TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (840) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

O ziemskich zwierzętach w Sadze

2013-10-04 07:36:54 Oficjalny blog



Od 1931 roku każdego 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. Data ta została wybrana ze względu na obchodzone tego samego dnia przez chrześcijan wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, patrona "mniejszych braci" ludzi. Jak wiemy, w Sadze również istnieje cała masa domowych pupili i drapieżników - ale co ze zwierzętami z Ziemi? Kilka słów na ten temat mają do powiedzenia Tim Veekhoven i Mark Newbold, którzy na oficjalnym blogu zebrali i zaprezentowali najważniejsze wystąpienia zwierzaków we wszystkich filmach.

Mówiłem ci dinozaurze i mnie. Wiesz, że jesteśmy tak blisko, jak to tylko możliwe. Cóż, a teraz kolejna wskazówka dla was wszystkich...

Choć żaden człowiek nie widział dinozaura z ery mezozoiku, to inne zwierzęta z "Gwiezdnych Wojen" są bardzo dobrze nam znane. Nieobecność Ziemi jest istotna w statusie "Star Wars" jako dzieła space opera i fantasy. Jocasta Nu powiedziałaby: "Ziemia po prostu nie istnieje". Lecz kilka elementów z naszej własnej planety tak czy siak prześlizgnęły się do odległej galaktyki. Rodzime formy życia z Ziemi (na przykład ludzie) są jednym z tych składników.

Zwłaszcza niektóre ze wczesnych nowelizacji przodowały w wymienianiu znajomych stworzeń. Z powieści "Nowa nadzieja", której rzeczywistym autorem był Alan Dean Foster [na okładce widnieje nazwisko George'a Lucasa - przyp. tłum.] możemy się dowiedzieć, że kilka zwierząt z Ziemi zamieszkuje również galaktykę "Gwiezdnych Wojen". Pies jest jednym z nich. Foster tak opisuje scenę na Tatooine: "Piaskomuchy brzęczały leniwie pod spękanymi okapami betonowych budynków. Z dali dobiegało szczekanie psa.." Okazuje się, że zarówno Luke Skywalker, jak i Lando Calrissian (zobacz "Ogniowicher Oseona") kiedyś posiadali te zwierzęta. Najwcześniejsze psy zostały udomowione około 15 tys. lat p.n.e. i zdaje się, że to samo robili ludzie na Tatooine i innych światach "Gwiezdnych Wojen". Dodatkowo, w nowelizacji "Nowej nadziei" mówi się o kaczce. Obi-Wan, który spędził trochę czasu na Naboo, mruczy: "No, ale nawet kaczkę trzeba nauczyć pływać." Luke najwidoczniej nie ma pojęcia o czym mowa, bo odpowiada: "Co to jest kaczka?" Podczas bitwy o Yavin dowódca Złotych Jon Vander używa frazeologizmu: "Siedzimy tu jak kaczki" [angielskie "sitting duck" nie ma dokładnego polskiego odpowiednika. Oznacza ono kogoś wystawionego na atak i bezbronnego - przyp. tłum.] Prócz piaskomuch, psów i kaczek, nowelizacja "Nowej nadziei" wymienia pandy ("... Threepio być może nie wie, czym różni się bantha od pandy.") James Kahn, autor nowelizacji "Powrotu Jedi", czyni kolejne interesujące porównanie. Tym razem jest ono rozmiarem pomiędzy rancorem a słoniem. Tego drugiego wspomina się również w książce "Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów"

Lucasfilm prawdopodobnie nie dbał o pandy i psy pojawiające się we wczesnych nowelizacjach lub powieściach z EU. Miał na głowie ważniejsze sprawy, aby dodać kilka powszechnych zwierząt do filmów. A czy statek, który przeleciał trasę na Kessel w mniej niż 12 parseków nie wziął swojej nazwy od pewnego drapieżnego ptaka z Ziemi?

Teraz spójrzmy na ziemskie zwierzęta, które można zobaczyć lub usłyszeć w filmach lub spin-offach telewizyjnych.

Dzika natura na Dagobah

Ekipa "Imperium kontratakuje" zjeździła całą naszą planetę, aby znaleźć odpowiednie miejsce do nakręcenia bagnistego świata, aż zdecydowała, że zbudują go w studiu Elstree. Zamiast tworzyć wiele dziwnych stworzeń na Dagobah, to użyli zwierząt z Ziemi (wiele niewykorzystanych konceptów znalazło się w "The Illustrated Star Wars Universe" i "The Wildlife of Star Wars"). Plan Dagobah był tak wielki, że stał się miniaturowym ekosystemem. Po chwili ptaki, insekty i pająki zaczęły żyć w gigantycznym przyszłym bagnie. Użyto hydromonitora, aby udawać sleena, a jaszczurka zagrała nudja. Kilka południowoamerykańskich węży królewskich pełzało wokół chatki Yody, a nawet w X-wingu Luke'a, gdy ten miał opuścić planetę. Marka Hamila podobno ugryzł wąż ukrywający się w myśliwcu. Kolejna jaszczurkę (prawdopodobnie iguanę) widać jak wspina się po kamieniach, gdy Yoda wyciąga X-winga z bagna.

Za zwierzęta na Dagobah odpowiedzialny był trener Mike Culling. Próbował przekonać Hamila, że węże to świetni domowi pupile. Jego firma, Animal Actors, dostarczyła boa dusiciela o imieniu Basil i pytona Petera. Culling pamięta jak pokazywał Irvinowi Kershnerowi wiele egzotycznych zwierząt, takich jak nietoperze, pająki, szczury, skorpiony oraz wielkie ropuchy, które mogły wystąpić na bagnie Dagobah. Wedle "A Journal of the Making of The Empire Strikes Back", w procesie produkcji znalazły się ogromne ropuchy, ale nie widać ich w filmie (możecie dostrzec je w zestawie Dagobah od Kennera, jeśli dobrze się przyjrzycie.)

Pałacowe szkodniki i przysmaki

Pałac Jabby na Tatooine odwiedzały najdziwniejsze rasy z całej galaktyki. Lecz jego lochy były idealnym domem dla najbardziej niesławnych gryzoni z Ziemi: szczurów. Gdy C-3PO został zmuszony do przejścia przez lochy w 4 ABY, napotkał na swojej drodze kilka wielkich szczurów.

Gdy Boushh przybywa, aby odebrać nagrodę za Chewbaccę, to spójrzcie uważnie na miskę Jabby. Możecie tam zobaczyć pływającą wielką żabę (z Klatooine, z perspektywy in-universe). Toby Philpott, jeden z głównych lalkarzy odpowiedzialnych za ożywienie postaci Hutta, wciąż pamięta kilka rzeczy o zwierzęciu ze zbiornika: "To był egzotyczny gigant z zoo, może pochodził z Afryki. Chyba była to ropucha (ale nie jestem pewien). Miała swojego opiekuna. Ta, którą je Jabba, zrobiona jest oczywiście z gumy. Ta prawdziwa pewnego razu wyskoczyła, ponieważ słyszeliśmy odgłosy paniki, ale ja i David [Barclay] nie mogliśmy nic zobaczyć... Żaby były na planie tylko podczas pewnych ujęć, a my siedzieliśmy w Jabbie i nie dotykaliśmy ich." Może w październiku "The Making of Return of the Jedi" wyjawi coś więcej na temat ulubionego przysmaku Hutta.

Mądra iguana i zmiennokształtny kruk

Jednym z fajnych ziemskich stworzeń jest iguana wodza Chirpy (nazwa in-universe wciąż pozostaje nieznana). W nowelizacji wspomina się, że zwierzę to było nie tylko jego pupilem, lecz także doradcą. Nie wiadomo czy jej rady dotyczyły czegoś więcej niż tylko wyboru pysznych roślin i liści (iguany są roślinożerne). Można ją dostrzec, gdy wdrapuje się po brzuchu Chirpy podczas opowieści C-3PO o galaktycznej wojnie domowej. Może również zgodziła się, aby dołączyć do Sojuszu Rebeliantów.

W niektórych kulturach kruki to pośrednicy pomiędzy życiem a śmiercią, a w innych przenoszą wiadomości i są bardzo mądre. Istnieją one również w świecie "Gwiezdnych Wojen". Zbuntowana Siostra Nocy Charal ("Battle of Endor") mogła zmienić się w tego ptaka dzięki Talizmanowi Kruka, pierścieniowi, który ukradła z Dathomiry. Ostatecznie artefakt został zniszczony, a Charal musiała raz na zawsze pozostać krukiem.

U Warricków

Podwórze domu Warricków na Endorze to prawdziwy raj dla ziemskich zwierząt. Wygląda trochę nawet jak małe zoo. Gdy rodzina Towanich rozbiła się na planecie, udało jej się spotkać chomika, królika, lamy i fretkę. Tip-yip (kurczak), guapa (kucyk) i pulga (koń) również wydają się znajome, ale przynajmniej znamy ich nazwy po ewocku. Gdy Wicket myśli, że pulga jest tym samym, co krążownik, Cindel odpowiada: "Konie nie latają". Guap i pulg nie należy mylić z bordokami. W "Caravan of Courage" widać sowę w chatce Lograya i kilka gęsi patrzących na samotnego pasterza na wzgórzu.

We frazeologizmach

Niektóre stworzenia z Ziemi nie tylko pojawiły się w filmach, wspomina się też je we frazeologizmach. Kapitan Panaka bał się, że po opadnięciu osłon królewskiego statku podczas inwazji na Naboo w 32 BBY załoga stanie się "siedzącymi kaczkami". Kaczka, żyjąca razem z ptakami o nazwie pelikki, była wodnym stworzeniem pochodzącym z Naboo. "Dusty Duck", opuszczony lekki frachtowiec zaprojektowany przez Pa'lowicków, stacjonował w Mos Espie i był źródłem wielu lokalnych opowieści o duchach. Gdy C-3PO został niespodziewanie zmuszony do walki jako robot B1 na Geonosis, jego wokabulator wykrzyczał frazę: "Gińcie, psy Jedi!" Natychmiast poczuł wstyd ze swojej pomyłki.

Zwierzęce odgłosy

A więc Tim ustalił, że w "Gwiezdnych Wojnach" - od nowelizacji, poprzez filmy telewizyjne, aż po epizody Sagi - mamy całą menażerię stworzeń z Ziemi. Lecz nasza arka ze zwierzętami nie jest ograniczona tylko do ich wystąpień wizualnych. Ogromnej ilości obcych zwierzaki "użyczyły" głosu, a niektóre z nich są bardziej znane, niż może się to wydawać.

W 1976, podczas gromadzenia dźwięków do biblioteki audio "Gwiezdnych Wojen", Ben Burtt zgromadził ogromny katalog zwierzęcych odgłosów, a wszystko to z zamiarem nie tylko ożywienia obcych, lecz także dania widzom znajomego elementu w celu lepszego pokazania im tych stworzeń. Najbardziej klasycznym i znanym przykładem jest Chewbacca, główny obcy Oryginalnej Trylogii. Jego język ożył za pomocą zmiksowania dźwięków amerykańskiego niedźwiedzia cynamonowego o imieniu (a jakże) Puchatek, niedźwiedzia czarnego Tarika, lwów, fok, lwów morskich oraz Petulii, morsa, którego Burtt nagrał w zoo. Dzięki geniuszowi Bena, ikonicznemu sposobowi chodzenia Petera Mayhew oraz niesamowitemu kostiumowi z sierści jaka autorstwa Stuarta Freeborna, wyrywający ramiona towarzysz Hana solo ożył.

Wielu fanów wie, że banthę grała słonica indyjska o imieniu Mardji, lecz pewnie nie wiedzą oni, że jej odgłosy to zwolniony ryk niedźwiedzia. Albo że ich panowie, Jeźdźcy Tusken, przemawiali głosami tunezyjskich mułów, których wycie odbijało się od ścian kanionu.

Po wejściu do tej najohydniejszej przystani łajdactwa i występku, jaką była kantyna z Mos Eisley, możemy się dowiedzieć, że Pondzie Babie głosu użyczał mors (aczkolwiek nie możemy potwierdzić czy to była Petulia), oraz że pomruk śmiechu w sali to chichot hieny. Jak dobrze to dobrano.

Nie było wielkiego zapotrzebowania na zwierzęce odgłosy na Gwieździe Śmierci, ale warto wiedzieć, że w odgłosie myśliwca TIE słychać ryk tygrysa, a zniszczeniu Alderaana towarzyszą ludzkie krzyki. Na Yavinie IV słyszymy egzotyczne ptaki, dubbingowane przez... cóż, ptaki. Poza oryginalnymi filmami, w ukochanym "Holiday Special" słyszymy wielu nowych Wookieech, którym głosu użyczały wielbłądy z mieszanką niedźwiedzi, lwów i kuguarów (to taki rodzaj kota, nie wiemy czy Diahann Carroll grała kogoś jeszcze prócz swojej postaci [aktorka ta wcieliła się w Mermeię - wirtualną kobietę, którą ogląda Itchy, ojciec Chewbaccy - przyp. tłum.]), napełniając swą obecnością zgromadzenie obcych w kantynie Ackmeny.

Pierwszym obcym stworzeniem, jakie spotykamy w "Imperium kontratakuje", jest tauntaun, a jego niecodzienny jęk był możliwy do stworzenia dzięki lwu morskiemu o fajnym imieniu Mota. A głos tego zwierzęcia, zmiksowany z basowymi pomrukami słonia, dał początek warczeniu wampy.

Co ciekawe, wycie Chewbaccy w "Imperium" zostało najprawdopodobniej nagrane na potrzeby "Holiday Special", udowadniając raz jeszcze, że jest to dar, który sam się rozdaje. Po przejściu z lodowej planety Hoth na bagnistą Dagobah widzimy sporą ilość gadów, jaszczurek i węży w chwili, gdy Luke wchodzi do jaskini, ale w tle można usłyszeć zwolnione nagrania ptaków i coś, czego nie widzi się na co dzień - szopa w wannie... Czy Burtt wymyślił to, czy też był to jego błąd - tego nie wiemy.

"Imperium" ma najmniejszą liczbę obcych stworzeń jak do tej pory, a więc po przeniesieniu się do Miasta w Chmurach napotykamy na Ugnaughtów, którym głosu użyczają małe lisy polarne i ich mama. O wiele słodszy dźwięk niż sami Ugnaughtowie, posiadający twarze, które tylko mama mogłaby pokochać.

Po przejściu do "Powrotu Jedi" zostajemy w świńskim temacie i dowiadujemy się, że gardłowe pomrukiwania Gamorrean to w rzeczywistości odgłosy... świń. Tak, tu nie ma niespodzianek, ale może Was zaskoczyć, że krzyki i wrzaski przerażającego rancora pochodziły z nagrania agresywnego jamnika, które przypadkowo przywodzą na myśl zmutowanego labraksa [jest to gatunek ryby - przyp. tłum.] o złym charakterze.

Gdy tworzono sarlacca, nagrano odgłosy żołądków członków ekipy po zjedzeniu pizzy i syczenie aligatorów, aby pokazać bezustanny głód stwora, który zamieszkiwał jamę Carcoon, oraz by zaprezentować, że w "Jedi" jest wiele dźwięków wydawanych przez ludzi, którzy na przykład użyczali głosy Ewokom.

Po przejściu trzy dekady dalej, do czasów "Mrocznego widma", natrafiamy na gadoptaka, nielotnego kaadu z bagien Naboo. Jego dźwięki to mieszanka zwolnionego nagrania świń i otworu, przez który wieloryby wylewają wodę. Geonosianie z "Ataku klonów" to zręcznie wymieszana mikstura latającego lisa [pteropusa, to gatunek nietoperzy - przyp. tłum] i okrzyku godowego pingwinów nagranych w Australii. Straszliwy acklay z areny to mieszanka delfina i świni. Boga, wierzchowiec Obi-Wana z "Zemsty Sithów" przemawiała głosem psów, kojota z zasobnej biblioteki Skywalker Sound i diabła tasmańskiego nagranego oryginalnie na potrzeby "Willow", co udowodniło, że nic się nie marnuje i że każdy dźwięk ma swój cel.

W pierwszym sezonie "Wojen klonów" natrafiliśmy na roggwarta Gora, pupila Grievousa. Jego ryki oparto na odgłosach lwa i sępa. Natomiast gundarki to mieszanka koni i skrzeczącej papugi.

A teraz, w oczekiwaniu na Epizod VII, zastanawiamy się jakie zwierzęta z Ziemi pojawią się w nowym filmie. Liczę na poirytowanego leniwca, znudzoną żyrafę i może wściekłą marmozetę. Mamy nadzieję, że czarodzieje z Skywalker Sound podołają zadaniu.


Redakcja Bastionu życzy zwierzakom latającym, chodzącym i pływającym wszystkiego najlepszego z okazji ich święta, a ich właścicielom i opiekunom wiele radości z kontaktu z nimi.
KOMENTARZE (5)

Daniel Day-Lewis, Saoirse Ronan oraz filmy o Solo i Fetcie

2013-09-23 13:23:46

Ostatni tydzień w świecie nowych filmów obfitował w przeróżne ploty. Niestety nadal nic oficjalnie się nie ruszyło, ale plotki są naprawdę ciekawe.

Po pierwsze jakoby Bob Iger, szef Disneya potwierdził, że spin-offy, zwane teraz filmami o pochodzeniu postaci, skoncentrują się na Hanie Solo i Bobie Fetcie. Potwierdził niby tym samym wcześniejsze plotki. Jednak jak się później okazało, Bob Iger prawdopodobnie tego w ogóle nie powiedział, a strona, która to podała nie potrafiła wskazać źródła wypowiedzi. Być może właśnie bazowała na wcześniejszych doniesieniach. Niestety czeka nas dużo więcej takich sytuacji, chyba, że Disney/Lucasfilm zmienią strategię informacyjną (co podobno rozważają i być może niebawem dostaniemy jakieś „strzępy” informacji).

Jako ciekawostkę warto dodać, że na serwisie MovieWeb pojawiła się redakcyjna lista bohaterów, którzy powinni dostać swojego spin-offa (trzeci z zapowiedzianych). Wygląda ona następująco. Na pierwszym miejscu Darth Maul, potem Jabba, Qui-Gon Jinn, Lando Calrissian i admirał Ackbar. Lista powstała po tym jak rzekomo potwierdzono dwa pierwsze filmy.

Wracamy do być może realniejszych plotek. Na liście lokacji w których mógłby być kręcony Epizod VII pojawia się Nowy Meksyk w USA. Charakterystyczna panorama tamtej okolicy na razie kojarzy się najbardziej z westernami, ale ta lokacja ma jeden plus, a mianowicie Disney ma tam swoje małe studio filmowe, które wykorzystuje do zdjęć w plenerze. Tam kręcono część scen do „Avengers” a ostatnio także do „Samotnego jeźdźca”.



Najwięcej jednak do powiedzenia o nowych filmach ma serwis Latino Review, który pojawia się w newsach po raz kolejny. Po pierwsze według tego serwisu zdjęcia w Nowym Meksyku odbędą się w okolicy miasta Las Cruses. Redaktorzy serwisu twierdzą, że tamte lokacje mogą być użyte zarówno do sportretowania Tatooine, jak i Korriban. Jednak jak twierdzą informatorzy serwisu, 90% zdjęć powstanie jednak w Londynie.

Tymczasem serwis ma jeszcze kolejne rewelacje. Po pierwsze twierdzą, że na przesłuchaniach do filmu pojawiała się Saoirse Ronan, młoda aktorka z bardzo ciekawym dorobkiem („Pokuta”, „Niepokonani”, „Nostalgia Anioła”, „Hanna”), która ostatnio powiedziała „nie” drugiej części „Avengersów”. Nie wiadomo kogo dokładnie miałaby grać Saoirse (o ile oczywiście plotki są prawdziwe), podobno w grę wchodzą dwie role – córki Solo oraz kobiecego szwarccharakteru. Co ciekawe Bleeding Cool’s także potwierdza udział Ronan w castingu, ale przypominają, że w listach opublikowanych przez Lucasfilm były dwie główne role kobiece.

To nie koniec rewelacji Latino Review. Tym razem chodzi o dwóch czarnoskórych aktorów, którzy niekoniecznie mieliby grać syna Landa, ale na przykład jakąś nową postać. Pierwszy z nich to David Oyelowo („Red Tails”, „Ostatni król Szkocji”, „Lincoln”, „Geneza planety małp”, „The Butler” czy „Jack Reacher: Jednym strzałem”). Drugi to Michael P. Jordan („Red Tails”, „Kronika”, „Krótka piłka” i gościnne występy w serialach, w tym „Dr House”).

Ostatnia rzecz o jakiej informuje Latino Review to kwestia Benedicta Cumberbatcha. Twierdzą, że on zagra czarny charakter w nowej trylogii, ale w siódmym epizodzie pojawi się na bardzo krótko. Więcej na ekranie zobaczymy go w ósmym i dziewiątym filmie. Akurat z tym Cumberbatchem to ostatnio również J.J. Abrams coś wspomniał, zresztą o tym, że nie należy go wykluczać pisaliśmy już wcześniej. Abrams wylewny nie jest, powiedział tylko, że trwają pracę nad kompletowaniem obsady, a on uwielbia Cumberbatcha.

Natomiast kończąc sprawę Latino Review, taka mała ciekawostka. W maju serwis informował, że Jonathan Rhys Meyers negocjuje rolę w nowych filmach (więcej). Tymczasem w końcu dziennikarze zapytali Meyersa jak to było naprawdę i okazuje się, że nie było żadnych rozmów. Nic. Zresztą dla przypomnienia, plotki o duchach/hologramach Palpatine’a i Obi-Wana, które również pochodziły z tego serwisu, zdementowali sami aktorzy – Ian McDiarmid i Ewan McGregor.


Saoirse Ronan

David Oyelowo

Michael B. Jordan

Daniel Day-Lewis

Skoro jesteśmy przy plotkach i teoriach spiskowych warto wspomnieć jeszcze o jednej sprawie, a mianowicie tym, że w zeszłym tygodniu w bistro w San Rafeal dostrzeżono George’a Lucasa, Kathleen Kennedy i Daniela Day-Lewisa. Zważywszy na to, że póki co Lucasfilm koncentruje się tylko na „Gwiezdnych Wojnach” można zadać sobie pytanie, czy namawiają Daniela by wystąpił w którymś z filmów. Daniel Day-Lewis to uznany i utalentowany aktor, którego możemy kojarzyć z „Lincolna”, „Ostatniego Mohikanina”, „Gangów Nowego Jorku”, „Aż poleje się krew”, czy „W imię ojca”. Sam aktor nie występuje wiele, starannie dobiera sobie repertuar.

Z innych informacji, wygląda na to, że w listopadzie Lucasfilm wprowadza się już na poważnie do Pinewood.

Tymczasem o nowym filmie wypowiedział się także J.J. Abrams. Zapytany o to, co z poprzednich filmów najlepiej opisuje cel jaki chcą uzyskać w duchu i tonacji Epizodu VII odpowiedział: - Niemożliwe jest bym odpowiedział, gdyż to rzecz, która nieustannie będzie ewoluować. Powiedziałbym, że pracujemy bardzo ciężko nad tym by film był odbierany jak najbardziej emocjonalnie, autentycznie i ekscytująco.
Dodał też, że odbiór poprzednich filmów i porównanie z nimi jest mocno subiektywne, bo każdy lubi w nich coś innego. Zapytano go także o to jakie rady, których udzielają mu media i fani, szczególnie wziął sobie do serca. Abrams przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo te filmy są ważne dla ludzi, także tych którzy traktują wizje George’a Lucasa prawie jak religię. I tu właśnie J.J. wspomniał, że przeczytał gdzieś, że ktoś chciał by nowe filmy były prawdziwe i autentyczne. Potem przyznał, że jak oglądał je po raz pierwszy w wieku 11 lat dokładnie to samo czuł – ten realizm i autentyzm, pomimo całej bajkowej otoczki. I zdaniem Abramsa to chyba jest właściwe podejście.
KOMENTARZE (17)

P&O 33: Czy będą w tym roku wydane Gwiezdne Wojny w wersji 3-D?

2013-08-25 14:18:43



Tym razem mamy pytanie z roku 2007, które wciąż pozostaje aktualne.

P: W zeszłym roku dużo mówiono o wydaniu Gwiezdnych Wojen w wersji 3-D w 2007? Czy te filmy pojawią się w kinach w ramach obchodów 30-lecia sagi? Czy to jeszcze aktualne?

O: Na chwilę obecną nie ma ostatecznych planów wprowadzenia Gwiezdnych Wojen w wersji 3-D. I choć sam projekt nas intryguje, Lucasfilm na razie jest zajęty innymi rzeczami związanymi z 30-leciem, a także produkcją nowego serialu animowanego, nowej części Indiany Jonesa oraz innymi projektami rozrywkowymi.

K: W roku 2007 faktycznie to przedsięwzięcie wydawało się jednak mało realne, ze względu na ilość kin, które byłby w stanie poradzić sobie z odtwarzaniem filmów 3-D. To jednak się zmieniło dzięki cyfrowej rewolucji, która miała także miejsce w Polsce. Oprócz klasycznych analogowych projektorów pojawiły się cyfrowe, które potrafiły zarówno wyświetlać obraz 3-D, jak i zwykły. To zaowocowało tym, że prace nad sagą 3-D nabrały tempa. W lutym 2012 mieliśmy premierę „Mrocznego widma 3-D”. Kolejne były w planach. „Atak klonów 3-D” został skończony (i był pokazywany na Celebration Europe II). Plany marketingowe na rok 2014 dotyczące gadżetów wciąż w wielu miejscach bazują na „Zemście Sithów”, która miała wejść do kin w wersji 3-D w przyszłym roku. Jednak wykupienie Lucasfilmu przez Disneya przeniosło premierę 3-D tych filmów na czas bliżej nieokreślony.
KOMENTARZE (15)

Jak rozumieć milczenie w sprawie nowych filmów?

2013-08-17 20:47:06

D23 Expo 2013 niewiele wniosło w temacie nowych filmów. Właściwie postawiło więcej pytań niż odpowiedzi. Choć Alan Horn potwierdził rok 2015 jako datę premiery Epizodu VII, to prasa branżowa cały czas zwraca uwagę na fakt, że nie podano dnia, nie zarezerwowano okresu. W Hollywood na pewno wykorzystają to inne studia, które przygotują swoje najlepsze premiery na ten okres? Stąd pojawiają się powątpiewania, czy Disney i Lucasfilm podołają z wyrobieniem się na czas. Niektóre serwisy zastanawiają się nad tym, czy Disney poważnie nie chce przenieść EpVII w czasie na rok 2016 lub jeszcze lepiej 2017 (40 rocznica „Nowej nadziei”). Oczywiście są to tylko spekulacje, nic więcej.

Zresztą, wątpliwości narastają nie tylko w tej kwestii, a brak informacji jedynie napędza kolejne spekulacje. Warto wspomnieć ponownie sprawę rzekomego wycofania się J.J. Abramsa, który faktycznie został teraz kreatywnym liderem całej marki (pisaliśmy o tym tutaj). Nie tylko siódmego epizodu, nie tylko nowej trylogii, ale też spin-offów oraz to właśnie pod niego ma teraz podpadać EU. Nowe produkty mają ze sobą współgrać, a to jest potwierdzeniem tego, co pisaliśmy po Celebration Europe II w kwestii EU.

Brak informacji bez wątpienia powoduje dyskusję, także medialną. Na szczęście w mediach ścierają się ze sobą różne podejścia. Są serwisy, które sugerują lub doszukują masy problemów logistycznych, ale są też takie jak Bleeding Cool, które próbują zwrócić uwagę na to, że Lucasfilm i Disney karmią nas tymi informacjami, które już są pewne, są potwierdzone. Dobrze to było widać choćby na Celebration Europe II, gdy Kathleen Kennedy ogłosiła, że John Williams napisze muzykę do nowej trylogii. Kontrakt podpisała z nim zaledwie kilka dni wcześniej. W momencie, gdy mieli wszystko na papierze, potwierdzone, negocjacje się skończyły, nikt nie miał powodów, by ukrywać taką informację. Tutaj warto też zwrócić uwagę znów na następstwo wydarzeń jakie miało miejsce, gdy zatrudniono J.J. Abramsa jako reżysera. Informacja o tym wyciekła właściwe na półtora dnia przed oficjalnym potwierdzeniem, prawdopodobnie w momencie gdy J.J. podpisywał lub miał zamiar podpisać umowę. Gdy już ją sfinalizowano Lucasfilm nie czekał długo z oficjalnym ogłoszeniem/potwierdzeniem tych informacji. Nikt niczego nie próbował ukrywać, ale dopiero od momentu, gdy wszystko zostało już prawnie zatwierdzone.

W bardzo podobnym tonie wypowiada się też Pablo Hidalgo.
– Nie ma żadnych castingowych „tajemnic” – mówi. – Jeśli ktoś nie podpisał kontraktu, to nie został zaangażowany. To angaż powoduje ogłoszenie. Dlatego ci wszyscy, których ogłosiliśmy zostali ogłoszeni wtedy kiedy byli.
Nie wcześniej, nie później.

Nie pozostaje nam nic innego jak cierpliwie czekać. Wszystko jednak wskazuje na to, że przy obecnych rządach Kennedy i Abramsa, nie będziemy mieć tylu kontrolowanych wycieków, co wcześniej, za to oficjalne informacje będą wypływać szybko, po tym gdy zostaną sformalizowane. To też zapowiadała Kennedy. Warto dodać, że Abrams nie lubi wycieków fabularnych, co dodaje dodatkową aurę tajemniczości tym projektom. Reżyser chce, byśmy fabułę poznawali w kinie, nie wcześniej.

Taka wiedza widzowi jednak nie wystarcza, gdy w grę wchodzi głód informacyjny. Tak na poprawienie humoru, mamy dla was filmik z Harrisonem Fordem, który gościł w programie Conana O’Briena. Tam gospodarz postanowił przekupić aktora, by ten zdradził mu coś o nowej produkcji. Ford zdradził kilka szczegółów, takich których możemy być pewni. Jednak jednocześnie nie powiedział kompletnie nic nowego, ale jak to Ford zrobił to z klasą.



Swoją drogą Ford nadal oficjalnie nie został potwierdzony, więc prawdopodobnie wciąż nie podpisał kontraktu.

Tymczasem z innych plotek, Panavision, producent kamer szykuje się do nowych epizodów. Dostarczą je na potrzeby Lucasfilmu. Kamerze, którą przygotowują nadali nazwę kodową „Kensington SW7”, bo mniej więcej w tamtej części Londynu będą odbywać się główne zdjęcia. W tym wypadku jest to wiadomość na tyle techniczna, że prawdopodobnie nie zostanie nigdzie potwierdzona w oficjalnych źródłach.
KOMENTARZE (12)

Gwiezdne Wojny na D23 Expo

2013-08-13 17:08:08



Chyba wszyscy, poniekąd zachęceni sugestiami oficjalnej, czekaliśmy na nowinki dotyczące „Gwiezdnych Wojen” na D23 Expo, czyli konwencie i targach Disneya, które odbyły się w ostatni weekend w Anaheim. To, że nie padły tam żadne konkrety nie oznacza jednak, że nic nie wspominano o sadze.

Bob Iger się nie pojawił, ale tuż przed imprezą dał znać, żeby nie spodziewać się nowych wieści o filmach. Ogłoszenie tego publiczności przypadło prezesowi Disneya Alanowi Hornowi (de facto druga osoba w firmie). Podczas przemówienia, na którym zapowiadał kolejne projekty wspomniał o „Gwiezdnych Wojnach” w kontekście roku 2015 i potwierdził cześć informacji, które już oficjalnie potwierdzono. Potem przeskoczył do kolejnego tematu, co zdecydowanie nie spodobało się publiczności. Choć warto wspomnieć, że sam początek zapowiedzi Lucasfilmu spotkał się z dużo większym aplauzem niż zapowiedzi Marvela czy Pixara.

Trochę bardziej rozgadany był Pablo Hidalgo, który podobnie jak na Celebration Europe II zaczął sypać informacjami, których na razie nikt inny nie potwierdza. Po pierwsze mówił o „Wojnach Klonów” i dodatkowym materiale, który powoli szykują do upublicznienia. Ma tam być tego więcej niż się ludziom na razie wydaje. Wspomniał też o „Detours”, niestety serial jest zawieszony obecnie, co oznacza, że nie trwają nad nim żadne prace. Nie znaczy to, że nie zostaną wznowione, ale na razie nie dzieje się nic. Nie zabrakło też pytań o przyszłość klasycznych filmów, w tym wydanie na DVD (w formie odrestaurowanej) oryginalnych klasycznych wydań „Nowej nadziei”, „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Tu Pablo powiedział nigdy nie mów nigdy. W roku 2006 filmy te wydano na DVD w oryginalnej formie, acz nie odnowiono ich, wykorzystano matrycę z początku lat 90. na podstawie której szykowano wydanie LaserDisc.

Oczywiście najważniejsze informacje, których Disney nie podał, ale nie omieszkali ich sugerować to nowe atrakcje w parkach Disneya. „Star Tours” to dopiero początek. Na razie nie zdradzono, co będzie więcej, ale ustawiono pudła, które mają zwiększyć ciekawość potencjalnych gości.








KOMENTARZE (10)

Nadzieja dla serialu aktorskiego?

2013-08-06 17:15:45

Wraca temat serialu aktorskiego. Tym razem wypowiedział się o nim Paul Lee szef telewizji ABC, należącej do holdingu Disneya. Lee przyznał, że cały czas trzyma rękę na pulsie. Twierdzi, że Lucasfilm ma mnóstwo rzeczy do zrobienia, w związku z nowymi filmami (o serialu „Rebels” nie wspomniał) i że będą zajęci przez najbliższe kilka lat, ale jednocześnie potwierdził, że rozmowy z nimi trwają. Lee dodał, że współpraca w ramach grupy Disneya układa się bardzo dobrze, choćby z Marvelem i serialem „S.H.I.E.L.D.”. Zresztą tę współpracę wewnątrz grupy Lee sobie bardzo chwali i liczy na to, że w przypadku Lucasfilmu będzie podobnie. Sam przyznaje też, że jest wielkim fanem tej firmy.

Nikt oficjalnie jednak nie mówi tu ani o kosztach, ani rozpoczęciu produkcji. Co prawda w sieci pojawiły się sugestię, że mógłby to być nawet sezon 2015/2016, lecz na razie nie ma żadnych oficjalnych sugestii co do ewentualnej daty premiery. Choć w przypadku serialu nie można zapominać o tym, że scenariusze w dużej części są już gotowe, a także jak się okazało na Celebration Europe II, istnieją już odwołania wewnątrz uniwersum sagi do wydarzeń z tego niezrealizowanego serialu. To z pewnością ułatwi ewentualną produkcję, ale do finiszu jeszcze daleka droga.

Dla przypomnienia Paul Lee już wcześniej wyrażał zainteresowanie serialem, teraz powoli zaczyna drążyć temat w Lucasfilmie. W najbliższy weekend odbędzie się konwent D23, czyli najważniejsze medialne wydarzenie dla Disneya w najbliższym okresie. Być może tam również czegoś dowiemy się na temat serialu, o ile nie jest on na etapie bardzo wstępnych ustaleń.
KOMENTARZE (13)

Oryginalna klasyczna trylogia znów wydana?

2013-07-25 10:01:14

Sezon ogórkowy trwa w najlepsze. Wszyscy czekają na Celebration i zapowiedzi Lucasfilmu, a tymczasem po Comic-Conie w San Diego pojawiła się plotka jakoby Disney planował wydanie oryginalnej klasycznej trylogii na Blu-ray, a może i w kinach. Tej nie zmienionej wersji z lat 1977-1983. Pomijając fakt, że nie podano informacji kiedy mogłoby coś takiego się wydarzyć, z wyjątkiem tego, że byłby to dobry wstęp przed nowymi filmami, ale problemem ciągle jest to, że 20th Century Fox wciąż ma prawa do „Nowej nadziei”. Prawda do „Imperium kontratakuje”, „Powrotu Jedi” i prequeli wygasną za parę lat. Disney musiałby je zapewne odkupić, bo raczej jest mała szansa, by wydał 2/3 trylogii. Całe zamieszanie z tą informacją okazało się wynikiem niezrozumienia i właściwie tylko gdybaniem. Szkoda, choć ciekawe jest to, czy dowiemy się w tym tygodniu jakie plany ma Disney wobec oryginalnych filmów?
KOMENTARZE (11)

Wakacyjne plany konwentowe Lucasfilmu

2013-07-13 16:45:31 oficjalna

Ostatni krążą różne plotki na temat tego, czego można spodziewać się na najbliższych konwentach. Oficjalna postanowiła to trochę uporządkować. Podano, na których imprezach można się spodziewać oficjalnych wystąpień Lucasfilmu, zwłaszcza w kontekście nadchodzących filmów.

Pierwszy bez wątpienia jest San Diego Comic-Con, który rozpocznie się w przyszłym tygodniu (17-21 lipca), w San Diego. Obecność „Gwiezdnych Wojen” na tej imprezie będzie bardzo duża, wręcz można liczyć na specjalny dzień sagi, podczas którego odbędą się panele o książkach, komiksach i różnych kolekcjonariach. Lucasfilm jednak zaznacza wprost nie będzie tu nic na temat Epizodu VII.

Drugi, jednocześnie największy gwiezdno-wojenny konwent tego roku to bez wątpienia Star Wars Celebration Europe II (26-28 lipca), który odbędzie się w Essen w Niemczech. Pojawią się tam twórcy i aktorzy z wszystkich sześciu filmów, a także pani prezes Lucasfilmu Kathleen Kennedy, a także kilka innych osób, które już pomagają kształtować przyszłość „Gwiezdnych Wojen” (serial „Rebels”, Epizod VII i kolejne, pewnie też spin-offy). Tu liczymy na ciekawe zapowiedzi.

Natomiast to nie wszystko. W dniach 9-11 sierpnia w Anaheim odbędzie się impreza D23 Expo. Dotychczas w kalendarzu fana „Gwiezdnych Wojen” nie znaczyła zbyt wiele, ale teraz się to zmieni. Jest to konwent organizowany przez firmę Disney i poświęcony ich produktom, w tym roku po raz pierwszy „Gwiezdne Wojny” będą częścią oficjalnego programu (wcześniej co najwyżej były panele o Star Tours). Tu już zapowiedziano panele Pablo Hidalgo, „A Crash Course in the Force”, wystawę poświęconą Darthowi Vaderowi oraz mówi się nieoficjalnie o kolejnych zapowiedziach. O ile w przypadku San Diego Comic-Con oficjalna podaje wprost, że nie ma co spodziewać się informacji o nowych filmach, tutaj wszyscy milczą. Jednak historia wskazuje, że to ważna impreza także dla firm zależnych od Disneya, zarówno Pixar jak i Marvel w ostatnich latach pokazywały lub zapowiadały tu coś nowego. Czy Lucasfilm przygotuje tu także nam jakąś niespodziankę? Może nalegać na to sam Disney. Zobaczymy.
KOMENTARZE (1)

Robert Pattinson, Kristen Stewart i zbiór innych plotek

2013-07-06 22:45:50

Zaczynamy od najciekawszej. Otóż Carrie Fisher znów zaczyna sypać. Tym razem zdradziła swoje pomysły na scenariusz Epizodu VII. W sumie mogłoby to równie dobrze znaleźć się w dziale humor, ale na wszelki wypadek dajemy tutaj.

Według Carrie małżeństwo Hana Solo i księżniczki Lei nie należy do udanych, pomimo długiego stażu. Rozmawiają już ze sobą jedynie za pomocą języka wookieech i translatora. Leia regularnie uskarża się R2 na Hana używając niecenzuralnych słów. Mają dzieci, ale jedno z nich mocno przypomina Chewbaccę. Chodzą też na terapię małżeńską, którą prowadzi Yoda, który jakimś cudem się zregenerował na jakiejś planecie. Leia namawia też Chewbaccę na woskowanie. Leia często przebywa także na zakupach, więc odwiedza gigantyczne planety które są jednymi wielkimi centrami handlowymi. Alderaan znaczy centrum handlowe. Potem Leia zaczyna sypiać z robotami...

Ot cała Carrie. Fisher oczywiście żartowała, ale taki scenariusz z pewnością tłumaczyłby zawieszenie „Detours”. Poprzednio Carrie żartowała sobie o swojej tuszy i ćwiczeniach, teraz okazało się, że była to prawda. Podobno ona i Mark Hamill, choć scenariuszy nie dostali, o kontrakcie też nic jeszcze nie wiadomo, dostali pomoc z Lucasfilmu. Wynajęto im trenerów, którzy mają pomóc aktorom dojść do formy. Lucasfilm nie oszczędza, podobno budżet filmu będzie bardzo duży.

Nam nadal wydaje się, że mało się dzieje w temacie filmu. Podobne wrażenie ma prasa branżowa, którą niedawno uspokajał Alan Horn, jeden z szefów Disneya. Zapewnił, że wierzy w J.J. Abramsa, który reżyseruje i produkuje, oraz jego ekipę, która mu pomoże. Wierzą, że Lucasfilm zdąży dostarczyć film na czas.

Nie brakuje też plotek o kolejnych aktorach zainteresowanych lub zamieszanych w produkcję nowych filmów. Jeden z nich to Dominic Monaghan, bardziej znany jako Charlie z serialu „Lost: Zagubieni”, lub Merry z „Władcy Pierścieni”. Zbył on dziennikarzy, by na temat jego roli pogadali z J.J. Abramsem. Natomiast Ray Park nie ma takiego szczęścia, że może choć udawać, że gra. Za to próbuje powtórzyć manewr Samuela L. Jacksona i mówi, że jest gotów wrócić, byle go tam nakarmili. Na głodniaka pracować nie chce, ale forsy za film nie potrzebuje. Ray, który wcielił się wcześniej w Dartha Maula mógłby pojawić się w spin-offie, ale również mógłby zostać wykorzystany jako kaskader, którym jest z zawodu. Zresztą co tu dużo mówić Samuel L. Jackson też chce wrócić, o czym znów zdarza mu się wspominać.

Na koniec mamy smutną wiadomość dla fanów sagi „Zmierzch” i aktorskich talentów Roberta Pattisona i Kristen Stewart. Niestety ta dwójka ma całkiem spore grono antyfanów, a ponadto jest za bardzo kojarzona ze „Zmierzchem”. Producenci tym razem patrzą na takie sprawy bardzo dokładnie i ta dwójka nie jest brana pod uwagę w castingu. Niektórzy pewnie odetchną z ulgą.

Na oficjalne zapowiedzi czekamy na Celebration, może też będzie coś przy okazji Comic-Conu w San Diego.
KOMENTARZE (9)

Mnóstwo wieści o nowych filmach

2013-06-22 22:13:56

Po długiej fali ciszy w końcu zaczyna się coś dziać, przynajmniej medialnie, w sprawie nowych epizodów. I prawdę mówiąc, jest tego całkiem sporo.

To już jest pewne, casting się rozpoczął. Pojawiły się dwa przecieki. Uwaga, te informacje mogą już zawierać potencjalne spoilery, ale równie dobrze, mogą to być bzdury. Pierwszy przeciek nie został potwierdzony. Podobno akcja miałaby się skupiać na 17-letnich bliźniętach (chłopcu i dziewczynie), których uczyłby ich wujek Luke. Tu oczywiście chodzi o Jainę i Jacena Solo, a akcja miała by się koncentrować wokół przejścia na Ciemną Stronę Jacena, który stałby się Darthem Caedusem. Podobieństwo do „Dziedzictwa Mocy” jest tu uderzające, prawdopodobnie stamtąd pochodzą informację.

Drugi przeciek jest natomiast jeszcze ciekawszy. Pojawił się między innymi na serwisie Bleedingcool. Podobno agenci w Wielkiej Brytanii rozsyłają do aktorów i agencji castingowych zaproszenia. Szukają osób do następujących ról:

  • Starsza nastolatka, niezależna, z dobrym poczuciem humoru, zgrabna.
  • Młody, dwudziestoparoletni mężczyzna, błyskotliwy i sprytny, zgrabny, ale nie w klasycznym tego słowa znaczeniu.
  • Starszy dwudziestokilkulatek, zgrabny, przystojny i pewny siebie.
  • Siedemdziesięcioletni mężczyzna, z twardą postawą i silnymi opiniami. Nie musi wyglądać specjalnie zgrabnie.
  • Druga młoda kobieta, też starsza nastolatka, twarda, sprytna i zgrabna.
  • Czterdziestolatek, zgrabny, typ wojskowego.
  • Trzydziestoparolatek, intelektualista, nie musi być zgrabny.

Co ciekawe Lucasfilm podobno nie tylko potwierdził, że casting trwa, ale że ta lista jest prawdziwa.

Tymczasem J.J. Abrams zaczął też sypać. Według niego centralną osią akcji ma być historia miłosna. Przyznał jednak, że na razie trudno mu się wypowiadać na temat samego filmu, ponieważ są w dość wczesnym stadium planowania. Na razie może powiedzieć tylko, że chcą do niego podejść w inny sposób, i że jedyne co może dodać, że to będzie ekscytujące. W innym wywiadzie powiedział, że tworząc nowe filmy chcą uhonorować to co już powstało, ale nie zamierzają odtwarzać tego, co było do tej pory. Ta wypowiedź wywołała burzę w internecie, gdyż nawet amerykańscy fani nie do końca są przekonani, czy Abrams miał na myśli filmy, czy EU. Wszystko zależy od interpretacji kontekstu wypowiedzi, ale większość przyjęła tę wiadomość bardzo dobrze. Swoją droga sam reżyser wspominał też parę razy o silnej, głównej postaci kobiecej, co zgadza się z poprzednimi doniesieniami.

Wspomniał także o produkcji filmu, która zacznie się na początku 2014 w Londynie (informowaliśmy o tym prawie miesiąc temu). Dla Abramsa jest to wyzwanie, gdyż pod koniec roku będzie musiał się przeprowadzić do Europy. Trochę tego żałuje (ze względu na rodzinę), ale jak twierdzi te decyzje zostały podjęte zanim dołączył do projektu.

O nowych filmach wypowiedział się także George Lucas. Ponownie stwierdza, że nie ma przy nich dużo roboty, ale na razie nawet nie rozmawiał o nich z Abramsem. Także dlatego, że J.J. był zajęty „Star Trekiem”. Lucas jest za to w stałym kontakcie z Kathleen Kennedy. Twierdzi, też, że jego praca polega na tym, by być pod telefonem. Jak czegoś od niego potrzebują to mają dzwonić, jak nie, to on się nie wtrąca za bardzo. Zresztą, ma swoje sprawy na głowie a to ślub, a to nagrody Emmy. Lucas bardzo dobrze wypowiada się o Abramsie, mówi, że się znają i przyjaźnią, ale najważniejsze, że zdaniem George’a, J.J. rozumie sagę, więc jest bardzo dobrym wyborem. Lucas przestrzega jednak przed nadmiernym huraoptymizmem. Jak wyjdzie Epizod VII to będzie krytykowany i znajdzie swoich haterów. To związane jest także z tym, że „Gwiezdne Wojny” są ważną ikoną popkultury, więc to niestety część takiego zjawiska.

Z innych newsów, to Tommy Gormley prawdopodobnie będzie asystentem reżysera, a zarządzaniem produkcja zajmie się Simon Emanuel. Jeśli te informacje się potwierdzą to faktycznie będzie znaczyć, że większość produkcji odbywać się będzie w Bad Robot. Obaj wymienieni są związani z tą firmą i standardowo pracują na podobnych stanowiskach przy innych produkcjach Burka i Abramsa.

Inne ważne potwierdzenie to fakt, że w studiach Pinewood już trwają pracę nad przygotowaniem się do nowego filmu. Dodatkowo 20th Century Fox prawdopodobnie niechcący potwierdził datę premiery Epizodu VII. Miałby to być 29 maja 2015. Tydzień wcześniej Fox planował premierę „Assassin’s Creed”, ale przeniósł ją na 19 czerwca 2015, oraz zapowiedział „Dzień Niepodległości 2” na 3 lipca 2015. W przypadku zmiany daty „Assassin’s Creed” właśnie wspomniano, że chcą uniknąć konkurencji „Avengers 2” i nowych „Gwiezdnych Wojen”.

Lucasfilm natomiast zasugerował, by w mediach społecznościowych używać hashtaga #StarWarsVII jako oficjalnego, gdy pisze się o nowym filmie.

Zaczęliśmy plotami i plotami skończymy. Spin-offy powoli też zaczynają nabierać kształtów. Prawdopodobnie na razie nie powstanie spin-off o Yodzie. Niektórzy sugerują, że przez wzgląd na „The Yoda Chronicles”.

Pierwszy ze spin-offów miałby dotyczyć Hana Solo i początków jego przyjaźni z Chewbaccą. Tu w rolę Solo wcieliłby się nowy aktor. Drugi film miałby być o Bobie Fetcie i tu w zależności, gdzie by go umieszczono mógłby wrócić albo Daniel Logan albo Temura Morrison.

Natomiast wśród bzdur pojawiły się pogłoski, że w nowej trylogii mógłby wrócić Darth Vader (ewentualnie jego strój). Niektórzy, już żartując sobie z tych rewelacji, sugerowali, że najlepiej byłoby gdyby strój ten nosił Darth Maul, skoro już wrócił w „Wojnach klonów”.

Na sam koniec zaś kilka słów o potencjalnych aktorach. Anthony Daniels nadal nie miał telefonów w sprawie angażu, co go pewnie smuci. Zresztą kontraktów chyba nadal nie podpisano z nikim. Dziennikarze natomiast zapytali Toma Kane’a, czy aktor z „Wojen klonów” mógłby podkładać głos Yody w nowych filmach? Stwierdził, że chętnie, ale jeśli już w filmach by chciano wykorzystać Yodę, to chyba lepiej niech wpierw spróbują ściągnąć Franka Oza. Czyli jak zwykle nic nowego.

Temat o aktorach w nowej trylogii
Temat o Epizodzie VII
KOMENTARZE (14)

Drugi Tydzień Powrotu Jedi: Ewok$, czyli endorowe spin-offy

2013-05-31 18:41:08



Choć pierwszy spin-off „Gwiednych Wojen” przez wielu, włącznie z Lucasem, jest odsyłany w niebyt, to jednak sprawił, że w LFL odrobiono lekcję. Nigdy więcej takiego „dziadostwa”. Przy „Imperium” żadne spin-offy nie powstały, natomiast gdy prace nad „Powrotem Jedi” dobiegały końca wszyscy zadawali sobie pytanie – „czy to będzie koniec sagi?”, George Lucas miał coś w zanadrzu. Tylko nie potrafił się od razu zdecydować, co to dokładnie ma być. Miały być godzinne programy telewizyjne, film telewizyjny, ewentualnie nawet serial aktorski. Na ten ostatni nalegało bardzo ABC, ale Flanelowiec ostatecznie odmówił. Gdyby się zgodził, to pierwszy film o Ewokach stanowiłby pilota serialu.

Podstawowe pytanie brzmiało, w jakim kierunku powinna podążać saga. Lucas chciał, by była bardziej familijna, przeznaczona dla dzieci. Dlatego zdecydowano się wszystko osadzić blisko „Powrotu Jedi”, gdzie pojawiły się Ewoki. To one miały być nośnikiem nowych „Gwiezdnych Wojen”, bliższych fantasy niż twardemu SF. Ile z tego powstało w momencie, gdy Lucas wymyślał Ewoki, a ile później, gdy zobaczył jak są one popularne wśród najmłodszych, nie wiemy. Wiemy tylko, że pomysł z Ewokami nie przypadł do gustu starszej widowni, ale to nie do nich były adresowane nowe filmy.

Zaczęło się od Caravan of Courage („Przygoda wśród Ewoków”) z 1984. Czego by nie mówić o „Holiday Special”, to najdziwniejsze jest to, że tamten film odniósł sukces kasowy. Nic dziwnego, że ostatecznie zdecydowano się na powrót do telewizji no i podobny format, może z mniejszą ilością śpiewania i bez kreskówki. Tym razem Lucas zabrał się do tego sam (w przypadku „Holiday Special” nie przyglądał się zbytnio produkcji). George stwierdził, że stawia na jakość i rozpoczęły się prace nad scenariuszem, który pisał Bob Carrau. W efekcie jego rozbudowy zdecydowano się zmienić trochę formę, coraz bardziej przypominało to pełnometrażowy film (acz od razu kierowany do telewizji). Skończyło się na 96 minutach. Zdjęcia kręcono w Redwood Forest, czyli tam gdzie „Powrót Jedi”. Warto pamiętać, że ta lokacja znajduje się w Kalifornii, więc była dostatecznie blisko dla filmowców (niższe koszty).

Największym problemem okazał się budżet, Lucas zawsze cenił sobie jakość, więc chciał dorównać efektom swoich filmów, ale nie zawsze się tak da. Telewizje w tamtych czasach nie dysponowały tak dużymi budżetami, więc przed ILM stało wyzwanie jak w tani sposób zrobić efekty. Mamy tu dużo malowanych obrazów tła, zdjęć poklatkowych i innych pomysłów. Pomysły Lucasa trochę opóźniły produkcję do tego stopnia, że w pewnym momencie reżyser (John Korty) musiał opuścić plan zdjęciowy, zastąpił go sam Lucas. Na szczęście dla niego robiono wtedy głównie dokrętki.

W końcu film musiał trafić do telewizji, więc trzeba było go zareklamować. I tu zrobił się problem, bo gdy okazało się, że w spin-offie nie ma Luke’a, Hana czy Lei, ani nawet znanych z trylogii postaci drugoplanowych, musiano zareklamować się Ewokami. Stąd w zapowiedziach pojawił się tytuł „An Ewok Adventure”, dlatego potem funkcjonowały dwa tytuły. 25 listopada 1984 film zadebiutował w telewizji ABC, potem doczekał się premier (także kinowych) w kilku innych krajach. Tam już miał nowy, oficjalny tytuł „Caravan of Courage: An Ewok Adventure”.

Bohaterami poza oczywiście Ewokami jest mieszkająca na Endorze rodzina Towani. Rozbitkowie zdążyli się tu zaaklimatyzować, ale Endor jest pełen niebezpieczeństw. Rodzice Towani zostają porwani przez okrutnego Goraxa, a dzieci – Cindel i Mace, wraz z Ewokami muszą ich uwolnić.

Film dostał dwie statuetki Emmy – za najlepszy program dla dzieci oraz efekty specjalne.

W 1985 zabrano się za drugi film z cyklu – Ewoks: The Battle for Endor („Bitwa o Endor”). Lucas jak zwykle miał swoje pomysły i nie lubił ograniczeń, więc wiele osób pracujących nad tym filmem wspomina go jako próbę generalna przed „Willow”. Wpływ miała też sytuacja rodzinna Lucasa, który miał wówczas adoptowaną mała córeczkę – Amandę. Chyba dlatego zdecydował się na to, by zrobić film tylko o Cindel. Reszty rodziny Towani nie potrzebował, więc postanowiono ich zabić na początku filmu. Sięgnął także po inspirację filmową, czyli „Heidi” (np. wersja z 1937 z Shirley Temple, acz tę historię ekranizowano kilka razy). Zresztą inspirowano się kinem familijnym, w tym także „Szwajcarską rodziną Robinsonów” (ten film już wcześniej zainspirował Lucasa). Film miał być bardziej przygodowy, większy, no i znów ILM miał pełne ręce roboty. Zmieniono też trochę koncepcję, w efekcie czego Wicket mówi teraz płynnie po angielsku. Potem prostowano, że to nie jest basic, ale odbiór jest inny. Zwłaszcza, gdy ludzie widzą gadającego Wicketa i przypominają sobie, co było w „Powrocie Jedi”.

Zdjęcia kręcono latem 1985 w hrabstwie Marin w Kalifornii (blisko siedziby Lucasfilmu), zadebiutował w telewizji ABC 24 listopada 1985.

Akcja też jest bardziej rozbudowana, tym razem Endorem zawładnęli Maruderzy, a Cindel, jej nowy przyjaciel Noa oraz Ewoki muszą ich pokonać. Film ten był bliższy kina nowej przygody, może dlatego powszechnie jest uznawany za lepszy z cyklu.

Po jego premierze zastanawiano się krótko nad trzecią odsłoną cyklu, ale ograniczenia telewizji przeszkadzały Lucasowi i zajął się ostatecznie „Willow”.

W czasie prac nad „Ewoks: The Battle for Endor” w Lucasfilmie trwały też prace nad serialami - „Droids” i „Ewoks”. Akcja tego drugiego dzieje się dokładnie między filmami o Ewokach i jeszcze bardziej rozbudowuje Endor. Produkcją zajęła się Nelvana. Ewoki doczekały się dwóch sezonów.

Wszystkie produkcje związane z Ewokami i Endorem okazały się całkiem udane, acz ówczesna polityka Lucasfilmu nie chciała zbytnio nadwyrężać marki. Wolano zakończyć projekt, póki jeszcze był dobry. Odbiór tych produkcji zwłaszcza dziś jest jednak trochę inny, acz wiele osób wciąż spogląda na nie z sentymentem.

Wszystkie atrakcje Drugiego Tygodnia Powrotu Jedi znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (7)

Z lamusa konwentowego #3: Star Wars Celebration II

2013-05-22 17:12:27

Może Celebration I nie było zbyt udane jeśli chodzi o organizację, ale pomimo wszystkich niedoróbek ludzie wrócili z tego konwentu zadowoleni. No i chcieli więcej. Nic dziwnego, że decyzja o organizacji Celebration II zapadła stosunkowo szybko, choć nie od razu została ogłoszona. Zrobiono sobie bardzo dobry post mortem, czyli starannie przeanalizowano błędy. Wiedziano ile mniej więcej osób można się spodziewać i czego ludzie najbardziej oczekują. Przede wszystkim jednak Celebration II nadało obecny kształt tym konwentom bardziej niż jakikolwiek inna impreza.
Zmieniły się także osoby odpowiedzialne za to przedsięwzięcie. W Lucasfilmie w roku 2001 zaczęła pracować Mary Franklin, która zajmuje się oficjalnym fanklubem, dołączył do niej także Steve Sansweet, który pełnił rolę osoby do kontaktów z fanami. Najważniejsze jest jednak to, że tym razem zrezygnowano z czasopism, które organizują konwenty w hotelach, czy muzeów, a wynajęto Indianapolis Convention Center (ICC), co spowodowało zupełnie inną jakość konwentu. Łatwo zgadnąć, że impreza odbyła się w Inadinapolis w stanie Indiana, znów tuż przed premierą „Ataku klonów”, czyli w dniach 2-5 maja 2002. Frekwencyjnie konwent był olbrzymim sukcesem, sprzedano ponad 27000 wejściówek.

Celebration II wprowadziło nową tradycję, czyli oficjalne otwarcie. Jest to specjalny panel, na który oczywiście ciężko się dostać. Odbywa się on pierwszego dnia i jest to prawdziwe show, na którym prezentowane są najważniejsze rzeczy związane z konwentem, w tym nowe zwiastuny czy zapowiedzi, ale nie wszystkie, napięcie trzeba dozować. ReedPop na Celebration VI zmieniło trochę tę tradycję i na razie zamiast oficjalnego otwarcia mamy oficjalne zamknięcia, gdzie ponownie mamy podsumowanie, ale z przytupem (ostatnio zapowiedziano nowe rzeczy właśnie tam). Ceremonie oficjalnego otwarcia zawsze nierozerwalnie były związane z Stevem Sanweetem, to on prowadził show, bawił fanów, żartował i przebierał się. Na otwarciu pojawiają się też gwiazdy, zarówno te, które już dotarły na konwent, jak i te, które nie dotrą. Tu po raz pierwszy pokazano nagrane pozdrowienia dla fanów od Samuela L. Jacksona, Pernilli August, Johna Williamsa, Christophera Lee, Iana McDiarmida, Ewana McGregora i George’a Lucasa. Spośród wymienionych osób jedynie George’owi i Ianowi udało się dotrzeć na Celebration (choć akurat nie na II). Otwarcie to gala, a na niej nie może zabraknąć też chwili powagi. To jest miejsce w którym wspomina się tych twórców, którzy odeszli.

Tym razem jednak otwarcie miało jeszcze coś specjalnego. Fragment z Epizodu II, którego jeszcze nie pokazywano. Fanom pokazano jak walczy Yoda, wielu z nich wpadło w niesamowitą euforię.

Centrum konwentowe w Indianapolis przede wszystkim było ciepłe, nie padało, a co ważniejsze, miało dużo miejsca dla wystawców, jak i fanów (no i okołokonwentową infrastrukturę). Sama organizacja konwentu została przebudowana, pojawiło się miejsce, gdzie można kupić autografy oraz zorganizować inne fanowskie atrakcje, jak grupy budujące R2-D2, konkursy strojów, wspólne budowanie dioram, nie zapomniano też o zabawach dla dzieci. Wśród tych ostatnich znalazł się kurs rysunku, który prowadził Iain McCaig. Oczywiście sale szkoleniowe lepiej zorganizowano dopiero na Celebration V, ale to właśnie tu się to zaczęło.

Rozwój organizacji kostiumowych, wówczas głównie jeszcze 501 Legionu sprawił, że także fani wnieśli więcej w sam program. Tu też zaczęła się tradycja robienia wspólnych zdjęć legionowych.

Przebudowano też część zakupową. Oficjalny konwentowy sklep był lepiej zaopatrzony, a przede wszystkim zaczęto rozwijać linię produktów typowo konwentowych – z logo Celebration. Poprzednim razem ekskluzywne figurki trafiły w końcu do sklepów, acz po jakimś czasie. Od Celebration II jest inaczej, ekskluzywny ma być ekskluzywny, co oczywiście odbija się w cenie i zainteresowaniu. Z drugiej jednak strony ten sklep jest też pełen różnej maści badziewia, o czym warto pamiętać.

Wśród gości pojawili się między innymi Hayden Christensen, Carrie Fisher, Billy Dee Williams, czy Anthony Daniels. Natomiast fakt, że zrobiono sekcję z autografami spowodował, że zaczęto ściągać mniej znanych aktorów, którzy nie mieli własnych punktów programu, a jedynie rozdawali autografy (płatne). No i przede wszystkim trudniej było zdobyć autograf za darmo, ale przynajmniej fani polujący na gwiazdy nie rozbijali prelekcji.

Uczestnicy tego konwentu (i poprzednich) wspominają, że był to pierwszy gwiezdno-wojenny konwent z prawdziwego zdarzenia, nie zbieranina, zjazd, zlot fanów, a konwent.

Wcześniej pisaliśmy o:
Celebration 0
Celebration I
KOMENTARZE (1)

Z lamusa konwentowego #2: Star Wars Celebration

2013-05-15 18:44:22

W roku 1999, wraz z premierą „Mrocznego widma” nie tylko powrócono do pomysłu organizowania oficjalnego konwentu gwiezdno-wojennego, lecz także go trochę zrewitalizowano. Przede wszystkim miała to nie tylko być „celebracja” klasycznej trylogii, ale też swoista impreza promująca nowy film. „Mroczne widmo” to bez wątpienia siła sprawcza i najważniejszy element całego przedsięwzięcia.

Tym razem konwent odbył się w Denver w Colorado w dniach 30 kwietnia – 2 maja 1999, czyli na kilka tygodni przed premierą nowej odsłony „Gwiezdnych Wojen”. Jednak to nie nowy film stał się najbardziej rozpoznawalnym znakiem tego konwentu, a wyjątkowo kapryśna pogoda. Było chłodno, praktycznie cały czas padało, konwentowicze mogli poznać różne rodzaje deszczu od mżawki przez ulewę aż po istne oberwanie chmury. Czasem nazywano te opady Deszczem Pięćdziesięciolecia. Wprawdzie konwent jest zorganizowany w jednym budynku, ale niestety trzeba do niego dojść, a kolejki przed wejściem często ciągnęły się na zewnątrz. Dodatkowo samo miejsce wymuszało przechodzenie między namiotami i budynkami. Deszcz był tak uciążliwy, że w niektórych miejscach mieli z nim problem także wystawcy, więc część tych mających gorsze miejscówki zwinęła się częściowo. Ludzie mokli, jednak po latach wielu z nich wspomina to wydarzenie z pewną nostalgią.

To był pierwszy konwent, który zorganizowano z inicjatywy Lucasfilm. Głównymi organizatorami były firmy LucasArts, Decipher, Pepsi wspomagani przez ekipę Insidera. Wtedy w dużej mierze odpowiadał za niego Dan Madsen, ten sam który zrobił pamiętne zdjęcie Lucasa i Rodenberry’ego na poprzednim konwencie. Osobowo to właśnie Madsem był siłą sprawczą tego konwentu. Był jednym z głównych pomysłodawców ściągnięcia fanów Gwiezdnych Wojen w jedno cudowne miejsce, w oczekiwaniu na nowy film. Wykorzystał do tego oficjalny fanklub i Insidera. Pomysł wydawał się być ciekawy, ale nikt nie potrafił przewidzieć reakcji fanów.

Od „Celebration 0” wiele się zmieniło, ale tym razem organizatorzy właściwie zaczynali od początku, brakowało im doświadczeń. Owszem, Lucasfilm wspomagał się firmą wyspecjalizowaną w organizowaniu konwentów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego zainteresowania ze strony fanów. Brakowało danych, na których można by bazować, stąd po konwencie było trochę narzekań na niedociągnięcia. Za małe sale i tak dalej. Wydawać by się mogło, że przewidziano dość miejsca na konwent, ale ilość fanów, którzy przyjechali była tak duża, że nawet bilety na miejscu szybko się rozeszły. Część osób odjechała z kwitkiem. Jednym z niedociągnięć były problemy z zaopatrzeniem sklepów konwentowych. Najlepszy przykład to „Celebration Store”, czyli stoisko z oficjalnymi, unikalnymi produktami. Miało one specjalną linię figurek z Epizodu I, jednak praktycznie wszystkie rozeszły się na początku pierwszego dnia, a kolejną partię dowieziono dopiero w niedzielę, czyli w ostatni dzień konwentu. Wiele osób przyjeżdża na taki konwent tylko na jeden dzień, najczęściej sobotę, więc byli oni dość mocno rozczarowani. Tu należy jednak zaznaczyć, że większość tych specjalnych figurek to była wówczas przedsprzedaż. Po kilku tygodniach trafiały normalnie na rynek, to z pewnością załagodziło rozczarowanie.

Również sama lokalizacja konwentu nie wszystkim odpowiadała. Miało być fajnie, kosmicznie, wybrano więc Wings Over the Rockies Air & Space Museum (czyli muzeum lotnictwa i kosmosu). Jednak muzeum okazało się nie być najszczęśliwszą lokacją. Przede wszystkim brakowało infrastruktury konwentowej, knajpek i innych atrakcji w okolicy. Ba, muzeum to znajduje się na przedmieściach Denver, więc było daleko do centrum. Druga sprawa przed otwarciem ludzie głównie czekali na zewnątrz, a jeśli dodamy do tego ten deszcz... No i z powodu braku odpowiednich sal w muzeum, część spotkań z gwiazdami zorganizowano w olbrzymich namiotach. Świetnie, tylko znów by wejść do środka, często trzeba było czekać w deszczu. Dlatego właśnie jest on tak dobrze pamiętany i wspominany. I jak to na konwentach bywa, nie odbyło się bez zmian programowych w ostatniej chwili. Na tym konwencie nie było jeszcze stoisk na których można kupić autografy, czy zrobić sobie zdjęcie z celebrytami. Były tylko klasyczne panele. Efekt był taki, że po skończonym panelu, gwiazdę napadały tłumy fanów błagając o autograf, a to odbijało się także na sprawnym opuszczeniu namiotu, więc ostatecznie powodowało opóźnienia. Szybko jednak organizatorzy zainterweniowali i gwiazdy zostawały w namiocie na jakieś pięć minut, potem je wyprowadzano. To miało swoje konsekwencje, w pierwszy dzień wyrywające się pod scenę osoby zdobywały upragnione autografy, ale w ostatni dzień stały już tam tłumy.

Wśród gości pojawili się między innymi Jake Lloyd, Ray Park, Rick McCallum czy Warwick Davis, natomiast gospodarzem głównej sali był Anthony Daniels.

Wśród wielu niedociągnięć nie było na szczęście jednego. Nie doszło do konfliktu między organizatorami a fanami, panowała przyjemna atmosfera. Ludzie byli podekscytowani „Mrocznym widmem” i całą kampanią wokół, więc szybko zdecydowano, że konwent trzeba powtórzyć przed premierą „Ataku klonów”, ale o tym już następnym razem.

Przygotowując się do CE2
Przypominamy, że poprzednio opisywaliśmy tak zwany Celebration 0. Wróćmy na chwilę jednak do Celebration Europe II. Zapowiedziano kolejnego gościa – Petera Mayhew, czyli odtwórcę roli Chewbaccy. Jednak prawdziwym hitem tegoż Celebration będzie obecność... Kathleen Kennedy, czyli szefowej Lucasfilmu. Jest zatem szansa, że dowiemy się czegoś konkretnego o aktualnych planach firmy.
KOMENTARZE (2)

Bez oficjalnej zapowiedzi 4 maja

2013-05-06 17:30:30

Większość fanów liczyła, że 4 maja Lucasfilm/Disney zapowiedzą coś w sprawie nowych filmów, niestety obyło się bez tego. Jednak z różnych plotek pozbierało się kilka ciekawych informacji.

Po pierwsze lokacje, ten temat wraca. Wpierw Kathleen Kennedy wspomniała, że lokacje będą prawdziwe, że film nie będzie w całości kręcony w studiu i że produkcja nie będzie jakoś specjalnie ukrywana przed fanami. Producentka zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani są zaciekawieni procesem i jak łatwo wszystko przedostaje się do Internetu, zwłaszcza gdy kręcą w plenerze. Kathleen wychodzi z założenia, że nie ma sensu kruszyć kopii, lepiej zmienić definicję i uznać, że fani są bardzo ważni. Przynajmniej możemy liczyć na świeże spoilery.

Teraz pojawiają się pierwsze plotkowe konkrety odnośnie lokacji. Pierwszy z nich podała brytyjska „The Sun”. Podobno w grę wchodzi wyspa Skye oraz Highlands, obie w Szkocji. Niedawno w tamtych rejonach był kręcony najnowszy Bond – „Skyfall”, więc mielibyśmy kolejną współdzieloną lokację. Druga informacja pochodzi z Islandii. Podobno tam już dotarli spece od wyszukiwania lokacji z Lucasfilmu. Sam Abrams rzekomo jest zainteresowany Islandią, próbował tu kręcić „Star Treka”, ale nie wyszło. Skończyło się na tym, że „Star Trek 2” ma jedynie tła nakręcone na Islandii.

To nie koniec anglocentrycznych plotek. Otóż podobno po tych wszystkich cięciach w Lucasfilmie i w szczególności w ILM, zaczną na nowo zatrudniać ludzi. ILM podobno ma otworzyć swoją nową filię w Wielkiej Brytanii, dedykowaną do produkcji nowych filmów. Może to potwierdzać informacje, że filmy będą kręcone właśnie tam.

Druga ważna wiadomość to kompozytor. Ostatnio Michael Giacchino, nadworny kompozytor Abramsa stwierdził, że widziałby w tej roli Johna Williamsa, teraz potwierdza to sam J.J. Abrams. Powiedział wręcz, że wierzy w to, że John Williams powróci do „Gwiezdnych Wojen”. Nie jest to oficjalna zapowiedź, ale na razie chyba nic lepszego nie dostaniemy.
KOMENTARZE (9)

Znowu coś kręcą!

2013-04-25 17:19:16

Są branże, które nie odczuwają zbytnio kryzysu. Choćby branża rozrywkowa. Hollywood cały czas pracuje nad kolejnymi wysysaczami dolarów z naszych portfeli, a Starwarsówek przykłada do tego swoją rękę.

Zaczynamy od Natalie Portman. O jej udziale w filmie „Jane Got A Gun” już pisaliśmy, jednak z westernu robi się thriller, przynajmniej na planie. Już pierwszego dnia ekipę spotkała niemiłą niespodzianka. Reżyserka filmu Lynne Ramsay nie pojawiła się na planie, potem tylko oznajmiła, że rezygnuje z projektu. Oczywiście spowodowało to opóźnienie produkcji i ogólne zamieszanie. Wtedy filmową ekipę opuścił dodatkowo jeszcze Jude Law. Gdzieś po drodze zrezygnował także Michael Fassbender. Nowym reżyserem został Gavin O’Connor, a w miejsce brakujących aktorów weszli Bradley Cooper i Rodrigo Santoro. Dla przypomnienia, poza Portman, w filmie gra też Joel Edgerton. Natomiast skoro przy Natalie już jesteśmy to w ramach przypomnienia, aktorka gra również w filmie „Thor: Mroczny świat”, którego premiera zapowiedziana jest na 8 listopad 2013. Niedawno pojawiły się pierwsze zdjęcia aktorki w tym filmie, a także zwiastun.



Tymczasem Liam Neeson gra ile może. Podpisał kolejny kontrakt, tym razem na film „Gang Story”, będzie to remake francuskiego „Les Lyonnais” z 2011. Na razie nie wiadomo kiedy miałyby ruszyć zdjęcia. Film opowiada o starzejącym się gangsterze Edmondzie „Momonie” Vidalu (w tej roli Neeson), który już od lat siedzi na emeryturce, ale gdy jego przyjaciel z przestępczego półświatka wpada w kłopoty, Momon będzie musiał zaryzykować i znów wejść do gry. Za scenariusz odpowiada David Scarpa („Dzień w którym zatrzymała się Ziemia” z 2008) a reżyserią zajmie się Daniel Espinosa („Safe House”).

Kathleen Kennedy robi karierę. Szefowa Lucasfilm, producentka nowych epizodów jest wymieniana jako potencjalna kandydatka do zastąpienia Boba Igera na stanowisku szefa Disneya. Na razie to tylko plotki, ale dla przypomnienia Igerowi kończy się kontrakt w 2015, Kennedy zaś w Lucasfilmie ma podpisany kontrakt na 5 lat, ale z pewnością zawsze może awansować. Pewnie kluczowe będzie tu przeorganizowanie Lucasfilmu i wyniki finansowe Epizodu VII, oraz to, by ten faktycznie pojawił się w 2015.

George Lucas wrócił do starych, dobrych zwyczajów. Otóż „Red Tails” to kolejny film, który nie zachwycił publiczności, ale podobał się części krytyków. Stowarzyszenie NAACP Image, które docenia artystów o innym niż biały kolorze skóry, oraz filmy podejmujących tematy mniejszości etnicznych uznało wyprodukowane przez Lucasa dzieło za najlepszy obraz 2012. Jednym z głównych konkurentów był „Django” Quentina Tarantino. „Django” musiał zadowolić się nagrodami w innych kategoriach, między innymi za najlepszą rolę drugoplanową. Wygrał Samuel L. Jackson.

Mark Hamill ostro trenuje granie przed ewentualnym, wciąż oficjalnie niezapowiedzianym i niepotwierdzonym powrotem do roli Luke’a Skywalkera. Gościnnie gra ogony w serialach, a to pojawi się w finale sezonu „Criminal Minds”, a także w finale sezonu „Neighbors”. W tym ostatnim będzie mu towarzyszył George Takei („Wojny klonów”, ale bardziej kojarzony jest jako Sulu ze „Star Treka”).



Steven Spielberg wybrał już reżysera do czwartej części „Parku Jurajskiego”. Będzie nim Colin Trevorrow (pamiętamy go ze starań o fotel reżyserski Epizodu VII). Film ma być kręcony w 3D i trafi do kin 13 czerwca 2014. Steven zajmie się także produkcją innego sequela – drugiej części „Przygód Tintina”. Scenariusz już jest, reżyser – Peter Jackson – także. Zdjęcia motion-capture mają się rozpocząć pod koniec roku. Film ma być gotowy na gwiazdkę 2015. A tak zupełnie przy okazji, Steven będzie przewodniczył jury festiwalu w Cannes, który odbędzie się w dniach 15-26 maja.

Rose Byrne, czyli filmowa Dorme, zagra w kolejnej komedii romantycznej – „Tumbledown”. Byrne wcieli się w rolę wdowy po muzyku folkowym, która mieszka w małym miasteczku w Maine. Pewnego dnia przyjeżdża tam reporter (Jason Sudeikis), który będzie chciał zbadać historię śmierci jej męża. No i rozpocznie się zauroczenie... Film wyreżyseruje Sean Mewshaw na podstawie scenariusza Desi Van Tila. Zdjęcia rozpoczną się w Vancouver już w październiku. Byrne ma także kontrakty na dwa inne filmy. Pierwszy z nich to „Townies” ma opowiadać o rywalizacji jednego członka bractwa studenckiego (Zac Efron) ze spokojnym mieszkańcem okolicy (Seth Rogen). Byrne zagrałaby żonę Rogena. Drugi „This Is Where I Leave You” będzie adaptacją książki Jonathana Troppera (sam napisał scenariusz). Będzie to opowieść o rodzinie, która musi spełnić życzenie zmarłego ojca i spędzić siedem dni na uroczystościach pogrzebowych. Wystąpią Jason Bateman, Tina Fey, Jane Fonda, Kathryn Hahn i Corey Stoll.

Rosną szanse na sequel „Trainspotting”. Danny Boyle, reżyser oryginału, stwierdził, że prace nad scenariuszem trwają i jeśli będzie dobry, to chętnie wrócą do tematu. Scenariusz ma być luźno oparty na książce „Porno” Irvina Welsha (oryginalny książkowy sequel). Większość obsady jest chętna by wrócić, nie wiadomo tylko co z Ewanem McGregorem. On stwierdził, że chętnie przeczyta scenariusz i wtedy zdecyduje. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, sequel pojawi się w 2016 (20 rocznica „Trainspotting”). Przymiarki do „Porno” są także robione od dobrych kilkunastu lat.
Ewan zaś wystąpi w thrillerze szpiegowskim „Our Kind of Traitor” (na podstawie powieści Johna le Carre’a). Będzie to opowieść o brytyjskim małżeństwie, które poznając rosyjskiego oligarchę zostaje wmieszane w konflikt między rosyjska mafią a brytyjskimi służbami specjalnymi. Reżyserem będzie Justin Kurzel, a scenariusz napisał Hossein Amini. Niedawno na ekranach widzieliśmy inną adaptację powieści le Carre’a – „Szpiega”.
KOMENTARZE (0)

Zwolnień w Lucasfilm ciąg dalszy...

2013-04-23 17:22:43

Dobra wiadomość jest taka, że zgodnie z tym, co stwierdziła niedawno Kathleen Kennedy, z końcem kwietnia zostanie zakończona reorganizacja i kolejnych zwolnień nie będzie. Niestety kilkanaście kolejnych osób nie miało na tyle szczęścia i dostało wymówienia w tym miesiącu. Głównie są to osoby zajmujące się finansami, licencjami, dystrybucją i trochę marketingiem. Pojawiły się też plotki o tym, że zwolnienia dotknęły ludzi zajmujących się wydawaniem książek i komiksów, jednak Jennifer Heddle szybko to zdementowała.

To ostatnia faza zwolnień związana ze zmianą priorytetów. Wraz z zakończeniem „Wojen klonów” i zamknięciem LucasArts do czasu nowych filmów „Gwiezdne Wojny” pozostaną trochę uśpione, więc nie ma potrzeby utrzymywać tych stanowisk, które zajmowały się licencjami związanymi z serialem. Nowy serial, którym na pewno nie będzie Star Wars Reclamation znajduje się dopiero we wstępnej fazie planowania, więc raczej nie pojawi się przed premierą Epizodu VII.
KOMENTARZE (12)
Loading..