
Z całej oryginalnej trylogii ten film powstawał zdecydowanie najłatwiej. George’owi Lucasowi w końcu udało się znaleźć złoty środek, w postaci reżysera Richarda Marquanda. Ten wziął film na swoje barki, ale jednocześnie, gdy tylko Flanelowiec tego zapragnął, usuwał się w cień i pozwalał mu realizować wizję. W identyczny sposób powstawał scenariusz nad którym pracował Lawrence Kasdan, czyli ktoś pisał a Lucas wskazywał, co trzeba zmienić, dodać lub wyciąć. Ale prawda była też taka, że cała saga za wiele kosztowała Lucasa i to wcale nie chodzi o pieniądze. Zdrowie, małżeństwo, masa nerwów i użerania się z producentami, problemami na planie tak niezawinionymi przez nikogo jak pogoda, jak i z ludźmi. Ćpająca Carrie Fisher, gwiazdorzący Billy Dee Williams, mający na wszystko czas Irvin Kershner, producent, który dawał sobie wejść na głowę - Gary Kurtz. Te dwie ostatnie osoby musiały pożegnać się z sagą. Lucas nie chciał już z nimi współpracować. Kurza zastąpił Howard Kazanjian. Aktorów nie dało się zmienić, ale ktoś inny nimi teraz zarządzał. Carrie Fisher wspominając swoje stany z tego okresu mówiła, że czasami nie była nawet świadoma, gdzie jest i kogo gra. Zaś karły wydawały się jej jakimiś halucynacjami. George tym razem miał od tego wszystkiego innych ludzi, większość problemów była więc poza nim.

Nie tylko Lucas był zmęczony sagą. Harrison Ford już wcześniej chciał skończyć z Hanem Solo. Alec Guinness był zły, że rola Obi-Wana go zaszufladkowała. Mark Hamill także zaczynał tego doświadczać. Choć „Gwiezdne Wojny” stały się fenomenalnym sukcesem, ważnym dla wielu osób, to jednak sami twórcy mieli już ich dość. „Powrót Jedi” stanowił bardziej obowiązek niż zabawę. Jednocześnie to czas w którym George budował swoje ranczo, nakręcił „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Inne filmy i projekty wciąż sprawiały mu radość. Zaś z sagą doszedł do punktu, w którym mógł ją tylko ciągnąć, czego nie chciał. Technologia nie pozawalała mu na przekroczenie kolejnych barier. Dobrym przykładem jest tu Had Abbadon, czy raczej późniejsza Coruscant (więcej). Planeta miasto, stolica Galaktyki, obecna w pierwotnych scenariuszach „Powrotu Jedi”. Dałoby się ją zrobić, ale to co Lucasfilm mógł wówczas stworzyć nie satysfakcjonowało Lucasa. Zamiast szukać półśrodków w ogóle zrezygnowano z pomysłu ukazania jej.
Jedno było pewne, film miał jednocześnie zamknąć wątki, skończyć trylogię, ale zostawić pewną furtkę. Ostatecznie ekipa George’a zrezygnowała z bardziej autorskich rozwiązań, wróciła do pierwotnego scenariusza, podzielonego wówczas na trzy filmy i wykorzystano z niego niektóre elementy. Choćby Kashyyyk, czyli planetę Wookiech. Bitwa w lesie miała się pojawić jeszcze w „Nowej nadziei”, tam nie dało się tego zrealizować, więc można było ją wepchnąć w trzeci film. W „Powrocie Jedi” pojawił się tylko jeden istotny problem. Kashyyyk zostało użyte w „Star Wars Holiday Special”, czymś o czym Lucas chciał zapomnieć. Zatem nie było szans, by ta planeta pojawiła się w kinie (ostatecznie Lucas ukazał ją w „Zemście Sithów”, która w podobny sposób zbierała różne pomysły Lucasa). Zamiast Kashyyyku i Wookiech wymyślono Endor i Ewoki. A te od razu dało się przerobić na maskotki. Dziś Ewoki nie wywołują już kontrowersji, ale w latach 80. milutkie stworki w „Gwiezdnych Wojnach” to już było przegięcie, nie do zaakceptowania przez fanów strzegących prawdziwej wersji.
Pojawiła się też kolejna Gwiazda Śmierci. Znów bardziej jako powrót sprawdzonego pomysłu. Zresztą to samo Lucas zrobił w „Mrocznym widmie”, tam to był okręt Federacji Handlowej.

„Powrót Jedi” wymagał też zamknięcia losów postaci, których praktycznie nie widzieliśmy na ekranie. Imperator został ukazany jako hologram w „Imperium kontratakuje”, teraz pojawił się jako postać. W rolę wcielił się Ian McDiarmid. Trzeba było też zbudować Jabbę o którym wspominał Han Solo. Wyjaśnić co się stało z Hanem Solo, oraz z Anakinem.
Zdjęcia dalej kręcono w Wielkiej Brytanii, ale tym razem lokacje znajdują się w praktycznie na obrzeżach Kalifornii (Redwood, pustyna Yuma i Dolina Śmierci). Rozpoczęto je 11 stycznia 1982. Do swoich ról wrócili Mark Hamill, Carri Fisher, Harrison Ford, Billy Dee Williams, Peter Mayhew, Anthony Daniels, Kenny Baker oraz David Prowse i James Earl Jones a także Frank Oz jako Yoda. Alec Guinness także pojawił się na planie
Po premierze „Jedi” nadszedł czas by skończyć z sagą. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Lucas zaś mając dość swego najważniejszego dziecka wiedział jednak, że pewnego dnia powróci do sagi. Musiał do tego dojrzeć, odpocząć i zatęsknić. Co pewien czas mówił o możliwych sequelach, jak i prequelach, lecz przez lata właściwie nic z tego nie wynikało. Choć opowiadał aktorom, że na starość wrócą do swoich ról, nikt mu w to nie wierzył. Wydawało się, że ogień sagi powoli gaśnie. „Powrót Jedi” zaś stanowił satysfakcjonujące zamknięcie.
Lucas zaś potrzebował przerwy i rozwoju technologii. Gdy zaś już się zabrał za nowe filmy, jedną ze zmian były modyfikacje samego „Powrotu Jedi” i reszty klasycznej trylogii, o czym pisaliśmy parę razy, choćby tutaj.
W ten weekend zajmiemy się znów VI Epizodem. Ale na początek jeszcze przypominamy o naszych dwóch tygodniach poświęconych temu filmowi.
Drugi Tydzień Powrotu Jedi:

- News otwierający: 30 lat Epizodu VI
- Technologiczny potwór
- Powrót Jedi w grach
- Twórczość fanów #1
- Książki
- Epizod VI i SW CCG
- Tatuaże
- Gry planszowe i towarzyskie
- Lokacje
- Twórczość fanów #2
- Zmiany na BD
- Metalowe bikini
- Epizod VI w LEGO
- Bitwa o Endor w SW TCG
- Gadżety z Zemsty Jedi
- LEGO a twórczość fanów
- Twórczość fanów #3
Tydzień "Powrotu Jedi" z okazji 25 lecia filmu:

- Twórczość fanów
- Ciekawostki
- The Ewok Gospel
- Wspomnienia twórców
- Miniaturkowi bohaterowie "Powrotu Jedi"
- Wyreżyseruj to sam George
- Wspomnienia aktorów
- George Lucas o filmie
- Adaptacje komiksowe
- Życie w 1983
- Zemsta czy powrót?
- Jaki miał być film
- 25 lat ''Powrotu Jedi''
To kolejny z naszych weekendów z okazji 40-lecia sagi, tradycyjnie zapraszamy też do specjalnego quizu.
Zaś wszystkie atrakcje weekendu znajdziecie tutaj.




Do pisania scenariusza zatrudnił Leigh Brakett, ponad sześćdziesięcioletnią już wtedy panią, która na swoim koncie miała kilka skryptów do słynnych westernów („Rio Bravo”, „Rio Lobo”, czy „El Dorado”) i kilku innych filmów, które święciły tryumfy dwie lub trzy dekady wcześniej. Brackett jednak nie sprostała oczekiwaniom Lucasa. Jej scenariusz w większości nadawał się jego zdaniem do wyrzucenia. Lucas był gotów w ogóle ją zastąpić kimś innym, jednak wyszło na jaw, że scenarzystka jest umierająca. Zmarła na raka 17 marca 1978, krótko po skończeniu prac nad pierwszą wersją scenariusza. Lucas zatrudnił nowego scenarzystę, Lawrence’a Kasdana. Ostatecznie wycięto praktycznie cały wkład własny Leigh, jednak George chciał uhonorować w pewien sposób jej pracę, więc w napisach to ona i Kasdan są wymienieni jako scenarzyści, Lucas tylko jako osoba, która wymyśliła historię. Faktycznie wkład George’a w scenariusz jest dużo większy niż Leigh. Z Kasdanem zaś współpraca układała się Lucasowi bardzo dobrze, nic dziwnego, że zaproponował mu potem pracę przy „Powrocie Jedi” oraz „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”.























Gary Kurtz, producent Nowej nadziei i Imperium kontratakuje, przygotowuje obecnie horror w klimatach II wojny światowej. Obraz zatytułowany będzie Panzer 88 i opowiadać będzie o załodze niemieckiego czołgu ciężkiego Sd. Kfz.182 PzKpfw VI Ausf. B, nazywanego Königstiger (Królewski Tygrys), która podczas walk na froncie wschodnim pod koniec 1944 będzie musiała stawić czoła wrogowi znacznie potężniejszemu, niż Armia Czerwona - słowiańskim demonom.
Scenariusz napisali Aaron Mason, James Cowan oraz Peter Briggs (współtwórca skryptu do Hellboya, który obejmie również funkcję reżysera. O produkowanym przez siebie filmie Kurtz mówi: To dobry projekt, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliście. To dotycząca ludzkich instyktów, mocno osadzona w realiach historycznych opowieść z
nutą horroru, a nasz pomysł zasadza się na tym, aby ten film zawierał w sobie wszystkie najlepsze elementy obecne we wpółczesnych komiksach i powieściach graficznych. Panzer 88 powstaje w Wielkiej Brytanii i jest produkcją niezależną. Budżet oscyluje wokół sumy 20 mln USD. Poniżej możecie obejrzeć grafiki koncepcyjne z filmu. Na pierwszej widoczny jest niemiecki czołg PzKpfw IV Ausf. J (z ekranami przeciwpancernymi Schürzen) z działem kolejowym Krupp K5 w tle. Drugi przedstawia starcie załogi z przypominającym woja demonem, zaś na trzecim możecie zobaczyć przeciwnika niemieckich pancerniaków w całej okazałości. Napisy na ostatniej z grafik pozwala przypuszczać, że za efekty specjalne odpowiedzialna będzie należąca do Petera Jacksona firma Weta Workshop, która zasłynęła z realizacji efektów do trylogii Władca Pierścieni.



Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej wyświetli "Gwiezdne wojny" jako pierwszy film w ramach czwartej edycji cyklu "Dobrze być nominowanym" (Great To Be Nominated). "Gwiezdne wojny" kończą w tym roku 30 lat, a "oscarowa" projekcja będzie poświęcona właśnie tej rocznicy.