TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (864) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Dan Hernandez i Benji Samit mają umowę z Lucasfilm

2023-01-10 17:00:47

Jak donosi Deadline czyli wiarygodne źródło, Dan Hernandez i Benji Samit podpisali kontrakt z Disneyem. Wczoraj miał premierę ich animowany serial „Koala Man” na platformie Hulu, nowy kontrakt mówi o kilku produkcjach zarówno aktorskich jak i animowanych.



Główna część umowy mówi o serialach na rzecz platformy (Disney jest ważnym udziałowcem Hulu, co pewien czas słychać plotki o możliwej fuzji z Disney+) a także telewizji ABC (również należącej do Disneya). Mają też dalej pracować nad serialem „Ultra Violet & Black Scorpion”, jednak najciekawsze są produkcje filmowe. Dla Disneya przygotują film, którego bohaterem będzie Figment, purpurowy smok będący maskotką pawilonu Epcot (w Disney World w Orlando). I tu czas na gwóźdź programu, podobno pracują jeszcze nad niezapowiedzianymi produkcjami dla Walt Disney Pictures i... Lucasfilmu.

Niestety ta najbardziej interesująca nas część jest w Deadline jedynie wspomniana. Nie wiadomo, czy chodzi o film z cyklu „Gwiezdne Wojny”, czy może o coś innego. W teorii w grze może być spin-off „Willow” lub „Indiany Jonesa”. Jednak patrząc na to, że Lucasfilm pewnie ogłosi swoje plany filmowe na Celebration (i wg plotek słyszeliśmy, że mieli je na rok 2025, 2026 i 2027), to może chodzić właśnie o kolejny film z odległej galaktyki.

Pozostaje więc czekać do kwietniowego Celebration. Liczymy, że oficjalnie usłyszymy o produkcjach Damena Lindelofa, Shawna Levy’ego oraz możliwe także, że Hernandeza i Samita.

Duet Hernandez i Samit jest chyba najbardziej znany z filmów: „Pokémon: Detektyw Pikachu” czy „Rodzina Addamsów 2” (animacja z 2021). W obu przypadkach byli scenarzystami, jednak nie zajmowali się reżyserowaniem.
KOMENTARZE (6)

Kolorowa kobieta w roli głównej w następnym filmie „Star Wars”

2023-01-09 18:39:51



Jeff Sneider znowu nadaje, w dodatku po raz kolejny o filmie Damona Lindelofa. Jak na razie dziennikarz miał dobre źródła i dobrą passę, więc jego doniesienia sprawiają wrażenie wiarygodnych. Po pierwsze odniósł się on do głównego protagonisty filmu, a raczej głównej protagonistki. Ma nią być kolorowa kobieta.

Nie jest jasne na ile poszukiwania obecnie trwają, a na ile Lucasfilm ma już kogoś na oku. Sam Sneider sprawia wrażenie, że nie wie, o kim mowa, ale dostał pewne podpowiedzi. Chodzi o osobę, która odniosła jakieś sukcesy na małym i dużym ekranie, ale jednocześnie nie ma w swoim dorobku głównej roli w dużym filmie. Na twitterze w rozmowie z fanami padło kilka sugestii - Taylor Russell („Zagubieni w kosmosie”, „Do ostatniej kości”, „Fale”), Keke Palmer („Nie!”, „Ślicznotki”, „Alfons”, „Alice”), Regina King („Ray”, „Gdyby ulica Beale umiała mówić”), Janelle Monáe („Ukryte działania”, „Glass Onion”, „Moonlight”).

Dodatkowo Sneider twierdzi, że zdjęcia do filmu Lindelofa rozpoczną się latem tego roku, zaś szczegóły dotyczące planów filmowych Lucasfilmu (na najbliższe lata) poznamy w kwietniu na Celebration. Co prawda inne źródła sugerowały, że zdjęcia zaczną się w kwietniu, ale prawdopodobnie zlały się tu dwie informacje.

Coraz bardziej realne jest to, że kolejny film ujrzymy już w grudniu 2025. Scenariusz wraz z Lindelofem pisze Justin Britt-Gibson, a obraz wyreżyseruje Sharmeen-Obaid Chinoy.
KOMENTARZE (48)

Film Lidnelofa jednak w 2025?

2022-12-23 21:51:36



Jak donosi Bespin Bulletin, Jeff Sneider znowu nadaje. Dziennikarz miał dobre rozeznanie w sprawie filmu Damona Lindelofa i ma kolejne informacje na jego temat, a także na temat przyszłości „Gwiezdnych Wojen”. Przypominamy, że donosił on o zaangażowaniu Lindelofa na kilka miesięcy zanim potwierdziły to główne media Hollywood. Tym razem podzielił się swoją wiedzą i przypuszczeniami w programie „The Hot Mic”.



Zdaniem Sneidera to film Lindelofa będzie mieć premierę w 2025, co więcej spodziewa się startu produkcji przyszłym roku (w 2023). Czy wtedy ruszą zdjęcia, czy będzie to początek 2024 to się pewnie jeszcze okaże, wiele rzeczy może się zmienić.

Druga rzecz, Sneider nie jest pewien losu kolejnych dwóch filmów – obrazu Taiki Waititiego oraz filmu produkowanego przez Kevina Feige. Przyznał, że nie wie, czy one w ogóle powstaną. Tu jednak warto pamiętać, że może nie mieć on dobrych dojść do pozostałych projektów Lucasfilmu, więc to raczej jego odczucia. Za to dodał, że wie, iż Lucasfilm ma jeszcze inne projekty, których dotychczas nie ogłosił, więc liczy, iż faktycznie na Celebration może ogłoszą już, co zamierzają zrobić w ciągu następnych pięciu lat.

Warto dodać, że wcześniejsze plotki sugerowały, iż decyzja czy filmem na 2025 będzie projekt Waititiego czy Lindelofa miała zapaść w grudniu, po weryfikacji scenariusza Taiki. Wcześniej Kathleen Kennedy zapowiadała, że będzie to kolejny film. Niemniej jednak nie ma nawet przecieków, by coś z produkcją Waititiego ruszyło do przodu. Tym samym rosną szansę na film Lindelofa.

Film wyprodukowany przez Lindelofa ma być samodzielną produkcją, osadzoną w czasach po sequelach. I jeśli film się sprawdzi (zarobi i zostanie dobrze przyjęty), to wówczas otworzy to drogę jego sequelom. Ostatnio pojawiły się plotki (acz z mało wiarygodnych źródeł), że Lucasfilm podobno rozmawiał z Adamem Driverem by ten wrócił jako duch Mocy. W każdym razie nad obrazem trwają obecnie prace. Scenariusz pisze Damon Lindelof i Justin Britt-Gibson, film ma wyreżyserować Sharmeen Obaid-Chinoy, która także pomaga w kształtowaniu ostatecznej wizji.
KOMENTARZE (5)

Nominacje do Złotych Globów i ciekawostki o „Andorze”

2022-12-17 15:17:41

Zaczynamy od kolejnej aktualizacji w sezonie nagród. „Andor”, a właściwie Diego Luna dostał nominację do Złotego Globu w kategorii najlepszy aktor w serialu dramatycznym. Ze Starwarsówka nominowani zostali także Steven Spielberg za reżyserię i scenariusz („Fabelmanowie”), John Williams za muzykę („Fabelmanowie”), Adam Driver za najlepszą rolę komediową („Biały szum”), Domhnall Gleeson za najlepszą rolę w produkcji telewizyjnej („Pacjent”), Donald Glover za najlepszą rolę w telewizyjnej komedii lub musicalu („Atlanta”). Rozdanie nagród już 10 stycznia.



Z innych wieści, Tony Gilroy wciąż udziela krótkich wywiadów i odpowiedzi na pytania dotyczące serialu „Andor”. Jedno z nich dotyczyło tego, dlaczego nie reżyserował. Stwierdził, że właściwie od początku zdawało mu się, że będzie miał taki ogrom zadań nad serialem, że trudno byłoby to pogodzić z reżyserią odcinków. W pierwszym sezonie ograniczenia COVIDowe podjęły decyzję za niego. „Andor” powstawał w Wielkiej Brytanii, Gilroy w większości nadzorował prace zdalnie z USA. W drugim sezonie uznał, że model pracy się sprawdził i może się poświęcić innym, pilniejszym sprawom związanymi z serialem.

Odniósł się także do problemów z niską widownią serialu. Tu warto dodać, że w najnowszym rankingu Nielsena, za odcinek 11 „Andor” znalazł się na 9 miejscu najpopularniejszych oryginalnych produkcji z 455 milionami obejrzanych minut. Jednak jest mocno zdeklasowany przez konkurencję, ale istotne jest to, że z odcinka na odcinek liczy powoli się poprawiają, co trudno powiedzieć o wielu innych produkcjach Disney+. Gilroy przyznaje, że jest zaskoczony zarówno tym, że muszą gonić za publicznością jak i jednocześnie pozytywnym odbiorem serialu, wliczając to krytyków. Miejmy nadzieję, że z drugim sezonem serial zaskarbi sobie więcej serca widzów.

Mówił też o zarzutach, że akcja serialu dzieje się zbyt wolno. Przyznał, że podobne zdanie mieli ludzie w Lucasfillmie i Disneyu widząc pierwsze odcinki. W opinii Gilroya ważne jest jednak zbudowanie podstaw, wejście w bohaterów, tak by odcinki 1-3 miały potem znaczenie w finałowych odcinkach. Osobiście jest przeciwnikiem by jeden odcinek zawierał „siedem” innych, taką ma wizję twórczą.



Z innych ciekawostek Denise Gough mówiła o swoim angażu. Nie jest ona osobą siedzącą w „Gwiezdnych Wojnach”, więc oferta mówiąc wprost dość mocno ją zaskoczyła. Gilroy podobno wypatrzył ją kilka lat wcześniej w sztuce teatralnej w której grała i uznał, że będzie idealną Dedrą. Aktorka żartuje sobie, że ma nadzieję, iż w Kyle’u Sollerze nie wypatrzył idealnego Syrila. Natomiast w jej przypadku poniekąd miał rację. Gdy kręcili scenę, w której Dedra przesłuchuje i torturuje Bix, pierwsze podejście przed kamerą było robione bez reżyserskich instrukcji. W całości bazujące na instynkcie Gough. Aktorka była tylko zła, że po tym wszystkim nie klaskano jej na planie.

Mówiła też o drugim sezonie. Gdy przechodziła przez scenariusz do niego z Tonym, w pewnym momencie powiedziała, „wszystko jedno”. Gilroya trochę to oburzyło, odparł „nie, nie wszystko jedno”. Wówczas wytłumaczyła mu, że jest aktorką i nie jest mocno przywiązana do losu swojej roli, a jednocześnie wie, że wszystko, co jej każe zagrać będzie miało sens. Nie ma się co spierać.

Zdjęcia do drugiego sezonu „Andora” już trwają. Ale na jego premierę musimy poczekać aż do 2024.
KOMENTARZE (7)

Shawn Levy o swoim filmie

2022-12-16 16:29:07



Shawn Levy rozmawiał z Syfy i Collider. W czasie dyskusji pojawił się temat jego gwiezdno-wojennego filmu. Przyznał, że film na razie jest na wczesnym etapie rozwoju. To co chce osiągnąć to coś, co jest obecne w jego filmach, czyli spektakularność wizualna, beztroska, zdrowa dawka spełniania życzeń i wielkie serce. Mówił też, że dla niego praca nad takim projektem jak „Gwiezdne Wojny” to spełnienie marzeń. To nigdy nie był cel, który wydawało się, że może osiągnąć. Dodał też, że doskonale wie jak wiele projektów gwiezdno-wojennych się kończy. On chce dołożyć wszelkich starań, by ten film zrobić, ale w taki sposób jak on zamierza to zrobić. Mówił, że już wiele lat temu rozmawiał z Kathleen Kennedy o swojej pasji do „Gwiezdnych Wojen”. Teraz dostał szansę, ale przed nimi jest ogromna droga do przejścia. Obecnie zaczął też oglądać „Andora”.

Levy podkreśla, że to długoterminowe zobowiązanie. Zwłaszcza, że wcześniej czeka go „Deadpool 3”, do którego zdjęcia ruszą w maju, a premiera jest planowana na listopad 2024. O jego filmie gwiezdno-wojennym wiemy bardzo niewiele. Nie wiadomo o czym będzie, kiedy ma się dziać i kto mu w tym pomaga. Niektórzy sugerują, że Levy może być reżyserem filmu Kevina Feige’ego. Tam jednak scenariusz jest już na ukończeniu, a pracował nad nim Michael Waldron.

Choć słyszeliśmy, że Lucasfilm ma plan na następne 5 lat (trzy premiery), to jednak wciąż w sprawie kolejnych filmów jest mnóstwo pytań. Miejmy nadzieję, że na Celebration będą mogli już podać szczegóły zapowiedzi, których będą w stanie dotrzymać.
KOMENTARZE (6)

„Rogue Squadron” jeszcze nie umarło

2022-12-14 19:12:20

Ostatnio wydawało się, że coś ruszy z „Rogue Squadron”, by zaraz później pojawił się news sugerujący coś innego. Przede wszystkim stawiał w niekorzystnym świetlne samą Patty Jenkins. Pani reżyser postanowiła się odnieść do tego na twitterze, gdzie opublikowała oświadczenie. Pomijając kwestię DC jest tam parę informacji o „Gwiezdnych Wojnach”.

Z oświadczenia wynika, że zostawiła „Rogue Squadron”, by móc skoncentrować się na „Wonder Woman 3”, który i tak był już odwlekany. Gdy już było jasne, że nie dowiozą spin-offu „Gwiezdnych Wojen” na czas, Lucasfilm zaproponował jej możliwość powrotu po tym jak skończy „Wonder Woman 3”. Patty na to przystała. Podobno podpisali nową umowę, a projekt wciąż jest w aktywnym rozwoju. Jednocześnie sama Jenkins przyznaje, że nie wie, czy on dojdzie do skutku. Tego, jej zdaniem, nigdy nie wiadomo, dopóki nie skończy się proces twórczy. Patty ma nadzieję, że tym razem uda się go dopiąć.



Warto zwrócić uwagę, że Patty nie odnosi się do tego, że proces prac nad „Rogue Squadron” się rozciągnął. W lipcu 2021 twierdziła, że scenariusz nad którym pracuje wraz z Matthew Robinsonem jest już na ukończeniu. Pewnie chodziło o jego roboczą wersję. Co więcej wówczas Jenkins starała się angażować innych ludzi do projektu (np. Aline Bonetto).

Pozostaje mieć nadzieję, że teraz uda jej się osiągnąć porozumienie z Lucasfilmem w sprawie scenariusza, oraz że nie będzie presji czasowej. W końcu Lucasfilm podobno ma już plany filmowe na kolejne pięć lat (z tego 2023 i 2024 będą bez filmów).
KOMENTARZE (5)

„Wonder Woman 3” zdradza problemy „Rogue Squadron”

2022-12-12 20:59:20

Zaczęło się od newsa nie związanego wprost z „Gwiezdnymi Wojnami”. James Gunn i Peter Safran przejęli kontrolę nad filmami DC i powoli zaczęli wprowadzać własne porządki. Ostatnio pojawiła się wiadomość, że skasowali oni trzecią „Wonder Woman” nad którą pracowała Patty Jenkins. Jak wiemy, Patty Jenkins miała problemy z dogadaniem się z Lucasfilmem w sprawie scenariusza do „Rogue Squadron”. W końcu pani reżyser postanowiła zawiesić projekt i wpierw zrobić kolejną „Wonder Woman”. Plotki sugerowały, że za problemami stała Michelle Rejwan, której już nie ma na stanowisku kierowniczym w Lucasfilmie. Więc pojawiła się nadzieja na powrót prac nad „Rogue Squadron”. Ale pojawia się pewne nowe szczegóły.



Jeff Sneider, źródło, które jako pierwsze donosiło nam o Damonie Lindelofie ma pewne plotki na ten temat. Jego zdaniem, skasowanie „Wonder Woman 3” nie ma wiele wspólnego z czyszczeniem i nową wizją DC, ale z jakością scenariusza i współpracą z samą Jenkins. Scenariusz, który dostarczyła jest jednym wielkim bałaganem. Natomiast problem tkwi w tym, że współpraca z nią to koszmar. Jest przekonana o swoich racjach i swojej wizji, więc prośba o poprawki czy dopracowanie.

Historię Sneidera poniekąd potwierdza The Wrap, który sugeruje, że to nie Gunn i Safran skasowali „Wonder Woman 3”. Projekty toczące się w ramach DC miały być bezpieczne. Decyzję tę podjęli szefowie Warner Bros. Discovery, gdyż nie podobał im się zarys scenariusza. Jenkins zaś zaczęła im pisać, że nie rozumieją jej wizji, postaci i tak dalej.

Niby to nas niewiele interesuje, ale Sneider twierdzi, że sytuacja z „Rogue Squadron” wyglądała dokładnie tak samo. Scenariusz był nienajlepszy, a Jenkins problematyczna. Nie podał szczegółów, nie wiadomo jak w tym wszystkim odnalazł się Matthew Robinson, który pomagał Jenkins pisać scenariusz do „Gwiezdnych Wojen”. Wcześniej pojawiały się sugestie, że „Rogue Squadron” miał też problem z czasem, był zaplanowany na 2023, więc znów działała tu presja czasowa, z którą miały już wcześniej problemy produkcje Lucasfilmu. Teraz wygląda, że jest tu zdecydowanie więcej zmiennych.

Obecnie „Rogue Squadron” został usunięty z listy premier Disneya i odłożony na półkę. W obliczu wieści Sneidera, nie wiadomo, czy zostanie z niej ściągnięty. Wiele pewnie zależy od samej Jenkins.
KOMENTARZE (6)

Daisy Ridley w Lucasfilmie

2022-12-06 16:15:26

Sezon plotek o powrotach w nowych filmach możemy uznać za otwarty. Jak pamiętamy, film nad którym pracuje Damon Lindelof ma się dziać po sequelach, a powroty znanych postaci nie są wykluczone, choć raczej w roli bohaterów drugoplanowych. Wiedząc o tym, Daisy Ridley wrzuciła na InstaStories zdjęcie ze swojej wizyty w Lucasfilmie.



Na zdjęciu nie ma nic konkretnego, tylko potwierdzenie faktu, że tam była. Wrzuciła potem drugie zdjęcie, starsze, na którym napisała, że to była towarzyska wizyta po trzech latach i nic się nie dzieje. Po prostu pojechała tam jeść. (Swoją drogą Lindelof też się tam stołował, aż dostał robotę). Internet jednak nie wierzy jej do końca. Więc od razu pojawiły się plotki, że Rey Palpatine wróci w kolejnym filmie.

I nie tylko ona. Już są sugestie, że wróci też Kelly Marie Tran, a ludzie pytają się co z Johnem Boyegą. Cóż pozostaje czekać na dalsze spekulacje.
KOMENTARZE (14)

Producenci nie wykluczają sequela „Hana Solo”

2022-12-03 16:50:29

Premiera „Willow” jest już za nami. Przedstawiciel serwisu Comic Book uczestniczył nawet na zorganizowanej przez Lucasfilm oficjalnej premierze serialu, na której były obecnie nie tylko gwiazdy „Willow”, ale też inni twórcy związani z Lucasfilmem. Wśród nich było dwóch - Rob Bredow i Lawrence Kasdan. Obaj byli producentami filmu „Han Solo”, ten drugi także był współautorem scenariusza. Więc zapytano ich o plany, co do sequela.

Kocham to. Dawajcie to. To dokładnie chcę usłyszeć – mówił Bredow. – Miałem wiele frajdy pracując nad „Hanem Solo”. I jest tu dziś wiele osób, które nad tym pracowały. Jon Kasdan, Ron Howard. Wszyscy razem kochamy ten świat, kochamy tę ekipę. Myślę, że to już się zdarzyło wcześniej, fani wskrzeszali rzeczy, więc myślę, że to wciąż jest zależne od fanów, co się stanie dalej.

To możliwe. Kto wie. Tego się nie da przewidzieć – dodał Lawrence Kasdan.


Warto dodać, że to nie pierwszy raz, gdy w ostatnich miesiącach Lawrence Kasdan mówi o tym, że sequel nie jest wykluczony. Cóż pozostaje więc tagować #MakeSolo2Happen.
KOMENTARZE (11)

Zadebiutował serial „Willow”

2022-11-30 20:32:38

Dziś historyczny dzień na Disney+, zadebiutował nowy serial Lucasfilmu, tym razem jednak nie bazujący na „Gwiezdnych Wojnach”. Na podstawie filmu „Willow” (1988) Rona Howarda, którego pomysłodawcą był George Lucas, udało się stworzyć serial, będący w pewien sposób kontynuacją, w pewien sposób nową opowieścią dziejącą się w tym świecie.

W tworzeniu serialu wzięło wiele osób od lat związanych ze Starwarsówkiem. Twórcą jest Jonathan Kasdan, który jest także jednym ze scenarzystów. Partnerują mu John Bickerstaff, Julia Cooperman, Bob Dolman, Hannah Friedman, Wendy Mericle, Stu Selonick, Rayna McClendon. Odcinki wyreżyserowali (każdy po dwa): Philippa Lowthorpe, Debs Paterson, Stephen Woolfenden, Jamie Childs.

Występują: Warwick Davis (Wicket), Erin Kellyman (Efnys Nest), Ruby Cruz, Ellie Bamber, Tony Revolori, Joanne Whalley. W pozostałych rolach występuje między innymi Joonas Suotamo (Chewbacca). Producentami są między innymi Michelle Rejwan, Rob Bredow, Ron Howard, Kathleen Kennedy czy Jon Kasdan. Za muzykę odpowiada John Newton Howard i Xander Rodzinski.



20 lat po pokonaniu niegodziwej królowej Bavmordy, czarnoksiężnik Willow Ufgood prowadzi grupę śmiałków na niebezpieczną misję ratunkową w nieznane.

Dziś na Disney+ zadebiutowały dwa pierwsze odcinki. Kolejne będą pojawiały się co tydzień, aż do 11 stycznia 2023.
KOMENTARZE (5)

Gary Whitta i Chris Weitz mieli pomysł na „Monachium” w kosmosie

2022-11-29 16:09:34

Na fali „Andora”, w sieci odezwał się Gary Whitta. Tym razem jednak nie wspominał o „Łotrze 1”, a czymś zupełnie innym. Okazuje się, że wraz z innym scenarzystą „Łotra 1”, Chrisem Weitzem przygotowali pomysł na serial telewizyjny w świecie Gwiezdnych Wojen i zgłosili go do Lucasfilmu.



Wszystko wskazuje na to, że Lucasfilm nawet nie rozważał długo tego pomysłu. W każdym razie nie pchnięto go dalej. Historia, którą zaproponowali dwaj scenarzyści opowiadała o rebeliantach polujących na imperialnych zbrodniarzy wojennych, którzy gdzieś się pochowali po upadku Imperium. Ewidentnie inspirowana działalnością Mossadu (czy jak podają media filmem „Monachium” Stevena Spielberga).

Swoją drogą ciekawe ile takich zgłoszonych projektów, które trafiły do kosza, mają w tym Lucasfilmie.
KOMENTARZE (10)

Następny film zaczną kręcić w przyszłym roku?

2022-11-28 15:55:14



Jak donosi Bespin Bulletin, według ich informatorów w Pinewood będzie kręcony kolejny film „Star Wars”. Prace konstrukcyjne są podobno przewidziane na kwiecień – maj.

Twierdzą także, że na razie nic nie jest do końca pewne. Podobno Lucasfilm czeka na scenariusz od Taiki Waititiego i Krysty Wilson-Cairns. Jeśli będą z niego zadowoleni, wówczas produkcja ma dostać zielone światło i faktycznie zaczną budować scenografię.

Warto tu dodać, że wcześniej spodziewaliśmy się, że premiera filmu Taiki to będzie 2023, potem że może zdjęcia ruszą choć w tym roku. Ostatnie plotki sugerują, że jego miejsce w kalendarzu (na rok 2025) zajął film Damona Lindelofa.

Pozostaje czekać na rozwój wypadków. Może plotkowo się wyklarują przed końcem roku. W końcu jak widać Taika ma niewiele czasu na zaakceptowanie scenariusza. Oficjalnie może się czegoś dowiemy dopiero wiosną.
KOMENTARZE (9)

Operatorzy „The Acolyte”

2022-11-24 22:04:33

Jak pamiętamy, zdjęcia do „The Acolyte” trwają, poznaliśmy nawet część obsady. Teraz pora na kolejnych członków ekipy, których wyłapał Bespin Bulletin.



Chris Teague będzie jednym z operatorów serialu. Już wcześniej pracował z Leslye Headland przy „Russian Doll”. Drugim z operatorów został James Friend. On akurat nie pracował jeszcze z Headland, ale z kolei ma doświadczenie z Lucasfilm, bo kręcił serial „Willow”.

Zdjęcia do „The Acolyte” powinny potrwać do maja przyszłego roku. Może przy okazji Celebration zostanie zasugerowana data premiery. Najwcześniejszy termin to druga połowa 2023, ale całkiem prawdopodobne, że będzie to następny rok.
KOMENTARZE (8)

Kolejne pięć lat zaplanowane, trzy filmy w planach

2022-11-23 16:22:56

Gorąco się zrobiło w tym miesiącu, po trzęsieniu ziemi jakie miało miejsce w ten weekend w Burbank (siedziba Disneya). Wrócił Bob Iger, wyleciał Bob Chapek i nowa miotła wprowadza błyskawicznie nowe porządki w Disneyu. Iger ma wolną rękę, wszyscy pamiętają, że gdy przejął firmę jej wartość wynosiła zaledwie 55 miliardów USD, w 2020, gdy odchodził było to już 260 miliardów USD. Obecnie to zaledwie 167 miliardów USD. Iger przybywa by Disney mógł być ponownie wielkim, ale pytaniem otwartym jest, co to oznacza dla „Gwiezdnych Wojen” i Kathleen Kennedy.



W przypadku „Gwiezdnych Wojen” na razie nie ma wielu przecieków. Ale za bardzo ciekawą informację odpowiada Jeff Sneider, który gościł w podcaście Johna Rocha. Sneidera pamiętamy jako tego, który zaczął rozsyłać plotki o Lindelofie jadającym w Disneyu i rozmawiającym o „Gwiezdnych Wojnach”. Czy i tym razem jego źródła są pewne? Zobaczymy. Ale ważniejsze jest, co powiedział. Jego zdaniem w Lucasfilmie obecnie rozplanowano kolejne pięć lat, jeśli chodzi o produkcje filmowe. I czekają nas trzy filmy, w 2025, 2026 i 2027. Sam na razie nie wiedział, co dokładnie tam planują, tylko tyle, że terminy są zarezerwowane. Całą, lakoniczną wypowiedź można posłuchać po 26 minucie.



Jeśli chodzi o filmy, to na razie wszystko wskazuje na to, że 2025 to będzie film Lindelofa. Do tego dochodzi projekt Shawna Levy’ego oraz Kevina Feige (które mogą być jednym i tym samym projektem), a także dwa filmy, których status na razie jest niepewny. Czyli film Taiki Waitiego i „Rogue Squadron” Patty Jenkins. Cóż, może na Celebration dowiemy się czegoś więcej. W końcu jak już Chapeka nie ma, to Kathleen Kennedy będzie mogła ogłaszać nowe projekty bez przeszkód.

Zwłaszcza, że może być to jej ostatnia taka możliwość. I o ile w sieci głośno było, że po Chapeku Kennedy może być następna, to właściwie były to raczej pobożne życzenia. Ale ciekawa sytuacja miała miejsce w programie Johna Campea. On rzucił tezę, że Kathleen jest bezpieczna jak nigdy, bo Iger będzie ją wspierał. Następnego dnia jednak wycofał się z tego, mówiąc, że to jest jego własna analiza, ale jego informatorzy zaczęli mu sugerować, że jest dokładnie odwrotnie. Wg nich Kennedy opuści Lucasfilm, gdzieś w okolicy premiery „Indiany Jonesa”. Podobno tym razem to pewne.

Jak widać obie informacje nie do końca się ze sobą zgadzają. Bo jeśli Kathleen odpowiada za plan pięcioletni i „Gwiezdne Wojny” są bezpieczne, to po co ją zwalniać? Chyba, że wciąż jest to plan w powijakach z marnymi szansami na powodzenie. Cóż, pozostaje nam czekać na rozwój wypadków. Najbliższe miesiące mogą być ciekawe.
KOMENTARZE (16)

Seks i przemoc w „Andorze” ograniczone przez Lucasfilm

2022-11-18 18:44:53

Twórców „Obi-Wana Kenobiego” w pracy nad serialem ograniczał kanon (więcej), ale okazuje się, że twórcy „Andora” także mieli pod górę. Tyle, że nawet bardziej bo na drodze stał im Lucasfilm. Tony Gilroy stwierdził wprost, że Lucasfilm wprowadził ograniczenia na seks i przemoc. Tak przynajmniej wynika z rozmowy z Variety.

Rozmowa zaczęła się od związku z bohaterkami Vel Sartha i Cinta Kaz i gestem między nimi. Gilroy twierdzi, że nie miała to być żadna kontrowersja, polityka, ani próba wciskania czegokolwiek. Raczej otwarta furtka. Dostał od Lucasfilmu listę, czego nie może pokazywać. Tam nie było słowa o relacjach bohaterów tej samej płci. Z drugiej strony Lucasfilm do niczego takiego nie zachęcał. Zrobili ten związek jako jeden w tle. W dodatku mniej skomplikowany, zwłaszcza jak się porówna związki Dedry i Syrila, Syrila i Eedy, czy Perrina i Mon Mothmy.

Jednocześnie przyznał, że Lucasfilm bardzo wyraźnie powiedział, że seksu nie chcą. Przemoc także została sprowadzona do poziomu niżej, niż życzyliby sobie twórcy. Ale już jak się pogodzili z ograniczeniami, to Gilroy twierdzi, że byli z tym bardzo zadowoleni, patrząc na to, co mogą zrobić.

Niemniej jednak Tony się tak łatwo nie poddał. Rzucił Lucasfilmowi wyzwanie. Tworząc historię na Ferrix wykorzystał scenę otwierającą w burdelu, oraz scenę po stosunku płciowym. Było to testowanie Disneya, a te fragmenty napisano zanim zatrudnił pozostałych scenarzystów. Wysłał to do Lucasfilmu i Disneya i czekał, czy to przełkną. Czyli dało się zrobić materiał bardziej dla dorosłych, bez scen z kategorii X.

Tymczasem pojawiły się nowe dane na temat oglądalności. Na początek rating Nielsena za okres 17 – 23 października. „Andor” zgarnął 418 milionów obejrzanych minut, przy siedmiu odcinkach. Jeśli chodzi o produkcje oryginalne znalazł się na 9 pozycji.

Parrot Analtytics, która z kolei zajmuje się monitorowaniem sieci pod kątem trendów, przedstawiła dane za okres 29 października – 4 listopada. „Andor” utrzymuje się na stałym poziomie 33,8x. Nieznacznie wyprzedził „The Mandalorian” (z którym aktualnie niewiele się dzieje), ale został pokonany przez „Opowieści Jedi”. Acz nieznacznie. Niemniej jednak w świat idzie informacja, że fani wolą Ahsokę...



Warto zauważyć, że „Andorowi” zainteresowanie nie spada. Niektórzy sugerują nawet, że powoli rośnie. Podobno widać to już w Trendach Google’a, gdzie okazało się, iż serialowi pomaga występ Andy’ego Serkisa. Cóż, na razie czekamy na bardziej aktualne dane. No i na finał pierwszego sezonu, który będzie już w środę.

A na koniec jeszcze kilka szkiców koncepcyjnych z serialu.




KOMENTARZE (43)

10 lat z Disneyem: 10 największych minusów Disneya

2022-11-05 03:15:09

Były plusy, pora na plusy ujemne, czyli minusy. Nie wszystko przez tą dekadę z „My$zatym” się udało perfekcyjnie. Są rzeczy, które Lucasfilm mógł rozegrać lepiej, albo które zwyczajnie zwalił. I to nasza, krótka lista win Disneya/Lucasfilmu.

1. Rozjuszenie fanów

Lord Sidious: Jakby nie oceniać „Ostatniego Jedi”, jedno jest pewne. Lucasfilm nie poradził sobie z tym, co się wydarzyło wokół filmu. Na ile krytyka jest zasłużona, to kwestia dyskusyjna, tu pewnie każdy ma swoje zdanie. Ale zwalczanie wszelkiej krytyki, wrzucanie wszystkich do worka mizoginów, botów, rosyjskich trolli to już coś nie tak. Zwłaszcza, gdy oliwy do ognia dolewają ludzie związani z LFL (jak trollujący Rian J.). Z filmu, który części osób się nie podszedł, zrobił się ferment i dżihad. I za to winę już ponosi LFL, bo brak reakcji, brak odcięcia się od toksycznej dyskusji narobił mnóstwo szkód. Nie potrafili tego naprawić, a jeszcze gorzej, że „Skywalker. Odrodzenie” wyalienował część fanów, którym akurat podobał się „Ostatni Jedi”. Zarządzając marką trzeba znaleźć kompromis między dopieszczeniem fanów, a swobodą twórczą. Trzeba też umieć podejść do krytyki. Lucasfilm tego nie potrafi, udało im się za to zantagonizować sporą grupę fanów przeciw Gwiezdnym Wojnom. I to jest zdecydowanie największa porażka 10-lecia. Do tego dochodzą problemy komunikacyjne, ale to już inny problem, bo to irytuje wciąż wiernym ich fanów.
Mossar: Ja za to pamiętam jak z Rusisem czekaliśmy na Disney+ Day, które było zapowiadane jako ważny dzień dla fanów SW. Godziny czekania i jedno wielkie nic. Potem kilkukrotnie przeżywaliśmy podobny zawód podczas innych imprez, gdzie pokazywano materiały zgromadzonym na miejscu widzom, a reszta musiała się zadowolić tajniackimi filmami z telefonu.
Rusis: Disney pod kątem fanów miał ciężki orzech do zgryzienia na początku i bardzo utrudniony start. Decyzja o skasowaniu dotychczasowego EU była trudna, ale z ich perspektywy konieczna aby umożliwić łatwiejszą produkcję filmów. Na tym etapie, pomimo sporego niezadowolenia części osób wydaje się, że sobie jeszcze poradzili - potrafili decyzję wytłumaczyć sensownie i złożyć obietnice lepszej przyszłości. Niestety im dalej w las tym było gorzej, a apogeum nastąpiło gdy wypuścili Epizod VIII i następnie Epizod IX. Oba filmy miały olbrzymie grono widzów, którzy byli z nich niezadowoleni - o gustach można dyskutować, ale większość niezadowolonych wrzucać do jednego wora trolli i następnie nie kontrolować spójności komunikatów wypuszczanych do fanów tylko pozwalać na zaognianie konfliktu to nie jest droga, którą korporacja powinna obierać. W ten sposób część osób prawdopodobnie bezpowrotnie się od sagi odwróciła, a internet wrzał od negatywnych dyskusji.
Do tego dochodzą jeszcze mniejsze elementy, o których na przykład wspomniał powyżej Mossar - wykorzystywano niejednokrotnie media społecznościowe związane z Gwiezdnymi Wojnami do promowania wydarzeń na których jak się okazywało większość atrakcji była kierowana do fanów Marvela, a fani Star Wars musieli się obejść smakiem.
Kasis: To mnie autentycznie boli. Zawsze były podziały w fandomie Star Wars, zawsze byli fani niezadowoleni z różnych elementów, ale natężenie tego wszystkiego w tych ostatnich latach jest przykre.

2. Reakcyjność i brak spójnej wizji nowej trylogii

Lord Sidious: Nową trylogię naszkicował Arndt z Lucasem, potem wyrzucono to do kosza i na nowo zrobili to J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Nakręcili film, pomysł na kontynuację wyrzucono do kosza, bo wydawał się zbyt zachowawczy. Drugi film to nowy kierunek i nowe rozdanie. Też nie pyknęło, więc trzeci to z kolei wyjmowanie pomysłów z kosza (bo drugi nie podszedł) i kapelusza (by zrobić fanservice). Do tego presja czasowa i korpo zarządzenie. W ten sposób utopiono najważniejszy projekt LFL.
Mossar: Bardzo długo wierzyłem, że to co zobaczyliśmy w „Ostatnim Jedi” to wciąż część większego planu. Że Abrams i Johnson współpracowali, ustalili jakiś szkielet całości i na nim bazowali. Teraz wiemy, że nic takiego nie miało miejsca, a jedyna postać która mogła być przemyślana choć trochę bardziej to Ben Solo.
Rusis: Kupujesz wielką markę, wiesz od początku, że chcesz wydać trylogię i co robisz? Zamiast budować plan na całość i go zrealizować to tworzysz trzy kompletnie różne produkcje i mówisz, że tak miało być. Plan na sukces? Jak widać nie. To był największy projekt jaki stał przed Disneyem po zakupie Gwiezdnych Wojen i nie rozumiem jak można było się nie przyłożyć do porządnego jego zaplanowania i realizacji.
Kasis: Nie potrafię tego zrozumieć. Zwłaszcza, że jeśli popatrzy się na produkcje marvelowskie to od razu widać lepszą spójność, jakiś ogólny plan. Tam mogli, a przy Gwiezdnych Wojnach już nie?

3. Problemy z produkcją filmów – chaos

Lord Sidious: O ile brak wizji można jeszcze od biedy zrozumieć. Do tego trzeba znaleźć naprawdę kogoś z głową. O tyle chaos na planie, reżyserzy rzucający film lub wyrzucani, to już problem z zarządzaniem. Na 5 filmów, w dwóch reżyser zmienił się oficjalnie, w jednym nieoficjalnie („Łotr 1” i Tony Gilroy), zaś w jednym reżyser rzucił film, ale potem zarząd Disneya go przebłagał by wrócił. I mowa tu tylko o filmach, które powstały. Lista zapowiedzianych, a porzuconych bądź wstrzymanych projektów też jest spora. Być może Lucasfilm i Disney robią wszystko zbyt szybko, trochę na łapu capu, a potem wychodzi, co wychodzi. Ale wciąż zarządzanie polega na tym, by tego typu problemy ograniczać, nie mnożyć. Zaś o niezrealizowanych projektach chyba najlepiej świadczą słowa Boba Chapeka, który prosił Kathleen Kennedy by nie ogłaszać projektów, dopóki ich realizacja nie jest pewna. Nawet tam to widzą (to akurat plus Disneya).
Rusis: Wydawać by się mogło, że duże korporacje mogą mieć problem z brakiem wizji, skostniałymi strukturami, ale chociaż zarzązanie i procesy są dosyć stabilnie ustalone. Jak pokazuje tworzenie nowych filmów ze świata Gwiezdnych Wojen to bardziej przypomina start-upy niż korporacje. Każdy idzie w swoim kierunku, robi co chce, ludzie przychodzą, odchodzą, są zwalniani. Projekty są ogłaszane, wstrzymywane, porzucane. Nie widzę nikogo kto by nad tym panował, a z tych informacji które do nas docierają wyłania się obraz chaosu. Niestety jeśli ktoś nad tym chaosem nie zapanuje to sukcesów filmowych w tym uniwersum jeszcze długo nie zobaczymy.

4. Położenie „Hana Solo”

Lord Sidious: To punkt, który mnie szczególnie boli, bowiem produkcyjnie wyszło bardzo dobrze. Ron Howard spiął ten film, nie widać w nim problemów z czasów produkcji. Ale wyniku nie zrobił. Znów to kwestia złego zarządzania. Ludzie nie czekali na Hana Solo, zwłaszcza z nowym aktorem. Natomiast, gdy film wchodzi w momencie, gdy smród po „Ostatnim Jedi” jeszcze nie wywietrzał, jednocześnie, gdy reklamuje się superprodukcje Marvela i nie tylko i z nimi trzeba konkurować. A jeszcze skąpimy na reklamie, pomimo rozdymanego budżetu przez dokrętki, to prosimy się o katastrofę. Sporo osób nawet nie zauważyło, że ten film wszedł do kin. Wiele niespecjalnie chciało na niego pójść. Efekt to przychód na poziomie 37% przychodu „Łotra 1”. Miał być samograj, wyszła klapa, niestety.
Rusis: Disney sam nie wierzył w sukces „Hana Solo”, a jak nie wierzysz w to co robisz to ciężko oczekiwać, żeby się udało. Marketing zredukowano do minimum, wiele osób, które interesują się popkulturą, a z którymi rozmawiałem wówczas nawet nie wiedziało, że taki film wychodzi. Szkoda, bo wydaje się, że w ten sposób pogrzebano na dłuższy czas koncepcję spin-offów.
Mister S.: Święta prawda. Parę miesięcy temu pokazałem „Hana Solo” znajomemu, który pomimo sporego przywiązania do Gwiezdnych Wojen nigdy wcześniej go nie widział. Efekt był piorunujący, zwłaszcza w świetle Epizodu IX). Wielka szkoda, że brak adekwatnej promocji i kontrowersje wokół „Ostatniego Jedi” pogrzebały świetny film, który mógł być przecież podwaliną pod kolejne spin-offy i seriale.

5. Sposób oficjalnej komunikacji z fanami (PR)

Lord Sidious: Lucasfilm nie przejmuje się informacjami oficjalnymi, których najczęściej nie ma. Już przez 10 lat przywykłem, że standardu Lucasfilmu z czasów prequeli nie będzie. Ale nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego czasem potrafią oznajmić, że zaczęli serial i podać główną obsadę (jak w przypadku „Obi-Wana Kenobiego”), a innym razem przy okazji dowiadujemy się, że kręca już „Skeleton Crew” od jakiegoś czasu i podają jedną osobę. Ta komunikacja sprawia wrażenie wymuszonej i ograniczonej do reklam tuż przed emisją. A oczywiście wisienka na torcie są pompowane wydarzenia na których mają być zapowiedzi… a potem prawie nic nie ma.
Mossar: Ja spojrzę na to z trochę innej strony — wielokrotnie komunikowałem się na Twitterze z autorami komiksów i książek. W przypadku takich autorów jak Freed, Scott, Soule czy Christopher komunikacja była wręcz perfekcyjna - zarówno pod kątem uzyskiwania informacji jak i zwykłego gwiezdno-wojennego small talku.
Rusis: Sposób komunikacji z fanami, a raczej jego brak wydaje się dla mnie swoistym nieporozumieniem. Rozumiem, że czasy się zmieniają, podejście do budowania marki również, ale tu wygląda to jakby Lucasfilm wyszedł z założenia, że lepiej w sumie nic nie mówić niż przekazać o jedno słowo za dużo. Przy tylu jednoczesnych produkcjach (wcześniej filmowych, teraz serialowych) nie mamy prawie żadnego stałego dopływu informacji na temat tego co się dzieje - co jest produkowane, kto został zaangażowany. Nie mówię już nawet o powrocie do czasów produkcji prequeli, gdy oficjalnie publikowano prawie codziennie zdjęcia i ciekawostki z planu, ale chociaż o informowaniu o angażach. Prawie wszystko obecnie się opiera na plotkach, przeciekach i wywiadach udzielonych różnym mediom, z których ciężko czasem skleić jedną spójną wizję.
Wyglądało to może i ciekawie w przypadku „Przebudzenia Mocy” gdy twórcy mówili o tym, że chcą utrzymać wszystko w tajemnicy, ale Epizod VII był samonakręcającą się machiną z uwagi na to, że był pierwszy od Disneya. W przypadku pozostałych pozycji dla mnie gra to niestety na ich niekorzyść. Zainteresowanie fanów też trzeba pobudzać i podtrzymywać, a nie liczyć na to, że marka sama się sprzeda.

6. Brak celebracji twórczej filmów (skasowane Makingi itp.)

Lord Sidious: Kolejny punkt, który mnie boli. Bo w miejsce małego Lucasfilmu, który pchał sztukę kinową do przodu, starając się wyznaczać standardy, ale jednocześnie był otwarty na promocję nie siebie, a kina, mamy dział w korporacji, który niespecjalnie jest zainteresowany pokazaniem swojego Know how. Raczej skupia się na promocji produktu i to na krótko przed premiera. Bardzo brakuje mi Makingów, bardzo brakuje mi paneli na Celebration, które ukazywały więcej niuansów zza kulis. Obecnie nie spodziewam się, że historia sequeli zostanie oficjalnie opowiedziana, tak jak była.
Rusis: Zawsze byłem żywo zainteresowany tym jak wyglądała produkcja kolejnych filmów ze świata Gwiezdnych Wojen. Zarówno podczas ich tworzenia, jak i już miesiące po - mogąc poczytać wspomnienia, relacje z planu, przejrzeć koncepty. Obecnie tego prawie nie dostajemy. Pozycje typu „Making of.. „ przestały być produkowane, na konwentach opowiadają o ogólnikach. Żałuję, że dostajemy tak mało informacji. Mam wrażenie, że trochę wynika to z problemów związanych z produkcją - wolą nie mówić w ogóle niż wejść w niewygodne dla nich tematy.
Kasis: Strasznie żałuję, że tak to wygląda. Pamiętam jak ogłoszono nowe epizody i zaczęłam myśleć o tych nowych materiałach zza kulis, które dostaniemy. Marzyło mi się, że będą co najmniej takie jak przy Prequelach, a nawet jak w przypadku tolkienowskich produkcji Petera Jacksona. Dla mnie to było duże rozczarowanie.

7. Ustąpienie miejsca Marvelowi - tak w wynikach finansowych jak i sercu popkultury

Lord Sidious: Prequele konkurowały z „Harrym Potterem”, „Władcą Pierścieni” czy „Spider-Manem” i ostatecznie wychodziły z tego obronną ręką. Nawet bez filmów a z serialami jak „Wojny klonów”, „Gwiezdne Wojny” znajdowały się w centrum popkultury. Dziś nadal są ważną globalną marką, ale palmę pierwszeństwa dzierżą superbohaterowie (i głównie Marvel). Kradną serca fanów, ale też dzieci. Patrząc przez pryzmat tych 10 lat, to nie jest tylko kwestia ilości filmów, w końcu w „Gwiezdnych Wojnach” się coś ruszyło. Ale tego, że „Gwiezdne Wojny” Disneya coś straciły ze swojej świeżości i atrakcyjności.
No i marek liczących się jest więcej, „Gwiezdne Wojny” są wciąż w czołówce, ale walka o podium zdaje się być dla nich coraz trudniejsza. Niestety.
Inną ciekawostką jest to, że Disney zapłacił za Lucasfilm 4 miliardy USD. Produkcja 5 filmów kosztowała 1,3 miliarda USD. Nie są tu uwzględnione koszty reklam. Sumaryczny zarobek to 5,9 miliarda USD. Tyle, że to zarobek globalny, bez podatków, procentów dla dystrybutorów, kin i tak dalej. Disney z tych niecałych 6 miliardów dostał ok. połowy. Analitycy liczyli, że transakcja kupna Lucasfilmu zwróci się samą nową trylogią, która miała zarobić 2 miliardy (część I i to się udało), 2,5 miliarda (część druga, wyszło 67% wyniku części pierwszej) i 3 miliardy (część trzecia, wyszło 80% części drugiej i 52% części pierwszej). Co prawda ta kalkulacja nie uwzględnia zysku ze sprzedaży produktów licencjonowanych, ani tym bardziej seriali na Disney+. Niemniej jednak coś, poszło nie tak. Tak finansowo, jak i popkulturowo. Co nie znaczy, że jest źle, tylko, że mogło być lepiej.
Rusis: Samo ustąpienie miejsca Marvelowi mnie aż tak nie martwi, jak to w jaki sposób to zrobiono - czyli zmarnowano potencjał na rozkręcenie marki i sprowadzono ją do poziomu jednej z wielu podobnych.
Kasis: Właśnie – jedna z wielu. Może nie jestem obiektywna, ale przez lata żywiłam przekonanie o pewnej wyjątkowej pozycji Star Wars w świecie popkultury. Nie tylko w kwestii finansowych wyników. Może utrata tego statusu i tak by nastąpiła, ale trudno nie zauważyć, że Disney nad tym nieźle pracował.

8. Skasowanie EU i nie zastąpienie go lepszym produktem, przy jednoczesnym odgrzebywaniu pomysłów

Mossar: Dalej twierdzę, że jeśli chcieli startować z nowymi filmami będącymi bezpośrednią kontynuacją Starej Trylogii to kasacja EU była konieczna. A to jak to wszystko wyszło, czy mamy w rezultacie lepszy czy gorszy produkt, to już zupełnie inna historia.
Lord Sidious: Na skasowanie EU cieniem kładą się inne problemy. Choćby właśnie to, że część książek ze starego kanonu jest włożona do nowego (jak Dziedzic Jedi). Zresetowano to, głośno było o Story Group, natomiast w gruncie rzeczy dostaliśmy poziom podobny, zaś filmy i seriale dalej mogą nadpisywać resztę. A do tego wygrzebywanie pomysłów. Można to było zrobić lepiej ucząc się na błędach, wybrano opcję zrobienia drugi raz to samo.
Rusis: O ile rozumiem powód to wciąż uważam, że można było to lepiej zrobić powodując mniejsze zawirowania w Mocy. Wiadomo było, że będzie to decyzja bolesna dla wielu hardkorowych fanów, ale sposób jej przeprowadzenia i to co dano w zamian nie pomagało jeśli chodzi o jej złagodzenie.
Kasis: Znam osoby, które z tego powodu porzuciły Gwiezdne Wojny prawie całkiem. I to jest przykre. Rozumiem, że musieli to zrobić ze względu na filmy, ale uważam, że nie było potrzeby kasowania wszystkich okresów od razu i mogli dać coś lepszego w zamian. Zbyt wiele obietnic Disneya okazało się pustych.

9. Skasowanie edycji 3D filmów, „Detours” i „Underworld”

Lord Sidious: Znów niestety mamy do czynienia z korporacyjnym zarządzaniem, które miejscami ciężko jest pojąć. „Atak klonów” (widziałem go na Celebration) i „Zemsta Sithów” (tej mi się nie udało zobaczyć) w 3D zostały skończone. Czy naprawdę nie można było tego wypuścić w kinach przed premierą VII Epizodu? Właśnie jako ciekawostkę i promocję. Odpowiedź - problemem był Fox i podział zysków (a przynajmniej tak chcę myśleć). Czy można to było wypuścić później, można, ale… chyba już szał na konwersje 3D przeminął. Czemu nie dało się „Detours” wrzucić na Disney+? „Underworld” rozumiem, że był poza zasięgiem wówczas, szkoda, że nie wrócono do tego pomysłu przy Disney+.
Rusis: Kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie chowanie do szafy praktycznie gotowych projektów, tylko dlatego, że nie wpasowują się w nową wizję firmy. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę inne punkty z tej listy - bo można było je wykorzystać do nawiązania porozumienia ze starymi fanami, nie odcinając się od wszystkiego. Ale tu chyba znowu mocno wchodzi w grę to, że Lucasfilm obecnie nie czuje tego jak sensownie prowadzić relacje z fanami.

10. Słabe zarządzanie grami Star Wars

Lord Sidious: Chyba błędem było danie wolnej ręki EA, przy jednoczesnym zagwarantowaniu im wyłączności, ale bez rozliczania ich. Szczęśliwie, w tym wypadku chyba już poszli po rozum do głowy.
Rusis: Dziesięć lat minęło, a dalej nie mamy pozycji w grach Star Wars na miarę produkcji sprzed ery Disneya (czy w tym wypadku bardziej EA). Błędem było oddanie tego jednej firmie zamiast licencjonowania konkretnych tytułów i kontrolowania kiedy one wyjdą.

I na koniec znów pytanie do Was. Jak wy z perspektywy dekady widzicie Lucasfilm pod Disneyem? Co wypadło źle, co było najgorsze, jakie dostrzegacie minusy?
KOMENTARZE (40)
Loading..