Oficjalna premiera „Ostatniego Jedi” już w najbliższą sobotę w Shrine Auditorium w Los Angeles. Choć embargo na recenzję jest do wtorku (w Polsce do 18:00), niestety można się spodziewać wysypu spoilerów od niedzieli. A co ważniejsze, sam
Rian Johnson twierdzi, iż fani jeszcze nie odkryli kilku istotnych rzeczy. Więc od soboty, czy niedzieli rano lepiej uważać, chodząc po internecie.
Na imprezie promującej film w Japonii pokazano już początek filmu, jakieś 13 minut. Bez wchodzenia w zbytnie spoilery, podobno będzie wiele bitew w kosmosie, ale też okazuje się, iż wiele rewelacji, które pojawiają się w „przeciekach” jest błędnych. Jakoby na początku giną jakieś postaci, które według różnych relacji miały odegrać istotniejszą rolę w filmie. No i od samego początku film zaczyna się akcją, ale jest też humor. Podobno taki jest ton całego Epizodu. Cóż, może warto faktycznie odłączyć się od sieci do premiery?
Fakt, że Rian Johnson będzie twórcą kolejnej trylogii dobrze wróży Epizodowi VIII. Spełnił on oczekiwania w nim pokładane. Niektórzy sugerują, że może to być najlepiej oceniany film z cyklu.
Riana zapytano też o to zdjęcie powyżej. Obcy po lewej stronie ekranu ma w ręku jakieś zwierzątko. Reżysera zapytano, czy to przypadkiem nie jest kosmiczny Gary, piesek
Carrie Fisher. Johnson odpowiedział, że tak. Ale nie wiemy, czy to faktycznie jej pies, czy tylko jakaś inspiracja.
Johnson przyznał także, że pierwotny montaż „Ostatniego Jedi” miał jakieś 3 godziny i 20 minut. Wersja, którą zobaczymy w kinie, to ta najlepsza, reżyserska. Choć wycięto kilka scen, które bardzo mu się podobają, ba nawet całych długich sekwencji, to reżyser twierdzi, że lepiej będzie się je oglądało na Blu-ray jako dodatek. Podobno tym razem mamy dostać trochę tych scen. Rian wyklucza także powstanie wersji rozszerzonej filmu. Mało tego, te wycięte sceny zawierają także muzykę
Johna Williamsa, której nie usłyszymy w ostatecznym filmie. Film ostatecznie trwa 151 minut i 38 sekund.
Oprócz niepotwierdzonej jeszcze Boliwii, Dubrownika i Irlandii, ekipa Johnsona kręciła też kilka ujęć w Islandii. Wcześniej kręcili tam
J.J. Abrams i
Gareth Edwads.
Pierwsze słowa w filmie brzmią podobno „We’re not”. Johnson przyznał także, że kręcił scenę z
Markiem Hamillem i
Carrie Fisher na pokładzie „Sokoła Millennium”. Załapał się tam także C-3PO (czyli
Anthony Daniels).
Mark podobno bardzo pomógł też wymyślić historię Luke’a. Hamill należy do tych aktorów, dla których dzieje postaci są bardzo ważne. Zanim Rian dał mu odpowiedź Mark stworzył kilka różnych wersji tego, co mogło się dziać z Lukiem i co zaprowadziło go na tą wyspę. Johnson cierpliwie ich wysłuchał, potem powiedział Markowi jak to wygląda. Choć niekoniecznie może to mieć odbicie w scenariuszu. Tu sprawa wygląda podobnie jak w przypadku „Przebudzenia Mocy”, że prócz scenariusza filmowego tworzyli historię, której nie ujawniali. Znajduje się ona w archiwach Lucasfilmu, jeśli inni twórcy będą chcieli z niej skorzystać to mają wolną drogę. Jeśli nie, to z pewnością ją nadpiszą, ale tym razem problemu nie będzie, bo przecież nikt tego nie ujawnił.
Andy Serkis potwierdził, że Snoke wciąż jest wysoki. Ma około siedem stóp, czyli 213 cm. Więc w niektórych scenach używał szczudeł.
Benicio Del Toro porównał swoją postać, DJa, do noża. Jeśli złapie się go za ostrze, to można się pociąć, ale jak złapie się za rączkę to jest bardzo pożyteczny.
John Boyega mówiąc o filmie twierdzi, że tam akcja idzie do przodu. Nie ma miejsca na sentymenty, zobaczymy co dalej z Finnem, co z Rey (
Daisy Ridley), ale kwestia śmierci Hana Solo może zostać raczej tylko wspomniana. Z pewnością nie zajmie wiele miejsca w filmie.
KOMENTARZE (15)