TWÓJ KOKPIT
0

Irvin Kershner :: Newsy

NEWSY (46) TEKSTY (2)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Oscarów nie ma, ale są polskie okładki wydania blu-ray

2018-03-06 17:15:26

Nie poszczęściło „Ostatniemu Jedi” podczas ceremonii rozdania Oscarów. Film dostał dokładnie 0 nagród. Wśród motywów gwiezdno-wojennych warto wspomnieć występ Marka Hamilla, Oscara Isaaca i Kelly Marie Tran oraz BB-8, a także specjalne podziękowania dla Johna Williamsa za skomponowanie muzyki do nagrodzonej, krótkometrażowej animacji „Dear Basketball”, której twórcą jest słynny koszykarz Kobe Bryant.

Ale nie samymi Oscarami człowiek żyje. W sieci pojawiły się już okładki polskiego wydania blu-ray. Dwóch wersji – standardowej i 3D. Pierwsza powinna kosztować około 100 PLN, druga około 115-120 PLN. Premiera to 25 kwietnia. Wciąż czekamy na oficjalną zapowiedź od Galapagos, która powinna się pojawić na dniach. Zobaczymy, czy potwierdzi to plotki o braku wersji Ultra HD w naszym kraju.



Warto dodać, że najnowsze przecieki sugerują, iż dodatki na płytach sumarycznie powinny trwać godzinę i trzydzieści pięć minut.

Rian Johnson nie raz twierdził, że nie kopiuje „Imperium kontratakuje”. Jednak na świat wyszła bardzo ciekawa inspiracja. Może nie wprost V Epizodem, ale jednak. Otóż jeden ze znajomych Riana podrzucił mu książkę o kręceniu „Imperium kontratakuję” (tę z lat 80., nie tę Rinzlera). Jest tam zdanie, które wypowiada Irvin Kershener o tym, że różnica między Rebelią a Imperium polega na tym, że ci pierwsi walczą dlatego, że kogoś kochają, a nie nienawidzą. Ewidentnie zainspirowało to Johnsona, z czym zresztą się nie kryje. Zmienił walkę na zwycięstwo, zaś sentencję tą wypowiada Rose Tico.



Daisy Ridley zaś zdradziła, że w oryginale J.J. Abrams i jego ekipa przygotowali wstępny zarys epizodów VIII i IX, włącznie z całym losem Rey. Ale jak twierdzi aktorka, jej zdaniem, Rian wszystko napisał samodzielnie, niewiele zostawiając z oryginalnego pomysłu.
KOMENTARZE (48)

„Imperium kontratakuje” jutro w TVN

2018-01-13 03:23:10





Jutro, czyli w niedzielę, 14 stycznia 2018, o godzinie 20:10 na TVN zobaczymy piątą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Imperium kontratakuje”. Film można także oglądać na TVN HD oraz HBO2.



Po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, walka o Galaktykę nasila się. Siły Imperium zapędzają Rebeliantów na lodową planetę Hoth. Po zakończonej klęską, wyniszczającej walce, Luke Skywalker (Mark Hamill) przybywa na bagienną planetę Dagobah, by trenować pod okiem mistrza Jedi - Yody. Tymczasem Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) trafiają do Podniebnego Miasta Bespin, gdzie zostają pochwyceni przez Datha Vadera. Kiedy Luke rusza im z pomocą, musi stoczyć okrutny pojedynek na miecze świetlne z samym Darthem Vaderem i stawić czoła rewelacji, która zmieni na zawsze jego życie i przeznaczenie.

„Imperium kontratakuje” dziś uchodzi za sequel wszech czasów. To pierwszy film z cyklu niewyreżyserowany przez George’a Lucasa, który jest tu producentem i współscenarzystą. Reżyseruje Irvin Kershner. Za ostateczny scenariusz odpowiada Lawrence Kasdan, pierwotną wersję napisała Leigh Brackett. Ponadto występują: Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader. Zdjęcia: Peter Suschitzky, muzyka: John Williams.

W kolejną niedzielę finał klasycznej trylogii.
KOMENTARZE (29)

Weekend 40-lecia – „Powrót Jedi”

2017-10-20 18:09:58



Z całej oryginalnej trylogii ten film powstawał zdecydowanie najłatwiej. George’owi Lucasowi w końcu udało się znaleźć złoty środek, w postaci reżysera Richarda Marquanda. Ten wziął film na swoje barki, ale jednocześnie, gdy tylko Flanelowiec tego zapragnął, usuwał się w cień i pozwalał mu realizować wizję. W identyczny sposób powstawał scenariusz nad którym pracował Lawrence Kasdan, czyli ktoś pisał a Lucas wskazywał, co trzeba zmienić, dodać lub wyciąć. Ale prawda była też taka, że cała saga za wiele kosztowała Lucasa i to wcale nie chodzi o pieniądze. Zdrowie, małżeństwo, masa nerwów i użerania się z producentami, problemami na planie tak niezawinionymi przez nikogo jak pogoda, jak i z ludźmi. Ćpająca Carrie Fisher, gwiazdorzący Billy Dee Williams, mający na wszystko czas Irvin Kershner, producent, który dawał sobie wejść na głowę - Gary Kurtz. Te dwie ostatnie osoby musiały pożegnać się z sagą. Lucas nie chciał już z nimi współpracować. Kurza zastąpił Howard Kazanjian. Aktorów nie dało się zmienić, ale ktoś inny nimi teraz zarządzał. Carrie Fisher wspominając swoje stany z tego okresu mówiła, że czasami nie była nawet świadoma, gdzie jest i kogo gra. Zaś karły wydawały się jej jakimiś halucynacjami. George tym razem miał od tego wszystkiego innych ludzi, większość problemów była więc poza nim.



Nie tylko Lucas był zmęczony sagą. Harrison Ford już wcześniej chciał skończyć z Hanem Solo. Alec Guinness był zły, że rola Obi-Wana go zaszufladkowała. Mark Hamill także zaczynał tego doświadczać. Choć „Gwiezdne Wojny” stały się fenomenalnym sukcesem, ważnym dla wielu osób, to jednak sami twórcy mieli już ich dość. „Powrót Jedi” stanowił bardziej obowiązek niż zabawę. Jednocześnie to czas w którym George budował swoje ranczo, nakręcił „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Inne filmy i projekty wciąż sprawiały mu radość. Zaś z sagą doszedł do punktu, w którym mógł ją tylko ciągnąć, czego nie chciał. Technologia nie pozawalała mu na przekroczenie kolejnych barier. Dobrym przykładem jest tu Had Abbadon, czy raczej późniejsza Coruscant (więcej). Planeta miasto, stolica Galaktyki, obecna w pierwotnych scenariuszach „Powrotu Jedi”. Dałoby się ją zrobić, ale to co Lucasfilm mógł wówczas stworzyć nie satysfakcjonowało Lucasa. Zamiast szukać półśrodków w ogóle zrezygnowano z pomysłu ukazania jej.

Jedno było pewne, film miał jednocześnie zamknąć wątki, skończyć trylogię, ale zostawić pewną furtkę. Ostatecznie ekipa George’a zrezygnowała z bardziej autorskich rozwiązań, wróciła do pierwotnego scenariusza, podzielonego wówczas na trzy filmy i wykorzystano z niego niektóre elementy. Choćby Kashyyyk, czyli planetę Wookiech. Bitwa w lesie miała się pojawić jeszcze w „Nowej nadziei”, tam nie dało się tego zrealizować, więc można było ją wepchnąć w trzeci film. W „Powrocie Jedi” pojawił się tylko jeden istotny problem. Kashyyyk zostało użyte w „Star Wars Holiday Special”, czymś o czym Lucas chciał zapomnieć. Zatem nie było szans, by ta planeta pojawiła się w kinie (ostatecznie Lucas ukazał ją w „Zemście Sithów”, która w podobny sposób zbierała różne pomysły Lucasa). Zamiast Kashyyyku i Wookiech wymyślono Endor i Ewoki. A te od razu dało się przerobić na maskotki. Dziś Ewoki nie wywołują już kontrowersji, ale w latach 80. milutkie stworki w „Gwiezdnych Wojnach” to już było przegięcie, nie do zaakceptowania przez fanów strzegących prawdziwej wersji.
Pojawiła się też kolejna Gwiazda Śmierci. Znów bardziej jako powrót sprawdzonego pomysłu. Zresztą to samo Lucas zrobił w „Mrocznym widmie”, tam to był okręt Federacji Handlowej.



„Powrót Jedi” wymagał też zamknięcia losów postaci, których praktycznie nie widzieliśmy na ekranie. Imperator został ukazany jako hologram w „Imperium kontratakuje”, teraz pojawił się jako postać. W rolę wcielił się Ian McDiarmid. Trzeba było też zbudować Jabbę o którym wspominał Han Solo. Wyjaśnić co się stało z Hanem Solo, oraz z Anakinem.

Zdjęcia dalej kręcono w Wielkiej Brytanii, ale tym razem lokacje znajdują się w praktycznie na obrzeżach Kalifornii (Redwood, pustyna Yuma i Dolina Śmierci). Rozpoczęto je 11 stycznia 1982. Do swoich ról wrócili Mark Hamill, Carri Fisher, Harrison Ford, Billy Dee Williams, Peter Mayhew, Anthony Daniels, Kenny Baker oraz David Prowse i James Earl Jones a także Frank Oz jako Yoda. Alec Guinness także pojawił się na planie

Po premierze „Jedi” nadszedł czas by skończyć z sagą. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Lucas zaś mając dość swego najważniejszego dziecka wiedział jednak, że pewnego dnia powróci do sagi. Musiał do tego dojrzeć, odpocząć i zatęsknić. Co pewien czas mówił o możliwych sequelach, jak i prequelach, lecz przez lata właściwie nic z tego nie wynikało. Choć opowiadał aktorom, że na starość wrócą do swoich ról, nikt mu w to nie wierzył. Wydawało się, że ogień sagi powoli gaśnie. „Powrót Jedi” zaś stanowił satysfakcjonujące zamknięcie.

Lucas zaś potrzebował przerwy i rozwoju technologii. Gdy zaś już się zabrał za nowe filmy, jedną ze zmian były modyfikacje samego „Powrotu Jedi” i reszty klasycznej trylogii, o czym pisaliśmy parę razy, choćby tutaj.

W ten weekend zajmiemy się znów VI Epizodem. Ale na początek jeszcze przypominamy o naszych dwóch tygodniach poświęconych temu filmowi.

Drugi Tydzień Powrotu Jedi:



Tydzień "Powrotu Jedi" z okazji 25 lecia filmu:



To kolejny z naszych weekendów z okazji 40-lecia sagi, tradycyjnie zapraszamy też do specjalnego quizu.

Zaś wszystkie atrakcje weekendu znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (15)

Weekend 40-lecia – „Imperium kontratakuje”: Premiera

2017-09-16 13:10:50 Oficjalna, Washington Post



W 1980 roku, po raz pierwszy w historii Gwiezdnych Wojen, fani cieszyli się na koniec długiego oczekiwania na kolejny film z serii.
Premiera „Imperium kontratakuje” odbyła się 17 maja 1980 r. w Kennedy Center w Waszyngtonie. Wydarzenie to nazwano „Dziecięcą światową premierą” (Children's World Premiere), a dochód z pokazu został przekazany na rzecz organizacji Special Olympics (Olimpiady Specjalne – organizacja wspomagająca rozwój osób z niepełnosprawnością intelektualną). W imprezie uczestniczyło około 600 dzieci (w tym 300 podopiecznych organizacji). Dzieci gorąco powitały aktorów i członków ekipy, którzy stawili się w Kennedy Center by spędzić z nimi czas podczas lunchu (zaserwowano m.in. hot dogi), rozmów i podpisywania autografów przed seansem.
Wśród przybyłych znaleźli się: Mark Hamill, Carrie Fisher, Harrison Ford, Billy Dee Williams, David Prowse (Darth Vader), Peter Mayhew (Chewbacca), Kenny Baker (R2-D2) i Frank Oz (Yoda), Irving Kershner (reżyser), Gary Kurtz (producent), a także Arnold Schwarzenegger i znani sportowcy. Impreza ominęła rozczarowanego Anthony’ego Danielsa (C-3PO), który leżał wtedy w szpitalu. Pomimo jego próśb, lekarze nie zgodzili się wypuścić go na przepustkę.
Przed spotkaniem z dziennikarzami spięty Ford stwierdził, że nie jest w tym dobry, na co rozluźniony Hamill zaproponował „Zrób to jak Magic Johnson. ‘Cześć mamo. Cześć tato. Jestem po prostu dumny, że mogę pomóc drużynie’.”
Podczas spotkania z najmłodszymi, dzieci miały okazję zadać pytania (Pytanie do Fisher: „Dlaczego kochasz Hana Solo, a nie Luke’a Skywalkera?” Fisher: „Ponieważ ma taki duży… samochód”.) i otrzymać autografy. Na koniec imprezy pokazano film, który został przyjęty bardzo entuzjastycznie, widownia co chwilę wiwatowała (podobno najbardziej jak Han Solo pocałował księżniczkę Leię). „Słyszałeś je? Słyszałeś je? Rany, Kersh, czy słyszałeś jak te dzieciaki się cieszyły?” spytał po seansie ktoś z ekipy Irvinga Kershnera, na co reżyser odpowiedział uśmiechem.
Jeśli chcecie przeczytać więcej na temat tej premiery, to w tym miejscu znajdziecie artykuł z 19 maja 1980 r. z gazety Washington Post.

Następnie 20 maja odbyła się charytatywna królewska premiera w Londynie, w kinie Odeon, w której uczestniczyła Księżniczka Małgorzata. Z tej okazji do Londynu przylecieli m.in.: Carrie Fisher, Mark Hamill, Harrison Ford i Billy Dee Williams. Aktorzy wręczyli pilotowi samolotu, który odbyli podróż ze Stanów, miniaturę Sokoła Millenium.
Brytyjska premiera była reklamowana jako Empire Day czyli Dzień Imperium. Było to nawiązanie do święta obchodzonego w latach 1902 - 1958 na część urodzin Królowej Wiktorii, w dniu 24 maja. Nazwa tego święta została z czasem zmieniona na British Commonwealth Day, a w 1966 roku na Commonwealth Day (czyli Dzień Wspólnoty Narodów), jednak jego pierwotna nazwa była idealna do promocji nowej odsłony Gwiezdnych Wojen. Na ulicach pojawili się szturmowcy rozdający przypinki z hasłem „Happy Empire Day”, a także aktorzy pozujący dla prasy. Więcej na ten temat przeczytacie na StarWars.com.

W dniach 19 i 20 maja odbyła się seria charytatywnych pokazów, natomiast 21 maja film trafił do regularnej dystrybucji w Ameryce Północnej i Wielkiej Brytanii. W czerwcu rozszerzono zakres dystrybucji i zaczęto wyświetlać „Imperium kontratakuje” w Irlandii, Izraelu oraz Japonii, a w następnych miesiącach film miał swoje premiery w kolejnych państwach. Do Polski V Epizod trafił w 1982 r.

Poniżej możecie obejrzeć zdjęcia związane z premierą „Imperium kontratakuje” i opisanymi powyżej wydarzeniami.



Czy wielu z Was pamięta polską premierę „Imperium kontratakuje”? A może byliście w kinie na premierze Wersji Specjalnej V Epizodu, która w naszym kraju miała miejsce 4 kwietnia 1997 r.?

Wszystkie atrakcje weekendu znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (7)

Weekend 40-lecia – „Imperium kontratakuje”

2017-09-15 18:00:35



Choć w kontrakcie George’a Lucasa na „Nową nadzieję” była mowa o ewentualnych sequelach, tak naprawdę nikt o nich specjalnie nie myślał. Z Flanelowcem włącznie. George miał zaledwie zarys tego, co się będzie działo dalej i nic więcej. Z drugiej strony praca nad „Nową nadzieją” kosztowała go tyle, że miał wszystkie dość. Gdy się jednak okazało, iż pierwszy film osiągnął nie tylko gigantyczny sukces, ale stał się fenomenem, powstanie sequela było nieuniknione. Zwłaszcza z powodu jednego z zapisów w kontrakcie, który zobowiązał Lucasa do nakręcenia filmu w określonym terminie inaczej prawa przeszłyby na Foxa. Przed premierą „Nowej nadziei” ten zapis właściwie nie był istotny, ale po niej stał się kluczowy, gdy włodarze 20th Century zwietrzyli pieniądze.



Zmęczony „Nową nadzieją” Lucas stanął przed trudnym zadaniem. Znów musiał walczyć z korporacją o swoją niezależność, tyle, że teraz nie miał już w sobie, aż tyle siły i samozaparcia. Dodatkowo druga (jak i kolejna) część zawsze stanowi problem, bo ludzie mają już wobec niej pewne oczekiwania, które niekoniecznie twórcy mogą i chcą spełnić. To coś, z czym „Mroczne widmo” czy „Przebudzenie Mocy” także miały duże problemy. Ostatecznie „Imperium kontratakuje” wyszło ze starcia z oczekiwaniami obronną ręką, ale do tego była potrzebna długa droga.

Reżyser nauczył się jeszcze jednej rzeczy. Nie chciał mieć wiele wspólnego ze studiem, więc tym razem finansował wszystko samodzielnie. Fox miał zająć się jedynie dystrybucją. Lucas wiedział, że nie da rady napisać scenariusza sam. Czuł także, że nie podoła reżyserii. Potrzebował pomocy, musiał oddać swoje dziecko komuś innemu, jednocześnie nadzorując i pilnując swojej wizji. To wciąż był ryzykowny projekt. Sequele w tamtych czasach nie zarabiały tyle, co oryginały, w dodatku najczęściej były gorsze.

Do pisania scenariusza zatrudnił Leigh Brakett, ponad sześćdziesięcioletnią już wtedy panią, która na swoim koncie miała kilka skryptów do słynnych westernów („Rio Bravo”, „Rio Lobo”, czy „El Dorado”) i kilku innych filmów, które święciły tryumfy dwie lub trzy dekady wcześniej. Brackett jednak nie sprostała oczekiwaniom Lucasa. Jej scenariusz w większości nadawał się jego zdaniem do wyrzucenia. Lucas był gotów w ogóle ją zastąpić kimś innym, jednak wyszło na jaw, że scenarzystka jest umierająca. Zmarła na raka 17 marca 1978, krótko po skończeniu prac nad pierwszą wersją scenariusza. Lucas zatrudnił nowego scenarzystę, Lawrence’a Kasdana. Ostatecznie wycięto praktycznie cały wkład własny Leigh, jednak George chciał uhonorować w pewien sposób jej pracę, więc w napisach to ona i Kasdan są wymienieni jako scenarzyści, Lucas tylko jako osoba, która wymyśliła historię. Faktycznie wkład George’a w scenariusz jest dużo większy niż Leigh. Z Kasdanem zaś współpraca układała się Lucasowi bardzo dobrze, nic dziwnego, że zaproponował mu potem pracę przy „Powrocie Jedi” oraz „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”.

Inaczej sprawa miała się z reżyserem. Lucas zaproponował tę funkcję swojemu dawnemu nauczycielowi ze szkoły filmowej, Irvinowi Kershnerowi. Mimo, że Kersh był starszy od George’a, nie mógł się pochwalić takimi sukcesami jak jego uczeń. Zresztą właśnie dlatego początkowo odrzucił propozycję Lucasa. Nie chciał się mierzyć z sukcesem „Gwiezdnych wojen”. Do zmiany zdania nakłonił go dopiero agent, sugerując, że w ten sposób zapisze się w historii kina. Irvin od razu powiedział też Lucasowi, że w ogóle nie interesują go sprawy techniczne, efektów i całej tej reszty, woli zająć się postaciami i mistyką. To było dokładnie to, czego Lucas potrzebował. Reżysera, który zajmie się aktorami, zaś da się poprowadzić tam, gdzie Flanelowiec radził sobie dobrze jak nikt inny.

Ivrin praktykując zen, wpłynął także na wizję Mocy i nauczania Yody. Zresztą kukiełka stworzona przez Stuarta Freeborn operowana przez Franka Oza to było jedno z większych wyzwań, nie tyle technicznych. Trzeba było przekonać widzów, że Yoda wygląda i zachowuje się prawdziwie.

Zdjęcia rozpoczęły się 5 marca 1979 w Norwegii. Na plan wrócili Harrison Ford (choć miał problem z dotarciem na lokację), Carrie Fishier oraz Mark Hamill, który na krótko przed rozpoczęciem zdjęć miał wypadek, co wymagało pewnych zmian w scenariuszu. Do głównej obsady dołączył też Billy Dee Williams.


Jednak, to wyglądało tak dobrze na początku, wcale takie nie było. Lucas musiał liczyć się z ograniczonym budżetem, Kersh zaś kręcił bardzo powoli. Zmieniał scenariusz bez konsultacji, próbował wielu ujęć, szukał. To doprowadzało George’a do białej gorączki. Film się ślimaczył. No a producent Gary Kurtz nie potrafił nad Irvinem zapanować. Zresztą problemy były także z aktorami, w szczególności z Carrie Fisher, której stan nie raz utrudniał kręcenie ujęć.

Problemy na planie „Nowej nadziei” nadwyrężyły małżeństwo Lucasa i Marcii Lucas. George usiłował spędzać z nią więcej czasu, naprawić pewne rzeczy, ale materiał jaki został nakręcony wymagał od niego bardzo dużo uwagi. Pierwszy montaż był wręcz fatalny. Wymagało to dokrętek i to bardzo intensywnych. Ostatecznie to właśnie „Imperium” pogrzebało związek Marcii i George’a. Jednocześnie kosztowało też stanowisko Gary’ego Kurtza, który już nie wrócił do prac przy „Powrocie Jedi”. Irvin także dostał od Lucasa wilczy bilet.

Jednocześnie George’a czekała kolejna batalia, tym razem ze związkami filmowców. Te wcześniej, nie licząc na sukces „Nowej nadziei”, pozwoliły Lucasowi przenieść napisy na sam koniec filmu. Teraz powiedziały nie. Film miał się zacząć od informacji o scenarzystach, reżyserze i tak dalej. Tego Lucas zaakceptować nie mógł. Nałożono więc na niego grzywnę, podobnie jak na Kershnera. Lucas zapłacił obie, ale też wypisał się ze związków. Zresztą miał z nimi problemy jeszcze przy kolejnych filmach, nie zapomniały mu tego.

Potem przyszła premiera. Pierwsze recenzje były raczej chłodne, ale stosunkowo szybko zaczęło się to zmieniać. Z czasem film okrzyknięto najlepszym sequelem wszech czasów. Lucas w końcu mógł wybić się na niezależność, ale cena jaką zapłacił była spora. Wkrótce „Imperium” stało się ikoną, najsłynniejszym i najlepszym sequelem wszechczasów i filmem z jednym z największych zwrotów akcji. Film dostał cztery nominacje do Oskara, w tym za muzykę Johna Williamsa. Dostał dwie statuetki, za najlepszy dźwięk i efekty specjalne. Nagrodzono także Oskarem honorowym Aleca Guinnessa.

„Imperium” zresztą jak wszystkie inne filmy, przeszło też wiele zmian. Do kin wróciło z okazji 20-lecia sagi, wraz z „Wersją specjalną”. Konwersja 3D prawdopodobnie nie doszła do skutku.



„Imperium” poświęciliśmy też cały tydzień.

Tydzień Imperium kontratakuje:




Dziś zaś zaczynamy weekend poświęcony temu Epizodowi. To kolejny z naszych weekendów z okazji 40-lecia sagi. Zapraszamy też do specjalnego quizu.

Zaś wszystkie atrakcje weekendu znajdziecie tutaj.
KOMENTARZE (11)

„Imperium kontratakuje” jutro w HBO

2017-08-23 06:40:28



Jutro, czyli w czwartek, 24 sierpnia 2017, o godzinie 20:10 na HBO zobaczymy piątą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Imperium kontratakuje”. Powtórkę zobaczymy w piątek (25 sierpnia) o 11:40, a także kolejny czwartek (31 sierpnia) o 18:00, piątek (1 września) o 9:40 i niedzielę (3 września) o 17:30. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w HBO HD.

Przed seansami w czwartek i piątek, będzie też można zobaczyć powtórkę „Nowej nadziei” (o 18:05 - 23 sierpnia i o 9:35 - 25 sierpnia).

Po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, walka o Galaktykę nasila się. Siły Imperium zapędzają Rebeliantów na lodową planetę Hoth. Po zakończonej klęską, wyniszczającej walce, Luke Skywalker (Mark Hamill) przybywa na bagienną planetę Dagobah, by trenować pod okiem mistrza Jedi - Yody. Tymczasem Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) trafiają do Podniebnego Miasta Bespin, gdzie zostają pochwyceni przez Datha Vadera. Kiedy Luke rusza im z pomocą, musi stoczyć okrutny pojedynek na miecze świetlne z samym Darthem Vaderem i stawić czoła rewelacji, która zmieni na zawsze jego życie i przeznaczenie.

„Imperium kontratakuje” dziś uchodzi za sequel wszech czasów. To pierwszy film z cyklu niewyreżyserowany przez George’a Lucasa, który jest tu producentem i współscenarzystą. Reżyseruje Irvin Kershner. Za ostateczny scenariusz odpowiada Lawrence Kasdan, pierwotną wersję napisała Leigh Brackett. Ponadto występują: Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader.

W kolejny czwartek finał klasycznej trylogii.
KOMENTARZE (11)

„Imperium kontratakuje” jutro w TVN

2017-03-10 07:13:24



Jutro, czyli w sobotę 11 marca, o godzinie 20:00 na TVN zobaczymy piątą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Imperium kontratakuje”. Powtórkę zobaczymy w poniedziałek (13 marca) o 23:35. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.

Po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, walka o Galaktykę nasila się. Siły Imperium zapędzają Rebeliantów na lodową planetę Hoth. Po zakończonej klęską, wyniszczającej walce, Luke Skywalker (Mark Hamill) przybywa na bagienną planetę Dagobah, by trenować pod okiem mistrza Jedi - Yody. Tymczasem Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) trafiają do Podniebnego Miasta Bespin, gdzie zostają pochwyceni przez Datha Vadera. Kiedy Luke rusza im z pomocą, musi stoczyć okrutny pojedynek na miecze świetlne z samym Darthem Vaderem i stawić czoła rewelacji, która zmieni na zawsze jego życie i przeznaczenie.

„Imperium kontratakuje” dziś uchodzi za sequel wszech czasów. To pierwszy film z cyklu niewyreżyserowany przez George’a Lucasa, który jest tu producentem i współscenarzystą. Reżyseruje Irvin Kershner. Za ostateczny scenariusz odpowiada Lawrence Kasdan, pierwotną wersję napisała Leigh Brackett. Ponadto występują: Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader.

W kolejną sobotę finał klasycznej trylogii.
KOMENTARZE (21)

„Imperium kontratakuje” w TVN

2016-01-30 08:53:14



31 stycznia, czyli w tę niedzielę, o 20:00 na TVN zobaczymy piątą część „Gwiezdnych Wojen”, czyli „Imperium kontratakuje”. Powtórkę zobaczymy tydzień później (7 lutego) o 11:40. W obu przypadkach film będzie także wyświetlany w TVN HD.

Po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, walka o Galaktykę nasila się. Siły Imperium zapędzają Rebeliantów na lodową planetę Hoth. Po zakończonej klęską, wyniszczającej walce, Luke Skywalker (Mark Hamill) przybywa na bagienną planetę Dagobah, by trenować pod okiem mistrza Jedi - Yody. Tymczasem Han Solo (Harrison Ford) i księżniczka Leia (Carrie Fisher) trafiają do Podniebnego Miasta Bespin, gdzie zostają pochwyceni przez Datha Vadera. Kiedy Luke rusza im z pomocą, musi stoczyć okrutny pojedynek na miecze świetlne z samym Darthem Vaderem i stawić czoła rewelacji, która zmieni na zawsze jego życie i przeznaczenie.

„Imperium kontratakuje” dziś uchodzi za sequel wszech czasów. To pierwszy film z cyklu niewyreżyserowany przez George’a Lucasa, który jest tu producentem i współscenarzystą. Reżyseruje Irvin Kershner. Za ostateczny scenariusz odpowiada Lawrence Kasdan, pierwotną wersję napisała Leigh Brackett. Ponadto występują: Alec Guinness, Billy Dee Williams, Frank Oz, Anthony Daniels, Kenny Baker i Peter Mayhew, a także David Prowse i James Earl Jones jako Vader.
KOMENTARZE (15)

Wyniki konkursu „Gwiezdne Wojny: Jak podbiły wszechświat?”

2015-12-08 16:43:37



Niedawno wraz z wydawnictwem Znak zorganizowaliśmy konkurs promujący książkę Chrisa Taylora Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat. Tę właśnie pozycję można było wygrać w tym konkursie. Waszym zadaniem było wskazanie najbardziej cenionego przez Was twórcy sagi, no i uzasadnienie tego.

Odpowiedzi dostaliśmy sporo. Mieliśmy z czego wybierać, co wcale nie było łatwym zadaniem. Wybraliśmy dwie.

Nagrody otrzymują: Rethinker i Orsino26.
Rethinker wskazał Irvina Kershnera:
Najbardziej cenię Irvina Kershnera wśród twórców Gwiezdnych Wojen. Dlaczego? Oczywista odpowiedź to za stworzenie takiego arcydzieła do którego można wracać i wracać jak Imperium Kontratakuje. Perełka sagi i to perełka w której o dziwo nie pojawia się kultowa Gwiazda Śmierci. Za to pojawia się więcej Dartha Vadera i lepsze spojrzenie na faktyczną potęgę imperium. Wcześniej nie było jej widać po tym jak największa stacja bojowa została zestrzelona przez mały myśliwiec. Teraz w pełnej krasie mamy klucze floty imperialnej, jedyną filmowo zwycięską bitwę z rebelią i to w jakim stylu oraz te strach jaki imperium rozsiewa. Paniczną ewakuację Bespin po ostrzeżeniu ludności przez Landa. Film bez którego całe Gwiezdne Wojny miałyby o wiele mniejszy zasięg i głębię.

Orsino26 zaś Johna Williamsa:
Ciężko wybrać tylko jedną osobę, którą ceni się najbardziej, z całego grona, które pracowało przy Gwiezdnych Wojnach na przestrzeni dekad. Oczywistymi nazwiskami, które trzeba wymienić są oczywiście George Lucas, Lawrence Kasdan czy też aktorzy, którzy wcielili się w ukochane postacie. Moim osobistym faworytem jest jednak kto inny, twórca ścieżki dźwiękowej, John Williams.
Uważam, że miał on ogromny wkład w budowanie fenomenu Star Wars. Jego kompozycje znają wszyscy, nawet osoby, które nigdy nie obejrzały żadnego epizodu Gwiezdnej Sagi. Posunąłbym się do stwierdzenia, że jego Marsz Imperialny jest jednym z trzech najszerzej znanych marszy na świecie, tuż obok Marszu Żałobnego i Marszu Mendelsona, co jest nie lada osiągnięciem, jeśli spojrzy się na kompozytorów tych dzieł. Któż z nas, fanów, nie miał ciarek na całym ciele słuchając Force Theme? Jeśli myślimy o Gwiezdnych Wojnach, widzimy przesuwające się powoli w przestrzeni kosmicznej napisy, a w głowie mimowolnie rozbrzmiewa Main Theme. Ukochana saga nie byłaby tym samym bez udziału tego kompozytora. Nawet jeśli niektórzy uważają, że Nowa Trylogia odbiega znacząco od starej poziomem, to soundtrack i tak nie zawodził. Gdy w melancholijnym nastroju zacznę słuchać Across the Stars, w moich oczach pojawiają się łzy, a Duel of Fates jest jednym z najlepiej budujących klimat utworów w historii kina. Może przesadą byłoby stwierdzenie, że John Williams odcisnął na Star Wars takie samo piętno jak George Lucas, w odróżnieniu jednak od reżysera kompozytor nigdy nie utracił formy i nie mogę się doczekać, aż zasiądę w kinie na Przebudzeniu Mocy i usłyszę nowe muzyczne motywy, które zostaną w mojej głowie na zawsze.


Większość z Was wskazywało przede wszystkim trzy osoby. Johna Williamsa, Irvina Kershnera i George’a Lucasa. Owszem pojawili się też inni twórcy, ale to właśnie ta trójka zdobyła Wasze największe uznanie.

Poza konkursem warto wspomnieć jeszcze o tym co napisał Bartthew:
Najbardziej cenię Georga Lucasa, mimo, że trylogia prequeli nie jest zbytnio udana, oraz jest zmiany w starej trylogii są okropne, to gdyby nie On nie było by Star Wars. Właśnie dlatego cenię go najbardziej.

Zwycięzcom gratulujemy. Za przesłanie nagród odpowiada sponsor, czyli wydawnictwo Znak.


KOMENTARZE (5)

„Imperium kontratakuje” z „Gazetą Wyborczą”

2015-12-08 07:14:07

Kolejny tydzień i ostatnie dwa epizody trafiające do „Gazety Wyborczej”. Dziś pora na sequel wszechczasów czyli „Gwiezdne Wojny Część V – Imperium kontratakuje”. Teraz jako dodatek do „Gazety Wyborczej” film na DVD kosztuje (wraz z gazetą) 29,99 PLN.

Obraz Irvina Kershnera przez wielu jest uznawany za arcydzieło i bez wątpienia najlepszy film w całym cyklu.

Nie mamy dokładnych danych wydania, ale patrząc na poprzednie filmy można przypuszczać, że tu będą podobne, czyli obraz 2.35:1, dźwięk angielski DD 5.1 Ex. polski DD 5.1 dubbing, francuski DD5.1. Napisy angielskie, polskie, francuskie i holenderskie.

Jutro „Powrót Jedi”.
KOMENTARZE (14)

Pierwszy dzień zdjęć: Imperium kontratakuje

2015-04-21 10:00:27 oficjalna

Kontynuujemy cykl o pierwszym dniu zdjęciowym. Dziś zajmiemy się V Epizodem.

Podobnie jak w przypadku „Nowej nadziei” tak i przy „Imperium kontratakuje” zdjęcia rozpoczęto na lokacji. Tym razem działy się one na lodowej planecie Hoth, którą udawała mała miejscowość zwana Finse w Norwegii. Ponieważ okazało się, że „Gwiezdne Wojny” robią się coraz bardziej popularne, wpierw, 28 lutego 1979 w Oslo zorganizowano konferencję prasową. Zdjęcia miały się zacząć 5 marca 1979. Harrison Ford miał dolecieć później, gdyż sceny z nim przewidziano dopiero na drugi tydzień zdjęciowy. Za to Carrie Fisher bardzo chciała przyjechać, choć nie miała żadnych scen na zewnątrz, to jednak zrobiła wszystko, by nie stracić atmosfery zdjęć na lokacji.



Przez następne dwa dni, obsada i ekipa opuściła Oslo, ale podobnie jak w przypadku „Nowej nadziei”, tak i tym razem nie wszystko szło po myśli producentów. Nie było wystarczającej liczby portierów, którzy mieli przenieść bagaże z hotelu do autobusu a następnie do pociągu. Za dużą część bagaży odpowiadali też Mark i Marilou Hamillowie, którzy spodziewali się, że ich syn Nathan może się urodzić przypadkiem na lokacji, więc się przygotowali do tego. Żeby było ciekawiej, na dworcu ekipa nie trafiła na pociąg na trasie Oslo-Bergen, czekali na innym peronie, a potem gdy się spostrzegli, biegli, by zdążyć.

5 marca 1979 już w Finse pogoda tak mocno się zepsuła, że śniegi zasypały tunele, pociągi więc przestały dojeżdżać, a ekipa filmowa została odcięta od świata. Za to obfite opady tym razem przynajmniej nie kolidowały tak mocno ze zdjęciami, jak to było w Tunezji. Tak przynajmniej wydawało się na początku, bo przecież to tylko więcej śniegu. Niestety okazało się, że z powodu jego nawału nie da się dojechać na lodowiec, gdzie przygotowano już dwie bazy w których miano kręcić zdjęcia bitwy.

W teorii ekipa była przygotowana na mrozy, jednak, jak się okazało, nie na takie. Irvin Kershner, który przejął reżyserowanie od George’a Lucasa, szybko odkrył, że w grubych rękawicach nie da się robić notatek na papierze, a także że jego magnetofon zamarza, gdy próbują go używać, oraz że soczewki kamery szybko zaparowują. Kershner zrozumiał wtedy proroczą radę Lucasa, żeby nie spodziewać się, że wszystko zadziała tak jak zapewniała ekipa.




Irvin jednak był bardzo zdeterminowany, by rozpocząć produkcję planowo. Zdecydowano więc, że zdjęcia rozpoczną się z tyłu hotelu. Mark Hamill występował w scenie ucieczki przed Wampą na pustkowiach Hoth. Dodatkowo w zdjęciach mieli brać udział Denis Lawson (Wedge Antilles), Peter Mayhew (Chewbacca) i Des Webb (Wampa), ale ostatecznie tego dnia nie brali w nich udziału. Oczywiście to Marka wyrzucono na śnieg, zaś większość ekipy przebywała w tym czasie w hotelu.

Kershner uznał, że nie będzie też przedłużać tu zdjęć, więc zadzwoniono do Harrisona Forda z prośbą, by przyjechał jak najszybciej, by wziąć udział w swoich zdjęciach. Wziął on wieczorny samolot z Londynu do Oslo. Tyle, że Finse było wtedy odcięte od świata. Ford pojechał pociągiem do Geilo, ośrodku narciarskiego jakieś 30 mil od Finse. Stamtąd jadąc taksówkami udało mu się dotrzeć do Ustaoset (7 mil bliżej), gdzie czekał na niego kierownik produkcji Bjorn Jacobsen, który przyjechał pługiem śnieżnym i miał ze sobą butelkę wódki. Razem dotarli koło północy do Finse i byli gotowi do zdjęć następnego dnia.

O samej lokacji w Finse pisaliśmy tutaj.
KOMENTARZE (4)

Oficerowie Imperium a naziści

2014-09-12 18:49:48



Po tym jak Cole Horton porównał Palpatine’a do Adolfa Hitlera, teraz zajął się marynarką imperialną...

W zeszłym miesiącu zabrałem się za analogie między powstaniem Imperium Galaktycznego i Trzeciej Rzeszy. W tym miesiącu mamy czas na to, by przenieść punkt ciężkości z dyktatorów na indywidua, które sprawiają, że Imperium funkcjonuje. A sercem tego co sprawia, że Imperium działa, są imperialni oficerowie, zimna i wydajna grupa, która w wielu miejscach była inspirowana wydarzeniami II wojny światowej.

Fakt, że faszyzm inspirował wygląd i klimat Imperium to nie żaden sekret. Właściwie to twórca „Gwiezdnych Wojen” George Lucas nawet w komentarzach do „Imperium kontratakuje” nazywa imperialnych oficerów „Nazistami”. Dokładnie wspomina ich militarystyczny strój:
- Naziści noszą właściwe dokładnie ten sam strój, który użyliśmy w pierwszym filmie i są zaprojektowani tak by wyglądać bardzo autorytarnie, bardzo imperialnie.

Ten motyw jest ważny i jest jednym z definiujących ten okres „Gwiezdnych Wojen” tematów.
- Zobaczycie, że z czasem oficerowie nie pojawiają się właściwie w filmach o Republice, tymi trzema pierwszymi – mówi Lucas. – Nie ma tego militarystycznego wyglądu w pierwszych trzech filmach, bo tam to Jedi są tymi, którzy strzegą pokoju we wszechświecie, a nie wojsko.

W projektowaniu wyglądu tych postaci, historia odegrała istotną rolę. Projektant kostiumów John Mollo dostał za zadanie stworzenia wyglądu tych złych sług Imperium. Mollo szukając inspiracji swoich projektów patrzył wstecz.
- Nie spoglądaliśmy na żaden konkretny film, ale mieliśmy mnóstwo książek. Były to science fiction, także filmy, ale też książki o II wojnie światowej, o Wietnamie czy o japońskich zbrojach. – Wskazówki były jednoznaczne. – George wypowiadał się dość ogólnie – mówi Mollo. – Przede wszystkim chciał, by imperialni wyglądali na efektywnych, totalitarnych faszystów, a Rebelianci jak dobrzy, tacy trochę wyciągnięci z Westernu czy US Marines. Powiedział: „Masz bardzo trudne zadanie tutaj, bo nie chcę, by ktoś zwrócił uwagę na kostiumy. One mają wyglądać znajomo i nieznajomo jednocześnie.”

Dokładny krój mundurów z pewnością był rozpoznawalny, ale nie bazował dokładnie na ubiorach z II wojny światowej. Paleta kolorów w Imperium faktycznie w zamierzeniu miała być faszystowska, ale to dużo wcześniejsze pruskie mundury wojskowe zainspirowały projekty Johna Mollo. Koszula i spodnie noszone przez oficerów Imperium bazują na mundurach niemieckich ułanów, dywizji konnych lansjerów którzy poprzedzali nazistowskie Niemcy. Ten styl mundurów był używany aż do końca I wojny światowej, ale z pewnością nie był znakiem rozpoznawczym III Rzeszy.

Nawet aktorzy, którzy nosili te kostiumy mają pewne powiązania z II wojną światową. Kenneth Colley, który grał admirała Pietta, opowiada krótką historię o tym jak dostał rolę.
- Szef castingu „Imperium kontratakuje” znał mnie – relacjonuje Colley. – Poprosił mnie bym spotkał się z Irvinem Kershnerem, który jak mi powiedział, będzie robił sequel „Gwiezdnych wojen”. Nie widziałem jeszcze „Gwiezdnych wojen” w tym czasie, ale widziałem czym były, więc się zgodziłem. Pamiętam jak wszedłem do jego biura i Irvin powiedział do mnie: „Szukam kogoś, kto przestraszyłby Adolfa Hitlera!”. Potem zmierzył mnie od stóp do głów i kontynuował: „Tak, myślę, że to ty.”
Natomiast o samym odgrywaniu roli Colley mówi:
- Oczywiście mieli pewien pomysł na ludzi Dartha Vadera w których rozbrzmiewały echa Gestapo lub przynajmniej faszyzmu, ale to też sposób w jaki podszedłem do tej roli.

Poza filmami Star Wars, II wojna światowa zainspirowała także jedną z najbardziej ikonicznych postaci z Legend. Mówiąc o swojej książce „Dziedzicu Imperium” autor Timothy Zahn wyjaśniał jak rozwinął postać Wielkiego Admirała Thrawna.
- Chciałem, by szwarccharakter w „Dziedzicu” był przywódcą wojskowym, w przeciwieństwie do gubernatora, Moffa czy Sitha. Ale zwykły admirał był zbyt pospolity. Dlatego właśnie Wielcy Admirałowie.
Ten tytuł pochodzi z jednego najsłynniejszych opracowań II wojny światowej.
- Pierwszy raz spotkałem się z tym tytułem przypadkiem przy niemieckiej marynarce w „The Rise and Fall of the Third Reich” Williama L. Shirera – mówi Zahn.

A jesienią zobaczymy „Rebeliantów” a tam nowe Imperium i jego oficerów.


KOMENTARZE (11)

Obsada Epizodu VII: Max Carl Adolf von Sydow

2014-05-05 18:11:03

Wygląda na to, że także nowe „Gwiezdne Wojny” będą miały swoją legendarną gwiazdę w obsadzie. W dodatku wygląda na to, że urodzony 10 kwietnia 1929 roku Max Carl Adolf von Sydow będzie najstarszym aktorem, który dołączy do sagi. Christopher Lee, gdy pojawił się po raz pierwszy na planie miał sagi miał 78 lat, a Sebastian Shaw 77. Max von Sydowa ma 86 lat, tym trudniej będzie go pobić.

Choć jego matka (Grety Rappe) była baronową, a i ojciec, profesor etnologii, Carl Wilhelm von Sydow nosił szlacheckie nazwisko, to oboje należeli do klasy średniej. Mieszkali w Lund w Szwecji, tam też urodził się ich syn. Młody Max aktorstwem zainteresował się już w szkole średniej, gdzie założył wraz z kolegami klub teatralny. To jedynie przekonało go do tego, co chce robić w życiu. Choć kojarzymy go dziś głównie z roli filmowych, to jednak von Sydow nie raz powtarzał, że teatr daje mu więcej swobody twórczej i jest lepszym medium dla aktora.

W 1948 został przyjęty do Królewskiej Akademii Teatralnej w Sztokholmie, od tego czasu też rozpoczęła się jego kariera, wówczas teatralna. Studia skończył w 1951, wtedy też przeniósł się ze stolicy Szwecji do Norrköping i Malmö, gdzie dalej rozwijał się jako aktor sceniczny. W czasie studiów rozpoczął się także jego romans z kinem. Zadebiutował drugoplanową rolą Nilsa w „Tylko matka” (Bara en mor, 1949) Alfa Sjöberga. Jednakże przez następne lata to nie filmy były jego głównym źródłem utrzymania. Grywał w nich raczej okazyjnie, aż do 1957, kiedy jego drogi skrzyżowały się z Ingmarem Bergmanem jednym z najważniejszych reżyserów szwedzkiej kinematografii. Zresztą ich pierwszy wspólny film „Siódma pieczęć” (Det sjunde inseglet) uchodzi za jeden z najważniejszych w dorobku Bergmana, dostał za niego Złotą palmę, ale też film ten bardzo często jest wymieniany na różnych listach najważniejszych filmów w dorobku ludzkości. Dla von Sydowa to ważny zwrot w karierze, bo w „Siódmej pieczęci” zagrał jedną z głównych ról, a następnie przez jakiś czas związał się z twórczością Bergmana. Wystąpił między innymi w takich filmach jak „Tam, gdzie rosną poziomki” (Smultronstället, 1957) czy „Źródło” (Jungfrukällan, 1960). W sumie wystąpił w 12 filmach Bergmana oraz jednym, który się nie doczekał premiery. Filmy te sprawiły, że jako aktor stał się rozpoznawalny także za granicą. Na kolejny przełom nie musiał czekać długo. Była nim epopeja filmowa „Największa historia, jaką kiedykolwiek opowiedziano” (The Greatest Story Ever Told, 1965, znana także u nas pod tytułem „Opowieść wszechczasów”) George’a Stevensa. Ten film to adaptacja ewangelii zrobiona z wielkim rozmachem z udziałem największych gwiazd tamtych czasów (jak John Wayne, Sidney Poitier, Chartlton Heston, Martin Landau czy Telly Savalas). Max zagrał tam Jezusa, a to szybko przyniosło mu międzynarodową sławę. Sam film ma też pewne powiązania z sagą. Muzykę skomponował w nim Alfred Newman (autor fanfar Foxa), a część scen wyreżyserował David Lean, który jak wiemy miał wpływ na sagę. Film sprawił, że nie raz osadzono go w filmach związanych z tematyką biblijną. Nie bał się też produkcji telewizyjnych. Wcielił się między innymi w Sidka w „Samsonie i Dalili” z 1984, apostoła Piotra w „Quo vadis?” z 1985 czy króla Dawida w „Salomonie” (1997). Sławę przyniosła mu także rola ojca Lankestera Merrina w „Egzorcyście” z 1973.

Ale nie dał się zamknąć w jednego typu rolach. Z powodzeniem grywał zarówno w dramatach jak „Hawaje” (1966), „Wilk stepowy” (1974), czy „Hanna i jej siostry” (1986) Woody’ego Allena (w filmie wystąpiła też Carrie Fisher), „Aż na koniec świata” (1990) Wima Wendersa. Filmach sensacyjnych jak „Trzy dni Kondora” (1975) Sidneya Pollacka, „Godziny szczytu 3” (2007), „Wyspa tajemnic” (2010) Martina Scorsese z Leonardo DiCaprio (niedoszły Anakin) czy też „Nigdy nie mów nigdy” (1984) Irvina Kershnera z nieoficjalnego bondowskiego cyklu. Tam wcielił się w rolę Ernsta Stavro Blofelda. Zresztą jeśli chodzi o Bonda, był jednym z kandydatów do roli doktora No (jak wiemy, innym był Christopher Lee). Były też filmy wojenne – „Celuj do generała” (1978), jak i kostiumowe - „Krzysztof Kolumb” (1985), „Robin Hood” (2010) Ridleya Scotta (w tym filmie gra Oscar Isaac). Wcielił się także w rolę kardynała von Waldburga w serialu „Dynastia Tudorów”, oraz Zygmunta Freuda w „Kronikach młodego Indiany Jonesa”.

Nie zabrakło też SF i fantasy. „Ostatni wojownik” (1975) Roberta Clouse, „Flash Gordon” (1980), gdzie wcielił się w rolę imperatora Minga (w filmie występuje między innymi Brian Blessed (boss Nass) i William Hootkins (Porkins), a sam Flash Gordon był jedną z najważniejszych inspiracji Lucasa), no i oczywiście „Conanie Barbarzyńcy” (1982) Johna Miliusa z Arnoldem Schwarzeneggerem i Jamesem Earlem Jonesem, gdzie wcielił się w rolę króla Osrica oraz „Diunie” (1984) Davida Lyncha (niedoszły reżyser „Powrotu Jedi”) jako doktor Kynes, „Sędzia Dredd” (1995) czy „Raport mniejszości” 2002) Stevena Spielberga, gdzie zagrał dyrektora Lamara Burgessa. Miał też epizod z podkładaniem głosu w „Pogromcach duchów II” (1989) czy „Wilkołaku” (2010) Joe Johnstona.

Jego głos mogą też kojarzyć fani gry „The Elder Scrolls V: Skyrim” gdzie wcielił się w Esberna.

Dwukrotnie nominowano go do Oskara. Pierwszy raz w 1989 za film „Pelle zwycięzca” (Pelle erobreren , 1987) za pierwszoplanową rolę męską, przegrał z Dustinem Hoffmanem („Rain man”). Tu warto dodać, że tę nominację dostał za film nie-angielskojęzyczny. Drugi raz miało to miejsce w 2012 za film „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” ( Extremely Loud & Incredibly Close, 2011), tym razem w kategorii aktor drugoplanowy. Przegrał z innym weteranem kina – Christopherem Plummerem za film „Debiutanci”.

Próbował swoich sił jako reżyser, ale nie licząc filmu „Ved vejen” z 1988 nie udało mu się zaistnieć w tym zawodzie.

1 sierpnia 1951 ożenił się z Christiną Olin, z którą ma dwóch synów (Claesa S. i Henrika). Małżeństwo rozpadło się w 1996, ale aktor długo nie pozostał samotny. 30 kwietnia 1997 ożenił się z francuską reżyserką Catherine Brelet, z którą ma dwóch kolejnych synów Cédrica i Yvana. Obecnie mieszkają w Paryżu. Od 2002 ma francuskie obywatelstwo. Biegle włada szwedzkim, angielskim, włoskim i francuskim. Przez pewien czas mieszkał w Los Angeles i Rzymie.

Na koniec kilka twarzy postaci von Sydowa:



Jako Jezus



Jako cesarz Ming w „Flashu Gordonie”



w „Egzorcyście”



w „Siódmej pieczęci”



W „Diunie”



Jako Ernst Starvo Blofeld


W ramach poznawania nowej ekipy prezentowaliśmy już sylwetki:
Kathleen Kennedy (producentka)
Bryana Burka (producent i wspólnik Abramsa)
Michaela Arndta (scenarzysta)
Simona Kinberga (konsultant i współtwórca serialu „Rebels” i twórca spin-offa)
J.J. Abrams (reżyser, scenarzysta, producent)
KOMENTARZE (14)

Weterani wojenni a „Gwiezdne Wojny”

2014-03-18 17:26:30



W pierwszym wpisie o powiązaniach z wojną sagi, Cole Horton zajął się ogólnikami, powoli przechodzimy do szczegółów. Ten tekst będzie poświęcony weteranom prawdziwych wojen, którzy znaleźli swoje miejsce przy produkcji „Gwiezdnych Wojen”.

Znany jako dzień zawieszenia broni, dzień pamięci czy Dzień Weteranów, 11 listopada w wielu krajach świata na całym świecie to czas w którym wspomina się bardzo prawdziwe wojny i ludzi, którzy w nich uczestniczyli. Uniwersum „Gwiezdnych Wojen” zostało powołane do życia przez długą listę weteranów, w tym Ralpha McQuarriego, który uczestniczył w wojnie koreańskiej, nie wspominając o wielu innych członkach ekipy walczących w Wietnamie.

W moim ciągle trwającym poszukiwaniu do serii wykładów na Star Wars Celebration pt. „Od Wojny Światowej do Gwiezdnych Wojen”, przeszedłem przez wciąż rozrastającą się listę aktorów i ekipy „Gwiezdnych Wojen”, którzy byli także weteranami II wojny światowej. W dużej mierze dzięki ich autobiografiom, dostaliśmy informację z pierwszej ręki o ich życiu przed „Gwiezdnymi Wojnami”.

Jednym z takich weteranów jest Sir Christopher Lee, który grał hrabiego Dooku w prequelach. Podobnie jak jego koledzy ze szkoły, Lee znalazł się w małej grupie ochotników, którzy udali się do Finlandii, by pomóc w 1939 w wojnie zimowej przeciw Rosjanom (przyp. tłum. raczej Sowietom, swoją drogą zdjęcie obok przedstawia aktora w Watykanie w 1944).
- Naszym celem było by uratować Finów przed rosyjskim najeźdźcą. Nasi zaskoczeni gospodarze, byli bardzo zadowoleni gdy zobaczyli grupę nieopierzonych ochotników, wzruszyło ich to, że sami opłaciliśmy sobie bilety trzeciej klasy, dali nam białe mundury pełniące rolę kamuflażu w śniegu i zabrali na front, w bardzo bezpieczne miejsce. Nigdy nie widzieliśmy Rosjan, a po dwóch tygodniach odesłano nas do domu. Było jasne, że armia fińska radzi sobie doskonale w walce z rosyjskim kolosem bez naszej pomocy.

Po krótkim pobycie w Home Guard (przyp. tłum. brytyjska organizacja obronna, wspomagającą regularną armię), Lee wstąpił do Królewskich Sił Lotnicznych (Royal Air Force), z zamiarem zostania pilotem. Jednakże jego stan zdrowia uziemił go, ale jednocześnie stworzył możliwość, by stał się oficerem wywiadu do końca wojny.

Lee służył w Północnej Afryce, przejeżdżał nawet przez tunezyjskie miasto Medenine (gdzie pięćdziesiąt lat później kręcono „Mroczne widmo”). Wraz z kolejnymi latami wojny, jego eskadra przemieściła się przez Sycilię na kontynentalne Włochy. Pewnego razu nawet, eskadra ta znalazła się bez poczty, bez piwa w stanie bliskim buntu. Ich głównym żalem było to, że nie wiedzieli, co się dzieje, a to dało doskonałą możliwość Lee, który akurat był na bieżąco z wszystkimi wydarzeniami.
- Przez kilka godzin dałem im wszystko, włącznie ze zdjęciami – pisze. – Przedstawiłem im fakty i postaci. Pod koniec mogli jedynie życzyć sobie, bym nigdy nie zaczynał.

W sumie Lee walczył z siedmioma atakami malarii, został postrzelony przez wrogów, ale i sojuszników (jego lądowanie omyłkowo ostrzelali amerykańscy żołnierze), ale najważniejsze jest to, że zapoznał się z prominentną włoską rodziną, której członek przedstawił go właściwym ludziom w filmie. Bez tego przypadkowego spotkania we Włoszech, Lee mógłby nie zostać aktorem.

Jego długoletni przyjaciel, z którym nie raz grywał, Peter Cushing, próbował zaciągnąć się podczas II wojny światowej ale został odrzucony z powodu kontuzji jaką doznał w dzieciństwie, gdy grał w rugby. Zamiast tego służył krótko w cywilnym okręcie, który podróżował przez Atlantyk w alianckim konwoju . Po powrocie do Anglii, Cushing zaciągnął się do ENSA, angielskiego odpowiednika USO, które zajmują się dostarczaniem rozrywki żołnierzom na całym świecie. Cushing i jego przyszła żona odgrywali sztukę „Private Lives” na prostych improwizowanych scenach w halach, czy hangarach samolotowych, jedno z tych przedstawień miało miejsce podczas ataku Luftwaffe.

Inny weteran, aktor – Alex McCrindle (generał rebeliantów Jan Dodonna), występował we wczesnych programach telewizyjnych, zanim TV nie została wyłączona na czas wojny. Wezwała go Marynarka Królewska, gdzie potem wyprodukował pierwszą sztukę na okręcie Królewskiej Marynarki podczas wojny, którą transmitowano przez głośniki. Zmarł 28 kwietnia 1990.

Reg Bream pracował jako rysownik przy Epizodach IV-VI, tworząc ikoniczne plany okolic kantyny Mos Eisley, komory karobnizacyjnej oraz sali tronowej Imperatora. Trzydzieści lat wcześniej był więźniem wojennym w Japonii. Alan Tomkins wspomina tylko, że on nie chciał na ten temat rozmawiać. Niestety, Bram zmarł podczas produkcji „Powrotu Jedi”.

Po drugiej stronie kamery także znalazło się kilku weteranów. Dwóch operatorów zdjęć oryginalnej trylogii walczyło podczas wojny. Gil Taylor, operator Epizodu IV, służył przez sześć lat II wojny światowej jako oficer w Ochotniczej Rezerwie Królewskich Sił Lotniczych, gdzie pracował jako kamerzysta w bombowcach Lancaster, dokumentując zniszczenia jakich dokonały brytyjskie naloty. Alan Hume, operator „Powortu Jedi” służył w Królewskiej Marynarce podczas II wojny światowej.
- To był oddział fotograficzny – mówi. – Nauczyłem się więcej o zdjęciach w marynarce niż gdziekolwiek indziej.
Zanim zaczął służbę pracował przy wielu filmach okresu wojny, w tym „Nasz okręt” (In which we serve) (1942).

Reżyser Irvin Kershner służył jako mechanik samolotowy i inżynier lotu dla Ósmej Armii Powietrznej w Anglii podczas II wojny światowej. Powiedział nawet Alanowi Arnoldowi podczas kręcenia „Imperium kontratakuje”:
- (wojna) zostawiła nas innymi ludźmi – potem dodał. - ... Wiele młodych osób dziś nie rozumie znaczenia wojny. Tak jakby to równie dobrze nigdy się nie wydarzyło. Nie rozumieją że dostali dziedzictwo okrutności straszliwsze niż cała historia.

Instruktor szermierki i choreograf mieczy świetlnych, Bob Anderson, zaciągnął się do Królewskich Marines jeszcze przed II wojną światową, ucząc szermierki na okrętach wojennych i wygrywając kilka różnych tytułów w zawodach sportowych. Służył na morzu Śródziemnym w czasie wojny i w sierpniu 1942, był jednym z ocalałych z „HMS Coventry”, który został mocno zniszczony podczas niemieckiego bombardowania, gdy przebywał na wschodniej części morza. Po II wojnie światowej, Anderson, który uczył się szermierki od najmłodszych lat, został instruktorem sportowym, zanim wszedł w biznes filmowy.

Nawet w obsadzie „Star Wars Holiday Special” znajdowali się weterani. Harvey Korman, który grał tam trzy role, z których prawdopodobnie najbardziej słynny jest Krelman, humanoid, który pije przez dziurę na czubku głowy. Po skończeniu szkoły średniej, zaciągnął się do marynarki podczas II wojny światowej. Bea Arthur (barmanka Ackmeena), była jedną z pierwszych członkiń Kobiecej Rezerwy US Marines, gdzie pracowała jako maszynistka i kierowca ciężarówki. Art Carney, wieloletni aktor telewizyjny (handlarz San Dann) został wcielony do armii i wysłany do Normandii po inwazji D-Day, w 1944. Art wylądował w Normandii w sierpniu 1944, dwa miesiące po D-Day. Wkrótce potem jego noga została wysadzona przez nazistowki pocisk moździerzowy. Wspomina:
- Coś trzasnęło, leżałem na ziemi a moja prawa noga została wygięta w śmieszny sposób. Arta przetransportowano do szpitala w Anglii w Midlands, gdzie nogi mu nigdy nie doleczono, przez co Carney utykał.

No i w końcu Alec Guinness służył w Ochotniczej Rezerwie Marynarki Królewskiej podczas wojny, służąc głównie jako oficer na lądowniku. Służba zawiozła go od Anglii do USA, od północnej Afryki przez Włochy aż do Jugosławii. (przyp. tłum. Guinness jest na zdjęciu w środkowym rzędzie trzeci od prawej i lewej strony).

Służba Guinnessa to wiele ważnych misji, w tym inwazja Aliantów na Sycylię w 1943. Guinness potem pisał o swojej działalności przed inwazją, wspominając:
- Cała operacja trwała trzy kwadranse dłużej niż planowano. W zamieszaniu nie dostałem sygnału o przełożeniu rozpoczęcia inwazji o godzinę. Kiedy już mieliśmy komplet żołnierzy na pokładzie, wielu z nich było chorych, stąd mieliśmy wolne miejsca, przekazałem moje instrukcję by płynąć prosto na plażę.
Nie wiedząc, że inwazja została przełożona o godzinę, Guinness mógł przypadkowo rozkazać pierwszemu okrętowi rozpocząć inwazję na Sycylię!

W swojej autobiografii Guinness wspomina także:
- Kiedy mnie obecnie pytają, który ze swoich występów uważam za najlepszy, wspominam: „Ten młody, bardzo nieefektywny i nierozróżnialny oficer w Ochotniczej Rezerwie Królewskiej Marynarki. Dodatkowo to był najdłuższy serial, w którym uczestniczyłem”

Z pewnością, są też inni, którzy brali udział w II Wojnie Światowej a potem odegrali istotną rolę w tworzeniu „Gwiezdnych Wojen”. Jeśli macie o tym informacje, zostawcie komentarz poniżej.



Jeśli jesteśmy przy weteranach, to warto wspomnieć jeszcze o dwóch. David Sherman i Dan Cragg, twórcy Próby Jedi to emerytowani amerykańscy żołnierze, weterani wojny w Wietnamie. Swoją drogą, Karen Traviss także swego czasu była korespondentką wojenną.

Z Christopherem Lee i jego wojenną przeszłością wiąże się inna ciekawa anegdotka, otóż wiele lat po wojnie, grając w jednym z filmów, młody reżyser postanowił pouczyć aktora jakie odgłosy wydaje zabijany człowiek. Na co Lee popatrzył na niego z politowaniem i wytłumaczył, że akurat on to doskonale wie.

I na sam koniec jeszcze jedna uwaga, w USA 11 listopada to święto weteranów. My także świętujemy ten dzień, jako Święto Niepodległości.
KOMENTARZE (5)

10 najlepszych chwil z Hanem i Leią

2014-02-15 13:24:18 Oficjalny blog



Co prawda Walentynki mieliśmy wczoraj, ale nigdy nie jest za późno, by porozmawiać o chyba najromantyczniejszej parze "Gwiezdnych Wojen" - Hanie i Lei. Oficjalny blog przygotował ranking najlepszych chwil, w których występują księżniczka i przemytnik.

"Myślisz, że księżniczka i gość taki jak ja...?" - tak Han Solo zapytał Luke'a Skywalkera, gdy po raz pierwszy spotkał obdarzoną silną wolą księżniczkę. To pytanie zapoczątkowało jeden z najlepszych romansów w historii kina. Dynamika pomiędzy Hanem a Leią od razu uderzyła w akord publiczności, ponieważ przywoływała pochodzący z lat 40. hollywoodzki topos "Nie znoszę cię / Kocham cię", ale stała się też czymś więcej. Han był przystojny, Leia oszałamiająca, a jednak ich związek wydawał się realistyczny. Sprzeczali się, flirtowali, a gdy wreszcie poddali się swoim uczuciom, to było to szczere i prawdziwe. Chcieliśmy, aby byli razem, bo wydawali się stworzeni dla siebie - dziś to zaiste Pierwsza Para sci-fi. Aby uczcić Walentynki, ekipa Starwars.com spojrzała na ich najlepsze wspólne chwile, od zabawnych, po wzruszające.

10. Kłótnia w wiosce Ewoków, "Powrót Jedi"



Pary, bez względu na to jak mocno się kochają, potrafią naprawdę ranić się nawzajem. Widownia nie widziała tego aspektu związku Hana i Lei aż do tej krótkiej, lecz istotnej sceny, w której przemytnik traci cierpliwość, gdy księżniczka nie chce mu powiedzieć co ją trapi. "A Luke'owi mogłaś powiedzieć? Jemu właśnie mogłaś powiedzieć?", mówi Solo w złości. Zaczyna się wzburzać, ale zaczyna zdawać sobie sprawę, że ją rani i przychodzi ją przytulić. To całkiem ładny - i prawdziwy - moment.

9. Ceremonia wręczenia medali, "Nowa nadzieja"



Jest to krótkie, ale uśmiech, który Leia posyła Hanowi oraz jego mrugnięcie okiem idealnie ukazują ich wzajemne przywiązanie do siebie i łączącą ich więź. To chwila zabawna i pełna flirtu, dowodząca, że pomimo ich sprzeczek na Gwieździe Śmierci, coś się między nimi dzieje.

8. Ratunek z więzienia, "Nowa nadzieja"



"Też mi ratunek!"; "Żadna nagroda nie jest tego warta!" Bezustanne przytyki, które Solo i Organa posyłają sobie nawzajem, sprawdzają się na wielu poziomach: rozwoju postaci, rozluźnienia atmosfery, romansu i innych. Widzimy, że Leia nie jest damą w opresji, a Hanowi prawdopodobnie się to podoba. Ich wzajemne przywiązanie jest widoczne - to jasne, że się zakochają, o ile najpierw się nie pozabijają.

7. Mój brat, "Powrót Jedi"



Gdy Gwiazda Śmierci eksploduje nad Endorem, Han zapewnia Leię, że Luke przeżył, a ona odpowiada, że wie. "Czuję to" - przemytnik interpretuje to tak, jakby była zakochana w Skywalkerze i zgadza się na odejście. Gdy Organa odpowiada mu, że owszem, kocha go, bo jest jej bratem, to mina Solo jest bezcenna - czuje pomieszanie, ulgę, a w końcu wszystko zaskakuje. To kolejny etap ich podróży jako pary i kluczowa sekwencja.

6. Nerfopas, "Imperium kontratakuje"



Jeden z najpiękniejszych przytyków, który Leia kiedykolwiek powiedziała Hanowi: "Ty zarozumiały, półgłówkowaty, parszywy nerfopasie!" To świetna odpowiedź na jego upartą brawurę, która zapisała się w popkulturze - jest nawet zespół Nerf Herder. Leia też strzela bramkę, namiętnie całując Luke'a na oczach świeżo ochrzczonego nerfopasa.

5. Kocham cię/Wiem (Endor), "Powrót Jedi"



Odwołanie do ich klasycznej wymiany zdań z "Imperium kontratakuje", lecz odwrócone ze świetnym efektem. Han, zaniepokojony, że Leia jest ranna, odczuwa ulgę, gdy wszystko jest w porządku - i wreszcie mruczy słowa "Kocham cię" w chwili, gdy księżniczka pokazuje, że ma blaster. "Wiem", odpowiada Organa, a potem strzela w kierunku dwóch szturmowców. Tylko w "Gwiezdnych Wojnach".

4. Walka na Hoth, "Imperium kontratakuje"



Podczas scen na Hoth między tą dwójką panuje wielkie napięcie. Han próbuje opuścić Rebelię, aby w końcu spłacić Jabbę, a Leia chce, aby został, choć sama nie chce przyznać dlaczego. To nie tylko kłótnia; jest tu wiele tęsknych spojrzeń i odległej mowy ciała. Ale wszystko zaczyna kipieć, gdy księżniczka podąża za przemytnikiem w bazie Echo, a on udowadnia jej, że udaje sama przed sobą.

3. Ratunek z karbonitu, "Powrót Jedi"



Jeśli ktokolwiek powinien rozmrozić Hana z karbonitu, to jest to Leia. Działająca pod przykrywką w pałacu Jabby, ryzykuje wszystko, aby go uwolnić, a ich ponowne spotkanie jest ładnym zakończeniem tragedii, która wydarzyła się, gdy widzieli się po raz ostatni. Ale potem wszytko przerywa ten rechot...

2. Pocałunek, "Imperium kontratakuje"



Po tym wszystkim, co przeszli, Leia nareszcie pozwala, by otaczające ją mury opadły. Ich pierwszy pocałunek na pokładzie "Sokoła millenium" jest idealnym punktem kulminacyjnym panującej między nimi dynamiki. On jest zabawny ("Mam brudne ręce"; "Ja też mam brudne ręce. Czego się boisz?"), ona trzyma go na dystans, ale w końcu się spotykają.

1. Kocham cię/Wiem (zamrożenie w karbonicie), "Imperium kontratakuje"



Najromantyczniejszy moment we wszystkich filmach z Sagi, z klasycznym dialogiem, który nadal inspiruje. Pod koniec "Imperium kontratakuje" Hana dzielą sekundy od zamrożenia w karbonicie, które może przeżyć lub też nie. W oryginalnym scenariuszu Leia miała powiedzieć "Kocham cię", a Solo odpowiedzieć "Ja też cię kocham". Problem w tym, że podczas kręcenia nikomu nie podobało się jak ten dialog się toczył. Próbowali i próbowali, aż w końcu reżyser Irvin Kershner kazał Harrisonowi Fordowi improwizować w następnym ujęciu. "Kocham cię", powiedziała Carrie Fisher. "Wiem", odparł Ford. To był ekscytujący, wzruszający moment. Han Solo mógłby odpowiedzieć jedynie w ten sposób - twardo, a jednak delikatnie, do tego zabawnie. Po dzień dzisiejszy, "Kocham cię/Wiem" definiuje Hana i Leię.

To wszystko. Co o tym myślicie? Czy to dopracowaliśmy? A może postradaliśmy rozum? Może coś przeoczyliśmy? Dajcie znać w komentarzach.


KOMENTARZE (11)

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)
Loading..