeden okręt mógł holować drugi.




Tymczasem Onet donosi, że promień ściągający to nie tylko fantastyka naukowa. I to dzięki chińskim naukowcom, którzy opracowali taką technologię, acz jedynie w skali mikro!

Promień ściągający, pozwalający okrętom kosmicznym przyciągać wrogie statki, dotychczas był domeną wyłącznie filmów z gatunku fantastyki naukowej. Ale już przestał, ponieważ chińskim naukowcom udało się opracować taki promień w swych laboratoriach. Naukowcy z Uniwersytetu Fudan w Szanghaju stworzyli działający promień ściągający, choć oczywiście funkcjonujący na razie wyłącznie na poziomie nanoskopijnym. Jak to zrobili? Po prostu modyfikując promień lasera, co powinno wygenerować siłę ciągnącą działającą wstecz wytwarzaną przez podróżujący strumień fotonów.

Naturalnie, jak to w przypadku takich technologii bywa, jest jeszcze wiele przeszkód do pokonania. Po pierwsze promień musi działań w specjalnych warunkach, a poza tym nawet najmniejsze odchylenie wiązki spowoduje, że przestanie działać.

Dlatego zanim technologia nie zostanie dopracowana, a przede wszystkim dopasowana do większej skali, nie mamy co marzyć o przenoszeniu czegokolwiek.

KOMENTARZE (0)

Koszulkowe wojny fanów Star Wars i Star Trek

2011-03-06 08:30:00

Star Wars vs Star Trek. To odwieczny konflikt, ale czy potrzebny. Jeden ze sklepów internetowych, oferujących koszulki postanowił wyjść na przeciw tym, którzy chcą się identyfikować z dwiema tymi markami. I zaprezentowali linię koszulek pt. "Millenterprise Falcon".

Logo prezentuje się dość ciekawie:





Koszulki zaś można kupić tutaj, niestety cena jednej to 28,73 USD.
KOMENTARZE (0)

Fantastyczne bzdury, czylo o nauce w SF

2010-12-29 18:15:00

W filmach science-fiction dość często drugi przedrostek jest zdecydowanie bardziej wysunięty na pierwszy plan. Fani tego gatunku, przygotowali ciekawe zestawienie, w którym skonfrontowano ze sobą 18 filmów z prawami nauki.



Filmami, które nie złamały żadnego prawa to "Apollo 13" oraz "The Right Stuff". By zobaczyć z kolei, które filmy fantastycznonaukowe mają w sobie najmniej naukowości, sprawdźcie sami poniżej.



Filmów raczej nie trzeba przedstawiać, ale warto zatrzymać się chwile na nauce. Od lewej bzdury w SF: dźwięk w kosmosie, wszystkie planety mają grawitację ziemską, jeden klimat na całej planecie, łatwo się komunikuje z obcymi, łatwo się rozmnaża z obcymi, dziwne zachowanie próżni, ogień i wybuchy w kosmosie, w pasie asteroid brakuje grawitacji, odbijanie broni świetlnej (laserów), ludzie poruszają się wolniej gdy nie ma grawitacji, okręty poruszają się szybciej niż światło.

Jak widać w materii nieznajomości nauki Gwiezdne Wojny nie mają sobie równych.
KOMENTARZE (0)
Loading..