- Słuchajcie, jak mam dostać się na wasz statek za godzinę, muszę zebrać swoje rzeczy.
Wyglądał na zdesperowanego, więc Dash pozwolił mu odejść; nie było zabawne przedłużać "tortur" kogoś w takim stresie.
Gareeda uciekł jak mynock z Mustafar. Nie wyszedł głównym wejściem, tylko z tyłu baru.
- Cóż - powiedział Eaden. - No to mamy cośmy chcieli. Jesteśmy ubożsi o tysiąc kredytów i zostaliśmy z czymś, co może być kawałkiem bezużytecznego szmelcu.
- Za taką cenę? Warto było. Nawet jeśli nie działa, sam pancerz jest wart połowę tego. - Dash włączył droida i z zadowoleniem stwierdził, że fotoreceptory zaczynają się budzić do życia.
- Obwody odpowiadające za optykę działają - powiedział Eaden, po czym zwrócił się do droida: - Jesteś funkcjonalny?
- Kto pyta? - odparł droid zgryźliwym głosem, po czym rozejrzał się po zatłoczonym, wypełnionym dymem pokoju. - Co z tą rzeczywistością? Gdzie mój szef?
Dash przewrócił oczami. Cudownie. Rodianin wszczepił droidowi osobowość. Łatwą do zachowania i niemal niemożliwą do usunięcia, bo im więcej droid przebywał z innymi osobami, tym większe piętno to na nim wywierało. To było już niemal jak firmowe oprogramowanie. Cóż, nie da się z tym nic zrobić.
- Twój szef poszedł sobie.
Oczy droida zabłysły. - Zostawił mnie?
- Sprzedał cię. Wziął tysiaka z moich ciężko zarobionych kredytów.
- Tysiąc? Jestem warty pięć razy tyle!
Głos droida ociekał takim poniżeniem, że Dash wyszczerzył się.
- Masz o sobie wysokie mniemanie.
- Uwierz mi, nie chcesz znać mojej opinii o sobie.
Zanim Dash zdążył odpowiedzieć, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem. Weszły cztery osoby. Dwie z nich były potężnymi, groźnie wyglądającymi ludźmi prowadzonymi przez Barabela. Ostatni był Trandoshanin. Wyglądali tak jak należało się spodziewać: na kłopoty.
Jeden z ludzi spojrzał na stół przy którym siedział Dash i pokazał palcem. Inni poszli za jego wzrokiem. Nagle wszyscy zaczęli podchodzić.
Eaden wstał. Rozprostował palce.
Dash odwrócił się do droida.
- Jak się nazywasz?
- Nie twój interes. Ja...
- Uspokój się. Nagła zmiana nazwy. Nowe imię: Leebo.
- Zapamiętuję dane. Nowe imię: Leebo.
- Dobra, Leebo, wycofujemy się. Nie chcemy zostać trafieni przez latających brutali.
Wyglądał na zdesperowanego, więc Dash pozwolił mu odejść; nie było zabawne przedłużać "tortur" kogoś w takim stresie.
Gareeda uciekł jak mynock z Mustafar. Nie wyszedł głównym wejściem, tylko z tyłu baru.
- Cóż - powiedział Eaden. - No to mamy cośmy chcieli. Jesteśmy ubożsi o tysiąc kredytów i zostaliśmy z czymś, co może być kawałkiem bezużytecznego szmelcu.
- Za taką cenę? Warto było. Nawet jeśli nie działa, sam pancerz jest wart połowę tego. - Dash włączył droida i z zadowoleniem stwierdził, że fotoreceptory zaczynają się budzić do życia.
- Obwody odpowiadające za optykę działają - powiedział Eaden, po czym zwrócił się do droida: - Jesteś funkcjonalny?
- Kto pyta? - odparł droid zgryźliwym głosem, po czym rozejrzał się po zatłoczonym, wypełnionym dymem pokoju. - Co z tą rzeczywistością? Gdzie mój szef?
Dash przewrócił oczami. Cudownie. Rodianin wszczepił droidowi osobowość. Łatwą do zachowania i niemal niemożliwą do usunięcia, bo im więcej droid przebywał z innymi osobami, tym większe piętno to na nim wywierało. To było już niemal jak firmowe oprogramowanie. Cóż, nie da się z tym nic zrobić.
- Twój szef poszedł sobie.
Oczy droida zabłysły. - Zostawił mnie?
- Sprzedał cię. Wziął tysiaka z moich ciężko zarobionych kredytów.
- Tysiąc? Jestem warty pięć razy tyle!
Głos droida ociekał takim poniżeniem, że Dash wyszczerzył się.
- Masz o sobie wysokie mniemanie.
- Uwierz mi, nie chcesz znać mojej opinii o sobie.
Zanim Dash zdążył odpowiedzieć, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem. Weszły cztery osoby. Dwie z nich były potężnymi, groźnie wyglądającymi ludźmi prowadzonymi przez Barabela. Ostatni był Trandoshanin. Wyglądali tak jak należało się spodziewać: na kłopoty.
Jeden z ludzi spojrzał na stół przy którym siedział Dash i pokazał palcem. Inni poszli za jego wzrokiem. Nagle wszyscy zaczęli podchodzić.
Eaden wstał. Rozprostował palce.
Dash odwrócił się do droida.
- Jak się nazywasz?
- Nie twój interes. Ja...
- Uspokój się. Nagła zmiana nazwy. Nowe imię: Leebo.
- Zapamiętuję dane. Nowe imię: Leebo.
- Dobra, Leebo, wycofujemy się. Nie chcemy zostać trafieni przez latających brutali.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,00 Liczba: 2 |
|
Stele2011-09-04 18:37:57
Akcja trochę zbytnio goni jak na mój gust, a za fizycznymi dziwactwami w SW też nie przepadam. No ale w końcu to Rendar i Leebo. :D