TWÓJ KOKPIT
0

Lupita Nyong`o :: Newsy

NEWSY (94) TEKSTY (3)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

O muzyce słów kilka

2015-12-15 20:38:00

Oficjalna premiera za nami, ale to dopiero początek. W USA „Przebudzenie Mocy” zadebiutuje na ponad 4100 ekranach. To rekord jeśli chodzi o ilość w grudniu. W skali roku rekord dzierży jednak „Saga Zmierzch: Zaćmienie” (4465 kin).

Warto przypomnieć, że w USA obowiązuje embargo na recenzje środowisk filmowych do środy rana. Jutro o 10:00 odbędzie się w Polsce pokaz prasowy. Po nim należy się spodziewać wysypu recenzji. To co na razie się pojawiło to głównie wpisy na twitterze, blogach i forach. Pierwsze wrażenia w sieci są pozytywne, o czym pisaliśmy. Są też głosy bardziej krytyczne, gdzie zarzuca się nowemu filmowi nieodkrywczą fabułę, jednocześnie chwaląc pozostałe elementy.

W tym premierowym szale da się czasem jeszcze wychwycić ciekawe, nowe informacje.

John Williams napisał kilka nowych tematów do tego filmu, w tym dla Rey, Kylo Rena, Poe Damerona oraz nowy marsz dla Ruchu Oporu i chóralne fanfary dla Snoke’a. Ten ostatni jest śpiewany przez męski chór składający się z 24 osób. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku „Duel of the Fates” śpiewany tekst został przetłumaczony na sanskryt. Analogicznie jak wtedy, tekst to wiersz, tym razem Kiplinga.
Warto zauważyć, że na ścieżce dźwiękowej choć znajdują się w muzyce nawiązania do poprzednich filmów, zdecydowana większość to nowe utwory.
Sesji nagraniowych było w sumie pięć, od czerwca do listopada. Co ciekawe początkowo planowano polecieć do Londynu by nagrać tam muzykę w ciągu dwóch tygodni za jednym zamachem, ale jedną z osób, które się sprzeciwiały temu rozwiązaniu był J.J. Abrams. Ma trochę inne podejście do montażu, więc chciał go rozciągnąć w czasie. Tu warto wspomnieć, że wcześniej sugerowano, iż istotną rolę w nagrywaniu muzyki w Stanach miał wiek i stan zdrowia Williamsa. Być może wiedząc o tym Abrams specjalnie nalegał na inny tryb.
Williams rozpoczął komponowanie muzyki w grudniu zeszłego roku. Skończył je w połowie listopada. Dwa pierwsze tematy powstały jeszcze w grudniu i spodobały się Abramsowi. Reżyser podchodził dość entuzjastycznie do muzyki, zostawiając Williamsowi swobodę.
Nagrano w sumie 175 minut, z czego ponad godzina została odrzucona. Są tam zarówno wersje alternatywne jak i niewykorzystane utwory.

Michael Kaplan, projektant kostiumów mówił, że kostium Lei jest bardziej roboczy w nowym filmie. Żartował też, że przez swoje CV („Star Trek”, „Łowca androidów”) nie ma szans na projektowanie wielu sukni. Podobało mu się też to, że mógł bawić się kostiumem Hana Solo. To w gruncie rzeczy ta sama postać. Nie chciał nic mówić o Luke’u, tego mamy ocenić sami po premierze. Ulubiony kostium Kaplana to C-3PO, a także kapitan Ithano, którego zobaczymy w zamku Maz Kanaty. Ithano to ten z czerwonym hełmem na głowie.

Daisy Ridley wspomina, że J.J. Abrams tłumaczył jej, iż BB-8 to nie jest dziecko. Sama aktorka mówi, że na planie jednak czasem miała inne wrażenie. Taktowano BB-8 jako żywą istotę, z którą nawet da się pogawędzić między zdjęciami. Kręcił się wtedy, popiskiwał jak się coś powiedziało.

Lupita Nyong’o porównuje trochę Maz Kanatę do Yody. Oboje są niscy, mają wiele lat i pewną mądrość. Mówi też, że zawsze chciała spróbować zagrać postać motion-capture, tak jak robił to wielokrotnie Andy Serkis czy Zoë Saldana w „Avatarze”.

J.J. Abrams wspomniał o zmianach w scenariuszu. Pewne plotki sugerowały, że odpowiada on za to, by dać więcej czasu ekranowego postaciom z klasycznej trylogii. Zdementował to. Twierdzi, że taka zmiana w ogóle nie miała miejsca. Od początku nowe filmy opowiadały o nowym pokoleniu i tu akurat panowała pełna zgoda.

John Boyega twierdzi, że Harrison Ford jest bardzo mocno przywiązany do Hana Solo. I widać to w jego perfekcyjnym podejściu. Ford zawsze się upewnia, czy dialogi pasują do Solo. Jest to dla niego naprawdę ważne.

Mamy też lepsze zdjęcie Billie Lourd, czyli córki Carrie Fisher. Wciąż jednak niewiele wiemy o jej postaci, poza tym, że jest członkiem Ruchu Oporu.

Lawrence Kasdan wspomniał, iż zakończenie „Przebudzenia Mocy” nie jest tak zabawne jak było w „Imperium kontratakuje”. Ale z pewnością jest lepsze niż to z „Powrotu Jedi”. Żartuje sobie, że w VI Epizodzie do szczęścia brakowało rozdawania kolejnych medali. Tym razem ma być ciekawiej, ale nie wszyscy wpadną w tarapaty.
Kasdan wspomniał też, że początkowo kapitan Phasma miała być mężczyzną. Nie pamięta dokładnie jak to było, ale jakoś chyba wszyscy zaangażowani rozmyślali nad zmianą płci tej postaci w podobnym terminie, więc łatwo to było uzgodnić. Było to na etapie projektowania kostiumów, ale scenariusz wciąż poprawiano. Warto przypomnieć, że początkowe plotki sugerowały, iż Phasmę zagra Benedict Cumberbatch. Ostatecznie stanęło na Gwendoline Christie.
KOMENTARZE (14)

Nowy spot i kilka informacji z wywiadów

2015-12-13 14:22:21

Zaczynamy od polskiego rekordu. Według Stowarzyszenia Filmówców Polskich Epizod VII zadebiutuje na 600 ekranach w całej Polsce. To imponująca, rekordowa liczba, w dodatku większa niż początkowo planowano. Fenomenalna przedsprzedaż biletów spowodowała tę zmianę. Podobno „Przebudzenie Mocy” ma też trafić do wielu mniejszych kin w mniejszych miejscowościach. „Gwiezdne Wojny” pewnie zajmą tam miejsce innych filmów. Z pewnością będzie to ciekawy eksperyment, zobaczymy jakie będą jego wyniki.

Film obecnie jest promowany, więc zebraliśmy kilka wypowiedzi twórców.

Harrisona Forda zapytano o to, czy Han Solo nabrał więcej mądrości życiowej przez te 30 lat. Ford unikał odpowiedzi wprost, raczej sugerował, że Solo nie zmienił się tak bardzo, ale wiele przeszedł i stał się postacią bardziej kompleksową. A to co go zmieniło, to oczywiście coś przez co przechodzą wszyscy. To rozczarowania, które sam przeżył i te, które spowodował. No i po raz kolejny powtórzył, że cieszy się, iż nie posłuchano go przy klasycznej trylogii i nie zabito Hana Solo. Wspomniał też o pojedynku w „Przebudzeniu Mocy”, który bardzo mu się podobał. Chodzi o walkę i tu spoiler Rey i Kylo Rena(koniec spoilera).

Gwendoline Christie zapytana o prace przy kolejnej marce filmowej, powiedziała tylko, że jest bezmyślną idiotką. Usłyszała „Gwiezdne Wojny”, stwierdziła, że to wspaniałe i jest w nich.

John Boyega wspomina, że J.J. Abrams, gdy rozmawiał z nim o postaci Finna, nawiązywał trochę do innych filmów i aktorów. W tym Willa Smitha z „Dnia niepodległości” i Chrisa Pratta ze „Strażników galaktyki”.

Carrie Fisher twierdzi, że fakt, iż w reklamach przede wszystkim pokazują Forda (ze starych aktorów) wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze jego postać jest chyba najbardziej lubiana, no i on zrobił największą karierę. Więc to naturalne, że w tym nowym filmie gra pierwsze skrzypce.

Lawrence Kasdan zapytany o to, czy sądzi, że będzie to najlepszy z filmów z serii odparł, że jeśli chodzi o wyniki finansowe to w ogóle go to nie obchodzi. Będzie co będzie. Interesuje go natomiast to, czy dołożyli wszelkich starań i czy czują się z tym filmem dobrze. Obecnie widział go już z siedem razy i dobrze się z tym czuje. Już na początku filmu trudno uwierzyć jak bardzo jest on dynamiczny i zabawny. Na razie Kasdan nie zna nikogo, kto by się temu oparł.
Larry wspomniał też, że pamięta jak zadzwoniła do niego Kathleen Kennedy. Było to gdzieś w październiku 2012. Powiedziała, że robią nowe filmy i chce się spotkać z nim i z Georgem Lucasem. Lucas pokazał mu roboczą listę pomysłów, nie tylko na nową trylogię, ale też na samodzielne filmy. Kasdan wybrał film o Hanie Solo, ale też został konsultantem Epizodu VII. Potem wyszła sprawa z Disneyem, a potem J.J. Abrams dołączył do ekipy. Larry nie znał go osobiście, ale szybko doszedł do wniosku, że to idealny reżyser dla tego projektu. Potem już Kasdan tkwił w „Przebudzeniu Mocy” bardziej niż początkowo zamierzał. Praca nad scenariuszem wymagała niestety pośpiechu, mieli dużą presję czasową, ale też była zabawna. Razem z Abramsem chodzili sobie na spacery i rozmawiali, wszystko nagrywając na iPhonie reżysera. Zrobili tak wiele kilometrów w Santa Monica, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku. Pierwszą wersję swojego scenariusza przygotowali w sześć tygodni. Ale byli tak zajęci pracą, że nie robili przerw nawet w święta.

Z ciekawych plotek. Jeden z tabloidów podał informację, że z filmu wycięto część scen z Lupitą Nyong’o, ponieważ ona bardzo słabo zagrała. W końcu J.J. Abrams sprostował te informacje. Powiedział, że jest bardzo zadowolony z tego, co stworzyła Lupita, ale część scen faktycznie wycięto. Nie ze względu na grę aktorską, lecz normalnie przycinając scenariusz i usuwając z niego to co nie jest potrzebne. Ciekawe czy te sceny znajdą się na Blu-ray?
Abrams przyznał także, że miał duże obawy pracując dla Disneya. Przede wszystkim wie, że to duża korporacja, gdzie ważny jest zysk, ale też trzeba przestrzegać pewnych standardów. Bał się, że będą mu się wtrącać w pracę. Na szczęście Bob Iger i Alan Horn dali Lucasfilmowi wolną rękę. Nad wszystkim czuwała Kathleen Kennedy, z którą Abramsowi się świetnie współpracowało. Iger i Horn bardzo interesowali się tym filmem. Przyjeżdżali na plan, oglądali dniówki. Pewnie z ciekawości, ale też po to by się upewnić, że nie dzieje się tu nic szalonego. Oni zaufali Kathleen, natomiast jej głównym zadaniem w filmie było ochronienie twórców, by mogli zrobić, to co dyktowało im serce. Kennedy oczywiście miała też swój wpływ na film, ale przede wszystkim była tarczą przed Disneyem.

J.J. powiedział też dlaczego bardziej nawiązywał do klasycznej trylogii niż do prequeli. Przede wszystkim z dwóch powodów. Pierwszy to taki by pójść śladami Lucasa. George pracując nad „Nową nadzieją” w wielu miejscach nawiązywał lub wręcz „pożyczał” elementy z „Flasha Gordona”, serialu sprzed 40 lat (względem „Nowej nadziei”). Były to takie jego nostalgiczne wspomnienia. Abrams poszedł tym samym tropem, dlatego mocno nawiązuje do „Nowej nadziei”, która jest właśnie jego nostalgicznym wspomnieniem. Druga sprawa jest taka, że świat prequeli jest ogromny. Tam jest wiele wspaniałych obcych, pojazdów, światów. Abrams woli prostotę, tak by wszechświat nie przysłaniał bohaterów i ich wyborów. Zaś klasyczna trylogia z powodów i budżetowych i technologicznych miała więcej takiej prostoty. Stąd podążając tym tropem zostawił choćby szturmowców, ale uproszczono ich zbroje. Nie oznacza to, że w każdej materii galaktyka się cofnęła. Zobaczymy choćby BB-8 w scenie z hologramem i tam będzie widoczny rozwój. Jaki? Tego reżyser nie zdradził. Ciekawie wygląda też sprawa z walkami na miecze. Abrams przyznał, że jeszcze jednym z powodów, dla których nie chciał iść tropem prequeli jest to, że nie wie, czy byłby w stanie dorównać Lucasowi i jego ekipie. Więc może Rian Johnson pójdzie tym tropem.

Na koniec jeszcze jeden spot. Formalnie nowy.


KOMENTARZE (15)

Prawdziwy Meksyk w VIII Epizodzie

2015-12-12 09:10:10

Kathleen Kennedy promuje obecnie „Przebudzenie Mocy”. Ostatnio pojechała do Meksyku wraz z Lupitną Nyong’o i Oscarem Isaaciem. Ale co ważniejsze, wypowiada się tam także o kolejnych filmach. I to z konkretami.

Pierwszy konkret, który podała, to potwierdziła trzech członków obsady. Są to John Boyega, Oscar Isaac i Benico Del Toro.

Watro dodać, iż wcześniej J.J. Abarms potwierdził udział Johna Boyegi, Oscara Isaaca (ten sam się potwierdził jeszcze wcześniej), Daisy Ridley i Adama Drivera. Dodatkowo Mark Hamill także się zdradził. Tak więc prawdziwym nowym potwierdzeniem jest Del Toro. Aktor ten już o sobie zrobił tyle szumu, że nie jest to żadne zaskoczenie. Dla przypomnienia, niedawno Kennedy potwierdziła też udział Gwendoline Christie.



Ale to nie koniec wieści od Kennedy. Przyznała też, że zdjęcia do Epizodu VIII ruszą w styczniu. Czyli wkrótce po premierze „Przebudzenia Mocy” i zakończeniu prac nad „Rogue One”. Film będzie kręcony głównie w Pinewood. Kathleen powiedziała, że taki krótki odstęp czasowy między kolejnymi produkcjami jest ewenementem. Wynika to z tego, że premiera „Przebudzenia Mocy” została przesunięta. Wygląda więc na to, że wraz z Epizodem VIII ustabilizuje się harmonogram. Zdjęcia do kolejnych filmów będą się zaczynać gdzieś w okolicach stycznia, a do kin skończone obrazy będą wchodzić w maju kolejnego roku.

Kathleen Kennedy wspomniała też, że Epizod VIII (ale też i częściowo „Rogue One”) będzie kręcony w Meksyku. Zażartowała sobie, że stolica Meksyku wygląda zbyt nowocześnie na „Gwiezdne Wojny” więc będą szukać raczej przedmieść.

Na koniec producentka potwierdziła, że Rian Johnson dostał bardzo konkretne zadanie. Story Group ustaliła plan wydarzeń na kolejne Epizody i tego będą się trzymać aż do IX. Oczywiście plan, to nie scenariusz, ale Rian nie będzie miał pełnej swobody.

Abrams natomiast wypowiedział się na temat tego, czy nie żałuje, iż nie wyreżyseruje kolejnych epizodów. Dla przypomnienia będzie jednym z producentów, będzie nadzorował produkcję tego filmu. Stwierdził, że nie żałuje, iż nie powróci na fotel reżysera z dwóch powodów. Jeśli „Przebudzenie Mocy” się nie uda, to pewnie na dniach by go zwolnili. Natomiast jeśli się uda, nie będzie musiał starać pobić samego siebie, co też jest dużą ulgą. Ale jest to słodko-gorzka decyzja.
KOMENTARZE (0)

Co w prasie piszczy

2015-11-21 08:46:59

Disney ma powody do radości. W samych tylko Stanach sprzedano już bilety na „Przebudzenie Mocy” o wartości 54 milionów USD. I to wciąż na niecały miesiąc przed premierą. Jedna trzecia tej sumy pochodzi z IMAXów. Szacuje się, że liczba ta może dojść do 100 milionów USD. Poprzedni rekord w tej dziedzinie należał do filmu „Mroczny Rycerz powstaje”, ale tam wynosił zaledwie 25 milionów USD. Warto pamiętać, że bilety na premierowy weekend wciąż są dostępne i pewnie długo będą. Nawet przy takich filmach jak „Avengers”, które zarabiają po 200 milionów USD w pierwszy weekend, sprzedane zostaje jakieś 65% procent biletów.

Magazyn „Empire” z okazji „Przebudzenia Mocy” również przygotował serię artykułów o filmie. Niestety nie są aż tak rozbudowane jak te w „Entertainment Weekly”, przynajmniej to co do tej pory ujawniono. Gazeta trafi do sprzedaży 26 listopada, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej. Ale i tak jest parę rzeczy na które warto zwrócić uwagę.

Pierwszy artykuł dotyczy Kylo Rena, w którego wciela się Adam Driver. Jak wiemy nie jest Lordem Sithów, raczej kimś, kto jest sojusznikiem Snoke’a i Najwyższego Porządku. No i ma obsesję na temat Dartha Vadera. Adam Driver twierdzi, że jego postać jest kimś w stylu fanatyka religijnego. On nie postrzega tej postaci jako złej osoby. Ren i mu podobni szczerze wierzą w słuszność swojej sprawy i to, że ich działania są moralnie uzasadnione. Dlatego są tak niebezpieczni i nieprzewidywalni.

Kolejnym bohaterem przedstawianym przez „Empire” jest konstabl Zuvio. Pojawił się już wcześniej przy okazji figurek i kolorowanek, ale dopiero teraz widzimy jak będzie naprawdę wyglądać w filmie. Wiemy, że jest pozbawiony humoru, twardy i pilnuje porządku na jednym ze światów granicznych, czyli na Jakku. „Empire” nie mówi o nim wiele więcej, ale mają dość dobre zdjęcie.



Kolejny artykuł koncentruje się na Andym Serkisie, który wciela się w Snoke’a . Aktor wspomniał, że podczas pierwszego dnia na planie stał na podium wysokości 25 stóp (7,62 metra) i udawał postać, o której niewiele wiedział i zupełnie nie ma pojęcia jak ona wygląda. W scenie towarzyszyli mu Adam Driver i Domhnall Gleeson, których prawie nie widział, ale musiał z nimi grać. Użyto tam także metody „Kongolizera” jak to określa Andy. Chodzi o to, że głos Serkisa wydobywał się z olbrzymich głośników, dzięki czemu wszyscy mieli wrażenie dystansu. Aktor zaś starał się go obniżyć na tyle na ile mógł. Andy używał tej metody na planie „King Konga” stąd nazwa.
I tu ciekawostka, bo we wcześniejszym wywiadzie Serkis mówił, iż Snoke jest wielki i wysoki. Niektórzy uznali, że z pewnością będzie miał ponad 7 metrów wysokości. Ale to nie jedyna możliwość. Być może znów sięgnięto po niewykorzystane projekty Ralpha McQuarriego. Jak choćby ten, który dobrze oddaje dystans. Oczywiście na razie nie ma żadnych wskazówek, która z wersji mogłaby być prawdziwa. Być może żadna.



Niewiele dowiedzieliśmy się też z artykułu o Johnie Boyedze. Młody aktor wspomina, że jak przyszedł do niego człowiek z mieczem świetlnym, to John trzymał ten miecz cały dzień. Ściskał, bawił się nim, cieszył i nie pozwolił nikomu go dotknąć.

Ale nie tylko w „Empire” są nowe artykuły. Greg Grunberg udzielił z kolei krótkiego wywiadu Entertainment Weekly. Wspomniał, o swojej pracy na planie. Gdy J.J. Abrams wciąż krzyczał „ciecie, cięcie”, Greg zaczął sobie oglądać to co już nakręcono. Abrams podszedł do niego i zapytał, co robi i dlaczego ogląda film, jak go dopiero kręcą. Tak nie wolno, powiedział reżyser.
Aktor wspomniał też ,że gra w scenie, gdy przy stole stoi razem z Carrie Fisher i Harrisonem Fordem. Dla Grunberga było to jak spełnienie marzeń i dodał, że Carrie jest wspaniała, a i Fordowi nic nie brakuje. Mówił też, że razem z Abramsem oglądali „Nową nadzieję” w kinie AVCO. Dla przypomnienia taki też kod miał Epizod VII, ale to już wiemy.

Tak w nawiązaniu do nie pokazywania „Przebudzenia Mocy” na różnych ceremoniach wręczenia nagród. Disney dopiął swego, przynajmniej częściowo. AFI przeniosło swoją ceremonię z 7 na 16 grudnia. Wtedy już będzie można pokazać VII Epizod. Oficjalny powód, pod koniec roku wchodzi wiele ciekawych filmów.

Są też artykuły w „Wired”. Również zapowiedzi, bo magazyn się ukaże dopiero 10 grudnia. Pierwszy z nich jest poświęcony kostiumologowi nowego filmu. Michael Kaplan przyznał, że dużą inspiracją był dla niego John Ivy i jego produkty Apple’a. Szturmowcy są biało czarni, są też plastikowi. Jednocześnie trzeba było ukazać, że minęły trzy dekady, tak w naszym świecie jak i w „Gwiezdnych Wojnach”. Technologia się zmieniła. Kostiumy (a jest ich 1500) są prostsze. W szczególności szturmowcy, przy czym ich zbroje mają lepiej być przygotowane do walki niż te z lat 70. Zresztą technologia wyrobu jest inna. Dziś też używa się dużo cieńszego plastyku. Maska Kylo Rena powstała po prośbie Abramsa, by dzieci chciały zobaczyć ten film. Ren natomiast dość mocno emuluje strój Vadera. Kostium kapitan Phasmy początkowo w ogóle nie miał być użyty. Powstał tylko dlatego, że Kaplan miał taki kaprys. Podobało mu się to by połączyć szturmowca z bardziej klasyczną zbroją. Narysował coś takiego. Powiesił na ścianie. Zostało. Aż pewnego dnia zauważyła to Kathleen Kennedy. Stwierdziła, że to jest fantastyczne, pokazała Abramsowi, któremu też się to spodobało, więc stworzył rolę kapitan Phasmy. Co prawda metal, który odbija światło to problem dla filmowców, ale jak Michael zauważa, to nie jego działka. Ważne by kostium wyglądał wspaniale.



Innym wielkim twórcą nowych „Gwiezdnych Wojen” jest Neal Scanlan, właśnie mu poświęcono kolejny artykuł. Neal jak sam twierdzi, był już na emeryturze. Dostał Oskara za „Babe – świnkę z klasą”, stworzył też „Prometeusza” i wiódł sobie spokojne życie, gdy dostał telefon. Tym sposobem odpowiada za stworzenie ponad stu droidów i obcych, zarówno nowych ras jak i tych znanych. 4 lub 5 to całkowicie protetyka, natomiast większość powstało dzięki kombinowaniu metod, w szczególności z animatroniką. Są zarówno stwory proste, gdzie mamy kogoś w kostiumie z animatroniczną głową, ale też duże, obsługiwane przez 5-6 osób.
Scanlan wspomina, że Abrams chciał znaleźć DNA oryginalnej trylogii, dlatego zwrócił się ku fizycznym efektom i ku pracom Ralpha McQuarriego czy Joe Johnstona. Chodziło też o to, by ludzie automatycznie patrząc na nowe postaci czuli, że to są „Gwiezdne Wojny”.
Luggabeast, którego już widzieliśmy na zdjęciach, powstał w dużej mierze pod wpływem filmu Stevena Spielberga „Czas wojny”. W rozmowie między Abramsem a Scanlanem, twórca stworów powiedział, że jest w stanie osiągnąć nawet coś więcej niż tam stworzono (nie we wszystkich scenach konia gra tam koń).
Chociaż efekty w filmie są praktyczne, tym razem Abrams dał wolną rękę Scanlanowi. Niektórym współtwórcom, jak choćby scenografom, zalecał korzystanie z technik z lat 70. Tutaj, przy tej skali, zespół Neala używa nowocześniejszych metod, w tym drukarek 3D. Dzięki temu praca idzie dużo szybciej. Dodatkowo wszystko jest w komputerze, zarówno projekt jak i skan. W sumie jest nawet dużo więcej, ponieważ zespół Scanlana przygotował też makietę głowy Maz Kanaty, która jak wiemy jest postacią cyfrową (w dodatku motion-capture i wciela się w nią Lupita Nyong’o). Praktyczne efekty to także łączenie różnych technik. Dlatego więc najpierw stworzono makietę Maz Kanaty w naturalnej wielkości, a dopiero potem, razem z ruchami Lupity wykorzystano to do animacji.
Efekty cyfrowe pozwalają też na pewne oszustwa. BB-8 w niektórych scenach jest kukiełką, ale to wszystko można ładnie wymazać. ILM dodaje też głębi, poprawia oczy stworów, czy czasem coś domaluje. Dlatego też J.J. nalegał, by wszystko co zostanie zanimowane nie różniło się od stworów animatronicznych.
Scanlan na razie nie ma szans by wrócić na emeryturę. Pracował przy „Rogue One” a teraz intensywnie pracuje nad Epizodem VIII.

Magazyn „Wired” ma też sporą listę zdjęć rekwizytów, można ją obejrzeć tutaj.



Na sam koniec jeszcze jedna informacja. „Przebudzenie Mocy” zostało przygotowane tak, by nie tylko oglądanie w kinach IMAX było wyjątkowym przeżyciem. Warto zwrócić też uwagę na kina w systemie Dolby – zarówno Dolby Vision (obraz) jak i Dolby Atmos (dźwięk).
KOMENTARZE (11)

„Entertainment Weekly” ponownie o VII Epizodzie

2015-11-16 07:12:50

Na początek krótka informacja. John Williams skończył nagrywanie muzyki 14 listopada. Poinformował o tym technik pracujący przy nagraniu. Zatem zostało już tylko skończenie efektów specjalnych.

Kończy się rok, więc w USA rozpoczyna się sezon nagrodowy, a wraz z nim specjalne pokazy filmów, także tych, które do szerokiej dystrybucji wejdą dopiero w przyszłym roku. Takie pokazy będą miały miejsce choćby około 1 grudnia, gdy będą wręczane nagrody krajowej rady recenzentów w USA. Disney zapowiedział, że z tej okazji nie będzie żadnych specjalnych pokazów „Przebudzenia Mocy”. Wszyscy muszą czekać do premiery.

„Entertainment Weekly” znów poświęciło kilka stron na „Przebudzenie Mocy”. Podobnie jak to miało miejsce w sierpniu, przeprowadzili wywiady z twórcami nowego filmu. Pierwszy z artykułów dotyczy Hana Solo.



Harrison Ford przyznaje, że choć kiedyś chciał, by Han Solo zginął, to teraz cieszy się, że ta postać wciąż żyje. Dzięki temu mógł zagrać w kolejnej części sagi, co dało mu możliwość interakcji z młodymi aktorami oraz innego podejścia do Solo. Harrison wspomniał też, że o ile ciężko jest mu stwierdzić, który samolot najbardziej lubi, albo które z pośród swoich dzieci najbardziej kocha, w sumie to nie wie nawet jaki smak lodów jest jego ulubionym, o tyle jednak gdy porównuje role Hana i Indy’ego, to zdecydowanie preferuje tego drugiego. Być może dlatego, że Indiana Jones jest tak inny, a Han Solo, zwłaszcza w „Nowej nadziei” jest bardziej Harrisonem Fordem, niż aktor chciałby przyznać.
Ford zapytany o to, czy Han Solo zmienił się i został mistrzem, twierdzi, iż jego postać nie aspiruje do roli jaką w „Nowej nadziei” odgrywał Obi-Wan Kenobi. Kwestia wiary w Moc, wcale nie jest odrzuceniem postaci starego Solo, a raczej związana jest z jego rozwojem.
Nie mogło też zabraknąć pytanie o Antologię o Hanie Solo. Ford niewiele wie na jej temat, poza tym, że ma dotyczyć młodego Solo. A swojemu następcy radzi rozmawiać z reżyserem, obejrzeć filmy i zrobić to po swojemu.
Rada z rozmawianiem z reżyserem jest o tyle ważna, że jak wspomina Ford, Oscar Isaac zapytał go jak się lata statkiem kosmicznym. (Pisaliśmy o tym w kwietniu). Oczywiście to jedna wielka ściema, to mniej więcej Ford powiedział, ale gdy kręcili „Nową nadzieję” to Harrison bardzo podobne pytanie zadał George’owi Lucasowi. Ten zaś stwierdził, że nie wie, więc trzeba tylko ponaciskać przyciski i udawać. Zresztą „torturowanie” Lucasa to coś, co Ford dobrze pamięta z czasów oryginalnej trylogii. Nie chodzi też o pytania jak coś zagrać, ale też jak wypowiedzieć pewne kwestie. Wiele razy wspominał George’owi by ten pisząc dialogi czytał je na głos, bo to pomaga. Wiele rzeczy da się napisać, ale niekoniecznie można to powiedzieć na głos.



Kolejny artykuł dotyczył księżniczki Lei.
W nowych „Gwiezdnych Wojnach” zobaczymy bohaterów, potwory, magię, niesamowite maszyny. Jest nawet zamek i księżniczka, ale w tym przypadku prawie nikt już jej tak nie nazywa. Obecnie nazywają ją generałem – twierdzi J.J. Abrams. Z wyjątkiem jednego momentu.
Rola Lei się zmieniła, spoważniała. Abrams bardzo się cieszy, że mógł ponownie zjednoczyć Carrie Fisher i Harrisona Forda, w szczególności w ich spotkaniu na lądowisku bazy Ruchu Oporu. W scenie pełnej czułości, ale też smutku. Wynika to także z drogi jaką przeszła Leia. Brakuje jej lekkiego humoru, który pamiętamy z klasycznej trylogii. Jej los jest obecnie zdecydowanie cięższy i poważniejszy. Zdaniem Fisher, Leia jest obecnie bardziej samotna, znajduje się pod dużą presją, wciąż jest bardzo oddana sprawie, ale jednocześnie jest zmęczona, może nawet pokonana, ale też wkurzona. Jednak wciąż się nie poddaje.

Więcej zdradzono na temat Maz Kanaty.
Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział, to ta mała ukryta w środku oficjalnego plakatu postać to Maz Kanata. Potwierdza to J.J. Abrams. Zresztą wszystkie spoty telewizyjne i zwiastun zdradzają na jej temat więcej niż nam się wydaje. Abrams miał pewien pomysł na to jak ta postać działa i co zrobi. Istotne są także gogle, które nosi. To ważny element tej postaci, dlaczego, zobaczymy w filmie. Reżyser potwierdza też, to co donosiło wiele plotek. Kanata była piratką przez długi czas, żyje ponad tysiąc lat. Od stu lat posiada zamek w tej wodnistej dziurze (jak nazwał jej planetę), a w środku jest bar taki jakich wiele w galaktyce. W filmie nie dowiemy się wiele o niej, o tym skąd pochodzi czy do jakiego gatunku należy, ale Abrams uspokaja. Po filmie przyjdą inne publikacje i to się wyjaśni. Czy chodzi o gry, komiksy lub książki, zobaczymy.
Maz ma być mądrym obcym, który w pewien sposób jest powiązany z mistyczną częścią uniwersum. Początkowo chciano zrobić ją za pomocą kukiełki, lecz gdy już wiedziano co czeka Kanatę zdecydowano się na motion-capture. Ponieważ większość postaci w jej zamku to praktyczne efekty, Abrams pilnował by się nie odróżniła od nich rażąco. Musiała być bardziej ruchliwa i odegrać większą rolę niż pozostałe stwory. Byli więc skazani na CGI, ale posiłkowali się też Lupitą Nyong’o. Aktorka cały czas była na planie, a potem miała jeszcze sesje mo-cap. Abrams jest bardzo zadowolony z pracy z nią.
Lupita twierdzi, że rozwijanie postaci mo-cap niewiele się różni od rozwijania normalnego bohatera. Dla niej była to pierwsza rola w takiej formie, więc musiała się wiele nauczyć pod okiem mistrza – Andy’ego Serkisa. Nyong’o wspomina też o oczach, które dla aktorki są ważnym elementem komunikacji na ekranie. Więc, to co dostała traktuje jako dar.



Niejako tym samym płynnie przechodzimy do artykułu o Andym Serkisie i jego roli.
Andy Serkis wspomina zaś, że po raz pierwszy w swojej pracy pojawił się na planie nie wiedząc jak jego postać będzie wyglądać. Tak mocno działa sekretność i tajemnicze pudełko Abramsa, ale nie tylko. Proces powstawania Snoke’a nie był jeszcze zakończony.
Najwyższy Przywódca Snoke to było wyzwanie, gdyż Abrams chciał wycisnąć tyle się da, a nawet pchnąć do przodu technologię motion capture. Więc gdy pierwszy raz Serkis zaczął z nim rozmawiać, jeszcze nie wszystko zostało wypracowane, formuła nie została ostatecznie ustalona. Zaczęło się więc od długie dyskusji jak grać tę postać. Postać się mocno zmieniała nie tylko w trakcie zdjęć, ale też długo po nich. Więc nawet gdy w sieci można znaleźć wczesne koncepty Snoke’a (jak ten poniżej), to dziś są one bardzo odległe od tego czym stała się ta postać.
Oczywiście Serkis był na planie, by złapać interakcję z innymi aktorami, ale proces prac nad jego postacią trwał na długo po zakończeniu zdjęć. Było kilka sesji podczas których Andy przebywał w Londynie w Imaginarium, podczas gdy J.J. Abrams instruował go z Los Angeles. Zmieniały się koncepty postaci, ale też sposób jej odgrywania.
Oczywiście ostateczny wygląd Snoke’a jak również jego motywy pozostaną sekretne aż do 18 grudnia. Ale Serkis trochę powiedział na temat swojej postaci. To nie jest miły facet, raczej w stylu takich, co knują latami i nie są impulsywni. Snoke jest enigmatyczny, w pewien sposób wrażliwy, ale przy tym bardzo potężny. Oczywiście ma swój wielki plan. Poniósł wiele szkód, lecz istnieje jakaś dziwna podatność innych na niego, co zdaniem Serkisa może być częścią jego planu.
Snoke’a nie dałoby się zagrać normalnie w makijażu. Po pierwsze jest bardzo wielki, zwłaszcza w skali z innymi postaciami. Jest wysoki. Również jego twarz jest tak stworzona, że nie dałoby się skorzystać z protetyki. To było by zbyt ekstremalne. Nie wchodząc w szczegóły on ma bardzo specyficzny układ kostny i układ twarzy. Tego by się nie dało zrobić w prawdziwym świecie. Snoke i Kanata to jedyne cyfrowe postaci w „analogowym” obrazie. Snoke jest nową postacią, nowo wprowadzoną. Ale ona doskonale wie, co się działo wcześniej i to, zdaniem Serkisa, w bardzo dużym stopniu.



Kolejny artykuł dotyczy Luke’a Skywalkera.
Luke Skywalker nie jest już bohaterem „Gwiezdnych Wojen”. W kolejnej odsłonie stał się McGuffinem. Czyli tajemniczym przedmiotem (lub osobą), wokół którego dzieje się akcja. Jak „Sokół maltański”. Mark Hamill jest w „Przebudzeniu Mocy”, ale jego nieobecność w zwiastunach, plakatach to celowy zabieg. Abrams mówi, że nie zapomnieli o nim, ale liczą, że fani są ciekawi, co się z nim stało. W końcu miał być ostatnim z Jedi. Czy był niegotowy, jak sugerował Yoda? A może właśnie okazał się bardziej dorosły niż styrany życiem mistrz? Luke jest bardzo ważny w tej historii. A gdzie on jest? Na to odpowie film. A kim jest Luke? To pytanie, które wciągnęło Abramsa na pokład. Zadała mu je Kathleen Kennedy, gdy się jeszcze wahał.
Akcja dzieje się prawie czterdzieści lat po „Powrocie Jedi”, więc dla kolejnego pokolenia bohaterowie dawnych wydarzeń są wręcz mityczni. Słyszeli coś o nich, ale niekoniecznie wszyscy, natomiast trudno im uwierzyć w prawdziwość tych opowieści. Dla Rey, która nie ma normalnego wykształcenia, która żyje na opuszczonej planecie ze zbieractwa, to brzmi niesamowicie. To rzeczy magiczne, ale może gdzieś tam daleko możliwe. Finn natomiast patrzy na Luke’a przez pryzmat swego wykształcenia. W armii stworzonej na ruinach Imperium Skywalker jest wrogiem.
Na pytanie gdzie jest Luke nie chciał odpowiadać też Mark Hamill, mówiąc, że zdradziłby za dużo.
Owszem pojawiły się dziwne plotki o tym, że Luke może być Kylo Renem. Tego jednak gra Adam Driver. Więc chyba nie tam trzeba go szukać.



Ostatni artykuł dotyczył generała Huxa.
Na plakacie widzimy coś co wygląda jak wielka, trzecia Gwiazda Śmierci. J.J. Abrams potwierdza, to jest baza Starkiller, centrum dowodzenia resztek Imperium znanych jako Najwyższy Porządek. To w pewnym sensie jest kolejna Gwiazda Śmierci, ale zdecydowanie bardziej złożona i potężniejsza. To krok naprzód, jeśli chodzi o rozwój technologii. Jak dokładnie jest potężna, zobaczymy 18 grudnia. Natomiast mamy pewne wskazówki. Otóż tam gdzie Imperium, Vader czy Imperator polegli, ich następcy starają się nie popełniać tych samych błędów. Tworzą coś bardziej przerażającego i destruktywnego. Zło wciąga jak narkotyk, a Najwyższy Porządek mocno uzależnia.
Domhnall Gleeson, który gra generała Huxa mówi, że jego postać ma przeczucie pewnej wyższości. Ma też wrażenie, że jest lepszy od tych, którzy go otaczają. Jest przez to bezwzględny. Stosuje też ostrą dyscyplinę by to egzekwować. Junta galaktyczna działa trochę jak mafia, trzeba zabić by awansować. Nie da się tam wspiąć tak wysoko jak Hux w tak młodym wieku nie będąc tak bezwzględnym. (Gleeson ma 32 lata). W dodatku Hux nie nosi broni, on każe innym wykonać brudną robotę. On przede wszystkim pragnie władzy i to bardzo mocno. A jak to zwykle bywa tacy ludzie jak on nie są tymi, którzy powinni tę władzę mieć. Boi się za to pewnej indywidualności, którą stara się zgnieść w innych. Może dlatego, że zawiódł? Hux nie ma też dobrych relacji z innymi przywódcami Najwyższego Porządku. Wydawałoby się, że powinien mieć dobrze dogadywać się z Kylo Renem, ale tak nie jest. Są bardziej wrogimi przyjaciółmi. Obaj pragną władzy i obaj mają inne zdolności. Są w pewnym sensie przeciwieństwem.
Na koniec jedna spekulacja. A co jeśli nazwa Starkiller nie jest tylko nawiązaniem do twórczości Lucasa, a wskazaniem możliwości tej stacji?



Kończąc, zmieniamy temat. W Multikinie jest promocja. Do biletów na „Przebudzenie Mocy” dodają plakat. W dodatku promocja działa też wstecz. Jeśli ktoś zakupił i nie dostał, a ma dowód, może pójść po ten plakat.
KOMENTARZE (42)

Premiera, zwiastun i zamek Disneya

2015-10-10 08:17:13

Zaczynamy od tragicznej dla niektórych wiadomości. Bob Iger przyznał niedawno, że na początku „Przebudzenia Mocy” nie zobaczymy logo Disneya z charakterystycznym zameczkiem. Prawdopodobnie od razu będzie logo Lucasfilmu, tak jak miało miejsce w cyfrowym wydaniu sagi. Praktyka ta nie jest żadnym novum, logo Disneya nie pojawia się też w filmach Marvela. Obie firmy należą do Disneya, więc nie było potrzeby dodatkowego przypominania o tym. Pytanie czy zobaczymy w filmie logo Bad Robot? To się jeszcze okaże.

Tymczasem poznaliśmy już datę oficjalnej premiery VII Epizodu. Odbędzie się ona 14 grudnia 2015 w Los Angeles. Znając życie będzie to Chinese Theater, ale tego jeszcze nie potwierdzono. Druga premiera odbędzie się w Londynie jakiś czas później, prawdopodobnie 15 (data jeszcze nie potwierdzona). Na razie nie wiemy, kto dokładnie pojawi się na czerwonym dywanie, ale media spodziewają się J.J. Abramsa, Kathleen Kennedy, Harrisona Forda, Carrie Fisher, Marka Hamilla, Daisy Ridley, Johna Boyegi i Oscara Isaaca, a także Domhnalla Gleesona, Adama Drivera i Gwendoline Christie, czyli ekipy z Comic-Conu. Prasa wysoko też ocenia szanse pojawienia się tam Maxa von Sydowa i Lupity Nyong’o. Do szerokiej dystrybucji film trafi 16 grudnia we Francji, 17 w Wielkiej Brytanii, a 18 w USA czy Polsce.

19 października zaś powinien się pojawić pełny zwiastun. I to w kinach IMAX. Podobno to już pewna i sprawdzona wiadomość. Kina dostaną parę dni wcześniej zaszyfrowane dyski, a dopiero około 19 października Disney dostarczy im klucze (swoją drogą tego dnia w USA rusza sprzedaż biletów, o czym pisaliśmy tutaj. Wcześniej zwiastun najprawdopodobniej zadebiutuje on-line. Niektórzy mówią o czwartku, piątku lub następnym weekendzie. Wiemy na pewno, że zwiastun jest już skończony od przynajmniej tygodnia i został pokazany zarządowi Disneya. Przygotowano też kilka spotów telewizyjnych. Niestety będzie to ostatni zwiastun filmu, nic więcej nie zobaczymy przed premierą, nie liczac oczywiście reklam telewizyjnych.

A teraz zwierzenia tworców. Adam Driver uważa, że aktorzy są zepsuci przez blockbustery, co może być dziwne, gdyż gra w jednym z nich. Jednak zdaniem odtwórcy Kylo Rena w tym wypadku jest inaczej, ze względu na podejście J.J. Abramsa. Praca na planie najbardziej przypominała mu tę z filmu „To nasza młodość”, gdzie zagrał jedną z ról. Choć to diametralnie odmienne obrazy, jednak to co je łączy to dyskusja z reżyserem o samej postaci. W tej rozmowie, od której wszystko się zaczęło, nie było miejsca na efekty specjalne czy omawianie spektakularnych scen, chodziło raczej o charakter Kylo Rena.

Domhnall Gleeson natomiast wyraził obawę, że niektórzy fani mogą nie być w pełni usatysfakcjonowani tym, co zobaczą. Ale taka jest prawda, niezależnie od tego ile serca i wysiłku włożono w ten film.

John Boyega powiedział, że bardzo mu się podoba wewnętrzny konflikt Finna, który ma problemy nie tylko z samym sobą, ale też z mocami. To powoduje, że narracja tej postaci w filmie jest bardzo unikalna, to coś czego jeszcze nie widzieliśmy w sadze. Aktor skomentował też fakt, że pokazano nam Finna zarówno w stroju szturmowca jak i jeszcze innym. Twierdzi, że na razie jeszcze nie mamy pojęcia, o co w tym chodzi, a ci którzy się domyślają pewnych rzeczy mogą się jeszcze zdziwić.

Abrams zaś zdradził, że „Gwiezdne Wojny” to coś co go dużo kosztowało, przede wszystkim nerwów. Odrzucił początkowo propozycję reżyserowania, bo wolał oglądać ten film jako widz w kinie. Nie czuł się na siłach, by sprostać zadaniu. Zresztą nerwy zjadają go cały czas. Po wypadku Forda nie przespał nocy. Teraz też czuje się podenerwowany, bo choć film jest już praktycznie skończony to jeszcze czeka ich premiera i dopiero teraz wszystko zaczyna być prawdziwe. Przestaje być zabawą i marzeniem. To coś z czym reżyser musi się mierzyć. Zwłaszcza, że zdaje sobie sprawę, iż saga dla niektórych to coś bardzo ważnego, to prawie religia. Dodał też, że praca twórcza była pozbawiona wpływu Disneya. Obserwowali, ale nie wtrącali się.

Na koniec garść obrazków promocyjnych, które między innymi na NYCC przygotował Paul Shipper.


KOMENTARZE (43)

We Francji premiera już 16 grudnia!

2015-09-22 07:28:41

Francuzi mają powody do radości. U nich premiera „Przebudzenia Mocy” odbędzie się w środę, 16 grudnia 2015, czyli dwa dni przed Stanami i dzień przed Wielką Brytanią. Oprócz Francji premierę przesunięto na środę między innymi w Maroko, Szwecji czy Włoszech. Teraz pozostaje czekać na ruch polskiego dystrybutora, może i u nas film pojawi się dzień lub dwa wcześniej?

Czasu na przesunięcia premier jest już niewiele. Głównie dlatego, że w Stanach sprzedaż biletów ma ruszyć 19 października, więc ludzie by się mocno zirytowali, gdyby potem przesunięto premierę o dzień lub dwa. W Polsce na szczęście sprzedaż pewnie ruszy później, więc mamy więcej czasu na ew. zmianę.

Z dziwnych plotek. Parę dni temu pojawiła się informacja, że Christopher Ang gra Ewoka w „Przebudzeniu Mocy”. Kontrowersje wzbudził fakt, że aktor ma ponad metr osiemdziesiąt. Szybko jednak zdementowano te doniesienia.

Przechodzimy do wypowiedzi aktorów. Ci powoli zaczynają opowiadać o filmie. Wciąż niewiele, ale jednak coś się rusza. Oscar Isaac wspomniał niedawno zarówno o swoim angażu jak i samej pracy na planie. Kończył właśnie prace nad „A Most Violent Year” w Nowym Jorku, gdy dostał informację, że J.J. Abrams chciałby się z nim spotkać w Paryżu. Oscar wziął samolot, poleciał do Francji, nawet nie wiedząc o jaką rolę się ubiega. Porozmawiali sobie o postaci. Aktor twierdzi, iż Abrams bacznie słucha uwag odtwórców, dzięki temu mają oni możliwość zmienia trochę swojej roli, ale też i lepszego wcielenia się w danego bohatera. Oscar wspomniał, że gdyby Abrams się nie zgodził na proponowane zmiany, to pewnie Isaac nie byłby dziś Poe Dameronem. Aktor zaryzykował i chyba się opłaciło. Zdaniem Oscar fanom powinna spodobać się jego postać, gdyż wnosi ona dużo humoru do filmu. Isaac twierdzi też, że w fabule jest kilka zwrotów akcji i wiele niespodzianek. Podobała mu się też praca z innymi aktorami, w szczególności oglądanie Harrisona Forda i Chewbaccy w akcji, a także Carrie Fisher, która jest jedną z najbardziej rozrywkowych i zabawnych osób jakie zna.

Lupita Nyong’o natomiast opowiedziała o pracy nad Maz Kataną, która była nagrywana w technice motion-capture, co trwało cztery miesiące. Abrams twierdził, że do tej roli potrzebował silniej kobiety. Nie znał wówczas jeszcze Lupity osobiście, ale jej występ w „Zniewolonym: 12 Years a Slave” zrobił na nim na tyle silne wrażenie, że bardzo chciał z nią współpracować. Dla aktorki było to także ciekawe doświadczenie, bo praca w mo-cap daje dużo możliwości, przede wszystkim nie trzeba ograniczać się swoim ciałem i można być choćby smokiem.

Dowiedzieliśmy się też czegoś o akcentach w filmie. Andrew Jack odpowiadał za szkolenie z wymowy nazw własnych, czy posługiwania się językami obcych. Dużo pracy miał też z dwójką głównych aktorów, czyli Daisy Ridley i Johnem Boyegą, nad akcentami i dialektami. Oboje są Brytyjczykami, ale w filmie Boyega ma mówić bardziej po amerykańsku, natomiast z Daisy pracowano nad bardziej szykownym brytyjskim akcentem. Taki akcent w filmach przede wszystkim wykorzystywano wśród mieszkańców Coruscant, więc albo Jakku znajduje się dość blisko dawnej stolicy Republiki, albo zdradzono coś na temat Rey.

W weekend serialowa „Gra o tron” święciła tryumfy, a przy okazji udało się dziennikarzom porozmawiać między innymi z Gwendoline Christie. Ostatnio trochę głośno zrobiło się o kapitan Phasmie, po komentarzach na twitterze, że jej zbroja jest męska, a nie żeńska. Sama aktorka przyznała, że w innej zbroi pewnie łatwiej byłoby zginąć. Dodała też, że granie Phasmy to coś więcej niż tylko wcielanie się w ciało Dartha Vadera jak czynił to David Prowse, którego wspomagał James Earl Jones. Jej zdaniem, postać ta daje większe pole do popisu (dla jednego aktora), bo ma też istotną rolę do odegrania. Było to interesujące wyzwanie aktorskie. Dodała także, że aktorki nie często dostają takie role, w których mogłyby zapomnieć o tym jak wygląda ich twarz. Ona jednak wciela się w taką postać po raz drugi (po Brienne z Tarthu), co jest w pewien sposób wyzwalajace.

Na koniec nowa data premiery kolejnego zwiastuna. Czy znów wzięta z powietrza, nie wiemy, zobaczymy. Podobno będzie to 15 października. Oby.
KOMENTARZE (14)

Struzan i inni o „Przebudzeniu Mocy”

2015-08-26 07:23:41

O tym, czy Drew Struzan zrobi plakat do „Przebudzenia Mocy” zastanawiano się głośno, praktycznie odkąd ogłoszono powstanie nowej trylogii. Wiedzieliśmy, że artysta jest gotów wrócić, ale nic ponadto; jak zwykle wszystko zostało skryte tajemnicą. Teraz powoli można mówić i twórca twierdzi, że jego angaż do VII Epizodem odbył się jakieś półtorej roku temu. Wtedy, gdy jeszcze kręcono zdjęcia zadzwonił do niego J.J. Abrams. Wcześniej razem nigdy nie pracowali, ani nawet się nie znali. Więc oczywiście zaczęło się od uprzejmości, jednak obaj dokładnie wiedzieli o co chodzi. Dogadali się, właściwie to nie musieli nic spisywać i nic mówić. Spotkali się jednak jakiś rok później, Abrams mówił, że zależy im by wrócili oryginalni twórcy jak Lawrence Kasdan, Harrison Ford czy John Williams. Było też miejsce dla Struzana. Abrams chciał by pracowali nad prawdziwymi rzeczami, więc pokazał Struzanowi pół filmu. Zdaniem artysty to było coś cudownego i wie, że to będzie wielki film. Drew mówi, że z ręką na sercu jest w stanie powiedzieć fanom, że to będzie najlepszy film z cyklu. Przeczytał scenariusz i widział jego połowę, ale wierzy w niego. Jego zdaniem obraz ma świetną historię.

Dlaczego Drew potrzebował obejrzeć tyle filmu? Wynika to z jego pracy. On stara się uchwycić nie tylko wygląd aktorów, ale też emocje jakie odgrywają. Zdjęcia promocyjne nie dają mu takiej możliwości. Sam artysta przyznaje, że przeszedł co prawda na emeryturę, ale to nie znaczy że skończył malować. To nadal sprawia mu dużą przyjemność.

Struzan pracował nad plakatem jakieś 7 miesięcy. Stworzył wiele konceptów, więc ukazanie Finna z mieczem świetlnym dokładnie w tym momencie jest zamierzone przez Abramsa i ekipę. Nie potwierdzono tego oficjalnie, ale wygląda na to, że ostateczny plakat także wyjdzie spod jego ręki.

Na razie Struzana nie proszono o kolejne plakaty do następnych filmów, ale jak mówi sam, wiedzą gdzie go znaleźć.

Inny rysownik, a także muzyk, Randy Martinez także ogłosił niedawno, że pracuje nad czymś związanym z „Przebudzeniem Mocy”. Czy będą to jakieś promocyjne obrazki czy coś innego, nie wiemy.

J.J. Abrams natomiast wypowiedział się na temat Ciemnej Strony i tego, że ludzie postanawiają przejść na stronę Imperium, czy raczej teraz Najwyższego Porządku. Moc jego zdaniem nie jest ani Ciemna, ani Jasna, ani dobra, ani zła, ale może być zwodnicza, kusicielska i niebezpieczna. No a z punktu widzenia scenariusza potrzebny jest konflikt, więc gdyby wszyscy odrzucili Ciemną Stronę, czegoś by zabrakło. Dodał też, że postaci znają historię galaktyki, ale różnie oceniają Imperium. Dla niektórych miało ono wiele zalet, i gdyby coś nie poszło nie tak, to może by osiągnęło sukces, więc z pewnością warto spróbować jeszcze raz.

Na D23 Expo różne media miały okazję porozmawiać też przez chwilę z młodą obsadą. Nie wszyscy opublikowali to, co uzyskali od razu, więc po sieci krąży jeszcze kilka historyjek.

Oscar Isaac twierdzi, że choć J.J. Abrams inspirował się klasyczną trylogią, ściągnął starą obsadę i twórców, to jednak nie odwoływał się zbytnio na planie do tamtych filmów. Raczej szukał własnej drogi i własnego języka.

John Boyega wspomina, że dla niego najbardziej niezwykłym momentem było gdy dano mu czarne pudełko, w którym znajdował się miecz świetlny. Był wtedy nie tylko w „Gwiezdnych Wojnach”, ale też miał tę broń w ręku. Z drugiej strony cała ta scenografia i elementy dawnych planów kojarzyła mu się z takim prawdziwym muzeum figur woskowych Madame Tussauds. Jednocześnie jest też pod wrażeniem klasycznej obsady, czyli Harrisona Forda, Carrie Fisher i Marka Hamilla. I tu ciekawostka, bo niektóre źródła podają, że Boyega twierdzi, iż cała klasyczna trójka ma większą rolę niż tylko pojawienie się na chwilę. Inne źródła sugerują, że wypowiedź ta dotyczyła Marka i tego, że aktora w filmie jest więcej niż sugerują niektórzy.

Daisy Ridley zaś chętnie dzieli się uwagami na temat zdjęć na lokacji w Abu Dabi. Potwierdza, że to co ludzie o tym mówili, czyli prawdziwa scenografia, prawdziwe stwory, upał, to było to z czym się mierzyła pierwszego dnia. Wszystko było tak jak miało być.

Lupita Nyong’o twierdzi natomiast, że film powinien sprawić fanom dużo radości, zwłaszcza tym, którzy zastanawiali co się dzieje z bohaterami po klasycznej trylogii. Tu oryginalna obsada wraca, choć jest to film o nowym pokoleniu. Zdaniem aktorki J.J. dobrze uhonorował świat, który stworzył Lucas, jednocześnie mieszając zarówno starą jak i nową filmową technologię.

A na koniec jeszcze dwie plotki. Pierwsza to Lucasfilm zarejestrował nowe znaki towarowe. Jeden to Valara, drugi Mon Destra. Czy będą związane z „Przebudzeniem Mocy”, kolejnymi filmami, czy jeszcze innymi produktami, nie wiemy.

Druga plotka to właściwie quasi-przeciek. Podobno nie udało się wynieść z Lucasfilmu zdjęcia Maxa von Sydowa, przynajmniej w taki sposób by je upublicznić bez zostania wykrytym, więc informator je przerysował. Czy faktycznie tak wygląda postać Maxa w filmie, tego nie wiemy.


KOMENTARZE (19)

Reakcja na obsadę „Rogue One” i nowe zdjęcia z Cardington

2015-08-22 06:51:17



Ostatnie ogłoszenia z D23 Expo wywołały całkiem sporo różnych komentarzy. Po pierwsze z oficjalnego logo zniknęło słowo „Anthology”. Teraz oficjalny tytuł to „Rogue One: A Star Wars Story”. Jednocześnie w materiałach na oficjalnej, czy w prasie pojawia się słowo „Anthology”. Lucasfilm w ogóle nie wypowiedział się w tej sprawie, za to niektórzy fani sugerują, iż „Antologia” ma być odpowiednikiem słowa „Saga”, a „Opowieść/Historia” – „Część”. Więc być może z „Antologią” jeszcze się spotkamy na zbiorczych wydaniach. Czas pokaże.



W Stanach pojawiło się bardzo wiele komentarzy na temat obsady „Rogue One”. Z jednej strony chwalą one różnorodność rasową – trzech Azjatów (dwóch Chińczyków i jeden urodzony Londynie Pakistańczyk), jeden Latynos i jeden przedstawiciel czarnej rasy. Z drugiej jednak na części serwisów trwa oburzenie, iż obsadzono tak mało kobiet, że nie zachowano parytetu. Brak płci pięknej jest zauważalny, ale warto też zwrócić uwagę na klimat w jakim zachowany ma być obraz – jak choćby „Hamburger Hill”, „Szeregowiec Ryan” czy „Wróg numer 1”. To były filmy zdecydowanie bardziej o grupie mężczyzn. Zresztą to póki co zaledwie dziewięcioro członków obsady, z pewnością jest ich więcej, choć raczej nie ma co liczyć na więcej kobiet w głównych rolach. Niestety bardziej zauważalny na ujawnionym zdjęciu jest praktyczny brak obcych ras.

Warto zwrócić też uwagę, że zmieniła się nam jedna osoba na liście producentów. Tony’ego To („Pacyfik”, „Kompania braci”) zastąpiła Allison Shearmur („Kopciuszek”, „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia”). Nadal też nie potwierdzono oficjalnie udziału Alexandre’a Desplata.

Opublikowanie też zdjęcia obsady na planie daje nam nadzieję, że film Garetha Edwardsa nie będzie schowany w tajemniczym pudełku, jak „Przebudzenie Mocy”. Prawdę mówiąc już samo zdjęcie mówi nam trochę o tym, kto kim będzie i czego możemy się spodziewać. Przede wszystkim wróci Yavin, tym razem chyba nie ma co liczyć na zmyłkę w stylu pokazanie piasku, niech fani myślą, że wracamy na Tatooine.



Felicity Jones na pierwszym planie prawdopodobnie będzie główną postacią, szefową grupy. Akurat tego wszyscy się spodziewali, bo to jej nazwisko Lucasfilm/Disney promowały najgłośniej. Ciekawsze jednak są jej rękawice, z charakterystycznym kółkiem w środku. Przypominają one dość mocno wczesne koncepty rękawic Boby Fetta. Zresztą te kółka znalazły się nawet na niektórych starych figurkach Kennera/Hasbro. Co jak co, ale to z pewnością dolewa oliwy do ognia do plotek o powiązaniu postaci Felicity z Fettem.



Riz Ahmed zagra prawdopodobnie technika grupy Rebeliantów. Ale ciekawszy jest jego strój, a dokładniej godło, które ma na ramieniu. Oczywiście należy do Imperium. Pytanie, czy jego postać jest dezerterem, czy raczej szpiegiem podszywającym się pod funkcjonariusza Imperium? Może jednym i drugim. W każdym razie szpiedzy tłumaczyliby znikomą obecność obcych.

Diego Luna, tu nadal mamy fanowskie spekulacje, czy to będzie Biggs Darklighter. Jeśli Biggs to po co mieliby przekazywać plany Lei? Ale może właśnie o tym jest film. Może fakt, że jako jedyny ma broń palną sugeruje, że będzie strzelcem/snajperem?

Jiang Wen w zbroi, trochę niczym łowca nagród. Może spec od walki wręcz? Warto zauważyć, że to jego widzieliśmy na zdjęciach z Daily Mail.



Donnie Yen tu mamy kolejną zagadkę, zwłaszcza jak się spojrzy na jego oczy. Wygląda trochę na ociemniałego, w dodatku jego broń przypomina też trochę broń Rey. Tyle, że jest to też patyk z jakimiś metalowymi dodatkami. Zważywszy na to, że Yen jest mistrzem walk wschodu, szkoda byłoby go nie wykorzystać jego umiejętności. Znów podobnie jak Wen wygląda trochę na łowcę nagród. Jego zarękawice są bardzo podobne do tych Boby Fetta.

Na zdjęciach brakuje kilku osób.
Alan Tudyk, w jego przypadku oficjalna ogłosiła, że zagra on postać w technice mo-cap. Czyli pójdzie śladem Ahmeda Besta, Andy’ego Serkisa i Lupity Nyong’o, może to nowy trend w „Gwiezdnych Wojnach”. W każdym razie będzie obcym rodzynkiem.

Ben Mendelsohn o nim od dawna mówiono, że zagra czarny charakter. Więc może dlatego brakuje go na tym zdjęciu.

Mads Mikkelsen w jego przypadku aż się prosi, by znów grał tego złego i wspomógł Mendelsohna. Ale prawdopodobnie jest jeszcze jedna istotna rola do obsadzenia, dowódcy, który posyła grupę do boju. Niektóre źródła sugerują, że tym razem Mikkelsen zagra tego dobrego.

Forest Whitaker być może to on mógłby zagrać tego dowódcę. Albo też wspomóc Mendelsohna po stronie tych złych. Ten aktor również udowodnił, że doskonale nadaje się do roli szwarccharakteru. Ostatnio zaś ich nie grywał, więc...

Oczywiście to na pewno nie wszyscy aktorzy, których zobaczymy w filmie. Ciekawe czy i tym razem czekają nas jeszcze jakieś niespodzianki.

Jeszcze jedna rzecz związana z tym zdjęciem to powiązanie z napisami początkowymi „Nowej nadziei”, która może być istotna dla akcji filmu. Tam mamy powiedziane, że Rebelia odniosła pierwsze zwycięstwo w walce ze złowrogim Imperium Galaktycznym. Okręty Rebelii atakowały z ukrytej bazy (Yavin?), a podczas bitwy szpiegom Rebelii udało się wykraść tajne plany Gwiazdy Śmierci. Warto to zapamiętać, bo to prawdopodobnie jest streszczenie scenariusza „Rogue One”. Zobaczymy, czy więcej będzie szpiegów czy pilotów w akcji.

Na koniec kolejna partia zdjęć z Cardington Sheds. Czyżby było tam widać znane już nam myśliwce?


KOMENTARZE (7)

„Entertainment Weekly” znowu nadaje

2015-08-20 07:15:54

Na początek jeszcze jedno zdjęcie z D23 Expo. Zorganizowano tam wystawę, podobną do tej z Celebration, gdzie zaprezentowano kostiumy z Epizodu VII. W tym jeden nowy należący do kapitan Phasmy (Gwendoline Christie), swoją drogą jak się ostatnio ukazało jest to ulubiona nowa postać J.J. Abramsa.



W zeszłym tygodniu „Entertainment Weekly” opublikowało kilka artykułów o „Przebudzeniu Mocy”. Pierwszą część z nich możecie przeczytać tutaj. Dziś druga partia.

Pierwszym dniem Harrisona Forda na planie, wcale nie było nagrywanie kwestii „Chewie, jesteśmy w domu”. Jednak wiele osób to właśnie czuło. Kathleen Kennedy wspomina, że Pinewood wybrano w dużej mierze ze względu na profesjonalizm tamtejszej ekipy. To ludzie, którzy pracowali przy przygodach Jamesa Bonda czy późniejszych filmach z cyklu o Harrym Potterze. Zawodowcy, więc była zdumiona ich reakcją. Ci ludzie po prostu się wpatrywali w Forda i Chewbaccę (akurat tego dnia nie wcielał się w tę rolę Peter Mayhew), którzy wchodzili do „Sokoła”, lub spoglądali na monitory. I stali w milczeniu. Kennedy mówi, że nawet nie zdawała sobie sprawy ile osób się zgromadziło. Byli tak cicho, w sumie stało tam z 200 osób. Zdaniem Lawrence’a Kasdana to było surrealistyczne, to nie był tylko Ford, czy Han i Chewie, ale to było to coś.
– A teraz, gdy już napisałem film o młodym Hanie Solo, „Sokół” ma dla mnie olbrzymie znaczenie. I nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak to jest być na planie i kręcić to z tymi ludźmi – dodaje.

Harrison Ford nie raz nieprzychylnie wypowiadał się o Hanie Solo. Nazwał go „głupim i upartym”. A po zakończeniu „Powrotu Jedi” nawet powiedział w jednym z wywiadów, że wspaniale jest zobaczyć ten kostium po raz ostatni. Zdaniem Kathleen Kennedy Ford jednak przeszedł bardzo długą drogę. Solo bez wątpienia to ważna część jego samego i jego aktorskiej kariery. Więc gdy w końcu wrócił prawie wszyscy na planie chcieli krzyczeć „O Boże, on wrócił!”.

Z Fordem i „Przebudzeniem Mocy” wiąże się też wypadek o którym nie raz pisaliśmy. W którym poza Harrisonem jak się okazało poszkodowany został także J.J. Abrams.
– To bez wątpienia było straszne wydarzenie i chciałbym, by nigdy się nie wydarzyło z przyczyn oczywistych – wspomina Abrams. – Ale prawda jest taka, że gdy już wiedzieliśmy, iż Harrison wraca do siebie, zrozumieliśmy że to był największy dar dla filmu i sądzę, że każdy filmowiec mógłby powiedzieć: „gdybym tylko mógł zrobić przerwę po miesiącu kręcenia na kilka tygodni i się zrekalibrować, wziąłbym ją”.

Abrams i Kasdan dostali czas, by przepisać kilka scen, a także nakręcić jeszcze raz te sceny z innymi aktorami, które im się nie spodobały. Pozostali odtwórcy mogli w tym czasie naładować swoje baterie.

Początkowo Abrams myślał czy nie przepisać scenariusza tak, by Harrison Ford miał więcej scen siedzących. Wtedy nie wiedzieli jak będzie przebiegać rekonwalescencja. Zwłaszcza, że miał mieć więcej scen akcji niż przed wypadkiem. Obecnie jednak w filmie nie widać tego, żeby aktor miał jakieś problemy.

Zresztą nie tylko Ford mógł mieć problemy z chodzeniem. Peter Mayhew, czyli Chewbacca, nie tylko miał w 2013 operację na kolana, ale też normalnie porusza się o lasce w kształcie miecza świetlnego. Szybkie ruchy bez niej są dla niego już zbyt trudne. Dlatego inny aktor wcielił się w rolę Chewiego w scenach akcji, ale tam gdzie to tylko było możliwe Abrams i Kennedy preferowali Petera. (Prawdopodobnie jest to Ian Whyte o którym pisaliśmy tutaj).

Kennedy wspomina także obiad, który jadła ekipa przed rozpoczęciem zdjęć. Tam sobie uświadomiła jak bliska jest więź między Peterem a Harrisonem. Peter siedział już przy stole, gdy wszedł Ford. Ten podszedł do niego i uściskał go, jak nikogo innego w sali.

Gdy Ford wrócił na plan wszyscy na chwilę się zatrzymali, on jednak był pogodny i żartował sobie, no i bardzo pomagał młodszym aktorom.

Kennedy wspomina, że zanim sfinalizowano sprzedaż Lucasfilmu, powrót Marka Hamilla, Carrie Fisher i Harrisona Forda był już pewny. No i wcale tego ostatniego nie było go tak trudno przekonać. Być może faktycznie nie czuje się emocjonalnie związany z tą rolą, może skusił go Abrams, albo młodsi aktorzy? Ale z pewnością był zachwycony, gdy przeczytał pierwszą wersję scenariusza i zobaczył do czego zmierzają. Od razu powiedział tak, porozmawiał z Abramsem o szczegółach.

Okazuje się także, że udział Simona Pegga w „Przebudzeniu Mocy” jest trochę większy niż się spodziewaliśmy. I to wcale nie chodzi o granie. Będzie w masce, więc go nie rozpoznamy tak łatwo. Ale jak twierdzi Abrams, wsparcie i przyjaźń Pegga odbiły swoje piętno na tym filmie. Reżyser twierdzi, że Pegg pomagał mu rozwijać tę historię, głównie zadając wiele pytań, które wspomagały proces twórczy. Był z jednej strony doświadczonym scenarzystą, z drugiej fanem także krytycznym a z trzeciej przyjacielem. To sprawiało, że ma swój własny punkt widzenia i świeże pomysły.

Abrams skomentował też plotki o udziale Daniela Craiga w filmie, mówiąc, że Służby Jej Królewskiej Mości zabroniły mu się wypowiadać na ten temat.

Wpływ Ralpha McQuarriego na „Gwiezdne Wojny” trudno jest przecenić. Nic dziwnego, że J.J. Abrams zabierając się za „Przebudzenie Mocy” postawił sobie pytanie kim właściwie był Ralph McQuarrie. I znaleźć kogoś kto by go zastąpił. Tym kimś stał się Rick Carter, doświadczony scenograf, wieloletni współpracownik Stevena Spielberga czy Roberta Zemeckisa. Twórca takich filmów jak „Park jurajski”, „Powrót do przyszłości”, „A.I. Sztuczna inteligencja” czy „Avatar”. Nigdy wcześniej nie pracował z Abramsem, ale przy tym filmie stał się jego McQuarriem. Został wciągnięty w produkcję filmu na bardzo wczesnym etapie, gdy J.J. pracował nad scenariuszem jeszcze z Michaelem Arndtem. Abrams zapraszał Cartera na swoje sesje z Arndtem, co jest raczej nietypowe dla pracy scenografa. Ale J.J. twierdzi, że Rick jest marzycielem i geniuszem.

Wpływ McQuarriego na nowy film jednak pozostał. Twórcy zastanawiali się, czy nie pójść inną ścieżką, ale to Ralph stworzył estetykę „Gwiezdnych Wojen”. Zależało im jednak by zatrzymać dziedzictwo i historię tego, co stworzono, by pokazać że jest to kontynuacja.

J.J. Abrams wypowiedział się też na temat swojego tajemniczego pudełka. Przyznał, że z natury ujawniłby jeszcze mniej niż dotychczas powiedziano o tym filmie, ale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani czekają na Epizod VII i jak istotne dla nich są pewne szczegóły. Nie chcieli więc całkowicie się zamknąć przed nimi. Ale to nie oznacza, że zamierzają powiedzieć wszystko. Trzeba znaleźć równowagę. Zwłaszcza, że o ile część fanów łaknie każdej informacji, istnieje część, która nie chce, by jej cokolwiek spoilerowano. Przyznał też, że oba zwiastuny zajawkowe, dokument czy zdjęcia z planu są specjalnie wybrane, są elementem pewnej gry polegającej na powolnym składaniu układanki. Więc jest jeszcze wiele rzeczy, których póki co nie rozumiemy. Wszystko jednak przyjdzie z czasem, pewnie też już po premierze.

Za to reżyser pochwalił swoją ekipę od dźwięków. Nie chciał mówić czym dokładnie zajmuje się Ben Burtt, ale pracował z nim przy „Super 8” czy obu „Star Trekach”, więc to sprawdzony układ. Dodatkowo wspomagają go Matthew Wood i Gary Rydstorm. Jest jednak wiele efektów jak dźwięki TIE Fighterów, miecza świetlnego czy droidów, które są swoistym testamentem Bena Burtta. Zarówno tego, co zrobił kiedyś, jak i tworzy obecnie.

Abrams nie chciał wypowiadać się o postaci Snoke’a, ale przyznał, że Andy Serkis zrobił na nim wielkie wrażenie. Nie tylko jako osoba czy wybitny aktor, ale też człowiek, który w dużej mierze rozwinął technologię motion-capture. Profesjonalista w każdym calu.

Pełne artykuły możecie przeczytać w oryginale tutaj:

Han Solo
Simon Pegg
Ralph McQuarrie
Zagrywki Abramsa

Wraz z nowymi produktami pojawiają się też kolejne zdjęcia z filmu, niestety najczęściej słabej jakości. Na obu widać Daisy Ridley (Rey) w „Sokole”.



Na koniec zaś jeszcze kilka nowych konceptów, które niedawno zaprezentowało IndieRevolver. Są to Maz Kanata (postać Lupity Nyong’o) oraz wizje rycerzy Ren, a także wczesne koncepty Kylo Rena. Akurat te dwa ostatnie dość mocno się zazębiają.



Swoją drogą sama Lupita niedawno przyznała, że myśli, iż nie zobaczymy jej postaci przed premierą filmu. Więc faktycznie zostają nam tylko koncepty.
KOMENTARZE (8)

Plakat "Przebudzenia Mocy" [UPDATE]

2015-08-16 11:15:11

Od wczoraj w centrum konwentowym w Anaheim (tym samym, które gościło ostatnie Star Wars Celebration) odbywa się D23 - olbrzymia impreza Disneya poświęcona jego najnowszym produkcjom. Przed chwilą zakończył się dwugodzinny panel poświęcony nowym filmom i serialom aktorskim produkowanym przez Disneya. Panel prowadził Alan Horn, szef Disney Studios, który zaprosił na scenę J.J. Abramsa. Poniżej znajdziecie krótką relację z tej części panelu, która dotyczyła nowego epizodu.

  • Po żarcie Abramsa o tym, że Lupita Nyong'o jest w każdym filmie Disneya na scenę weszła obsada i ekipa "Przebudzenia Mocy": Lupita Nyong'o, Oscar Isaac, Daisy Ridley, John Boyega i Harrison Ford. Kathleen Kennedy wyjątkowo nie nie mogła dotrzeć na D23.

  • Powiedzieli, że "Przebudzenie Mocy" będzie trwało 125 minut, choć J.J. Abrams zażartował, że chce zejść do 124.

  • Wychodząc z panelu każdy z uczestników otrzymał nowy plakat "Przebudzenia Mocy" autorstwa Drew Struzana, możecie go zobaczyć poniżej.


  • UPDATE:
    Na oficjalnej stronie Drew Struzana na Facebooku pojawił się plakat w większej rozdzielczości i lepszej jakości. Plakat na D23 określany był jako "D23 Exclusive", co mogłoby oznaczać, że ostateczny plakat, który zawiśnie w kinach będzie wyglądał inaczej.

    KOMENTARZE (64)

    Film ze sceny D23 i wywiady zza niej

    2015-08-16 08:40:23

    Po wczorajszym panelu "Przebudzenia Mocy", na D23 w Anaheim, dziennikarze mieli chwilę aby zadać kilka pytań. Poniżej znajdziecie filmiki na których możecie zobaczyć jak na te pytania odpowiadali. Na początek jednak mamy dla Was film ze sceny, z całą obecną tam ekipą.



    Gwedoline Christie jest ulubienicą Abramsa, granie w tego typu kostiumie wymaga specjalnych umiejętności, które ona posiada. W filmie będą tysiące elementów wygenerowanych komputerowo, ale tam gdzie nie muszą być używane to ich nie ma. J.J. zachwalał również pracę ludzi tworzących kostium Chewbaccy. Cały filmik poniżej.



    Daisy opowiedziała anegdotkę z pierwszego spotkania z Harrisonem Fordem, kiedy zaczęła rozmowę od wykrzyczenia, ze jej mama uwielbia go. Ale Harrison okazał się na prawdę fajnym człowiekiem z którym się bardzo dobrze pracowało. Jeśli chodzi jednak o to co jej postać sądzi o Hanie to dowiemy się dopiero w grudniu, Daisy nie chciała tego zdradzać.



    John Boyega czuł się niesamowicie mogąc trzymać w rękach miecz świetlny. Boyega stwierdził, że na razie wie, że jest w Epizodzie VII, ale nie wie co się wydarzy dalej.




    Wg Oscara Isaaca mimo iż J. J. był zainspirowany oryginalną trylogią i miał w ekipie ludzi z niej to potrafił znaleźć wspólny język z nowymi osobami i pozwolił im grać na swój własny sposób. Dla Isaaca jednym z najbardziej poruszających momentów była sytuacja gdy jego wujek - fan Star Wars - odwiedził plan, a Abrams nie tylko pozwolił mu zobaczyć jak robią Gwiezdne Wojny, ale nawet umieścił go w filmie.



    Lupita nie powiedziała za dużo, chciała raczej uniknąć zdradzania szczegółów. Wspomniała jedynie, że bardzo jej się podobała postać którą grała i czas spędzony na graniu w Gwiezdnych Wojnach.




    KOMENTARZE (5)

    O produkcji słów kilka „Przebudzenia Mocy”

    2015-07-18 06:33:27

    „Przebudzenie Mocy” przegrało jedną z batalii na Comic-Conie. Rozgrywała się ona na twitterze. Wygrywał ten film o którym najbardziej ćwierkano. Niestety Epizod VII wylądował dopiero na trzeciej pozycji. Najwięcej tweetowano o drugim „Kosogłosie”. Za nim plasował się „Batman vs. Superman”. Na czwartym i piątym miejscu odpowiednio „Legion samobójców” oraz „Justice League Part I”.

    Przy okazji San Diego Comic-Conu Darren Gilford, jeden z dwóch scenografów „Przebudzenia Mocy” opowiedział też trochę o nowym filmie. W dużej mierze powtarzał się względem tego, co już słyszeliśmy. Że dla niego Rick Carter to chodząca legenda, to Obi-Wan scenografii i tak dalej. Ale zdarzyło mu się też zdradzić przez przypadek coś zupełnie nowego. Wspomniał o używaniu prawdziwej scenografii, modeli ale też malunkach tła, czyli tak zwanego matte paintings. Technika ta w kinie jest wykorzystywana od bardzo dawna, wykorzystuje fakt spłaszczenia obrazu na kliszy, więc odległe tło można sobie namalować, a i tak na ekranie mamy złudzenie przestrzeni. Wykorzystywano to powszechnie w klasycznej trylogii. W przypadku prequeli i obecnego kina nadal się to stosuje, ale już głównie za pomocą komputerów. Tym razem zdaniem Gilforda wymuszono na ILM odgrzebanie starych sprzętów, by dobrze kręcić sceny z malowanymi tłami, zamiast korzystać z grafiki komputerowej.
    Dowiedzieliśmy się jak też początkowo wyglądał podział prac między dwoma scenografami. Darren nadzorował konstrukcje w Londynie, w tym czasie Rick pracował w Los Angeles z J.J. Abramsem, głównie nad elementami fabularnymi i ich wpływem na scenografię. Jednocześnie obaj też prowadzili dział w San Francisco, w siedzibie Lucasfilmu.
    Według Gilforda, J.J. bardzo chciał by produkcja tego filmu była tak bliska klasycznej trylogii jak to tylko możliwe. Abrams jednocześnie czuł, że prequele mają pewne wady, w tym to, że używają praktycznie każdego znanego ludzkości narzędzia grafiki komputerowej. Reżyserowi zależało nie tylko by zrobić kontynuację, ale też nakręcić ten film tak jak klasyczną trylogię, na tyle ile się da. Powodowało to, że gdy musieli podejmować decyzje, Abrams nalegał, aby spróbowali uczynić to analogicznie do tego co tworzono w roku 1977 i by w miarę możliwości starali się stosować te same techniki. To było nie lada wyzwanie, scenografowie czasem musieli odkryć jak budowano makiety kiedyś, bez wszystkich nowoczesnych narzędzi. Starali się wejść w rolę Johna Barry’ego i Normana Reynoldsa. I to podejście obowiązywało w całym procesie twórczym, od scenografii, poprzez statki, obrazy tła czy nawet lokacje.

    Z innych plotek, pojawiła się informacja, że Jessica Henwick („Gra o tron”) gra jedną z pilotek. Podobno jej postać nazywa się Jessika Pava.

    Na koniec jeszcze kilka zdjęć z dokumentu ujawnionego na panelu. Niektóre z nich wymagają szczególnego komentarza.


    Czyżby wielki powrót R2-KT?


    Rick Carter na tle projektów. Tu drobna uwaga, praktycznie wszystkie wyciekły. Żeby nie było niejasności, nikt nie podejrzewa o to Ricka Cartera. Zapewne osoba, która je upubliczniła miała dostęp do tego pomieszczenia.


    Na to zdjęcie warto zwrócić szczególną uwagę. Dlaczego? Ano dlatego, że od kilku dni, niektóre serwisy publikują je pisząc, że tak właśnie wygląda Luke Skywalker (Mark Hamill) w „Przebudzeniu Mocy”. Faktycznie jest to Poe Dameron (czyli Oscar Isaac).


    Czy to jest Maz Kanata? Być może jednak ten koncept wcale nie dotyczy postaci Lupity Nyong’o, a kogoś zupełnie innego.


    A tu podobna maska. Może więc to będzie cała rasa.


    Simon Pegg w kostiumie, bez czegoś na głowie. To potwierdza wcześniejsze doniesienia o tym, że w filmie nie zobaczymy jego twarzy.


    Koncepty. Na zdjęciu po lewej widać Bosska. Niektóre z konceptów przypominają niewykorzystane z „Zemsty Sithów”, zwłaszcza te bazujące na małpach.


    Wygląda na to, że to lot „Sokołem” będzie tą obiecaną sekwencją natywnie IMAXową


    Tę scenę kręcono w okolicy Pinewood, wcześniej widzieliśmy zdjęcia przechodniów


    Warwick Davis i jak twierdzą niektórzy aktor Kiran Shah


    C-3PO z nową ręką


    Kokpit „Sokoła”, Harrison Ford i Daisy Ridley


    Peter Mayhew i Daisy Ridley


    Harrison Ford jako Han Solo


    Adam Driver jako Kylo Ren, scena kręcona w studiu


    Poe Dameron (Oscar Isaac). Tym razem przy jasnym X-Wingu, być może w filmie będzie miał dwa


    Lawrence Kasdan i J.J. Abrams na planie




    Tu mamy przykład jak modele współgrają ze stworzoną scenografią


    I na sam koniec jedna informacja. Do premier Epizodu VII zostało już dokładnie 5 miesięcy!
    KOMENTARZE (19)

    Nowy koncept i inne plotki

    2015-07-04 08:15:38

    Na początek wróżenie z fusów. „Jurassic World” to póki co największy sukces kasowy tego roku. Film ten pobił już kilka rekordów, ale analitycy nie wieszczą mu pokonania dwóch najbardziej kasowych filmów wszechczasów, czyli „Titanica” i „Avatara” Jamesa Camerona. Tylko tym dwóm filmom udało się pokonać barierę 2 miliardów USD przychodu z całego świata. Analityk Benjamin Swinburne z Morgan Stanley’s przewiduje, że właśnie „Przebudzenie Mocy” ma szansę także zbliżyć się do tej bariery naprawdę blisko. Szacuje on, że Epizod VII na świecie zgarnie 1,95 miliarda USD, dla porównania pierwsi „Avengersi” okupujący póki co trzecią pozycję mają około 1,5 miliarda USD. Czy Epizod VII pokona „Avatara”? To może być trudne zadanie. Film Camerona zarobił ponad 2 miliardy USD poza granicami Stanów Zjednoczonych (stanowi to 72% przychodu). „Gwiezdnym Wojnom” może być ciężko powtórzyć ten sukces. Analityk zakłada, że w USA Epizod VII zarobi około 650 milionów USD, a poza Stanami 1,3 miliarda USD, zaś na produkty około filmowe ludzie wydadzą w tym roku 3 miliardy USD, z tego 215 milionów USD trafi do Disneya z tytułu licencji. Oczywiście film zarobi tyle ile zarobi, ale w tej i podobnej analizie widać chyba dość mocno czego naprawdę chce Disney. Zobaczymy, co dostanie.

    Warto też przypomnieć, że na oficjalnej działa specjalna witryna poświęcona Epizodowi VII, którą można przejrzeć tutaj. Znajdują się tam zwiastuny, zdjęcia oraz kilka dodatków np. do twittera czy facebooka. Po stronie można też swobodnie nawigować, przeglądając sobie kosmos. Jest tam ukryta jedna planeta (od mniej więcej kwietnia). Niektóre źródła sugerują, że jest to Jakku.



    Wyciekł nowy koncept. Tym razem jest to prawdopodobnie Maz Kanata, ale trochę wcześniejsza wersja. Na razie mamy tylko mały fragment pochodzący z drugiego zwiastuna zajawkowego, gdzie widać trochę inne oczy tej postaci.



    Trochę inny koncept Maz Kanaty można zobaczyć tutaj. W postać tę wciela się Lupita Nyong’o. Znając życie to prawdopodobnie niebawem zobaczymy jak ona wygląda w filmie. Zwłaszcza, że San Diego Comic Con już się zbliża wielkimi krokami, a panel o „Przebudzeniu Mocy” odbędzie się 10 lipca. A skoro o nim mowa, to warto dodać jedną rzecz. Otóż na panelu Lawrence’a Kasdana, Kathleen Kennedy i J.J. Abramsa zapowiedziano gości. Jest duża szansa, że jednym z nich będzie Gwendoline Christie, gdyż będzie na konwencie na panelach poświęconych „Grze o tron”. Czasowo nie koliduje to z „Gwiezdnymi Wojnami”.

    Powoli także zaczynają się promocje w sklepach związane z produktami okołofilmowymi. Poniżej jeden z banerów, jakie pojawiły się w Wielkiej Brytanii czy Stanach. Samo zdjęcie widzieliśmy już w kwietniu.



    Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Otóż okazuje się, że część konceptów z „Przebudzenia Mocy” bazuje na prawdziwych zdjęciach. I tak fani znaleźli kilka takich przykładów. Jeden z nich bazuje na zdjęciu Marka Hamilla z kręcenia „Powrotu Jedi”, gdzie przy scenie z rankorem aktor żartował sobie, że odgrywa „Hamleta”. Na innym widzimy Adama Drivera i jego zdjęcie z „Vanity Fair”. Na jeszcze jednym mamy Maxa von Sydowa w zdjęciu z filmu „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Ostatnie zaś przedstawia nam inspirację Ralphem McQuarriem.




    KOMENTARZE (3)

    Kolejne szkice koncepcyjne oraz plotki o muzyce

    2015-06-27 08:37:58

    Zostało już niecałe pół roku do premiery „Przebudzenia Mocy”.

    Zaczynamy od kolejnego wycieku, który pochodzi z francuskiej edycji „Vanity Fair”. Otóż znalazły się tam szkice koncepcyjne strojów trzech postaci. Hana Solo, Poe Damerona i Finna. Nic nowego, gdyż większość z nich albo znamy ze zwiastuna, albo zostały już wystawione na Celebration lub nawet widzieliśmy podobne wersje konceptów. Za wszystkie trzy odpowiada Glyn Dillon.



    Nagrywanie muzyki trwa, więc to nie koniec wieści od ekipy Johna Williamsa. Sprawa z Billem Rossem jako dyrygentem wygląda prawdopodobnie następująco. John jest obecny, lub prawie zawsze obecny na nagraniach, napisał i zorkiestrował większość muzyki samodzielnie, jednak jako dyrygent zostawił sobie tylko kilka kawałków, które uznał za najważniejsze. Resztę dyryguje Bill.
    Ścieżki na razie nie mają jeszcze nazw czy tytułów, ale od tych którzy słyszeli co zostało nagrane wiemy, że będzie to bardzo różnorodna muzyka, czyli coś więcej niż to czego można było się spodziewać po filmie „Gwiezdnych Wojen”. Jeden z utworów przypomina trochę coś w stylu utworu jazzowego, swingowego, big bandowego, który w dodatku wpada w ucho. Podobno jest on w jakiś sposób związany z postacią Maz (Lupita Nyong’o).
    Nagrano także już marsz, ale nie ma marszu imperialnego. Jest coś, co zapewne będzie się z czasem określać jako „First Order March”, znów podobno udany utwór, który występuje w filmie wszędzie tam gdzie pojawia się First Order. Na pocieszenie źródła sugerują, iż jakaś wersja marszu Imperialnego także ma zostać nagrana. Znów można jedynie przypuszczać, że utwór będzie powiązany zapewne z Kylo Renem.
    Jest też jeden utwór, które różne źródła określają mianem kantyleny, czyli bardziej operowy utwór z tekstem śpiewanym, melodyjny. Informatorzy twierdzą, że to podobno jeden z najpiękniejszych i najbardziej emocjonalnych utworów jakie Williams kiedykolwiek napisał dla „Gwiezdnych Wojen”. Podobno ma być powiązany ze śniegową planetą i tym, co się tam stanie.
    Temat Rey podobno przypomina skrzyżowanie tematu Anakina z „Mrocznego widma” z tematem Lei z „Nowej nadziei”.
    Podobno muzyka Williamsa jest bardzo dobra, zwłaszcza, że udało mu się dogadać z J.J. Abramsem, który dokładnie wiedział czego oczekuje od ścieżki dźwiękowej.

    Zmieniamy temat. Wygląda na to, że zaczynamy odgadywać kolejne obsadowe niespodzianki Abramsa. Jedną z nich jest podobno Ken Leung, aktor znany chyba najbardziej jako Miles z „Lost – Zagubieni”. Ma na swoim koncie trochę więcej ról, w tym choćby w „A.I. – sztucznej inteligencji” Stevena Spielberga czy „Czerwonym smoku” lub „Godzinach szczytu”. Najważniejsze jest to, że prawdopodobnie wiemy, kogo gra. Ma być jakoby generałem Oporu, a jego strój ma mocno przypominać stroje dowództwa Rebeliantów z „Powrotu Jedi”, lub jeszcze bardziej strój Ackbara prezentowany tutaj.

    Greg Grunberg o którym już wiemy, że wystąpił w „Gwiezdnych Wojnach” znów zaczął sugerować i opowiadać pewne rzeczy. Co prawda na wstępie zaznaczył, że dużo powiedzieć nie może. Wspomniał za to sytuację w której zadzwonił do niego jego przyjaciel J.J. Abrams i potwierdził mu, że będzie robił „Przebudzenie Mocy”. Dodał także, że Greg nie musi go błagać, bo reżyser chcę go w tym filmie. Drugim takim ekscytującym momentem dla Grega było, gdy usłyszał po raz pierwszy na planie słowo „Cięcie” wypowiedziane przez Abramsa. Tamte siedem tygodni na planie to jak bycie w niebie. Grunberg dodał także, że w filmie są bardzo ważne praktyczne efekty, kto wie czy nie bardziej niż specjalne, ale naprawdę chodzi tam o historię i rodzinę. Chwalił przy tym nowych aktorów. Jednak Greg nie czytał całego scenariusza. Często aktorom zdarzało się, że nie wiedzieli jaką scenę dokładnie kręcą lub o co w niej chodzi. Mieli tylko swoją kwestię, wszystko inne było bardzo tajemnicze. Prawdopodobnie jednymi z nielicznych osób, które miały okazję przeczytać cały scenariusz byli Harrison Ford i Carrie Fisher. Codziennie rano zaś odbywały się dyskusje o filmie, ale Grunberg w nich nie uczestniczył.

    Swoją drogą okazało się, że tajemnicze pudełko Abramsa po części zemściło się także na Alanie Deanie Fosterze, który pracuje nad adaptacją powieściową „Przebudzenia Mocy”. Ma on dostęp do scenariusza, oraz wybranych szkiców koncepcyjnych i wizualizacji produkcyjnych. Zobaczymy, czy to wystarczy by nie porobił zbyt dużo błędów i przeinaczeń.
    KOMENTARZE (12)

    Nowe plotki i stare koncepty

    2015-05-14 17:29:58

    Właściwie to już o tym wspominaliśmy, przy okazji drugiej Antologii, ale przypomnimy też tutaj. Disney oficjalnie zapowiedział, że na ich konwencie – D 23 Expo, które odbędzie się w połowie sierpnia w Anaheim, odbędzie się prezentacja Marvela i Lucasfilmu. Na pewno będą już mówić o „Antologiach”. Niektórzy sugerują też, że wtedy zobaczymy kolejne ujęcia z „Przebudzenia Mocy”, inni, że może nawet zwiastun lub plakat. Na razie spodziewaliśmy się plakatu z okazji 4 maja, ale marketingowcy postanowili inaczej. Przed D 23 w lipcu jest jeszcze San Diego Comic Con, jedna z najważniejszych imprez popkulturowych w Stanach. Trudno sobie wyobrazić, by tam nie było „Gwiezdnych Wojen”. Nie będzie ich tam dużo, ale może też coś ogłoszą, pokażą. Na więcej fajerwerków, chyba faktycznie trzeba czekać na D 23. A potem na 4 września, kiedy zaczną pojawiać się produkty okołofilmowe.

    Z pogłosek przechodzimy do plotek. Billie Lourd, córka Carrie Fisher, która ma jakąś rolę w Epizodzie VII, o czym mówiła zarówno jej mama (Carrie) jak i babcia (Debbie Reynolds), puściła ostatnio trochę pary z ust. Oczywiście niewiele powiedziała, ale coś się ruszyło. Po pierwsze zdementowała pogłoski, jakoby miałaby grać młodszą wersję księżniczki Lei w jakiś retrospekcjach. Po drugie powiedziała i tu szybko ucięła dyskusję, że nie może mówić o swojej postaci lub jej braku. Jak można grać brak postaci? Ano można, jeśli się jest statystą w tle i nawet nie wie, jak się ten bohater nazywa. Może zatem Lourd ma jedynie bardzo małą rólkę do odegrania? Cóż za jakiś czas się przekonamy o tym.

    Jedni grają mniej niż przypuszczaliśmy, inni więcej. Greg Grunberg, przyjaciel J.J. Abramsa jeszcze z czasów przedszkolnych, także zaczął sugerować pewne rzeczy. Po pierwsze podpisał kontrakt na cała trylogię, więc jego postać wróci w kolejnych filmach. Po drugie na planie w Pinewood spędził 7 tygodni. Zdecydowanie nie jest statystą. No i w dodatku będzie miał swoją własną figurkę. Dodał też, iż nie jest postacią komputerową, a na jego twarzy jest zarost. Nie będzie nosił żadnych masek czy protez. Pochwalił się dodatkowo, że dane mu było przeczytać cały scenariusz filmu, wydrukowany na czerwonym papierze. W tym wypadku jednak chyba nie wynikało to z ważności jego postaci, a ze znajomości. Wspominał także o tym, iż aktorzy musieli chodzić w czarnych płaszczach, by nikt niepowołany nie zobaczył ich kostiumów. O tym jednak już wiemy.

    Oscar Isaac znów plecie o „Gwiezdnych Wojnach”, tylko nie wiemy, czy to są jego tylko wymysły, czy raczej coś nam sugeruje. Otóż aktor twierdzi, że jego zdaniem Poe Dameron pochodzi z Yavinu. A dlaczego akurat z tej planety, którą widzimy pod koniec „Nowej nadziei”? Otóż dlatego, iż Isaac pochodzi z Gwatemali, a tam właśnie kręcono te sceny, w świątyni Tikal.

    Powoli wychodzą na jaw pewne szczegóły oryginalnego pomysłu George’a Lucasa na sequele. Otóż zdaniem J.J. Abramsa, Flanelowiec bardzo chciał znów osadzić w rolach głównych młodszych aktorów. Mówiąc wprost nastolatków i to raczej tych młodszych. Niektórym decydentom w Disneyu za bardzo przypominało to „Mroczne widmo” z 9-letnim Anakinem i 13-letnią Padme. Kathleen Kennedy przyznała, że odeszli trochę od tej koncepcji, ale jest to naturalny proces twórczy. Obecnie główni aktorzy przypominają wiekiem odtwórców klasycznej trylogii z lat 70., czyli mają gdzieś po dwadzieścia parę lat, więc są trochę starsi, acz niewiele.

    Na koniec mamy dwa wczesne koncepty z „Przebudzenia Mocy”. Pierwszy z nich przedstawia postać Lupity Nyong’o nazywającej się Maz Kanata, drugi zaś ukazuje bardzo wczesny pomysł na Kylo Rena. W obu przypadkach widać różnicę, choć Maz Kanaty jeszcze nie zobaczyliśmy w ostatecznej wersji.


    KOMENTARZE (11)
    Loading..