Twórcy „Gry o tron”, czyli David Benioff i D.B. Weiss powrócili na mały ekran z kolejnym serialem. To adaptacja powieści „Problem trzech ciał” Liu Cixina. Serial wzbudza zainteresowanie, a twórcy promują go w mediach, więc nie brakuje też pytań o „Gwiezdne Wojny”.
Jak pamiętamy Benioff i Weiss dostali szansę na stworzenie własnych „Gwiezdnych Wojen”, prace powoli trwały, ostatecznie jednak ich drogi z Lucasfilmem rozeszły się. Zabrali się oni właśnie za „Problem trzech ciał”.
Podczas rozmowy z podcastem Inside Total Film, Benioff odniósł się do potencjalnego powrotu do „Gwiezdnych Wojen”, jak już skończą obecny serial. Odparł dość krótko, że nie wydaje mu się, by było to możliwe. Jego zdaniem takie franczyzy jak „Gwiezdne Wojny” czy „James Bond” mają taką pozycję, że dają twórcom mniej niezależności. Teraz obaj twórcy wiedzą, że jak zaczną coś od nowa, to daje im to zdecydowanie więcej frajdy.
Zatem wygląda na to, że ten ich projekt został porzucony na dobre.
KOMENTARZE (12)
Po trzecim odcinku nie dostaliśmy nowych plakatów, ale za to jest nowa reklama serialu. Można ją obejrzeć poniżej.
Natomiast jeśli chodzi o odbiór serialu, to w momencie premiery znajdował się wśród trzech najpopularniejszych trendów w internecie, tuż za „Top Gun: Maverick” i „Stranger Things 4”. Nieźle, zważywszy uwagę na promocję jaką robi Lucasfilm.
Za to po trzecim odcinku coś siadło. Widać to choćby na Rotten Tomatoes, gdzie ocena serialu zaczyna zbliżać się do „Księgi Boby Fetta” (czyli spada). O ile w przypadku serialu o Fetcie, nikt się nie przejął ocenami, o tyle tutaj znów zaczyna się „powtórka z rozrywki”, czyli historie o atakach botów, hejterów. Do tego dochodzą rasiści atakujący Moses Ingram. Niestety aktorka dostała przykre wiadomości od nich. Czyli złego PRu, ciąg dalszy. Samodzielnie możecie ocenić ostatni odcinek tutaj.
Kaskaderowie z serialu w kostiumach
Za to przejdźmy do ciekawostek. W napisach końcowych ostatniego odcinka został wymieniony James Earl Jones jako głos Dartha Vadera. Aktor jednak nie brał udziału w nagrywaniu tych kwestii. Użyto archiwalnych nagrań i programu Respeecher, który za pomocą sztucznej inteligencji stara się odtworzyć oryginalny głos. Wcześniej używano go przy głosie Marka Hamilla w „Księdze Boby Fetta”.
Kolejna ciekawostka to wyznanie Temuery Morrisona. Przyznał on, że po raz pierwszy nosił zbroję klona na ekranie. Jak pamiętamy w prequelach zbroje klonów były w większości komputerowe, więc Temuera nie miał potrzeby się przebierać.
W serialu w roli dealerki przyprawy wystąpiła Esther McGregor, córka Ewana McGregora. Jej postać nosi imię Tetha Grig. Po raz pierwszy w życiu zagrała scenę ze swoim ojcem. Przypominamy, że partnerka Ewana - Mary Elizabeth Winstead pojawi się w „Ahsoce”.
Esther McGregor w serialu
Indira Varma mówiła, że była fanką „Gwiezdnych Wojen” od maleńkości, więc gdy jej agent zapytał, czy byłaby zainteresowana rolą, od razu odparła, że tak. Od razu zrobiła sobie też małe poszukiwania, dowiedziała się, że reżyseruje Deborah Chow, obejrzała „The Mandalorianina” z Pedro Pascalem, z którym grała w „Grze o tron”. No i oczywiście chciała zagrać u boku Ewana. Tę współpracę bardzo sobie chwali. O swojej postaci mówi, że jest bardzo odważna i wiele ryzykuje. Zostaje w Imperium, czerpiąc z tego możliwości choćby podróżowania po galaktyce, ale robi jednocześnie swoje.
Joby Harold podsumowując pierwszą połowę serialu w Vanity Fair, mówił o tym, jak ważny dla nich był pomysł, by Obi-Wan wyruszył poza Tatooine. Pilnował tylko jednego z rodzeństwa, czyli Luke’a, ale właśnie problemy Lei to coś, co sprawia, że jest w stanie porzucić swój posterunek. Leia była wyzwaniem, chcieli by zarówno odzwierciedlała w sobie Carrie Fisher i dorosłą Leię, ale też miała w sobie coś z rodziców, zarówno tych prawdziwych jak i przybranych. No i mają nadzieję, że zrozumiemy dlaczego Leia nazwała swego syna Ben. Wspominał też, że zgadzają się z J.J. Abramsem, by sceny w których Jedi używają Mocy, były czymś wyjątkowym, zasłużonym, a nie tanią sztuczką.
Wspomniał też o kanonie i tym, że go nie zniszczą. Nie chciał wchodzić w szczegóły, mówił tylko o sytuacji z Rupertem Friendem, który gra Wielkiego Inkwizytora. Wszyscy byli zaskoczeni i o to właśnie tu chodziło.
No i tu przechodzimy do wieści z MSW. Zanim przejdziemy do spoilerów jedna rzecz. Twierdzą, że drugi sezon „Obi-Wana Kenobiego” dostał zielone światło. Dalej zdradzamy fabułę...
Zaś spoilerowo – po pierwsze Wielki Inkwizytor wróci jeszcze w serialu. Nie zginął. Natomiast w drugim sezonie zobaczymy Revę i Rokena (O’Shea Jackson Jr.). Jak twierdzą, nie zgadza się to z poprzednimi spoilerami, gdzie Reva miała zginąć pod koniec serialu z rąk Vadera. Ta scena ma zostać wycięta, a Reva przeżyje.
W środę już czwarty odcinek serialu. Połowa za nami.
KOMENTARZE (18)
Wciąż nie wiadomo kiedy zadebiutuje „Obi-Wan Kenobi”. Najnowsze plotki sugerują, że produkcja Marvela – „Moon Knight” z Oscarem Isaaciem nie będzie mieć podwójnych odcinków. Więc spodziewają się, że ten serial będzie wciąż miał premiery kolejnych na Disney+ w okolicach 4 maja. Mała szansa by Disney+ się opłacało nakładać te seriale. Tak więc wygląda na to, że prawdopodobieństwo premiery serialu z Ewanem McGregorem w okolicach święta „Gwiezdnych Wojen” się zmniejsza. Zobaczymy, czy wygra opcja z Celebration.
Natomiast wraz z końcem „The Book of Boba Fett”, którego finałowy odcinek zobaczymy w przyszłym tygodniu, nadchodzą lepsze czasy dla „Obi-Wana”. To kolejny w kolejce projekt aktorski, więc w końcu spodziewamy się zwiastuna, może jakiś informacji, zapowiedzi produktów i tak dalej. Może w okolicach Superbowl zobaczymy ten zwiastun? To akurat spekulacja, ale temat zwiastuna pojawił się w wywiadzie dla /film z Rorym Rossem. Rory grał tuskena w „Księdze Boby Fetta” oraz szturmowca w „Obi-Wanie Kenobim”. Ross zapewnia, że serial będzie niesamowity. Zobaczymy Kenobiego między prequelami a „Nową nadzieją”. Jego zdaniem fani będą się dobrze bawić na tym serialu. Sam zaś pyta, gdzie jest zwiastun? Odpowiada też, że pewnie Lucasfilm dokłada wszelkich starań, by był on jak najbardziej dopracowany, żeby nie było wtop jak kubek kawy w „Grze o tron”.
Tymczasem ujawniono kolejnego członka obsady. Jest nim Crispin Belfrage, który zagra kapitana promu/okrętu Dartha Vadera.
„Obi-Wana Kenobiego” spodziewamy się w maju na Disney+.
KOMENTARZE (14)
Jak donosi Deadline powoli poznajemy obsadę serialu „Obi-Wan Kenobi”. Na razie słyszeliśmy o Ewanie McGregorze i Haydenie Christensenie teraz dołącza do nich aktorka Indira Varma.
Varma jest przede wszystkim znana z występu w serialach „Rzym” i „Gra o tron”. W tym drugim zagrała Ellarię Sand, partnerkę Oberyna Mantrella, w którego wcielił się Pedro Pascal. Filmografia aktorki jest większa, grała między innymi u Ridleya Scotta w „Exodus: Bogowie i królowie” czy adaptacji „Dumy i uprzedzenia” osadzonej w hinduskich realiach. Wystąpiła też w serialach „Mała Brytania”, „Luther”, „Carnival Row” czy „For Life”. Podkładała także głos w grach komputerowych np. „Mass Effect: Andromeda”.
Na razie nic nie wiemy na temat jej roli. Zdjęcia do serialu ruszą już wkrótce. Premiera miniserialu w przyszłym roku.
Gdyby rozdawano nagrody w kategorii najlepiej piracony serial, „The Mandalorian” przęjąłby palmę pierwszeństwa od „Gry o tron”. Wg listy przygotowanej przez portal TorrentFreak, dzięki intrygującej polityce dostępności platformy Disney+, jak również wzbudzającej ograniczone zainteresowanie innej zawartości, popularny serial „The Mandalorian” był najchętniej nielegalnie ściąganym tytułem ubiegłego roku.
Prześcignął między innymi seriale: „The Boys”, „Westworld”, „Wikingowie” oraz „Star Trek: Picard”. Za zainteresowanie tytułem odpowiada także dobre przyjęcie przez fanów produkcji Jona Favreau i Dave’a Filoniego. Warto zauważyć, że ostatni odcinek drugiego sezonu - The Rescue zyskał na IMDB średnią ocenę 9,9 w skali do 10. Tak wysoka nota to ewenement. Nic dziwnego, że widzowie chcieli go zobaczyć.
Mamy nadzieję, że zmiany w Disney+, czyli wejście między innymi na pominięte rynki w Ameryce Południowej, Azji czy Europie Środkowej, a także wykorzystanie produkcji Foxa (w ramach pakietu Star przeznaczonego dla bardziej dorosłego widza), oraz ofensywa serialowa zmienią trochę tę statystykę w kolejnych latach.
Legalnie „The Mandalorian” także zrobił furorę. W listopadzie pojawił się na trzecim miejscu rankingu Nielsena, gdzie mierzone są zasięgi produkcji streamowanych. Był to pierwszy tak wysoki wynik produkcji Disney+. Królował wówczas serial Netflixa – „Gambit królowej”. Kilka tygodni później rolę się odwróciły i to „The Mandalorian” zwyciężył. Miał zasięg 29%, podczas gdy „Gambit” 20%, a kolejny „The Crown” 14%.
Warto dodać, że ostatni odcinek został przemontowany na Disney+. Zmiana jest niewielka, jedynie w napisach końcowych. Zdecydowano poświęcić finałowy odcinek zmarłemu niedawno Jeremy’emu Bullochowi.
Tymczasem Mark Hamill podziękował twórcom serialu za ostatni odcinek. Warto przypomnieć, że niedawno Mark wspominał o konieczności zachowania tajemnicy w związku z jego udziałem w tym odcinku.
Na jeden z tweetów Hamilla odpowiedziała Ming-Na Wen, czyli aktorka grająca Fennec. Przyznała, że móc dzielić scenę w produkcji z Markiem Hamillem to jedno z największych osiągnięć jej kariery.
You (& Luke) have been immensely inspirational & impactful to my childhood & as an adult. To have shared a scene with you in @themandalorian is truly one of the biggest highlight, not just in my career, but in my life. Thank you. 😍❤️
Ming zobaczymy w tym roku w serialu „The Book of Boba Fett”.
Warto dodać, że opóźnienie w produkcji, nie jest spowodowane jakimiś problemami na planie, a raczej przeładowaniem w związku z nowymi projektami i zapewne ograniczeniami związanymi z COVID-19. Na razie czekamy na informacje, czy faktycznie premiera trzeciego sezonu nastąpi w 2021, czy zostanie przesunięta na 2022.
KOMENTARZE (29)
W pracę nad „The Mandalorian” było zaangażowanych wiele osób i firm. Jedna z nich to Pixomondo (w skrócie PXO), założone w Niemczech studio efektów specjalnych, które jak się okazuje ma na swoim koncie także pracę nad „Gwiezdnymi Wojnami”. Przygotowali oni filmik ukazujący przykład ich pracy nad pierwszym sezonem, czyli przede wszystkim animację blurrgów, dewbacków i droidów.
Warto dodać, że studio było nagradzane za „Grę o tron”, „W ciemność. Star Trek” i „Hugo i jego wynalazek”.
KOMENTARZE (3)
Jessicę Henwick kojarzymy przede wszystkim z roli Jess Pavy, jednej z pilotek atakujących bazę Starkiller (no i ewentualnie innych ról jak choćby Nymerii Sand z „Gry o tron” czy serialu „Iron Fist”). Jakiś czas temu gwiazda wspomniała, że jej przesłuchania do roli w „Przebudzeniu Mocy” trwały 6 miesięcy. I nie była to ta rola, którą ostatecznie zagrała, a rola Rey.
Aktorka powiedziała, że to było ciężkie pół roku. Starał się dać z siebie wszystko, by dostać tę rolę i po wszystkim była mocno rozbita. Zainwestowała w te przesłuchania wiele czasu i przede wszystkim emocji. Rolę ostatecznie dostała Daisy Ridley, a Henwick musiała się zadowolić małą rólką. Jessica Pava zwana też „Testor” pojawia się też w serii komiksowej „Poe Dameron”.
Casting w przypadku „Gwiezdnych Wojen” trwa bardzo długo. Kelly Marie Tran mówiła o pięciu miesiącach. Jessica Henwick po „Przebudzeniu Mocy” spróbowała jeszcze raz swoich sił, starając się o rolę Qi’ry (więcej). Tam przegrała z koleżanką z planu „Gry o tron”, czyli Emilią Clarke.
KOMENTARZE (21)
Mamy kolejną ofiarę koronawirusa. Jak zdradził Neal Scanlan, po sześciu tygodniach pracy nad serialem o Cassianie Andorze ekipa została rozesłana do domu, a prace wstrzymane. Obecnie nie wiadomo na jak długo produkcja została zawieszona i czy wpłynie to na datę premiery. Ta co prawda została na razie ogłoszona na rok 2021 bez wskazania miesiąca, więc Disney ma szansę ją utrzymać. Przynajmniej tym razem w Lucasfilmie nikogo chyba nie zwolnili.
Inna ciekawostka mówi, że do ekipy dołączył Luke Hall, który ma zostać głównym scenografem serialu. Wcześniej odpowiadał za „Czarnobyl” oraz za pilota skasowanego już spin-offa „Gry o tron”. Pracował także przy „Królu Arturze: Legendzie miecza”.
Diego Luna natomiast przyznał, że ma trochę problemów z tym serialem, bowiem wszyscy wiemy jak to się skończy. Cokolwiek, by się nie działo, „Łotr 1” ukazuje nam definitywny koniec Cassiana. Z drugiej strony z „Łotrem 1” jest bardzo podobnie, bowiem tam też z góry znaliśmy już zakończenie. Tyle, że tam nie znaliśmy bohaterów. Teraz będziemy dobrze wiedzieć do czego Andor jest zdolny, a do czego nie. Tak więc najtrudniej będzie to zacząć.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o tym, co pisaliśmy przy okazji serialu o Obi-Wanie, jakby ktoś przeczył. Rosario Dawson podobno podpisała kontrakt, by zagrać Ahsokę w kilku serialach. Pierwszy to „The Mandalorian”, drugi to zapewne ten domniemany serial o Tano. A co z pozostałymi? Czy wystąpi w Kenobim, czy także w Cassianie? Zobaczymy.
KOMENTARZE (12)
W niedzielę, 8 marca 2020, w wieku 90 lat zmarł wybitny aktor Max von Sydow. Pamiętamy go przede wszystkim z krótkiej roli Lor San Tekki w „Przebudzeniu Mocy”. Niemniej jednak był to zaledwie epizod w długiej karierze szwedzkiego aktora.
Do jego najbardziej pamiętnych ról należą choćby te u Bergmana z „Siódmą pieczęcią” na czele, „Egzorcysta”, „Pelle zwycięzca”, „Strasznie głośno i niesamowicie blisko”, „Raport mniejszości”, „Flash Gordon”, czy „Sprzedawca śmierci”.
Po „Gwiezdnych Wojnach” zagrał w „Grze o tron”, „Kursku” i „Ostatni będą pierwszymi”. Podłożył też głos Lorowi San Tekce w grze LEGO Star Wars: The Force Awakens. Na premierę czeka też jego ostatni film: “Echos of the Past”. W sumie wystąpił w ponad 150 produkcjach, wliczając to głosy w grach komputerowych.
Wygląda na to, że „The Mandalorian” to wielki sukces. Wg BusinessInsider po trzech odcinkach jest to najbardziej wyczekiwany serial na świecie. W Stanach jeśli chodzi o zapotrzebowanie w serwisach streamingowych prześcignął „Stranger Things”, który utrzymywał się na pierwszej pozycji przez 21 tygodni. Pokonał także Netflixowy „The Crown” (o zajęciu miejsca w mediach społecznościowych, które było okupowane przez skończone seriale jak „Czarnobyl” czy „Gra o tron” nie trzeba wspominać). Zainteresowanie serialem jest bardzo duże, pomimo, że legalnie dostępny jest tylko na wybranych rynkach.
O tym, ze jest dobrze odbierany przez fanów, także na Rotten Tomatoes już pisaliśmy. Ale warto zwrócić uwagę jeszcze na to jak przebija się do mainstreamu. Dzieciątko „Yoda” stało się źródłem memów i służy do żartów – nie z serialu, ale takich ogólnych. Autorem jednego z nich jest słynny aktor Dwayne ‘The Rock’ Johnson.
John Boyega twierdzi, że woli małego „Yodę” niż porgi, a Laura Dern nawet mówiła, że widziała tego stworka na meczu. W każdym razie ten niepozorny bohater serialu staje się jedną z najpopularniejszych nowych postaci tego roku, a tym samym ciągnie też serial w górę. Popularność wśród fanów dobrze też oddał C. Andrew Nelson, pracownik ILM, i aktor który grał Dartha Vadera w dokrętkach do Wersji Specjalnej „Imperium kontratakuje” z 1997, a potem wcielił się w tę rolę w Rebel Assault II, również posłużył się memem, w którym pokazał, że dziś uwaga fanów jest bardziej skoncentrowana na „The Mandalorianie”, a finał sagi Skywalkerów gdzieś odchodzi na bok.
Nic dziwnego, że Disney postanowił ogłosić, że przed 7 odcinkiem, który zostanie udostępniony 18 grudnia, zobaczymy zapowiedź Epizodu IX „Skywalker. Odrodzenie”.
Tymczasem prace nad drugim sezonem trwają. Poniżej kolejne zdjęcie.
Na planie był też Rian Johnson. Tylko nie wiemy, czy już na planie drugiego sezonu, z wywiadu to nie wynika. On również zachwycał się małym „Yodą”. Dziennikarze zapytali go, czy chciałby wyreżyserować jakiś odcinek, oczywiście powiedział, że jeśli będzie taka możliwość to on bardzo chętnie dodałby coś od siebie w drugim sezonie. Ale poza tym, że chce na razie nic z tego nie wynika.
Zaczynamy od najważniejszej informacji. „Gwiezdne Wojny” wchodzą w stan uśpienia, ale Disney właśnie ogłosił zweryfikowane plany premier na kolejne lata i... zmian dotyczących Lucasfilmu nie ma. Kolejny film z cyklu zobaczymy 16 grudnia 2022. Co ciekawe planowana data premiery kolejnego „Indiany Jonesa” (na 2021) także się nie zmieniła. Wygląda na to, że trzy lata to dość czasu by poskładać produkcję. Czyj zatem będzie kolejny film?
Rian Johnson i jego „skasowana” trylogia?
Wygląda na to, że nie Riana Johnsona. Co prawda on sam ostatnio zasugerował, że może nie mieć filmu, potem to zdementował. Rian prawdopodobnie użył zamieszania ze „skasowaną” trylogią, by promować swoje dwa projekty. Pierwszy to oczywiście film „Na noże”, który niebawem będzie można oglądać także i u nas. Zresztą przy jego okazji, Johnson wprost sugerował, że część dialogów pomogli mu pisać fani „Gwiezdnych Wojen” jadowicie atakujący „Ostatniego Jedi”. Ten projekt jest na ukończeniu i w teorii Johnson mógłby zabrać się za „Gwiezdne Wojny”, ale jest jeszcze jedna rzecz, która zabierze mu teraz czas. Rian otwiera studio filmowe – T-Street. Jego głównym partnerem jest oczywiście Ram Bergman, czyli wieloletni producent Johnsona. Co ciekawe, jedną z osób zatrudnionych od razu jako producentka w T-Street jest... Kiri Hart, była szefowa StoryGroup w Lucasfilmie. Tak więc to jest zapewne coś, czym Rian zajmie się w najbliższym czasie.
Kevin Feige i jego film?
Kevin Feige niedawno zasugerował jedną rzecz. Powiedział, że kocha ten świat, i uwielbia odkrywać nowych bohaterów i nowe miejsca w tym uniwersum. Więcej zdradzić nie chciał. Pytaniem otwartym jest to, czy ma zamysł na własną historię, czy przejmie tę opowieść o początkach zakonu Jedi, nad którą pracowali twórcy „Gry o tron”.
Feige powiedział również, że jest pod wrażeniem tego, co zrobił Lucasfilm. Wypuścili pięć filmów w wpięć lat i zarobili pięć miliardów dolarów, to jest naprawdę duże osiągnięcie. Zaś „Skywalker. Odrodzenie” jego zdaniem wygląda niesamowicie.
Kiedy Feige będzie mógł się zająć „Gwiezdnymi Wojnami” i czy zdąży do 2022? Zobaczymy. Na razie musi ogarnąć kolejne Marvele, w tym także produkcje telewizyjne dla Disney+. Jeśli jednak byłby tylko nadzorcą, jest szansa, że dałby radę w tym czasie.
Inne filmy i powroty
Alan Horn, szef Disney Studios, patrząc na to jak rusza Disney+ i jak odbierany jest „The Mandalorian” powiedział, że na razie serial szykuje się na dużą rzecz. Ale jeśli dalej będzie tak lśnił, to może trzeba będzie pomyśleć o dwugodzinnym filmie kinowym z Pedro Pascalem w roli głównej.
Z innych wieści, podobno Disney chciałby zabezpieczyć sobie powrót J.J. Abramsa w dalszej przyszłości. Wygląda na to, że są raczej pewni IX Epizodu, słychać to zresztą w wypowiedziach Feige’ego. Więc, kto wie, może za parę lat Abrams powróci.
Przypominamy, że w Lucasfilmie drzwi otwarte także mają David Benioff i D.B. Weiss, choć w ich przypadku nie wiadomo, czy oni by chcieli wrócić pod tym kierownictwem. Raczej na razie można by ich wykluczyć. Za to warto wspomnieć o dwóch plotkach, dotyczących jakoby ich filmów. Są raczej wymyślone, przede wszystkim bazują, że miała to być adaptacja gry „Knights of the Old Republic”, podczas gdy wiemy, że ich film działby się wcześniej. Pierwsza plotka sugeruje, że Lucasfilm próbował ściągnąć do tego filmu Keanu Reevesa. Trudno o potwierdzenie. Druga jest jeszcze ciekawsza, zapewne nastawiona na burzę w komentarzach. Otóż zdaniem anonimowego źródła Revenem miała by być kobieta, w dodatku możliwe, że kolorowa. Podobno w grze można wybrać kolor skóry i rasę postaci, więc byłoby to zgodne z zamysłem gry. Kto wie, może z tych wszystkich plotek przebija się jedno, ze gdyby faktycznie robili adaptację gry, to Benioff i Weiss doskonale sprawdziliby się w tej roli.
Natomiast ostatnim pytaniem pozostaje, co zobaczymy w 2022? Liczmy się z tym, że każą nam czekać przynajmniej do sierpnia 2020 i dopiero na Celebration w Anaheim ogłoszą, co dalej. Poza wspomnianymi projektami, jeszcze dwa inne były rozgrzebane. „Solo 2”, który z pewnością ucieszyłby wielu fanów (acz był to raczej zamysł, niż sprecyzowana kontynuacja), oraz film Simona Kinberga o Bobie Fetcie. Jeszcze przed premierą „Hana Solo” Kinberg wrócił do scenariusza, potem jednak słuch o tym zaginął. Jak wiemy kolejna planowana antologia – o Kenobim została przerobiona na serial. Cóż, na razie chyba zostaje poczekać na wyniki „Skywalker. Odrodzenie” i finał „The Mandalorian”.
KOMENTARZE (42)
W związku z odejściem Davida Benioffa i D.B. Weissa po sieci krążą różne wersje tego wydarzenia. Znając życie w każdej z nich jest zarówno trochę prawdy, jak i oczywiście sporo interpretacji. Poniżej są trzy, które są w miarę wewnętrznie spójne.
To co jest wspólne dla wszystkich trzech wersji, to fakt, że decyzja zapadła kilka miesięcy temu. Niektóre źródła podają, że miało to miejsce w maju. Już po tym jak ogłoszono daty ich filmów oraz wyświetlono ostatni odcinek „Gry o tron”. Ósmy sezon serialu nie został dobrze przyjęty, zaś obaj autorzy, ewidentnie nie mieli na niego czasu, gdyż zajmowali się już „Gwiezdnymi Wojnami”. To rozczarowanie czy wręcz rozgoryczenie zostało dostrzeżone przez Disneya. Po „Ostatnim Jedi” raczej nie chcą kolejnych kontrowersji. Stąd decyzja taka a nie inna. Wg tej wersji podziękowano im, ale w taki sposób, by mogli sobie znaleźć inną robotę, zanim zostanie to ogłoszone. Ich kontrakt z Nefliksem został podpisany, a ostatnie popisy, gdzie kpiąco wypowiadali się o „Grze o tron” i pracy na planie, na jednym z konwentów przelały czarę goryczy. I można było puścić w eter wieść, że to nie są ludzie z „Gwiezdnych Wojen”. Tu za sprzątnięcie ich bardziej odpowiadałby Bob Iger, który ewidentnie boi się, powtórki po VIII Epizodzie i chce mieć zyskowne i mało ryzykowne przedsięwzięcie.
Druga wersja bardziej koncentruje się na Netfliksie, z którym obaj panowie D. podpisali umowę na 250 milionów USD. Z nią jest związany news z sierpnia, w którym ich trylogia miała być jednym filmem. Mieli go tylko przygotować. Wraz z podpisaniem kontraktu z Netfliksem zaczęła się powtórka z rozrywki. Panowie bardziej koncentrowali się na nowym projekcie, wycofywali też z „Gwiezdnych Wojen”. Katlheen Kennedy zaczęła się bać, czy oni podołają nadzorować dwa projekty równocześnie, Netflix był spokojniejszy. Ale z drugiej strony Netflix obecnie idzie z Disney+ na noże, to będą najwięksi konkurenci, więc dla niektórych ta umowa to takie naplucie w twarz, zwłaszcza w momencie, gdy Disney+ rusza. Tak więc w grę zaczął wchodzić konflikt interesów i niechęć i wątpliwość czy dadzą radę. Zresztą o tym też mówiono przy ich odejściu, doba ma 24 godziny i ciężko jest oddać się w pełni dwóm różnym projektom. Wg tej wersji uznano, że lepiej jak się skoncentrują na serialu Netflixa. Ta decyzja wyklarowała się pod koniec sierpnia, już po ogłoszeniu o tym jednym filmie. Panowie D. rozstali się w dobrych stosunkach z Bobem Igerem i Kathleen Kennedy, złość wyładowano na Netflixie. Zaś obaj panowie D. mają bilet powrotny do „Gwiezdnych Wojen”. Tu jeszcze jeden komentarz sugeruje, że zależało na tym szczególnie Kathleen Kennedy, by nie było, że straciła mimo wszystko uznany duet, któremu nie wyszła końcówka serialu, na rzecz największego konkurenta. Tak więc ich ewentualny powrót ma być próbą przekucia porażki w sukces, że coś się udało zapewnić.
Z kolei trzecia wersja sugeruje, że za ich odejście odpowiada w dużej mierze... Kathleen Kennedy. Trylogia Benioffa i Weissa faktycznie działa się w Starej Republice, a nawet w bardzo starej. Opowiadała właściwie o powstaniu zakonu Jedi. I właśnie, wszystko szło dobrze na początku. Obaj odseparowali się od reszty sagi, mogli tworzyć co chcieli, jedynie jakoś zgrywać się z Rianem Johnsonem, by były jakieś powiązania między filmami. Benioff i Weiss jednocześnie chcieli wykorzystać tę odległość od sagi, by stworzyć własną wersję „Gwiezdnych Wojen”. Niestety ta wersja nie współgrała z wersją Kathleen Kennedy i zarządu Lucasfilmu, więc zaczęły się przepychanki i popsuła się atmosfera. Gdy „Gra o tron” została odebrana tak, a nie inaczej, to zaczęła się powtórka z rozrywki, czyli to co było z Colinem Trevorrowem, czyli próba podporządkowania, która się nie udała. Efekt jest taki, że wg tej wersji faktycznie odeszli ze względu na różnice twórcze. Zwłaszcza, że Netflix płacił lepiej i dał im swobodę.
Jak widać trzy wersje różnią się dość znacznie jeśli chodzi o szczegóły. Jeszcze pojawia się sugestia, że Weiss i Benioff po tym jak fani ich potraktowali po ostatniej „Grze o tron”, chcieli także odpocząć od kolejnego, określanego raczej jako toksyczny, fandomu.
I tu pojawiają się kolejne ciekawostki. Otóż nagle Johnson kilka dni temu zaczął prostować ostatnią wypowiedź, gdzie już zastrzegał, że może nie zrobić filmu. Teraz znów twierdzi, że jego trylogia jest w toku.
Natomiast zostaje jeszcze kwestia Kevina Feige'a. On podobno ma odpowiadać bezpośrednio pod Boba Igera. Jego film nie będzie nadzorowany przez Kathleen Kennedy. Tak twierdzą jedne źródła, choć pozostaje to w sprzeczności z tym, co mówił Alan Horn, że Kennedy i Feige mają współpracować. Dodatkowo pojawiła się sugestia, że Feige chciałby obsadzić Brie Larson w roli Ahsoki Tano. Zresztą w tej kwestii wygrzebano nawet wpis Ashley Eckstein, która się już spotkała z Larson. Natomiast patrząc na to, że Feige obecne poza kinowym MCU przejmuje też telewizyjne i musi zrobić tam porządek, jego film chyba nie pojawi się w 2022.
Kwestią otwartą zostaje to, jaka przyszłość czeka „Gwiezdne Wojny” w kinie. Prawdę mówiąc może sukces „The Mandalorian” sprawi, że odłożony na półkę film Jamesa Mangolda i Simona Kinberga o Bobie mógłby zostać zrealizowany. Prawdopodobnie jest to obecnie najlepiej przygotowany film z potencjalnych do zrealizowania.
Za to kolejna plotka mówi, że Lucasfilm myśli jeszcze o filmach telewizyjnych, na platformę Disney+. Tam zaś miałby wrócić Andy Serkis jako Snoke. Tak więc wygląda na to, że planowanie filmów „Star Wars” na cała kolejną dekadę, właśnie się rozsypało, jak kostki domino.
KOMENTARZE (30)
Na początek kilka słów o projekcie Davida Benioffa i D.B. Weissa. Po pierwsze obaj panowie podpisali kolejną umowę, tym razem z Netflixem. Jednocześnie ustalili swój zakres prac nad trylogią „Gwiezdnych Wojen”. Mają jedynie napisać scenariusz pierwszego filmu oraz zarys dwóch pozostałych. Raczej nie będą reżyserować. Jednocześnie ich projekt „Confederate” dla HBO raczej nie dojdzie szybko do skutku. Raz, że nie mają czasu, dwa budzi on pewne kontrowersje ze względu na potencjalne zarzuty o rasizm. Serial miał opowiadać o współczesnej Ameryce, gdyby to Południe wygrało wojnę secesyjną i wciąż istniało niewolnictwo.
Co z trylogią o Starej Republice Benioffa i Weissa?
I tu ciekawostka, bowiem wiele komentarzy w prasie sugeruje, że obaj twórcy zostali ograniczeni przez Disneya i HBO po słabym przyjęciu ostatniego sezonu „Gry o tron”. Stąd tylko jeden scenariusz, bez reżyserii i jeszcze skasowany „Confederate”. Natomiast warto tu przypomnieć zarówno oryginalnego newsa, jak i dorobek obu panów. Gdy zapowiedziano ich serię, mowa była wprost, że mają ją stworzyć. Nie napisać i wyreżyserować. David Benioff był współautorem scenariusza do 37 odcinków „Gry o tron” (z 73), a wyreżyserował jedynie 3. W dodatku tą pracą podzielił się także z D.B. Weissem, który nie wychylał się przed szereg i może pochwalić się nie tylko tymi samymi liczbami, ale również odcinkami. Obaj nie są ani wziętymi reżyserami, ani etatowymi scenarzystami. Prawdopodobnie pozostaną producentami czuwającymi nad tą trylogią, tak jak zapowiadano od początku. Na razie chodzą jedynie słuchy, że ich filmy mają dziać się w Starej Republice, oraz to, że będą pewne nawiązania do trylogii Riana Johnsona, z którym są w stałym kontakcie.
Ich obwieszczone ograniczenie, czy nawet odejście z „Gwiezdnych Wojen” jest chyba przedwczesne, zwłaszcza, że podczas prac nad ostatnim sezonem „Gry o tron” już pracowali nad kolejnym projektem dla Lucasfilmu. I podobno jest to jedna z przyczyn niedociągnięć finału serialu HBO, bo zwyczajnie nie mieli dla niego wystarczająco czasu.
Co ze „skasowaną” trylogią Riana Johnsona?
Rian jak twierdzi wraca powoli do „Gwiezdnych Wojen” tworząc swoją historię już bez udziału klasycznych (odziedziczonych) postaci. Mówi, że to co mu się tu najbardziej podoba, to fakt, że właściwie ogranicza go wyobraźnia (lub niebieskie niebo) i jedyne, nad czym musi się zastanowić to co zrobić dalej? Jest to także duże wyzwanie. Twórca próbuje zrozumieć czym dla niego jest istota „Gwiezdnych Wojen” i jak będzie można ją zmienić, by pójść naprzód.
Jedno jest pewne, wraz z kończącą się promocją „Knives Out” (którego zwiastun już można oglądać w sieci), Johnson będzie miał więcej czasu na nowy projekt i z pewnością w swoim stylu będzie nam o nim przypominał. Zaś w sieci pewnie jeszcze nie raz przeczytamy, że trylogia ta została już skasowana.
Szczekający lew
Z innych ciekawostek Lucasfilm zarejestrowało nową firmę produkcyjną. Jest nią BARKING LION PRODUCTIONS (UK) LIMITED. Niestety na razie nie wiemy, czy zajmie się filmami czy może serialami.
KOMENTARZE (16)
Choć wciąż nie wiadomo, co z tą trylogią Riana Johnsona, to jednak raz na jakiś czas pojawiają się plotki na jej temat. Choć tym razem pośrednio.
Plotka mówiła, że Daisy Ridley ma się pojawić w nowej trylogii. Nie jako główna postać, ale Rey miała tam być w jakiś sposób obecna. Ponieważ fani i dziennikarze zakładają, że trylogia Benioffa i Weissa będzie się dziać w Starej Republice, to automatycznie padło, że Rey pojawiłaby się u Johnsona. A ponieważ filmy Wiessa i Benioffa prawdopodobnie ukażą się w latach 2022, 2024 i 2026, to pierwszy film z nowej trylogii mógłby się ukazać w 2028 lub 2029. Koncentrując się na nowych bohaterach, a Rey (i jak donoszą inne źródła, możliwe, że także Finn) pojawiliby się w podobnej roli jak w trylogii sequeli oryginalna obsada.
Plotkę zdementowała sama Daisy, twierdząc, że nie jest obecnie zaangażowana w żaden kolejny projekt gwiezdno-wojenny. Podkreśliła też, że historia, którą miał robić Rian, podobnie jak twórcy „Gry o tron”, miała być oddzielna, nie połączona z sagą Skywalkerów. Dodatkowo przyznała, że na razie nie wyobraża sobie możliwości powrotu do roli Rey, ale nigdy nie mówi się nigdy.
KOMENTARZE (24)
Ósmy i finalny sezon „Gry o tron” rozpocznie się za parę dni. Z tej okazji pojawia się bardzo wiele artykułów na temat serialu. Jeden z nich mówi o wizycie Geroge’a Lucasa w Belfast na planie „Gry o tron”.
Obecność Lucasa nie przeszła bez echa. Pisaliśmy o niej tutaj, tam pojawiały się dziwne plotki, że George może samodzielnie kręcić kolejną część „Gwiezdnych Wojen”. Wg Entertainment Weekly, Lucas pojawił się na planie ósmego sezonu „Gry o tron”, na kilka miesięcy zanim zapowiedziano nowe filmyD.B. Weissa i Davida Benioffa. W praktyce, ponieważ zapowiedź pojawiła się w lutym 2018, to albo Lucas był na planie dużo wcześniej (wówczas był to 7 sezon), albo w okresie, gdy już mniej więcej była znana rola Weissa i Benioffa. To faktycznie mogła być zima / wiosna 2018.
Liam Cunnigham, który gra Davosa Seawortha, żartuje sobie, iż Lucas, gdy pojawił się na planie mówił Benioffowi i Weissowi, że jedna rzecz, której brakuje nowym „Gwiezdnym Wojnom” to przyzwoite opowiadanie całej historii. Mówił, że jest wiele wspaniałych rzeczy w filmach Disneya, ale brakuje im opowieści, która by napędzała wszystko. Lucas chwalił Benioffa i Weissa, że umieją się odnaleźć w adaptowanym świecie, jednocześnie czyniąc go własnym, umieją świetnie bawić się niespodziankami, dodając przy tym odpowiedni poziom komplikacji. Czy Lucas już wówczas wiedział, że przejmą „Gwiezdne Wojny”, bardzo możliwe. Natomiast jedno jest pewne, George bardzo lubi seriale HBO. Kiedyś chwalił „Rzym”. Niezrealizowany serial aktorski „Underworld” określano mianem „Deadwood” w kosmosie. „Gra o tron” kontynuuje tamtą tradycję, a dziś jest fenomenem sama w sobie.
Benioff i Weiss na razie nie wypowiadali się o nowych filmach. Ale przy okazji promocji „Gry o tron” pozwolili sobie na kilka żartów.
Weiss powiedział, że czuje iż za mało ludzi, których nie zna, nienawidzi go. Tym samym nawiązało do toksyczności fandomu „Gwiezdnych Wojen”. Benioff sugerował, że nakręca historię kapitan Phasmy, która ukaże jej korzenie. Obaj ciągnęli temat, że będzie to głównie monolog Gwendoline Christie z masą zwolnionych scen. Zaś poważnie wspominają, że przy ósmym sezonie wykorzystali wiele technik Lucasfilmu do utrzymywania informacji w tajemnicy.
Miejmy nadzieję, że na panelu kończącym Celebration dowiemy się czegoś więcej o filmach Benioffa i Weissa. Chodzą plotki, że ich akcja ma być osadzona w Starej Republice.
KOMENTARZE (65)
Na razie nie ma jeszcze się co ekscytować, ale StarWarsNewsNet przekazał bardzo interesującą wiadomość.
Zdjęcia do kolejnego filmu ruszą jesienią tego roku. Będzie to pierwszy film z serii / trylogii D.B. Weissa i Davida Benioffa. I tak, chcą w nim nawiązywać do „Gry o tron”. Akcja będzie się dziać setki lat przed Skywalkerami, mamy oczekiwać czegoś w stylu „Gwiezdnych Wojen” spotykających „Władcę Pierścieni”.
Scenariusz podobno jest na ukończeniu, powstają zaś szkice koncepcyjne i projekty kostiumów czy scenografii. Na razie wszystko jest tajne. Potwierdzenia plotki należy się spodziewać na Celebration, jeśli wcześniej nie zostanie zdementowana.