Thyferra
Odgłos kroków na korytarzu wyrwał Rade’a z zamyślenia. Wśród wahnięć wentylatora dało się słyszeć ciche stąpnięcia po podłodze za drzwiami sali. Oznaczało to niespodziewany obchód, co samo w sobie było dziwne o tej porze, bądź posłańca z wiadomością lub raportem z sytuacji w systemie Thyferry.
Rade podniósł się na łokciach i nadał swojej twarzy obojętny wyraz, starając się ignorować kłujący ból w płucach. Czekał na pukanie, lecz one nie nastąpiło. Do sali weszły cztery klony, prowadzone przez Starka, klona-dowódcę ze specjalnie zmodyfikowanej linii produkcyjnej ARC. W rękach trzymał odbezpieczony karabin szturmowy E-11, wycelowany lufą do środka pomieszczenia. Rade bez zastanowienia rzucił się na ziemię i przeturlał przez prawy bark pod sąsiednie łóżko. Sala rozjarzyła się rozbłyskiem światła plazmy, a wszystko, co się w niej znajdowało zaczęło ustępować pod stałym ogniem zaporowym. Jedi poruszał się niczym błyskawica; rzucił się na klona najbliżej okna, wyrwał jego broń i strzelił Starkowi w tył głowy. Potem odwrócił się z drapieżnym uśmiechem na ustach. Cała piątka leżała na ziemi, martwa, w przeciągu czternastu sekund.
Rade przywołał ze stolika swój świetlny miecz i oddychając płytko, aby nie odnowić rany płuca, wybiegł na korytarz z zamiarem dowiedzenia się czegoś więcej o buncie jego załogi.
Z prywatnych dzienników Rade’a Xavisa
Imperialne komunikaty podają, że nie przeżył żaden Jedi. Żaden „zdrajca Republiki”. Nie wierzę w to; skoro przeżyłem ja, przeżyli i inni. Tyle tylko, że podobnie jak ja, są zagubieni, zaszczuci i ścigani. Wiem, że mój ojciec przeżył – przebywając poza Zakonem, nie został uwzględniony. Przynajmniej do momentu, gdy ostatnio z nim rozmawiałem. Czasy stały się niebezpieczne a przyszłość niepewna. Republika upadła i może się już nigdy nie podnieść. Pod żelaznym butem Palpatine’a znalazły się tryliardy istnień. Za każdym Jedi rozesłano listy gończe; powstała nawet specjalna instytucja – Inkwizytorium Imperialne, zrzeszające kolaborantów wrażliwych na Moc.
Ja chyba zostałem uznany za martwego. Upozorowałem swoją śmierć podczas ucieczki z Thyferry, która, nawiasem mówiąc, ledwo mi się udała. Nie wiem, co ze mną będzie.
Ciemna Strona przesłania wszystko. Galaktykę czeka tylko Ciemność. I śmierć.
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Nic się nie zmienia.
Absolutnie nic.
Mistrz Rade Xavis zginął sześć lat po wydarzeniach na Thyferrze, z ręki osławionego imperialnego łowcy Jedi, Wielkiego Inkwizytora Tremayne’a.
Odgłos kroków na korytarzu wyrwał Rade’a z zamyślenia. Wśród wahnięć wentylatora dało się słyszeć ciche stąpnięcia po podłodze za drzwiami sali. Oznaczało to niespodziewany obchód, co samo w sobie było dziwne o tej porze, bądź posłańca z wiadomością lub raportem z sytuacji w systemie Thyferry.
Rade podniósł się na łokciach i nadał swojej twarzy obojętny wyraz, starając się ignorować kłujący ból w płucach. Czekał na pukanie, lecz one nie nastąpiło. Do sali weszły cztery klony, prowadzone przez Starka, klona-dowódcę ze specjalnie zmodyfikowanej linii produkcyjnej ARC. W rękach trzymał odbezpieczony karabin szturmowy E-11, wycelowany lufą do środka pomieszczenia. Rade bez zastanowienia rzucił się na ziemię i przeturlał przez prawy bark pod sąsiednie łóżko. Sala rozjarzyła się rozbłyskiem światła plazmy, a wszystko, co się w niej znajdowało zaczęło ustępować pod stałym ogniem zaporowym. Jedi poruszał się niczym błyskawica; rzucił się na klona najbliżej okna, wyrwał jego broń i strzelił Starkowi w tył głowy. Potem odwrócił się z drapieżnym uśmiechem na ustach. Cała piątka leżała na ziemi, martwa, w przeciągu czternastu sekund.
Rade przywołał ze stolika swój świetlny miecz i oddychając płytko, aby nie odnowić rany płuca, wybiegł na korytarz z zamiarem dowiedzenia się czegoś więcej o buncie jego załogi.
Z prywatnych dzienników Rade’a Xavisa
Imperialne komunikaty podają, że nie przeżył żaden Jedi. Żaden „zdrajca Republiki”. Nie wierzę w to; skoro przeżyłem ja, przeżyli i inni. Tyle tylko, że podobnie jak ja, są zagubieni, zaszczuci i ścigani. Wiem, że mój ojciec przeżył – przebywając poza Zakonem, nie został uwzględniony. Przynajmniej do momentu, gdy ostatnio z nim rozmawiałem. Czasy stały się niebezpieczne a przyszłość niepewna. Republika upadła i może się już nigdy nie podnieść. Pod żelaznym butem Palpatine’a znalazły się tryliardy istnień. Za każdym Jedi rozesłano listy gończe; powstała nawet specjalna instytucja – Inkwizytorium Imperialne, zrzeszające kolaborantów wrażliwych na Moc.
Ja chyba zostałem uznany za martwego. Upozorowałem swoją śmierć podczas ucieczki z Thyferry, która, nawiasem mówiąc, ledwo mi się udała. Nie wiem, co ze mną będzie.
Ciemna Strona przesłania wszystko. Galaktykę czeka tylko Ciemność. I śmierć.
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Nic się nie zmienia.
Absolutnie nic.
Mistrz Rade Xavis zginął sześć lat po wydarzeniach na Thyferrze, z ręki osławionego imperialnego łowcy Jedi, Wielkiego Inkwizytora Tremayne’a.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,06 Liczba: 18 |
|
Carno2006-11-16 23:50:09
Opowiadanie niezwykle interesujące. Ciekawy pomysł, aby powiazać je z Tremaynem ( to chyba zresztą ulubiona funficowych pisarzy, poniewaz wiedizano, że był półcyborgiem, Wielkim Inwkizytorem i że żył długo-i tylko tele - wystarczająco wiele an duże pole do popisu)
Wstawki z dzienniki Rade'a - wezbrało ci się na filozofowanie - ale spdoobąło mi się to.
Nie spdoobało mi się natomaist to, co Rad euczynił z Tremaynem. Z lektury wynika, że to właśnie ucieczka Tremeyna uratowała Rade'owi zycie. I wygląda na to, że mógłby być to celowy zabiegł ze strony Trema. Cóż, w tmy wypadku to faktycznie tym ,,złym" okazał sie właśnie Rade, który to xle zinterpretował. Aha-walka z pięcioma klonami na fregacie medycznej. Rade po prostu wyrwa jednemu ze świetnie wyszkolonych żołnieryz bron i załąwił pozostałych. Hmm...juz lepiej było od razu ten miecz świetlny wziąć :P
ALe mimo wszystko podobało mi sie, szczególnie zdani końcowe, które nadało zaiste niezwykłego klimatu :)
8/10
Baca2005-11-25 22:50:37
Cytuję: "Zobaczył punkt przełomu sytuacji: w takim ustawieniu, zginą wszyscy. Nikt się stąd nie wydostanie.
Nagle cały strach, całe zmęczenie, opadło. Poczuł ciepło, ogarniające jego ciało."
Tu miał wizję śmierci. 'Strona' druga.
BTW: nie gmatwam, a staram się 'odgmatwać' to co moim zdaniem nie dość jasno specyzowałeś. :P
Alex Verse Naberrie2005-11-05 15:21:31
hej Shain, Baca, to on naprawdę miał jakąś wizję śmierci w tym fan ficu? gdzie? a z tym podłożem psychologicznym, poczekam :)
Shedao Shai2005-10-30 12:46:15
Baca - gmatwasz, gmatwasz :) Co do reszty - zdanie faktycznie zgrzyta, trzeba je będzie przerobić na nowo. Co do charakterystyki Rade'a, był to zabieg celowy mający uwiarygodnić wydarzenia, które mają nastąpić, jak i poddać im dobre podłoże psychologiczne - ale tu proszę o cierpliwość, to be continued... :)
Asturas2005-10-29 22:20:41
10/10. BARDZO Ci dziękuję za historię Tremayne'a. Jedno z najlepszych opowiadań SW jakie kiedykolwiek czytałem włączając te z oficjalnych zbiorów!
Baca2005-10-29 18:28:17
Niestety Shed także się mylisz. Wizja Sepha dotyczyła śmierci wszystkich Jedi, na których to samorzeć Grievi nacierał, jeśli pozostaną w tej pozycji. Z kolei nie określiłeś czy chodziło o pozycję jako o ustawienie=szyk, czy jako ustawienie personalne. Zbierając całą rzecz w jedność - zmiana ustawienia mogła dotyczyć zarówno przestawienia ich tak jak w grze w trzy karty, to się także właśnie stało w powiastce. Choć równie dobrze mogli stanąć dwaj po lewej, jeden prawej; dwaj prawej jeden lewej; jeden z przodu, dwóch z tyłu; jeden z tyłu dwóch z przodu; mogli stanąć w rzędzie 'pionowym', wszyscy jednocześnie w środku jeden za drugim; mogli też zwyczajnie się cofnąć. Tyle możliwości, a wybrana ta tchórzowska najprostsza, zginąć i mieć to z głowy.
Omówiliśmy zatem jedno moje pytanie. A reszta ? 8)
Shedao Shai2005-10-28 17:24:17
Baca, Alex - mylicie się. Śmierć Sepha była konieczna, już tłumaczę czemu: nie było powiedziane, że ktokolwiek zginie, to własnie ów Seph miał wizję, w której przewidział pierwszy cios Grievousa, śmiertelny dla każdego z nich... jako, że był z całej trójki najsłabszy, poświęcił się, aby pozostali dwaj mieli choć szansę (gdyby GG z miejsca uziemił Trema czy Xavisa, szanse pozostałej dwójki znacznie by zmalały - to chyba jasne?)
Alex Verse Naberrie2005-10-13 19:03:45
więc, pomysł jest ciekawy, i bardzo chwalę moment, że ginie z rąk tremayne'a, vader the beściak,ale co jak co za dużo pracuje, z tym prochem wg mnie pasuje, ale rzeczywiście, to nie standardy stawarsowskie, mam zażalenia do momentu ucieczki z geonezis, z tym "że jestem słaby", rzeczywiście w ogóle im nie pomógł, przecież wszyscy byli osłabieni, chyba bardziej by im się przydał gdyby walczyli wspólnie
Baca2005-10-06 19:45:31
Eh. No w sumie byłoby przecudnie, gdyby nie: "Wiatrak wentylatora... (bede-bede) ...bezskutecznie usiłując lepiej nawentylować pomieszczenie." To sformułowanie jest koszmarne i kole jak kamyk w sandałku. Stanowczo możnaby napisać np. "Łopatki wiatraka w wentylatorze pracowały systematycznie, telepiąc się w takt powtarzannej niezmiennej melodii. Spełniały tylko zadanie w celu jakiego wykonania zostały stworzone - zapewniały przewiew i orzeźwiały, co w klitkę salki miejscem o niebo lepszym, a przynajmniej zdatnym do wyżycia bez nieprzyjemnej konieczności trwania w zaduchu." albo chociaż "Wiatrak obracał się i nie było duszno", cokolwiek byleby uniknąć 'nawentylowania'.
Całość jest wcale zgrabna. Wprowadzenie postaci i wynik poprzedniej sytuacji w jakiej się nieszczęśnie z ziomkami znalazł, po czym mała retrospekcja, than powrót do przyszłości i standardowe, w zasadzie przewidywalne zniknięcie prowadzące nas do jedynie słusznego zakończenia na bazie krwawej vendetty. Tyle, że nie do końca rozumiem czemu ma służyć zaznaczenie, że bohater jest bastardem, a Jedi go 'dyskryminowali', przez co minęły lata nim (mimo niewątpliwych talentów) stał się poważany, szanowany etc. Ponadto zaskoczył mnie manewr Jedi samobójcy. Całkowicie nielogiczny. Ziomek był najsłabszy, tyle, że w takim wypadku jego śmierć nie pomogła towarzyszom, a zwykle, co zrozumiałe w przypadku poświęcenia życia czyni się to w sposób optymalny korzyściami dla reszty. A tak nie stając z ziomkami ramię w ramię, stracił możliwość odciągnięcia uwagi Grieviego, zaprzepaścił wykorzystanie zdecydowanej przewagi liczebnej itd. Z sytuacji 3:1. W chwilę było niekorzystne 2:1. Doprawdy ktoś dopadnięty syndromem Arvela Crynyda powinien przemyśliwać swoje posnięcia. No chybaby, że jego Maker od razu miał inne zdanie, i pragnął szybciej zakończyć pojedynek zgodnie z pierwotnym planem. Powtarzalne i często stosowane szybkie skończenie jednego, obezwładnienie drugiego, walka z ostatnim i ucieczka drugie byłyby także przewidywalne i wręcz książkowe. No ale nic. Mam tylko pytanie czemu akurat tak zginął pierwszy ziomek ?
Z ostatnim szczegółem jaki mnie razi jest to dramatycznie szybkie "odwdzięczenie się" Tremayne'owi przez Xavisa.
Niby taki pilny w zmazywaniu win ojca, a jednak aj waj - 'szatan z siódmej klasy'. Także celowy zabieg czy wpadka w pracy ?
Łosiem.
Mel2005-10-05 15:34:17
dałem 9.Bardzo fajne opowidanko.
Kathi Langley2005-10-05 13:58:54
Tłuściutka dziewiąteczka. Początek stylistycznie sztywny, ale potem język giętki w słowa ujmuje to co myśli głowa. Mądra głowa :P ładny motywik, zgrabniutko napisane (chyba za dużo spieszczeń...), i byłoby spokojnie dziesięć, gdyby nie nadużywanie wytartych związków frazeologicznych. Popracuj trochę nad stylem.
Hego Damask2005-10-04 13:46:03
Shed ---> A to przepraszam, nie wiedziałem :)
Shedao Shai2005-10-03 17:35:31
Zabrak -> dobre pytanie. Tytuł inspirowany utworem Metallicy :)
Hego Damask2005-10-03 15:14:28
Dobre, jak już wspomniałem, tylko czemu tytuł jest po angielsku?
Hego Damask2005-10-03 13:09:44
Bardzo dobre!
Krogulec2005-10-03 12:39:59
ZARĄBISTE poprostu czytało się lepiej niż połowe książek star wars!
gratuluje Shedao!!!
Lady Aragorn2005-10-02 23:19:32
Hmmmm Shedao świetne opowiadanie !!!!!! w nagrodę daruję Ci te docinki na temat mojego dawnego starego nicka :P:P
po za tym powieść super, krótko i treściewie tak jak lubię :) masz u mnie 10 :D
Darth Phabious2005-10-02 21:56:13
Genialne! Duże 10.
Ricky Skywalker2005-10-02 19:47:41
Shdziu mógłbyś chociaż dać link do moich "Cieni Jedi", gdzie Tremayne umiera (choć to też jest kwestią sporną i otwartą ;)). Ale, nie wyprzedzając faktów, zapraszam...
http://gwiezdne-wojny.pl/tekst.php?nr=322
;)
Vip`per2005-10-02 19:09:04
Świetne opowiadanko, czyta się bdb, ciekawa fabula... Po prostu to co fani lubia najbardziej :D
Flem2005-10-02 18:35:28
Gratuluje świetnie pomyślanej i spójnej fabuły.Cudownie wplecione wąrtki filozoficzne na temat kruchości życia ludzkiego.Fanem SW nie jestem ale to opowiadanie to kawałek świetnej prozy.
Nadiru Radena2005-10-02 17:04:41
Też fakt - z tego co pamietam Tremayne pojawił się tylko w opowiadaniu "Najdłuższy Upadek" i jakichś podręcznikach RPG-owskich chyba.
Harvester2005-10-02 17:00:53
Świetne opowiadanie - wciągnęło mnie, jest to bardzo ciekawe rozwinięcie historii ojca Kurta. Czyta się ciekawie, fabuła bdb - sporo nawiązań do EU, przynajmniej na tyle, ile ja zdążyłem wychwycić :) Dzienniki Rade'a świetnie budują klimacior, czuje się wzrastające napięcie. No i ten tytuł... hłe, hłe, Metallica 4ever ;)
Shedao Shai2005-10-02 16:38:57
Kwestia śmierci Tremayne'a jest otwarta - w żadnym oficjalnym, bądź też półoficjalnym (Gamer, Insider), nie było podane, jak ginie.
Nadiru Radena2005-10-02 16:34:12
Mały błąd - pomylili mi się Kadann i Tremayne. Tego pierwszego załatwił Makati.
Nadiru Radena2005-10-02 16:32:50
Wystarczy przeczytać biografię Wieliego Admirała Makatiego. Oto link (sam napisałem):
http://www.outerrim.pl/modules.php?name=Encyclopedia&t=3
Bendu2005-10-02 16:20:45
Nadiru, gdzie to wyczytałeś/aś? O śmierci Tremayne'a?
Nadiru Radena2005-10-02 16:09:15
Z tego co wiem, Tremayne nienawidził wszystkich równo jak leci... całe szczęście, że Wielki Admirał Makati go załatwił.
Shedao Shai2005-10-02 15:44:55
Nadiru Radena - cały wątek z Geonosis był potrzebny, patrząc długofalowo; jest to uzasadnienie nienawiści Tremayne'a do Rade'a, a potem do jego syna - Kurta. Ale o tym już jest gdzie indziej... ;)
Nadiru Radena2005-10-02 15:36:44
Ogólnie opowiadanie podoba mi się; jest ciekawy styl, odpowiednia narracja.
A teraz minusy: akcja na Geonosis wydaje się być zupełnie oderwana od pozostałej części, mało ważna w świetle tego, co jest później. Poza tym mamy tu klasycznego Rycerza Jedi, który klasycznie wydostaje się z tarapatów, lecz - to jest bardzo dobra rzecz - nie ginie z rąk Lorda Vadera, ale właśnie Tremeyn'a.
Jak dla mnie 8,5, ale jako, że tej oceny brak, daje 9/10 (bowiem ósemka to ocena zbyt niska, moim skromnym zdaniem).
Halcyon2005-10-02 15:33:59
opowiadanko bardzo mi się podobało, szczególnie, że sam pisze dwa z tego okresu :) oczywiscie "z prochu powstałeś i w proch sie obrucisz" jest pewnym niedociągnięciem, ale ogólnie wszystko wypada bardzo dobrze :) 9/10
Closer2005-10-02 15:33:55
Jestem pod wrażeniem. Byłam nieświadoma Pana zdolności;)
pozdrawiam
Bubi2005-10-02 15:32:18
Bardzo dobre opowiadanie. Podoba mi sie chociaż podobnie jak Bart i Obiwan mam wątpliwości co do prochu, jakos mi tu nie pasuje. A pozatym to oby tak dalej :)
Obiwan2005-10-02 15:20:51
co do "z prochu powstałeś i w proch sie obrucisz" to niepodoba mi się to że to cytat biblijny a w świecie gw raczej niebardzo wiedza co to jest ale w sumie mam to gdzieś pod mi do klimatu bardzo to pasuje
Lord Bart2005-10-02 14:36:15
może być chociaż np. nie pasuje mi zestawienie "Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz" z "nie ma śmierci, jest Moc". Oceniam n 6 jesli oczywiście mi się uda bo ta maszynka jakoś nie chce u mnie działać,
Obiwan2005-10-02 14:28:13
Super opowiadanko :D
Yuvenall2005-10-01 23:02:09
Ech, bracie... po co mi taki braciszek? Ani siez nim pobić, ani poznęcać... teraz też sprawiłeś mi zawód. Nie mogę nawet powytykać ci błędów!! Niezły z ciebie potwór wyrasta ^^ Oby tak dalej!
Ricky Skywalker2005-10-01 22:11:40
Bardzo dobre opowiadanko, miałem ten zaszczyt, iż mogłem sprawdzić je przed umieszczeniem na Bastionie. Właściwie nie było czego poprawiać ;)
Mocna, naprawdę mocna dziewiątka... ;)