TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (840) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Jar Jar i statysta z „Nowej nadziei” w Epizodzie VII

2015-05-07 17:33:21

Powoli rozkręca się machina reklamowa „Przebudzenia Mocy”. Kathleen Kennedy wraz z Daisy Ridley pojechały specjalnie do Japonii, by promować tam film. Na razie nic wielkiego nie powiedziano, ale Kathleen zdradziła aktualny status produkcji. Otóż roboczy montaż filmu jest już skończony. Prace nad CGI są zaawansowane, no i John Williams spokojnie pracuje nad muzyką.

Bob Iger twierdzi, że to dopiero początek, tego co zaplanowano, by reklamować film. Według niego kolejne elementy, w tym przede wszystkim zdjęcia i informacje, będą się pojawiać powoli tak by podkręcać atmosferę, ale nie zdradzać za dużo. Cały plan marketingowy jest rozpisany na wiele miesięcy i pieczołowicie wykonywany. Zatem po kolei będą nam zdradzać następne szczegóły. Na razie Disney i Lucasfilm mogą celebrować mały sukces. Drugi zwiastun zajawkowy Epizodu VII dotychczas na różnych platformach i serwisach odtworzono jakieś 200 milionów razy.

Z kolei J.J. Abrams odniósł się do obecności Jar Jara w Epizodzie VII. Nie do końca wiadomo, czy reżyser mówił poważnie, ale stwierdził, że bardzo lubi to co działo się przy serialu „Lost – Zagubieni”. Tam fani dostawali różne smaczki, które czasem ciężko dostrzec, zaś na ich podstawie budowali sobie własne koncepcje i interpretacje. Reżyser chciałby w „Gwiezdnych Wojnach” stworzyć coś podobnego i padło na Jar Jara. Otóż Binksa prawdopodobnie zobaczymy na Jakku. Gdzieś tam będą spoczywać jego kości. Pewnie parę osób je dostrzeże i się ucieszy, większość jednak nie zauważy tych szczątków. Zresztą twórca sugeruje, iż w filmie znajdzie się kilka smaczków także dla miłośników klasyki kina.

Abrams wspomniał także o pracy i próbie zaangażowania Maxa von Sydowa. Otóż słynny aktor nie miał e-maila, więc J.J. postanowił mu wysłać faks. By bardziej przekonać gwiazdę do współpracy, wielkimi literami napisał „Fax von Sydow”. Miało być to żartem, ale scenarzysta nie jest do końca przekonany, czy zostało to dobrze odebrane. Ostatecznie jednak Max zagrał w filmie i to było dla reżysera ogromne przeżycie. Sydow oczywiście był dżentelmenem w każdym calu i J.J. bardzo chwali sobie współpracę z nim.

Współscenarzysta miał kilka magicznych momentów podczas produkcji tego filmu. Jednym z nich było pierwsze spotkanie z Johnem Williamsem, któremu pokazywał 30 minut filmu. Gdy J.J. dorastał nie mieli w domu nawet kaset VHS, więc jedynym substytutem filmu była muzyka, do której bardzo często wracał. Więc to spotkanie było dla niego bardzo emocjonalne, zwłaszcza, że pokazywał nowe „Gwiezdne Wojny”, które sam wyreżyserował.



Z ciekawostek Salo Gardener, który był statystą w „Nowej nadziei”, dokładniej w kantynie w Mos Eisley jest też statystą w „Przebudzeniu Mocy”. Ma on 92 lata. Tylko, że nie wiadomo dokładnie kogo grał w IV Epizodzie. Podobno był to Trinto Duaba (tak często się uznaje), ale w sieci pojawiają się pewne wątpliwości na ten temat. Teraz ma zagrać nową postać.

Krążą także plotki o nowych lokacjach. Nowych w dwojakim znaczeniu. Pierwsza z nich to jaskinia Hang En w Wietnamie. Podobno to właśnie ją widzimy w scenie, gdy Luke dotyka R2-D2. Jaskinia ta jest drugą największą znaną w Wietnamie i trzecią na Ziemi. Prawdopodobnie dotarła tam tylko druga ekipa. Czy kręcono tam sceny, czy tylko zdjęcia, które wykorzystano jako tło, niestety nie wiadomo. Oczywiście o ile to miejsce faktycznie zostało użyte w filmie.

Natomiast w ostatnim tygodniu kwietnia podobno członkowie drugiej ekipy, w tym kilku dublerów kluczowych postaci, pojawiło się na Islandii. Wykonano tam dodatkowe zdjęcia, nie wiadomo czy chodzi o zupełnie nowe sceny, czy raczej ponowne nagranie istniejących. Na pewno pojawili się tam kaskaderzy udający Daisy Ridley, Johna Boyegę, Petera Mayhew i Harrisona Forda, czy ktoś jeszcze, nie wiemy. Podobno zdjęcia na Islandii wykonano w okolicach jeziora Mývatn i wulkanu Krafla.



Na koniec jeszcze kilka uwag od Domhnala Gleesona. Nauczył się już odpowiadać tak, by nic nie powiedzieć. Ostatnio stwierdził, iż nie wie kogo gra w filmie i nie jest pewien czy w ogóle gra, ale chciałby to zobaczyć. Wtedy może się czegoś dowie. Przynajmniej w ten sposób nie powtarza formułki: „jestem podekscytowany, ale nie mogę o tym mówić”.
KOMENTARZE (17)

Analiza drugiego zwiastuna

2015-04-30 06:16:09 Teaser #2 TFA

Podobnie jak w przypadku pierwszego zwiastuna, tak i tym razem postaramy się, posiłkując Internetem, rozłożyć go na czynniki pierwsze.



Wpierw widzimy nowe (kolorystycznie) logo Lucasfilmu, a następnie słyszymy muzykę Johna Williamsa, która wprowadza nas w zwiastun. Możemy przypuszczać, że jego muzyka to nowa aranżacja, nagrana jeśli nie do filmu, to przynajmniej na potrzeby zwiastuna.



Rzut oka na planetę Jakku. Ujęcie jest długie, w stylu westernów Johna Forda. Za projekt niszczyciela rozbitego na pustyni odpowiada Doug Chiang. Lokacje zostały nagrane w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Poza niszczycielem w piasku widać też starego X-winga. Pojazd przelatujący przez kadr prawdopodobnie należy do Rey.

Z informacji o DLC do nowego „Battlefronta” wiemy, że bitwa o Jakku ma miejsce jakiś rok po bitwie o Endor. Tu widzimy niszczyciel klasy Imperial, ale to nie jedyny niszczyciel rozbity na tej planecie.

Gdy obraz ulega ściemnieniu Mark Hamill zaczyna mówić swoją kwestię. J.J. Abrams twierdzi, że połączył kwestię specjalnie nagraną na tydzień przed premierą trailera z tą z "Powrotu Jedi". Może stąd pojawia się słowo „has” zamiast „had” w przypadku Vadera. W „Powrocie Jedi” wypowiedź Luke’a jest trochę inaczej zmontowana. Fragment „Ty również masz tę moc” pojawia się przed „Moc jest silna w mojej rodzinie”. Wszystkie wypowiedzi Luke’a pochodzą z dialogu między nim a Leią na Endorze.



Jak widać maska Vadera nie spłonęła do końca na Endorze. Ktoś musiał ją stamtąd zabrać, przypuszczalnie osoba z Imperium. Maska jest wystawiona na jakimś podeście, jakby w muzeum. Przed kamerą stoi postać, która jej się przygląda. Wygląda tak jakby ktoś zbliżał się do maski. Podobnych ujęć w zwiastunie jest więcej.



R2-D2 i Luke przy ognisku. Nie wiemy jaka to jest planeta, raczej nie jest to scena tuż po Endorze, jak próbowały sugerować niektóre źródła. Luke ma tu strój przypominający bardziej Obi-Wana Kenobiego z „Nowej nadziei” oraz nową rękę, która już nie jest pokryta syntetyczną skórą. Dodatkowo ma tam pazury, przypomina to trochę niektóre z starszych konceptów Kylo Rena.



Z dialogów możemy przypuszczać, że ktoś podaje miecz świetlny Anakina Skywalkera Lei (Carrie Fisher). Po prawej stronie widać niskiego obcego. Prawdopodobnie w tę rolę wcieliła się Lupita Nyong’o. Ręka jest bardziej dziecięca, niż należąca do dorosłej kobiety. Być może potwierdza to doniesienia, że Lupita gra jedynie twarzą, a tułów jej postaci gra ktoś niski. O tym, jak Lupita gra w mo-cap pisaliśmy tutaj.
W tle bardzo niewyraźnie widać droidy. Leia ma też jakiś pierścień na ręku.

Tu następuje ściemnienie i informacja, że film pojawi się na Gwiazdkę.



X-wingi lecące w formacji. Prawdopodobnie tło nagrano w Lake District w Anglii (więcej).
Poe Dameron (Oscar Isaac) uśmiecha się. Ma na sobie czarno-czerwony hełm. Jest właścicielem czarnego X-Winga. Sama scena z myśliwcami jest prawdopodobnie częścią tej samej sekwencji, którą widzieliśmy w pierwszym zwiastunie.



Kylo Ren podnosi swój miecz, prawdopodobnie atakuje kogoś. Za nim stoją szturmowcy. To część sceny, która potem jest kontynuowana.



Rey (Daisy Ridley) i Finn (John Boyega) oraz BB-8 uciekają. Zdjęcia zostały nagrane w Abu Zabi. Widzieliśmy te miejsca na zdjęciach, które przeciekły. Finn ma cywilny strój przypominający trochę ubranie Luke’a z końcówki „Nowej nadziei”. Rey ma nową broń, która przypomina jakiś kij, tudzież pałkę mocy czy elektropałkę. Nie rozstaje się z nią w ogóle, w zwiastunie pierwszym widać ją zaczepioną na ścigaczu. Luźno bo luźno, ale przypomina podwójny miecz świetlny Dartha Maula, zawiera pewne łudząco podobne elementy. W lewym górnym rogu widać TIE Fightera, który prawdopodobnie ich ściga.



Kontynuacja sceny z Kylo Renem. Za nim widać szturmowców First Order, a także pożar i jakieś osoby, być może to zakładnicy lub mieszkańcy. Zatem prawdopodobnie ujrzymy pacyfikowanie jakiejś wioski, osady czy miejscowości. Ren wskazuje na kogoś, jakby używał Mocy. Być może jest to te samo miejsce, na które przeprowadzano desant w pierwszym zwiastunie.



Scena na lodowej planecie. W tle widać czarno-białe TIE Fightery oraz wojska First Order, głównie szturmowców i śnieżnych szturmowców. W tle widzimy nowe godło First Order, trochę przypomina ono godło Republiki (z „Ataku klonów”), ale kolorystycznie kojarzy się też z Red Hot Chili Peppers. Samo miejsce jest prawdopodobnie bazą lub fortecą uzbrojoną działami. W loży honorowej znajdują się jakieś osoby, patrząc po stroju nie ma tam Kylo Rena. Są tam także szturmowcy z naramiennikami jak w „Nowej nadziei”, czyżby generałowie lub oficerowie?
Szturmowcy stojący przed lożą zaś spoglądają w jedną stronę, oglądają się za czymś.



Rey wygląda na trochę zdenerwowaną. Nie wiemy na jakiej jest planecie. Być może to coś, co znajduje się przed nią to lód, wskazywałoby to na planetę lodową.



Dwa nowe TIE Fightery przelatują przez dym zniszczonego czegoś. Wygląda to na element potyczki na Jakku.



TIE Fighter atakuje okręt First Order, w tym szturmowców i inne TIE Fightery. Ten strzelający TIE ma nieco inną konstrukcję, w tym zdecydowanie inną owiewkę. Zamontowanie działka też jest dużo niżej niż w TIE, może nawet jest podwieszone pod (taka wieżyczka?). W tle widać nowe statki, które w innej scenie eskortują ten prom o długich skrzydłach.





Finn ściąga swój hełm. Widać na nim jakąś odbitą rękę.



Nowy gwiezdny niszczyciel, prawdopodobnie należący do First Order i Kylo Rena. Wokół niego widzimy też nowy prom, oraz cztery mniejsze jednostki. Prom swoją stylistyką przypomina nieco statki z komiksowego „Dziedzictwa”. Z drugiej strony skrzydła wpasowują się trochę w ewolucje Lambdy.



Chromowany szturmowiec. Podobno w tej roli zobaczymy Gwendoline Christie. Sekwencja jest kręcona w jakiejś bazie, być może to ta sama lodowa planeta, na której widzieliśmy już fortecę. Po lewej mamy coś co wygląda na jakąś skałę i przejście.



BB-8 wygląda na korytarzu „Sokoła Millennium”. Wygląda trochę jakby się zakradał.



Kolejne ujęcie Rey, tym razem już na Jakku.



Wystraszony Finn, któremu rękę podaje Rey. W tle zniszczona osada na Jakku.





TIE Fighter ściga „Sokoła Millennium”, który wlatuje w dysze rozbitego niszczyciela klasy Super. Akcja dzieje się na Jakku. Przy strzałach widać w jaki sposób J.J. Abrams będzie używał swoje rozbłyski, zdecydowanie bardziej subtelnie niż choćby w „Star Treku”. Zresztą ta scena ma też inną dynamikę kamery, co także widzieliśmy już na pierwszym zwiastunie. Zatem zdjęcia będą bardzo zróżnicowane w zależności od sceny.



Nowy wygląd pilota imperialnego (albo raczej First Order), prawdopodobnie w TIE Fighterze.



„Sokół Millennium” dalej lata w superniszczycielu. TIE Fighter wysadza jakąś rurkę. W tej scenie także widać subtelną grę światłem.

Ściemnienie. Słyszymy głos Hana: „Chewie”.



A następnie widzimy Hana Solo (Harrison Ford) w klasycznej koszuli, w czarnym płaszczu, z blasterem w dłoni i Chewbaccę (Peter Mayhew) na pokładzie „Sokoła” oraz słyszymy kwestię: „Jesteśmy w domu”. Kusza Chewbaccy nieznacznie różni się od tej z oryginalnej trylogii. Pod lufą nie ma kolejnego otworu, zaś łęczysko wydaje się nieco węższe. Ustawienie postaci jest identyczne jak w jednej ze scen z klasycznej trylogii.
KOMENTARZE (32)

P&O 118: Czy Boba Fett był szkolony na Jedi?

2015-04-12 04:46:00



Kolejne starsze pytanie, tym razem bazujące na pewnych pogłoskach, które rozpalały wyobraźnię fanów.

P: Słyszałem, że w oficjalnych książkach Lucasfilmu, Boba Fett był szkolony na Jedi. Czy to prawda?

O: To jeden z lepiej strzeżonych sekretów. Za część z tych różnych historii o młodości Fetta odpowiada Opowieści Łowców Nagród, która przedstawia nam pewną wersję historii Jastera Mareela, który de facto okazał się jednym z elementów historii Jango Fetta (w komiksie Jango Fett: Łowy). Dopiero zebranie tych faktów razem daje właściwą perspektywę. Natomiast same pogłoski o tym, że Boba ma być Jedi bądź kandydatem na Jedi, wzięły się najprawdopodobniej z tego, że gdy świat już obiegła wiadomość, kogo zagra Daniel Logan, w jednym z dokumentów z planu pt. „Bucket Head” pojawiło się ujęcie młodego aktora bawiącego się mieczem świetlnym. Czysty przypadek, lecz niektórzy doszukali się w tym głębi, stąd nieporozumienie.

K: Natomiast te książki o których mowa w samym pytaniu, to prawdopodobnie seria młodzieżowych powieści o młodym „Bobie Fetcie”, którą napisali Elizabeth Hand i Terry Bisson (pierwszą część). Tam młody Fett pragnąc pomścić ojca wyruszył na Coruscant do Świątyni Jedi, co być może dodatkowo rozbudziło pewne plotki.
KOMENTARZE (1)

Nie tylko Abrams jest w grze

2015-04-10 07:08:13

Jakiś czas temu pisaliśmy o plotce, według której J.J. Abrams miałby wyreżyserować IX Epizod „Gwiezdnych Wojen”. Ale zdaniem MakingStarWars.Net nie tylko on pozostaje w grze. Podobno o stanowisko reżysera filmu walczy także Francis Lawrence („Constantine”, „Jestem legendą”, „Woda dla słoni”, „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia” i oba „Kosogłosy”). Jesienią reżyser będzie wolny, po premierze drugiej części „Kosogłosu”, więc w teorii mógłby zabrać się za „Gwiezdne Wojny”. Pewne źródła sugerują, że zajmie się jeszcze „Odyseją” na podstawie poematu Homera, zdjęcia miałyby ruszyć w przyszłym roku, więc potem byłby wolny, w sam raz po zakończeniu zdjęć do drugiego spin-offa. Jednak jak wskazują źródła, rozmowy z nim mają raczej być niezobowiązujące i mają na celu raczej wybadanie możliwości, niż faktyczne negocjacje. Zresztą inne źródła wskazują, że to nie jest jedyny reżyser, z którym były prowadzone podobne rozmowy. Na liście znajduje się też jakoby Alfonso Cuarón („Grawitacja”, „Ludzkie dzieci”, „Harry Potter i więzień Azkabanu”).

W grze dalej też jest oczywiście J.J. Abrams, który podobno póki co ma chyba największe szanse, zresztą będzie też producentem tego filmu. Wygląda też na to, że Rian Johnson, którego plotki podawały jako pierwszego kandydata do tej roli, chyba już się nie liczy. Prawdopodobnie prace nad IX Epizodem zaczną się jeszcze przed premierą VIII, więc nie będzie czasu na to by sprawdzić jak poradził sobie Rian. Tu jednak bardziej istoty będzie czas, a dwa lata do premiery filmu to mogłoby być za mało także dla Riana.

Wiele wskazuje na to, że Disney i Lucasfilm chcą mieć na tym stanowisku kogoś, kto zagwarantuje im sukces finansowy, kogoś kto udźwignie finalny film tej trylogii. Więc raczej nie należy się spodziewać, że ster filmu dostanie młody i mało doświadczony reżyser (jak Johnson). O szansach Abramsa zaś z pewnością przesądzi sukces finansowy „Przebudzenia Mocy”. Nikt nie wątpi, że film zarobi dużo, pytanie tylko czy zarząd Disneya będzie z tego wyniku wystarczająco zadowolony.
KOMENTARZE (11)

Saga w wersji cyfrowej [Update 2]

2015-04-07 17:53:31 oficjalna

10 kwietnia na kilku różnych platformach streamingowych, w tym VUDU, Amazon, iTunes, Google Play, XBOX Video, Sony Playstation Store i innych, będzie można kupić i ściągnąć cyfrową wersję sagi „Gwiezdnych Wojen”. Pakiet sześciu filmów w wersji HD ma kosztować 99,99 USD. Będzie można też kupić każdy z osobna za 19,99 USD.



O cyfrowej dystrybucji słyszeliśmy już wiele razy, w końcu jednak Disney, Lucasfilm i 20th Century Fox się dogadały. Warto zauważyć, że filmy są już reklamowane po nowemu, bez trzonu z numerem części w tytule.

- Jesteśmy podekscytowani tym, że fani będą mogli się cieszyć sagą Gwiezdnych Wojen na cyfrowych nośnikach gdziekolwiek tylko pojadą – mówi Kathleen Kennedy.

Są też reklamy zarówno całego pakietu jak i każdego filmu z osobna.



Mroczne widmo
Dodatki – „The Beginning”, scena sekwencji pościgu podracerów – wersja kinowa, osiem skasowanych scen, konwersacja z Dougiem Chiangiem oraz modele i miniatury.







Atak klonów
Dodatki: „ From Puppets To Pixels: Digital Characters In Episode II”, „State Of The Art: The Previsualization Of Episode II”, „ Films Are Not Released, They Escape”, sześć usuniętych scen, przełomy w efektach – montaż, rozmowa „Sounds in Space” oraz kostiumy.



Zemsta Sithów
Dodatki: „Within A Minute: The Making Of Episode III”, „The Journey Part 1”, „The Journey Part 2”, sześć usuniętych scen, Hologramy i wpadki, rozmowa „The Star Wars That Almost Was”.



Nowa nadzieja
Dodatki: „Anatomy Of A Dewback”; pierwszy zwiastun, osoiem usuniętych scen, broń i pierwszy miecz świetlny, rozmowa „Creating A Universe”.



Imperium kontratakuje
Dodatki: „A Conversation With The Masters” (2010), „ Dennis Muren: How Walkers Walk”, „George Lucas On Editing The Empire Strikes Back 1979”, „ George Lucas On The Force: 2010”, sześć usuniętych scen, obrazy z tła, rozmowa „The Lost Interviews”.



Powrót Jedi
Dodatki: „Classic Creatures: Return Of The Jedi”, zwiastun „Revenge Of The Jedi”, zwiastun „Return Of The Jedi”, spot TV „ It Began” oraz „Climactic Chapter”, pięć usuniętych scen, dźwięki Bena Burtta, rozmowa o efektach.



Na razie nic nie wiadomo o dostępności tego pakietu w Polsce.

Update: wg profilu StarWars na Facebooku, w Polsce filmy będą dostępne na platformach Chili.TV, Google Play i iTunes.

Update 2, 10 kwietnia
Od dziś można już kupować także w Polsce filmy. Kosztują one od 44,90 do 59,90 PLN pojedyncze filmy. Cena waha się nie tylko w zależności od sklepu, ale też od jakości. W niektórych sklepach jest sprzedawana tylko wersja z dubbingiem. Cały pakiet kosztuje około 300 PLN. Filmy są w wersji znanej z Blu-ray. Wszystkie plotki o tym, że Han znów strzela pierwszy, to ściemy. Jedyna zmiana dokonała się w epizodach I, II, III, V i VI, gdzie nie ma już fanfar 20th Century Fox, a jedynie nowe fanfary Lucasfilmu. W przypadku „Nowej nadziej” prawdopodobnie pozostaną, gdyż to jedyny film, który nie był w całości wyprodukowany przez Lucasa.


KOMENTARZE (27)

Klasyczna trylogia Legendami [Prima Aprilis]

2015-04-01 06:06:48

Okazuje się Disneyowi nie w smak klasyczna trylogia, bo nie pasuje do uniwersum stworzonego w serialu „Rebelianci”, a także coraz bardziej kłóci się z nowymi książkami i komiksami. Bob Iger i cała reszta zarządu zdaje sobie sprawę z tego, że te filmy z jednej strony są bardzo ważne dla milionów ludzi na całym świecie, są podstawą sagi, ale też że starzeją się i nie pasują już do współczesnego świata nie tylko wizualnie. Więc niebawem klasyczna trylogia dostanie status „Legends” i dołączy do innych filmów - jak „Star Wars Holiday Special”, czy obie części „Ewoków” i nie będzie już kanoniczna.



Disney nie zamierza jednak wyrzucać klasycznej trylogii w całości do kosza, pozostanie ona kanoniczna tam gdzie pasuje do współczesnej wizji i nie kłóci się z nowymi filmami i innymi dziełami, które sygnuje Story Group. To ostatnie stwierdzenie będzie dotyczyć także pewnych elementów prequeli. Disney jak tylko w latach 20. przejmie prawa do trylogii od Foxa zamierza wypuścić nową, kanoniczną wersję klasycznych sześciu epizodów (przy okazji premiery wszystkich filmów w 3D, acz możliwa jest jedynie wcześniej nowa edycja Blu-ray lub w innym formacie), która lepiej będzie odpowiadać polityce firmy i realiom współczesności, a także poprawności politycznej, która jest dla firmy bardzo istotna. Lista zmian nie jest póki co znana, chodzą różne plotki, można więc gdybać, ale z pewnością zabraknie w niej kazirodczych pocałunków (Luke’a i Lei), karykaturalnego pokazywania starszych (niegodne zachowanie Yody na Dagobah), czy nieobyczajnego zachowania Luke’a wobec ojca. W poprawionej wersji pojedynku Luke będzie się zwracał do Vadera z większym szacunkiem, zwłaszcza, że obecnie nie będzie to już ich pierwszy pojedynek, a jeden z bardzo wielu, które stoczyli.

Warto wspomnieć, że obecnie pierwszy ma miejsce jakieś 2 tygodnie po „Nowej nadziei”, w komiksie Marvela Star Wars #2. Story Group zastrzegło sobie możliwość zmiany dokładnej daty. Alternatywny pojedynek zostanie także ukazany w książkach, o czym pisaliśmy tutaj, choć w przypadku powieści Jasona Fry’a nieokniecznie Luke musi walczyć z Vaderem. Szczegółów na razie nie zdradzono.

Disney nie tylko chce wycinać i przemontowywać pewne sceny, informatorzy Latino Review twierdzą, że komputerowo zostaną poprawione pewne bardzo klasyczne elementy. Bikini Lei zostanie przykryte prześwitującą tuniką, bo jej roznegliżowane ciało nie licuje z rodzinną rozrywką jaką mają być „Gwiezdne Wojny”. Obi-Wan nie odetnie dłoni Pondowi Babie, tylko kawałek ubrania. W nowej wersji Han także nie będzie strzelać pierwszy. W prequelach na pewno zniknie scena w której Elian oferuje Obi-Wanowi narkotyki. Disney zrewiduje też scenę w kantynie, w której widać elementy palenia. Nowa polityka filmy dopuszcza palenie tylko w przypadku postaci historycznych (pisaliśmy o niej tutaj). Mówi się też o dodaniu kilku scen z Ahsoką do „Zemsty Sithów”, na przykład zamiast scen z ciałami pomordowanych młodych padawanów. Chodzi o to, by jak film wrócił do kin miał już rating PG, a nie PG-13. Dla Disney liczą się przede wszystkim zyski, a powrót do kin „Mrocznego widma” w 3D nie był satysfakcjonujący, więc nie można ograniczać sobie docelowej widowni.

Dobra wiadomość jest taka, że będzie można sobie jeszcze kupić legendarną wersję klasycznej trylogii. Nie wiadomo, czy będzie to wersja znana z BD czy może od dawna wyczekiwana oryginalna wersja kinowa w jakiejś oczyszczonej wersji. Disney nadal zamierza zarabiać na marce, nawet jeśli niektóre z jej elementów są już dziś niekanoniczne. Powtarzają to bardzo często, fakt że coś jest niekanoniczne nie powinien nikomu odbierać radości z tego dzieła, nie ograniczy też dostępu do niego.

– Chodzi o to by mieć coś na kształt dwóch uniwersów – tłumaczy Bob Iger. – Jedno Legendarne gdzie upchniemy wszystko, włącznie z klasycznymi, starymi filmami, bo na to jest popyt na rynku. Zresztą te filmy są ważnym elementem współczesnej kultury. I drugie to prawdziwe, wielkie i spójne, które budujemy dla prawdziwie oddanych fanów.

– Wszyscy kochamy klasyczną trylogię, to filmy, które zmieniły nas, zmieniły świat – dodaje Kiri Hart, szefowa Story Group, współautorka pierwszej wersji scenariusza „Opowieści z Narnii: Lwa, Czarownicy i starej szafy”. – Ale „Gwiezdne Wojny” to już nie jest tylko kino rozrywkowe, to fenomen, który rozpala wyobraźnię młodych i bardzo młodych widzów. Za tym idzie ogromna odpowiedzialność. Nie jesteśmy HBO, a „Gwiezdne Wojny” to nie jakaś chora „Gra o tron” pełna przemocy i seksu, także tego w zdeprawowanym wydaniu. Zrobimy wszystko, by saga George’a Lucasa lśniła przez długie lata najczystszym blaskiem, nawet jeśli oznacza to zmiany w jego filmach. Dla Story Group liczy się to, by kanoniczna spuścizna „Gwiezdnych Wojen” nie budziła żadnych kontrowersji. By nie tylko bawiła, ale też uczyła przyszłe pokolenia, tego co w oryginalnych filmach, jak i filmach Disneya było najważniejsze, czyli walki ze złem.

Update: Prima Aprilis. Ten news jest oczywiście żartem, cytowane wypowiedzi nie padły, nikt też nie mówi o legendarnym wydaniu klasycznych filmów.
KOMENTARZE (39)

Serial aktorski nie tak szybko

2015-03-30 16:44:19

Źródła serwisu Cinelinx także doszoną o pracach nad serialem aktorskim, w pewien sposób uzupełniają informację z zeszłego tygodnia. Wygląda na to, że Disney faktycznie bardzo chce, by „Gwiezdne Wojny” trafiły też do telewizji i są robione pierwsze przymiarki, ale to nie znaczy jeszcze, że serial trafi szybko do produkcji. Głównie dlatego, że trzeba znaleźć złoty środek na jego produkcję.



Na razie wiadomo jednak, że zarówno dla Disneya jak i Lucasfilmu najważniejsze są filmy. One muszą na stałe wpisać się w filmowy krajobraz, dopiero wtedy przyjdzie czas na seriale. Istotne są tu także terminy zdjęciowe, bo plan jest taki, by serial powstawał w Pinewood pomiędzy zdjęciami do kolejnych filmów. Dzięki temu będzie można wykorzystać scenografię, która aktualnie nie będzie wykorzystywana. Zaoszczędzi to pieniędzy na jej budowę, a jednocześnie nie będzie trzeba płacić za jej bezużyteczne przechowywanie. Jednocześnie pozwoli zachować wizualną jedność między serialem a filmami.

Póki co najważniejsze jest jednak określenie ile czasu dostępne będą sceny w Pinewood między zdjęciami do kolejnych filmów. Dotychczas nakręcono tam „Przebudzenie Mocy”, latem ruszą zdjęcia do „Rogue One”, a po nim do Epizodu VIII. Na to wszystko trzeba nałożyć koszty i zyski, czyli sprawy budżetowe i dopiero wtedy zaczną się poważne prace nad serialem. Obecnie nie dostał on jeszcze prawdziwego „zielonego światła”. Jednocześnie niektóre działy Lucasfilmu pracują już tak, jakby serial miał powstać. Są rozpisywane pomysły i robione przymiarki, stąd też pojawiają się plotki. Jedna z nich mówi o tym, że wprowadzona w nowych książkach pani moff Delian Mors może pojawić się w serialu (lub w spin-offie, lub w obu).

Patrząc na daty produkcji filmów nie należy się spodziewać serialu przed rokiem 2017.
KOMENTARZE (11)

O zmianach w scenariuszu słów kilka

2015-03-27 19:40:40

Nazbierało się trochę plotek około-przebudzeniowych. Po pierwsze wygląda na to, że w filmie nie zobaczymy nikogo palącego. Potwierdził to Bob Iger, gdy oznajmił że Disney wprowadza politykę antynikotynową. W ich filmach, począwszy od teraz, nie będzie nikogo palącego. Wszystkie cygara, fajki, papierosy znikną nawet z produkcji, które już są nakręcone, a jeszcze nie miały swojej premiery. Dotyczy to także wszystkich filmów Marvela czy Lucasfilmu. Jedynym wyjątkiem od reguły będą filmy historyczne. Jeśli tam jakaś postać znana z historii jak na przykład Abraham Lincoln, nałogowo paliła papierosy, to na filmie będzie to widać.

Wyciekła też kolejna wersja historii o zmianach w scenariuszu do „Przebudzenia Mocy”. Oczywiście nie jest w żaden sposób autoryzowana, należy ją traktować jako kolejną plotkę, ale kto wie, może jest w niej coś prawdziwego. Otóż według niej Michael Arndt pracował samodzielnie nad scenariuszem do filmu przez około 15 miesięcy. W dodatku pracę rozpoczął na długo zanim sfinalizowano sprzedaż Lucasfilmu Disneyowi. Arndt bazował mocno na zarysach George’a Lucasa, przygotowywał tym samym także treatmenty dwóch kolejnych epizodów, Flanelowiec zaś cały czas mu podpowiadał, konsultował i uczestniczył w procesie twórczym. Proces ten jednak przebiegał bardzo powoli, ale także dlatego, że zostawiono sobie kilka furtek.

Jedna z tych furtek dotyczy klasycznego trio. Otóż George Lucas bardzo chciał by Mark Hamill, Harrison Ford i Carrie Fisher wrócili i odegrali w filmie rolę. Niewielką, ale zauważalną dla fabuły. Role te jednak napisano tak, by gdyby któryś z trojga aktorów nie wrócił, łatwo można było wprowadzić na jego miejsce nową postać. Tego też się trzymano. Podobno nawet były przymiarki robione, kto miałby ich zagrać. Źródła mówią o uznanych aktorach z którymi się kontaktowano, acz nie podają konkretów. Być może było coś na rzeczy w plotkach o udziale Judi Drench i Dereka Jacobiego. Jednak w przypadku nowych postaci, nie weszłyby one w fabułę dokładnie w ten sam sposób, co oryginalni Han, Luke i Leia. Podobno najbardziej wyraźne różnice miały miejsce w przypadku Solo, bo poza nową postacią część elementów fabuły związanych z Hanem miał przejąć Poe Dameron (czyli Oscar Isaac).

Gdy J.J. Abrams podpisał kontrakt i został reżyserem, scenariusz był już ukończony w 70%. Było to jakieś trzy miesiące po ogłoszeniu i sfinalizowaniu sprzedaży Lucasfilmu. Nowy reżyser chciał przyśpieszyć proces powstawania tekstu, by móc zająć się castingiem, tworzeniem scenopisów czy preprodukcją, ale Arndtowi dalsza praca szła dość mozolnie. Robił wszystko, by zadowolić zarówno fanów, Abramsa, Disneya jak i Lucasa. Abramsowi nie przeszkadzał tylko brak skończonego scenariusza, nie podobało mu się to, że praktycznie nie ma w nim Luke’a i Lei. Oni mieli bardzo małe role, bardziej przypominające przewinięcie się przez film, niż cokolwiek innego. I tu rozpoczął się konflikt. Bo wbrew rozgłaszanej opinii Disney wcale nie zostawił wolnej ręki Lucasfilmowi. Przedstawiciele Disneya uważali, że oryginalna obsada powinna mieć tylko i wyłącznie rozszerzone kamea, J.J. zaś twierdził, że wzbogaciliby oni wątki poboczne, które jego zdaniem stałyby się bardziej interesujące. Reżyser nie chciał być tylko reżyserem, chciał stworzyć dobry film wg swojej wizji, a to wymagało ingerencji w scenariusz. Abrams powiedział o swoich wątpliwościach Kathleen Kennedy i przekonał ją do swojego pomysłu. Potem rozpoczęły się negocjacje z Disneyem, który nawet wtedy nie dał Lucasfilmowi pełnej swobody. Ostatecznie ustalono, że nowy scenariusz napiszą J.J. Abrams i Lawrence Kasdan. Główna oś fabularna miała bazować na scenariuszu Arndta (czyli pomyśle Lucasa), natomiast nowi scenarzyści dostali swobodę w wątkach pobocznych. Trzymanie się tego, co napisał Arndt było o tyle ważne, że Disney zakładał możliwość realizacji kolejnej części przez inną ekipę. Zresztą w pewien sposób tak się stało, bo za scenariusz i reżyserię do ósmego Epizodu odpowiada Rian Johnson, który także pewnie się trzyma zarysu historii napisanej przez Arndta i Lucasa. Nie może go zmienić za bardzo, bo IX film zrobi prawdopodobnie ktoś inny. Zresztą na tamtym etapie Johnson miał raczej pełnić rolę straszaka, by pokazać Abramsowi i reszcie, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Stąd być może te wszystkie późniejsze plotki o tym, że Johnson przejmie także reżyserię IX Epizodu.

Choć dalej scenariusz pisali Kasdan i Abrams, Arndt uczestniczył w omawianiu nowych wątków pobocznych, zmienianiu ich, podobnie jak i zmianach postaci drugoplanowych, względem tego, co wymyślił Lucas. Ten zaś stwierdził, że te zmiany są już na tyle istotne, że to nie jest już jego scenariusz, co publicznie powtarza. Pisaliśmy o tym choćby tutaj. Dodatkowo fakt, że Abramsowi nie podobały się prequele, powodował, iż niezamierzenie irytował Lucasa, który trochę obrósł w piórka i stracił zainteresowanie nowym filmem. O ile Abrams był bardzo ostrożny w krytykowaniu prequeli, w przeciwieństwie do choćby Gary’ego Whitty czy Chrisa Weitza, o tyle poszło tu o swoistą gloryfikację klasycznej trylogii, nie wprost przyrównując ją do prequeli. Ostatecznie George przestał też przychodzić na spotkania scenarzystów tak często jak na początku. Raczej pojawiał się tam od czasu do czasu. Stąd też te wszystkie wypowiedzi Lucasa, że nie widział zwiastuna, że nie wie o czym będą te filmy, brak jego obecności na planie i tak dalej. Mówi prawdę, obecnie stoi gdzieś z boku, choć w pewien sposób i tak realizują jego wizję, ale w mniejszym stopniu niż on tego chciał. George chyba najbardziej pragnął powtórzyć model pracy nad „Powrotem Jedi” czy „Willow”, gdzie był wizjonerem i twórcą, a inni wykonują cała robotę słuchając go. Tyle, że Abrams nie jest ani Richardem Marquandem ani Ronem Howardem, ma swoją wizję i chce ją realizować.

O ile Lucas sobie odpuścił, o tyle dalsza praca nad scenariuszem, którą wykonywali Kasdan i Abrams była mocno nadzorowana przez Disneya. Iger i reszta mieli uwagi, musieli też akceptować zmiany. Pojawiło się wiele nieporozumień, problemów i konfliktów, ale ze wsparciem Kathleen Kennedy, w większości przypadków Abrams postawił na swoim. I tak jak Disney nie był zadowolony z samej pracy z Abramsem przy scenariuszu, tak teraz bardzo podoba im się finalny efekt. Twierdzą, że film podobno jest tak dobry jak „Powrót Jedi”, a może nawet lepszy. Cóż zobaczymy. W każdym razie faktycznie mocno wierzą w ten film i w to co zobaczyli. Stąd pewnie plotki o powrocie Abramsa w IX Epizodzie.

Na ile powyższe informacje i analizy są prawdziwe, tego nie wiemy. Być może więcej dowiemy z jakiś dokumentów czy książek po produkcji. A najprawdopodobniej z paneli z aktorami i twórcami na konwentach za kilkadziesiąt lat.

Zmieniając temat. Londyńska Orkiestra Symfoniczna skomentowała fakt, że nie będą nagrywać muzyki do „Przebudzenia Mocy”. Otóż napisali oni, że nie chodziło o problemy zdrowotne Johna Williamsa, a głównie o to, że tym razem nagranie ma trwać kilka miesięcy. Na to mogą sobie pozwolić niezależni twórcy, w przypadku LSO byłoby to po prostu niemożliwe. Pochwalili się za to, że dostali miły list od Johna Williamsa.

Na koniec jeszcze jedna mała informacja. Otóż po sieci krąży ujęcie, które rzekomo pochodzi z Epizodu VII. Jak udało się ustalić tak naprawdę pochodzi ono z konceptów gry „Star Wars 1313”.


KOMENTARZE (20)

Nowe plotki o serialu aktorskim

2015-03-23 17:14:41

Ostatnio pojawiło się sporo plotek na temat przyszłości „Gwiezdnych Wojen”, nic dziwnego, że odkopano także kwestię serialu aktorskiego. Jak donoszą źródła MakingStarWars, podobno prace nad serialem trwają, a nawet coraz bardziej się rozkręcają. Ma to być coś w stylu „Agentów T.A.R.C.Z.Y.” Marvela. Choć raczej chodzi o sam fakt powiązania z uniwersum niż dokładnej kopii pomysłów. Niestety tu źródło nie było w stanie powiedzieć niczego więcej. Gorzej, że wszystko wskazuje na to, że serial jest robiony od początku. Nie będzie to „Star Wars Underworld” nad którym pracowali Rick McCallum, George Lucas, a także wielu innych scenarzystów, w tym choćby Ronald D. Moore (twórca nowego „Battlestar Galactica” czy „Star Trek: Stacja kosmiczna”). Będzie to coś zupełnie nowego, co lepiej będzie pasowało do profilu telewizji ABC. Niektórzy twierdzą, że „Underworld” lepiej by pasował do HBO lub Netfilxa.



Jak wiemy należąca do Disneya telewizja ABC bardzo by chciała zobaczyć serial Star Wars. O tym, że coś jest na rzeczy z serialem dowodzą także zmiany w samym Lucasfilmie. W czerwcu ubiegłego roku zatrudniono Tony’ego To, który ma na swoim koncie takie seriale jak „Kompania braci” czy „Pacyfik”. Obecnie jest też jednym z producentów „Rogue One”. Dodatkowo awans Lynwen Brennan miał być powiązany z rozruszaniem produkcji telewizyjnej. Więc może faktycznie coś jest na rzeczy.
KOMENTARZE (41)

J.J. Abrams wróci jako reżyser Epizodu IX?

2015-03-18 18:32:56

Jak donosi wortal Latino Review istnieje spora szansa, że J.J. Abrams powróci na fotel reżyserski przy IX Epizodzie „Gwiezdnych Wojen”. Na razie nie jest to ani oficjalna, ani potwierdzona przez niezależne źródła informacja. Zaś znając Latino Review trzeba brać na nich poprawkę, ale podobno pierwsze przymiarki do IX Epizodu są już robione.

W czerwcu ubiegłego roku pojawiła się informacja, że Rian Johnson ma wyreżyserować zarówno VIII jak i IX Epizod. Jednak ostatnie oficjalne potwierdzenie mówi jedynie o VIII Epizodzie. Na początku roku J.J. Abrams wspominał, że Rian będzie zaangażowany przynajmniej w ósmym, sugerując, że kwestia reżyserii IX Epizodu pozostaje otwarta.

Podobno oficjelom w Disneyu bardzo się podoba to co Abrams zrobił z „Przebudzeniem Mocy”, więc są chętni by kontynuować współpracę. Różne źródła donoszą, że faktycznie trwają rozmowy o przyszłości Abramsa i kolejnych Epizodów. Wiemy już na pewno, że J.J. i tak będzie zaangażowany w produkcję całej trylogii, a podstawową przeszkodą w reżyserii Epizodu VIII był czas na kiedy Disney i Lucasfilm ustaliły premierę. Zresztą Abrams nie był zadowolony z ilości czasu jaki dostał na „Przebudzenie Mocy” i długo chciał, by premiera VII Epizodu odbyła się w maju 2016.

Przy IX Epizodzie J.J. Abrams znów mógłby mieć wystarczającą ilość czasu, zwłaszcza, że premiera filmu jest planowana na 2019 (pewnie już maj). Być może przyszłość IX Epizodu i Abramsa zostanie ustalona, gdy poznamy wynik finansowy „Przebudzenia Mocy”, o ile ten zadowoli Disneya w stopniu podobnym co sam film.

Na razie wiemy, że film wyprodukuje Kathleen Kennedy, J.J. Abrams oraz prawdopodobnie Bryan Burk i Jason McGatlin. Plotki sugerują, że Rian Johnson będzie odpowiedzialny za scenariusz, a przynajmniej pierwszą jego wersję.
KOMENTARZE (10)

Dream Team J.J. Abramsa

2015-02-25 17:09:00

Przedstawialiśmy już sylwetki najważniejszych członków ekipy Epizodu VII, a także aktorów, którzy dołączyli do Starwarsówka. Jednak przy oryginalnej zapowiedzi ekipy J.J. Abramsa pojawiło się jeszcze kilka nazwisk, nad którymi warto się pochylić.

Dan Mindel, czasem też podpisujący się jako Daniel Mindel, a tak naprawdę to Ivor Daniem Mindel. Urodził się 27 maja 1958 w Johannesburgu w Republice Południowej Afryki. Studiował w Australii i Wielkiej Brytanii. Pracę z filmem zaczynał jako asystent kamerzysty w „Zagadce nieśmiertelności” Tony’ego Scotta (tylko dokrętki) oraz pomagał nosić kamerę, a także był asystentem przy filmie „Szmaragdowy las” Johna Boormana. Bliżej jednak związał się z produkcjami Tony’ego i Ridleya Scottów. W „Odwecie” był już pierwszym asystentem operatora, podobnie w „Thelmie i Louise”. Pracował dla nich także jako operator przy reklamach. Tymczasem powoli coraz bardziej próbował swoich sił jako samodzielny operator. W 1992 zadebiutował w tej roli w kilku odcinkach serialu erotycznego „Pamiętnik Czerwonego Pantofelka”. Choć w 1996 zaczął już kręcić zarówno filmy krótkometrażowe, odcinki serialu jak i pełnometrażowy „Recon” to jednak przełomem w jego karierze był dopiero „Wróg publiczny” Tony’ego Scotta. Później były między innymi takie filmy jak „Kowboje z Szanghaju”, „Zawód: szpieg”, „Skazani na siebie”, „Klucz do koszmaru”, „Domino” (z Keirą Knightley). W 2006 kolejnym kluczowym w jego karierze filmem był „Mission: Impossible III” J.J. Abramsa. Potem Abrams (i Bryan Burk) wciągnęli go w oba „Star Treki” a także VII Epizod. W swoim dorobku Mindel ma jeszcze „Johna Cartera” oraz „Niesamowitego Spider-Mana 2”, a także prace przy dodatkowych zdjęciach w „Tożsamości Bourne’a”, „G.I. Jane”, „Fanie” czy „Karmazynowym przypływie”. Prywatnie był przez 13 lat mężem Pauli Hamilton, obecnie związany jest z Lisą Fallon z którą ma czworo dzieci.

Rick Carter, (czasem też Richard Carter bądź Richard Carter Jr.) urodzony w 1952 w Los Angeles scenograf. Jego rodzice byli dziennikarzami, matka pracowała w „Life”, ojciec zaś był uznanym publicystą, który potem stał się producentem filmowym. Swoją pracę w filmie rozpoczął przy „By nie pełzać na kolanach” (1976) jako asystent scenografa. Pracował następnie przy kilku filmach, często jako pomocnik, czasem na stanowisku samodzielnym, jednak prawdziwym przełomem w jego karierze był serial „Niesamowite historie” wyprodukowany przez Stevena Spielberga, Franka Marshalla i Kathleen Kennedy. To właśnie tych troje producentów dość mocno naznaczyło potem jego karierę. Rick pracował między innymi przy „Goonies”, „Imperium słońca”, „Parku jurajskim”, „Zaginionym świecie”, „Amistad”, „A.I. Sztuczna Inteligencja”, „Wojnie światów”, „Monachium”, „Czasie wojny” czy ostatnio „Lincolnie”. Zaangażowano go także do II i III części „Powrotu do przyszłości”, gdzie po raz pierwszy współpracował z Robertem Zemeckisem. Później ten reżyser zatrudnił Cartera przy „Foreście Gumpie”, „Co kryje prawda”, „Cast Away. Poza światem” czy „Ekspresie polarnym”. Tworzył też scenografię do „Avatara”, „Trójki uciekinierów” i „Sucker Puncha”, jednak najczęściej współpracuje właśnie z Spielbergiem, Zemeckisem, Marshallem i Kennedy. Prawdopodobnie to właśnie ona wciągnęła go na pokład „Przebudzenia Mocy”. Carter był czterokrotnie nominowany do Oscara (za „Forresta Gumpa”, „Avatara”, „Czas wojny” i „Lincolna”). Nagrodę tę zdobył dwa razy („Avatar” i „Lincoln”).

Darren Gilford to scenograf młodego pokolenia, który jeszcze nie ma na swoim koncie dużo sukcesów. Zaczynał jako ilustrator koncepcyjny przy grach komputerowych, ale też filmach takich jak „Ocean’s 13”, „G.I. Joe: Czas kobry” czy „Inspektor Gadżet”. Jako scenograf zadebiutował w komedii SF „Idiokracja” i póki co trzyma się SF jak może. Tworzył „Tron: Dziedzictwo” i „Niepamięć” (wg scenariusza Micheala Arndta, więc być może to on wystawił Gilfordowi referencje). Pracował też przy serialu „Nissan Live Sets”. Za „TRON: Dziedzitwo” nagrodzono go nagrodą Saturna.

Michael Kaplan, rodowity Filadelfijczyk, projektant kostiumów. W filmie zaczął pracę od szycia ubrań do filmu „Dzięki Bogu, już piątek” (1978). Cztery lata później miał swój debiut jako kostiumolog w głośnym filmie Ridleya Scotta „Łowca androidów” (z Harrisonem Fordem). To właśnie ten obraz, debiut zarazem, otworzył mu wrota do kariery. Następnie pracował przy kilku bardzo różnych, acz często głośnych filmach, takich jak „Flashdance”, ale szybko wylądował w komediach („Niesforna Zuzia”, „Witaj, Święty Mikołaju”, „Kuzyni”) czy filmach kryminalnych („Kocur”, jeden z odcinków „Crime Story”). Dzięki „Pełni zła” (Malice) zaczął być też kojarzony z mroczniejszymi filmami, takimi jak choćby „Diabolique”. Potem współpracował przy kilku projektach Davida Finchera („Siedem”, „Gra”, „Podziemny krąg”, „Azyl”). Był też projektantem kostiumów w głośnym filmie Michaela Baya „Armageddon”. Bay potem zatrudnił go jeszcze w „Pearl Harbour”. Natomiast przy „Armageddonie” jako jeden z współscenarzystów pracował J.J. Abrams. Pracował także przy „Mr. & Mrs. Smith” na podstawie scenariusza Simona Kinberga, „Miami Vice”, „Burlesce”, „Uczniu czarnoksiężnika”, „Jestem legendą” czy „Zimowej opowieści”. J.J. Abrams zatrudnił go do „Star Treka”, a potem w IV części „Mission: Impossible”, kolejnym „Star Treku” no i „Gwiezdnych Wojnach”.
Kaplan został nagrodzony przez BAFTĘ za „Łowcę androidów”. Miał też nominację do Saturnów za „Armageddon” i „W ciemność. Star Trek”.

Chris Corbould, właściwie to Christopher Charles Corbould, Brytyjczyk urodzony w 1958, specjalista od efektów specjalnych, później koordynator. Zaczął swoją karierę przy filmie „Tommy” Kena Russela w 1975. Później pracował przy „Lisztomanii” i „Orzeł wylądował”. W 1977 po raz pierwszy trafił na plan przygód Jamesa Bonda w filmie „Szpieg, który mnie kochał”. Z serią o agencie 007 jest związany do dziś. Pracował kolejno przy „Moonrakarze” (jako technik od efektów), „Tylko dla twoich oczu”, „Zabójczym widoku”, „W obliczu śmierci”, „Licencji na zabijanie” (już jako szef ekipy), „GoldenEye”, „Jutro nie umiera nigdy”, „Świat to za mało”, „Śmierć nadejdzie jutro”, „Casino Royal”, „007 Quantum of Solace”, „Skyfall” a obecnie też „SPECTRE”. W „Skyfallu” był także reżyserem drugiej ekipy.
Ale jego kariera to nie tylko Bond. Pracował między innymi przy „Supermenach” (II i III), „Saturnie 3”, „Supergirl”, „Krullu”, „Przygodach barona Munchausena”, „Obcym 3”, „Nieśmiertelnym 2”, „Synu różowej pantery”, „Wywiadzie z wampirem”, „Za horyzontem”, „Duchu i mroku”, „Mumii” czy „Johnie Carterze”. Nie raz współpracował także z Christopherem Nolanem – cała jego trylogia Batmana i „Incepcja”. Za ten ostatni film dostał Oskara. W swojej karierze zdarzyło mu się pracować z Lucasfilmem przy „Willow” oraz trochę przy projekcie „Kroniki Młodego Indiany Jonesa”.
Za swoje zasługi w rozwój kinematografii został nagrodzony także Orderem Imperium Brytyjskiego (w 2014). Jego bracia Neil i Paul również zajmują się efektami specjalnymi. Ale to rodzinny interes, bo zajmuje się tym także wujek Colin Chilvers oraz Gail i Ian Corbouldowie (także rodzina).

Tommy Harper, zaczął swoją karierę filmową jako asystent producentów na planie. Na swoim koncie ma udział w „Showgirls”, „Nieugiętych”, „Pokoju Marvina”, „Godzilli” (z 1998) czy „Gorszej siostrze”. Potem awansował na asystenta reżysera, bądź nawet reżysera drugiej ekipy, w zależności od filmu. Początkowo były to takie produkcje jak „Życie” z 1999 z Eddim Murphym, „Uciekająca panna młoda”, „60 sekund”, „Człowiek widmo”, „Miss Agent”, „O czym marzą faceci”, „Wehikuł czasu”, „Pamiętnik księżniczki” (wraz z drugą częscią), „Austin Powers i złoty członek” czy „Duża ryba” Tima Burtona. Przełomem w jego karierze była praca na planie „Mission: Impossible III” J.J. Abramsa z 2006. Reżyser zwrócił na niego uwagę, kontakty zapisał. Potem Harper pracował jeszcze w kilku filmach jak „Next”, „Halloween”, „Twarda sztuka” czy „Blond ambicja”, aż w końcu przyszedł „Star Trek”. Ponownie Abrams zatrudnił go jako asystenta, ale jednocześnie uczynił go kierownikiem produkcji. To drugie to bez wątpienia awans. Harper dokształcał się w tej roli w „Alicji w Krainie Czarów” czy „Inwazji: Bitwie o Los Angeles”. W 2011 Bad Robot wyprodukowało kolejny film – „Mission: Impossible – Ghost Protocol”, gdzie Tommy był już współproducentem. W podobnej roli pracował w „W ciemność. Star Trek”, a także „Jack Ryan: Teoria Chaosu”. Pomagał też produkować „Wielkie oczy” Burtona. Wraz z Jasonem McGatlinem jest też producentem wykonawczym „Przebudzenia Mocy”, tyle, że Tommy jest nim z ramienia Bad Robot.
KOMENTARZE (0)

Zmiany w Lucasfilmie

2015-02-20 17:22:13

Obecna prezes Industrial Light and Magic została awansowana na nowego dyrektora generalnego Lucasfilmu. Brennan przez 16 lat zarządzała ILM. Teraz będzie nadzorować wszystkie działania operacyjne Lucasfilmu, ILM i Skywalker Sound. Będzie bezpośrednio raportować do Kathleen Kennedy oraz prezesa Walt Disney Studios Alana Bergmana (on podlega bezpośrednio Alanowi Hornowi). Jak zapewnia sama Lynwen w jej kompetencjach będzie pilnowanie komunikacji i współpracy zarówno między podmiotami Lucasfilmu jak i partnerami zarówno w Disneyu jak i poza tą organizacją. Ma też zapewnić, że kluczowa marka („Gwiezdne Wojny”) znajduje się na właściwej drodze w długoterminowej strategii i wizji firmy. Jak sama twierdzi, Lucasfilm i Kathneen Kennedy mają w Disneyu bardzo dużą autonomię.

Kennedy dodaje, że przyśpieszają produkcję telewizyjną, filmową, gier oraz parków tematycznych. Lynwen ma się zająć działalnością operacyjną. Niektóre źródła sugerują, że ruszy się tu coś z serialami (może i aktorskim) czy rewitalizacją „Indiany Jonesa” (reboot lub tylko zmiana aktora).

Brennan twierdzi, że Lucasfilm nie jest już tylko firmą produkującą filmy, czy bazującą na jednej franczyzie. Są odpowiedzialni za dziedzictwo George’a Lucasa, w tym „Gwiezdne Wojny”, które znaczą bardzo wiele dla ludzi na całym świecie. To wymaga upewnienia się, że wybory związane z przyszłością są odpowiednie tak dla marki jak i fanów.

Trwają obecnie poszukiwania na miejsce Brennan w ILM, choć póki co będzie ona nadzorować wiele projektów. Wciąż będzie związana z ILM ale już na innym poziomie.

To właśnie Brennan w dużej mierze odpowiada za otwarcie filii ILM poza granicami Stanów (Londyn, Singapur, Vancouver), czy wynajmowanie podwykonawców z Indii (Prime Focus) czy Chin (Base FX). Dzięki temu obniżyła zarówno koszty jak i znalazła sposób na rosnące podatki. Jednocześnie główna siedziba ILM pozostała w San Francisco, podczas gdy niektóre firmy z branży wyniosły się już z Kalifornii, czy nawet USA. ILM obecnie ma przed sobą złote lata, bo przez co najmniej najbliższą dekadę ma zapewnioną pracę nad nowymi „Gwiezdnymi Wojnami” czy filmami Marvela.

Brennen podkreśla, że Lucasfilm pozostanie w San Francisco.
KOMENTARZE (2)

Ekipa nowych filmów: Jason McGatlin

2015-02-18 17:01:50

Jason McGatlin, podpisujący się czasem jako Jason D. McGatlin jest chyba obecnie jedną z kluczowych osób w Lucasfilmie. Właściwie można by go określić jako osobę numer trzy w firmie (po Kathleen Kennedy i Howardzie Roffmanie) To starszy wiceprezes odpowiedzialny za produkcję filmową, przez to też producent zarówno filmów, jak i seriali. Przez niego przechodzi więc wszystko, nad czym firma obecnie pracuje. Formalnie w strukturze ma stanowisko równorzędne do Kiri Hart, zajmującej się stroną fabularną, ale jednak to on jest starszym wiceprezesem firmy (ona tylko zwykłym).

To właśnie z produkcją filmową jest związany praktycznie od początku swojej pracy w Fabryce Snów. Zaczynał jednak głównie jako asystent producentów, później koordynator. Miał swój udział w postaniu takich filmów jak „Josh and S.A.M.”, „Co się wydarzyło w Madison Conty”, „Tajna broń”, „Wulkan”, „Reakcja łańcuchowa”, „Speed 2: Wyścig z czasem”, „Piekielna głębia”, „Nie wierzcie bliźniaczkom”, „Północ w ogrodzie dobra i zła” czy „Grinch: Świąt nie będzie”.

Po ośmiu latach spróbował swoich sił już jako kierownik produkcji. Choćby w „Planecie małp” Tima Burtona w 2001. Potem przyszły „X-Men 2” i „Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń”, a następnie przełom w jego karierze: „Wojna światów” Stevena Spielberga. To właśnie tam po raz pierwszy współpracował też z Kathleen Kennedy, która ostatecznie ściągnęła go do Lucasfilmu. Potem przyszły „X-Men: Ostatni bastion” i „Fantastyczna czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera”.

Następnie po raz kolejny miał szansę współpracować z Kathleen Kennedy i Stevenem Spielbergiem przy „Przygodach Tintina”. Tam debiutował już jako koproducent pełnometrażowego filmu. Prace nad filmem trwały trzy lata, a sam Jason McGatlin umiejętnie dzielił ten czas między Nową Zelandię a Stany Zjednoczone. Przy filmie było dość dużo trudności, ale ostatecznie udało się zakończyć dzieło. Jason udowodnił tym samym, swój kunszt producencki, o czym Kathleen pamiętała. Zresztą z różnych przyczyn druga część Tintina nie powstała do dziś. Przy niej jednak zabrakło też McGatlina.

Kolejnym filmem, który wyprodukował było „Love & Teleportation” Troya McGatlina. Pracowali razem też wcześniej, czy to przy krótkometrażowych filmach czy dokumentalnych. Jason oczywiście także je produkował.

W końcu Jason trafił do Lucasfilmu, gdzie został wiceprezesem. Jest też producentem wykonawczym „Przebudzenia Mocy”. Odpowiadać będzie także za spin-offy, a ostatnio pracował także przy produkcji „Strange Magic”.

Pozostałe sylwetki nowych twórców Epizodu VII znajdziecie zebrane tutaj
KOMENTARZE (0)

Kilka kolejnych wieści o spin-offie

2015-02-16 21:06:50

Redaktorzy Making Star Wars dowiedzieli się kilku rzeczy na temat pierwszego spin-offa.

Po pierwsze, wygląda na to, że biura produkcyjne pracują pełna parą od 5 stycznia.

Po drugie, artyści dopiero zaczęli pojawiać się w Pinewood, ale jednocześnie koncepty niektórych rzeczy wciąż powstają, acz już na miejscu. Jest to o tyle ciekawe, że większość konceptów do filmu wcześniej powstawała raczej w San Francisco, w siedzibie Lucasfilmu, gdzie widzieliśmy choćby Garetha Edwardsa oblewającego się wodą. Tam są rozwijane pomysły, natomiast realizacja odbywa się w Wielkiej Brytanii. Dlatego właśnie tam teraz są potrzebni artyści, by móc pewne rzeczy poprawić lub uszczegółowić na miejscu.

Po trzecie, plany są już budowane i rozwijane.

Po czwarte, nie wszystkie decyzje podjęto. Zostało jeszcze kilka kluczowych, które twórcy muszą ustalić. Scenariusz także jest poprawiany pod okiem Chrisa Weitza.

Po piąte, wszystkie te bzdury o spin-offie, w tym kwestia zbroi Boby Fetta i Sabine, to informacje wyssane z palca. Raczej sugerują, że mimo wszystko będzie to film o Hanie Solo i ponownie wracają do plotki o angażu Aarona Paula. Konkurencyjne źródła zaś sugerują, że Felicity Jones zagra Leię, która będzie główną bohaterką spin-offa. Oczywiście nie ma żadnych potwierdzeń tej informacji, być może należy tę plotkę dołączyć do przechodniej zbroi Boby i spin-offa o Sabine.

Wiele natomiast wskazuje na to, że zdjęcia ruszą raczej w okolicach kwietnia-czerwca, a nie lutego. Prawdopodobnie szablon terminów produkcyjnych będzie bazował, a nawet powielał, ten z „Przebudzenia Mocy”, choć niekoniecznie tym razem będziemy mogli spodziewać się zwiastuna zajawkowego na rok przed. Zresztą jak widać w przypadku scenariusza, tu już mamy poślizg.

Inne źródła zaś wracają do tematu castingu aktorki do roli głównej. Na razie plotki mówią, że ostatecznie wybrano Felicity Jones. Natomiast okazuje się, że tych aktorek było trochę więcej niż cztery znane (Felicity, Tatiana Maslany, Roney i Kate Mara), co akurat nie jest specjalnie dziwne. Źródła te jednak potwierdzają udział Mackenzie Davis („Słowo na M”, „Ten niezręczny moment”). Wiemy, że aktorka ta jednak odpadła.

Gary Whitta odetchnął trochę już od „Gwiezdnych Wojen” i ostatnio nawet trochę o nich poopowiadał. Niewiele, bo jak sam twierdzi, sekretność jeśli chodzi o spin-offa jest prawie taka sama jak w przypadku filmu J.J. Abramsa, więc niewiele może mówić na ten temat. Obiecał natomiast, że już po premierze, czyli w grudniu 2016, powie trochę więcej na ten temat. Przyznał natomiast, że klasyczna trylogia to filmy, który dla niego, podobnie jak dla całego pokolenia filmowców, stały się punktem przełomowym. Czymś, co naznaczyło ich karierę, a w wielu przypadkach uświadomiło, że chcą być filmowcami.
KOMENTARZE (8)

Plotkowe paplanie Abramsa, Boyegi i kilku innych

2015-02-09 17:50:51

Na początek mała informacja na temat tego, co krąży w sieci od kilku dni. Otóż serwis Ikwiz po raz kolejny wyssał z palca sobie newsy, które podchwyciły inne strony. Tym razem pisali, o tym, że J.J. Abrams nalega na to, by przyśpieszyć premierę Epizodu VII tak by pojawiła się jeszcze w kinach w wakacje tego roku. Tę informacje zdementowały inne źródła. Nie jest ona taka całkowicie bezpodstawna, bo w przypadku „Mission: Impossible 5”, które produkuje Bryan Burk i J.J. Abrams, faktycznie zostało przyśpieszone o kilka miesięcy. Jednak w tym przypadku nie będzie uruchomiona tak duża kampania powiązana z zalewem produktów. Na razie wiemy na pewno, że część zabawek i gadżetów pojawi się 4 kwietnia, natomiast drugiej fali należy spodziewać się koło 2 grudnia. Podobno wtedy pojawi się między innymi ścieżka dźwiękowa z filmu. Film zaś pojawi się 18 grudnia 2015 w USA i 25 w Polsce. Zdaniem Ikwiz za przyśpieszenie miały odpowiadać przecieki, które podobno denerwują Abramsa i nie daje on z nimi rady.

J.J. Abrams przy okazji odbierania nagrody VES (twórców efektów specjalnych), nie tylko wspomniał o tym, że będzie producentem wykonawczym kolejnych epizodów, ale też udało się go w kilku dziennikarzom podpytać o „Przebudzenie Mocy”. Między innymi o IMAX. Reżyser przyznał, że w filmie znajduje się tylko jedna scena nakręcona pod ten format, ale podobno jest ona dobra. Potwierdza to wcześniejsze informacje. Mówił też o tym jak pogodzono fizyczne efekty z komputerowymi. Abramsowi bardzo się podobała stara szkoła filmowa, gdzie twórcy mieli wiele narzędzi do swojej dyspozycji, ale choć czasy się zmieniły i narzędzi jest więcej, nie oznacza, że wszystkie są dobre do wszystkiego. Podobno używali wielu praktycznych efektów, tam gdzie można to było zrobić, ale posiłkowali się też komputerowymi. Zwłaszcza gdy trzeba było coś usunąć z kadru lub dodać. Abrams twierdzi, że nie ograniczali zbytnio liczby komputerowych efektów, co niektóre media próbują sugerować, ich jest podobno całkiem sporo, ale bardziej chodziło o kombinacje i umiejętne połączenie jednych i drugich. Stąd zbudowano bardzo dużo fizycznych planów i scenografii. Zdjęcia dzięki temu miały wrażenie autentycznych, dlatego też często kręcono je w świetle dziennym, w słońcu, nie tylko w studiach.

Abrams śmieje się też pod nosem z miecza świetlnego z jelcem. Podobno dostał w jego sprawie bardzo dużo mejli od fanów, jedni bronili tej koncepcji, inni nie, wyrażali przy tym bardzo wiele wątpliwości. J.J. wspomina tylko, że praktycznie większość z nich była omawiana wcześniej przez samych twórców i została w pewien sposób uwzględniona. Cieszy go jednak sama reakcja fanów i to jak bardzo im zależy na tym filmie.

J.J. także publicznie podziękował Kathleen Kennedy za to, że zaprosiła go do świata mieczy świetlnych, X-wingów i TIE Fighterów, w którym spędził dwa ostatnie lata. Było to dla niego zarówno wielkie wyzwanie, jak i spełnienie marzeń. Podczas przemówienia, gdy odebrał nagrodę podziękował też Bryanowi Burkowi oraz Rogerowi Guyettowi, Bad Robot i Industrial Light and Magic. Samo przemówienie można zobaczyć tutaj:



Nie milkną też komentarze po sprawie procesu i ścigania przez prawników osoby, która ujawniła koncept zbroi Kylo Rena. Strona na którą Darth_Simi wrzucał(a) zdjęcia zniknęła z sieci. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego Lucasfilm (i Abrams) ścigają właściwie tylko jeden przeciek. Przecież było ich więcej. Otóż jedna z teorii spiskowych głosi, że wśród pozostałych konceptów, które poznaliśmy jest kilka zdjęć i obrazów, które twórcy chcieli byśmy zobaczyli i kilka, które nie mają nic wspólnego z filmem. Zaprzeczanie czy potwierdzanie, które są które, popsułoby istotną część kampanii marketingowej. Dlaczego zatem ścigają Kylo Rena? Bo jest to prawdziwy wyciek, a postać miała być wykorzystana w dalszych fazach reklamowania filmu. Istotne też jest podobieństwo do Dartha Vadera.

Natomiast zawiedzeni mogą być fani rozbłysków, które często stosuje w swoich filmach J.J. Abrams. Niektórzy twierdzą, że to jego znak rozpoznawczy. Bez wątpienia będzie ich mniej, zresztą na zwiastunie zajawkowym widać je jedynie przy locie „Sokoła” gdzie nie są zbyt nachalne. Podobno tak właśnie to ma wyglądać w filmie. Będą obecne, ale w inny sposób niż choćby w „Star Trekach”, w zdecydowania mniej nachalny i bardziej naturalny. Innym elementem stylu Abramsa będzie trochę inne podejście do zdjęć. Dan Mindel nie zawsze robił klasyczne ujęcia, czasem trochę pozwolił kamerze płynąć, dokładnie tak jak w zwiastunie zajawkowym i locie „Sokoła Millennium”.

Domhnall Gleeson i Oscar Isaac nie mają teraz szczęścia, są rozchwytywani przez media, zwłaszcza ze zbliżającą się premierą „Ex Machiny”, w której grają główne role. Dziennikarze jak tylko mogą, dopytują ich o „Gwiezdne Wojny”. Gleesonowi znów udało się niechcący coś zasugerować. Przyznał, że choć faktycznie już wcześniej grał z Oscarem w jednym filmie, to zdziwił się, gdy zobaczył go podczas czytania scenariusza. Jednak na planie nie mieli zbytnio okazji by ze sobą porozmawiać, czy wchodzić w interakcje. Niektórzy sugerują, że ich postacie nie mają wspólnych scen w „Przebudzeniu Mocy”. I jeszcze a propos czytania, podobno było tam zdecydowanie więcej osób, ale to już nie raz sugerowano.

Właściwie to już jest wiadome od dawna, ale przy okazji tych wszystkich niedawnych wywiadów, znów pojawiają się pytania o rolę Harrisona Forda. Z różnych źródeł wiemy, że film jest przede wszystkim o nowym pokoleniu, ale skoro wypadek Forda, który niby miał być tylko postacią dziedzictwa w tle, tak mocno skomplikował kręcenie zdjęć, to może mimo wszystko jest go więcej. Niestety w odpowiedzi na te pytania dziennikarze słyszą tylko słynne „Nie mogę o tym mówić”.

John Boyega wypowiedział się natomiast o „Przebudzeniu Mocy” przy okazji nagród BAFTA. Mówił, że fani powinni być podekscytowani, bo mają zarówno starą obsadę, jak i klasyczne efekty, chwalił Abramsa. Wspomniał też, że świetnie bawił się na planie z Daisy Ridley, która została jego bliską przyjaciółką. No i jego zdaniem jest ona świetną aktorką. Całą wypowiedź można zobaczyć tutaj:



Jest też kolejna lista statystów. Są na niej Frank Stone (w zatoczce piratów), Tony Pankhurst (dodatkowo dubler Harrisona Forda) i Geraint Jones (bojownik o wolność). Poprzednia lista znajduje się tutaj

Na koniec jeszcze jedna rzecz. Billie Lourd, córka Carrie Fisher, która jak wiemy także gra w Epizodzie VII, podobno ma zagrać młodszą wersję księżniczki Lei. Plotki nie są jednak w żaden sposób konkretne, mówią zarówno o retrospekscjach jak i hologramach. Warto sobie samemu porównać podobieństwo obu aktorek.


KOMENTARZE (8)

Star Wars u Madame Tussauds

2015-02-05 17:39:36 oficjalna

Muzeum figur woskowych Madame Tussauds należy do jednego z najbardziej znanych przybytków tego typu na świecie. Zazwyczaj można tam sobie oglądać i robić zdjęcia z postaciami przedstawiającymi ludzi sławnych, bądź możnych, czy nawet tymi, którzy zapisali się na stałe w kartach historii. Dziś jednak to muzeum ma coraz większą konkurencję na całym świecie, nic dziwnego, że jego szefostwo szuka dodatkowych atrakcji. Wraz z Disneyem i Lucasfilmem przygotowali dodatkową ekspozycję poświęconą „Gwiezdnym Wojnom”. Będzie można ją oglądać już od maja, oczywiście w słynnym muzeum w Londynie na Baker Street, ulicy z pewnością dobrze znanej fanom Sherlocka Holmesa.

Ekspozycja poświęcona „Gwiezdnym Wojnom” będzie się składać z 11 planów na których ustawionych zostanie 16 figur woskowych, ręcznie przygotowanych przez zespół artystów Madame Tussauds (składający się gdzieś z około 180 ludzi). Zobaczymy zatem bagna na Dagobah (wraz z efektem mgły), Obi-Wana i Qui-Gon Jinna walczącego z Maulem, Anakina na Mustafar, czy Luke’a Skywalkera po raz pierwszy mierzącego się z Darthem Vaderem, jak to miało miejsce w „Imperium kontratakuje”, a zaraz obok będzie można zobaczyć ich ostatnie starcie, znane z „Powrotu Jedi”. Nad wszystkim czuwali specjaliści z archiwów Lucasfilmu, którzy bacznie patrzyli na to, by jak najwierniej oddać szczegóły. Postaci woskowe mają różne kształty i wielkości, należą do różnych gatunków. Znajdziemy tu Yodę, Sprośnego Okrucha i Chewbaccę (10 osób wkładało włosy w jego figurę, co zajęło im około tysiąca godzin), a nawet Jabbę (największa figura na wystawie). Twórcy figur mieli dostęp zarówno do oryginalnych kostiumów, planów, projektów ale i modeli, ze rancza Skywalkera, takie jak choćby figurka Yody.

Oczywiście, w muzeum tym nie tylko będzie można oglądać odtworzone plany, ale też bez problemu zrobić sobie z nimi zdjęcia.

I na koniec, jak to mówił hrabia Dooku: „to dopiero początek”. Miejsce w muzeum zarezerwowano, z czasem dojdą więc kolejne ekspozycje.


KOMENTARZE (2)
Loading..