Obejrzałem sobie ten panel z Comic Conu i jakoś tak mnie naszło, żeby napisać parę zdań. Żadnego z aktorów (poza wielką trójką) nie kojarzę z ekranu, nie wiem też jak wypadną w Przebudzeniu Mocy, oceniam to, jak podobali mi się podczas panelu - tak tylko piszę, żeby nie było nieporozumień. Proszę nie tropić tu hejterstwa, dawka narzekania w granicach (mojej) normy. Wolę wyjaśnić zanim zjawi się jakiś Prorok
Tym, co rzuciło mi się w oczy najbardziej jest zachowanie Adama Drivera. Najpierw zauważyłem komentarze, w których ludzie narzekali na jego podstawę podczas panelu. Ktoś inny odpisał, że jest po prostu nieśmiały, nieprzyzwyczajony do takich tłumów - ok, myślę, nie każdy musi być wygadany i rzucać na lewo i prawo żarcikami. Jednak kiedy Driver wszedł na scenę i zaczęli zadawać mu pytania - zaniemówiłem. Wyglądał, jakby miał ochotę zapaść się pod ziemię. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Zbywał nie tylko pytania fanów, ale, co mnie zdziwiło najbardziej, pytania prowadzącego. Pytania, które przecież na 99% cała ekipa z panelu znała wcześniej, na które musieli mieć wyćwiczone odpowiedzi... cokolwiek. Driver się wiercił, kręcił, wyglądał jakby zaraz miał się udusić. Oscar Isaac patrzył na to jakąś mieszanką zażenowania i współczucia, Domhnall próbował obrócić to w żart i go jakoś podratować, ale Driver wkopał się w taki dołek, że nie wystawał z niego nawet czubek głowy. Przez cały panel próbował wysłowić się w zasadzie cały raz i zrobiło mi się go aż szkoda, bo tak dukał, mącił, że w zasadzie to bardziej domyśliłem się z kontekstu co chciał powiedzieć, niż faktycznie zrozumiałem jego wypowiedź.
Z jednej strony doceniam intencje, bo widać było, że stara się wyjaśniać "własnymi słowami", a nie gotowymi formułkami od producentów, z drugiej pozostał spory niesmak. To jest mimo wszystko aktor. Gra jednego z głównym bohaterów. Jest twarzą filmu, nawet jeśli w masce. Przecież po roku zdjęć wszyscy musieli wiedzieć, że kiepsko radzi sobie z publicznymi wystąpieniami. Dlaczego w takim układzie zaciągnięto go, wyraźnie na siłę, na ten panel? Dlaczego nie posiedział z nim jakiś piarowiec, czemu nie przygotowano mu jakiegoś prostego zestawu odpowiedzi czy chociaż paru trików do zgrabnego wymigania się od komentarza? Nie można robić takiego panelu i zaciągać na niego faceta, który przez pół godziny siedzi z miną bożecojatutajrobię i proszęzabierzciemniestąd. To nieprofesjonalne. Szkodzą panelowi, który w paru miejscach zrobił się "akward", szkodzą aktorowi, który niepotrzebnie się stresuje, szkodzą fanom, którzy nie po to czekali całymi dniami w kolejce, żeby oglądać jak jeden z głównych aktorów nie jest w stanie wybąkać słowa. Przecież po minach reszty aktorów było widać, że zachowanie Drivera nie jest dla nich zaskoczeniem. Moim zdaniem organizator spartolił sprawę. Driver ma prawo mieć jakieś problemy z wystąpieniami, ale obowiązkiem ludzi, którzy biorą grube hajsy za robienie tego show, jest niedopuszczenie do takich sytuacji. Dobrze, że aktorów było tak dużo, bo gdyby Driver znalazł się pod większym ostrzałem pytań, to chyba by uciekł.
Żeby nie było, nie odnoszę się do jego zdolności aktorskich, nie mówię, że w filmie nie zagra dobrze. Niemniej aktor jest osobą, która musi umieć występować przed publiką. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale przynajmniej próbują. Driver natomiast nie próbował. Wyszedł jak na przesłuchanie i tylko czekał, aż to się skończy. Być może przed kamerą czuje się o wiele lepiej, ale IMO nie rokuje to zbyt dobrze...
A jak reszta panelu? Tak se. Miło, że nie sypią spoilerami, ale po ostatnim Comic-Conie przed premiera spodziewałem się więcej. C`mon, nie dali nawet plakatu... Dużo lania wody, mało konkretów. Filmik z planu całkiem sympatyczny, ale niestety cała reszta wyglądała, jakby była zrobiona na siłę. Ot, jest CC, trzeba coś pokazać. Jakkolwiek propsuję praktyczne efekty, tak zaczyna mnie męczyć położenie całego ciężaru filmu właśnie na nich. Jak powiedział zresztą sam Abrams, najważniejsza jest historia - a o tej wciąż ani dudu, nawet w ogólnikach. Za to gadanie o praktycznych efektach zaczynało w pewnym momencie robić się nudne. Ok, fajnie, cieszymy się. Ale macie coś jeszcze poza tymi kukiełkami? Moim zdaniem źle do tego podeszli. Jeśli chcieli już koniecznie skupić się na stronie technicznej, a nie fabule, powinni dać spokój części aktorów i ściągnąć filmowców. Przyprowadzić na panel ludzi, którzy faktycznie się tymi kukiełkami, konstrukcjami zajmowali. Ludzi, którzy umieliby o nich opowiedzieć coś ciekawego. Bo z jednej strony praktyczne efekty były motywem przewodnim, a z drugim całość sprowadziła się do lania wody przez Abramsa i Kasdana, którzy nie potrafili powiedzieć na ten temat niczego wartego uwagi. Patrzcie jakie to fajne, jak fajnie się rusza, jak fajnie się z tym pracuje, jak fajnie się to kręci... Kukiełkę widzieliśmy już rok temu na filmiku, pokazy sceniczne były już na Celebration z BB-8. Może mam za duże oczekiwania w stosunku do panelu, ale IMO lepiej by to wypadło, gdyby pokazali coś konkretnego - zamiast robić pięciominutowy przemarsz kurczaków po scenie, mogli opowiedzieć jak to działa, jak to budowali, pokazać chociaż drugi filmik na temat jakiegoś konkretnego rekwizytu.
Wracając natomiast do uczestników: Abrams bez zaskoczeń, mało konkretów, dużo wielkich słów. Kasdan wypadł średnio, ale można to zrozumieć - raz, że sami powiedzieli chyba, że to jego pierwszy panel, dwa, że ma już swoje lata. Mimo wszystko oczekiwałem, że jako weteran wniesie coś bardziej wartościowego do tematu. Zamiast tego było sporo pogadanek zupełnie nie na temat, chyba ani razu nie odpowiedział na zadane pytanie. Choć to zresztą zdarzało się również pozostałym, ale taka jest już natura tych wyreżyserowanych paneli. Fani pytają, a ty i tak opowiadasz o tym, co zostało zaplanowane. Najlepiej z ekipy filmowej wypadła chyba Kennedy. Jasne, można jej nie lubić za jej decyzje odnośnie marki, ale jeśli chodzi o filmy i biznes, wie co robi. Wypowiadała się mało, ale przynajmniej dosyć konkretnie, nawet jeśli były to wyuczone bajki.
Daisy Ridley i Oscar Isaac wypadli nie najgorzej, chociaż ewidentnie recytowali gotowe formułki. Mimo to Ridley, która jest absolutną debiutantką, wypadła całkiem naturalnie, o niebo lepiej od nieszczęsnego Drivera. Tu jakoś się udało, trochę swobody, trochę wyuczonych odpowiedzi i poszło gładko. Nie dało się tak samo z Adamem? Najgorzej wypadł chyba Boyega, mimo, że był dokładnym przeciwieństwem Drivera. Słowem kluczem jest tu pretensjonalność. Boyega robi wokół siebie dużo hałasu, nakręca show, a jednocześnie brakuje w tym naturalności, widać było, że chłopak robi przedstawienie i wychodzi to dosyć sztucznie. Jak z Driverem, nie będę go oceniał jako aktora, bo w niczym go nie widziałem, ale na panelu nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Wygląda na kolesia, który koniecznie chce zabłysnąć. Boję się, że jego postać może być "przeaktorzona", bo z sapiącego jest straszny atencjusz.
Potem przyszli ci źli, z bardzo złym Driverem na czele. Gwendoline Christie bez szału. Trochę zbyt sztuczna, zwłaszcza ta cała gadka o kobiecości w zbroi - raz, że wyrecytowana z panelowego podręczniczka, dwa, że jak na mój gust trochę zbyt pretensjonalna. Domhnall wypadł chyba najlepiej - naturalny i konkretny. Reagował spontanicznie, przyjemnie się go słucha, rzucił paroma konkretami - ok. W samym filmiku z planu jego kwestia też chyba brzmiała najfajniej. Nie wiem natomiast jak z jego zdolnościami aktorskimi, bo jego postać ma mieć charakter diametralnie inny od niego.
Wielka trójka jak wielka trójka. Ciocia Carrie Fisher przyszła na ploteczki, rzuciła parę żarcików z podtekstem, nawiązała chyba z dziesięć razy do brania prochów. Hamill jak zwykle połowę czasu poświęcił na podlizywanie się fanom, ale why not, miał parę ciekawych anegdotek, do tego fajnie wypadł w duecie z Fisher. Harrison... Cóż. Bardzo szanuję go jako aktora i profesjonalistę, ale wyraźnie nie jest to typ gościa konwentowego. Widać, że jego wypowiedzi były trochę wymuszone, że nie jara go cała ta nerdowska otoczka. Sprawiał wrażenie trochę zmęczonego i znużonego, co jest w pewnym sensie zrozumiałe ze względu na wiek i ostatnie przejścia. Mimo wszystko zgadzam się z niektórymi komentarzami - dla Forda to po prostu kolejny film i ma to już trochę w czterech literach, chyba cieszy się, że początek spoilera w scenariuszu czeka takie a nie inne rozwiązanie i będzie mógł mieć to z głowy koniec spoilera. Docenia rolę SW w swojej karierze, ale wyraźnie jest to dla niego zamknięty etap. Mam jednak nadzieję, że w filmie będzie bardziej energiczny, bo ciężko się go będzie oglądało.
Ostatni gość, fani. Fani jak to fani, mnóstwo durnych pytań. Naprawdę, złapać spośród kilku tysięcy osób możliwość zadania pytania i pytać o bzdury, które są wałkowane w każdym wywiadzie od roku czy dwóch. Jak radzicie sobie z presją oryginalnej trylogii, jak pracowało się z oryginalna obsadą, tratatata. Po co pytać o rzeczy, na które dostanie się po raz setny tę samą odpowiedź? Wszystko jest bardzo eksajting i ajm glad tu hew dis oportjunity tu bi hir. Do tego kilka perełek, jak pytanie o obecność Plagueisa (na co ten koleś liczył?), ulubiony kolor miecza świetlnego czy azjatyckich aktorów. Nie wiem w sumie które głupsze. Przy czym równie głupie były odpowiedzi - Kasdana z jego Darth Vegas, wymienianie wszystkich kolorów świata czy Abramsa lejącego wodę o dobrym trendzie kolorowania obsady, chociaż pół minuty wcześniej powiedział, że szukają aktorów pasujących do roli, a nie o danym kolorze skóry. Wiadomo, że Abrams musi mówić tak, żeby wszystko było git i cacy, ale nie mogę już słuchać tych komunałów o tym, że każdy powinien być "reprezentowany" w filmie.
Nie chodzi tu o żadną tolerancję czy nietolerancję, tylko o samą logikę, zgodnie z którą powinienem identyfikować się z 99% postaci filmowych, bo są białe, męskie i heteroseksualne. Nieważne czy postać odpowiada mi swoim zachowaniem lub charakterem. Nieważne czy jest w swoim zachowaniu wiarygodna i dobrze umotywowana. Ważne, żeby miała taki sam kolor skór i wtedy to jest Muj Bochater. Jasne, bo kiedy oglądam przygody kosmicznego rycerza czy łowcy nagród, to wystarczy mi odpowiedni kolor skóry, żeby poczuć się jak ta postać. A potem ludzie się dziwią, że jesteśmy w filmach zalewani masą kartonowych postaci bez żadnego charakteru, bo zamiast skupić się na pisaniu wiarygodnych bohaterów, scenarzyści zapełniają jakieś luki w szablonach kulturowych. Postać nie jest po to, żeby była czyimś króliczkiem, z którym ten ktoś ma się identyfikować. Postać ma być dobrze napisana. Niech zrobią nawet film z samymi Chińczykami, mam to gdzieś tak długo, jak długo są to bohaterowie z krwi i kości a nie kukły snujące się po ekranie i rzucające drewnem. Nie rozumiem tej presji na posiadanie "swoich" w filmie. Lata robienia wody z mózgu robią swoje. Szkoda, że nie padło chyba ani jedno ciekawe, warte uwagi pytanie...
Jak zwykle marudzę, ale to był jednak mocno przeciętny panel. Filmik z planu był w zasadzie jedynym wartym uwagi elementem programu. Mnóstwo lania wody, powtarzania rzeczy, które wiemy od miesięcy. Zbywanie pytań, ględzenie nie na temat, przerażony Driver, nadpobudliwy Boyega, zmęczony Ford. Być może za dużo się spodziewałem, w sumie nigdy nie śledziłem na CC paneli filmowych, a nawet serialowe oglądałem dobre 5 czy 6 lat temu. Mimo wszystko trochę zawód. Ja wiem, że Comic Con to impreza kręcąca się wokół samego hajpu dla hajpu, że liczy się możliwość spotkania z aktorami i tak dalej, ale krótki filmik z kukiełkami to trochę mało, zwłaszcza, że mnóstwo rzeczy widzieliśmy już wcześniej. Poza tym wiadomo, że te praktyczne efekty to i tak chwyt marketingowy, bo CGI/green screena będzie i tak mnóstwo, po prostu pokazali to, co chcieli pokazać. Nie podoba mi się też ciągłe pokpiwanie sobie z prequeli, nawet jeśli subtelne. Żartować mogą sobie fani, ekipa mogłaby sobie darować. Ale widzę, że wśród osób zaangażowanych przez Disneya do nowych filmów czy książek drwienie sobie z prequeli jest bardzo modne. Ok, zasłużyły sobie, ale to mówi też coś o samym podejściu obecnych włodarzy do marki i nowych filmów - fapanie do starej trylogii i wypinanie się na nową. Było to było, trzeba wyciągnąć wnioski i zrobić coś lepszego, a nie śmieszkować. Bo na razie o fabule epizodu 7 nie wiemy niczego i wcale nie jest powiedziane, że będzie lepiej niż w prequelach. Praktyczne efekty i dziadki z geriatryka nie zrobią filmu, jeśli leży scenariusz, który na razie zapowiada starą trylogię z nowymi dekoracjami, a Abrams nie robi nic, żeby wyprowadzić mnie z ewentualnego błędu.
Koniec recenzji panelu, 4/10, +1 za filmik. Kiepska gra aktorska, słaby scenariusz, nachalna narracja (prowadzącego), dobra muzyka (mam nadzieję, że muzyczka z początku filmiku pochodzi z soundtracku), dobre efekty. Oby z filmem nie było tak samo.