TWÓJ KOKPIT
0

Ralph McQuarrie :: Newsy

NEWSY (115) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Plotki o "Rebels" #1

2013-10-19 09:53:29 Różne

O nadchodzącym serialu "Rebels" już było trochę pogłosek, ale po panelu z Comic Conu zebrało się ich kilka, do tego z najróżniejszych źródeł. Przypominamy zatem, że należy do nich podchodzić z pewną dozą ostrożności, bo jeśli nawet jakieś słowa padają z ust jednego z twórców, nie oznacza to, ze wkrótce nie zmienią zdania - czego dowód zresztą dał Pablo Hidalgo podczas panelu. Właśnie od Comic Conu zaczniemy, skąd pozostało jeszcze kilka kwestii, których twitterowcom nie udało się przekazać. Dotyczą one głównie pytań zdanych Hidalgowi przez fanów (link do filmiku). Jednym z nich było zapytanie o Jedi, którzy przecież zostali niemal wybici w rozkazie 66 - prowadzący zapewnił, że na pewno nie będzie tak, że będą oni obecni tysiącami w galaktyce. Dla twórców ważne jest pokazanie tego, co mówi się o Luke'u w Oryginalnej Trylogii - że jest ostatnim przedstawicielem Zakonu - i ekipa będzie do tego dążyć. Padły dwa pytania o konkretnych bohaterów - Starkillera i Vadera. Od odpowiedzi o tego pierwszego Pablo sprytnie się wymigał, mówiąc to, co podaliśmy w ostatnim newsie - że nie może zdradzić z kim powiązania ma Inkwizytor. O Darthu powiedział zaś, że im więcej bohaterowie się nauczą, tym na większych "bossów" trafią.



Ogólnie rzecz biorąc, w serialu będzie dużo czarnych charakterów, ale prawdziwymi protagonistami będą oczywiście Rebelianci. Tych poznamy jednakże dopiero za jakiś czas, taka bowiem była idea całego panelu - najpierw trzeba przedstawić tych, z którymi "walczymy". Mówiąc o straconej pozycji członków Sojuszu dodał też, że muszą oni na przykład niezwykle dbać o to, co mają - jak Anakin w "The Clone Wars" rozbijał kolejny myśliwiec, po prostu dostawał nowy - ci nie będą mieli tak łatwo. Jeśli chodzi o klony, niektóre z nich będą wierzyły w system imperialny - i dzięki temu będą mogły nauczać szturmowców - lecz niektóre nie. Te zostaną odrzucone przez społeczeństwo, które miało już dość chaosu wojny z Separatystami. Jeszcze inna informacja, tym razem techniczna - fakt, że serial powstaje dla Disney XD (stacji nie cieszącej się zbyt dobrą opinią, przynajmniej wśród Amerykanów) nie ma żadnego wpływu na jego jakość - byłby taki sam, gdyby miano go wyświetlać na Cartoon Network.

Filoni za to wypowiedział się dla Heroe's Complex. Powiedział tam, że wątki niektórych bohaterów z TCW mogą być kontynuowane w "Rebels", ale twórcy zamierzają się raczej skupić na nowych postaciach. Fabuła będzie też nieco inna niż w "Wojnach klonów" - tam mieliśmy wiele aktów opowiadających zamknięte historie. W "Rebels" zaś owszem, każdy odcinek będzie unikalną opowieścią, ale będziemy mieć przed oczyma większy plan, do tego skupimy się zasadniczo na jednej grupie bohaterów. Lucas nie jest zaangażowany w tworzenie projektu, lecz możemy się spodziewać nawiązań do filmów.



W najnowszym odcinku Rebel Force Radio reżyser potwierdził, że Inkwizytor jest Pau'aninem (rasa Tiona Medona z "Zemsty Sithów") - twórcy nie chcą bowiem, by serial był jedynie odwzorowaniem twórczości McQuarriego, będą też elementy z prequeli. Znowu padło pytanie o "The Force Unleashed", ale Dave odparł rozbawionym głosem, że nie może jeszcze o tym mówić. W kwestii stylu wizualnego - "The Clone Wars" było "kanciaste", zwłaszcza jeśli chodzi o postacie ludzkie; w "Rebels" ma się to zmienić, bohaterowie mają wyglądać bardziej "tradycyjnie". Nowy serial ma mieć więcej w sobie z "Nowej nadziei". W kwestii TCW - na razie nie pozwolono mu na zdradzenie nowych wieści o materiałach bonusowych, ale zapewniał, że "na pewno będzie o czym rozmawiać", gdy już zobaczymy nowe odcinki.

Na Comic Conie padły pytania o kompozytorów i aktorów, lecz Pablo nie mógł odpowiedzieć, zatem zaczęły się plotki: pierwszy był serwis Jedi News i ich tajemnicze źródło, które stwierdziło, że w kontrakcie John Williams zobowiązał się napisać muzykę nie tylko do najnowszej Trylogii, lecz także do dwóch [sic] nowych seriali telewizyjnych, z czego jednym ma być właśnie "Rebels". Informator podał też, że potencjalnym kompozytorem jest też... J.J. Abrams. Reżyser Epizodu VII napisał muzykę między innymi do "Fringe: Na granicy światów" i "Felicity", ale jest raczej mało prawdopodobne, aby w chwili obecnej miał czas na serial. Za pierwszą plotką poszła kolejna: serwis Making Star Wars podał, że Williams jest raczej pewnikiem i prawdopodobnie skomponuje utwór do pilota. Co ciekawe, użyto tu słowa "song", czyli "piosenka", więc nie wiadomo czy będzie to kompozycja czysto instrumentalna. Prawdopodobnie też nie będzie to przeróbka motywu głównego, jak w przypadku TCW, lecz coś zupełnie nowego. Później serwis stwierdził, że oficjalnie nikogo jeszcze nie zatrudniono, ale rozważany jest również Michael Giacchino, który miał być kompozytorem Sequeli, dopóki oficjalnie nie ogłoszono, że zatrudniono Williamsa. Jest on bliskim współpracownikiem Abramsa, ale jego muzykę można też usłyszeć w wielu ostatnich filmach Disneya ("Ratatuj", "Odlot" i "John Carter"), a do tego w grze wideo opartej na serialu "Gargoyles" Grega Weismana - obecnie jednego z producentów "Rebels".

Może i Williams nie będzie pracował przy "Rebels", ale pogłoska o dwóch projektach telewizyjnych zaczyna wydawać się coraz bardziej realna. Jedi News dotarło do broszury rozdawanej podczas European Brand Licensing Show i znalazło się w niej kilka detali dotyczących planów marketingowych Disneya w najbliższym czasie. W kwestii seriali i telewizji można tam wyczytać, że jeszcze w tym roku czeka nas trzecia część "The Yoda Chronicles". Na przełomie wiosny i lata zaś zobaczymy coś nazwanego "Darth Vader TV specials". Na pewno nie chodzi tu o serial, ale raczej o serię pojedynczych odcinków/programów, choć detale nie są znane. Jesienią i zimą zadebiutuje "Fineasz i Ferb Star Wars" i coś nazwanego "cyfrową biblioteką". Znowu - szczegóły są nieznane, ale najbardziej przypomina to plotkę o dystrybucji seriali i różnej zawartości z Epizodu VII na Apple TV. Pamiętajmy, że na urządzenie ostatnio dodano kanały Disneya, a i podobno wkrótce szykuje się premiera nowego typu.

Na deser zaś może nie plotka, ale za to ciekawa analiza obrazków ze statkiem "Ghost" na Suvudu, której autor teoretyzuje czy okręt mógłby należeć do piratów działających dla Rebelii.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (5)

NYCC 2013: Panel "Rebels" - UPDATE

2013-10-12 23:28:33 Różne

Dziś na New York Comic Conie odbył się od dawna zapowiadany panel „The Might of the Empire”, dotyczący sił Imperium w nadchodzącym serialu „Rebels”. Prowadzącym był Pablo Hidalgo, a dzięki dobrodziejstwu Twittera możemy Wam przekazać całą masę wieści, które zdradzono fanom.

Panel zaczął się od przeprosin Pabla za brak zwiastuna, ale na ten będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, bo animacja dopiero raczkuje. Nie znaczy to, że ekipa nie czyni postępów – dzięki doświadczeniom związanym z „The Clone Wars”, twórcom pracuje się o wiele szybciej. Filoniego nie było na imprezie, bo pracuje teraz w Azji nad serialem, ale przed właściwą częścią wyświetlono filmik z nim, w którym zapowiedział, że mamy wypatrywać „czegoś złowrogiego” (o tym zaraz). Przejdźmy zatem do kwestii technicznych „Rebels”: pierwszy, godzinny odcinek pisze Simon Kinberg, kolejne za to mają trwać po 30 minut. Akcja serialu dzieje się w 14 lat po "Zemście Sithów", około pięciu przed „Nową nadzieją”, zatem możemy spodziewać się aluzji do czwartego Epizodu.

Kolejna część panelu była poświęcona – jak głosi tytuł – potędze Imperium. Na początku zaznaczono, że gdy Republika zmieniła ustrój, to obywatele nie odwrócili się od niej nagle i nie zaczęli buntować – ten proces trwał latami. Tu Hidalgo opowiedział nieco o tym, co prawdopodobnie będzie pierwszym odcinkiem serialu: Imperium przyjedzie na odległą planetę Lothal, którą widzieliśmy na Celebration Europe – to ta z kopcami i wioską. Strategią nie zawsze będzie jednak podbój militarny - zobaczymy też inne metody, a na Lothalu rząd będzie próbował przekonać do siebie obywateli dzięki propagandzie. Jedną próbkę takiego plakatu przedstawiło wczoraj EW.com, poniżej druga. Mieszkańcy początkowo przyjmą przybyszów z otwartymi ramionami, lecz wkrótce okaże się, że dobro ich planety nie jest dla Imperium priorytetem. Młodzi będą zaciągani do armii jako szturmowcy i piloci lub do stolicy, do zakładów Sienara, gdzie buduje się myśliwce. Dodatkowo, będziemy świadkami jak zwyczajni obywatele wiodą swoje codzienne życie.



Powiedziano całkiem sporo o militariach – przede wszystkim, szturmowcy nie będą już klonami, bo te w tym czasie miały około 54 lat, więc są za stare; część jednak będzie służyła w charakterze instruktorów. Ponadto, o ile w „The Clone Wars” podkreślano indywidualizm żołnierzy Republiki, tak imperialni będą traktowani przez swoich oficerów jak coś, czego można się w każdej chwili pozbyć. Będzie dużo maszyn, bo serial chce wrócić do koncepcji z lat 80., kiedy kreskówki były jednocześnie reklamami zabawek, zatem kilka starych figurek Kennera może „ożyć”. Zobaczymy nowy typ transportowca, All Terrain Defense Pod (AT-DP), bazowany na projektach Joe Johnsona (który stworzył między innymi zbroję Boby Fetta). Pojawi się również nowy rodzaj szturmowca, którego zadaniem będzie obsługa tego pojazdu. Jeden z frachtowców oparto na krążowniku Gozanti z „Mrocznego widma” Poniżej przedstawiamy galerię nowych pojazdów (opisy po kliknięciu na obrazek, sporo innych można znaleźć na przykład tutaj).







Lecz największa niespodzianka – i „coś złowrogiego”, o czym mówił Filoni na początku – czekała na koniec panelu. Zaprezentowano nowy czarny charakter, który będzie Inkwizytorem – specjalnie wyszkolonym osobnikiem, działającym na polecenie Lorda Vadera, którego zadaniem będzie tropienie ostatnich Jedi. Profesję tę zaczerpnięto z Expanded Universe, a konkretnie ze „Star Wars Sourcebook”, gdzie wymieniono ją po raz pierwszy. Najnowszy szwarccharakter będzie używał nowego typu miecza świetlnego, który bazowano na broni generała Grievousa od Hasbro (tzw. „spinning lightsaber”). Twórcy jeszcze nie mogą zdradzić z kim Inkwizytor będzie powiązany, ani na kogo będzie polował, ale jedno jest pewne – Jedi pojawią się w serialu, wbrew temu, co Hidalgo mówił wcześniej.



Kto jeszcze się pojawi? To już raczej pewne, że ujrzymy „weteranów“ z TCW. Jest szansa na łowców nagród, a jeśli chodzi o rasy, będą zarówno te znane, jak i całkiem nowe – w tym te z projektów McQuarriego, których ostatecznie nie wykorzystano. „Ghost“ nie bez powodu będzie nosił takie miano. Jeśli ktoś boi się, że serial będzie nazbyt dziecinny – powiedziano, że bohaterowie będą tam ginęli, a od czwartego odcinka atmosfera ma podobno znacznie się zmienić. Do tego Rebelianci mają być od początku na straconej pozycji. Poniżej prezentujemy zaś filmik z Filonim, w którym można dojrzeć jeszcze więcej prac koncepcyjnych.



UPDATE - 13.10.13.

Jak słusznie zauważono na naszym forum, Sienar Fleet Systems próbuje się również reklamować w ziemskim internecie. Na razie na stronie znajduje się jedynie kolejny propagandowy plakat, zachęcający do podjęcia pracy w fabryce, lecz w przyszłości może znaleźć się tam coś więcej.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (55)

The Star Wars #2

2013-10-02 20:18:45 Diamond Comic Distributors

Dzisiaj za oceanem zadebiutował drugi zeszyt 8-zeszytowej serii Jonathana Rinzlera pt. The Star Wars. Komiks jest adaptacją pierwotnego scenariusza George'a Lucasa do filmu z 1974 roku.

The Star Wars #2 (8)

Imperium jest gotowe, by zaatakować pokojowo nastawioną planetę Aquilae i tylko generał Jedi Luke Skywalker wydaje się być tym zaniepokojony. Gdy król Kayos zostaje zabity, młody Jedi Annikin Starkiller dostaje rozkaz odnalezienia księżniczki Leii. Wtedy Skywalker wysyła jego jedyną eskadrę przeciwko nowej, potężnej imperialnej stacji kosmicznej!
Scenariusz Jonathan Rinzler, rysunki Mike Mayhew, kolory Rain Beredo, okładka Nick Runge, wariant okładkowy Ralph McQuarrie. Cena $3,99, 32 strony.

Temat na forum.

Star Wars #1 for $1

Przeczytajcie jeszcze raz hitowy pierwszy zeszyt serii Star Wars Briana Wooda za tylko $1! Zabierzemy was z powrotem w czasy wypełnione przygodami, gdy Imperium rządziło, Rebelia walczyła, a galaktyka była niebezpiecznym miejscem, gdzie wszystko mogło się wydarzyć!
Jeśli spodobał wam się ten zeszyt, kupcie wydanie zbiorcze, które jest już w sprzedaży!
Scenariusz Brian Wood, rysunki Carlos D'Anda, kolory Gabe Eltaeb, okładka Alex Ross. Cena $1,00, 32 strony.

Temat na forum.
KOMENTARZE (6)

Troy Denning o czerpaniu inspiracji

2013-08-14 16:58:52 oficjalny blog



Tym razem na oficjalnej zagościł Troy Denning, który postanowił spróbować swoich sił w blogowaniu, niejako promując tym samym swoją najnowszą książkę Crucible.

Gdy nowi przyjaciele dowiadują się, że piszę powieści z cyklu „Gwiezdne Wojny” ich pierwszym pytaniem jakie zadają jest prawie zawsze:
- Skąd bierzesz na to pomysły?
A ja nigdy nie wiem jak na to odpowiedzieć.
Gdy po raz pierwszy poproszono mnie o napisanie powieści „Star Wars”, wypaplałem:
- Świetnie. Mam kilka genialnych pomysłów na powieść „Star Wars”!
Odpowiedzią była bardzo uprzejma wersja czegoś w stylu „to miło, skarbie”.
Gdy już podpisałem umowę o warunkach poufności, dowiedziałem się, że grupa redaktorów i pisarzy spędziła cały poprzedni rok sekretnie planując główną oś fabularną czegoś co nazwali „Nową Erą Jedi” – dużej serii książek, z zarysowanymi wątkami fabularnymi i wieloma różnymi autorami. Opracowali już główny pomysł oraz listę głównych punktów zwrotnych do książki, która chcieli, bym im napisał. Moim zadaniem było ukształtować te pomysły w zarys fabuły, a następnie napisać powieść, która ostatecznie stała się Gwiazdą po gwieździe.
Więc kiedy zaoferowano mi możliwość napisania mojej drugiej powieści gwiezdno-wojennej, myślałem, że wiem jak to działa. Wszystko czego potrzebowałem, by móc zacząć pracować nad opowieścią, było powiedzenie tak.
Byłem głupcem.
Tym razem ekipa redaktorów w Lucas Licensing i Del Rey potrzebowała pojedynczej książki. Szukali opowieści, która eksplorowałaby by jak Leia dochodzi do wniosku, że jej ojciec nie zawsze był bezwzględnym sk...em, Sithem... Darthem Vaderem. Chcieli ukazać jak się dowiaduje, że kiedyś był uroczym, dobrym dzieckiem imieniem Anakin Skywalker i chcieli, by ujrzała go oczyma swojej babki, Shmi. Wymyślili, że dobrym sposobem do tego byłoby aby Leia znalazła pamiętnik Shmi. Myślę, że to prawdopodobnie był jedyny sposób by to zrobić, bo w „Gwiezdnych Wojnach” nie ma zbyt wielu duchów nie należących do osób czułych na Moc.
Na szczęście, właśnie czytałem Ilustrowany wszechświat Gwiezdnych Wojen Kevina J. Andersona i Ralpha McQuarriego. Zachwycałem się dawno zagubioną kolonią Killików z Alderaanu, stąd też wziął się pomysł na obraz „Killicki zmierzch”, który zrodził się gdzieś w mojej głowie. (Tak, przyznaję, lubię robaki). Mając ten pomysł jako początek, budowanie historii poszło stosunkowo łatwo. To, co musiałem, to zbudować historię krążącą wokół zagubionego dzieciństwa Anakina Skywalkera, pamiętniku Shmi oraz arcydzieła alderaańskiej mcho-sztuki. Rezultatem była Zjawa z Tatooine, którą się pisało równie dobrze, jak się ją wymyślało. (Znaczy ja się dobrze bawiłem. Czy wspominałem, że lubię sztukę robali?) Następnym przydziałem była seria książek w miękkiej okładce. Tym razem Shelly i Sue (moje redaktorki) wiedziały dokładnie czego chcą – książek.
- Napiszesz trzy z nich – mówiły. – Będą o czym chcesz, tylko mają mieć coś wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”.
- Naprawdę? – zapytałem. – Mogą być o czymkolwiek?
- Cóż, dobrze by było gdybyś wymienił blastery, miecze świetlne czy Moc i trochę takich rzeczy. Ale oczywiście, że tak. Jesteśmy otwarte na wszelkie propozycje.
- Czy to mogą być historie o robakach? – zapytałem.
- Uh... – odpowiedziały.
- To świetnie – odparłem. – Mam mnóstwo wspaniałych pomysłów na dawno zagubioną kolonię Killików.
- Oh... – odparły. – Myślisz, że mógłbyś popracować też nad jakimś Jedi?
- Jasne – rzuciłem. – A co powiedzie na to, by Jedi stali się kimś w rodzaju robali?
I tak powstało „Mroczne gniazdo”.
Następnym razem moje redaktorki bardziej uważały, by eksterminować moje zainteresowanie robactwem. Kończyłem trzeci tom trylogii „Mrocznego gniazda”, gdy otrzymałem e-mail w niedzielę wieczorem, w którym przedstawiono pomysł na serię dziewięciu książek bez robali. (Tak, pisarze i redaktorzy pracują w niedzielę. Dzień jak każdy inny?)
Widziałem w tym rękę Mocy. Pracowałem wówczas nad Jacenem Solo przez te trzy książki, zastanawiając się, co dokładnie się z nim stało przez tą pięcioletnią podróż, którą przedsięwziął, by nauczyć się różnych ścieżek Mocy. I dochodziłem do dość ponurych wniosków.
Potem przyszedł e-mail, zawierający pomysły, a w mojej głowie odpowiedź stała się jasna. Vergere musi być Sithem. (Cóż już wcześniej zacząłem to potajemnie podejrzewać, pewnie jeszcze w czasach NEJ, ale teraz nie mogłem już temu zaprzeczać.) Vergere była Sithem. Dlatego tak skorumpowała Jacena swoimi nonsensami o „wstydliwych sekretach Jedi” czy „nie ma ciemnej strony”. Dlatego, że wszystko, co powiedziała Jacenowi było kłamstwem.
Vergere była Sithem.
Poza głupim wyobrażeniem, że Boba Fett jest najlepszy jako bezwzględny zabójca, to właśnie ten pomysł, żeby dla pewnej dość głośnej grupy czytelników stworzyć niekwestionowanego arcyszwarccharaktera Expanded Universe, mnie przekonał. Więc, żeby wyjaśnić sprawę mojej pozycji, jeśli nie czytaliście książek „Star Wars” Matta Stovera, tracicie część najlepszej, najbardziej prowokującej i przemyślanej space opery jaką wydano. W mojej wcale nie tak skromnej opinii, wszyscy studenci literatury powinni czytać Zdrajcę i Zemstę Sithów obok „Obcego” [Alberta Camusa, przyp. red.], „Jądra ciemności” czy „Nowego wspaniałego światu”.
Ale mimo to, wciąż nie kupuję tego, jak przedstawiano Moc w „Zdrajcy”. Wierzę, że Moc jest bardziej mitycznym, niż psychologicznym aspektem, jest bardziej kolektywna niż osobista. Jednak dwóch autorów „Gwiezdnych Wojen” ma swoje własne, różne wizje Mocy. Weźcie to pod uwagę.
(Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że ci, którzy znają Junga dobrze, mogliby się kłócić, że mityczny to znaczy psychologiczny i kolektywnie personalny. Ale ci którzy znają Junga dobrze, mogą się kłócić w sumie na każdy temat).
Jednak najważniejsze jest to, że pomysł „Vergere była Sithem” nie pochodził od filozofii Mocy. Dlatego tak spodobał się redaktorkom.
Bardzo im się podobał. (Pewnie dlatego, że nie wspomniałem o robakach).
W każdym razie, w ciągu tygodnia pomysł, by uczynić z Jacena Sitha został zaakceptowany jako główny wątek dziewięcioczęściowej serii, która stała się „Dziedzictwem Mocy”. Kilka miesięcy później (po tym jak przeprowadziłem dochodzenie i napisałem dwudziestosiedmiostronicowe „Vergere Compendium”, o którym wspominał Pablo Hidalgo w „Reader’s Companion”), mieliśmy pierwsze spotkanie twarzą w twarz w Big Rock Ranch, i zaczęliśmy – pisarze, redaktorzy i wielu innych ludzi – rozwijać wątki fabularne serii.
Więc tak powstało „Dziedzictwo Mocy”. Nie jestem pewien jak to dokładnie było z kolejną dziewięcio-książkową serią – „Przeznaczeniem Jedi”. Dostałem zwyczajnie e-mail, w którym pisano, że Del Rey i Lucas Licensing chcą kolejnej dziewięcioczęściowej serii, w której tym razem punktem wyjścia była odyseja Luke’a i Bena. Chcieli żebym napisał trzy książki, zupełnie tak jak przy „Dziedzictwie Mocy”. Aaron Allston już był zaangażowany, a Christie Golden została trzecią pisarką.
W tym miejscu ważne jest, by zrozumieć coś o pisarzach. Zazwyczaj pracujemy sami, w ciemnych gabinetach, a kiedy wyruszamy po zimną wodę, tam zazwyczaj nie ma z kim pogadać. Więc kiedy redaktor zbiera nas i proponuje nam darmową wycieczkę do Kalifornii, oraz możliwość pogadania z kilkoma innymi pisarzami, zakładam czystą koszulę i łapię transport na lotnisko.
Więc kiedy już się znalazłem w hotelu w San Francisco, z moimi przyjaciółmi autorami – Aaronem Allstonem i Christie Golden, nie było śladu redaktorów. Zebraliśmy się w pubie – jak autorzy robią to często, gdy dorośli nie patrzą – i rozmawialiśmy o tym co nowego jesteśmy w stanie wnieść do serii. Aaron tylko się uśmiechnął z błyskiem w oku, rozejrzał i zaproponował by przedyskutować to w spokojniejszym miejscu.
Po tym jak wymieniliśmy ze sobą kilka uwag przy drinkach, mieliśmy jedną z najbardziej produktywnych burzy mózgów w jakiej uczestniczyłem. Ale do dziś pozostaję przekonany, że Aaron miał pomysł na całą serię zanim w ogóle wsiadł do samolotu – zwłaszcza tajemniczy byt Mocy, który potem stał się Abeloth. W każdym razie, jego pomysły były genialne, i gdy spotkaliśmy się z redaktorkami rankiem następnego dnia, łatwo było nam sprzedać koncept Aarona jako fundament tego, czym się stało „Przeznaczenie Jedi”. Najważniejsze co dodaliśmy następnego dnia to był wspaniały pomysł Christie, by pierwszą młodzieńczą miłość Bena uczynić nastoletnią Sithankę.
Tak właśnie narodziło się „Przeznaczenie Jedi”.
To nas prowadzi wprost do dnia dzisiejszego, ponieważ następnym moim projektem był ten najnowszy „Star Wars: Crucible”. I przyznaję, że ten mnie przeraził.
Może nie od razu. Gdy przeczytałem e-mail opisujący czego chcą moje redaktorki – czegoś w stylu „ostatniej wyprawy/przekazania pałeczki” – w pierwszej chwili schlebiło mi to. To miała być bez wątpienia bardzo ważna książka dla Expanded Universe, ale też trudna do napisania. Uznałem to za komplement, że mnie o to poproszono.
Potem zacząłem układać całość. „Ostatnia wyprawa” Wielkiej Trójki? Nikt z redaktorów nie chciał uśmiercić żadnej z tych głównych postaci – zresztą ja też nie. Już mnie i tak wyznaczono, by opisać śmierci zarówno Anakina, jak i Jacena Solo, co dało mi reputację „mordercy do wynającia na EU”. Więc dołożenie kolejnej osoby do listy jedynie by to potwierdziło. Ja tego nie chciałem. Na szczęście nikt o to nie prosił.
Ale historia wciąż potrzebowała kręgosłupa. Ponieważ wiedzieliśmy dokąd zmierza EU, podczas naszej sesji burzy mózgów, wiedzieliśmy, że książka ta musi być mniej lub bardziej permanentna. „Mniej lub bardziej” zawsze jest jakieś rozmyte. Ale było jasne, że cokolwiek stanie się w tej książce, nie będzie mogło łatwo się odstać.
- Spraw, by to była duża odprawa – mówiły moje redaktorki.
Więc pomyślałem o czym wielkim. Skutkiem tego myślenia, starałem się jak najlepiej, był pomysł który nazwałem „mityczną fasadą”.
Moje redaktorki zasugerowały jednak coś mniej „fasadowego”. No i z pewnością nie tak szalonego. By przyciągnąć nowych czytelników opowieść musi uderzać w znane tony dla fanów trzech pierwszych filmów, znane, ale jednocześnie nowe – w końcu to ostatnia przygoda dziejąca się czterdzieści lat po „Powrocie Jedi”. Po kilku kolejnych próbach, w końcu uzyskaliśmy koncept uznany za „wystarczająco blisko”.
Dotychczas widziałem, że to ja straszę je, więc zabrałem opowieść i uciekłem. „Crucible” to dokładnie ten typ książki, który chciałem pisać, szybkie tempo, trochę hulanki, wypełniona akcją, spektakularna. Ale jednocześnie powołuje się na objawienia i introspekcję ciągnącą nas do punktu kulminacyjnego, a finał jest tak zaprojektowany by był zarówno ciosem fizycznym jak i duchowym.
Gdy kończyłem pierwszą wersję, zacząłem się martwić, że zabrnąłem z elementami duchowymi za daleko. Moja klatka zaczęła się zacieśniać, kiszki skręcać, więc zacząłem się wycofywać.
Na szczęście zawsze mogłem liczyć na niesamowitych redaktorów prowadzących moje książki „Star Wars”. Ekipa w Lucas Licensing zmieniła się trochę w ciągu kilku ostatnich lat, ale nadal pozostaje niesamowita, tak jak wcześniej. Po przeczytaniu pierwszej wersji, Shelly (w Del Rey) łagodnie nalegała, bym porzucił niektóre nudne sceny, oraz kazała mi wyciąć trochę makabrycznych rzeczy (sabacc w którym stawkami są ciała, szybko wymyka się spod kontroli). Tymczasem Jennifer (w Lucasfilm) kierowała mnie w kierunku granic streszczenia, zauważając gdzie należy zwiększyć emocjonalne natężenie, a gdzie wyostrzyć opisy, wskazywała też gdzie byłem zbyt ostrożny, zachęcała bym był bardziej wyrazisty. Shelly i Jennifer to niezwykły zespół i jestem bardzo wdzięczny za ich wkład.
A teraz, jestem tu gdzie zaczynałem, zdumiony, że miałem możliwość napisać o ostatniej przygodzie Wielkiej Trójki, która może być ich ostatnim wspólnym „hura”. Uwielbiam pisać te postaci, - jak zawsze – i jest to dla mnie wielki zaszczyt, że mogę ciągnąć dalej ich historię. Mam nadzieję, że fani „Gwiezdnych Wojen” będą mieć tyle zabawy czytając „Crucible” ile ja miałem pisząc to.


KOMENTARZE (4)

Celebration Europe II: Garść informacji o Epizodzie VII

2013-07-27 22:38:05

Drugi dzień Star Wars Celebration Europe II potencjalnie był dniem, w którym mogliśmy się najwięcej dowiedzieć o Epizodzie VII. Wszystko to z uwagi na zaplanowane spotkanie z Kathleen Kennedy, obecną prezes Lucasfilmu. Kathlyn, jak się okazało, nie chciała jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów, nie oznacza to jednak, że nie dowiedzieliśmy się niczego.



Informacją, która najszybciej chyba obiegła internet, była wiadomość, o której już pisaliśmy – John Williams podjął się stworzenia muzyki nie tylko do siódmej części Gwiezdnych Wojen, ale i dwóch kolejnych.

Kathleen, zanim jeszcze to ogłosiła, poopowiadała trochę o pracach nad Epizodem VII, czy raczej Ep7. Tak go bowiem roboczo nazywają, nie posiada jeszcze tytułu. Połowę każdego tygodnia spędza w Lucasfilmie na spotkaniach, na których starają się wypracować szczegóły dotyczące produkcji filmu, drugą połowę poświęca pracom z Abramsem w związku z rozwojem scenariusza. Duży nacisk chcą położyć na scenariusz i postacie, tak aby opowiadał on historię która zarówno zainspiruje, jak i będzie zabawna. Dopiero wokół tej historii budować będą efekty, które zadowolą widzów.

Samo tworzenie efektów specjalnych będzie przypominało to, co widzieliśmy w poprzednich filmach. Zdjęcia wykonywane będą w rzeczywistych lokacjach, które wciąż są wybierane, ale te podobno mają być fajne. I dopiero do nich dorabiane będą efekty. Do tworzenia filmu wykorzystane zostaną również makiety, modele i rzeczywiste roboty oraz rekwizyty i dekoracje. Wszystko po to, aby efekty w filmie wydawały się jak najbardziej naturalne. Podobnie jak trwają dyskusję na temat scenariusza, tak też trwają dyskusję na temat proporcji CGI i klasycznych efektów.

Wspomniane powyżej spotkania w Lucasfilmie są też mocno różne od tych, które były przy okazji produkcji poprzednich filmów. Ludzie zajmujący się w firmie różnymi projektami tworzą jeden duży zespół, który ma się uzupełniać i wymieniać informacjami czy pomysłami. Wszystko po to, aby tworzone projekty uzupełniały się, tak jak to było w przypadku poprzednich dużych multimedialnych projektów (Shadows of the Empire, The Force Unleashed). Z informacji uzyskanych ze spotkania z Lelandem Chee i Pablo Hidalgo wynika, że zostali oni wciągnięci do tego zespołu i we dwójkę odpowiadają za zgodność produkcji z kanonem Star Wars. Wspominali, że o ile w przeszłości gdy się z nimi konsultowano i mówili, że czegoś nie powinno się robić to zazwyczaj byli zbywani, o tyle obecnie nowy zespół chce z nimi współpracować i uważnie słucha tego co mają do powiedzenia w sprawie kanonu.

W podobnym tonie wypowiedzieli się także Doug Chiang i Iain McCaig. Okazuje się, że prace nad Ep7 są konsultowane z innymi artystami. Obecnie artyści w Lucasfilm, choć pracują nad różnymi projektami, pracują wspólnie, stąd dokładnie wiedzą, co robi choćby Killian Plunkett dla „Rebels”. Przy konceptach używają wszystkiego, czego się da, szkiców Ralpha McQuarriego, ale także zdarza im się sięgnąć po to, co stworzyli inni artyści dla potrzeb EU. Podstawa to jednak ewolucja. Wychodzą z założenia, że punktem odniesienia musi być klasyczna trylogia, a oni idą o krok dalej, więc projekty będą nawiązywać do poprzednich, ale będą inne. W prequelach przyjęto styl art nouveau, by pokazać galaktykę kilkadziesiąt lat wcześniej. Na razie nie ma jeszcze stylu sequeli, są jedynie koncepcję. Podstawą jest jednak reinterpretacja ludzkiej historii, tam szukają największych inspiracji. Raczej tego nie potwierdzili, jedynie zasugerowali, że w historii ludzkości zdarzyły się etapy regresu (choćby po upadku Cesarstwa Rzymskiego), gdzie cześć osiągnięć zanikła, więc niekoniecznie należy się spodziewać nowocześniejszego uniwersum. McCaig nie raz przyznawał, że lubi dodawać kobiety do Gwiezdnych Wojen, ale zapytany o to czy chciałby narysować kobietę z mieczem świetlnym do nowych filmów, zrobił głupią minę i nie chciał odpowiedzieć. Potem porozmawiano chwilę o sposobie pracy z J.J.Abramsem. Obaj artyści współpracowali wcześniej z Lucasem, ale najdobitniej określił to McCaig. Stwierdził on, że praca z Georgem jest jak praca z dinozaurem, który żyje po swojemu, jest silny, kształtuje swój świat. Abrams jest archeologiem, który jest zafascynowany dinozaurami, ale jedynie może zgadywać, jak one się zachowywały. Zresztą Abrams ostatecznie ma też odpowiadać za powiązania z EU. Plan jest taki, by na bazie klasycznej trylogii (stąd konsultacje z Lawrencem Kasdanem), stworzyć coś nowego, a dopiero potem osadzić to w EU.
KOMENTARZE (38)

Celebration Europe II: Panel „Rebels”

2013-07-27 22:27:50



Czego by nie mówić o Davie Filonim, to jego panele póki co należą do tych najkonkretniejszych. Pełny zapis tego, co się działo na tym panelu, który prowadził Warwick Davis, znajdzie się w naszej relacji, tym razem zajmiemy się tylko suchymi informacjami na temat serialu.

Na początek twórcy. Jest trzech producentów wykonawczych – Dave Filoni, Simon Kinberg (konsultant przy epizodzie VII oraz twórca spin-offa) oraz Greg Weisman. Natomiast częścią artystyczną zajmują się Killian Plunkett oraz Joel Aron, współtwórcy „Wojen klonów”. Wszyscy zaprezentowali się w krótkim filmiku, ale jedynie Kinberg mówił tam trochę dłużej. Wspominał o odpowiedzialności jaką jest saga, a także o tym, że serial będą weryfikować dzieci (sam ma 4-5 letnie, więc po części pisze pod nich).

Pomysł na „Rebels” jest wspólnym dziełem, wynikającym z dyskusji w Lucasfilm, brakuje jednego ojca. Uznano, że chcą zobaczyć, co się działo przed „Nową nadzieją”.

„Rebels” będzie miał swój własny niepowtarzalny wizualny styl. To nie będzie kopia „Wojen klonów”. Na razie styl jest definiowany, chcą, by przypominał ilustrację Ralpha McQuarriego, którymi się inspirują. Ralph na ilustracjach nie dbał o proporcje, przerysowywał pewne fragmenty, unikał malowania fotorealistycznego. Tego będą się trzymać. Zresztą o ile „Wojny klonów” inspirowały się Ralphem, tu zamierzają wykorzystywać jego projekty. Nie tylko te niewykorzystane, ale również te wykorzystane. Bardzo często jest tak, że projekt choćby niszczyciela, trochę się różni od modelu, który stworzono na potrzeby trylogii. Ponieważ akcja będzie się dziać przed „Nową nadzieją”, to wykorzystają projekty Ralpha, by pokazać ewolucję. To będą ciut wcześniejsze wersje. To samo będzie choćby z TIE Fighterami. Ralph rysował je z mniejszymi skrzydłami niż wyszły ostatecznie, więc prawdopodobnie takie będą w „Rebels”.

Kathleen Kennedy otworzyła im archiwa Lucasfilmu, mogli więc pracować oglądając oryginalne dzieła Ralpha, nie reprodukcje. To ważne, ze względu na kolory. Zresztą na razie prace wstępne już trwają, zrobiono już choćby specjalny filtr i cyfrowy pędzel, który ma sprawić, by to co wygenerują wyglądało bardziej na ilustrację w stylu McQuarriego. W „Wojnach klonów” bardzo rozwinęli się graficznie, więc tym razem pewnie będzie podobnie.

Swoją drogą, teraz Lucasfilm nie jest sam, kontaktują się trochę z innymi studiami Disneya (Pixarem i Disney Animations). Raczej chodzi o wymianę technologii, bo zaraz po tym Dave wspomniał, że opracowują całkowicie nowy system animacji twarzy.

Na razie są na etapie tworzenia projektów i zastanawiania się w którym kierunku pójść. Ustalają estetytkę i szczegóły, używają Mayi do tworzenia wstępnych modeli, z których kilka pokazano.

Zobaczymy choćby nowego astromecha R1-D1 oraz nowego droida protokolarnego, oba bazują oczywiście na wcześniejszych szkicach McQuarriego. O imperialnych niszczycielach i TIE Fighterach już wspominaliśmy. Stworzono model szturmowca wg proporcji McQuarriego. Będzie też nowy okręt Rebeliantów zwany „Ghost”, którego wnętrze inspirowano bombowcem B-17.

Ciekawym zabiegiem mają być zdjęcia do filmu. Dave przyznał, że się nie zna na kręceniu filmów aktorskich, ale przekopują archiwa, sprawdzają jakich soczewek używano w klasycznej trylogii do poszczególnych ujęć i chcą to wykorzystać. Chcą, by „Rebels” także pod tym względem przypominało oryginalne filmy. Dodatkowo będą bazować na szkicach Ralpha, także tych pokazujących ruch.

Dave wspomniał również, że wielkie wrażenie wywarły na nim prace Hayao Miyazakiego i również nimi inspiruje się podczas tworzenia Rebels (ale i nie tylko Rebels, wpływ Miyazakiego widoczny był już w Wojnach Klonów).

Na razie nie mają planów na ilość odcinków. Chcą skończyć w terminie, a będą kręcić ile się da. Odcinki będą też pokazywane chronologicznie, nie ma Lucasa, który lubi się cofać.

Podczas sesji pytań i odpowiedzi Dave przyznał, że główne postaci to będą nowi bohaterowie dla nowego pokolenia, ale pojawią się Jek Porkins oraz Kitster. Można też liczyć na kontynuację niektórych wątków z „Wojen klonów”. Zaprezentowano też logo serialu, który ukaże się prawdopodobnie jesienią 2014. Na koniec kilka konceptów i modeli.
































KOMENTARZE (22)

Kilka słów o The Star Wars

2013-05-16 18:47:21 oficjalny blog



Tym razem J.W. Rinzler, który od niedawna jest scenarzystą komiksowym, postanowił podzielić się swoimi uwagami na temat swojej nowej serii, „The Star Wars”.

Większość fanów już pewnie wie, że George Lucas dał nam przyzwolenie na zaadaptowanie jego pierwszej, roboczej wersji scenariusza „The Star Wars”, napisanego jeszcze w 1974. Artysta Mike Mayhew ukończył niedawno wszystkie strony pierwszego zeszytu i zaczął pracować nad drugim, dociera się w akcji; kolorysta Rain Beredo jest w połowie pierwszego zeszytu. Ja zaś jestem w połowie adaptowania piątego zeszytu z ośmiu planowanych. Bezpiecznie mogę powiedzieć, że się przy tym dobrze bawimy. Czapki z głów przed Randy’m Stradleyem z Dark Horse’a za znalezienie Mike’a, no i Mike’owi za polecenie Raina. Co za zespół!



Myślę, że fani polubią to – zarówno ci bardziej oddani jak i tacy bardziej okazjonalni, a może także i najmłodsi – ponieważ George opowiedział wspaniałą, przystępną historię, no i ponieważ Mike i Rain robią tak niesamowitą pracę. Ja też staram się ciągnąć mój wózek, a przynajmniej mam taką nadzieję. To fascynujące rozbijać na drobne scenariusz George’a, przyglądać się temu dokładnie i interpretować, jeśli zajdzie taka potrzeba, by zapełnić nieliczne maleńkie dziury, no i przetransferować głównie wizualne i niesamowite akcenty w sekwencyjną opowieść, panel po panelu.

Lubię też proces wplatania w komiks tego, czego się dowiedziałem i do czego się dokopałem pisząc trzy książki o powstawaniu klasycznej trylogii. Choćby pierwsze rysunki McQuarrie’go przedstawiające Sithów czy Wookieech były inspiracją, podobnie jak Gwiazda Śmierci Colina Cantwella. Tam znajdziecie dużo więcej takich nawiązań. Przybliżyłem niektóre w wywiadzie dla Comic Book Resources.





A co mogę dodać nowego? Myślę, że wersje okładki dla zeszytu pierwszego powinny dobrze wyglądać. Widziałem pierwszy szkic, a Lucasfilm go zaaprobował; wszyscy uznaliśmy, że wygląda wspaniale! Drugi też widziałem. Ujawniamy też szkic Mayhewa, który przedstawia Montrossa, postać, która pojawia się w kilku wczesnych wersjach scenariusza, acz zmienia strony. W tej będzie tym dobrym.


KOMENTARZE (0)

Oskary na żywo...

2013-02-25 03:02:32

Prosto z Dolby Theatre w Hollywood, gdzie trwa właśnie 85. ceremonia wręczania Oskarów. Oto nasza relacja, na żywo. Ceremonię prowadzi Seth MacFarlane, twórca „Family Guya”, a także aktor głosowy wcielający się w Imperatora w „Robot Chicken: Star Wars” oraz „Star Wars: Detours”.

3:00 Mamy pierwszego Oskara w tym roku. Brenda Chapman otrzymała nagrodę w kategorii Najlepszy Film Animowany za „Merdię Waleczną”. Film wyprodukował Pixar/Disney.

3:05 Samuel L. Jackson na scenie wraz z Avengersami, wręczają Oskara za najlepsze zdjęcia oraz efekty specjalne. Przepadło ILM i jego byli pracownicy. Wygrało „Życie Pi”.

3:38 Na scenę wychodzi Liam Neeson i prezentuje trzy filmy nominowane w głównej kategorii. Są to „Lincoln”, „Operacja Argo” oraz „Wróg numer jeden”.

4:13 Andy Nelson dostaje Oskara za najlepszy dźwięk za film „Nędznicy”.

5:00 Akademia wspomina tych, którzy odeszli, w tym Ralpha McQuarriego.

„Lincoln” zdobył dwa Oskary, jeden zdobył Daniel Day-Lewis za najlepszego aktora. Kathleen Kennedy, Steven Spielberg (oboje wymienieni w podziękowaniach przez Day-Lewisa), oraz John Williams bez statuetek. Tytuł najlepszego filmu otrzymała „Operacja Argo”.

Temat na forum
KOMENTARZE (2)

Odeszli w ciągu roku

2012-11-02 18:55:52

2 listopada to w naszej tradycji dzień zaduszny, dzień w którym wspominamy naszych zmarłych, bliskich i trochę dalszych. Twórcy „Gwiezdnych Wojen” są niestety coraz starsi i coraz ich mniej, zwłaszcza tych, którzy pracowali przy oryginalnych filmach. W roku 2012 odeszli kolejni wielcy, którzy wywarli niezapomniany wpływ na nasze uniwersum.

Bob Anderson (15 września 1922 - 1 stycznia 2012), choreograf szermierki w oryginalnej trylogii i kaskader.



Ian Abercrombie (11 września 1934 - 26 stycznia 2012), aktor podkładający głos Palpatine'owi w „Wojnach klonów”.



Ralph McQuarrie (13 czerwca 1929 - 3 marca 2012), twórca szkiców koncepcyjnych i projektant pojazdów i lokacji w oryginalnej trylogii.



Kay Freeborn (1921 - 2012), charakteryzatorka, żona Stuarta Freeborna, twórcy kukiełki Yody. Razem z mężem pracowali na planie klasycznej trylogii.



Jarosław Kotarski (25 kwietnia 1961 - 3 lutego 2012), tłumacz powieści dla wydawnictwa Amber. Związany z sagą jeszcze w latach 90.




KOMENTARZE (15)

Jonathan W. Rinzler o zawartości Ralpha w Ralphie

2012-10-18 17:29:17



Kolejny wpis Jonathana Rinzlera na blogu oficjalnym dotyczy Ralpha McQuarriego, a dokładniej jednego problemu - jak rozróżnić, które prace Ralpha są rzeczywiście jego obrazami koncepcyjnymi, a które tylko licencjonowaną grafiką. Zatem tym razem Rinzler musiał rozpoznać ile jest Ralpha w Ralphie.

Obraz koncepcyjny Ralpha McQuarriego czy licencjonowana ilustracja?

Wydawać by się mogło, że wystarczy popatrzeć na inspirujące kompozycje, wyrafinowaną paletę barw, dynamiczne pozy postaci czy oryginalne pomysły, ale podczas prac nad „Making of Return of the Jedi” Rinzler natknąłem się na jeszcze jedną rzecz - ilustracje produkcyjne, które mogły bazować zarówno na istniejących projektach, jak i być samodzielnymi pomysłami. I tu pojawił się problem, jak je sklasyfikować, jako dzieła autorskie, czy raczej odtwórcze, skoro były razem chowane w archiwach.

Nie było wcale łatwo, ponieważ od czasu „Imperium kontratakuje” Ralph robił
1. szkice koncepcyjne, ale uwzględniał ważne wskazówki i polecenia George’a Lucasa, które zostały zawarte w różnych wersjach scenariusza. Dotyczy to także „Powrotu Jedi”.
2. licencjonowane obrazy, które miały stanowić uzupełnienie konceptów, oparte na fragmentach filmu. Prowadzi to do pewnej zmyłki, na którą nabiera się wielu fanów. Myślą oni, że to reżyser Irvin Kershner i scenograf Norman Reynolds skopiowali właściwie jeden do jeden pomysł Ralpha McQuarriego, natomiast naprawdę jest dokładnie na odwrót. Jeżeli malunek i fragment w filmie bywają identyczne, to dlatego, że McQuarrie właśnie odtworzył to, co zobaczył na zdjęciach. Czasem było jeszcze tak, że Ralph rozwijał i upiększał fragmenty filmu właśnie w formie malunku, ba czasem nawet wykorzystywał istniejące i zaakceptowane projekty, by tworzyć kolejne wspaniałe ilustracje.

Niektórzy fani zapominają, że Joe Johnston (i pewnym stopniu również Nilo Rodis-Jamero w „Imperium” i „Powrocie”), którzy zaprojektowali praktycznie wszystkie pojazdy znane z prac Ralpha McQuarriego, w tym X-Winga, Sokoła Millennium, TIE Fightera czy AT-AT. Owszem znajdzie się kilka wyjątków, jak barka żaglowa Jabby, która wyszła spod ręki Ralpha, reszta jednak nie jest jego projektem. Ralph bazując na tych projektach potrafił dodać im ducha, przetworzyć je jeszcze bardziej, czasem na potrzeby ilustracji koncepcyjnych, a czasem właśnie licencjonowanych prac.

Pomimo tego, że wszystkie jego prace są znakomite, ja nie chcę w książce mieszać tych prac stworzonych po fakcie, z tymi, które faktycznie przedstawiają zupełni nowe pomysły. Niestety różne źródła okazały się zawodne. Niektóre mówiły, że Ralph ukończył tylko sześć obrazów produkcyjnych na potrzeby „Powrotu Jedi”. Zresztą sam McQuarrie nie potrafił określić dokładnie, raz wspominał sześć, raz osiem, a raz dwanaście. Na dodatek sam nie zawsze pamiętał, które prace były jego koncepcjami, a które powstały trochę później. Choćby jego obraz przedstawiający Pałac Jabby. Żeby było jeszcze trudniej, część oryginalnych konceptów trafiała potem w wersji lekko przetworzonej do licencjonowanych książek, uniemożliwiając właściwie rozpoznanie, kiedy powstał oryginał. No i żadne z tych dzieł nie mają opisanych dat. (W przypadku „Nowej nadziei” i „Imperium” Ralph udostępnił mi swój kalendarz z tamtych lat, gdzie zapisywał nad czym i kiedy pracował. Niestety w przypadku „Powrotu Jedi” coś takiego nie istniało).

Pewnego dnia nastąpił przełom, gdy przeszukując archiwa Lucasfilmu znalazłem teczkę na której znajdował się napis „sześć obrazów produkcyjnych”. Tam znalazły się przede wszystkim rysunki Had Abbadon (czyli stolica Imperium, nim stała się nią Coruscant), którą ujął Lucas we wcześniejszych wersjach scenariusza. W tym wypadku mogłem być pewien, że to oryginalne pomysły Ralpha. Było jednak jeszcze siódmy rysunek, podobny w tematyce, ale nie sposób potwierdzić czy to też koncept, choć tak sugerował archiwista Arran Harvey.

Jednak było jeszcze cały szereg, około 20 malowideł, które trudno zakwalifikować. Badania wykazały, że to „oryginały”. W jednym z wywiadów McQuarrie wspominał, że namalował dwie barki nad jamą Sarlacca. W innym wspominał o jakimś przelatywaniu, choć nie podał konkretów, by przypadkiem nie zdradzić szczegółów filmu. Patrząc na te prace, chyba rozumiem już o co mu chodziło.

Wreszcie miesiąc później przeglądając Archiwum Zdjęć, gdzie szukałem fotografii. Trafiłem na skoroszyt „biblię” ILM z 1982. Tam znajdowały się wszystkie kluczowe szkice każdego pojazdu i stwora. Tam znalazłem też dziewięć kolejnych prac McQuarriego, które mogłem już śmiało określić jako koncepty, a nie prace licencjonowane. Wreszcie namacalny dowód. I wielka ulga, bo bardzo nie chciałem się pomylić w swoich rozpoznaniach (co niestety zdarzyło mi się to już wcześniej).

A zatem, drodzy czytelnicy, to jest jeden z ekscytujących (a także, nie uwierzycie, „interesujący”) aspektów pracy nad tego typy książkami.


KOMENTARZE (2)

Książkowy wrzesień w USA

2012-09-30 15:18:25

Wrzesień 2012 w Stanach nie przyniósł nam żadnej nowej dużej powieści, czy głośnego albumu Del Rey, jednak to nie znaczy, że nic się nie działo na książkowym rynku. Nawet w Del Rey. Po pierwsze, ukazał się przedruk w miękkiej okładce wydanej także i u nas powieści The Old Republic: Revan Drew Karpyshyna. Na okładce zmieniono tylko podpisy informujące o sukcesach Drew, reszta pozostała bez zmian. Wersja w TPB kosztuje 7,99 USD.

Wydawnictwa od Gwiezdnych Wojen na szczęście nie kończą się tylko na Del Reyu. Wydawnictwo Abrams Books przygotowało nam trzeci tom serii Star Wars Art. Pierwszy Star Wars Art: Visions ukazał się prawie dwa lata temu, drugi Star Wars Art: Comics prawie rok temu. „Star Wars Art: Illustration” miał podtrzymać tradycję i ukazać się w październiku, ale tym razem wydawnictwo trochę się pośpieszyło, więc album dostępny jest już na rynku od kilku dni. Trzecia książka zawiera 120 kolorowych ilustracji na 176 stronach. Niektóre z nich zajmują więcej niż jedną stronę. Słowo wstępne napisał Howard Roffman, a wstęp Steven Heller. Album zawiera wiele znanych prac, które służyły często jako ilustracje promocyjne. Część z nich wykorzystano, części nawet nie publikowano. Niektóre z prac zostały wybrane przez George’a Lucasa. Wśród artystów znajdują się: Mark Chiarello, Dave Dorman, Hugh Fleming, Tim i Greg Hildebrandt, Ralph McQuarrie, Jon J. Muth, Tsuneo Sanda, Drew Struzan, Jerry Vanderstelt, Christian Waggoner i inni. Album ten kosztuje 40 USD (choć na Amazonie jest bardzo duża promocja – ok. 22 USD).


Za to Outskirts Press trochę się opóźniło. Zapowiadana na sierpień „Trivia From a Galaxy Far, Far Away: Star Wars: Orginal Trilogy Edition” pojawiła się na samym początku września. Autorem tej pozycji jest Chris „Hothiceplanet” Smith, który rozpoczął zapisywanie pytań o sadze już w wieku 7 lat, gdy po raz pierwszy zobaczył film. Po trzydziestu pięciu latach zebrał to wszystko i wydał w jednej książce. Obecnie pracuje nad sequelem dotyczącym Wojen klonów i prequeli. Ta książka ma 184 strony i czarno-białe ilustracje, a przede wszystkim zawiera 1138 pytań dotyczących trylogii, które nie wymagają dogłębnej wiedzy tajników uniwersum. Pytania mają za zadanie dać frajdę tak fanom, jak i sympatykom oraz ich rodzinom. Książka ta kosztuje 25,99 USD (choć znów na Amazonie cena jest o ok. 10 USD niższa).
KOMENTARZE (13)

Celebration VI: The Art of Ralph McQuarrie

2012-08-16 18:24:00

Celebration VI powoli nadciąga. Jedną z atrakcji będzie wystawa „The Art of Ralph McQuarrie”. Niestety Ralph McQuarrie zmarł w wieku 83 lat wiosną tego roku, lecz pamięć o nim będzie trwać jeszcze długo.

Same wystawy przedstawiające jego dzieła, w jakiejś formie, organizowano na siedmiu poprzednich Celebration, choć w różnej formie. Dotychczas największym przedsięwzięciem była wystawa ponad stu rysunków, malunków i konceptów Ralpha, którą prezentowano dwa lata temu w Orlando. Pracę nad obecną wystawą rozpoczęto praktycznie zaraz po skończeniu Celebration V, tak by jeszcze bardziej zaskoczyć odwiedzających. Jedną z tradycji tych pokazów, była książka, w której każdy mógł coś napisać dla Ralpha. Leżała sobie z boku i czekała na fanów, a potem zawsze trafiała w ręce Ralpha. W tym roku jednak niestety już nie trafi. Ta książka to jeden z wielu elementów tradycji, który wymagał przygotowania.





W sali wystawowej będzie można też kupić reprodukcje prac Ralpha, w tym takie, których dawno nie oferowano.

I choć Ralpha zabrakło i zabraknie na konwencie, jego duch będzie się unosił pośród wszystkich, także na przygotowanych specjalnie na jego cześć panelach. Jednym z nich będzie prezentacja filmu, nad którym ekipa od wystawy pracowała przez ostatnie miesiące. To wywiady z wieloma osobami, które znały McQuarriego i współpracowały z nim. Wywiady te ukażą go nie tylko jako wielkiego wizjonera i artystę, ale też człowieka, jakim naprawdę był. Będzie też dyskusja, którą poprowadzą Jon Berg oraz Dave Filoni.



By jeszcze bardziej uczcić pamięć Ralpha, trzech artystów przygotowało specjalne dzieła na jego cześć. Oczywiście będzie można je nabyć, a zysk zostanie przekazany wdowie po Ralphie, Joan.

Mark Raats użył portretu Ralpha i jego prac, by stworzyć fantastyczny plakat.



Tsuneo Sanda stworzył portret łączący Ralpha z jego dziełami.



Brian Rood natomiast przedstawił swoją wizję Ralpha siedzącego nad biurkiem. Fotografia nie przedstawia skończonego dzieła.



Każda z reprodukcji tych wspaniałych portretów kosztuje 50 USD i jest limitowana do 250 sztuk.

Dodatkowo przygotowano też książkę ze wspomnieniami o Ralphie – „A Remembering Ralph McQuarrie”, będzie kosztować 20 USD i można ją nabyć na konwencie. W środku znajdziemy zarówno fotografie Ralpha, jego szkice, ale też rozmowy z osobami, które z nim pracowały. Będzie też można zakupić kilka podpisanych rzeczy, a także zakupić ostatnie autografy Ralpha. Na niektórych widnieje jego podpis skrótowy, bazujący na inicjale – „RMcQ”.




KOMENTARZE (0)

Kolejny numer pisma "Star Wars Insider" już w sklepach

2012-07-27 06:06:14

W tym tygodniu do sprzedaży trafił najnowszy numer czasopisma "Star Wars Insider". A w nim między innymi:

- Spojrzenie na 30 lat gier Star Wars

- Wywiad z Atheną Portillo, producentką "The Clone Wars" na temat sezonu 5

- Wywiad z Aaronem Allstonem na temat jego nowej powieści "X-Wing: Mercy Kill"

- Opowiadanie Karen Miller pt. "Roll of the Dice"

- Kolejne spojrzenie na prace Ralpha McQuarriego

- stałe rubryki, takie jak Bantha Tracks


KOMENTARZE (11)

Kevin J. Anderson o killikach i inne ploty

2012-06-27 22:01:15

W tym miesiącu plotek niewiele. Głównie dotyczą Insidera. W numerze #136 ma się pojawić opowiadanie nowego autora w Gwiezdnych Wojnach, poniekąd będzie to też zapowiedź jego książki. Na razie jednak nei wiadomo o kogo chodzi. W numerze #134 będzie opowiadanie Christie Golden o miesiącu miodowym Jaga i Jainy, a w #135 wróci Karen Miller, tym razem z opowiadaniem powiązanym z nowymi X-Wingami.

Za to Del Rey prezentuje jak będą wyglądać plakaty promocyjne, które będą rozdawane na San Diego Comic Con, Celebration VI oraz New York Comic Con.



To oczywiście nie koniec konwentowych szaleństw i prezentów. Del Rey wyda też książeczkę (84 strony) z fragmentami ostatnio wydanych powieści oraz opowiadaniami wydanymi w Insiderze w 2011. Książeczkę będzie można dostać za darmo na ich stoisku.



Dodatkowo na tych trzech konwentach rusza promocja "Huncwotów" czy jak tam zostanie ta powieść przetłumaczona. Będzie można zebrać 7 promocyjnych zakładek, ale uwaga, by móc zebrać wszystkie, trzeba odwiedzić wszystkie trzy konwenty.



Del Rey szykuje też jakiś projekt, który ma nam w łatwy sposób pomóc przejrzeć wydane książki. Przede wszystkim ile ich jest i o czym. Czyżby szykowali zmiany na swojej stronie?

Dobra wiadomość dla fanów Dartha Bane'a. Pierwsza książka doczeka się audiobooka i to w wersji pełnej.

U nas "Zaginione Plemię Sithów" zostało w sposób tajemniczy przełożone na sierpień, tymczasem w USA już dostępna jest robocza, promocyjna kopia.



Wygląda na to, że gorący okres dopiero się zacznie, wraz z konwentami.

Zaskakujące, ale Kevin J. Anderson ma jeszcze cośdo powiedzenia o Gwiezdnych Wojnach. A raczej do przypomnienia o sobie. Czyżby chciał wrócić?



Dla wielu fanów ojcem Killików jest niewątpliwie Troy Denning, który wykorzystał ich w trylogii „Mrocznego Gniazda”. Ale to nie on jest ich ojcem, a Kevin J. Anderson. Sam Anderson wspomina:

- Stworzyłem Killików na potrzeby„Ilustrowanego Wszechświata Gwiezdnych Wojen”, który przygotowałem z Ralphem McQuarriem. Ralph namalował coś co wyglądało jak niesamowite, opuszczone, owadzie miasto, a mnie ten pomysł się spodobał. Zobaczcie sobie te obrazy, jak znajdziecie tę książkę. Polubiłem ten pomysł na tyle, że stworzyłem cośpodobnego pisząc Siedem Słońc, tylko nazwę zmieniłem na Klikiss.

Ale w tym samym czasie Troy Denning zobaczył opisy w „Ilustrowanym Wszechświecie”i poszedł w swoim własnym kierunku dla potrzeb „Wojny rojów”. Rozmawiałem z nim później i powiedział mi, że zaczął czytać „Hidden Empire” (pierwszy tom sagi Siedmiu Słońc), gdy pisał swoją trylogię, ale gdy tylko doszedł do Klikissów, odłożył książkę na bok i nie wrócił do niej, aż nie skończył swojego projektu.


KOMENTARZE (0)

Kolejny numer pisma "Star Wars Insider" już w sklepach za granicą

2012-06-22 17:15:02

12. czerwca w sklepach za granicą ukazał się kolejny, 134. już, numer czasopisma "Star Wars Insider". Znajdziemy w nim m. in.

- Głosowanie na nagrody pisma, o których szerzej pisaliśmy w tym newsie

- Wywiady z Tomem Anglebergerem, Dave'em Filonim i Nilo Rodisem-Jamero

- Wspomnienie o Ralphie McQuarrie

- Naukę języka Sithów

- Opowiadanie Christie Golden zatytułowane "Getaway" o Jainie Solo i Jagu Felu

- Spojrzenie na nadchodzące książki i komiksy

- i stałe rubryki

Czasopismo ukazało się jak zwykle z trzema wariantami okładek.


KOMENTARZE (6)

Wspominając Ralpha McQuarriego

2012-03-15 00:04:26 RI za blogiem oficjalnej

Mija drugi tydzień odkąd zmarł Ralph McQuarrie, concept designer, ilustrator i projektant, pierwszy współpracownik George'a Lucasa przy tworzeniu „Gwiezdnych wojen”, niezastąpiony przy tworzeniu sagi Star Wars, oraz wielu innych produkcji z Hollywood. Na oficjalnym blogu zebrano kilka wspomnień z Internetu, które napisali o nim różni sławni ludzie, aktorzy, reżyserzy, producenci, scenarzyści i artyści:

George Lucas
Jestem głęboko zasmucony odejściem tak wizjonerskiego artysty i tak skromnego człowieka. Ralph McQuarrie był pierwszą osobą, którą zatrudniłem, żeby pomógł mi stworzyć Gwiezdne Wojny. Jego wyraźny wpływ, pod postacią niesamowitych rysunków produkcyjnych, poprowadził i zainspirował całą obsadę i ekipę oryginalnej trylogii Star Wars. Kiedy słowa nie mogły pokazać moich pomysłów, zawsze mogłem pokazać na jedną z cudownych ilustracji Ralpha i powiedzieć „Zróbcie to w ten sposób”.

Poza filmami, jego prace zainspirowały przynajmniej dwie generacje młodych artystów, którzy nauczyli się od Ralpha jak projektuje się filmy. Również oni, podobnie jak ja, zachwycali się jego uważnym okiem i twórczą wyobraźnią, które zawsze różne pomysły realizowały w sposób idealny. Na wiele sposobów, był pokoleniowym ojcem rewolucji sztuki konceptowej, która narodziła się z jego twórczości, i która porwała wyobraźnię tysięcy i pociągnęła ich w stronę branży filmowej. W ten sposób wszyscy będziemy korzystać z jego dorobku artystycznego w dalszych pokoleniach. Ponadto zawszę będę pamiętał go jako miłego, cierpliwego i niezwykle utalentowanego przyjaciela i współpracownika.



Rick McCallum, producent prequeli:
Ralph był jedną z pierwszych osób, do której się zwróciłem, gdy zacząłem przygotowania do Mrocznego widma. Gdy Ralph przyjechał z wizytą na Ranczo, powiedział mi, że nie czuje się na sile, by zmierzyć się z tym obrazem, ale miałem przeczucie, że przekonam go do zmiany zdania. George’a i ja chcieliśmy pracować w taki sposób, by mu umożliwić bycie siłą kreującą nową trylogię. Miał kilka dni, gdy spoglądał na wszystko, w końcu gdy powiedział mi, że nie podejmie się tego zadania, ze względów zdrowotnych, zabraliśmy go do sali konferencyjnej. Pokazałem mu szkice kilku młodych artystów ze szkół i z firm od efektów specjalnych z całego świata. Mieliśmy przynajmniej 35 poważnie utalentowanych artystów. Chodził przez trzy godziny po sali, w całkowitej ciszy, przyglądał się pracą, a potem wybrał prace Erica Tiemensa, Ryana Churcha i Douga Chainga, usiadł i spoglądał na nie przez kolejną godzinę, potem nagle wskazał na pracę Douga Chainga i z uśmiechem rzekł: „Tak, to ten!”. I tak zatrudniliśmy Douga jako głównego artystę koncepcyjnego w Mrocznym widmie. A w epizodach II i III, Ryan i Eric zajęli jego miejsce.

Ralph był źródłem niekończącej się inspiracji. Zawsze mieliśmy jakąś jego pracę wiszącą gdzieś w departamencie artystów czy w biurach w Londynie, Sydney i na ranczu Skywalkera. Nie mogę sobie przypomnieć momentu, w którym ktoś by się im nie przyglądał, nie studiował ich.

Był miły i skromny, wytrawny dżentelmen z unikalnym i przepięknym spojrzeniem na nasz świat i to co jest poza nim. Będzie nam go brakowało, ale nasze serca nigdy o nim nie zapomną.

Dave Filoni, reżyser:
Ralph ustanowił standardy projektowania dla kina. Całe pokolenie artystów inspirowało się jego pracą. Chcieliśmy być Ralphem. Chcieliśmy tę robotę, tworzenie okrętów, szturmowców, Jedi i Sithów.
Każdego dnia przy Wojnach Klonów aspirujemy by być Ralphem, by uchwycić tę magię, którą nam dał, gdy byliśmy dziećmi. Jednym z najbardziej pamiętnych dni w Lucasfilm Animation było gdy Ralph nas odwiedził i pokazywaliśmy mu nasze odcinki. Chcieliśmy pokazać Ralphowi, że jego dzieła, jego wizje wciąż żyją i mają się dobrze w naszym serialu, że z respektem studiujemy jego pracę, by nasze uniwersum Gwiezdnych Wojen przypominało jego.
Wciąż używamy projektów Ralpha jako inspiracji, wiele z nich nigdy wcześniej nie pojawiło się na ekranie. Hełm Rakko Hardeena to jeden z wczesnych projektów hełmu Boby Fetta. I znalazłoby się mnóstwo podobnych przykładów w każdym odcinku.
Moja żona zapytała co Ralph dla mnie znaczył i myślę, że mogę to ująć w sposób podobny jak wielu moich przyjaciół artystów. Bez Ralpha McQuarriego nie robiłbym tego, co robię dziś. Nawet bym tego nie rozważał. Nie byłbym choć w połowie artystą jakim jestem, bez jego wpływu na moje dzieciństwo. Dziękuję ci Ralph za wszystko. Będzie cię brakowało, ale będziesz żył w odległej galaktyce.



Simon Pegg, aktor:
Dla świata poza odległa galaktyką, Ralph McQuarrie był pewnie jednym z nieznanych bohaterów uniwersum Gwiezdnych wojen, ale dla fanów był inteligentnym projektem tylu wspaniałych światów. Był wizjonerem i artystą z największą wyobraźnią. Nasz wszechświat jest uboższy bez niego.

Colin Hanks, aktor:
Smutna wiadomość. Może zabrzmi to banalnie, ale on pracą własnych rąk i własnych narzędzi - pędzli i ołówków, nie tylko wpłynął na młodego filmowca – George’a Lucasa, ale na całe pokolenie filmowców urodzone po 1977. Nie można i nie powinno się tego niedoceniać.

Mark Hoppus, basista i wokal Blink-182:
Dziękuję ci, Ralph, za stworzenie uniwersum przygody, które niezłomnie utrzymuje własną sekcję w moim mózgu, odkąd mój tata po raz pierwszy zabrał mnie na Gwiezdne Wojny, aż do dziś. Jesteś geniuszem i bohaterem. Świat jest mniej fajny bez ciebie. Niech Moc będzie z tobą.

Hal Hickel, dyrektor animacji „Rango”:
Pierwsze obrazy z Gwiezdnych Wojen jakie zobaczyłem, to malunki pre-produkcyjne Ralpha McQuarriego. Jego dzieło wyimaginowało poważną, tajemniczą, rozległą i kompletnie nową wizję wszechświata Science Fiction. Pozostało w dużej sprzeczności z głupimi, wylewnymi lub zimnymi wizjami, które przyzwyczaiłem się już oglądać. W skrócie, otworzył mój 12-letni umysł.

Matt Lanter, aktor Wojny Klonów, 90210:
Gwiezdne Wojny z pewnością nie byłby tym czym są, gdyby nie artystyczny i wizualny wpływ Ralpha McQuarriego. Jego magia i dziedzictwo będą żyły, zupełnie jak saga Star Wars i wiele innych cudownych filmów, które zostały obdarzone jego talentem. Będzie go brakować.

mc chris, raper:
Ralph McQuarrie uczynił SF taką, że czuło się jakby to była rzeczywistość w której moglibyśmy żyć. Zawsze kochałem moje albumy z Gwiezdnych Wojen, właśnie dlatego, że były wypełnione jego fenomenalnymi ilustracjami. Będzie go brakować.



Jesse Alexander, scenarzysta/producent TV:
Miałem szczęście by zobaczyć koncepty Ralpha na żywo w archiwach rancza Skywalkera. Zdumiało mnie jakie one były żywe i rozświetlone. Wyglądały jakby podświetlone diodami LEDowymi. Jakby ramy wyobraźni Ralpha zostały uwięzione w alchemiczny sposób i uwiecznione z czcią by jego uczniowie mogli ją studiować. Dla mnie, wizje Ralpha zdefiniowały jak powinno wyglądać SF.

Joe Trohman, gitarzysta Fallout Boy:
Bez wątpienia, Ralph McQuarri to najlepszy wzór jak powinniśmy dziś wizualnie podchodzić do SF. Gwiezdne Wojny same z siebie nie wyglądałyby tak oryginalnie, nie zapadałby w pamięć, a być może nawet by nie istniały, bez jego nieograniczonej wyobraźni i kreatywnego kształtowania wszystkich ważnych aspektów klasycznej trylogii. Ustanowił precedens, zmienił reguły gry i będziemy bardzo tęsknić.

Ben Templesmith, twórca komiksów, pisarz:
Prawdziwie utalentowana iskra kreatywności zgasła, a to sprawia mi smutek... ale w tym samym czasie, Ralph McQuarrie wciąż przypomina wszystkim artystą wizualizującym, że to my kształtujemy niesamowite światy i postaci, jedynie własnymi umysłami i odrobiną wyobraźni. Jego prace to swoisty testament.

Javi Grillo-Marxuach, scenarzysta i producent TV:
Kilka lat temu, miałem zaszczyt odwiedzić archiwa Lucasfilmu. Jednym z najważniejszych punktów tej wycieczki było zobaczenie oryginalnych prac Ralpha McQuarriego. Zobaczenie własnymi oczyma tych cudownych prac, to przeżycie życiowe porównywalne z zobaczeniem „Guernica” Picasso lub Mona Lisy. Obrazy McQuarriego były wizualnym fundamentem opowieści, która zawładnęła moją wyobraźnią gdy byłem w młodym wieku i sprawiła, że obrałem kurs by stać się profesjonalistą w telewizji i filmie. Trudno zmierzyć zarówno jego wpływ na kulturę popularną, jak i moją wdzięczność za jego prace.

Kyle Newman, reżyser „Fanboys”:
Ralph był najwspanialszy. Mój ulubiony artysta, proste i jasne. Gdy byłem dzieckiem, to właśnie cudowne obrazy Ralpha z Bantha Tracks pozwalały mi przetrwać te lata między kolejnymi filmami z sagi. Dzięki jego zapierającym dech malowidłom odkryłem rzemiosło poza magią ekranu. To było budowanie świata, budowanie wszechświata, sztuka zmieniająca świat, która na zawsze zmodyfikowała kierunek mojego życia. Gwiezdne Wojny sprawiły, że zakochałem się w filmach. Ale to Ralph sprawił, że pokochałem tworzenie filmów. I choć będziemy tęsknić, to na zawsze będziemy go szanować.

Adrianne Curry, supermodelka i gwiazda TV:
Sztuka Ralpha była inspirująca i dająca wielu ludziom przyjemność i kolekcjonaria. To co mogę powiedzieć, to jak bardzo ci dziękuję, a to co mogę zaoferować to moje kondolencje płynące ze szczerego serca.



Alex Pardee, artysta:
Nie miałem zielonego pojęcia, że tworzenie tych wyjątkowych filmów zaczęło się od szkiców, aż do czasu gdy moi rodzice wzięli mnie i moją siostrę by zobaczyć retrospekcję prac Ralpha na wystawie Art of Star Wars w San Francisco. Miałem wtedy 8 lat. Wcześniej domyślałem, się że Darth Vader to aktor, a rankor to jedna z prawdziwych bestii, którą tresowano i zmuszono do gry gdy rozpoczęto kręcenie. Gdy zobaczyłem wczesne propozycje McQuarriego dotyczące postaci obok kostiumów i rekwizytów, które wykorzystano w filmie, zapytałem się taty, dlaczego artysta rysował je w sposób inny niż ten, w który powinny wyglądać. Mój tata wytłumaczył mi w czym rzecz, w tym także to, że ktoś wpierw musi to sobie wyobrazić, zanim coś trafi na ekran. Potem przeszedłem się jeszcze raz przez cała galerię i ogarnęła mnie obsesja oryginalnych szkiców. Powiedziałem: „To jest to, co chcę robić. Chcę wyobrażać sobie rzeczy. Chcę wyobrażać sobie wszystko.”

Nathan Hamill, artysta:
RIP Ralph McQuarrie. Moje dzieciństwo było zabawniejsze dzięki tobie.

Liz Lee, prezenterka MTV, fanka:
Na zawszę będę wdzięczna za wkład twoich prac. Twoja obecność na Ziemi to był dar.

Harry Knowles, dziennikarz internetowy:
Gdy Ralph McQuarrie umarł, czułem jakby mój święty patron odszedł. On był tym, którego wspomnienie powodowało, że geekowie tacy jak ja eksplodowali z entuzjazmu.

Elijah Wood, aktor:
Zakłócenie Mocy, Ralph McQuarrie odszedł. Niech Moc będzie z nim.

Anthony Daniels, aktor:
Ralph McQuarrie zmarł. Bez jego inspirujących szkiców nie byłbym C-3PO. Raz mu powiedziałem: „to wszystko twoja wina”, a potem mu podziękowałem.
KOMENTARZE (2)
Loading..