2010-12-27 12:14:18
Balav
Różne
Znów głośno zrobiło się o
przygotowywanej obecnie piątej części przygód Indiany Jonesa, która na ekranach kin ma
zawitać w 2012 roku. Wszystko za sprawą serwisu internetowego
ShowbizSpy, który poinformował na
swych łamach, iż
Harrison Ford chce, aby w
najnowszym filmie o przygodach dzielnego archeologa-awanturnika jego postać została
uśmiercona i przekazała kapelusz, czyli swą schedę synowi - Muttowi Williamsowi (Shia
LaBeouf). Rzecznik Forda natychmiast sprostował rewelacje portalu. To już kolejne
dementi dotyczące "Indiany Jonesa 5" w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W czerwcu
producent filmów o Indy'm Frank Marshall
sprostował doniesienia jednego z nowozelandzkich
portali, który informował (powołując się na anonimowe źródła zbliżone do Lucasfilm), iż
w nowej odsłonie swych przygód dr Henry "Indiana" Jones, jr rozwiązywać będzie sekret
Trójkąta Bermudzkiego. Przy tej okazji warto przypomnieć, iż podczas realizacji
Powrotu Jedi Harrison Ford namawiał
George'a Lucasa do uśmiercenia Hana Solo
mówiąc:
[Solo] nie ma mamusi, nie ma tatusia, nie ma po co żyć - zabijmy
go!.
Natalie Portman założyła firmę producencką. Swe
przedsięwzięcie biznesowe aktorka nazwała Handsomecharlie. Portman chce, aby w jej
firmie realizowane były komedie kumpelskie w rodzaju tych, którymi sukcesy kasowe odnosi
ostatnimi czasy Judd Apatow. Różnica ma polegać na tym, iż w obrazach produkowanych przez
Natalie pierwsze skrzypce grać mają kobiety. Aktorka stwierdza (za
film.onet.pl:
Kobietom generalnie
nie pozwala się być pięknymi i równocześnie zabawnymi. A już na pewno nie mogą być
wulgarne. Istnieje różnica pomiędzy kobietą w bieliźnie spoglądającą z okładki magazynu
dla panów, a kobietą w bieliźnie, która jest sobą. Która ma swoje pragnienia, potrzeby.
Która uwielbia żartować i śmiać się z przyjaciółmi. Chcę odmienić oblicze komedii,
uczynić ją bardziej kobiecą. Czyżby pierwszym filmem, w którego czołówce ujrzymy
nazwę Handsomecharlie miał by być
BYO, którego scenariusza Natalie jest współautorką
?
James Earl Jones
wyznał ostatnio, iż za użyczenie swego głosu Darthowi Vaderowi w
Nowej nadziei zainkasował jedynie 7 tys. USD, był jednak
zadowolony z sumy widniejącej na czeku.
Wtedy [1977] to była dla mnie kupa kasy. Byłem
kompletnie spłukany - stwierdził. James Earl Jones (który zadebiutował w Stanleya
Kubricka u
Doktorze Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem
bombę z 1964 i w latach 70. był już rozpoznawalnym aktorem, ale grywał głównie na
drugim planie) nie spodziewał się, że epizod IV (zatytułowany wówczas po prostu
Gwiezdne wojny) odniesie tak oszałamiający sukces.
Gdybym wiedział,
wynegocjowałbym lepszy kontrakt - mówi żartobliwie.
KOMENTARZE (13)