TWÓJ KOKPIT
0

Marvel Comics :: Newsy

NEWSY (414) TEKSTY (384)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Film Taiki Waititiego wciąż jest rozwijany

2023-02-17 07:41:19

Według wcześniejszych, oczywiście nieoficjalnych doniesień, kwestia filmu Taiki Waititiego miała się rozstrzygnąć w grudniu. Wówczas projekt miał dostać albo zielone światło, albo być zastąpionym przez film Damona Lindelofa. Wszystko wskazuje na to, że faktycznie kolejny film gwiezdno-wojenny wyjdzie spod ręki ekipy Lindelofa, ale to nie znaczy, że film Taiki jest już pogrzebany.

Hollywood Reporter donosi, że film, wciąż jest aktywnie rozwijany. Prace trwają, przynajmniej nad scenariuszem, który piszą Taika oraz Krysty Wilson-Cairns. Nawet jeśli nie udało im się domknąć tego do satysfakcjonującego poziomu w grudniu, wygląda na to, że prace wciąż trwają. Więc film może się pojawić w grudniu 2027 (jeśli wierzyć oficjalnemu kalendarzowi premier Disneya), lub nawet w 2026 (jeśli wierzyć w plotki). Wcześniej pojawiły się spekulacje, że ten film może mieć problemy i może jest już skasowany lub przynajmniej zawieszony.

Hollywood Reporter ponadto potwierdza prace nad filmem Lindelofa, ale wspomina też o „Rogue Squadron”. Wspominają falstart produkcji i biorą pod uwagę to, że ona nigdy nie powstanie. Ponadto potwierdzają doniesienia Jeffa Sneidera, że filmowe plany Lucasfilmu powinniśmy poznać na kwietniowym Celebration.



Zmiany w polityce Disneya

Powrót „Gwiezdnych Wojen” na wielkie ekrany to także coś, co niedawno zapowiedział Bob Iger. Sugerował on większy nacisk na sprawdzone marki, wymienił tu Marvela, Pixara, „Avatary” oraz właśnie „Gwiezdne Wojny”. Disney obecnie złapał lekką zadyszkę, więc Iger próbuje zrobić wszystko, by akcjonariusze mogli zobaczyć odbicie. Jedną z bardziej kontrowersyjnych decyzji, która będzie miała wpływ na kolejne filmy, jest zapowiedziany audyt kosztów. Iger przyznał, że chcą zachować jakość produkcji na ekranie, ale muszą przyjrzeć się też temu ile to kosztuje. Tu warto wspomnieć, że pomijając „Avatara: Istotę wody”, prawdopodobnie kolejną najdroższą produkcją w Disneyu będzie „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”. Niektóre media sugerują, że film kosztował ponad 300 milionów USD. Nie są to jednak potwierdzone informacje.

Skoro jesteśmy przy kosztach i cięciach, warto zauważyć, jeszcze jedną rzecz. Disney zaczął rozważać sprzedaż platformy streamingowej Hulu. Wcześniej raczej sugerowano, że odkupią pozostałe udziały i połączą ją z Disney+. Wygląda na to, że Iger poważnie podchodzi do zwiększenia rentowności holdingu.
KOMENTARZE (20)

Starros i Vader

2023-01-14 21:35:07 starwars.com

Rok 2023 przyniesie nam dwie nowe serie komiksowe od wydawnictwa Marvel. Pierwsza to mini-seria Sana Starros, która będzie miała premierę już niedługo, bo na początku lutego. Za scenariusz historii odpowiada Justina Ireland, a kreskę poprowadzi Pere Pérez. Fabuła komiksu przybliży nam życie osobiste łowczyni, gdzie poznamy jej rodzinę. Artystą okładek wydań podstawowych jest Ken Lashley.


Druga seria to kolejne podejście do postaci Dartha Vadera o podtytule Black, White & Red, który jest nawiązaniem do marvelowskich komiksów z cykli Wolverine, Deadpool i Moon Knight z podtytułem Black, White & Blood. Będzie to antologia różnych historii opracowanych przez scenarzystę Jasona Aarona i debiutujących w starwarsówku autorek Peach Momoko i Torunn Grønbekk. Rysownikami będą Leonard Kirk i Peach Momoko. Autorem podstawowych okładek jest Alex Maleev. Premiera w kwietniu.
KOMENTARZE (5)

10 lat z Disneyem: 10 największych minusów Disneya

2022-11-05 03:15:09

Były plusy, pora na plusy ujemne, czyli minusy. Nie wszystko przez tą dekadę z „My$zatym” się udało perfekcyjnie. Są rzeczy, które Lucasfilm mógł rozegrać lepiej, albo które zwyczajnie zwalił. I to nasza, krótka lista win Disneya/Lucasfilmu.

1. Rozjuszenie fanów

Lord Sidious: Jakby nie oceniać „Ostatniego Jedi”, jedno jest pewne. Lucasfilm nie poradził sobie z tym, co się wydarzyło wokół filmu. Na ile krytyka jest zasłużona, to kwestia dyskusyjna, tu pewnie każdy ma swoje zdanie. Ale zwalczanie wszelkiej krytyki, wrzucanie wszystkich do worka mizoginów, botów, rosyjskich trolli to już coś nie tak. Zwłaszcza, gdy oliwy do ognia dolewają ludzie związani z LFL (jak trollujący Rian J.). Z filmu, który części osób się nie podszedł, zrobił się ferment i dżihad. I za to winę już ponosi LFL, bo brak reakcji, brak odcięcia się od toksycznej dyskusji narobił mnóstwo szkód. Nie potrafili tego naprawić, a jeszcze gorzej, że „Skywalker. Odrodzenie” wyalienował część fanów, którym akurat podobał się „Ostatni Jedi”. Zarządzając marką trzeba znaleźć kompromis między dopieszczeniem fanów, a swobodą twórczą. Trzeba też umieć podejść do krytyki. Lucasfilm tego nie potrafi, udało im się za to zantagonizować sporą grupę fanów przeciw Gwiezdnym Wojnom. I to jest zdecydowanie największa porażka 10-lecia. Do tego dochodzą problemy komunikacyjne, ale to już inny problem, bo to irytuje wciąż wiernym ich fanów.
Mossar: Ja za to pamiętam jak z Rusisem czekaliśmy na Disney+ Day, które było zapowiadane jako ważny dzień dla fanów SW. Godziny czekania i jedno wielkie nic. Potem kilkukrotnie przeżywaliśmy podobny zawód podczas innych imprez, gdzie pokazywano materiały zgromadzonym na miejscu widzom, a reszta musiała się zadowolić tajniackimi filmami z telefonu.
Rusis: Disney pod kątem fanów miał ciężki orzech do zgryzienia na początku i bardzo utrudniony start. Decyzja o skasowaniu dotychczasowego EU była trudna, ale z ich perspektywy konieczna aby umożliwić łatwiejszą produkcję filmów. Na tym etapie, pomimo sporego niezadowolenia części osób wydaje się, że sobie jeszcze poradzili - potrafili decyzję wytłumaczyć sensownie i złożyć obietnice lepszej przyszłości. Niestety im dalej w las tym było gorzej, a apogeum nastąpiło gdy wypuścili Epizod VIII i następnie Epizod IX. Oba filmy miały olbrzymie grono widzów, którzy byli z nich niezadowoleni - o gustach można dyskutować, ale większość niezadowolonych wrzucać do jednego wora trolli i następnie nie kontrolować spójności komunikatów wypuszczanych do fanów tylko pozwalać na zaognianie konfliktu to nie jest droga, którą korporacja powinna obierać. W ten sposób część osób prawdopodobnie bezpowrotnie się od sagi odwróciła, a internet wrzał od negatywnych dyskusji.
Do tego dochodzą jeszcze mniejsze elementy, o których na przykład wspomniał powyżej Mossar - wykorzystywano niejednokrotnie media społecznościowe związane z Gwiezdnymi Wojnami do promowania wydarzeń na których jak się okazywało większość atrakcji była kierowana do fanów Marvela, a fani Star Wars musieli się obejść smakiem.
Kasis: To mnie autentycznie boli. Zawsze były podziały w fandomie Star Wars, zawsze byli fani niezadowoleni z różnych elementów, ale natężenie tego wszystkiego w tych ostatnich latach jest przykre.

2. Reakcyjność i brak spójnej wizji nowej trylogii

Lord Sidious: Nową trylogię naszkicował Arndt z Lucasem, potem wyrzucono to do kosza i na nowo zrobili to J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Nakręcili film, pomysł na kontynuację wyrzucono do kosza, bo wydawał się zbyt zachowawczy. Drugi film to nowy kierunek i nowe rozdanie. Też nie pyknęło, więc trzeci to z kolei wyjmowanie pomysłów z kosza (bo drugi nie podszedł) i kapelusza (by zrobić fanservice). Do tego presja czasowa i korpo zarządzenie. W ten sposób utopiono najważniejszy projekt LFL.
Mossar: Bardzo długo wierzyłem, że to co zobaczyliśmy w „Ostatnim Jedi” to wciąż część większego planu. Że Abrams i Johnson współpracowali, ustalili jakiś szkielet całości i na nim bazowali. Teraz wiemy, że nic takiego nie miało miejsca, a jedyna postać która mogła być przemyślana choć trochę bardziej to Ben Solo.
Rusis: Kupujesz wielką markę, wiesz od początku, że chcesz wydać trylogię i co robisz? Zamiast budować plan na całość i go zrealizować to tworzysz trzy kompletnie różne produkcje i mówisz, że tak miało być. Plan na sukces? Jak widać nie. To był największy projekt jaki stał przed Disneyem po zakupie Gwiezdnych Wojen i nie rozumiem jak można było się nie przyłożyć do porządnego jego zaplanowania i realizacji.
Kasis: Nie potrafię tego zrozumieć. Zwłaszcza, że jeśli popatrzy się na produkcje marvelowskie to od razu widać lepszą spójność, jakiś ogólny plan. Tam mogli, a przy Gwiezdnych Wojnach już nie?

3. Problemy z produkcją filmów – chaos

Lord Sidious: O ile brak wizji można jeszcze od biedy zrozumieć. Do tego trzeba znaleźć naprawdę kogoś z głową. O tyle chaos na planie, reżyserzy rzucający film lub wyrzucani, to już problem z zarządzaniem. Na 5 filmów, w dwóch reżyser zmienił się oficjalnie, w jednym nieoficjalnie („Łotr 1” i Tony Gilroy), zaś w jednym reżyser rzucił film, ale potem zarząd Disneya go przebłagał by wrócił. I mowa tu tylko o filmach, które powstały. Lista zapowiedzianych, a porzuconych bądź wstrzymanych projektów też jest spora. Być może Lucasfilm i Disney robią wszystko zbyt szybko, trochę na łapu capu, a potem wychodzi, co wychodzi. Ale wciąż zarządzanie polega na tym, by tego typu problemy ograniczać, nie mnożyć. Zaś o niezrealizowanych projektach chyba najlepiej świadczą słowa Boba Chapeka, który prosił Kathleen Kennedy by nie ogłaszać projektów, dopóki ich realizacja nie jest pewna. Nawet tam to widzą (to akurat plus Disneya).
Rusis: Wydawać by się mogło, że duże korporacje mogą mieć problem z brakiem wizji, skostniałymi strukturami, ale chociaż zarzązanie i procesy są dosyć stabilnie ustalone. Jak pokazuje tworzenie nowych filmów ze świata Gwiezdnych Wojen to bardziej przypomina start-upy niż korporacje. Każdy idzie w swoim kierunku, robi co chce, ludzie przychodzą, odchodzą, są zwalniani. Projekty są ogłaszane, wstrzymywane, porzucane. Nie widzę nikogo kto by nad tym panował, a z tych informacji które do nas docierają wyłania się obraz chaosu. Niestety jeśli ktoś nad tym chaosem nie zapanuje to sukcesów filmowych w tym uniwersum jeszcze długo nie zobaczymy.

4. Położenie „Hana Solo”

Lord Sidious: To punkt, który mnie szczególnie boli, bowiem produkcyjnie wyszło bardzo dobrze. Ron Howard spiął ten film, nie widać w nim problemów z czasów produkcji. Ale wyniku nie zrobił. Znów to kwestia złego zarządzania. Ludzie nie czekali na Hana Solo, zwłaszcza z nowym aktorem. Natomiast, gdy film wchodzi w momencie, gdy smród po „Ostatnim Jedi” jeszcze nie wywietrzał, jednocześnie, gdy reklamuje się superprodukcje Marvela i nie tylko i z nimi trzeba konkurować. A jeszcze skąpimy na reklamie, pomimo rozdymanego budżetu przez dokrętki, to prosimy się o katastrofę. Sporo osób nawet nie zauważyło, że ten film wszedł do kin. Wiele niespecjalnie chciało na niego pójść. Efekt to przychód na poziomie 37% przychodu „Łotra 1”. Miał być samograj, wyszła klapa, niestety.
Rusis: Disney sam nie wierzył w sukces „Hana Solo”, a jak nie wierzysz w to co robisz to ciężko oczekiwać, żeby się udało. Marketing zredukowano do minimum, wiele osób, które interesują się popkulturą, a z którymi rozmawiałem wówczas nawet nie wiedziało, że taki film wychodzi. Szkoda, bo wydaje się, że w ten sposób pogrzebano na dłuższy czas koncepcję spin-offów.
Mister S.: Święta prawda. Parę miesięcy temu pokazałem „Hana Solo” znajomemu, który pomimo sporego przywiązania do Gwiezdnych Wojen nigdy wcześniej go nie widział. Efekt był piorunujący, zwłaszcza w świetle Epizodu IX). Wielka szkoda, że brak adekwatnej promocji i kontrowersje wokół „Ostatniego Jedi” pogrzebały świetny film, który mógł być przecież podwaliną pod kolejne spin-offy i seriale.

5. Sposób oficjalnej komunikacji z fanami (PR)

Lord Sidious: Lucasfilm nie przejmuje się informacjami oficjalnymi, których najczęściej nie ma. Już przez 10 lat przywykłem, że standardu Lucasfilmu z czasów prequeli nie będzie. Ale nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego czasem potrafią oznajmić, że zaczęli serial i podać główną obsadę (jak w przypadku „Obi-Wana Kenobiego”), a innym razem przy okazji dowiadujemy się, że kręca już „Skeleton Crew” od jakiegoś czasu i podają jedną osobę. Ta komunikacja sprawia wrażenie wymuszonej i ograniczonej do reklam tuż przed emisją. A oczywiście wisienka na torcie są pompowane wydarzenia na których mają być zapowiedzi… a potem prawie nic nie ma.
Mossar: Ja spojrzę na to z trochę innej strony — wielokrotnie komunikowałem się na Twitterze z autorami komiksów i książek. W przypadku takich autorów jak Freed, Scott, Soule czy Christopher komunikacja była wręcz perfekcyjna - zarówno pod kątem uzyskiwania informacji jak i zwykłego gwiezdno-wojennego small talku.
Rusis: Sposób komunikacji z fanami, a raczej jego brak wydaje się dla mnie swoistym nieporozumieniem. Rozumiem, że czasy się zmieniają, podejście do budowania marki również, ale tu wygląda to jakby Lucasfilm wyszedł z założenia, że lepiej w sumie nic nie mówić niż przekazać o jedno słowo za dużo. Przy tylu jednoczesnych produkcjach (wcześniej filmowych, teraz serialowych) nie mamy prawie żadnego stałego dopływu informacji na temat tego co się dzieje - co jest produkowane, kto został zaangażowany. Nie mówię już nawet o powrocie do czasów produkcji prequeli, gdy oficjalnie publikowano prawie codziennie zdjęcia i ciekawostki z planu, ale chociaż o informowaniu o angażach. Prawie wszystko obecnie się opiera na plotkach, przeciekach i wywiadach udzielonych różnym mediom, z których ciężko czasem skleić jedną spójną wizję.
Wyglądało to może i ciekawie w przypadku „Przebudzenia Mocy” gdy twórcy mówili o tym, że chcą utrzymać wszystko w tajemnicy, ale Epizod VII był samonakręcającą się machiną z uwagi na to, że był pierwszy od Disneya. W przypadku pozostałych pozycji dla mnie gra to niestety na ich niekorzyść. Zainteresowanie fanów też trzeba pobudzać i podtrzymywać, a nie liczyć na to, że marka sama się sprzeda.

6. Brak celebracji twórczej filmów (skasowane Makingi itp.)

Lord Sidious: Kolejny punkt, który mnie boli. Bo w miejsce małego Lucasfilmu, który pchał sztukę kinową do przodu, starając się wyznaczać standardy, ale jednocześnie był otwarty na promocję nie siebie, a kina, mamy dział w korporacji, który niespecjalnie jest zainteresowany pokazaniem swojego Know how. Raczej skupia się na promocji produktu i to na krótko przed premiera. Bardzo brakuje mi Makingów, bardzo brakuje mi paneli na Celebration, które ukazywały więcej niuansów zza kulis. Obecnie nie spodziewam się, że historia sequeli zostanie oficjalnie opowiedziana, tak jak była.
Rusis: Zawsze byłem żywo zainteresowany tym jak wyglądała produkcja kolejnych filmów ze świata Gwiezdnych Wojen. Zarówno podczas ich tworzenia, jak i już miesiące po - mogąc poczytać wspomnienia, relacje z planu, przejrzeć koncepty. Obecnie tego prawie nie dostajemy. Pozycje typu „Making of.. „ przestały być produkowane, na konwentach opowiadają o ogólnikach. Żałuję, że dostajemy tak mało informacji. Mam wrażenie, że trochę wynika to z problemów związanych z produkcją - wolą nie mówić w ogóle niż wejść w niewygodne dla nich tematy.
Kasis: Strasznie żałuję, że tak to wygląda. Pamiętam jak ogłoszono nowe epizody i zaczęłam myśleć o tych nowych materiałach zza kulis, które dostaniemy. Marzyło mi się, że będą co najmniej takie jak przy Prequelach, a nawet jak w przypadku tolkienowskich produkcji Petera Jacksona. Dla mnie to było duże rozczarowanie.

7. Ustąpienie miejsca Marvelowi - tak w wynikach finansowych jak i sercu popkultury

Lord Sidious: Prequele konkurowały z „Harrym Potterem”, „Władcą Pierścieni” czy „Spider-Manem” i ostatecznie wychodziły z tego obronną ręką. Nawet bez filmów a z serialami jak „Wojny klonów”, „Gwiezdne Wojny” znajdowały się w centrum popkultury. Dziś nadal są ważną globalną marką, ale palmę pierwszeństwa dzierżą superbohaterowie (i głównie Marvel). Kradną serca fanów, ale też dzieci. Patrząc przez pryzmat tych 10 lat, to nie jest tylko kwestia ilości filmów, w końcu w „Gwiezdnych Wojnach” się coś ruszyło. Ale tego, że „Gwiezdne Wojny” Disneya coś straciły ze swojej świeżości i atrakcyjności.
No i marek liczących się jest więcej, „Gwiezdne Wojny” są wciąż w czołówce, ale walka o podium zdaje się być dla nich coraz trudniejsza. Niestety.
Inną ciekawostką jest to, że Disney zapłacił za Lucasfilm 4 miliardy USD. Produkcja 5 filmów kosztowała 1,3 miliarda USD. Nie są tu uwzględnione koszty reklam. Sumaryczny zarobek to 5,9 miliarda USD. Tyle, że to zarobek globalny, bez podatków, procentów dla dystrybutorów, kin i tak dalej. Disney z tych niecałych 6 miliardów dostał ok. połowy. Analitycy liczyli, że transakcja kupna Lucasfilmu zwróci się samą nową trylogią, która miała zarobić 2 miliardy (część I i to się udało), 2,5 miliarda (część druga, wyszło 67% wyniku części pierwszej) i 3 miliardy (część trzecia, wyszło 80% części drugiej i 52% części pierwszej). Co prawda ta kalkulacja nie uwzględnia zysku ze sprzedaży produktów licencjonowanych, ani tym bardziej seriali na Disney+. Niemniej jednak coś, poszło nie tak. Tak finansowo, jak i popkulturowo. Co nie znaczy, że jest źle, tylko, że mogło być lepiej.
Rusis: Samo ustąpienie miejsca Marvelowi mnie aż tak nie martwi, jak to w jaki sposób to zrobiono - czyli zmarnowano potencjał na rozkręcenie marki i sprowadzono ją do poziomu jednej z wielu podobnych.
Kasis: Właśnie – jedna z wielu. Może nie jestem obiektywna, ale przez lata żywiłam przekonanie o pewnej wyjątkowej pozycji Star Wars w świecie popkultury. Nie tylko w kwestii finansowych wyników. Może utrata tego statusu i tak by nastąpiła, ale trudno nie zauważyć, że Disney nad tym nieźle pracował.

8. Skasowanie EU i nie zastąpienie go lepszym produktem, przy jednoczesnym odgrzebywaniu pomysłów

Mossar: Dalej twierdzę, że jeśli chcieli startować z nowymi filmami będącymi bezpośrednią kontynuacją Starej Trylogii to kasacja EU była konieczna. A to jak to wszystko wyszło, czy mamy w rezultacie lepszy czy gorszy produkt, to już zupełnie inna historia.
Lord Sidious: Na skasowanie EU cieniem kładą się inne problemy. Choćby właśnie to, że część książek ze starego kanonu jest włożona do nowego (jak Dziedzic Jedi). Zresetowano to, głośno było o Story Group, natomiast w gruncie rzeczy dostaliśmy poziom podobny, zaś filmy i seriale dalej mogą nadpisywać resztę. A do tego wygrzebywanie pomysłów. Można to było zrobić lepiej ucząc się na błędach, wybrano opcję zrobienia drugi raz to samo.
Rusis: O ile rozumiem powód to wciąż uważam, że można było to lepiej zrobić powodując mniejsze zawirowania w Mocy. Wiadomo było, że będzie to decyzja bolesna dla wielu hardkorowych fanów, ale sposób jej przeprowadzenia i to co dano w zamian nie pomagało jeśli chodzi o jej złagodzenie.
Kasis: Znam osoby, które z tego powodu porzuciły Gwiezdne Wojny prawie całkiem. I to jest przykre. Rozumiem, że musieli to zrobić ze względu na filmy, ale uważam, że nie było potrzeby kasowania wszystkich okresów od razu i mogli dać coś lepszego w zamian. Zbyt wiele obietnic Disneya okazało się pustych.

9. Skasowanie edycji 3D filmów, „Detours” i „Underworld”

Lord Sidious: Znów niestety mamy do czynienia z korporacyjnym zarządzaniem, które miejscami ciężko jest pojąć. „Atak klonów” (widziałem go na Celebration) i „Zemsta Sithów” (tej mi się nie udało zobaczyć) w 3D zostały skończone. Czy naprawdę nie można było tego wypuścić w kinach przed premierą VII Epizodu? Właśnie jako ciekawostkę i promocję. Odpowiedź - problemem był Fox i podział zysków (a przynajmniej tak chcę myśleć). Czy można to było wypuścić później, można, ale… chyba już szał na konwersje 3D przeminął. Czemu nie dało się „Detours” wrzucić na Disney+? „Underworld” rozumiem, że był poza zasięgiem wówczas, szkoda, że nie wrócono do tego pomysłu przy Disney+.
Rusis: Kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie chowanie do szafy praktycznie gotowych projektów, tylko dlatego, że nie wpasowują się w nową wizję firmy. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę inne punkty z tej listy - bo można było je wykorzystać do nawiązania porozumienia ze starymi fanami, nie odcinając się od wszystkiego. Ale tu chyba znowu mocno wchodzi w grę to, że Lucasfilm obecnie nie czuje tego jak sensownie prowadzić relacje z fanami.

10. Słabe zarządzanie grami Star Wars

Lord Sidious: Chyba błędem było danie wolnej ręki EA, przy jednoczesnym zagwarantowaniu im wyłączności, ale bez rozliczania ich. Szczęśliwie, w tym wypadku chyba już poszli po rozum do głowy.
Rusis: Dziesięć lat minęło, a dalej nie mamy pozycji w grach Star Wars na miarę produkcji sprzed ery Disneya (czy w tym wypadku bardziej EA). Błędem było oddanie tego jednej firmie zamiast licencjonowania konkretnych tytułów i kontrolowania kiedy one wyjdą.

I na koniec znów pytanie do Was. Jak wy z perspektywy dekady widzicie Lucasfilm pod Disneyem? Co wypadło źle, co było najgorsze, jakie dostrzegacie minusy?
KOMENTARZE (40)

Michael Waldron odkłada „Gwiezdne Wojny”?

2022-10-20 16:37:11

Wygląda na to, że Michael Waldron jest zdecydowanie zajęty Marvelami. Jak pamiętamy, scenarzysta pracuje nad filmem, który Kevin Feige ma wyprodukować w uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. Jednak Waldron dostaje od Feige’ego dodatkowe zadania, co ma pośredni wpływ na jego gwiezdno-wojenne zaangażowanie. Pierwsze z nich to kolejny sezon serialu „Loki”. Tu akurat zaskoczenia nie ma, Waldron był jego głównym twórcą, więc kontrakt na drugi sezon wiązał się z jego angażem.

Trochę bardziej niepokojące jest jednak inne zadanie. Michael ma napisać scenariusz do filmu „Avengers: Secret Wars” zapowiedzianego na 2026. I prawdopodobnie ten film będzie miał dla niego priorytet. Produkcja Marvela jest zdecydowanie bardziej zorganizowana i zaplanowana, więc scenarzysta musi dostosować się do terminów.

Otwartym pytaniem pozostaje, co z „Gwiezdnymi Wojnami”? Jak donosi Deadline, Michael Waldron wciąż pracuje nad tym projektem, nie zamierza go porzucać, ale priorytet wyznacza tu Feige. Inne źródła sugerują nawet, że udało mu się ukończyć i dostarczyć do Lucasfilmu pierwszą wersję scenariusza. Nie jest to jednak sprawdzona informacja, w maju scenarzysta oficjalnie potwierdził, że go pisze. Prace nad tym filmem idą powoli, pośpiechu tutaj nie ma. Już wcześniej przypuszczano, że jego premiera jest planowana na rok 2027. Głównie dlatego, że wcześniej oczekiwano premier „Rogue Squadron” i filmu Taiki. Oficjalnie rok 2027 nigdy nie był potwierdzony jako czas premiery filmu Feige’ego.

Do projektu nie ma wybranego reżysera, ani nikogo innego. Możliwe, że Feige rozgrywa to po swojemu, zatwierdzi scenariusz z decydentami, a dopiero potem zacznie kompletować pozostałych wykonawców. Niemniej jednak dla producenta właśnie Marvel pozostaje w centrum uwagi. „Gwiezdne Wojny” mają być przyjemną rozrywką. Jedyne, co wiemy o tym filmie, to tyle, że Kevin chciałby by był on bardziej przygodowy i rozrywkowy, cokolwiek miałoby to znaczyć.

Miejmy nadzieję, że do Celebration w Londynie przyszłość filmów zacznie nabierać kształtów i będą mogli już coś oficjalnie zapowiedzieć.
KOMENTARZE (9)

Jak odnaleźć się w „Wielkiej Republice”?

2022-10-02 11:51:30

Parę dni temu na Bastionie pojawił się artykuł zapowiadający kolejne pozycje projektu „Wielka Republika”, a właściwie „The High Republic”, bo mowa o wydaniach oryginalnych wydawnictw takich jak Del Rey, Disney Press, Marvel czy Dark Horse. W tym samym momencie wydawnictwa Olesiejuk i Egmont nie próżnują powoli zmierzając do końca pierwszej fazy projektu. Na tym etapie należałoby jeszcze raz przypomnieć jaką strukturę ma cykl „Wielka Republika”, w jakich dzieje się czasach i czym różni się czytanie na bieżąco w oryginale od czytania polskich wydań.


Większość użytkowników pewnie spotkała się już z określeniem „faza” i „fala” w odniesieniu do tego cyklu. Warto jednak wspomnieć jeszcze raz, o co w tym wszystkim chodzi, bo nieraz te pojęcia są mylone. Właściwie jedyna istotna informacja związana z tymi określeniami jest taka, że „Wielka Republika” jest podzielona na trzy fazy. Pierwsza z nich zwie się „Light of the Jedi” (tak samo jak inauguracyjna powieść Charlesa Soule'a) i opowiada historię Zakonu Jedi 200 lat przed sagą. To właśnie ta faza została w marcu ukończona w oryginalnym wydaniu i powoli zmierza do końca w przypadku polskich wydań. Za dwa dni w sprzedaży pojawi się kolejna książka o tytule „Path of Deceit” będąca pierwszą powieścią drugiej fazy o nazwie „Quest of the Jedi”. Owa faza to kolejny skok w przeszłość, czyli 350 lat przed kinową sagą. O finałowej trzeciej fazie nic jeszcze nie wiadomo. Wróćmy jednak do faz i fal. Faza została już pokrótce wyjaśniona, czym więc jest to drugie określenie? „Fala” to właściwie okres, w którym wydawana jest pewna liczba książek i komiksów (często dotyczących określonego wydarzenia fabularnego) w ramach jednej fazy. Jest to pojęcie bardziej nieformalne, którym nie trzeba sobie zawracać głowę.

Czym różni się czytanie w oryginale i po polsku?

Reakcje użytkowników Bastionu Star Wars pokazują, że poznawanie Wielkiej Republiki na bieżąco w oryginale i za sprawą polskich wydań może się istotnie różnić. „Wielka Republika” to cykl o dosyć skomplikowanym procesie wydawniczym. Książki, komiksy, audiobooki, mangi pojawiają się niemal co tydzień w ramach jednej fazy i zaplanowane są w ten sposób, by kolejne pozycje nawiązywały do poprzednich i pozwalały czytelnikom jak po sznurku przechodzić od jednej historii do drugiej. Takie podejście pozwala przeniknąć do tego świata na niespotykaną dotąd w kanonie skalę, lecz powoduje pewne problemy, gdy ktoś poznaje ten cykl bardziej wybiórczo.

Aby to wyjaśnić, trzeba spojrzeć na aktualnie wydane w Polsce pozycje — zarówno książkowe od wydawnictwa Olesiejuk i komiksowe od Egmontu. Miesiąc temu premierę miała „Gasnąca Gwiazda”, którą można określić jako finał pierwszej fazy. Nieco wcześniej, bo w lipcu, premierę miał też drugi tom komiksu Cavana Scotta pt. „Wielka Republika: Serce Drengirów”. Już sama zawartość komiksu zmienia trochę to, w jaki sposób czytelnik poznaję tę historię. Zawarte w tomie zeszyty 6-8 to zwieńczenie historii rozpoczętej w poprzednim tomie, natomiast zeszyty 9-10 opowiadają już historię dziejącą się po wydarzeniach z „Burza Nadciąga”. W ten sposób ktoś kto niedawno czytał dziejące się poźniej Olesiejukowe „Pośród Cieni” musi cofnąć się myślowo w czasie do wydarzeń z poprzednich tomów. To oczywiście tylko niewielka przeszkoda, lecz większym problemem może okazać się książka, którą najprawdopodobniej Olesiejuk wyda w przyszłym roku, czyli „Midnight Horizon” dziejące się równolegle względem „Gasnącej Gwiazdy”. W tej powieści istotną rolę odgrywają postacie z komiksu „The High Republic Adventures” od wydawnictwa IDW. Cały problem polega na tym, że komiks prawdopodobnie nie będzie wydawany w Polsce, więc „Midnight Horizon” może okazać się delikatnie niezrozumiałe dla tych, którzy nie znają Luli Talisoli, Zeen Mrali i Krixa Kamerata. Sytuacja przypomina trochę Nową Erę Jedi, gdzie poznawaliśmy losy młodych Jedi, tj. Jacen i Jaina Solo, Tenel Ka czy Lowbacca. Dla tych, którzy nie czytali serii „Młodzi Rycerze Jedi” sporo rozmów i nawiązań może być niejasnych, gdyż właśnie w tej serii debiutowało wielu młodych Jedi pełniących istotne role w Nowej Erze Jedi.

Inny przykład podobnej sytuacji w Wielkiej Republice to historia Lourny Dee, jednego z głównych Nihilów opisywanych w pierwszej fazie. Cavan Scott napisał historię tej Twi'lekanki dziejącą się po „Burza Nadciąga” — poznać ją można słuchając audiobooka pt. „Tempest Runner”. Wydaje się, że żaden z polskich wydawców nie podejmie się wydania tej opowieści, więc zaangażowani fani będą musieli poznać ją w oryginalnym wydaniu. Historia nie jest wymagana, ale zawiera bardzo istotne informacje na temat samej Lourny, jej motywacji, wpływu na Marchiona Ro (i jego ojca, Asgara). Na podobnej zasadzie działa również komiks „The Monster of Temple Peak”. Za jego sprawą możemy dowiedzieć się o tym, co robiła Ty Yorrick przed wydarzeniami z „Burza Nadciąga”. To nie koniec przykładów, bo za granicą mamy też opowiadania i mangi, lecz w tym przypadku można śmiało je pominąć, gdyż opowiadają historie istotnie odseparowane od głównego wątku.


Czy w takim razie jest sens poznawać Wielką Republikę wybiórczo? Jak najbardziej tak. Przeszłość wspomnianych postaci pozwala poznać szerszy kontekst i zrozumieć ich motywacje, ale w większości przypadków nie powinno powodować problemów w zrozumieniu opowiadanych historii. Na ten moment warto mieć jednak świadomość, że komiksy wydawane przez Egmont są delikatnie do tyłu względem książek wydawanych przez wydawnictwo Olesiejuk. Poza wspomnianym wcześniej komiksem „Wielka Republika”, Egmont planuje wydanie mini-serii „Szlak Cieni”. Pierwsze zeszyty traktują o śledztwie dziejącym się bezpośrednio po „Burza Nadciąga”, lecz już te końcowe powinny być czytane po „Gasnącej Gwieździe”.

A co jeśli ktoś wolałby poznawać tę erę w porządku chronologicznym? Już za parę dni premiera „Path of Deceit” (przypominamy, dziejące się 350 lat przed sagą) i twórcy zapewniają, że można rozpocząć przygodę z Wielką Republiką właśnie od drugiej fazy. Tym, którzy wolą bardziej analityczne podejście, polecamy chronologię książek i komiksów, która w formie linii czasowej przedstawia kolejność wydarzeń pozycji z „Wielkiej Republiki”. Dodatkowo, w artykule „Jak czytać Wielką Republikę?” można zapoznać się z naszą, sugerowaną kolejnością czytania.
KOMENTARZE (5)

„Rogue Squadron” wykreślony z kalendarza premier Disneya

2022-09-16 16:03:46



Jak zauważa IndieWire film Patty Jenkins, „Rogue Squadron” został już oficjalnie usunięty z kalendarza premier Disnyea. Ta informacja akurat zaskakująca nie jest. Co więcej, nie pojawił się w to miejsce, żaden nowy wpis związany z „Gwiezdnymi Wojnami”, ani w grudniu 2023, ani w roku 2024. Biorąc pod uwagę obecny harmonogram kolejny film gwiezdno-wojenny jest zapowiedziany dopiero na grudzień 2025 i to już jest bardziej istotna nowina.

Historia rozwoju „Rogue Squadron”

„Rogue Squadron” został oficjalnie zapowiedziany w grudniu 2020. Miał opowiadać historię pilotów, a zarazem być bardzo osobistym obrazem dla Patty Jenkins. Jej ojciec był pilotem myśliwca, chciała więc ukazać tu wiele z własnych, rodzinnych doświadczeń. Nad scenariuszem Patty pracowała razem z Matthew Robinsonem. Ich wersja była gotowa w połowie 2021, ale wówczas zaczęły się problemy. Po raz pierwszy poważnie pisaliśmy o tym w listopadzie 2021, gdy pojawiły się plotki, iż film może być skasowany. Według tamtych doniesień, iskrzyło na linii Jenkins – Lucasfilm. Trudno było znaleźć wspólną wizję, więc Patty postanowiła się skoncentrować wpierw na innych projektach. Później dostawaliśmy sprzeczne komunikaty na temat projektu, wskazujące na rozwój, ale w dalszej perspektywie. W krótkiej film był pomijany w omawianych planach Disneya, choć wciąż znajdował się w harmonogramie.

Przełomem oczywiście było tegoroczne Star Wars Celebration. Przy okazji konwentu, gdzie Kathleen Kennedy prezentowała plany Lucasfilmu, stało się jasne, że „Rogue Squadron” nie będzie dowieziony na grudzień 2023. W jego miejsce miał wskoczyć film Taiki Waititiego, który miał się pojawić w kinach późnym 2023 (co media odczytywały jako rok 2024). Więc o ile usunięcie „Rogue Squadron” z listy nie jest niczym niespodziewanym. Raczej potwierdzenie stanu faktycznego. Prawdziwy news to brak nowego wpisu gwiezdno-wojennego w jego miejsce, i to jest pole do spekulacji.

Stan innych filmowych projektów gwiezdno-wojennych

„Thor: Miłość i grom”, czyli najnowszy film Taiki Waitiego, nie spełnił wszystkich oczekiwań, mówiąc delikatnie, co może zwiększać presję Lucasfilmu na twórcę. I choć nieoficjalnie zapowiedziano start preprodukcji na początek 2023, to jednocześnie sam Taika wyraził wątpliwości, czy jego film powstanie. W sieci jest wiele opinii wątpiących w dobre zakończenie dla tej produkcji. Co ważniejsze, nawet na D23 Expo, nie wspomniano ani słowem o kolejnych filmach gwiezdno-wojennych. To dolewanie oliwy do ognia w sprawie spekulacji na temat problemów z filmem Taiki. Najbliższe miesiące pokażą, w którym kierunku to pójdzie. Raczej są jednak trzy opcje - skasowana, zawieszona lub opóźniona (możliwe, że nawet na rok 2025).

Do tego należy dołożyć jeszcze dwa wydarzenia. Po pierwsze Damon Lindelof podobno prowadzi rozmowy z Lucasfilmem na temat kolejnego filmu. To etap na którym jeszcze nie ma co ogłaszać, więc bazujemy jedynie na plotkach i spekulacjach. Po drugie to Rian Johnson, niedawno wrócił w mediach do tematu swojej trylogii, która jak wiemy wg jego słów dalej się dzieje, natomiast wg innych znaków jest skasowana lub zawieszona. Rian dalej twierdzi, że jest ona w planach, ale nie mogą się dogadać z Lucasfilmem, co do harmonogramów (to samo mówiła Kathleen Kennedy pytania o ten projekt). Jednocześnie po raz pierwszy odniósł się do możliwości nie powstania tych filmów i tu zastosował szantaż emocjonalny, mówiąc, że serce by mu pękło, gdyby one nie powstały. W szerszym kontekście wygląda to tak, że Rian doskonale wie, iż Lucasfilm ma znów problem z kolejnymi filmami i pokazuje im, że jest gotowy wrócić.

Gdzieś tam w tym wszystkim jest jeszcze film Kevina Feige’go, który powstaje swoim tempem. Szef Marvela jest zajęty, więc tu dotychczas nie było presji czasowej, czy uzgodnionych dat. Wygląda na to, że ten projekt jest prawdopodobnie jednym niezagrożonym, choć nie wiadomo kiedy (i czy) powstanie. Rozwija się swoim tempem.

Jaki los spotka „Rogue Squadron”?

Co dalej z „Rogue Squadron”? Na razie nie wiadomo. Wykreślenie filmu z kalendarza premier, znaczy tyle, że nie będzie gotowy na czas. Nie oznacza jednocześnie automatycznej anulacji projektu. Brak nowej daty daje wiele możliwości, ale i zagrożeń. Natomiast możemy być pewni, że dopóki Lucasfilm i Patty Jenkins nie dojdą do porozumienia w sprawie różnic artystycznych, film pozostanie najpewniej zawieszony. Otwartym pytaniem jest to, czy obu stronom w ogóle uda się dojść do porozumienia.
KOMENTARZE (15)

„Gwiezdne Wojny” na polskim Disney+

2022-06-20 21:54:54



Od zeszłego tygodnia działa już polski Disney+. To dobry moment, by podsumować, co jest dostępne w naszej wersji platformy Disneya.

W ramach abonamentu mamy dostęp do zakładki „Star Wars” na której dostępne są:
  • Wszystkie kinowe, aktorskie filmy pełnometrażowe, czyli Epizody i dwa spin-offy
  • Serial aktorski: „Obi-Wan Kenobi” (w środę będzie dodany ostatni odcinek)
  • Serial aktorski: „The Mandalorian” (dwa sezony) + dokument „Za kulisami”
  • Serial animowany: „Wizje” (jeden sezon)
  • Dokument „Lokacje”
  • Serial aktorski: „Księga Boby Fetta” (jeden sezon) + dokument „Za kulisami” + dokument „Pod hełmem. Dziedzictwo Boby Fetta
  • Seria krótkich dokumentów: „Galaktyka dźwięków”
  • Serial animowany: „Wojny klonów” (7 sezonów plus pilot)
  • Serial animowany: „Rebelianci” (4 sezony + szorty)
  • Serial animowany: „Parszywa zgraja” (1 sezon)
  • Serial animowany: „Ruch oporu” (2 sezony)
  • Produkcje LEGO: „Świąteczna Przygoda”, „Opowieści droidów”, „Najlepsi z najlepszych”, „Przerażające historie”, „Kroniki Yody”, „Ruch oporu powstaje”, „Przygody Freemakerów”
  • Krótkometrażówki: „Siły przeznaczenia

Jak widać kilku produkcji brakuje kilku starszych pozycji – choćby seriali „Droids”, „Ewoks” (plus filmów), czy „Clone Wars” Tartakovsky’ego, a także starszych pozycji LEGO.

W chwili obecnej wciąż obowiązuje promocyjna oferta powitalna. Można zapłacić 289,90 PLN za cały rok. Alternatywą jest miesięczny abonament - 28,99 PLN, który można przerwać w dowolnym momencie (czyli opłacić i od razu anulować). Wówczas do końca okresu rozliczeniowego mamy dostęp do całej platformy, a koszt nie będzie się rolować. Poza „Gwiezdnymi Wojnami” znajdziemy tu także pozycje Pixara, Marvela, Disneya i 20th Century, a także produkcje National Geographic.

Z innych produkcji Lucasfilmu znajdziemy choćby „Willow” (kontynuacja w formie serialu aktorskiego będzie mieć premierę w tym roku). Brakuje jednak kilku pozycji takich jak choćby „Dziwna magia”, czy „Eskadra czerwone ogony”, których dystrybutorami byli 20th Century i Disney. W przypadku filmów jak „Indiana Jones”, „Zabójcze radio”, „Żar ciała”, „Kaczor Howard”, „Tucker – konstruktor marzeń” i kilku innych prawa do dystrybucji nie należą do holdingu Disneya i również nie ma ich na platformie.

Wiele z pozycji na Disney+ jest dostępne w 4K z dźwiękiem Dolby Atmos. Platformę można zamówić tutaj. Można ją odtwarzać na kilku urządzeniach jednocześnie.
KOMENTARZE (21)

Szkarłatny świt, przygody przemytników, wspomnienia Jedi oraz lot liniowca

2022-05-14 15:46:19

Poza znanymi nam seriami Star Wars, Darth Vader, Bounty Hunters czy Doctor Aphra, w 2022 roku zaczęły ukazywać się nowe historie w nakładzie wydawnictwa Marvel.

Pod koniec roku 2021 ruszyła limitowana seria Crimson Reign, gdzie główną postacią jest Qi'ra, znana z filmu Han Solo. Osią fabuły są poczynania Szkarłatnego Świtu w crossoverze z wspomnianymi wyżej seriami. Historię pisze Charles Soule a nad kreską panuje Steven Cummings.

W lutym miał swoją premierę pierwszy zeszyt mini-serii Halcyon Legacy. Każda cześć tej 5-odcinkowej historii to zamknięta opowieść, które przeniosą nas w czasie do ery Wielkiej Republiki czy upadku Republiki. Główną osią serii jest galaktyczny liniowiec wycieczkowy Halcyon, który jest nawiązaniem do atrakcji Galactic Starcruiser, hotelu stworzonego dla Walt Disney World Resort. Na kartach komiksów pokażą się takie postacie jak Anakin Skywalker, Aurra Sing czy Lando Calrissian. Scenariusz do serii stworzył Ethan Sacksa a ilustracje Will Sliney.


Od marca jest już wydawana seria Han Solo & Chewbacca, której akcja dzieje się kilka lat przed wydarzeniami z filmu Nowa nadzieja. Pierwsza historia nazywa się The Crystal Run i opowiada o przemytniczych losach znanego duetu na usługach Jabby. W historii ma pojawić się sporo nawiązań do przeszłości Hana, w tym spin-offu czy legendarnych powieści. Za fabułę komiksu odpowiada Marc Guggenheim a rysunki tworzy David Messina.

Po koniec maja, dzień przed premierą serialu Obi-Wan Kenobi ruszy mini-seria Obi-Wan, która ukaże nam Bena Kenobiego spisującego pamiętnik, którego retrospekcje przeniosą nas do młodości najsłynniejszego Jedi w galaktyce. Za scenariusz odpowiada Christopher Cantwell a ilustracje tworzą Ario Anindito (1), Luke Ross (2) i Alessandro Miracolo (3).
KOMENTARZE (7)

„Tales of the Jedi” będzie zapowiedziane na Celebration?

2022-04-12 21:44:59



Pod koniec zeszłego roku, wraz ze świątecznymi prezentami w Lucasfilmie, w świat poszło krótka informacja. Wśród tytułów przyszłych produkcji znalazło się Tales of the Jedi. Jak donosi MSW, czegoś więcej na temat tego projektu dowiemy się na Celebration, dokładnie w piątek. Plan konwentu nie jest jeszcze ogłoszony, ale według ich źródeł szykowany jest panel w całości poświęcony „Tales of the Jedi”.

MSW jednak nie daje więcej informacji. W zamieszczonym przy newsie podcaście bardziej spekulują i wspominają plotki. Nie liczą na to, że będzie to w jakiś sposób powiązane z serią komiksową „Tales of the Jedi” wydaną przez Dark Horse, raczej w Lucasfilmie użyją tytułu. Wcześniej zdarzały się już takie przypadki, choćby komiks Marvela Last Jedi, inna książka Ostatni Jedi Michaela Reavesa, a potem zupełnie nie powiązany z nimi film.

W podcaście mówią też, że słyszeli plotkę, iż produkcja ta ma być powiązana z nowymi grami. Dokładniej z „Upadłym zakonem”. Czy pojawi się Cal Kestis? Zobaczymy.

Z drugiej strony sami też spekulowali, że może to być nasze tajemnicze „Grammar rodeo”. Ale co w takim razie z młodzieżowym serialem w „Wielkiej Republice”?

Na chwilę obecną o produkcie nie wiadomo właściwie nic. Czy to będzie film, czy serial, produkcja aktorska czy animowana. Liczymy, że faktycznie coś się wyjaśni na Celebration.
KOMENTARZE (5)

Trzeci sezon „The Mandalorian” wcześniej?

2022-04-11 21:51:48

Giancarlo Esposito był gościem w „The Rich Eisen Show” i napomknął kilka rzeczy o kolejnym sezonie „The Mandalorian”. Na uwagę zasługuje już pierwsze pytanie, które dotyczyło tego, kiedy zobaczymy trzeci sezon. Odpowiedź była „wkrótce”. Wg aktora nie jest to jeszcze ustalone, ale może latem.



Wspomniał też trochę o swoim angażu. Między innymi to on zaproponował by jego bohater miał pelerynę. Ale też chwalił studio, zwłaszcza w kontekście dostosowania harmonogramu podczas zdjęć w trakcie COVID-19. Musieli na niego poczekać, bo był zajęty innym projektem. Okazało się, że wszystko dało się załatwić.

Tymczasem jak donosi Hollywood Reporter „The Mandalorian” to najbardziej popularny serial na Disney+, jeśli chodzi o pozycje Marvela i Lucasfilmu. Drugi sezon oglądano 8,38 miliardów minut. Wyprzedziło to „Lokiego”, „Hawkeye”, „WandaVision” oraz „Falcona i Zimowego Żołnierza”. Szczegóły można zobaczyć na diagramie poniżniej.



Na koniec przypominamy o panelu na Celebration. Będą tam Jon Favreau i Dave Filoni. Spodziewamy się czegoś związanego z trzecim sezonem „The Mandalorian”.
KOMENTARZE (9)

Disney+ wchodzi do Polski

2022-03-29 19:08:43



W końcu, doczekaliśmy się. Disney obwieścił, że w Polsce Disney+ ruszy już 14 czerwca 2022. Abonament będzie kosztował 28,99 PLN za miesiąc, lub 288,90 PLN za rok.

Disney+ będzie można wyświetlać w ramach abonamentu na maksymalnie 4 urządzeniach (jednocześnie), w aplikacji będziemy mogli założyć aż siedem profili i ustawić w nich filtrowanie produkcji dla dzieci. Przy niektórych tytułach ma być dostępny też IMAX Enhanced.

Na Disney+ będziemy mogli obejrzeć filmy z cyklu „Gwiezdne Wojny”, a także seriale, zarówno starsze – nawet „Ewoks” czy „Droids”, oraz nowsze, dedykowane dla tej platformy, czyli „Parszywa zgraja”, „Mandalorianin”, „Księga Boby Fetta” oraz „Obi-Wan Kenobi”.

Poza Lucasfilmem znajdują się w ofercie produkcje Disneya, National Geographic, Pixara, 20th Century Studios, Searchlight czy Marvela.
KOMENTARZE (9)

Czekając na zwiastun

2022-02-03 16:37:11



Wciąż nie wiadomo kiedy zadebiutuje „Obi-Wan Kenobi”. Najnowsze plotki sugerują, że produkcja Marvela – „Moon Knight” z Oscarem Isaaciem nie będzie mieć podwójnych odcinków. Więc spodziewają się, że ten serial będzie wciąż miał premiery kolejnych na Disney+ w okolicach 4 maja. Mała szansa by Disney+ się opłacało nakładać te seriale. Tak więc wygląda na to, że prawdopodobieństwo premiery serialu z Ewanem McGregorem w okolicach święta „Gwiezdnych Wojen” się zmniejsza. Zobaczymy, czy wygra opcja z Celebration.

Natomiast wraz z końcem „The Book of Boba Fett”, którego finałowy odcinek zobaczymy w przyszłym tygodniu, nadchodzą lepsze czasy dla „Obi-Wana”. To kolejny w kolejce projekt aktorski, więc w końcu spodziewamy się zwiastuna, może jakiś informacji, zapowiedzi produktów i tak dalej. Może w okolicach Superbowl zobaczymy ten zwiastun? To akurat spekulacja, ale temat zwiastuna pojawił się w wywiadzie dla /film z Rorym Rossem. Rory grał tuskena w „Księdze Boby Fetta” oraz szturmowca w „Obi-Wanie Kenobim”. Ross zapewnia, że serial będzie niesamowity. Zobaczymy Kenobiego między prequelami a „Nową nadzieją”. Jego zdaniem fani będą się dobrze bawić na tym serialu. Sam zaś pyta, gdzie jest zwiastun? Odpowiada też, że pewnie Lucasfilm dokłada wszelkich starań, by był on jak najbardziej dopracowany, żeby nie było wtop jak kubek kawy w „Grze o tron”.

Tymczasem ujawniono kolejnego członka obsady. Jest nim Crispin Belfrage, który zagra kapitana promu/okrętu Dartha Vadera.

„Obi-Wana Kenobiego” spodziewamy się w maju na Disney+.
KOMENTARZE (14)

Wyniki i ciekawostki po pierwszym odcinku „The Book of Boba Fett”

2022-01-04 17:38:11

Pierwszy odcinek serialu „The Book of Boba Fett” za nami. Możecie go ocenić tutaj. Przy okazji pojawiły się plakaty promujące produkcję, podobnie jak to było w przypadku drugiego sezonu “The Mandalorian”. Na plakatach znajdują się Garsa Fwip (Jeniffer Beals) oraz majordomus burmistrza Mos Espy (David Pasquesi) .

Warto zwrócić uwagę także na koncepty. Ich autorami są Christian Alzmann, Brian Matyas, Ryan Church oraz Erik Tiemens.



Pojawił się także filmik, ukazujący wymarzoną rolę Ming-Na Wen.



Opinie o serialu są raczej dobre, na Rottentomatoes krytycy początkowo ocenili serial na 83%. Publiczność trochę gorzej. Natomiast dla włodarzy ważniejsze są wyniki oglądalności. Zdaniem Deadline w początkowym okresie pierwszy odcinek na Disney+ obejrzało jakieś 1,7 miliona osób. To wynik bardzo dobry, lepszy niż pierwszy (i drugi) odcinek serialu Marvela – „Hawkeye”. Tam „zaledwie” było to 1,5 miliona. Fett miał 13% lepszy wynik.

Ale nie wszystkim podoba się serial. Sam zamysł skrytykował choćby Joe Johnston, reżyser filmowy, a kiedyś artysta pracujący nad oryginalną trylogią i twórca oryginalnej zbroi Boby Fetta. Jego zdaniem nie powinni w ogóle pokazywać twarzy Boby. To powinna pozostać tajemnicza postać. No i jego zdaniem w oryginale Boba nie był ani dobry, ani zły, ale można było go wynająć do dowolnego zadania. Serial chyba jednak idzie w innym kierunku.

Dowiadujemy się też kilku ciekawostek o serialu. Ludwig Göransson ujawnił, że choć skomponował główny motyw muzyczny, to jednak ścieżka dźwiękowa do serialu w większości jest dziełem jego współpracownika - Josepha Shirleya. Inna ciekawostka mówi, że Robert Rodriguez podkłada głos pod postać Dokka Strassiego, zaś Sam Witwer rodiańskiego więźnia. Zaś Jennifer Beals nie wiedziała w jakim serialu brała udział. Przypominamy, że początkowo była to tajemnica, ogłoszono go dopiero po ostatnim odcinku drugiego sezonu „The Mandalorian”. O podobnym problemie wspominała już kiedyś Ming-Na Wen.

Daniel Logan na twitterze odniósł się do swojego występu. Z wyjątkiem jednej sceny, wszystkie inne ujęcia pochodzą z archiwalnych materiałów z „Ataku klonów”.



Kolejny odcinek na Disney+ już jutro.
KOMENTARZE (4)

Nie czas jeźdźców dziesięciu pierścieni

2021-10-01 16:50:13

Dziś premiera najnowszego, Bonda, czyli „Nie czas umierać” (No time to die) w reżyserii Cary’ego Joji Fukunagi. Scenariusz napisali: Neal Purvis, Robert Wade, Cary Joji Fukunaga oraz Phoebe Waller-Bridge (L3). Występują Daniel Craig (więcej o jego występie w Gwiezdnych Wojnach), Rami Malek, Lea Seydoux, Ralph Fiennes i Christoph Waltz. Muzykę napisał: Hans Zimmer.

James Bond opuszcza czynną służbę i cieszy się spokojnym życiem na Jamajce. Tymczasem jednak jego stary przyjaciel Felix Leiter z CIA zwraca się do niego o pomoc. Misja uratowania porwanego naukowca okazuje się o wiele bardziej zdradliwa, niż mogłoby się wydawać i naprowadza agenta 007 na ślad tajemniczego złoczyńcy, dysponującego nową, niezwykle niebezpieczną technologią.



Druga propozycja to „Jeźdźcy sprawiedliwości” (Retfærdighedens ryttere) duńska produkcja Andersa Thomasa Jensena, który jest także autorem scenariusza. Główną rolę gra Mads Mikkelsen (Galen Erso), a partnerują mu Nikolaj Lie Kaas, Lars Brygmann i Nicholas Bro.

Markus (Mads Mikkelsen) wraca z misji wojskowej, by zająć się córką Mathilde, po tym, jak jego żona ginie w katastrofie kolejowej. Wszystko wskazuje na zwykły wypadek, do czasu... kiedy do jego drzwi puka Otto – ocalały z wypadku matematyk, dziwak. Otto z dwójką ekscentrycznych przyjaciół przekonują Markusa, że katastrofa pociągu była starannie zaplanowanym zamachem. Kiedy udaje im się zebrać dowody, pozostaje tylko jedno: odwet! Połączeni wspólnym celem nie cofną się przed niczym, nawet jeśli będzie to wymagało przekroczenia cienkiej granicy między tym, co jest prawdą, a tym, co stanowi tylko pasujący element układanki.



Ostatnia propozycja to produkcja Kevina Feige: „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” (Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings) Destina Daniela Cretona, czyli nowy Marvel. Scenariusz poza reżyserem pisali Dave Callahan i Andrew Lanham. Występują: Simu Liu, Tony Chiu-Wai Leung, Ben Kinsley, Michelle Yeoh.

W nowym filmie studia Marvel „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” Simu Liu wciela się w Shang-Chi, który musi zmierzyć się z przeszłością, po tym, jak zostaje wciągnięty w sieć tajemniczej organizacji Dziesięciu Pierścieni. W filmie występują także Tony Leung jako Wenwu, Awkwafina jako przyjaciółka Shang-Chi - Katy i Michelle Yeoh jako Jiang Nan, a także Fala Chen, Meng'er Zhang, Florian Munteanu i Ronny Chieng.


KOMENTARZE (3)

Nieoczekiwany powrót w „War of the Bounty Hunters” #1

2021-06-06 13:12:15

Komiksy i książki rzadko opowiadają istotne fabularnie historie, które można by z powodzeniem wyobrazić sobie w formie filmu lub serialu. Stąd też od paru lat szanse na doświadczenie w komiksach historii Jedi i Sithów z okresu Starej Republiki, początków Zakonu Je'daii jak w legendarnym Świcie Jedi czy chociażby przeszłości Darth Plagueisa są niewielkie. Raz na jakiś, któryś z twórców i komiksów wychyla się przed szereg i udaje się wprowadzić do kanonu odważniejszą i przełomową opowieść, jednakże standardem w obowiązującym kanonie jest okupywanie okresów i obszarów fabularnych, które nie ograniczają serialowej czy filmowej twórczości. Ubiegłej środy Charles Soule zaprzeczył niejako tej teorii, wprowadzając do swojego komiksu postać, której chyba nikt się nie spodziewał.


Zanim w Waszych głowach pojawią się takie postacie jak Quinlan Vos, Exar Kun czy chociażby Mara Jade, należałoby uściślić, że nie jest to żaden starożytny Jedi ani postać, która w czasach Legend zyskała miano kultowej. Pojawienie się tej postaci jest w pełni usprawiedliwione fabularnie, lecz chyba mało kto spodziewał się, że przyszłość owej bohaterki doświadczymy w komiksie - kilkanaście lat później od jej ostatniego pojawienia się. Mowa o komiksie, który z dużym prawdopodobieństwem zostanie wydany przez wydawnictwo Egmont, gdyż jest on nierozerwalną częścią aktualnie wydawanych w Polsce opowieści. Jeśli chcecie doświadczyć tego ujawnienia podczas lektury komiksu, nie klikajcie w spoiler umieszczony poniżej.


Postać, o której mowa to Qi'ra znana z filmu „Solo: Gwiezdne Wojny - historie”. Sama bohaterka może nie jest objawieniem, które mogłoby spowodować, że czytelnik wyskoczy z krzykiem z fotela, ale okoliczności jej pojawienia są już dużo ciekawsze. W komiksie względem Qi'ry stosowany jest tytuł „lady”, a Korelianka, po kilkunastu latach od wydarzeń z filmu, rządzi Szkarłatnym Świtem (Crimson Dawn), na którego czele pod koniec filmu stał Zabrak o imieniu Maul. W jaki sposób Maul stracił władzę nad organizacją i jak wylądował na planecie Malachor? Czy Qi'ra miała z tym coś wspólnego? W jaki sposób po wydarzeniach z filmu została liderem Szkarłatnego Świtu? Czy rzeczywiście jest najważniejszą postacią w tej organizacji czy nad nią stoi ktoś potężniejszy? Pytań może nasuwać się wiele, ale najważniejsze jest chyba to związane z ewentualną kontynuacją filmu. Czy pojawienie się Qi'ry w komiksie jednoznacznie wskazuje na to, że Disney nie ma zamiaru tworzyć drugiej części historii znanej z filmu o Hanie Solo? A może twórcom nie straszne ograniczenia fabularne wynikające z komiksu o łowcach nagród?

Na część z tych pytań zapewne otrzymamy odpowiedzi w kolejnych zeszytach mini-serii „War of the Bounty Hunters” oraz komiksach typu tie-in, które w pewnym stopniu będą nawiązywać do tej historii (więcej o inicjatywie tutaj). Na ostatnie z pytań zawartych w poprzednim akapicie odpowiedział członek LSG, Matt Martin. Stwierdzenie rozmyte jak większość opinii wyrażanych przez członków Lucasfilm Story Group, lecz można wnioskować, że historię tej bohaterki, osadzoną przed wydarzeniami z komiksu Charlesa Soule'a, można opowiedzieć na wiele różnych sposobów, a komiks wciąż zostawia szerokie pole do popisu.


KOMENTARZE (9)

„Trial of Shadows” - noir w Wielkiej Republice

2021-05-27 08:22:00 Oficjalna

Trzeci epizod The High Republic Show przynosi ze sobą garść nowych informacji, zapowiedzi i smaczków dotyczących ery Wielkiej Republiki. Poza wysłuchaniem rozmowy na temat komiksów z m.in. Cavanem Scottem i Ario Arindito, spojrzeniem na ciekawą prezentację mieczy świetlnych z tej ery, fani mogą również zobaczyć jak wyglądała praca nad maską Nihila Marchiona Ro. Najważniejsza z informacji to jednak zapowiedź kolejnej serii komiksowej o tytule „Trial of Shadows”.


„Trial of Shadows” to mini-seria komiksowa ze stajni Marvela. Autorem jest Daniel J. Older, a za rysunek odpowiedzialny jest David Wachter. Premiera jesienią tego roku. Historia podejmie temat wydarzenia „Republic Fair”, które jest główną osią fabularną drugiej fali książek. Jedi Emerick Caphtor będzie musiał zbadać dziwną tajemnicę związaną z Zakonem Jedi. W tym samym momencie kanclerz Lina Soh zmobilizuje Sian Holt, wysokiej klasy detektyw, której zadaniem będzie rozwiązanie tej samej sprawy i tajemnicy.

„Jestem bardziej niż podekscytowany pracą nad tą przejmującą, przerażającą i czarującą historią” - mówi Older. Projekt jest fuzją dwóch ulubionych aspektów prywatnego fandomu Oldera: „moja dozgonna miłość do Star Wars połączona z moją dozgonną miłością do noir, historii kryminalnych i zagadek.”




Pod koniec odcinka zaprezentowano również dodatkowe warianty okładek głównych książek drugiej fali Wielkiej Republiki, których premiera już w czerwcu i lipcu. „The Rising Storm” Cavana Scotta otrzyma okładkę przedstawiającą czterech Jedi (Stellan Gios, Elzar Mann, Bell Zettifar i Indeera Stokes) oraz węglogara o imieniu Żarka (ang. Ember). Druga z okładek przedstawia Stellana Giosa oraz Linę Soh i jej dwa targony podczas walki z Nihilami. Oba eksluzywne warianty „Out of the Shadows” przedstawiają Nihilów. Tutaj można tylko spekulować, że główny Nihil na obu okładkach to Lourna Dee, Jeździec Nawałnicy znana ze „Światła Jedi”.

Wczoraj minęło także embargo na recenzje dwóch wyżej wspomnianych pozycji z drugiej fali i „Race to Crashpoint Tower” Daniel J. Oldera. Przedpremierowe kopie dostały się w ręce nieprzypadkowych ludzi, więc można się było spodziewać pozytywnych komentarzy, ale nawet biorąc pod uwagę stronniczość recenzentów, można wyciągnąć wniosek, że druga fala niczym nie ustępuje pierwszej, a według niektórych jest nawet lepsza.


KOMENTARZE (5)
Loading..