TWÓJ KOKPIT
0

Tydzień Zemsty Sithów :: Newsy

NEWSY (21) TEKSTY (2)

NASTĘPNA >>

Tydzień „Zemsty Sithów”: fani o filmie

2015-05-25 22:18:09 forum


Tydzień „Zemsty Sithów” dobiegł końca. Tym samym każda z kinowych części Gwiezdnych Wojen doczekała się specjalnego tematycznego tygodnia na Bastionie. Przez ostatnie dni staraliśmy się uatrakcyjnić jubileusz III epizodu Gwiezdnych Wojen różnymi tekstami i informacjami na jego temat. Mamy nadzieję, że znaleźliście wśród tych wszystkich newsów coś interesującego. Przypominamy, że wszystkie atrakcje związane z Tygodniem „Zemsty Sithów” (a także poprzednimi tygodniami) znajdziecie w tym miejscu.

„Zemsta Sithów” była dla wielu z nas bardzo emocjonującym wydarzeniem, zwłaszcza przez sam fakt bycia „ostatnim” epizodem. Jak wynika z sondy przeprowadzonej na Bastionie na przełomie 2010 i 2011 roku, to właśnie ten epizod jest uważany przez naszych użytkowników za najlepszy. Również sonda z 2005 roku przeprowadzona po premierze Epizodu III wskazuje na dużą sympatię jaką cieszy(ła) się ta część gwiezdnej sagi.



Czy faktycznie wszyscy fani uwielbiają ten epizod? Jak wspominamy oczekiwanie na tamtą premierę? Proponujemy przyjrzeć się temu, co sami fani mają do powiedzenia na temat „Zemsty Sithów” i jak oni wspominają swój pierwszy seans.

Wielu fanów wspomina właśnie sam fakt oczekiwania na premierę.

"W 2005 byłem świeżo upieczonym absolwentem podstawówki. Z tamtego okresu zapamiętałem najlepiej okres oczekiwania na samą premierę. Wojny Klonów Tartakovsky`ego (które doszły aż do momentu rozpoczęcia EIII), komiksy Mandragory czy nowe figurki/klocki Lego skutecznie nakręcały mój hype.(...)
Swoją drogą przy okazji RotS zapamiętałem jeszcze jedną rzecz - mianowicie fakt, że im było bliżej premiery, tym bardziej odczuwałem... ciężar produkcji? Ciężko mi powiedzieć. Wiele czynników sprawiło, że byłem dosyć przygnębiony premierą. Być może dlatego, że wtedy miał to być już ostatni epizod... a być może dlatego, że po tylu latach wreszcie dotarłem do momentu, w którym Anakin dokona "tego niewłaściwego" wyboru."

SroQ

"(...) największy ból - INTERNET NIE DZIAŁA! xD Nie działał już ze 3-4 dni przed premierą filmu. Powód prosty - wyprowadzaliśmy się, więc zerwaliśmy umowę. (...) No szkoda, bo bardzo chciałem wejść na Bastion. (...) TFA to już dla mnie nie to samo, ale wspólnie z Wami przeżywać RotSa, to akurat bardzo chciałem. <3 :*"
Matek

"Przed premierą szprycowałem się trailerami jak opętany, szczególnie uwielbiałem pierwszy teaser, ten z monologiem Bena z Nowej Nadziei (swoją drogą wciąż uważam, że jest to najlepszy trailer ever). Chłonąłem też w tym czasie komiksy (...), gry (Repulic Commando, Battlefront), Clone Wars Tartakovsky`ego, książki, słowem wszystko co tylko się dało znaleźć związanego z okresem Wojen Klonów."
Slavek_8

"To film wobec którego, pewnie jak wiele osób, miałem olbrzymie oczekiwania i myślę, że nie spełnił ich w 100%. W prequelach udało się to jedynie „Mrocznemu widmu”. (...)
Ale „Zemsta” to też epizod przy którym pracowaliśmy w kinach, organizowaliśmy premiery we Wrocławiu w ramach Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych Wojen. Premierę mieliśmy w Heliosie, ale w weekend obstawialiśmy dwa kina na raz. Ciekawe wyzwanie logistyczne, ale udało się. Jednak w tym wszystkim najlepszy i tak był Misiek, jak dorwał się do mikrofonu i w Heliosie zapowiadał imprezy w „Koronie”. Fajnie się to wspomina po tych dziesięciu latach."

Lord Sidious

"Starałam się unikać spoilerów, ograniczałam się do ogólnych informacji/zdjęć/zwiastunów. Nie szalałam też ze zbieraniem materiałów i gadżetów. Ale byłam silnie przekonana o tym, że „Zemsta Sithów” będzie świetna, ponieważ, jak wielokrotnie przekonywałam siebie i innych, nie może być inaczej. Z góry wiedzieliśmy, że pewne wydarzenia się w niej znajdą. Wydarzenia, które musiały nieść ze sobą wielki ładunek emocji, MOC. Zwiastuny i to silne przekonanie sprawiły, że oczekiwania rosły bardzo. Pamiętam jak w dniach poprzedzających premierę siadaliśmy z bratem przed komputerem, żeby oglądać zwiastuny. I strasznie się nakręcaliśmy."
Kasis

Jednak nie wszystkim było dane czekać na tę premierę.
"Zazdrość - to słowo, które najlepiej oddaje mój stosunek do tego epizodu. Zazdroszczę tym wszystkim, którzy na EIII czekali i po drodze wychodziły wszystkie te pozycje z EU dziejące się pomiędzy AOTC a tym epizodem. (...) Zazdroszczę im przeżywania w kinie dopełnienia sagi, ostatniego epizodu."
Onoma

W związku ze zbliżającą się premierą nowego epizodu warto podkreślić pewne ostrzeżenie od dartha_numbersa:
"Film ogólnie wywarł wrażenie raczej dobre. Nie spodobał mi się aż tak bardzo, jak AOTC (który był WIELKIM zaskoczeniem). Być może spowodowane to było tym, że czytałem wszystkie możliwe spoilery, newsy etc - efektu zaskoczenia nie było, fabuła znana była prawie w 100%. Stąd też moja rada dla wszystkich czekających na TFA - żadnych spoilerów!"

Co jeszcze do powiedzenia o samym epizodzie mają fani?
"Co do filmu (...). Zażenowanie. Pierwsze 30 minut ... Boże ... Jaka kpina. To miał być najmroczniejszy epizod ... Takie Imperium dla prequeli ... a tutaj piski buzzdroidów, R2D2 wyczyniający jakieś cuda, czerstwe żarty, akcje rodem z kreskówek... (...) ... psioczenie, psioczeniem, ale (...) bawiłem się w sumie dobrze. Sam fakt oglądania nowych SW, to już było to."
Matek

"Podejrzewam, że właśnie z powodu EU Zemsta Sithów zdołała wzbudzić we mnie tyle emocji. Była też oczywiście ta mroczna świadomość, że to prawie na pewno ostatni film Star Wars w moim życiu, ale skrycie wierzyłem, że kiedyś, jako stary człowiek, będę miał okazję znów pójść do kina na Gwiezdne Wojny. Heh, nie spodziewałem się tego tak szybko(...)"
Slavek_8

"Gdy w końcu wybraliśmy się do kina... miałem mieszane uczucia. Z jednej strony film był o niebo lepszy niż Atak Klonów - z drugiej zgrzytałem zębami na drętwe dialogi (...) i błyskawiczną przemianę Anakina w Vadera. Nie oznacza to jednak, że film mi się nie podobał - sceny takie jak walka na Niewidzialnej Ręce czy Rozkaz 66 to jedne z najlepszych w prequelach. No i to zakończenie, w którym widzimy Obi-Wana oddającego małego Skywalkera Larsom - nie wyobrażam sobie piękniejszego spięcia obydwu trylogii."
SroQ

"Tak się jakoś złożyło że kiedy wszedłem w świat SW to "Zemsta Sithów" była pierwszym epizodem jaki zobaczyłem (...). Moje wrażenia wtedy?
Generalnie byłem już prawie po przejściu Battlefront II (tryb kampanii), więc co mnie m.in. ciekawiło to jak tamtejsze bitwy mają się do filmu. Byłem więc zawiedziony, kiedy np. Felucia czy Mygeeto pojawiły się raptem na 5 sekund.:D Ogólnie jednak byłem zauroczony - miałem 12 lat to jeszcze nie dostrzegałem wielu wad.:P Podobały mi się zwłaszcza ujęcia flot nad Coruscant, Palpatine manipulujący Anakinem, "aresztowanie" Sitha wraz z wystąpieniem w Senacie, oba końcowe pojedynki.. no i widok Gwiazdy Śmierci w budowie."

Onoma

"(...) dość szybko poczułam, że to nie jest to na co czekałam. Bzykacze, przerysowany R2, bitwa skupiająca się tylko na duecie Ani-Obi… (...) Ale cały czas czekałam, myślałam sobie, zaraz wydarzy się coś co mnie wzruszy i zachwyci. Niestety tak się nie stało. (...) To był naprawdę straszny żal, czułam się jak dziecko, któremu pokazano wymarzoną zabawkę, a potem sprzątniętą ją sprzed nosa."
Kasis

"Oglądałem z otwartą paszczą. Do dziś kumple mówią, że wyglądałem jak nawiedzony podczas seansu."
C1-10P

"Oglądając go po latach wielokrotnie na DVD dostrzegłem, że epizod III ma też swoje dobre strony. Bardzo dobre role McDiarmida i McGregora, którzy swoim doświadczeniem ratowali nie jedną scenę. Nie najgorzej zaprezentował się Christensen w roli Anakina (...). Sama początkowa bitwa - a właściwie jej rozmach - do dzisiaj robi wrażenie (...)."
Hialv Rabos

Jeśli chcecie przeczytać więcej wspomnień i opinii fanów lub podzielić się swoimi to zapraszamy do tego wspominkowego tematu na forum >>>. Wspomnienia z tamtego okresu znajdziecie też w tym newsie

Na sam koniec Tygodnia zapraszamy do przypomnienia sobie oficjalnego teledysku "A Hero Falls", który promował "Zemstę Sithów".


KOMENTARZE (5)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Lokacje

2015-05-25 17:04:22



Epizod III uchodzi za pierwszy (i jedyny) film sagi kręcony bez lokacji, w całości w studiach. Coś w tym jest. Jednak to nie znaczy, że tych lokacji w tym filmie nie ma. Zajmijmy się jednak wpierw studiami, bo ich tym razem było kilka.



Najważniejsze studio to oczywiście Fox Studios w Moore Park w Sydney w Australii. To samo gdzie kręcono wcześniej „Atak klonów”. Tam nakręcono wszystkie zdjęcia bez dokrętek i części ujęć do efektów specjalnych. Dokrętki postanowiono kręcić w Wielkiej Brytanii, by nawiązać do tradycji. Ekipa George’a Lucasa zatem zawitała do studia Elstree oraz Shepperton, ale już na bardzo krótko. Tam zdjęcia trwały zaledwie klika dni.

Jedyne prawdziwe zdjęcia na lokacji powstały jednak podczas kręcenia „Ataku klonów”. Chodzi o ujęcia domostwa Larsów na Tatooine, czyli Chott el Djerid w Nefcie w Tunezji. Miejsce to było już znane wcześniej fanom „Gwiezdnych Wojen”, gdyż tam też kręcono „Nową nadzieję”. Znajduje się ono w miejscu okresowego jeziora na pustyni niedaleko miejscowości Nefta. Sam plan niestety regularnie bywa zalewany, po tym jak pojawiają się deszcze i niejednokrotnie był potem naprawiany przez fanów. Więcej na temat samej Tunezji i lokacji w niej przeczytacie tutaj. Jednocześnie sceny z udziałem aktorów i tak nakręcono w studiu.



Chyba najbardziej znana lokacja z „Zemsty Sithów” jest w filmie praktycznie niewidoczna. Można ją wręcz uznać za honorową lokację. Chodzi oczywiście o wulkan Etna nieopodal Katanii na Sycylii we Włoszech. Podczas prac nad Epizodem III zdarzyło się tak, że Etna ponownie wybuchła, więc George Lucas wysłał minimalną ekipę by zrobiła parę zdjęć. To nie góra i okolice znalazły się w centrum zainteresowań, a tylko i wyłącznie o lawa i sam wybuch. Ten następnie poddano komputerowej obróbce, połączono z makietą i animacją i właściwie do dziś nie wiadomo, które elementy Mustafar bazują na prawdziwych zdjęciach, a które nie.
Etna nie raz była wykorzystywana przez filmowców. Chyba najbardziej znany film, który tu kręcono to „Barabasz”. Jest to też znane miejsce turystyczne i swoista atrakcja Sycylii.



Pomijając oczywiście Tatooine najlepiej widocznym planem są Aply. Dokładniej widoki kręcone w miejscowości Grindelwald w Kantonie Berneńskim w Szwajcarii. Na tą lokację zostali wysłani członkowie drugiej ekipy, zdjęcia zaś posłużyły za tło Alderaanu, oczywiście zostały też poddane komputerowej obróbce.
Kręcono tu także między innymi „Złoty kompas” Chrisa Weitza czy „W tajnej służbie jej królewskiej mości” z bondowskiego cyklu. Znów jest to miejscowość bardziej turystyczna, ludzie przyjeżdżają tu zjeżdżać na nartach, więc stosunkowo łatwo dotrzeć do tego miejsca.


Phuket, Tajlandia


Guilin, Chiny


Również Kashyyyk bazuje na prawdziwych lokacjach. Tam także wysłano drugą ekipę, ale tym razem Lucas zrobił bardzo podobną rzecz jak w przypadku Etny. Dość ciężko rozpoznać oryginalną lokację, bo jest ona złożeniem dwóch istniejących miejsc. O ile całkiem naturalne jest to, że w filmie wiele lokacji, często oddalonych od siebie o setki jak nie tysiące kilometrów, gra jedno miejsce widziane z różnych perspektyw, o tyle tu mamy pewien ewenement. Tym razem Lucas postanowił nałożyć komputerowo na siebie dwa miejsca, tworząc unikalny krajobraz Kashyyyku, w którego skład wchodzą też zarówno makiety jak i animacja komputerowa. W dodatku oryginalne krajobrazy wybranych lokacji w pewnym sensie są całkiem podobne. Pierwsze z nich to ujęcia z miejscowości Guilin w Chinach, drugie zaś z wyspy Phuket w Tajlandii. Tajlandię trochę łatwiej dostrzec ze względu na plażę i piasek. Niestety góry w tle pochodzą zarówno z Guilin jak i Phuketu, a dodatkowo są komputerowo poprawione, więc trudno znaleźć co jest co. Choć podobno i tak jest to łatwiejsze niż rozpoznanie elementów po Etnie.
Swoją drogą Puket to jedna z tych lokacji, które kochają filmowcy. Kręcono tam między innymi „Niebiańską plażę”, „Jutro nie umiera nigdy”, „Człowieka ze złotym pistoletem” czy „Good Morning, Vietnam”. Wykorzystano ją także jako jedną z lokacji do „Przygód młodego Indiany Jonesa”. Plaże wyspy Puket stanowią jedną z największych atrakcji turystycznych Tajlandii, nic dziwnego, że miejsce to jest tak często obecne w kinie.
Trochę inaczej jest z Guilin w Chinach. Państwo Środka otwiera się coraz bardziej na turystykę, ale posiadają mnóstwo innych atrakcji, więc miejscowość ta ze swoimi wspaniałymi naturalnymi formacjami pozostaje trochę mało eksploatowana turystycznie, acz nawet z Polski są organizowane wycieczki objazdowe, po południowych Chinach, gdzie Guilin jest jednym z punktów programu. Zresztą okolice Guilin są właśnie zwiedzane ze względu na te interesujące formacje skalne. Miasto to znajduje się między Hong Kongiem a Szanghajem.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (3)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Twórczość fanów #2

2015-05-25 14:38:50 przepastny internet


W poprzednim newsie dotyczącym twórczości fanów i „Zemsty Sithów” zaprezentowaliśmy same fanarty. Dziś natomiast spojrzymy na inne przykłady tego, co fani stworzyli pod wpływem Epizodu III.

Przykładem, zdecydowanie robiącym duże wrażenie, jest poniższa makieta z klocków LEGO przedstawiająca Mustafar. Jeden z członków LUGpolu (Lego Users Group Poland czyli polski klub miłośników Lego) - Migalart - wybudował konstrukcję składającą się z około 60 000 części i ważącą 65 kg. Całość ma 150 cm wysokości, zaś wybudowanie tej makiety zajęło 4 miesiące. Więcej zdjęć oraz dokładniejszy opis znajdziecie w tym miejscu >>>



Wśród innych przykładów rękodzieła, które prezentujemy w dzisiejszym newsie, znajdziemy np. lalki, kartki-wycinanki, wypieki, makiety czy przenośną ładowarkę.
Jak zwykle gorąco zachęcamy do odwiedzenia stron autorów, na większości z nich znajdziecie wiele innych prac poświęconych Gwiezdnym Wojnom.


www.coolest-birthday-cakes.com


www.GrimildeMalatesta.deviantart.com

www.DefectiveScissors.deviantart.com

www.stitchnik.deviantart.com

www.moonwolf03.deviantart.com

www.UkkoRunner.deviantart.com

www.UkkoRunner.deviantart.com

www.Chrysomela.deviantart.com

jrl218

www.obiskus.deviantart.com

www.Raven-Scribbles.deviantart.com


Osobną gałęzią fanowskich projektów są różnego rodzaju filmy i filmiki. W internecie można znaleźć wiele fanowskich wariacji na temat "Zemsty Sithów", poniżej prezentujemy jeden z fanowskich zwiastunów do Epizodu III.



Wiadomo, że fani również często chwytają za "pióro" by swoją fascynację zamienić na dłuższe lub krótsze teksty. W naszej pokaźniej biblioteczce znajduje się sporo opowiadań poświęconych tej części sagi oraz dziejących się bezpośrednio przed lub po „Zemście Sithów”. Wśród nich między innymi czekają na Was następujące utwory (przeważnie o tytułach sugerujących poruszoną w nich tematykę):
- Bitwa o Coruscant - Jedi Nadiru Radena
- Ballada o upadku Zakonu Jedi - Mistrz Jedi Radek
- Koniec Jedi - Jedi Nadiru Radena
- Szturm - Dawid "DeStrach" Straszak
- Tak musiało być - Gunfan
- Rozkaz Sześćdziesiąt Sześć - Jedi Nadiru Radena
- Jedi End I: Sunset - Halcyon


Jeśli ktoś chciałby zobaczyć więcej fanowskich prac inspirowanych "Zemstą Sitów" to zachęcamy do poszukiwań na własną rękę, internet jest pełen niezwykłych pomysłów fanów. A może sami chwycicie za ołówek/klawiaturę/igłę... Nie zapomnijcie podzielić się efektami.

Tydzień "Zemsty Sithów" pomału dobiega końca, ale wszystkie atrakcje, które z tej okazji przygotowaliśmy są cały czas dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (2)

Tydzień "Zemsty Sithów": Nostalgiczna podróż

2015-05-24 21:21:15



Tydzień "Zemsty Sithów" z okazji 10-lecia premiery to chyba najodpowiedniejszy moment aby wrócić, choć na chwilę, do roku 2005. Pozwolę sobie w kilku zdaniach opisać to jak wyglądał okres premiery Epizodu III z mojej perspektywy. Warto zauważyć, że tak jak w przypadku Ataku klonów Zemsta miała swoja premierę w naszym kraju tego samego dnia, niestety na seans udałem się dopiero na godzinę 16:00, a nie jak zapewne większość z Was na nocą premierę o północy. Oczywiście wybrałem seans z napisami. Poniżej mój bilet, który zachowałem:
Ciężko jest opisać to co czułem wychodząc z kina po seansie wiedząc, że w tym roku dostanę kolejny epizod moje ukochanej filmowej Sagi. Wtedy Zemstę wszędzie reklamowano jako ostatni film, jako wielkie pożegnanie. Jednak w tym miejscu pozwolę sobie zacytować sam siebie z mojego tekstu Pamiętnik fana. Oto fragment o Zemście Sithów:

Czytając spoilery z Bastionu oraz przeróżnych czasopism "filmowych", które nałogowo kupowałem przed samą premierą, miałem mniej więcej wyspoilerowaną większość fabuły filmu (taa... Mace Windu zjedzony przez olbrzymią rybę ;p ). Jednak to nie było najważniejsze, gdyż nie przykładałem większej uwagi do spoilerów, przede wszystkim czekałem na moment, w którym na ekranie pojawi się Darth Vader a z głośników na sali wydobędzie się charakterystyczny dźwięk jego oddechu. Sam seans, w przeciwieństwie do "Ataku klonów", odbył się bez większych trudności. Dziś oglądając "Zemstę Sithów" nie czuję już tego napięcia, które towarzyszyło mi podczas pierwszego oglądania trzeciego epizodu w kinie, wtedy byłem tak naelektryzowany, że praktycznie nie mogłem usiedzieć w miejscu podczas seansu. Wychodząc z kina ogarnęło mnie dziwne uczucie, poczułem się jakby zakończył się pewien etap w moim życiu. Historia Gwiezdnych Wojen zakończona, wszystkie części nakręcone. To koniec, teraz tylko czekać aż film wyjdzie na video, kupić i oglądać wraz z rodzicami w domowym zaciszu.

Jeśli już jesteśmy przy gazetach, które kupowałem w związku z premierą Epizodu III na pewno muszę wspomnieć o miesięczniku FILM. Okładka, z której spoglądał na mnie Darth Vader od razu zwróciła moją uwagę gdy przechodziłem obok kiosku. W środku nie znalazłem za dużo informacji, wszystko to już wcześniej przeczytałem na łamach Bastionu, ale posiadanie kolejnego numeru FILMU było chyba w pewien sposób jakąś tradycją. Majowy FILM musiał pojawić się w mojej kolekcji i tyle. W środku znalazła się mała wkładka z ciekawostkami, ciekawymi zdjęciami, ale chyba najbardziej z perspektywy czasu cieszy, że wspomniano w niej o Bastionie Polskich Fanów Star Wars.
Kolejną gazetą, która trafiła w moje dłonie z okazji premiery Zemsty był specjalne wydanie PC HITU, które kupiłem tylko i wyłącznie dlatego, bo dodawali płytę ze zwiastunami i teaserami Epizodu III. Takie to były wtedy czasy, że kusili ludzi kupnem dodając płytę z filmikami, które dzisiaj praktycznie każdy z nas może obejrzeć za pośrednictwem YouTube'a wszędzie. (Niestety, płyta mi się gdzieś zawieruszyła).
Nie zapominajmy także o dziennikach. Gazetę Wyborczą kupiłem 16 maja tylko i wyłącznie dlatego, że dodawali plakat, który po dziś dzień wisi w antyramie na mojej ścianie. Inaczej było z kolei z Dziennikiem Zachodnim, którego numer z 17 maja kupiłem tylko i wyłącznie bo skusił mnie napis, że w środku oprócz informacji o filmie znajdę.. mapę galaktyki (!).
Pamiętam również, że po wyjściu z seansu od razu udałem się do księgarni tak jak zrobiłem to również po seansie Atak klonów. Wtedy to znalazłem adaptację komiksową od Egmontu, niestety w 2005 roku pomimo kilku minut szukania nie znalazłem takowej z Epizodu III. Jak się później dowiedziałem - nie została ona nawet w naszym kraju wydana. Na szczęście jakiś czas po premierze kupiłem pierwszy numer Obsesji wydanej przez Mandragorę. To chyba tak trochę na osłodę. Nie obraziłbym się, gdyby wtedy wydano u nas komiksową Zemstę.

A co potem? Wracając do domu zahaczyłem o sklep spożywczy, kupiłem kilka paczek Chio aby znaleźć kartolepki (modliłem się zawsze aby nie trafiły mi się startuaże!). Czym były kartolepki? To takie karty, które przedstawiały postacie z Epizodu III lub konkretne ujęcia z filmu. Na każdej karcie była naklejka z takim samym nadrukiem, które można było nakleić w specjalnym albumie. Może i to nie pobiło Tazosów, ale zawsze coś.
Tydzień "Zemsty Sithów" uświadomił mi, że dziś, dziesięć lat po premierze znów czekam na kolejny film z mojej ukochanej Sagi i znów czuję się jak dzieciak, który zobaczył Oryginalną Trylogie po raz pierwszy na kasetach VHS.

A Wy jakie macie wspomnienia związane z Zemstą Sithów? Pamiętajcie o tym wspominkowym temacie na forum >>>

Wszystkie atrakcje tygodnia "Zemsty Sithów" będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (8)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Ciekawostki

2015-05-24 20:40:06



Kończąc powoli tydzień „Zemsty Sithów” warto się skupić chwilę na ciekawostkach okołofilmowych. Doskonale wiemy, iż nazwa „Zemsta Sithów” dość mocno nawiązuje do tytułu „Revenge of the Jedi”, jak początkowo reklamowano VI Epizod. Jednak po raz pierwszy „Revenge of the Sith” zostało użyte w 1986 i to nie przez Lucasfilm. Pod takim tytułem w fanzinie ukazała się fanowska powieść Ellen Randolph. Akcja fanfica działa się jakieś 40 lat po „Powrocie Jedi” i co ciekawe była to druga powieść z trylogii.

Wiele jest historii o inspiracjach twórców i wcześniejszych wersjach. Wśród pomysłów, których ostatecznie George Lucas nie wykorzystał warto szczególnie wspomnieć o dwóch. Pierwszy ukazywał prawdę o ojcu Anakina. Palpatine w którymś momencie filmu miał mu powiedzieć, że jest jego ojcem z pewnego punktu widzenia, bo wpłynął na midi-chloriany. Ostatecznie to podchodziło już za bardzo pod autoparodię więc zostało wycięte z filmu. Fragmenty scenariusza można znaleźć choćby w The Making of Star Wars: Revenge of the Sith J.W. Rinzlera. Innym pomysłem miało być pojawienie się młodego Hana Solo na Kashyyyku, o czym zresztą kiedyś już pisaliśmy. Z tego także zrezygnowano, ale w filmie pojawił się „Sokół Millennium”.

Gdy Lucas po raz pierwszy mówił o Mustrafar, wychodził z założenia że ma to być jego wizja piekła. Pewne elementy pozostały, a na wulkanicznej planecie wciąż widać eksplozje lawy. Sam pomysł walki nad jeziorem lawy jednak jest starszy i pochodzi jeszcze z czasów klasycznej trylogii. Pierwotnie miał być wykorzystany w Powrocie Jedi.

Pierwsza zmontowana wersja filmu, oczywiście jeszcze robocza, trwała cztery godziny, z czego całą godzinę zajmowała bitwa początkowa i ratowanie Palpatine’a.

Podczas bitwy o Coruscant Anakin miał mieć numer kodowy „Czerwony pięć”, a Obi-Wan „Lider czerwonych” (to akurat słychać w filmie). Na niektórych figurkach te oznaczenia pozostały.

Steven Spielberg miał duży wkład w film. Formalnie jest wymieniany jako asystent reżysera, jednak jako przyjaciel Lucasa służył mu pomocą w wielu kwestiach. George miał mnóstwo pomysłów, więc chciał czasem by ktoś obiektywny pomógł mu je ocenić, tym kimś był właśnie Steven. Zresztą pomagał też w stworzeniu ostatecznego kształtu choćby scen pojedynku Anakina i Obi-Wana. Nie wszystkie pomysły Stevena znalazły się w ostatecznej wersji filmu. Lucas wyrzucił do kosza choćby sekwencję pościgu Obi-Wana za Grievousem na skaczącej po Utapau Bodze. Animatyczną wersję tego, co wymyślił sobie Spielberg można obejrzeć na dodatkach wydania Blu-ray.

Liam Neeson twierdził przez pewien czas, że nagrał scenę do „Zemsty Sithów”. Rick McCallum zdementował to, twierdząc, że faktycznie pojawienie się Qui-Gona było planowane, ale ostatecznie nie zostało nagrane z Neesonem. Zdecydowano, że Qui-Gon pojawi się jedynie jako głos. Ben Burtt zmontował scenę z wcześniejszych dialogów Neesona. Ostatecznie scenę jednak zarzucono. Ukazywała ona Yodę, który komunikuje się z duchem Jinna, pewne pozostałości można znaleźć na wydaniu Blu-ray.

Christopher Lee był zajęty „Władcą pierścieni” i nie mógł pojawić się na planie, gdy kręcono z nim sceny walki. Jego udział dograno później. To co widzimy na ekranie to najczęściej nałożona komputerowo twarz Lee na jego dublera. Dooku w filmie wypowiada tylko cztery kwestie.

Na długo przed premierą filmu Pablo Hidalgo sugerował upiorny wygląd postaci, którą grał Bruce Spence czyli Tioda Meddona. Redaktor oficjalnej nie przesadzał, ale ta upiorność wcale nie musiała oznaczać straszności. Bardziej chodziło o nawiązanie. Tworząc zarządcę Utapau trochę inspirowano się filmem F.W. Murnaua „Nosferatu – symfonia grozy” z 1922. Ale to nie było jedyne nawiązanie do horrorów czy klasyki kina. Scena, gdy Vader wstaje po raz pierwszy w zbroi i zrywa łańcuch jest nawiązaniem do „Frankensteina” Jamesa Whale’a z 1931. Kommandor Cody to nawiązanie do serialu przygodowego „Commmando Cody” (były też filmy z nim). Scena przylotu na Polis Massę to z kolei ukłon w stronę „2001: Odysei kosmicznej” Stanleya Kubricka, zwłaszcza sekwencji lądowania na księżycu. Niektórzy doszukują się też nawiązań do „Tarzana”, gdy wookiee na lianie wpadają na czołg Separatystów, czy „Terminatora” Jamesa Camerona, zwłaszcza sceny gdy ten już pozbawiony nóg próbował dotrzeć do Sary Connor. Więcej jednak jest inspiracji filmami Francisa Forda Coppoli. Scena powstania Imperium i przerwania jej wymordowaniem Separatystów podobno została zainspirowana montażem „Ojca chrzestnego” i sceny chrztu. Natomiast pojazd Baila Organy naśladuje Tuckera z filmu „Tucker – konstruktor marzeń”, wyprodukowanego przez Lucasa dla Coppoli. Oficjalnie George przyznał się do jednego nawiązania, do „Siedmiu samurajów” Kurosawy. Chodzi o sposób w jaki Yoda łapie się za głowę gdy myśli, kopiuje tym samym gesty Kambeia.

Wśród gości na planie, poza Stevenem Spielbergiem, Liamem Neesonem, Francisem Fordą Coppolą znalazł się także Peter Jackson, Elijah Wood, Robert DeNiro oraz Dean Devlin (producent „Dnia niepodległości” czy „Patrioty”).

Dział kostiumów miał trochę mniej do roboty niż zwykle. Wszystkie hełmy klonów, podobnie jak większość ich zbroi, wygenerowano komputerowo. Jeśli korzystano z jakiś elementów to były one stworzone przed Epizodem III. Za to kostiumy wookieech unowocześniono, tak by zamontować w nich wentylację. Zresztą bitwa na planecie wookiech to kolejne nawiązanie do pierwszej wersji scenariusza oryginalnej „Nowej nadziei”.

Wnętrze „Tantive IV” to jedyna scenografia w żaden sposób nie poprawiana i montowana komputerowo. Lucasowi zależało by odtworzyć ją najwierniej jak się da.

Ewan McGregor i Hayden Christensen ćwiczyli do walki przez dwa miesiące. Hayden w dodatku musiał przytyć do filmu 11 kilogramów, jadł sześć posiłków dziennie.

Ewan McGregor chciał też założyć kostium gwardzisty imperialnego i tak zagrać w filmie. Niestety nie wiadomo, czy ostatecznie mu się to udało.

Póki co jest to najbardziej brutalny z wszystkich filmów. Niektórzy naliczyli, że na ekranie można zobaczyć w sumie 115 ciał, widzimy też jakieś 40 zabijanych istot. Więcej osób oczywiście zginęło w wybuchach Alderaanu czy obu Gwiazd Śmierci, ale tam nie widać ich ciał na ekranie.

Zielone tło w niektórych scenach odbijało się w lśniącym kostiumie Anthony’ego Danielsa, więc C-3PO musiał być potem komputerowo poprawiony.

George Lucas wpadł na pomysł, by w rolę Tarkina ponownie wcielił się Peter Cushing. Tyle, że aktor nie żył już prawie od dziesięciu lat. Flanelowiec chciał wykorzystać archiwalne nagrania z Cushingiem z różnych filmów. Wówczas zrobienie tego w sposób satysfakcjonujący George’a okazało się być nieosiągalne. Tarkina zagrał Wayne Pygram, odpowiednio ucharakteryzowany. Sam pomysł kręcenia filmów z nieżyjącymi aktorami jednak nie umarł i Lucas próbował do niego jeszcze wrócić.

Chyba jednym z najdziwniejszych smaczków filmu jest Nowy Jork, który w jednym ujęciu zastępuje Coruscant. Dokładnie jest to w scenie gdy Anakin siedzi samotnie w komnatach rady Jedi i czeka. Za oknem widać Coruscant, ale w jednym ujęciu (1:09:24) daleko w tle widać Nowy Jork. Potem wszystko wraca do normy.



Na sam koniec zaś smaczek, którego wielu szukało. Nawiązanie do „THX 1138”. Trudno by go nie było. Tym razem są właściwie dwa. Pierwszy to pełny numer komandora Bacary, brzmi on CC-1138. Niestety numer nie pada w filmie. Za to podczas bitwy o Utapau można zobaczyć droida z numerem. Nie jest to co prawda 1138, ale wygląda dość podobnie.



Więcej o smaczkach trzeciego epizodu pisaliśmy tutaj, tutaj i tutaj. Epizod III obiecał też jakąś postać z EU, skończyło się na retconie.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (0)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Epizod III a "The Clone Wars"

2015-05-24 10:33:27


Najpierw był „Atak klonów”, czyli początek konfliktu zbrojnego pomiędzy Republiką i Separatystami, potem „Zemsta Sithów”, czyli jego zakończenie. Pośrodku mamy zaś wojny klonów i jedyne w chwili obecnej kanoniczne źródło traktujące o tych walkach – serial „The Clone Wars” i część materiałów z nim powiązanych. Logiczne jest zatem, że w animacji znajdziemy bardzo dużo odwołań do Epizodu III – czy to bohaterów, czy miejsc, czy wreszcie aluzji do bitew. Wymienienie ich wszystkich chyba nie jest możliwe, dlatego w tym artykule postanowiliśmy spojrzeć na inny aspekt łączący TCW i „Zemstę” – to, w jaki sposób serial zmienił jej postrzeganie, innymi słowy – jak ją zretconował.

Retcon jest pojęciem wprowadzonym przez Elgina Tuppera i pochodzi od wyrażenia retroactive continuity, czyli „retroaktywna ciągłość”. Oznacza on zmianę postrzegania wydarzeń ze źródła, które powstało wcześniej, przez źródło późniejsze. Tupper pisał: „(...) retcon oznacza, że ostatecznie historia przepływa zasadniczo z przyszłości w przeszłość, że przyszłość nie jest już produktem przeszłości”. Jednymi z bardziej znanych retconów z „Gwiezdnych Wojen” są zmiany w biografii Boby Fetta – w Oryginalnej Trylogii nie wiemy o nim za wiele, ale mamy go za zwykłego człowieka. W „Ataku klonów” okazało się, że jest klonem.

Gdy „The Clone Wars” było emitowane w telewizji, wzbudzało wiele emocji nie tylko z powodu zmian w dawnym kanonie, lecz także dlatego, że zmieniało perspektywę, z jaką postrzegamy filmy. Jednym z pierwszych takich problemów, który zaistniał wśród fanów nieomal tuż po ogłoszeniu wstępnych wiadomości o serialu, był fakt, że Anakin miał uczennicę, Ahsokę. Która nie dość, że nie występowała w żadnym komiksie czy powieści, to jeszcze nie pojawiała się w „Zemście Sithów”, więc wiele osób założyło, że dziewczyna musi zginąć. Tak się nie stało i teraz będziemy mogli obserwować jej losy w „Rebeliantach”. W jej wątku dostaliśmy więc odpowiedź, ale tak niestety nie było w każdym przypadku i serial pozostawił po sobie wiele pytań bez odpowiedzi, które postaramy się zebrać. Retcony pogrupowaliśmy wedle kilku kategorii. W paru miejscach odnosimy się do już niekanonicznego Expanded Universe, który wielokrotnie tłumaczył szczegóły fabuły filmu.

I. Bohaterowie



1. Anakin Skywalker

Bez wątpienia główny bohater “Zemsty Sithów”. Osobowość Anakina znacznie się różni pomiędzy Epizodami II i III – w tym pierwszym jest zbuntowany i nieposłuszny wobec mistrza, a pomiędzy filmami zmienia się w obdarzonego większym poczuciem humoru mężczyznę, a przede wszystkim niezwykle przywiązanego do Obi-Wana. Jedynym z problemów „The Clone Wars” jest rozpoczęcie konfliktu in medias res - chronologicznie pierwsza w serialu jest bitwa o Christophsis znana z filmu pełnometrażowego, lecz nawet i tam znajdują się aluzje, że to nie początek wojny (na przykład znajomość Jedi z Ventres). Twórcy jednak nie zdecydowali się na ukazanie przemiany młodzieńca i od początku widzimy go bliżej takim, jakim jest w „Zemście”.

Co się zatem zmieniło? Jak wspomnieliśmy wyżej, jest to przede wszystkim postać Ahsoki, o której nie ma ani jednego słowa w filmie. Początkowo to Obi-Wan miał otrzymać nową uczennicę, lecz okazało się, że plany Yody były inne: Anakin miał otrzymać padawankę nie tylko, by ją wyszkolić, lecz przede wszystkim, aby dać jej ostatecznie odejść, uwolnić się od przywiązania. Można sądzić, że mistrz w pewnym stopniu domyślał się jego związku z Padme. I w istocie, Skywalker chyba pogodził się z odejściem Togrutanki (wspomina o niej tylko raz w niedokończonym akcie o Utapau, więc to w pewien sposób tłumaczy brak wzmianki w Epizodzie III), ale jak wiemy, w żaden sposób nie wpłynęło to na jego uczucia wobec Amidali. I jeszcze ciekawostka: okazuje się, że słowa młodzieńca z bitwy o Coruscant: „No to zaczynamy zabawę” („This is where the fun begins”) wcale nie są oryginalne: powiedziała je do niego Tano podczas potyczki o Teth. Takie „pożyczanie cytatów” to zabieg w TCW często stosowany. Kolejną rzeczą pośrednio związaną z Ahsoką jest sprawa przyjęcia Anakina do Rady. W filmie kłóci się z jej członkami, ponieważ pragną przyjąć go w swoje szeregi, ale nie chcą nadać tytułu mistrza (w nowelizacji Stovera było wyjaśnione, że zależało mu na tym, ponieważ chciał uzyskać dostęp do holokronów Sithów, dzięki którym mógłby ocalić Padme). W Legends jednym z głównych sposobów na zostanie mistrzem było wyszkolenie ucznia (lub uczniów) do poziomu rycerza, teraz jest to niejasne. Tak czy siak, choć na decyzji Rady z całą pewnością zaważyła bliskość młodzieńca z Kanclerzem, to być może miała na nią również wpływ porażka w treningu uczennicy.

Inną ważną kwestią dotyczącą Anakina jest jego tożsamość Wybrańca. Przepowiednia o tym, który przywróci równowagę Mocy, zawsze była tajemnicza i pogmatwana, więc zasługiwałaby na oddzielny artykuł, a TCW dodało jeszcze wiele nowych pytań. Ale po kolei: choć sam koncept ma kilkadziesiąt lat, to pierwsza wzmianka o Wybrańcu w filmach znajduje się w „Mrocznym widmie”, gdzie Qui-Gon jest przekonany, że młody niewolnik z Tatooine jest tym, o którym mówiły legendy. Przywrócenie równowagi Mocy interpretowano jako pozbycie się z galaktyki Sithów i ciemnej strony. Ma to związek ze słowami Lucasa, który mówił, że jasna strona jest jak symbioza, korzystna dla obu stron, natomiast ciemna niczym rak, który stopniowo niszczy i doprowadza do śmierci obu stron. Jednakże w „Zemście” Yoda mówi, że przepowiednia mogła być źle zinterpretowana. I tak chyba rzeczywiście jest, bo TCW rzuciło zupełnie nowe światło na tę kwestię. Anakin, Ahsoka i Obi-Wan w trzecim sezonie trafili na planetę (?) o znaczącej nazwie Mortis (łaciński dopełniacz rzeczownika „mors”, czyli „śmierć”), na której napotkali trzy istoty: Córkę, która związała się z jasną stroną, Syna, sługę ciemnej, oraz Ojca, utrzymującego równowagę pomiędzy nimi. Ten ostatni mówi Skywalkerowi, że robi się coraz starszy i prosi młodzieńca, aby zastąpił go w jego pracy. Jedi, choć jest w stanie zapanować nad rodzeństwem, nie wierzy w przepowiednię i nie wypełnia woli starca. Ostatecznie przywraca równowagę na Mortis, lecz w inny sposób, niż spodziewał się Ojciec: w wyniku jego działań ginie najpierw Córka (przez co Syn rośnie w siłę – aluzja do przyszłego upadku młodego rycerza?), następnie jej brat (odkupienie w „Powrocie Jedi”?), a na koniec rodzic. W całej trylogii wspomina się wielokrotnie, że równowaga nie polega na zniszczeniu Sithów, lecz na balansowaniu w dosłownym znaczeniu tego słowa, nie pozwalaniu, aby jedna czy druga strona przeważyła. Te odcinki raczej stawiają pytania, aniżeli na nie odpowiadają, więc z całą pewnością będziemy musieli zmienić trochę nasze myślenie o Wybrańcu. Tym bardziej, że istniała jeszcze inna przepowiednia, mówiąca o „Synu Słońc”. Choć wzmianka o niej pojawia się bardzo wcześnie w pomysłach Lucasa i pierwotnie dotyczyła Luke’a, to w EU odnosiła się do jego ojca. W TCW również się pojawia, lecz owym „Synem Słońc” jest przywódca plemienia Talzów, Thi-Sen. Nigdy jednak nie pokuszono się o dokładniejsze wyjaśnienie co to właściwie znaczy.

Pytania bez odpowiedzi: prawe oko Anakina w Epizodzie III jest naznaczone blizną, którą zdobył podczas wojny. Komiksy Dark Horse’a wyjaśniały, że była ona efektem walki z Ventress, ale niestety nie zostało wzięte to pod uwagę przez twórców serialu. Nigdy nie podali żadnego wyjaśnienia in-universe, mówiąc jedynie, że „taki Skywalker nam pasował”. Powstające w latach 2008-2011 opowiadanie „SkyeWalkers: A Clone Wars Story” Abela G. Peny, o którym pisaliśmy tutaj, starało się pogodzić EU i TCW. Jego akcja dzieje się niemalże na samym początku konfliktu, gdy Anakin nie ma jeszcze padawanki i zostaje wysłany na misję na planetę Skye, gdzie zostaje ranny w walce z wojownikami S’kytri, znanymi z dawnych komiksów Marvela. Prawdopodobnie jako ukłon w stronę Dark Horse’a, młody Jedi mówi po tym fakcie: „Dzięki czemu jestem podwójnie wdzięczny, że Ventress nie ma w pobliżu“. Niestety opowiadanie to w chwili obecnej zalicza się do Legends, dlatego będziemy musieli poczekać na jeszcze jedną wersję tej historii.



2. Obi-Wan Kenobi

Podobnie jak Anakin, Obi-Wan zmienił się podczas wojny: w „Ataku klonów“ jest o wiele poważniejszy niż w kolejnym filmie, gdzie charakteryzuje go specyficzne poczucie humoru i dystans do świata. I podobnie jak w przypadku ucznia, nie pokazano jego przemiany, tylko od razu mamy do czynienia z „tym drugim“ Kenobim. Choć z całą pewnością jest wiele aspektów, które zmieniają nasze postrzeganie postaci (na przykład jego związek z Satine), to bezpośrednie nawiązanie do „Zemsty Sithów“ jest jedno: przed pojedynkiem z Dooku mistrz uspokaja Kanclerza, mówiąc: „Lordowie Sithów to nasza specjalność“. Jeśli przyjąć EU za wyjaśnienie, to zdanie to może się odnosić na przykład do mrocznych akolitów Dooku, ale TCW znowu zmieniło sposób postrzegania: tak naprawdę jedynym „prawdziwym” lordem Sithów, z którym walczył Kenobi, był Maul, który w serialu powrócił zza grobu. Oczywiście zawsze można policzyć innych wyznawców ciemnej strony, jak Savage czy Ventress. Swoją drogą, w „Crisis on Naboo” mężczyzna wypowiada nieco zmodyfikowaną wersję powyższego cytatu – „Heroizm to nasza specjalność” („We specialize in heroics”).

Niewątpliwie jedną z ważniejszych ról Kenobiego w „Zemście Sithów” jest walka z generałem Grievousem. Wydaje się, że sposób powitania mistrza przez cyborga („Generale Kenobi! Czekaliśmy na pana!”) od początku sugerował, że to nie ich pierwsze spotkanie. I rzeczywiście, twórcy dość mocno wykorzystali fakt, że żaden z nich nie może pokonać drugiego w pojedynku i w ciągu wszystkich sezonów doszło do pięciu (lub sześciu, zależy jaką metodę liczenia przyjmiemy) starć. Wyniki tych walk były różne – raz uciekał jeden, raz drugi; być może ekipa chciała w pewien sposób pokazać, że byli równi sobie. Żeby było jednak ciekawiej, nawet w pierwszej chronologicznie walce w trylogii o „Malevolence” obaj rozmawiają, jakby się znali. Kto wie, może doszło do spotkania jeszcze przed wojną?



3. Dooku

Hrabia niestety nie ma wielkiej roli w “Zemście”, ponieważ bardzo szybko ginie, zgładzony przez Anakina. Podczas spotkania w generalskiej kwaterze na pokładzie „Niewidzialnej ręki” młodzieniec mówi: „Moja potęga się podwoiła od naszego ostatniego spotkania, hrabio”. Wszyscy fani zapewne myśleli, że chodzi o dość poważne w skutkach starcie w „Ataku klonów”... ale tutaj znowu pojawia się ta sama kwestia, co przy Obi-Wanie i Grievousie: wiadomo, że żaden z przeciwników nie może zginąć, więc ilość starć pomiędzy nimi może być nieskończona i twórcy chętnie to wykorzystali. Jedi i hrabia potykali się sześć razy i były to pojedynki przeróżne – od miecza świetlnego, poprzez bicz, a na samej Mocy skończywszy. Można nawet policzyć siódmy raz, który miał miejsce w ostatnim odcinku, lecz tylko w wizji Yody, więc de facto nie powinien się liczyć. Nie wiadomo ile jeszcze takich walk zaplanowali twórcy, więc kto wie, co to był za „ostatni raz”.



4. Grievous

Przy okazji Kenobiego pisaliśmy o ich wspólnych walkach i o rozmowie na mostku „Niewidzialnej ręki”. Tam też generał spotyka się z Anakinem – i po ich wzajemnej wymianie uprzejmości jest jasne, że obaj widzą się po raz pierwszy. Niestety „Wojny klonów” mocno naciągnęły ten fakt – owszem, obaj nigdy nie rozmawiali ze sobą, ale znajdowali się bardzo blisko siebie. Pierwsza taka sytuacja następuje w „Shadow Warrior”, gdzie obie strony konfliktu dokonują wymiany jeńców. Podczas niej Skywalker jest ledwo przytomny, więc nie dostrzega Grievousa, lecz cyborg widzi go doskonale. Druga podobna sytuacja zachodzi w akcie o kryształach na Utapau, gdzie dzieli ich tylko długość korytarza.

„Zemsta Sithów” rozpoczyna się bitwą o Coruscant, gdzie siłami Konfederacji dowodzi właśnie Grievous. W całym TCW są rozsiane drobne aluzje do tego wydarzenia: w „Shadow Warrior” Sidious wspomina, że generał jest „ważną częścią planu”, co może sugerować właśnie tę bitwę; w akcie o Cytadeli Jedi zdobywają współrzędne drogi Nexus, która prowadzi z terenów Separatystów na Coruscant, a które przekazują Kanclerzowi (w EU właśnie wykorzystaniem tajnej drogi tłumaczono niespodziewany atak na stolicę); wreszcie, w „Heroes on Both Sides” okazuje się, że Grievous dokonał już wcześniej ataku na planetę, choć niebezpośrednio – na jego rozkaz specjalne droidy wysadziły generator mocy, przez co przerwano negocjacje pomiędzy obiema stronami konfliktu.

Pytania bez odpowiedzi: Sprawą, która od dziesięciu lat nurtuje fanów cyborga, jest jego charakterystyczny kaszel. Cały problem polega na tym, że Grievous (całkiem zdrowy) pojawił się w mediach jeszcze przed tym, jak Lucas przyszedł do pracy z zapaleniem oskrzeli i uznał, że pokasływanie będzie w przypadku Kaleeshanina dobrą aluzją do Vadera i jego świszczącego oddechu. W EU wyjaśniono to w serialu „Clone Wars”: przed samą fabułą filmu mistrz Windu używa Mocy, aby zgnieść pancerz przeciwnika, tym samym uszkadzając jego płuca (pozostaje jednak pragmatyczne pytanie czemu nie ma śladu po zniszczeniach w filmie). „The Clone Wars” to zmieniło, gdyż Grievous jest chory w serialu, lecz nie podano tego przyczyny. Co prawda kaszle znacznie rzadziej niż w „Zemście”, więc można domniemywać, że schorzenie postępowało, lecz nadal to nie tłumaczy skąd się wzięło. Sam Lucas zwykł mawiać, że „technologia w tamtych czasach nie była zbyt dobra”, lecz nigdy nie podał przyczyny in-universe.

Druga, drobniejsza sprawa: w „Lair of Grievous” ukazano, że – co jest całkiem logiczne – generał posiadał części zapasowe, na wypadek gdyby coś się stało poszczególnym częściom jego egzoszkieletu. Dokonuje na przykład wymiany przypalonej maski. Zastanawiające jest jednak, że w filmie ma ona mnóstwo mikrouszkodzeń, spory ubytek w lewym oczodole i dwa podłużne ślady na prawym, jakby znaki po szponach. Czyżby coś się stało z magazynem części? A może Grievous wolał zatrzymać te „blizny”?



5. Palpatine

Kanclerz nie różni się za bardzo w swojej wersji z TCW i „Zemsty” – w serialu widzimy jak powoli przeciąga Anakina na swoją stronę i zasiewa ziarna wątpliwości w jego sercu. Wiemy, że przed samą akcją filmu przywódca Republiki został porwany przez Grievousa. Oczywiście wszystko było dokładnie wyreżyserowanym planem, mającym na celu przekonanie się czy Anakin będzie w stanie pokonać Dooku, a tym samym być godnym uczniem Sitha. Okazuje się jednak, że takich sytuacji było więcej – jedno z uprowadzeń zaplanował Moralo Eval, instruowany przez Dooku. Jego celem było oficjalnie zmuszenie Kanclerza do uwolnienie porwanych przywódców Separatystów, lecz tylko sam Sheev wiedział, że ma to być test dla Skywalkera. Tym razem młodzieńcowi nie udało się zgładzić hrabiego, więc Palpatine wiedział, że jeszcze nie nadeszła pora. Co ciekawe, Filoni w komentarzu w wydaniu na blu-ray powiedział, że porwań było więcej i za każdym razem miały ten sam cel. Nie uświadczyliśmy żadnego innego w serialu, więc zapewne planowano je na przyszłe sezony.

I jeszcze jedna ciekawostka: pamiętamy z filmu, że zarówno w pojedynku z mistrzami, jak i z Yodą, Sheev używa jednego miecza. Tymczasem w TCW podczas walki z zabrackimi braćmi ma ich dwa. Wyjaśnienie przyszło wraz z oficjalnym przewodnikiem: Kanclerz faktycznie walczył dwiema broniami; gdy mierzy się z Windu, traci jedną z nich i podczas walki z Yodą używa drugiego.



6. Yoda

W „Zemście Sithów” dzieje się sporo, co ma później wielki wpływ na Oryginalną Trylogię, na przykład pojawiające się w niej duchy Mocy. TCW z kolei wyjaśniło skąd się biorą w nowym kanonie. Otóż okazuje się, że sprawa nie była taka prosta, gdyż zachować swą świadomość po śmierci mogli tylko nieliczni. Jednym z nich był Qui-Gon, który pod koniec serialu zaczął odzywać się do mistrza Yody, mówiąc mu, że został wybrany (aż nasuwa się pytanie: przez kogo*?), aby odbył specjalny trening, którego sam Jinn nie miał, a który pomoże mu zrozumieć jak stać się duchem. Rada Jedi, zwłaszcza racjonalnie myślący Ki-Adi Mundi, nie wierzyła, że mistrz słyszy głos zmarłego i zaczęła podejrzewać, że zaczyna na starość tracić władze umysłowe. Nie zważając na ich słowa, Yoda uciekł i wybrał się w podróż będącą jednocześnie wieloznaczną, duchową próbą.

Jego pierwszym przystankiem była Dagobah i dzięki serialowi wiemy, że po walce z Sidiousem nie wybrał pierwszej lepszej planety. Po przejściu wszystkich prób na trzech globach (Dagobah, „planecie Mocy” i Morabandzie/Korribanie) prowadzące go tajemnicze Kapłanki Mocy oznajmiły, że od tej pory Qui-Gon będzie mógł go szkolić. Pod sam koniec Epizodu III mistrz dzieli się swoją wiedzą z Obi-Wanem. Pozostaje więc pytanie skąd Anakin wiedział jak wrócić jako duch w „Powrocie Jedi” – na to pytanie Filoni odpowiedział częściowo, nie chcąc się dzielić tym, co powiedział mu Lucas. Zaznaczył tylko, że ważne jest to, że kanonicznie Anakin powraca jako młodzieniec, gdyż wtedy był jeszcze dobry. Na pewno istotna jest chwila w TCW, w której również Skywalker słyszy głos Jinna, a z dziejącej się chwilę później jego rozmowy z Yodą dowiadujemy się, że Obi-Wan nie do końca wierzy, że na Mortis spotkał dawnego mistrza; może to sugerować, że Skywalker, tak jak Qui-Gon, został wybrany i mógł zostać duchem bez specjalnego szkolenia.

*Istnieje pewna ciekawostka, nie do końca w tej chwili wyjaśniona. W scenariuszu „Zemsty” pojawiała się informacja, że Jinn dowiedział się jak pokonać śmierć od „Szamana Whillów” – istot (?), które towarzyszą Lucasowi w jego notatkach i pomysłach od bardzo dawna. W świetle TCW można by uznać tę informację po prostu za niekanoniczną, ale pada ona również w oficjalnym Databanku, który jak najbardziej jest źródłem kanonicznym. Nie wiadomo więc czy to ktoś układający życiorysy na stronie się pomylił, czy może tak jest faktycznie – może to Kapłanki są tajemniczymi Whillami? A może to ten ktoś, kto „wybrał” Qui-Gona?


7. Mace Windu

Tutaj właściwie mamy tylko pytanie bez odpowiedzi – co było przyczyną tak wielkiego braku zaufania mistrza do Anakina w filmie? W „The Clone Wars” owszem, zdarzają im się drobne nieporozumienia (na przykład w kwestii potraktowania bestii zillo czy zemsty na Bobie), lecz wynikają one raczej z chłodnego usposobienia Windu i innego sposobu postrzegania pewnych rzeczy, aniżeli ze złej woli, bo dwójce Jedi dobrze się współpracuje. Z pewnością Mace niepokoił się zbytnią bliskością młodzieńca i Kanclerza, któremu ewidentnie nie ufał, czego przykład możemy znaleźć choćby w akcie o Obi-Wanie działającym pod przykrywką z sezonu czwartego. Ze słów twórców wiemy, że ten wątek miał być podjęty, ale serial niestety nie zdążył tego rozwinąć.



8. Klony

Jedno jest pewne – TCW zmieniło bardzo dużo w postrzeganiu żołnierzy Republiki. Po pierwsze, ukazało ich nie jako, nomen omen, klony, ale indywidualne osoby. Lecz kwestią, która najbardziej się zmieniła, jest ich zdolność do wykonywania poleceń. W „Ataku klonów” Lama Su mówi, że „wykonują każdy rozkaz bez pytania”, lecz serial pokazał, że mężczyźni ci nie byli jak bezmyślne droidy. Pierwszy taki przypadek, w osobie Slicka, pokazał się niemal na samym początku, gdy klon zdradził plany Republiki dla Venteress, lecz uzasadnił to sprzeciwem wobec wykorzystywania swoich braci w wojnie. W drugim sezonie poznaliśmy Cuta Lawquane’a, którego oddział zginął, a on sam nigdy nie wrócił do służby – zamieszkał na Saleucami i założył rodzinę. Kwestia wolnej woli jest też bardzo szeroko podejmowana w akcie o Umbarze w czwartym sezonie, gdzie już jest jasno powiedziane, że żołnierze są w stanie sprzeciwić się dowódcy – generał Krell, który poddał się ciemnej stronie, ginie z ich ręki.

Aluzje do najważniejszej roli klonów w „Zemście Sithów” – wykonania rozkazu 66 – pojawiły się już w drugim sezonie. W „Brain Invaders” zainfekowani przez robaki mózgowe żołnierze mówią, że jeśli jest rzecz, którą dobrze potrafią wykonać, jest to powstrzymanie Jedi. Ale prawdziwą przyczynę dlaczego lojalni wojownicy – a czasem i przyjaciele – bez cienia wahania zwrócili się przeciwko rycerzom, możemy zobaczyć na początku sezonu szóstego. Tam okazuje się, że żołnierz Tup wykonał rozkaz trochę za wcześnie i zabił swoją generał. Śledztwo prowadzone przez Fivesa doprowadziło go do odkrycia prawdy: każdy klon na dość wczesnym etapie rozwoju miał wszczepiany organiczny czip, dzięki któremu w istocie nie zadawał żadnych pytań. We wcześniejszych źródłach, zwłaszcza w powieściach Karen Traviss, rozkazy (również o innych numerach), były po prostu wyuczone. Z „Rebeliantów” jeszcze się dowiemy, że były klony, które nie usłuchały Palpatine’a – bo usunęły sobie czipy z głowy.

Pytania bez odpowiedzi: To jest chyba właściwie kwestia odpowiedniej interpretacji, ale jest pewien fakt, który wymaga wyjaśnienia. W „Zemście” miała zostać wyjaśniona historia Sifo-Dyasa - tak się nie stało, zamiast tego dostaliśmy ją w szóstym sezonie serialu. Sporo faktów w mniejszym lub większym stopniu pokrywa się z EU, ale pozostaje jedno pytanie: podczas walki z Anakinem i Obi-Wanem Dooku mówi, że Sifo-Dyas „zrozumiał i dlatego mi pomógł” – w domyśle w zamówieniu armii klonów. W EU na decyzję Jedi miał drobny wpływ niejaki Darth Plagueis, lecz tutaj zależy jak rozumieć słowa hrabiego: czy tak było naprawdę? Czy może Sith kłamał, aby złamać ducha przeciwników? Jakakolwiek jest prawda, pod koniec odcinka Rada Jedi nie podważa wiarygodności jego słów, mówiąc, że to ich przeciwnicy mieli wpływ na stworzenie armii; jej członkowie wspólnie uzgadniają, że opinia publiczna nie może się o tym dowiedzieć.



9. Barrissa Offee

Barrissa jest jednym z wielu przykładów tego, jak bardzo twórcy wykorzystywali czyjąś (nie)obecność w filmie. Rzeczywiście, dziewczyny nie ma w „Zemście”, ale miała być – w scenach usuniętych z Felucji widać jak zostaje zabita strzałem z republikańskiego czołgu. Taką wersję jej śmierci przedstawiono w towarzyszącym filmowi komiksie. Pierwsza zmiana, jaką wprowadził serial, było umniejszenie jej rangi – w EU w czasie wojny szybko została pasowana i nawet dostała własnego ucznia, lecz w TCW nigdy się to nie stało i cały czas była padawanką, mimo że Anakin, będący wówczas już rycerzem, był niewiele starszy od niej. Lecz poważniejsza zmiana pojawiła się pod koniec sezonu piątego, gdy Barrissa zdecydowała się dokonać zamachu w Świątyni na Coruscant, tłumacząc to niechęcią do zakonu, który wedle niej stał się „armią walczącą dla ciemnej strony” (mimo że de facto sama na nią przeszła). Tłumacząc dlaczego wybrano do tej roli właśnie ją, Filoni wyjaśnił, że potrzebowali kogoś znanego - ale jeśli spojrzeć na sprawę uczciwie, to Barrissa nie miała większej roli... od sezonu drugiego i tak naprawdę odzywała się jedynie w trzech wcześniejszych odcinkach. Pierwotnie planem reżysera było, aby kobieta wysadziła się w swojej celi, lecz z serialu nigdy się nie dowiedzieliśmy co się z nią dalej stało. Teraz chodzą słuchy, jakoby miała powrócić w „Rebeliantach”. Skoro o tym mowa, to właśnie drugi serial również zmienił zakończenie historii jej mistrzyni – Luminara również pojawia się w scenie usuniętej, lecz teraz wiemy, że w nowym kanonie przetrwała rozkaz 66 tylko po to, by dać się zabić Inkwizytorowi.



10. Droidy

„Moje oczy, moje oczy!” czy „Ty głupi, mały astrodroidzie” – to słowa, które wypowiadają droidy B2 na pokładzie „Niewidzialnej ręki”. Choć roboty zazwyczaj bywały w „Gwiezdnych Wojnach” elementem komicznym, to z całą pewnością inaczej słucha się powyższych zdań, mając w pamięci TCW. Fani serialu z pewnością pamiętają, że zwłaszcza sezon pierwszy obfitował w coś, co nazwano „humorem droidów”. „Chudziaki” bez przerwy na coś wpadały, sypały kiepskimi żartami („Co za okropny strzał!” „No cóż, takie mam oprogramowanie”), wzywały imię boskie nadaremno (powtarzane dziesiątki razy „Oh my God!”) czy w ogólności miały dość powolny zaskok. Jednak mało osób uznało to za śmieszne i prawdopodobnie w związku z falą krytyki widzów tego typu humor został mocno ograniczony w przyszłych sezonach, choć niestety nigdy nie wyeliminowany całkowicie i nawet w niedokończonych odcinkach możemy ujrzeć scenę, w której B1 błaga swoje obcięte nogi, by nie odchodziły.

Dość ciekawym przypadkiem są MagnaGuardy, przy których twórcy chyba „przypomnieli” sobie sporo faktów raczej później. I tak, choć nie słyszymy jak mówią w „Zemście”, to w innych źródłach związanych z filmem wyraźnie się zaznacza, że potrafiły tworzyć dość skomplikowane zdania. Na początku serialu jednak posługiwały się jedynie mową droidów i dopiero w czwartym sezonie słyszymy pierwszego mówiącego w basicu. Dopiero też w niedokończonych odcinkach widać, że zasłużyły sobie na reputację zabójców Jedi – w akcie o Utapau to prawdopodobnie jeden z nich był odpowiedzialny za śmierć mistrzyni Tu-Anh. Wcześniej padali niemalże równie często, co zwykłe maszyny.

Pytania bez odpowiedzi: Jedną z bardziej charakterystycznych cech MagnaGuardów była możliwość walki nawet z obciętą głową, gdyż miały dodatkowy fotoreceptor w piersi. Nie jest więc jasne czemu tak się nie dzieje, gdy na początku sezonu pierwszego Anakin dekapituje jednego z nich. Druga kwestia dotyczy elektropałek. Choć nie jesteśmy tego świadkami w „Zemście”, to w publikacjach jej towarzyszących, na przykład w „ROTS Visual Dictionary” jest mowa, że broń ta była wykonana z phriku, materiału, który mógł wytrzymać cios miecza świetlnego. Tu chyba znowu twórcy sobie przypomnieli o tym fakcie, gdyż początkowo pałki były z łatwością przecinane i dopiero w akcie o Utapau MagnaGuard blokuje cios Obi-Wana środkiem broni, a nie naelektryzowaną końcówką.

W przypadku Threepio mamy podobny przypadek, jak z Anakinem: skąd u niego złota powłoka? W "Clone Wars" Tartakovsky'ego zafundowała mu ją Amidala, ponieważ droid w jej służbie musiał się godnie prezentować, ale w TCW brak tej historii. Jeszcze jedna, drobna sprawa: w bitwie o Corusant widzimy, że pozbycie się buzz droidów – maszyn zaprojektowanych do uszkadzania myśliwców wroga – było dość trudnym zadaniem dla Anakina i Obi-Wana. Tymczasem w ostatnim akcie sezonu piątego okazuje się, że wystarczyło proste pchnięcie Mocą, aby zrzucić je z kadłuba. Nie wiadomo więc skąd „amnezja” Skywalkera.



11. Inni

Tutaj zbieramy tych bohaterów, którzy zmienili się tylko w niewielkim stopniu. Jednymi z nich są na pewno grany przez Lucasa baron Papanoida oraz Chi Eekway, w którą wcieliła się jego córka Katie. Oboje byli niebieskoskórzy, więc początkowo przypisano im pasujące rasy z EU: Wroonanina i Twi’lekankę. W pierwszym sezonie TCW pojawiła się nowa rasa o takim odcieniu skóry, Pantoranie, i to właśnie Pantoranami (a do tego członkami rodziny) ich uczyniono w trzeciej serii. Jeszcze inna sprawa dotyczy królowych Naboo. W „Ataku klonów” jest nią Jamillia, w „Zemście SIthów” Apailana, lecz okazuje się, że pomiędzy nimi rządziła jeszcze jedna władczyni – Neeyutnee. Okoliczności jej odejścia od władzy jak na razie pozostają nieznane.

Shaak Ti, jako ofiara wielu retconów, zasługuje na oddzielny akapit. Togrutańska mistrzyni miała początkowo zginąć z rąk generała Grievousa i usuniętą scenę jej śmierci można zobaczyć na DVD. Potem zmieniła się koncepcja i kobietę zabijał Anakin w Świątyni Jedi, ale to również nie znalazło się w ostatecznej wersji (scena dostępna na blu-ray). Wreszcie jej los ostatecznie wyznaczyła gra „The Force Unleashed”, gdzie ginęła podczas pojedynku z Galenem Markiem... ale TCW znowu to odwróciło. W swojej wizji na Dagobah Yoda widzi mistrzynię przebijaną niebieskim mieczem od tyłu. W ten sposób traciła życie w obu wyżej wspomnianych scenach wyciętych – ponieważ jednak ta z generałem nie może być kanoniczna, bo powtarza się w niej spora część dialogu z mostka „Niewidzialnej ręki”, to jedyna możliwa to ta ze Skywalkerem.

II. Organizacje



1. Jedi

Jedi, a zwłaszcza sprawa Rady, to jedna z dwóch najbardziej pokomplikowanych spraw w „Wojnach klonów”. Niestety, tutaj wielu członków tego zgromadzenia padło ofiarą z jednej strony „wykorzystywania nieobecności”, o którym pisaliśmy wyżej, a z drugiej ograniczeń technicznych. Nigdy, nawet w ostatnich odcinkach, nie widzieliśmy Rady w pełnym składzie, co można prawdopodobnie wytłumaczyć brakiem czasu czy pieniędzy na nowe modele.

W zrozumieniu zmian, jakie wprowadził serial, z całą pewnością pomoże ten artykuł na Oficjalnej. Wiemy, że członków było dwunastu i najpierw ustalmy „stały skład” pomiędzy Epizodami II a III. Byli to: Yoda, Mace Windu, Plo Konn, Ki-Adi Mudi, Shaak Ti i Saesee Tiin – w sumie sześcioro. Zajmijmy się teraz pozostałą połową.

Na początek prosta sprawa: członek Rady z „Ataku klonów”, Coleman Trebor, ginie na arenie na Geonosis, zastrzelony przez Janga. Jego miejsce przypuszczalnie zajął Kit Fisto i rzeczywiście w serialu widzimy Nautolanina od samego początku uczestniczącego w zebraniach. Adi Gallia to dziwny przypadek – w „Mrocznym widmie” grała ją Gin Clarke i jej postać pojawia się również w Epizodzie II. Problem w tym, że zastąpiła ją tam Lily Nyamwasa i dopiero później uznano, że kobiety różnią się zbyt bardzo, by mogły być tą samą postacią. Ostatecznie wyszło na to, że podczas posiedzenia Rady widzimy Gallię, ale na arenie walczy nowa postać – Stass Allie, która należy do dwunastki w „Zemście”. Stało się więc jasne, że podczas wojny Adi musiała zginąć, aby Stass mogła zająć jej miejsce. W EU życia pozbawił ją generał Grievous niemalże pod koniec konfliktu na Boz Pity, lecz TCW to zmieniło – kobieta poniosła śmierć na Florrum, przebita przez rogi Savage’a Opressa. Ekipa serialu miała nawet przygotowany model Stass, ale nigdy nie udało się go pokazać.

Identyczny przypadek dotyczy Eetha Kotha (grany przez Hassana Shapiego w TPM) i Agena Kolara (Tux Akindoyeni w AOTC) – początkowo była to jedna postać. Lecz o ile wyżej wymienione aktorki różniły się dość nieznacznie (Nyamwasa jest odrobinę pulchniejsza na twarzy), o tyle ci dwaj wyglądają zupełnie inaczej, ponieważ mają różne kolory skóry. Uznano więc, że ciemnoskóry Zabrak w Epizodzie II to nowy bohater, Kolar; w EU Koth zginął na pokładzie kanonierki. Problem w tym, że Filoni postanowił wskrzesić Eetha, mimo że Chee i Hidalgo powiedzieli mu, że bohater nie żyje; uzyskawszy pozwolenie od Lucasa, reżyser dał postaci nowe życie i miejsce w Radzie. W ten sposób Agen tajemniczo zniknął i nigdy nie pojawił się w serialu; nawet w chwili, gdy Yoda ma wizję jego śmierci z rąk Palpatine’a, widzimy Kotha. Gdybyście się jednak zastanawiali – całe szczęście drugi Zabrak jest kanoniczny i nie został nagle ciemnoskórym Eethem, pojawia się choćby w najnowszych przewodnikach. Nie wiadomo więc jak wytłumaczyć jego obecność w Radzie w „Ataku” – może Jedi byli przekonani, że nie żyje, więc dali tymczasowo miejsce Kolarowi, który potem odzyskał pozycję?

Jednym z niedokończonych wątków jest kwestia Oppo Rancisisa – widzimy go jeszcze w „Ataku”, lecz później już nie. Mistrz pojawił się w TCW, ale dopiero w szóstym sezonie, prawdopodobnie ze względu na trudność wykonania jego modelu. Miał się pojawić jeszcze później, tym razem z mieczem, więc może byśmy się dowiedzieli jak zginął. Dokończono za to wątek Evena Piella – Lannika nie ma w ROTS, co twórcy wykorzystali i zabili go w trzecim sezonie w akcie o Cytadeli. Wzbudziło to wówczas wiele kontrowersji wśród fanów, ponieważ w EU mężczyzna ginął, ale dopiero po zakończeniu wojny. Jego nieobecność w Radzie tłumaczono podeszłym wiekiem i dobrowolnym jej opuszczeniem (są takie potwierdzone przypadki w nowym kanonie, na przykład z Jocastą Nu); to właśnie jego miejsce miał zająć Anakin. Za to całkiem jasna jest sprawa Colemana Kcaja, który w filmie siedzi w fotelu obok Skywalkera i pojawia się w piątym sezonie serialu.

Pozostaje jednak problem: kto po kim dziedziczy miejsca? Kolar zajął fotel Kotha, a Allie Galii, ale reszta nie jest jasna. Prostą metodą wykreślanki można dojść, że Kcaj zastąpił Evena, ponieważ był obecny razem z Rancisisem podczas posiedzeń w „The Clone Wars”. Wniosek z tego taki, że Oppo musiał zginąć bardzo późno, ponieważ tylko jego miejsce pozostaje dla Anakina.

Z ostatnią dwójką – Obi-Wanem i Depą – jest jeszcze większy problem. W EU kobieta udała się na planetę Haruun Kal, lecz tam – niczym niejaki Kurtz z „Jądra ciemności” – poddała się mrokowi, a ostatecznie zapadła w śpiączkę po pojedynku ze swoim mistrzem, Macem Widnu. I w Legends jej historia kończy się w tym miejscu – nigdy się nie wybudziła, a jej miejsce zajął właśnie Obi-Wan. Lecz tu twórcy TCW znowu postanowili zmienić historię – Billaba miała się pojawić w niedokończonym akcie o Utapau, lecz tak się ostatecznie nie stało, więc wszystko mogło pójść w niebyt. Problem w tym, że jej wątek podchwycili „Rebelianci” i uczynili z niej mistrzynię Kanana. Jakby tego było mało, w komiksie „The Last Padawan” określa się ją jako członkinię Rady. I choć pierwszy zeszyt czyni drobną aluzję do „Punktu przełomu” („Kilka miesięcy temu mistrzyni Depa wyłoniła się... skądkolwiek się wyłoniła”), to okazuje się, że kobieta zasiadała w Radzie już w czasie „Zemsty Sithów”, mimo że jej tam nie ma. Może niekoniecznie oznacza to, że nagle zrobiło się trzynastu członków (stała szóstka plus Obi-Wan, Anakin, Kit, Kcaj, Allie, Kolar, Depa) – jest to raczej błąd Grupy Opowieści, prawdopodobnie wywołany zamieszaniem, jakie wprowadziło TCW.



2. Separartyści

Jeśli jest coś, co TCW zmieniło, to na pewno jest to struktura Konfederacji. Przed serialem sprawa wyglądała całkiem prosto: na czele stoi hrabia Dooku, generał Grievous ma władzę wojskową, a poszczególne firmy reprezentują istoty zgromadzone w Radzie Separatystów. Pierwsza, drobna zmiana zaczęła się już w filmie, gdzie widzimy droidy należące do nowej korporacji, Klanu Detalicznego. Nie dowiedzieliśmy się o niej niestety zbyt wiele. W samym serialu tak naprawdę ważną rolę odgrywają tylko trzy organizacje: Federacja Handlowa, Unia Technokratyczna i Klan Bankowy. Sojusz Korporacyjny i Gildia Kupiecka są jedynie wspomniane (choć Passel Argente pojawia się w komiksach, które kiedyś były dostępne na Oficjalnej). Przed bardzo długi czas (właściwie cały serial) pozostawała nierozwiązana kwestia kilku pojmanych przywódców Rady, między innymi Wata Tambora i Poggle’a Mniejszego. Paru fanów liczyło nawet na odcinek opowiadający o ich uwolnieniu (niektórzy teoretyzowali czy mogłoby się to stać podczas napaści Grievousa na Coruscant), lecz nic takiego się nie stało. Tu niestety trzeba powiedzieć, że sprawę rozwikłano przy użyciu deus ex machina - oto w niedawno wydanym akcie „The Bad Batch” Tambor jest wolny i nie ma ani słowa wyjaśnienia czemu. Wyjaśnienie padło, ale na Celebration: otóż wymiana więźniów dokonała się z inicjatywy Palpatine’a (który oczywiście pociąga za wszystkie sznurki), lecz „poza odcinkami”.

Separatyści padli ofiarą „zmiany koncepcji” twórców, zwłaszcza Lucasa, co doprowadziło do wielu konfuzji wśród fanów. Tak więc wspomniana wyżej Rada Separatystów wymieniona jest w serialu tylko raz, w odcinku „Dooku Captured” z pierwszego sezonu, gdzie Hondo mówi Kanclerzowi, że zapłaciłaby ona okup za hrabiego. Dziwnie zaczyna robić się od sezonu drugiego, gdzie poznajemy bliżej Federację. Gunray schodzi jednak na dalszy plan (właściwie w ogóle po drugiej serii się nie pojawia), a pałeczkę przejmuje Lott Dod, reprezentant korporacji w Senacie. Publicznie nazywa Nute’a „ekstremistą” i mówi, że Federację z Separatystami łączą wyłącznie interesy. Podczas rozmowy z Rushem Clovisem Padme oznajmia dodatkowo, że robi interesy z Neimoidianami i chciałaby zacząć z nimi od nowa. Oczywiście widz wie, że to tylko oficjalna przykrywka – większość członków Federacji jest po stronie Separatystów, a Dod celowo głosuje na ustawy niekorzystne dla Republiki.

Podobnie, choć chyba mniej zgrabnie, wygląda sprawa Unii. Pod koniec pierwszego sezonu Wat Tambor otwarcie wspiera Separatystów i wszyscy członkowie oddziałów mistrza Windu i twi’lekańskich bojowników widzą doskonale, że dowodzi on robotami bojowymi. Skakoanin trafił do więzienia na bardzo długo i pojawił się dopiero w ostatnich odcinkach, gdzie, mówiąc brzydko, pali głupa, gdy Anakin oskarża go o wspieranie Konfederacji. Wat twierdzi, że jego organizacja jest neutralna, choć młodzieniec nie wierzy w ani jedno jego słowo. Tak jak Federacja, Unia ma reprezentację w Senacie Republiki.

Lecz największe zmiany dosięgły Klanu Bankowego. Przede wszystkim zniknął gdzieś San Hill – w serialu nie jest nawet wspominany. O samej organizacji zaczęliśmy się dowiadywać więcej w drugim sezonie wraz z odcinkiem „Senate Spy”, gdzie poznaliśmy Rusha Clovisa – reprezentanta Klanu w Senacie, a do tego dawnego ukochanego Amidali. Już wówczas zaczęły podnosić się głosy fanów, że coś jest nie tak – powoływali się oni na słowa Hilla z „Ataku klonów”: „Klan Bankowy podpisze twój traktat”, które jasno świadczyły o tym, gdzie leżały sympatie bankierów. Sprawy zaszły jeszcze dalej w sezonie trzecim, gdzie Muunowie otwarcie przyznali się do wspierania obu stron konfliktu. Trzeba było poczekać na szóstą serię, by dowiedzieć się dlaczego; w akcie o Padme i Clovisie dowiadujemy się, że Klan był kompletnie spłukany, dlatego jego zarząd oszukiwał każdą ze stron, aby wyjść z całości z twarzą. Senatorowie odkryli jednak, że w systemie istnieją konta, na które co jakiś czas przelewane są małe sumy – przypuszczalnie chodzi o Muunów wspierających Konfederację. Odkrycie tej prawdy pozwoliło Clovisowi dostać posadę prezesa banku (jego awans musiały akceptować Senaty obu stron, co dowodzi jak bardzo neutralny był Klan w TCW). Rush chciał początkowo nie wspierać żadnej ze stron, lecz szantaż ze strony hrabiego sprawił, że mężczyzna opowiedział się po stronie Konfederacji, a w wyniku powstałych w skutek tego zawirowań stracił życie. Ostatecznie władza nad korporacją została przekazana Kanclerzowi – pozostaje więc pytanie czemu zabicie Hilla i całej reszty Rady było tak istotne w „Zemście”.

Częściowo na to pytanie może odpowiedzieć komentarz do aktu o Umbarze w czwartym sezonie TCW na blu-ray. Filoni mówi tam, że cały pomysł neutralności korporacji należał oczywiście do George’a, lecz zaznacza, że pod koniec wojny zaczęły one bardziej wychylać się w stronę popierania Separatystów. Niestety nigdy tego nie zobaczyliśmy.

Innym ciekawym, choć tak naprawdę mało wyeksplorowanym aspektem serialu, jest Senat Separatystów. Pojawił się po raz pierwszy w sezonie trzecim i zasiadali w nim „cywilni” przedstawiciele poszczególnych planet, które dobrowolnie popierały secesję. Odcinek „Heroes on Both Sides”, notabene swoim tytułem nawiązujący do napisów początkowych Epizodu III, stanowi swego rodzaju zwrot w serialu: oto bowiem po raz pierwszy pokazano, że Konfederacja to nie tylko zbiór droidów, Sithów, szalonych naukowców czy chciwych kupców, lecz także zwykłe istoty wierzące w słuszność sprawy. W serialu pokazywano, że członkowie tego rządu podziwiali Dooku, lecz często nie byli świadomi co tak naprawdę nim kieruje i czego jest w stanie dokonać. Gdy przywódca Senatu, Bec Lawise, zobaczył prawdziwą twarz hrabiego, został po prostu zamordowany. Niestety, jak wspomnieliśmy wyżej, jest to potencjalnie interesujący wątek, lecz którego nie ukazano w pełni. Sam Senat, prócz drobnych wzmianek, pojawia się tylko raz w pełnym składzie (gdzie jego członkowie są skopiowani), a wszystkich znanych senatorów jest... dziesięciu. Mieli wystąpić w kolejnych odcinkach, ale nigdy tak się nie stało.

Pytania bez odpowiedzi: Pozostaje to, o czym już wspominaliśmy wyżej – po pierwsze jaka była rola Rady i czemu był tak istotna. Po drugie, jaka była jej relacja z Senatem. Podręczniki z Legends próbowały odpowiedzieć na to pytanie, mówiąc, że rząd był bardzo nieefektywny, ponieważ korporacje i tak robiły, co chciały, lecz część z senatorów dała później zalążek rebelii. Kto wie, może zobaczymy to jeszcze w „Rebeliantach”.

III. Miejsca i bitwy



Z planet znanych z Epizodu III pojawiają się niemal wszystkie, prócz Kashyyyka (ale wiemy, że miał być), Mygeeto i Polis Massy. „The Clone Wars” zmieniło przede wszystkim sposób postrzegania bitew, które miały miejsce na tych globach. I tak wiemy, że potyczki o Felucję i Saleucami nie były pierwszymi, gdyż wcześniej odbywały się tam inne walki, ale nie wydaje się, aby była to dłuższa kampania, a raczej dość przygodne bitwy. Inaczej też należy spojrzeć na Mustafar – wulkaniczna planeta była w TCW odrobinę bardziej zatłoczona, niż do tej pory myśleliśmy: w drugim sezonie okazało się, że mieściły się tam tajne ośrodki lorda Sidiousa, w których trzymał wrażliwe na Moc dzieci (może część jego wychowanków wyrosła na inkwizytorów z „Rebeliantów”), a w piątym doszła siedziba Czarnego Słońca.

Pytania bez odpowiedzi: Z pewnością dziwaczna sytuacja wytworzyła się w ostatnim akcie piątego sezonu: oto bowiem Republika broni Cato Neimoidii przed Separatystami... na prośbę Federacji. Ma to związek z wyżej wspomnianą „neutralnością” korporacji, ale i tak pozostaje pytanie w jaki sposób doszło do potyczki o ten glob w „Zemście”. Jest jeszcze sprawa Utapau: w Legends generał Grievous po prostu znalazł odpowiednio odległą planetę, siłą podporządkował sobie jej mieszkańców, a następnie umieścił na niej Radę Separatystów. Tę informację wzięto zapewne ze scenariusza "Zemsty", gdzie mamy dodatkową scenę, w której jeden z droidów informuje generała, że populacja znajduje się pod kontrolą. Teraz okazuje się, że rząd Pau City dobrowolnie z nim współpracował, pośrednicząc w umowie o dostawę ogromnego kryształu Kyber (tego typu minerał znajdzie się w Gwieździe Śmierci). Nie wiadomo więc jak ma się gubernator Torul Blom (zabity przez generała) ze swoimi poglądami do zarządcy portu Tiona Medona, który po cichu wspierał przybyłego na planetę Kenobiego.

IV. Wizje



W „Wojnach klonów” jest wiele aluzji i kryptocytatów z „Zemsty”, ale wyraźnych zapowiedzi przyszłych wydarzeń mamy trzy. Pierwsza, która swego czasu wzbudziła trochę kontrowersji, pojawia się na Mortis. Pod wpływem Syna Anakin widzi wszystko, czego dokona później – przejście na ciemną stronę, morderstwo młodzików, zabicie żony i pojedynek z mistrzem. Najważniejsze jest oczywiście widzenie zbroi, którą będzie nosił przez sporą część swojego życia. Młodzieniec, przerażony tymi okropieństwami... przyłącza się do istoty z Mortis i tymczasowo przechodzi na ciemną stronę, aby temu zapobiec. Aby wszystko było w swoim porządku, interweniuje Ojciec, który wymazuje to wspomnienie z Anakina. Niektórzy uznali to rozwiązanie za wyjątkowo sztuczne.

Przepowiednię upadku Republiki i przegranej Jedi wypowiada też Pong Krell, tłumacząc swoje motywy przejścia na ciemną stronę. Wedle besaliskańskiego generała, w przyszłości powstanie nowy porządek, w którym miał zająć odpowiednio wysokie miejsce. Choć żaden z towarzyszących mu klonów nie uwierzyć w jego słowa, to wiemy, że tutaj mroczny Jedi się nie mylił. Wizja upadku rycerzy – a konkretnie rozkazu 66 i nieudanego morderstwa Palpatine’a – nawiedziła też Yodę na Dagobah. Zapytany o to, kiedy to się stanie, Qui-Gon odpowiedział enigmatycznie: „To dzieje się już teraz. To zawsze się działo”. W obliczu tej wiedzy inaczej patrzy się na chwilę, w której mistrz wyczuwa śmierć innych członków zakonu.

Zakończenie

To na pewno nie wszystko, co można dostrzec, badając wpływ „Wojen klonów” na „Zemstę Sithów” i nie wszystko, co wiemy. Z ostatniego Celebration dowiedzieliśmy się, że serial właściwie miał wyjść poza linię czasu filmu i opowiedzieć co się działo w tym czasie z bohaterami takimi jak Ahsoka czy Rex. Za miesiąc z kawałkiem na półki sklepowe trafi powieść "Dark Disciple", bazująca na niewyświetlonych odcinkach i kto wie, jak jeszcze zmieni nasze postrzeganie filmu. Może jeszcze kiedyś w jakiejś formie dowiemy się co innego planowali twórcy – a jeśli tak, to będziemy musieli znowu „oduczyć się tego, czego się nauczyliśmy”.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (10)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Jak to ze spoilerami było

2015-05-23 21:49:41



Trzeci Epizod to bardzo dobry przykład jak można było rozwijać uniwersum „Gwiezdnych Wojen” a jednocześnie bawiąc się z fanami. Owszem spoilerów i przecieków było sporo, część pojawiała się w różnych (wówczas) kanonicznych źródłach i powoli szykowała nas na film. Jednak tym razem zajmiemy się analizą tego jak wyglądały spoilery, często nieoficjalne, czasem oficjalne w danym okresie czasu. W jaki sposób kształtowały i rozpalały one wyobraźnię fanów i na ile się myliły, a na ile faktycznie zdradzały fabułę filmu.

Pierwsze spoilery zaczęły się już właściwie w momencie premiery „Ataku klonów”. Jedne były dywagacjami na temat plotek, jak choćby tej kogo miałby w Epizodzie III zagrać Hugh Jackman. Inne dotyczyły fabuły. Pierwszy fabularny spoiler już bezpośrednio dedykowany „Zemście” pochodzi z maja 2002 i o dziwo się sprawdził. Dotyczy sceny nakręconej jeszcze podczas zdjęć do drugiego epizodu, czyli jednej z końcówek „Zemsty”.

W czerwcu 2002 już wiedzieliśmy, że film rozpocznie się bitwą. Pojawiły się także oczywiste zapowiedzi (śmierć Mace’a, przemiana Vadera). Obiecywano w spoilerach też Bobę Fetta, co nie doszło do skutku. Co prawda zapowiadano także pojawienie się ducha Qui-Gona. Wątek ten choć poruszony w filmie, to jednak w zapowiadanej formie ostatecznie się nie pojawił. Jednak na etapie produkcji odgrywał on istotną rolę, Liam Neeson zaś pojawił się na planie, ale chyba tylko i wyłącznie jako gość.

W lipcu 2002 pojawiły się plotki, które próbowały układać fabułę. Tu jednak bardzo dużo mieszały fanowskie spekulacje wynikające z adaptacji powieściowych. Z źródeł bliskich Lucasowi dowiedzieliśmy się, że Bail Organa będzie członkiem grupy odpowiedzialnej za walkę z Vaderem, podobnie jak Obi-Wan. Nałożyło się na to stwierdzenie, że Bail walczył razem z Kenobim w Wojnach klonów. W efekcie wspominano coś o wspólnej bitwie końcowej, podczas gdy pierwotny spoiler był bliższy prawdy, Bail bowiem blisko współpracuje z Yodą i Benem, ale nie walczy. Podobnie wyglądała sprawa z ciążą Padme o której wg adaptacji „Powrotu Jedi” (strona 56 wydania Amber), Anakin miał nie wiedzieć, że jego żona jest w ciąży. Miał też nie zostać rycerzem Jedi, a padawanem. Wiemy natomiast, że ostatecznie doskonale wiedział o ciąży i wściekał się o to, że nie przyznano mu rangi mistrza. Za to Palpatine miał wciągnąć Anakina w walkę z Jedi, co zrobił.

W październiku 2002 dowiedzieliśmy się, że Mace zginie pod koniec Wojen klonów. Sugerowano też, że będzie coś z „Sokołem Millennium”, lecz ostatecznie miast historii pojawiło się tylko ujęcie. Dalej pojawiły się pogłoski o Solo w Epizodzie III. Wiemy, że nie bezpodstawne, bo takie koncepty istniały, lecz potem Lucas zarzucił ten wątek. Miała też wrócić Kamino, co oczywiście miejsca nie miało.

W listopadzie 2002 sugerowano, że poznamy kto skasował dane Kamino z biblioteki Jedi. Natomiast Samuel L. Jackson palnął, że Mace zginie w walce ze Skywalkerem. Finalnie przynajmniej Jackson miał trochę racji, fani bowiem myśleli o walce Obi-Wana z Anakinem, a nie Windu z Palpatinem, a to o niej wspominał SLJ.

Potem trochę przycichło… Ale w styczniu pojawiła się pierwsza wersja scenariusza z Aint Cool News. Całkowicie wymyślona. Pojawiły się w niej Korelia, Obi-Wan na Alderaanie, bitwa kosmiczna nad fortecą separatystów, Grando (ojciec Landa) oraz walka Sidiousa i Yody, ten pierwszy miał używać czarnego miecza świetlnego. Swoją drogą równie dobrze samemu można było pisać takie scenariusze, co zresztą miało miejsce.

W lutym 2003 poruszono kwestię wpadnięcia Anakina do lawy, co oczywiście nie jest możliwe i w filmie się nie znalazło.

Później trochę się uspokoiło ze spoilerami. Choć w marcu 2003 przewijają się informacje o klasycznych lokacjach (bez sprecyzowania) i planetach ze starych wersji scenariuszy (też z pudłami), jednak więcej jest w tym fanowskich rozważań. Choćby tego, kto będzie zdrajcą w radzie Jedi – pada na Mace’a Windu. Odnośnie zdrajcy to padła gdzieś taka sugestia zbliżona do Lucasfilmu, jednak dość długo wodziła fanów za nos. Mało kto wówczas wpadł na pomysł najbardziej oczywisty, że Anakin będzie w radzie Jedi.

Im dalej jednak tym więcej dziwnych plotek, które nie mają pokrycia w fabule, a starają się uzupełniać to co już powiedziano i łączyć to z adaptacjami filmowymi czy klasyczną trylogią. Tak więc mieliśmy spotkanie Anakina i Owena, no i tego nieszczęsnego Mace’a Windu, który wylądował tym razem w scenie pojedynku Anakina i Obi-Wana (jako trzeci, zgodnie z wcześniejszymi sugestiami fanów). Miał też być pojedynek Anakina i Yody. Pojawiają się informacje na temat śmierci Padme.

W maju 2003 sonda na oficjalnej sugerowała, że w ROTS może pojawić się Chewbacca. Zabawa jednak zaczyna się w czerwcu wraz ze zdjęciami. Tu dowiadujemy się, że odbudowany ma zostać Tantive IV. Dużo rzeczy tak naprawdę pokazuje oficjalna, w tym koncepty czy nawet strój C-3PO. Warto też wspomnieć plotkę o tym, że Bai Ling miała zagrać Asajj Ventress, ostatecznie zagrała jedną z senatorek w wyciętych scenach. Podobnie jest w lipcu, gdzie większość spoilerów podaje oficjalna (na Hyperspace). Są to drobne rzeczy, w stylu najwięcej nowych planet w filmach. Gdzieś tam przewijają się też informacje o rozbudowanej roli Chewbaccy, który miałby dostarczyć Luke’a na Tatooine. Oficjalna rzuca pewne rzeczy, a fani to rozbudowują, tak właśnie wygląda ta zabawa.

W sierpniu 2003, gdy trwały zdjęcia, właściwie potwierdzono, że część Jedi zostanie zestrzelonych. Pojawiły się wieści, że Dooku zginie na początku filmu i sugestie, iż może być jeszcze jeden szwarccharakter. Potem pojawiła się informacja, że któryś zły ma walczyć dwoma mieczami. Pablo wspominał, iż strój Tiona Meddona ma być makabryczny, a Rick McCallum, że być może zobaczymy Palpatine’a walczącego mieczem świetlnym. Ujawniono też pojawienie się Tarkina. Za część spoilerów odpowiada zresztą Pablo Hidalgo, które wprost sugerował pewne rzeczy (walczący Yoda, walka Anakina i Obi-Wana, lawa). No i zaczęła się sugestia z postacią z EU.

We wrześniu 2003 dowiedzieliśmy się, że kanclerz zostanie porwany, o czym dowiemy się w napisach. Dużo dziwnych plotek prostowali też Pablo czy inni z Lucasfilmu, w dodatku robili to bardzo szybko. Postać z EU to nie Thrawn, nie Xizor… zgadujcie dalej. Z prawdziwych spoilerów dowiedzieliśmy się, że nowy zły nie będzie ani Sithem, ani Jedi, ale będzie walczył przez chwilę dwoma mieczami i może pojawi się w „Wojnach klonów” Tartakovsky’ego. W dodatku ma się pojawić nowa broń do walki z Jedi (elektropałka – ale to już raczej z oficjalnych wpisów wynikało). Miał też mieć białą zbroję. Wróciły też sugestie, że postać ta ma bazować na odrzuconym projekcie Dartha Rage’a (czyli Sitha – cyborga). To wszystko ładnie się wplata w Grievousa, oczywiście jak już się wszystko wie. Pojawiły się ploty, że aktor grający Tarkina będzie mieć gumową maskę na twarzy. Co prawda miał też walczyć, ale tu już chyba kogoś wyobraźnia za bardzo poniosła. Za to najwięcej kontrowersji wzbudziła kwestia zdrajcy w radzie Jedi. Ponieważ nadal nikt nie przypuszczał, że będzie w niej Anakin, to narosły spekulacje, kto to może być. Mówiono też o tym, że klony obrócą się przeciw Jedi, w momencie gdy Yoda będzie na Kashyyyku. Owszem były też bzdury o Jedi albinosach.

Październik 2003, zdjęcia skończone, pojawia się JEDEN WIELKI SPOILER. Jak widać, ogólny zarys niewiele się już różni od finalnego filmu. Klaruje się też już postać generała Grievousa, oficjalna zaś zaczyna nas karmić zdjęciami (na Hyperspace). Część spoilerów z tego okresu jest już bardzo właściwa – w tym Anakin duszący Padme, Mace ginący od błyskawic. Wiemy też, że kwestia oszukania śmierci będzie istotna przy kuszeniu Anakina.

W listopadzie 2003 dostajemy coraz to nowsze fragmenty opisów kolejnych scen. Jedne fałszywe, inne prawdziwe, jeszcze jedne alternatywne. Podobno Skywalker ma wyglądać trochę jak Frankenstein składany na stole. Często problemem są opisy, bo bazują na wieściach zasłyszanych a niekoniecznie ujrzanych przez serwisy internetowe, więc pewne elementy są wyolbrzymiane. Ale źródło przecieku pozostaje. Czasem jest też tak, że sceny są opisywane na podstawie tego, co było kręcone na niebieskim ekranie, a plany nie zostały jeszcze sprecyzowane. Dodatkowo zaczynają się pojawiać oficjalne zdjęcia, a poza nimi także opisy jak choćby ten Mustafaru. Jednocześnie na oficjalnym forum ciągle pojawiają się wyjaśnienia i spoilery. Komunikacja jest bardzo dobra, choć ograniczona. Pytania do Pablo Hidalgo i innych mogą zadawać jedynie użytkownicy Hyperspace, czyli płatnej wersji oficjalnej. Jednak rozmowy o filmie odbywają się w miarę regularnie.

W styczniu 2004 dowiedzieliśmy się, że Obi-Wan wygra walkę z Anakinem, ale wcale nie będzie w niej wyraźnie lepszy, a także że Palpatine użyje miecza. Plotki były wcześniej, ale tym razem to już potwierdzenie.

W lutym dzięki „Wojnom klonów” Tartakovsky’ego oficjalnie potwierdzony zostaje generał Grievous. W kwietniu spoilery potwierdzają obecność planet Utapau i Kashyyyk. Dostajemy też opis bitwy nad Coruscant. Niektóre spoilery są dziwne, trafione, ale nie wnoszą nic do fabuły. W maju wspomniano o zachodzie słońca na Coruscant. Jest więc całkiem sporo specjalnie dodawanego szumu informacyjnego. Niestety pojawia się też dużo spoilerów nietrafionych, jak choćby fakt, że Gunray będzie przebywał na swoim okręcie, a Tarkin ma rolę mówioną czy Dagobah pojawi się w filmie. Choć w tym ostatnim przypadku warto pamiętać, że scena została nakręcona i można ją zobaczyć nawet w dodatkach na DVD. Zatem część rzeczy wypada w późniejszym montażu.

Jesienią 2004 mamy dokrętki, ale też publikowana jest seria „Art of Revenge” gdzie pokazywane są szkice koncepcyjne. Coraz mniej jest spoilerów, coraz więcej oficjalnych materiałów, ale późną jesienią i zimą tendencja ta się odwraca. Powieść Stovera jest już napisana i redagowana (oraz tłumaczona), co powoduje, że stała się źródłem mnóstwa spoilerów. Wiele z nich dotyczy nie filmu, a książki, zakłada, że autor sumiennie odrobił swoją robotę. Wiemy jednak, że była to w wielu miejscach dość luźna adaptacja. Najgorsze jest to, że te spoilery wówczas zaczynają się mieszać, filmowe i książkowe. Od tego momentu właściwie kończą się fanowskie zabawy ze spoilerami, bo powoli poznajemy książkę. W maju 2005 mamy apogeum, spoilerów książkowych nie ma, pojawiają się za to zapowiedzi i fragmenty filmu. Większość spoilerów raczej już tłumaczy co jest czym, niż zdradza fabułę.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (9)

Tydzień "Zemsty Sithów": Zemsta Karcianek

2015-05-23 17:26:03



Zemsta Sithów nie miała szczęścia do gier karcianych spod znaku Gwiezdnych Wojen. Najpopularniejsza karcianka, czyli Star Wars CCG przestała być wydawana w 2001 roku, czyli na cztery lata przed premierą Epizodu III. Warto zauważyć, że gdyby gra przetrwała to wcale w 2005 nie doczekalibyśmy się zestawów tematycznych z Zemsty, gdyż w 2001 na półki sklepowe trafiły dopiero dodatki nawiązujące do Mrocznego widma, czyli dwa lata po premierze filmu. Z rozwiązaniem przyszedł Komitet Graczy, który od 2002 roku wypuszcza kolejne wirtualne dodatki z "nakładkami" na karty, które posiadają nowe teksty, dzięki czemu gracze mogą tworzyć nowe, grywalne karty przy pomocy starych. Trzy lata po premierze Epizodu III nakładem Komitetu Graczy ukazał się wirtualny dodatek Virtual Set 16: Revenge of the Sith podzielony na kilka segmentów:

Light Side:
  • Rebel Senate
  • Rescue The Chancellor
  • Battle of Kashyyyk
  • Everything Else
Dark Side:
  • Imperial Senate
  • Everything Else
Wśród kart mogliśmy znaleźć takie karty jak Bail Organa, Clone Trooper, Clone Pilot czy Order 66.
Aby było jeszcze ciekawiej Komitet w 2009 przeorganizował wszystkie swoje wirtualne dodatki w bloki tematyczne. Karty nawiązujące do Epizodu III pojawiły się w Virtual Block 5 - The Old Republic, Virtual Block 7: Darkness Rising, a później także w Virtual Block 9: Twilight Of The Republic.

Obecnie Komitet Graczy przeżywa kolejną rewolucję jeśli chodzi o swoje dodatki i karty. Liczymy na to, że w przyszłości pojawi się więcej kart SW CCG związanych z Epizodem III.

Nie inaczej było z następcą SW CCG, czyli SW Traiding Card Game (SW TCG). W 2005 roku do sklepów trafił dodatek zatytułowany Revenge of the Sith, ale niestety dziesiąty dodatek okazał się ostatnim, który wydała firma Wizards of the Coast. Warto zauważyć, że wśród kart z tego dodatku na próżno szukać kart przedstawiających generała Grievousa, magnagwardzistów, Tiona Medona, Tarffula, „Niewidzialną Rękę” czy też samych szturmowców-klonów. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Rebelbasers.com została jako pierwsza i jedyna organizacja fanowska wspomniana w instrukcji z tego dodatku.
Z pomocą przyszedł Komitet Graczy TCG ich wirtualne dodatki. Pierwszym, który wprowadził do gry kolejne karty z Zemsty był Fall of the Republic, w którym w końcu pojawił się Generał Grievous oraz umiejętność Parry, która umożliwiała uniknięcie obrażeń (umiejętność ta miała pojawić się w kolejnym "oficjalnym" dodatku Rise of the Empire, ale nie został on wydany).

Kolejne karty z bohaterami Zemsty Sithów pojawiły się w dodatku Legacy of the Force: Sith. Gracze dostali m.in kilka poniższych kart:

Ciężko zaliczyć podbój gier karcianych przez Zemstę Sithów do udanych. Na szczęście gracze z całego świata zrzeszeni w Komitetach Graczy stale wspierają zarówno SW CCG jak i SW TCG wydając co jakiś czas nowe dodatki czy też organizując turnieje. Miejmy nadzieję, że doczekamy się w przyszłości kolejnych kart nawiązujących do Epizodu III.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (0)

Tydzień „Zemsty Sithów”: „Wojny klonów” Tartakovsky’ego

2015-05-23 07:49:13



Multimedialny program „Wojen klonów” był czymś, co dziś ładnie określonoby jednym, spójnym uniwersum. Rozpoczęty „Atakiem klonów”, kończył się oczywiście „Zemstą Sithów”, a przez trzy lata przerwy między premierami filmów dostawaliśmy różne produkty, które pchały fabułę do przodu. Mniej lub bardziej w kierunku filmu, czasem skręcając trochę na manowce. Mowa tu oczywiście o książkach, komiksach, czy grach, ale jedną szalenie istotną rolę miał serial „Wojny klonów” Genndy’ego Tartakovsky’ego. To były „Gwiezdne Wojny” na małym ekranie, dostępne na Cartoon Network dla dużo szerszej publiczności.

Serial składał się z dwóch lub trzech serii, w zależności jak się na to patrzyło. Dwie pierwsze, potem traktowane jako jedna wspólna, składały się w sumie z 20 krótkich, bo około trzy minutowych, odcinków (po dziesięć każda). Faktycznie bardziej bazowały na „Ataku klonów” niż kolejnym filmie. Tartakovsky nadał serialowi własny, unikalny kształt, odwołując się bardziej do swoich wcześniejszych dzieł jak „Samuraj Jack”. „Wojny klonów” były więc bardzo przerysowane, superbohaterskie, gdzie Mace Windu potrafił samotnie stawić czoła armii droidów na Dantooine. Tak też ten serial traktowano, jako kanoniczny, acz ze względu na licentia poetica trochę oderwany od reszty uniwersum. Z punktu widzenia III Epizodu najważniejszym odcinkiem był ostatni, dwudziesty, w którym wprowadzono do uniwersum jedną z nowych postaci, generała Grievousa. O pojawieniu się nowego czarnego bohatera filmu spekulowano od dawna, umiejętnie zbudowano atmosferę, co jednocześnie umiliło fanom czekanie.

Drugi sezon (lub trzeci wg wcześniejszej nomenklatury), powstał jakiś czas później i był bardziej wprowadzeniem do „Zemsty Sithów”. Składał się z 5 odcinków, które miały tym razem około 12 minut, czyli sumarycznie znów wyszła godzina. Tym razem wprowadzeń było jednak trochę więcej, włącznie z nową pokrywą C-3PO. Wykorzystano motyw pasowania Anakina na rycerza Jedi. Zmienił się też duch serialu, trochę go „urealniono”, postaci rozwinięto, ale udało się przy tym zachować tę samą przerysowaną awanturniczość. Kolejne odcinki składały się w całość, by finalnie ukazać proces porwania kanclerza Palpatine’a, a nawet odpowiedzieć na niektóre pytania jak choćby te dlaczego generał Grievous kaszlał. Nie zapomniano także o duchowości. Tu rozwijano kwestię wizji, w których w pewien sposób ukazywano przejście Anakina na Ciemną Stronę. Wykorzystano także Qui-Gona w wizjach, ukazano ukrywanie romansu Anakina i Padme.

Wprowadzono tu także nowe postaci. Komandor Cody co prawda wcześniej pojawił się w Labiryncie zła Jamesa Luceno, jednak to właśnie w 22 odcinku „Wojen klonów” oglądamy go na ekranie po raz pierwszy. I to jest bardzo istotny trop, gdyż wiele innych elementów, przede wszystkim broni czy pojazdów, które widzimy w „Zemście Sithów” po raz pierwszy pojawia się w innych źródłach, związanych z programem „Wojen klonów”. Są to często książki lub komiksy, a dopiero po nich jest serial. W nim często widzimy to wszystko po raz pierwszy w użyciu. Dobrym przykładem są choćby MagnaStrażnicy i ich elektropałki. Tu też po raz pierwszy pojawiły się droidy kraby, później można zobaczyć je właśnie w „Zemście Sithów”. Na podobnej zasadzie ukazano flotę Konfederacji, w tym Tri-Fightery, choć te wcześniej wprowadzono w innych źródłach.

Nie zapomniano też o Kashyyyku, na którym zaczynają się przygotowania do bitwy widzianej ostatecznie w filmie. Jednak punktem kulminacyjnym serialu jest rozpętanie bitwy o Coruscant, od której zaczyna się film.

O samych „Wojnach klonów” był już cały tydzień, z którego artykułami możecie zapoznać się tutaj.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (22)

Tydzień "Zemsty Sithów": Gadżety

2015-05-22 20:49:09



Przy okazji każdego filmu Star Wars w sklepach pojawia się mnóstwo gadżetów, w jakiś sposób powiązanych z nim. Niektóre są lepiej wykonane, inne dosyć słabe. Część z nich da się kupić za kilka złotych, inne potrafią kosztować tysiące. Ważne jest jednak to, że prawie każdy, jeśli tylko chce, znajdzie wśród nich coś dla siebie. Poniżej przedstawiamy Wam tekst przybliżający tylko drobną część z gadżetów jakie wyszły w 2005 roku. Mamy nadzieję, że przypomni Wam on chociaż trochę to szaleństwo, jakie ogarnęło wtedy rynek kolekcjonerski.

Gadżety z Zemsty Sithów

KOMENTARZE (2)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Twórczość fanów #1

2015-05-22 11:32:43 przepastny internet


Bez względu na to, jaki element świata Star Wars staje się tematem przewodnim tematycznego tygodnia na Bastionie, zawsze można z tej okazji przedstawić przykłady twórczość fanów. Nie może być inaczej przy okazji Tygodnia „Zemsty Sithów”. Trzecia część Sagi, jak każdy epizod, zainspirowała fanów do stworzenia wielu różnych dzieł. Dziś zaczniemy od jednej z bardziej popularnych form twórczości fanów – od fanartów. Te prezentowane poniżej, zostały poświęcone różnym postaciom oraz scenom z „Zemsty Sithów” i stanowią zaledwie ułamek tego co można znaleźć w internecie. Wśród prac znalazły się plakaty i komiksy (jeden powinien przypaść do gustu fanom "Legendy Korry"), a także rysunki nawiązujące nie tylko do samego filmu, ale też do adaptacji książkowej Matthew Stovera.
Jak zwykle gorąco zachęcamy do odwiedzenia stron autorów, na większości z nich znajdziecie wiele innych prac poświęconych Gwiezdnym Wojnom.


www.AngelinaBenedetti.deviantart.com



www.carabarts.deviantart.com

www.Matereya.deviantart.com

www.shorelle.deviantart.com

www.rnlaing.deviantart.com

www.shorelle.deviantart.com

www.nyxtastic.tumblr.com

www.CiaraMcAvoy.deviantart.com

www.Kenpudiosaki.deviantart.com

www.ChipsEss0r.deviantart.com

www.shorelle.deviantart.com

www.MaroBot.deviantart.com

Nicolas Villeminot

www.DavidRabbitte.deviantart.com

www.Matereya.deviantart.com

www.OMangueOTangue.deviantart.com

www.Matereya.deviantart.com

www.Renny08.deviantart.com

www.Renny08.deviantart.com


Wszystkie atrakcje tygodnia "Zemsty Sithów" będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (0)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Książki

2015-05-22 07:13:09



„Zemsta Sithów”, czyli ostatni Lucasowy rozdział „Gwiezdnych Wojen” była bardzo szczegółowo dopracowana promocyjnie. Cały multimedialny program „Wojen klonów” (książki, komiksy, gry, serial Tartakovsky’ego) miały być przygotowaniem pod wielki filmowy finał. Podobnie jak w przypadku „Ataku klonów”, tak i tu prócz zwykłej adaptacji powieściowej dostaliśmy też książkowe preludium, ale i postludium, razem stworzyły one swoistą trylogię. Dziś, w dużej części już niekanoniczną, ale jednocześnie warto o tym pamiętać, sugerowaną w wielu miejscach przez samego George’a Lucasa.



Najważniejszym elementem tej trylogii jest oczywiście Zemsta Sithów Matthew Stovera. Tym razem adaptacja ta nie powiela oryginału, raczej tę samą fabułę ukazuje miejscami zupełnie inaczej. I nie jest to tylko związane z różnicami wynikającymi z pracy na wcześniejszych wersjach scenariusza. Stover chciał stworzyć inne dzieło, poprawić, trochę inaczej położył akcenty, w rezultacie wyszła bardzo dobra powieść, będąca jednocześnie słabą jeśli chodzi o wierne odwzorowanie filmu nowelizacją.

Labirynt zła Jamesa Luceno, będący wprowadzeniem do Epizodu III pojawiła się w USA w styczniu 2005. U nas także pojawiła się przed premierą filmu, warto jednak pamiętać, że polskie tłumaczenie bazowało nie na skończonej powieści, a na jednej z jej wersji roboczych, stąd w kilku miejscach zawiera różnice względem oryginału (jak choćby kwestia nieszczęsnego korelianina czy nawiązań do Nelvan z „Wojen klonów” Tartakovsky’ego). W listopadzie zaś dostaliśmy kolejną powieść Jamesa Luceno - Czarny Lord. Narodziny Dartha Vadera. Część wydarzeń z tej książki została potem w pewien sposób kanonizowana w Tarkinie Jamesa Luceno. „Labirynt” faktycznie jest wprowadzeniem do filmu, a przynajmniej w ten sposób się kończy, bitwą o Coruscant. „Czarny Lord” luźno odchodzi od filmu, opowiada własną historię. W USA wszystkie te powieści wyszyły razem zebrane jako trylogia.



Jednak mówiąc o książkach związanych z filmem nie można zapomnieć o sidequelu, czyli Komandosach Republiki: Rozkazie 66. Powieść Karen Traviss została wydana w 2008 roku, a kluczowy rozkaz 66 i przemiana Republiki w Imperium jest tu pokazane z zupełnie innej perspektywy. Bezpośrednich nawiązań do akcji filmu nie ma tu wiele, ale sam rozkaz to wielkie wydarzenie, którego film nie był w stanie ukazać w całości. Książka więc jest pewnym uzupełnieniem filmu, wplata się w niego.



Podobnie jak w przypadku pozostałych prequeli, tak i tu adaptację młodzieżową Zemsty Sithów napisała Patricia C. Wrede. Powieść ta jednak nie została wydana w Polsce. Podobnie zresztą jak Revenge of the Sith: The Movie Storybook Alice Alfonsi, czyli tak zwana u nas Opowieść filmowa. Po latach wydano także wersję LEGO Star Wars napisaną przez Elizabeth Downsett. Zabrakło i już raczej nie powstanie wersja z serii „Mighty Chronicles”, za to za jakiś czas powinna zostać wydana adaptacja w wersji psuedo-Szekspirowej.

Po „Zemście Sithów” dzieje się seria młodzieżowa Jude Watson - „Last of the Jedi”. Także Ryder Whindham w swoich biografiach lekko dotknął tematu „Zemsty Sithów”. Choćby w The Life and Legend of Obi-Wan Kenobi czy The Rise and Fall of Darth Vader.

W Polsce za to wydano jeszcze Zemsta Sithów Album zebrany i zredagowany przez J.W. Rinzlera, zawiera szkice koncepcyjne z III Epizodu. Przed premierą w USA ukazało się natomiast The Making of Star Wars: Revenge of the Sith tegoż autora. Była to pierwsza książka o produkcji filmu Rinzlera, została jednak wydana przed premierą filmu. Przez to brakowało w niej końcówki, ta jednak została uzupełniona i rozdawana za darmo na Hyperspace jako e-book „The Making of Star Wars: Revenge of the Sith: The Final Chapter”. Rinzler po latach przekopał się także przez scenopisy z „Zemsty”, efekt tych prac umieścił w Star Wars Storyboards: The Prequel Trilogy.

Fani szczegółów uniwersum także zostali docenieni. Dostali słownik obrazkowy - Star Wars: Revenge of the Sith: The Visual Dictionary Jamesa Luceno, Revenge of the Sith: Incredible Cross-Sections Curtisa Saxtona, czyli niesamowite przekroje oraz Complete Locations Kerrie Dougherty. W tym ostatnim przypadku jest to zebrany przedruk pozostałych albumów o lokacjach uzupełnionych właśnie o dodatkowe strony o „Zemście Sithów”.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (34)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Zmiany w filmie

2015-05-21 22:25:37



„Zemsta Sithów” to film, który George Lucas poprawiał najmniej. Żeby nie powiedzieć nieznacznie. Prawdę mówiąc tylko jedna zmiana zapisała się w filmie na trwałe. Właściwie jest ona dość trudna do wychwycenia, a raczej usłyszenia. Dokładniej skrócono słynne „Nooo!!” Dartha Vadera, w dodatku nieznacznie względem oryginału kinowego. Podobno miało to dodać filmowi głębi. Zmiana ta była jedną z dwóch, które pojawiły się na DVD w 2005.



Druga zmiana jest łatwiejsza do zauważenia, ale jej historia jest bardzo ciekawa. To jedyna zauważalna gołym okiem zmiana w filmie. W scenie gdy Obi-Wan i C-3PO opuszczają Mustafar skiffem Padme, widzieliśmy wizualne przejście do ujęcia Vadera leżącego przy rzece lawy. W wersji DVD zmieniono tylko jedną rzecz, zamiast wizualnego przejścia z jednej sceny do drugiej mamy tradycyjne cięcie i następstwo scen.



Powyżej optyczne przejście między kadrami, nakładanie się jednego na drugi w wersji kinowej.





I klasyczny montaż w wersji DVD.



Jednak w wersji Blu-ray wrócono do poprzedniego montażu tych scen. W wersji BD w całym filmie poprawiono też trochę kontrast i nasycenie kolorów, ale scena ta jest dokładnie taka sama jak w wersji kinowej. III Epizod po dziesięciu latach jest więc wciąż najbliższy swojej oryginalnej wersji kinowej, co jest swoistym ewenementem w sadze.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (6)

Tydzień „Zemsty Sithów”: RotS video game

2015-05-21 12:27:27



Star Wars Episode III: Revenge of the Sith video game




Tytuł mało odkrywczy, podobnie jak wyżej zaprezentowane okładka i plakat promujący. Każdy gracz powinien być tego świadom, a wielu to potwierdza – gry oparte na filmach (nie tylko SW) są najczęściej traktowane po macoszemu, jako jeden z wielu produktów marketingowych towarzyszących premierze. Stawia się je równi z zabawkami Happy Meal ze znanej sieci fast foodów, słabymi figurkami, koszulkami, kubkami itd. Często też do produkcji dochodzi po fakcie, nawet po dość długim odstępie czasowym od premiery – co wcale nie poprawia jakości.

Każdego z Epizodów również dotknęła ta skaza. Zaczynając od lat 80-tych ubiegłego stulecia i EIV, kończąc na Zemście dekadę temu – wokół filmu, niczym planetarne satelity, krążył gry wątpliwej jakości tzw. episode-related titles. Szkoda, że jedyny godny tytuł – Star Wars Episode I: Racer – nie jest zaliczany do tego grona i nie może podciągnąć średniej. Wypadałoby się jednak cieszyć, że upływem czasu takich produkcji było coraz mniej. Przy EVII nie słychać o żadnych planach wydawniczych, a „miejsce” Racera zajmie nowy Battlefront, może więc ktoś poszedł po rozum do głowy.

Niestety, nie udało się to z cyfrową Zemstą Sithów. Gra, o tytule identycznych do filmowego, oprócz potwierdzenia niskiej jakości, potrafiła zaskoczyć. Jako jedyna (w stosunku do EI i II) została wydana przed premierą kinową, co wiązało się z przeróżnymi ograniczeniami (m.in. chęcią uniknięcia spoilerów, co samo w sobie jest zabawne, w końcu wypuszczamy grę o filmie przed filmem, zatem każdy moment może unicestwić oczekiwania widza), poza tym różniła się zawartością w stosunku do platformy docelowej. W tym punkcie dotarła chyba do wszystkich ówczesnych konsol i telefonów komórkowych, jednak pominięto PC-ty. Osobiście raczej wątpię by taka dystrybucja wpłynęła na sprzedaż urządzeń podłączanych do telewizora, taki to exclusive.



Wydawcą tytuły był LucasArts, a producentem studio The Collective, Inc. RotS to typowy przedstawiciel gier akcji, z widokiem zza pleców bohatera. Dostaliśmy w podstawowej wersji dwa tryby rozgrywki:

Single player – to 17 filmowych lokacji, które przemierzaliśmy kontrolując Anakina Skywalkera i Obi-Wana Kenobiego. System walki skupiony był na operowaniu mieczem świetlnym (klasyczne trzy techniki – szybka, ale słaba, średnia oraz powolna, ale zadające wysokie obrażenia) , przy niewielkiej pomocy Force Powers. Gracze, dzięki systemowi zdobywanego doświadczenia, mogli rozwijać swoje umiejętności i tworzyć coraz bardziej zabójcze kombinacje ciosów. Również otaczające środowisko było interaktywne, najczęściej podatne na zniszczenie bądź wykorzystanie w walce.



Mulitplayer – oferował pojedynki 1vs1 z wykorzystaniem mieczy świetlnych (ze słynnym zakleszczeniem oraz siłowaniem) i Mocy. Graczom udostępniono postacie Obi-Wana, Anakina, Dooku, Grievousa, Mace’a Windu, Cina Dralliga i Serry Keto. Darth Vader i Ben Kenobi mogli zostać odblokowani jako specjalne postacie z EIV.



Wersja na Nintendo DS (wyprodukowana razem z wersją na Game Boy Advance przez Ubisoft Montreal i współwydana przez Ubisoft [cóż za zaskoczenie, prawda?]) zawierała dodatkowo możliwość walki w przestrzeni kosmicznej, przy wykorzystaniu 17 statków, na 8 mapach. Załapał się nawet Millennium Falcon…



Recenzje były przeróżne, najczęściej oscylujące w granicach 6-7/10, ale zdarzały się niższe, poza tym w opinii graczy można było wyczytać znużenie monotonną lightsaberową tłuczką czy ogólną powtarzalnością w każdej lokacji, a także rozczarowanie pojedynkami, które jednak niewiele miały wspólnego z Mortal Kombat.

Tu znajdziecie bastionową recenzję, z mojej strony jej optymizm zaskakuje, ja poświeciłem tytułowi 20 minut i to po wizycie w kinie, odrzuciło mnie to co zobaczyłem, a mimo to 4 lata później koszmarek powrócił – pod szyldem Republic Heroes. Dla mnie ten tytuł był straszliwie niedorobiony pod względem sterowania, chociaż osobiście uważam, że RotS miał potencjał, który mógł zostać wykorzystany przy poważnym podejściu twórców. Nie udało się to jednak, chyba podobnie jak filmowi.



A jeśli jesteśmy przy kinie to warto wrócić do skutków wywołanych przed-Epizodową premierą – w grze łącznie mamy aż 12 minut przerywników w postaci fragmentów filmu. Oczywiście nie są to jakiś istotne sceny, nie mniej w walce ze spoilerami przegięto w drugą stronę, zmieniając kluczowe momenty, najczęściej dotyczące sposobu śmierci danej postaci np. Dooku ginie przebity mieczem Anakina, czy to Skywalker wyrzuca Windu przez okno. Innym przykładem jest Amidala pojawiająca się przez moment w filmowym fragmencie, ale w grze nie ma o niej słowa. To kolejna specyficzna rzecz, która zastanawia – czy trzeba było wydawać ten tytuł przed premierą, skoro granie po niej jest co najmniej dziwne, bo to tak naprawdę gra jednak nie jest o filmie? Zakręcone.

Podobna sytuacja ma się ze ścieżką dialogową – nie uświadczymy tu głosów Ewana McGregora czy Haydena Christensena (poza wyjątkowym udziałem Alethy McGrath [Jocasta Nu] i Matthew Wooda [General Grievous] oraz Jamesa Earla Jonesa [Vader w trybie Multi]), ale pewnym ukłonem twórców było zaangażowanie oryginalne obsady kreskówki Star Wars: Clone Wars. Również ścieżka dźwiękowa została stworzona na bazie „sklejanki” – wykorzystano muzykę poprzednich Epizodów, inne utwory, a nawet fragmenty KotOR2:Sith Lords… tak, tego którego LucasArts nie pozwolił dokończyć.

Pewnym smaczkiem w tej całej dziwacznej mozaice jest alternatywne zakończenie, w którym to pojedynek na Mustafar kończy się hmmm tak



Co za tym idzie, legendarny wizerunek Dartha Vadera nigdy nie zaistnieje. To chyba idealne podsumowanie tej gry.


By zakończyć jednak pozytywnie: rok 2005 w grach video-SW nie stał wcale pod znakiem RotS. Ba, biorąc pod uwagę obfitość tytułów można było tą grę spokojnie przegapić. Wtedy bowiem światło dzienne ujrzały (w kolejności wydań Windows PC EU):
Star Wars: Knights of the Old Republic II – The Sith Lords
Star Wars: Republic Commando
Lego Star Wars: The Video Game
Star Wars: Battlefront II
+ kilka dodatków do Star Wars Galaxies


Życzyłbym sobie (i Wam) jeszcze kiedyś tak udanego roku dla gier.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (7)

Tydzień „Zemsty Sithów”: Komiksy

2015-05-21 07:12:33



Od czasu „Ataku klonów” Lucas Licensing cały czas trzymał rękę na pulsie, by mieć jedno spójne wprowadzenie do Epizodu III w różnych mediach. Wszystko to było związane z „Wojnami klonów”, które wpierw kontynuowały wątki II Epizodu, potem opowiadały własną historię, by ostatecznie stać się wprowadzeniem do „Zemsty Sithów”. I to właśnie na tych komiksach się w dużej mierze skoncentrujemy.



Seria „Republic” powoli zbliżała się ku końcowi. Komiksy Tropiony i Oblężenie Saleucami w pewien sposób kończą istotną bitwą komiksową historię, ale jednocześnie wprowadzają planetę Saleucami, na której znajduje się część scen Rozkazu 66. Saleucami jak i sam mistrz Quinlan Vos są nawet wspomnieni w dialogach w filmie. Podobno miał też się pojawić w inny sposób, ale ostatecznie do tego nie doszło. Za oba komiksy odpowiadają bardzo uznani i lubiani wówczas twórcy, czyli John Ostrander i Jan Duursema. Są one podzielone na dwie historyjki, lecz w wydaniu zbiorczym potraktowano je już razem, jako całość.



Inne dwa istotne komiksy to już bardziej samodzielne wprowadzenia do filmu. Pierwszy z nich Generał Grievous Chucka Dixona z rysunkami Ricka Leonardiego zdradza niewiele, ale pokazuje nam postać nowego czarnego charakteru. Drugi czyli Obsesja Hadena Blackmana z rysunkami Briana Chinga miał skończyć wątek Asajj Ventress, też go reklamowano jako pewne wprowadzenie do „Zemsty Sithów”. W obu przypadkach to słowo wprowadzenie było jednak mocno naciągane. „Obsesję” w Polsce wydała Mandragora, pozostałe trzy komiksy Egmont.





„Zemstę Sithów” w pewien sposób pokrywa także seria „Reversal of Fortune” za którą odpowiadali Paul Ens i Pablo Hidalgo (w mniejszej stopniu, bardziej na zasadzie konsultacji), rysował ją zaś Thomas Hodges. Była to seria stripów komiksowych, której bohaterami były istotne postaci z III Epizodu, acz nie główne. Byli tu między innymi Shu Mai, Aayla Secura czy generał Grievous. Początkowo akcja działa się w czasie „Wojen klonów”, z czasem jednak weszła wprost w „Zemstę”. Seria była kontynuowana w ramach „Easive Action”. Niestety nie została wydana w formie papierowej, zaginęła też wraz ze zmianami na oficjalnej. Nie było też polskiego wydania.



Swoistym kuriozum wydanym w tym samym czasie jest komiks Visionaries. Przede wszystkim w pewnej części jest on niekanoniczny (a raczej był od samego początku), nie trzymał się faktów, bardziej chodziło o zabawę z formą. Ale jednocześnie za pracę nad nim odpowiadały osoby tworzące szkice koncepcyjne i artyści zatrudnieni przy filmie, więc w wielu miejscach wizje wykorzystane i niewykorzystane ewoluowały w zupełnie inną historię.



„Zemsta Sithów” miała dwie adaptacje komiksowe. Oficjalną Dark Horse’a, która pojawia się jeszcze przed filmem i była wcześniej podzielona na 4 zeszyty, oraz fotokomiks. Revenge of the Sith bazuje na scenariuszu George’a Lucasa. Scenariusz komiksu napisał Miles Lane, za rysunki zaś odpowiada Douglas Wheatley. Revenge of the Sith Photo Comic to dzieło Steve’a Cooka. Pierwotnie pojawiło się jedynie na rynku japońskim I brytyjskim, dopiero w 2007 zadebiutowało w Stanach.

Tematy około „Zemstowe” pojawiały się także w serii komiksowej „Clone Wars Adventures”. W Orders (CWA 4) i The Order of Outcasts (CWA 5) pojawia się jeden istotny element filmu, czyli rozkaz 66.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (4)

Tydzień „Zemsty Sithów”: LEGO

2015-05-20 21:21:35



Od 1999 roku, kiedy grupa LEGO pozyskała swoją pierwszą licencję, jaką były Gwiezdne Wojny, linia ta stała się oczkiem w głowie producenta. Każdego roku dostawaliśmy od kilkunastu do kilkudziesięciu nowych zestawów, które były jedną z głównych sił napędowych LEGO w tamtym okresie. Premiera nowego filmu to znakomita okazja na poszerzenie asortymentu i zwiększenie sprzedaży modeli już istniejących. W poniższym tekście prześledzimy dziesięcioletnią historię LEGO dotyczącą Zemsty Sithów.

Żeby jednak swobodnie mówić o epizodzie trzecim, należy wspomnieć o pewnym ważnym aspekcie - Wojnach Klonów. Sam film pokazuje nam szczątkowo ostatnie miesiące konfliktu. Wyemitowany kilka lat później serial animowany, stanowiący swoisty pomost pomiędzy epizodami II oraz III, wykorzystuje pomysły stworzone na potrzeby obu tych produkcji. Dlatego w poniższym zestawieniu znajdziecie również reedycje modeli wypuszczonych pod szyldem Wojen klonów, o ile ich pierwowzory zadebiutowały w epizodzie trzecim.

Lata 2005 i 2006 zaprezentowały nam imponującą liczbę 12 regularnych zestawów, jednego kolekcjonerskiego oraz 2* minisów.

Zaczniemy od tych ostatnich, najmniejszych reprezentantów gamy RotSa. Gwiazdka przy numerze oznacza, że oprócz dwóch wypuszczonych w polybagach Jedi Starfightera i ARC-170 Starfightera miał ukazać się również trzeci - Tank Droid. Ten ostatecznie został anulowany, lecz pewien czas później jego wirtualna instrukcja ukazała się na oficjalnej stronie internetowej LEGO.


Początkową bitwę o Coruscant możemy odwzorować za pomocą 4 zestawów. Pierwszy z nich to dwupak: Jedi Starfighter and Vulture Droid. W owym czasie był sprzedawany w całkiem okazyjnej cenie i dawał świetne możliwości zabawy. Jednak nie ulegnijcie ładnemu obrazkowi zdobiącemu pudełko - statek Anakina to po dziś dzień jeden z najgorzej zbudowanych pojazdów z Gwiezdnych Wojen.


Kolejne dwa modele to również przeciwstawiająca się para: Droid Tri-Fighter i ARC-170 Starfighter. Ten pierwszy posiadał chowanego w sobie buzz-droida, ten drugi zaś - to kawał dobrej dizajnerskiej roboty. Rzeczony duet mogliśmy też dostać jako zestaw kolekcjonerski - poza tymi dwoma pojazdami w jego skład wchodziły także: losowy mini model, płyta CD oraz plakat.


Jednak nawet ten unikat był przyćmiony przez wisienkę na torcie - Ultimate Space Battle. W 2005 roku był to obiekt marzeń każdego miłośnika LEGO. Składał się z pięciu modeli: dwóch Vulture Droidów, jednego Tri-Fightera, Jedi Starfighterów Anakina i Obi-Wana. Ten ostatni był na tyle wyjątkowy, że do roku 2014 w żadnym innym zestawie LEGO nie pojawiły się czerwone klapy pozwalające na zbudowanie sobie takiego statku w domowym zaciszu.


Z dalszych scen filmowych, dostaliśmy szansę aby odzworować pościg Obi-Wana za generałem Grievousem. Choć sam zestaw do zbyt atrakcyjnych nie należał, warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy: figurkę Grievousa, która wygląda bardziej jak czteroręki kościotrup, oraz szpony pojazdu generała - są to odwrócone młoty pneumatyczne.


Wookiee Attack to jeden z czterech zestawów dotyczących bitwy o Kashyyyk. Choć oddanie tego, co widzieliśmy na ekranie jest wzorowe, nie wiedzieć czemu, projektant postawił na dziwne zestawienie kolorystyczne dla separatystów łącząc niebieski z pomarańczem... Sam Tank Droid doczekał się dwóch remaków: pierwszy raz w 2009 roku za sprawą Wojen klonów i drugi raz w 2013 roku pod szyldem Ataku klonów.


Kolejny z kashyyykowych modeli to AT-RT, cierpiący na manię wielkości. O ile sama sylwetka została uchwycona bardzo dobrze, tak rozmiar ten nadaje się bardziej dla figurek Hasbro niż ludzika LEGO. Ten sam błąd powtarza również jego młodszy brat z 2013 roku w kolorystyce legionu 501.


Najmniejszy z regularnych zestawów przedstawia jedną z najistotniejszych scen z całego filmu - transformację Dartha Vadera. Rozsądna ilość klocków, dwie minifigurki i prosty mechanizm pozwalający na szybką przemianę Anakina w Mrocznego Lorda. Czego chcieć więcej?


V-wing. Po prostu V-wing.


Firma LEGO zawsze lubiła eksperymentować, a seria Star Wars stanowiła (i stanowi do dziś) świetne poletko do wprowadzania innowacji. W 2005 roku postanowiono "ożywić" miecze świetlne chowając diody wraz z bateriami wewnątrz figurek. Zapalenie miecza odbywało się poprzez przyciśniecie głowy minifigurki. Niestety, takiego miecza nie dało się odczepić, a bateria starczała tylko na 3 godziny świecenia (była niewymienialna). Postaci wyposażone w takie rozwiązanie to: Mace Windu (Clone Turbo Tank), Luminara Unduli (Wookiee Catamaran), Anakin Skywalker oraz Obi-Wan Kenobi (Ultimate Lightsaber Duel).


Ponieważ rok w którym wyszła Zemsta Sithów to czas inspiracji sportowych dla ówczesnych klocków LEGO, do zestawu Ultimate Lightsaber Duel postanowiono przemycić jedną niezwykle zmyślną i atrakcyjną funkcjonalność zaczerpniętą z linii hokejowej - obrotowe podstawki. Z ich pomocą mogliśmy pojedynkować się ze znajomymi do momentu strącenia przeciwnej figurki.


Ciekawostka: zestaw Wookiee Catamaran zawiera w sobie model mało znanego śmigacza ISP. Choć jest on widziany w filmie tylko przez chwilę, stał się takim ulubieńcem LEGO, że doczekał się jeszcze dwóch reedycji.


Rok 2007 zwiastował pewien przełom. W filmach często widywaliśmy wspaniałe bitwy, angażujące dziesiątki, jeśli nie setki żołnierzy. Żeby choć w małym stopniu odtworzyć te starcia za pomocą klocków, potrzebna była duża liczba figurek. I tu pojawiało się pytanie - jak tanim kosztem skompletować sobie np. armię klonów? W standardowych zestawach dostawaliśmy jedną, może dwie figurki nadające się do tego celu. Z małymi wyjątkami, tylko duże modele pozwalały na szybki rozrost naszych sił bitewnych. Z pomocą nadeszły battle packi.

Nawet pomimo swej niesymetryczności liczebnej (7 droidów; 4 klony) pierwsze dwa zestawy ustanowiły pewien schemat przyszłych reprezentantów tej subserii - od tamtej pory każdy battle pack zawiera w sobie 4 figurki oraz pojazd lub stanowisko bojowe i kosztuje od 40 do 60 zł. Inaczej niż w przypadku normalnych zestawów, tutaj projektanci mogą sobie pozwolić na małą frywolność dizajnerską, nie zawsze zamieszczając budowle zgodne z obowiązującym kanonem.

Pozostałe pozycje roku 2007 to charakterystyczny statek Grievousa Belbullab-22 oraz niebieski model starfightera Obi-Wana zawierający gigantyczny pierścień hiperprzestrzenny.

W roku 2008 otrzymaliśmy 4 zestawy nawiązujące do Zemsty Sithów. Najmniejszy z nich (Mini Clone Turbo Tank) był osiągalny tylko wraz z prenumeratą czasopisma BrickMaster. Każda taka prenumerata obejmowała 6 numerów oraz ekskluzywny mini model. Do końca jego żywotności, razem z magazynem pojawiło się 7 mini zestawów Star Wars.


Kolejne dwa modele to przeraźliwie nudny łazik AT-AP oraz Droid Gunship, który, choć wypuszczony z metką Wojen klonów, po raz pierwszy pokazał się właśnie w epizodzie trzecim. Posiadał on ciekawą cechę - bomby zrzucane za pomocą umieszczonego na górze pokrętła.

Ostatni przedstawiciel RotSa w tym czasie to łakomy kąsek dla fanów Grievousa. Ten bowiem pojawił się jako samodzielny model kolekcji Ultimate Collector Series, będąc do dzisiaj jedynym reprezentantem epizodu III w tej serii. Mierzący 46 cm cyborg został umieszczony na obrotowej podstawce, a dodatkowym atutem była możliwość odsłonięcia klap zasłaniających jego organy.


Ponieważ rok 2009 minął pod znakiem Wojen klonów, tylko wspomnimy o zestawach nawiązujących do Zemsty Sithów. Tych były cztery: poza pokazanym wcześniej Tank Droidem otrzymaliśmy również mini model statku Grievousa oraz dwa Venatory - jeden jako mini model dołączony do BrickMastera, drugi jako pokraczny domek dla lalek.


Rok 2010 okazał się wielką ofensywą remake'ów. Pięć spośród sześciu wydanych modeli posiadało już swojego reprezentanta w przeciągu poprzednich pięciu lat. Tym ostatnim bastionem oryginalności był prom typu Theta, pilotowany przez Palpatine'a aby uratować Dartha Vadera z czeluści ognia piekielnego na Mustafar. Niestety, poza interesującym setem figurek, zestaw ten nie miał w sobie nic więcej atrakcyjnego.


Pierwszym odświeżonym modelem został droid Tri-Fighter. W stosunku do oryginału, liczba klocków zwiększyła się o ponad 100, co objawiło się m.in. poszerzeniem ramion z dwóch do czterech studów. Co ciekawe - jest to jedyny z trzech wypuszczonych Tri-Fighterów, który nie posiada w komplecie buzz-droida.

W komplecie z Tri-Fighterem nie mogło oczywiście zabraknąć jego naturalnego przeciwnika - ARC-170 Starfightera. Ten nie różni się zbytnio od pierwowzoru, choć smuklejszy dizajn i wierniejsze odwzorowanie pewnych detali wpływają na jego lepszy odbiór.

Pozostając w temacie myśliwców, przechodzimy do kolejnej wersji statku generała Grievousa. W tej konfiguracji zwiększył swoją liczbę elementów prawie dwukrotnie, jednak sylwetka i mechanizmy w nim zawarte stały się nieporównywalnie lepsze. Zgodnie z filmowym wzorcem posiada on przesuwany do przodu kokpit, chowaną tylną "płetwę", a dodatkowo po obu stronach znajdują się ukryte pociski typu flick-fire. Sam generał teraz również bardziej przypomina siebie, a oprócz niego w zestawie znajdziemy droida medycznego i Nahdara Vebba.


Schodząc na ziemię, za pomocą ostatnich dwóch zestawów możemy ponownie odtworzyć wydarzenia z bitwy o Kashyyyk. Do naszej dyspozycji oddane zostały bowiem odnowione wersje Juggernauta oraz ISP. Dziesięciokołowy czołg dzięki wygładzeniu i nieco zmienionej kolorystyce zyskał na autentyczności. Co ciekawe - model ten zawiera jedyny egzemplarz AT-RT w racjonalnej skali. Natomiast ISP, jako jeden z lepiej wyglądających pojazdów LEGO Star Wars, nie uchroniło się przed pewnym chochlikiem - zdjęcie na pudełku zostało omyłkowo wykonane bez dwóch gładkich płytek 2x3 znajdujących się pomiędzy osłonami, przez co model wygląda nieco... niekompletnie.


W 2011 roku uraczono nas jedynie dwoma mini zestawami, ale już rok później zaserwowano nam dwa rasowe modele. Za sprawą Jedi Interceptora możemy raz jeszcze odegrać finałową bitwę pomiędzy Anakinem i Obi-Wanem. Co istotne - sam myśliwiec został przeprojektowany tak, aby zmieścić całą figurkę droida, a nie tylko jego głowę. Palpatine's Arrest daje nam szansę urzeczywistnić własną wizję próby pojmania mrocznego lorda Sithów. Wartym wspomnienia jest fakt, że pomysł na tę dioramę zrodził się w ankiecie z 2008 roku, kiedy to amerykańska sieć sklepów z zabawkami Toys 'R' Us zapytała, jaki zestaw Star Wars fani najchętniej zobaczyliby w kolejnym sezonie. Zwycięska pozycja zawitała na półki rok później, a Palpatine's Arrest dopełnił dzieła, pojawiając się w sklepach jako ostatni z całej trójki.


Oba zestawy z 2013 roku widzieliśmy już w tym artykule, więc przejdziemy bezpośrednio do roku 2014. Ten był istnym renesansem dla modeli z RotSa - pojawiło się bowiem 13 zestawów należących do różnych kategorii tematycznych.

Te najmniejsze, zapakowane w polybagi, mogą powodować małe deja vu. Nie licząc zmiany kolorystycznej Jedi Starfightera z żółtego na zielony, dokładnie taki sam duet ukazał się 9 lat wcześniej. Nawet sam dizajn nie różni się zbytnio od swoich poprzedników.

Nieco większa, debiutująca seria Microfighters, której ideą jest wykonywanie pojazdów w wersji chibi, również doczekała się rezprezentanta z epizodu III. Został nim Clone Turbo Tank prowadzony przez klona odzianego w nowy hełm fazy II.


Dwa z trzech zaprezentowanych battle packów pozwoliły na wzbogacenie swoich armii o żołnierzy z Kashyyyku i Utapau. W komplecie z tymi pierwszymi dostajemy trzecią inkarnację ISP. Na zdjęciach widać także nowy typ blasterów - od tej pory latające wiązki enegeretyczne to już nie tylko wyobraźnia.

Bitwa o Saleucami pełni rolę trochę większego battle packa. W nieco wyższej cenie dostajemy cztery droidy, jednego klona, BARC speedera, STAPa oraz fortyfikacje. Na przodzie BARC speedera możemy zaobserwować nową wyrzutnię sprężynową, która zastąpiła pociski flick-fire.


Jedi Interceptor to właściwie reedycja myśliwca sprzed dwóch lat. Poza inną kolorystyką zmiany są kosmetyczne. Na uwagę zasługuje kompletnie nowa figurka R2-D2 - teraz w ciemniejszym odcieniu i z wyraźniejszym nadrukiem.


V-wing. Po prostu V-wing.


Monocykl generała Grievousa zyskał pod każdym względem. Ta wersja dużo bardziej przypomina swój filmowy odpowiednik - jest masywniejsza i ma groźniejszy wygląd. Sama figurka generała to forma z 2010 roku przekolorowana na biało, aby podkreślić filmowe pochodzenie postaci.


Było o armii Republiki, więc teraz słowo o siłach separatystów. Na nasze ręce oddano trzy modele pozwalające powiększyć posiadane przez nas szeregi: Vulture Droid urósł do karykaturalnych rozmiarów, Droid Gunship nabrał smuklejszych kształtów, a Droid Tri-Fighter to kolejna, nieco większa wariacja na temat tego pojazdu.


Ostatnim, największym modelem przewidzianym na ten rok, było drugie wcielenie łazika AT-AP. Chociaż trochę ciekawiej zaprojektowany, nadal stanowi zbitą masę szarych klocków.


I doszliśmy do obecnego roku 2015. Pierwsza połowa przyniosła nam dwa antagonistyczne Microfightery: ARC-170 Starfightera i Vulture Droida. Oba naturalnie z odpowiednimi pilotami. Mniej więcej w okresie wakacji powinniśmy oczekiwać drugiej partii tegorocznych produktów. Wraz z premierą nowej serii battle figures dostaniemy komandora Cody'ego i generała Grievousa. Ten drugi wygląda szczególnie zachęcająco i będzie świetną alternatywą dla wypuszczonego w 2008 roku Grievousa UCS.


Jak widzimy, Moc jest silna w klockowej Zemście Sithów. Nawet pomimo obchodzenia właśnie dziesiątych urodzin, intensywność napływu nowych lub odświeżonych zestawów nie słabnie. I choć końcówka tego roku z pewnością należeć będzie do Przebudzenia Mocy, tak nie ma się co martwić, że produktów z epizodu III kiedykolwiek zabraknie.

Wszystkie atrakcje tygodnia „Zemsty Sithów” będą dostępne w tym miejscu.
KOMENTARZE (6)
Loading..