TWÓJ KOKPIT
0

Priorytet X :: Książki

Tytuł oryginału: STAR WARS: Priority X.
Autor: George R. Strayton.
Przekład: Wojciech “Quother” Bogucki.
Korekta: Mateusz „Freedon Nadd” Smolski


Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów




Dopiero przed paroma minutami statek wyszedł z hiperprzestrzeni, a już odezwał się brzęczący dźwięk zwiastujący nadejście nowej wiadomości. Chociaż nadal próbowała dojść do siebie po tym, jak niecałe pół godziny temu ledwie udało jej się uciec z Ulicii, odetchnęła miarowo i włączyła wyświetlacz komunikatora.
WIADOMOŚĆ DLA: Hart-and-Parn Gorra-Fiolla of Lorrd
DZIAŁ: Biuro Audytora Generalnego
OD: Akeeli Somerce, Główna Asystentka Prexa
DZIAŁ: Biuro Prexa Chilsa Meplina
DOTYCZY: Nowe zadanie
PRIORYTET: X/Naruszenie klasy A
Użycie jej pełnego nazwiska natychmiast ją wzburzyło, ale źródło i priorytet wiadomości wystarczająco przyciągnęły jej uwagę, żeby złość została zepchnięta na dalszy plan.
— Priorytet X? — zapytała na głos. Z biura Prexa?
Coś związanego z treścią nagłówka uczyniło ją niespokojną, a wręcz bardzo zaniepokoiło.

Zaczęła zapoznawać się z treścią wiadomości. Kiedy po chwili skończyła, mogła jedynie wpatrywać się w ekran w nadziei, że uległa halucynacji. Zdaniem informatorów Prexa, w pobliżu systemu gwiezdnego Yavin Rebelianci właśnie zniszczyli Gwiazdę Śmierci — imperialną stację bojową. Władze Sektora Wspólnego podlegały Imperium, zatem wszystko, co dotyczyło Imperium, dotyczyło również Sektora.
Wiadomość wskazywała również na pogłoskę, według której jedna z band buntowników znajdowała się we wchodzącym w skład Sektora systemie Abo Dreth. Prex żądał natychmiastowej weryfikacji tej informacji.
W zwykłych okolicznościach przygotowania do takiego zadania nie zajęłyby wiele czasu. Obecnie jednak kończyło się jej paliwo, ogniwa energetyczne blastera niemal się wyczerpały i wciąż była w towarzystwie więźnia, którego właśnie „uwolniła” z siedziby Commexu. Nie mogła tak po prostu zawrócić i rozpocząć następną misję…
Wiadomość pochodziła jednak z biura Prexa i miała priorytet X co nie zostawiało jej żadnego wyboru. Zakończyła rozważania i wprowadziła koordynaty Abo Dreth do nawikomputera. Zostawiła mu wyliczenie odpowiednich wektorów, a sama udała się na tył statku, aby zająć się przywiązanym obecnie do jednej z grodzi więźniem.
Naven Crel spojrzał na wchodzącą do przedziału pasażerskiego Fiollę.
— Priorytet X, nieprawdaż? To zapewne ważne.
— Daj spokój, Crel. Ty nawet nie wiesz, co to znaczy.
— Może nie wiem. A może wiem.
— A nie masz przypadkiem innych zmartwień? Sabotaż przemysłowy to naruszenie klasy B. Gdyby Prex nie rozkazał mi cię stamtąd wydostać, Commex nie ociągałby się zbyt długo z twoją likwidacją. Za parę dni staniesz przed pełnym składem rady Direxu, więc lepiej zacznij obmyślać jakiś plan.
Szarpnęła za pętające Crela sznury, wywołując okrzyk z jego ust.
— To cię powinno na jakiś czas unieruchomić.
Wróciła do kokpitu ignorując mamrotane przez Crela przekleństwa. Światełko na konsoli wskazywało, że nawikomputer zakończył obliczenia skoku hiperprzestrzennego. Usiadła w fotelu, zapięła pasy, pociągnęła za trzy dźwignie i statek osiągnął prędkość światła.
Z lekkim szarpnięciem Tydia Rish wykonała skok w hiperprzestrzeń.
Fiolla zebrała odczyty dotyczące stanu statku. Wszystko w normie. Według nawikomputera lot miał potrwać nie dłużej niż 45 standardowych minut, w sam raz na krótką drzemkę. Chociaż nie cierpiała spania w hełmie, była już na nogach od trzydziestu godzin i wmawiała sobie, że nawet krótki odpoczynek zdziała cuda.
Zanim poddała się wyczerpaniu, ostatnia myśl przebiegła jej przez głowę: zresztą, co może pójść nie tak?
***
Poderwała się ze snu i zanim mogła się skupić, poczuła coś zimnego wbijającego się w bok szyi.
— I co, niezły plan? — Crel zaniósł się serdecznym śmiechem, który przeczył jego szczupłej posturze.
Fiolla zorientowała się już w sytuacji i wyprostowała się w fotelu. Crel stał po jej prawej stronie z palcem na spuście blastera, jej blastera. Spojrzała mu prosto w oczy.
— Nie mówisz poważnie?
— Bardzo poważnie. I co teraz zamierzasz zrobić?
Obniżyła się w fotelu.
— To — kopnęła w dźwignie napędu nadświetlnego powodując natychmiastowe wyjście statku z hiperprzestrzeni. Kiedy spojrzał na to, co zrobiła, pociągnęła przepustnicę i włączyła ciąg wsteczny.
Siła inercji rzuciła Crela na konsolę sterowniczą, a broń wypadła mu z ręki. W chwilę później Fiolla odpięła pasy przypinające ją do fotela, wstała i w chwili, gdy Crel odwracał się, poczęstowała go solidnym ciosem w podbródek. Upadł bezwładnie na pokład.
— Mój plan był lepszy — rzuciła poruszając stłuczoną ręką, aby zapobiec zesztywnieniu mięśni.
W kwadrans później znów go skrępowała, tym razem za ręce i kostki, a następnie przywiązała do fotela obok. Czasomierz odliczył ostatnie sekundy przed ponownym wyjściem z hiperprzestrzeni i po chwili Tycia Rish znalazła się u celu.
Fiolla ogarnęła wzrokiem Abo Dreth — ogromną, ciemnobrązową planetę usianą setkami srebrnych jezior. Cienki linie rzek nieregularnie pokrywały powierzchnię globu, a kilka szarych zwałów chmur leniwie dryfowało w pobliżu równika. Automatyczne czujniki informowały o skromnych oznakach życia, podwyższonym poziomie radioaktywności i bogatej w azot atmosferze.
— Moim zdaniem świetne miejsce na kryjówkę.
Przełączyła czujniki na tryb skanujący w poszukiwaniu człekopodobnych form życia. Niecałą minutę później miała już pierwszy ślad — pulsujący punkt na zachodnim skraju najmniejszego kontynentu. Pociągnęła za stery i statek zanurkował ku powierzchni.

***

Zaciągnęła Crela na skraj urwiska. Nie mogła go zostawić, gdyż nawet jeszcze nie odkryła, w jaki sposób udało mu się uwolnić po raz pierwszy. Sprawdziła jego maskę oddechową, aby upewnić się, że jest prawidłowo założona, a następnie powróciła do obserwacji terenu.
Zlustrowała rozciągające się przed nią pustkowie i nie dostrzegłszy niczego sięgnęła po makrolornetkę.
Nadal nic.
Ale… moment.
Około trzech kilometrów od miejsca, w którym stała, znajdował się obiekt błyszczący w blasku żółtego słońca oświetlającego system.
— To koreliański Łowca Gwiazd — dobiegł ją z tyłu kobiecy głos.
Fiolla odwróciła się, przypadkowo zwalając Crela z nóg. Stojąca przed nią kobieta rodzaju ludzkiego nosiła standardową odzież kosmiczną i maskę oddechową. Miała również wycelowany w Fiollę sportowy blaster.
— Kim jesteś? — spytała Fiolla.
Kobieta zbliżyła się.
— Mój statek… koreliański Łowca Gwiazd. Jeszcze nie jest nawet dostępny na rynku.
Fiolla zmrużyła oczy w ostrym świetle południowego słońca. Kobieta wyglądała znajomo.
— Zamierzasz tego użyć? — wskazała wzrokiem na blaster.
— Tego? — usłyszała melodyjny głos. — Naturalnie.
— W porządku, czego chcesz? Mam na statku niewielki ładunek, trochę kredytów i parę zużytych ogniw energetycznych. Może coś ci się przyda?
Obok niej Crel zdołał w końcu podnieść się z ziemi.
— Nie — stwierdziła nieznajoma, nadal się zbliżając. — To mnie nie interesuje.
— Zatem co?
Kobieta uśmiechnęła się. Zdaniem Fiolli nie był to w żaden sposób uśmiech sympatyczny.
— Jestem tutaj z twojego powodu.
Fiolla zmieniła taktykę.
— Czy wiesz, kim jestem?
— Rzecz jasna… Fiolla z planety Lorrd. Szczerze mówiąc czekałam na ciebie. Spóźniłaś się.
— Taa. No cóż, miałam trochę, eh… problemów z pasażerem.
Kobieta zatrzymała się parę metrów od Fiolli i Crela i wycelowała blaster w Lorrdiankę.
Fiolla przełknęła i zerknęła na własny blaster tkwiący w kaburze na biodrze.
— Proszę bardzo — zachęciła nieznajoma. Fiolla nie zamierzała jednak sięgać po blaster, kiedy skupiona była na nim uwaga przeciwniczki, tym bardziej, że miała jeszcze nieco zesztywniałą rękę po uderzeniu Crela. Potrzebowała chwili nieuwagi napastnika.
— Jestem przekonana, że mój szef żałuje, że nie może by tego świadkiem — stwierdziła kobieta. — Ale ma ważniejsze sprawy do załatwienia.
— Kto jest twoim szefem?
— Jeszcze się nie zorientowałaś? Niewiarygodne. Wszak niecałe trzy godziny temu spenetrowałaś jedną z siedzib jego korporacji.
— Commex? Pracujesz dla Erdina Giblo?
— Raczej nie. Odpowiadam przed głową korporacji, która jest właścicielem Commexu.
Fiolla nagle zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób ta kobieta dowiedziała się o jej ostatnim zadaniu. Tylko dwie osoby miały dostęp do tej informacji — Chils Melin, Prex we własnej osobie, oraz jego asystentka. Spojrzała jej prosto w oczy.
— Akeeli Somerce.
— Doskonale, były Audytorze Generalny. Prex doszedł do wniosku, że ty i twój obecny tu przyjaciel wiecie zbyt dużo.
— A pogłoski o Rebeliantach?
— Zmyślone — Somerce uniosła blaster i starannie wycelowała.

W tej samej chwili Fiolla poczuła, jak coś ociera się o jej bok. Zerknęła w dół i dostrzegła uwolnioną z więzów rękę Crela zmierzającą w kierunku jej blastera. W jakiś sposób zdołał się oswobodzić, gdy podnosił się z ziemi.
— Zaczekaj! — spróbowała gry na czas. — Nie rozumiem. Co ma wspólnego Prex z przekazywaniem przez Commex tajnych danych Sektora Wspólnego służbom Imperium?
Somerce spojrzała jej w oczy.
— To chyba nie twój interes — pociągnęła za spust.
W tej samej chwili Crel wyrwał blaster z kabury i wystrzelił.
Fiolla odskoczyła, padła na ziemię i odturlała się na bok. Gdy podniosła wzrok, Somerce leżała już na wznak. Nie ruszała się.
— Dzięki, Crel — powiedziała, wstając. — Masz u mnie przysługę.
Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, odwróciła się i dostrzegła rozciągniętego na zakurzonej ziemi Crela. Podeszła i uklękła u jego boku.
— Crel?
Gdy wymówiła jego imię zauważyła kartę identyfikatora, która częściowo wysunęła się z do tej pory ukrytej kieszonki w ubraniu. Wyciągnęła ją i obróciła.
To była odznaka Audytora Generalnego.
Elementy układanki wreszcie znalazły się na swoim miejscu, ukazując zagmatwaną mozaikę zdrady i sabotażu… teraz wzbogaconą przez usiłowanie zabójstwa. Działając pod przykryciem Naven Crel miał wytropić zdrajcę działającego na szkodę Sektora Wspólnego. Dochodzenie zaprowadziło go do Commexu kontrolowanego z kolei przez Prexa, drugiego najpotężniejszego człowieka w Sektorze.
— Crel — potrząsnęła jego ramieniem.
Otworzył oczy, ledwie, i wpatrywał się w nią, jak gdyby chciał ją rozpoznać.
— Miałaś rację — odezwał się po chwili. — To mnie przerosło.
W miarę upływu czasu mówił coraz ciszej.
— Wyświadcz mi przysługę…
— Cokolwiek zechcesz.
Przełknął z trudnością.
— Dorwij… Meplina.
Fiolla patrzyła na wydającego ostatnie tchnienie Crela, a potem położyła mu rękę na piersiach. Spojrzała na leżące nieopodal pozbawione życia ciało asystentki Prexa.
— Nie martw się, przyjacielu. Meplin nie będzie dłużej sprzedawał Sektora Wpólnego Imperium. Daję za to głowę.

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 9,00
Liczba: 5

Użytkownik Ocena Data
Bubi 10 2006-05-28 17:12:35
Bednarz 9 2010-05-07 19:03:53
Darth Rothaar 9 2009-10-16 07:56:55
ooryl 9 2006-06-19 12:21:51
Aved Lord 8 2007-08-07 16:23:53


TAGI: George R. Strayton (1) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (2)

  • Bednarz2010-05-07 19:07:52

    Popieram przedmówcę. Tylko czemu prawie wszędzie jest zdrada? Czasami wiem już kto jest zdrajcą po oglądnięciu/ przeczytaniu 5% dzieła. 9/10.

  • Mistrz Yogi2006-11-03 10:15:15

    Ciekawe, interesujące, lecz krótkie. Byłby niezłe jako prolog książki pokazującej walkę Fiolli o uwolnienie Sektora Wspólnego, tylko czy taka kiedyś powstała?

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..