Star Wars #12

The Star Wars #4 (8)

Darth Vader and the Cry of Shadows #1 (5)

Dawn of the Jedi #12: Force War #2 (5)

Legacy Vol. 2 #10

Dark Times Volume 7: A Spark Remains TPB

Legacy Book 3 HC

2013-09-12 17:14:34 Lord Sidious oficjalny blog
Jak przejść od sceny w roboczym scenariuszu George’a Lucasa do strony w komiksie „The Star Wars”? Rozpisując jej kluczowe wizualnie ramy i jej najbardziej istotne dialogi (uczucia, akcja, postaci, niekoniecznie w tej kolejności) do komiksowego formatu. Na szczęście, zarówno kino, jak i komiksy opowiadają historie w sposób wizualny (zazwyczaj).
Zeszyt #1 w każdym razie był dla nas trudny: dla mnie, redaktora Randy’ego Stradleya z Dark Horse’a i artysty Mike’a Mayhew. Mike miał dużo do projektowania, od postaci i lokali przez okręty, aż do przedmiotów, i tak dalej,- i to jeszcze zanim zaczął przygotowywać wygląd. Ja wykazałem się pewną naiwnością, licząc że mogę sobie tak po prostu wskoczyć i stworzyć mój pierwszy profesjonalny komiks (myślę, że te, które robiłem jako nastolatek i wcześniej się nie liczą), ale na szczęście Randy miał czas, by wyjaśnić mi niektóre istotne sprawy (i czasem podstawy).
Scena którą badaliśmy to pierwsze pojawienie się generała Jedi Luke’a Skywalkera na stronach 14 i 15 numeru #1. W roboczym scenariuszu napisanym przez Lucasa ustanowiono ujęcie Pałacu Lite na Aquilae, które, by je ukazać, zabrałoby nam kilka paneli (mniej więcej): jeden na długie ujęcie pałacu i dzieci, inne na dzieci wchodzące do pałacu, trzecie na dzieci przechodzące przez korytarz. Łatwiej jest wystartować z dużym wprowadzającym ujęciem a potem przejść do sedna sprawy: spotkania króla Kayonsa z jego radą i zbliżającą się wojnę. Dzieci wbiegną pod koniec tego spotkania, bez wcześniejszego ich zapowiadania.
By zrozumieć ideę procesu adaptacji, spójrzcie na tę sekwencję w oryginalnym scenariuszu Lucasa i w moją wersję komiksowego scenariusza.
Jeśli porównacie następujące dialogi wersji roboczej scenariusza z tymi z komiksu, zobaczycie, że kolejność tego, co kto mówi odpowiada w pewien sposób do idei „wojny” w umyśle czytelnika, która dzieje się poza tą sceną. Ta idea wojny kontrastuje ładnie z piękną scenografią. I byłem poproszony o dołożenie dialogów na tylu panelach na ilu jest to możliwe (z wyjątkami tu i tam), tak, by czytelnik musiał trochę dłużej oglądać, czytać i dostrzegać szczegóły, zanim przejdzie dalej.
By zaoszczędzić trochę miejsca i przyśpieszyć historię, druga kwestia Zavosa została usunięta, a przemowa hrabiego Sandage’a zmieniona. (Nieistotny Zavos z jego skórzanym złomem musiał wypaść, nie nadawał się do tego formatu, tak jak nic nie znaczący pomocnik zamykający drzwi).
Gdy Mike zrobił swoje plany, zanim finalnie je naszkicował, czuł, że strona 14 powinna mieć dwa panele zamiast jednego, co dawało nam więcej przestrzeni na najważniejszy wstęp do panelu z Lukiem Skywalkerem na następnej stronie. Podczas gdy wprowadzenie Luke’a wg George’a świetnie sprawdziłoby się w filmie, każdy zwróciłby oczy na wchodzącego Skywalkera, musieliśmy to wprowadzenie sprawić bardziej komiksowym, chcieliśmy też by od razu dało się odczuć jego autorytet. Jak George napisał, Sandage potulnie siada, co polecił mu Skywalker „Hrabio Sandage, siadaj” Zdumiewające, prawda?
Więc ta sekwencja była dość bezpośrednia. Niektóre sceny, w tym dialogi pojawiające się na kolejnych stronach, były trudniejsze. Często długie paragrafy scenariusza musiały zostać skondensowane, akcja zredukowana do prostszej formy, podczas gdy niektóre rzeczy należało dodać lub rozbudować, każdą scenę i każdy moment inaczej.
Uznaliśmy, że naszym celem jest stworzenie kompletnej, płynnej w czytaniu, pełnej akcji opowieści z sympatycznymi i wiarygodnymi postaciami, mającymi swoją przygodę życia w „The Star Wars”.
(Podziękowania dla Pablo Hidalgo za sugestie tytułu tego wpisu oraz Mattowi Martinowi za wymaganie kolejnego wpisu o „The Star Wars”).
Kiedy Epizod I wyszedł część osób było niezadowolonych z roli jaką midi-chloriany odgrywają w Mocy, dokładniej chodzi o scenę w której kropla krwi Anakina ujawnia ich olbrzymie stężenie. Lucas wytłumaczył to w rozmowie z Terrym Brooksem, autorem, który zabierał się za napisanie adaptacji filmu.
- W przypadku Anakina mamy zamiast jednego czy dwóch lub trzech midi-chlorianów w każdej komórce, tysiące. To niesamowite jak wiele jest tam midi-chlorianów.
Więc... czym one są? Lucas tłumaczył:
- Zakładam, że midi-chloriany są rasą o której wszyscy wiedzą [w świecie Gwiezdnych Wojen]. Sposób w jaki wchodzisz w akcję i interferujesz z tym większym polem energii [Mocą] to właśnie przez midi-chloriany, które są wrażliwe na tą energię. One są w samym rdzeniu twojego życia, czyli w komórkach, w każdej żywej komórce. Żyją w relacji symbiotycznej z komórką. A potem, ponieważ one wszystkie łączą się w jedno, mogą się komunikować z większym polem Mocy. W ten sposób radzisz sobie z Mocą.
Przynajmniej część ludzi zanegowało jednak ten demokratyczny aspekt Mocy, pomimo faktu, że w dialogach „Powrotu Jedi” słychać bardzo wyraźnie, że Moc w jakiś sposób jest dziedziczna. W filmie jest zdanie, w którym Luke mówi Lei:
- Moc jest silna w mojej rodzinie.
Prawdę mówiąc, zanim ta kwestia się pojawiła – lub może zanim dowiedzieliśmy się, że Vader jest ojcem Luke'a w „Imperium” – wielu widzów, którzy widzieli pierwszy film w 1977 mogło się bawić myślą, że sami mogliby zostać Jedi. Przecież Ben Kenobi nic nie mówił Lukowi, że ten potrzebuje specjalnych zdolności czy testów krwi, gdy zaproponował jego szkolenie w Epizodzie IV. Luke musiał się tylko nauczyć jak wykorzystać mistyczne pole energii zwane Mocą. Nawet Lucas jeszcze po „Imperium” mówił w podobny sposób podczas konferencji roboczej ze scenarzystą Lawrancem Kasdanem i reżyserem Richardem Marquandem, zanim zaczęli kręcić „Jedi”.
Kasdan: Czyli Moc jest dostępna dla każdego?
Lucas: Tak, każdy może ją mieć.
Kasdan: Nie tylko Jedi?
Lucas: Tylko Jedi poświęcają czas by to wykorzystywać.
Marquand: Używają tego jak jakiejś techniki.
Lucas: Zupełnie jak jogi. Jeśli chcesz poświęcić czas by tego używać, to używasz, ale tylko ci, którzy naprawdę chcą tego używać, są tymi którzy robią te niezwykłe rzeczy. Zupełnie jak z karate.
W tym akurat Lucas był zgodny z tym, co powiedział latem 1977, kiedy po raz pierwszy wyjaśniał szczegóły swoich zamysłów.
- Moc to naprawdę jest sposób widzenia, sposób na bycie z życiem. Nie ma nic wspólnego z bronią. Moc daje ci potęgę jakiegoś ekstra postrzegania pozazmysłowego, możesz widzieć rzeczy, słyszeć rzeczy, czytać myśli, unosić w powietrzu przedmioty. Mówi się, że niektóre istoty rodzą się z większym wyczuleniem na Moc niż ludzie. Ich mózgi są inne. Moc jest postrzeganiem rzeczywistości, która nas otacza. Musisz się jej nauczyć. To nie jest coś, co dostajesz. To trwa przez wiele, wiele lat... Każdy kto studiuje i ciężko nad tym pracuje może się tego nauczyć. Ale trzeba do tego dojść samemu.
[Uwaga: kiedy przygotowaliśmy tekst to „The Making of Star Wars”, Lucas dodał swoją uwagę do fragmentu o midi-chlorianach, łącząc swoje oryginalne wypowiedzi z późniejszymi przemyśleniami i wydarzeniami trylogii prequeli.]
To interesujące, że juz w 1977 Lucas mówił o istotach, które mają bardziej naturalne możliwości do interakcji z Mocą, może już wtedy myślał o postaciach takich jak Yoda. A może w jakiś sposób ten pomysł przekształcił się w Anakina („istotę” urodzoną bez ojca, rezultat „woli Mocy”).
Pytanie jest takie, czy pojawienie się midi-chlorianów coś zmienia? Lucas nigdy nie twierdził, że zwykli ludzie nie mają midi-chloprianów (z wyjątkiem żartu gdy powiedział, że Han Solo nie ma midi-chlorianów, bo jest zombie). W sumie to właściwie sugerował, że jest na odwrót. Gdy mówił poważnie o tym, twierdził:
- Midi-chloriany są jak jeden byt, czyli każdy z nich nie myśli indywidualnie i nie żyje dla siebie; są jak jednostka, ponieważ jest ich wiele i są wszędzie. One są w każdej żywej komórce. A czasem jest ich więcej niż jeden na komórkę. Czasem jest ich tam całkiem sporo. W każdej musi być przynajmniej jeden, inaczej komórka się nie reprodukuje. Każda komórka. Nawet roślinna. Każde życie ma w środku midi-chloriany.
Więc pomimo testów krwi, które pokazują twoje stężenie, uczenie się Mocy jest wciąż jako joga czy boks. Możesz się urodzić słabszy lub większy i silniejszy, ale ponieważ wszyscy mamy midi-chloriany wewnątrz nas, możemy rozwijać Moc w mniejszym lub większym ujęciu, przynajmniej w świecie Gwiezdnych Wojen.
W prawdziwym świecie, Lucas mógłby zrobić analogię między rodem Skywalkerów a więzami krwi, ale to temat który wymaga obserwacji rodów królewskich na przestrzeni historii aż do dziś. Bo jednak temat na inny wpis...
Większość fanów już pewnie wie, że George Lucas dał nam przyzwolenie na zaadaptowanie jego pierwszej, roboczej wersji scenariusza „The Star Wars”, napisanego jeszcze w 1974. Artysta Mike Mayhew ukończył niedawno wszystkie strony pierwszego zeszytu i zaczął pracować nad drugim, dociera się w akcji; kolorysta Rain Beredo jest w połowie pierwszego zeszytu. Ja zaś jestem w połowie adaptowania piątego zeszytu z ośmiu planowanych. Bezpiecznie mogę powiedzieć, że się przy tym dobrze bawimy. Czapki z głów przed Randy’m Stradleyem z Dark Horse’a za znalezienie Mike’a, no i Mike’owi za polecenie Raina. Co za zespół!
Myślę, że fani polubią to – zarówno ci bardziej oddani jak i tacy bardziej okazjonalni, a może także i najmłodsi – ponieważ George opowiedział wspaniałą, przystępną historię, no i ponieważ Mike i Rain robią tak niesamowitą pracę. Ja też staram się ciągnąć mój wózek, a przynajmniej mam taką nadzieję. To fascynujące rozbijać na drobne scenariusz George’a, przyglądać się temu dokładnie i interpretować, jeśli zajdzie taka potrzeba, by zapełnić nieliczne maleńkie dziury, no i przetransferować głównie wizualne i niesamowite akcenty w sekwencyjną opowieść, panel po panelu.
Lubię też proces wplatania w komiks tego, czego się dowiedziałem i do czego się dokopałem pisząc trzy książki o powstawaniu klasycznej trylogii. Choćby pierwsze rysunki McQuarrie’go przedstawiające Sithów czy Wookieech były inspiracją, podobnie jak Gwiazda Śmierci Colina Cantwella. Tam znajdziecie dużo więcej takich nawiązań. Przybliżyłem niektóre w wywiadzie dla Comic Book Resources.
A co mogę dodać nowego? Myślę, że wersje okładki dla zeszytu pierwszego powinny dobrze wyglądać. Widziałem pierwszy szkic, a Lucasfilm go zaaprobował; wszyscy uznaliśmy, że wygląda wspaniale! Drugi też widziałem. Ujawniamy też szkic Mayhewa, który przedstawia Montrossa, postać, która pojawia się w kilku wczesnych wersjach scenariusza, acz zmienia strony. W tej będzie tym dobrym.