TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (829) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Zmiany w Lucasfilmie

2015-02-20 17:22:13

Obecna prezes Industrial Light and Magic została awansowana na nowego dyrektora generalnego Lucasfilmu. Brennan przez 16 lat zarządzała ILM. Teraz będzie nadzorować wszystkie działania operacyjne Lucasfilmu, ILM i Skywalker Sound. Będzie bezpośrednio raportować do Kathleen Kennedy oraz prezesa Walt Disney Studios Alana Bergmana (on podlega bezpośrednio Alanowi Hornowi). Jak zapewnia sama Lynwen w jej kompetencjach będzie pilnowanie komunikacji i współpracy zarówno między podmiotami Lucasfilmu jak i partnerami zarówno w Disneyu jak i poza tą organizacją. Ma też zapewnić, że kluczowa marka („Gwiezdne Wojny”) znajduje się na właściwej drodze w długoterminowej strategii i wizji firmy. Jak sama twierdzi, Lucasfilm i Kathneen Kennedy mają w Disneyu bardzo dużą autonomię.

Kennedy dodaje, że przyśpieszają produkcję telewizyjną, filmową, gier oraz parków tematycznych. Lynwen ma się zająć działalnością operacyjną. Niektóre źródła sugerują, że ruszy się tu coś z serialami (może i aktorskim) czy rewitalizacją „Indiany Jonesa” (reboot lub tylko zmiana aktora).

Brennan twierdzi, że Lucasfilm nie jest już tylko firmą produkującą filmy, czy bazującą na jednej franczyzie. Są odpowiedzialni za dziedzictwo George’a Lucasa, w tym „Gwiezdne Wojny”, które znaczą bardzo wiele dla ludzi na całym świecie. To wymaga upewnienia się, że wybory związane z przyszłością są odpowiednie tak dla marki jak i fanów.

Trwają obecnie poszukiwania na miejsce Brennan w ILM, choć póki co będzie ona nadzorować wiele projektów. Wciąż będzie związana z ILM ale już na innym poziomie.

To właśnie Brennan w dużej mierze odpowiada za otwarcie filii ILM poza granicami Stanów (Londyn, Singapur, Vancouver), czy wynajmowanie podwykonawców z Indii (Prime Focus) czy Chin (Base FX). Dzięki temu obniżyła zarówno koszty jak i znalazła sposób na rosnące podatki. Jednocześnie główna siedziba ILM pozostała w San Francisco, podczas gdy niektóre firmy z branży wyniosły się już z Kalifornii, czy nawet USA. ILM obecnie ma przed sobą złote lata, bo przez co najmniej najbliższą dekadę ma zapewnioną pracę nad nowymi „Gwiezdnymi Wojnami” czy filmami Marvela.

Brennen podkreśla, że Lucasfilm pozostanie w San Francisco.
KOMENTARZE (2)

Ekipa nowych filmów: Jason McGatlin

2015-02-18 17:01:50

Jason McGatlin, podpisujący się czasem jako Jason D. McGatlin jest chyba obecnie jedną z kluczowych osób w Lucasfilmie. Właściwie można by go określić jako osobę numer trzy w firmie (po Kathleen Kennedy i Howardzie Roffmanie) To starszy wiceprezes odpowiedzialny za produkcję filmową, przez to też producent zarówno filmów, jak i seriali. Przez niego przechodzi więc wszystko, nad czym firma obecnie pracuje. Formalnie w strukturze ma stanowisko równorzędne do Kiri Hart, zajmującej się stroną fabularną, ale jednak to on jest starszym wiceprezesem firmy (ona tylko zwykłym).

To właśnie z produkcją filmową jest związany praktycznie od początku swojej pracy w Fabryce Snów. Zaczynał jednak głównie jako asystent producentów, później koordynator. Miał swój udział w postaniu takich filmów jak „Josh and S.A.M.”, „Co się wydarzyło w Madison Conty”, „Tajna broń”, „Wulkan”, „Reakcja łańcuchowa”, „Speed 2: Wyścig z czasem”, „Piekielna głębia”, „Nie wierzcie bliźniaczkom”, „Północ w ogrodzie dobra i zła” czy „Grinch: Świąt nie będzie”.

Po ośmiu latach spróbował swoich sił już jako kierownik produkcji. Choćby w „Planecie małp” Tima Burtona w 2001. Potem przyszły „X-Men 2” i „Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń”, a następnie przełom w jego karierze: „Wojna światów” Stevena Spielberga. To właśnie tam po raz pierwszy współpracował też z Kathleen Kennedy, która ostatecznie ściągnęła go do Lucasfilmu. Potem przyszły „X-Men: Ostatni bastion” i „Fantastyczna czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera”.

Następnie po raz kolejny miał szansę współpracować z Kathleen Kennedy i Stevenem Spielbergiem przy „Przygodach Tintina”. Tam debiutował już jako koproducent pełnometrażowego filmu. Prace nad filmem trwały trzy lata, a sam Jason McGatlin umiejętnie dzielił ten czas między Nową Zelandię a Stany Zjednoczone. Przy filmie było dość dużo trudności, ale ostatecznie udało się zakończyć dzieło. Jason udowodnił tym samym, swój kunszt producencki, o czym Kathleen pamiętała. Zresztą z różnych przyczyn druga część Tintina nie powstała do dziś. Przy niej jednak zabrakło też McGatlina.

Kolejnym filmem, który wyprodukował było „Love & Teleportation” Troya McGatlina. Pracowali razem też wcześniej, czy to przy krótkometrażowych filmach czy dokumentalnych. Jason oczywiście także je produkował.

W końcu Jason trafił do Lucasfilmu, gdzie został wiceprezesem. Jest też producentem wykonawczym „Przebudzenia Mocy”. Odpowiadać będzie także za spin-offy, a ostatnio pracował także przy produkcji „Strange Magic”.

Pozostałe sylwetki nowych twórców Epizodu VII znajdziecie zebrane tutaj
KOMENTARZE (0)

Kilka kolejnych wieści o spin-offie

2015-02-16 21:06:50

Redaktorzy Making Star Wars dowiedzieli się kilku rzeczy na temat pierwszego spin-offa.

Po pierwsze, wygląda na to, że biura produkcyjne pracują pełna parą od 5 stycznia.

Po drugie, artyści dopiero zaczęli pojawiać się w Pinewood, ale jednocześnie koncepty niektórych rzeczy wciąż powstają, acz już na miejscu. Jest to o tyle ciekawe, że większość konceptów do filmu wcześniej powstawała raczej w San Francisco, w siedzibie Lucasfilmu, gdzie widzieliśmy choćby Garetha Edwardsa oblewającego się wodą. Tam są rozwijane pomysły, natomiast realizacja odbywa się w Wielkiej Brytanii. Dlatego właśnie tam teraz są potrzebni artyści, by móc pewne rzeczy poprawić lub uszczegółowić na miejscu.

Po trzecie, plany są już budowane i rozwijane.

Po czwarte, nie wszystkie decyzje podjęto. Zostało jeszcze kilka kluczowych, które twórcy muszą ustalić. Scenariusz także jest poprawiany pod okiem Chrisa Weitza.

Po piąte, wszystkie te bzdury o spin-offie, w tym kwestia zbroi Boby Fetta i Sabine, to informacje wyssane z palca. Raczej sugerują, że mimo wszystko będzie to film o Hanie Solo i ponownie wracają do plotki o angażu Aarona Paula. Konkurencyjne źródła zaś sugerują, że Felicity Jones zagra Leię, która będzie główną bohaterką spin-offa. Oczywiście nie ma żadnych potwierdzeń tej informacji, być może należy tę plotkę dołączyć do przechodniej zbroi Boby i spin-offa o Sabine.

Wiele natomiast wskazuje na to, że zdjęcia ruszą raczej w okolicach kwietnia-czerwca, a nie lutego. Prawdopodobnie szablon terminów produkcyjnych będzie bazował, a nawet powielał, ten z „Przebudzenia Mocy”, choć niekoniecznie tym razem będziemy mogli spodziewać się zwiastuna zajawkowego na rok przed. Zresztą jak widać w przypadku scenariusza, tu już mamy poślizg.

Inne źródła zaś wracają do tematu castingu aktorki do roli głównej. Na razie plotki mówią, że ostatecznie wybrano Felicity Jones. Natomiast okazuje się, że tych aktorek było trochę więcej niż cztery znane (Felicity, Tatiana Maslany, Roney i Kate Mara), co akurat nie jest specjalnie dziwne. Źródła te jednak potwierdzają udział Mackenzie Davis („Słowo na M”, „Ten niezręczny moment”). Wiemy, że aktorka ta jednak odpadła.

Gary Whitta odetchnął trochę już od „Gwiezdnych Wojen” i ostatnio nawet trochę o nich poopowiadał. Niewiele, bo jak sam twierdzi, sekretność jeśli chodzi o spin-offa jest prawie taka sama jak w przypadku filmu J.J. Abramsa, więc niewiele może mówić na ten temat. Obiecał natomiast, że już po premierze, czyli w grudniu 2016, powie trochę więcej na ten temat. Przyznał natomiast, że klasyczna trylogia to filmy, który dla niego, podobnie jak dla całego pokolenia filmowców, stały się punktem przełomowym. Czymś, co naznaczyło ich karierę, a w wielu przypadkach uświadomiło, że chcą być filmowcami.
KOMENTARZE (8)

Plotkowe paplanie Abramsa, Boyegi i kilku innych

2015-02-09 17:50:51

Na początek mała informacja na temat tego, co krąży w sieci od kilku dni. Otóż serwis Ikwiz po raz kolejny wyssał z palca sobie newsy, które podchwyciły inne strony. Tym razem pisali, o tym, że J.J. Abrams nalega na to, by przyśpieszyć premierę Epizodu VII tak by pojawiła się jeszcze w kinach w wakacje tego roku. Tę informacje zdementowały inne źródła. Nie jest ona taka całkowicie bezpodstawna, bo w przypadku „Mission: Impossible 5”, które produkuje Bryan Burk i J.J. Abrams, faktycznie zostało przyśpieszone o kilka miesięcy. Jednak w tym przypadku nie będzie uruchomiona tak duża kampania powiązana z zalewem produktów. Na razie wiemy na pewno, że część zabawek i gadżetów pojawi się 4 kwietnia, natomiast drugiej fali należy spodziewać się koło 2 grudnia. Podobno wtedy pojawi się między innymi ścieżka dźwiękowa z filmu. Film zaś pojawi się 18 grudnia 2015 w USA i 25 w Polsce. Zdaniem Ikwiz za przyśpieszenie miały odpowiadać przecieki, które podobno denerwują Abramsa i nie daje on z nimi rady.

J.J. Abrams przy okazji odbierania nagrody VES (twórców efektów specjalnych), nie tylko wspomniał o tym, że będzie producentem wykonawczym kolejnych epizodów, ale też udało się go w kilku dziennikarzom podpytać o „Przebudzenie Mocy”. Między innymi o IMAX. Reżyser przyznał, że w filmie znajduje się tylko jedna scena nakręcona pod ten format, ale podobno jest ona dobra. Potwierdza to wcześniejsze informacje. Mówił też o tym jak pogodzono fizyczne efekty z komputerowymi. Abramsowi bardzo się podobała stara szkoła filmowa, gdzie twórcy mieli wiele narzędzi do swojej dyspozycji, ale choć czasy się zmieniły i narzędzi jest więcej, nie oznacza, że wszystkie są dobre do wszystkiego. Podobno używali wielu praktycznych efektów, tam gdzie można to było zrobić, ale posiłkowali się też komputerowymi. Zwłaszcza gdy trzeba było coś usunąć z kadru lub dodać. Abrams twierdzi, że nie ograniczali zbytnio liczby komputerowych efektów, co niektóre media próbują sugerować, ich jest podobno całkiem sporo, ale bardziej chodziło o kombinacje i umiejętne połączenie jednych i drugich. Stąd zbudowano bardzo dużo fizycznych planów i scenografii. Zdjęcia dzięki temu miały wrażenie autentycznych, dlatego też często kręcono je w świetle dziennym, w słońcu, nie tylko w studiach.

Abrams śmieje się też pod nosem z miecza świetlnego z jelcem. Podobno dostał w jego sprawie bardzo dużo mejli od fanów, jedni bronili tej koncepcji, inni nie, wyrażali przy tym bardzo wiele wątpliwości. J.J. wspomina tylko, że praktycznie większość z nich była omawiana wcześniej przez samych twórców i została w pewien sposób uwzględniona. Cieszy go jednak sama reakcja fanów i to jak bardzo im zależy na tym filmie.

J.J. także publicznie podziękował Kathleen Kennedy za to, że zaprosiła go do świata mieczy świetlnych, X-wingów i TIE Fighterów, w którym spędził dwa ostatnie lata. Było to dla niego zarówno wielkie wyzwanie, jak i spełnienie marzeń. Podczas przemówienia, gdy odebrał nagrodę podziękował też Bryanowi Burkowi oraz Rogerowi Guyettowi, Bad Robot i Industrial Light and Magic. Samo przemówienie można zobaczyć tutaj:



Nie milkną też komentarze po sprawie procesu i ścigania przez prawników osoby, która ujawniła koncept zbroi Kylo Rena. Strona na którą Darth_Simi wrzucał(a) zdjęcia zniknęła z sieci. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego Lucasfilm (i Abrams) ścigają właściwie tylko jeden przeciek. Przecież było ich więcej. Otóż jedna z teorii spiskowych głosi, że wśród pozostałych konceptów, które poznaliśmy jest kilka zdjęć i obrazów, które twórcy chcieli byśmy zobaczyli i kilka, które nie mają nic wspólnego z filmem. Zaprzeczanie czy potwierdzanie, które są które, popsułoby istotną część kampanii marketingowej. Dlaczego zatem ścigają Kylo Rena? Bo jest to prawdziwy wyciek, a postać miała być wykorzystana w dalszych fazach reklamowania filmu. Istotne też jest podobieństwo do Dartha Vadera.

Natomiast zawiedzeni mogą być fani rozbłysków, które często stosuje w swoich filmach J.J. Abrams. Niektórzy twierdzą, że to jego znak rozpoznawczy. Bez wątpienia będzie ich mniej, zresztą na zwiastunie zajawkowym widać je jedynie przy locie „Sokoła” gdzie nie są zbyt nachalne. Podobno tak właśnie to ma wyglądać w filmie. Będą obecne, ale w inny sposób niż choćby w „Star Trekach”, w zdecydowania mniej nachalny i bardziej naturalny. Innym elementem stylu Abramsa będzie trochę inne podejście do zdjęć. Dan Mindel nie zawsze robił klasyczne ujęcia, czasem trochę pozwolił kamerze płynąć, dokładnie tak jak w zwiastunie zajawkowym i locie „Sokoła Millennium”.

Domhnall Gleeson i Oscar Isaac nie mają teraz szczęścia, są rozchwytywani przez media, zwłaszcza ze zbliżającą się premierą „Ex Machiny”, w której grają główne role. Dziennikarze jak tylko mogą, dopytują ich o „Gwiezdne Wojny”. Gleesonowi znów udało się niechcący coś zasugerować. Przyznał, że choć faktycznie już wcześniej grał z Oscarem w jednym filmie, to zdziwił się, gdy zobaczył go podczas czytania scenariusza. Jednak na planie nie mieli zbytnio okazji by ze sobą porozmawiać, czy wchodzić w interakcje. Niektórzy sugerują, że ich postacie nie mają wspólnych scen w „Przebudzeniu Mocy”. I jeszcze a propos czytania, podobno było tam zdecydowanie więcej osób, ale to już nie raz sugerowano.

Właściwie to już jest wiadome od dawna, ale przy okazji tych wszystkich niedawnych wywiadów, znów pojawiają się pytania o rolę Harrisona Forda. Z różnych źródeł wiemy, że film jest przede wszystkim o nowym pokoleniu, ale skoro wypadek Forda, który niby miał być tylko postacią dziedzictwa w tle, tak mocno skomplikował kręcenie zdjęć, to może mimo wszystko jest go więcej. Niestety w odpowiedzi na te pytania dziennikarze słyszą tylko słynne „Nie mogę o tym mówić”.

John Boyega wypowiedział się natomiast o „Przebudzeniu Mocy” przy okazji nagród BAFTA. Mówił, że fani powinni być podekscytowani, bo mają zarówno starą obsadę, jak i klasyczne efekty, chwalił Abramsa. Wspomniał też, że świetnie bawił się na planie z Daisy Ridley, która została jego bliską przyjaciółką. No i jego zdaniem jest ona świetną aktorką. Całą wypowiedź można zobaczyć tutaj:



Jest też kolejna lista statystów. Są na niej Frank Stone (w zatoczce piratów), Tony Pankhurst (dodatkowo dubler Harrisona Forda) i Geraint Jones (bojownik o wolność). Poprzednia lista znajduje się tutaj

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Billie Lourd, córka Carrie Fisher, która jak wiemy także gra w Epizodzie VII, podobno ma zagrać młodszą wersję księżniczki Lei. Plotki nie są jednak w żaden sposób konkretne, mówią zarówno o retrospekscjach jak i hologramach. Warto sobie samemu porównać podobieństwo obu aktorek.


KOMENTARZE (8)

Star Wars u Madame Tussauds

2015-02-05 17:39:36 oficjalna

Muzeum figur woskowych Madame Tussauds należy do jednego z najbardziej znanych przybytków tego typu na świecie. Zazwyczaj można tam sobie oglądać i robić zdjęcia z postaciami przedstawiającymi ludzi sławnych, bądź możnych, czy nawet tymi, którzy zapisali się na stałe w kartach historii. Dziś jednak to muzeum ma coraz większą konkurencję na całym świecie, nic dziwnego, że jego szefostwo szuka dodatkowych atrakcji. Wraz z Disneyem i Lucasfilmem przygotowali dodatkową ekspozycję poświęconą „Gwiezdnym Wojnom”. Będzie można ją oglądać już od maja, oczywiście w słynnym muzeum w Londynie na Baker Street, ulicy z pewnością dobrze znanej fanom Sherlocka Holmesa.

Ekspozycja poświęcona „Gwiezdnym Wojnom” będzie się składać z 11 planów na których ustawionych zostanie 16 figur woskowych, ręcznie przygotowanych przez zespół artystów Madame Tussauds (składający się gdzieś z około 180 ludzi). Zobaczymy zatem bagna na Dagobah (wraz z efektem mgły), Obi-Wana i Qui-Gon Jinna walczącego z Maulem, Anakina na Mustafar, czy Luke’a Skywalkera po raz pierwszy mierzącego się z Darthem Vaderem, jak to miało miejsce w „Imperium kontratakuje”, a zaraz obok będzie można zobaczyć ich ostatnie starcie, znane z „Powrotu Jedi”. Nad wszystkim czuwali specjaliści z archiwów Lucasfilmu, którzy bacznie patrzyli na to, by jak najwierniej oddać szczegóły. Postaci woskowe mają różne kształty i wielkości, należą do różnych gatunków. Znajdziemy tu Yodę, Sprośnego Okrucha i Chewbaccę (10 osób wkładało włosy w jego figurę, co zajęło im około tysiąca godzin), a nawet Jabbę (największa figura na wystawie). Twórcy figur mieli dostęp zarówno do oryginalnych kostiumów, planów, projektów ale i modeli, ze rancza Skywalkera, takie jak choćby figurka Yody.

Oczywiście, w muzeum tym nie tylko będzie można oglądać odtworzone plany, ale też bez problemu zrobić sobie z nimi zdjęcia.

I na koniec, jak to mówił hrabia Dooku: „to dopiero początek”. Miejsce w muzeum zarezerwowano, z czasem dojdą więc kolejne ekspozycje.


KOMENTARZE (2)

Felicity Jones jako Sabine Wren?

2015-02-04 18:09:18

Różnych plotek na temat pierwszego spin-offa jest coraz więcej. Także fabularnych i od nich zaczniemy. Na razie wiemy, że będzie główna rola żeńska, którą według Total Geeks ma zagrać Tatiana Maslany (pisaliśmy o tym w sobotę), a według The Hollywood Reporter Felicity Jones (Variety przychyla się do drugiej opcji; pisaliśmy o tym wczoraj). Na razie wiemy, że Tatiana podpisała kontrakt na pracę w niezależnym filmie „Two Lovers and a Bear”, do którego zdjęcia zaczynają się w połowie marca i powinny potrwać do połowy maja. Jeśli zdjęcia ruszą w maju Tatiana ma jeszcze szansę, jeśli wcześniej to raczej wypadnie z gry, chyba, że chodzi o inną rolę. Z drugiej strony wiemy też, że na udziale Felicity Jones w testach bardzo zależało producentom, jak widać dopięli swego. Przypominamy, że gdy pisaliśmy o aktorkach Felicity była tylko na liście upatrzonych, a nie testowanych. Widać w Lucasfilmie bardzo ją chcieli ją w filmie, więc chyba dopięli swego. Felicity w planach ma udział w „Inferno” (niepotwierdzony oficjalnie) na podstawie powieści Dana Browna, ale film, który miał mieć początkowo premierę wraz z „Przebudzeniem Mocy” z powodu różnych trudności jest przesuwany, więc Felicty powinna mieć teraz czas na spin-offa.

Jednak ciekawsze są plotki kogo miała by grać Felicty (lub ew. Tatiana, bo to z nią początkowo łączono tą postać). Podobno miałaby to być Sabine Wren z serialu „Rebelianci”, która w filmie kinowym byłaby już starsza niż ją znamy, no i byłaby łowczynią nagród. Jedyny minus obu aktorek to ich karnacja, w czasach gdy Lucasfilm i Disney myślą o zachowaniu poprawności rasowej, byłby to dziwny krok, by wybielać Sabine (jak i Bobę Fetta). Dodatkowo okazało się, że źródłem tej rewelacji jest iKwiz, który do wiarygodnych serwisów nie należy. Ale Sabine to nie jedyna teoria. Według innej główną postacią kobiecą spin-offa mogłaby być córka Boby Fetta (ew. wnuczka, jeśli akcja toczyłaby się bliżej sequeli). Niektórzy sugerują też Leię. Problemem wciąż jest to, że nie wiemy właściwie o czym będzie spin-off. Podobno ma być związany z Bobą Fettem i tu według kolejnych doniesień ma się pojawić tam jego rodzina. Jeszcze inne doniesienia twierdzą, że film będzie bliższy sequelom i tu pojawiła się spekulacja, że Felicity mogłaby zagrać matkę Rey (Daisy Ridley). Jedyne, co można oficjalnie powiedzieć, że pewnie 90% z tych informacji to są tylko i wyłącznie domysły.

Niektóre jednak można zdementować. W styczniu 2014 pojawiła się plotka o tym, że Boba Fett nie będzie klonem, tylko ktoś zabije łowcę, przejmie zbroję i to będzie prawdziwy Fett. Ta plotka pojawiła się niedawno przy okazji Fassbendera (źródło to iKwiz). Jednak tu warto dodać, że w zeszłym roku Pablo Hidalgo wypowiedział się na ten temat, jednoznacznie negując takie rozwiązanie. Jako członek Story Group wspomniał, że faktycznie Boba Fett będzie gdzieś wykorzystany (w spin-offie?), ale kanonicznie jest on klonem, tak jak było to w „Ataku klonów” i potem w „Wojnach klonów”. W tej materii nic się nie zmieni. Zresztą warto przypomnieć, że choćby w „Imperium kontratakuje” w wersji DVD (i BD) głosu Fettowi podkłada Temuera Morrison. Więc na razie kwestię wieloosobowego Fetta można włożyć między bajki.

Podobno do roli męskiej producenci mają dwóch głównych kandydatów. Pierwszy to Aaron Paul, o którym już pisaliśmy. A drugi to Édgar Ramírez (na zdjęciu po prawej). Aktor ten na swoim koncie ma główną rolę w serialu „Carlos” (o słynnym terroryście), a także mniejsze role między innymi w „Ultimatum Bourne’a”, „Gniewie Tytanów” czy „Wrogu numer 1”. Edgar co prawda Maorysem nie jest, ale być może podobieństwo do Temuery jest wystarczające, by wcielić się w postać Fetta, bez „wybielania” i kontrowersji z tym związanych. Niektóre źródła sugerują, że Ramirez i Paul wcale nie walczą o to, by grać tę samą postać. A co do Boby to jest jeszcze jeden chętny do tej roli, mianowicie Daniel Logan, który podobno intensywnie ćwiczy, by być w formie. Jednak nic nie wiadomo, by producenci rozważali jego kandydaturę.

Na koniec jeszcze raz o Chrisie Weitzu. Również wciąż oficjalnie nie potwierdzono jego udziału w spin-offie Garetha Edwardsa, ale reżyser „Księżyca w nowiu” i „Złotego kompasu” się tym nie przejmuje, twittuje i sugeruje pewne rzeczy. Wygląda na to, że z Garym Whittą łączy go coś więcej niż tylko scenariusz, który Weitz poprawia. Otóż Weitz nie przepada za „Mrocznym widmem”, który uważa za film tak słaby, że na nim płakał. Według niego to jest prawdziwa filmowa pomyłka. Choć wyraża się ostro na temat tego filmu, jednak daleko mu do dosadności wpisów Gary’ego Whitty. No i wygląda na to, że Chris poprawia scenariusz, a nie pisze go od nowa, stąd pewnie pozostali twórcy mają czas na casting i inne rzeczy.

Oficjalnie o spin-offie wiemy właściwie tylko tyle, że będzie miał swoją premierę 16 grudnia 2016. Reszta to w większości plotki, które nie zostały jeszcze zweryfikowane, więc należy do nich podchodzić z rezerwą. Podobno w tym roku Disney ma 3 wydarzenia przy okazji których chce zdradzać plany dotyczące sagi. Pierwsze to Celebration w Anaheim (14-19 kwietnia), drugi to 4 maja, a trzeci to D23 Expo w Anaheim (14-16 sierpnia). Może przy okazji Celebration poznamy trochę szczegółów o spin-offie.
KOMENTARZE (18)

Darth Simi i zmyłki Abramsa?

2015-02-02 20:53:24

Chyba zdążyliśmy się już przyzwyczaić do przecieków z planu, zwłaszcza konceptów. W sumie nie było tego dużo, ale bez nich trudno sobie dziś wyobrazić naszą wiedzę o Epizodzie VII. Pamiętamy jednocześnie, że twórcy podpisywali mnóstwo lojalek i jakby na nic się to zdało. Jakby. Otóż 29 października osoba podpisująca się w Internecie jako Darth_Simi umieściła w sieci zdjęcie Kylo Rena (pisaliśmy o tym tutaj). Nikt wtedy nie wiedział, czy jest ono prawdziwe, czy nie. Nie wiedzieliśmy nawet jak się nazywa postać. Niektóre strony nawet pisały, że to Darth Simi, tak jak osoba, która wrzuciła to do sieci. Zresztą osoba ta wrzuciła na swój profil na ImageShacku jeszcze inne zdjęcia i koncepty, a także fanarty. Całkiem spora kolekcja tego, co zdążyło pojawić się w sieci. Sprawa niby przycichła. Do czasu. Niedawno w San Francisco Lucasfilm wniosło pozew przeciw przedstawicielom ImageShack z prośbą o udostępnienie danych Dartha_Simi. Tak więc zaczyna się ściganie osób odpowiedzialnych za wycieki. Nie wiadomo, czy ścigany(a) jest tylko Darth_Simi, czy raczej chcą w ten sposób dojść do właściwego źródła przecieku. Jednocześnie nie rozpoczęto żadnych działań prawnych przeciw innym stronom, które publikowały te i inne zdjęcia, najczęściej znalezione w sieci lub udostępnione przez kogoś. Widać Lucasfilm zamierza ścigać sprawców zamieszania, ale jednocześnie nie walczy z samymi zdjęciami, które już udostępniono.

Żeby jednak było zabawniej, po sieci krąży jeszcze jeden koncept, który jakoby wyciekł dzięki Indie Revolver. Tyle, że twórcy tego serwisu poinformowali, iż ten koncept nie ma z nimi nic wspólnego, że to jakaś podróbka a ktoś się pod nich podszył. Jakiś czas temu sugerowano, że J.J. Abrams może podrzucać fałszywe tropy, ale żeby aż tak? Może to jakieś działanie fanów? Nie ważne komu się chciał, ktoś jednak przedobrzył.

Zmieniamy trochę ton. Bob Iger, szef Disneya przyznał niedawno, że miał dużą przyjemność, nie tylko odwiedzić parę razy plan „Przebudzenia Mocy” (jak wiele innych osób), ale jednocześnie widział już większość nakręconych zdjęć (jak bardzo wąska grupa osób). Iger oczywiście jest podekscytowany tym, co zobaczył i zapowiada nową erę „Gwiezdnych Wojen”. Na razie mówił o kilku filmach, ale pewnie będzie ich więcej, o czym pisaliśmy tutaj. W tym newsie wspominaliśmy też o makiecie Hutta, która ma być wykorzystana w spin-offie. Podobno pochodzi ona z Epizodu VII.

Po raz kolejny też o filmie wspomniał Oscar Isaac, który twierdzi, że część fanów dostanie ekstazy jak zobaczy ten film. Przyznaje jednak, że części osób pewnie on nie podejdzie, bo przecież nie wszystkim podchodzą nawet oryginalne „Gwiezdne Wojny”. Na pocieszenie dodał, że film z pewnością będzie miał wielu fanów z nowego pokolenia.

Przy okazji Isaaca pojawiła się teoria skąd wzięło się imię Poe Damerona. Otóż nie pochodzi ono ani od Edgara Poe, ani nie ma nic wspólnego z „Dekameronem”, a upamiętnia dwoje ludzi. Pierwsza z nich to osobista asystentka J.J. Abramsa - Morgan Dameron. Druga to Darren M. Poe, który pracował jako kierownik efektów specjalnych przy „Star Treku” Abramsa. Czy faktycznie J.J. ich upamiętnił, czy może to zwykła zbieżność?

Z cyklu kolejni statyści z Epizodu VII doszedł nam Aidan Cook. Wiemy, że grał różne stwory w „Przebudzeniu Mocy”. W swoim dorobku ma granie między innymi goryli w reklamach oraz rolę dwugłowego sklepikarza w filmie „Hellboy II”.

Na koniec sprawa treatmentu Lucasa. W The Making of Star Wars na stronie 63 znajduje się fragment trzeciej wersji scenariusza oryginalnej „Nowej nadziei”, a tam kwestia „przebudzania się”. Fragment datowany na 1975 dotyczy oczywiście kryształu Kiber, Sithów, a przede wszystkim przebudzenia czegoś starego, co sprawiło, że Moc stała się silniejsza. Znając umiłowanie Lucasa do wracania do starych pomysłów, kto wie, czy to nie jest klucz do Epizodu VII. Może z jego treatmentu zostało więcej niż komukolwiek się wydaje? A może w starych scenariusza wciąż tkwią tematy, które dopiero pojawią się w nowych filmach, jak było choćby z Utapau w „Zemście Sithów”.


KOMENTARZE (16)

Redakcyjne podsumowanie roku 2014

2015-01-14 17:08:11



Rok 2014 na stałe wpisze się w historię „Gwiezdnych Wojen” jako rok kręcenia „Przebudzenia Mocy” oraz rebootu uniwersum. Wzorem poprzednich lat, redakcja pokusiła się o stworzenie listy najważniejszych wydarzeń minionych 12 miesięcy i skomentowanie ich.

10. Rian Johnson podobno ma zastąpić J.J. Abramsa na stanowisku reżysera VIII epizodu (informacja niepotwierdzona).



Lord Sidious: Chyba już bardziej fakt niż plotka. Niemniej jednak wolałbym aby cała trylogia wyszła spod ręki Abramsa, a ew. zmiana reżysera była rozważona po premierze „Przebudzenia Mocy”, nie przed rozpoczęciem zdjęć. Sam Johnson zaś nie budzi mojego zaufania na tym stanowisku, ze względu na swój nierówny dorobek. Jest wielu innych reżyserów, którzy lepiej by sobie poradzili. A on, może tego nie skopie. Jeśli wywalamy Abramsa, to wolałbym dostać kogoś z wizją na jego miejsce, a nie kogoś, kto ma sobie poradzić z blockbusterem. Osobiście mam jeszcze nadzieję, że jednak ten J.J. będzie gdzieś tam w tle nad czuwał nad całą trylogią i może wróci na IX epizod? Patrząc na to jak doskonale poradził sobie z „Mission: Impossible” i „Star Trekiem” (2 razy), to wierzę w jego „Gwiezdne Wojny”. Abrams czuje te filmy, po dziełach Riana tego nie widać.

Nild: Oto najgorszy element oczekiwania dla fana, niepewność. Kto wie, może tak i będzie do samego końca? Samo odciążenie Abramsa uważam za dobry ruch, zwłaszcza biorąc pod uwagę tempo jakie zostało narzucone nowej trylogii i satelitującym jej projektom.

Rusis: Wszystkie informacje dotyczące wymiany Abramsa na innego reżysera w kolejnych epizodach mnie smucą. Wolałbym jedną spójną wizję dobrego reżysera, jakim jest Abrams niż zmienianie na słabszych. Pozostaje mieć nadzieję, że Abrams będzie trzymał piecze nad całą trylogią nawet jeśli E VIII nie wyreżyseruje (może wyreżyseruje zakończenie trylogii?).

Burzol: Nie przesadzałbym z rolą Abramsa w nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Nowe filmy Star Wars to jest impreza Disneya i Lucasfilmu, to producenci teraz rządzą tym uniwersum, to oni mają poprowadzić dobrych reżyserów, żeby filmy były udane. Z resztą porażka „Star Trek w Ciemność” dowodzi, że J.J. Abrams też czasem miewa zły dzień. A sam Rian Johnson to fajny koleś. Grywa na banjo. I ma talent, żaden jego film nie był arcydziełem, ale z pewnością każdy bardzo sprawnie opowiada historię, i ma swój specyficzny styl. Gdyby ten styl Johnsona udało się przenieść do Gwiezdnych Wojen, byłoby bardzo ciekawie.

Lord Bart: Czy to coś zmieni?

9. Jeszcze TCW nie umarło, póki Netflix żyje (Lost Mission i niedokończone odcinki).



Lord Sidious: Chyba wiele decyzji dotyczących „Gwiezdnych Wojen” jest obecnie dość przypadkowych i nieprzemyślanych. To dokładnie widać w przypadku „Wojen klonów”, teraz jest dokańczane w innych mediach (Netflix, książki, komiksy czy niedokończone odcinki na oficjalnej). Dobrze, że starają się jakoś ten materiał upublicznić, a ja wciąż czekam na 6-pak na BD.

ShaakTi1138: Mam wrażenie, że Disney odcina się jak tylko może od prequeli, jednocześnie „czarując” rzeczywistość (przykład z jednego z ostatnich oficjalnych artykułów: „ulubieniec wszystkich, Han Solo”. Jasne, lubię Hana, ale nikt mi nie będzie mówił, że mam go darzyć sympatią). Może też stąd decyzja o anulowaniu serialu - choć z jednej strony mam wrażenie, patrząc po odcinkach wypuszczonych na oficjalnej (nie oceniam tu strony graficznej), że serial fabularnie trochę się już „przejadł”, czego dowodzi mały odzew choćby tu, na Bastionie. Jednocześnie dystrybucja nowych odcinków (dla „wybranych” na Netfliksie), sposób, w jaki uzupełniane są pozostałe wątki (1. Nie, historia Maula się nie skończyła w komiksie; 2. Kto się założy, że niedokończone odcinki na oficjalnej zostały wypuszone tylko po to, by wyjaśnić wątek z „Rebelsów”?) oraz wydanie na płycie „The Lost Missions” (podobno zrobione na zupełne „odwal-się”, choć to chyba i tak cud, że w ogóle wyszło) sprawiają, że niezbyt dobrze oceniam działania Disneya w tej materii. Zobaczymy jak wypadnie „Dark Disciple”, na które czekam z niecierpliwością.

Nild: W całym tym burdelu cieszy tylko, że same „The Lost Missions” okazały się niezłe, włącznie z odcinkiem, w którym prym wiedli Mace Windu...i Jar Jar Binks!

Shedao Shai: TCW niczym rak, ma swoje przerzuty i nie sposób jest się go pozbyć do końca. Na szczęście, widać już światełko w tunelu. Chociaż z drugiej strony, teraz jest „Rebels”...

Burzol: Jak to dobrze, że zapisałem się na Netfliksa. Co ja mogę więcej powiedzieć. Trzy ostatnie odcinki Zaginionych misji, te z Yodą, to prawdopodobnie najważniejszy kawałek Gwiezdnych Wojen, jaki powstał w ciągu ostatniej dekady.

Lord Bart: Czy kiedyś ożyje taki czy inny format telewizyjny dla wszystkich?

8. Przebudzenie fanów (eksplozja twórczości fanów i memów po zwiastunie, radości, hype’u i hejtu i oczekiwań, a przede wszystkim interakcji).



Lord Sidious: Ta ilość wszystkich memów, przeróbek zwiastuna oraz reakcji, pozytywnych jak i negatywnych na zajawkę, mnie się bardzo podoba. Zresztą liczba wyświetleń robi swoje. Na ten film czekają nie tylko fani, ale i mnóstwo ludzi na całym świecie, a te 88 sekund wśród wielu wywołały eksplozję fanostwa. Ten film, mimo, że jeszcze nie skończony, znów się staje ważnym elementem popkultury i tak trzymać.

Nild: Należy zauważyć, że ta eksplozja aktywności ma swoje jasną i ciemną stronę. Z jednej strony barykady mamy mnóstwo wspaniałych grafik powstałych dzięki paru wyciekom grafik i teaserowi, ciekawe dyskusje, i spekulacje na temat fabuły nowych filmów. Zaś z drugiej...hejt na szturmowca z powodu koloru jego skóry, czy też ludzi ogłaszających się najprawdziwszymi fanami i jednocześnie nie wiedzącymi, że klony od dawna nie służą w ramach sił zbrojnych Imperium. Bez wątpienia jednak o nowych Gwiezdnych Wojnach się mówi, i to dużo, a to podstawowy powód dla którego zbiją one w odpowiednim czasie mnóstwo kasy.

ShaakTi1138: Wreszcie coś się dzieje. W takich chwilach żałuję, że nie umiem dobrze rysować. Ale przynajmniej ożyły fora, wszelkie portale społecznościowe… to druga najlepsza część z oczekiwania na „Przebudzenie”. I podpisuję się pod słowami Nilda o Finnie i hejcie.

Shedao Shai: O Gwiezdnych Wojnach nie mówiło się tak wiele od prawie dekady, czyli od premiery „Zemsty Sithów”. Niektórzy fani wyszli z letargu i ponownie ekscytują się nowinkami dotyczącymi tego uniwersum. Jest też druga strona medalu, czyli ludzie których te nowinki zniechęciły i odrzuciły. Jest to mniejszość, której braku na dłuższą skalę Lucasfilm nie odczuje, mimo że byli to fani „siedzący” w uniwersum Gwiezdnych Wojen niezależnie od tego, czy akurat jest zapowiedziany jakiś film czy nie. Ale to „sezonowców” jest więcej i to na nich zarobi się najlepiej. Z finansowego punktu widzenia, DIsney podejmuje dobre decyzje.

Lord Bart: Czy ja wiem czy byli uśpieni? Każdy większy produkt pobudzał jakieś tam dyskusje, nie rozumiem czemu szał na miliony tweetów miałby trwać non-stop? A to że o SW mówi się teraz sporo z racji EVII to jest oczywiste - charakterystyczna marka, która miała/ma duży udział w części światowej kinematografii.

7. Poważne zapowiedzi spin-offów (reżyserzy, scenarzysta, plotki i brak konkretów).



Lord Sidious: Plotki o spin-offach bardzo cieszyły, w końcu nowy filmy Star Wars. Niemniej jednak wybór twórców, zwłaszcza do pierwszego spin-offa sprawia wrażenie przypadkowego. Gary Whitta, o którego talencie nieprzychylnie wypowiadają się nawet szefowie Sony i Gareth Edwards, który w „Godzilli” prowadził tak dobrze aktorów, że Hayden i Portman w „Ataku klonów” to wzór dobrego aktorstwa. Problem jest taki, że przy tych spin-offach boje się marvelizacji uniwersum. „Iron Man” był świetny, ale późniejsze filmy wypluwane dwa-trzy razy w roku w najlepszym wypadku były średnie, w każdym razie od „Iron Mana” wyraźnie odstawały. Nie chciałbym by „Gwiezdne Wojny” takiego spotkało coś takiego. Niestety brak newsów nie pomaga.

ShaakTi1138: Powtórzę za Sidiousem: nie chcę „marvelizacji” tych filmów; zresztą, przykład z „Iron Manem” jest bardzo dobry. „Star Wars” w kinie do czegoś zobowiązuje. Tak, tak, było TCW (które w ogóle nie miało być filmem), byli i “Rebelianci” (całkiem przyzwoici, ale oni też byli pokazywani tylko nielicznym), ale jak kupuję bilet na coś, co ma dobrze nam znane logo, to chcę, aby ten film pozostał mi w głowie na ładnych parę lat. Powtórzę za ekipą z youtube’owych „Honest Trailers”: „Obejrzyjcie film, który istnieje tylko po to, by wyjaśnić wątki z „Avengersów”. Nie chcę, by coś podobnego było jedynym celem istnienia spin-offów.

Rusis: Z jednej strony plotki o spin-offach cieszą mnie bardzo, mielibyśmy jakąś rozrywkę w oczekiwaniu na kolejne epizody. Z drugiej strony jednak zaczynają mnie też martwić. Dokładniej chodzi mi o to jakich ludzi angażują ponoć do tworzenia tych filmów, ich dorobek nie nastraja pozytywnie i boję się, że wyjdzie jak u Marvela - wiele filmów, z czego większość bardzo przeciętna.

Burzol: A tutaj nadal jeszcze nie jestem przekonany, że możemy dostać aktorski film Star Wars, który nie jest epizodem. Dopóki nie zobaczę zwiastuna pewnie nie uwierzę. Najbliższe miesiące prawdopodobnie rozstrzygną w jakiej atmosferze Lucasfilm pozwala na tworzenie kolejnych filmów. Jak bardzo duży nacisk daje Disney, jak rządzi Kathy Kennedy, a o czym decyduje Story Group. W zależności od tego albo dostaniemy dobre autorskie filmy jakie pozwala produkować Marvel, albo bezduszne, przeprodukowane filmy wielkich studiów (Superman, Transformers). Czas pokaże.

Lord Bart: Tu moje stanowisko jest niezmienne: nie uwierzę dopóki nie zobaczę. Brzmi to pięknie, z dolarowego punktu widzenia Disneya, ale z drugiej strony to są Star Warsy, świat jednak wymagający poważnego zaawansowania technicznego. Stąd m.in. brak do tej pory serialu aktorskiego. Jak mogłyby wyglądać GW w wersji uboższej, z historią upchniętą w dwie godziny taśmy? Wolę o tym nie myśleć.

6. Revan powraca w TORze, czyli „Legendy” jeszcze zipią (plus dodatek Strongholds i Starfighter za darmo).



Lord Sidious: Skasownie EU to dla mnie także cios w TORa. BioWare jednak potrafiło się odnaleźć, sięgnęło po swoją broń ostateczną czyli Revana i chyba w końcu zamknęli jego wątek, jednocześnie pchając historię do przodu. Do tego klimatyczna Rishi i filmowy Yavin, oraz małe misje klasowe. Dla mnie to bardzo dobry ruch i dobry rok TORa, a jeszcze dodają nowe bajery jak dodatek Strongholds. Jednak to co mnie nakręca to fabuła. Jak widać można przy pieniądzach większych niż budżet „Przebudzenia Mocy” wykorzystać kanon i opowiadać własną historię. Dla mnie to ostatni bastion starego uniwersum, tym bardziej cieszy, to co zrobiono.

Nild: Nigdy nie uważałem TORa, za coś co należałoby traktować jako element historii Gwiezdnych Wojen, raczej jako zwyczajną grę MMO opartą na tym świecie i często bardzo luźno podchodzących do pewnych jego kwestii. Gra żyje (chociaż od czasu premiery Revana dostała pewnej zadyszki, w formie lagów) i moim zdaniem ma się całkiem dobrze. Nie jest to World of Warcraft z czasów swojej świetności, ale z pewnością jest w stanie zapewnić mnóstwo dobrej zabawy. Samo przywrócenie Revana skłania tylko ku refleksji na temat tego ile jeszcze razy będzie on ożywał, czy też zmieniał strony konfliktu.

Shedao Shai: TOR obecnie jest ostatnim kagankiem wciąż szerzącym stare EU. Książki już nie wychodzą, komiksy i gry też nie, i całe uniwersum byłoby martwe - gdyby nie TOR. Ta gra wciąż trzyma się “starych zasad”, nie wpłynęło na nią skasowanie kanonu. Tam dalej pojawiają się znane i lubiane postacie, rasy czy organizacje. Jako fan starego EU nie mógłbym przejść koło tego faktu obojętnie. Grałem w TORa od 2012 i gram w niego wciąż, choć już nie tak aktywnie jak kiedyś. I pewnie co jakiś czas będę wracał, szczególnie na nowe dodatki fabularne, takie jak “Shadow of Revan”. “Strongholds” ani mnie grzało, ani ziębiło - dekorowanie własnej fortecy nie interesowało mnie ani nie sprawiło mi frajdy, a wątek gildiowych podbojów planet powstał chyba tylko po to, żeby dać ludziom powód do ponownego robienia misji, których już nikt nie robił bo i po co (flashpointy i operacje na level 50, zbieranie niższych grade’ów materiałów do craftowania itd). “Shadow of Revan” natomiast to już kompletnie inna bajka - najpierw cztery flashpointy wprowadzające do jego fabuły, i dające nam możliwość odwiedzenia znanych i lubianych lokacji, takich jak Manaan czy Lehon, oraz szturmu na znienawidzoną Akademię Jedi na Tythonie/Sithów na Korribanie, później dwie świetnie opracowane planety (Rishi i Yavin IV), dwie nowe, ciekawe operacje, dwa flashpointy, podniesienie level capu do 60… słowem wiele frajdy za niewielkie pieniądze. No i przede wszystkim - kontynuacja wątku Revana, coś koło czego żaden fan KOTORa nie mógłby przejść obojętnie. Dodatkowo, w minionym roku trzy razy pojawił się bardzo klimatyczny event: inwazja Rakghuli (na Alderaanie, Tatooine i Korelii) oraz sympatyczny event hazardowy na Nar Shaddaa. Słowem: rozwój TORa oceniam jak najbardziej pozytywnie, jest to ostatni istniejący posmak “starych” Gwiezdnych Wojen i choćby za to należy mu się wyróżnienie.

Lord Bart: Tak naprawdę nigdy nie przepadałem za wizją Revana w TORze. A już tym bardziej sprowadzonego do MMOwskiego bossa, którego naklepie 4 neptków. Nie mniej był to jakiś ukłon w stronę fanów KotORa. Równie dobry jak każdy inny by wyciągnąć kasę. Ale teraz, w Legendach… można tym pomiatać jeszcze gorzej. Na szczęście jestem ponad to.
Whenever a meatbag does a thoroughly stupid thing, it is always from the noblest motives.

5. Nowe spójne uniwersum w praktyce (pierwsze książki, pierwsze błędy pierwsze powroty i zmiany względem tego co znaliśmy, oraz nowe podziały wśród fanów).



Lord Sidious: Nowe otwarcie moim zdaniem ma sens, gdy idzie za tym nowa jakość. Kryterium jakościowe jednak odpadło, gdy zobaczyliśmy pierwszych autorów. Poziom książek pozostał bez zmian. Zostało spójne uniwersum, a tu jest większy problem. Na razie mamy jeden komiks, dwie dorosłe książki i jakieś trzy młodzieżowe plus kilka odcinków serialu. Część rzeczy została przywrócona jak choćby wiceadmirał Screed (z „Droidów”) czy bitwa o Murkhanę. Bardziej na zasadzie wspomnienia niż szczegółowego opisania. Część rzeczy, jak Daala zostało pominiętych. Część zostało zmienionych jak wygląd Kessel. Powstają pewne absurdy jak Antonio Motti w kanonie i Conan Antonio Motti w legendach, czyli inne imiona tej samej postaci. Wcześniej czy później ktoś się walnie i znów się wyrówna, więc po co to robić? Zresztą, co tu dużo szukać, błędy w nowym kanonie już są, w dodatku bezsensowne. Chodzi choćby o kwestię świątyni Jedi, która według jednych źródeł została zniszczona, według innych przerobiona na Pałac Imperialny, a w „Powrocie Jedi” jednak ją widać. Jak widać po prawie pół roku działania już potrzebujemy retconów. „Nieźle” jak dla mnie. Owszem nie takie rzeczy retconowano, ale czy Shelly Shapiro nie mówiła, że teraz retcony to przeszłość i ostateczność? Niestety odnoszę wrażenie, że w miejsce potencjalnej nowej jakości dostaliśmy dziwną mieszankę części starych pomysłów, których na razie nikt nie potrafił sensownie zastąpić oraz kilku nowych i zmienionych. Wątpię, by ktoś nad tym panował lepiej niż dotychczas, by było to zamierzone i przemyślane jak zapowiadali PRowcy, więc niestety zmiana na gorsze. Zwłaszcza, jak doda się teraz całą masę kłótni wśród fanów tam gdzie wcześniej podziałów nie było, a jedni i drudzy ze sobą współegzystowali. Ot, kolejny owoc nowego kanonu.

ShaakTi1138: Na razie poczekam aż Amber się ruszy. Nowe książki zawsze mnie cieszą. A kopiuj-wklejów i baboli chyba nie unikniemy. Chciałabym jednak, aby w przypadku takich wątpliwości jak wspomniany wyżej Pałac była możliwość lepszego kontaktu z Grupą Opowieści. Kiedyś było forum na Oficjalnej, były listy do Insidera. Teraz, mimo że mamy o wiele większe możliwości komunikowania się niż te kilkanaście lat temu, to mam wrażenie, że ekipa coraz bardziej zamyka się na fanów. Odpowiedzi na (zazwyczaj oczywiste lub wymagające krótkiego poszperania w Wookieepedii) pytania w filmikach o “Rebelsach” to jednak trochę za mało.

Nild: Niestety, w dużej mierze popieram tutaj Lorda Sidiousa. Póki co Luceno (bowiem Miller dotąd pisał historie dość mocno odcięte od reszty uniwersum) zafundował nam niezłą książkę, jednak pełną copy&paste z Legends. Czy było to konieczne? Z pewnością nie, a mnie samego wywołało to wyłącznie rozgoryczenie i zepsuło nieco radość z lektury Tarkina. Do tego dochodzi kwestia babola, która już zaczęła dzielić fanów. Spierałem się niedawno z właścicielem pewnej strony na twarzoksiażce, że ten błąd w ogóle zaistniał, podczas gdy ten z uporem godnym lepszej sprawy starał się mnie przekonać, że “odnowiona” i “odbudowana” to znaczy dokładnie to samo. Z czasem z pewnością EU 1 i 2 się rozejdą, może nawet wyjdzie z tego coś dobrego, ale póki co nie ma większych, ani tym bardziej znaczących różnić pomiędzy nimi. Czy jest to jednak już teraz zmiana na gorsze? Nie, co najwyżej utrzymanie status quo.

Rusis: Rozpoczęcie nowego książkowego uniwersum od pozycji Johna Jacksona Millera było dla mnie symboliczne. Wybranie jednego ze słabszych autorów ostatnich lat w SW na wielkie otwarcie nie nastawiło bowiem do tego pozytywnie, ale i tak nie zamierzałem po te pozycje już sięgać. Szkoda też, że po wielkich zapowiedziach nowej jakości i spójności już pojawiają się pierwsze błędy...

Shedao Shai: Idea była dobra, dopóki myślałem że chodziło o dbanie o spójność starego EU z nowymi pozycjami. W momencie, gdy okazało się że zamiarem Lucasfilmu jest skasowanie istniejącego kanonu i dbanie o spójność źródeł wychodzących później, zrozumiałem jak bardzo przeceniłem ludzi decyzyjnych w tej kwestii. Gdyby jeszcze za tym resetem szedł skok w jakości nowych książek… ale tak się nie stało.

Burzol: Jak widać w powyższych komentarzach, ja nie znam się zupełnie na Star Wars. (I jestem głęboko przekonany, że John Jackson Miller jest autorem odrobinę lepszym niż James Luceno). Niemniej jestem ciekaw jak uda się Lucasfilmowi tworzenie i utrzymanie jednego spójnego uniwersum...ale na to moim zdaniem musimy poczekać do premiery “Przebudzenia Mocy” i kolejnych powiązanych z filmami źródeł. Niezgodności opisywane przez LSa? Moim zdaniem to mało istotne pierdołki.

Lorn: Baju, baju, będziesz w raju. Nie oszukujmy się, przekaz jest prosty - zarobić jeszcze raz, ile się da, na kim się da. Szkoda nerwów na wylewania nowej ilości żółci.

Lord Bart: Burzolu, zaprawdę powiadam Ci: kiedy w końcu ja, LS i Freedzik zmontujemy Platformę Bastionowiczów, tobie przypadnie teka rzecznika prasowego. Jestem pewien, że czego byśmy nie zrobili, jak by to nie wyglądało i jak bardzo zalatywałoby to chmielem to przed opinią i wyborcami zmontujesz z tego mało istotne pierdołki. Jesteś w tym tak dobry, że gdybyś potrzebował na dziś nerki do przeszczepu - to masz moją. Po prostu żal, by taki talent się zmarnował. A tak w ogóle to nie widziałem o tej Świątyni. Naprawdę? XD

4. Marvel przejmuje komiksową pałeczkę.



Lord Sidious: Cóż, stało się. Wpadki zdarzają się nawet najlepszym.

ShaakTi1138: Nie oceniam komiksu po logu. Będą dobre, przeczytam. Tylko czy naprawdę potrzebujemy kolejnych historii o Wielkiej Trójcy i Vaderze? Moje ukochane komiksy są o postaciach pobocznych, albo wymyślonych specjalnie na potrzeby historii…

Nild: Jeden z elementów transakcji wiązanej przeniesienia własności marki Gwiezdnych Wojen. Czy to źle, czy to dobrze? Pokaże czas, chociaż nie obawiałbym się tutaj za bardzo. Niestety, do czasu premiery najnowszego filmu możemy się spodziewać wyłącznie historii oscylujących wokół klasycznego trylogii, aż do Ep6 i to nie tylko od twórców komiksów.

Shedao Shai: Nie wiem czy powinienem się tu wypowiadać, bo nie czytałbym nowych komiksów, niezależnie od tego o czym by były - aczkolwiek zapoznałem się z zapowiedziami pierwszych tytułów i serie komiksowe o nazwach takich jak “Princess Leia”, “Darth Vader” czy… “Star Wars” sugerują dokładnie tą sztampową tematykę, jakiej się spodziewałem. Nie chcę czytać już nic więcej o przygodach filmowych bohaterów w okresie 0-4 ABY. Najlepsze komiksowe opowieści w uniwersum Star Wars działy się albo tysiące lat wcześniej (Opowieści Jedi), albo w czasie wojen klonów - tych “fajnych”, nim obrzydziło mi je “The Clone Wars” (serie “Republic”, “Jedi” czy “Obsession”), albo po “Powrocie Jedi” - “Mroczne Imperium”, “Karmazynowe Imperium”... Ale wiadomo, wychodzi to, co sprzedaje się najlepiej.

Burzol: Już to mówiłem, ale jestem podekscytowany nad miarę. Marvel w ostatnich latach jest najlepszy w wydawaniu komiksów. Nie wszystko co drukują działa, część tytułów jest nieudana. Ale to zawsze jest komiks autorski i kompetentnie prowadzony przez redaktorów. A do Gwiezdnych Wojen zatrudnili naprawdę najlepszych autorów i rysowników jakich mieli. Będzie pysznie.

Lorn: Strasznie mi z tego powodu wszystko jedno, to już nie jest mój świat. Mam tylko nadzieję, że w najbliższym czasie nie zobaczę na sklepowych półkach komiksów w stylu “Jedi vs X-Men”.

3. „Rebelianci” (nowy serial i premiera także w polskich w kinach).



Lord Sidious: Było TCW jest „Rebels”. Ot zamiana. Szkoda przy tym technologicznego cofnięcia, ale może jeszcze się to rozwinie. Natomiast bez wątpienia cieszy marketing, także w Polsce. Choćby premiera w kinie, w dodatku za darmo.

ShaakTi1138: Gdyby ktoś mnie zapytał: “Co jest lepsze? TCW czy Rebelsi?”, przyznam, że nie wiedziałabym jak odpowiedzieć. Nowy serial ma na pewno przewagę nad starym w postaci braku “skakania” po osi czasu (ale nawet w tej chwili widać pewne braki konsekwencji, choć może wyjaśnią się one z nadchodzącymi odcinkami) oraz skupieniem na jednej grupie bohaterów, których poznajemy małymi krokami (no i kim jest ta Fulcrum?). Na początku TCW narzekano na słabą animację i momentami infantylne/przepełnione polityką odcinki, z czego twórcy wyciągnęli wnioski i w kolejnych sezonach widać stopniowy postęp (choć odcinki infantylno-polityczne zdarzały się nawet w szóstym). A w przypadku “Rebelsów” - że tak brzydko powiem - twórcy cofają się do tyłu. Nie rozumiem celu tworzenia odcinków “wypełniaczowych” w liczącym tylko 13 epizodów sezonie (czy coś przebije wyprawę po owoce?) i chyba tylko brakiem czasu mogę wytłumaczyć cofnięcie się graficzne (tu znowu: “Rebelianci” w pewnych aspektach, zwłaszcza animacji postaci, są lepsi od TCW. Ale strasznie razi pustka Lothalu i mała ilość planet). Acz nawet po tych kilku pierwszych odcinkach widać tendecję wzrostową, choćby w przypadku fantastycznego zakończenia pierwszej połowy sezonu. Wierzę, że tak naprawdę jesteśmy w dopiero w przedmowie serialu. Właściwy pierwszy akt zacznie się zapewne potem.

Nild: Spodziewałem się bajeczki (nie w sensie pejoratywnym), ale już pokaz Iskry Rebelii mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że ten serial mnie zainteresuje. Wiedziałem, że trafi do swojego targetu (tj dzieciaków) które wyszły w seansu w kinie wyraźnie uradowane i chociaż faktycznie daleko mu do ideału, to tu i ówdzie pojawia się coś, co mnie zachęca do oglądania dalej. Zresztą zdarzały się odcinki, które naprawdę ciekawiły, a nie pamiętam aby się to zdarzało w początkach TCW. Jeśli chodzi o grafikę, to najwyraźniej jestem jedną z niewielu osób której przypadła ona do gustu. Nie przeszkadza mi minimalizm scenerii (i tak nie kole w oczy tak jak ten 1 sezonie TCW), a często działa on nawet na plus. Chciałbym tylko wspomnieć, że w Rebels pojawiają się odbicia, których nijak było szukać w poprzednim serialu animowanym i które bez wątpienia wpływają na długość renderingu pojedynczego odcinka. Jestem pewien, że podobnie jak TCW, puste lokacje będą systematycznie wzbogacane z czasem. Serial może jeszcze się naprawdę zmienić, czy to na lepsze, czy na gorsze, ale z pewnością będę śledził jego rozwój.

Rusis: Nie zabrałem się jeszcze za oglądanie Rebeliantów, więc ciężko mi się wypowiadać o samym serialu - widziałem bowiem tylko filmiki promocyjne. Niestety wystarczyły one do zwrócenia uwagi na jedną rzecz, technologicznie cofnięto się w rozwoju w stosunku do ostatnich sezonów Wojen Klonów. Szkoda, bowiem one były już dopracowane, a przez to Rebelianci jako następca wyglądają ubogo.

Burzol: Rebelianci są lepsi niż Wojny Klonów. Chociażby na poziomie scenariusza i dialogów. Nadal narracja prowadzona jest dość powoli, więc mimo, że tyle już widzieliśmy odcinków, a wciąż stosunkowo niewiele wiemy o załodze Ghosta, ani ogólnym przesłaniu serialu. Niemniej jest nieźle, a animacja jest chyba nawet ładniejsza niż w TCW...o ile oglądacie serial w HD.

Lorn: Rebels to jak dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie niemal pod każdym względem. Wielu mówi, że serial jest technicznie uwsteczniony względem ostatnich odcinków TCW, mnie wydaje się, że to celowy zabieg. Mamy tutaj do czynienia niemal z wprawionymi w ruch rysunkami koncepcyjnymi MCquarrie-go - dla mnie bomba. Do tego oryginalna muzyka a nie jakieś świsty z TCW i jest przepis na sukces. Gdyby tylko fabuła serialu była miejscami “nieco” dojrzalsza.

Lord Bart: Zbierałem się, marudziłem, zaczynałem i wyłączałem, ale w końcu obejrzałem pierwsze cztery odcinki. Czy właściwie trzy i pilota? Nieważne, niedługo opublikuję mały tekst o tym, na który serdecznie zapraszam. Nie mniej optymistycznie: nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej.

2. Skasowanie EU (w obecnej formie i znaczek Legend na osłodę).



Lord Sidious: Dla mnie to najważniejsze wydarzenie roku. Dlaczego? Bo po raz pierwszy odkąd pamiętam, „Star Wars” napełniło mnie autentycznym smutkiem i rozczarowaniem. Coś we mnie zabito, coś zginęło, coś się skończyło. Zabito uniwersum Star Wars, z trudem budowane i łatane od tylu lat. Mi to uświadomiło jedno, zbyt dużo czasu spędzałem na podróbkach, a nie prawdziwych „Gwiezdnych Wojnach”. Nimi są filmy Lucasa i spółki*. Na razie 6, potem pewnie 7, a potem się zobaczy co wyjdzie. Może będzie trzeba poprzestać na tych pierwszych. Filmom wielkie uniwersum nie jest potrzebne. Bronią się same, bez setek książek, komiksów, seriali czy gier, które często bez marki „Star Wars” mają problem by zaistnieć na rynku. To wydarzenie o tym mi przypomniało. I tak teraz zostanie.
*- o tym kto należy do spółki to wyjdzie z czasem.

ShaakTi1138: Smutne, rozczarowujące i kompletnie niepotrzebne. No dobra, może rzeczywiście skasowanie historii po “Powrocie Jedi” da się jakoś logicznie poprzeć argumentami, ale po co zamiatać pod dywan całą resztę? Minęło już parę miesięcy, jakoś się z tym pogodziłam, bo nikt mi nie zabroni czytać starych komiksów i książek. Najbardziej kuriozalna stała się teraz Wookieepedia, z podziałem na “kanon” i “legends”. Gdzie artykuły różnią się czasem jednym zdaniem. No i nie widziałam żadnego kanonicznego polecanego. A, tak: piersi już nie znajdują się w nowej, disnejowskiej rzeczywistości.

Nild: Smutna konieczność, która strasznie zakotłowała w fandomie i podzieliła go na dwa fronty. Z całego tego problemu to właśnie najbardziej mnie smuci (no i może niedokończeny wątek Jainy, chociaż nigdy za nią nie przepadałem), resztę jestem w stanie przełknąć w imię wyższego dobra zwanego pasją. W pewnym sensie dla mnie osobiście niewiele się zmieniło (a może i dla innych też, o czym dwa słowa gdzieś wyżej), jako że nigdy nie interesowało mnie, co ktoś hen hen daleko próbuje dyktować innym ludziom jako jedyną słuszną wersję. Niestety zawszę są jakieś “ale”, więc i mnie nie ominął smutek związany z tym wydarzeniem. Chociaż rozumiem złość niektórych ludzi, to co zaczęło się wylewać z fanów w pewnym momencie sprawiło, że naprawdę zwątpiłem. Powoli dołącza do tego niestety bałagan, który najwyraźniej ogarnął świat Gwiezdnych Wojen także na wysokim szczeblu…

Rusis: Jak dla mnie jest to najważniejsze wydarzenie nie tylko w mijającym roku, ale i od czasu wyjścia ostatniego filmu kinowego Star Wars. I niestety jest to smutne wydarzenie. Chcąc dać wolną rękę twórcom nowych filmów, wybrano rozwiązanie wymagające najmniejszego wysiłku - unieważniono cały dorobek rozszerzonego uniwersum. Jednocześnie zaoferowano fanom nowe pozycje, które mają w inny sposób przedstawić historię Star Wars zapewniając, że tym razem będzie ona spójna. Dla mnie osobiście było to ważnym i smutnym momentem, jako fan poczułem się oszukany. Można było rozwiązać to na wiele innych sposobów, tak aby i filmowcy mieli w miarę wolną rękę i ludzie poświęcający przez lata swój czas i pieniądze na EU byli zadowoleni - wymagało to jednak odrobiny wysiłku. Decyzja ta sprawiła, że wróciłem do początków swojego fanostwa. Zacząłem swoją przygodę z SW na filmach i teraz się tylko do filmów ograniczyłem - kolejny raz po pozycje z nowego rozszerzonego wszechświata sięgać nie zamierzam.

Shedao Shai: Dla mnie również jest to najważniejsze wydarzenie minionego roku. Najważniejsze i zarazem ostatnie, bo 25 kwietnia 2014 roku Star Wars umarło. Przynajmniej w mojej opinii. Jeszcze przez kilka miesięcy dogorywało, wypuszczając ostatnie książki, komiksy czy artykuły, ale w końcu dokonało swojego żywota. Cokolwiek będzie dalej: czy to filmy, czy kolejne książki, komiksy, gry - nie traktuję tego już jako TYCH Gwiezdnych Wojen. Ezra Bridger, Finn czy Rey to dla mnie postacie z jakichś przykrych fanfików, zdecydowanie nie coś wartego mojego czasu. Przykro mi, że tak umarła największa z moich dotychczasowych pasji, ale spodziewałem się tego od momentu wykupienia Lucafilmu przez Disneya. Na pociechę zostało mi kilkaset książek i komiksów, z których wciąż przeczytałem tylko część - a więc jeszcze przez lata będę mógł odkrywać nowe strony uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Burzol: Dla mnie “anulowanie” EU to dość ważne wydarzenie, bo przy tej okazji odkryłem, że jestem odszczepieńcem wśród fanów. Nagle okazało się, że po prostu nie rozumiem fanów Star Wars. Wciąż z resztą trudno mi się pogodzić z filozofią, w której kanoniczność jakiejś opowieści, jest jej najwyższą wartością. A dla mnie ta wiadomość o zamienieniu uniwersum w legendy miała znacznie ważniejsze przesłanie. Startujemy od nowa! Mądrze i poukładanie. Z resztą kolejne plotki z Hollywood, czy komentarze krytyków z Comic-Conu to potwierdzają. Lucasfilm ma plan. To nowy plan opowiadania jednej spójnej historii, przez wiele lat, w wielu różnorakich mediach. Czy się uda nie wiem, ale z radością spróbuję poznania czegoś nowego w Star Wars.

Lorn: Jak u Sapkowskiego, “Coś się kończy, coś się zaczyna”, smutne to było wydarzenie, które jednak otworzyło mi oczy na kilka spraw. Ktoś stojący obok mógłby słusznie zauważyć, że w sumie nic się nie zmieniło, to co było fikcją, nadal nią jest -tylko bardziej. Dla mnie cała akcja była sygnałem do tego żeby się obudzić, niemal krzykiem podświadomości “Zostaw to! Ktoś robi na tym biznes i nic poza tym, szkoda czasu!”. Tak też teraz do tego podchodzę - z Gwiezdnych Wojen zostanie mi wiele lat wspomnień, sporo nowych znajomości i zalegająca na pólkach kolekcja. Na nowe filmy pójdę - bo to nadal SW, nadal mam zamiar się tym interesować, ale nowe EU - dziękuję, postoję.

Lord Bart: Skoro tylu uznanych Bastionowiczów twierdzi, że to było najważniejsze w 2014-tym to czemu mamy numerek 2? :P Tyle już powiedziano, napisano, narysowano i nagrano na ten temat, że właściwie ciężko być oryginalnym - i to w obydwie strony. 25 kwietnia uświadomił mi dobitnie, bo normalnie tą wiedzę posiadałem z różnych innych dziedzin życia, że Star Warsy to kolejny złoty worek bez dna. Bo przecież można było połączyć EU z filmami, byłoby trudniej zapewne, ale dałoby się. Ale po co, przecież z węzłem gordyjskim poradzono sobie ponad 2300 lat temu. Skutecznie.
To że po zgilotynowaniu będzie się robiło znowu to samo, tylko trochę inaczej - to mogło przejąć osoby pokroju Lorda Sidiousa czy Rusisa. Tylko większość, nawet biorąca udział w różnych akcjach sprzeciwu/protestu, ostatecznie machnie ręką i będzie kupowała dalej. I czy nie o to IM chodzi?
Swoją drogą jakiś czas później uświadomiłem sobie drugą rzecz - po skasowaniu nie tylko książek, ale i gier video czy treści podręczników RPG, zostałem chyba już nie fanem a widzem. Star Warsy skurczyły mi się bowiem do tego od czego zaczynałem - do kinowych filmów. Ciekawe...
(głos z sali: przecież są jeszcze seriale, TCW i Rebelsi, kanoniczne!)
Kto to powiedział?

1. Rok oczekiwania na „Przebudzenie Mocy” (zdjęcia, tytuł, obsada, plotki i zwiastun zajawkowy itp.).



Lord Sidious: Dzieje się, jest na co czekać, a spokojnie podgrzewana atmosfera zwiększa zainteresowanie. Cieszą zdjęcia na lokacjach, cieszy też fenomenalny zwiastun zajawkowy, który ukazuje przede wszystkim nowych bohaterów, którzy pewnie pociągną „Gwiezdne Wojny” dalej. No i najważniejsze, praca nad filmem skończy się w ciągu 9-10 miesięcy, czyli jesteśmy na finiszu.

ShaakTi1138: Co tu dużo mówić? Czekanie jest najlepsze w całym tym interesie. Denerwuje mnie trochę fakt, że Disney na razie jest mało skłonny do ujawniania sekretów, ale z drugiej strony, gdy ostatnio przeglądałam sobie (oficjalne) newsy i artykuły, które pojawiały się przed innymi epizodami, to byłam lekko zszokowana ilością spoilerów. Zobaczymy jak to wszystko ostatecznie wyjdzie.

To kiedy jakiś nowy zwiastun?

Rusis: Od czasu przejęcia Lucasfilmu przez Disneya Gwiezdne Wojny zdawały się być w uśpieniu. Coraz więcej tematów wyciszano w oczekiwaniu na nowy Epizod, a informacje o nim się pojawiały niezwykle rzadko. W tym roku się to zmieniło, dostaliśmy mnóstwo plotek, przecieków z planu oraz oficjalnych informacji. Zdecydowanie jest na co czekać, a w moim odczuciu, świat Star Wars powoli odżywa i się rozkręca do takiego stopnia jak było przed 2005 rokiem. Pozostaje nam czekać na kolejne filmowe informacje.

Shedao Shai: Nie czekam na nic związanego z tym filmem, jak również kolejnymi. Niewiele wiem, bo od ogłoszenia kolejnych epizodów a potem skasowania EU celowo wypadłem z obiegu, ale to z czym miałem styczność tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nowe epizody to już nie będzie Star Wars, które pokochałem już prawie dwie dekady temu. Żenujący teaser trailer bynajmniej nie pomógł zmienić mojego zdania.

Nild: Przez ostatni rok poznaliśmy praktycznie wszystko, co tylko chciałbym wiedzieć o nowych Gwiezdnych Wojnach przed ich obejrzeniem, może poza jakimś pełną zapowiedzią. Przy tym staram się cały czas unikać plotek, żeby zwyczajnie nie zepsuć sobie zabawy z nadchodzącego filmu. Póki co jestem zdecydowanie zaciekawiony tym, co nam prezentuje Lucasfilm i raczej zadowolony. Jeszcze “tylko” niecały rok i będziemy mogli zderzyć nasze oczekiwania, nadzieję i strach, z gotowym produktem!

Burzol: W zeszłym roku po raz pierwszy uwierzyłem, że naprawdę powstaje nowy film Star Wars. Stało się to przy którymś kolejnym oglądaniu zwiastuna, kiedy wreszcie przekonałem się, że możemy na coś czekać. Wcześniejsze plotki, kolejne wieści o obsadzie, a nawet wysyp spoilerów i szkiców koncepcyjnych mnie do tego nie przekonały. A teraz wreszcie jestem pewien i dla mnie Epizod 7 przede wszystkim jest nadzieją na coś nowego. Nowa przygoda, z nowymi bohaterami. Wreszcie coś się dzieje.

Lorn: Największe wydarzenie w świecie SW od czasów …? No właśnie, od kiedy? Na pewno mamy do czynienia ze sprawą większą niż w przypadku prequeli, tam niby też czekaliśmy na coś nowego, ale każdy już mniej więcej wiedział jak historia musi się skończyć. Nowa Trylogia to nowe otwarcie dla świata Gwiezdnych Wojen i już nie mogę się doczekać żeby zasiąść w fotelu kinowym. Z drugiej strony trzeba dać sobie trochę na wstrzymanie, bo nie ma takiego kredytu zaufania, który pokryłby wszystkie oczekiwania jakie mamy względem tego filmu.

Lord Bart: Skoro tak to zostało połączone to właściwie nie pozostaje mi nic innego jak skierować oczy czytelników w kierunku mojej mini-recenzji teaser trailera. To jedyna konkretna rzecz dotycząca TFA, która zrobiła na mnie jakieś wrażenie. Cała reszta to mniej lub bardziej udany marketing i plotki/ploteczki, które najczęściej nie mają żadnego potwierdzenia w kopii trafiającej do kin.
KOMENTARZE (53)

Japoński plakat, kolejny Polak i George Lucas

2015-01-13 20:15:33

Zaczynamy tym razem od Japonii. Tam pojawiły się pierwsze reklamy „Przebudzenia Mocy” w formie broszurek i plakatów. Co prawda nie jest to jeszcze pewnie ten finalny plakat na który czekamy, ale jednak coś się „przebudziło”.





Ciekawe, czy poza Krajem Kwitnącej Wiśni będzie wyglądać to podobnie. Na pewno nie jest to oficjalny plakat, a raczej element lokalnej promocji, co potwierdził TheForce.Net.

Tymczasem o filmie zaczyna wypowiadać się George Lucas. Okazuje się, że reżyser i twórca sagi jak jeszcze zajmował się nową trylogią, to zaplanował premierę siódmego epizodu, który zresztą miał reżyserować, na maj 2015. Wiedział jednak, że praca nad kolejną trylogią zajęłaby mu z dziesięć lat, więc odstąpił od tego przy okazji sprzedaży Lucasfilmu i zajął się innymi projektami. Swoją drogą pierwotnie Lucas zamierzał skończyć nową trylogię a dopiero potem sprzedać Lucasfilm. Disney pojawił się w takim momencie, że Lucas mógł się jeszcze usunąć w cień, przekazując cały projekt kolejnemu pokoleniu filmowców. Jak sam stwierdził, dla niego czas jest dużo bardziej istotny niż pieniądze, więc wykorzystuje go na inne rzeczy. O „Gwiezdnych Wojnach” wspomniał jedno, że dla niego te filmy nigdy nie były tak magiczne jakby chciał, bo nawet jak widział okręty gwiezdne to zawsze wiedział jak to powstało. Przez to tak naprawdę nigdy ich nie widział jako zwykły widz, nigdy nie poczuł tej magii. Przy „Przebudzeniu Mocy” reżyser chce poczuć się jak zwykły widz, zobaczyć film w kinie i dać się porwać jego magii. Sam zaś póki co woli się bawić innymi mniejszymi filmami jak „Strange Magic” oraz wychowaniem swojej niespełna dwuletniej córki.

Również J.J. Abrams puścił nieco pary z ust. Przyznał, że możliwość zrobienia tego filmu jest jednak bardziej ekscytująca niż strach przed ryzykiem. Jest bardzo zadowolony z tego, co zrobiła jego ekipa i obsada. Przyznaje jednocześnie, że to były trudne zdjęcia, ale chwali przy okazji zaangażowanie współpracowników, a także ich uprzejmość. Dodał też, że nie mogą wszystkiego utrzymać w tajemnicy, ale starają się by informacje o filmie były ograniczone.

O sekretach i tajemnicach wypowiedział się też Domhnall Gleeson. Aktor przyznał, że jeszcze nie pracował przy tak mocno chronionym filmie, gdzie musiał podpisać tyle dokumentów. Więc sama rozmowa o nim, wydaje mu się nudna, bo zawsze musi odpowiadać „Nie mogę o tym rozmawiać”. Mówił też, że gdy zobaczył Abramsa przy pracy oraz całą ekipę, której tak bardzo zależało na tym by zrobić jak najlepszy film, to uznał, że warto dotrzymywać tych sekretów. Stwierdził też, że ekipa Abramsa choć pewnie zarobi mnóstwo pieniędzy, w ogóle się z tym nie liczyła. Dla nich liczyło się stworzenie jak najlepszego filmu.

A skoro przy pieniądzach już jesteśmy, to amerykańscy bookmacherzy zaczynają przyjmować zakłady o to, który film w tym roku zarobi najwięcej. Oczywiście prowadzi „Przebudzenie Mocy” (1/6). Na dalszych miejscach są „Avengersi: Czas Ultrona” (4/1), „Jurrasic World’ (8/1) oraz „Spectre” (9/1). Przypominamy, że w 2013 niejaki Michael Senn przewidywał, iż Epizod VII może zarobić więcej niż „Avatar”.

Na koniec jeszcze jedna informacja tym razem o Polaku. Otóż niejaki Grzegorz Jonkajtys pracuje od lat w Hollywood przy efektach specjalnych, także dla Industrial Light and Magic. Przyznał niedawno, że pracuje z osobami, które robiły oryginalne „Gwiezdne wojny”, ale też sam pracował choćby przy „Star Treku” Abramsa. Zapytany przez dziennikarzy Gazety Wyborczej o to czy będzie pracował przy nowych „Gwiezdnych Wojnach” odpoweidział tajemniczo, że być może niebawem tak się stanie. Czy to znaczy, że dołączy do ekipy „Przebudzenia Mocy”, czy może już raczej spin-offów lub kolejnych epizodów? Na razie nie wiemy. Dla przypomnienia o udziale Polki, Magdaleny Kusowskiej już pisaliśmy.
KOMENTARZE (13)

Gary Whitta skończył scenariusz?

2015-01-10 11:23:31

Gary Whitta na swoim Twitterze ogłosił, że skończył swoją pracę nad scenariuszem pierwszego spin-offa. Napisał, że jego praca w odległej galaktyce jest skończona. Zabieram się za następny projekt to jest adaptację „Starlight” Marka Millara dla 20th Century Fox (więcej).

Gareth Edwards reżyser spin-offa przyznał, że Gary był wspaniałym i inspirującym współpracownikiem i bardzo podobało mu się pracowanie z nim.

Sam Whita dodał, że spędził rok pracując nad „Gwiezdnymi Wojnami” w Lucasfilmie i jest to dla niego bardziej nagroda za całą dotychczasową karierę. Jako długoletni fan sagi miał rzadką okazję by dodać do niej kolejny rozdział. I jak sam dodaje film będzie niesamowity.

Lucasfilm i Disney nie skomentowały sytuacji. W mediach przeważają skojarzenia i spekulacje. Pierwsze to tajemnicze odejście Michaela Arndta z projektu „Przebudzenia Mocy”. Czy tym razem scenarzysta także odszedł z jakiegoś nieznanego powodu? Zwłaszcza, że Lucasfilm ogłosił iż panowie zabierają się za pracę w maju, czyli jakieś siedem miesięcy temu.

Drugie tłumaczenie zakłada, że Whitta mówił prawdę o roku pracy. Wiemy z plotek, że faktycznie w lutym usuwał swoje głupie wpisy w sieci na temat „Gwiezdnych Wojen”. Z drugiej strony J.J. Abrams w styczniu 2014 ogłosił, że scenariusz jest skończony. Więc po roku pracy faktycznie spin-off może być już napisany. Niestety brak jakichkolwiek informacji oficjalnych powoduje, że takie ploty się mnożą.

Trzecia opcja zakłada, że Whitta skończył swoją wersję scenariusza i jest ona poprawiana przez kolejną ekipę, tym razem pod czujnym okiem Garetha Edwardsa.

Za drugim i trzecim scenariuszem przemawia kolejne zdjęcie, które Whitta wrzucił na swojego Twittera. To kolejny fragment scenariusza, który umieścił w sieci. Pierwszy można zobaczyć tutaj.



Jak widać znalazło się tu nawet miejsce dla George’a Lucasa.

W każdym razie film ma mieć premierę w grudniu 2016, natomiast zdjęcia powinny ruszyć w pierwszej połowie tego roku. Na oficjalne potwierdzenia czekamy.

Tymczasem pojawiają się też wątpliwości co do udziału Josha Tranka w spin-offie Simona Kinberga. Plotki sugerują, że studio Foxa nie jest zadowolone z „Fantastycznej czwórki” i nie chce już pracować z Trankiem. Po części podobno dlatego, że Trank zniszczył własność prywatną wartą kilka tysięcy dolarów kręcąc film. Co prawda przeprosił właścicieli osobiście, ale to studio musiało zapłacić. Fox podobno nawet zastanawiał się czy nie zastopować filmu. Niestety dla Tranka takie rekomendacje mogą go kosztować karierę. Zobaczymy czy Fox mu wybaczy i dostanie zapowiadany sequel „Fantastycznej czwórki”. Jeśli nie, również Disney/Lucasfilm może nie chcieć współpracować z nieodpowiedzialnym filmowcem o zszarganej opinii.
KOMENTARZE (7)

Oficjalne podsumowanie roku 2014

2015-01-03 10:15:37

Oficjalna podsumowała rok 2014. Tym razem nie próbowano zebrać 10 najważniejszych wydarzeń, wrócono do wcześniejszej formy. Oto, co według nich było najważniejsze w upływającym roku.



Zwiastun zajawkowy „Przebudzenia Mocy” w sieci
Zwiastun przedstawił nam nowe postaci, Finn, Rey, Kylo Rena z jego mieczem świetlnym i BB-8, a także nowych szturmowców. Zwiastun zajawkowy obejrzano ponad 100 milionów razy, stał się tym samym najczęściej oglądaną zajawką wszechczasów (nie pełnym zwiastunem). Inne powiązane rzeczy warte wspomnienia to ogłoszenie tytułu na Twitterze oraz karty z postaciami, które ujawniły też ich imiona.



Rozpoczynają się „Rebelianci”

James Earl Jones wraca jako Darth Vader, Frank Oz jako Yoda, poznajemy załogę „Ducha”, a „Iskra Rebelii” jest pokazywana także w kinach. Nowy serial, nowi bohaterowie, za których odpowiadają Dave Filoni, Simon Kinberg i Carrie Beck.



Marvel ogłasza nowe komiksy
3 stycznia 2014 Marvel, Disney i Lucasfilm ogłosiły, że Marvel od 2015 odzyska licencje na komiksy. Potem się zaczęło. Na Comic-Conie w San Diego pojawiały się zapowiedzi nowych serii, a teraz pozostało już nam tylko czekać na premierę. No i by to świętować Marvel szykuje ponad 60 wariantów okładki pierwszego zeszytu, w tym jedną z Jaxxonem.

Nowa polityka wobec kanonu
Teraz nad wszystkim ma czuwać Story Group i wszystko ma być spójne. Taka jest zapowiedź. Czy to będzie film, serial, komiks, czy książka to jedno wielkie spójne uniwersum. Drobnym druczkiem: to co było, wypada. Pierwsze nowe książki już mamy, kolejne są zapowiedziane.



Star Wars: Force for Change
Zaczęło się od J.J. Abramsa i tego jak pokazał nowego obcego. Ale poza filmikami z planu ważna była akcja charytatywna „Force for Chagne”, gdzie Lucasfilm, Disney i Bad Robot zbierały pieniądze na innowacyjne laboratoria UNICEFu, a fani mogli się dołączyć do zabawy. Potem były kolejne filmiki w tym z X-Wingiem oraz z ogłoszeniem zwycięzcy.

Nowa StarWars.com
Ruszyła 1 lipca, ale prawdę mówiąc mało kto zauważył. Wraz z nią doszło wiele nowych filmików, w tym StarWars.Com 10, The Clone Wars: Legacy i Rebels Recon. Umieszczono tam też „The Empire Strikes Back Uncut”. Małym druczkiem: znów zniknęła część zawartości.



The Clone Wars – The Lost Mission na Netflix
Dwa słowa – zły Yoda. W końcu była okazja, by zobaczyć finał serialu. Potem pojawił się on na BD i DVD, a niedokończone odcinki wylądowały na oficjalnej, bądź są adaptowane na książki.

Star Wars Battlefront na E3
Na koniec zapowiedź nowej gry. DICE pokazało krótki filmik i zaczyna się czekanie.
KOMENTARZE (15)

„Pitch Black” i „Rebelianci”

2014-12-29 17:43:34



Tym razem nie klasyka, albo jeszcze nie klasyka. Bryan Young zajął się filmem „Pitch Black” i serialem „Rebelianci”. Otóż jak łatwo zgadnąć, tam gdzie pojawia się Dave Filoni wiele scenariuszy wygląda jakby było żywcem ściągniętych z innych filmów.

Podczas gdy „Rebelianci” lecą już od kilku miesięcy, czerpią głównie inspirację z innych dzieł z panteonu Lucasfilmu jak „Indiana Jones” czy same „Gwiezdne Wojny”, jednak odcinek Out of Darkness dał nam genialny hołd złożony filmowi science fiction z 2000 – „Pitch Black” w reżyserii Davida Twohy.

„Pitch Black” opowiada historię pasażerów i załogi komercyjnego transportowca rozbitego na tajemniczej, opuszczonej planecie. Film rzuca światło na każdą osób na tym okręcie, gdy starają się zachować swoje sekrety i przetrwać na planecie na której niepodzielną władzę sprawują aktywne nocą stwory. Sprawa się pogarsza, gdy ludzie odkrywają, że planeta jest właśnie przed mającym trwać miesiąc zaćmieniem.

W „Out of Darkness” widzimy Herę i Sabine pozostawione w bazie dawno opuszczonej przez siły Republiki. Miały tam odebrać jakieś zapasy, które zostawił im tam tajemniczy „Fulcrum”, ale ich okręt się popsuł przez błędy Zeba i Ezry. Gdy przelatująca asteroida tworzy małe zaćmienia, odkrywają, że baza została opuszczona przez działalność dzikich stworów zwanych fyrnockami. Bestie przychodzą gdy się ściemnia i chcą pożreć załogę „Ducha”.

Stwory zarówno w filmie, jak i odcinku „Rebeliantów” działają według tych samych reguł. Światło lokalnego słońca niszczy je, więc czekają na noc, by polować. Niestety dla nas, ich zwierzyną są nasi bohaterowie.

Ton przygodowego, survivalowego horroru nie jest obcy światom “Gwiezdnych Wojen”. Wiele odcinków „Wojen klonów” powtarzało formułę tego gatunku. W jednym z ostatnich artykułów tego cyklu pisałem o serii „Obcego”. Ale tym razem widzimy, że po raz pierwszy coś takiego dzieje się w „Rebeliantach” i a ten typ opowieści działa tu bardzo dobrze.

Fanom „Pitch Blacka” odcinek oferuje skondensowaną wersję opowieści, pozbawioną wielu zwrotów i raczej skierowaną na napakowaną akcją przygodę. Nie znajdziecie tu żadnych skazańców jak antybohater filmu Riddick (Vin Disiel), ale zobaczycie jak postaci ujawniają swoje małe sekrety, gdy chęć przetrwania łączy bohaterów w nietypowy sposób. Ten odcinek z pewnością dał nam zaskakujący wgląd w postać Sabine, coś czego wcześniej nie widzieliśmy.

Dla każdego kto chciałby obejrzeć „Pitch Blacka” i „Out of Darkness” jeden po drugim wraz z dziećmi, bądźcie ostrzeżeni, ten film ma rating R, ze względu na przemoc i klimat, a także język. Z pewnością nie jest odpowiedni dla młodszych widzów, ale zdecydowałem go obejrzeć się z moim 12-letnim synem. Wszystko zależy od tego, ile dane dziecko może znieść. Odcinek zaś może być dobrą zajawką filmu do czasu gdy dziecko nie będzie starsze.

Jako ciekawostkę, potwory w tym odcinku „Rebeliantów” fyrnocki zostały nazwane tak, by przypominały mynocki, stwory, które widzieliśmy w „Imperium kontratakuje”. To inspiracja klasycznym filmem i prowadzi nas do przypuszczeń, że to ta sama rodzina potworów.

„Out of Darkness” czerpie też inspiracje z „Wojen klonów”. Hera i Sabine muszą użyć kontenerów z rhydonium, by pokonać rój fyrnocków, a tego narzędzia używał klon Gregor, gdy bronił platformę lądowniczą podczas ucieczki drużyny D z Abafaru.

No i dowidzi to tego, że „Gwiezdne Wojny” czerpią inspiracje zewsząd, nawet same z siebie.


KOMENTARZE (9)

Przebudzenie plotek, a zwiastun w polskich kinach

2014-12-22 17:05:20

Zaczynamy jeszcze od zwiastuna zajawkowego. Po pierwsze będzie można go u nas obejrzeć w kinie już 25 grudnia wraz z wszystkimi kinowymi nowościami, które wchodzą tego dnia na nasze ekrany.

Po drugie YouTube podał niedawno listę najpopularniejszych i najczęściej oglądanych na tym serwisie zwiastunów filmowych 2014. Na drugim miejscu znalazło się „Przebudzenie Mocy” z 81 milionami wyświetleń (na samym tylko YouTubie). Na pierwszym miejscu znalazł się zwiastun „50 twarzy Greya” wyświetlony 93 miliony razy. Na dalszych znalazły się takie filmy jak „Interstellar”, „Głupi czy głupszy bardziej”, „Hobbit: Bitwa Pięciu Armii” czy „Avengers: Czas Ultrona”.

Tymczasem teaser VII Epizodu dostał już kategorię G (czyli mogą oglądać go dzieci). Ta kategoryzacja jest konieczna, by film można było w USA puszczać w kinach, więc jak widać zwiastun nadchodzi wielkimi krokami. Możliwe, że zostanie on dołączony do „Hobbita”, ale o tym chyba byśmy już usłyszeli lub do „Tajemnic lasu”, które wchodzą w święta. Natomiast na jednej z imprez Disneya zapowiedziano zwiastun w wersji 3D. Niestety, na tę chwilę nie mamy zbyt wielu informacji na jego temat. Być może była to konwersja lub po prostu wyświetlono zwiastun w 2D.

Jak widać, mieliśmy nosa co do George’a R.R. Martina. Skoro popularny autor nie napisał o zwiastunie nic na swoim blogu, to znaczy, że cała informacja o tym, iż go zainspirował brzmi jak plotka. Martin osobiście ją zdementował, mówiąc, że z sagi to podobały mu się tylko dwa najstarsze filmy.

Swoją drogą plakatu na razie nie ma, ale jest oficjalny obrazek promujący „Przebudzenie Mocy”. Wykorzystało go „Entertainment Weekly”, a podesłał Disney. Niestety dla nas, bazuje on mocno na tym, co widzieliśmy w zwiastunie i nic nowego nie pokazuje.

Tymczasem Disney i Lucasfilm zajęły się rejestrowaniem nazw własnych i powiązanych domen. Niektóre z nich są już nam znane – BB-8, Kylo Ren i Poe Dameron. Wśród nich znalazła się też jeszcze jedna kapitan Phasma. Przez chwilę zastanawiano się czy to aby na pewno z „Gwiezdnych Wojen”, a nie innego filmu. Przeszukano Internet i znaleziono jedynie fanfic „Tarkin’s Fist” w którym to imię się pojawia. Dziennikarze jednak doszli do wniosku, że jest ono związane z TFA a dokładniej tak podobno ma się nazywać postać grana przez Gwendoline Christie. Cóż poczekamy na oficjalne potwierdzenie.

Wraca też temat powiązania z serialem „Rebelianci”. Bardziej należy to traktować jako fanowską spekulację niż poważną plotkę, ale kto wie. Otóż w serialu (i książkach powiązanych) pojawia się postać czarnoskórego Zare Leonisa, który przyłącza się do Imperium na Lothalu. Niektórzy sugerują, że Leonis może być przodkiem Finna. Inni raczej wskazują na Landa.

Ponownie wraca temat Maisie Richardson-Sellers. Tym razem aktorka, udzielając wywiadu, sama potwierdziła swój udział w „Przebudzeniu Mocy”. Opowiedziała też trochę o sobie, pochodzi z rodziny aktorskiej, zaczynała w teatrze, a Epizod VII to jest jej pierwsza filmowa przygoda. I tu robi się ciekawie, bo występowała w teatrze w Oxfordzie, tam znalazł ją jej przyszły agent. Następnie aktorka brała udział w castingu do nowego filmu i jak widać przeszła. Sama mówi, że niewiele na ten temat może na razie powiedzieć, ale wynika z tego, że poza Pipem Andersonem i Crystal Clarke ten wielki casting wyłonił jeszcze kilka nazwisk. Niestety nic nie powiedziała o roli, wspomniała tylko, że „Gwiezdne Wojny” oglądała nie raz. Nadal jednak nie wiemy jak dużą rolę odgrywa Maisie.

Ciekawą historyjkę opowiedział też Oscar Isaac, który jak twierdzi jest fanem sagi, ale zna dużo bardziej zaangażowanych. Są to jego brat, jego kuzyn i przede wszystkim jego wujek. Wujek podobno prawie zmarł na zawał jak się dowiedział, że Oscar dostał rolę w Epizodzie VII. Zresztą to chyba on z nich wszystkich jest najbardziej wkręcony w sagę. Oscar postanowił więc zaaranżować jego wizytę na planie, na co zgodził się J.J. Abrams, którzy przygotował małą niespodziankę wujkowi. Otóż, jak ten tylko pojawił się w Pinewood, to zaraz potraktowano go jak statystę i zagoniono do roboty. Tak więc wujek Isaaca jest w filmie. Niestety, nie zdradzono co dokładnie ten wujek robi.

Andy Serkis natomiast sprostował kilka rzeczy. Po pierwsze jego głos w zwiastunie jest niezmieniony w żaden sposób. Serkis w dodatku zagra jedną rolę w filmie, nie dwie lub więcej, jak niedawno sugerowano. Sam aktor jednak nie mógł potwierdzić, czy zobaczymy jego twarz na ekranie, czy nie. Swoją drogą to samo może tyczyć Pipa Andersona i Lupity Nyong’o. Andy natomiast nie chciał nic mówić na temat swojej postaci i jaką rolę odgrywa ona w akcji. Kathleen Kennedy i J.J. Abrams powiedzieli Serkisowi, że jego głos będzie w zwiastunie, ale aktor nie do końca wiedział, co to znaczy. Skończyło się faktycznie na tym, że tylko on ma kwestie mówione. Rozbawiło go natomiast pytanie o to czy przewodzi grupie akrobatów. Odniósł się też do tytułu „The Ancient Fear”, mówiąc, że na planie używali tylko określenia Epizod VII, do momentu w którym zdradzono oficjalny tytuł. Przyznał też, że nie było go na planie w momencie gdy Harrison Ford miał wypadek, a także o tym, że próba wykradzenia informacji choćby przez drony to ciężka sprawa. Mówił, że cała ta sekretność jest związana z wielkimi oczekiwaniami i nie chcą nikomu psuć zabawy.
KOMENTARZE (6)

Podziękowania od ekipy Przebudzenia Mocy

2014-12-20 10:44:45



Kilka razy pisaliśmy o akcji charytatywnej Force for Change i o sukcesie jaki odniosła. Ideą było zebranie pieniędzy na jeden z programów UNICEFu, który ma na celu znalezienie nowych sposobów do walki z ważnymi dla świata problemami. Fani ze 125 krajów chętnie wsparli akcję dając 4,26 mln dolarów - do tej sumy firma Disney dorzuciła kolejny milion. Zbiórka dokonywana była przez portal omaze.

Tym razem wspominamy o akcji z uwagi na podziękowania, jakie z planu wysłała ekipa Przebudzenia Mocy. Kilka dni temu opublikowano filmik, w którym możemy dostrzec wielu członków ekipy dziękujących za wsparcie oraz usłyszeć przemawiającego J. J. Abramsa.


KOMENTARZE (6)

Dokładnie rok do premiery „Przebudzenia Mocy”

2014-12-18 00:00:21

Od premiery „Przebudzenia Mocy” dzieli nas dokładnie rok. To bardzo dobry moment, by podsumować to, co już oficjalnie wiemy na temat tego filmu.



O trzeciej trylogii było głośno od lat, ale przede wszystkim w plotkach i pogłoskach. Nowe filmy wracały w mediach i jeszcze szybciej te informacje dementowano. Czasem nawet Lucasowi udało się nas ściemniać. Więcej na temat tamtych plotek przeczytacie tutaj. Natomiast warto dodać dwie rzeczy. W latach 80. Mark Hamill w jednym z wywiadów wspominał, że Lucas planuje trzecią trylogię i myśli by zacząć to gdzieś w 2011. Jak wiemy, faktycznie w tym czasie George zaczął pracę nad filmem i pisał go, a także zaczął spotykać się z aktorami. Z drugiej strony Supershadow na swojej stronie jeszcze 10 lat temu informował, że produkcja Epizodu VII ruszy w 2014. Faktycznie prawie tak było. Preprodukcja i pisanie scenariusza trwało już wcześniej, J.J. Abrams nadzorował wszystko od początku 2013, jednak najważniejsze prace, w tym zdjęcia, rozpoczęły się właśnie w 2014. Bardzo istotne jest, że nowe epizody były już planowane i opracowane zanim doszło do sprzedaży Lucasfilmu Disneyowi. Zdaniem Jetta Lucasa George przymierzał się do nich od pewnego czasu, więc decyzja pewnie gdzieś rodziła się w 2011. Więc jakby wszyscy trafili.

Sam fakt powstania nowej części „Gwiezdnych Wojen” ogłoszono 30 października 2012, wraz z informacją, że Disney kupuje Lucasfilm.



Pierwszą oryginalną historię na nowe epizody napisał jeszcze sam George Lucas. Następnie został wynajęty Michael Arndt. Wpierw rozwinął on historię do ok. 40-50 stronicowego konceptu, a także napisał treatmenty dwóch kolejnych części, potem zabrał się za pisanie scenariusza. W połowie 2013 z nieznanych oficjalnie przyczyn Michael Arndt odszedł z ekipy, a scenariusz poprawiali J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Są tu dwie najbardziej prawdopodobne teorie, albo Arndt skończył swoją część i twórcy przejęli po nim pałeczkę, albo doszło między nim a Abramsem do konfliktu o wymowę i kierunek nowego filmu. Żadna z tych teorii nie została potwierdzona.

Końcówka 2012 to gorączkowe poszukiwania reżysera. Ostatecznie został nim J.J. Abrams, który początkowo odrzucił tę propozycję. Zdaniem Jetta Lucasa ten wybór sugerował sam George. Kathleen Kennedy jednak zatrudniła do pomocy jeszcze dwie osoby, Lawrence’a Kasdana i Simona Kinberga, razem z nimi i Arndtem przygotowali zarys fabularny, którym przekonano Abramsa do współpracy. Po drodze pojawiły się plotki, że Abrams był bliski porzucenia roli reżysera w trakcie prac nad filmem. Głównie chodziło o datę premiery. J.J. potrzebował więcej czasu, Disneyowi zależało na szybkiej premierze i liczyli na ma 2015. Abrams chciał trzymać się tradycji premier majowych, ale sugerował rok 2016. Krakowskim targiem Bob Iger przystał na 18 grudnia 2015.

Kolejnym krokiem był angaż filmowców i to trwało dość długo, z całym mnóstwem plotek na temat tego, kto wraca lub nie wraca lub kto chce, a kto nie chce. Oficjalnie pierwszymi potwierdzonymi byli artyści Doug Chiang i Iain McCaig, a następnie kompozytor John Williams, o czym wspomniała Kathleen Kennedy na Celerbration Europe II.



W międzyczasie zaczęły się poszukiwania nowych aktorów. Skończyło się także castingiem otwartym, z którego wyłoniono dwie osoby - Pipa Andersona i Crystal Clarke. Te dwie osoby oficjalnie ogłoszono, ale aktorów z otwartego castingu może być więcej. Sugeruje to chociażby Maisie Richardson-Sellers, która także brała udział w tych przesłuchaniach.

Abrams zaś powoli zaczął kompletować ekipę, co generowało kolejne plotki. Część z nich się sprawdziło. Dan Mindel operator (jeszcze przed potwierdzeniem, że jest oficjalnie zaangażowany w projekt) zaczął mówić o zdjęciach na kamerze analogowej, oraz o wykorzystaniu kamer IMAX (ostatecznie kręcono nimi kilka ujęć). W końcu na prawie pół roku przed rozpoczęciem zdjęć ogłoszono ekipę, a jakiś czas później potwierdzono datę premiery. Następnie zaczęto angażować wielu filmowców do pomocy, w tym między innymi Polkę – Magdalenę Kusowską, która zajęła się projektowaniem kostiumów pod okiem Michaela Kaplana. Przy okazji ekipy zatrudniono też twórców z R2-D2 Builder’s Club, którzy wykonali nowego R2-D2, ale też stworzyli BB-8, tym samym potwierdzono obecność droida w filmie.

Z początkiem roku 2014 zaczęto mówić o tym, że scenariusz jest już ukończony, acz ciągle jeszcze nanoszono poprawki i doszlifowywano go. Zaczęły też się pojawiać plotki o rozpoczęciu zdjęć.

W kwietniu okazało się, że zdjęcia już trwają (ale tylko drugiej ekipy), natomiast filmowcy pracują nad przygotowaniem scenografii na lokacji w Abu Dabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie). W maju ogłoszono główną obsadę. Pojawiło się wielu nowych aktorów, ale wróciły też stare twarze.



16 maja 2014 na planie „Przebudzenia Mocy” padł pierwszy klaps. Dokładniej zdjęcia rozpoczęto w Abu Dabi na lokacji, potem wrócono do Londynu, do Pinewood gdzie powstała większość zdjęć. Poza Abu Dabi, filmowcy kręcili na lokacjach na wyspie Skellig Michael w Irlandii, oraz w Puzzleworld, Greenham Commons i Black Park w Wielkiej Brytanii. Wśród miejsc, gdzie jakoby mogła pojawić się druga ekipa, często wymienia się też Islandię, te informacje jednak nie zostały potwierdzone.

J.J. Abrams wsparł akcję charytatywną UNICEFU, do czego też namawiał fanów. Nagrodą miała być wizyta na planie Epizodu VII. Wygrał D.C. Barnes z Denver, ale co robił dokładnie na planie nie wiadomo. Jednak najbardziej głośno było o wypadku Harrisona Forda, który wstrzymał pracę na kilka tygodni. Od maja z większą lub mniejszą regularnością pojawiają się materiały na temat filmu, czasem są to przecieki, czasem zdjęcia dekoracji, czasem filmiki, które oficjalnie mają na przykład wspierać UNICEF, ale w tle pojawiają się sugestię na temat filmu.

6 listopada 2014 oficjalna potwierdziła zakończenie zdjęć, zdradziła też tytuł filmu – „The Force Awakens”. 25 listopada poznaliśmy jego polskie brzmienie – „Przebudzenie Mocy”. Oficjalny tytuł jest pozbawiony numeru części, ale napis ten pojawi się na początku filmu. Z końcem listopada pojawił się także pierwszy zwiastun zajawkowy, który został bardzo dobrze przyjęty i wciąż cieszy się ogromną popularnością. Wyświetlono go ponad 110 milionów razy.

W grudniu natomiast zdradzono imiona nowych głównych postaci. Niestety na razie bez nazwisk.

Z innych ciekawostek warto dodać, że tytułem roboczym filmu była nazwa „AVCO” co nawiązywało do nazwy kina w którym Abrams po raz pierwszy zobaczył „Gwiezdne Wojny”. Fabularnie wiemy, że akcja ma się dziać jakieś 30 lat po „Powrocie Jedi”, koncentrować się na trójce nowych postaci, której będą pomagać klasyczni już bohaterowie. Nieoficjalnie na temat fabuły wiadomo już znacznie więcej, ale jak to zwykle z plotkami bywa, nikt nie wie na ile jest w tym prawdy.

Na koniec gorsza wiadomość. Otóż przypominamy, że niestety polska premiera filmu będzie przesunięta o tydzień. Na „Przebudzenie Mocy” w naszych kinach przyjdzie nam poczekać aż do 25 grudnia 2015.
KOMENTARZE (66)

Nazwa kodowa spin-offa i inne ploty

2014-12-16 17:28:47

Wciąż niewiele wiemy na temat pierwszego spin-offa, ale powoli zaczynają się przecieki. Najnowszy z nich twierdzi, że film ma już swoją nazwę kodową, która brzmi „Los Alamos”. Dla przypomnienia przy „Przebudzeniu Mocy” było to „AVCO”, od nazwy kina w którym Abrams widział po raz pierwszy „Gwiezdne wojny”. Los Alamos to miejscowość w USA, dokładniej w Nowym Meksyku, która słynie z tego, że podczas II wojny światowej zlokalizowano tam laboratoria nuklearne Projektu Manhattan, gdzie konstruowano pierwszą bombę atomową. Być może to jest jakieś nawiązanie nie wprost do historii o Gwieździe Śmierci o której niedawno pisaliśmy.

Z jeszcze innych wieści pojawiła się plotka, że spin-off Garetha Edwardsa będzie kręcony w 3D. Niestety nie wiadomo czy chodzi o IMAX, konwersję czy inne rozwiązanie. W każdym razie czekamy na jakieś oficjalne informacje, bo zdjęcia powinny się zacząć w przyszłym roku w Pinewood.

Świat mediów żyje też atakami hakerskimi na wytwórnie Sony. Hakerzy ujawniają tam wewnętrzną korespondencję wytwórni , a tam pojawiają się wątki gwiezdno-wojenne. Pierwszy z nich dotyczy Epizodu VIII i IX, nad którymi pracuje Rian Johnson. Otóż według wytwórni Sony mają one się koncentrować na postaci Luke’a i Lei. Przyznają jednak, że Lucasfilm trzyma wszystko w sekrecie. Potem przechodzą na temat spin-offów. Według nich scenariusz do spin-offa Josha Tranka pisze Simon Kinberg. To coś czego się spodziewaliśmy, ale wcześniej nie było oficjalnego potwierdzenia, jedynie spekulacje. Widać Sony albo wie, albo myśli podobnie. Wspominają też drugi spin-off duetu Gary Whitta/Gareth Edwards i piszą, że jeden z tych spin-offów podobno ma dotyczyć Boby Fetta. Z korespondencji wynika, że szefowie Sony bacznie śledzą losy Tranka, Johnsona, Edwardsa i Kinberga, natomiast bardzo niepochlebnie wypowiadają się o Garym Whiccie, którego poniekąd obwiniają za klapsę „1000 lat po Ziemi”. Pamiętajmy jednak, że o ile opinie na temat twórców z pewnością są prawdziwe, o tyle w kwestiach fabularnych Sony bardziej bazuje na przeciekach i domysłach niż faktach.
KOMENTARZE (14)
Loading..