TWÓJ KOKPIT
0

Holiday Special :: Newsy

NEWSY (32) TEKSTY (4)

<< POPRZEDNIA    

Tydzień animacji: Animowany segment z „Holiday Special”

2018-09-24 17:38:04



Dziś mało kto pamięta, że pierwszą animacją gwiezdno-wojenną wcale nie był żaden serial, a segment programu telewizyjnego, niesławnego „The Star Wars Holiday Special”, nadanego prawie dokładnie czterdzieści lat temu. Tam w trakcie mamy przerwę i leci dziesięciominutowy, obecnie nazwany „The Story of the Faithful Wookiee”, wcześniej określany jako „Starlog 3-2-1”. Nazwa z Wookieem jest stosunkowo niedawno ujawniona, a zarazem chyba oficjalna. Wcześniej przez lata segment ten nazywano od pierwszych słów, które w nim padają, czyli właśnie „Starlog 3-2-1”.



Historia „The Story of the Faithful Wookiee”

Za animowaną część wyemitowanego w 1978 „The Star Wars Holiday Special” odpowiada studio Nelvana. Tym razem w przeciwieństwie do aktorskiego programu, George Lucas miał minimalnie większy wpływ na animację. Nadal był zajęty „Indianą Jonesem” i „Imperium kontratakuje” więc niewiele czasu mógł poświęcać na tę produkcję. Wykorzystał to David Acomba, który pokazał Lucasowi film produkcji Nelavany – „A Cosmic Christmas”. George uznał, że jest to całkiem niezłe i znalazł czas na spotkanie się z Nelvaną. Dał im też pomysł, które Clive A. Smith i Frank Nissen zamienili na scenopisy. Lucas je zatwierdził, zaś Smith zajął się już rozwojem historii. Bezpośrednim wkładem Lucasa jest też umieszczenie nowego bohatera, którego mieliśmy zobaczyć dopiero w „Imperium kontratakuje”. To pierwsze pojawienie się Boby Fetta. Wówczas istniały już koncepty zbroi zrobione przez Joe Johnsotna oraz nagranie Bena Burtta na VHS w testowym kostiumie. Lucas bardzo chciał, by ta animacja była częścią czegoś, co niesie dalej „Gwiezdne Wojny” w oczekiwaniu na film. Ten pomysł będzie przewijać się także przez kolejne produkcje.

Jak na lata 70. animacja jest całkiem przyzwoita. Nelvana przede wszystkim spróbowała poszukać swojego stylu, nadać własną interpretację sadze. Nie zawsze udaną. Han nie przypomina Hana, zaś R2-D2 ma bardzo ciekawe umiejętności, no i jest wyjątkowo elastyczny. Styl animacji, a także niektóre modele postaci zostały wykorzystane prawie dekadę później w serialu „Star Wars: Droids” a także w mniejszym stopniu „Star Wars: Ewoks”. Jeśli chodzi o „Droids” to powiązań jest sporo więcej, niektórzy wręcz uznają ten serial za spin-off lub kontynuację tej kreskówki. Ale dziś taka kategoryzacja nie ma znaczenia. Ważne jest to, że to była pierwsza przymiarka Nelvany do „Gwiezdnych Wojen” i gdy pojawiła się druga szansa, to bazowali na tym, co już stworzyli. Zbudowali tym samym swój także wizualny kanon.



Dziedzictwo „Starlog 3-2-1”

Lucas jak to miał w zwyczaju bardzo lubił nawiązywać do innych dzieł w uniwersum. Ta kreskówka przede wszystkim miała wpływ na „Atak klonów” i Jango Fetta. Nie tylko jej fragmenty pojawiają się w dokumentach związanych z II Epizodem, ale nawet blaster Jango bardzo przypomina ten, który używał tu Boba Fett. Zresztą sposób wymowy imienia Boba z kreskówki słychać też w głosie Taun We.

Do kreskówki nawiązywał też w pewien sposób Genndy Tartakovsky w swoich „Wojnach klonów”. Choć tam trudno rozróżnić, czy to bardziej ta, czy „Droids” jest głównym źródłem inspiracji. Głównie chodzi o sposób poruszania się C-3PO i jego oczy, a także planetę Nelvaan, która wprost nawiązuje do Nelvany.

Kreskówkę można dziś obejrzeć na wydaniu sagi na Blu-ray. Jest ukryta. Na wydaniu zbiorczym BD na dysku z dodatkami do oryginalnej trylogii (8 dysk) wchodzimy w „Imperium kontratakuje” a tam „Pursued by the Imperial Fleet”, następnie wybieramy „The Collection” i „Boba Fett Prototype Costume”. Tam kreskówka jest ukryta pod przyciskiem „First Look”. Nie ładuje się od razu, trzeba poczekać.



W kreskówce głosów użyczyli – Anthony Daniels, Carrie Fisher, Harrison Ford, James Earl Jones, Mark Hamill i Don Francks jako Boba Fett.
Za dźwięki i montaż odopowiada Ben Burtt, a za animację odpowiadają Jenn de Joux i Elizabeth Savel.

Zaś przy okazji o samym „Holiday Special” mieliśmy cały tydzień, tworzony przy współpracy z Jedi Order. To dobra okazja, by sobie przypomnieć tamte artykuły.

Zaś pozostałe atrakcje tygodnia animacji znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (11)

Tydzień animacji: News otwierający

2018-09-24 07:15:31



Animacje to bez wątpienia drugie najważniejsze gwiezdnowojenne medium, zaraz po filmach. Przynajmniej tak jest współcześnie, bo kiedyś nie odgrywały tak doniosłej roli jak teraz. Na ich podstawie powstają książki i komiksy, a stworzeni komputerowo bohaterowie, tacy jak Saw Gerrera, mają swoje aktorskie wersje. Już za niecałe dwa tygodnie będziemy mogli rozpocząć dyskusję na temat nowych odcinków „Resistance”, zatem z tej okazji postanowiliśmy przybliżyć Wam wybrane aspekty ze świata kreskówkowych „Gwiezdnych Wojen”.

Trudno uwierzyć, ale w listopadzie tego roku starwarsowe animacje będą obchodziły swoje czterdziestolecie. Mowa oczywiście o niesławnym „The Holiday Special” z 1978 roku. Choć film jest, delikatnie mówiąc, nielubiany przez fanów, to jednak większość zgadza się, że segment animowany wypada całkiem dobrze. Znany jako „The Story of the Faithful Wookiee" i stworzony przez studio Nelvana - do którego później aluzję uczyni Tartakovsky wraz z planetą Nelvaan - opowiada historię Luke'a ruszającego na pomoc Hanowi i Chewbacce. Filmik jest znany przede wszystkim jako debiut Boby Fetta.



Lucasowi animacja się spodobała, więc w 1984 dał zielone światło do rozpoczęcia produkcji kolejnej, stanowiącej jej swoisty spin-off: „Droids: The Adventures of R2-D2 and C-3PO”. Serial opowiada o przygodach wyżej wymienionych droidów, które co rusz zmieniają panów (gdyż nie zdążyły wrócić do kapitana Antillesa), przy okazji pakując się w kłopoty. Kilka aluzji do „Droids” pojawia się w prequelach, ale poza tym nie wywarły wielkiego wpływu na kanon - bo i cóż można zrobić z jednym tylko sezonem, liczącym 13 odcinków. Więcej szczęścia miały produkowane jednocześnie „Ewoki”, które kontynuowały wątki przedstawione w „Powrocie Jedi” i telewizyjnych filmach o mieszkańcach Endora. A były to wątki bardzo, bardzo fantastyczne: możemy spotkać tam wróżki, wiedźmy i magię. Mimo kiepskiej oglądalności, seria doczekała się dwóch sezonów z 35 odcinkami, a aluzje do niej pojawiają się także w nowym kanonie, choćby w „Battlefroncie II” czy „Siłach przeznaczenia”.

Trzeba było potem czekać aż do 2003 roku, by na ekrany telewizorów powróciły animowane „Gwiezdne Wojny”. Za dwa lata miał się pojawić ostatni (jak wówczas myślano) film Sagi, więc Hasbro poprosiło Lucasfilm o stworzenie czegoś, co by podkręciło sprzedaż figurek. Taka jest geneza „Wojen klonów” Genndy'ego Tartakovsky'ego, legendarnego twórcy „Laboratorium Dextera” i „Samuraja Jacka”. Serial przedstawia konflikt pomiędzy Separatystami a Republiką jedynie fragmentarycznie: widzimy jego początki w pierwszych dwóch sezonach i koniec w trzecim. To tutaj zadebiutował łowca nagród Durge, dowiedzieliśmy się skąd Anakin miał bliznę, a także kiedy generał Grievous po raz pierwszy pokazał się publicznie. Mimo krótkiej formy (3-15 minut) serial pokochali fani - może za mroczną atmosferę, może za swego rodzaju oszczędność przekazu połączoną z epickością. Tak czy siak, jest to ważny kamień milowy w historii, bo gdyby nie on, nie miebyśmy tego wszystkiego, co mamy dziś.



To właśnie dzięki wpływowi Tartakovsky'ego serial „The Clone Wars” ma taki kształt, a nie inny. Choć prace nad nim rozpoczęły się już w 2005 roku, to trzeba było czekać do 2008, by zadebiutował film kinowy w reżyserii Dave'a Filoniego, którego dziś uważa się za ojca współczesnej starwarsowej animacji. TCW pod wieloma względami stanowi swoisty koniec, a zarazem początek ery. Początkowo nielubiany przez wielu ze względu na momentami toporną animację, styl, postać Ahsoki, a przede wszystkim zaprzeczanie ustalonemu kanonowi, wraz z kolejnymi sezonami zyskał sobie rzeszę fanów. Jako jedyna animacja, która przetrwała zdekanonizowanie niemal całego ówczesnego starwarsowego dorobku, stała się także swego rodzaju furtką, dzięki której elementy Legend mogły pojawić się w nowym kanonie. Przejęcie Lucasfilmu nie obyło się jednak bez echa: TCW zostało skasowane. Nikt tak naprawdę nie wie dlaczego, lecz wówczas mówiono z jednej strony o niechęci Disneya do Cartoon Network (mimo że stacja była otwarta na współpracę), z drugiej o wczesnej polityce firmy, która skupiała się niemal wyłącznie na okresie Oryginalnej Trylogii. Całe szczęście głos setek fanów został usłyszany i w przyszłym roku dostaniemy nowe odcinki, które zamkną niedopowiedzianą historię.

Dzieckiem wyżej wymienionej polityki firmy stali się wprowadzeni na miejsce TCW „Rebelianci”, którzy skupiają się na początkach ruchu oporu przeciwko Imperium. Filoni mógł tu zrealizować swoją wizję serii w bardziej kameralnym klimacie, ze stałą, sześcioosobową drużyną, latającym „domem”, jakim był statek „Duch”, czy wreszcie miejscem akcji, czyli planetą Lothal. Tak oczywiście było na początku, bo z każdym kolejnym sezonem przybywało i miejsc, i bohaterów. Choć serial zakończył się zgodnie z planem po czterech sezonach, to została w nim otwarta furtka - i to otwarta na całą szerokość, bo wątek zaginionych Ezry i Thrawna do tej pory rozpala wyobraźnię fanów. Filoni parokrotnie podkreślał już, że chciałby dokończyć opowiadać tę historię.



Na razie ostatnim kanonicznym serialem są „Siły przeznaczenia”, które w krótkich, 3-minutowych opowieściach skupiają się głównie (choć nie tylko) na postaciach kobiecych z Sagi, no i stanowią reklamę lalek firmy Hasbro. FoD nie spotkały się ze zbyt ciepłym przyjęciem, ale też nie wnoszą za wiele ani do kanonu, ani do indywidualnych historii bohaterów. Podobno możemy spodziewać się kontynuacji, choć na razie twórcy milczą.

Wszystko powyższe stanowi (lub stanowiło) kanon, natomiast nie możemy zapominać o produkcjach komicznych. Tu prym wiodą przede wszystkim serie LEGO, począwszy od krótkich filmików wrzucanych jedynie na stronę producenta klocków, jak te z „Zemsty Sithów”, aż po pełnoprawne serie: „Kroniki Yody” (2013) opowiadające o perypetiach tytułowego mistrza i jego padawanów, „Opowieści droidów”, czyli spojrzenie na Sagę z perspektywy Artoo i Threepio, czy wreszcie „Przygody Freemakerów”, ładnie nazwane przez jednego z twórców „kanoniczną parafrazą” i opowiadające historię rodziny złomiarzy-mechaników. Co jakiś czas daje znać o sobie „Detours”, komedia Setha Greena, która jest już ukończona, ale na razie ją „odłożono”. Podobno ma się pojawić na platformie streamingowej, choć na razie to tylko plotka.

A skoro o platformie mowa, to ta z pewnością da Disneyowi wiele możliwości stworzenia kolejnych opowieści z wykorzystaniem animacji, więc z pewnością będziemy mieli na co czekać. A tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z naszymi artykułami.

Wszystkie atrakcje tygodnia animacji znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (6)

Ciekawostki o „Hanie Solo”

2018-09-17 18:10:40

Premiera „Hana Solo” w wersji cyfrowej już za nami, czekamy na blu-ray, a tymczasem w sieci pojawia się kilka interesujących artykułów i wieści związanych filmem. Choćby Alden Ehrenreich opowiadający o swojej reakcji po tym jak został wybrany do roli. Według Aldena, musiał milczeć przez trzy miesiące, zanim usłyszeliśmy ogłoszenie, że zagra w filmie. Ale przypominamy, że z poprzednim spin-offem było podobnie.



Inna ciekawostka to fakt, że „The Holiday Special” wciąż miejscami pozostaje kanoniczne. Choćby ojciec Chewbaccy to wciąż Attichitcuk. Tak przynajmniej wynika z dodatków do „Hana Solo”. W tekście nawiązanie pozostało, w filmie trzeba znać język wookiech, by je usłyszeć.



Jon Kasdan wyznał, że nie wszystko w filmie poszło tak jak się spodziewał. Choćby kwestia Val. Od początku ta postać miała zginąć. Beckett miał ponieść dotkliwą stratę i musiał zaufać żółtodziobom – Hanowi i Chewbacce, a jednocześnie robiło się miejsce dla Qi’ry, Landa i L3 w ekipie. Tyle, że Val była pisana zanim zatrudniono Thandie Newton. To tak dobra aktorka, że młody Kasdan bardzo żałuje, iż tak szybko znika z ekranu. Chciałoby się jej zobaczyć więcej.

Phoebe Waller-Bridge twierdzi, że teraz, gdy ogląda się klasyczną trylogię i gdy widzimy, że „Sokół Millenium” się psuje, to w tle gdzieś tam jest L3 i jej kaprysy. A może to raczej „Sokół MilL3nnium”?

Sam Witwer swój angaż do roli głosu Maula określił jednym stwierdzeniem – „szok i niedowierzanie”. Aktor twierdzi, że fani przez lata pytali go o możliwość pojawienia się Dartha Maula w filmie i tego, by to Witwer, a nie Peter Serafinowicz podkładał pod niego głos. Pytali też o możliwy powrót „Wojen klonów”. Sam jedynie się uśmiechał, zbywając ich, jednocześnie nie chcąc zachwiać w najmniejszym stopniu ich entuzjazmu. Wiedział jednak jak ten biznes działa, fani jego zdaniem nie. Ale teraz w to wątpi. Może to właśnie fani wiedzą jak to działa? Zwłaszcza, że ostatecznie podkłada głos Rayowi Parkowi.



Witwer wspomina, że Ray Park jest dla niego bardzo ważny. Zanim Sam został jeszcze aktorem (głównie głosowym), jakieś 20 lat temu, to właśnie Ray był pierwszym celebrytą ze Starwarsówka, którego Witwer spotkał w swoim życiu. To było coś. Teraz, razem tworzą jedną postać.

Sam skomentował także „Hana Solo”. Jego zdaniem, przy kolejnym oglądaniu, okazuje się, iż jest to film o Qi’rze. Ona rzuca Hana, bo wie, iż ten pójdzie za nią aż po krańce piekła, zrobi wszystko by ją chronić. Ona musi go ochronić przed nim samym i całym tym złem. Steruje nim i stara się uratować jego duszę, pchając go ku właściwym wyborom.
KOMENTARZE (15)

"The Star Wars Show" #33

2016-12-21 22:11:04 YouTube

Przed nami ostatni w tym roku "The Star Wars Show" - a ponieważ Boże Narodzenie/Dzień Życia za pasem, to tym razem mamy wersję stylizowaną na (nie)sławne "The Holiday Special". Pablo Hidalgo roztoczy przed nami opowieść o przygotowaniach do świąt, ekipę odwiedzi niezwykły gość, a na koniec pożegnamy się z jednym z prowadzących...

I pamiętajcie, wszystko to jest niekanoniczne.


KOMENTARZE (15)

30 lat „Przygody wśród Ewoków”

2014-11-27 17:55:07

Dziś lekko zapomniany, ale pierwszy filmowy spin-off „Gwiezdnych Wojen” ma dokładnie trzydzieści lat. Faktem jest, że w 1978 pojawił się „Star Wars Holiday Special”, ale ta godzinna produkcja telewizyjna była bardziej programem świątecznym, a nie pełnym filmem. Przygoda wśród Ewoków (The Ewok Adventure lub też Caravan of Courage - to drugie to tytuł pod jakim wyświetlano tę produkcję w Europie) zadebiutowała 25 listopada 1984. Trwający 96 minut film był oczywiście produkcją telewizyjną, stworzoną dla ABC, którą w 1984 obejrzało 65 milionów widzów. Tylko jeden film w ABC w tamtym roku obejrzało więcej osób. Pierwszy spin-off „Powrotu Jedi” dostał też dwie nominacje do nagrody Emmy, za najlepszy program dla dzieci oraz za efekty specjalne. Tą drugą zresztą produkcja dostała.

Film był produkcją telewizyjną, jednak trafił też do kin, choć w ograniczonej ilości. Bardziej na zasadzie ciekawostki zaspokajającej popyt, niż produkcji bezpośrednio kierowanej na ten rynek.



Na powstanie filmu duży wpływ miała Amanda Lucas, adoptowana córka George’a, która bardzo mocno przywiązała się do Ewoków. Fabuła filmu nie miała być skomplikowana. To opowieść o rodzinie rozbitków, którzy wylądowali na magicznym księżycu Endora zamieszkałym przez Ewoki. Główne role zagrali Warwick Davis (jak Wicket), Aubree Miller jako Cindel Towani oraz Eric Walker jako Mace Towani. Budżet filmu nawet jak na tamte czasy był oszczędny i wyniósł 3 miliony USD. Większość zdjęć powstała w hrabstwie Marin oraz w lesie Redwood w Kalifornii, nieopodal siedziby Lucasfilmu. Dużo z nich powstało dokładnie w parku zwanym Roy’s Redwoods, który znajduje się w odległości pięciu mil od rancza Skywalkera. Zdjęcia kręcono w lipcu i sierpniu 1984. Davis i Walker dostali specjalne zadanie, by podczas kręcenia filmu tworzyli dokument, trochę jak to było z „Return of the Ewok”.

Początkowo tytułem roboczym tej produkcji było „The Ewok Holiday Special”, ale zmieniono to bo nie chciano nawiązywać do „niesławnej” produkcji telewizyjnej.

Aubree Miller (rocznik 1979), która miała zaledwie sześć lata, była dziecięcą aktorką z pobliskiego Sebastopola (w Kalifornii). Była to jej pierwsza filmowa rola. Niektóre źródła sugerują, że miała ona wtedy nie sześć a cztery lata.

Amerykanie kojarzą też głos narratora, którym był Burl Ives. Najbardziej znany jest z filmu Rudolph, the Red-Nosed Reindeer z 1964.

Specjalnie dla potrzeb tego filmu ILM stworzył powieki dla śpiących Ewoków. Oryginalne maski używane w „Powrocie Jedi” ich nie miały. Dopiero na wydaniu blu-ray dodano je komputerowo i teraz Ewoki mrugają.

Wszyscy aktorzy grający Ewoki pod kostiumami nosili niebieskie dziecięce piżamy.

Rozbity okręt rodziny Towanich, był pewnym nawiązaniem do „Imperium kontratakuje”, użyto tam fragmentów skrzydła snowspeedera.

Bardzo wiele produktów żywnościowych, które pojawiają się w filmie to owoce kupione na targu warzywnym w Marin oraz w Chinatown w San Francisco.

Za szkice koncepcyjne i projekty odpowiadał Joe Johnston. Jest on też autorem jednej z książeczek związanych z produkcją, The Adventures of Teebo.

Formalnie reżyserem tego filmu był John Korty, ale część wybranych przez siebie ujęć wyreżyserował osobiście George Lucas. Aktorzy wspominają, że Lucas był zdecydowanie bardziej reżyserem od technicznych spraw, które przebiegały wtedy dużo szybciej i sprawniej. Korty zaś zajmował się bardziej prowadzeniem aktorów. Efekt był taki, że Lucas nie zawsze bywał na planie, a jedynie wtedy, gdy go to interesowało. Formalnie rzecz ujmując Lucas nie był reżyserem od „Nowej nadziei”, jednak zarówno w „Imperium kontratakuje” jak i „Powrocie Jedi” miał duży wpływ na to jak wyglądały zwłaszcza te sceny, które go szczególnie interesowały. Tu było dokładnie to samo. Zresztą podobne zaangażowanie widać w innych jego produkcjach jak choćby „Willow” czy „Red Tails”. Lucas nawet gdy nie brał udziału w zdjęciach to pojawiał się na planie by zobaczyć jak idzie praca.

John Korty odpowiadał też za zdjęcia do filmu. Efektami specjalnymi zajęli się specjaliści z ILM, w tym Denis Muren, John Berg i Phil Tippett. Sam film był na tyle popularny, że doczekał się sequela oraz spin-offa w postaci serialu animowanego.

Więcej o filmach o Ewokach pisaliśmy tutaj.
KOMENTARZE (8)

Tatuaże Star Wars

2014-07-08 14:20:19 przepastny internet

Tatuaże prezentowane w tej serii newsów bardzo często mają jakiś wspólny temat przewodni albo zdobią te same miejsca na ciele fanów. Tym razem tym co je łączy może być pytanie „Dlaczego?”. Dlaczego ktoś zdecydował się na takie ozdoby? Skąd w ogóle wzięły się na nie pomysły? Poniżej między innymi prawdopodobnie jedyny na świecie tatuaż poświęcony produkcji „Star Wars: Holiday Special”.



Wszystkie prezentowane dotychczas na Bastionie tatuaże znajdziecie tutaj.
Temat na forum
KOMENTARZE (5)

Tydzień KotORa: Inspiracje czerpane z EU

2013-12-18 18:04:21



Choć gra Knights of the Old Republic eksploruje zupełnie nowy okres i nowe miejsca w galaktyce, nie oznacza, że powstała w zupełnej próżni. Jasne jest kilka wyznaczników sagi, jak miecze świetlne, droidy, okręty kosmiczne, czy Jedi, które prawie zawsze są używane w jakiejś kombinacji. To atrybuty sagi, ale historia to coś więcej, niż tylko kilka elementów z których składa się dowolną opowieść. Wręcz przeciwnie, autorzy w wielu miejscach czerpią z Expanded Universe. Gra potrzebowała nawiązywać zarówno do filmów, jak i tego, co znają fani. Osadzenie jej prawie 4000 tysiące lat przed filmami, sprawia, że nie można odwoływać się do nich wprost, a jednocześnie w tak wielkiej galaktyce musiało istnieć coś wcześniej. Owszem, twórcy KotORa dodali wiele elementów, w tym choćby Bezkresne Imperium czy wojny mandaloriańskie, ale potrzebowali czegoś, co uwiarygodniłoby ich historię. Sprawiło, że ten świat będzie wyglądał na żywy. Na szczęście dla nich w EU istniało coś, co idealnie odpowiadało ich potrzebom. Seria komiksowa „Tales of the Jedi”.

Seria ta zadebiutowała w roku 1993, a jej autorem początkowo był Tom Veitch, do niego dołączył potem Kevin J. Anderson, który ostatecznie przejął tę serię. Składa się ona z komiksów Ulic Qel-Droma and the Beast Wars of Onderon, The Saga of Nomi Sunrider (obie wydane potem razem w zbiorze Knights of the Old Republic, z którym nazwę współdzieli gra), The Freedon Nadd Uprising, Dark Lords of the Sith, The Sith War, Redemption, oraz dziejące się o millennium wcześniej Złoty wiek Sith i Upadek Imperium Sith. Seria pobudzała dość mocno wyobraźnię fanów w latach 90. Pokazywała inne oblicze uniwersum sagi, a przede wszystkim rozwijała go w sposób najbardziej obrazowy. Otóż w końcu oderwaliśmy się od dwubiegunowego świata Imperium i Rebelii, lepiej poznaliśmy zarówno Starą Republikę, zakon Jedi, jak i samych Sithów i ich Imperium. A przynajmniej jakąś ich interpretację. Ta seria wywarła ogromny wpływ na kształt późniejszego uniwersum, także na KotORa. Nic dziwnego, że nawiązań do tej serii jest całkiem sporo. Część z nich to bezpośrednie powiązania, część przewija się w rozmowach, gdyż wpłynęła jakoś na losy bohaterów. Cześć natomiast to już nazewnictwo, które pojawia się nawet przy pancerzach, czy broniach. Tak choćby wspomina się Krathów czy Cesarzową Tetę, nie mówiąc już o Mandalorianach.

Jednak chyba najistotniejsze nawiązania do rzeczowej serii to przede wszystkim lokacje. Pierwsza z nich to legendarna planeta Sithów, będąca zarówno ich cmentarzyskiem jak i dawną stolicą, Korriban. Nie tylko lądujemy na niej, ale co ważniejsze, zwiedzamy historyczne miejsca, w tym grobowce Nagi Sadowa i Marki Ragnosa (ten pojawił się także w grze Jedi Academy). Druga dość istotna lokacja to planeta Dantooine, którą głównie kojarzymy z „Nowej nadziei”, gdzie zostaje wspomniana przez księżniczkę Leię. Gdy Tarkin pyta się, gdzie jest ukryta baza, Leia odpowiada „Dantooine. Są na Dantooine”. Ta kwestia została sparafrazowana w KotORze („Alderaan. Są na Alderaanie”). Jednak Dantooine to nie tylko planeta okołofilmowa, w serii „Tales of the Jedi” odgrywa dość istotną rolę przy szkoleniu Jedi. Tam znajduje się ich enklawa, która pojawia się w grze. Lokacja ta przewinęła się też przez Galaxy of Fear: Clones oraz powieść Star Wars Galaxies: Ruiny Dantooine (acz ta druga powieść powstała już po grze).

Natomiast najbardziej widocznym nawiązaniem, jeśli chodzi o rozmowy, to historia Jolee’ego Bindo, który nie raz wspomina o walkach ze zwolennikami Exara Kuna.

Na koniec rozważań o „Tales of the Jedi” warto wspomnieć o jednym, kiedy wychodziła gra KotOR, budziła ona pewne kontrowersje ze względu na spójność z istniejącym EU. Komiksy z serii „Tales of the Jedi” ustanowiły swoistą stylistykę, coś co miało wyglądać na kosmiczny antyk (zresztą niejako powtórzoną w komiksie Jedi vs Sith). KotOR wizualnie był dużo bliższy filmom.

Oprócz tej serii komiksowej, dużą rolę w kształtowaniu gry miały także filmy. Prócz Dantooine, pojawia się jedna z najbardziej ikonicznych planet, czyli Tatooine. Mało tego, w grze lądujemy w Anchorhead, miejscowości, której ostatecznie w filmie nie pokazano, ale to właśnie tam znajdowała się stacja Tosche, gdzie Luke zabawiał się ze znajomymi. Zarówno Tatooine, jak i Anchorhead nie raz przewijały się przez uniwersum sagi.

Inną planetą, która pojawiła się we wcześniejszych wersjach scenariusza, ale ostatecznie nie została ukazana w klasycznej trylogii jest świat Wookieech – Kashyyyk. Po raz pierwszy pojawia się on na ekranie w Star Wars Holiday Special, jednym z najbardziej tajemniczych i przedziwnych zakątków uniwersum sagi. Tam właśnie pojawia się po raz pierwszy wioska Rwookrrorro (choć nazwana zostaje dopiero w Dziedzicu Imperium Timothy’ego Zahna). Wioska oczywiście występuje w KotORze, ale przewija się przez EU tak to poprzedzające grę jak i powstałe później (Piekło, Jednocząca Moc, Świt Rebelii czy Czarny Lord: Narodziny Dartha Vadera). Inna lokacja z Kashyyyku to Krainy Cienia, które po raz pierwszy pojawiły się znów przy okazji niesławnego programu telewizyjnego, w jednej z okolicznościowych książeczek.



Skoro przy Kashyyyku jesteśmy, to warto wspomnieć o Czerka Arms/Czerka Corporation, które powstały przy okazji podręczników do RPG WEGu.

Czasem twórcy dość mocno rozwijają także to o czym wspomina się w EU. W Karmazynowym Imperium wspomniano o wojownikach Echani, których styl walki był wykorzystywany przez gwardzistów. Ale to właśnie w KotORze po raz pierwszy ich spotykamy, w postaci echańskiego wojownika. Zresztą Canderous z tego stylu się nabija. To bardzo interesujący przykład, kiedy twórcy KotORa wykorzystują elementy EU i je rozwijają.

Swoistą ciekawostką jest też rasa Selkathów, którzy oficjalnie pojawili się w 2002 w Holonet News, ale tak naprawdę są przedstawieni dopiero w KotORze. Czy tu wykorzystano EU tak jak w przypadku Echanich, czy może raczej wprowadzono już przygotowaną rasę z gry wcześniej do uniwersum, nie wiadomo. Obie wersje brzmią równie prawdopodobnie.

Twórcy KotORa postanowili zabawić się także nazwiskami. Cassus Fett, Komad Fortuna, czy Forn Dodonna to postaci, których nazwiska są znajome wielu fanom. Podobnie zresztą Bendak Starkiller, choć to nazwisko obecnie jest znane także w EU, to jednak jest to bezpośrednie nawiązanie do wcześniejszych wersji filmowego scenariusza.

Na koniec jeszcze jeden mały żart. Otóż Canderous, opowiadając o swoich przygodach, wspomina coś, co wielu odczytuje jako nawiązanie do Yuuzhan Vongów. Czy zmyślał, czy mówił prawdę, wiele osób się kiedyś nad tym zastanawiało.

Wszystkie atrakcje tygodnia KotORa znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (9)

10 najlepszych łowców nagród

2013-11-06 22:00:52 Oficjalny blog



Oficjalny blog, w ramach cyklu "Starwars.com 10", tym razem spojrzał na najlepszych łowców nagród w całej galaktyce.

"Łowcy nagród. Nie potrzebujemy tych szumowin" - tak powiedział admirał Piett w "Imperium kontratakuje", choć nie mógł bardziej się mylić. Łowcy odgrywają ogromną rolę we wszechświecie "Gwiezdnych Wojen", często wykonując brudną robotę dla głównych szwarccharakterów - czy to podejmując się zadania zabicia pani senator, czy pochwycenia zbiegłego przemytnika. Wielu z nich stało się ikonami samymi w sobie - czasem wyłącznie na podstawie wyglądu, a ich umiejętności pozostawiono dla wyobraźni widzów. Na potrzeby tej listy popatrzyliśmy na łowców nagród ze wszystkich filmów oraz "The Clone Wars" i stworzyliśmy ranking na podstawie kilku czynników, w tym powodzenia ich pracy, zdolności bojowych oraz tego, który z nich jest najbardziej nieustraszony i pomysłowy. Uwaga: nie brano tu pod uwagę postaci czy wydarzeń z Expanded Universe.

10. Zam Wesell, „Atak klonów”



Zmiennokształtna łowczyni, Zam Wesell, jest podwójnie niebezpieczna oraz świetny z niej strzelec. Wynajęta przez Janga Fetta, aby zabić senator Padmé Amidalę, Wesell niemalże udał się zamach na jej życie, najpierw poprzez wysadzenie w powietrze jej statku, a potem wpuszczenie do sypialni dwóch trujących stawonogów - ten atak udaremnili rycerze Obi-Wan Kenobi i Anakin Skywalker. Podczas pościgu okazuje się niezłym wyzwaniem dla Jedi, wciągając ich w szaloną gonitwę przez Coruscant, lecz ostatecznie nie może od nich ani uciec, ani ich przechytrzyć.

9. Dengar, „Imperium kontratakuje” i "The Clone Wars"



Jeden z łowców nagród wynajętych przez Lorda Vadera do odnalezienia "Sokoła Millennium" w "Imperium kontratakuje", Dengar nosi szczególną zbroję, ma unikalny turban i ciężką broń. Jak widać w "The Clone Wars", jest również adeptem sztuki walki wręcz, co udowadnia, gdy stawia czoła wojownikom Kage.

8. IG-88, „Imperium kontratakuje”



Górująca, imponująca postać - IG-88 to kolejny z ulubionych łowców Dartha Vadera, jest też jedynym droidem na liście. Choć widać go krótko w "Imperium kontratakuje", to jest nadal popularny wśród fanów i pojawiał się w komiksach, grach oraz filmach animowanych. Może tym, co przemawia do jego miłośników jest fakt, że IG-88 to wolny strzelec; w przeciwieństwie do innych droidów ani nie odpowiada przed żadnym panem, ani nie ma właściciela, co reprezentuje coś naprawdę przerażającego - łowcę nagród bez człowieczeństwa.

7. Asajj Ventess, „The Clone Wars”



Asajj Ventress, okrutna zabójczyni i była sithańska uczennica hrabiego Dooku, stała się łowczynią nagród niekoniecznie z wyboru, lecz raczej z przypadku i ciekawości. Zdradzona przez Dooku, zmuszona do udania się na wygnanie i nie mająca celu, zgodziła się dołączyć do drużyny Boby Fetta, przed którą postawiono z pozoru proste zadanie: eskortę pudła w pociągu. Jej wrażliwość na Moc i umiejętności bojowe uczyniły z niej cenny zasób w chwili, gdy grupa została zaatakowana, lecz jej serce było (nieco) za duże. Odkrywszy, że w pudle znajduje się porwana dziewczyna, Ventress uwalniła ją... za okup. Później dowiodła, że sama jest uzdolnioną łowczynią, gdy udało jej się namierzyć i pochwycić Jedi - Ahsokę Tano - gdy inni nie mogli. Ale znowu, w Asajj jest więcej dobra, niż myślała, bo niegdysiejsza wyznawczyni ciemnej strony zdecydowała się pomóc padawance, a nie natychmiast odebrać za nią nagrodę.

6. Embo, „The Clone Wars”



Szybki i nieprzewidywalny, Embo to groźny mężczyzna rasy Kyuzo, który stoi w rankingu najlepszych łowców swoich czasów. Podczas swoich przygód w "The Clone Wars" zostaje wynajęty przez farmerów na Felucji, aby chronić ich od Honda Ohnaki i jego bandy piratów, a jego umiejętności są niesamowite: przechwytuje poruszający się śmigacz od pirata, strzela celnie z kuszy, skacze i wiruje oraz blokuje ostrzał swoim kapeluszem. Embo rzadko mówi, ale jego czyny przemawiają za niego. I dostaje dodatkowe punkty za podróżowanie z pupilem - anoobą.

5. Jango Fett, „Atak klonów”



Niezwykle istotny dla "Gwiezdnych Wojen", Jango Fett jest tak szanowanym łowcą nagród, że staje się wzorcem armii klonów. Jango, noszący szaroniebieską mandaloriańską zbroję, dotrzymuje kroku Obi-Wanowi w "Ataku klonów", a podczas bitwy o Geonosis zestrzeliwuje Jedi z balkonu wychodzącego na arenę - cały czas zostając na miejscu - i zabija reeka precyzyjnym strzałem. Jego arsenał, oczywiście, jest niesamowity: plecak odrzutowy, miotacz płomieni, blastery i jeszcze więcej. I choć pada od ciosu Mace'a Windu, to Fett utrzymuje swoją reputację.

4. Bossk, „Imperium kontratakuje”



Straszliwy i onieśmielający, Bossk stał się ulubieńcem fanów, gdy wykonał swoje warczące "słyszę-cię" w stronę imperialnego oficera w "Imperium kontratakuje". Jak widać w "The Clone Wars", jest jednym z najbardziej pożądanych łowców nagród w galaktyce, pracuje z Bobą Fettem, a jako Trandoshanin, jest naturalnym myśliwym. Jego postawa oraz oryginalny projekt - brak zbroi, gadzi wygląd, długie ręce i nogi zakończone szponami - czynią go unikalnym w galaktyce "Gwiezdnych Wojen".

3. Aurra Sing, „The Clone Wars”



Bezwzględna i przebiegła, Aurra Sing to strzelec wyborowy z najwidoczniej małym sumieniem. W "The Clone Wars" widzimy w jakie głębie jest w stanie zejść, aby tylko zarobić: zabija porwanych żołnierzy, strzela w głowę siłom ochrony z dalekiej odległości i morduje byłych współpracowników twarzą w twarz. Jest również mentorką osieroconego Boby Fetta i demonstruje mu instynkt zabójcy, potrzebny w ich fachu.

2. Boba Fett, "Gwiezdne Wojny", „The Clone Wars”



Kiedy ktoś myśli o "łowcy nagród z Gwiezdnych Wojen", to prawdopodobnie widzi Bobę Fetta. Pierwotnie zadebiutował w "Holiday Special", a potem odegrał ważną rolę w "Imperium kontratakuje" - Fett od razu sprawił, że publika zaniemówiła. Ze swoja szczególną, wysłużoną zbroją, lśniącym hełmem i zbrojownią - plecakiem odrzutowym, karabinem, rękawicami wyposażonymi w linkę do wspinaczki oraz blasterami - Fett był zupełną nowością w "Gwiezdnych Wojnach". Jego statek, "Slave I", zdawał się pasować do niego idealnie, od koloru po projekt. Ze wszystkich łowców wynajętych przez Imperium, to jemu udaje się namierzyć "Sokoła Millennium" w Mieście Chmur, a potem zebrać dodatkową nagrodę po dostarczeniu Hana Solo Jabbie - coś, czego żaden inny łowca nie mógł dokonać. O jego śmierci w "Powrocie Jedi" wciąż dyskutuje się wśród fanów, ale jak na postać z tak małym czasem ekranowym, jego wpływ na "Gwiezdne Wojny" jest ogromny.

1. Cad Bane, „The Clone Wars”



Śmiercionośny, konkretny i zawsze niebezpieczny - Cad Bane wygląda, jakby wyszedł wprost z "Dobrego, złego i brzydkiego" i jest najefektywniejszym łowcą nagród w "Gwiezdnych Wojnach". Jego debiut w "The Clone Wars" jest niesamowity: uwalnia Hutta Zira z pilnie strzeżonego więzienia na Coruscant, infiltruje archiwa Jedi i kradnie holokron, później ścigają go Jedi, a i tak udaje mu się uciec; ponadto stawia czoła Obi-Wanowi i Anakinowi, a także więzi Ahsokę. Jest również kreatywny - popatrzcie na jego walkę w zerowej grawitacji ze Skywalkerem i Tano. Dzięki swojemu arsenałowi i gadżetom, wśród których znajdują się bliźniacze blastery, buty odrzutowe oraz rękawice naładowane broniami, Bane jest godnym przeciwnikiem dla każdego - nikt nie jest bezpieczny, czy to Jedi, czy inny łowca. Choć jest to dość nowa postać, Cad stał się jednym z najlepszych czystych czarnych charakterów w "Gwiezdnych Wojnach" - zimnym, kalkulującym i myślącym jedynie o interesach.
KOMENTARZE (33)

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)

Animacja Boba Fett Holiday Special na Star Wars BD

2011-09-18 21:52:10 MAJK

Gwiezdne Wojny dostępne są już na nośniku Blu-ray Disc w cyfrowej jakości obrazu i dźwięku High Definition (u nas w kraju niestety wydano półprodukt - więcej).

Dla posiadaczy 9-płytowego wydania Sagi BD przygotowano ciekawą niespodziankę. Na 2 płycie z dodatkami zamieszczono program animowany Boba Fett Holiday Special (więcej). Jednak aby włączyć film należy przejść do odpowiedniego menu:
-w menu głównym wybrać 'Episode V'
-nastepnie przejść do 'Pursued by the Imperial Fleet'
-dalej do działu 'The Collection'
-potem włączyć 'Boba Fett Prototype Costume'
-aż w końcu 'First Look'

Najpierw pojawi się zdjęcie z opisem Holiday Special, a po chwili uruchomi się sam film.

Program w niskiej jakości można obejrzeć poniżej:


KOMENTARZE (8)

O wpływie Moebiusa na TCW

2011-02-12 10:15:26 StarWars.com

Ostatnio na Oficjalnej ukazał się krótki artykuł na temat wpływu Jeana "Moebiusa" Girauda. Ten rysownik jest autorem wielu komiksów, np. "Blueberry", "Silver Surfer" i "Arzach". Współpracował też przy tworzeniu takich filmów jak "Willow", "Obcy", klasyczny "Tron", czy też "Piąty element". Jego styl przejęli twórcy "Holiday Special" i "Droids".

Filoni mówi: George i ja mówiliśmy bardzo długo o jego miłości i szacunku do twórczości Moebiusa. Jeśli chodzi o trylogię Mortis, to postanowiliśmy zaczerpnąć z niektórych jego obrazów, by osiągnąć ten "fantastyczny" wygląd, który mógłby przybliżyć widzom planetę wrażliwą na Moc.



Elementy stroju Ojca, zwłaszcza jego czapka w stylu Art Noveau, oraz suknia Córki zdają się wprost nawiązywać do stylu Girauda. Ojciec, Syn i Córka byli zaprojektowani w oparciu o rysunki Moebiusa. Tak samo z oknami w wielu katedrach na Mortis. Styl ten jest ewidentnie widoczny w pokoju, w którym Anakin spotyka Shmi. W pracach Moebiusa jest magia. Mam nadzieję, że złapaliśmy ją w tych kilku unikalnych odcinkach.

Choć Jean Giraud nie przyczynił się bezpośrednio do stworzenia świata SW, jego styl jest widoczny w kilku miejscach - zwłaszcza w imperialnej sondzie z Epizodu V, panoramie Coruscant, oraz w strojach i architekturze Naboo. Ostatnio namalował jedną pracę do książki Visions, a w tym miejscu są dostępne zdjęcia z jego ostatniej wystawy w Paryżu.
KOMENTARZE (8)

Star Wars Christmas Special

2010-12-23 01:13:12 Club Jade

Jedną z najważniejszych świątecznych tradycji jest przesiadywanie całą rodziną przed telewizorem i oglądanie specjalnych programów świątecznych znanych seriali filmów. Gwiezdne Wojny też zasługiwały na swój specjalny odcinek telewizyjny, ale jedyne czego się doczekały to legendarne "Holiday Special", o którym George Lucas wciąż usiłuje zapomnieć. Z pomocą przyszli fani montując pełnowymiarowy gwiezdnowojenny Program Świąteczny:


KOMENTARZE (22)

Boba Fett z Holiday Special

2007-12-10 17:58:00

W oficjalnym sklepie można kupić specjalną, unikalną, kolekcjonerską kartę - klucz do postaci. Ma ona 6x8 cali i jest mocno limitowana, także ze względu na to, że przedstawia Bobę Fetta z Holiday Special. Całość kosztuje 29,99 USD.



Oprócz Boby Fetta są też karty z C-3PO i R2-D2 z Wojen Klonów.





Parametry i cena identyczne.
KOMENTARZE (0)

Figurki Unleashed, które nie powstały, a mogłyby

2007-12-10 17:58:00

Figurki z serii Unleashed przedstawiają przede wszystkim bohaterów w ich wielkich momentach, tak dobrych jak i złych. Bonnie Burton i Pablo Hidalgo z oficjalnej wpadli na pomysł zrobienia listy 10 figurek z serii Unleashed, które przełamałyby tabu, ukazały mało znaczące postaci w niezbyt chlubnych sytuacjach. Oto lista szkiców:



10. Jira - sprzedawczyni z Mos Espy



9. Lobot



8. Ciocia Beru Lars



7. Noa Briqualon vs Teek - z "Bitwy o Endor"



6. Gonk



5. Jocasta Nu



4. Janu Godalhi - postać z ROTS (pojawia się w operze, a gra ją Pablo Hidalgo)



3. Dexter Jettster



2. Ackmena - barmanka z kantyny Mos Eisley (z Holiday Special)



1. Myszobot


KOMENTARZE (0)

Star Wars Holiday Special

2007-11-17 22:10:00

Krótkie info. Dokładnie 29 lat temu, 17 listopada 1978 wyemitowano w TV "Star Wars Holiday Special". Potem podobno nie powtórzono już nigdy tego wyczynu, od tego czasu program ten jest tylko i wyłącznie znany fanom dzięki wersji bootlegowej.
KOMENTARZE (0)

Pomocni kosmici a stare scenariusze

2003-11-15 01:28:00 Galactic Senate

Szperając w sieci można znaleźć bardzo ciekawe spekulacje dotyczące kolejnej odsłony gwiezdnowojennej sagi. Mogą one zawierać pewne spoilery:
Otóż jakiś czas temu pisaliśmy, że nazwa Utapau najprawdopodobniej pojawi się w Epizodzie III. Jest wielce prawdopodobne, iż będzie ona nazwą planety. Utapau pojawiła się w pierwszej wersji scenariusza, na samym początku filmu, to właśnie tam pojawili się Rycerze Sith, służący Nowemu Galaktycznemu Imperium ze stolicą na Alderaanie. Byłaby to jedna z dwóch nowych planet w Epizodzie III. Pierwszą z nich miałaby być Mustafar – planeta pokryta lawą (więcej o tej planecie można przeczytać tutaj. Drugą właśnie by było Utapau. Po pojedynku z Grievousem i zdradzie szturmowców klonów, Obi-wan właśnie wyląduje na tej planecie. Przywitają go obcy, którym będzie przewodniczyła postać grana przez Bruce’a Spense’a. Będą oni trochę ptakopodobni, jednak nie ma co liczyć na miłe pierzaste stworki. Będą to istoty drapieżne i wyglądające na pierwszy rzut oka dość nieprzyjemnie.
Poza tymi dwoma planetami powinniśmy zobaczyć także jeszcze jedną, na której Obi-wan zmierzy się z Grievousem, a wcześniej będzie się z nim ścigał. O samym pościgu napiszemy więcej niebawem. Choć istnieje możliwość, że ta trzecia planeta będzie jakąś połączoną lokacją. Na dodatek zobaczymy dwie nowe, acz stare planety. Kashyyyk – który pojawił się w Star Wars Holiday Special oraz Alderaan, którego zniszczenie oglądaliśmy w ANH.
(Koniec spoilera).

O klasycznej nazwie pisaliśmy tutaj.

Pierwsza wersja scenariusza w wersji oryginalnej znajduje się tutaj

Trochę o pomocnych kosmitach pisaliśmy tutaj.
KOMENTARZE (1)
Loading..