TWÓJ KOKPIT
0

Dave Filoni :: Newsy

NEWSY (710) TEKSTY (26)

<< POPRZEDNIA    

Dzień z planu TCW okiem asystenta

2007-10-22 01:20:32 Lady Morte za StarWars.com

Na Oficjalnej pojawiła się relacja z jednego dnia prac nad serialem animowanym The Clone Wars:

Z osiemnastoma odcinkami w produkcji The Clone Wars wymagają od twórców ścisłego trzymania się harmonogramu. Trzeba napisać scenariusze, zaprojektować postacie i ich ruchy, zmontować sceny, podłożyć ścieżki dźwiękowe, sprawdzić spójność i rozwiązać z tuzin problemów pojawiających się w trakcie produkcji kolejnych epizodów. Odpowiedzialność za to wszystko spoczywa w większości na ramionach producenta Catherine Winder, oraz głównego reżysera Dave'a Filoniego - dwoje ludzi, którzy zostali gruntownie wdrożeni w projekt animowanej serii TCW. Któż byłby lepszy do koordynowania pracy nad serialem, jeśli nie oni?
Oto kto: ich asystentki. Meagan Miller - asystentka Dave'a Filloni, oraz AnnaMarie Garro - asystentka Catherine Winder. Obie opisały dla nas typowy dzień z planu serialu TCW. Ponieważ tworzenie serialu najwięcej zajmują właśnie tym dwóm osobom, przedstawiony plan przedstawia kombinację pracy ich szefów, wraz z szczegółowymi notatkami Meagan (MM) i AnnaMarie (AG).

Poniedziałek rano

8:30 Meagan Miller przybywa na miejsce pracy, widzi w garażu auto Dave'a, więc wie już, że jej przełożony jest w pracy.

8:40 MM znajduje Dave'a w jego biurze. Dave skupiony jest na projektowaniu, więc Meagan postanawia mu nie przeszkadzać, zamyka drzwi i wraca do swoich obowiązków.

8:42 MM sprawdza maila. Wiadomości znajdujące się w jej skrzynce kompletnie zmieniają jej rozkład dnia. RedBull #1.

8:55 MM zabiera Dave'a na cappuccino, by się mu zameldować.

9:02 AnnaMarie Garro chwyta swoją poranną herbatę, idzie do swojego przytulnego kąta, otwiera skrzynkę odbiorczą Outlooka i zabiera się do czytania 143 maili. Zamyka Outlooka i bierze głęboki oddech. Otwiera Otlooka ponownie zastanawiając się, co ta Catherine wyprawia wysyłając jej maile o tak nieludzkich godzinach...

9:13 MM wraca do biura i drukuje rozkład dnia dla Mary (kierownik produkcji)

9:23 AG odbiera telefon od Catherine, jej przełożona się spóźni, miała konferencję telefoniczną i musiała odwieźć dzieciaki do szkoły. Trzeba przesunąć to spotkanie zaplanowane na 9:30, Catherine musi też spotkać się z Dave'm na pięć minut (zmiana planu #1)

9:26 AG zasypuje MM mailami w celu aranżacji pięciominutowego spotkania Catherine z Dave'm

9:29 MM musi wyciągnąć Dave'a z jego biura, oraz oddać mu wskaźnik laserowy, zwany przez wszystkich powszechnie "bronią laserową".

9:31 MM biegnie z powrotem na drugie piętro i zmienia plan dnia opierając się na mailach od AG wysłanych jej przez Catherine przez ostatnie 12 godzin odkąd wyszli z biura. AG znów pyta co ze spotkaniem Dave'a i Catherine... MM podaje dokładną godzinę.

9:59 Catherine wpada do biura, wita się ze wszystkimi, AG streszcza jej wszystkie poranne wiadomości. Rozmawiają przez chwilę o planach na weekend, po czym AG mówi Catherine o jej pierwszym dziś spotkaniu.

10:07 AG prosi Catherine o 10 min rozmowy. Catherine mówi, że później.

10:17 MM biegnie na trzecie piętro by dopilnować, żeby Dave trzymał się rozkładu dnia.

10:30 MM zabiera Dave'a na pierwsze piętro do Lighting Dailies. Obiecuje sobie, że jutro założy buty na płaskiej podeszwie.

11:05 MM zabiera Dave'a na drugie pięto do biura Catherine

11:06 AG schodzi na pierwsze piętro, delikatnie puka do drzwi Gail (wiceprezes Lucasfilm Animation), wsadza głowę w drzwi i informuje Catherine, że MM właśnie prowadzi Dave'a na swoje pięciominutowe spotkanie. AG przesuwa spotkania Catherine z 11:00 na 11:30 (zmiana planu #2)

12:20 Dave wychodzi z biura Catherine, AG dzwoni do Harrisa (grafik komputerowy i realizator światła) i mówi mu, że Catherine jest gotowa do lunchu.

12:20 MM zabiera Dave'a na pierwsze piętro do Animation Dailies.

12:21 AG kończy odpisywać na poranne maile, chwyta swoja torbę gimnastyczną, wychodzi na półgodzinną przerwę, wciąż mając w zapasie 15 minut na lunch.

Po lunchu...

13:00 Dave idzie na lunch. Meagan Miller biegnie z powrotem na drugie piętro, sprawdza maila i zjada batonika Clif, oraz banana, popija wodą.

13:35 AnnaMarie Garro wpada do stołówki w poszukiwaniu Catherine. Nie ma jej tu, więc wraca na górę, sprawdza jej biuro, po czym sprawdza biuro Gail, wraca znów do jej biura. Znajduje ją w hallu i przypomina o spotkaniu z Orlando (edytor muzyki). Przypomina jej też, że scenarzyści mają do niej parę pytań.

13:55 MM szuka Dave'a w stołówce, znajduje go w rogu, jest gotowy na cappuccino, MM jest gotowa na RedBulla. Buty na płaskiej podeszwie stają się konicznością, ale MM chyba nigdy się tego nie nauczy.

14:05 MM zostawia Dave z Jasonem (główny montażysta) i Justinem (drugi reżyser). Biegnie na drugie piętro, chwyta torbę gimnastyczną i udaje się do centrum fitnessu by zrelaksować się truchtając ze swoim iPodem.

14:05 AG wraca do biura Orlando i zabiera Catherine na spotkanie z działem finansów. Po drodze na pierwsze piętro dowiaduje się paru wiadomości: Mary potrzebuje dziesięciu minut, Jenn (casting) potrzebuje pięciu, musi też zadzwonić do asystenta George'a pod koniec dnia, a w jej skrzynce odbiorczej jest 123 nie przeczytanych wiadomości.

14:58 Catherine wraca wcześniej ze spotkania z działem finansów. Wpada do swojego biura, zamyka drzwi, by mogła przeczytać maile w spokoju.

15:05 AG zagląda do pokoju Catherine, by poinformować ją o spotkaniu Dave'a ze scenarzystami zaplanowanym na 15:00.

15:10 MM zabiera Dave'a prosto z montażu na spotkanie ze scenarzystami.

15:10 AG wzdycha z ulgą. Półtorej godziny, by nadgonić zaległości.

15:48 MM zbywa Erica (koordynator produkcji) chcącego się spotkać z Dave'm

16:06 AG Wyciąga Catherine ze spotkania z powodu "bardzo ważnego telefonu"

16:25 Spotkanie może się skrócić, więc MM dzwoni do Erica, by przygotował się do krótkiego spotkania z Dave'm.

16:31 MM zbywa Giancarlo (drugi reżyser) z jego pytaniami dotyczącymi World of Warcraft. Zapamiętuje sobie, by sprawdzić czym jest WoW.

16:33 AG zabiera Catherine na spotkanie z działem rekrutacji, które potrwa do 17:00. Spotkanie z Mary przełożone na 17:30, a z Jenn na 17:45. Kolejne dwa poniedziałkowe spotkania przesuwa na wtorek i przypomina Catherine, żeby o 18:00 zadzwoniła do Singapuru. (zmiana planu #3)

16:37 Przerwa w spotkaniu scenarzystów, MM zabiera Dave'a na pierwsze piętro, żeby szybko ustalić kolorystykę wyglądu jednej z postaci serialu. Buty na płaskiej podeszwie, buty na płaskiej podeszwie, buty na płaskiej podeszwie...

16:50 MM zabiera Dave na drugie piętro do biura Orlanda na przegląd muzyki.

17:04 AG zabiera Catherine ze spotkania z działem rekrutacji.

17:30 MM zabiera Dave'a z biura Orlanda, idą na pierwsze piętro do zatwierdzenia układu graficznego.

17:35 MM idzie z powrotem na drugie piętro, by zaplanować kolejny dzień, chociaż doskonale wie, że i tak plany się zmienią.

17:36 AG zbiega na dół w poszukiwaniu Catherine, mijając MM szukającą Dave'a. Mary już czeka w biurze Catherine.

17:39 Drzwi do biura Catherine są zamknięte. Jak, na Boga, AG mogła ją zgubić?

17:46 AG przerywa spotkanie z Mary, by Andrew mógł porozmawiać z Catherine. Przypomina też o telefonie o 18:00.

17:50 MM sprawdza, czy ktoś jeszcze czegoś nie potrzebuje.

17:66 Do AG dzwoni chłopak z zapytaniem co jest na obiad? AG prawie zawiesza rozmowę z nim.

18:02 AG przełącza rozmowę z Singapuru do biura Catherine. Żegna się ze wszystkimi i biegnie do windy. Jutro przychodzi tu wcześnie.

18:05 MM wylogowywuje się i kończy pracę.

"Umyć się. Odpocząć. Powtórzyć" - dodaje Meagan.
KOMENTARZE (10)

The Clone Wars: wkład George'a Lucasa

2007-10-20 00:04:12 StarWars.com

Jakiś czas temu pisaliśmy już o tym, że George Lucas zaangażował się w pracę nad animowanym serialem 'The Clone Wars'. Dziś mamy przyjemność zaprezentować artykuł, który wyjaśnia szczegółowo w jaki sposób Lucas pomógł twórcom TCW.

Kiedy po raz pierwszy ogłoszono, że Wojny Klonów będą kontynuowane w nowym animowanym serialu, większość fanów była tym zachwycona. Skoro sprzedało się w wersji 2-D, to czemu miałoby się nie udać w wersji 3-D? Ale wraz z rozwojem Gwiezdnej Sagi rodzi się inne pytanie i wątpliwość, czy nowe opowieści będą uwypukleniem mitów i historii znanych z epickich filmów, czy zaledwie mizernym dodatkiem włożonym między rozdziałami sagi? Owszem było już wiele prób wypełniania luk miedzy epizodami, co tu dużo mówić z różnym skutkiem i różnie ocenianych przez fanów. Wielu nawet uważa, że do sukcesu The Clone Wars potrzeba jednego katalizatora, tego, który uświęcił i stworzył filmową sagę - George'a Lucasa. Na szczęście dla nas, TCW ma go.

Ma go na prawdę, ponieważ Lucas kocha TCW. Odkąd rozpoczęła się produkcja w roku 2006, George ciągle jest zaangażowany w serial, a to dowód jego rosnącego respektu, ale i odpowiedzialności, dzięki której TCW przeobrażają się w realne kształty. Na początku, gdy opowieść, koncepty, postacie były cały czas w fazie pomysłów, nie było pewne, czy on zechce oddać się całym sercem sadze, zwłaszcza, że jest to praktycznie film jego życia. "Poza ustaleniem podstawowych pomysłów serii, nie wiedzieliśmy jaki będzie wkład George'a w całość", wspomina producentka Catherine Winder. "Kiedy podpisałam kontrakt, nikt nie potrafił mi powiedzieć, jak często będziemy się spotykać, czy to będą spotkania trzy razy do roku, czy raz w miesiącu, jak mi sugerowano. Ale na szczęście dla nas on jest o wiele bardziej zainteresowany i zajmuje się tym cały czas".

Reżyser serii, Dave Filoni wierzy we wkład Lucasa wzrastał wraz z tym jak ten był świadom możliwości serialu. "Kiedy zaczynaliśmy, myślę, że poziom jego zainteresowania bazował na tym, czym on spodziewał się, że to będzie. Wiedział, że to będzie coś innego niż seria Gendy'ego [Tartakovsky'ego], bo naszym podstawowym wyznacznikiem było używanie Jimmy'ego Neutrona jako podstawy dla kompleksowości serii. Ale gdy tylko George spostrzegł, że dynamika może różnić się od tego modelu, powiedział, byśmy zrobili to bardziej kinowo, jak film we własnym świecie". Kiedy Lucas ujrzał potencjał serii, jego naturalny instynkt przekraczania granic uwolnił się, był pod wrażeniem, zaangażował się. Winder pamięta jak zaangażowanie i zainteresowanie Lucasa rosło progresywnie, jak włączał się w historię, czy szkice i pilnował by całość była jednym. "Jak tylko podążaliśmy dalej z rozwojem, a Dave mógł pokazać mu swoje wizje reżyserskie, opisać to co zaczął edytować podczas tworzenia historii w wersji 3-D (pre-wizualizacji), George angażował się coraz bardziej i był zaintrygowany tym co robiliśmy, do tego stopnia, że teraz jest w pełni zaangażowany. Nie tylko odpowiada na pomysły naszych historii, ale właściwie to sam pomaga je nam pisać. A po pierwszym sezonie, zaczął przychodzić do nas z własnymi pomysłami opowieści, pisząc szczegółowe wytyczne, które powinny być wzięte pod uwagę podczas pisania scenariuszy przez pisarzy."

Filoni wspomina też jedną z pierwszych sesji z Lucasem. "Usiadł przy nas i zaczął nam opowiadać czym są Gwiezdne Wojny, kim są Jedi, powiedział: zapomnijcie wszystko, co słyszeliście, powiem wam jak to jest. I nauczę was tworzyć Gwiezdne Wojny - mówił Lucas. Nie rozpoczął tworzenia kolejnych filmów, ale stwierdził, że w praktyce to właśnie robimy. A ja myślę, że to cudownie." Filoni wierzy też, że jedną z przyczyn, dla których Lucas jest tak oddany serii jest fakt, że pozwala ona mu eksplorować postaci bardziej intymnie, coś czego nie mógł osiągnąć w filmach. Postaci, mają tu tak istotny priorytet, że produkcja została w sposób zauważalny zwolniona w pewnym momencie, aby poprawić scenariusze. "Właściwie to przepisaliśmy 12 początkowych scenariuszy w trakcie gdy byliśmy w połowie produkcji, tak by opowieści były bardziej osobiste, a nie ginęło to w montażu", wspomina Winder. "George powiedział, że akcja jest wspaniała, ale to czego potrzebuje seria to większa ilość dialogów, oraz potrzeba poznania tych postaci." Podczas gdy robienie zmian w samym środku produkcji nie jest najlepszym rozwiązaniem, Filoni zauważa plusy wkładu Lucasa. "Byłoby to dla nas o wiele gorsze, jeśli nie poprawilibyśmy tego. Uważam przez 99,9 % czasu, że przejście przez te bolesne zmiany wyszło nam na dobre".

Główny montażysta, Jason Tucker, który często pracuje blisko z Lucasem montując odcinki, zgadza się. "To bardzo szybko dziejący się serial, dlatego bardzo ważnym jest by zrozumieć i podążać za tym, co się ogląda." wyjaśnia. "To oczywiście coś, co zawsze robi się w montażu, ale geniusz George'a to coś, czego warto doświadczyć. Nawet jeśli z czymś nie zgadzamy się od początku, wraz z tworzeniem i oglądaniem w kółko i kółko, zaczynam sobie zdawać sprawę, co czyni całość silniejszą." Lucas często przyznawał, ze montaż jest jego ulubionym aspektem tworzenia filmów, i nie omieszkał pozostawić swej ukochanej sztuki w TCW. "Wiele się od niego nauczyłem", kontynuuje Tucker. "Mieliśmy sesje od 9 rano aż do 9 wieczór. Nie ustawał, mieliśmy tylko 30 minut przerwy wieczorem, żeby coś zjeść. To było niesamowite i pouczające, by móc pracować z nim i nauczyć się jego stylu montażu, oraz jak on go osiąga. On rozumie gramatykę filmu zupełnie jak pisarz rozumie słowa, każde ujęcie jest słowem, a jeśli ustawi się słowa w różnej kolejności można zmienić ich znaczenie. Mało tego, zawsze pozwalał mi i Daveowi mieć własne zdanie i się wysłowić, dzięki temu odbyliśmy wiele wspaniałych rozmów tak o teorii filmu, jak i montażu."

Reżyser serii Filoni także uczył się kreatywności ducha od Lucasa, któremu zależało by TCW na prawdę się odróżniał od innych seriali w TV. "Staraliśmy się robić więcej, przekraczać granice, nigdy nie osiadać na laurach. Jeśli spojrzymy na normalny serial TV, taki jak Babylon 5, Star Trek czy Battlestar Galactica, najczęściej on bazuje na jednym miejscu. Tam zawsze jest jeden okręt i co najwyżej planeta, na którą schodzą, gdzie przebywają w jednym pomieszczeniu, gdzie co najwyżej w oknie wydać obrazy planety. George spogląda zawsze w te okna i mówi 'Chcę byśmy tam przenieśli akcję.', a ja mówię, że nie możemy, że nie mamy tam nic zbudowanego opracowanego, to tylko obraz z tła. 'No cóż, ale historia tam opowiedziana byłaby ciekawsza', dodaje, a potem mówi 'spróbujmy się tam przejść i rozrysować wszystko.'" To właśnie decyzje takie jak ta, zdefiniują TCW jako pamiętny produkt showbiznesu, jakości zawsze kojarzonej z marką Gwiezdnej Sagi. A wkład Lucasa powoduje tylko, że finalny produkt jest bliższy znanym nam standardom. Ale Filoni podejrzewa, że Lucas ma zupełnie inne motywy niż kwestia jakości. "On zobaczył co my staramy się zrobić i zmontować i pewnie stwierdził, że to jest dopiero zabawa. Teraz zdarza się, że przychodzi do mnie w piątek i mówi 'Dave, montowałem to do północy, musisz to zobaczyć'".
KOMENTARZE (31)

Tworzenie postaci z Kilianem Plunkettem

2007-10-10 10:11:29 RI za StarWars.com

Nie ulega wątpliwości, że fani Gwiezdnych Wojen są w dużej mierze mocno utalentowani, wystarczy przejrzeć internet by zobaczyć ich robione w domu stroje, rysunki, filmy i wiele innych rzeczy, które temu dowodzą. Ale niezbyt często te rzeczy znajdują przełożenie na uczestniczenie w produkcji Gwiezdnych Wojen, pomimo niejednokrotnie wyjątkowych umiejętności i talentu, tak by na pełny etat pomagać tworzyć nowy rozdział Gwiezdnych Wojen. Kilian Plunkett, projektant postaci w nowych Wojnach Klonów, jest dokładanie taką osobą i potrafi to udowodnić.

Gdy miał 6 lat, dorastał w Dublinie, w Irlandii, już w 1977 Plunkett rysował swoje ulubione postaci – Dartha Vadera, szturmowców, droidy itp. To typowe zachowanie dla dzieci, które zauroczyły się po raz pierwszy Gwiezdnymi Wojnami, tyle, że Plunkett jest tu w pewien sposób wyjątkowy, on nie zaprzestał tego robić. "To było zupełnie normalne, tak jak inne dzieciaki rysowałem dla własnej przyjemności, tylko nigdy nie przestałem", mówi. "Wciąż mam zeszyt, w którym mając siedem lat tworzyłem swe Gwiezdno-wojenne bazgroły. Mnóstwo tam szturmowców i Vaderów, ale też znajdzie się X-wing czy TIE Fighter podczas akcji przy Gwieździe Śmierci. To dość surowe rysunki, ale robiłem je dla zabawy. A to niezbyt się zmieniło między wtedy a dziś".

Ale Kilian Plunkett stał się kimś więcej, stał się znanym fanom Gwiezdnej Sagi ilustratorem, z portfolio zawierających wiele komiksowych okładek, ale i wnętrz, a także rysunków, które sprzedawano na Celebration IV. W roku 1993 przeniósł się do USA, w tym samym roku rozpoczął przygodę z sagą w innym wymiarze, gdy edytor Dark Horse Comics, Ryder Windham zaoferował mu zrobienie okładki do nowej serii komiksowej – Droids. Wcześniej obaj pracowali nad serią Aliens, a Windham postarał się, aby wykorzystano umiejętności Plunketta także w i kolejnych okładkach Droidsów. „Skończyło się na okładkach do 16 różnych zeszytów serii Droids, a to doprowadziło mnie do stworzenia kadrów komiksu Cienie Imperium, a także wielu opowieści z cyklu Star Wars Tales” mówi. „To było właściwe miejsce i właściwy czas”.

Podczas prac w Dark Horse Comic, Plunkett został przedstawiony Henry’emu Gilroyowi, który potem stał się głównym edytorem opowieści w pierwszym sezonie TCW. Obaj zaprzyjaźnili się i przez lata utrzymywali kontakt pracując w Dark Horsie. Gdy Gilroy dostał pracę przy TCW w roku 2005 pokazał szkice Plunketta Catherine Winder oraz głównemu reżyserowi – Davowi Filoniemu. „Liczyłem, że to da mi więcej wolnej ręki, w projektowaniu niektórych mniej ważnych postaci czy przedmiotów” Wspomina Plunkett.

Filoni spotkał się z Kilianem bardzo szybko. „Obaj podzielaliśmy podobne pomysły, które powodują, że Gwiezdne Wojny wyglądają jak Gwiezdne Wojny, a nie coś innego”, wspomina Plunktett. „Udało mi się zostawić kopię komiksów jak „The Jabba Tape”, ale gdy po kilku tygodniach zadzwonił z prośbą o przygotowanie postaci, spodziewałem się, że dostanę jakiegoś łowcę nagród, ale dwie pierwsze mi przydzielone postaci to Mace Windu i Palpatine”. Podczas produkcji TCW Plunkett projektował właściwie wszystko po trochu, tła, środowiska, postaci, pojazdy, bronie, czy stwory. Ale jego podstawowym zadaniem było projektowanie postaci. I choć TCW miało wyznaczony swój styl i wygląd, Kilian odwoływał się do oryginalnych, dwuwymiarowych Wojen Klonów Cartoon Network, projektując nowe trójwymiarowe postaci.

"Podpatrywaliśmy jak Paul Rudish i Genndy [Tartakovsky] podchodzili do postaci, by zobaczyć, czy możemy tam odnaleźć pewne kształty i cech, które mogłyby dać podobne odczucia, które można by zaadaptować w pracy w trzech wymiarach”, tłumaczy Plunkett. „A to oznacza znajdowanie kształtów, które nie są tak kanciaste czy surowe, ale wciąż zanurzają się w tej samej stylizacji graficznej. Często rysowałem postaci w uproszczonej rzeczy, niż normalnie rysuję. Potem pokazywałem je Davowi, a on wybierał jedną czy dwie wersję, i na tej podstawie tworzyłem stylizację, która tworzyła unikalną rzeczywistość i markę TCW”.

Będąc obeznanym w wyglądzie i klimacie filmów Gwiezdne Wojny przez 14 lat zawodowej pracy, Plunkett mógł przetłumaczyć wyszukaną estetykę sagi w swoją własna wizję w TCW. „Projekty Gwiezdnych Wojen to rzeczy unikalne”, mówi. „To swoista mieszanka elementów, starych i nowych, które trudno ubrać w słowa, ale rozpoznaje się je, gdy się je zobaczy. To uniwersum, które udało się stworzyć George’owi jest jednym z unikalnych, które pomimo swej odmienności sprawia wrażenie realnego miejsca. Potrzebujesz spróbować i absorbować tak wyglądu jak i klimatu filmów, bo to jedyna metoda by go poczuć. Niezależnie czy to są klasyczne projekty McQuarriego i Johnstona czy nowe Douga [Chianga], Erica [Tiemensa] czy Ryana [Churcha] lub je powielające. Na szczęście w serialu zobaczymy wiele projektów, które ludziom z pewnością się spodobają.”
KOMENTARZE (6)

Wojny Klonów na ranczu

2007-09-24 10:23:42 StarWars.com

Kiedy w lipcu Pete Vilmur po raz pierwszy zaczął na oficjalnej pisać o TCW, kiedy pojawiały się informacje z Celebration IV i Celebration Europe, reżyser Dave Filoni zasugerował, żeby wspomnieć o duchowym centrum Gwiezdnych Wojen o Ranczu Skywalkera. W końcu jest to miejsce, gdzie Gwiezdne Wojny powstawały od lat, gdzie saga wciąż żyje, czy to w oryginalnych przedmiotach, konceptach artystycznych, kostiumach, manuskryptach, a to wszystko powoduje, że ten dom i jego otoczenie jest dla wielu fanów ziemią uświęconą. I nie zapominajmy o ludziach, tu wciąż pracuje wiele osób od lat związanych z sagą, czy to pośrednio, czy bezpośrednio są oni częścią dziedzictwa.

A wraz z "The Clone Wars", Dave Filoni dołączył do ekipy Skywalkera, pracując w siedzibie głównej Lucasfilm Animation w Big Rock Ranch, które geograficznie dzielą wspólna granicę. Nie uważajcie błędnie, że Big Rock to ranczo Skywalkera, tak się składa, że ma osobną bramę, nazwę i bezimienną skałę. A wjazd do studia znajduje się tam gdzie są inne Hollywoodzkie bramy. A to co najbardziej różni oba te miejsca od każdej innej pracy w Los Angeles, mówi Filoni, to, że każdy kto tu przyjeżdża ma to samo uczucie, czuje się jak na wsi, daleko od centrum miasta, a budynki które zaprojektował i stworzył George są fantastyczne i przepiękne. To już wtedy działa inspirująco.

Inną zaletą pracy tutaj jest to, że Gwiezdne Wojny wpłynęły też na krajobraz. Otóż zdaniem Filoniego, patrząc na niektóre drzewa widzi się przelatujące między nimi speedery, a wzgórza wokół Big Rock przypominają Naboo, gdzie Gunganie stoczyli bitwę. Jest tu jeszcze kilka innych rzeczy przypominających o tym, co stworzył George Lucas, a rozwijając sagę dalej w tym samym miejscu, czujemy wpływ i kreatywność poprzedników. I zdaniem reżysera, wszyscy czują dokładnie to samo.

Dla większości z nas, Skywalker Ranch zawsze było czymś w rodzaju Xanadu, bogatej, ekskluzywnej posiadłości z Obywatela Kane’a, gdzie przechowywano pamiątki z czasów naszej młodości, gdzie znajdują się magazyny z archiwami, z kostiumami i przedmiotami. Mając dostęp do tych archiwów, trudno sobie nie wyobrazić zazdrości większości fanów, jak można by przejść na kolanach obok oryginalnego miecza z ANH? Ale daje to pewność, że pracuje się nad GWIEZDNYMI WOJNAMI na ranczu SKYWALKERA.


Jeśli chcemy zobaczyć jak wyglądał miecz Anakina Skywalkera w szczegółach, tłumaczy Filoni, dzwonimy, i zostaje nam przyniesiony. Gdy chcemy zobaczyć kostium, który nosiła Padme, dostajemy go i możemy mu robić zdjęcia. Gdy chcemy obcować z białym strojem księżniczki Lei czy hełmem Boby Fetta, wszystko tu jest. I używamy tego, by inspirować artystów i scenarzystów TCW. Dotyczy to także konceptów artystycznych, ciągnie Filoni. I to wielka rzecz, bo ludzie pamiętają kostiumy, ale nie pamiętają jak to wyglądało w oryginalnych malunkach Ralpha McQuarriego czy szkicach Joe Jonhstona. To materiały sprzed czasów nim nastały Gwiezdne Wojny, gdy były to tylko pomysły. Wszystko to tu fizycznie istnieje, bo George o to zadbał i zabezpieczył, a na dodatek używamy tego, by rozbudować nasz serial.

Filoni przyznaje też, że gdyby produkcja nie odbywała się w Skywalker Ranch, trudniej byłoby dostać dostęp do wszystkich tych pamiątek i materiałów, a to by nie działało już tak twórczo. Wtedy trzeba by wszystko nagrywać na taśmach, wszyscy byliby zdenerwowani gdy opuszczali by Ranczo, a teraz wystarczy tylko przejść się drogą, a ludzie tu są super mili i nas wpuszczają. Oczywiście zatrudnieni pracownicy na ranczu SKywalkera są jedną z zalet TCW, dostarczają nie tylko swoje talenty, wiedzę, czas i zasoby, ale także siłę napędową, która pozwala utrzymać produkcję w skali TCW w ruchu. A co najważniejsze wielu z nich jest żywymi połączeniami sagi z nową produkcją. Są ludzie połączeni na zawsze z dziedzictwem Gwiezdnych Wojen, tacy jak Matt Wood, który pracował nad prequelami pod czujnym okiem Bena Burtta, który niesie ze sobą mit, tak jak Ben niósł go przez prequele. Teraz Matt pracuje nad TCW. Jest wielu ludzi w Lucasfilm, którzy pracowali nad sagą przez lata, rozwijali ją. To działa bardzo pobudzająco, gdy wie się ilu ludzi dba tu o sagę, dla ilu jest ona ważna. A to właśnie powoduje, że ranczo przenosi nas na najbardziej twórczy poziom. Swoją drogą Matt Wood podkładał też głos Grievousa.

A to co najbardziej unikalne w pracy w Skywalker Ranch, to zdaniem Filoniego, wspólne uczucie, które dzielą wszyscy członkowie ekipy, czując, że TCW to ich projekt, ich dzieło, i oddają się mu na każdy możliwy sposób. Myślę, że to ważne dla każdego, kto pracuje u Skywalkera, że czuje połączenie naszego projektu z Gwiezdnymi Wojnami, mówi Filoni. Nie robimy tego w oddzielnym studiu, tworzymy to jako część rodziny Lucasfilm. Nawet ludzie w archiwum czują, że współtworzą nasz serial, tak jak pracownicy kafeterii czy sklepu, gdzie sprzedają zabawki Gwiezdnych Wojen wszystkim moim pracownikom. To wielka grupa ludzi, która pracując w tym miejscu przez prawie 30 lat, a to pozwala odczuć oddech historii i powiązanie naszego serialu z Gwiezdną Sagą.
KOMENTARZE (5)

W poszukiwaniu Dave’a

2007-08-27 12:38:00 oficjalna

Na Oficjalnej, w dziale poświęconym nowemu serialowi The Clone Wars pojawił się artykuł, w którym Catherine Winder – producentka serialu, opisuje w jaki sposób wybrano głównego reżysera – Dave’a Filoni. Historia ta krążyła już po Internecie i konwentach, dlatego Winder postanowiła ją opowiedzieć na łamach Oficjalnej.
Jak napisała odszukanie reżysera dla najnowszej produkcji nie było łatwym zadaniem. Wymagania jakie musiał spełniać były wysokie i liczne.
Podczas robienia wywiadu w branży poprosiła kilka osób o sporządzenie list z nazwiskami tych, którzy mogliby się do tego zadania ich zdaniem nadawać. Jeden z nich, George Krstic, przesłał jej listę, na której widniało nazwisko Dave’a Filoni. Winder postanowiła się z nim skontaktować. Zadzwoniła więc, przedstawiła się i powiedziała, że jest z Lucasfilm Animation, oraz że zaczynają produkcję nowej serii i szukają reżysera. Filoni zareagował na to sarkastycznym „Taak, jasne...” i zaczął się dopytywać kto mówi. Winder znów się przedstawiła i dodała, że to jego przyjaciel George (mając na myśli Kristica) podał jej jego nazwisko i polecił porozmawiać. Na to Filoni powiedział:
- George? Jasne, bardzo zabawne... koniec żartów... Kim naprawdę jesteś i kto nasłał cię na mnie żeby mi dokuczyć? – był przekonany, że chodzi o George’a Lucasa.
W końcu dał się przekonać, że to nie jest żaden kawał. I wyjaśnił skąd wzięło się jego przeświadczenie o tym, że ktoś próbuje go nabrać. Dwa tygodnie wcześniej rozmawiał ze znajomymi o tym, jak bardzo lubią pracować nad serialem „Avatar”, którego był reżyserem. Mówili też o tym co ewentualnie mogłoby ich od niego odciągnąć. I Filoni (fan SW) powiedział, że rzuciłby to gdyby Georege Lucas zadzwonił do niego i zaoferował mu pracę przy Gwiezdnych Wojnach :)

Cały artykuł znajduje się na oficjalnej w tym miejscu.
Natomiast w Relacji z Celebration IV, również znajdziecie wzmiankę o tej historii, oraz opis spotkania z Winder i Filonim.
KOMENTARZE (10)

Znamy już tytuł oraz producentów serialu animowanego

2007-05-12 22:53:00 StarWars.com

Zapowiadając kolejny panel na Star Wars Celebration IV, oficjalna zapowiedziała także nowy serial – „The Clone Wars” (poprzedni w oryginale nazywał się po prostu „Clone Wars”, prawie ta sama nazwa, ale jak widać, prawie robi różnicę).

Producentem serialu została Catherine Winder, a głównym reżyserem Dave Filoni. 27 maja na CIV zdradzą oni szczegóły na temat powstawania serialu oraz swojej utalentowanej ekipy. Pokażą też pierwsze fragmenty nowego i fascynującego serialu, który powstawał pod czujnym okiem George’a Lucasa.


Winder jest producentem wykonawczym w Lucasfilm Animation, zarządza zarówno produkcją jam i rozwojem. W swojej karierze była zarówno producentem, producentem wykonawczym jak konsultantem. Pracowała wcześniej w studiach Fox Animation, gdzie nadzorowała prace nad „Epoką Lodowcową”. Pracowała też jako producent nad serialami „Spin City”, „Spawn” (oba dla HBO) oraz „Aeon Flux” (dla MTV). Pracę w Azji rozpoczęła w japońskich studiach Walta Disneya a potem w Hanna-Barbera/Turner Pictures na Tajwanie i w Los Angeles.


Filoni ostatnio był reżyserem animowanego serialu „Avatar: The Last Airbender” dla stacji Nickelodeon. Rozpoczynał swą pracę w Film Roan jako asystent reżysera przy filmie „Król wzgórza”. Potem pracował w studiach Walta Disneya między innymi nad filmem „Lilo i Stitch”. Jest fanem Gwiezdnych Wojen od lat.
KOMENTARZE (18)
Loading..