TWÓJ KOKPIT
0

Disney :: Newsy

NEWSY (532) TEKSTY (4)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

10 lat z Disneyem: Podobieństwa i różnice między kanonami

2022-11-04 18:25:13

Jedną z konsekwencji przejęcia przez Disney marki Star Wars było anulowanie starego kanonu znanego jako „Expanded Universe”, a precyzyjniej rzecz ujmując, zaniechanie dalszych prac i nazwanie całego zbioru szumnym określeniem „Legendy”. Reakcji na ten czyn było wiele, na Bastionie Star Wars przeważały złość, frustracja i smutek, lecz ci bardziej optymistyczni liczyli, że to szansa na nowy początek, większą spójność i poprawę jakości. Próby odpowiedzi na pytanie „czy się udało?” towarzyszą nam rokrocznie i nie zapowiada się, żeby szybko miało ich zabraknąć, więc tym razem skupmy się na czymś mniej nacechowanym emocjonalnie. Czy obecny kanon przypomina ten uprzedni czy może mamy do czynienia z czymś zupełnie innym? Żeby przestawić wszystkie podobieństwa i różnice musielibyśmy przeanalizować każdą książkę, komiks, serial czy film, więc skupmy się na tych największych i najciekawszych.


Podobieństwo: Jacen i Ben

Zarówno w starym jak i nowym kanonie jednym z istotniejszych pytań jakie musieli zadać sobie twórcy było te o losy głównych bohaterów i sytuację w galaktyce po wydarzeniach z sagi. Co prawda, w starym kanonie przez lata skupiano się na bezpośrednim okresie po „Powrocie Jedi” zanim postanowiono skupić się na „Nowej Erze Jedi” i „Dziedzictwie Mocy”, ale to właśnie dziewięcio-tomowemu „Dziedzictwu Mocy” najbliżej tematycznie do trylogii sequeli — przynajmniej jeśli wziąć pod uwagę wiek bohaterów i relacje między nimi. Obie historie dzieją się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z sagi, kiedy Luke Skywalker ma już za sobą wzloty i upadki jego Akademii Jedi, Han i Leia mają dorosłe już potomstwo i zakończyły się już wieloletnie wojenki Nowej Republiki ze Szczątkami Imperium.

Autorzy obu kanonów postawili na syna Hana i Lei jako tego, który okaże się kolejnym zwiedzonym przez Ciemną Stronę użytkownikiem Mocy. Długowłosy brunet wysłany do wujka Luke'a po to, by stać się kolejnym Jedi z rodu Skywalkerów. Niezależnie czy mówimy o Benie czy Jacenie Solo, mamy do czynienia z młodym, zagubionym człowiekiem szybko popadającym w zdenerwowanie. Powody przejścia na Ciemną Stronę Mocy są oczywiście różne i związane z kontekstem sytuacyjnym, ale w obu przypadkach wpływ na młodego Solo miał Mroczny Lord (bądź Lady) Sithów, a działania Luke'a Skywalker'a, który nie potrafił odpowiednio zareagować na zmanipulowanego siostrzeńca, nie pozostały bez wpływu na rozwój wypadków. Obaj niejednokrotnie zwracali uwagę na dziedzictwo ich dziadka, Dartha Vadera — Jacen próbował stać się lepszą wersją swojego dziadka, zaś Ben chciał dokończyć to co jego dziadek rozpoczął. Koniec końców, obaj zabili kogoś ze swojej rodziny, przekraczając tym samym pewną granicę. Nie tylko we własnych umysłach, ale i w podejściu matki Lei, która od tego momentu zaczęła wyrażać swój brak wiary w to, że jej syn mógłby zostać uratowany.

Różnica: Żona Luke'a

Trylogia Thrawna to jedna z najbardziej legendarnych historii wśród Legend. W latach 90-tych była przełomem w opowiadaniu książkowych gwiezdno-wojennych historii. To właśnie ta opowieść wprowadziła historię po „Powrocie Jedi” na nowe tory. Jedną z części składowych tej opowieści była postać Mary Jade, która na skutek wydarzeń dziejących się w ramach Ery Nowej Republiki została żoną Luke'a Skywalkera. Po przejęciu marki przez firmę Disney niejednokrotnie podejmowano ten temat i spekulowano na temat potencjalnej kreacji Luke'a w nowych filmach. „Przebudzenie Mocy” nie tylko nie odpowiedziało na pytania fanów, a zwiększyło ilość dyskusji na ten temat. Czy Luke jest na tej wyspie sam? Czy ma jakąś rodzinę i tą rodziną jest legendarna Mara Jade? Nieraz twierdzono, że w końcu przyszedł czas na Marę, gdy w sieci pojawiały się wycieki na temat castingów aktorskich. Na naszym portalu pojawił się artykuł na ten temat (tutaj), a część fanów typowała, że Keri Russell zagra właśnie Marę Jade. Koniec końców nic takiego nie miało miejsca. Wszystko wskazuje na to, że Luke Skywalker do swych ostatnich dni nie spotkał kobiety swojego życia, a przynajmniej z żadną nie związał się na dłużej. Na pocieszenie mamy tylko fragment adaptacji książkowej „Ostatniego Jedi”, w którym Luke śni o tym, że pozostał przy farmie wilgoci na Tatooine i żył w spokoju przy swojej żonie Camie Marstap.


Podobieństwo: Thrawn

Technicznie rzecz biorąc to nie podobieństwo, a po prostu podejście do postaci Thrawna, które powoduje, że między Thrawnem ze starego i nowego kanonu nie ma większych nieścisłości. Jasne, jeśliby dokładnie prześwietlić kontekst sytuacyjny to znaleźlibyśmy wiele pomniejszych niespójności, lecz sama postać Thrawna, bohaterowie powieści, a nawet szerszy plan związany z Dynastią Chissów, bardzo do siebie pasuje — niezależnie czy czytamy „Poza Galaktykę” czy „Dynastię Thrawna”. Wszystko przez samego Timothy'ego Zahna, który tworzył w ten sposób swoiste „Zahnverse”. W rezultacie, między innymi, w kanonicznych ksiażkach o Thrawnie wspominano konflikt z Vagaari i pojawił się istotny członek rodziny samego Thrawna znany dobrze z legendarnych powieści.

Różnica: Chissowie

Jeśli Thrawna jako postać i opisującą go fabułę można uznać za podobieństwo to już zasady związane z tworzeniem imion Chissów różnią się względem starego kanonu. Zacznijmy od oczywistego, czyli pełnego imienia kultowego Thrawna — brzmi ono Mitth'raw'nuruodo i skrócona wersja imienia brana jest ze środkowego członu. Działa to w ten sposób dla rasy Chissów zarówno w jednym jak i drugim kanonie. Różnica tkwi jednak w pozostałych członach. W starym kanonie mamy pewną nieścisłość, a przynajmniej sprawa jest trudna do rozstrzygnięcia. Admirał Thrawn został stworzony przez Timothy'ego Zahna, lecz Chissowie wykorzystywani byli w różnych pozycjach. Zanim Zahn określił, że to człon „Mitth” odpowiada za nazwę rodziny, inni twórcy piszący w ramach Nowej Ery Jedi używali członu „Nuruodo” jako nazwy rodziny. To później było doprecyzowane przez samego Zahna w „Locie Pozagalaktycznym”, ale ostateczne rozprawienie się z rodziną „Nuruodo” miało miejsce dopiero w bieżącym kanonie. Timothy Zahn wyjaśnił sposób tworzenia imion Chissów w serii „Dynastia Thrawna”. Dzięki temu wiemy, że ostatni człon określa status społeczny, a nie rządzącą rodzinę.


Podobieństwo: Stara Republika

Może trudno w to uwierzyć, ale mimo, że wciąż nie mamy porządnych produkcji filmowych z tego okresu, gier czy chociaż książek i komiksów, to wciąż aktualny kanon jest niemal w pełni spójny ze starym w kwestii ery Starej Republiki. Ba, nieraz twórcy książek i komiksów nawiązują do wydarzeń ze starego kanonu (np. czystka Jedi) oraz postaci (np. Darth Revan, Andeddu, Surik). Gdyby ktoś w tym momencie chciał wprowadzić do kanonu całą serię gier „Knights of the Old Republic” to prawdopodobnie wystarczyłyby kosmetyczne zmiany niezauważalne przez większość fanów. Pozostaje więc pytanie, które zadaliśmy już jakiś czas temu — czy „Knights of the Old Republic Remake” będzie kanoniczne? Najpierw trzeba by odpowiedź na pytanie czy gra w ogóle powstanie, więc z odpowiedzią na zadane pytanie poczekamy jeszcze jakiś czas.

Różnica: Wielka Republika?

Nawet jeśli era Wielkiej Republiki byłaby w pewnym stopniu możliwa do umiejscowienia w starym kanonie to na pewno jest elementem nowego kanonu najbardziej odróżniającym go od poprzedniego kanonu. Projekt „Wielka Republika” rozpoczynał swoją karierę w internecie jako „Project Luminous” i długo zastanawiano się nad tym czymże będzie ta inicjatywa. Okazało się, że pomysł polegał na cofnięciu się kilkaset lat przed wydarzenia z sagi. Jeśli spojrzeć na chronologię książek i komiksów starego kanonu to łatwo zauważyć, że w tym okresie nie ma prawie nic. Ktoś sceptyczny mógłby rzec „to dlatego, że ten czas nikogo nie interesuje” lub „tam nic nie powinno się dziać, bo to okres pokoju bez Sithów”. Niemniej jednak seria znalazła swoją niszę oraz swoich fanów i jest obecnie elementem wyróżniającym kanon Disneya — przynajmniej w zakresie książek i komiksów.


Podobieństwo: Wielka Trójka

Jeśli jest coś w czym kanon Disneya nie poprawił się nawet o jotę to jest to podejście do historii Luke'a, Hana i Lei. Jeśli nużyły Was „Spotkanie na Mimban”, klasyczne komiksy Marvela czy chociażby wątki Wielkiej Trójki w Erze Nowej Republiki to z dużym prawdopodobieństwem podobnie będziecie odbierać książki i komiksy o tych postaciach w nowym kanonie. Z największą ilością nieistotnych opowieści o Luke'u, Hanie i Lei mamy do czynienia w głównych komiksach o nazwie „Star Wars”, lecz książki takie jak „Dziedzic Jedi” czy „Miecz Jedi” również nie wyniosły tego typu opowieści na wyższy poziom. Można więc powiedzieć, że stary i nowy kanon są pod tym kątem podobne — i tu i tu mamy do czynienia z pobocznymi historiami. Dopiero późniejsze historie z Nowej Ery Jedi, Dziedzictwa Mocy czy Trylogii Sequeli oferowały jakieś istotniejsze zmiany w historii tych bohaterów.

Różnica: Era Nowej Republiki

Era Nowej Republiki to istotny element całej układanki zarówno w ramach starego jak i nowego kanonu. W przypadku starego kanonu znajdują się tam takie klasyki jak trylogia Thrawna, seria X-Wing czy „Mroczne Imperium”. W kanonie mamy za to trylogię Eskadry Alfabet, „Koniec i Początek” oraz parę seriali z platformy Disney+. W obu przypadkach twórcy musieli zastanowić się nad tym, co wydarzyło się po pokonaniu Imperatora nad Endorem. W obu przypadkach postawiono nad przeciągające się walki dopiero co powstałej Nowej Republiki oraz Imperium dowodzonego już przez zupełnie kogoś innego. Na tym właściwie koniec większych podobieństw — jasne, można zaznaczyć, że i tu i tu prym wiodła Kanclerz Mon Mothma, a Luke Skywalker próbował stworzyć swoją Akademię Jedi, ale to niewielkie rzeczy w stosunku do różnic dzielących ten okres w obu kanonach. W starym kanonie mieliśmy trzy główne wątki: Thrawna walczącego w imieniu Imperium z Nową Republiką, Luke'a Skywalkera starającego się zebrać nowy Zakon Jedi oraz eskadr nowo-republikańskich myśliwców walczących z imperialnymi pułkami. Tylko trzeci wątek w istotnym stopniu został wykorzystany również w nowym kanonie. Z początku wydawało się, że „Eskadra Alfabet” może być duchowym spadkobiercą X-Wingów, lecz historia zawarta w tej trylogii różni się znacząco od tego co można było przeczytać w serii Michaela Stackpole'a i Aarona Allstona. Luke Skywalker w kanonie również budował swoją Akademię, ale informacji na ten temat mamy bardzo niewiele i jej losy znacząco różnią się od tych znanych z Legend. Jeśli zaś chodzi o Thrawna to póki co nie pojawił się w Erze Nowej Republiki i raczej na pewno nie pojawi się w niej w takiej roli jak w starym kanonie. Wszystko jednak przed nami. Niebawem zaczną pojawiać się pierwsze oficjalne informacje o serialu „Ahsoka”, którego historia ma dziać się właśnie w tych czasach, a niebieskoskóry Thrawn z dużym prawdopodobieństwem będzie jej częścią.

Gdyby liczyć czas od pierwszej pozycji należącej do nowego kanonu lub od oficjalnej informacji o przeniesieniu Expanded Universe do koszyka o nazwie Legendy to nie minęło jeszcze dziesięć lat, lecz dla uproszczenia możemy uznać, że minęło pierwsze dziesięciolecie Disneyowskiego kanonu. Jak oceniacie ten okres? Czy rozwój fabuły opowiadanej w ramach uniwersum Star Wars jest zgodny z Waszymi oczekiwaniami czy raczej to pasmo niepowodzeń i zawiedzionych nadziei?
KOMENTARZE (27)

10 lat z Disneyem: Lucasfilm, czyli wy(w)twórnia niefilmowa

2022-11-03 01:39:55

George Lucas koncentrował się na „Gwiezdnych Wojnach”. Nawet po skończeniu prequeli, wciąż były inne projekty związane z sagą na warsztacie. „Wojny klonów”, „Detours”, konwersje 3D, czy nawet „Underworld”. Choć Lucasfilm nie produkował nigdy wiele, przed prequelami ostatnim wydanym przez nich filmem było „Zabójcze radio” (1994), to jednak George Lucas chciał, by firma miała także inne projekty. Jeszcze przed sprzedażą wytwórni Disneyowi, na początku 2012 udało się ostatecznie wprowadzić do kin „Eksadrę Czerwone Ogony”. Cztery lata wcześniej zadebiutował czwarty „Indiana Jones”.

W 2012 do Lucasfilmu dołączyła Brenda Chapman, która miała pomóc rozruszać dział animacji. Wcześniej pracował w Pixarze, odpowiada choćby za „Meridę Waleczną”. Lucasfilm Animation nawet zaczęło przygotowywać film, musical o wróżkach w reżyserii Gary’ego Rydstroma, którego pomysłodawcą był sam Lucas. Pomysł na ten film zbierał przez 15 lat i chciał go nakręcić dla swoich córek. Ponieważ w momencie przejęcia przez Disneya Lucasfilm, projekt był już realizowany, miał szczęście. Nie wstrzymano go. Ukończono, a potem... odbyła się chicha premiera. Tak technicznie rzecz biorąc była to pierwsza premiera Lucasfilm już pod nadzorem Disneya. Tyle, że „Dziwna Magia” samo w sobie nie budziło zainteresowania. Z niewielką promocją i nienajlepszymi recenzjami zrobiło klapę. O filmie zapomniano. Obecnie nawet nie jest dostępny na polskim Disney+. A co gorsza, Lucasfilm Animation nie wyprodukowało żadnej kolejnej samodzielnej animacji. Zajęli się tylko i wyłącznie serialami gwiezdno-wojennymi.

Marką numer dwa w Lucasfilmie zawsze był „Indiana Jones”. Zaś pomysł piątej części krążył po świecie już po zakończeniu czwartej, czyli na wiele lat przed Disneyem. Przez dziesięć lat Lucasfilm i Disney, głównie dyskutowały na temat filmu i szukały historii do opowiedzenia. W tym czasie z projektu odeszli George Lucas i Steven Spielberg. Harrison Ford szczęśliwie został, ale można powiedzieć, że najlepsze lata do powrotu do tej roli ma za sobą. Po wielu opóźnieniach, w końcu udało się skończyć zdjęcia. Reżyserię przejął James Mangold. Premiera jest planowana na połowę 2023, czyli nie zmieści się w pierwszych dziesięciu latach kooperacji Lucasfilm-Disney. Będzie to pierwszy, niegwiezdno-wojenny film Lucasfilmu, bez wkładu George’a Lucasa, pomijając oczywiście to, że on wymyślił głównego bohatera.



To, by Lucasfilm stał się nie tylko wytwórnią wtórnych produkcji (wciąż opierających się na tych samych markach), ale też spróbował stworzyć coś oryginalnego, było marzeniem Kathleen Kennedy i Michelle Rejwan. Rejwan miała odpowiadać za zupełnie nowy projekt, czyli adaptację serii książek „Dzieci krwi i kości” Tomi Adeyemi. Lucasfilm pozyskał do nich prawa, zabrał się za preprodukcję. Reżyserią miał się zająć Rick Fukuyama. Ale coś poszło nie tak. Preprodukcja się przeciągała, wciąż nie było scenariusza. Historia dość podobna do innych filmów Lucasfilmu. Tyle, że tu w grę wchodziły prawa i opcje. Ostatecznie skończyło się tym, że projekt skasowano. Prawa przejął Paramount, a warto dodać, że musieli przebić ofertę Universala, Amazona i Netflixa. Jednocześnie Lucasfilm oficjalnie ogłosiło, że nie będzie – przynajmniej na razie – próbować tworzyć nowych marek. Zostaną przy istniejących. Zaś samej Rejwan już nie ma w zarządzie Lucasfilmu, o czym pisaliśmy niedawno.

I tu do gry wchodzi trzecia marka Lucasfilmu, czyli „Willow”. Co prawda jako marka nigdy nie zaistniała, dopiero teraz ma szansę. Był to zaledwie jeden film i jakieś książeczki, a także odkładany od dziesięcioleci pomysł na sequel czy w to w formie filmu, czy serialu. Jednak w końcu udało się ściągnąć Warwicka Davisa (Willow), Joannę Whalley (Sorsha) a także reżysera oryginału - Rona Howarda (tym razem jako producenta) i pewnie jeszcze kilka osób z oryginalnej obsady. Nad całością czuwa Jon Kasdan. Premiera jest spodziewana jeszcze w tym roku, ale już po magicznej dacie 10-lecia. Zobaczymy jak zostanie odebrany ten projekt.



Inną rzeczą jest to, że obecnie Lucasfilm głównie produkuje seriale gwiezdno-wojenne, nawet nie filmy. Na razie będzie koncentrować się na markach znanych, czyli głównie Gwiezdnych Wojnach. W tym przypadku obecną wizję opisano na Puck (więcej), a można ją streścić, że Lucasfilm chce by zrobić kolejny film dobrze. Kathleen Kennedy rozumie, że pośpiech nie pomógł sequelom, zwłaszcza ostatnia ich cześć jest mocno niedopracowana. Tym razem pośpiechu nie będzie, a wytwórnia chce znaleźć równowagę między opowiedzeniem czegoś nowego, jednocześnie trzymając się tego, co sprawiło, że ich marki są wyjątkowe. Innymi słowy nadal będzie wtórnie, ale chyba bez takiej ilości nostalgii. Oby udało im się znaleźć właściwą receptę i koniec końców do innych produkcji, bez robienia uniwersum z „Tuckera” czy „Zabójczego radia”.
KOMENTARZE (6)

10 lat z Disneyem: 10 największych plusów Disneya

2022-10-31 02:41:13

Czas na małe, pozytywne podsumowanie. Dziesięć najlepszych rzeczy, które wydarzyło się na przestrzeni dekady z Disneyem.

1. Nowe filmy

Mossar: Właściwie poza ostatnim epizodem byłem i jestem zadowolony, więc generalnie dla mnie nowe filmy SW uznaje za jednoznaczny plus. Tym bardziej szkoda mi tego, że z jakiegoś powodu przerwa się wydłuża.
Lord Sidious: „Gwiezdne Wojny” zawsze stały filmami, inne media nigdy nie miały aż takiej siły oddziaływania. I to był fenomen, bo przecież przez 35 lat od premiery IV Epizodu do kupna Lucasfilmu powstało zaledwie 6 aktorskich filmów. Disney przez 10 lat zbliżył się do tej liczby, pewnie gdyby nie niekorzystne okoliczności, udałoby im się dorównać, albo nawet ją przebić. Myślę, że ocena tych filmów, nie jest tu najważniejsza, jak Mossar też mam swojego kandydata in minus (środkowy epizod), ale sam fakt, że te filmy powstały i trafiły do kin to już jest coś wielkiego. A „Han Solo” chyba sprawił mi najwięcej radości.
Rusis: Gwiezdne Wojny zawsze mi sprawiały wiele radości kolejnymi pozycjami wychodzącymi z Expanded Universe, ale to firmy były najważniejszymi wydarzeniami z nimi powiązanymi. Na nie najbardziej czekałem i się nimi bawiłem. Po premierze Zemsty Sithów nie byłem pewien czy jeszcze będę miał okazję kiedykolwiek zobaczyć nowe aktorskie Gwiezdne Wojny w kinie, więc przejęcie przez Disneya pod tym kątem mnie bardzo ucieszyło. Pewne było bowiem, że będziemy mogli kolejny raz celebrować kinowe premiery. I niezależnie od tego czy mi się podobały bardziej czy mniej to każda premiera była dla mnie olbrzymim wydarzeniem.
Ponda: O ile sequele nie były najlepiej zaplanowanym i zrealizowanym projektem (choć pierwsze dwie części były w większości lepsze niż gorsze) o tyle absolutnie uwielbiam oba spin-offy. Mam głęboką nadzieję że nowe filmy nad którymi (nie?) pracują będą na poziomie „Łotra” i „Solo”.
Kasis: Filmy kinowe to, jak piszą panowie powyżej, serce Gwiezdnych Wojen. Dlatego cieszę się, że mogłam przeżyć kolejne kinowe premiery. Miło było otrzymać choć namiastkę tego co dawniej, tego oczekiwania i ekscytacji. Zwłaszcza na początku. To spin-offy cieszą mnie najbardziej, ale z każdej nowej produkcji potrafię wyciągnąć coś, co mi się podoba. Nawet jeśli wolałabym, żeby miejscami epizody wyglądały inaczej.
Mister S.: Nie ukrywam, że filmy spod znaku Disneya nie są dla mnie łatwe w ocenie. O ile spin-offy (zwłaszcza Solo) sprawiają mi masę radości przy każdym seansie, to nie mogę tego samego powiedzieć o sequelach, na które wciąż patrzę przez pryzmat Epizodu IX. Ostatecznie jednak sam fakt powstania kinowych produkcji oceniam bardzo na plus – z premierami nowych filmów wiązało się pełne podekscytowania wyczekiwanie, śledzenie wycieków, czytanie wywiadów, spekulacje i teorie. To były moje pierwsze Gwiezdne Wojny na dużym ekranie. Chodziłem na nie z rodzicami, przyjaciółmi oraz poznanymi tu fanami i wspomnienia te pozostaną ze mną na długi czas. Nie będę zdziwiony, jeśli za jakieś 10 lat wrócę do sequeli i z sentymentu wybaczę im największe przewinienia.

2. Seriale aktorskie

Lord Sidious: Odkąd pamiętam, to był święty Graal dla fanów. Patrzyliśmy na „Star Trek”, „Battlestara” i byliśmy karmieni plotkami o „Underworld”. W końcu się udało, zobaczyć „Gwiezdne Wojny” na małym, domowym ekranie. I czego by nie mówić „The Mandalorian” zaskoczył tam, gdzie poległy filmy. Chyba obecnie jesteśmy w takim momencie, że filmy są odległe, rozmyte wręcz, a w przypadku seriali mamy na co czekać. Mnie póki co, Mandoverse kupiło.
Rusis: Na aktorski serial filmowy czekałem od wielu lat. To oczekiwanie szczególnie było potęgowane przez oglądanie tego jak się branża rozwija i jak kolejne seriale stają się coraz bardziej widowiskowe, a ich historia ciekawsza. Niestety przez długie lata jedyne co otrzymywaliśmy to kolejne wywiady z ludźmi pokroju Ricka McCalluma zapewniających, że temat cały czas jest rozwojowy. Fakt, że w końcu Gwiezdne Wojny trafiły pod strzechy w formie serialu aktorskiego podoba mi się niezmiernie. I nawet to, że pierwsze seriale niekoniecznie mi odpowiadały jakościowo to cieszę się, że mamy wybór i możemy czekać na więcej produkcji.
Kasis: Święty Graal to dobre określenie. Plotki krążyły, ale latami był to produkt ze sfery marzeń. I choć znowu, jak w przypadku filmów, efekty są nierówne, to jednak w końcu otrzymaliśmy coś, na co wielu z nas dłuuugo czekało. Do tego chyba nikt nie spodziewał się tak wielu tytułów, w tak krótkim czasie.
Mister S.: Odkąd pochłonęły mnie studia nie mam już czasu na książki czy komiksy więc seriale to jedyne Gwiezdne Wojny, z którymi jestem na bieżąco. Zawsze miło jest po długim dniu wrócić do domu i odpalić coś znajomego. Nie wszystkie dotychczasowe seriale uważam za udane, ale każdy rewelacyjnie robi jedną rzecz: w jakiś sposób klei się z innymi pozycjami z Kanonu czy z Legend. Camea znanych postaci, stare rasy, easter eggi – to wszystko sprawia, że uniwersum nabiera spójności a na twarzy (na ogół) pojawia się uśmiech. „Andor” jest tego najlepszym przykładem.

3. Rozwinięcie seriali animowanych

Lord Sidious: „Rebelianci”, „Parszywa zgraja”, zaraz „Opowieści Jedi”, a do tego „Wizje” czy „Ruch Oporu”. Nie wspominając o całej masie krótszych form. Było w czym wybierać i znów, część z tych produkcji znalazła swojego odbiorcę dając mu mnóstwo frajdy.
Rusis: Wydaje się, że seriale animowane stanowią obecnie największe pole do popisu dla Lucasfilmu jeśli chodzi o zabawę formą czy konwencją. Szczególnie podoba mi się pod tym względem co zrobili z serialem „Wizje”, zarówno pierwszym sezonem jak i zapowiedzianym kolejnym.
Mossar: Ja jestem wielkim fanem „Rebeliantów”. Zdaję sobie sprawę z wad tego serialu, ale z jakiegoś powodu akurat w tym przypadku widzę tylko zalety. Mam poczucie, że ten serial na dobre przykuł mnie do Bastionu, do fandomu i generalnie do tej marki.
Mister S.: Dla mnie nowe seriale są w najlepszym wypadku ciekawym dodatkiem. O ile „Rebeliantów” nie wspominam za dobrze, to bardzo doceniam projekty takie jak „Wizje” czy „Opowieści Jedi”. Tematyka obydwu seriali była w jakiś sposób świeża i pokazuje tylko jak duży potencjał tkwi w Gwiezdnych Wojnach.

4. Dokończenie „Wojen klonów”

Lord Sidious: To znów wpis z cyklu zrealizowane marzenie. Co prawda jeszcze coś tam nie zostało dokończone i można by dodać, ale sam powrót „Wojen klonów” z finałowym sezonem, to chyba coś co bardziej zaskoczyło pozytywnie. Owszem na Celebration słychać głosy ludzi domagających się kontynuacji czy to „Wojen klonów” czy „Rebeliantów”, tym razem zostały wysłuchane.
Ponda: Uważałem, że ucięcie szóstego sezonu serialu w połowie było nieprzemyślaną decyzją i to samo myślałem o dokończeniu serialu kilka lat po jego anulowaniu. Chyba nikt nie miał wątpliwości że zrobili to żeby rozreklamować Disney+, ale mimo wszystko czułem podekscytowanie. I słusznie – pierwsze osiem odcinków było przyzwoitych, ale finałowe cztery były absolutnie fantastyczne. Pojedynek Ahsoki z MAulem i Rozkaz 66 to jedne z moich ulubionych momentów w serialu.
Kasis: Zdecydowanie pozytywne zaskoczenie, które wielu fanów potraktowało jako zwycięstwo. Cieszy kiedy niedokończony projekt dostaje zwieńczenie. Po tylu latach ujrzeliśmy w końcu na ekranie odpowiedź na pytanie zadawane przez fanów od 2008 roku - gdzie była Ahsoka podczas wydarzeń z "Zemsty Sithów"? I dobrze się tą odpowiedź oglądało.
Mister S.: TAK!!! Siódmy Sezon „Wojen Klonów” to jak dotąd highlight nowych Gwiezdnych Wojen. Zgadzam się z Pondą – ostatni arc zwyczajnie zapada w pamięć. Za sprawą super akcji, prześlicznej animacji i umieszczenia akcji podczas Zemsty Sithów całość oglądało się rewelacyjnie. W ogóle Rozkaz 66 został ostatnio w wielu produkcjach świetnie rozbudowany, za co Lucasfilmowi należą się gratulacje.

5. Powroty lubianych aktorów do ról

Lord Sidious: O ile Mark Hamill, Harrison Ford czy Carrie Fisher byli spodziewani od samego początku, to jednak Disneyowi udało się ściągnąć jeszcze Ewana McGregora, Haydena Christensena, Iana McDiarmida, Temuerę Morrisona, Billy’ego Dee Williamsa i kilka innych nazwisk. Tak w serialach jak filmach. Z jednej strony sprawia to wrażenie ciągłości, z drugiej ulubieńcy wracają do swoich ról. Czego chcieć więcej?
Rusis: Po tylu latach od premiery oryginalnej trylogii była to ostatnia szansa, aby zobaczyć jeszcze raz znanych aktorów w swoich kultowych rolach. Jak pokazał przypadek Carrie Fisher, rzeczywiście ostatnia… Dlatego cieszy fakt, że udało się ich jeszcze raz zaangażować, ale również cieszy mnie to, że powrócono do historii z prequeli i aktorów, którzy tam wystąpili.
Kasis: To faktycznie duży plus, który wywołał wiele uśmiechów, a nawet łzy wzruszenia. I tak jak pisze LS daje poczucie ciągłości. Każdy z tych powrotów cieszy, nawet jeśli człowiek chciałby coś w warstwie fabularnej zmienić.

6. Rozkręcenie marki nowymi produktami

Lord Sidious: Jak każda marka „Gwiezdne Wojny” potrzebują nowości i obecności na rynku. Nawet jeśli gdzieś tam dla włodarzy poziom sprzedaży jest niesatysfakcjonujący, to faktem pozostaje to, że „Gwiezdne Wojny” znów są obecne wszędzie. Nie jako wspomnienie przeszłości, ale żywa marka, z pełną gamą zabawek, czy innych produktów. W dużym stopniu nowe filmy i seriale pomogły zainteresować publikę. Zaś obecnie chyba Lucasfilm i inni producenci czują jak wypełnić rynek, by go nie przesycić.
Rusis: Gwiezdne Wojny zawsze były bardzo silne na rynku i marka przyzwyczaiła nas do tego, że potrafi licencjonować wydawanie prawie każdego rodzaju gadżetów. Niemniej jednak wyjście nowych filmów i seriali tchnęło nowe życie w świat kolekcjonariów, a niektóre z postaci (jak BB-8 czy Grogu) przebiły się do dosyć mocno i były rozpoznawalne nie tylko wśród fanów.
Mossar: Ja jako fotograf ślubny mogę powiedzieć, że już dobre kilka razy widziałem w mieszkaniach par młodych Grogu na kanapie lub w szafce. Generalnie Grogu znany szerzej jako Baby Yoda to chyba największa wygrana Disneya pod kątem casualowych produktów takich jak pluszaki czy plecaki.

7. Gwiezdno-wojenny park tematyczny

Lord Sidious: To chyba kolejne z marzeń odhaczone z listy. Niestety nie miałem okazji zobaczyć „Galaxy’s Edge” na żywo, ale bardzo dobrze wspominam „Star Tours” - obie wersje. To był trochę inny sposób doświadczania sagi, bardziej namacalny i cieszę się, że to rozwinięto. Osobiście czekam na „Galaxy’s Edge” pod Paryżem.
Ponda: Bardzo podoba mi się pomysł, niestety odstrasza cena i odległość. Jeśli zaproszą kiedyś naszą redakcję zaklepuję miejsce.
Kasis: Dla nas daleko, ale i tak świetnie, że coś takiego powstało. Lata temu doświadczyłam starej wersji "Star Tours" pod Paryżem i bardzo dobrze wspominam to do dziś. Dlatego też liczę na to, że kiedyś będzie można skorzystać z nowych atrakcji w Europie.

8. Znalezienie dobrych partnerów do publikacji w Polsce

Lord Sidious: Chyba w końcu jest tak jak powinno być. Pierwsze skrzypce grają Egmont i Olesiejuk, a publikacje znalazły swój dom.
Mossar: Egmont to stary wyjadacz na rynku SW, więc skupię się na książkach. Olesiejuk to absolutna niespodzianka. Zupełnie nie spodziewałem się, że ktoś może tchnąć tak wiele życia i dobrej energii w ten specyficzny rynek. Mam też wrażenie, że „dwóch ich jest. Nie mniej, nie więcej”. Mam na myśli, że to wszystko działa dopiero jak wydawca książkowy i komiksowy ze sobą współpracują. A Olesiejuk i Egmont właśnie to robią i to jak!
Ponda: Bardzo podoba mi się zaangażowanie Olesiejuka – od ilości, jakości i doboru pozycji po takie szczegóły jak wymiary okładek pasujące do pozycji wydanych przez Uroborosa. Widać też że ich tłumacze współpracują z Egmontem przy tłumaczeniach dzięki czemu język w książkach i komiksach jest spójny.

9. Grogu, Reylo i inne pozakanoniczne życie nowych bohaterów

Lord Sidious: Jednym z elementów siły marki jest bez wątpienia to, że istnieje ona, czy jej bohaterowie w umysłach fanów i sieci. Można mówić wiele o „Gwiezdnych Wojnach” Disneya, ale w kilku miejscach się to udało. „Przebudzenie Mocy” dość mocno rozgrzało atmosferę stawiając pytania o Snoke’a, ale też ludzie rozważali o Reylo, czy nawet kocie Huxa. To nie kończyło się na rozmowach, powstawały fanarty, samo się to nakręcało. Podobnie zresztą było z Grogu, czyli Baby Yodą, który przebił się do mainstreamu jeszcze bardziej, właśnie jako symbol.
Rusis: To jest jedna z tych rzeczy, które się Disneyowi bardzo udały. Wypromowali kilka postaci lub konceptów, które na tyle rozgrzały serce i zainteresowanie fanów, że dalej, po latach są mega popularne. A w czasach gdy dane produkcje wychodziły można było się wszędzie w internecie natknąć na wzmianki, artykuły, zdjęcia czy twórczość powiązaną z nimi.
Kasis: Twórczość fanów i szalone teorie zawsze na plus :] Czuć wtedy, że fandom żyje.

10. Próba stworzenia czegoś nowego - Wielka Republika

Lord Sidious: To chyba jest najambitniejszy projekt nie filmowy/serialowy. Stworzenie nowej ery, nowej historii, nowych bohaterów i nowych reguł. Myślę, że gdybym jeszcze interesował się książkami około gwiezdno-wojennymi, byłbym wniebowzięty. Więc tu czekam spokojnie na „The Acolyte”, który ten setting ruszy. Zaś filmów i seriali jest tyle, że póki co nie trzeba sięgać po substytuty.
Rusis: Jeśli skasowano już kanon i dano olbrzymie pole do popisu nowym twórcom to właśnie czegoś takiego jak „Wielka Republika” bym się spodziewał. Ambitny projekt, rozpisany na wiele pozycji książkowo-komiksowych wokół których można w dalszym etapie również kręcić filmy/seriale. Mamy całą galaktykę, użyjmy ją! Trochę mi to przypomina czasy Wojen Klonów, choć mam wrażenie, że jest lepiej zarządzane.
Mossar: Jestem mocno nieobiektywny w kwestii tego projektu, więc powiem tylko, że od samego początku czekałem na tak duży, tak mocno powiązany projekt. Poza tym uwielbiam w SW tematykę Mocy, a tutaj jest jej o wiele więcej niż w czymkolwiek co wyszło za czasów Disneya.
Mister S.: Z Legend najlepiej wspominam książki wprowadzające do Epizodu I – „Maskę Kłamstw”, „Łowcę z Mroku” i „Dartha Plagueisa”. Dlatego bardzo ucieszyłem się, gdy ogłoszono serię poprzedzających prequele o całe 200 lat. Nadzieją napawa fakt, że twórcy ściśle ze sobą współpracują i planują kluczowe elementy fabuły. Sequele na tym polu poległy i wszystko wskazuje na to, że „Wielka Republika” tego błędu nie powtórzy.
To nasza lista, powstała w wyniku pewnych wewnętrznych dyskusji. Chętnie przeczytamy komentarze z Waszym spojrzeniem na to co było najlepsze w tej dekadzie z Disneyem.
KOMENTARZE (18)

10 lat z Disneyem

2022-10-30 08:44:24

Dokładnie 10 lat temu świat Gwiezdnych Wojen zmienił się bezpowrotnie, choć nie wiedzieliśmy jeszcze co dokładnie oznacza ta zmiana. Opublikowana została wówczas informacja o tym, że The Walt Disney Company wykupił w całości należący do George'a Lucasa Lucasfilm wraz ze wszystkimi markami. Głównym powodem zakupu było oczywiście pozyskanie praw do Gwiezdnych Wojen. Transakcja była sukcesem ówczesnego CEO Disneya - Boba Igera.

Zakup był negocjowany od półtora roku i przemyślany. Według ówczesnych zapowiedzi oznaczał przede wszystkim powstanie nowych filmów, w tym Epizodu VII, który miał wyjść w 2015 i być częścią szczegółowo zaplanowanej trylogii. Kolejne Epizody oraz inne filmy Star Wars miały pojawiać się na rynku co 2-3 lata. Planowana była już również większa integracja Gwiezdnych Wojen i Disneya w temacie parków rozrywki oraz produkcji telewizyjnych.

Od tego czasu dużo się zmieniło w świecie Star Wars. Otrzymaliśmy w tym czasie pięć nowych filmów i cztery seriale aktorskie - co jest o tyle ważne, że ten format do tej pory nie istniał w naszym ulubionym uniwersum. Dokończono również lubiany przez fanów serial "Wojny klonów" oraz stworzono kolejne animacje. Fani szeroko pojętego Expanded Universe mieli trochę cięższy orzech do zgryzienia, gdyż aby ułatwić produkcję nowych filmów zadecydowano o przeniesieniu obecnych pozycji do formy Legend i stworzeniu nowego kanonu.

Przez te dziesięć lat świat Gwiezdnych Wojen pędził jak na kolejce górskiej. Mieliśmy zarówno film, który bił rekordy sprzedaży jak i pozycje wzbudzające wiele negatywnych komentarzy. Fandom w tym czasie również się zmienił i zantagonizował jak nigdy wcześniej. W ciągu najbliższych dni chcielibyśmy spojrzeć na to co się działo w ostatniej dekadzie - sukcesy i porażki - i spróbować to trochę podsumować.

A jak Wy wspominacie minione lata? Jakie były Wasze oczekiwania i czy/jak zostały zrealizowane? Co Waszym zdaniem było największym sukcesem, a co było porażką? Zachęcamy do dyskusji, powspominania i dzielenia się swoimi przemyśleniami o 10 lata Gwiezdnych Wojen z Disneyem.

Na koniec zachęcamy do przypomnienia jak reagowali na tę informację fani zarówno w komentarzach pod newsem, jak i na forum.
KOMENTARZE (36)

Upiekli Hana Solo...

2022-10-18 16:43:57

W Kalifornii jest niewielka, rodzinna piekarnia, prowadzona przez matkę z córką - Catherine i Hanalee Pervin. Raz na jakiś czas starają się one sprawić, by o ich biznesie było głośno, robiąc coś niesamowitego. Upiekły więc Hana Solo, a dokładniej zrobiły ciasto przedstawiające Hana Solo w karobonicie, w naturalnej wielkości. Na wszelki wypadek dzieło nazwali Pan Solo, żeby Disney się do nich nie doczepił o tantiemy. Dorobili też historię o dostarczeniu Pana do Javy Hutta.



Więcej zdjęć znajdziecie na Instagramie piekarni. Podobno wcześniej upiekły też coś związanego z „The Mandalorian”. Natomiast na razie nie wiadomo, co się stanie z tym nietypowym chlebem.




KOMENTARZE (3)

„Rogue Squadron” wykreślony z kalendarza premier Disneya

2022-09-16 16:03:46



Jak zauważa IndieWire film Patty Jenkins, „Rogue Squadron” został już oficjalnie usunięty z kalendarza premier Disnyea. Ta informacja akurat zaskakująca nie jest. Co więcej, nie pojawił się w to miejsce, żaden nowy wpis związany z „Gwiezdnymi Wojnami”, ani w grudniu 2023, ani w roku 2024. Biorąc pod uwagę obecny harmonogram kolejny film gwiezdno-wojenny jest zapowiedziany dopiero na grudzień 2025 i to już jest bardziej istotna nowina.

Historia rozwoju „Rogue Squadron”

„Rogue Squadron” został oficjalnie zapowiedziany w grudniu 2020. Miał opowiadać historię pilotów, a zarazem być bardzo osobistym obrazem dla Patty Jenkins. Jej ojciec był pilotem myśliwca, chciała więc ukazać tu wiele z własnych, rodzinnych doświadczeń. Nad scenariuszem Patty pracowała razem z Matthew Robinsonem. Ich wersja była gotowa w połowie 2021, ale wówczas zaczęły się problemy. Po raz pierwszy poważnie pisaliśmy o tym w listopadzie 2021, gdy pojawiły się plotki, iż film może być skasowany. Według tamtych doniesień, iskrzyło na linii Jenkins – Lucasfilm. Trudno było znaleźć wspólną wizję, więc Patty postanowiła się skoncentrować wpierw na innych projektach. Później dostawaliśmy sprzeczne komunikaty na temat projektu, wskazujące na rozwój, ale w dalszej perspektywie. W krótkiej film był pomijany w omawianych planach Disneya, choć wciąż znajdował się w harmonogramie.

Przełomem oczywiście było tegoroczne Star Wars Celebration. Przy okazji konwentu, gdzie Kathleen Kennedy prezentowała plany Lucasfilmu, stało się jasne, że „Rogue Squadron” nie będzie dowieziony na grudzień 2023. W jego miejsce miał wskoczyć film Taiki Waititiego, który miał się pojawić w kinach późnym 2023 (co media odczytywały jako rok 2024). Więc o ile usunięcie „Rogue Squadron” z listy nie jest niczym niespodziewanym. Raczej potwierdzenie stanu faktycznego. Prawdziwy news to brak nowego wpisu gwiezdno-wojennego w jego miejsce, i to jest pole do spekulacji.

Stan innych filmowych projektów gwiezdno-wojennych

„Thor: Miłość i grom”, czyli najnowszy film Taiki Waitiego, nie spełnił wszystkich oczekiwań, mówiąc delikatnie, co może zwiększać presję Lucasfilmu na twórcę. I choć nieoficjalnie zapowiedziano start preprodukcji na początek 2023, to jednocześnie sam Taika wyraził wątpliwości, czy jego film powstanie. W sieci jest wiele opinii wątpiących w dobre zakończenie dla tej produkcji. Co ważniejsze, nawet na D23 Expo, nie wspomniano ani słowem o kolejnych filmach gwiezdno-wojennych. To dolewanie oliwy do ognia w sprawie spekulacji na temat problemów z filmem Taiki. Najbliższe miesiące pokażą, w którym kierunku to pójdzie. Raczej są jednak trzy opcje - skasowana, zawieszona lub opóźniona (możliwe, że nawet na rok 2025).

Do tego należy dołożyć jeszcze dwa wydarzenia. Po pierwsze Damon Lindelof podobno prowadzi rozmowy z Lucasfilmem na temat kolejnego filmu. To etap na którym jeszcze nie ma co ogłaszać, więc bazujemy jedynie na plotkach i spekulacjach. Po drugie to Rian Johnson, niedawno wrócił w mediach do tematu swojej trylogii, która jak wiemy wg jego słów dalej się dzieje, natomiast wg innych znaków jest skasowana lub zawieszona. Rian dalej twierdzi, że jest ona w planach, ale nie mogą się dogadać z Lucasfilmem, co do harmonogramów (to samo mówiła Kathleen Kennedy pytania o ten projekt). Jednocześnie po raz pierwszy odniósł się do możliwości nie powstania tych filmów i tu zastosował szantaż emocjonalny, mówiąc, że serce by mu pękło, gdyby one nie powstały. W szerszym kontekście wygląda to tak, że Rian doskonale wie, iż Lucasfilm ma znów problem z kolejnymi filmami i pokazuje im, że jest gotowy wrócić.

Gdzieś tam w tym wszystkim jest jeszcze film Kevina Feige’go, który powstaje swoim tempem. Szef Marvela jest zajęty, więc tu dotychczas nie było presji czasowej, czy uzgodnionych dat. Wygląda na to, że ten projekt jest prawdopodobnie jednym niezagrożonym, choć nie wiadomo kiedy (i czy) powstanie. Rozwija się swoim tempem.

Jaki los spotka „Rogue Squadron”?

Co dalej z „Rogue Squadron”? Na razie nie wiadomo. Wykreślenie filmu z kalendarza premier, znaczy tyle, że nie będzie gotowy na czas. Nie oznacza jednocześnie automatycznej anulacji projektu. Brak nowej daty daje wiele możliwości, ale i zagrożeń. Natomiast możemy być pewni, że dopóki Lucasfilm i Patty Jenkins nie dojdą do porozumienia w sprawie różnic artystycznych, film pozostanie najpewniej zawieszony. Otwartym pytaniem jest to, czy obu stronom w ogóle uda się dojść do porozumienia.
KOMENTARZE (15)

Damon Lindelof prowadzi rozmowy o nowych „Gwiezdnych Wojnach”?

2022-09-01 16:23:14

Plotek o tym, że ktoś robi, może zrobić, lub twierdzi, że robi film gwiezdno-wojenny jest sporo. Większość jednak słynny J.D. Dillard, znikają (i są potem odgrzewani przez media, które nie weryfikują tematu). W marcu wspominaliśmy o potencjalnym zaangażowaniu Damona Lindelofa, twórcy „Zaginionych” czy „Prometeusza”, który podobno rozmawiał z Lucasfilmem i Disneyem na temat kolejnego filmu. Odnotowaliśmy, sprawa ucichła. Ale tym razem wraca.

Jak donosi Jeff Sneider, Damon Lindelof stołuje się teraz u Disneya, widziano go jak przyjeżdża tam na obiad. Raczej nie dlatego, że podoba mu się kuchnia, to spotkania biznesowe. Obecnie Lindelof pracuje nad serialem „Mrs. Davis” dla należącego do NBC Universal serwisu Peacock, co zajmie mu kilka najbliższych lat, ale to dobry moment by porozmawiać o „Gwiezdnych Wojnach”. Proces twórczy może zająć kilka lat, ale kontrakt można zabezpieczyć już teraz.



Sneider jak widać śledzi temat i zachęca do zaglądania na jego konto na twitterze, gdzie będzie informował, jak rozwija się temat.

W tej chwili przyszłość filmowa sagi jest dość niepewna, gdyż pozbawiona konkretów. Wiemy, że nad swoim filmem pracuje Taika Waititi. Tu spodziewamy się, że zdjęcia ruszą w przyszłym roku (ale na razie nie ma żadnego potwierdzenia, co więcej sam Taika sugeruje, że jego film może nie powstać). Ten film miał się pojawić na gwiazdkę 2023, ale chyba obecnie mało kto w to wierzy w tę datę, sugerując w najlepszym przypadku opóźnienie. Dwa kolejne projekty w kolejce to „Rogue Squadron” Patty Jenkins i projekt Kevina Feige. Wiemy, że w obu przypadkach prace trwają, ale nie było żadnych informacji o konkretnych fazach, angażach, zdjęciach. Miejmy nadzieję, że w przyszłym tygodniu na prezentacji portfolio Lucasfilmu na D23 dowiemy się czegoś o kolejnych filmach.

Na razie kolejnym kinowym obrazem Lucasfilmu będzie zaplanowany na połowę przyszłego roku „Indiana Jones 5”.
KOMENTARZE (15)

Wyniki „Łotra 1” po powrocie do kin

2022-08-31 16:31:12

Pierwszy weekend z „Łotrem 1” w amerykańskich kinach IMAX za nami. Na pierwszy rzut oka wynik nie wygląda rewelacyjnie. Zaledwie 14 miejsce i 1.060.459 USD przychodu. Oczywiście, weźmy pod uwagę, że reklamy znów prawie nie było, raczej to wydarzenie niszowe mające promować serial „Andor”.



Jednak jak spojrzymy na dane bardziej szczegółowo, to wygląda na to, że „Łotr 1” poradził sobie całkiem nieźle. Film był wyświetlany na 255 ekranach, znów niewiele. Natomiast średnia kwota jaką wygenerował jeden ekran to 4.158 USD i to rekord jeśli chodzi o ten weekend. Zwycięzca tego weekendu, czyli film „Zaproszenie” miał 2.185 USD na kopię (ale grano go na 3114 ekranach, więc sumarycznie 6.805.468 USD).

Wynik „Łotra 1” to dużo i mało. Z globalnego, korporacyjnego punktu widzenia, niewiele zmieni. Natomiast może sprawi, że za jakiś czas, Disney i Lucasfilm przychylniejszym okiem spojrzą na szersze powroty filmów do kin. Teraz korporację czeka drugi, tym razem zdecydowanie większy test tego typu, powrót „Avatara” do kin, zaplanowany na drugą połowę września. Warto przypomnieć, że przy okazji pandemii do kin wróciły także starsze filmy, oczywiście w wersji limitowanej. W Polsce mogliśmy oglądać „Imperium kontratakuje”. Wówczas jednak sytuacja wyglądała inaczej, dystrybutorzy nie chcieli dawać nowych filmów do kin. Teraz „Łotr 1” musiał konkurować z reklamowanymi nowościami.
KOMENTARZE (2)

„Łotr 1” wraca do kin IMAX

2022-08-26 16:01:24

Premiera „Andora” nadchodzi wielkimi krokami. Z tej okazji Lucasfilm i Disney przygotowały specjalną promocję. Dziś, to jest 26 sierpnia, na ekranach 150 amerykańskich IMAXów ponownie zagości „Łotr 1”. Tym razem wzbogacony o krótką zapowiedź serialu „Andor”. Na razie nie zdradzono szczegółów tej zajawki. Prawdopodobnie będzie ona miała jakieś 10 minut. Czy będzie to dokument, czy fragment serialu, pewnie niebawem się dowiemy.

W związku z ponownym wejściem do IMAX „Łotra 1” przygotowano także plakat okolicznościowy.



Głównym twórcą serialu „Andor” jest Tony Gilroy. Warto pamiętać, że to on przejął od Garetha Edwardsa „Łotra 1” i odpowiadał za dokrętki i poprawki, a także zmiany wprowadzone dość późno. Jedną z nich była choćby scena z Vaderem na okręcie Rebeliantów.

W „Łotrze 1” śledzimy losy grupy Rebeliantów, której przewodzą Jyn Erso (Felicity Jones) i Cassian Andor (Diego Luna), tytułowy protagonista nowego serialu. Serial „Andor” będziemy mogli oglądać na Disney+ od 21 września.

Na razie nie ma informacji, czy „Łotr 1” trafi do kin także w innych krajach.
KOMENTARZE (3)

Lawrence Kasdan o przyszłości „Hana Solo”

2022-07-29 16:30:42

Lawrence Kasdan rozpoczął swoją trasę po różnych mediach, promując dokument o ILM, który współprodukował. W wywiadzie dla Inverse wspomniał o potencjalnym sequelu „Hana Solo”.



Przyznał, że obecnie nie ma rozmów na ten temat (przynajmniej oficjalnych z Lucasfilmem), ale jednocześnie rozmawia o tym ze swoim synem Jonem Kasadenem oraz reżyserem Ronem Howardem. Wiedzą, co poszło tak, a co nie tak bazując na doświadczeniach z pierwszego filmu. Jednocześnie dodał, że nie pociąga go wizja serialu. Podkreśla, że byłby zainteresowany nakręceniem kolejnego filmu, nie serialu.

Na razie spodziewamy się pewnej kontynuacji wątków w zapowiedzianym serialu „Lando”. Prawdę mówiąc jeszcze przed premierą „Hana Solo” Kathleen Kennedy wskazywała, że „Lando” mógłby być sequelem tego filmu, jednak z różnych względów film o Solo nie był sukcesem kasowym i wszystkie spin-offy wstrzymano. „Lando” też jest obecnie planowany jako serial, ale nadal bardziej jest na etapie planów niż zaawansowanej preprodukcji.

Pozostaje zatem pytanie, czy jest szansa na „Hana Solo 2”? Jak widać główni twórcy są gotowi. Reszta jest w rękach fanów (i ruchu #MakeSolo2Happen) oraz decydentów w Lucasfilmie i Disneyu. Zwłaszcza, że wiele wskazuje, iż na najbliższy film gwiezdno-wojenny będziemy musieli sobie trochę poczekać.
KOMENTARZE (6)

„Gwiezdne Wojny” na polskim Disney+

2022-06-20 21:54:54



Od zeszłego tygodnia działa już polski Disney+. To dobry moment, by podsumować, co jest dostępne w naszej wersji platformy Disneya.

W ramach abonamentu mamy dostęp do zakładki „Star Wars” na której dostępne są:
  • Wszystkie kinowe, aktorskie filmy pełnometrażowe, czyli Epizody i dwa spin-offy
  • Serial aktorski: „Obi-Wan Kenobi” (w środę będzie dodany ostatni odcinek)
  • Serial aktorski: „The Mandalorian” (dwa sezony) + dokument „Za kulisami”
  • Serial animowany: „Wizje” (jeden sezon)
  • Dokument „Lokacje”
  • Serial aktorski: „Księga Boby Fetta” (jeden sezon) + dokument „Za kulisami” + dokument „Pod hełmem. Dziedzictwo Boby Fetta
  • Seria krótkich dokumentów: „Galaktyka dźwięków”
  • Serial animowany: „Wojny klonów” (7 sezonów plus pilot)
  • Serial animowany: „Rebelianci” (4 sezony + szorty)
  • Serial animowany: „Parszywa zgraja” (1 sezon)
  • Serial animowany: „Ruch oporu” (2 sezony)
  • Produkcje LEGO: „Świąteczna Przygoda”, „Opowieści droidów”, „Najlepsi z najlepszych”, „Przerażające historie”, „Kroniki Yody”, „Ruch oporu powstaje”, „Przygody Freemakerów”
  • Krótkometrażówki: „Siły przeznaczenia

Jak widać kilku produkcji brakuje kilku starszych pozycji – choćby seriali „Droids”, „Ewoks” (plus filmów), czy „Clone Wars” Tartakovsky’ego, a także starszych pozycji LEGO.

W chwili obecnej wciąż obowiązuje promocyjna oferta powitalna. Można zapłacić 289,90 PLN za cały rok. Alternatywą jest miesięczny abonament - 28,99 PLN, który można przerwać w dowolnym momencie (czyli opłacić i od razu anulować). Wówczas do końca okresu rozliczeniowego mamy dostęp do całej platformy, a koszt nie będzie się rolować. Poza „Gwiezdnymi Wojnami” znajdziemy tu także pozycje Pixara, Marvela, Disneya i 20th Century, a także produkcje National Geographic.

Z innych produkcji Lucasfilmu znajdziemy choćby „Willow” (kontynuacja w formie serialu aktorskiego będzie mieć premierę w tym roku). Brakuje jednak kilku pozycji takich jak choćby „Dziwna magia”, czy „Eskadra czerwone ogony”, których dystrybutorami byli 20th Century i Disney. W przypadku filmów jak „Indiana Jones”, „Zabójcze radio”, „Żar ciała”, „Kaczor Howard”, „Tucker – konstruktor marzeń” i kilku innych prawa do dystrybucji nie należą do holdingu Disneya i również nie ma ich na platformie.

Wiele z pozycji na Disney+ jest dostępne w 4K z dźwiękiem Dolby Atmos. Platformę można zamówić tutaj. Można ją odtwarzać na kilku urządzeniach jednocześnie.
KOMENTARZE (21)

Morrison chciał innego Boby Fetta

2022-06-14 16:37:43



Ostatnio wspominaliśmy, że Temuera Morrison ma pewne przemyślenia, co do serialu „Księga Boby Fetta” i chciałby, aby niektóre rzeczy zrobiono w nim inaczej. Teraz wchodzi trochę bardziej w szczegóły.

Jak mówi Morrison mówi, że choć los Boby Fetta jest poza jego kontrolą. Ale ma pewne przemyślenia, zwłaszcza teraz, gdy Fett jest nowym daimyo Mos Espy i wprowadził się na terytorium Jabby Hutta.

Musimy sprowadzić go z powrotem w jakiś sposób. Musimy zobaczyć starego Bobę Fetta. Wprowadziliśmy go ponownie. Dowiedzieliśmy się kilku rzeczy. Ale myślę, że to już czas by przywrócić go do roli skurczybyka. Nie ma dwóch dróg. Myślę, że możemy tam wrócić, ale to jest poza moją kontrolą. Zobaczę, co się stanie.

Od dziś na polskim Disney+ można oglądać „Księgę Boby Fetta” oraz inne seriale gwiezdno-wojenne Disenya.
KOMENTARZE (8)

„Rogue Squadron” pominięty na CinemaCon

2022-04-28 21:38:11

Obecnie trwają w Las Vegas targi CinemaCon, gdzie filmowcy prezentują zapowiedzi na najbliższy okres koncentrując się głównie na 2022 i 2023. CinemaCon służy nie tylko promocji, ale też podpisaniu kontraktów. Wiele produkcji jest tu prezentowanych po raz pierwszy, czyli jeszcze przed zdjęciami, czy zwiastunami, które trafiają do szerokiej publiczności. Tak było choćby w przypadku „Avatara: Istoty wody”. Wspominano także o piątym „Indiana Jonesie”.



Natomiast zabrakło filmu, na który czekamy najbardziej, czyli „Rogue Squadron”. Faktem jest, że Disney nie za bardzo promuje końcówkę przyszłego roku. Poza „Gwiezdnymi Wojnami” brakuje też innych filmów, które mają mieć wówczas premierę. Natomiast ciągle podtrzymywana jest data premiery, czyli grudzień 2023.

O filmie Patty Jenkins krążyły plotki, że został opóźniony i są pewne problemy ze scenariuszem. Brak informacji z Lucasfilmu, jak również przecieków sprawia, że zarówno fani, jak i ludzie z branży zaczynają wątpić w termin grudniowy.

Przy okazji CinemaCon pojawiła się informacja, że „Wonder Woman 3” w reżyserii Patty Jenkins będzie kręcone jesienią 2023 i będzie mieć premierę w 2024. Zatem wcześniej Patty miałaby czas na nakręcenie „Gwiezdnych Wojen”.

Miejmy nadzieję, że Lucasfilm wyklaruje te wątpliwości przy okazji Celebration.
KOMENTARZE (7)

Sequele i spin-offy na Blu-ray i DVD

2022-04-27 16:28:07

Dziś nakładem dystrybutora Galapagos na rynku pojawiło się nowe wydanie „Gwiezdnych Wojen” od Disneya, na Blu-ray i DVD. Niestety brak polskich Blu-ray 4K. Same wydanie nie jest nowe, nie zawiera żadnych unikalnych dodatków, zaś wersje z tymi okładkami pojawiły się na zachodzie w 2020, wraz z wydaniem Blu-ray 4k. „Gwiezdne Wojny” Disneya obejrzało w Polsce ponad 9 milionów widzów.

Filmy „Łotr 1”, „Han Solo”, „Przebudzenie Mocy”, „Ostatni Jedi” i „Skywalker. Odrodzenie” można kupić osobno (każdy z nich kosztuje koło 70 PLN za BD), zaś trylogię sequeli również w pakiecie (ok. 190 PLN za pakiet BD).



GWIEZDNE WOJNY: TRYLOGIA. EPIZODY 7-9
Pakiet trzech filmów, obejmujący epizody 7-9 kultowej sagi wszech czasów. Gwiezdne Wojny, to porywająca historia, która ukształtowała całe pokolenia! Prześledź losy najmłodszego pokolenia Skywalkerów i bądź świadkiem walki o pokonanie ciemnej strony Mocy i przywrócenie pokoju w galaktyce. Saga dobiegnie końca, lecz opowieść będzie żyć wiecznie.



Przebudzenie Mocy
Reżyser wizjoner J.J. Abrams prezentuje filmowe wydarzenie pokolenia! Kylo Ren i odrodzony z popiołów Imperium złowieszczy Najwyższy Porządek rosną w siłę, a Luke Skywalker przepadł bez wieści w chwili, gdy galaktyka potrzebuje go najbardziej. Rey, pustynna zbieraczka złomu, oraz Finn, dezerter z oddziału szturmowców, łączą siły z Hanem Solo i Chewbaccą w poszukiwaniu ostatniej nadziei na przywrócenie pokoju w galaktyce.



Ostatni Jedi
W produkcji Lucasfilm „Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi” bohaterowie „Przebudzenia Mocy” wraz z legendarnymi postaciami gwiezdnego uniwersum odkrywają zaskakujące sekrety przeszłości i niezgłębione dotąd tajemnice Mocy…



Skywalker. Odrodzenie
Lucasfilm i reżyser J.J. Abrams ponownie łączą siły, aby zabrać widzów w spektakularną podróż do odległej galaktyki. Film „Gwiezdne Wojny: Skywalker”. Odrodzenie to fascynujące zakończenie sagi Skywalkerów – narodzą się nowe legendy i ostatecznie zostanie rozstrzygnięta bitwa o wolność.



Łotr 1
Lucasfilm przedstawia epicką przygodę: „Łotr 1. Gwiezdne Wojny – Historie”. W czasach wielkiego galaktycznego konfliktu grupa bohaterów pod wodzą zbiegłej buntowniczki Jyn Erso oraz szpiega Rebelii Cassiana Andora, podejmuje się desperackiej misji, by wykraść plany Gwiazdy Śmierci, najpotężniejszej broni Imperium.



Han Solo
Wejdź na pokład Sokoła Millennium i przeżyj wyjątkową przygodę z filmem „Han Solo: Gwiezdne Wojny – historie”. W trakcie serii śmiałych eskapad w głąb przestępczego półświatka, Han Solo zaprzyjaźnia się ze swoim przyszłym drugim pilotem Chewbaccą i spotyka osławionego hazardzistę Lando Calrissiana.
KOMENTARZE (8)

„Rogue Squadron” wciąż planowany na grudzień 2023?

2022-02-26 09:55:14



Słyszeliśmy już informację, że „Rogue Squadron” będzie opóźnione, choć nie podano wówczas szczegółów. Ostatnio zaś pojawiła się informacja, że Patty Jenkins będzie miała przeroby na ten film. I zapanowała cisza. Tymczasem w opublikowanym wczoraj kalendarzu premier Disenya, „Rogue Squadron” wciąż jest zaplanowany na 23 grudnia 2023. Można to zobaczyć tutaj.

Na razie nie wiadomo jak to interpretować, liczymy, że niebawem, może przy okazji spotkania akcjonariuszy, ew. majowego Celebration, dowiemy się więcej o przyszłości „Gwiezdnych Wojen” w kinach. Dla przypomnienia, rynek uznał, że data 23 grudnia 2023 jest wolna, Paramount zaplanował na ten dzień premierę czwartego „Star Treka” w linii Kelvina.

Opcji mamy kilka. Być może produkcja „Rogue Squadron” jest opóźniona, ale Disney i Lucasfilm wciąż liczą, że dotrzymają terminu premiery. Możliwe, że te planowane zdjęcia na czerwiec dotyczą właśnie projektu Patty Jenkins, a nie serialu młodzieżowego w Wielkiej Republice. Możliwe też, że Disney jeszcze nie zaktualizował filmu w swoim harmonogramie, czekając na oficjalne ogłoszenie zastępnika i ew. zmiany. Na razie pozostaje nam czekać i liczyć, na newsy w nie tak odległym czasie.
KOMENTARZE (8)

Jon Watts dołączy do „Gwiezdnych Wojen”?

2022-02-22 19:52:16

Ostatnio pisaliśmy o castingu do serialu młodzieżowego osadzonego w czasach Wielkiej Republiki. Wciąż pojawiają się plotki na temat tej produkcji. Jak donosi Discussing Film Jon Watts prowadzi rozmowy by zostać reżyserem przynajmniej jednego odcinka. Czy będzie ich więcej, to zależy od terminarza reżysera.



Watts jest przede wszystkim znany ze swoich filmowych dokonań, czyli przede wszystkim filmu „Radiowóz” oraz trzech ostatnich części Spider-Mana. Ma też serialową przeszłość jako reżyser w serialu „The Onion News Network”. Obecnie Watts produkuje „Final Destination 6” dla HBO Max, a także thriller z Georgem Clooneyem i Bradem Pittem dla Apple TV.

Zdjęcia do serialu pod tytułem roboczym „Grammar Rodeo” mają ruszyć latem w Los Angeles. Discussing Film sugeruje, że z projektem może być związany Jon Favreau, który miałby być producentem wykonawczym. Nie wiadomo, kto pisałby scenariusze. Favreau jest obecnie zajęty pracą nad trzecim sezonem „The Mandalorian”, a także przygotowuje się do rozpoczęcia zdjęć do serialu „Ahsoka”.

Jak to zwykle bywa w przypadku plotek, należy brać na nie poprawkę. Zwłaszcza, że nie raz zdarzyło się, że źródła przecieków mieszały projekty. Obecność Favreau może właśnie wskazywać na wspominanego „The Mandalorian” czy „Ahsokę”, chyba, że Favreau ma jeszcze jeden projekt.

Warto zwrócić uwagę, że niektóre źródła sugerują, iż rola Wattsa w serialu młodzieżowym może być większa, bądź już pewna. Na razie wiemy tylko, że serial ma być jakąś wariacją na temat „Stranger Things” osadzoną w Wielkiej Republice.

Pozostaje czekać na bardziej oficjalne informacje. Na początku marca odbędzie się spotkanie inwestorów Disneya, pierwsze odkąd Suzan Arnold przejęła stery firmy. Na tych spotkaniach zdarzało się ujawniać nowe projekty, tak było choćby z Łotrem 1, ale jednocześnie nie jest to norma. Kolejne okazje pojawią się w maju, czyli 4 maja a następnie Celebration. Jeśli zdjęcia do tego projektu faktycznie ruszą latem, możemy się go spodziewać na Disney+ w przyszłym roku.

Temat na forum
KOMENTARZE (4)
Loading..