TWÓJ KOKPIT
0

Jennifer Heddle :: Newsy

NEWSY (33) TEKSTY (3)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Genialność „Dawn of the Jedi”

2014-03-10 17:08:31 Oficjalny blog



W marcu Dark Horse zakończy serię komiksową „Dawn of the Jedi”. Z końcem lutego, Jennifer Heddle, czyli główna redaktorka w Lucasfilmie postanowiła się osobiście rozliczyć z tą serią.



W następnym miesiącu zobaczymy ostatni zeszyt serii komiksowej „Dawn of the Jedi” Dark Horse’a. John Ostrander i Jan Duursema zrobili zdumiewającą robotę powołując do życia uniwersum „Gwiezdnych Wojen” osadzone ponad 25 tysięcy lat przed wydarzeniami „Nowej nadziei”. Skoro świt zmienia się w zmierzch, pomyślałam, że to dobry moment by napisać kilka słów o tym, co najbardziej kochałam w tej przełomowej serii.

Rysunki. Byłoby to dla mnie niemożliwe, by rozprawiać o „Dawn of the Jedi” bez natychmiastowego wspomnienia niesamowitych rysunków Jan Duursemy (wspomaganej przez Dana Parsonsa [tusze] i Wesa Dziobę [kolory]). Od zbliżeń twarzy po wielkie sceny bitewne, Jan ilustruje świat żywo, że postaci praktycznie wyskakują ze stron. Uwaga, którą poświęca detalom jest zdumiewająca. Zawsze jestem podekscytowana, gdy dostaję nowe strony, które naszkicowała.

Przedstawienie Mocy. Kocham sposób w jaki Je’daii postrzegają i używają Mocy. Wierzą, że najważniejszy jest balans, by utrzymać jasną i ciemną stronę w idealnej równowadze. Tu nie chodzi o to by nie mieć emocji czy mrocznych myśli, raczej uznają, że ludzie są podatni na mrok i tylko starają się zachować równowagę z dobrem. Dla mnie brzmi to całkiem racjonalnie, ale też zgrzyta w pewien zabawny sposób, zwłaszcza gdy słyszymy jak Je’daii starają się tylko zachować balans z ciemną stroną, a nie ignorują ją kompletnie. (Jednym z ciekawszych smaczków są miecze mocy, będące pierwowzorem mieczy świetlnych, które są odbierane jako instrument ciemnej strony, więc Je’daii podchodzą do nich z ostrożnością.)

Naprawdę przerażający czarni bohaterowie. Rakatanie są bardzo niepokojącym przeciwnikiem. Nie tylko są to bezlitosne, nieczułe istoty, które zdominowały galaktykę, ale też jedzą ludzi. Murowany sposób, by wystraszyć mnie szwarccharakterem to możliwość, by mógł mnie zjeść. Mogę jeszcze tylko dodać, że Rakatanin Predor Skal’nas zrobiłby to z uśmiechem na twarzy.

Różnorodne postaci. „Dawn of the Jedi” ma obsadę różnorodnych postaci, ludzi wielu ras, Sithów, Twi’leków, Zabraków, co ubogaca i urozmaica opowieść, zwłaszcza, że każda postać ma własną osobowość. (No i jak można nie kochać, widząc pojawiających się Wookieech Je’daii?)

Epicka bitwa o najwyższą stawkę. Lubię mniejsze opowieści, ale raz na jakiś czas jest potrzeba by opowiedzieć historię w której przeznaczenie całej galaktyki jest zagrożone. „Dawn of the Jedi” właśnie taką dostarcza no i sprawia, że jesteśmy wdzięczni, iż Je’daii mają Moc po swojej stronie.

Postać Xesha. Xesh jest Ogarem Mocy, niewolnikiem wychowanym przez Rakatan by szukał światów, które są bogate w Moc. Jest w całości postacią ciemnej strony. Jego konflikt pojawia się, gdy styka się on z życzliwością i ścieżkami Je’daii, zwłaszcza, że nawet on sam nie wie, po której właściwie jest stronie. Skomplikowana postać z sympatyczną historią.

Rancorosmoki. Niektórzy Je’daii ujeżdżają gigantycznych rancorów, które latają. To jest niesamowite już w samym brzmieniu.

Olbrzymia wyobraźnia, która towarzyszyła tworzeniu tej serii jest naprawdę imponująca, a uniwersum „Gwiezdnych Wojen” stało się bogatsze przez eksplorację samych początków Jedi i Mocy. John Ostrander i Jan Duursema bardzo wysoko umieścili poprzeczkę wszystkim tym, którzy wejdą w świat komiksów „Gwiezdnych Wojen”.



A Wy jak oceniacie tę serię?

Temat o serii na forum
KOMENTARZE (5)

O sekretach i braku zapowiedzi słów kilka

2014-02-11 06:58:37



Nie licząc Honor among Thieves Jamesa S.A. Coreya i powieści o Luke’u Skywalkrze z cyklu „Empire and Rebellion”, właściwie nie wiemy, co nas dalej czeka w książkach. I właściwie nie tylko w książkach. Ta sytuacja jest irytująca dla wielu fanów, więc główna redaktorka – Jennifer Heddle postawiła na blogu skierować kilka słów, niestety bardziej ku pokrzepieniu serc, niż z zapowiedziami.



Nigdy wcześniej nie miałam pracy, która wymagałaby tyle sekretności. Zawsze jest pewien niespodziewany element, gdy pracuje się jako normalny redaktor książkowy, chcesz upublicznić okładkę w określonym czasie, nie możesz ogłosić nowego kontraktu, dopóki autor go nie podpisze, ale jak możecie sobie wyobrazić, praca w Lucasfilm dodaje kolejne spektrum tematów trzymanych w tajemnicy. Są projekty o których nie możemy teraz mówić, które mogą być, ale niekoniecznie, związane z rozrywką o której nie możemy teraz mówić, podobnie jak o kilku innych rzeczach, o których nie możemy teraz mówić.

To wszystko może spowodować, że ten wpis będzie trochę frustrujący.

Na przykład, obecnie czekam na manuskrypt [WYCIĘTE]; zarys [WYCIĘTE] i zielone światło dla [WYCIĘTE]. Porywające rzeczy, czyż nie?

Oczywiście jest wiele innych projektów, nad którymi pracuje, które wciąż trwają i są wspaniałe (choćby wszystko co obecnie robi Dark Horse Comics), a także projekty które dopiero nadchodzą, ale były już zapowiedziane (jak „Honor Among Thieves” Jamesa S.A. Coreya oraz „William Shakespeare’s The Empire Striketh Back” Iana Doeschera). To dlaczego utknęłam teraz na czymś o czym nie mogę wam powiedzieć?

Pomimo wszystko, są ważne powodu tej sekretności, musimy być pewni, że wszystko co się będzie dziać, będzie szło według planu, musimy się upewnić, że wszystko jest zorganizowane i czekać na odpowiedni moment, by to ogłosić. Ja to rozumiem. Ale prawda jest taka, że wcale nas nie cieszy trzymanie tych rzeczy w tajemnicy przed wami. (Owszem, są ludzie, którzy mówili mi, że mi nie wierzą, ale to prawda). Chcemy się podzielić naszym podnieceniem! Ale z tym jest tak, jak jeden z moich współpracowników niedawno powiedział, że potrzebujemy wpierw upiec ciasteczko, zanim pozwolimy je zjeść. Więc to gra na czekanie po obu stronach.

Z jednej strony jest zysk tej nowej przerwy, która wymaga cierpliwości, a to mi pozwoliło się uspokoić trochę i pomedytować o Epizodzie VII, o którym wiem dokładnie tyle samo co wy, czyli mówiąc wprost, właściwie nic. Oczywiście profesjonalna część mnie rozumie, że potrzebę sekretności zdecydowanie bardziej niż ta część w której jestem żarliwą fanką, ale obie te części czasem ze sobą walczą. Czekanie na dopieczenie się ciasta jest trudne! Ale muszę sobie mówić, że na końcu okaże się tego warte. No i przecież nic nie piecze się bez końca. Wiem, że w końcu usłyszycie te rzeczy, i wiem, że będziecie podekscytowani każdą wiadomością, bo ostatecznie tu chodzi o zaufanie twórcom i pozwolenie sobie poczekać, a nie rzucanie się w wiry przy każdej plotce, która wychodzi. Bo nie ważne jak nerwowo się robi i tak to nadejdzie. To tylko kwestia czasu. Jestem pewna, że Yoda miałby na to kilka mądrych słów.

Więc możesz wszyscy, w tym ja, powinniśmy wziąć głęboki oddech i zaakceptować że pewnych rzeczy nie będziemy teraz wiedzieć. Ta podróż jeszcze trochę potrwa. Ale ważne jest to, że ona nie sprawia iż to, co otrzymamy na końcu będzie mniej zadowalające.



Przynajmniej wiemy, że pracuje nad jakimiś książkami, szkoda tylko, że nie podała żadnych konkretów.
KOMENTARZE (11)

Doświadczając Ciemnej Strony

2014-01-22 17:20:55



Powoli zbliża się premiera kolejnej powieści w USA i znów Jennifer Heddle zajęła się blogowaniem. Niestety tym razem nie napisała o kulisach, a pokusiła się o kilka słów o szwarccharakterach, które kochamy.

W tym miesiącu swoją premierę ma Maul: Lockdown, więc czy istnieje lepszy sposób by rozruszać nowy rok niż złożenie hołdu kilku moim ulubionym szwarccharakterom z filmów, książek i komiksów „Gwiezdnych Wojen”?

Darth Vader. Zły tatusiek wszystkich z nich, i tak to zamierzona gra słów. Co mogłabym powiedzieć o Vaderze, czego jeszcze nikt nie powiedział wiele razy wcześniej? Jest bezwzględny, przerażający, potężny, no i nie ma czasu na twoje nonsensy. Fakt, że został odkupiony na koniec wcale nie umniejsza byciu imponującym czarnym charakterem aż do tego momentu.

Darth Maul. Nie mogłabym zrobić tej listy bez gwiazdy „Lockdown”! Ale i tak bym go dołączyła. To najbardziej ikoniczna postać prequeli, Maul potrafi utkwić w naszej wyobraźni, podczas gdy jest tylko Zabrakiem kilku słów. Jego akrobacje mieczem świetlnym i wygląd kipiący zagrożeniem tworzą z niego szwarccharakter przeszywający dreszczykiem, nawet jeśli nie chce się go spotkać w mrocznej uliczce. A jego mroczny występ w „Wojnach klonów” sprawił że jest tylko jeszcze bardziej elektryzujący.

Yuuzhan Vongowie. Ci unikający technologii obcy mocno mnie wystraszyli, gdy czytałam „Nową Erę Jedi”. Nie pomogło że są trudni do wyobrażenia, ale gdy myślę o ich bio-broni to przechodzą mnie dreszcze. Byli dobrym przeciwnikiem, który nakreślił konflikt w tej epickiej serii i na pewno czytając ją pomagało uczucie, że nawet bohaterowie się ich bali. Mieli urządzenie do tortur Objęcia Cierpenia, na litość boską.

Lumiya. Po raz pierwszy spotkałam Lumiyę w starych komiksach Marvela, więc bardzo się uradowałam, gdy pokazała się w książkach z serii „Dziedzictwo”. MROCZNA LADY SITHÓW. Czy coś więcej trzeba dodawać? Ma bicz świetlny. Świetnie wygląda w czarnym z częściami cyborga. Uczyniła gwardzistę Imperatora swoim uczniem i przemieniła Jacena Solo w Lorda Sithów. Jak już Lumiya się czymś zajmie, to sprawi że tak się stanie... i strzeżcie się konsekwencji.

Lord Daiman. Daiman z serii komiksów „Knight Errant” to Lord Sithów który jest kompletnie szalony. To jest przerażające, ale też bardzo zabawne. Daiman wierzy, że jest stwórcą wszystkiego co istnieje. „Byłem znudzony, więc stworzyłem wszechświat”, twierdzi. Dobrze więc. Zmagania Daimana z jego bratem, Lordem Sithów Odionem, połączone w pewnym momencie z Jedi Kerrą Holt, sprawia że świetnie się to czyta.

Kir Kanos. Nazwanie go „czarnym charakterem” może jest trochę naciągane, ale na pewno nie nazwałabym Kanosa bohaterem. Ten dawny imperialny gwardzista pozostaje lojalny wobec swojego mistrza, nawet jeśli czasami zdarzy mu się zrobić coś dobrego po drodze. Skomplikowany, skonfliktowany, zdolny i zabójczy... Jeśli Kir Kanos pojawiłby się w filmie, kobiety z całego kraju zakochałyby się w nim.

Darth Bane. Spójrzcie. Nie zadzierajcie z Darthem Banem, dobrze? TO SIĘ NIE SKOŃCZY DOBRZE. Ten koleś nawet nie potrafił znieść swoich towarzyszy Sithów, co już mówi dużo. Ten koleś jest takim twardzielem, że chce by jego uczennica go pokonała, a potem kontynuowała Zasadę Dwóch. „Cokolwiek co trzeba” jak powinna brzmieć inskrypcja na jego nagrobku. Jego dziedzictwo zostało przekazane aż do Sidiousa i Vadera. Choćby z tego powodu on zasługuje by być na tej liście.

A kim są wasi ulubieni czarni bohaterowie „Gwiezdnych Wojen”. Dajcie mi znać w komentarzach!


Niestety tych komentarzy najprawdopodobniej redaktorka nie przeczyta. Ale za to na forum znajduje się analogiczny temat.
KOMENTARZE (4)

Kulisy „Kenobiego”

2013-11-21 17:17:11 oficjalny blog



Kenobi co prawda ukazał się już kilka miesięcy temu, ale całkiem niedawno Jennifer Heddle postanowiła się podzielić swoimi uwagami na temat powstawania tej powieści.

Odczuwa się satysfakcję, gdy widzi się jaki sukces osiągnęła książka „Star Wars: Kenobi” Johna Jacksona Millera zarówno w opiniach krytyków, jak i na poziomie komercyjnym, zwłaszcza, że jest ona idealnym przykładem tego, jak dużo trudu trzeba włożyć, by dostać udaną powieść Expanded Universe. Pomyślałam, że przedstawię wam mały fragment tego w jaki sposób „Kenobi” pojawił się w swojej finalnej formie.

Po pierwsze, oryginalny pomysł na tę książkę to zasługa Johna Jacksona Millera, który chciał napisać opowieść w tym stylu o Obi-Wanie od dłuższego czasu. Uderzył z pomysłem do Shelly Shapiro w Del Rey, której się to spodobało i ona przedstawiła to mnie. Muszę przyznać, że się wahałam, gdy po raz pierwszy o tym usłyszałam. To część historii „Gwiezdnych Wojen”, która była ledwo dotknięta w przeszłości. Czy na pewno chcemy ujawniać szczegóły o wieloletnim pobycie Obi-Wana na Tatooine?

Tu właśnie do gry wchodzi genialna, zasugerowana przez Johna struktura tej powieści. Kiedy czytałam streszczenie, zrozumiałam, że historia będzie opowiadana z punktu widzenia innych postaci, to mnie nakręciło. To był sposób, by dotrzeć do czasu Obi-Wana na Tatooine, ale bez ściągania z niego całej atmosfery tajemniczości. Pomogło to, że jestem fanką opowieści, w których widzimy znanych bohaterów oczyma nowych. Wzięłam ten pomysł na tajne spotkanie redakcyjne Lucasfilmu jako film „Jeździec znikąd” (ang. Shane), ale z „Benem” w roli Shane’a – co było dobrym podejściem do tego projektu. Na szczęście reszta departamentu wydawniczego się z tym zgodziła.

Ale była tam jedna rzecz, która mi przeszkadzała, w przeszłości widziałam, że tego rodzaju koncepcja dobrze sprawiła się w komiksach, ale jak to miało wypaść w pełnowartościowej powieści? Czy czytelnicy nie będą źli, że nie wchodzimy w ogóle do głowy Obi-Wana? Więc kiedy odpisałam Shelly, że się zgadzam na koncept tej książki, zasugerowałam Johnowi dodanie krótkich, wewnętrznych monologów, po to byśmy wiedzieli przez co Obi-Wan przechodził, a przynajmniej mieli tego jakąś namiastkę. John odpowiedział na to pomysłem, by adresować te przemyślenia do Qui-Gona i tak narodziła się sekcja „medytacji”.

Korekta tej książki zrobiona przeze mnie i Shelly była raczej standardowa; ścieśniliśmy rzeczy tu, dodaliśmy rzeczy tam. Czułyśmy, że książka jest w dobrej formie. I wtedy Shelly dała ją do redaktorom z Del Rey – Frankowi Parisiemu i Erichowi Schoenweissowi do przeczytania. Frank i Erich są nie tylko wykwalifikowanymi redaktorami, lecz także mają fanowską, męską perspektywę, której Shelly i ja oczywiście nie posiadamy, więc zawsze jest dobrze mieć ich wkład. Wtedy wrócili do nas z zarzutem, by w książce Obi-Wan jakoś spotkał smoka krayt. W tej wersji powieści, która oni czytali, smoki krayt były jedynie wspominane przez postaci, a nie „widziane” na stronach.

Kiedy Shelly i ja usłyszeliśmy to, zrozumiałyśmy, że to spotkanie musi być dołączone, no i byłyśmy w szoku, że same na to nie wpadłyśmy (co dowodzi tylko tego, że każdy może być redagowany, nawet redaktorzy). Tymczasem John, który ciężko pracował nad końcówką, czuł, że brakuje mu tam czegoś ekstra, więc Shelly zasugerowała ukazanie smoka krayt - tak wszystko trafiło na miejsce.

I tak oto skończyliśmy z finalną wersją książki w tej postaci jaką ją znacie. Razem z wspaniałą okładką artysty Chrisa McGratha i kilkoma genialnymi pomysłami marketingowymi drużyny Del Rey (kocham te breloczki ze smokiem krayt rozdawane na San Diego Comic Con), doskonale się to sprawowało, moim zdaniem nie udałoby się tego zrobić jednej osobie. I cieszę się, że tak wielu z was podobają się rezultaty.



Polskie wydanie tej powieści jest obecnie zapowiedziane na luty 2014, więc znając Amber, może się trochę przesunąć. Natomiast o samym wspomnianym filmie „Jeździec znikąd” pisaliśmy tutaj.
KOMENTARZE (2)

Wieści, plotki i zapowiedzi książkowe

2013-11-18 17:00:20

Niestety, wciąż niewiele wiemy na temat dalszych planów Del Reya na rok 2014. Część fanów już zaczęła się niepokoić, brakiem jakichkolwiek wieści. Jennifer Heddle przyznała ostatnio, że znaleźliśmy się w jakiejś informacyjnej otchłani, ale by się nie martwić. W 2014 będzie więcej nowych książek niż dotychczas zapowiedziano, po prostu na razie nie są w stanie o nich mówić.





Zresztą Shelly Shapiro znów niedawno pojechała do San Francisco, by dyskutować o przyszłości w najbardziej istotnym dla EU gronie – Leland Chee, Jen Heddle, Pablo Hidalgo oraz wspomniana Shelly. Jak zwykle jednak nie ujawniono nad czym rozmawiano.

Póki co mamy dwa ochłapy, pierwszy to przesunięcie powieści Darth Maul: Lockdown Joe Shreibera na 28 stycznia 2014. Drugi to data wydania Crucible Troya Denninga w miękkiej okładce – 27 maja 2014.

Ucieszą się też fani „William Shakespeare’s Star Wars” Iana Doeschera. Zapowiedziano już dwa kolejne tomy tej serii. „William Shakespeare’s The Empire Striketh Back” ukaże się 25 marca 2014, a „William Shakespeare’s The Jedi Doth Return” 1 lipca. Obie ponownie napisze Doescher. Obie pozycje także zostaną wydane przez Del Rey.



Ucieszą się też fani albumów Jonathana W. Rinzlera. Po fenomenalnym Star Wars Storyboards: The Prequel Trilogy autor zabrał się za drugi tom. „Star Wars Storyboards: The Original Trilogy” ukaże się 13 maja 2014. Według Amazonu cena tego albumu będzie wynosić 40 USD, będzie on miał 352 strony i zostanie wydany przez Abrams. W środku znajdzie się między innymi klika nigdzie nie prezentowanych wcześniej scenopisów Ralpha McQuarriego.



Na koniec warto wspomnieć o dwóch wydarzeniach. Pierwsze to Star Wars Reads Day II, czyli druga edycja promocji książek z cyklu „Gwiezdne Wojny” w Stanach. Co prawa już się skończyła ale warto odnotować, że tym razem była zdecydowanie większa niż ostatnio. Pełną listę miejsc w których odbywały się imprezy znajdziecie tutaj. Tymczasem w tym roku wydawcy z Del Rey zaczęli też świętować jeszcze jedną rzecz, rocznicę telefonu do Timothy’ego Zahna. Otóż 6 listopada 1989 Tim dostał telefon z Lucasfilmu, w którym potwierdzono że został wynajęty by napisać książkę i tym samym zainicjował trwający aż do dziś cykl wydawniczy, który tak rozbudował nam wszechświat sagi. Jakby ktoś nie pamiętał, ta książka to oczywiście Dziedzic Imperium.
KOMENTARZE (10)

Książkowe ploty

2013-09-16 07:41:18

Filmy zawsze napędzały rynek wydawniczy, pamiętamy dokładnie co się działo przy okazji prequeli. Na razie oczywiście nie znamy oficjalnych planów na przyszłość Del Reya i innych wydawców, ale powoli zaczynają pojawiać się przecieki. Pierwszy z nich to nowy „Essential Characters”, czyli trzecia wersja wydanego u nas Ilustrowanego przewodnika po postaciach Gwiezdnych Wojen. Z przecieków wygląda na to, że album ten powinien ukazać się w 2016, czyli prawdopodobnie będzie już zawierał opisy postaci z sequeli.

Przed filmami czeka nas jednak premiera „Star Wars: Rebels”. Tutaj do akcji wkracza nowy gracz, czyli wydawnictwo Disney Press, będące częścią Disney Publishing Worldwide. Atak swoich premier zapowiedzieli na sierpień 2014, prawdopodobnie będą to okolice 5 sierpnia, ale nie wiemy jeszcze jak Disney podchodzi do tych dat. Na pewno część ich produktów będzie powiązana z serialem, ale prawdopodobnie nie wszystkie. Będą to różne pozycje, od tych dla dzieciaków, które uczą się czytać, przez pseudobajki z obrazkami, a nawet zapowiedziano powieść młodzieżową (nie wiadomo czy będzie związana z „Rebels”). Wygląda na to, że Disney przejmuje tu przynajmniej część rynku, który obecnie należał do DK, Scholastica i Penguina. Nie wiadomo tylko co będzie z obecnymi licencjonobiorcami.

Ale o tym, że trwają przymiarki do nowych pozycji informuje także Shelly Shapiro. Redaktorka wspomniała, że czekają ich nowe książki (i serie), związane z nowymi filmami oraz serialem „Rebels”. A głównym ich zadaniem będzie powiązanie kanonu z tym, co zobaczymy na ekranie. Brzmi interesująco.



Tymczasem Jennifer Heddle zadebiutuje w nowej roli. Jej pierwsze opowiadanie zadebiutuje w 145 numerze „Insidera”. „Constant Spirit” będzie opowiadać o Lei i poniekąd jest powiązane z najnowszą powieścią Marthy Wells. „Razor’s Edge” jest już wydrukowana i niebawem trafi na półki sklepowe.

Całkiem nieźle sprzedał się za to „Kenobi” Johna Jacksona Millera. W pierwszym tygodniu powieść trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa” plasując się na 12 pozycji.



Trwają też prace nad przewodnikiem po Gwiaździe Śmierci Del Rey i Haynesa. Obecnie mamy etap akceptacji okładki i strony wizualnej.



Na koniec ciekawostki z polskiego rynku. W wydawnictwie Amber uznano, że tytuł „Skok stulecia” jest zbyt mało chwytliwy i się prawdopodobnie nie wyróżnia zbytnio. Poprawiono więc go i tak Scoundrels zostanie wydane u nas jako „Skok millenium”, jedyny minus jest taki, że nie wiadomo kiedy. Ostatnio wydawnictwo Egmont potwierdziło, że w związku z tym, iż Disney robi porządek w licencjach nie są w stanie podać daty wydań następnych komiksów, prawdopodobnie dotyczy to także książek, stąd opóźnienie „Plagi”. Co prawda Amber zapowiedział, że Plaga wyjdzie 24 września, ale chyba musimy poczekać i zobaczyć. Wygląda na to, że zapowiadana po cichu przez Ameet pozycja „LEGO Star Wars. Encyklopedia postaci” również została przełożona w czasie. Według Empiku powinna się pojawić w listopadzie, jest już nawet polska okładka. Niestety, znów nie wiadomo, czy uda się dotrzymać tego terminu, samo wydawnictwo wciąż oficjalnie nie ma tego tytułu w swoich zapowiedziach.
KOMENTARZE (16)

Troy Denning o czerpaniu inspiracji

2013-08-14 16:58:52 oficjalny blog



Tym razem na oficjalnej zagościł Troy Denning, który postanowił spróbować swoich sił w blogowaniu, niejako promując tym samym swoją najnowszą książkę Crucible.

Gdy nowi przyjaciele dowiadują się, że piszę powieści z cyklu „Gwiezdne Wojny” ich pierwszym pytaniem jakie zadają jest prawie zawsze:
- Skąd bierzesz na to pomysły?
A ja nigdy nie wiem jak na to odpowiedzieć.
Gdy po raz pierwszy poproszono mnie o napisanie powieści „Star Wars”, wypaplałem:
- Świetnie. Mam kilka genialnych pomysłów na powieść „Star Wars”!
Odpowiedzią była bardzo uprzejma wersja czegoś w stylu „to miło, skarbie”.
Gdy już podpisałem umowę o warunkach poufności, dowiedziałem się, że grupa redaktorów i pisarzy spędziła cały poprzedni rok sekretnie planując główną oś fabularną czegoś co nazwali „Nową Erą Jedi” – dużej serii książek, z zarysowanymi wątkami fabularnymi i wieloma różnymi autorami. Opracowali już główny pomysł oraz listę głównych punktów zwrotnych do książki, która chcieli, bym im napisał. Moim zadaniem było ukształtować te pomysły w zarys fabuły, a następnie napisać powieść, która ostatecznie stała się Gwiazdą po gwieździe.
Więc kiedy zaoferowano mi możliwość napisania mojej drugiej powieści gwiezdno-wojennej, myślałem, że wiem jak to działa. Wszystko czego potrzebowałem, by móc zacząć pracować nad opowieścią, było powiedzenie tak.
Byłem głupcem.
Tym razem ekipa redaktorów w Lucas Licensing i Del Rey potrzebowała pojedynczej książki. Szukali opowieści, która eksplorowałaby by jak Leia dochodzi do wniosku, że jej ojciec nie zawsze był bezwzględnym sk...em, Sithem... Darthem Vaderem. Chcieli ukazać jak się dowiaduje, że kiedyś był uroczym, dobrym dzieckiem imieniem Anakin Skywalker i chcieli, by ujrzała go oczyma swojej babki, Shmi. Wymyślili, że dobrym sposobem do tego byłoby aby Leia znalazła pamiętnik Shmi. Myślę, że to prawdopodobnie był jedyny sposób by to zrobić, bo w „Gwiezdnych Wojnach” nie ma zbyt wielu duchów nie należących do osób czułych na Moc.
Na szczęście, właśnie czytałem Ilustrowany wszechświat Gwiezdnych Wojen Kevina J. Andersona i Ralpha McQuarriego. Zachwycałem się dawno zagubioną kolonią Killików z Alderaanu, stąd też wziął się pomysł na obraz „Killicki zmierzch”, który zrodził się gdzieś w mojej głowie. (Tak, przyznaję, lubię robaki). Mając ten pomysł jako początek, budowanie historii poszło stosunkowo łatwo. To, co musiałem, to zbudować historię krążącą wokół zagubionego dzieciństwa Anakina Skywalkera, pamiętniku Shmi oraz arcydzieła alderaańskiej mcho-sztuki. Rezultatem była Zjawa z Tatooine, którą się pisało równie dobrze, jak się ją wymyślało. (Znaczy ja się dobrze bawiłem. Czy wspominałem, że lubię sztukę robali?) Następnym przydziałem była seria książek w miękkiej okładce. Tym razem Shelly i Sue (moje redaktorki) wiedziały dokładnie czego chcą – książek.
- Napiszesz trzy z nich – mówiły. – Będą o czym chcesz, tylko mają mieć coś wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”.
- Naprawdę? – zapytałem. – Mogą być o czymkolwiek?
- Cóż, dobrze by było gdybyś wymienił blastery, miecze świetlne czy Moc i trochę takich rzeczy. Ale oczywiście, że tak. Jesteśmy otwarte na wszelkie propozycje.
- Czy to mogą być historie o robakach? – zapytałem.
- Uh... – odpowiedziały.
- To świetnie – odparłem. – Mam mnóstwo wspaniałych pomysłów na dawno zagubioną kolonię Killików.
- Oh... – odparły. – Myślisz, że mógłbyś popracować też nad jakimś Jedi?
- Jasne – rzuciłem. – A co powiedzie na to, by Jedi stali się kimś w rodzaju robali?
I tak powstało „Mroczne gniazdo”.
Następnym razem moje redaktorki bardziej uważały, by eksterminować moje zainteresowanie robactwem. Kończyłem trzeci tom trylogii „Mrocznego gniazda”, gdy otrzymałem e-mail w niedzielę wieczorem, w którym przedstawiono pomysł na serię dziewięciu książek bez robali. (Tak, pisarze i redaktorzy pracują w niedzielę. Dzień jak każdy inny?)
Widziałem w tym rękę Mocy. Pracowałem wówczas nad Jacenem Solo przez te trzy książki, zastanawiając się, co dokładnie się z nim stało przez tą pięcioletnią podróż, którą przedsięwziął, by nauczyć się różnych ścieżek Mocy. I dochodziłem do dość ponurych wniosków.
Potem przyszedł e-mail, zawierający pomysły, a w mojej głowie odpowiedź stała się jasna. Vergere musi być Sithem. (Cóż już wcześniej zacząłem to potajemnie podejrzewać, pewnie jeszcze w czasach NEJ, ale teraz nie mogłem już temu zaprzeczać.) Vergere była Sithem. Dlatego tak skorumpowała Jacena swoimi nonsensami o „wstydliwych sekretach Jedi” czy „nie ma ciemnej strony”. Dlatego, że wszystko, co powiedziała Jacenowi było kłamstwem.
Vergere była Sithem.
Poza głupim wyobrażeniem, że Boba Fett jest najlepszy jako bezwzględny zabójca, to właśnie ten pomysł, żeby dla pewnej dość głośnej grupy czytelników stworzyć niekwestionowanego arcyszwarccharaktera Expanded Universe, mnie przekonał. Więc, żeby wyjaśnić sprawę mojej pozycji, jeśli nie czytaliście książek „Star Wars” Matta Stovera, tracicie część najlepszej, najbardziej prowokującej i przemyślanej space opery jaką wydano. W mojej wcale nie tak skromnej opinii, wszyscy studenci literatury powinni czytać Zdrajcę i Zemstę Sithów obok „Obcego” [Alberta Camusa, przyp. red.], „Jądra ciemności” czy „Nowego wspaniałego światu”.
Ale mimo to, wciąż nie kupuję tego, jak przedstawiano Moc w „Zdrajcy”. Wierzę, że Moc jest bardziej mitycznym, niż psychologicznym aspektem, jest bardziej kolektywna niż osobista. Jednak dwóch autorów „Gwiezdnych Wojen” ma swoje własne, różne wizje Mocy. Weźcie to pod uwagę.
(Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że ci, którzy znają Junga dobrze, mogliby się kłócić, że mityczny to znaczy psychologiczny i kolektywnie personalny. Ale ci którzy znają Junga dobrze, mogą się kłócić w sumie na każdy temat).
Jednak najważniejsze jest to, że pomysł „Vergere była Sithem” nie pochodził od filozofii Mocy. Dlatego tak spodobał się redaktorkom.
Bardzo im się podobał. (Pewnie dlatego, że nie wspomniałem o robakach).
W każdym razie, w ciągu tygodnia pomysł, by uczynić z Jacena Sitha został zaakceptowany jako główny wątek dziewięcioczęściowej serii, która stała się „Dziedzictwem Mocy”. Kilka miesięcy później (po tym jak przeprowadziłem dochodzenie i napisałem dwudziestosiedmiostronicowe „Vergere Compendium”, o którym wspominał Pablo Hidalgo w „Reader’s Companion”), mieliśmy pierwsze spotkanie twarzą w twarz w Big Rock Ranch, i zaczęliśmy – pisarze, redaktorzy i wielu innych ludzi – rozwijać wątki fabularne serii.
Więc tak powstało „Dziedzictwo Mocy”. Nie jestem pewien jak to dokładnie było z kolejną dziewięcio-książkową serią – „Przeznaczeniem Jedi”. Dostałem zwyczajnie e-mail, w którym pisano, że Del Rey i Lucas Licensing chcą kolejnej dziewięcioczęściowej serii, w której tym razem punktem wyjścia była odyseja Luke’a i Bena. Chcieli żebym napisał trzy książki, zupełnie tak jak przy „Dziedzictwie Mocy”. Aaron Allston już był zaangażowany, a Christie Golden została trzecią pisarką.
W tym miejscu ważne jest, by zrozumieć coś o pisarzach. Zazwyczaj pracujemy sami, w ciemnych gabinetach, a kiedy wyruszamy po zimną wodę, tam zazwyczaj nie ma z kim pogadać. Więc kiedy redaktor zbiera nas i proponuje nam darmową wycieczkę do Kalifornii, oraz możliwość pogadania z kilkoma innymi pisarzami, zakładam czystą koszulę i łapię transport na lotnisko.
Więc kiedy już się znalazłem w hotelu w San Francisco, z moimi przyjaciółmi autorami – Aaronem Allstonem i Christie Golden, nie było śladu redaktorów. Zebraliśmy się w pubie – jak autorzy robią to często, gdy dorośli nie patrzą – i rozmawialiśmy o tym co nowego jesteśmy w stanie wnieść do serii. Aaron tylko się uśmiechnął z błyskiem w oku, rozejrzał i zaproponował by przedyskutować to w spokojniejszym miejscu.
Po tym jak wymieniliśmy ze sobą kilka uwag przy drinkach, mieliśmy jedną z najbardziej produktywnych burzy mózgów w jakiej uczestniczyłem. Ale do dziś pozostaję przekonany, że Aaron miał pomysł na całą serię zanim w ogóle wsiadł do samolotu – zwłaszcza tajemniczy byt Mocy, który potem stał się Abeloth. W każdym razie, jego pomysły były genialne, i gdy spotkaliśmy się z redaktorkami rankiem następnego dnia, łatwo było nam sprzedać koncept Aarona jako fundament tego, czym się stało „Przeznaczenie Jedi”. Najważniejsze co dodaliśmy następnego dnia to był wspaniały pomysł Christie, by pierwszą młodzieńczą miłość Bena uczynić nastoletnią Sithankę.
Tak właśnie narodziło się „Przeznaczenie Jedi”.
To nas prowadzi wprost do dnia dzisiejszego, ponieważ następnym moim projektem był ten najnowszy „Star Wars: Crucible”. I przyznaję, że ten mnie przeraził.
Może nie od razu. Gdy przeczytałem e-mail opisujący czego chcą moje redaktorki – czegoś w stylu „ostatniej wyprawy/przekazania pałeczki” – w pierwszej chwili schlebiło mi to. To miała być bez wątpienia bardzo ważna książka dla Expanded Universe, ale też trudna do napisania. Uznałem to za komplement, że mnie o to poproszono.
Potem zacząłem układać całość. „Ostatnia wyprawa” Wielkiej Trójki? Nikt z redaktorów nie chciał uśmiercić żadnej z tych głównych postaci – zresztą ja też nie. Już mnie i tak wyznaczono, by opisać śmierci zarówno Anakina, jak i Jacena Solo, co dało mi reputację „mordercy do wynającia na EU”. Więc dołożenie kolejnej osoby do listy jedynie by to potwierdziło. Ja tego nie chciałem. Na szczęście nikt o to nie prosił.
Ale historia wciąż potrzebowała kręgosłupa. Ponieważ wiedzieliśmy dokąd zmierza EU, podczas naszej sesji burzy mózgów, wiedzieliśmy, że książka ta musi być mniej lub bardziej permanentna. „Mniej lub bardziej” zawsze jest jakieś rozmyte. Ale było jasne, że cokolwiek stanie się w tej książce, nie będzie mogło łatwo się odstać.
- Spraw, by to była duża odprawa – mówiły moje redaktorki.
Więc pomyślałem o czym wielkim. Skutkiem tego myślenia, starałem się jak najlepiej, był pomysł który nazwałem „mityczną fasadą”.
Moje redaktorki zasugerowały jednak coś mniej „fasadowego”. No i z pewnością nie tak szalonego. By przyciągnąć nowych czytelników opowieść musi uderzać w znane tony dla fanów trzech pierwszych filmów, znane, ale jednocześnie nowe – w końcu to ostatnia przygoda dziejąca się czterdzieści lat po „Powrocie Jedi”. Po kilku kolejnych próbach, w końcu uzyskaliśmy koncept uznany za „wystarczająco blisko”.
Dotychczas widziałem, że to ja straszę je, więc zabrałem opowieść i uciekłem. „Crucible” to dokładnie ten typ książki, który chciałem pisać, szybkie tempo, trochę hulanki, wypełniona akcją, spektakularna. Ale jednocześnie powołuje się na objawienia i introspekcję ciągnącą nas do punktu kulminacyjnego, a finał jest tak zaprojektowany by był zarówno ciosem fizycznym jak i duchowym.
Gdy kończyłem pierwszą wersję, zacząłem się martwić, że zabrnąłem z elementami duchowymi za daleko. Moja klatka zaczęła się zacieśniać, kiszki skręcać, więc zacząłem się wycofywać.
Na szczęście zawsze mogłem liczyć na niesamowitych redaktorów prowadzących moje książki „Star Wars”. Ekipa w Lucas Licensing zmieniła się trochę w ciągu kilku ostatnich lat, ale nadal pozostaje niesamowita, tak jak wcześniej. Po przeczytaniu pierwszej wersji, Shelly (w Del Rey) łagodnie nalegała, bym porzucił niektóre nudne sceny, oraz kazała mi wyciąć trochę makabrycznych rzeczy (sabacc w którym stawkami są ciała, szybko wymyka się spod kontroli). Tymczasem Jennifer (w Lucasfilm) kierowała mnie w kierunku granic streszczenia, zauważając gdzie należy zwiększyć emocjonalne natężenie, a gdzie wyostrzyć opisy, wskazywała też gdzie byłem zbyt ostrożny, zachęcała bym był bardziej wyrazisty. Shelly i Jennifer to niezwykły zespół i jestem bardzo wdzięczny za ich wkład.
A teraz, jestem tu gdzie zaczynałem, zdumiony, że miałem możliwość napisać o ostatniej przygodzie Wielkiej Trójki, która może być ich ostatnim wspólnym „hura”. Uwielbiam pisać te postaci, - jak zawsze – i jest to dla mnie wielki zaszczyt, że mogę ciągnąć dalej ich historię. Mam nadzieję, że fani „Gwiezdnych Wojen” będą mieć tyle zabawy czytając „Crucible” ile ja miałem pisząc to.


KOMENTARZE (4)

SDCC 2013: okładka ''Honor Among Thieves''

2013-07-20 02:03:36 San Diego Comic-Con 2013

Kilka godzin temu na Comic-Conie w San Diego odbył się panel o książkach z uniwersum Gwiezdnych Wojen, którego gośćmi byli autorzy Jeffrey Brown, Troy Denning, John Jackson Miller i J. W. Rinzler, edytor Del Reya Frank Parisi oraz Jennifer Heddle wraz z Lelandem Chee, reprezentujący Lucasfilm. I w zasadzie tylko tyle że "odbył się" można o tym panelu napisać, bowiem nie wniósł praktycznie żadnych nowych informacji o przyszłości Del Reya i Expanded Universe w odniesieniu do trzeciej trylogii filmów. Głównym punktem programu była za to premiera okładki do powieści Jamesa S.A. Correya, "Empire and Rebellion: Honor Among Thieves". Książka ta pojawi się w Stanach 4 marca 2014 roku, napisana będzie z perspektywy Hana Solo, a klimatem zbliżona ma być do starej trylogii Briana Daleya (wydana zbiorczo jako "Przygody Hana Solo"). Okładka poniżej:



Temat na forum.



Nawet w kilku słowach nie został poruszony temat zarówno trylogii "Sword of the Jedi" Christie Golden, jak i tajemniczych dwóch książek Paula S. Kempa. Można więc z czystym sumieniem przypuszczać, iż oba projekty zostały wstrzymane na czas nieokreślony w związku z produkcją kolejnej trylogii filmowej. O wszystkich zmianach w tym kierunku będziemy informować na bieżąco.

Aktualne zapowiedzi w Polsce i USA znajdziecie tutaj>>>.
KOMENTARZE (7)

Zwolnień w Lucasfilm ciąg dalszy...

2013-04-23 17:22:43

Dobra wiadomość jest taka, że zgodnie z tym, co stwierdziła niedawno Kathleen Kennedy, z końcem kwietnia zostanie zakończona reorganizacja i kolejnych zwolnień nie będzie. Niestety kilkanaście kolejnych osób nie miało na tyle szczęścia i dostało wymówienia w tym miesiącu. Głównie są to osoby zajmujące się finansami, licencjami, dystrybucją i trochę marketingiem. Pojawiły się też plotki o tym, że zwolnienia dotknęły ludzi zajmujących się wydawaniem książek i komiksów, jednak Jennifer Heddle szybko to zdementowała.

To ostatnia faza zwolnień związana ze zmianą priorytetów. Wraz z zakończeniem „Wojen klonów” i zamknięciem LucasArts do czasu nowych filmów „Gwiezdne Wojny” pozostaną trochę uśpione, więc nie ma potrzeby utrzymywać tych stanowisk, które zajmowały się licencjami związanymi z serialem. Nowy serial, którym na pewno nie będzie Star Wars Reclamation znajduje się dopiero we wstępnej fazie planowania, więc raczej nie pojawi się przed premierą Epizodu VII.
KOMENTARZE (12)

Co się pisze?

2013-03-19 17:17:15

Jonathan W. Rinzler zapowiedział, że niebawem na łamach „Entertainment Weekly” ukaże się zapowiedź kolejnej pozycji. Nie sprecyzował jednak, czy będzie to jakiś album, czy powieść. W ten sposób ostatnio zapowiedziano choćby Scoundrels czy ostatnio Maul: Lockdown. Skoro już jesteśmy przy tej drugiej, to ponoć informacja, że ma w jakiś sposób kontynuować wątki z Dartha Plagueisa, wcale nie jest jedynie sposobem na reklamę. Otóż już dziś wiemy, że James Luceno był konsultantem i pomagał Joe Schreiberowi. Zobaczymy na ile.

Za to Rinzler skończył już pracę nad „The Making of Star Wars: Return of the Jedi”. Album pojawi się 8 października. Redakcją zajmował się osobiście Pablo Hidalgo, który zdradził, że jest pod wrażeniem tego albumu. Znajdziemy tam też wiele wcześniej nie publikowanych zdjęć, niektóre już zaczynają się pojawiać w sieci.

Frank Parisi zdradził, że w kolejnych numerach Insidera dostaniemy nowe opowiadania – Johna Ostrandera (powiązane z „Dawn of the Jedi”, z okładką Jan Duursemy) oraz Jasona Fry’a (z okresu Wojen klonów), dodatkowo czeka nasz też opowiadanie Christie Golden, dziejące się już po „Przeznaczeniu Jedi”, które będzie swoistym łącznikiem między tą serią a powieścią „Crucible” Troya Denninga, zapowiedzianą na 9 lipca 2013.

Mamy też pewne przetasowania wydawnicze. Zaczynamy od serii „Rebels”. Pierwsza książka, na razie jeszcze nie posiadająca tytułu ukaże się już 29 października 2013 najprawdopodobniej w twardej okładce. Będzie to powieść koncentrująca się na księżniczce Lei, którą napisze finalistka nagrody Nebula – Martha Wells. Będzie to debiut tej autorki w „Gwiezdnych Wojnach”. Akcja zacznie się dość szybko po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci w „Nowej nadziei”, a poza Leią zobaczymy też jej nowych przyjaciół, czyli Luke’a Skywalkera i Hana Solo. Księżniczka Leia Organa jest na misji prowadzonej dla Sojuszu Rebeliantów, gdy siły imperialne atakują. Razem z Hanem i Lukiem, są zdani tylko na siebie, muszą współpracować z piratami i rozprawić się ze zdrajcami, zrobić wszystko, byleby zapewnić bezpieczeństwo tajnemu, acz istotnemu spotkaniu rebelianckich konspiratorów. Jenniffer Heddle stwierdziła, że niebawem poznamy tytuł tej powieści. Żartowała sobie, że podoba się jej „Nerf Heders”. Może tę książkę lada dzień zapowiedzą oficjalnie?

Kolejne książki z cyklu powinny się ukazać w marcu 2014 (powieść o Hanie Solo autorstwa Jamesa S.A. Coreya) oraz w styczniu 2015 (powieść o Luke’u Skywalkerze Kevina Hearne). Całkiem prawdopodobne, że te daty zostaną zmienione.

Mamy też kilka dodatkowych wieści na temat „Kenobiego” Johna Jacksona Millera. Akcja będzie osadzona między wydarzeniami z „Zemsty Sithów” a „Nową nadzieją”. Obi-Wan Kenobi przebywa na wygnaniu na Tatooine, gdzie pomaga mieszkańcom tej planety. Podczas zmagania się ze swoją nową misją, zaczyna rozumieć, ze ochranianie Luke’a Skywalkera, ostatniej nadziei galaktyki, oznacza odstawienie na bok jego współczucia czy treningu wojownika Jedi. Przyszłość galaktyki nie leży już w rękach Obi-Wana Kenobiego, lecz tajemniczego pustelnika znanego jedynie jako szalony, stary Ben. Ta powieść ukaże się także w twardej okładce, już 27 sierpnia 2013.
KOMENTARZE (3)

Ruszyło się w temacie książek

2013-01-19 10:57:32

Po kilku miesiącach marazmu, znów zaczęło się dziać w temacie książek. Oczywiście cały czas coś się dzieje, tylko twórcy niewiele nam zdradzają. Tym razem zaczęła puszczać parę Jennifer Heddle, która zaaprobowała okładkę do nowej książki Del Reya o której jeszcze nie wiemy. Potwierdzają to Frank Parisi i Erich Scheoneweiss, niebawem mają ogłosić, co to. Na razie tylko nakręcają atmosferę. Z pewnością nie będą to dwie tajemnicze książki Paula S. Kempa, choć w sieci można znaleźć też sugestię, że niebawem dowiemy się czegoś więcej także i o tej dylogii. Pozostaje nam czekać na zapowiedzi.

Tymczasem Jonathan W. Rinzler nadal pracuje nad albumem o powstawaniu „Powrotu Jedi”. Wiemy tylko, że znów coś szpera po archiwach, oraz, że zobaczymy tam zupełnie nowe wywiady z Lucasem, Fisher i Hamillem.

Po „Star Wars and History” czeka nas kolejny album, który zajmie się innym spojrzeniem na „Gwiezdne Wojny”. Będzie to „How Star Wars Conquered the Universe”, którą napisze Chris Taylor. Pozycja ta skoncentruje się tym razem na sadze i jej biznesowych oraz kulturowych wpływach. Pozycja powinna ukazać się w pierwszej połowie przyszłego roku nakładem wydawnictwa Basic Books. Autor jednak zapewnia, że będzie chciał oddać właściwą cześć wszystkim twórcom uniwersum, w tym artystom, projektantom gier, ekipie technicznej, ale też i pisarzom i innym osobom tworzącym Expanded Universe. Sam autor stwierdził, że zamierza przeczytać wszystkie książki i komiksy, jakie wyszły z logiem „Gwiezdne Wojny”.

John Jackson Miller ogłosił, że niedawno skończył pisać powieść „Kenobi”. Wysłał ją do wydawnictwa i czeka na uwagi. Podobno pierwszy pomysł na nią przyszedł mu siedem lat temu.

Również Martha Wells skończyła swoją książkę o Lei (pierwszą wersję) i wysłała ją do wydawnictwa, w dodatku jakieś 2 tygodnie przed terminem. Na razie nie wiadomo jaki będzie tytuł powieści, autorka zasugerowała redaktorom kilka. Powieść z serii „Rebels” może ukazać się jeszcze w tym roku, choć bliżej jego końca, ale na razie nie zostało to jeszcze określone. Wiemy tylko, że akcja książki dzieje się jakieś 2 lata po „Nowej nadziei” i że w 75-80% jest pisana z perspektywy księżniczki Lei. Więcej autorka nie chciała ujawnić.

O swojej książce, także z serii „Rebels”, pisze też Ty Franck, czyli połowa Jamesa S.A. Coreya. Według pisarza, plan powieści został zaakceptowany i zaczęli już pisać pierwsze rozdziały. Autor zastanawiał się też nad tym jak sobie poradzić z Chewbaccą i jego sposobem mówienia, tym, że Han zawsze ma głupie pomysły, a Leia jest mózgiem operacji. Jednak najbardziej zdziwił go odzew fanów, nie wiedział, że ludziom może tak zależeć na tej książce. Ty Franck chyba najbardziej znany jest z tego, że jest asystentem George’a R.R. Martina. Dla przypomnienia, drugą połową Jamesa S.A. Coreya jest Daniel Abraham, inny bliski współpracownik Martina.



Na koniec jeszcze informacja z Polskiego rynku, tym razem niezbyt pomyślna. Otóż okazuje się, że Kolekcja Książkowa Star Wars prawdopodobnie nie będzie kontynuowana. Amber zapytany dlaczego, odsyła nas do Edipresse, ci zaś zwalają winę na Amber. Na pocieszenie tym razem wieści z Empiku, w którym 22 stycznia 2013 powinien się ukazać pakiet pierwszych czterech powieści z cyklu „Przeznaczenie Jedi” w cenie 90,99 PLN (promocja z 99,90 PLN). Pakiet można zamówić tutaj. Dla przypomnienia, składa się on z powieści: Wygnaniec Aarona Allstona, Omen Christie Golden, Otchłań Troya Denninga oraz Odwet Aarona Allstona.
KOMENTARZE (11)

Książki na koniec roku

2012-12-31 15:48:14

Póki, co niewiele dzieje się w EU, a przynajmniej niewiele nam mówią na ten temat. Krążą jedynie plotki. A to Stover stwierdził ostatnio, że gdyby zaproponowano mu napisanie adaptacji Epizodu VII, to z pewnością by wziął. Albo Jennifer Heddle twittowała, że zatwierdziła tytuł nowej książki o której jeszcze nie wiemy. Same skrawki informacji, z których jeszcze niewiele wynika. Trochę więcej wspomniała Martha Wells. Przyznała, że jej powieść o księżniczce Lei ma termin ukończenia – 31 stycznia 2013, przynajmniej pierwszej wersji. Jednak autorka potrzebuje jeszcze kilku dni by skończyć tę książkę, na kilka tygodni przed terminem. Nie zamierza ona jej wysyłać do Del Reya, a jedynie pieczołowicie nad nią pracować i poprawiać, a dopiero potem odda, w wyznaczonym terminie.

Tymczasem warto się przyjrzeć grudniowym nowościom. Część z nich ukazała się wcześniej niż zapowiadano.

Star Wars: The Clone Wars: Ahsoka in Action!

To kolejna z serii książeczek DK bazująca na „Wojnach klonów”. Jak łatwo się domyślić, tym razem głównym bohaterem będzie Ahsoka. To pozycja dla dzieci w wieku od 5 do 7 lat, tak zwanego poziomu 1, które już coś tam próbują czytać. Całość składa się z 32 stron i kosztuje 3,99 USD. Autorem jest Jon Richards.

Star Wars: The Clone Wars: Masters of the Force

Kolejna pozycja dość podobna do poprzedniej, tylko adresowana do jeszcze młodszego odbiorcy (4-6 lat), osób które raczej składają literki. Nie będzie tu też wartkiej akcji, raczej skupimy się na tym, by przekazać dziecku, kim są Mistrzowie Mocy. Oczywiście chodzi o Jedi. Autor to ponownie Jon Richards, cena to 3,99 USD, a w środku mamy 32 strony.

What is a Sith Warrior

Co czyni miecze świetlne Sithów czerwonymi? Jak wybierają ucznia? Po czyjej stronie stoją w Wojnach Klonów? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tym interaktywnym przewodniku. Dowiedzcie się ponad to czegoś więcej o złowieszczym Darthie Maulu i innych przerażających istotach Ciemnej Strony.

Autorem jest Glenn Dankin, całość ma 96 stron i kosztuje 12,99 USD. Podobnie jak poprzednie pozycje jest wydana przez DK. W tym roku Egmont wydał już trzy albumy z tej serii, więc kto wie, może ten będzie jednym z następnych?

Who are the Jed?

Jak zostać Jedi? Czym są Moc i Rada Jedi? Jakie kolory ostrza mają do wyboru członkowie Zakonu? Młodzi fani zgłębią odpowiedzi na te pytania i wiele innych w tym niezwykłym przewodniku po mężnych Jedi. Wybierz się z nimi w pełną niebezpieczeństw i przygód podróż.

Dane wyglądają tak samo. Autor - Glenn Dankin, cena - 12,99 USD, stron 96, wydawnictwo Dorling Kindersley.

Star Wars: The Clone Wars: Darth Maul: Shadow Conspiracy

To książka powiązana z „Wojnami klonów”, a dokładniej odcinkami opowiadającymi o powrocie Dartha Maula. Maul – szwarccharakter z „Mrocznego widma” powraca i chce się zemścić na swoim znienawidzonym wrogu – Obi-Wanie Kenobim. Maulowi pomaga Savage Opress, razem bracia sieją terror po całej galaktyce...

Autorem tej młodzieżowej powieści jest Jason Fry, to jego druga próba adaptowania odcinków serialu (pierwsza to Bounty Hunters: Boba Fett). Książeczka kosztuje 5,99 USD, ma 160 stron a wydało ją Scholastic.



Creating the Worlds of Star Wars: 365 Days

Ta pozycja pochodzi jeszcze z 2005, jej autorami są John Knoll (i trochę Jonathan W. Rinzler), ukazuje zaś tworzenie efektów specjalnych we wszystkich (na moment tworzenia) 6 filmach z sagi. Po 7 latach wydawnictwo Abrams pokusiło się o reedycję albumu, ze zmienioną okładką. Treść pozostała taka sama. Całość kosztuje 32,50 USD i ma 744 strony.
KOMENTARZE (8)

Książkowe wieści zza oceanu

2012-10-28 08:59:01

W październiku mieliśmy kilka mocnych informacji książkowych przy okazji New York Comic Con. Ale o książkach cały czas się plotkuje, zapowiada i podpowiada. Działo się, także poza konwentami. Zwłaszcza ze względu na Star Wars Reads Day, o którym pisaliśmy w zeszłym miesiącu.

Matt Stover wraca do „Gwiezdnych Wojen”? Na razie to nic pewnego, ale plotki chodzą i kto wie, czy jest w nich jakieś ziarnko prawdy. Podobno Stover miałby wrócić do EU i dokończyć „Komandosów Imperium”, których porzuciła Karen Traviss. Sam Stover się na ten temat nie wypowiadał, podobnie jak Del Rey. Erich Schoeneweiss (z Del Rey) powiedział tylko, że nie będzie komentował pogłosek, ale przypomniał, że na Celebration VI Shelly zapowiedziała, że będziemy zadowoleni z tego jak zostanie skończona ta seria. Wieści podobno pochodzą od jednego z bliskich współpracowników Stovera, więc pewnie zobaczymy. Pewni możemy być jednego, że w Del Rey myślą jeszcze o „Komandosach”.

Trwają pracę nad trylogią „Sword of the Jedi” Christie Golden, zapowiedzianą na 2014. Na razie jesteśmy na etapie telekonferencji, jak widać na załączonym obrazku. Frank Parisi, Jennifer Heddle i Shelly Shapiro siedzą w siedzibie Del Rey, a Christie wisi na telefonie i nabija rachunki. Prawdopodobnie jeszcze nie ma skończonego i zatwierdzonego streszczenia tych książek.

„Scoundrels” Timothy’ego Zahna zostało przesunięte na rok 2013. Na szczęście na 1 stycznia, więc pewnie pojawi się jeszcze w tym roku. Zahn sam się zastanawiał skąd wzięło się to przesunięcie/opóźnienie, ale jego śledztwo wykazało jedynie, że Del Rey przesunął wszystkie pozycje planowane na okres między świętami a nowym rokiem, na styczeń 2013. Na osłodę wiadomo, że powieść będzie zawierać także fragmenty „Dawn of the Jedi: Into the Void” Tima Lebbona (planowana na 7 maja, w twardej okładce) oraz „Crucible” Troya Denninga (planowana na 2 lipca, także w twardej okładce).

Skoro już przy „Dawn of the Jedi: Into the Void” jesteśmy, to pojawił się pierwszy blurb tej książki.
Tysiące lat przed czasami Luke’a Skywalkera i Dartha Vadera. Na odległym świecie Tython starożytni filozofowie i naukowcy dzielą się swoją mistyczną wiedzą i studiują ścieżki Mocy. Utworzyli zakon Je’daii, który z czasem przemieni się w Jedi. Ale na razie ci pierwsi odkrywcy z wielu różnych światów muszą skolonizować nowy dom, rozwiązywać społeczne spory, podczas gdy rosnące w siłę Imperium Rakatan szykuje się do podboju znanej galaktyki.

Pojawił się także nowy opis „The Last Jedi” Michaela Reavesa i Mayi Kaathryn Bohnhoff.
Bezlitosny rozkaz 66 wydany przez Imperatora doprowadził do eksterminacji Jedi. Tych niewielu, którzy nadal czynią dobro dzierżąc Moc, musiało się ukryć bądź udać na wygnanie. Ale nie Jax Pavan, który nieustannie atakuje Imperium, zarówno prowadząc samotną walkę partyzancką, ale też jako cenny współpracownik Whiplash, tajnego ruchu oporu na Coruscant. Teraz podejmuje swoją najbardziej kluczową misję, przetransportowania przywódcy Whiplash, na którego wydano wyrok śmierci, z Coruscant na bezpieczną, odległą planetę. To ryzykowne posunięcie, niezależnie od okoliczności, ale Jax i jego zaufana załoga okrętu „Far Ranger”, w której skład wchodzi niemilknący droid I-Five, są gotowi sprawdzić swoje umiejętności w walce i siłę ognia okrętu przeciw imperialnemu zagrożeniu, z wyjątkiem tego, którego Jax obawia się najbardziej. Po całej galaktyce roznoszą się pogłoski, że Czarny Lord Sithów zginął w walce z zbuntowanym bojownikiem o wolność. Ale Jax dzięki Mocy odkrywa straszliwą prawdę... obecność żywego Dartha Vadera. Jax wie, że nic nie powstrzyma Vadera aż ostatni Jedi nie zginie...

Jonathan W. Rinzler bloguje, o czym stale informujemy w ramach Holo z oficjalnej. Ale zdarza mu się też twittować o tym, o czym będzie blogować. I tak zapowiedział, że jednym z projektów, których do nie dawna nie mógł ogłosić będzie książka o storyboardach (scenopisach) z prequeli. Już napisał o niej kilka słów na blogu, więc niebawem pojawi się odpowiednie „Holo”. Jedyne, co trzeba dodać, że właśnie albumu o storyboardach od dawna się spodziewano, a skoro ten będzie poświęcony prequelom, to może powstać jeszcze drugi o klasycznej trylogii. Dla tych, którym ta informacja umknęła, Rinzler potwierdził, że pracuje jeszcze nad dwoma kolejnymi tomami serii Star Wars Art.

John Jackson Miller zdradził też kilka kolejnych szczegółów na temat książki „Kenobi”. Powieść zostanie wydana w drugiej połowie 2013 (bliżej końca), w twardej okładce. Określił ją jako częściowo western, częściowo romans, a częściowo dramat dziejący się we wczesnym etapie pustelniczego życia Bena na Tatooine. To będzie pierwszy hardcover Millera, więc ten jest tym bardziej podekscytowany.

Paul S. Kemp nadal nie może nic ujawnić o swoim nowym projekcie (dylogii). Stwierdził tylko, że wszystko idzie do przodu, ale nadal ma zakaz by mógł cokolwiek ujawnić. No i podkreśla, że ten projekt jest bardzo ambitny i że sam się nim trochę stresuje.

Kevin Hearne jest na razie na etapie planowania swojej powieści, co bardzo go motywuje. Zwłaszcza to, jakimi postaciami się zajmuje. Pisze książkę o Luke’u Skywalkerze z serii „Rebels”, która zacznie ukazywać się w drugiej połowie 2013.

James S.A. Corey, a właściwie jego połowa, czyli Daniel Abraham potwierdził, że będzie pisać książkę o Hanie Solo osadzoną między „Nową nadzieją”, a „Imperium kontratakuje”. Ty Franck, czyli druga połowa Coreya się jeszcze nie wypowiedział. Natomiast Abraham poza tym, że wspomniał iż kontrakt zakazuje mu powiedzieć więcej, wyraził swoje zadowolenie z tego, że będzie pisał o najwspanialszej postaci, w najlepszym okresie w największym uniwersum SF! Na razie stan prac jest jeszcze bardzo wczesny, więc autorzy sami pewnie jeszcze nie znają wielu szczegółów.

Na facebookowej stronie Del Reya poświęconej książkom Star Wars zaczynają pojawiać się pierwsze zapowiedzi „The Essential Characters”, czyli kolejnego wydania przewodnika po postaciach. Tym razem autorem będzie Daniel Wallace (podobnie zresztą jak i drugiej wersji przewodnika, która wyszła przy okazji „Ataku klonów” - więcej). Tym razem wszystkie ilustracje w środku wykona tylko jeden artysta – Douglas Wheatley. Przewodnik jest zapowiedziany na sierpień 2013.



Zmiany szykują się także w samym Del Rey. Firma, podobnie zresztą jak Bantam jest jednym z imprintów wydawnictwa Random House. Imprint to takie wewnętrzne wydawnictwo w wydawnictwie, specjalizujące się w jakiejś dziedzinie i działające pod własną marką. Natomiast z drugiej strony Random House należy do niemieckiej grupy wydawniczej Bertelsmann. Obecnie trwają rozmowy nad fuzją Random House i innej grupy wydawniczej – Penguin Group, należącej do brytyjskiego konglomeratu medialnego Pearson. W skład grupy Penguin wchodzą między innymi imprinty: Berkley Books czy Grosset & Dunlap. Natomiast w grupie Pearson znajdzie się jeszcze Dorling Kindersley. Jeśli fuzja się powiedzie nowe wydawnictwo powinno zgarnąć około 20% amerykańskiego rynku wydawniczego. Natomiast jak to bywa przy fuzjach, z pewnością mogą być jakieś przetasowania w samym Random Housie, zobaczymy czy będzie to miało wpływ na grupę zajmującą się książkami w Del Rey.

Na koniec jeszcze jedna wiadomość dla fanów Drew Karpyshyna. Cała trylogia Dartha Bane’a zostanie 5 listopada wydana w wersji ebooka. Całość będzie kosztować 18,99 USD.

A na sam koniec jeszcze coś na poprawę humoru. Plotki i wymysły fanowskie, względnie wymysły fanów teorii spiskowych. Co spoileruje okładka „Crucible”? Otóż to, że Borsk Fey’lya wróci zza światów. W końcu widać go na okładce, przynajmniej jak się ją trochę poprawi. Jak kogoś to nie przekonuje to jedno pytanie do zastanowienia. Dlaczego Del Rey zmienił okładkę „Crucible”? Pewnie, by coś ukryć. Nowa okładka znajduje się tutaj.
KOMENTARZE (17)

Wywiad z Jennifer Heddle

2012-05-27 14:14:13 LS za EUCantina

Tym razem EUCantina przeprowadziła wywiad z główną redaktorką w Lucas Licensing, odpowiedzialną za akceptację tak książek jak i komiksów.

P: Jak to jest pracować w Lucasfilmie? Masz jakiś ulubione wspomnienie?
O: Jest fajnie, trochę surrealistycznie i (może to zaskoczenie) łatwo, zważywszy na to jak wielki wpływ Gwiezdne Wojny miały na moje życie. Zawsze są chwile, w których myślę „nie mogę uwierzyć, że tu pracuję”, jak choćby widząc szturmowców z 501 Legionu wędrujących po korytarzu z jakiegoś powodu, albo wizyta na Big Rock Ranch, by zobaczyć zaawansowane prace nad odcinkami Wojen Klonów, lub robienie zapasów na wyprzedaży dla pracowników. Jedno z najciekawszych wydarzeń miało miejsce w tym tygodniu, na obiedzie z członkami LucasBooks i ludźmi z Random House, w pewnym momencie zboczyliśmy z głównego tematu konwersacji i zagalopowaliśmy się, by odkryć, że rozmawiamy o przeznaczeniu Dartha Vadera w końcówce Powrotu Jedi zarówno z punktu widzenia narracji jak i przeżywania filmu. To był taki moment, w którym wiedziałam, że to moi ludzie.

P: Czasem słyszymy od redaktorów w Del Rey o propozycjach na książki od autorów lub o burzach mózgów. Czy masz podobny wkład w proces tworzenia jak oni?
O: To zależy. Czasem uderzam do nich z pomysłem, który już przewałkowali, a czasem pomysł wpada podczas rozmowy przez telefon lub pisania emaila. Ale nieważne, gdzie powstaje pomysł, jestem zaangażowana na każdym etapie procesu.

P: Jak bardzo zaangażowana jesteś w komiksowe publikacje? Czy zobaczymy więcej efektów współpracy LucasBooks i Dark Horse?
O: Właściwie to pełnię tę samą funkcję dla Dark Horse’a jak i dla Del Rey, więc jestem bardzo zaangażowana. I tak myślę, że niedługo usłyszycie o współpracy Random House i Dark Horse’a.

P: Którą powieść wzięłaś na warsztat pierwszą, gdy przyszłaś do LucasBooks?
O: Pierwszą którą przeczytałam, był manuskrypt „Apocalypse”, ale ponieważ to była dziewiąta książka w serii dziewięciu, nie miałam tam swojego dużego wkładu. Powieści, którymi zajmowałam się od początku zaczną się pojawiać pod koniec 2012 i będą to: „The Old Republic: Annihilation” oraz „Scoundrels” Tima Zahna.

P: Gdybyś miała wybrać autora do skończenia serii „Komandosi Imperium”, kogo byś wybrała i dlaczego?
O: Ktokolwiek by to był, byłby to najlepszy autor do tego zadania. Irytująca odpowiedź, co nie?

P: Czy możesz zdradzić jakieś szczegóły o książkach Paula S. Kempa lub „Annihilation” Drew Karpyshyna?
O: Niewiele mogę powiedzieć o tych dwóch książkach Paula Kempa, poza tym, że są w fazie rozwoju, a sam pomysł jest naprawdę interesujący. Jeśli chodzi o „Annihilation”, ta książka spodoba się fanom gry „The Old Republic” i/lub komiksów. Występuje w niej Theron Shan, a jego matka Satele Shan odgrywa istotną rolę. Jest też mnóstwo przygód, które powinny was wciągnąć nawet jeśli nie usłyszeliście o grze. Pojawia się wspaniały szwarccharakter Darth Karrid, była Jedi, która teraz dowodzi wielkim wojennym okrętem Sithów przez cybernetyczne łącze. Ona nie tylko dowodzi tym okrętem, ona nim jest. A Theron jest zdeterminowany by ją zabić.

P: Czy jeśli „Mercy Kill” okaże się sukcesem, rozważycie publikację kolejnej serii X-Wingów?
O: Absolutnie to rozważamy.

P: Jakaś szansa na powieść o Leii bądź Padme w nadchodzącym czasie?
O: Mamy kilka różnych pomysłów w których trochę skupiamy się na Leii (zarówno w książkach jak i komiksach), ale nie mamy żadnych planów związanych z Padme, choć nigdy nie mów nigdy.

P: Czy mogłabyś zdradzić coś na temat nowej serii po „Przeznaczeniu Jedi” lub czegoś w tej erze?
O: Zapowiemy coś na San Diego Comic-Conie, więc bądźcie czujni.

P: Będziesz na Celebration VI?
O: Będę. Może nie cały czas, bo dziwnym zbiegiem okoliczności, moje wcześniej zaplanowane wakacyjne plażowanie zaczyna się w sobotę wieczorem. Ale będę się kręcić na początku konwentu. I czekam na niego.

P: Myślisz, że jest szansa na powrót Matthew Stovera do Gwiezdnych Wojen?
O: Myślę, że jego powrót jest całkiem możliwy.

P: Czy jest szansa, że komiksy będą odgrywać większą rolę w wypełnieniu dziury między „Przeznaczeniem Jedi” a „Dziedzictwem”? Czy twoim zdaniem istnieje okres, który medium komiksowe mogłoby dobrze eksplorować?
O: Trochę się obawiamy dokładnie podążać tą ścieżką prosto do „Dziedzictwa”. Choć warto pamiętać, że Yoda mówił, iż przyszłość jest zawsze w ruchu. Na razie rozważamy, jak się w ogóle tym zająć. I komiksy mogą być uwzględnione w tej opowieści, ale skoro pytasz o okres, który dałoby się eksplorować dobrze w komiksach to moja odpowiedź brzmi – każdy okres. Ale jeszcze nic nie zdecydowaliśmy.

P: „Przeznaczenie Jedi” skończyło się nawiązaniem do serialu „The Clone Wars”, w dodatku w innych książkach również pojawiają się nawiązania do tego serialu. Czy nawiązywanie do niego w książkach i komisach jest obecnie celem?
O: Nie sądzę, że chodzi tu tylko o nawiązywanie do „Wojen Klonów”, staramy się raczej nawiązywać do wszystkiego co mamy, w tym także „The Clone Wars”. Książki, komiksy, serial to są różne twarze tego samego uniwersum i właśnie tak należy je traktować.
KOMENTARZE (6)

Książkowe plotki

2012-03-18 20:38:15

Drew Karpyshyn odchodzi z Bioware. Może to jeszcze nie emerytura, ale scenarzysta gier, w tym między innymi TORa i KOTORa, postanowił więcej czasu poświęcać na pisanie książek i inne pasje. Obecnie pracuje nad czwartą powieścią z cyklu około-TORowego pt. "Annihilation". Podobno ma ona zamknąć historię TORa.

Na Facebooku plotkuje Zahn. Tym razem wspomniał coś o swojej powieści, która ukaże się pod koniec roku. Będzie to historia z Hanem Solo i ma być trochę w stylu "Ocean 11". Wcześniej miała być z nowymi bohaterami, cóż. Więcej dowiemy się, gdy zostanie oficjalnie zapowiedziana.

Tymczasem Frank Parisi, ten sam który zmienił barwy z LucasFilm na Del Rey, powiedział coś o dylogii Kempa. Niestety ta nie pojawi się w tym roku, a miała przynajmniej w połowie. Frank za to określił te dwie książki mianem bardzo ambitnego projektu.

Swoją drogą ciekawe kontrowersje wywołało skasowanie książki o Nomi Sunrider. Otóż część fanów, zaczęło narzekać głośno na brak książek Star Wars z kobietami w roli głównej oraz na brak romansów. Jennifer Heddle wspominała o tym, że lubi nowe ujęcia, kto wie, może te narzekania trafią na podatny grunt.




Na koniec obrazkowo. Pojawiło się też kilka nowych screenów z "Essential Guide to Warfare"











KOMENTARZE (0)

Wywiad z Jennifer Heddle

2011-11-30 17:14:29

Jennifer Heddle to nowa redaktora w Lucas Licensing, która zastąpiła na tym stanowisku Sue Rostoni. Niedawno na stronie wydawnictwa Del Rey pojawił się krótki wywiad z Jennifer.

P: Ile miałaś lat, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś po raz pierwszy Gwiezdne Wojny i który z filmów jest twoim ulubionym?

O: Najpierw zobaczyłam „Nową nadzieję” latem 1977. Miała trochę ponad pięć lat. Pamiętam jak rodzice wpierw poszli sami na ten film, by się upewnić że jest dobry dla mnie. Inne wspomnienie to jak bawiłam się potem na naszym basenie w ogródku, udając że jestem na Gwieździe Śmierci a ona wybucha. Znaczyłoby to, że uważałam się za imperialną, ale dlaczego, nie mam pojęcia. A mój ulubiony film to „Imperium kontratakuje”, i to nie tylko ze względu na moje długoletnie wzdychanie do Harrisona Forda. To film, w którym wszystkie aspekty idealnie się zgrywają, scenariusz, aktorstwo, reżyseria, czy muzyka Johna Williamsa, najlepsza w serii.

P: A kiedy zaczęłaś czytać książki Star Wars? Która jest twoja ulubiona, może jakaś seria?

O: Zaczęłam czytać książki Star Wars, gdy wyszedł „Dziedzic Imperium”. Potem czytałam większość tego, co wydał Bantam, ale odpuściłam sobie na krótko przed Nową Erą Jedi. Myślę, że jedną z przyczyn zatrudnienia mnie przez Lucasfilm, było to, że jestem wygasłą fanką EU i mogę wnieść świeżą perspektywę dla serii. A wybór ulubionej książki, jest ciężki zważywszy na to ilu nie przeczytałam. Myślę, że „Nowa Rebellia” Kristine Kathryn Rusch to jedna z naprawdę dobrze zrobionych książek. A z nowszych to uwielbiam „Zjawę z Tatooine” Troya Denninga, także dlatego że jestem wielką fanką Hana i Leii. Jeszcze nie jestem pewna co do „Revana” Drew Karpyshyna, ale bardzo mi się podobał.

P: Jakie wydarzenie w EU miało na ciebie największy wpływ jako czytelnika?

O: Znów ciężko odpowiedzieć. Może śmierć Chewbaccy, zwłaszcza, że jak się o tym dowiedziałam to przestałam czytać książki. Powiedziałam wtedy „Basta, to dla mnie za dużo”, teraz muszę odszczekać swoje słowa, zwłaszcza że powstało w między czasie wiele wspaniałych historii.

P: Czy LucasBooks i Del Rey będą kontynuować 9-ksiażkowe serie, czy raczej odpuścicie sobie dłuższe opowieści, koncentrując się na pojedynczych książkach, dylogiach i trylogiach?

O: Myślę, że bezpiecznie jest powiedzieć, że w najbliższej przyszłości odpoczniemy sobie od dłuższych serii, dając czytelnikom czas na wytchnienie. Ale nigdy nie mów nigdy. W końcu Yoda mówił, że przyszłość w ciągłym ruchu jest.

P: Czy w przyszłości planujecie bardziej zintegrować powieści z serialem „The Clone Wars”?

O: Myślę, że wraz z ewolucją kanonu „Wojen Klonów”, ciąży na nas odpowiedzialność. Musimy się upewnić, że wszystko pasuje do siebie, ale również musimy iść naprzód. Ale jeśli pytasz o to czy będą kolejne książki w okresie Wojen Klonów, to jeszcze nie podjęliśmy decyzji.

P: W roku 2009 dzięki „Szturmowcom śmierci” w EU pojawiły się horrory. Teraz, 27 listopada wraz z „Shadow Games” będziemy mieć też thriller. A jaki jest twój ulubiony gatunek, i czy będziesz skłaniać się ku zwiększeniu ilości konwencji w Gwiezdnych Wojnach?

O: Moim ulubionym gatunkiem jest fantasy, a łączenie jej z Gwiezdnymi Wojnami byłoby interesujące. Nie tak trudne, jak się o tym pomyśli, zwłaszcza że cały świat odległej galaktyki pozbawiony techniki byłby czystą fantasy. Zawsze uznawałam klasyczną trylogię jako kosmiczne fantasy, a nie SF.

P: A co myślisz o pełnym reboocie EU?

O: Osobiście? Myślę, że skoro DC i Marvel potrafią to i my damy radę. Lubię alternatywne historię. Ale akurat to nie jest władna podejmować takiej decyzji.

P: Wspomniałaś na Twitterze, że będziesz uczestniczyć w corocznym konkursie nocnych pytań Lucasfilmu. Masz jakieś asy w rękawie, jeśli chodzi o Gwiezdne Wojny? O słabości nie pytam, na wypadek gdyby, któryś z konkurentów to przeczytał.

O: Wspaniałe pytanie. Moje mocne strony to prawdopodobnie wszystko, co jest związane z adaptacjami klasycznej trylogii, imiona, dialogi itp. Czytałam je (zwłaszcza Imperium) ciągle i ciągle. To oczywiście było w czasach przed DVD, w sumie nawet przed VHS. Miałam tylko te książki. A moja wersja Imperium zaczęła się rozpadać od częstego czytania.

P: A czy zaskoczyły cię jakieś dziwne rytuały w Lucasfilmie o których możesz rozmawiać?

O: Najpierw kazali mi zbudować miecz świetlny, potem zesłali w podziemia Lucasfilmu bym zmierzyła się z rankorem. A poważnie, wszyscy są tu bardzo mili i wiem, że to najnudniejsza odpowiedź jaką mogę wam dać. Przepraszam.

P: A możesz zdradzić jakie rady dała ci Sue Rostoni?

O: W sumie to jeszcze nigdy z nią nie rozmawiałam. Mam nadzieję, że to się zmieni w przyszłości. Na razie muszę polegać na tym, by przejść się do fontanny z Yodą przed siedzibą Lucasfilmu, co powinno być moją dawką zen.


KOMENTARZE (33)
Loading..