TWÓJ KOKPIT
0

George Lucas :: Newsy

NEWSY (1188) TEKSTY (32)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Muppety i „Gwiezdne Wojny”

2014-04-08 17:11:20 Oficjalny blog



Chris Hamilton na oficjalnym blogu postanowił wyszukać powiązania między Muppetami a sagą.

Wraz z premierą „Muppetów: Poza prawem” w kinach, Muppety można znaleźć wszędzie. Czy wiecie, że istnieje dość długa historia powiązań między Muppetami a „Gwiezdnymi Wojnami”? Może wyglądają zupełnie inaczej, ale przez te wszystkie lata było bardzo wiele zabawnych crossoverów między tymi światami (lub galaktykami). Oto kilka z moich ulubionych.

Najważniejszym łącznikiem między Muppetami a „Gwiezdnymi Wojnami” jest operator kukiełek, aktor i reżyser Frank Oz. Gdy w 1978 „Imperium kontratakuje” powstawało, Frank Oz był najbardziej znany z odgrywanych przez siebie Muppetów takich jak Grover, Bert, Miss Piggy i Fozzie. Dopiero wtedy dał życie i głos mądremu, staremu mistrzowi Jedi Yodzie w tym filmie (potem w Epizodzie VI, a później w I, II i III) i stał się kluczową częścią historii „Gwiezdnych Wojen”.

Przez lata na „Ulicy Sezamkowej” pojawiło się gościnnie wielu aktorów z „Gwiezdnych Wojen”, w tym James Earl Jones (głos Dartha Vadera), Natalie Portman, (Padmé Amidala), Liam Neeson (Qui-Gon Jinn) i Billy Dee Williams (Lando Calrissian). Oczywiście największymi intergalaktycznymi gwiazdami byli C-3PO i R2-D2. Ten ulubiony duet droidów pojawił się w dwóch odcinkach ulicy w 1980.

Rok 1980 był wielkim rokiem dla „Gwiezdnych Wojen”, wtedy premierę miało „Imperium kontratakuje”, ale też był wielkim rokiem dla „The Muppet Show”. Mark Hamill wystąpił w jednym odcinku jako on sam oraz jako swój „kuzyn” Luke Skywalker, towarzyszyli mu C-3PO, R2-D2 i Chewbacca, a wszyscy mieli szansę zatańczyć! To dziwny odcinek, ale to był zawsze niesamowicie dziwny serial!

W połowie lat 80. w sobotnie poranki leciała kreskówka „Muppeciątka”, w której często pojawiały się żarty związane z popkulturą, obejmujące swymi odwołaniami i „Star Treka” przez „Indianę Jonesa” no i oczywiście „Gwiezdne Wojny”. Wiele elementów „Gwiezdnych Wojen”, scen czy postaci, były parodiowanych w serialu, a w dwóch odcinkach Muppeciątka odtwarzały własną wersję „Gwiezdnych Wojen”!

W Disneylandzie i Walt Disney World jest mnóstwo kolekcjonariów, które są nałożeniem „Gwiezdnych Wojen” i „Muppetów”, są to plakaty, koszulki, figurki.

Za kulisami.
Jest jeszcze kilka innych ciekawych połączeń między Muppetami a „Gwiezdnymi Wojnami”, w tym:
- Twórca Gwiezdnych Wojen, George Lucas był producentem wykonawczym filmu „Labirynt” (1986) który wyreżyserował twórca Muppetów Jim Henson.
- Jim Henson i Frank Oz stworzyli i współreżyserowali film „Ciemny kryształ” (1982), który wyprodukował producent „Gwiezdnych Wojen” Gary Kurtz.

Więcej szczegółów o nawiązaniach i powiązaniach Muppetów i „Star Wars” znajdziecie na Muppet Wiki.



W obu wspomnianych filmach Jima Hensona, znalazłoby się jeszcze kilku członków ekipy, którzy pracowali przy „Gwiezdnych Wojnach”. Przede wszystkim są to wszyscy lalkarze odpowiadający choćby za Pałac Jabby.

Swoją drogą zaginęła tutaj jeszcze jedna dość istotna informacja. Zarówno „Gwiezdne Wojny” jak i Muppety znalazły swój nowy dom u Disneya. O ile w przypadku Lucasfilmu trwało to dość krótko i „bezboleśnie”, o tyle w przypadku Muppetów proces ten był o wiele dłuższy i wciąż są tam pewne spory, co do praw. Choć wszystkie nowe produkcje należą juz do Disneya.

Na koniec wszystkich fanów Muppetów zachęcamy do przypomnienia sobie tego newsa.
KOMENTARZE (3)

10 najlepszych odcinków "The Clone Wars"

2014-04-03 14:52:01 Oficjalny blog



Po dość długiej przerwie oficjalny blog powraca ze swoimi zestawieniami - tym razem z 10 najlepszymi odcinkami "The Clone Wars". Swoją drogą, TCW bardzo dobrze powodzi się na Netfliksie, gdzie w tej chwili jest najchętniej oglądanym serialem. Uwaga, w poniższym tekście znajdują się spoilery z ostatnich odcinków.

Ahsoka Tano, kapitan Rex, bogowie Mocy - trudno umniejszyć to, co "Wojny klonów" wniosły do świata mieczy świetlnych i blasterów. Zmieniły to, co wiemy o "Gwiezdnych Wojnach", od postaci, poprzez politykę, aż do tajemnic Mocy, a zrobiły to ze sprytnymi, pełnymi wyzwań historiami o bardzo różnym tonie. Stworzone zostały przez George'a Lucasa, a opiekę sprawował nad nimi Dave Filoni - TCW zawierają ponad 40 godzin kanonicznej zawartości - istna skrzynia ze skarbami zarówno dla zwykłych, jak i hardkorowych fanów i świetnie dostępna dla obu. Dzięki niedawnemu zakończeniu serii na Netfliksie wraz z "The Lost Missions", ekipa Starwars.com mogła ułożyć ranking najlepszych odcinków ze wszystkich sezonów.

10. "The Zillo Beast", sezon drugi



Główny reżyser Dave Filoni jest wielkim fanem "Godzilii" i przez całą serię dawał drobne ukłony (pilot Gogi ma na hełmie oczy Godzilli, etc.) w stronę wielkiego potwora. "The Zillo Beast" to już mniej subtelny ukłon. Podczas bitwy o Malastare siły Republiki zrzucają bombę elektroprotonową, bezwiednie budząc ogromną bestię zillo, której łuski są odporne na miecz świetlny. Projekt stwora nie jest szczególnie godzillowy, co jest dobre; jest on smukły i pełen gracji, z pewnego rodzaju straszliwym pięknem, co go różnicuje. Ale ten odcinek to klasyczny japoński film o potworach - wraz z głupimi próbami Republiki, aby zbadać bestię - i zaskakująco dobrze wpasowuje się w świat "Gwiezdnych Wojen".

9. "Wookiee Hunt", sezon trzeci



Monumentalny odcinek, który jest kamieniem milowym w procesie dorastania Ahsoki. Schwytana przez Trandoshan i ścigana dla sportu, Tano skutecznie dowodzi rewoltą (wspierana przez Chewbaccę), pokonując swoich porywaczy i zabijając ich, jeśli trzeba. Ten epizod zadaje jeszcze pytania o Jedi; ze wszystkich porwanych padawanów tylko Ahsoka miała w sobie kreatywność i odwagę, aby przeciwstawić się Trandoshanom. Może coś jest w nieortodoksyjnych metodach Anakina?

8. "Monster", sezon trzeci



Jeden z dziwniejszych odcinków "The Clone Wars", "Monster" zmienił wiele wcześniejszych założeń dotyczących tego, co jest możliwe w świecie "Gwiezdnych Wojen" i przygotował scenę dla dalszego rozwoju. Matka Talzin zmienia Savage'a Opressa w ogromnego ucznia Sithów - tak naprawdę jest to nowy typ gwiezdno-wojennego złoczyńcy, ponieważ polega on wyłącznie na brutalnej sile. Zagrożenie ze strony Talzin i jej mrocznej magii jest także nowym elementem sagi, a potem zatoczy pełny krąg po odbudowie Maula.

7. "Ghosts of Mortis", sezon trzeci



Ostatnia część trylogii, w której ujawniono wiele o Mocy, "Ghosts of Mortis" to nie tylko świetne "Wojny klonów", lecz także podstawa w "Gwiezdnych Wojnach". Fale rozchodzą się stąd na serial i filmy, od Syna ukazującego wizje Anakinowi, po głębsze zrozumienie co naprawdę oznacza "równowaga" Mocy. W tym odcinku panuje tragiczna, mroczna atmosfera, jest wypełniony śmiercią i zapowiada nieuniknione dojście Sithów do władzy. W głębszym sensie, "Ghosts of Mortis" balansuje sagę, pokazując, że istnieją siły światła i mroku, które zawsze ze sobą rywalizują. To wybory postaci mają wpływ na równowagę.

6. "Rookies", sezon pierwszy



Jednym z wielkich wyzwań "The Clone Wars" było uczłowieczenie żołnierzy-klonów - a to niełatwe zadanie, wziąwszy pod uwagę fakt, że widownia wie, że ostatecznie to oni wymordują Jedi. To czarna chmura wisząca nad serialem, która dodaje dramatycznego efektu, lecz tworzy nieodłączną atmosferę nieufności w stosunku do żołnierzy Republiki. To odcinki takie jak te pozwalają osiągnąć wydawałoby się niemożliwy cel, jakim jest autentyczne polubienie klonów; w tym przedstawiono grupę żółtodziobów, wrzuconych w niecodzienną sytuację. Tylko dwa - Echo i Fives - wychodzą z tego żywi, a świadectwem sukcesu "Rookies" jest to, że stali się ulubieńcami fanów. Żołnierze-klony byli dzielni, bezinteresowni i bohaterscy. "Rookies" tego dowodzi.

5. "The Box", sezon czwarty



Odcinek niczym gra wideo, w "The Box" oglądamy najlepszych łowców nagród w galaktyce w konkursie, w którym zwycięzca bierze wszystko. Obi-Wan Kenobi jeszcze raz bawi się w detektywa - to świetne wykorzystanie postaci, po raz pierwszy widziane w "Ataku klonów" - tym razem pod przykrywką łowcy nagród Rako Hardeena. Bierze udział w teście łowców nagród, zorganizowanym przez hrabiego Dooku, w którym poszczególne wyzwania są coraz trudniejsze. To interesujące spojrzenie na półświatek "Gwiezdnych Wojen" i jego kodeks oraz na jedną z najlepszych akcji w całym serialu.

4. "Darkness on Umbara", sezon czwarty



Kolejny świetny odcinek skupiony na klonach, "Darkness on Umbara" ilustruje napięcie, niebezpieczeństwo i dezorientację, które wprowadza wojna. Gdy Anakin w połowie misji jest wezwany na Coruscant, dowodzenie przejmuje generał Pong Krell. Lekceważy on swoich żołnierzy, jest egoistyczny i w pewien sposób bez serca. Pomiędzy klonami, w tym Reksem, Tupem i Fivesem, widzimy starcie różnych opinii i uczuć na temat walki, strategii i tego, co oznacza wykonywanie rozkazów. Dostrzegamy również mistrzowskie użycie atmosfery i napięcia, co rzadko się zdarza w serialu animowanym, a co daje odcinkowi denerwująco złowieszczy posmak.

3. "Sacrifice", "The Lost Missions"



Mocne podparcie dla trylogii Mortis i gwiezdno-wojenne dzieło sztuki. Yoda podróżuje po galaktyce, ucząc się Mocy i samego siebie, wykonując serię zadań, które ujawniają dużą część starwarsowej wiedzy i pogłębiają to, co wiemy z filmów. W "Sacrifice" Yoda podąża do starożytnej ojczyzny Sithów, gdzie napotyka widmo Dartha Bane'a i toczy bitwę z Sidiousem na planie mistycznym. Od początku do końca stawka jest wysoka, a dramat urzekający na poziomie najlepszych chwil z filmów. Mark Hamil zdumiewa w swojej gościnnej roli jako Darth Bane - zupełnie nie brzmi jak Luke Skywalker, lecz tematyczne połączenie pomiędzy dwiema postaciami jest jasne jak słońce i wzmocnione obecnością Hamila. Ton odcinka zbliża się do "Zemsty Sithów", na przykład w kwestii oprawy wizualnej i kinetycznych pojedynków, ale nic z filmu się tu nie powtarza. Co najistotniejsze jednak, dopełnia on Yodę; widzimy jak przechodzi od chłodnego przywódcy Rady Jedi, który w "Mrocznym widmie" nie chce przyjąć Anakina na trening, do cieplejszego, mądrzejszego i bardziej bezinteresownego mentora z "Imperium kontratakuje". "Sacrifice" jest wszystkim, czym są GW: jest światło, mrok, strach, jest też nadzieja. Pasujący ostatni odcinek.

2. "To Catch a Jedi", sezon piąty



Część zabójczej końcówki piątego sezonu, "To Catch a Jedi" testuje relację Anakina i Ahsoki jak jeszcze nigdy przedtem oraz zmienia to, jak postrzegamy bohaterów i złoczyńców w "The Clone Wars". Ten odcinek ma unikalny, "żwirowaty" posmak, zabiera nas bowiem w podziemia Coruscant - razem ze wszystkimi pościgami w metrze i brudnymi alejkami tworzy wizualną klaustrofobię, która pozwala zrozumieć co czuje Ahsoka. Nie ma dokąd uciec i jest coraz mniej miejsca. Dodatkowo, widzimy współczującą stronę Asajj Ventress, wady i chłód Jedi i nowy ucisk stosowany przez wojska Republiki. Kolejny odcinek, "The Wrong Jedi", pewnie jest bardziej emocjonalny, ale ten to istna jazda kolejką górską oraz serce akcji i dramatu w tej niezwykle ważnej historii.

1. "The Lawless", sezon piąty



Przywrócenie do życia Dartha Maula było wielką niewiadomą. Czy widownia w to uwierzy? Czy zrujnuje jego reputację cichego zabójcy? Czy mogłoby oddać cześć kosztownemu zwycięstwu Obi-Wana nad lordem Sithów w "Mrocznym widmie"? Wszystkie wątpliwości skończyły się wraz z tym odcinkiem, stanowiącym ostatnie machinacje Maula i świetne spojrzenie na nikczemność, gwiezdno-wojnenną i nie. Maul zaplanował sobie drogę do mandaloriańskiego tronu, kładąc po drodze wiele trupów i był gotowy zemścić się na Obi-Wanie. Torturując i zabijając dawną miłość Jedi na oczach swojego nemesis, Maul smakował tą chwilę. Kenobi miał złamane serce i był zły, ale nie załamał się. Zamiast tego, wyraził swój żal nad Maulem, a scena ta działa na wielu poziomach. Nienawiść Maula to swego rodzaju pobudka; kochamy złoczyńców i chcemy ich więcej, ale co się dzieje, gdy wypuści się ich na wolność? Nagle już nie są tacy zabawni, a zasługą twórców jest pokazanie prawdziwości czynów pełnych przemocy, czy to w space fantasy z laserowymi mieczami, czy naprawdę. Jest to również dowód wielkości Obi-Wana wśród mitów "Gwiezdnych Wojen". Nie poddaje się gniewowi, zachowuje godność i wszystko to, o co walczą Jedi. Wreszcie, odcinek ten pogłębia coś jeszcze; prócz tragedii Obi-Wana, jest tu jeszcze niesamowity pojedynek pomiędzy Maulem i Savage'em Opressem a Darthem Sidiousem, w którym widzimy, że Zabrak płaci za grzechy, zredukowany do kwilącego, przestraszonego tchórza. Jeśli "The Lawless" czegoś nas uczy, to tego, że przemoc prowadzi w ślepy zaułek i tego, że ważne jest trzymanie się naszych przekonań w obliczu takiego zła. To jeden z wielkich wątków Sagi, od Luke'a Skywalkera wyrzucającego miecz w "Powrocie Jedi", po nauki Yody w "Imperium kontratakuje", a "Lawless" oddaje temu cześć w przemyślany, jeśli nie otrzeźwiający sposób. Ostatecznie, to jedna z najlepszych historii, jaka kiedykolwiek została opowiedziana w "Gwiezdnych Wojnach".

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


Warto przy okazji spojrzeć jak odcinki są oceniane na Bastionie - w chwili pisania newsa królował "Sacrifice", aczkolwiek ma dopiero sześć głosów. Największą popularnością cieszą się epizody dotyczące klonów. A oto jak wygląda bastionowy ranking (oczywiście zachęcamy do wystawiania ocen odcinkom w naszym spisie).

1."Sacrifice" - 9,83
2."The General" - 9,48
3."The Wrong Jedi" - 9,35
4."Darkness on Umbara" - 9,32
5."Landing at Point Rain" - 9,27
6."Destiny" - 9,25
7."Plan of Dissent" - 9,18
8."The Lawless" - 9,16
9."The Jedi Who Knew Too Much" - 9,06
10."Rookies" - 9,01

KOMENTARZE (21)

Ujawniono kamerę Epizodu VII

2014-03-29 22:42:46

Disney nas nie rozpieszcza, jeśli chodzi o informacje. W tym tygodniu w Las Vegas odbyły się prezentacje najważniejszych producentów i dystrybutorów filmowych, CinemaCon 2014. Prezentację Disneya prowadził Alan Horn, jednak nie tylko nie powiedział kompletnie nic nowego, lecz także przyznał, że jeśli chodzi o produkty Lucasfilmu, to jeszcze jest za wcześnie, by mogli cokolwiek ujawnić.

Tymczasem Andrew Bikichky na swoim Twitterze wrzucił zdjęcia kamer, które będą użyte do produkcji Epizodu VII. Andrew jest ich operatorem i pracuje w działach zajmujących się elektryką przy produkcji filmów i seriali. Jednak ciekawe jest to, że kamery dostały swoje unikalne nazwy. Kamera A nazwana została „Gwiazdą Śmierci”, a kamera B „Sokołem Millennium”. Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami są to kamery nagrywające film na taśmę 35mm, obie wyprodukowane przez Panavision.







Dalej niestety mamy plotki aktorskie. Sam Witwer, którego kojarzymy z „The Force Unleashed” (Galen Marek) czy z głosu Maula w „Wojnach klonów”, przyznał, że ubiegał się o rolę do Epizodu VII, niestety dla niego samego, rola ta została przepisana przy zmianach scenariusza, więc aktor został na lodzie.

Denis Lawson, czyli Wedge Antilles, natomiast należy do niewielkiej grupy aktorów, którzy nie są zainteresowani powrotem do sagi. On jak sam twierdzi, już grał w „Gwiezdnych Wojnach” w 1976 i temat go już nie interesuje.

Za to wypłynęła bardzo ciekawa informacja związana z Peterem Mayhew (Chewbacca), który, wydawało się, że ze względu na stan zdrowia nie wróci na plan. Chyba jednak wydobrzał. Na razie potwierdzenia nie ma, ale aktor odwołał swoją obecność na konwencie Comicpalooza, gdyż w tym roku ma w planach kręcenie filmu. Jakiego? Nie podano, ale sugestie nasuwają się same.

Dominic Monaghan, który już parę razy był wspominany przy okazji plotek, gdyż mocno lobbował, by wystąpić w nowym filmie, tym razem powołał się na swoją przyjaźń z J.J. Abramsem i stwierdził, iż reżyser do głównych ról dobierze sobie raczej nieznanych szerokiej publiczności aktorów. Możemy spodziewać się niespodzianek.

Za to już wiemy, co będzie robić Carrie Fisher w Londynie. Otóż poza wiadomym filmem, przez pół roku będzie też mieć własne przedstawienia, więc pojawia się w towarzystwie teatralnym, więc stała się łatwym kąskiem dla dziennikarzy. Przy tej okazji Carrie zapytano o Epizod VII, a jej jak to zwykle bywa coś się wyrwało. Pytanie dotyczyło jej powrotu w następnej części. Wpierw powiedziała, że nie wie, że w niej jest, a potem stwierdziła, że nie powinna o tym rozmawiać i to zdanie urwała. Następnie prosiła o niezadawanie takich pytań.

Serwis Star Wars 7 News ma też kolejne rewelacje na temat scenariusza. Według nich, pomimo zmian, zarówno scenariusz Arndta jak i Abramsa i Kasdana, ale wszystkie te zmiany są raczej kosmetyczne i dopracowują szczegóły. Scenariusz wciąż bazuje na pierwotnym pomyśle Lucasa. Natomiast trochę zmieniono sam opis postaci, zwłaszcza fizyczny. Dlatego ostateczny casting do głównych ról był otwarty na osoby wszystkich ras, nie tylko białej. Więc nie można wykluczyć, że czarny aktor będzie grał syna Luke’a Skywalkera. Podobno są przygotowane różne wersje historii nowych postaci, które zostaną dopasowane już po wyborze aktora/aktorki, bez większego wpływu na scenariusz. W przypadku syna Luke’a jedną z takich furtek jest adopcja. Źródło tych informacji zauważa też, że większość wymienianych póki co aktorów, do głównych ról, jest starsza niż bohaterowie, których mieliby grać.

I jeszcze nasz dobry znajomy Ali Arikan, który nie raz twierdził, że wie coś na temat Epizodu VII (weryfikacja najczęściej negatywna, gdy spojrzy się na szczegóły), znów ma newsa. Według niego w Pinewood wymieniono szyby na odblaskowe, tak by nikt nie mógł podejrzeć, co będzie kręcić Lucasfilm. Jak zwykle tak i tym razem, łatwo tej informacji sprawdzić się nie da.

Na koniec, jak to z plotkami bywa, póki nie zostaną potwierdzone, należy traktować je z rezerwą.
KOMENTARZE (30)

Indiana Jones 6 i zaginiony film Rogera Christiana

2014-03-24 17:13:24

Zaczynamy od najbardziej gorącej wieści, o której zresztą już wspominaliśmy. Otóż wygląda na to, że Harrison Ford, negocjując swoją rolę w Epizodzie VII, wynegocjował powrót do roli Indiany Jonesa, ale nie raz a dwukrotnie. Zatem czekają nas jeszcze dwie odsłony przygód sławnego archeologa. Swoją drogą, obecnie są zbierane fundusze na fanowski remake filmu „Poszukiwacze zaginionej arki”, który ma być w stu procentach wierny oryginałowi. Tymczasem Ford podobno negocjuje także rolę w serialu „Texas Ranger”, do którego zdjęcia zaczynają się w marcu. Nie wiadomo jaka miałaby być jego rola i jak pogodzi grę z Epizodem VII.

Kolejna ciekawostka jest związana z „Imperium kontratakuje”. Przed V Epizodem w kinach, między innymi w Wielkiej Brytanii wyświetlano film krótkometrażowy „Black Angel” w reżyserii Rogera Christiana (scenografia „Nowej nadziei”, reżyser drugiego zespołu „Mrocznego widma”). Teraz film trafi do internetowej dystrybucji i będzie można go oglądać na Netfliksie. Film ten powstał niejako przy okazji produkcji „Imperium kontratakuje” i był debiutem reżyserskim Christiana. Inicjatorem pomysłu po części był sam George Lucas. W tamtych czasach zdarzało się, że przed właściwym filmem w kinie puszczano jakąś dziwną formę krótkometrażową, która zdaniem Lucasa czasem bardziej drażniła publiczność niż pomagała w czymkolwiek. Z drugiej strony, Christian, który ukończył już pracę nad „Żywotem Briana” i „Obcym”, bardzo chciał też spróbować swoich sił jako reżyser. Christian dodatkowo zaczął pisać swój scenariusz, który zainteresował szefa Foxa w Londynie niejakiego Sandy’ego Liebersona. On odesłał Rogera do Lucasa, a ten po kilku sugestiach zaakceptował scenariusz pod dwoma warunkami. Pierwszy był taki, by to George mógł jako pierwszy obejrzeć finalną wersję filmu, a drugi by nikt od Foxa nie miał wpływu na produkcję. Na film dostali jakieś 50 tysięcy dolarów grantu rządowego, a Roger wraz z grupą jedenastu osób jeździli po Szkocji i kręcili. Okazało się jednak, że nie nakręcili tyle materiału, by zmontować z tego 25 film. Do tego wykorzystali efekty specjalne, w tym zdjęcia poklatkowe. Efekt, zdaniem Rogera Christiana, wyglądał zdumiewająco, a sam film fantasy podobno odcisnął swój ślad na takich produkcjach jak „Excalibur” Johna Boormana czy „Legenda” Ridleya Scotta. Film podobał się także choćby Stevenowi Spielbergowi. Negatywy zostały złożone w Boss Film Studios w Londynie, acz niestety firma ta zbankrutowała na początku lat 90. Wydawało się, że film zaginął, bo nawet w Lucasfilmie nie znaleziono kopii. Znaleziono ją dopiero w grudniu 2011 w archiwach Universal Studios. Od tego momentu film został bardzo starannie odnowiony i przygotowany do cyfrowej dystrybucji. Nie jest wykluczone, że pojawi się także na DVD.



Pamiętacie jak Liam Neeson mówił o „Uprowadzonej 3”, że nie chce grać, no bo kogo mieliby tym razem porywać? Gdy garża wzrosła do 20 milionów, uległ, ale negocjacje trwały. Teraz potwierdzono, że w „Uprowadzonej 3” nikt nie zostanie uprowadzony, więc Neeson postawił na swoim. Premiera planowana jest na styczeń 2015. Warto dodać, że trwają już pracę nad filmem „LEGO: Przygoda 2”. W pierwszej części Liam podkładał głos jednej z postaci, jak będzie w drugiej, zobaczymy. Tymczasem Neesona przyłapano na planie filmowej wersji „Ekipy”, prawdopodobnie pojawi się tam w roli samego siebie.

Dalej nie wiadomo jaki będzie następny reżyserski projekt Stevena Spielberga, póki co pojawiły się dwie pogłoski. Pierwsza mówi, że Steven rozważa przeproszenie się z „Robokalipsą”, którą odstawił na półkę. Druga to remake musicalu „West Side Story” Roberta Wise’a z 1961. Podobno Steven jest wciąż na liście kandydatów do reżyserii piątego Indiany Jonesa, ale póki co w tej kwestii także nie ma wiarygodnych wieści. Za to tygodnik „Forbes” uznał Spielberga za najbardziej wpływową osobę świata rozrywki. Drugie miejsce w tym zestawieniu zajęła Oprah Winfrey, a trzecie George Lucas.

Joel Edgerton czyli Owen Lars z prequeli spróbuje swoich sił jako reżyser. Zajmie się filmem pod tytułem „Weirdo”, który opowiadać ma historię mężczyzny, który musi zmierzyć się z przeszłością i starym przyjacielem ze szkoły. To będzie dość prosty film, ma w nim być koło sześciu postaci i mniej więcej tyle samo lokacji. Edgerton także napisał scenariusz i ma zagrać którąś z drugoplanowych ról. Tymczasem Joel dołączył do obsady filmu „Life”, historii Jamesa Deana. Zdjęcia już trwają, Edgarton wcieli się w rolę Johna Morrisa, który miał istotny wpływ na zawarcie umowy między Deanem a magazynem „Life”.

Sofia Copola ma swój nowy reżyserski projekt. Tym razem będzie to adaptacja klasycznej baśni Hansa Christian Andersena „Małej syrenki”. Scenariusz pisze Caroline Thompson („Gnijąca panna młoda”). Póki co niewiele więcej wiadomo o tym projekcie.

W BBC natomiast został nadany historyczny serial „37 Days”, w którym główną rolę zagrał Ian McDiarmid. Jest to opowieść która dzieje się na kilka tygodni przed wybuchem I wojny światowej. McDiarmid wcielił się w rolę lorda Edwarda Greya, który swego czasu był ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Serial składał się z trzech odcinków.



Ewan McGregor natomiast zagra główną rolę w filmie „Last Days In the Desert” Rodrigo Garicii (który także jest scenarzystą tego filmu). Ewan zagra dwie rolę, świętego oraz demona, z którym święty się będzie mierzyć. W pozostałych rolach występują Ciarán Hinds, Tye Sheridan oraz Ayelet Zurer. Premiera planowana jest jeszcze na ten rok.
KOMENTARZE (5)

Filoni o odcinkach z Yodą

2014-03-13 13:46:53 Oficjalny blog



Dave Filoni nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w sprawie "The Clone Wars", bo na oficjalnym blogu udzielił krótkiego wywiadu, w którym opowiada o tajemniczych czterech ostatnich odcinkach "The Lost Missions". Oczywiście uwaga na drobne spoilery.

Gdy rozmawiałem z Filonim na temat "The Clone Wars", mówiliśmy długo o tematach serialu, jego ostatnich odcinkach oraz dziedzictwie. W trzech częściach rozmowy zawarłem niemal wszystko, o czym wtedy dyskutowaliśmy... z wyjątkiem krótkiego fragmentu, który wówczas musiał być wycięty. Dotyczył on aktu o Yodzie, który wtedy był zbyt spoilerowy, aby go opublikować. Teraz, skoro każdy może oglądać odcinki na Netfliksie, bardzo cieszę się, mogąc opublikować jego przemyślenia na temat tej kluczowej historii.

Ze wszystkim postaci George Lucas wydaje się bardzo chronić Yodę. Czy możesz powiedzieć jak narodziła się ta historia i jak się pracowało nad nią z George'em?

Niemal każdego roku próbowaliśmy zrobić historię z Yodą, ale tak się nie stało. To taka ważna postać, że musielibyśmy cały czas zmieniać jego historię, na przykład: "Wiecie, Yoda zaczyna tutaj, ale to nie ma sensu. To nie jest dla niego zbyt wielka przeszkoda. Jeśliby tu był, to nie sądzę, by stanowiło to dla niego duży problem". Niestety, właśnie dlatego często umieszczaliśmy go jedynie w Radzie.

Aż w końcu przyszła ta wielka historia, która w pewien sposób łączy się z trylogią Mortis. To jest jakby druga strona medalu, gdzie Yoda jest bezpośrednio zaangażowany w wielkie pytania dotyczące Mocy. George i ja dyskutowaliśmy nad tą historią przez cały czas, ponieważ jest to Yoda, to dla niego naprawdę ważne i chciałem się upewnić, że wszystko będzie w porządku. Więc zawsze pytałem George'a o mistrza, jak by się zachował, co by zrobił i o co by pytał.

Tym, co można wyciągnąć po obejrzeniu tej historii, jest zrozumienie, że Yoda z okresu wojen klonów nie jest tą samą osobą, co w "Imperium kontratakuje". Ludzie, jak sądzę, zawsze się zastanawiali "Dlaczego [w TCW] nie jest taki jak w Imperium? Nie jest taki dziwny ani żartobliwy. Dlaczego podczas wojen klonów jest taki poważny i gdzie jest zabawny, mały Yoda, który był mądry?" Cóż, zobaczycie, że jeszcze tam nie doszedł. Historia, którą opowiadamy, przechodzi bardzo długą drogę w wyjaśnianiu kim Yoda był przed wojnami klonów, a kim się stał po nich.



Mówiąc najogólniej, mistrz osiąga pewien stopień oświecenia i łączy się to z Qui-Gonem oraz tym, co Yoda mówi w "Zemście Sithów". Wszystko spaja się w jedną całość. I gdy popatrzycie na to i usłyszycie co mówi na końcu aktu i porównacie z tym, co mówi na początku, to dostrzeżecie, że zaczął rozumować inaczej. W "Imperium" rzecze: "Wojna wielkim nikogo nie czyni". No ale przecież walczył na wojnie. Trzeba walczyć na wojnie, trzeba przez nią przejść, zobaczyć jak inni to robią, aby dojść do takiej myśli. Więc nie może mieć takich przekonań [w "The Clone Wars"]. "Jedi używa Mocy do zdobywania wiedzy i obrony. Nigdy do ataku". Cóż, Jedi ery wojen klonów chyba nie myśleli w ten sposób. Może to było dawno zapomniane przekonanie, ale z całą pewnością nie zachowują się tak podczas wojny klonów. Rozumiecie więc, że Jedi z ery wojen klonów i prequeli ma inne przekonania od tego, co pojmują Yoda, Qui-Gon, a ostatecznie też Obi-Wan, a jest to prawda o byciu zupełnie bezinteresownym. Pewnych rzeczy w życiu nie można rozwiązać na drodze konfliktu. Można je rozwiązać dzięki byciu bezinteresownym i ofiarnym dla innych. Inspiracja, oświecenie, nauczanie. Chodzi o to, to wszystko jest w "Imperium kontratakuje".

Nigdy nie mówią Luke'owi, aby powziął działania w celu uratowania ojca. Tak naprawdę mówią, że prawdopodobnie będzie musiał go zniszczyć. Ale to głównie dlatego, że nie mogą mu zdradzić tego, co musi sam zrozumieć - "Muszę uratować ojca". Nie mogą tak powiedzieć. To by ułatwiło sprawę. W wierze nie chodzi o wiedzę.

A może chciałbyś plan jak dokładnie to zrobić?

Taa. Tu nie chodzi o widzenie, tu chodzi o wiarę.

To wszystko jest w akcie o Yodzie. Jest naprawdę, naprawdę wielki w kwestiach czym jest Moc i o co w niej chodzi. I sądzę, że mieliśmy szczęście, że George mógł odpowiedzieć na nasze pytania zanim odszedł. Ale nie odszedł całkiem! Jest teraz bardziej jak duch Mocy, z którym mogę się od czasu do czasu komunikować! [śmieje się]

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (3)

Wywiad z Georgem Lucasem

2014-03-12 17:22:08 oficjalna

Przywykliśmy do tego, że Lucasfilm co pewien czas wyciąga ze swoich archiwów dotychczas nieopublikowane materiały. Czasem jednak jest tak, że dany materiał zostaje upubliczniony raz, w jednym wydaniu, a potem znika w archiwach. Tak też było z wywiadem, który z Georgem Lucasem przeprowadził Leonard Maltin, legendarny, amerykański krytyk filmowy. Wywiad ten był dodatkiem do wydania VHS sagi z 1995, więc mogli go obejrzeć także polscy widzowie. Potem zniknął w czeluściach Lucasfilmu, niedawno oficjalna opublikowała go na YouTubie. Warto się z nim zapoznać i zobaczyć jak George Lucas widział klasyczną trylogię i prequele, w momencie kiedy dopiero zaczął pracować nad tymi drugimi.






KOMENTARZE (3)

Kanon w czasach Lucasa

2014-03-11 17:15:24

Przyszłość starego kanonu obecnie dość mocno gorączkuje część fanów. Nadal niestety nie wiemy, w którym kierunku to pójdzie. Czy stary kanon zostanie pogrzebany, czy może Grupa Opowieści (czyli grupa trzymającej władzę nad kanonem) go w cudowny sposób uratuje, lub posieka. W tym momencie może warto zastanowić się jak dotychczasowe filmy czerpały z Expanded Universe. Czasem znalezienie granicy jest o tyle trudne, że mamy do czynienia z typowym sprzężeniem zwrotnym, przygotowywany film tworzy coś w EU, a dopiero potem to wykorzystuje na wielkim ekranie.

Nowa nadzieja
Pierwszy film praktycznie powstał w próżni, nie licząc oczywiście adaptacji powieściowej i komiksowej. Przez to w oryginalnej wersji trudno się doszukiwać nawiązań do Expanded Universe, raczej wszystko szło w odwrotnym kierunku. To dzięki książkom, komiksom i podręcznikom RPG wiemy, kto jest kim w kantynie. Jednak z biegiem lat film był modyfikowany, a EU znalazło swoją drogę by się dostać w kadr. Przede wszystkim istotna jest tu cała akcja związana z Cieniami Imperium. Gra, książka, muzyka, komiks, figurki i generalnie właściwie film bez filmu. Skończyło się to tym, że historia ta dość mocno odbiła się na Wersji Specjalnej. Wszystko trafiło w tło, w dodatku na Tatooine. Mamy tam „Outridera” Dasha Rendara, droida ASP, śmigi (np. przy ronto) czy nawet prom klasy Sentinel.
Druga istotna zmiana miała miejsce przy wersji DVD, gdzie poprawiono napisy z angielskiego na aurebesh. Alfabet ten co prawda pojawił się w filmach, np. w „Powrocie Jedi”, jednak właściwie był to wtedy ciąg bezsensownych znaczków, dopiero WEG przy okazji D6 ustandaryzowało cały alfabet. Za pomocą komputerów dało się to łatwo poprawić.


Imperium kontratakuje
To formalnie film, który jest najmniej przyjazny EU. Ale to właśnie tutaj po raz pierwszy mamy przykład sprzężenia zwrotnego. Boba Fett to postać stworzona na potrzeby piątego epizodu, lecz najpierw pojawia się w „Star Wars: Holiday Special”, dokładniej w kreskówce dołączonej do programu. Pojawił się także w „Bantha Tracks”, ale do tego wrócimy.
„Imperium kontratakuje” niestety to także przykład historycznie negatywny. W wydanym przez Marvel komiksie The Long Hunt, jak byk ustanowiono kanonicznie, że Darth Vader i Anakin Skywalker to różne postaci. Lucas, Kasdan i Brackett zmienili to (lub nie podzielili się tą wiedzą z twórcami komiksu). Czy wyszło to filmowi na dobre? Prawdopodobnie tak. Natomiast warto tylko przypomnieć, że wówczas nie było nikogo kto nadzorowałby kanon i wydawane pozycje, więc dużo łatwiej było się pogubić, choć oczywiście było tego dużo mniej. Niektórzy również mogli mieć za złe filmowi, że pomijał wydarzenia „Spotkania na Minban”, gdzie Luke już walczył z Vaderem.

Powrót Jedi Znów głównie dzięki Wersji specjalnej są tu nawiązania do EU. Przede wszystkim dodano w Pałacu Jabby Rystáll Sant (z rasy Theelin, która to pojawiła się w Dark Empire). W tej samej wersji pod koniec pojawia się także Coruscant, acz planeta nie zostaje jeszcze wymieniona z nazwy.
Podstawowy minus kanoniczny to Jabba i znów problem z komiksami Marvela, który pojawił się niejako w trochę innej formie w komiksie Star Wars #2: Six Against The Galaxy. Swoją drogą, ta sama niezgodność wystąpiła także w wersji specjalnej „Nowej nadziei”, ale wtedy nowa wersja Jabby była już kanoniczna.

Mroczne widmo
Nowa trylogia to właściwie nowe otwarcie. Z jednej strony pojawiają się pewne zgrzyty związane z EU, przede wszystkim w postaci midi-chlorianów oraz tego, że ciało Qui-Gona nie znika. Ale z drugiej strony EU nie uszanowało też kilku rzeczy, które Lucas i spółka wymyślili tworząc klasyczną trylogię. Pierwsza z nich to oczywiście planeta będąca stolicą galaktyki, w oryginale miała to być Had Abbadon, która ostatecznie nie trafiła do „Powrotu Jedi”. Timothy Zahn, który nie raz nie szanował istniejącego kanonu, zmienił nazwę tej planety na Coruscant. Nazwa ta potem była używana w EU i została zaadaptowana w scenariuszu Lucasa. Podobnie sprawa się ma z Huttem. The Hutt w oryginale wcale nie oznaczało rasy, a miało być określeniem na galaktycznego gangstera czy szefa mafii. W EU obrano inny kierunek, ale Lucas zostawił to tak jak uznano w książkach i komiksach.
Natomiast najwięcej nawiązań jest oczywiście do serialu „Droids”. Oczywiście najbardziej znany to Boonta Eve Classic, pochodzącego bezpośrednio z wyścigu Boonta, który pojawił się w serialu. Owszem wokół historii tej nazwy potem w EU jeszcze narosło trochę dodatkowych opowieści, ale to już inna kwestia. W wyścigu wziął udział Ben Quadrinaros, pochodzący z układu Tund. Ten układ pojawia się w powieści o przygodach Lando Calrissiana, stamtąd pochodzi główny wróg Landa niejaki Rokur Gepta. Dodatkowo potem retroaktywnie uznano, że Quadrinaros należy do rasy Toongów, która także pojawia się w „Droidach”.
Tu także po raz pierwszy (bo film wyszedł przed wydaniem DVD klasycznej trylogii) pojawia się Aurebesh. Lucas także sięgnął po broń Exara Kuna, czyli podwójny miecz świetlny. Niektórzy też twierdzą, że gry i możliwości Jedi zainspirowały film, ale w tym wypadku może to być koincydencja.
Wśród specyficznych nawiązań do EU należy wymienić też księcia Xizora. On oficjalnie w filmie się nie pojawia, ale gdy kręcono arenę w Mos Espie, w miniaturkach wykorzystano figurki z Micro-Machines, w tym właśnie księcia Xizora.

Atak klonów
Ten film zmienia dość dużo, nie tylko w uniwersum ale i podejściu do samego EU. Po pierwsze zmienia nam się koncepcja zakonu Jedi, w którym śluby są zakazane (co powoduje problemy także z bliskimi filmowi komiksami), po drugie ujednolicono kolory mieczy świetlnych (z wyjątkiem Mace’a Windu), po trzecie zmieniono historię Boby Fetta, a po czwarte ustalono datę Wojen klonów. O ile trzeci przypadek jest problemowy, ponieważ we wczesnych informacjach o Bobie Lucas coś wspominał o jego związku z Wojnami klonów (dokładniej we wspomnianym Bantha Tracks, wydanym przed premierą „Imperium kontratakuje”), jednak EU nie dotykało tego tematu, więc powstała niekonsekwencja. Stworzono trochę inną historię, którą Lucas zweryfikował, zostając bliższy temu, o czym wspominał na początku.
Większy problem jest właśnie z datą samego konfliktu. EU miało tego nie dotykać od samego początku, parę razy jednak się to zdarzyło, w tym Timothy’emu Zahnowi, który ustalił nawet ramy czasowe tej wojny. To oczywiście zmieniono. Kolejną z dziwnych zmian jest oczywiście trwająca tysiąc lat Republika, co zostało zretconowane reformacją ruusańską.
Z drugiej strony po raz pierwszy przed filmem dostaliśmy książkę, która miała być bezpośrednim wprowadzeniem do niego. „Nadchodząca burza” Alana Dean Fostera przedstawia wydarzenia na Ansion, gdzie przebywali właśnie Anakin i Obi-Wan. Podobnie rzecz się ma z komiksami z serii Republic, które dość śmiało podchodzą pod film. Na tyle mocno, że Lucas postanowił wciągnąć jedną z postaci, Aaylę Securę do filmu. W „Ataku” przewija się ona bardzo krótko, ale jest.
Fani Zahna także znajdą coś dla siebie. Action VI Transports czyli „Szalony Karrde” lub raczej pojazd tego samego typu, pojawia się w Theed. Wspomniano także Labirynt Rishi, odnoszący się do planety Rishii. Nie mogło zabraknąć do nawiązania do „Droidów”, tym razem mowa o księżycach Bogden, planeta ta pojawiła się w serialu. Zresztą jadłodajnia Dexa także przypomina bar z serialu, ale jednocześnie też trochę „Amerykańskie graffiti”, więc tu zapewne mamy koincydencję.
Złącza energetyczne, które widzimy na Coruscant pojawiły się po raz pierwszy w „Dark Empire”.
No i nie zabrakło także żartu, w klubie Outlander na jednym z telebimów jest nawiązanie do gry „Star Wars Episode I: Racer”.

Zemsta Sithów
Kiedyś finalny Epizod, do którego wprowadzała nas nie tylko powieść, ale i komiksy. Niektóre planety jak Salecumai, Felucia czy Cato Neimoidia wpierw pojawiły się zatem w innych źródłach, a dopiero potem zobaczyliśmy je w filmie. Dokładnie tak samo stało się generałem Grievousem.
Przy planetach warto też wspomnieć o Kashyyyku, który co prawda jest trochę inny niż go znaliśmy wcześniej, ale to planeta, która powstała w umyśle Lucasa, jednak wpierw pojawiła się w „Holiday Special”, z tego powodu nie miała szans by pojawić się zgodnie z oryginalnym planem w „Powrocie Jedi”, ze względu na niechęć George’a do tegoż programu. Ostatecznie jednak znalazła się w filmie.
Oczywiście nie mogło zabraknąć serialu „Droids”. Ostrokołowiec generała jest nawiązaniem do pojazdu Janna Tosha z tegoż serialu. Podobnie jest z wyglądem Utapau, przede wszystkim grotami i jamami, które nawiązują do tych z planety Tarnooga z serialu. Jednocześnie warto dodać, że podobne pomysły pojawiły się przy okazji „Powrotu Jedi”, acz wtedy ich nie wykorzystano.
W jednym z opisów stolicy Alderaanu – Aldery w EU wspomniano, że znajduje się tam jezioro. W filmie o tym pamiętano, ale czy zostało przesunięte trochę, czy po prostu dostaliśmy takie ujęcie, to już inna sprawa.
Z niewykorzystanych konceptów warto wspomnieć o Juggernautach, które miały być kiedyś alternatywami dla AT-AT, ale przepadły, pojawiły się w EU a dopiero potem w filmie.
Przy „Zemście Sithów” zapowiadano, że w filmie pojawi się postać z EU. Owszem ponownie pojawiła się Aayla Secura, ale miał też pojawić się Quinlan Vos. Scenę z nim pominięto, acz mistrz Vos jest wspomniany w filmie.
Do tego dochodzą retcony, których jest naprawdę dużo. Skoro obiecano postać z EU, to ją w filmie znaleziono. Stał się nim Salporin, jeden z wookieech, który pojawiał się w trylogii Thrawna. Jeśli chodzi o nawiązania retroaktywne to sporo znajdzie się w pamiątkach w gabinecie Palpatine’a, które bywają nawiązaniami do dawnych konfliktów (jak bitwy o Ruusan). Podobnie było z rasą barona Papanoidy, którego początkowo ochrzczono mianem Wroonianina (z Marveli), ale Filoni i reszta w „Wojnach klonów” zrobili z niego Pantoranina.

Teraz pozostaje nam czekać ile elementów EU trafi do serialu „Rebelianci” no i oczywiście do nowych filmów.
KOMENTARZE (11)

Od wojny do Gwiezdnych Wojen

2014-03-07 18:46:12



Do ekipy oficjalnego bloga dołączył Cole Horton, który postanowił zająć się historycznymi aspektami „Gwiezdnych Wojen”, przede wszystkim jednak wpływem II wojny światowej na sagę. Pierwszy wpis jest rozpoznawczy, w kolejnych obiecał przejść bardziej do szczegółów.

„Gwiezdne Wojny” to mój ulubiony film o II wojnie światowej. W sadze występują prawdziwi weterani II wojny światowej, opowiada historię dyktatorów, demokracji i imperium. Jest wypełniona efektami dźwiękowymi z II wojny światowej, używa rekwizytów z II wojny światowej, zawiera też spektakularne walki myśliwców (z II wojny światowej), no i ma muzykę wziętą wprost ze złotego wieku Hollywoodu.

„Gwiezdne Wojny” mogą mieć więcej wspólnego z II wojną światową niż z filmami science fiction. Używam tego śmiałego stwierdzenia od lat, odkąd zacząłem dostrzegać odniesienia do tego konfliktu w wielu książkach „Star Wars”, dokumentach czy wywiadach. Pewnego dnia, zacząłem je nawet spisywać, aż do momentu gdy uzbierałem setki pomysłów, opowieści i cytatów. Uzbrojony w te notatki i ekscytację, wyszedłem na scenę na Star Wars Celebration VI, by podzielić się tym jak „dawno temu” wpłynęło na „odległa galaktykę”. Dzięki Star Wars Celebration mogłem się podzielić tymi historiami z widownią w Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Teraz zamierzam się nią podzielić z wszystkimi tutaj na blogu.

„Gwiezdne Wojny” zrodziło wiele różnych wpływów, ale jednym z najważniejszych jest z pewnością okres późnych lat 30. i wczesnych lat 40. To z pewnością nie jest żaden przypadek, że właśnie wtedy miały miejsce złote lata filmu, komiksu czy science fiction. Z pewnością to nie jest także przypadek, że George Lucas i jego kreatywna drużyna Star Wars spoglądała na ten okres tworząc uniwersum, które tak kochamy. Wpływ II wojny światowej na „Gwiezdne Wojny” nie jest tylko bierny, to bezpośrednia inspiracja bardzo wielu rzeczy, które widzimy w odległej galaktyce.

Westerny, wojna w Wietnamie, bohaterowie płaszcza i szpady, no i klasyczne mity pomogły ukształtować „Gwiezdne Wojny”. Wiele mówi się o wpływie mitów na stworzenie sagi, w szczególności „Bohater o tysiącu twarzy” Josepha Campbella bardzo mocno wpłynął na samą opowieść. Ale George Lucas przyznał:
- Kocham historię, więc o ile psychologiczne podstawy „Gwiezdnych Wojen” są mitologiczne, o tyle polityczne i socjalne podstawy są historyczne.
Te wpływy docierały do niego różnymi drogami od jego dzieciństwa.

George Walton Lucas Jr. Urodził się 14 maja 1944, tego samego dnia gdy francuskie wojska przedarły się przez potężną linię Gustawa we Włoszech. Jego ojciec próbował się zaciągnąć do wojska, ale odrzucono go, gdyż miał rodzinę. Lucas dorastał w Północnej Kalifornii i wspomina:
- Kochałem wojnę. To było coś wielkiego, gdy dorastałem. Zawsze znajdowała się na stole w formie książek, w telewizji czy w postaci „Victory at Sea”. Byłem zalany przez te wszystkie wojenne rzeczy.
Tę miłość zabrał ze sobą, gdy tworzył „Gwiezdne Wojny”.

II wojna światowa to najbardziej niszczący konflikt wszechczasów. Działa się prawie w każdym miejscu planety. Prawie każdy naród i prawie każdy człowiek na całym świecie miał swą rolę w tej epickiej historii, przy czym na „Gwiezdne Wojny” najbardziej wpłynęła zachodnio-aliancka narracja konfliktu: opowieść o zmaganiach dobra z tyranią. Lucas przyznaje, że „Gwiezdne Wojny”
- ...są bardzo staromodną wersją dobra i zła, wersją na której dorastaliśmy w latach 40. i 50., gdy mieliśmy silne poczucie dobra i zła ze względu na II wojnę światową.

To właśnie opowieść o walce dobra ze złem ukształtowała postaci i ikoniczne obrazy sagi. Ale jednocześnie jak widać w „Zemście Sithów” opowieść (i historia) nigdy nie jest tak czarno-biała.

Przez najbliższe miesiące, będę się dzielił nawiązaniami i podobieństwami między „Gwiezdnymi Wojnami” a II wojną światową na blogu na StarWars.com. Będę zajmował się zarówno bezpośrednimi nawiązaniami między wojną a filmami, takimi jak rekwizyty, dźwięki czy lokacje. Będę też zajmował się podobieństwami, jak kosmiczna opowieść fantasy –„Star Wars” odzwierciedla naszą własną historię.

Wierzę, że II wojna światowa ukształtowała „Gwiezdne Wojny” bardziej niż jakikolwiek inny pojedynczy wpływ. By to udowodnić, w przyszłych wpisach, przyjrzę się sobotnim porannym serialom, temu jak zbudowano „Sokoła Millennium”, krótkiej historii space opery, historii brytyjskich studiów filmowych, tego jak wojna wpłynęła na „Wojny klonów”, powstania Imperium, klasycznej filmowej muzyki i wielu więcej. Więc odkopujcie książki do historii. Spojrzymy na „Gwiezdne Wojny” i II wojnę światową z zupełnie innej strony.


KOMENTARZE (5)

Premiera 6 sezonu "The Clone Wars" w USA

2014-03-07 09:51:08 Różne

Już dziś - czyli prawie rok od ogłoszenia zakończenia prac nad "The Clone Wars", nowe odcinki w języku angielskim wreszcie trafią do widzów - przynajmniej tych zza oceanu, bowiem wszystkie 13 epizodów można już oglądać na Netfliksie w Stanach i Kanadzie. Dodatkowo dostępny jest film pełnometrażowy oraz pozostałe pięć sezonów. O reszcie świata (poza Niemcami) na razie nic nie wiadomo, ale według SWAT-u mamy wkrótce dowiedzieć się więcej o polskiej premierze.

Na Oficjalnej można już czytać przewodniki po odcinku - ponieważ pojawiły się wszystkie naraz, ciekawostki będziemy dodawać stopniowo. Wszystkie nowe epizody znajdują się już w bastionowym spisie, tam też znajdziecie linki do odpowiednich tematów na forum. Tymczasem zapraszamy do przypomnienia sobie wszystkich materiałów filmowych (w lepszej i gorszej jakości), które przez ostatni rok wypuszczono - zwiastuna, fragmentów odcinków i niemieckich reklam (ostatnia z nich jest nowa).

Fani języka niemieckiego będą mogli za to obejrzeć dwa ostatnie odcinki - "Destiny" i "Sacrifice" jutro o godznie 20:15 na SuperRTL.

Przy okazji, wyjaśniła się już kontrowersyjna sprawa z planetą Moraband - kwestia ta została poruszona podczas pokazu odcinków o mistrzu Yodzie między innymi dla Rebel Legionu i 501st. Otóż, okazuje się, że (Spoiler):za zmianą nazwy stoi George Lucas, który stwierdził, że... brzmi ona zbyt podobnie do "Coruscant". Filoni podobno nie mógł nic z tym zrobić, ale Leland Chee zaproponował rozwiązanie: to ta sama planeta, tylko w różnych okresach historycznych miała różne nazwy.(Koniec Spoilera)

Zwiastun



Fragmenty odcinków














Niemieckie reklamy






Poniżej zaś możemy zobaczyć krótki filmik, który nagrał Matt Lanter, aktor wcielający się w Anakina Skywalkera. Opowiada on o pokazie TCW w San Francisco i zapewnia, że nadchodzące odcinki są fantastyczne. Choć serial się skończył, to, wedle aktora, "nigdy nic nie wiadomo".



W ten sposób żegnamy się z serialem - przez ponad pięć lat mieliśmy dokładnie 121 odcinków, mnóstwo dyskusji, debat, emocji (tych dobrych i złych) oraz zabawy. Teraz trzeba spojrzeć w przyszłość - na "Rebeliantów", nową trylogię i wszystko to, co jeszcze na nas czeka.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (81)

Carrie znowu na głodzie?

2014-03-04 17:26:54

Wygląda na to, że Carrie Fisher poważnie przygotowuje się do roli w Epizodzie VII. Stara się doprowadzić do formy z czasów oryginalnej trylogii i to w różnych dziedzinach. „New York Times” przyłapał Carrie Fisher na dość dziwnym zachowaniu. Otóż w Los Angels podjechała sobie do pewnego szemranego apartamentu. Wyszedł z niego jakiś podejrzany typ i wręczył jakieś małe zawiniątko aktorce, która szybko je schowała. Facet wrócił zaraz do apartamentu, a Carrie odjechała. Całość oczywiście uchwycili paparazzi „New York Timesa”.

Cała sprawa wygląda o tyle podejrzanie, że Fisher nie kryje się ze swoją przeszłością, kiedy była uzależniona od narkotyków. Sama twierdzi, że marihuanę paliła od 13 roku życia. Natomiast w „Making of Return of the Jedi” J.W. Rinzlera przyznała się nawet, że na planie „Powrotu Jedi” bywała tak naćpana, że nie wiedziała nawet jaką rolę gra w tym filmie. Z drugiej strony wiele młodych aktorek grających w filmach Disneya w podobny sposób próbuje wejść w dorosłość, może Carrie także.

Oczywiście oficjalnie Carrie zdementowała te doniesienia mówiąc, że to nie były narkotyki. Nie powiedziała jednak co to. Na koniec mamy dwa zdjęcia Carrie. Jedno gdy czeka w samochodzie na kolesia od czegoś małego czym nie chciała się pochwalić:



I drugie, w którym widać jaką figurę Carrie ma obecnie:



Tak dla przypomnienia to o wspomnieniach i sugestiach narkotykowych Carrie dotyczących „Powrotu Jedi” pisaliśmy tutaj. Natomiast w kontekście tych informacji przestają dziwić rewelacje DanOfGeek o tym, że w castingu szukano innej odtwórczyni księżniczki Leii w Ep7. Czyżby bali się, że Carrie wpadnie w cug i nie da rady?

Skoro już o głodzie mowa to Harrison Ford jadł pizzę. Publicznie, w dodatku podczas ceremonii wręczenia Oskarów. Oczywiście wszystko zapewne zostało starannie wyreżyserowane, ale i nagrane, zdjęcia też są.



Skoro już o ceremonii Oskarów mowa, to tylko krótka informacja. W tym roku było nudno, jeśli chodzi o nagrody dla Starwarsówka, nic nie dostali. Za to wręczali i zapowiadali, Ford, Samuel L. Jackson i Ewan McGregor. Gdzieś tam na widowni bawił się też Lucas.
KOMENTARZE (13)

Kłopoty powstającego muzeum George’a Lucasa

2014-02-17 07:10:16

George Lucas dalej uporządkowuje swoje sprawy majątkowe i nie tylko. Znalazł miejsce dla Gwiezdnych Wojen (w pieczarze Disneya), rozdaje pieniądze, ale jednocześnie szuka też miejsca dla swoich kolekcji. George może się pochwalić bardzo dużą kolekcją przedmiotów związanych z historią Hollywood i filmów amerykańskich, które nabywał/dostawał przez lata. Dodatkowo ma też pewną ilość różnej wartości przedmiotów sztuki amerykańskiej czy obrazów Normana Rockwella, oraz wiele innych cennych przedmiotów o kulturalnej wartości. Szacunkowa wartość tej kolekcji to koło miliarda dolarów. George chciałby, by te wszystkie rzeczy można było spokojnie oglądać, by właściwie każdy mógł to zrobić, dlatego planuje od pewnego czasu stworzyć muzeum o nazwie Lucas Cultural Arts Museum. Oczywiście chciałby je wybudować w San Francisco. Znalazł lokację w Presidio, przygotował projekt budynku (ten po prawej), który ma mieć powierzchnię jakieś 8825 metrów kwadratowych. Nie dostał tylko pozwolenia na budowę. Wpierw lokalnemu samorządowi nie podobał się projekt, teraz wskazują, że lokalizacja budynku nie jest im na rękę. Tu warto przypomnieć, że Presidio to część San Francisco, która jest parkiem narodowym, a przede wszystkim narodowym pomnikiem historii w USA. To właśnie utrudnia budowanie tu czegokolwiek samowolnie. Władze twierdzą, że budynek nie będzie się komponował z resztą krajobrazu, zbytnio ją przytłumi. Dlatego zaproponowały Lucasowi inną lokację, bliżej Cyfrowego Centrum Lettermana (siedziby Lucasfilmu), która także znajduje się w Presidio. Niestety, prawdopodobnie będzie to wymagało przeprojektowania całego budynku, o ile oczywiście Lucas się zgodzi.
KOMENTARZE (1)

10 najlepszych strojów

2014-02-05 14:49:11 Oficjalny blog



Ostatni ranking na oficjalnym blogu zapewne spodoba się żeńskiej części fanów (choć nie tylko), przedstawia bowiem dziesięć najlepszych strojów z całej Sagi.

Trwa Fashion Week [jedna z największych imprez w świecie mody - przyp. tłum.], coś, czego normalnie nie łączy się z odległą galaktyką. Ale "Gwiezdne Wojny" są wypełnione modą. Kostiumy w filmach łączą style różnych kultur, czasów i miejsc, by stworzyć coś oryginalnego, a jednak znajomego - informują nas także w jaki sposób postrzegać pewne postaci, jaki jest ich stan ducha i dokąd zmierzają. Więc "Star Wars" i Fashion Week mogą mieć więcej wspólnego, niż to mogłoby się zdawać - z pewnego punktu widzenia - a ten rakning oddaje hołd niesamowitym projektom, które ożyły w filmach. Uwaga: Ta lista nie zawiera mundurów ani zamaskowanych postaci (czyli brak tu szturmowców, rebeliackich pilotów czy Dartha Vadera).

10. Hrabia Dooku, "Atak klonów"



Gdy widownia pierwszy raz spotyka hrabiego Dooku w "Ataku klonów", to wie o nim naprawdę niewiele, poza tym, że był kiedyś Jedi, a teraz dowodzi ruchem Separatystów. Pasuje mu więc strój podobny do szat rycerzy, z zawadiackimi butami i tuniką, lecz nie wygląda on jak strażnik pokoju i sprawiedliwości. Zamiast tego, strój Dooku ma ciemne kolory, wygląda schludnie i odpowiednio, co sygnalizuje materializm i chciwość hrabiego. To prosty projekt, lecz potężny i idealnie ukazujący coś mroczniejszego, co kryje się wewnątrz.

9. Dwórki, "Mroczne widmo"



Projekt dwórek powstały na potrzeby "Mrocznego widma" odniósł pełen sukces. Wygląda jak dodatkowa część do sukien królowej, pasuje pod względem wyglądu i koloru, ale jest odpowiednio skromny. Wyróżnia się głównie dzięki unikatowemu połączeniu barw, które przechodzą od czerwieni do żółci, i pomaga zilustrować specyficzną modę będącą nieodłączną częścią różnych światów. Teraz, gdy ktoś zobaczy szaty podobne do tych, które nosiły dwórki, to od razu przychodzi mu do głowy Naboo.

8. Leia Organa (w bikini), "Powrót Jedi"



Niesławne "niewolnicze" bikini Lei to jeden z najbardziej znanych strojów z "Gwiezdnych Wojen". Nie ma niczego podobnego w żadnym z filmów, co łączyłoby jednocześnie metal i tkaninę na sposób retro futurystyczny. Choć jasno widać, że ten kostium odsłania najwięcej ciała, to warto spojrzeć na inne detale, takie jak zakręcone elementy, oplatające księżniczkę niczym wąż - co bardzo kontrastuje z liniami prostymi w większości filmów, a co jednocześnie przywołuje na myśl jej nikczemnego oprawcę. Od czasu premiery "Powrotu Jedi" bikini stało się symbolem siły Lei, ponieważ ze strasznej sytuacji wychodzi zwycięsko.

7. Luke Skywalker, "Powrót Jedi"



Na pierwszy rzut oka czarne szaty Jedi należące do Luke'a odzwierciedlają jego wewnętrzną bitwę z ciemną stroną. Ale sam kostium jest niezaprzeczalnie fajny, łączący tunikę i kamizelkę w tradycyjne szaty Jedi, zaakcentowane przez pas z narzędziami. Luke wygląda w nim naprawdę potężnie, co jest szczególnie ważne podczas jego pierwszej konfrontacji z Jabbą, który nie bierze gróźb młodego Jedi na poważnie.

6. Han Solo, "Nowa nadzieja"



Kamizelka, czarne buty i kabura. Han Solo wygląda w "Nowej nadziei" jak futurystyczny kowboj, a jego strój jest jednym z bardziej znanych w historii kina. Pod pewnym względem projekt ten nie powinien wypalić - niebieskie spodnie połączone z czarną kamizelką i białawą bluzką to dziwne połączenie - ale po prostu wypala, a detale takie jak czerwone paski naszyte na spodnie dodają całości gwiezdno-wojennego posmaku. Jako prawdziwe świadectwo dziedzictwa tego kostiumu, okazał się on popularny wśród fanów kostiumów, zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

5. Padmé Amidala (w sukni ślubnej), "Atak klonów"



Widziana tylko przez chwilę pod koniec "Ataku klonów", suknia ślubna Padme to elegancki kostium, pełen wzorów i detali. Ma w sobie starożytny wdzięk - wynikający z faktu, że została po części wykonana z australijskiej narzutki w stylu vintage. Ma białawy kolor i prześwitujące elementy. Dołączony welon, pełen ornamentów, przydaje projektowi równowagi i utwierdza nas, że to najpiękniejsza suknia Padme.

4. Anakin Skywalker, "Zemsta Sithów"



Z wszystkich Jedi to Anakin pokazuje największą klasę. W "Zemście Sithów" jest strój jest całkowicie unikalny, z tuniką i ciemniejszymi kolorami, które pasują do jego mechanicznej ręki. Przypomina kostium hrabiego Dooku, ale jest bardziej kinestetyczny, z fałdami i warstwami, które odzwierciedlają wewnętrzne potyczki bohatera.

3. Lando Carlissian, "Imperium kontratakuje"



Garderoba Landa nadaje się idealnie dla tego, kim jest i gdzie się znajduje. Gładkie czarne spodnie i bluzka w kolorze nieba wraz z dopasowaną peleryną - perfekcyjne dla łotra sprawującego pieczę nad Miastem w Chmurach. Jest łagodny, dziarski i pewny siebie. Schemat kolorów jest charakterystyczny tylko dla Landa, tak jak powinno być.

2. Leia Organa (podczas ceremonii wręczenia medali), "Nowa nadzieja"



Wielu fanów uważa suknię z kapturem za kwintesencję Lei, ale jej strój z ceremonii wręczenia medali jest o wiele ciekawszy pod względem projektu - bierze elementy z jej szat i tworzy coś nowego. Z efektownym srebrnym pasem i zbiegającymi się warstwami, które zwisają z jej ramion, łączy w sobie prostotę i wyrafinowanie o wiele bardziej niż cokolwiek innego w jej garderobie. Stanowi także ładne połączenie ze stylem, który prezentowała w prequelach jej matka, co udowadnia, że w odległej galaktyce istniały tradycje związane z modą.

1. Padmé Amidala, "Mroczne widmo"



"George [Lucas] powiedział, że ["Mroczne widmo"] to zdecydowanie film kostiumowy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o królową", mówi artysta koncepcyjny Iain McCaig. W istocie, Padme Amidala nosi dużo stylizowanych sukienek i egzotycznych strojów formalnych w "Mrocznym widmie", z których wszystkie wymagały dużej pracy, wyrafinowania i pracy rąk tylko dla kilku minut (a czasem sekund) czasu ekranowego. Tym niemniej, liczba detali i ilość sukienek noszonych przez królową w "Mrocznym widmie" mówią nam wiele o tradycji na Naboo, jej kulturze i sztuce, dodając znaczący aspekt do wszechświata "Gwiezdnych Wojen". A z wszystkich tych strojów nie ma bardziej imponującego niż ikoniczna szata królewska Padme. Inspiracją do jej stworzenia były niezliczone kraje i kultury, w tym Mongolia i Tybet, a najwięcej pracy włożyli w to McCaig i projektantka kostiumów Trisha Biggar. Stworzyła ona stroje dla postaci z całych prequeli, wykorzystując tkaniny z całego świata oraz kolory, które sprawdzały się w różnych oświetleniach i sytuacjach, oraz mówiły coś o bohaterze. Suknia z sali tronowej jest tego przykładem. Jej barwą jest głównie śmiała czerwień, podkreślająca silną osobowość królowej i jej wolę walki, co widać w punkcie kulminacyjnym filmu. Suknia ma dziwne detale, takie jak owalne klejnoty nad brzegiem, które w jakiś sposób dobrze się sprawdzają i pasują do rękawów oraz trzyczęściowej ozdoby głowy; dodają też azjatyckich motywów do "Gwiezdnych Wojen". Kostium ten, widziany po raz pierwszy na zwiastunie filmu, sprawił, że widzom otworzyły się oczy ze zdumienia i pozostaje on niesamowitym dziełem sztuki.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (19)

„Bitwa o Ardeny”

2014-01-27 17:33:25 oficjalny blog



Po raz kolejny Bryan Young okazuje się dobrym obserwatorem i interpretatorem twórczości Lucasa i Filoniego. Tym razem dopatrzył się w niej nawiązań do kolejnego klasyka kina, filmu „Bitwa o Ardeny” (Battle of Bulge, amerykańskiej produkcji z 1965.



Jestem fanem filmów wojennych starej szkoły i dość jasne jest, że George Lucas jest nim także. Dla mnie film „Bitwa o Ardeny” w reżyserii Kena Annakina (przyp. red. w oryginalnym tekście autor stosuje pisownię Ken Annikan, co jest prawdopodobnie literówką) to film, którego nie widziałem, dopóki nie polecił mi go Dave Filoni, główny reżyser „Wojen klonów”. Kiedy po raz kolejny zastraszałem Filoniego, by zdradził mi tytuły filmów, które oglądają, szukając inspiracji do „Wojen klonów”, powiedział mi że ten jest ważny i muszę go obejrzeć, no i nie żartował.

Annakin także wyreżyserował „Szwajcarską rodzinę Robinsonów”, która może nawet bardziej bezpośrednio inspirowała „Nową nadzieję”, ale ten film wojenny ma też swoje momenty.

„Bitwa o Ardeny” to film z 1965, będący dramatyczną adaptacją ostatecznego kontrataku Nazistów podczas drugiej wojny światowej. Nazistom przewodzi nie kto inny jak Robert Shaw (który grał Quinta w „Szczękach” Stevena Spielberga), który mógłby być odbierany jako analogia do generała Veersa czy admirała Trencha.

Amerykańska obsada jest bardziej zróżnicowana, a wielu spośród nich jest uwikłanych w przypominające „Gwiezdne Wojny” momenty. Prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnych z nich to scena, gdy amerykański sierżant Duquesne (w tej roli George Montgomery) zostaje pojmany przez Nazistów i wykrzykuje obecnie już sławną kwestię: „Mam złe przeczucie”, w sposób wspaniałego niedopowiedzenia jak u każdej postaci z sagi „Gwiezdnych Wojen”.

Duch filmu również przypomina i ma się całkiem dobrze w „Imperium kontratakuje”. Dobrzy przez cały film uciekają, a bitwa rozgrywa się w europejskich wioskach, pełniących rolę substytutu Hoth.

Niemcy próbują przeprowadzić swój ostateczny atak, ostatni pokaz siły, zanim Alianci zmiotą ich kompletnie, a genialny dowódca Nazistów prowadzi kolumnę czołgów typu Tygrys aż pod samą linię Amerykanów. Siedząc wewnątrz swojego bardzo przypominającego AT-AT czołgu, Shaw prowadzi ostatni atak, ale dochodzi do wniosku, że dobrzy są o krok przed nim.

Henry Fonda gra Amerykanina, który zna właściwie odpowiedzi na każdy temat, nawet jeśli jego dowodzący oficerowie niezbyt mu wierzą. Myśli, że Niemcy szykują ofensywę. Beton mówi, że to niemożliwe. Niemcy są zdesperowani a ich czołgom kończy się paliwo? Prawda, ale postaraj się przekonać oficerów do tego. To bardzo przypomina rolę Anakina względem Obi-Wana w „Wojnach klonów”. On zawsze zdaje się mieć właściwie rozwiązanie każdego militarnego problemu, ale nawet pomimo to nikt z Rady Jedi mu nie ufa.

Tuż przed przerwą, gdy Niemcy zakładają pułapkę na moście, odcinając nieświadomych Amerykanów, to przypomina trochę moment w którym Imperialni zakładają pułapkę w „Powrocie Jedi”. Zarówno dla dobrych jak i publiczności, ta informacja wychodzi i atakuje nas w sposób bardzo podobny do stwierdzenia Landa: „Jak mogą nas zagłuszać, skoro nie wiedzą... że nadchodzimy...?”

Choć bitwy tego filmu mają wiele wizualnych motywów, które znalazły swoją drogę do „Gwiezdnych Wojen”, najbardziej istotnym z nich są widoki przez lornetki czy peryskopy czołgu. Wydają się być bezpośrednio przetłumaczone na widok przez makrolornetkę Luke’a czy ekran którego używał w AT-AT generał Veers. Czuje się jakbym oglądał „Gwiezdne Wojny” na sposób w jaki się przyzwyczaiłem.

Chociaż prezydent Eisenhower przerwał swoją emeryturę tylko po to, by wyśmiać historyczne bzdury tego filmu, pozostał on wciąż świetnym, zabawnym dziełem kinematografii, które umieszcza widza w najbardziej przygodowych aspektach bitwy. Odbijają się w nim echem uczucia jakie nam towarzyszą, gdy oglądamy „Gwiezdne Wojny”, duch tej przygody i jestem bardzo wdzięczny Filoniemu, że mi go wskazał.

Ten film nie został nigdy oceniony, ale myślę że miałby rating PG. Nie ma w nim nic niewłaściwego, nie licząc przemocy, ale to ta sama fantastyczna, bezkrwawa przemoc, której można oczekiwać po filmach o super-macho podczas drugiej wojny światowej z lat 60. I podobnie jak w innych filmach o drugiej wojnie światowej z lat 60. w tym także występuje Telly Savalas w głupkowatej roli drugoplanowej. To film dla całej rodziny.


KOMENTARZE (3)

Wywiad z Kinbergiem o "Rebels"

2014-01-24 18:12:07 Różne

Wczoraj na Entertainment Weekly zmieszczono wywiad z Simonem Kinbergiem, jednym z producentów nadchodzącego serialu "Rebels". Twórca opowiada między innymi jak nowa seria będzie różniła się od "The Clone Wars", jakie są główne inspiracje przy jej tworzeniu, a także zdradza kilka słów o postaciach. Zapraszamy do czytania.

A więc jak wpadliście na pomysł na serial?

Chcieli zrobić serial animowany, a ja kochałem "Clone Wars" [z Cartoon Network] i dorastałem z wieloma kreskówkami. A więc zaczęliśmy rozmawiać o tym, na jakim etapie gwiezdno-wojennej osi czasu mógłby się znaleźć. Naprawdę nic nie było określone z góry, to mógł być prequel, sequel, samodzielny świat. Dla nas główna sprawa to sposób, w jaki opowiadamy historię, która wzbogaca wszechświat, która odpowiada na pytania, które fani mają lub nie, ale która zasadniczo sprawia, że świat jest pełniejszy po obejrzeniu serialu. Dość szybko doszliśmy do wniosku, że pomimo iż Sojusz Rebeliantów był tak ważną częścią filmów, to nie wiedzieliśmy o jego początkach nic, prócz może tego, co da się wynieść z Sagi i "The Clone Wars". W kanonie nie było nic, co by się bardziej w to zagłębiało. Tak się zaczęło - opowiedzmy historię formacji bohaterów z oryginalnych filmów. I to ustawiło nas na osi czasu pomiędzy Epizodami III a IV. Nie chcieliśmy jednak być zbyt blisko "Nowej nadziei", aby nie stwarzać wrażenia powtarzalności, tylko tego, że ogląda się najwcześniejsze ziarna czegoś, co potem rozkwitło w pełną, rozwiniętą Rebelię.

Jak serial będzie się różnił wyglądem i atmosferą od "The Clone Wars"?

Będzie wyglądał całkiem inaczej. Intencją tego, co już widziałem, a jesteśmy już całkiem daleko, jest zrobienie tego tak, aby atmosfera była inna niż w TCW. W kwestii wzorca wizualnego sięgnęliśmy do Ralpha McQuarriego, który był oryginalnym artystą konceptualnym pierwszej trylogii. Jego kreska jest miększa, sztuka bardziej obrazowa, z większym poczuciem, że zostało to narysowane, a nie wygenerowane komputerowo. Pierwsze filmy miały jakość rękodzieła. Chcieliśmy, aby serial też to miał. Dodatkowo, w archiwach, w których George Lucas trzyma wszystkie obrazy i rekwizyty, jest mnóstwo dzieł McQuarriego, które nigdy nie zostały wykorzystane w filmach. Są takie miejsca, w których pojawiają się planety, pojazdy i stwory całkiem dosłownie wzięte z jego oryginalnych obrazów, które nie pokazały się w filmach, a które teraz trafią do serialu.

To fantastycznie. A co z różnicami w sposobie opowiadania? Jak mrocznie może być na Disney XD?

Rozmawialiśmy na ten temat. Ale świat, który tworzymy, jest imperialnym światem. Widzicie wpływy Imperium, szturmowców w całej galaktyce, poniżających i uciskających ludzi. Pod względem tematycznym i politycznym, serial zagląda w mroczne miejsca. Ale aby ustalić ton serii, sięgnęliśmy po wskazówki z oryginalnych filmów, w których była zabawa, przygody, zawadiackość, emocje i ustalona ekipa bohaterów ludzkich. Wszystkie wskazówki wzięliśmy z oryginalnych filmów. Oczywiście, że są drobne różnice w tonie "Nadziei", "Imperium" i "Jedi". Ale myślę, że najbliższym filmem, którego głosem przemawia serial, jest "Nowa nadzieja". A więc są takie miejsca, w których odkrywamy mroczniejsze historie z przeszłości, są takie miejsca, w których zobaczymy jak okrutne i wrogie może być Imperium, ale przez większą część jest to zabawna historia, w której główną rolę odgrywają postaci. Wracając znowu do wskazówek, "Rebels" jest może mniej polityczny od prequeli, a bardziej osobisty. Zaczyna się od kilku przedstawień postaci występujących w serialu, które poprzedzą serię. Napisałem dwa pierwsze odcinki, razem są jak godzinna opowieść, w której zapoznajemy się z głównymi bohaterami.



Stworzyłeś nowego złoczyńcę, Inkwizytora, co sprawia, że jest taki wyjątkowy?

To była chyba najtrudniejsza część procesu. George oczywiście stworzył najlepszy czarny charakter naszych czasów. A więc spędziliśmy mnóstwo czasu na burzy mózgów i pracowaniu z artystami, aby stworzyć Inkwizytora. Widzieliście ten obrazek z nim. Chcieliśmy kogoś przerażającego, jak z dziecięcego koszmaru, ale nie kogoś zbyt obcego, zbyt potwornego. Z oczywistych powodów nie chcieliśmy, by miał hełm - porównanie [do Dartha Vadera]. Rozmawialiśmy o postaci, która byłaby chłodna i trzeźwo myśląca, potrafiąca wykorzystać zarówno słabe strony fizyczne ludzi, jak i psychiczne; która ma również specyficzną relację z Jedi i ich ścieżkami Mocy. Miałby być kimś, kogo ocaleni Jedi szczególnie by się bali.

Czy zawrzecie w serialu bohaterów z EU, jak na przykład admirała Thrawna, czy tylko z filmów i waszych własnych pomysłów?

Mamy bohaterów z najróżniejszych części uniwersum. Jednym z naszych niesamowitych źródeł jest Pablo Hidalgo, znany gwiezdno-wojenny geniusz, który chyba wie wszystko o każdym świecie, jaki powstał na potrzeby "Star Wars". A więc bardzo go wykorzystujemy, a on jest integralną częścią procesu twórczego. Powie na przykład, że jest taka fajna kantyna z komiksu z 1994 r., albo fajne stworzenie, które nie wszyscy znamy. Przynosi nam takie rzeczy. Albo my mu mówimy, że próbujemy stworzyć mięśniaka z fajną przeszłością, towarzyszącego czarnemu charakterowi. Czasami jest to postać lub planeta, o której nie wiemy. Czasami z easter egga takie coś przeradza się w cały odcinek.

Czy Darth Vader i Imperator są w serialu? A jeśli tak, to czy jest szansa, że zagrają ich oryginalni aktorzy?

Nie sądzę, by pozwolono mi odpowiedzieć na to pytanie. Mogę rzec, że tam, gdzie to możliwe, staramy się angażować oryginalnych aktorów.

A więc co jeszcze możesz powiedzieć nam o "Rebels", co fani chcieliby wiedzieć, a o czym możesz mówić?

Przyczyna, dla której chciałem to zrobić. Naprawdę poczułem, że mam szansę opowiedzieć nieopowiedzianą historię. Jestem fanem "The Clone Wars" i pewnych aspektów prequeli, ale to OT była powodem, dla których chciałem pracować przy filmach. Zawsze uwielbiałem historie o początkach postaci i całych organizacji. Gdybym miał opowiedzieć historię rewolucji amerykańskiej, to nie zacząłbym od najsłynniejszej bitwy, tylko od tego, jak czterech gości spotkało się w pokoju - pierwsza iskra wydaje się dramatyczna i fajna. To wielka część całej zabawy, te małe interesy za zamkniętymi drzwiami, pierwszy raz, gdy to widzicie, to możliwy bunt przeciwko Imperium.

Czy możesz powiedzieć jak wygląda wątek z buntowniczym incydentem, który rozpoczyna opowieść w pierwszym odcinku?

Um, będę tu mówił ogólnikami. Może mniej dlatego, że chcę być tajemniczy, a bardziej, ponieważ dla mnie to część zabawy - wiem, że to brzmi nostalgicznie, ale częścią frajdy przy oryginalnych filmach było to, że nie wiedziało się o nich za dużo. Powiem tak: gdy serial się zaczyna, Imperium jest u władzy, a incydentem jest to, że Imperium robi swoje złe, imperialne rzeczy, a nasi bohaterowie się spotykają.

Czy to znani bohaterowie?

W serialu jest wiele nowych postaci. Prequele koncentrowały się na pochodzeniu znanych bohaterów, ale w tym serialu jest wielu nowych. Główne postacie są nowe.

Możesz opisać kilka nowych?

Jeszcze nie!

Do licha!

Wkomponowany w tekst wywiadu obrazek Inkwizytora również pochodzi z Entertainment Weekly. Najbardziej uwagę zwraca na nim miecz świetlny, wyglądający jak połówka tego, który pokazano na Comic Conie. Hidalgo skomentował to w następujący sposób: Wszystko nabierze sensu, gdy już zobaczycie go w akcji.

Produkcja serialu nabiera tempa, a kolejne jej etapy można śledzić między innymi w piśmie "Star Wars Insider". W ostatnim numerze jedna z producentek, Athena Portillo, podała kilka skrótowych informacji o procesie twórczym: połowa scenariuszy z pierwszego sezonu już jest ukończona, zdubbingowano pięć odcinków, a do trzech powstają storyboardy. Dwa epizody są animowane, a w pierwszym powstaje oświetlenie. Dźwiękowcy pracują nad efektami, a motyw główny już skomponowano. Trzeba wziąć jednak poprawkę na to, że tekst powstał już jakiś czas przed ukazaniem się pisma w sklepach, dlatego praca z pewnością posunęła się dalej - animator Keith Kellogg napisał kilka dni temu, że właśnie zakończył pracę nad pierwszym odcinkiem.

Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (13)

Wygraj spotkanie z Lucasem i Hamillem

2014-01-20 17:59:48

To że George Lucas zajmie się działalnością charytatywną, to już wiemy. Tym razem jednak pomaga trochę w inny sposób. W ramach promocji fundacji Make-a-wish, George Lucas postanowił wystawić siebie na „sprzedaż”. Jakby tego komuś było mało, dodatkowo istnieje możliwość spotkania Marka Hamilla, całość zaś odbywa się na Ranczu Skywalkera. Marka nie będzie na ranczu, będzie czekał na szczęśliwca w Los Angeles. Przelot i hotel jest opłacony dla dwóch osób. Jedyny kruczek polega na tym, że wszystko działa na zasadzie loterii. Losy można kupić tutaj. Oczywiście tym szczęśliwcem będzie jedna osoba, natomiast dochód zostanie przekazany w całości na cele statusowe fundacji Make-a-wish, która głównie zajmuje się spełnianiem marzeń chorych dzieci.
KOMENTARZE (13)

Lucasfilm otworzyło nowe biura w Singapurze

2014-01-16 10:05:58 Variety

Dziś w Singapurze, emerytowany założyciel Lucasfilm, George Lucas, oraz obecna szefowa Lucasfilm, Kathleen Kennedy, otworzyli wspólnie zupełnie nowy budynek oddziału Lucasfilm Singapore. O inwestycji pisaliśmy już przed laty, jeszcze sprzed transakcji z Disneyem, na temat budynku, który pod pewnym kątem zadziwiająco mocno przypomina piaskoczołg Jawów. Przy ceremonii obecny był też premier Lee Hsien Loong, wszyscy przemawiający wspólnie mieli nadzieję wzmacniać biznes mediów cyfrowych w Singapurze.

W biurowcach pracą znaleźli i znajdą animatorzy i filmowcy pracujący przy efektach specjalnych Industrial Light & Magic, oraz animacjach Lucasfilm Animation. Według spekulatorów w Singapurze trwają już początkowe prace nad kontynuacjami takich filmów jak "Avengers", "Jurassic Park", "Hitman" czy "Transformers". Notka prasowa Singapore Press Holdings mówi też po raz kolejny o, niezatytułowanym jeszcze, pełnometrażowym filmie animowanym Lucasfilm, oraz filmach będących częścią parku rozrywki. Pod dachem piaskoczołgu znalazło się też miejsce dla azjatyckiego oddziału The Walt Disney Company (Southeast Asia). Ulokowany w dzielnicy Fusionopolis, szklany kolos ma siedem pięter i 100-osobową salę kinową.


KOMENTARZE (2)
Loading..